7 minute read
Lech Raczak Kilka słów o sobie, Mieliśmy wtedy po 22 lata... Transkrypcja, Podróże przez sny i powroty
LECH RACZAK 1946-2020
Lech Raczak
Advertisement
Kilka słów o sobie
Mój PESEL zaczyna się od cyfr 460127.
W 1964 zacząłem studia na polonistyce, w Collegium Philosophicum na Matejki. W1969,wewrześniu,więczlekkimopóźnieniem,obroniłempracęmagisterską(uprof.Jerzego Ziomka) już w Collegium Novum; podejrzewam, że dzięki zgoła niepoznańskiej niefrasobliwości terminowej jestem pierwszym magistrem zatwierdzonym w Novum… Pięćdziesiąt lat później, w kwietniu 2019, z rąk Rektora Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza niespodziewanieotrzymałem medal Alumno Bene Merenti (legitymacja nr 10!). Wręczając mi medal, Pan Rektor odczytał fragment deklaracji znalezionej w mojej archiwalnejteczce–składającpodanienastudia, zapowiadałem, że po skończeniu polonistyki będęstudiowałreżyserięteatralną.W2019nie pamiętałem zamiaru sprzed 55 lat. Ale… zapewne był poważny, skoro już w pierwszych dniachstudiówznalazłemsięnazebraniu,które powołało Studencki Teatr Poezji „Ósmego Dnia”.
WTeatrze ÓsmegoDniabyłempoczątkowoaktorem,od1967takżereżyserem,od1968 szefem. Zespół odnosił sukcesy na festiwalach krajowych, od 1970 roku także międzynarodowych, łącząc eksperymenty artystyczne z polityczną kontestacją (to drugie zresztą z czasem stawało się powodem politycznych ograniczeń, a później wręcz represji). Ciągle jeszcze pamiętałem o zamiarze studiowania reżyserii zadeklarowanym w zgłoszeniu na polonistykę. Stawiłem się na początku lat 70. w Akademii Teatralnej na egzamin wstępny. Tam jednak nieoczekiwanie zaproponowano mi, bym nadal „robił swoje” w Teatrze Ósmego Dnia i za parę lat zdawał eksternistycznie egzamin dyplomowy. Po paru latach wyznaczono mi nawet termin dyplomu: 16 grudnia 1981. A trzy dni wcześniej… Jaruzelski ogłosił stan wojenny.
W 1984 roku Ministerstwo Kultury wydało Teatrowi Ósmego Dnia zakaz działalności. Dwa lata graliśmy w tak zwanym „drugim obiegu” (wystawiliśmy około stu nielegalnychprzedstawień,główniewkościołach), by w 1986 wyjechać za granicę z paszportami, w których z formuły „uprawnia do jednokrotnegoprzekroczeniagranicyPRLipowrotu” wykreślono ostatnie słowo. Stworzyliśmy sobie bazę w Ferrarze we Włoszech, umiędzynarodowiliśmyskładzespołu,grywaliśmy w całej Europie. W 1989 – po spektaklach w ulegających pierestrojce Moskwie i Leningradzie – wróciliśmy do Polski. Wyemigrowaliśmy na Zachód, wypadło nam wrócić ze Wschodu.
Lech Raczak
Potem… odszedłem z Teatru Ósmego Dnia, przez parę lat byłem dyrektorem artystycznym Teatru Polskiego w Poznaniu, przez lat 20 (od 1993) dyrektorem artystycznym Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Malta, od 2003 przez 15 lat wykładałem na Akademii Sztuk Pięknych/Uniwersytecie Artystycznym w Poznaniu i – dorywczo – na kilku uniwersytetach we Włoszech… Przede wszystkimjednakreżyserowałem.Iwteatrach dramatycznych, i w zespołach niezależnych w Polsce i we Włoszech zrealizowałem w sumieponad70 przedstawień… kilka z nich pokazała też telewizja.
Pisywałem również scenariusze teatralne i teksty o teatrze. Niektóre publikowałem w USA, we Włoszech, Francji, w Niemczech i Wielkiej Brytanii. Zebrane w trzech tomach zostały wydane w 2012.
Nadal reżyseruję. W teatrach dramatycznych i z kameralną grupą aktorów współtworzącychzemnąprojektTrzeciTeatrLechaRaczaka w Fundacji Orbis Tertius1 .
Tekst w publikacji pamiątkowej z okazji cyklu spotkań „Po pięćdziesięciu latach... Tacy byliśmy, tacy jesteśmy” – w stulecie Uniwersytetu Poznańskiego (UAM) i pięćdziesięciu lat od ukończenia studiów.
Mieliśmy wtedy po 22 lata... Transkrypcja
Jedno z ostatnich zarejestrowanych wspomnień Lecha Raczaka, dotyczące Marca ’68, nagrane w czasie spotkania „Marzec ’68 w Poznaniu” zorganizowanego na Wydziale Filologii Polskiej i Klasycznej UAM w 2018 roku. Spisała Beata Użarowska.
Dla mnie i dla wielu moich znajomych, przyjaciół, którzy zajmowali się sztuką, Marzec był momentem przełomowym. Myśmy wyszli z Marca, a potem jeszcze z inwazji na Czechosłowację, z poczuciem upokorzenia i klęski. Ale byliśmy na tyle młodzi, że staraliśmy się to upokorzenie i klęskę przekuć w nową ekspresję artystyczną. Mówiono już tutaj o poetach. W tym filmie, który widzieliśmy przed chwilą, był znany, piękny wiersz RyszardaKrynickiego,otym,że„szkodząciału papierosy, a umysłowi gazety” – Ryszard Krynicki też zbierał to doświadczenie, tutaj właśnie w Poznaniu, pod pomnikiem Mickiewicza. Uciekałem stamtąd ramię w ramię ze StanisławemBarańczakiem,dlategochciałem przypomniećjegopoetyckienotatkiztegodoświadczenia,króciutko,żebyniezawracaćgłowy, mieliśmy wtedy po 22 lata...
U końca wojny dwudziestodwuletniej, w dzień zwycięstwa nad sobą, w dzień przegranej z sobą, gdy się wszystko wyjaśniło pochodniami pochodów, kagankiem kagańca, gdy zapomniałeś nazwisk i adresów, oświecony lampą z biurka prosto w oczy, jak krótkim tchem psa spuszczonego ze smyczy, w ten dzień ostatecznego zawieszenia broni nad głową; szedłeś z nimi; uciekałeś z nimi; u końca wojny dwudziestodwuletniej (…) w ten dzień jakże pragnąłeś rozgromienia klęski, triumfu nad zwycięstwem, nowej wojny w sobie
To taki fragment tego, co poecie w duszy po tej klęsce zagrało. Ale chciałem przeczytać jeszcze jeden fragment, z tego pomarcowego pamiętnika, który zaraz okazał się proroctwem. Z tą Czechosłowacją, ale przede wszystkim z tym, co się miało zdarzyć dwa lata później, tylko kawałeczek:
(…) Ci, którzy biją czołem, będą bić w twarz, ale nic się nie zmieni; ci wszyscy, co nie umieją dzisiaj
1 Lech Raczak zmarł 17 stycznia 2020 roku w Poznaniu (przyp. Redakcji).
spoglądać w oczy, będą strzelać jutro pomiędzy oczy; pójdą, zagarnięci paradoksalną paradą pobitych, wprawdzie unosząc ramię, ale tym samym ruchem, którym umieli wczoraj wznieść ręce do góry lub złożyć dłonie; niedzielna msza przemieni się w codzienną kaźń.
Stałosię.Chciałemprzywołaćtengłosnieżyjącego kolegi po to, żeby raz jeszcze podkreślić: dla mnie ten Marzec był momentem upokorzenia i klęski. Ale dla naszego pokolenia on się stał momentem takiej inicjacji ku temu, żeby na nowo przemyśleć zadania artysty,zadaniasztukiistworzyćsztukę,którareaguje prawdziwie, bez oszustwa na swój czas. Ito,tenoptymistycznyakcentwartopamiętać, kiedy mówimy o Marcu.
W powyższej wypowiedzi Lech Raczak zacytowałwierszeStanisławaBarańczaka: U końca wojny dwudziestodwuletniej oraz Ci, którzy jedzą grzanki, będą jeść suchary. Podróże przez sny i powroty
Podróże przez sny. I powroty. Fot. M. Krajewski
Niepublikowane fragmenty scenariusza autorstwa Lecha Raczaka do bardzo osobistego, intymnego, nieomal biograficznego przedstawienia (sam Lech Raczak przedstawiał samego siebie na scenie) mającego charakter pożegnania, podsumowania życia i twórczości artysty.
Tekst: Teatr w podróży: Zwycięstwo
w karnych
…zaczęło się we Włoszech: za niezapłacone podatki zaczęto zamykać najlepiej zarabiających piłkarzy. Wkrótce dyrektorzy zakładów karnych zorientowali się, że mają za kratamiskarby,potencjałinwestycyjny,którego nie wolno zmarnować. I tak w więzieniach zaczęłyrekonstruowaćsiędrużynypiłkarskie.
Równocześnie stadiony przebudowano zgodnie z zasadami i wymogami więziennictwa: boiska oddzielono od trybun kratą, fosą i zasiekami z drutu kolczastego, podobnie zabezpieczonoposzczególnesektorytrybun.Zasadąbyłapełnaidentyfikacjawidzów:biletbył tylko dodatkiem do przepustki na widzenie. W przerwach meczów urządzano pokazowe pałowanie w zamkniętych jak klatki sektorach widowni i „ścieżki zdrowia” przy wyjściach po meczu. Te dodatkowe atrakcje powodowały zresztą – z czasem coraz słabsze –protestyczęścikibiców,leczizachwytinnych. W niektórych grupach „tifosich” było w dobrym tonie lub wręcz należało demonstrować w poniedziałki siniaki, krwawe ślady, urazy, złamania… Jeśli dodamy do tego sukces finansowy–więziennictwo,zamiastczerpaćjak dotąd ze skarbu państwa, dostarczało budżetowi poważne sumy z biletów, reklamy i praw TV–staniesięjasne,żewłoskimodelwkrótce potwierdziłsięwAngliiiniebawemwreszcie Europy.Wcałymświeciedyktaturywojskowe i cywilne reżimy, junty, emiraty i szejkanaty budowaływciążwspanialszestadionypełniące bez osłonek podwójną funkcję – miejsca rozrywki i obozu koncentracyjnego…
Niebawemświatzdałsobiesprawę,żenajwiększa reforma globalna stała się faktem…
W Polsce…
Lech Poznań znalazł siedzibę w sławnym więzieniu we Wronkach; było to naturalne i oczywiste – przecież od lat gra na licencji Amiki Wronki. Legia przeniosła się na przedmieście Białołęka. We Wrocławiu na ul. Kleczkowskiej jest więzienie zwane potocznie Klęczki – świetne miejsce i nazwa dla Śląska. W Krakowie są dwa więzienia: na MontelupichiPodgórze;pozostawmymiejscowym,jakjepodzieląmiędzyWisłęiCracovię (zwaną – być może z profetycznym wyprzedzeniem „Pasy”). W Łodzi jest areszt na ul.
Smutnej–wsamrazdlaŁKS;jesttamteżwięzienienaBeskidzkiej,stworzonejeszczeprzez hitlerowców z myślą o Żydach, zwane potocznie Sikawą – w sam raz dla Widzewa, któremu kibole-naziole w całej Polsce przypisują żydowskie pochodzenie i koneksje i chętnie kierują do getta, lagru lub wręcz do gazu.
(tu muzyka – tarantela-głupawka)
Rozmyślałem o tym wszystkim, stojąc na stopniach Pręgierza na poznańskim Starym Rynku. Byłem już bardzo stary i – co tu kryć – niedołężny. Po zbyt wysokich stopniach wciągnęły mnie w górę jakieś szczebioczące nastolatki.Patrzyłem,jaknabrukumontujesię kraty i rozstawia zasieki. Niebawem rozpocznie się kolejne przedstawienie kolejnej edycji MALTA FESTIVALU: prawdziwie bandycki teatr – krew, trzask kości i śmierć – który dla bezpieczeństwagawiedzinależyotoczyćmocnymi kratami i zasiekami…
Pierwszyrazpoczułemzadowoleniezniedołęstwa,starościizfaktu, żeniebawem kończę pobyt na świecie, który zatracił poczucie i wiedzę o konwencji teatru.
XI (po taranteli wygaszonej) Tekst: Powroty
Wróciłem do Poznania z kolejnej podróży. Było słonecznie; szedłem przez Rynek Jeżycki – jasny, przestronny, powietrzny – w stronę domu. Za rogiem Żurawiej zaskoczył mnie jednak nieprzyjemny widok: rozebranowczasiemojej–krótkiejprzecież–nieobecności wszystkie domy na Poznańskiej, aż do rogu Mylnej-Strzałkowskiego. Na pustym placuporośniętymzielskiemiwątłątrawąstał tylkojedenniewysokibudynek–resztadomu, wktórymznajdujesięmojemieszkanie.Zniknęła większość kamienicy, został tylko sklep rybny w suterenie i moje półpiętro.
W bramie spotkałem państwo S., przyjaciół mojego ojca, który zmarł pięć lat temu. – Klemens wrócił – powiedziała pani Ola – Wygląda świetnie.
Pełenniepokojuudałemsiędomieszkania, araczejsiętamwspiąłem,boschodyzmieniły się w rodzaj stromej drabiny.
W drzwiach czekał ojciec. Wyglądał rzeczywiście bardzo dobrze. – Nareszcie jesteś – przywitał mnie jak zwykle z niecierpliwym wyrzutem. – Myślałem, że nigdy się ciebie nie doczekam. Zajmuję ten pokój co zawsze – zadeklarował. – Ty przenosisz się do ostatniego.
Staliśmy naprzeciw siebie. – Wiesz – wykrztusiłem wreszcie – przecież stamtąd, gdzie byłeś ostatnio, nie wraca się na długo… – Gadanie! – burknął opryskliwie. Ale w tej samej chwili zaczął się zmieniać. Najpierw pod oczami ukazały się sińce, potem zsiniały i sczerniały mu palce, wreszcie makijaż, który ktoś mu nałożył na twarz, zaczął pękać i odchodzić płatami jak farba na ścianach opuszczonych latami pomieszczeń. Potem skóra pod pękającą farbą zaczęła się ściągać i rozrywać, odsłaniając kości policzkowe,żuchwę,szczęki.Garniturnajpierwobwisł na nim jak na szkielecie, a potem też zaczął w oczach butwieć. Wciąż jednak lśniły jego jasne oczy, spływały z nich łzy.
Poczułem, że też płaczę, coraz mocniej, i że nie da się powstrzymać coraz obfitszych łez, gdy tak stoimy przy sobie, płacząc, płacząc, płacząc…