4 minute read
Skandal Wirecard
AFERA Wirecard – jak rozsypał się finansowy gigant
TEKST: KRZYSZTOF KOTLARSKI
Niemiecka firma Wirecard, działająca w obszarze fintech, znalazła się w ostatnich tygodniach w centrum afery, która wstrząsnęła europejską branżą finansową. Sprawa ujrzała światło dzienne, gdy firma wydała oświadczenie o zgubieniu kwoty niemal 2 mld euro. Niedługo później jednak przedstawiciele Wirecard zaprzeczyli, że pieniądze te w ogóle istniały, a na jaw zaczęły wychodzić kolejne szokujące fakty.
JAK NIE WIADOMO, O CO CHODZI... Cała afera ma bardzo tajemniczy charakter i nic tu nie jest oczywiste. Pewny jest jedynie fakt, że dzięki zamieszaniu wartość giełdowa Wirecard w ciągu dwóch dni spadła o 10 mld dolarów, prezes firmy z dnia na dzień bez słowa opuścił stanowisko, a sama spółka ogłosiła bankructwo. Kilka dni później były już prezes został aresztowany i wypuszczony za kaucją w wysokości 5 mln euro, a były dyrektor finansowy ukrył się gdzieś w Chinach. Wirecard w ostatnich latach stał się jednym z globalnych liderów w dziedzinie płatności elektronicznych i notowany był w ramach prestiżowego niemieckiego indeksu giełdowego DAX. Tajemnicze 2 mld euro znajdować się miały rzekomo na specjalnych kontach bankowych przeznaczonych do transakcji związanych z przejmowaniem podmiotów zewnętrznych. Konta miały być zlokalizowane na Filipinach. I rzeczywiście, w księgach rachunkowych firmy kwota ta widniała od dawna i miała znaczący wpływ na jej raporty finansowe. Deklarowany przychód za 2018 rok był bowiem niewiele wyższy od tej kwoty i wyniósł 2,02 mld euro. Kolejna wersja wydarzeń mówiła, że środki te były przechowywane... w gotówce. Okazuje się jednak, że zawarte w raportach dane, wedle słów przedstawicieli Wirecard, „nie były poprawne”, co w skrócie oznacza, że pieniądze nigdy nie istniały. Firma na razie przyznała jedynie, że przedstawione wyniki finansowe za rok 2019, a być może także wcześniejsze okresy, były błędne. Toczące się śledztwo z każdym dniem ujawnia jednak kolejne nieprawidłowości, które coraz bardziej pogrążają spółkę. Co ciekawe, niemiecki nadzór finansowy BaFin przez lata nie zauważył żadnych nieprawidłowości w finansowej działalności Wirecard. Wiele wskazuje na to, że wręcz aktywnie krył niejasne działania zarządu spółki. Komisja Europejska już zapowiedziała własne śledztwo dotyczące zaniedbań niemieckich instytucji finansowych.
NOWY ENRON Skandal, który w najlepszym wypadku można uznać za daleko idącą niekompetencję zarządu Wirecard, a w najgorszym za zakrojone na szeroką skalę oszustwo finansowe, bardzo poważnie odbił się na pozycji niemieckiego giganta branży fintech. Kurs akcji spółki w ciągu dwóch dni obniżył się aż o 80 procent. Obecnie wartość giełdowa firmy oceniana jest na około 1,8 mld euro. To mniej niż zagubiona kwota, która rzekomo miała być przeznaczona na akwizycję firm trzecich.
Teraz, zamiast pozyskiwać inne spółki, Wirecard sam desperacko poszukuje partnerów i inwestorów. Do wybuchu afery firma nie miała najmniejszych problemów z pozyskiwaniem środków. Obecnie, czemu trudno się dziwić, nikt już nie chce zaufać niemieckiej spółce. Jeżeli w krótkim czasie przedstawicielom Wirecard nie uda się wypracować porozumienia z bankami lub innym inwestorem, dalsza działalność firmy może stanąć pod znakiem zapytania. Jak na razie jednak, wedle zapewnień Wirecard, wszelkie systemy płatności nadzorowane przez spółkę działają na dotychczasowych zasadach. Problemy z finansowaniem dalszej działalności to jednak nie koniec kłopotów Wirecard. Na niejasnych działaniach firmy ucierpieli inwestorzy, w tym także polskie fundusze inwestycyjne, oraz reputacja całego niemieckiego sektora finansowego. Nic więc dziwnego, że już w maju wniesione zostały pierwsze pozwy przeciwko spółce. Pełnomocnik poszkodowanych inwestorów, Maximilian Weis, porównał aferę wokół Wirecard ze sprawą amerykańskiej spółki Enron, której fałszerstwa finansowe wstrząsnęły w 2001 roku amerykańskim rynkiem energetycznym. Pierwsze niepokojące sygnały dotyczące księgowych praktyk Wirecard pojawiły się już w 2015 roku. Niezależni analitycy, w przeciwieństwie do niemieckiego nadzoru finansowego, już wtedy alarmowali, że sprawozdania finansowe publikowane przez spółkę wprowadzają akcjonariuszy w błąd. Były to jednak
odosobnione głosy, które nie wpłynęły na dalszy imponujący wzrost wartości akcji spółki, które przez zaledwie półtora roku podrożały 5-krotnie. W 2019 roku jednemu z dyrektorów postawiono zarzuty dotyczące malwersacji finansowych. Jednak BaFin, zamiast przeprowadzić gruntowną kontrolę w spółce, zajął się śledztwem przeciwko dziennikarzowi, dzięki któremu sprawa ujrzała światło dzienne. Co więcej, instytucja wydała również bezprecedensowy zakaz sprzedaży akcji Wirecard, które zanotowały wówczas istotny spadek. Naciskana przez inwestorów i opinię publiczną spółka Wirecard zleciła audyt firmie KPMG, jednak publikację raportu odwlekano w nieskończoność. Okazało się, że spółka nie przekazała audytorom kompletnej dokumentacji koniecznej do przeprowadzenia procesu. Kurs akcji spółki zaczął ponownie spadać, pojawiły się zarzuty o zatrudnianiu przez Wirecard hakerów, a do siedziby firmy zawitała policja. Jednak nawet to nie skłoniło niemieckiego nadzoru finansowego do interwencji. Dopiero najnowsza afera ze znikającymi 2 mld euro sprawiła, że sprawy nie dało się już zamieść pod dywan.
SZUKANIE WINNYCH Śledztwo w sprawie Wirecard wciąż się toczy. Jednak niezależnie od jego wyników afera już teraz nabrała wydźwięku politycznego. Przedstawiciele partii opozycyjnych coraz częściej wskazują na winę nie tylko nadzoru BaFin, ale także samego ministra finansów. Jako główną przyczynę niewłaściwego nadzoru ze strony instytucji państwowych wskazuje się brak odpowiedniej wiedzy i instrumentów do kontroli przedsiębiorstw z sektora fintech. Wielu jednak doszukuje się również złej woli ze strony urzędników. Mogli oni przymykać oko na nieprawidłowości ze względu na silną pozycję Wirecard jako sztandarowej niemieckiej marki eksportowej. Podobną postawę prezentowały również główne niemieckie media. Afera Wirecard może jednak mieć także pozytywny wpływ na niemiecki system finansowy. Już teraz ministerstwo zapowiedziało, że system nadzoru finansowego doczeka się gruntownej przebudowy. Zaostrzone mają zostać również kryteria obowiązujące spółki notowane na giełdzie. ●