Karol Palczak.
Płonący
pejzaż
Z Karolem
Palczakiem, malarzem z Krzywczy, rozmawia Antoni Adamski Fotografie Tadeusz Poźniak
Antoni Adamski: Jest Pan malarzem – realistą. Skąd ten – z pozoru anachroniczny – wybór środków wyrazu? Karol Palczak: Realizm jest niedoceniany, częściej bywa obiektem kpin niż refleksji. Traktowany jest często jako źródło kiczu. Ale dziś to realizm trafia do ludzi prostych, a także do tych, którzy naprawdę znają się na sztuce. Jak ten paradoks wyjaśnić? Jeżeli sto lat temu język awangardy przekazywał nowe prawdy o życiu i człowieku, to obecnie niejednokrotnie powiela banały. Modernizm często zabija duchowość. Już dawno temu stał się konwencją. A sztuka nie uznaje konwencji. Musi być autentyczna, bo pochodzi z wnętrza człowieka. Malując, nie mogę kłamać. Kiedy zaczął Pan malować? Malowałem, odkąd pamiętam. Zaczynałem od malowania akwarelami, kopiowania. Z tego co pamiętam, pierwszą kopią była chyba „Bitwa pod Grunwaldem” w podstawówce. Później zacząłem malować olejnymi, a pierwszym poważnym obrazem było „Stworzenie Adama” Michała Anioła na prześcieradle. Z efektów byłem nawet zadowolony. Po raz pierwszy „poczułem farbę”, a także kontrast między fakturą farb olejnych a linearyzmem i plamą akwareli. Bardzo brakowało mi technologii.
98
VIP B&S WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 2020