HODOWLA
||
Porodówka i szkoła w jednym. Ściółka i swobodny dostęp do robota. Zwierzęta uczą się nawyków, które
przydadzą się po „przeprowadzce” do części produkcyjnej. Na mniejszym zdjęciu obora gospodarstwa
rodzinnego Gołębiewskich. Budynek o wymiarach 28x56 m, wysokość w kalenicy 10 m, wloty powietrza w ścianach bocznych wysokie na 2,75 m. Jakość zdjęć świadczy najlepiej, ile w środku jest światła, a jak jego wpływ przejawia się na dobrostan zwierząt – żadnemu hodowcy tłumaczyć nie trzeba.
Automatyzacja
produkcji w gospodarstwie rodzinnym
Obora pełna światła
Szkoda, że sami nie mogliśmy widzieć tego osobiście, ale łatwo wyobrazić sobie pierwsze wrażenie jakie wywołuje obora w gospodarstwie rodzinnym Gołębiewskich we wsi Głęboczek gm. Perlejewo. Każdy hodowca wchodzący tam pierwszy raz zwraca uwagę, że coś jest tu inaczej, choć na początku trudno powiedzieć co. Jest bardzo jasno (o czym świadczą najlepiej zrobione w środku zdjęcia), przestrzennie. Jest więcej miejsca niż można ocenić po kubaturze budynku. I dopiero po dłuższej chwili następuje konstatacja. Okna. A to dopiero początek. Dla Macieja Gołębiewskiego punktem odniesienia jego inwestycji w rodzinnej wsi była chęć zachowania statusu gospodarstwa rodzinnego. Oznacza to minimalny wkład pracy z zewnątrz, ograniczony do najbardziej złożonych czynności agrotechnicznych, wymagających specjalistycznego sprzętu i wiedzy. Całą resztę natomiast wykonywać własnymi siłami. W nowoczesnej hodowli krów mlecznych taki komfort może zapewnić tylko wysoki stopień automatyzacji całego procesu hodowlanego, ale gospodarz naszej dzisiejszej prezentacji nie naśladował bezkrytycznie tego, co podpatrywał u innych rolników. W przypadku jego inwestycji, automatyzacja hodowli nie ingerowała w naturalny cykl biologiczny krów, raczej wykorzystywała naturalne, wynikające z instynktu zachowanie zwierząt. Na etapie koncepcyjnym szczególną uwagę poświęcił zagadnieniom związanym z udojem automatycznym. Udój to czynność zajmująca 20
najwięcej czasu, jednak pozwalająca na bezpośredni kontakt ze zwierzęciem, dzięki któremu można ocenić jego kondycję i stan zdrowia. Brak bezpośredniego, codziennego kontaktu z krową musi zastąpić… raport generowany przez robota udojowego. Dla wielu starszych wiekiem rolników brzmi to trochę jak herezja, ale dzięki systemowi zarządzającemu, hodowca ma znacznie więcej danych dotyczących każdego zwierzęcia indywidualnie i to odnoszących się do wszystkich aspektów jego życia, począwszy od długości przebywania przy stole paszowym, poprzez okresy rui po wycielenie, niż miałby dzięki krótkiemu kontaktowi dwa razy dziennie w trakcie konwencjonalnego dojenia. – Dla czytelników Podlaskiego Agro tytułem wyjaśnienia warto wspomnieć skąd wziął się nasz robot udojowy R9500 – mówi Jacek Abramczyk, regionalny dyrektor sprzedaży AMS w firmie GEA. – Otóż jest to jednostka
udojowa zapożyczona bezpośrednio z automatycznej karuzeli DairyProQ, tej samej, która w trakcie łódzkich Targów Ferma zdobyła Złoty Medal. Urządzenie obsługiwane przez jednego operatora jest wstanie wydoić 400 krów w przeciągu godziny. Przeniesienie z przemysłowych warunków zautomatyzowanego stanowiska udojowego wprost do rodzinnego gospodarstwa gwarantuje w skali gospodarstwa rewelacyjne osiągi oraz stabilną ciągłość pracy przez 24 h, siedem dni w tygodniu. Niewielkie wymiary (3,5m x 1,5m) dają ogromną elastyczność również w przypadku przeróżnych modernizacji. Zalecamy zawsze, aby przed robotem zrobić wygrodzoną poczekalnię, wstawiamy tam specjalną bramkę z identyfikacją, która upoważnia dostęp do doju tylko tym krową, którym dój w danym czasie przysługuje. C.D. NA STR. 22
PODLASKIE AGRO