23 minute read
Ferdynand Szafrański …i tak to się zaczęło
Ferdynand Szafrański
…i tak to się zaczęło…
Advertisement
Powyzwoleniuspodokupacjiniemieckiej mieszkałem w Murowanej Goślinie i tam rozpocząłemdalsząnaukę,alejużwpolskiejszkole. Nauka przychodziła mi łatwo, bo miałem podstawy wiedzy, jakie przekazywał mi mój starszy brat. Wstąpiłem też do ZHP, do ósmej drużyny harcerskiej im. Tadeusza Kościuszki w Murowanej Goślinie i tam nauczyłem się wielu praktycznych rzeczy. Ten w miarę beztroski czas nagle został przerwany śmiercią mojegoOjca,powstańcawielkopolskiego.Mój brat, by nie być ciężarem dla domu, postanowił się usamodzielnić. Na utrzymanie domu, a zwłaszcza na moją dalszą naukę pracowała siostra. Zapadła decyzja o moim pójściu do szkoły średniej, do liceum ogólnokształcącego w Poznaniu.
I tak z małej mieściny, jaką była Murowana Goślina, znalazłem się w ogromnym, neogotyckimgmachuLiceumOgólnokształcącego im. Karola Marcinkowskiego. Wtedy była to szkoła męska, ja po egzaminie wstępnym zostałem przyjęty w roku szkolnym 1948/1949 doklasyVIII.Codzienniedojeżdżałempociągiem, w specjalnym wagonie oznaczonym tablicą „Dla młodzieży szkolnej”. Pobudka była o godz. 5.30, a Mama dbała o to, bym zawsze przed wyjściem wypił kubek ciepłej zupy. Na poznańskim dworcu głównym było specjalne pomieszczenie przeznaczone dla młodzieży szkolnej, gdzie po lekcjach, czekając na pociąg do domu, można było spokojnie odrabiać zadaniadomowe.Niebyłowtymczasiechuligaństwa,rozróbek,choćzdarzałysięosobniki (tzw.bażanty)odróżniającesiękolorystycznie od szarej masy ówczesnego społeczeństwa. Nasiprofesorowiebyliwymagający,aledzięki nim „wyszliśmy na ludzi”. Wspomnę tu profesorów Nawratila, Dąbrowę i Prażmowskiego. Uczyli nas poprawnego posługiwania się językiem polskim, lekcje historii przybliżały nam dzieje naszego narodu, a lekcje przyrody ukazywały piękno i bogactwo naszego kraju. W szkole działał szczep ZHP „Błękitna Czternastka” im. Stanisława Żółkiewskiego. Należałem do 85. drużyny, zastępu „Żubrów” i z 7. hufcem Poznań-Jeżyce byłem na obozie w lasach Buszewka koło Szamotuł. Po wakacjachdowiedzieliśmysię,żedecyzjąwładzy państwowej ZHP jako organizacja nieprawomyślna już nie istnieje, pozostała tylko dziecięca Organizacja Harcerska, na poziomie szkół podstawowych. Zachowałem jednak krzyż harcerski ze stopniem, nabitą złotą lilijką, który dla mnie do dzisiaj stanowi największąświętośćwporównaniuzpóźniejszymi różnymi odznaczeniami.
W tamtym okresie w Polsce działała organizacja„SłużbaPolsce”, ocharakterzewojskowym, skupiająca młodzież do wykonywaniapracfizycznychprzyodbudowiekraju.My jako młodzież ucząca się chyba byliśmy traktowani nieco ulgowo, niemniej jednak pewne zadania musieliśmy wykonywać. Zapamiętałem jedną akcję. Nasz profesor od SP pewnego dnia zarządził zbiórkę na boisku szkolnym izłopataminaramieniuorazześpiewem„my zeSPe,reakcjinieboimysię”ruszyliśmyulicamiGrunwaldzkąiMatejkidozaprzyjaźnionego z naszym (męskim) „Marcinkiem” liceum im. Zamoyskiej (wówczas żeńskim). Zadanie naszepolegałonawykopaniugłębokiegodołu, wykopu pod fundamenty sali gimnastycznej. Praca jakoś nam szła aż do momentu, gdy zabrzmiał dzwonek na dużą przerwę. Wybiegły dziewczęta zobaczyć, co się dzieje, stanęły na krawędzi wykopu, a my, opierając się o łopaty, gapiliśmy się w górę, wyszukując znajomych…
W liceum działała też Rada Rodziców, która w różny sposób pomagała biedniejszym uczniom.Jajakopółsierotakorzystałemwstołówceszkolnejzdarmowegokubkamlekaoraz z ulgowych wyjazdów na kolonie letnie. Na
kolonii wKurowieStarymnauczyłemsiępływać, na kolonii w Obornikach Śląskich przydzielony byłem do grupy starszych kolegów, którzy ustalili w naszej grupie prawo, za złamanie którego groziła tzw. kocówa. Wszyscy moglidelikwentowiprzyłożyćzabyleprzewinienie. Nasi profesorowie nie mogli nas okiełznać, bo chodziliśmy własnymi drogami. Naszasypialniabyłanaparterze,wystarczyłozamknąć drzwi i wymknąć się przez okno na zewnątrz.
Egzaminmaturalnyzakończyłokresmojej nauki w liceum. Co robić dalej, studia, długie wakacje? Mój brat, bym się nie nudził, dał mi do przepisywania na maszynie rękopis swojej pracy doktorskiej. Zajęło mi to ponad dwa tygodnie, pisałem od rana do wieczora. Opłaciło się, bo nie maszynistka, ale to ja zarobiłem pierwsze w życiu pieniądze – od brata dostałem rower i mogłem też sobie kupić ubranie. Przepisanymaszynopispracydoktorskiejbrata zawiozłem do Biskupina, bo tam był członkiem ekspedycji wykopaliskowej.
Marzeniemmoimbyłystudiageologiczne. Od końca szkoły podstawowej zbierałem okazy skamieniałych zwierząt i roślin żyjących wdawnychepokach.Znaleziskateoznaczałem iopracowywałemnapodstawiezgromadzonej przeze mnie literatury fachowej. Marzenia te jednak legły w gruzach, bo rok przed maturą dowiedziałem się, iż geologia na Uniwersytecie w Poznaniu przestaje istnieć. Na studia wWarszawielubweWrocławiuniebyłomnie stać, więc by mieć chociaż namiastkę wymarzonej geologii, poszedłem na biologię-botanikę, a w dalszej perspektywie studiowałem paleobotanikę-palynologię. Studia rozpocząłem w 1952 roku na Uniwersytecie w Poznaniu. Profesor Czubiński, gdy się dowiedział, że interesuję się paleobotaniką, załatwił mi możliwość odbycia kilkakrotnych wakacyjnych, dobrowolnych szkoleń z zakresu palynologiiwkrakowskiminstytucieuprofesorów Władysława Szafera i Andrzeja Środonia. Po ukończeniu studiów podjąłem pracę na uczelni. Poza pracą dydaktyczną (zajęcia laboratoryjne z botaniki, zajęcia terenowe w parkach narodowych) zajmowałem się również badaniami naukowymi w zakresie mojej specjalnościpalynologii,czegoefektemsąopracowaniahistoriiroślinnościm.in.Kaszubszczyzny, Kujaw, Wielkopolskiego Parku Narodowego.
W czasie studiów należałem do ZSP. W wakacje po pierwszym roku zapisałem się do pracy na tzw. ochotnicze brygady żniwne – chciałem nieco zarobić. Po podsumowaniu wyników sesji egzaminacyjnej otrzymałem w nagrodę wyjazd w tym samym czasie na górski obóz wędrowny. Nie było możliwości zmiany tych terminów, usłyszałem tylko wZSP:„rezygnujączobozuwędrownego,musicie Kolego za niego zapłacić”. W mojej sytuacji z braku pieniędzy zdecydowałem się na obózwędrowny.PrzezdwatygodnieprzeszliśmyGorce,PieninyiTatry,niosącwplecakach wspólną żywność. Było ciężko, bo dojeżdżającpociągiemcodziennie nawykłady,marzyłem o odpoczynku,atu łażenie pogórach, i to z dobytkiem i jedzeniem na plecach. Poprzysiągłem więc sobie: nigdy więcej wędrówek, zwłaszczapogórach.Podrugimrokustudiów, w wakacje, moja Mama zatrudniła mnie do pomocy w gospodarstwie u swoich dalekich krewnych.Gospodarzbyłobłożniechory,stara gospodyniwrazcórkąmającądwuletniedziecko nie były w stanie zapanować nad wszystkim, a był to okres żniw. Dwaj synowie poszli w „inteligenty” do miasta, więc ja im się przydałem jako pomoc. Dojeżdżałem rowerem ok. 5 km i moim zadaniem było pasienie krów. Po czterech dniach to się skończyło, bo trzebabyłonarąbaćdrzewa,usunąćgnójspod krów i koni, przygotować stodołę na zwózkę zboża i wykonać wiele innych prac. Konną żniwiarką kosiłem zboże, ręcznie wiązałem snopki i ustawiałem na polu w mendle. Nie będę tu opisywał wszystkich prac, jakie wykonywało się wtedy na wsi, ale to mi dało dobrąszkołężyciaipowielulatachbardzomisię przydało.
Studenci biologii po III i IV roku (nasze studia trwały wówczas 4,5 roku) wyjeżdżali wraz z profesorem i asystentami na zajęcia praktyczne w terenie, najczęściej do parków narodowych. Byłyto zwykle: BabiaGóra, Tatry, Pieniny albo Bieszczady. Szczególnie zapamiętałem Bieszczady: w górach pustka (rok 1956),całytydzieńdeszczsięleje,amyzzięb-
nięciiprzemoczenitłoczymysięprzyognisku w jakiejś opuszczonej budzie. Będąc asystentem, musiałem na tych zajęciach „zabezpieczać tyły”, żeby nikt nie zginął i powtarzać niedosłyszane nazwy roślin.
Moje postanowienie, że nigdy więcej w wakacje nie będę gdzieś łaził, a jedynie odpoczywał, powoli zaczynało blednąć. Już w 1954 roku zapisałem się do Oddziału Międzyuczelnianego PTTK,a w1956 roku razem zdwomakolegamitworzyliśmykierownictwo jednej z tras pierwszego studenckiego Rajdu Zachodniego (Łagów). Od tego czasu zawsze na każdym rajdzie kierowałem jedną z pieszych tras, a od 1969 roku, gdy dorobiłem się starego „garbusa”, prowadziłem trasę starych samochodów.Studenciwynajdywaliskądśstare pojazdy i potem przez rok przygotowywali je na kolejny rajd. Z czasem pojawiło się we mnie zamiłowanie do gór. Uzyskałem uprawnienia Przodownika Turystyki Górskiej, początkowo na Sudety, później rozszerzyłem je na wszystkie pasmagórskiewPolsce.Korzystajączewsparcia finansowego ZSP, zacząłem organizować studenckie pierwszomajowe wypady w Sudety, które polegały nie tylko na przejściu określonej trasy, ale także na przekazaniu możliwie szerokiej wiedzy o górach. Kilka razy też organizowałem górskie obozy narciarskie i wędrowne; zawsze dbałem o to, by uczestnicy mieli świadomość, że impreza odbywa się dzięki ZSP. W 1973 roku zorganizowaliśmy dla 23 osób studencką wyprawę do Maroka w góry Atlas. Dla tak licznej grupy studentówwielkimułatwieniembyłciężarowysamochód Star A-28. Zdobyliśmy wiele szczytów, nie pomijając najwyższej góry tego masywu –Tubkal4165mn.p.m.Dlamnie,pozazaliczaniemkolejnychwysokości,obowiązkiembyło zbieranie ciekawych okazów roślin, zwierząt, skał i minerałów, które po wyprawie przekazaliśmy zakładom UAM. Nasz Star w drodze powrotnej wspiął się w Hiszpanii w górach Sierra Nevada na wysokość 3050 m n.p.m., a my zdobyliśmy szczyt Veleta 3392 m n.p.m. i Mulhacén 3481 m n.p.m.
W wakacje działała w Rowach nad morzem baza namiotowa ZSP. Kilka razy zorganizowano dla studentów z różnych uczelni kursy organizatora turystyki. Do kadry wykładowców należał m.in. Zenek Laskowik i ja. Po wykładach można było się opalać, kąpać w morzu, wczasować. Zenka, jak wiemy, do dziś trzymają się kawały. Pewnego razu o godz. 4.00 odzywa się z głośników hejnał z wieży mariackiej i zaraz okrzyk: „wstawać, darmozjady, śpiochy”, po czym z namiotów zaczęliwyłaniaćsięzaspanistudenci,powitani śmiechem. Zenek miał wtedy biały rower. Kiedyś gdy wyszedł w nocy „za potrzebą”, nagle zobaczył, że jego rower sam jeździ między namiotami. Okazało się, że to nie zjawa, ale jeden z naszych kursantów, czarnoskóry Ghańczyk, urządził sobie nocną przejażdżkę. Innym razem wyszliśmy na przystanek PKS po studentów, którzy przyjechali na kolejny turnus. Zenek zarządza: „jeśli macie bagaż w jednej torbie, to musicie to rozdzielić, bo obozy są oddzielnie dla dziewcząt i dla chłopców i dość daleko od siebie; to jest ostatnia chwila na widzenie się ze sobą i pożegnanie; grupę dziewcząt prowadzi Kolega (czyli ja), grupę chłopców prowadzę ja (czyli Zenek)”. Było słychać szemranie i protesty, ale Zenek był nieugięty, więc ruszyliśmy: ja poszedłem do obozu najkrótszą drogą, Zenek celowo nieco drogę wydłużył i ze swoją grupą szedłwzdłużobozowegopłotu,zaktórymtylkomoglizobaczyćswojedziewczyny,iwtedy powiedział im po raz drugi: „to jest ostatnia chwila, kiedy widzicie się z waszymi dziewczętami”. Trzeba to było widzieć: wszyscy się rzucili ku sobie, całując się przez oczka siatki z drucianego płotu, by po chwili wyruszyć dalej.Zdziwilisiębardzo,gdyZenekwprowadził ich do obozu.
Apostudiach,kiedyskończyłasięniestety „ta nasza młodość – ten piękny czas”, miałem równie ciekawe życie – nauczyciel akademickinaWydzialeBiologiiwZakładzie Botaniki UAM, 15 lat pracy naukowej w randze profesora na Uniwersytecie w Kisangani (dawniej Republika Zairu, obecnie Republika DemokratycznaKonga).PopowrociedokrajuWojewódzki Konserwator Przyrody na województwo poznańskie, a po reformie administracyjnej województwo wielkopolskie.
Teraz jestem emerytem i siedzę, ale nie wPoznaniu,wtymzadymionymmieście,lecz nawsi.Dosłownie:siedzęwfoteluogrodowym (niestety z plastiku) w otoczeniu moich brzóz isosen,masującychmnieswoimigliwiemwydzielającym pachnącą żywiczną woń. Patrzę nadrzewa,nakwiatyinazapylającejeowady. Patrzę i słucham głosów przylatujących i odlatujących ptaków. I rozmyślam, jaka „piękna jest Polska cała, piękna”, ale nade wszystko, jak mówi poeta Jerzy Harasymowicz, „w górach jest wszystko, co kocham”.
Jacek Juszczyk
Klub „Od nowa” – pokoleniowa brama do tożsamości
Minęły 62 lata od dnia otwarcia (23 listopada1958roku)klubu„Odnowa”.Wtymczasie pojawiło w naszej historii trochę więcej aniżeli dwa pokolenia. W XX i XXI wieku to dużo: doniosłość wydarzeń w tym paśmie czasuobjęławszystkiedziedzinyżycia,wtym II wojnę światową i dwa zbrodnicze reżimy: faszystowski i bolszewicki.
Historiastudenckiegoośrodkakulturalno-towarzyskiegowPoznaniujestprzyczynkiem donaszejmłodzieńczejbiografiiwlatach19581970; należeliśmy do „pokolenia październikowego”.Przedstawionytutekstniejestchronologicznym zapisem zdarzeń w klubie (było ich około 700), lecz subiektywnym wyborem autorskim. Obecnie najobfitszym źródłem do historii tej instytucji jest monografia1 licząca 300 stron, 26 rozdziałów i 23-stronicowe kalendarium. Zawiera analizy socjologiczne, opracowania różnych form aktywności i osobiste wspomnienia. Moją intencją jest przedstawienietłaimotywówpowstaniaklubu.Powoduje to ograniczenie szczegółów, które są w monografii. W syntetycznym opracowaniu zabraknie przywołań wielu osób; wyrażam z tego powodu żal i proszę o wybaczenie.
PośmierciStalina(wroku1953)październikowy przełom (w roku 1956) poprzedzały ważne przemiany w świadomości Polaków. Z osobistego punku widzenia przedstawiłem2 to we wspomnieniach pt. Przed, w czasie i po Październiku 1956. Wspomnienia z różnych epok.OZrzeszeniuStudentówPolskich(ZSP) w latach 1950-1962 powstało opracowanie3 w formule rozmowy z Alojzym Andrzejem Łuczakiem, wybitnym kreatorem wydarzeń kulturalnych,m.in.twórcąmuzycznegoruchu młodzieżowego Pro Sinfonika.
Po śmierci Bieruta doszło do sporów i napięćwłonieBiuraPolitycznegoPolskiejZjednoczonejPartiiRobotniczejijejinnychogniw, wygaszonych wybraniem na stanowisko I sekretarza Komitetu Centralnego Władysława Gomułki. W wielkim stopniu na zmiany postawspołeczeństwawpłynęłymanifestacjerobotniczewPoznaniuwroku1956,zakończone krwawym, z ofiarami śmiertelnymi, ich stłumieniem. Jednak już począwszy od roku 1954 pojawiałysięmateriałyprasowecorazodważniej naruszające partyjne tabu. Symbolem tego ruchu stało się pismo „Po Prostu” (tygodnikstudentów i młodej inteligencji),przejęte
1 Klub „Od nowa” 1958-1970, red. i oprac. D. Książkiewicz-Bartkowiak, kom. red. J. Berdyszak, J. Juszczyk, J. Nowakowski, Poznań 2011. 2 J. Juszczyk, Przed, w czasie i po Październiku 1956. Wspomnienia z różnych epok, „Kronika Miasta Poznania” 2005, nr 3: Odwilż ’56, s. 23-32. 3 Z.Jaśkiewicz,A.A.Łuczak, O październikowcach. ZSP w latach 50.,AlojzegoAndrzejaŁuczaka wysłuchał Zbigniew Jaśkiewicz, „Kronika Miasta Poznania” 2005, nr 3, s. 223-238.
w roku 1955 przez rewolucyjnie nastawioną generacjędziennikarzywwiększościurodzonych przed wojną (losy autorów pisma toczyły się różnie – od rzecznika prasowego rządu w stanie wojennym Jerzego Urbana po jego równolatka, premiera rządu nowej Polski po roku 1989, Jana Olszewskiego). We wrześniu 1957 roku Gomułka i jego towarzysze rozpoczęli „przykręcanie śruby”. Jej „obroty” nie zmierzały do punktu symetrycznego z czasami przedpaździernikowymi. To już było niemożliwe; myśli naszych rodaków już krążyły po innych orbitach. Zamknięcie pisma wzburzyło jego głównego adresata. Brutalnie stłumione demonstracje sprzeciwu odbyły się głównie w Warszawie. Wielką rolę w kształtowaniu się nastrojów młodzieży odgrywało otwarcie kraju dla do niedawna zakazanej literatury (Steinbeck, Caldwell, Dos Passos, Faulkner–przykładyamerykańskie;Gide,Camus – francuskie itp.). Przenikały nowe prądy filozoficzne (jak egzystencjalizm Jeana-Paula Sartre’a, personalizm Mouniera) i już jawnie granyjazz.Jazzniebyłtylkoupodobaniemdo muzyki, lecz manifestacją dążenia do wolności wyboru, a w warstwie obyczajowo-towarzyskiej kształtowania się nowego obyczaju.
Wliteraturzeodzwierciedlanoinneniżsocrealizm systemy wartości (np. Obrona Grenady Kazimierza Brandysa, Zły Leopolda Tyrmanda, Pierwszy krok w chmurach Marka Hłaski). Debiutowali wybitni poeci: Zbigniew Herbert, Miron Białoszewski, Stanisław Grochowiak i in., w tym z publicystami współtworzącyczasopismo„Współczesność”, z którym miałem przyjemność współpracować. Kształtowała się polska szkoła filmowa; naszym idolem był Zbigniew Cybulski z Popiołu i diamentu Wajdy.Naekranyweszłyprodukcjeeuropejskieiamerykańskie.Rozkwitał teatrtradycyjny,jakirealizującysztukiawangardowe,częstonajpierwentuzjastyczniewystawianewstudenckichklubach.Nadaldziałałacenzura,leczjużbardziej–oiletomożliwe – „ucywilizowana”.
W roku 1956 odrodziło się ZSP w nowej formulezszerokąofertąkulturalną,rozrywkową i gospodarczą, samorządne, z tajnymi wyborami. Powstawały kluby studenckie, festiwale jazzowe i piosenki studenckiej, kabarety iteatry(StudenckiTeatrSatyrykówwWarszawie,„Bim-Bom”wGdańsku,„Kalambur”we Wrocławiu,„Hybrydy”i„Stodoła”wWarszawie,„Jaszczury”wKrakowie,„Żak”wGdańsku). Pojawiły się czasopisma studenckie (np. „Zebra” w Krakowie), w tym „Wyboje” w Poznaniu.Wlatach1956-1957wydano51numerów „Wybojów” z artykułami o tematyce polityczno-społecznej i literackiej. Władze zamknęły wydawnictwo z powodu „szkodzącej socjalizmowiliniipisma”4 .Jednymztwórców tego czasopisma był Włodzimierz Braniecki, dziennikarz,późniejzaangażowanywdziałalność „odnowianą”.
ZSP kierował wówczas już wspomniany A.A. Łuczak. Doprowadził do otwarcia na ul. Wielkiej1-6studenckiej,popularnejkawiarni „Nawojka”;jejszefembyłTadeuszThomas.Po dwu latach w tym samym lokalu Rada Okręgowa ZSP powołała i finansowała Centralny KlubStudentów„Odnowa”.Urządzonysiłami studenckich entuzjastów, został naznaczony pomysłamiiwartościamiintelektualnymi,jak poezja, plastyka, teatr, muzyka, sprawy społeczno-polityczne, rozrywka, przetrwałymi wswymrdzeniuażdokońcadziałalnościklubuwroku1970.Nowoczesnąwizjęukształtowali: Włodzimierz Braniecki, poeci Ryszard Danecki, Marian Grześczak i Józef Ratajczak (Grupa Poetycka „Wierzbak”). Kierownikiem klubu został Tadeusz Dębski (do roku 1965), a następnie Eugeniusz Mielcarek, Stanisław Nowotny, Jacek Jaroszyk i Witold Sawicki. W trakcie kadencji rozpoznawali momenty kryzysowe,prostujączagubioneścieżki,wzbogacali program i wnosili nowe pomysły.
Jak pisze Krzysztof Kostyrko: „»Od nowa« była instytucją łączącą funkcje mecenatu artystycznego i klubu. Nominalnie – dla studentów i młodej inteligencji, rzeczywiście
4 W. Braniecki, „To są ikony dróg”. „Wyboje”. Pismo studentów i młodej inteligencji Wielkopolski, „Kronika Miasta Poznania” 2005, nr 3, s. 51-60.
– dla społeczności artystycznej Poznania”5 . ZSP realizowała program połączenia ambicji kulturotwórczych „osiadłych” mieszkańców i heterogennej młodzieży studenckiej wychowującej się w domach o różnej tradycji. Przeważającawiększośćstudentówniebyłapoznaniakami. Studia nie sprowadzały się tylko do nabycia specjalistycznych umiejętności, lecz były także szansą spotkania z często niedostępną kulturą wysoką i nowymi ideami. Popaździernikowe środowisko studenckie odczuwało potrzebę przeobrażenia spetryfikowanych wartości.
W pierwszych latach „Od nowy” uczestniczyli w jej działalności przedstawiciele uniwersytetu, przede wszystkim polonistyki (np. profesor Jerzy Ziomek), spotykając się ze studentami jak gdyby w innej formie seminaryjnej, lecz na zasadach pełnej równości, w tym, co nazwał Edward Balcerzan „zawieszeniem hierarchii”. Pisał: „Klub „»Od nowa« […] został powołany po to, aby skupiać w sobie wartości gdzie indziej rozłączne, sklejać atrakcje zabawy z atrakcjami rozmów istotnych (określenie Stanisława Ignacego Witkiewicza) […] klub […] przekształcił Poznań zatomizowany w Poznań polifoniczny”6 .
Wspomnianyprof.Ziomekwyreżyserował montaż poezji Juliana Tuwima Słowa we krwi ispektaklopartynafuturystycznympoemacie Włodzimierza Majakowskiego Flet kręgosłupa; uderzała asceza ruchu i scenografii. Znakomity reżyser Stanisław Hebanowski, zwolennik prostoty z dominacją słowa, wystawił Eutydema Platona i Malowidło na drzewie Ingmara Bergmana w opozycji do ekspresji teatrów studenckich. Dla dowcipu po premierze platońskiego utworu na widowni rozległy się okrzyki: „Autor! Autor!”; niektórzy uznali to za skrajne nieuctwo młodych widzów.
Teatr „odnowiany” miał bogatą historię; jej symbolem są dzieje Teatru Ósmego Dnia Tomasza Szymańskiego, o czym pisze on wosobnymartykule.PamiętamyTeatrTrójkątnej Sceny w reżyserii Stefana Mroczkowskiego; poemat Obłok w spodniach Włodzimierza Majakowskiego, który miał niezwykłą scenografię(mobileistabile)JulianaBossa-Gosławskiego, jak i polską prapremierę w roku 1960 Łysej śpiewaczki Eugène’a Ionesco, wpisującą się w nurt tzw. teatru absurdu. Krótko był także aktywny Teatr Ucha i Mózgu Ryszarda Skupina (plastyka) i Zdzisława Wardejna (aktorazawodowego);wystawili Szewców Witkiewiczazpłatamisurowegomięsawscenografii. Kabaret„Modliszka”stworzyliStefanMroczkowski,AdamKochanowskiiStanisławMrowiński(scenografia).Debiutowałsatyrycznym tekstem o przywarach poznaniaków; następny spektakl Vivat Poznańczanie zbudowano na prześmiewczych tekstachskierowanych do ówczesnych lokalnych celebrytów.
We wspomnieniach wszyscy piszą o legendarnej imprezie: wielogodzinnej dyskusji w klubie po wystawieniu w Teatrze Polskim Wesela StanisławaWyspiańskiegowreżyserii TadeuszaByrskiego,scenografiiPiotraPotworowskiego, z muzyką Tadeusza Szeligowskiego. Oto fragment (z naszej cytowanej monografii) autorstwa prof. Elżbiety Kalemby-Kasprzak:„Dyskusjadokoła Wesela ujawniła[…] różnice rozumienia nowoczesności w sztuce. Przełom miał wypisaną tę nowoczesność jako jednązesztandarowychkategorii…nowoczesność czy nowatorstwo i tradycjonalizm były podziałami dzielącymi pokolenia, światopoglądy,estetykiwsposóbradykalny”7 .Według tradycjonalistów (np. prof. Romana Pollaka i prof. Zygmunta Szweykowskiego) w przedstawieniuwszystkobyło„nietak”:odsposobu odczytaniatekstuposymbolicznąscenografię Piotra Potworowskiego, z aktorami ubranymi wstrojezewspółczesnejulicy.Drugiespotkanie wspominane przez wielu to wieczór z Jackiem Woszczerowiczem. Wybitny aktor warszawski, kreator głównej roli w Ryszardzie III Szekspira,opowiadałoczasachwojny,gdyna pastwisku uczył sięnapamięć Pana Tadeusza i o swoim przywiązaniu do poezji romantycznej. Recytował wiersze z tego nurtu i frazy
5 K.Kostyrko, „Od nowa” jako instytucja mecenatu [w:] Klub „Od nowa” 1958-1970,op.cit.,s.7-17. 6 E. Balcerzan, Poznań polifoniczny (którego już nie ma) [w:] Klub „Od nowa” 1958-1970, op. cit., s. 19-27. 7 E. Kalemba-Kasprzak, Sezon w Poznaniu, „Kronika Miasta Poznania” 2005, nr 3, s. 177-192.
szekspirowskie. Gdy czas występu dogasał, poprosiliśmy o więcej. Usłyszeliśmy strofy ze Stepów akermańskich. Tak recytował, że zdawało się, iż słychać pochylone é w słowie takiéj. Kiedy padły słowa ostatniego wersu: „W takiej ciszy – tak ucho natężam ciekawie / że słyszałbym głos z Litwy”, z szeroko otwartego okna rozległ się z ulicy okrzyk jakiegoś ejbra: „o k…a!”. Woszczerowicz zamilkł na kilkanaście sekund, po czym zakończył: „‒ Jedźmy, nikt nie woła”.
W podobnym nastroju klasycznego aktorstwa przebiegało spotkanie z Janem Świderskim po jego świetnej roli w Romulusie Wielkim Friedricha Dürrenmatta w Teatrze Dramatycznym w Warszawie oraz z pełnym ironizującego dowcipu Kazimierzem Rudzkim, aktorem i reżyserem.
Do pamiętnych należały dyskusje z Jerzym Grotowskim w roku 1959 i 1962, nowatorem,któryprzeszedłdoświatowejhistoriiteatru,twórcąkoncepcjidominantywspektaklu aktora,wobecktóregostawiałwysokiewymagania; oryginalne notatki z jego wypowiedzi zamieścił Zbigniew Osiński8 , w późniejszych latach profesor teatrologii na Uniwersytecie Warszawskim.
ZawszegorącowitanoMironaBiałoszewskiego, jednego z najwybitniejszych poetów współczesnych, twórcę eksperymentalnego Teatru na Tarczyńskiej w Warszawie. W roku 1960byłzaproszonynaPoniedziałekPoetycki, awlatach1964-1965 jegoteatr zaprezentował inscenizację pt. Wiwisekcja.
Z Tadeuszem Kantorem w roku 1968 dyskutowaliśmy i o teatrze (reaktywował w Krakowie dawny Cricot pod nazwą Cricot 2), jak i o współczesnej sztuce. Kantor był przeciwnikiem klasycyzmu, tradycyjnego ładu i harmonii w obu tych dziedzinach.
ZKrakowaodwiedziłnasjużwtedysławny (tuż po premierze Fantazego Juliusza Słowackiego w Starym Teatrze) Konrad Swinarski.
Dowodem uznania klubu jako ośrodka o własnym dorobku teatralnym była ogólnopolskadwudniowa(29-30kwietnia1970roku) sesja naukowa na temat sztuki teatru z udziałem specjalistów uniwersyteckich oraz aktorów Teatru Ósmego Dnia.
Klubbyłotwartąprzestrzeniądlamłodych ludzi o ambicjach poetyckich. Kilku z nich z czasem zapisało się na stałe w kanonie polskiej literatury (np. Stanisław Barańczak, RyszardKrynicki).Wwiększościbylitostudenci poznańskiej polonistyki; w roku 1964 utworzyligrupępoetycką„Próby”,aw1966wydali – już w okresie „odnowianym” – almanach Imiona powinności. Nazywano ich poetami nurtulingwistycznego,postawęwichpoetyce określającjako „nieufność poznawczą wobec rzeczywistości, języka i własnych doznań”9 . Dogrupynależeli,pozadwomajużwyżejwymienionymi,MarekKośmider,WojciechJamroziak, Anna Maciejewska i Ruta Zylberberg. Działali do roku 1968. R. Krynicki, laureat Turnieju Jednego Wiersza, redagował klubową „Witrynę Poetycką” zamieszczającą wiersze debiutujących poetów. Laureatami innego turniejuwroku1962zostaliJerzySzatkowski (późniejwieloletniredaktor„OkolicyPoetów”, o statusie guru tego środowiska), Kazimierz Dorczyk i Wojciech Burtowy. Został nim także młodo zmarły Marek Obarski, który jako ozdobny akcent swego autorskiego spotkania postawił kilka doniczek z zielonymi liśćmi, kojarzącymi mi się z rysunkami w jednym z moich podręczników.
JedenzwieczorówpoświęconoKołuMłodych Związku Literatów Polskich z udziałem m.in.JerzegoGrupińskiego(wprzyszłościautoralicznychtomówwierszy,założycielaKlubu Literackiego, obchodzącego w roku 2020 swoje pięćdziesięciolecie pod jego kierownictwem, zwieńczone wydaniem antologii Daję słowo).
AleksanderWojciechowskiby spiritus movens imprez poetyckich; wznowił np. „Poniedziałkipoetyckie”zudziałemznanychpoetów
8 Z.Osiński, Zapiski z „Od nowy” 1959-1970. Notatki ze spotkań z Jerzym Grotowskim i Tadeuszem Kantorem [w:] Klub „Od nowa” 1958-1970, op. cit., s. 53-67. 9 G. Gazda, Słownik europejskich kierunków i grup literackich XX wieku, Warszawa 2000, s. 532.
różnych generacji, m.in. Adama Ważyka (niezapomnianegoautora Poematu dla dorosłych), przemiłegoikontaktowegoJulianaPrzybosia, kąśliwego Ireneusza Iredyńskiego, legendarnego Edwarda Stachury, turpizującego Stanisława Grochowiaka, warszawskiej Orientacji Poetyckiej Hybrydy (Zbigniew Jerzyna, Janusz Żernicki, Krzysztof Gąsiorowski i in.), którym Edward Balcerzan przypisywał dwie mistyfikacje: historyczno-literacką i socjologiczną10 . W „Od nowie” obchodził swoje 70. urodzinyJarosławIwaszkiewicz(sesjanaukowa, kolacja).
Bardzo burzliwe były dyskusje w początkach lat 60., z udziałem artystów wystawiającychswojepracezokazjiimprezywArsenale o nazwie Salon Jesienny. Młodzież konfrontowała swe spojrzenie na sztukę z dominującym od lat w Poznaniu polskim koloryzmem. Na wystawach pojawiały się wtedy nieliczne prace zaliczane do nurtu malarstwa abstrakcyjnego.
Pierwszą wystawę prac autorstwa Janusza Bersza i Jana Berdyszaka zorganizowano w klubie już w roku 1960. W tym samym czasie rozpoczęto także prezentacje debiutów studentówPaństwowejWyższejSzkołySztuk Plastycznych.
W roku 1968 nastąpiło bardzo ważne wydarzenie w życiu plastycznym klubu (kierownikiem był wtedy Stanisław Nowotny) – w piwnicach utworzono galerię; koszty poniosłaRadaOkręgowaZSP.Kierownictwopowierzono Andrzejowi Matuszewskiemu, znanemuawangardowemuartyście.Placówkęnazwał Galeria odNOWA, szefując w niej przez sześćlat(dozamknięcia).ByładrugąwPolsce galeriąautorską(pierwsza–warszawskagaleria Krzywego Koła Mariana Bogusza, istniała od roku 1956). odNOWA szybko zdobyła sobie wysoki prestiż w krajowych środowiskach artystów oraz krytyków. Zorganizowano w niej 31 imprez, w tym m.in. prezentacje Mariana Bogusza, Zbigniewa Makowskiego, Jerzego Stajudy, Stanisława Fijałkowskiego, TadeuszaBrzozowskiegoiin.Szefgaleriiwystawiławangardowypokazpt. 21 przedmiotów – wzięte z banalnej codzienności przedmioty przemienione zostały przez jednolite pokrycie czerwienią11 . W roku 1966 zorganizował pierwsząKrajowąSesjęKrytykiArtystycznej, arokpóźniejdebatępt. Spektrum Galerii i Salonów Debiutów. Galeria Debiutów, utworzonaprzezAndrzejaMatuszewskiego,byłapóźniejprowadzonaprzezjegowspółpracownika i asystenta Jarosława Kozłowskiego.
Andrzej Matuszewski, kwestionując znaczenieklasycznegoobrazu,najpełniejwyraził to w swoim głośnym happeningu pt. Postępowanie,zrealizowanymwroku1969zudziałem 49 imiennie zaproszonych osób. Podglądano banalne czynności wykonywane w boksach przez statystów; pokaz zakończyło zjadanie bez sztućców pieczonych kurczaków. Przedsięwzięciatewprowadzaływkrągnowychzjawiskwsztuce,jak happening (zdarzenie), performance (występ), environment (otoczenie).
W Poznaniu po zamknięciu „Wybojów” (w roku 1957) i „Tygodnika Zachodniego” (w roku 1960) brak było forum prasowego poświęconegosprawomspołeczno-kulturalnym, literaturzeisztuce.Napowstaniemiesięcznika „Nurt” trzeba było czekać do roku 1965. Pojawiła się myśl, aby przedstawiać teksty „prasowe” w formie estradowej, a więc czytanej gazety (notabene istniejącej w okresie przedwojennym w hotelu Bazar; współpracowali zniąmiędzyinnymidramatopisarzArturMaria Swinarski, poeta i satyryk Jan Sztaudynger, znany krytyk teatralny Jerzy Koller). Nazwę„Struktury”wymyśliłJanBerdyszak.Redaktoremnaczelnymzostałdziennikarz,poeta i krytyk Wojciech Burtowy (do roku 1964). W skład pierwszej redakcji weszli ponadto: poetaiprozaik,asystentwkatedrzepolonistyki Edward Balcerzan (był redaktorem naczelnym w roku 1966), działacz kulturalny Jerzy Czubiński,dziennikarz,krytyksztukiOlgierd Błażewicz, poeta, pisarz, kierownik literacki klubu Józef Ratajczak i niżej podpisany (do zakończenia działalności w listopadzie 1966 roku). Dołączył artysta malarz i krytyk Jerzy
10 E. Balcerzan, Poezja polska w latach 1939-1965, cz. 2: Ideologie artystyczne, Warszawa 1988, s. 98-99. 11 J. Nowakowski, Wspomnienia z galerią w tle [w:] Klub „Od nowa” 1958-1970, op. cit., s. 197-217.
Winkler jako mój zastępca. Premiera odbyła się 31 stycznia 1963 roku. Jak to ogłosiliśmy w jednym z numerów (było ich 44), „jednym zprzyświecającychnamcelówbyłamyślstworzenia w Poznaniu środowiska młodych ludzi,którzychcieliby…publiczniewypowiadać swoje zdanie”. Cel ten zrealizowało 30 autorów, głównie ze środowiska poznańskich poetów,pisarzy,krytyków,filozofów,historyków sztuki,publicystów,ludziteatru;mieliśmytakże stałą korespondentkę w Paryżu. „Dominowały zagadnienia związane z literaturą(ok30%;trzyrazywięcejrecenzjiniż materiałów dotyczących zagadnień teoretycznych)isztukamipięknymi(około20%,recenzji i tekstów teoretycznych było mniej więcej tyle samo),a na trzecim miejscu plasowała się publicystyka kulturalna (około 15%). Film współczesnyijegohistoriatoniecałe10%tekstów…Resztatolicznefelietony,tematybliżej niesklasyfikowane… a także korespondencja z Paryża (…Grażyna Rutkowska… związane z plastyką… i poezją)”, pisałem, sumując buchalteryjnie naszą aktywność12 . Publicystyka skupiała się na krytyce aktualnej sytuacji w kulturze (Józef Ratajczak, Jerzy Winkler, Antoni Czubiński), w tym w szkolnictwie (Wojciech Burtowy) i na tzw. prowincji (Olgierd Błażewicz). Krytycznie analizę sytuacji twórców omawiał Edward Balcerzan (także autortekstówzteoriiliteratury),muzeówipolityki wystawienniczej – Jerzy Winkler. Teorię struktury obrazu analizowali logik Włodzimierz Ławniczak i malarz Jan Berdyszak. O teorii i praktyce teatralnej pisali Zbigniew Osiński i Milan Kwiatkowski. „Struktury” prowadziły poradnik literacki dla debiutantów–poetów(EdwardBalcerzan)iprozaików (JózefRatajczak).Jesttotylkowybórzdorobku„Struktur”.Wszystkietekstypodlegałyoficjalnej cenzurze. Niekiedy nie zezwalano na więcej niż 50 słuchaczy (!).
Organizowaliśmytzw.numeryjubileuszowe,bezznaczenia,jakiejtodotyczyłokolejnej, nigdy tzw. okrągłej liczby. Było w tym dużo autoironii wobec samych siebie i podśmiewania się z publiczności, kiedy zjawiała się czasami raczej ze snobizmu. „Na jednym z jubileuszy… na estradzie miał miejsce »striptiz holenderski« [rozbieranie roweru]… rozdano talerzenazapowiedzianąwprogramieuroczystą kolację, zgasło światło i słuchacze zostali obrzuceni makaronem”13 .
Jerzy Winkler w swych wspomnieniach napisał: „Dziś, z oddali ten epizod [„Struktury”] w życiu każdego z nas wygląda inaczej. Czy słusznie ? Nie wiem, nieważne; w końcu nie o to chodzi. Wtedy to była nasza młodość, a to zdarza się tylko raz”14 .
W spektrum „odnowianej” rzeczywistości szczególną rolę pełnił jazz, wszechobecny na wieczornych imprezach nietanecznych i tanecznych. Osobiście nie pamiętam, abym w klubie słuchał mojego starszego kolegi zostrowskiego(męskiego)liceumizestudiów medycznych, Krzysztofa „Komedy” Trzcińskiego. Nie ma na ten temat dowodów. Wszyscy bywalcy byli fanami wspaniałego zespołu Jana „Ptaszyna” Wróblewskiego i Jerzego Miliana, w którym grali także Janusz Hojan, CezaryDemkowski,JanZylberiJózefStolarz.
Jerzy Milian był wtedy jedynym w kraju posiadaczemwibrafonu(oilepamiętammarki Premier), którego dzwonkopodobne dźwięki pozostały mi w (marnej) pamięci muzycznej do dziś. Potem porównywaliśmy grę Miliana z grą Lionela Hamptona, jednego z najwybitniejszychwibrafonistówamerykańskich.Saksofon tenorowy i basowy „Ptaszyna” (założył wklubiewroku1963PiwnicęJazzową)pozostały w tym samym paśmie przeżyć. Ostatni szef klubu, Witold Sawicki, zrealizował swoje marzenia, zakładając Poznański Klub Jazzowy.
PrzezkilkaostatnichlatgrałonamdotańcawsobotyiwniedzieledixielandoweCombo Andrzeja Fröhlicha, śpiewał młodziutki Wojciech Korda (pseudonim artystyczny). Wtedy w Poznaniu ujawniły się talenty piosenkarskie:AnnyKareńskiej(bardziejzwiązanej
12 J. Juszczyk, „Struktury”. „Odnowiany” dwutygodnik pisany, czytany i słuchany [w:] Klub „Od nowa” 1958-1970, op. cit., s. 29-47. 13 Ibidem. 14 J. Winkler, „Struktury”. Głos sentymentalny [w:] Klub „Od nowa” 1958-1970, op. cit., s. 49-51.
z naszym klubem), Zdzisławy Sośnickiej, Urszuli Sipińskiej i in.
Rozkwitało środowisko przyjaciół opery, o czym w tym numerze „Przeglądu Wielkopolskiego” pisze najkompetentniej Sławomir Pietras.
Z wszystkich imprez muzycznych, wyłączając jazz, najbardziej pamiętny był występ Ewy Demarczyk (miałem przyjemność go prowadzić). Charakterystyczny układ sal w kształcie litery L był wypełniony do ostatniego miejsca, łącznie z kawałkiem estrady i gdzie tylko było można – także podłóg. Jej repertuar,przełożonynagłosbędącypołączeniem dramatyzmu z liryką, dopracowana do perfekcji melodyka – były maestrią najwyższego lotu.
W „Od nowie” powstało także Stowarzyszenie Przyjaciół ONZ, którego działalność zostanie przedstawiona w innym rozdziale tego numeru „Przeglądu”. Bardzo specyficzną formą rozmów o ważnych problemach życiowych, niewolnych od rozterek, zwłaszcza wśród studentek, były cykliczne spotkania z prof. Kazimierzem Obuchowskim, psychologiem osobowości, pełniącym rolę profesjonalnego doradcy.
Popularnośćsztukifilmowejznalazławyraz w organizowaniu pokazów z dziejów tej sztuki w lokalu kina Olimpia wynajmowanego na ten cel. Były to pokazy z prelekcjami Czesława Radomińskiego i innych znawców tej tematyki. Wówczas zapoczątkowany cykl miał długoletnią kontynuację w samym klubiedziękistaraniomjegokierownikawkońcu lat 60. Jacka Jaroszyka, potem przez wiele lat zaangażowanego w dyskusyjnych klubach filmowych, pełnego pomysłów animatora i kreatora wydarzeń kulturalnych w mieście, poza tym także kolekcjonera plakatów filmowych.
Znaczenieróżnorodnościijakościprogramu klubu zwieńczyła przyznana mu nagroda Czerwonej Róży na Ogólnopolskim Konkursie Klubów Studenckich (a konkurencja była bardzo poważna). Wyrazem tego uznania był także wybór Eugeniusza Mielcarka (kierował „Od nową” w latach 1965-1967) na przewodniczącego Ogólnopolskiej Rady Klubów Studenckich. Ich wzorzec organizacyjny wykraczał poza granice kraju. Eugeniusz Mielcarek cytujewypowiedźKrzysztofaMiklaszewskiego w dyskusji o roli klubów, zapisaną na łamach Wschodniej i Zachodniej uważa się polskiruchklubowyzazjawiskobezprecedensu. Naręcekierownikówklubówśrodowiskowych napływają z zagranicy prośby o dokładne relacje, wskazówki i instrukcje. Pouczające wydają się zagraniczne informacje prasowe, fotoreportaże i wywiady. Wszędzie podkreśla się rozmach, inwencję i pomysłowość w podejmowanych akcjach. I rzeczywiście – tego nam nie brak”15 . „Od nowa” znakomicie łączyła ambicje uczestniczenia w imprezach należących do wysokiej kultury z atmosferą zabawy. Dwa razy w tygodniu odbywały się fajfy przy żywej muzyce, jak również imprezy taneczne przy innych okazjach (np. wakacyjne „interkluby”). Pełne karnawałowej swobody były bale sylwestrowe. O możliwość bycia na nich starałosięniemałoosóbzjawiającychsiętuod czasu do czasu (pograć w brydża itp.). Wiele ślicznych dziewczyn (naprzeciwko była bursa szkoły baletowej) uważało za dowód sukcesu towarzyskiegopojawieniesięnarozrywkowej imprezie klubowej dzięki zaproszeniu kogoś zkręgu„odnowianych”bywalców.Kiedywybijała północ, następowała eksplozja wzajemnychżyczeń,wśróduścisków,śpiewówistrzelającychkorkówodszampana(najczęściejbyło toSowietskojeSzampanskoje).W„Odnowie” 10lutego1968rokuJerzyNowakowskizorganizował po raz pierwszy Bal Seniora, którego tradycja przetrwała do dziś.
JerzyNowakowski,historyksztukiiświetny fotograf, uwiecznił wiele postaci z „odnowianych”czasów,jakrównieżudokumentował imprezy zbiorowe. Bez nich nie mielibyśmy szansy,abyprzypomniećsobiewizualniezdarzeniaiosoby,spośródktórychbardzo,bardzo wiele nie ma już wśród nas. „Od nowa” miała liczne charakterystyczne postacie, naszych przyjaciół. Nieocenionymspecjalistąodplakatów,scenografiiiwysmakowanej fotografii był małomówny Rafał Jasionowicz. Zawsze wspominamy pełnego
ułańskiej fantazji Witka Tritta, niezawodnego specjalistę od wszystkiego co elektryczne – Jacka Ducha i naszego pocieszyciela w barowych zadumach Józka Jaworowicza.
Dwunastoletnia działalność klubu miała okresy pogarszającej się jakości w porównaniu z okresami prosperity. Przypominało to wykres klasycznej sinusoidy. Charakterystyczne są tu opinie wyrażane przez najbardziej wiarygodne źródła: jego kierowników. Eugeniusz Mielcarek tak to ujął: „Kiedy obejmowałem w 1965 roku kierownictwo… miejsce to miało… mocną… pozycję w środowiskuartystycznymiinteligenckimPoznania… Lecz po kilku latach nowe pokolenie studentów…zaczęłodomagaćsięwięcejpraw w swoim klubie zdominowanym przez jego stałych gości… Najważniejsze powody to… nieumiejętnośćwytworzeniawłaściwejatmosferydlastudentów”16 .Programnaprawczydawał skuteczne rezultaty, lecz zła passa powracała. Według Jacka Jaroszyka „zmieniła się naniekorzyśćsytuacjapolitycznaikulturalna w kraju… kluby studenckie przy uczelniach idomachakademickich…mocnoosłabiłysiłę przyciąganiaiatrakcyjność»Odnowy«,mimo że program klubu przedstawiał się ciągle intersująco… mocno zmieniło się stałe grono bywalców.Miejscepionierówientuzjastów… zajęło nowe pokolenie dorastające w bardziej sprzyjających warunkach, które przyszło na gotowe…”17 .Kiedyspojrzysięnazapisywkalendariumklubu,wyraźniewidać,jakwysiłki wcelupoprawyjegoatrakcyjnościstawałysię faktem. Jednakże w cytowanych krytycznych opiniach pobrzmiewały nuty jeszcze dalekiego, lecz już odczuwalnego kryzysu strukturalnego. „Od nowa” przeniesiona do Zamku była już inna, w sposób wyczuwalny dla osób przywiązanych do ciasnoty na ulicy Wielkiej – w starej siedzibie. Przeniósł się lokal, lecz większość uczestników starej lokalizacji pozostała myślami tam, gdzie rozpoczęli swoje drogi do samodzielności. Ujął to trafnie cytowany już Zbigniew Osiński, pisząc: „te spotkania… sprzed lat są nadal we mnie obecne. W niemałym stopniu zadecydowały o mojej drodze życiowej i dokonywanych wyborach. Zpewnościąbyłowtymsporomłodzieńczego idealizmu i właściwych mu złudzeń, a jednak mam poczucie tożsamości i zgody z sobą samym z tamtych lat. Ostatecznie jest to połączone z poczuciem sensu, jakiegoś smaku życia i nieroztrwonionej na drobne młodości”18 .
Uważam za konieczne zwrócenie uwagi na losy młodych ludzi tworzących początki i kształtujących rozkwit klubu. Celowo nie będęwtymmiejscuzamieszczałnazwisk.Kiedy po raz pierwszy przekraczali progi klubu, by oddać się jego atmosferze i ją kreować, nie mogli wiedzieć, kim będą w przyszłości. Kilkoro zostało profesorami z różnych dziedzin, od humanistyki i sztuki po nauki techniczne i medycynę. Wielu objęło kierownicze stanowiska w takich instytucjach jak teatr, opera, koncerny wydawnicze i w dużych zakładach o różnej specjalizacji. Znaleźli się w leksykonach Kto jest kim w Polsce. Byli naszymi posłami na placówkach zagranicznych, prowadzili znane kancelarie prawnicze, osiągali sukcesy w dużych firmach biznesowych, które utworzyli w nowej Polsce. Panie odnosiły sukcesy estradowe, a ich piosenek słuchamy ze wzruszeniem do dziś. To tylko przykłady, tak jak je pamięć przyniosła.
W roku 1970 ukazały się dwa anonsy:
1. W sierpniu – około 29 – zakończył swój chwałą okryty żywot CENTRALNY KLUB STUDENTÓW POZNANIA „OD NOWA”, o czym z radością zawiadamiają mieszkańcy posesji, a z żalem KIEROWNICTWO KLUBU, Poznań, dom żałoby, ul. Wielka 1-6.
2.BALAGONALNYkończącylataprześwietnej działalności. Sobota 29 sierpnia 1970 r. Godz. 2100 – ? ZAPRASZAMY
16 Ibidem. 17 J. Jaroszyk, Od nowa w minione, czyli wypisy z przeszłości po śladach w pamięci [w:] Klub „Od nowa” 1958-1970, op. cit., s. 151-173. 18 Z. Osiński, op. cit., s. 53-67.