MM Trendy #07 (97)

Page 1

LIPIEC 2021 NUMER 07 (98) / WYDANIE BEZPŁATNE

Cleo! ...wakacje w Szczecinie zabrzmią jej głosem


#reklama


#07

#spis treści lipiec 2021

30

Fotografia Denys Ganba

#06 Newsroom

Wydarzenia, podsumowania, sukcesy, nowe projekty, nagrody

#14 Temat z okładki

Cleo wróciła na chwilę do Szczecina, by stworzyć letni hit wspólnie z lokalnymi artystami

#20 Edytorial

Violet Town, ekstrawagancka moda miejska

#26 Moda

Czy mody można się nauczyć?

#30 Fotografia

Denys Ganba, absolwent Akademii Morskiej w Szczecinie opowiada o swojej miłości do robienia zdjęć i prezentuje oryginalne kadry

#34 Sztuka

Monika Mamzeta, po raz pierwszy wystawiła swoje prace w Szczecinie. #40 Rozmowa miesiąca Agata Gołemberska, młoda wokalistka ze Szczecina przedstawia swoje muzyczne vintage inspiracje

#42 Styl życia Chcieli ratować zwierzęta. Stworzyli azyl dla świń

#52 Sport i rekreacja Biegowa rozgrzewka przez Szczecin Najciekawsze szlaki rowerowe

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 07/2021

3


Agata Maksymiuk redaktor naczelna

#okładka: NA OKŁADCE: CLEO ZDJĘCIE: MATERIAŁY PRASOWE

FOTO Natalia Sobotka / MUA & STYL Agnieszka Szeremeta

#07

Sława potrafi uderzyć do głowy, a plotkarskie media uwielbiają donosić o każdym tego przykładzie. Pod czujnym okiem, nie tylko profesjonalnych paparazzi i fotoreporterów, ale setek tysięcy użytkowników smartfonów są wszystkie sceny - od tych wirtualnych, po rzeczywiste, od tych światowych, po lokalne. Nikt nie zna dnia i godziny, w którym zbyt spontaniczna wypowiedź, nader szczery uśmiech, grymas zmęczenia czy kolejny kieliszek szampana zostaną uwiecznione na zdjęciach i screenach, żeby trafić do publikacji w towarzystwie najdzikszych interpretacji. W ostatnich tygodniach boleśnie przekonały się o tym m.in. influencerka Maja Bohosiewicz, publikując (skandaliczne) ogłoszenie o pracę, aktorka Agnieszka Kaczorowska, apelująca o zakończenie pochwały brzydoty (cokolwiek to znaczy), czy dawna mistrzyni sztuk walk Anna Lewandowska, frywolnie wywijając do kamery w przebraniu osoby otyłej (mało śmieszny żart). Przykłady można mnożyć bez końca. I choć każdy z nas ma, większą lub mniejszą, świadomość tego, że gros tych sytuacji to nie dowody zbrodni, a raczej dowody na bycie jedynie człowiekiem, to jednak status osoby publicznej zobowiązuje i wymaga. Bo z której strony by nie spojrzeć, to właśnie gwiazdy najczęściej stają się naszymi idolami, wzorcami do naśladowania czy inspiracjami. Tajemnicę, jak utrzymać przy sobie pokorę w świecie pełnym fleszy fotoreporterów, zdaje się, że posiadła Cleo, bohaterka naszej okładki. Aż trudno uwierzyć, że to już 7 lat, odkąd w eterze rozbrzmiał jej pierwszy wielki hit „My Słowianie”. Od tamtego czasu szczecinianka utrzymuje się na szczycie, a każdy jej kolejny singiel z miejsca staje się numerem jeden. Koleżanki i koledzy mówią o niej w samych pozytywach - skromna, pracowita, profesjonalna. Ale nie tylko dlatego postanowiliśmy ugościć ją na pierwszej stronie magazynu. Szczecińscy artyści zaprosili Cleo do współpracy nad nowym wakacyjnym przebojem, a ta z radością przyjęła zaproszenie. Oznacza to, że wkrótce cała Polska będzie nucić hit inspirowany naszym miastem. To oczywiście nie jedyny temat, który oddajemy w Wasze ręce. Wśród naszych gości są również: artystka sztuk wizualnych Monika Mamzeta, młoda wokalistka Agata Gołemberska, ale też jej bardziej doświadczona koleżanka po fachu, pochodząca z Portugalii Carminho. Będzie też o rowerach i bieganiu. Jedno wiemy na pewno letnich inspiracji Wam nie zabraknie.

4

#redakcja Nowy Rynek 3, 71-875 Szczecin tel. 91 48 13 341; fax 91 48 13 342 mmtrendy.szczecin@polskapress.pl www.mmtrendy.szczecin.pl Redaktor naczelny: Agata Maksymiuk Product manager: Mateusz Dziuk, Paweł Świątkowski Reklama: tel. 697770133, 697770202 mateusz.dziuk@polskapress.pl pawel.swiatkowski@polskapress.pl Redakcja: Bogna Skarul, Małgorzata Klimczak, Tomasz Kuczyński, Szymon Wasilewski, Jakub Lisowski, Ynona Husaim-Sobecka, Adriana Reczek, Maurycy Brzykcy Prezes oddziału: Piotr Grabowski Dział foto: Sebastian Wołosz, Andrzej Szkocki Skład magazynu: MOTIF studio Dystrybucja: Piotr Grudziecki Druk: F.H.U. „ZETA” Wydawnictwo: Polska Press Grupa sp. z o.o. ul. Domaniewska 45, 02-672 Warszawa Prezes: Tomasz Przybek

Dołącz do nas na www.facebook.com/ MagazynMMTrendy oraz Instagram.com/mm.trendy


#reklama


| NEWSROOM |

#MM Trendy poleca

Płyta na lato „Let Go”, VONDA7

Ruszyła VII edycja Baltic Neopolis Festival Tegoroczny festiwal obejmuje najgorętsze miesiące lata i najpiękniejsze miejscowości naszego regionu, a do tego jest wypełniony barwami wyjątkowych melodii. W planie jest aż 16 koncertów, podczas których wykonawcy zaprezentują muzykę z dalekiej Ameryki Południowej, bliskiej Europy jak i naszą rodzimą polską, a nawet tę tradycyjną, z akcentami folkloru.Festiwalowe wydarzenia odbędą się nie tylko w salach koncertowych, ale także w miejscach, w których artyści mogą zaskoczyć lub zarazić muzyką. Wszystko w dniach 24 czerwca - 28 lipca. - Będziemy koncertować od pasma nadmorskiego po zachodniopomorskie jeziora - mówi Emilia Goch-Salvador, organizatorka festiwalu. - Od dzikiego zachodu, po folklor, czy świętowanie 100. rocznicy urodzin Astora Piazzolli, poprzez barytony i basy, składy kameralne i orkiestrowe, artystów gościnnych i wielkie sławy z zakątków świata… Udamy się na wspaniałą, muzyczną przygodę z VII edycją Baltic Neopolis Festival do Dominikowa, Golczewa, Kołobrzegu, Międzyzdrojów, Niekłończycy, Polic, Przecławia, Pyrzyc, Szczecina, Świnoujścia, Wolina oraz Złocieńca. Dzięki zaplanowanym w ramach festiwalu inicjatywom możliwe jest zaproszenie do Szczecina i województwa zachodniopomorskiego licznego grona młodych zdolnych artystów, jak również szerokiego grona wybitnych muzyków, profesorów i kompozytorów, tj.: Juan José Navarro - dyrektor Sinfónica San Indalecio de Almería, Mario Klein- solista- bas, Wioletta Hebrowska- solistką Teatru Muzycznego w Lubece, Konstantin Heidrich- wybitny wiolonczelista Fauré Quartet, Mietek Szcześniak czy Jola Szczepaniak. (mk)

6

Sylwia, czyli VONDA7 pochodzi z Poznania, ale jako miejsce do tworzenia wybrała sobie właśnie Berlin, z całą jego różnorodnością i multikulturową tożsamością. Tam rozwija się jako producentka, dj’ka i właścicielka labelu art|werk. Nakładem tej oficyny 25 czerwca ukazał się jej debiutancki album „Let Go”. To idealna płyta na lato. Współczesny pop, tyleż czerpiący garściami z aktualnych trendów muzyki klubowej, co równie śmiało spoglądający w przyszłość. Przez całą płytę prowadzi nas lekko oniryczny, marzycielski wokal Sylwii, opowiadający osobiste historie, których płaszczyzną są międzyludzkie relacje. Siłą rzeczy nie brak tu egzystencjalnych rozważań oraz pytań o najtrudniejsze kwestie dotyczące ludzkiej kondycji. Sporo dzieje się również w muzyce. W tej energetycznej mieszance dominują house i techno (kłania się chociażby Luomo z okresu „Present lover”), ale ciekawe nawiązania odnajdą również fani synth popu i wielbiciele hip hopu. Wszystko podane w idealnych proporcjach, bez przesadnej kokieterii w stosunku do słuchacza. A do tego szalenie melodyjne. To po prostu wielkomiejska muzyka, która ma swoje korzenie, ale powstaje tu i teraz, nie oglądając się na mody i krótkotrwałe fascynacje. Odnajdzie się nie tylko na parkiecie, choć tam jej zdecydowanie najbliżej. Całość jest projektem DIY, który powstał przy wsparciu fundacji Initiative für Musik. Od 25 czerwca można kupić go na winylu i posłuchać na platformach cyfrowych. (red.)

fot. Materiały prasowe

fot. archiwum Radek Kurzaj

Berlin to jedno z najlepszych na świecie miejsc do tworzenia muzyki. Ma swoją inspirującą historię, wciąż rozwijającą się scenę muzyki elektronicznej, przyjeżdża tam mnóstwo ciekawych ludzi z całego świata. No i warto przy tym pamiętać, że ze Szczecina możemy dostać się tam w półtorej godziny i czerpać z tego miasta ile wlezie.


#reklama

MAŁA BRAZYLIA W SERCU SZCZECINA Z marzeń powst ało miejsce, w któr ym spr óbujesz prawdziwej brazylijskiej kuchni, a wszystkie dania, któr ych skosztujesz, to połączenie wspomnień, życiowych doswiadczeń i pragnień, połączonych z nowoczesnymi technikami i estetyką.

Sienna 10, SZCZECIN | tel. 91 432 92 53 | FB / brasileirinhoszczecin | www.brasileirinho.pl


fot. Sebastian Wołosz

| NEWSROOM |

Gala Fryderyki 2021 w Szczecinie Podczas gali w szczecińskiej Operze na Zamku wręczono nagrody muzyczne Fryderyki 2021 w kategorii muzyki poważnej w dziesięciu kategoriach, reprezentujących różne style i gatunki muzyczne, od nagrań muzyki solowej i kameralnej po operową i symfoniczną oraz od baroku do współczesności. Wręczeniu statuetek w zabytkowych murach Zamku Książąt Pomorskich w Szczecinie, towarzyszyły koncerty w wykonaniu znakomitych polskich artystów. Wieczór otworzyła energiczna i uroczysta muzyka Antonia Vivaldiego (Allegro z opery Olimpiada). Jedną z gwiazd wieczoru była wybitna polska flecistka Ania Karpowicz, laureatka tegorocznego Paszportu „Polityki”, propagatorka muzyki Mieczysława Weinberga, kompozytora związanego z trzema kulturami: polską, żydowską i rosyjską. Nominowany do Fryderyka 2021 w kategorii Album Roku Muzyka Kameralna Kwartet Śląski uczcił pamięć Krzysztofa Pendereckiego, zmarłego 29 marca ubiegłego roku mistrza muzyki współczesnej. Pianista Piotr Sałajczyk przypomniał mazurki z op. 50 (nr 1 i 16) Karola Szymanowskiego, wielkiego kontynuatora tradycji chopinowskiej i niezmiennie „drugiego po Chopinie” polskiego kompozytora. W programie koncertu znalazło się też miejsce na małą galę operową w wykonaniu wybitnych polskich śpiewaków: Aleksandry Olczyk i Łukasza Golińskiego. Rada Akademii Fonograficznej uhonorowała w tym roku Złotym Fryderykiem dwie wybitne postaci polskiej sceny muzyki poważnej. Tę szczególną nagrodę otrzymała Jadwiga Rappé – śpiewaczka i pedagog, której kariera obejmuje tysiące recitali, koncertów symfonicznych i przedstawień operowych w najsłynniejszych salach świata. Drugi Złoty Fryderyk trafi do rąk Jana Łukaszewskiego, znakomitego polskiego dyrygenta, dyrektora naczelnego i artystycznego Polskiego Chóru Kameralnego Schola Cantorum Gedanensis. (mk)

8


ZAPRASZAMY! #reklama

! o k d o ł s a n Nie tylko danie, lunch i drinki. ia Zapraszamy na śn

Pijalnia Czekolady E. Wedel przy Placu Grunwaldzkim Ul. Śląska 38/U1

Tel: +48 781 431 998

Fot: Roksana Soból


| NEWSROOM |

Aż dwie plaże z naszego regionu znalazły się w ogólnopolskim rankingu 10 najlepszych nadmorskich kurortów magazynu Travelist. Wyróżniono je nie tylko za ogólny porządek i jakość wody, ale przede wszystkim za warunki sprzyjające wypoczynkowi. Świnoujście i Trzęsacz, zostały wyróżnione przez magazyn Travelist i umieszczone w rankingu 10 najlepszych nadmorskich kurortów w Polsce. Na tym sukces się nie kończy, bo Świnoujście nie tylko znalazło się na liście, ale też zajęło jej pierwsze miejsce. Jak czytamy w uzasadnieniu - szerokość najpiękniejszej z polskich plaż sięga w niektórych miejscach nawet 200 m! Nic dziwnego, że na długiej na 10 km plaży w Świnoujściu od przeszło 17 lat, rok w rok, powiewają Błękitne Flagi. (...) Czysta, bezpieczna i ekologicznie zarządzana plaża, na dodatek oblewana wodą Bałtyku o statystycznie najwyższej temperaturze w kraju. W końcu plaża ta nazywana bywa Majorką Północy, a tutejszy piasek przypomina ten spotykany na plażach w Tajlandii. Średnia temperatura wody latem osiąga nawet 25-26 °C. Plaża w Trzęsaczu zajęła szóste miejsce. - Zauważyliśmy to nie tylko my, ale także miesięcznik „Podróże”, który kilka lat temu umieścił plażę w Trzęsaczu w top 5 polskich plaż. Jest to niesamowite miejsce, nie tylko ze względu na malowniczy skrawek, gdzie morze spotyka się z lądem, ale też dzięki oryginalnym zabytkom. Tu obok znajdują się modernistyczna platforma widokowa, wysoki klif, który upodobali sobie amatorzy jazdy konnej oraz paralotniarze i motolotniarze, oraz kilkusetletnie ruiny gotyckiej świątyni. Według legendy to właśnie tu, na przykościelnym cmentarzu, pochowana jest Zielenica – schwytana niegdyś przez rybaków bogini morza. Zazdrosny ojciec – Bałtyk – nieustannie posyła po jej ciało ogromne fale, które podmywają mury kościoła. Pełne zestawienie plaż znajdziecie na stronie www.magazyn.travelist.pl. (am)

fot. Maksymilian Ławrynowicz

Aż dwie plaże z naszego regionu w ogólnopolskim rankingu 10 najlepszych nadmorskich kurortów

Słynne polskie gwiazdy na zdjęciach Maksymiliana Ławrynowicza w Stargardzie Do 18 sierpnia 2021 roku w Stargardzkim Centrum Kultury można oglądać niezwykłą wystawę zdjęć. Pochodzący ze Stargardu młody fotograf stworzył piąty już cykl fotografii portretowej pt. „Kobiety”. Tym razem pod szyldem „Biesy Polskie”. Pozowały mu znane kobiety wystylizowane na słowiańskie boginie. Podczas czerwcowego wernisażu autorowi zdjęć - Maksymilianowi Ławrynowiczowi towarzyszyła rodzina, przyjaciele, znajomi oraz dawni nauczyciele. Padło wiele podziękowań i ciepłych słów. Gościnnie wystąpił zespół folklorystyczny Kalina z Kobylanki. Osoby, które nie mogły wziąć udział w otwarciu, ale chciałyby zobaczyć prace artysty mogą nastawić się na serię portretów pochodzących z zachodniopomorskiego regionu aktorek: Anny Cieślak, Aleksandry Kisio, Pauliny Niemczynowicz. Na zdjęciach są też Barbara Kurdej-Szatan, Anna Czartoryska-Niemczycka, czy Edyta Herbuś. Jaki jest wydźwięk wystawy? Jak opisuje jej twórca, „Biesy Polskie” to opowieść o kobietach, inspirowana mitologią dawnych Słowian oraz legendami polskich miast i wsi. Nasi przodkowie kochali niesamowite opowieści. To także próba odpowiedzi na pytania: Jak wyglądałyby dzisiaj wizerunki słowiańskich bogiń, gdyby Polska pozostała przy swoich rdzennych wierzeniach? Przed jakimi demonami i nocnymi marami zatrzaskiwalibyśmy dzisiaj okiennice? Przez setki lat powstał olbrzymi, barwny i tajemniczy świat polskich wierzeń ludowych, a w najciekawszych z nich główną rolę odgrywają oczywiście kobiety. Wystawa to feministyczna podróż po historiach o wzgardzonych, przeklętych i niedocenianych kobietach. Wszystkie zdjęcia utrzymane zostały jednak w charakterystycznym dla fotografa kreacyjno-modowym stylu.

fot. archiwum

Organizatorzy wystawy „Biesy Polskie” w Stargardzie to Stargardzkie Centrum Kultury, Fundacja Projekt Kobiety, Stowarzyszenie Artystyczne B-moll. Wstęp do galerii Hol SCK jest wolny. (ech)

10


#reklama


| NEWSROOM |

Poznaliśmy laureatów Nagrody Artystycznej Miasta Szczecin W tym roku odbyła się jubileuszowa gala wręczenia najważniejszych Nagród Artystycznych Miasta Szczecina. Uroczystość odbyła się po raz trzydziesty. Laureatami zostali Rafał Bajena, Konrad Pawicki oraz zespół After Blues. Mecenasem Kultury została firma Remondis. - Za nami trudny czas pandemii, który był wyzwaniem dla każdego z nas, również dla twórców oraz instytucji kulturalnych. Musieli oni poznać nowe metody dotarcia do publiczności i zdali ten egzamin - mówi Piotr Krzystek, prezydent Szczecina. - W tym roku obchodzimy 30. rocznicę przyznawania Nagrody Artystycznej Miasta Szczecin. Ta nagroda stworzyła ogromną grupę wyróżnionych i nominowanych twórców, którzy stali się kulturalnymi ambasadorami naszego miasta.

Przy rondzie Giedroycia w Szczecinie powstał ogromny ekomural pokryty farbami fotokatalitycznymi. Ponad 200 metrów kwadratowych muru ma działać tak samo jak kilkaset drzew. Mural powstał na gmachu przy al. Wyzwolenia 105, należącym do Urzędu Marszałkowskiego, w ramach projektu „Pomorze Zachodnie Zielony Region”. Jego autorem jest Jakub „Biko” Bitka, street-artowiec, absolwent wydziału malarstwa Uniwersytetu Zielonogórskiego. Jego projekt wybrano w trybie konkursowym (w wakacje wykona też mniejszy mural tego typu w Szczecinku). Dzięki zastosowaniu farb katalitycznych pomalowana ściana ponad stuletniego gmachu będzie pochłaniała zanieczyszczenia, m.in. składniki spalin samochodowych - dwutlenek siarki, tlenki azotu, opary rozpuszczalników. Według szacunków, jeden metr kwadratowy pokryty taką farbą może oczyszczać powietrze tak samo jak dorosłe drzewo. Składnikiem farb katalitycznych są nanokryształy dwutlenku tytanu, które przyspieszają rozkład szkodliwych substancji. Na malowanej powierzchni zachodzi reakcja utleniania, zasilana światłem. Pod wpływem promieniowania UV, tlenu i wilgoci toksyny ulegają rozkładowi. Przekształcają się w bezpieczne azotany i węglany. Farba ma wychwytywać zarówno gazy, jak i bakterie, wirusy, grzyby, a nawet nieprzyjemne zapachy. W dodatku pomalowana powierzchnia oczyszcza się sama, nie wymaga częstego mycia. Mural powstał w ramach projektu „Pomorze Zachodnie Zielony Region”. (szw)

fot. Sebastian Wołosz

fot. Sebastian Wołosz

Komisja ds. Kultury Rady Miasta oraz Prezydencka Rada Kultury nominowały twórców z trzech kategoriach, w tym w jednej z nich po raz pierwszy - w kategorii innowacyjne pomysły i efektywne działania na rzecz upowszechniania kultury, w której zwycięzcą został Rafał Bajena - animator kultury, twórca wielu projektów, w tym Film Services Szczecin, zajmującego się produkcją filmową i promowaniem naszego regionu wśród filmowców. - Dziękuję za zauważenie naszych działań przez miasto i mam nadzieję, że będą one inspiracją dla młodych pokoleń, z którymi także współpracuję - mówi Rafał Bajena. Za istotne osiągnięcie artystyczne nagrodę otrzymał Konrad Pawicki - aktor Teatru Współczesnego. W ciągu ostatniego roku wspólnie z aktorami szczecińskich teatrów i wsparciu innych artystów stworzył słuchowisko „Horropera - po tamtej stronie burzy”. - Z perspektywy czasu widzę jak niezwykle ważny jest kontakt międzyludzki i wzajemna inspiracja ludzi kultury - mówi Konrad Pawicki. - Pewne wizje nie ziściłyby się, gdyby nie współdziałanie wielu osób. Za całokształt działalności artystycznej laureatem został zespół After Blues - zespół bluesowy założony w 1980 w Szczecinie. Muzycy wypracowali własny muzyczny wizerunek - wysublimowany, oszczędnie grany blues w balladowej otoczce. - Dziękujemy za zauważenie nas i za tę wspaniałą nagrodę. Postaramy się odwdzięczyć jak najlepszą muzyką - mówi Waldemar Baranowski, członek zespołu. W przypadku tytułu Mecenasa Kultury nagrodę otrzymała firma Remondis. Uroczystość uświetnił występ artystów, w tym laureatów szczecińskiej Nagrody Artystycznej z poprzednich lat. Gala odbyła się w złotej sali szczecińskiej filharmonii. (mk)

Mural jak dwieście drzew - już gotowy

12


#reklama


| TEMAT Z OKŁADKI |

Cleo! wakacje w Szczecinie zabrzmią jej głosem

Aż trudno uwierzyć, że to już 7 lat, odkąd w eterze rozbrzmiał jej pierwszy wielki hit „My Słowianie”. Joanna Klepko, znana bardziej jako Cleo, od tamtego czasu utrzymuje się na szczycie, a każdy jej kolejny singiel z miejsca staje się radiowym numerem jeden. Zresztą nie tylko radiowym, bo i internetowym. Czy tak samo będzie z przebojem stworzonym we współpracy ze szczecińskimi artystami? Wiele na to wskazuje. TEKST AGATA MAKSYMIUK / FOTO SEBASTIAN WOŁOSZ, MATERIAŁY PRASOWE

14


| TEMAT Z OKŁADKI |

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 07/2021

15


| TEMAT Z OKŁADKI |

Zaczęło się niepozornie. Szczecińscy artyści Sylwester Ostrowski i Szymon Orłowski przygotowali muzykę, która szybko przerodziła się w bardzo konkretny pomysł na letni przebój. Wystarczyła jedna wiadomość do Cleo, by kilka tygodni później prace nad utworem ruszyły na dobre. - Utwór nosi tytuł „Na fali” - zdradza Sylwester Ostrowski, jazzman i producent muzyczny.

16

- Cleo podeszła do naszego pomysłu z dużym entuzjazmem i pełnym profesjonalizmem. To ona jest autorką tekstu, który wkrótce wybrzmi (mam nadzieję) we wszystkich stacjach radiowych (uśmiech). Piosenka jest inspirowana wakacjami, dobrą zabawą nad wodą, żaglami, ale i samym Szczecinem, z którego Cleo również pochodzi. Słowiańska krew z… Pomorzan Nie bez powodu Cleo promienieje na scenie za każdym razem, gdy dowiaduje się, że wśród publiczności są fani ze Szczecina. Bo choć ma słowiańską urodę, głos jak amerykańska diva i mieszka w Warszawie, to urodziła się w szpitalu

wojskowym w Szczecinie i wciąż ma ogromny sentyment do naszego miasta. Szczególnie do Pomorzan, gdzie spędziła wiele niezapomnianych dni u babci, która mieszkała właśnie w tej dzielnicy. Artystka zawsze lubi powtarzać anegdotę o tym, że najpiękniejsze kobiety w kraju pochodzą właśnie ze Szczecina, dlatego jej tata ukradł mamę do stolicy. Na szczęście ta „kradzież” nie zerwała więzi rodziny Joanny z Pomorzem Zachodnim. Cleo często przyjeżdżała do Szczecina jako dziecko. Jak zapewnia - wciąż pamięta zapachy szczecińskich łąk, na których się bawiła, stare drewniane tramwaje, w których udawała motorniczego i oczywiście poranne śniadania


| TEMAT Z OKŁADKI |

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 07/2021

17


| TEMAT Z OKŁADKI |

przygotowywane przez babcię. Zresztą... nadal lubi tu wracać. Zauważył to każdy, kto miał okazję spotkać się z piosenkarką w połowie czerwca na Łasztowni. To właśnie tam odbyły się nagrania teledysku do letniego hitu „Na fali”. - W klipie zobaczymy słoneczną plażę miejską na Wyspie Grodzkiej, bulwary, Łasztownię i Wały Chrobrego - wymienia Sylwester Ostrowski. - Pojawią się też charakterystyczne punkty jak napis Szczecin, diabelski młyn czy jacht z pięknie rozstawionymi żaglami. Jednak najważniejszy jest zespół, który będzie można zobaczyć w teledysku. W nagraniach piosenki udział wzięli Baltic Neopolis Orchestra, Kasia Buja, Maciej Kazuba i Konrad Słoka. W klipie zobaczymy też tancerzy Replay Dance Studio. Więcej niż jedna współpraca Artystka od zawsze jest otwarta na różne kolaboracje i artystyczne współprace. Sześć lat śpiewała w chórze gospel, w którym kształciła swój wokal. Stawiając pierwsze muzyczne kroki na rynku, działała z m.in. z Pihem i Onarem, a w 2011 roku wystąpiła w pierwszej edycji programu X-Factor. Mało kto pamięta, że jurorzy jednogłośnie odrzucili jej kandydaturę z programu. Jednak po latach Cleo może stwierdzić, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Dzięki temu, że nie dostała się do programu, miała okazję rozpocząć współpracę z Donatanem i rozwinąć się muzycznie. Kto wie, jak jej kariera potoczyłaby się, gdyby stało się inaczej?

18

- Praca z Cleo była dla nas ogromną przyjemnością - podkreśla Sylwester Ostrowski. - To wspaniała artystka, bardzo utalentowana, a przy tym niesamowicie skromna i pracowita. Od wydania swojego pierwszego wielkiego hitu nie znika z list przebojów. Uwielbiają ją dzieci, dzięki występom w programie The Voice of Kids, ale też nastolatkowie, dla których jest wzorem i inspiracją, i w końcu rodzice, czyli osoby dorosłe i starsze. To niesamowite jak swoim wokalem dociera do tych wszystkich grup.

Pokora to cecha, która wyróżnia artystkę najbardziej. Cleo, mimo przebojowego wizerunku i oszałamiających kreacji, zawsze mówi o sobie z dużą dozą skromności. Jak sama przyznaje, w życiu raz jest się na szczycie, a za chwilę można być w zupełnie innym miejscu. Nigdy nikogo nie udaje i nie uśmiecha się na siłę. Po prostu stara się podchodzić z szacunkiem do innych, bo nawet najdrobniejsza praca jest ważna. Dobrze pamięta czasy, gdy pracowała jako kelnerka w Szkocji i marzyła o pracy przy projektowaniu ogrodów. Zresztą z wykształcenia jest właśnie architektem krajobrazu. O jej karierze przesą-

dziła jednak miłość do muzyki i odrobina szczęścia. Inspirują ją takie głosy jak - Chaka Khan, Patti LaBelle, Aretha Franklin czy Fantasia Barrino. Jak mówi - to wzory, które pragnie naśladować. Wielka premiera - Producentem nadchodzącego hitu jest Szczecińska Agencja Artystyczna - podkreśla Sylwester Ostrowski. - Po stworzeniu zimowego przeboju, pomysł stworzenia letniego bardzo przypadł do gustu Annie Lemańczyk, dyrektor Szczecińskiej Agencji Artystycznej. Dała nam zielone światło i dzięki temu już za chwilę cała Polska będzie mogła bawić się do piosenki inspirowanej naszym miastem. Utwór trafi do streamingu już 9 lipca, a jego pierwsze wykonanie na żywo odbędzie się podczas koncertu Cleo 31 lipca o godz. 18 w Netto Arenie w ramach wydarzenia Żagle 2021. Żeglarski Szczecin. Wydarzenie ma zastąpić finał odwołanych regat the Tall Ships Races. Jak zapowiadają organizatorzy, impreza będzie koncentrowała się głównie na Łasztowni i potrwa od 30 lipca do 1 sierpnia. - Zapraszamy wszystkich mieszkańców Szczecina i naszego regionu na koncert Cleo - mówi Sylwester Ostrowski. - Nie obędzie się bez niespodzianek i licznych szczecińskich akcentów. Gwoździem programu będzie oczywiście utwór „Na fali”. Mam nadzieję, że przypadnie wszystkim do gustu, ale też że będzie to najczęściej nucony kawałek tego lata (uśmiech).


| TEMAT Z OKŁADKI |

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 07/2021

19


violet town


| EDYTORIAL |

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 07/2021

21


| EDYTORIAL |

22



Model: Nikola Selezinko Mua: Magda Korzeniewska | Hair: Karolina Ostrowska Designer: (fiolet- LAGO niebieski- Dorota Mazurczyk komplet fiolet z okularami - Anna Hasiak Photo: Dastin Kouhan


| EDYTORIAL |

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 07/2021

25


| MODA STYL ŻYCIA | |

Moda to sztuka. Wygrywają artyści Geniusze też muszą się uczyć. Zdolni projektanci mody robią cudowne rzeczy, ale czasami sam talent nie wystarcza. Dlatego powstają szkoły, studia i kursy projektowania, które dają szansę na rozwój w branży mody. Tekst Małgorzata Klimczak / FOTO @neo.fashion.de

Mody się nie nauczymy, bo do tego trzeba mieć wyczucie stylu i coś nieuchwytnego, błysk geniuszu, ale w szkole młodzi i zdolni mają szansę zdobyć narzędzia przydatne w zawodzie projektanta.

Kto umie rysować i szyć? Wielu słynnych projektantów mody potrafi rysować, kroić czy szyć. Christian Dior zaczynał karierę od rysowania mody dla czasopism. Dopiero po kilku latach założył dom mody. Chanel razem z siostrą pracowała jako krawcowa, więc na początku kariery sama szyła kapelusze, a potem ubrania. Karl Lagerfeld, słynny projektant domu mody Chanel, uważał, że umiejętność szkicowania jest nieodłącznym elementem pracy designera - bez tej cechy młodzi projektanci nie mają czego szukać w tym biznesie. Jednak nawet wśród największych kreatorów zdarzają się osoby bez talentu rysownika. Jedną z nich jest Miuccia Prada, której autorskie pomysły są rysowane przez osoby do tego wynajęte, udowadniając tym samym, że liczy się przede wszystkim kreatywność i wyczucie stylu.

26

Umiejętności szkicowania są jednak ważne, zwłaszcza dla projektantów pracujących dla dużych marek. Etapy powstawania projektów są wtedy nieco inne, a ilość ubrań i dodatków, które mają znaleźć się w kolekcji, zbyt duża. Projektant rysuje projekt, który następnie przekazywany jest do krojczego. Następnie zamawia się i skraja materiały, powstaje prototyp stroju, który ma być wiernym odtworzeniem wizji przedstawionej na kartce. Niektórzy sami tworzą prototypy, wykorzystując na przykład umiejętność szycia bądź wynajmując do tego krawcowe. Projektantka Gosia Baczyńska realizuje pomysły, upinając materiały od razu na manekinie. Podobnie robi wielu projektantów. Częściowo wynika to z tego, że wielu z nich nie ma wykształcenia kierunkowego, a do mody weszli nieco innymi drzwiami, często wykonując wcześniej zawody nie związane z modą.

wach. Uczy nie tylko warsztatu, ale też przypomina o poprzednikach, o wielkich ideach, pobudza kreatywność na różne sposoby. Szkoła daje także kontakty, tak istotne w tej branży. I chyba to jest najważniejsza rola szkoły, jeśli chodzi o twórców. W Berlinie podczas Berlin Fashion Week od kilku lat działa projekt Neo.Fashion, który prezentuje wyłącznie studentów szkół mody z całych Niemiec. Wszyscy uczniowie z wybranych szkół mogą prezentować swoje projekty, prace semestralne czy dyplomowe na tak dużej światowej imprezie. Korzyści są nieocenione.

Po co jest szkoła?

- Projekt Neo.Fashion tworzy sieć przyszłości, dając w ten sposób młodym, aspirującym projektantom z krajowych uczelni, a także już działającym twórcom mody eventową platformę do prezentacji swoich kolekcji, do dalszego szkolenia, nawiązywania kontaktów z markami mody i przemysłem oraz do tworzenia sieci kontaktów - mówi Jens Zander, organizator wydarzenia.

Z modą jest podobnie jak z innymi dziedzinami sztuki. Można być samoukiem, ale szkoła może pomóc i to w wielu spra-

Jedna z największych szkół mody w Niemczech, która ma filie w pięciu miastach, AMD Academy Mode&De-


| MODA |

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 07/2021

27


| MODA STYL ŻYCIA | |

sign, uczy i prowadzi badania w pięciu miejscach w dziedzinach mody, mediów, zarządzania i projektowania. „Moda jest katalizatorem zmian - odzwierciedla koncepcje projektowe tak samo jak w życiu codziennym. Moda łączy, niezależnie od pochodzenia etnicznego, płci czy orientacji seksualnej. Moda jest zawsze odzwierciedleniem zjawisk społecznych. Tematy absolwentów są ważne, wzruszające i czasami prowokujące” - twierdzą przedstawiciele szkoły. Dlaczego młodzi projektanci decydują się na studia, na które zazwyczaj trudno się dostać, i poświęcają na nie kilka lat życia? - Zawsze mnie ciągnęło do sztuki, dlatego po ukończeniu Szkoły Europejskiej w Luksemburgu przeprowadziłam się do Berlina, aby studiować projektowanie mody. W trakcie studiów zdałam

28

sobie sprawę, że to, co mnie najbardziej intryguje, to synergia designu i biznesu. Miałam szczęście nauczyć się kreatywnie wyrażać swoje myśli i emocje, a także jak przekształcić tę kreatywność w strategiczny atut biznesowy – mówi Dina Margherita Loy, studentka AMD. - W wieku 16 lat uczęszczałam do szkoły mody Hetzendorf i tam też uczyłam się, jak tworzyć modę. Podczas studiów mogłam wykorzystać i pogłębić posiadaną już wiedzę i opanować sztukę projektowania mody - mówi Jana Sander z AMD. - Niedawno ukończyłam uniwersytet AMD-Berlin z tytułem licencjata w dziedzinie projektowania mody i jestem otwarta na nowe wyzwania. Zawsze uważałam modę za sposób wyrażania siebie. To pozwala mi wymyślić się codziennie na nowo i to jest to, co kocham i zawsze kochałam w modzie. Nie tylko opanowałam modę projektowania i two-

rzenia, ale znalazłem również mój indywidualny i niepowtarzalny styl, który stale się rozwija.

Znaleźć swój styl Program studiów projektowania mody oznacza różnorodność i złożoność. Misternie opracowane kolekcje powstają w doskonale wyposażonych laboratoriach. Tak wyglądają dzisiejsze zajęcia z projektowania i dziedzin pokrewnych. Studenci czy uczniowie nie siedzą już przy kartkach papieru czy maszynach do szycia. Świat się rozwija i technologie stosowane w modzie się rozwijają. Szkoła daje możliwości, których studenci nie mieliby we własnych domach. Szkoła to także okno na świat. Poznawanie ludzi z branży, współpraca stylistów, fotografów, makijażystów. To jest bezcenne. Ale prawda jest też brutalna - kto nie ma talentu, temu szkoła nie pomoże.


#reklama


| FOTOGRAFIA STYL ŻYCIA | |

Fotografia u z a l e ż n i a „Fotografia to jest rzecz, bez której już nie będę mógł normalnie żyć” mówi o swoim zamiłowaniu Denys Ganba, który pochodzi z Ukrainy. Denys w Polsce mieszka od ponad 10 lat. Ukończył Akademię Morską w Szczecinie. Jest marynarzem i... zapalonym fotografem, którego niezwykłe ujęcia podziwiać można w mediach społecznościowych, takich jak Facebook czy Instagram. Jego życiowe motto brzmi: „Wstawać z kanapy! Życie jest tylko jedno!” ROZMAWIAŁA ADRIANA RECZEK / FOTO DENYS GANBA

30


| FOTOGRAFIA |

Na zdjęciu autor zdjęć Denys

W 2009 roku, w wieku 17 lat, z Ukrainy przyjechałeś do Polski. Już w 2014 roku uzyskałeś obywatelstwo polskie. Gdzie i kiedy zaczęła się Twoja przygoda z fotografią i jak to było? - Moja przygoda z fotografią rozpoczęła się w 2016 roku, kiedy dotarło do mnie, że pracując jako marynarz, mogę robić zdjęcia krajobrazowe na całym świecie. W 2018 roku kupiłem aparat Sony A7R III i już po kilku sesjach zdjęciowych postanowiłem zmienić nazwę swojego Instagrama z „seaman_blogger” na „denys.ganba.photography”. Twoje zdjęcia przedstawiają nie tylko krajobrazy. Teraz to również zdjęcia reportażowe, portretowe i kostiumowe. Jak przebiegał Twój rozwój w zakresie fotografii?

- Od samego początku postawiłem sobie za cel, aby się wyróżniać wśród innych fotografów i cały czas staram się tego trzymać. Uważam, że każdy może znaleźć w moim portfolio coś ciekawego dla siebie. Gdzie szukasz inspiracji i jak rodzą się w Twojej głowie pomysły na kolejne ujęcia? - Inspiracji szukam na Instagramie, obserwując innych znanych artystów. W głowie pomysłów mam od groma. Kłopot w tym, że najtrudniej je zrealizować, a szczególnie pokazać w postaci zdjęć. Dodam, że niektóre moje prace fotograficzne powiązane są z moim życiem i obrazują coś, co ja sam przeżyłem.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 07/2021

31


| FOTOGRAFIA STYL ŻYCIA | |

W swoich pracach wykorzystujesz grę światła i cienia. Twoje kadry są jak ujęcia z filmu. Jak to osiągasz i jak wyglądają przygotowania do takich sesji? - Cały czas pracuję nad swoimi umiejętnościami. Pomocne są w tym filmy na Youtube i kursy fotograficzne. Przygotowania do sesji wiążą się z poszukiwaniem odpowiedniego miejsca na zdjęcia. Zazwyczaj są to miejsca niewidoczne lub mało dostępne dla części ludzkiej cywilizacji. Uwielbiam też wnętrza w stylu PRL. Następnie trzeba znaleźć modela. Potem omawiamy stylizację, sprawdzamy swoje szafy i jak czegoś brakuje, to lecimy na zakupy (często do second handu). Czasami współpracuję z wizażystą lub nawet z jakąś marką odzieżową. Lubię komplikować sobie zadania, co w rezultacie daje nietypowe efekty! Co w fotografii i łapaniu takich ujęć jest najtrudniejsze? - Najtrudniejsze w fotografii jest dokładne odtworzenie tego, co ma się w głowie.

32

Surowe zdjęcie to podstawa. Potem jeszcze trzeba je obrobić... Więcej pracy jest w przygotowaniu takiej sesji i zrobieniu samego zdjęcia czy jednak więcej pracy jest przy jego obróbce? - Przygotowania i wykonanie to bardzo ważne etapy, na których trzeba dać z siebie wszystko. Im lepiej przygotuję się do sesji, tym mniej mam później pracy podczas obróbki. W profilu na Instagramie napisałeś, że jeden gatunek fotografii nie jest dla Ciebie, bo Cię nudzi. Jakie jeszcze gatunki fotografii chciałbyś spróbować w przyszłości? - Uważam, że ciągłe robienie zdjęć jednego gatunku prędzej czy później (tak samo dla widza, jak i fotografa) staje się nudne i nieciekawe. Co do przyszłości... Nie odmówiłbym udziału w roli oficjalnego fotografa przy kręceniu filmu klasy światowej czy udziału w ciekawych ekspedycjach na statkach pływających po całym świecie. Interesuje mnie również bycie korespondentem w miejscach objętych konfliktem lub kataklizmami. Dobrze byłoby zarabiać tym na życie.


Dodo Arslan e Jacuzzi Design

SAUNY • JACUZZI® • SWIM SPAS • BASENY projekt-dostawa-montaż-serwis Szczecin, al. Bohaterów Warszawy 24, tel. 91 48 46 777, info@mawo.szczecin.pl | www.mawo.com.pl


| SZTUKA |

Monika Mamzeta - sztuka oswajania problemów Jak mówi - sztuka to jej sposób radzenia sobie z rzeczywistością. Tworzy już od przeszło 25 lat. Czerpie z tego, co dotyka ją najbardziej. Monika Mamzeta, autorka głośnych projektów „Jak dorosnę będę dziewicą” czy „Idzie RAK... będzie ZNAK”, po raz pierwszy wystawiła swoje prace w Szczecinie. Wystawę można oglądać w Trafostacji Sztuki do 26 września. ROZMAWIAŁA AGATA MAKSYMIUK

Odwiedzasz Szczecin po raz pierwszy i to z zupełnie nową wystawą, a ja, zamiast gratulować, wolałabym życzyć Ci kolejnego twórczego przestoju (uśmiech). - Rzeczywiście najczęściej tworzę w odpowiedzi na problemy. Kiedy dzieje się coś złego, uciekam w sztukę. To mój sposób radzenia sobie z rzeczywistością. Na szczęście inspirujące doświadczenia nie zawsze muszą wychodzić z trzewi. Gdybym potrafiła tworzyć jedynie w reakcji na personalne bolesne doświadczenia, to sama życzyłabym sobie wyłącznie twórczych przestojów (śmiech). Ale nasza rzeczywistość jest bardzo bogata. Dla przykładu praca „Hej ho” powstała w stosunkowo spokojnym czasie. Byłam w drugiej ciąży i wszystko się układało. Do zabrania głosu popchnęła mnie wtedy polityka. A jeśli o tę chodzi, to w Polsce inspiracji na pewno mi nie zabraknie (uśmiech). Przekrój wszystkich Twoich inspiracji możemy oglądać na trzech piętrach Trafo, aż do 26 września. Pozwolę sobie na mały spoiler - zwiedzanie zaczyna się od dość intensywnego doznania na poziomie -1. Prezentowane tam prace chyba po raz pierwszy wystąpiły w takim zestawieniu? - To prawda, wymyśliła je kuratorka wystawy i właścicielka Wall Gallery, Anna Walewska. Na temat każdego układu prac można było dyskutować, ale nie na temat tego (uśmiech). Opowiedziała mi o nim podczas podróży do Szczecina. Zamysł był taki, by zestawić ze sobą - Bez tytułu („Uśmiech”), „Jak dorosnę będę dziewicą” i „Pietę”. Projekty miały układać się w tryptyk, a podejście do nich być tak skonstruowane, że od razu patrzylibyśmy na nie centralnie jak na ołtarz. Na miejscu okazało się, że w galerii jest ku temu idealna sala - właśnie na poziomie -1. Przyciemnione światła i kolumny dodatkowo wzmocniły skojarzenie związane z takim zestawieniem. Wymienione prace powstały w różnych okresach Twojej

34

twórczości, ale okazuje się, prowadzą ze sobą doskonały dialog. - Każda z nich ma bardzo emocjonalny charakter. Pamiętam, jak kiedyś dziennikarka po obejrzeniu „Uśmiechu” zapytała mnie - czy to blizna po histerektomii? Byłam zaskoczona, że można w ten sposób odczytać tę pracę, bo to przecież blizna po cesarskim cięciu. Okazało się, że po latach dogoniło mnie to pytanie właśnie szykuję się do tego zabiegu. „Jak dorosnę będę dziewicą” też ma swoją historię. Oprócz tego, że do pracy pozowała moja koleżanka, z którą obie w tym samym czasie byłyśmy w ciąży, to kilka razy zdarzyło się, że projekt był cenzurowany. Pamiętam sytuację z Budapesztu. Szykowałyśmy się do wystawy w Instytucie Polskim i otrzymałam telefon z prośbą o podmianę tej pracy na inną. Nie obeszło się bez zgrzytu. Szczęśliwym trafem okazało się, że w tym samym czasie odbywa się w Budapeszcie wystawa prac feministycznych i przyjęli „Jak dorosnę będę dziewicą”. Tak za jednym transportem zaliczyłam dwie wystawy. A jeśli chodzi o Instytut, to nie ustąpiłam tak łatwo. Wydrukowałam koszulki z „Dziewicą” i pojawiłyśmy się w nich na wernisażu. Z tych trzech prac „Pieta” jest najrzadziej wystawianym projektem. Na co dzień wisi u mnie w domu. Na zdjęciu jest moja mama trzymająca na rękach moją babcię. Fotografia była zrobiona w szpitalu. Babcia wróciła po tym jeszcze do domu, ale wkrótce zmarła. Projekt jest bardzo osobisty. Szczególnie że byłam z babcią blisko. Zawsze chętnie mi pozowała. Kiedy studiowałam, często potrzebowałam modelek, a ona nigdy nie odmawiała. Mówiła, że ma dużo wolnego czasu, więc chętnie pomoże (uśmiech). Słucham, jak opowiadasz o swoich projektach, i intryguje mnie, że z jednej strony jesteś panią prawnik, z drugiej panią artystką. Czy równoczesne uprawianie tych zawodów się nie wyklucza? - Zawsze starałam się rozdzielać te sfery. W zasadzie one dopiero teraz zaczęły się łączyć. Kancelaria Patentowa Patpol, z którą współpracuję jako adwokatka i rzeczniczka patentowa, stała się mecenasem Wall Gallery, która mnie reprezentuje jako artystkę. Nie ukrywam, że obawiałam się tego połączenia. Zarówno adwokat, jak i rzecznik patentowy to zawody zaufania publicznego. Natomiast artyści nie są postrzegani w naszym społeczeństwie, jako osoby twardo stąpające po ziemi. To między innymi dlatego, kiedy zostałam rzeczniczką patentową, zdecydowałam się przyjąć pseudonim. Ale żebyśmy mieli jasność - ja nie mierzę się z tym na co dzień. Miałam różne przemyślenia na ten temat i muszę przyznać, że niektóre z nich były niepotrzebne. Bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie reakcja prezeski kancelarii, która po obejrzeniu projektu „Extra Safe 2” stwierdziła, że chciałaby mieć fotos z tego wideo. Czyżby wyłonił się nam tu brak wiary w ludzi (uśmiech)? Odrobinę na pewno. Okazuje się, że ludzie są bardziej otwarci na sztukę, nawet tę krytyczną, niż nam się wydaje. Zresztą, co tu dużo mówić. Całe życie edukuję swoich rodziców w tym kierunku. Kiedy poszłam na rzeźbę, mówili - no dobrze, coś tam będzie lepić, jak Rodin czy Camille Claudel. I to było dla nich w porządku. Ale jak zaczęłam swoje fiku-miku, pojawiła się konsternacja i może pewna doza nieśmiałości. Z perspektywy czasu myślę jednak, że sztuka mocno wzbogaciła ich życie.


| SZTUKA |

Tu pojawia się pytanie o granice sztuki - gdzie w takim razie leżą? - Sztuka jest po to, żeby kontestować granice i myślę, że ich poszerzanie dzieje się nieustannie. Dostałam wiele takich sygnałów przy realizacji „Idzie RAK... będzie ZNAK”. Artur Żmijewski, z którym się przyjaźnię, powiedział mi w kontekście tego projektu, że to co robię jest naprawdę odważne, bo robię rzeczy, które narażają moją codzienną egzystencję i ryzykuję ostracyzmem zawodowym. To mocne słowa, szczególnie wspominając jego wczesne prace. Jednak najwidoczniej można to tak postrzegać. Projekt „Idzie RAK... będzie ZNAK” jest ważny z wielu względów, był też szeroko komentowany w mediach. Dlaczego? - To każdy sam odkryje w Trafo. Ale powiedz proszę, jak bardzo skomplikowana była jego realizacja? - „Idzie RAK” to międzynarodowy konkurs na projekt tatuażu na moją zrekonstruowaną pierś po mastektomii. Rozpisałam konkursowy regulamin, zorganizowałam komisję i tak się zaczęło. Zależało nam, aby projekty były zanonimizowane. Wpłynęło do nas ponad 50 projektów. Wyróżnione prace można obejrzeć w Trafostacji w formie statecznej i na filmie „Makeover”, gdzie dokonuję przymiarek. Można też zobaczyć film „Ink”, czyli dokumentację z realizacji zwycięskiego tatuażu. Co jednak ciekawe, Artur Żmijewski, który pierwotnie zgodził się na swój udział w jury konkursu, po obejrzeniu nadesłanych prac poprosił mnie o zwolnienie z tego obowiązku. Przekazał mi to najpierw telefonicznie, później na piśmie. Dla niego była to zbyt daleko idąca ingerencja artystyczna.

Niemniej kontrowersyjne wydaje się też wykonanie maski pośmiertnej zmarłego dziadka czy torsu przed zabiegiem usunięcia piersi. Czy nie łatwiej by było po prostu to przeżyć? - Niektórzy pewnie tak by woleli. Śmierć dziadka była dla mnie straszliwym ciosem. To był ukochany dziadek, którego brak jest codziennie odczuwalny. Nie zdążyłam się z nim pożegnać. W pewnym sensie odlew był dla mnie sposobem na to, choć projekt nadal jest otwarty. Pracując nad jego ściągnięciem, poprosiłam o pomoc Pawła Althamera, który zawsze był znacznie lepszy ode mnie w sprawach technicznych. W prosektorium mieliśmy tylko jedno podejście. Udało się. Zdejmowanie odlewu ze mnie, czego dokonał Jacek Kowalski z Wydziału Rzeźby ASP w Warszawie, przy tym było emocjonalnym pikusiem. Tworząc w ten sposób, mam poczucie, że te wszystkie emocje, te wszystkie wydarzenia nie idą na marne. W takim razie życzę Ci emocji, które pozwolą Ci tak kształtować sztukę, jakbyś sobie tego życzyła. - Punktem wyjścia dla mojej twórczości jest moje życie i moje doświadczenia, ewentualnie doświadczenia osób mi bliskich. Staram się, by to, co robię, zyskało charakter uniwersalny. A ponieważ jestem kobietą, nosi to feministyczną wartość. Do tej pory w sztuce uważało się, że to doświadczenia mężczyzn mają charakter uniwersalny. Wierzę, że z moimi koleżankami artystkami mamy siłę, by to zmienić. I tego sobie, i im życzę.


| MUZYKA |

Fado to głos duszy Carminho, jedna z największych portugalskich artystek fado wystąpi już 23 lipca w Szczecinie. Muzyką chce opowiedzieć o swoich uczuciach, radości i bólu. ROZMAWIAŁA MAŁGORZATA KLIMCZAK / FOTO MARIANA MALTONI

Powiedziałaś kiedyś: „Nie wybrałam Fado. Fado prawdopodobnie wybrało mnie”. Zaczęłaś śpiewać, kiedy miałaś 12 lat, ale początkowo miałaś inne plany życiowe - studiowałeś reklamę i marketing. Kiedy zaczęłaś czuć, że śpiewanie jest Twoim sposobem na

36

życie? - Na początku fado było tylko moim hobby, ponieważ było to rodzinne zajęcie bardzo popularne w moim domu. Ale po skończeniu studiów postanowiłam odbyć roczną podróż dookoła świata z plecakiem. A kiedy wróciłam, zdałam sobie sprawę, że prawdopodobnie moje wakacje

były decyzją o przyszłości. Zrozumiałam, że powinnam śpiewać i postanowiłam zacząć to robić. Fado to także język i sposób na życie, nie tylko muzyka. Co to dokładnie oznacza? - To najtrudniejsze pytanie, jakie możesz zadać, ponieważ naprawdę


| MUZYKA |

trudno jest zdefiniować, co oznacza fado. W nim jest pilna potrzeba ujawnienia uczuć i doświadczeń, to sposób na dzielenie się naszym bólem, naszą radością ze społecznością, dzielenie się z innymi muzykami, innymi piosenkarzami, a także z publicznością. To głos duszy, dlatego nie jest ważne, jaki masz głos, ważne jest to, jakimi uczuciami jesteś w stanie podzielić się z innymi. Fado musi wyrażać uczucia. Czy ktoś, kto nie potrafi wyrazić swoich uczuć, może śpiewać fado? - Nie wierzę. Wierzę, że jeśli nie możesz wyrazić swoich uczuć, nie możesz śpiewać fado. Możesz śpiewać, ale to nie jest fado. Portugalczycy są bardzo ekspresyjni, ale fado dla nas wydaje się raczej refleksyjne, ciepłe i spokojne. Jak to połączyć? - Myślę, że to można połączyć, ponieważ musisz mieć tę szczególną cechę - umieć się dzielić i dawać lub czuć i być otwartym na innych, otwartym na wyrażanie tego, co myślisz, co czujesz, a czasem potrzebujesz. Musisz mieć też odwagę, żeby to zrobić i myślę, że to bardzo portugalskie, mamy dużo odwagi. Lubisz czyste fado. Czy jesteś również otwarta na inne rodzaje muzyki? - Uważam, że każda muzyka jest ważna i potrzebna, żeby zbudować artystę. Dlatego uważam, że jest konieczne, aby słuchać dużo muzyki, nie tylko tej, którą lubię. Nie chodzi o to, co lubię, ale myślę, że trzeba być otwartym na każdy rodzaj muzyki, na wszelkiego rodzaju ekspresję budującą naszą osobowość i budującą nasz artystyczny styl. Skomponowałaś kilka muzycznych utworów fado. To było trudne zadanie? - Tradycyjne fado ma bardzo specyficzną strukturę, więc istnieją pewne zasady, których należy przestrzegać. Trzeba opanować nie tylko część muzyczną, ale także pisanie tekstów. To nie jest trudne zadanie, to po prostu zadanie i musisz to zrobić. Potrzebujemy też poetyckiej inspiracji, czasem ją masz, a czasami nie. Czasami jest to chwila i piszesz piosenkę.

Pracowałaś ze znanymi muzykami, takimi jak Mariza, Pablo Alboran i rodzina Jobima. Jakie doświadczenia zdobyłaś, pracując z takimi muzykami? - To zaszczyt i przywilej pracować z innymi artystami oraz dzielić dwa różne światy i budować zupełnie nowy. Dla mnie to bardzo wyjątkowe i niesamowite doświadczenia w mojej karierze. Pracowałam z różnego rodzaju artystami, nie tylko z fado, ale także Pablo Alboranem w muzyce latynoskiej czy brazylijskimi artystami, takimi jak Chico Buarque, rodziną Jobimów, Marisą Monte, Caetano Veloso. To zawsze okazja, by dowiedzieć się więcej nie tylko o muzyce, ale o sobie i swoim obiekcie artystycznym. Odbyłaś podróż dookoła świata, aby dowiedzieć się więcej o sobie i świecie, ludziach i życiu. Czego się nauczyłaś? - To bardzo trudna odpowiedź, ponieważ była to roczna podróż, z wieloma doświadczeniami. Nauczyłam się wielu rzeczy i nadal czerpię zyski z tego doświadczenia. Dużo się o sobie dowiedziałam i odkryłam rzeczy, których o sobie nie wiedziałam. Wiele się nauczyłam o różnych kulturach i różnych krajach i ludziach. Uważam, że to bardzo ważne, aby wszystkie różnice nauczyć się akceptować i szanować. Był to więc bardzo bogaty czas na zbieranie doświadczeń od innych i odkrywanie świata. Podczas tej podróży musiałam też podjąć decyzję dotyczącą mojej przyszłości. Zdecydować, czy fado i muzyka to ma być mój zawód, czy tylko hobby - bardzo miła rzecz, ale nie niezbędna w moim życiu. I zdałam sobie sprawę, że fado to mój obowiązek. To sposób na przetrwanie i coś, czego pilnie potrzebuję. Powiedziałaś kiedyś: „Zawsze podążam za swoim instynktem”. Co to znaczy? Podążaj za instynktem oznacza dokładnie to, co oznacza i jest bardzo praktyczne. Istnieje coś takiego jak intuicja. Kiedy mam podjąć jakąś decyzję, mogę pomyśleć, przemyśleć lub kierować się intuicją, którą uważam za najlepszy wybór. Musisz ćwiczyć intuicję, musisz stymulować tego rodzaju uczucia, bo myślę, że jeśli pra-

cujesz i rozwijasz ten instynkt, możesz być coraz bardziej efektywny. Ci, którzy pracują z intuicją, znają moc tej pomocy, czasem jest to pomoc w podjęciu decyzji i odpowiedź na trudne pytania. Śpiewałaś już w Polsce. Co możesz powiedzieć o reakcji publiczności w Polsce? - Uwielbiam odwiedzać Polskę, to niesamowite przeżycie, a śpiewanie dla polskiej publiczności było czymś wyjątkowym. Ludzie w Polsce dużo wiedzą o fado, Portugalii i naszej kulturze. A nawet jeśli… nie wiedzą zbyt wiele, są bardzo otwarci na różne dźwięki i różne rodzaje muzyki. Ale myślę, że fado bardzo podoba się polskiej publiczności. 23 lipca wystąpisz w Szczecinie. Co przygotujesz na ten koncert? - Kolejny koncert w Polsce będzie dotyczył mojego najnowszego albumu „Maria”. Koncert odbędzie się z udziałem trio tradycyjnego fado, a także innych muzyków z gitarą hawajską i gitarą elektryczną. One stworzą trochę nastrojowych dźwięków, które, jak sądzę, są w domach, gdzie śpiewa się fado. Ma nadzieję, że ten klimat z domu w Lizbonie uda nam się przenieść w inne miejsce. Oczywiście zamierzam zaśpiewać fado z innych albumów, starałam się zbudować repertuar wokół tematu „Maria”. Tematem jest Portugalka, która ma w sercu różne historie. Mam nadzieję, że wam się spodoba.

Carminho Carminho to wielki głos fado i jedna z najbardziej rozpoznawalnych portugalskich artystek. Po wielkim sukcesie albumu „Carminho Canta Tom Jobim”, artystka powróciła z nowym albumem zatytułowanym „Maria”. To piąty album w jej karierze. Carminho twierdzi, że jest to najbardziej osobista płyta w jej dorobku, sama brała czynny udział w produkcji i napisała część utworów. Album oddaje bardzo osobiste doświadczenia i emocje artystki. 23 lipca wystąpi na Zamku Książąt Pomorskich.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 07/2021

37


#reklama

Najlepsze steki od 2001 roku w Szczecinie! Serwowane w cudownej scenerii z widokiem na rzekę, Łasztownię i Starówkę Zapraszamy!


#reklama


| ROZMOWA STYL ŻYCIAMIESIĄCA | |

Agata Gołemberska, muzyczne vintage inspiracje Kiedyś nie wierzyła, że ma coś do przekazania innym przez swoją muzykę. Z każdym sukcesem czuje się coraz pewniej na rynku muzycznym, a słuchacze zachwycają się jej muzyką. ROZMAWIAŁA MAŁGORZATA KLIMCZAK / FOTO MATERIAŁY PRASOWE

Wydała Pani dwa single, oba trochę odmienne stylistycznie. Lubi Pani eksperymentować z gatunkami muzycznymi czy ma Pani swój ulubiony? Eksperymenty i swobodne poruszanie się między gatunkami to moja domena. Tworzę mniej lub bardziej alternatywny pop, którego cechą jest właśnie czerpanie z różnych stylistyk. Pewne muzyczne rejony są mi oczywiście bliższe od innych. Po r&b i soul sięgnę prędzej niż np. po rocka, ale staram się nie zamykać na nic i tworzyć zgodnie z intuicją. Myślę, że mój ostatni singiel „A niech mnie”, w którym inspirowałam się muzyką disco, maluje słuchaczom już trochę szerszy obraz mojej twórczości. Pierwszy singiel „Uda się” powstał w ramach projektu My Name Is New, to projekt stworzony przez wytwórnię Kayax z myślą o wydawaniu oraz promowaniu początkujących zespołów i artystów solowych. Współpracę z taką wytwórnią traktuje Pani jako wyróżnienie? Rynek muzyczny dla początkującego artysty to istny poligon. Młodych, zdolnych i ciekawych artystów jest bardzo wielu. Trzeba się mocno i konsekwentnie napracować, żeby zostać zauważonym. Trzeba też mieć trochę szczęścia. Dlatego w pewnym sensie taka współpraca jest wyróżnieniem, bo akurat my znaleźliśmy się w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie, nie ktoś inny. Profesjonalna wytwórnia z pewnością jest sporą pomocą w zmaganiach o uwagę dziennikarzy radiowych i słuchaczy. Ja bardzo doceniam swoje położenie. Sama jeszcze niedawno tej pomocy nie miałam i wiem, że zobowiązuje mnie to do jeszcze cięższej pracy. Do utworu „Nie na zawsze” powstał przepiękny teledysk, który został zrealizowany przez szczeciński kolektyw Kino-

40

motiv. Jest Pani lokalną patriotką i stawia na współpracę z osobami ze Szczecina? Bardzo dziękuję za określenie „przepiękny” ! Choć nie pochodzę ze Szczecina, to tutaj właśnie mieszkam i pracuję. W kooperacjach stawiam w pierwszej kolejności na działania lokalne, a że w Szczecinie wciąż spotykam na swojej drodze ogrom zdolnych i kreatywnych ludzi, to te współprace zawiązują się zupełnie naturalnie. Tak też było z kolektywem Kinomotiv. Mówię o tym często przy różnych okazjach, wiec myślę, że to rzeczywiście już forma lokalnego patriotyzmu :) Sama Pani wymyśla scenariusze do swoich teledysków czy zdaje się w tym na innych? Często pierwszy pomysł wychodzi ode mnie, ale ostateczny scenariusz formujemy poprzez wspólnotę i burzę mózgów. Kiedy stawiała Pani swoje pierwsze kroki w świecie produkcji i songwritingu, nie wiedziała Pani, czy jej pomysły są coś warte. Kiedy nastąpił przełom, kiedy uznała Pani, że są coś warte? Chyba około dwóch lat temu. Udało mi się wtedy wyjść z pętli różnych niedokończonych pomysłów i zamknąć jeden z nich w pełnoprawnej piosence. Był to utwór „Pryzmat”. Gdy po premierze spłynęło do mnie kilka wiado-


| ROZMOWA MIESIĄCA |

mości, że to naprawdę fajny i chwytliwy numer, zdecydowanie nabrałam odwagi i wiatru w skrzydła. „Nie na zawsze” było swego czasu Piosenką Dnia Radio 357 i spotkało się z ciepłym przyjęciem słuchaczy. To jest radio, w którym się nie prezentuje złej muzyki. To kolejne spełnione marzenie? To niesamowicie miłe i spore dla mnie wyróżnienie, choć nawet o tym nie marzyłam. Kiedyś artyści zaczynali kariery na różnych festiwalach młodych talentów, dziś w programach telewizyjnych typu The Voice of Poland. Dla Pani udział w tym programie był dużym wyzwaniem lub dużym stresem? Z pewnością był jednym i drugim. Ja byłam wtedy gdzieś zupełnie na początku swojej drogi. Musiałam mierzyć się nie tylko z własnym stresem, ale też i z dużo bardziej doświadczonymi scenicznie wokalistami. Udział w programie na pewno był wyjątkową przygodą i motywacją do pracy nad własnym materiałem. Już wtedy wiedziałam, że muszę mieć do opowiedzenia własne historie. Odległość Szczecin - Warszawa to duże utrudnienie w karierze? Jak na razie wiele spraw udaje mi się prowadzić zdalnie. Na tym etapie odległość od stolicy nie sprawia większego problemu. Moje studio również znajduje się w Szczecinie. Być może przyjdzie taki dzień, w którym ten dystans stanie się kłopotliwy. Dzisiaj jednak staram się wykorzystywać wszystkie możliwości internetu. Zdarzają się nawet sesje songwritingowe w formie spotkań online. Dla chcącego nic trudnego (uśmiech) Stworzyła Pani „trainoffice”. Nauczyła się Pani pracować w podróży? Podróż pociągiem to idealny czas, żeby nadrobić tematy, na które nie wystarcza nam godzin w dobie. Odpisać na zalegające maile, przygotować grafiki promocyjne, a nawet popracować nad nowym utworem lub tekstem. Podroż bywa czasem bardzo inspirująca. Rozglądając się zresztą po współpasażerach i ich otwartych laptopach, można odnieść wrażenie, że nie tylko ja staram się wykorzystać ten czas produktywnie. Czas pandemii, czas bez koncertów i publiczności. Jaki to

był dla Pani czas? Przeróżny. Z reguły ogarniało mnie spokojne skupienie na pracy twórczej, wiedząc, że praktycznie cały świat stoi w miejscu. Niekiedy jednak tęsknota za sceną była i nadal bywa ogromnie przytłaczająca. W pandemii, tak jak wiele osób, musiałam zawodowo zająć się czymś innym i mam głęboką nadzieję, że sprawy jak najszybciej wrócą na swoje miejsce. Na koncerty liczę już wkrótce, gdy tylko zakończę pracę nad płytą. W tym roku planuje Pani wydać swoją pierwszą płytę. Jaka to będzie płyta, ile będzie zawierać utworów? Chyba mogę już zdradzić, że będzie to płyta krótko grająca. Czyli tzw. EP. Prócz znanych już słuchaczom singli pojawi się jeszcze kilka niespodzianek. Na temat stylistyki wolałabym jeszcze nie zdradzać zbyt wiele. Jak już pewnie wiadomo - będzie różnorodnie. Resztę chciałabym pozwolić odbiorcy ocenić według własnych odczuć i kategorii.

Agata Gołemberska Jest wokalistką, songwriterką, a także producentką. O swoich kompozycjach mówi jako o „splocie vintage inspiracji i nowoczesnej popowej formy”. Doskonale odnajduje się na pograniczu gatunków takich jak soul, syntwave, funk, r&b, reggaeton. Jej soulowy, charakterystyczny głos można usłyszeć w utworach, za którym stoją tacy producenci jak Suwal, Phil Hollins i Tropiki. Z ostatnim z nich stworzyła dwa utwory, które pojawiły się na krążku „Nieznane wody”.


| STYL ŻYCIA |

Chcieli ratować zwierzęta. Stworzyli azyl dla świń - Systematycznie dążę do celu, który dwa lata temu sobie obrałam, a mianowicie, że przed czterdziestką stworzę miejsce, gdzie będę ratować zwierzęta. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że będą to świnie - Monika Krasoń. ROZMAWIAŁA ADRIANA RECZEK / FOTO ARCHIWUM PRYWATNE

Państwo Krasoniowie pochodzą z Łodzi. Monika z zawodu jest fotografem (grafikiem komputerowym), a Marcin informatykiem. Są małżeństwem, które kocha zwierzęta i podchodzi do nich z pełną odpowiedzialnością. Nie inaczej było w przypadku miniprosiaczka Eugeniuszka, do którego adopcji przygotowywali się aż dwa lata. Nie zrezygnowali z opieki nad nim nawet wtedy, gdy ich podopieczny okazał się... nie być wcale taki „mini”. I tak zaczęli szukać dla siebie nowego miejsca, które znaleźli w Nowym Węgorzynku w województwie zachodniopomorskim.

42

Wszystko zaczęło się od „miniprosiaczka” Eugeniusza, który pojawił się w Waszym życiu. Kiedy i jak to się stało, że trafił w Wasze ręce? Do przyjęcia świnki przygotowaliśmy się dwa lata. Chcieliśmy wiedzieć jak najwięcej, bo wiadomo, że przed przyjęciem każdego zwierzęcia trzeba mieć wiedzę, warunki, no i pieniądze. Eugeniusz kupiony był z hodowli, które teraz tak bardzo negujemy. Bo „hodowcy”, którzy rozmnażają te zwierzęta na potęgę, a potem sprzedają je za 50-100 złotych, wmawiają ludziom, że będą one ważyć góra 20, 30 kg. To kłamstwo! Proszę spojrzeć na Gienia (śmiech).

Pochodzicie z miasta Łodzi, teraz mieszkacie w niewielkiej wsi Nowe Węgorzynko w województwie zachodniopomorskim. Dlaczego emigrowaliście z dużego miasta do maleńkiej wsi? Przyszedł taki etap w życiu, że miasto zaczęło dusić, ludzie denerwować, a i los chciał, że moja mama zmarła i wtedy nic już w Łodzi mnie nie trzymało. Na szczęście mąż podziela moją miłość do zwierząt, a pomysł na wyprowadzkę na wieś bardzo mu się spodobał. Wybór województwa zachodniopomorskiego to przypadek czy celowe działanie? Najpierw szukaliśmy domu


| STYL ŻYCIA |

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 07/2021

43


w górach, bo po cichu marzył mi się tam mały domek z wielkim terenem, ale przeznaczenie wybrało za nas i kupiliśmy nasze miejsce na Ziemi bez oglądania go, w miejscu, o którym nigdy nie słyszeliśmy. Ja to jestem zdania, że ten dom wybrał nas, a nie my jego. Jaki byłby los Eugeniuszka, gdyby znalazł się w mniej odpowiedzialnych rękach?Tak jak wspominałam: ludzie kupują świnki nieświadomi ich wagi i potrzeb. Gienio mógł trafić do kogoś, kto by go wyrzucił na przykład do lasu, bo często się to zdarza. Mógłby być trzymany w niewłaściwych warunkach, bez możliwości rycia i korzystania ze swoich przywilejów, ale mógłby być też po prostu zjedzony. Założyliście Fundację Prosiaczka Eugeniusza Gieniutkowo. Co Was do tego skłoniło? Zawsze chcieliśmy pomagać zwierzętom, ale dopiero od czasu, gdy jest z nami Gienek nasz kierunek się skrystalizował. Świnie to cudowne istoty, a jednocześnie bardzo niedoceniane przez ludzi. Takich miejsc jak nasze sanktuarium jest mało. Właściwie w Polsce jest tylko jeden inny azyl, z którym jesteśmy w stałym kontakcie. Chcemy ratować świnie, by chociaż część z nich żyła w godnych warunkach. Wiemy, że wszystkich nie ocalimy, ale jeśli chociaż kilka osób zmieni swoje podejście do tych zwierząt. To już będzie sukces.

44

Skąd w Was tyle miłości do świnek? Świnie są cudowne, inteligentne i bardzo uczuciowe. Na podstawie ich obserwacji można doskonale wyczytać ich humor czy potrzeby. Dodam, że potrafią dostosować swoje zachowanie w danej sytuacji, by osiągnąć z góry obrany cel. To cwaniaki i dobrzy obserwatorzy (śmiech). Bardzo szybko się uczą i mają swoje indywidualne gusta. Każda świnka ma inny charakter, przysmaki czy nawet muzykę, którą lubi. Pokochaliście Eugeniusza, zapewniliście mu azyl i odpowiednie warunki bytowe. Na jednej śwince jednak się nie skończyło... (uśmiech). Ilu obecnie macie podopiecznych i jak do Was trafiają? Obecnie Azyl ma 22 świńskich mieszkańców. W najbliższym czasie przyjedzie łącznie kolejnych 10 świnek. Zwierzęta trafiają do nas z różnych miejsc... I tak „mikroświnki” (bo tak naprawdę są „mikro-” tylko z nazwy) to zazwyczaj nietrafione prezenty, które zaczynają przeszkadzać komuś w domu, bo rosną, za dużo jedzą czy potrafią ugryźć. Świnie hodowlane często odkupowane są od gospodarzy, dla których stają się zbędne, lub z interwencji inspekcji weterynaryjnych. Ludzie są okrutni... Proszę sobie wyobrazić, że otrzymaliśmy ostatnio telefon z pytaniem, czy loszka znajdzie u nas miejsce, ale za pół roku, bo teraz jeszcze raz musi urodzić.

Choć ich historia dzięki Wam może mieć szczęśliwe zakończenie, to ich początki na tym świecie nie zawsze były kolorowe... Jak wyglądały losy Waszych podopiecznych, zanim zdecydowaliście się nimi zaopiekować? Nasi mieszkańcy mają różne historie. Często bardzo smutne. Teresa i Darek trafili do nas z bardzo złych warunków. Były trzymane w zamknięciu na małej powierzchni, bez możliwości wyjścia. Nie widziały nigdy światła słonecznego. Dareczek przez to, że nie miał tyle miejsca, ile powinien, ma problemy kostno-stawowe. Mały Felek zdaniem weterynarza podczas fazy wzrostu nie miał dostarczonych potrzebnych mu suplementów w diecie, dlatego podczas transportu do nas doznał porażenia kręgu i jest niepełnosprawny. Nie chodzi na tylne racice. Leczymy go i rehabilitujemy, a firma specjalizująca się w sprzęcie dla zwierząt zrobi mu wózeczek. Mimo że założona przez Was fundacja jest jeszcze bardzo młoda, to macie sporo podopiecznych. Jak zdobywacie środki na utrzymanie tych uroczych pasibrzuchów? (uśmiech) Budujemy Azyl oraz utrzymujemy naszych mieszkańców ze swoich oszczędności i wpłat darczyńców, czyli fanów Gienia. Fundacja uruchomiła również wirtualną adopcję. Jednakże przy tak dużym przedsięwzięciu jest to kropla w morzu potrzeb. Dlatego szukamy firm przyjaznych zwierzętom, które zdecydowałyby się zasponsorować domki i zagródki dla świnek. Jaki jest cel Waszej działalności? Celem naszej działalności jest ratowanie świnek, edukacja i terapia poprzez kontakt ze zwierzętami, a także promowanie zdrowego żywienia bez cierpienia zwierząt. Jakie są Wasze plany na przyszłość? Planujemy dalszy rozwój świńskiej osady oraz rozwinięcie zaplecza dydaktycznego. Mamy w planach zakup przylegającej do nas ziemi, aby w przyszłości być azylem również dla innych zwierząt gospodarskich. www.facebook.com/eugeniusz.prosiak/ www.instagram.com/eugienio_minipig/ www.zrzutka.pl/budujemy-azyl-dla-swin


#reklama

Połączenie komfortu komfortu ii estetyki! Połączenie Połączenie komfortu i estetyki! estetyki! Gotowe apartamenty od 80 do 105 m2 z balkonami i tarasami

Gotowe apartamenty od 80 do 105 m2 z balkonami i tarasami 2 lubod mieszkania 33 m - 60 2 zm Gotowe apartamenty 80 do 105 balkonami i tarasami 2 lub mieszkania 33 - 60 m + duży balkon, taras, loggia oraz garaż 2 lub mieszkania 33 - 60 m + duży balkon, taras, loggia oraz garaż + duży balkon, taras, loggia oraz garaż


| MIASTO |

Mieszkając w mieście, a pod miastem... Duże mieszkanie w kamienicy w śródmieściu w pobliżu wszystkich miejskich udogodnień, a może namiastka wsi w domu z ogródkiem, położonym na suburbiach? Każda z lokalizacji ma swoje wady i zalety. Dylematy dotyczą nie tylko kwestii praktycznych - np. długości dojazdów, wygody życia, ale także jakości przestrzeni. TEKST SZYMON WASILEWSKI / FOTO SEBASTIAN WOŁOSZ

O czym w ostatnich tygodniach najczęściej mówią szczecinianie i ci mieszkańcy Szczecińskiego Obszaru Metropolitalnego, którzy niemal codziennie dojeżdżają do Szczecina? Oczywiście o korkach, które utrudniają dostanie się do centrum miasta z jego peryferii, np. z Prawobrzeża. Prowadzone właśnie remonty torowisk w samym centrum również sprawiają, że po mieście podróżuje się trudniej - głównie samochodem. Komunikacja to tylko jeden z aspektów dotyczących jakości

46

życia w mieście lub na jego przedmieściach, ale bardzo istotny. W końcu współczesny rozwój przedmieść związany jest z pojawieniem się samochodu oraz rozwojem indywidualnej motoryzacji. Współczesne suburbia narodziły się w latach 50. w USA. W Polsce zaś po roku 1989, na co miała wpływ liberalizacja prawa budowlanego oraz przede wszystkim wzrost poziomu życia - posiadanie auta stało się znacznie łatwiejsze, więcej osób też stać na zakup działki i budowę domu lub na skorzystanie z oferty dewelopera proponującego życie w „cichej i spokojnej okolicy, 15 minut autem od miasta”. Jak wygląda zainteresowanie tego podmiejskimi typu ofertami? Zaglądamy do Kobylanki, gdzie w okolicy jeziora Miedwie powstało popularne osiedle domków jednorodzinnych. Na stronie dewelopera dowiadujemy się, że brakuje już nieruchomości do kupna. Niedługo dostępnych ma być 20 działek z 70 na tym terenie. Reszta została już sprzedana. Z kolei na jednym z osiedli w Warzymicach, w bloku, który tu niedawno powstał, pozostało jedno wolne mieszkanie. Moim zdaniem ludzie nie boją się wyprowadzić trochę za centrum albo nawet zupełnie poza miasto, bo Szczecin jest całkiem nieźle skomunikowany ze swoimi satelitami. Praktycznie wszędzie można dojechać komunikacją, a jeśli nie, to da się połączyć ją z samochodem - mówi Alicja, która osiedliła się na Mierzynie, a codziennie dojeżdża do pracy przy Bramie Portowej. Faktycznie, z jej domu do centrum miasta jest bliżej niż np. z osiedla Słonecznego. Z tą różnicą, że w najbliższej okolicy jej działki od wielu lat nie ma normalnej drogi. To jedna z pułapek wielkich, nowych osiedli położonych na suburbiach albo dawnych wsi, których dawne tereny rolnicze lub po prostu bezdroża stają się zapleczem mieszkalnym. Działki są sprzedawane pod


#reklama

Luksusowy dom na Pogodnie w okolicy Parku Kasprowicza Powierzchnia całkowita 481 m2. Powierzchnia działki 959 m2

Komfortowy apartament na osiedlu Magnolia Park Powierzchnia całkowita 53 m2

Zapraszamy na prezentację, Małgorzata Borowik-Strojny, tel. 608 468 880 Carre nieruchomości - www.carre.pl


| MIASTO |

zabudowę, ale drogi czy przestrzeń publiczna, np. place zabaw, niekiedy przez wiele lat nie, bo np. musi za nie zapłacić gmina. Lokalna wspólnota Inni, wyjechawszy z np. z wielkiego osiedla albo z samego centrum, gdzie byli anonimowi, doceniają swoją lokalną społeczność, którą udało się stworzyć tych kilkanaście kilometrów dalej. - Na naszym osiedlu rozmawiamy ze sobą o różnych sprawach dotyczących najbliższej okolicy. Jeśli jest np. jakaś awaria albo planowane jest jakieś wydarzenie, informujemy się, najczęściej za pomocą Facebooka, ale także kiedy widzimy sąsiadów na podwórku. Ostatnio zorganizowaliśmy sobie strefę kibica - mówi Magda z jednego z ogrodzonych osiedli na Bezrzeczu. W czasach mediów społecznościowych faktycznie łatwo o kontakt, tworzone są grupy łączące mieszkańców danych osiedli, ulic, a informacje docierają szybko. Na niemal każdym osiedlu, czy to na suburbiach, czy to w śródmieściu, czy na osiedlu z wielkiej płyty oddalonym od centrum o kilka kilometrów, tego typu komunalne zachowania są obecnie czymś naturalnym. Zdaje się, że miasto ma więcej do zaoferowania w kwestii rozwijania kontaktów społecznych, udogodnień, atrakcji, takich jak lokale, kawiarnie, oferta kulturalna. Choć, co ciekawe, w okolicach Szczecina w ostatnim czasie (jeszcze przed pandemią, jak i w tych miesiącach, kiedy luzowane były obostrzenia) najprężniej działał dom kultury stworzony w Przecławiu. To jeden z najnowocześniejszych takich obiektów pod Szczecinem. Jego młodsze „rodzeństwo” zbudowane również poza centrum (lecz już w granicach administracyjnych Szczecina) w Podjuchach - Dom Kultury „Krzemień” nie miał tyle szczęścia, bo otwarty został w samym środku pandemii.

48

Zawłaszczanie krajobrazu Duże znaczenie dla jakości życia ma też przestrzeń. O rewitalizacji dzielnic miast, remontach głównych alei, bulwarów, placów napisano już wiele. Z kolei - jak zauważają badacze - dość niewiele mówi się o suburbanizacji pod kątem właśnie przestrzeni. Nastąpiło kompletne rozmontowanie systemu planowania przestrzennego i naprawdę można budować w miejscach, które nigdy nie powinny być przeznaczane pod zabudowę mieszkaniową, właśnie ze względu na słabość ich infrastruktury - twierdzi dr hab. Katarzyna Kajdanek, prof. w Zakładzie Socjologii Miasta i Wsi Uniwersytetu Wrocławskiego, autorka książki „Suburbanizacja po polsku”. W podobnym tonie wypowiada się Elżbieta Raszeja, architekt: - Przenoszenie na obszary wiejskie miejskiego stylu życia i narzucanie miejskich wzorców kształtowania przestrzeni przyczyniają się do zacierania specyfiki tego krajobrazu kulturowego. Następuje niszczenie dawnych układów osadniczych, deformacja historycznego rozplanowania wsi, dewastacja zabytkowych obiektów architektonicznych i zespołów zabudowy oraz układów zieleni. Zanika specyfika osiedli, wyrażająca się ich skalą i powiązaniem z krajobrazem otwartym, a także lokalna tradycja budowlana zastępowana przez rozwiązania katalogowe. Pojawiają się nowe, obce formy architektoniczne i przestrzenne. Postępuje proces wypełniania zabudową otwartego krajobrazu przy jednoczesnym braku ochrony cennych widoków i stref ekspozycji panoram. Zabudowa coraz częściej wkracza na obrzeża atrakcyjnych wizualnie obszarów chronionych, co można określić jako zawłaszczanie krajobrazu - pisze w artykule „Krajobraz wiejski, wartość czy towar” na łamach pisma „Zawód: architekt” wydawanego przez Izbę Architektów RP.


#reklama


| ZDROWIE |

Opalanie, czyli jak bezpiecznie spędzać czas na słońcu? Opalanie się to ulubione letnie zajęcie. Zanim jednak wystawimy twarz na słoneczne promienie - powinniśmy zajrzeć do apteki czy drogerii. Jak się opalać bezpiecznie i czy w ogóle jest to możliwe? TEKST MAJA ERDMANN

Opalanie szkodliwe nie jest, jeśli zachowuje się umiar. Słońce ma wiele dobrych cech. Przede wszystkim jest nam potrzebne do syntezy witaminy D3. Ta z kolei, ułatwia przyswajanie wapnia i fosforu. Dla uzyskania zdrowotnego efektu wystarczy kwadrans na świeżym powietrzu przy bezchmurnej pogodzie. Większość szkodliwych efektów działania światła słonecznego jest spowodowana przez promienie UV o długości fali 10-400 nm. Promieniowanie UV zostało podzielone na 4 podtypy: UV próżniowe, UVC, UVB, UVA.

Wpływ promieniowania UVB na skórę widać od razu - to zaczerwienienie i w efekcie opalenizna. Działanie UVA jest niezauważalne, ale bardzo niebezpieczne. Dociera do skóry właściwej i tam niszczy włókna kolagenu i elastyny, przyspieszając starzenie się skóry i sprzyjając powstaniu nowotworów. Nie unikniemy go - aż 95 proc. całego promieniowania słonecznego, które dociera do nas w ciągu roku niezależnie od pogody to UVA. Czym zatem jest pięknie opalona skóra? To reakcja organizmu na oparzenie. Dlatego uważnie powinny korzystać z kąpieli słonecznych dzieci i młodzież do 15 roku życia oraz u osób w podeszłym wieku, szczególnie, jeśli zmagają się one z chorobami płuc, serca, układu krążenia czy zaburzeniami hormonalnymi. Należy także unikać opalania się w okresie najbardziej intensywnego promieniowania słonecznego, czyli w godzinach 10-14. Wypoczywając na plaży konieczne jest stosowanie preparatów z wysoką ochroną - SPF 50+, szczególnie u osób z jasną karnacją skóry. W następnych dniach, kiedy skóra „przyzwyczai” się do słońca, można zastosować balsamy z mniejszym filtrem, np. SPF 30. Kosmetyki takie powinny

dobrze rozsmarowywać się na skórze, nie pozostawiać tłustej warstwy, zawierać odpowiednie filtry pochłaniające promieniowanie zarówno UVB, jak i UVA. Czynnik SPF (sun protection fa-ctor) określa, o ile dłużej można pozostać na słońcu nie ryzykując oparzenia, w porównaniu z brakiem filtra. Zasada jest taka: jeśli rumień od słońca pojawia się na czyjejś skórze po 20 minutach, to przy stosowaniu tego czynnika zaczerwienie pojawi się dopiero po pięciu godzinach. Wskaźniki IPD lub PPD, określają zdolność do ochrony przed promieniami UVA. Im wyższa ich wartość, tym lepsze zabezpieczenie. Wybierając preparat z filtrem kierujemy się zasadą: im jaśniejsza jest nasza karnacja, tym filtr powinien być wyższy. Jednak nawet przy ciemnej karnacji zaleca się stosowanie faktora nie mniejszego niż 15. Na plaży należy stosować preparaty z wysoką ochroną: SPF 50+, szczególnie u osób o jasnej skórze. Po kilku kąpielach słonecznych można zastosować kosmetyki z mniejszym filtrem. Osoby z ciemniejszą karnacją mogą zacząć przygodę z plażą od filtra SPF 30+.


#lokalny magazyn lifestylowy Zainteresowany współpracą z magazynem Trendy? Zadzwoń 697 770 202

Dołącz do nas na www.facebook.com/MagazynMMTrendy oraz Instagram.com/MM.Trendy gs24.pl/tag/mm-trendy-szczecin


| SPORT I REKREACJA |

Biegowa rozgrzewka przez Szczecin

52


| SPORT I REKREACJA |

Szczecin to biegające miasto? W samej tylko stolicy zachodniopomorskiego w tym roku zaplanowano ponad czterdzieści imprez biegowych. Z kolei w promieniu do 200 km od Szczecina osoby uprawiające ten sport mogą wziąć udział w grubo ponad stu imprezach. TEKST SZYMON WASILEWSKI

Bieganie to nie tylko trening dla zapalonych czy zawodowych sportowców. Od kilku lat ta aktywność zyskuje coraz większą liczbę zwolenników i amatorów. Stała się ona formą rozrywki, sposobem na spędzenie wolnego czasu czy na pozbycie się negatywnych emocji. W zasadzie rozpoczęcie przygody z bieganiem nie wymaga szczególnych przygotowań czy wielkich nakładów finansowych. Przede wszystkim istotna jest motywacja i wykonanie pierwszego kroku. Oczywiście nie wolno zapomnieć o odpowiednim obuwiu czy wygodnym stroju, jednak za najważniejszy z elementów skutecznego treningu uznaje się chęć do podjęcia tego wyzwania. Od lat również w szczecińskich parkach, na podwórkach, lasach widać coraz więcej osób, które zdecydowały się na treningi biegowe. Niektórzy robią to dla osiągania celów czysto sportowych - np. dobrych wyników w licznie organizowanych zawodach. Inni zaś chcą się po prostu zrelaksować, zadbać o zdrowie, kondycję fizyczną i psychiczną. Wystarczy im, że regularnie przebiegną kilkanaście kilometrów w tygodniu, ale nie myślą o starcie w maratonie. Udowodniono, że wystarczy 30 minut biegu, a nawet szybkiego marszu, aby u osób, które zmagają się z zaburzeniami depresyjnymi, poprawić nastrój. Pokazuje to, że bez względu na tempo poruszania

się, ma ono pozytywne skutki i może pomóc w walce z depresją i zaburzeniami nastroju.

5 km. Tradycyjnie została ona wyznaczona wzdłuż Odry. Zawodnicy przebiegli dwie pętle w sąsiedztwie Dźwigozaurów i North East Mariny.

Bieganie, jak każda inna aktywność fizyczna, wpływa na uwolnienie endorfin, które znane są jako hormony szczęścia. Endorfiny są wydzielane przez przysadkę mózgową i wywołują poprawę nastroju i lepsze samopoczucie. Bieganie niweluje stres, pomaga nabrać dystansu do męczących nas problemów. Ponadto biegając, miewa się uczucie dobrze wykorzystanego czasu.

Biegowe Bulwarove to doskonała forma aktywności na świeżym powietrzu. Każdy zawodnik, który przekroczył linię mety, otrzymał pamiątkowy medal.

- Jak każdy, biegałem za młodzieńczych lat, ale ta obecna przygoda zaczęła się w październiku 2009 roku. Miałem problemy ze zdrowiem, znaczną nadwagę, stres związany z wykonywaną pracą. Początki nie były łatwe, bo i forma bliska zeru, ale systematyczność dała efekty. Na zmianę z bieganiem uczęszczałem również na basen, który pomógł w zbudowaniu odpowiedniej formy - na swoim przykładzie potwierdza Wojciech Kępka, organizator Wieczornego Biegania w Szczecinie. To jeden z najpopularniejszych cyklów sportowych trwających w naszym mieście. Jak czytamy w jej opisie, to inicjatywa dla wszystkich: „Spotykamy się w każdy wtorek bez względu na porę roku oraz pogodę o godzinie 19:00 przy fontannie Bartłomiejce w okolicach urzędu miasta. Tempo biegu dostosowane jest do najwolniejszych osób, dlatego zachęcamy do wspólnej aktywności fizycznej. Trasa, którą pokonujemy wspólnie, ma długość około 8 km i jest oświetlona, co czyni ją jeszcze bardziej bezpieczną. Jeśli do tej pory biegałaś/biegałeś sam, dołącz do nas, osób, które czerpią z biegania samą przyjemność. Dlatego nie siedź we wtorkowy wieczór w domu przed telewizorem, tylko przyłącz się do nas. Pod koniec czerwca biegacze opanowali inne popularne szczecińskie miejsce - bulwary nad Odrą. Wystartował, po raz pierwszy w tym sezonie, bieg w ramach cyklu Biegowe Bulwarove - Bieg nad Czystą Odrą w Szczecinie. Do pokonania była trasa o długości

W ten sam czerwcowy weekend szczeciński kot-żeglarz Umbriaga zaprosił najmłodszych na bieg na Nabrzeżu Starówka. Zawody zostały zorganizowane dla dzieci z roczników 2014-2019 na dystansie 60 m oraz na 300 m dla dzieci z roczników 2013-2008. Każdy uczestnik otrzymał numer startowy, gadżety i medal pamiątkowy po pokonaniu dystansu. Przebieżki będą towarzyszyły cyklowi #Bulwarove, czyli rodzinnej imprezie z przepięknym widokiem na panoramę Szczecina i mnóstwem atrakcji dla małych i dużych. Kolejne Biegowe Bulwarove: 17 lipca, 14 sierpnia, 12 września. Szczecin to niezwykle rozbiegane miasto. Wystarczy spojrzeć na kalendarz wydarzeń zamieszczony na stronie szczecinbiega.pl. W samym tylko Szczecinie na rok 2021 zaplanowano około 40 imprez, cyklów. Jeśli z kolei dodamy zawody odbywające się w innych miejscowościach Zachodniopomorskiego, a także u naszych zachodnich sąsiadów (biegaczy kusi m.in. Berlin czy oddalony o około 200 km Stralsund), tych imprez będzie około dwustu. Ciekawą, nową inicjatywą jest „Projekt 21 Szczecin”, którego głównym celem jest zachęcanie do codziennej aktywności zarówno biegowej, jak i spacerowej, a przy okazji odkrywanie na nowo zakątków Szczecina oraz poznanie ciekawych historii związanych z tymi miejscami. Do pokonania jest 21 tras znajdujących się na terenie miasta. Każda z nich rozpoczyna się w innym punkcie, do którego przypisana jest ciekawostka opracowana przez szczecińskich pisarzy Marka Stelara i Leszka Hermana. Może też być świetną przygodą dla turystów, którzy w niekonwencjonalny sposób, ale pod czujnym okiem przewodników, będą mieli okazję poznać uroki Szczecina.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 07/2021

53


| SPORT I REKREACJA |

Turystyczne hity regionu. Warto dojechać do nich rowerem Nadbałtycki szlak rowerowy Velo Baltica to - zwłaszcza w sezonie letnim - bardzo popularna trasa. Staje się ona coraz bardziej kompletna. Wystarczy przejazd stosunkowo krótkim odcinkiem, aby zobaczyć sporo turystycznych atrakcji. AUTOR SZYMON WASILEWSKI / FOTO ARCHIUWM

Udaliśmy się samochodem z zapakowanymi rowerami do Rewala, gdzie zaczynamy naszą przejażdżkę. Na początek ruszamy kilka kilometrów na zachód, aby dojechać do Trzęsacza. Tu znajdziemy chyba najsłynniejsze w Polsce ruiny - pozostałości gotyckiego kościoła wybudowanego na przełomie XIV i XV wieku. Świątynia pierwotnie wzniesiona w odległości ok. 1,8-2 km od brzegu morza, pośrodku wsi, uległa zniszczeniu w wyniku procesów abrazyjnych. Do dzisiaj zachowała się jedynie południowa ściana kościoła znajdująca się u szczytu klifu. Tutaj również znajdziemy chyba jeden z najbardziej spektakularnych nadbałtyckich widoków. Co prawda ścieżka rowerowa jest w tym obszarze poprowadzona przy DK 102, ale warto pozostać przy samym nabrzeżu i od ruin leśną ścieżką kierować się na wschód, w stronę Rewala. Kilkaset metrów od ruin wyjeżdżamy z lasu i pozostajemy na szczycie klifu, z którego rozpościera się ten niezwykły widok na Bałtyk. Wracamy do Rewala i kierujemy się dalej na wschód. Przez miejscowość przejeżdżamy, trzymając się dobrze oznakowanego szlaku, który w zależności od odcinka poprowadzony jest pieszo-ścieżką, jezdnią o uspokojonym ruchu lub ścieżką rowerową. Kierujemy się w stronę Niechorza po nowo wybudowanej ścieżce wzdłuż ulicy Klifowej. To element większej całości, na której budowę umowę podpisano w lipcu 2020 roku. W ramach tej inwestycji wykonany zostanie: remont drogi leśnej od Łukęcina w kierunku Pobierowa o dł. ok. 450 m, budowa ścieżki rowerowej pomiędzy miejscowościami Pobierowo i Pustkowo o dł. Ok 900 m, budowa ścieżki rowerowej od miejscowości Rewal do Niechorza o dł. ok 2 km, remont drogi leśnej w okolicach Pogorzelicy na dł. ok 50m, wprowadzenie stałej organizacji ruchu całej długości trasy rowerowej od Pogorzelicy za Pobierowo. Ponadto w ramach tej samej umowy zostaną również wykonane odcinki Velo Baltica w gminach: Międzyzdroje, Dziwnów oraz Trzebiatów. Łącznie zostanie wybudowane

54

7,6 km tras oraz oznakowane ponad 36 km tras. Zaraz po wjeździe do Niechorza wita nas tutejsza latarnia morska. Została ona uruchomiona w grudniu 1866 roku i działała do 1945, kiedy podczas działań wojennych zniszczył ją pocisk artyleryjski. Po wojnie obiekt został odbudowany według dawnej dokumentacji, a jego ponowne uruchomienie nastąpiło 18 grudnia 1948 roku. Dalej szlakiem dojeżdżamy do kolejnej atrakcji turystycznej - stacji Nadmorskiej Kolei Wąskotorowej. W kierunku Pogorzelicy szlak wiedzie wzdłuż linii i prowadzi przez Rezerwat Przyrody Jezioro Liwia Łuża. Tu przez większość drogi jedziemy asfaltową ścieżką rowerową, ale dojeżdżając do jeziora Konarzewo, kilkaset metrów pokonujemy drogą z płyt. Ta następnie przechodzi w leśną drogę szutrową. Tutaj ważna informacja dla rowerzystów. Od wjazdu na szutrową drogę, w okolicach jeziora Konarzewo, spotkamy tablice informujące o możliwości przejechania trasą alternatywną. Ta propozycja ma związek z dużym ruchem sprzętu budowlanego w związku z trwającą budową gazociągu Baltic Pipe. Niezależnie którą drogę wybierzemy, kierujemy się w stronę Mrzeżyna, omijając tereny 36. Dywizjonu Rakietowego Obrony Powietrznej. Z trasy leśnej wyjeżdżamy przy punkcie widokowym Pogorzelica-Mrzeżyno, na budowaną właśnie ścieżkę w stronę Mrzeżyna. W tej miejscowości znajdziemy jedno z udogodnień dla rowerzystów - boksy na jednoślady, w których można na czas postoju chować pojazdy z bagażem. Ten stosunkowo krótki odcinek (25 km) trasy Velo Baltica pokazuje nam turystyczny potencjał całej trasy oraz może być zachętą do odwiedzenia innych odcinków, które są już gotowe, np. na wschodzie województwa. Ponad rok temu oddany do użytku został fragment 18 kilometrów ścieżki łączącej Mielno, Chłopy, Sarbinowo, Gąski, Ustronie Morskie i Sianożęty, który ułatwia przejazd między Kołobrzegiem a Koszalinem.


Turystyczne hity nie tylko nad morzem Niezwykły turystyczny potencjał Zachodniopomorskiego zobaczymy nie tylko nad Bałtykiem. Od kilku tygodni gotowy jest już kolejny turystyczny hit regionu, zlokalizowany na południu województwa. Powstał on również w ramach tworzenia sieci dróg rowerowych na Pomorzu Zachodnim. Mowa o dawnym moście kolejowym nad Odrą łączącym Siekierki i Neurüdnitz. Został on przebudowany i teraz spełnia funkcję trasy pieszo-rowerowej. W Siekierkach dodatkową atrakcją jest platforma widokowa utworzona na moście. W czerwcu zakończyła się polska część inwestycji, jeszcze kilka miesięcy potrwają prace u naszych zachodnich sąsiadów. Przeprawa połączy już istniejące i aktualnie powstające trasy rowerowe Pomorza Zachodniego

z niemieckim systemem szlaków. W Siekierkach swój początek ma Trasa Pojezierzy Zachodnich, jeden z czterech głównych szlaków rowerowych w Zachodniopomorskiem. Już dziś z Siekierek dojedziemy ścieżką do Trzcińska Zdroju, skąd TPZ poprowadzi dalej na wschód (powstają właśnie odcinki do Myśliborza, gotowy jest fragment między Choszcznem a Barlinkiem) województwa. W Trzcińsku droga krzyżuje się także ze szlakiem Blue Velo, którym dziś można dojechać do Gryfina, a w przyszłości do Świnoujścia. Do ścieżki prowadzącej do Siekierek ze Szczecina możemy dojechać pociągiem relacji Szczecin-Zielona Góra. Należy dojechać do miejscowości Godków, przez którą prowadzi trasa rowerowa. Stąd do Siekierek jest około 20 km.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 07/2021

55


| ZDROWIE |

#materiał partnerski

Wieczór VIP w salonie Optyk Trendy w CHR Galaxy. Zobacz, kto wziął udział w wydarzeniu Ekskluzywne marki, produkty niedostępne na co dzień, eksperci i oczywiście zespół Optyk Trendy - to wszystko czekało na gości salonu wyróżnionych zaproszeniem na II wieczór VIP organizowany przez firmę. Chętnych nie brakowało.

Wieczór VIP lub inaczej Wieczór z Marką Premium w Optyk Trendy to zamknięte wydarzenie skierowane przede wszystkim do stałych klientów salonu. Spotkanie było okazją do poznania najnowszych propozycji luksusowych marek opraw okularowych - w tym przypadku Porsche Design, Bogner i Scoth&Soda, ale też do eksperckiej konsultacji i networkingu. W wieczorze wzięli udział eksperci Essilor i Cooper Vision. Zaproszeni goście dopisali i chętnie wykorzystali daną im okazję. - Fantastyczne wydarzenie i fantastyczny salon - mówi Joanna Dybowska, klientka. - Korzystałam z usług wielu salonów optycznych, ze względu na sporą wadę wzroku, ale muszę przyznać, że nigdzie nie czułam się tak dobrze jak tu. Znakomita obsługa, bardzo cie-

56

kawe oprawy i atrakcyjne promocje. Cieszę się, że mogłam wziąć udział w wydarzeniu, a przy okazji wygrać upominek. Dodatkową atrakcją było losowanie nagród i upominków. Panowie mieli okazję wygrać oprawę Porsche Design z kolekcji regularnej. Z kolei na panie czekały oprawy od Bogner i Scoth&Soda oraz voucher do Kliniki Medycyny Estetycznej Vizmedica Clinic. Wśród nagród pojawiły się też szkła od firmy Essilor. - To drugi wieczór VIP organizowany w naszym salonie - podkreśla Katarzyna Kordus, kierownik salonu Optyk Trendy. - Zależy nam, aby wydarzenie nabrało charakteru cyklicznego i przy każdej edycji przybierało inną formę. Naprawdę uwielbiam to co robię. Obecnie nasz zespół budują cztery osoby. Każda z nas podchodzi do klientów z pełną troską. Mamy świadomość tego, że oczy mamy tylko jedne i trzeba o nie dbać. Dlatego też mówimy, że nie sprzedajemy okularów, a najpesze widzenie (uśmiech). Do tego współpracujemy z najlepszymi specjalistami na rynku. Podczas wieczoru VIP obecni byli eksperci firmy Essilor i CooperVision, którzy byli gotowi zmierzyć się z każdym pytaniem. Należy jednak podkreślić, że nie tylko od święta na naszych klientów czekają eksperci. Eksperci tacy jak dr n. med. Wojciech Gosławski specjalista chorób oczu w Klinice Okulistyki SPSK nr II. PUM w Szczecinie oraz lek. med. Ewelina Lachowicz, specjalista chorób oczu, również w Klinice Okulistyki SPSK nr II. PUM w Szczecinie, którzy są związani z salonem Optyk Trendy nie tylko zawodowo, ale również prywatnie jako klienci. - Z firmą jestem związany już prawie 10 lat - wyznaje dr n. med. Wojciech Gosławski. - Dawniej okulary mogli dobierać wyłącznie okuliści, dlatego zaczynaliśmy od pracy w salonach optycznych. Dziś okulary dobierają głównie optometryści i refrakcjoniści a my konsultujemy bardziej skomplikowane przypadki. Nie ukrywam, że salon odwiedzam również jako klient. Mogę nabyć tu okulary dobre jakościowo i korzystne cenowo. - Nasze doświadczenia pokrywają się - przyznaje lek. med. Ewelina Lachowicz. - Dziś służymy pomocą w trudnych przypadkach. Profesjonalna opieka jest bardzo ważna. Czasy w jakich żyjemy wymusiły na społeczeństwie pracę zdalną. To wpływa na zmęczenie oka i powstawanie wielu wad. Najczęstszymi są: skurcz akomodacyjny czy funkcjonalne zaburzenia widzenia, które możemy skorygować okresową korekcją okularową. Dostępne są również okulary niwelujące zmęczenie oczu. Optyk Trendy oferuje klientom szeroką gamę rozwiązań, dlatego i my chętnie kierujemy tu swoich pacjentów. Nie da się ukryć, II wieczór VIP był jednym z najbardziej wyczekiwanych wydarzeń przez stałych klientów salonu. Zespół dołożył wszelkich starań, aby spotkanie nie tylko obfitowało w atrakcje, ale też odbyło się w pełnym bezpieczeństwie z zachowaniem wszystkich obowiązujących zasad sanitarnych.


Wakacyjny Kurs Pole Dance Wtorek 10:00 Poniedziałek 15:00 Środa 17:00

tel. 512 200 160 www.polestaracademy.pl FB /polestaracademy IG /pole_star_academy


Po świeże i aromatyczne potrawy zapraszamy do restauracji

Prasad Wojska Polskiego 3 70-470 Szczecin tel. 607-118-268 www.prasadszczecin.pl

W menu letnim przygotowaliśmy potrawy zawierające przyprawy, które schładzają organizm, a także chłodniki, lekkie i odżywcze gulasze warzywne w sam raz na lato!



#reklama

Gospodę pod Przybiernowem (przy trasie S3) tel. 609 494 102


#reklama


Jesteśmy pierwszą w Szczecinie cukiernią wegańską działamy od 2016 r. • wszystkie nasze wypieki są wegańskie, bez cukru, bez glutenu i chemii cukierniczej • mamy wieloletnie doświadczenie w pieczeniu ciast i tortów dla alergików oraz osób z cukrzycą • słodzimy nasze ciasta najzdrowszym, naturalnym sokiem z kwiatów kokosa, ksylitolem oraz owocami. • używamy tylko naturalnych składników, pieczemy na oleju kokosowym, który jako jedyny nie przekształca się w wyniku wysokich temperatur w toksyczne tłuszcze trans • wypiekamy dla Was z sercem codziennie rano • pieczemy również zdrowy i pyszny chleb bezglutenowy • nasze specjały: Hit!-tort ze zmielonych migdałów w kremie kakaowo waniliowym, przepyszne, ciepłe pączusie, chlebek bananowy, serniki, brownie czekoladowe, bułeczki marchewkowo pomarańczowe, szarlotki, makowce, tartaletki owocowe fb / Zdrowe Wypieki 100% wegańskie by Agnieszka Kuna www.zdrowewypieki.szczecin.pl | tel. 600 446 301 pl. Lotników 3 U2, Szczecin | C.H. Rondo Hakena Park

WYCENA NIERUCHOMOŚCI Władysław Górka Rzeczoznawca majątkowy ds. szacowania nieruchomości uprawnienia MGPiB nr 418 Siedziba Firmy: Adres Firmy: ul. Witkiewicza 68/9, Szczecin NIP: 852 001 12 44

ul. Chopina 49c/2, Szczecin tel. kom.: 601 596 363 gorka@smars.pl


#reklama

PRZYDOMOWE STACJE ŁADOWANIA


#reklama


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.