4 minute read

Zwyczaje średniowiecznych studentów

Czy rozpoczynając studia, słysząc w czasie inauguracji Gaudeamus igitur, czuliście się spadkobiercami tradycji średniowiecznych żaków? Czy ciesząc się z czasu zabawy otrzęsin i juwenaliów, myśleliście o ich źródłach oraz dawnym przebiegu?

Studia jako czas młodości, zabawy i emocji związanych z egzaminami, to niezmienne dziedzictwo sięgające do samych źródeł uniwersytetów. Choć dzisiaj naszym językiem wykładowym nie jest łacina, a strojem czarna szata, to jesteśmy kontynuatorami tradycji średniowiecznych.

Tożsamość

Na uniwersytetach w Paryżu, Padwie czy Bolonii studiowała młodzież o różnym pochodzeniu narodowym i klasowym. Tak różnorodna grupa musiała wypracować swoje kryteria tożsamościowe. Cel ten pragnęły osiągnąć władze uniwersyteckie, kreując wzór pobożnego i pracowitego żaka poprzez wewnętrzne prawo oraz zasady zachowania w bursach. Ideałem wyrażonym w statutach burs było wspólne życie studentów, niwelujące różnice stanowe oraz stanowiące wzór społeczności, stąd wspólne, identyczne posiłki z odsłuchiwaniem Ewangelii, modlitwy czy zakazy tworzenia zamkniętych grup oraz prowokowania konfliktów na tle pochodzenia. Hierarchia miała być oparta na zaawansowaniu w wiedzy oraz stażu i to od nich miała zależeć kolejność wydawania posiłków, zajmowanych miejsc przy stole, kominku czy procesjach. Studenci tworzyli własne zwyczaje oraz ceremonie wtajemniczenia. Charakterystycznym obrzędem dla braci studenckich był zwyczaj otrzęsin zwanych depositio beanorum, czyli rytuał przejścia i inicjacji, decydujący o przynależności do społeczności żaków. Miało być to symboliczne odrzucenie nieokrzesanego, ciemnego życia, wystawiające ochotnika na próbę determinacji i cierpliwości. Praktykowano je powszechnie we wszystkich uniwersytetach, pomimo sprzeciwu rektorów. Według jednej z relacji, beanów (z fr. żółtodziobów) przyprowadzano o północy na miejsce ceremonii. Przyszłego studenta sadzano na drewnianym koźle, a następnie znęcano się nad nim, kpiąc z niego, szarpiąc, szczypiąc, równocześnie próbując go zrzucić. Podczas próby był również malowany farbami, przebierany za zwierzę, polewany winem. Żartobliwie i symbolicznie mierzono go, aby sprawdzić, czy wciąż jest dzieckiem, odgrywano golenie brody drewnianą brzytwą, czy prace ciesielskie, gdyż bean był postrzegany jako „nieociosany kloc”. Okrutne zabawy zależały od zaangażowania żaków i ich wyrafinowania w złośliwych zabawach, ale zwieńczone były uznaniem wymęczonego młodzieńca za jednego ze studentów.

Zabawy

Studia nie tylko dzisiaj kojarzą się z ekspresją młodości. Dla wielu młodzieńców był to przełomowy moment życia wiążący się z daleką, często zagraniczną podróżą. Było to spotkanie z inną kulturą, tradycjami, barwną społecznością miejską oraz studencką. Prawa uniwersyteckie i surowe zakazy burs miały utrzymywać dyscyplinę wśród żaków (często bardzo młodych, nawet czternastoletnich), ale uczniowie notorycznie je obchodzili, a raz do roku cały świat stawał na opak. Dzisiejsze juwenalia nawiązują do starego zwyczaju studenckiego karnawału. Jego korzenie sięgają tradycji klasztornych obchodów święta Świętych Młodzieniaszków, w ramach którego opata zastępował młody mnich i parodiował sprawowaną władzę. W czasie swojego święta studenci wybierali króla żaków i podczas jego koronacji śpiewali Breve regnum (łac. Krótkie panowanie). Zabawom towarzyszył nieodłączny śpiew, pochody i tańce na ulicach miasta. Do innych rozrywek studenckich, niezwykle popularnych, choć powszechnienie zakazywanych przez władze uniwersytetów i burs należały pobyty w karczmach, włóczenie się po mieście, nieobyczajny śpiew, tańce, gra w kości, karty, szachy, jak również hulanki, bijatyki i romanse oraz obserwowanie występów kuglarzy i błaznów. Dla przeciwwagi do dozwolonych uciech zaliczano grę w orła i reszkę, w piłkę, crosse (poprzednik golfa) lub krokieta, czyli przetaczanie kuli przez bramki drewnianym młotkiem. Studenci lubili też recytować poematy, mierzyć się w turniejach łacińskiej wersyfikacji i śpiewali w chórach. Środowisku żaków Uniwersytetu Krakowskiego zawdzięczamy spisane po łacinie i polsku średniowieczne listy miłosne: Saluto te speciosa, Dawnom zwiedził cudze strony, W jedności stałości serca mego, Es enim stella virginum.

Egzaminy

Nieodłączną częścią nauki były egzaminy poprzedzone uroczystymi przysięgami. Oświadczano swoją pilność w zajęciach, przestrzeganie zasad uniwersytetu i niewręczanie egzaminatorowi podarunków. Student musiał się też zobowiązać, że nigdy nie przyniesie hańby swojej Alma Mater, ale też… że nie użyje przemocy względem swojego egzaminatora. Testowanie wiedzy odbywało się zawsze ustnie i musiało udowodnić umiejętność dyskutowania oraz erudycję studenta. Nikt dzisiaj nie powinien mieć problemu z wczuciem się w stres i emocje zdającego, dodajmy jeszcze atmosferę potęgowaną przez kaznodziejów odwołujących się wówczas do Sądu Ostatecznego, którego już żadna dusza nie będzie mogła powtarzać. Uwieńczeniem drogi studenta było uzyskanie tytułu doktora. Kandydat głośno obwieszczał na ulicach miasta swoje przystąpienie do egzaminu. Symbolami udowodnionej wiedzy i zdobytego tytułu były uroczyście nadane: księga, złoty pierścień (znak zaślubin z nauką) oraz biret profesorski, czyli nakrycie głowy. Nowy doktor organizował następnie ucztę z muzykami dla uniwersyteckiej społeczności oraz korowód tańców po udekorowanym mieście.

Awanturnicy czy wolni artyści?

Do grupy tworzącej żywą do dziś legendę o barwnych, awanturniczych żakach należeli goliardzi, czyli wędrowni studenci. Ubodzy uczniowie podróżujący od uniwersytetu do uniwersytetu, lecz nieoficjalni studenci, bo niezdolni do zapłacenia opłat oraz poddania się dyscyplinie burs. Tworzyli piosenki uliczne, biesiadne i miłosne, jak również krytykowali ówczesną kondycję społeczeństwa. Czasami, aby utrzymać się, zostawali żonglerami, błaznami, a w potrzebie nawet uciekali się do żebrania o posiłek. Pieśń do dzisiaj uwznioślająca uroczyste rozpoczęcie roku Gaudeamus igitur (łac. Radujmy się więc) pochodząca z XIII-XIV wieku, była piosenką żaków, śpiewaną podczas swobodnych spotkań. Czy słysząc ją po raz pierwszy, pomyśleliście, o takim jej pochodzeniu? Świadomość żywotności trady- cji takich jak juwenalia, otrzęsiny, śpiewane pieśni, czy wciąż te same emocje towarzyszące egzaminom, wskazują na żywe dziedzictwo średniowiecznych uniwersytetów nawet w XXI wieku. Podczas najbliższej studenckiej zabawy czy intensywnej nauki uśmiechnijcie się, pamiętając o tym, że jesteście członkami społeczności o tak długiej i barwnej tradycji.

Źródła

J. L. Goff: Inteligencja w wiekach średnich;

J. Sprutta: Zwyczaje żaków w dawnej Polsce. „Nauczyciel i szkoła”. Numer 2 2014;

K. Boroda: Studenci uniwersytetu krakowskiego w późnym średniowieczu;

L. Moulin: Średniowieczni szkolarze i ich mistrzowie

Dawid Hornik dawidhornik@yahoo.pl

Do wszystkich kobiet świata!

Macie dokoła siebie mężczyzn: niebrzydkich, niegłupich i bardzo kochanych. Mimo to ciągle o książętach na białych rumakach marzycie, którzy jestestwem swoim zapewnić wam mają długie i szczęśliwe życie. Marzenia te, choć piękne i nie błahe w swej formie, mają jednak pewną wadę, o której tu wspomnę.

Życie nie jest baśniową aleją, więc i książęta na białych koniach NIE ISTNIEJĄ.

Kochane niewiasty, co wzrok swój wciąż za księciem wytężacie.

Apeluję i pytam zarazem: dlaczego równie pięknych paziów nie dostrzegacie?!

Dlaczego, mając ich tylu dokoła, tylko przed księciem chcecie chylić czoła?!

Ja na to patrzę – z boku stoję. I paziem, i księciem się zostać boję.

A strach mój bierze się stąd, iż sam już nie wiem, czy lepiej być niedostrzeganym paziem, czy księciem, który nie istnieje…

Patrycja Czyżowska patrycjaczyzowska9@gmail.com

Usycham

Wypluwam grudki

Suchutkiej ziemi

Spragnione płatki

Wyciągam ku górze

Korzenie wydłużam Usycham

Próbują mnie poić

Podlewać tą wodą

Ale ja tej wody

Nie potrafię przyjąć

Nie daje mi ona

Najmniejszego nawet Ukojenia

Być może i jestem

Samotną czerwoną różą

Mówią że jestem piękna

A jednak mam kolce

I karmi mnie nie woda

Lecz świeża krew i własna

Miłość

Skręcają się me płatki

Usychają listeczki

Korzenie się kurczą

Sam kielich się chyli

Trucizna trucizna

Łodygę zabija ta okropna

Woda

Ta woda mnie truje

Pluję nią krztuszę

Dusi mnie jej smak

Jej zapach jej stan

Nie mogę rozkwitnąć

Wolno mi tylko z bólu

Umrzeć

This article is from: