11 minute read

Kreatywnie

Next Article
Design

Design

Rysuj, żeby zrozumieć. Notatki graficzne

Anna Staśkiewicz ze Szczecina od kilku lat zajmuje się tworzeniem wyjątkowych grafik, które mają na celu ułatwienie komunikacji, a także zapamiętywanie treści. Co kryje się za nieznanymi nam dotąd pojęciami? Czy każdy z nas może przygotować notatkę wizualną? Na te pytania znajdziecie odpowiedź w naszej rozmowie.

Advertisement

ROZMAWIAŁ ŁUKASZ CZERWIŃSKI / FOTO ARCHIWUM PRYWATNE

Graphic recorderca, sketchnoterka to słowa, które wielu osobom niewiele mówią. Na czym tak naprawdę polega twój zawód?

- Graphic Recorder to osoba tworząca zapis graficzny w postaci notatki wizualnej. Taki zapis tworzony jest w czasie rzeczywistym w trakcie trwania konferencji, prelekcji, spotkania czy webinaru. Podczas gdy uczestnicy wydarzenia wsłuchują się i wyłapują treści przekazywane przez mówcę, powstaje zapis graficzny. Za pomocą obrazów i słów, na papierze lub tablecie graficznym, tworzę wizualne podsumowanie kluczowych aspektów wystąpienia czy dyskusji. Słucham, obserwuję, analizuję i przelewam treści na papier lub ekran tabletu graficznego. Tak, aby efekt mojej pracy pozostał na długo w pamięci uczestników i pobudzał ich zainteresowanie. Dzięki notatce wizualnej uczestnicy zapamiętują więcej treści, zachęca ona do dalszych dyskusji, przekaz pozostaje na długo w pamięci uczestników, a wydarzenie staje się atrakcyjniejsze. Można go wykorzystać w trakcie konferencji wirtualnych i na żywo, prelekcji, webinarów czy spotkań wewnętrznych. Moja praca polega również na tworzeniu notatek wyjaśniających skomplikowanie procesy i zagadnienia. Jeśli chciałbyś rozrysować strategię swojej firmy, to również zadanie dla mnie.

Sama rysujesz grafikę czy angażujesz uczestników spotkań do jej tworzenia?

- Tworząc notatkę, wszystkie grafiki wykonuję sama. Uczestników angażuję do pracy w trakcie warsztatów z myślenia wizualnego i sketchnotingu. Tam mają możliwość krok po kroku zapoznania się z procesem powstawania notatki wizualnej i jej elementami, a także możliwościami jej zastosowania. Podczas warsztatów uczestnicy pracują samodzielnie i w grupach. To proces myślowy, nie potrzeba tutaj żadnych umiejętności artystycznych, wystarczą chęci, dużo dystansu i zdolność zastosowania prostych technik rysunkowych, aby przedstawić własne pomysły.

To sposób na naukę dla każdego?

Sketchnoting to po prostu tworzenie notatek wizualnych. To narzędzie w myśleniu wizualnym, dostępne dla każdego. Notatki tworzymy dla siebie samych lub dla innych. Aby stworzyć notatkę, wystarczy kartka papieru i coś do pisania oraz umiejętność pisania i rysowania pięciu elementów: trójkąta, kwadratu, koła, kropki i kreski. To wspaniałe narzędzie, które pobudza naszą kreatywność. Tworząc notatkę wizualną, angażujemy nasze zmysły: słuchamy, obserwujemy, dokonujemy analizy treści, którą przetwarzamy, a następnie wprawiamy rękę w ruch, tworząc notatkę wizualną przy użyciu obrazów i słów. Uruchamiając nasze zmysły, pobudzamy również cały mózg do pracy. Jesteśmy bardziej skoncentrowani i zapamiętujemy więcej treści, bez względu na wiek. Ma to zastosowanie zarówno u dzieci w wieku szkolnym, które już piszą, jak i uczniów, studentów, wykładowców czy project menadżerów. To narzędzie dla każdego, dzięki niemu, czytając książkę, słuchając wykładu lub ulubionego podcastu możemy stworzyć notatkę, w której zawrzemy sedno przedstawionej treści. Użycie obrazów i słów w notatce powoduje, że zapamiętujemy więcej treści niż przy notatce złożonej z samych słów. Obrazy i słowa uzupełniają się wzajemnie, poprzez ich użycie jednocześnie zapamiętujemy więcej i łatwiej rozumiemy.

Mówiłaś, że prowadzisz warsztaty ze sketchnotingu. Kto najczęściej zgłasza się z prośbą o ich organizację?

Uczestnikami moich warsztatów jest szerokie grono odbiorców, którzy chcą uprościć komunikowany przekaz, lub tacy, którzy chcą wykorzystać to narzędzie do nauki i dzielenia się wiedzą, realizowania swoich pomysłów czy planowania strategicznego, to: trenerzy, coachowie, psycholodzy, project menadżerowie, pracownicy HR, nauczyciele, wykładowcy akademiccy, a nawet pracownicy instytucji publicznych.

A praca z grupami - czy podczas takich zajęć też tworzysz notatki? Jest jeszcze coś takiego jak facylitacja graficzna. Na czym to polega?

- Wyobraź sobie spotkanie, na którym przy stole siedzi grupa osób dyskutujących nad nowymi rozwiązaniami. Rozmawiają, jedna z osób zaczyna swoją wypowiedź, kolejna już się szykuje, skupiając się na tym, co sama ma do powiedzenia, ale tak naprawdę nie do końca słucha przedmówcy i kolegów. Dotyczy to wszystkich uczestników spotkania. W efekcie często pewne pomysły i rozwiązania umykają grupie w trakcie dyskusji. A sprzed oczu ucieka im pełen obraz sytuacji. Moim zadaniem

jest słuchanie uczestników dyskusji, wyłapywanie ich pomysłów, następnie ich wizualizowanie i utrwalanie na papierze. A to wszystko za pomocą prostych obrazów i słów. Tak, aby uczestnicy mieli przed sobą pełen obraz dyskusji, nad którym wspólnie mogą pracować dalej. I tu mamy do czynienia z facylitacją graficzną.

Mówiliśmy o tym, że do tworzenia notatki wizualnej wystarczą proste formy rysunku w postaci figur geometrycznych i znaków. A czy dokładanie kolorów i bardziej złożonych obrazów jeszcze bardziej wspomaga proces zapamiętywania? Czego potrzebuje notatka, żeby była skuteczna?

- Tak, dokładnie. Powiedz - potrafisz narysować trójkąt, kółko, kwadrat, linię i kropkę? Na pewno tak. Te elementy wystarczą do tego, aby narysować wszystko. Powiedzmy, że masz problem z rysowaniem postaci. Żeby przedstawić informację, nie musisz rysować jak Michał Anioł. Wystarczy, jeśli narysujesz prostą postać tylko przy użyciu kołka i kilku kresek. Na warsztatach pokazuję krok po kroku, z jakich elementów składa się notatka, jak je wykonać, a przede wszystkim jak je połączyć, aby w efekcie stworzyć przejrzystą, zrozumiałą i pozostającą w pamięci notatkę przedstawiającą najistotniejsze elementy zagadnienia czy prelekcji. Jeśli chodzi o użycie kolorów, aby treść była czytelna, zaleca się użycie maksymalnie dwóch, żeby nie przytłumić przekazu. Aby notatka była efektywna, czyli trafiła do odbiorcy, musi być przede wszystkim przejrzysta zarówno jeśli chodzi o strukturę (podział treści, pola tekstowe), jak i samo wykonanie (wyraźne litery, ich wielkość, na początku najlepiej tylko w 3 rozmiarach dla podkreślenia tytułów, nagłówków i treści, zastosowanie różnych fontów, tak aby wyłuszczyć to, co najistotniejsze w jej treści).

International Sketchnote Camp 2022 odbył się w tym roku w Szczecinie. To chyba duże wydarzenie w branży i fajna promocja miasta?

Moim ostatnim projektem była organizacja w Szczecinie, we współpracy z Zachodniopomorską Szkołą Biznesu oraz Technoparkiem Pomerania i Pomorzem Zachodnim, wydarzenia pod nazwą International Sketchnote Camp. Była to jego piąta edycja. International Sketchnote Camp to międzynarodowe spotkanie zawodowców i pasjonatów, zajmujących się sketchnotingiem, graphic recordingiem, facylitacja graficzną oraz szerzeniem idei myślenia wizualnego.

Pierwszy International Sketchnote Camp miał miejsce w Hamburgu, w 2017 roku. Od tego momentu marzyłam o tym, aby takie spotkanie integrujące społeczność móc zorganizować

w Polsce. Kolejnymi miastami goszczącymi corocznie to wydarzenie były: Lizbona, Paryż i Bruksela. W każdym spotkaniu brało udział kilkaset osób, w tym najbardziej znani i rozpoznawalni twórcy skechnotingu na świecie. Dzięki temu, że od samego początku jestem aktywnym członkiem międzynarodowej społeczności sketchnoterskiej, zostałam poproszona o organizację tego wydarzenia w Polsce, a ponieważ jestem dumną mieszkanką Szczecina, innego miejsca na organizację tego przedsięwzięcia nie mogłam wybrać. Zależało mi na tym, aby pokazać nasze miasto z jak najlepszej strony i włożyłam w to całe serce, a wspierał mnie niezawodny zespół: Agata, Ela, Maja i nasz rodzynek Chris. Staraliśmy się, aby wszystko było na jak najwyższym poziomie, zaczynając od agendy, przez oprawę graficzną wydarzenia, kończąc na cateringu. Nie zabrakło też atrakcji typu wspólny rejs statkiem o zachodzie słońca. Na koniec każdy z uczestników otrzymał od nas mały słoiczek paprykarzu szczecińskiego na drogę. Jak widać, staraliśmy się dostarczyć nie tylko wiedzę, ale i mnóstwo niezapomnianych wrażeń. Energia była fantastyczna. Uczestnicy pochodzili głównie z Europy, a najodleglejszy zakątek, z którego przyjechała do nas jedna z uczestniczek, to Meksyk.

Na czym polega camp?

Oprócz wystąpień takich osobistości jak Mike Rhode, Eva Lotta-Lamm, Nadine Rosa, odbyły się warsztaty w trzech salach, które prowadzili sami uczestnicy, dzieląc się wiedzą i ucząc od siebie nawzajem. Warsztaty dzieliły półgodzinne przerwy, w trakcie których uczestnicy mogli się integrować i wymieniać doświadczeniami w chiloutroomie i na korytarzach Technoparku. Camp trwał praktycznie trzy dni.

Gdzie odbędzie się następna edycja?

A to jeszcze tajemnica, przyszli organizatorzy potrzebują chwilkę na podjęcie ostatecznej decyzji. Mogę jedynie zdradzić, że będzie to Europa.

Rozumiem, że to już jest twoja praca zawodowa. Skąd zainteresowanie taką dziedziną? Jak to się zaczęło?

Tak, obecnie jestem szczęśliwą właścicielką Sketchnote Studio. Moja przygoda z myśleniem wizualnym zaczęła się w 2015 roku. Ja nigdy nie mogłam usiedzieć w miejscu i zawsze potrzebowałam wyzwań. Urodziłam drugie dziecko i miałam ogromną potrzebę dalszego rozwoju i zmian. Tak trafiłam na sesje coachingu menedżerskiego, gdyż w poprzedniej firmie zarządzałam ludźmi. W trakcie tych spotkań okazało się, że mogę się dostać na zamkniętą edycję Szkoły Trenerów Biznesu, co było jednym z moich zawodowych marzeń. Tam na jednym z warsztatów wyszły na jaw moje zamiłowania do rysunku, prowadząca zajęcia powiedziała mi wówczas, że powinnam zainteresować się myśleniem wizualnym i tak się zaczęło. Poznałam cudownych ludzi pracujących w tym obszarze, mąż, który bardzo mnie wspierał, ściągał mi książki głównie ze Stanów. Dostępna w tej tematyce lektura jest przede wszystkim anglojęzyczna. Ćwiczyłam codziennie, jeździłam na szkolenia, dołączyłam na Twitterze do międzynarodowej społeczności sketchnoterskiej i tak to się wszystko zaczęło. W 2017 roku pojechałam na pierwszy camp do Hamburga, tam poznałam wiele cudownych osób zajmujących się sketchnotingiem, graphic recordingiem i facylitacją graficzną. Potem kolejny camp, kolejne szkolenia, kolejni cudowni ludzie i myśl, że cudnie by było, gdyby to była moja praca. Tak też się stało. Krok po kroku od 2017 zaczęłam świadczyć swoje pierwsze usługi jako graphic recorderka i sketchnoterka, a także trenerka myślenia wizualnego i facylitatorka graficzna, w tym czasie łączyłam te zadania z pracą na etacie. Potem nadszedł czas na podjęcie trudnej decyzji o rezygnacji z pracy etatowej, która przez wiele lat była moją pasją i w której pracowałam z cudownymi ludźmi. Obecnie jestem szczęśliwą graphic recorderką, a w swojej pracy pomagam ludziom zapamiętywać więcej i upraszczać komunikację za pomocą obrazów i słów, wykorzystując przy tym swoje wieloletnie doświadczenie w zarządzaniu ludźmi.

Od dziecka lubiłaś rysować? Robiłaś sobie takie notatki w szkole?

Tak, uwielbiałam rysować. Bawiłam się, wymyślając różne fonty, podobały mi się różne formy i miałam słabość do rysunku komiksowego. Zresztą uwielbiałam też tańczyć. Kończyłam XIII LO i tam kontynuowałam też zajęcia plastyczne. Uczyłam się bardzo dobrze, a moi rodzice wychodzili z założenia, że jakakolwiek praca związana ze sztuką to nie zawód i nie zagwarantuje mi bezpieczeństwa finansowego w przyszłości, więc ostatecznie skończyłam politologię i integrację europejską i ponoć robiłam jedne z najlepszych notatek.

Sprawdź swój stan zdrowia!

Pakiety badań dla kobiet i mężczyzn.

Praca na planie to ciężka harówka. Ale warta zachodu

za długie Zrealizowali ponad 100 klipów, które mają spokojne ponad miliony wyświetleń, tworzą filmy do interenetu, telewizji czy kina. O sobie mówią, że są lokalnymi patriotami. Nie wyjeżdżają do Warszawy, nie uciekają za granicę, działają w Szczecinie. Kolektyw Kinomotiv pokazuje, że tu też „się da”. A o tym, co dokładnie „się da” opowiedzieli nam jego założyciele: Michał Bączyńki, Piotr Gołdych i Ewelina Marcinkowska-Maniak.

ROZMAWIAŁA AGATA MAKSYMIUK / FOTO RAFAŁ GROTH

Zacznijmy po kolei. Dlaczego kolektyw, a nie np. dom produkcyjny, studio, spółka... itd. Dlaczego zdecydowaliście się

związać ze sobą w tej formule? - Dzięki takiej formule jesteśmy w stanie zrealizować zarówno duże komercyjne projekty, jak i butikowe produkcje dla lokalnych firm. Pracujemy razem od prawie 10 lat, lubimy się i wspieramy. Wśród nas są operatorzy, reżyserzy, scenarzyści, kierownicy produkcji, dźwiękowcy oraz muzycy. Dzięki temu nasza działalność jest czymś więcej niż pracą.

Mówiąc najprościej - tworzycie wideo. Ale skomplikujmy to, jakie wideo? Do telewizji, do internetu, spoty, teledyski - gdzie zaczynają i gdzie kończą się wasze

możliwości? - Specjalizujemy się przede wszystkim w tworzeniu digital contentu, ale mamy na koncie również produkcje wyświetlane w tv, braliśmy też udział w kilku kinowych. Wspieramy też większe przedsięwzięcia związane z np. scoutingiem lokacji czy przeprowadzaniem castingów. Robimy także streamingi. Staramy się w każdej formie filmowej dodać coś swojego i wyjść poza schematy. Ostatnio mieliśmy również okazję sprawdzić się w działalności edukacyjnej, zostaliśmy zaproszeni przez Łonę do współtworzenia warsztatów filmowych w Monarze wraz OER’em, Katarzyną Szeszycką i Adamem Barwińskim. Na warsztatach powstały utwory będące częścią terapii i poruszające, ważne na świecie tematy, a same w sobie działania były wspaniałym przeżyciem i na pewno do tego wrócimy. Najbardziej teraz jednak ciągnie nas do filmu.

Przez to, że każdy może być dziś swoim osobistym scenarzystą, reżyserem, operatorem i montażystą, często rola osób zajmujących się filmem jest umniejszana. Jak w rzeczywistości wyglądają kulisy produkcji? Ile pracy trzeba włożyć w przeciętny projekt, np. tele-

dysk? - Tak, dziś każdy chce być reżyserem (śmiech). Ale praca na planie to ciężka harówka, czasem po 12-14 godzin. Często w nocy, w zimnie, w wodzie po pas… Poprzedzona pisaniem scenariusza, wieloma dniami przygotowań, szukania lokacji, castingów, tworzenia scenografii, zdjęć próbnych i prac z aktorami. To przewidywanie niemożliwego, śledzenie pogody, budżetowanie, ogarnianie pozwoleń, kompletowanie sprzętu. To machina, w którą przez kilka tygodni (a w zależności od produkcji czasem miesięcy) zaangażowanych jest mnóstwo ludzi, aby przez kilka dni zrealizowała się wymarzona wizja. Im większa i bardziej zgrana ekipa, tym szybciej i przede wszystkim sprawniej to wszystko działa, a każdy z jej członków może skupić się na własnej roli, co zawsze wpływa na efekt końcowy.

To, co łączy też wasze produkcje, to lokalizacja. Jesteście mocno związani ze Szczecinem i naszym regionem. Planujecie ekspansję? Np. Niemcy albo

centralna Polska? - Jesteśmy lokalnymi patriotami, chcemy, aby w Szczecinie prężnie rozwijał się przemysł filmowy i pokazywać, że tu „się da” i nie trzeba wyjeżdżać do innych miast, żeby coś dobrego stworzyć. Widzimy w naszym mieście dużo niewykorzystanego potencjału. Nasza ekspansja już ma miejsce, ale bardziej jest to eksport i wbijanie małych flag Szczecina w Polsce i Europie, a czasem nawet poza nią.

To świąteczne - gwiazdkowe wydanie, więc powiedzcie, czego byście sobie

życzyli na nadchodzący rok? - Przede wszystkim, żeby kolejny rok był spokojny, bez wojen czy chorób. Życzymy sobie inspiracji, energii do działania, dobrej pogody na zdjęciach i funduszy na szczecińskie produkcje filmowe.

Serwujemy pyszne potrawy z różnych regionów Włoch.

U nas zasmakujesz nie tylko prawdziwej włoskiej pizzy, ale również wyśmienitych, przystawek, dań i deserów. Proste, pełne smaku przepisy, świeże produkty oraz bogactwo przypraw.

Świąt wypełnionych radością i miłością, niosących spokój i odpoczynek. Nowego Roku spełniającego wszelkie marzenia, pełnego optymizmu, szczęścia i pomyślności życzy Pizzeria Perseusz

This article is from: