HODOWLA W odwiedzinach
u państwa
Mościckich
we wsi
Dąbrowa-Kity,
gm .
Czyżew
Nie pytaj gwiazd o drogę Kiedyś czytało się z gwiazd, dzisiaj czyta się z genów. Rozwój nauki sprawił, że Sylwia i Andrzej Mościccy, gospodarze z Dąbrowy-Kity, o swoich krowach wiedzą niemal wszystko. Dzięki doradztwu ekspertów znają dokładne dane swojego stada: indeks rodowodowy, geny, pokrój i – na bieżąco dostarczane – parametry z każdego próbnego udoju. Aby zdobyć tę wiedzę, wystarczy kilka kliknięć w ekran smartfona. Aplikacja telefoniczna SOL (stado online) i program DoKo do kojarzeń to dwie technologie, bez których Mościccy nie wyobrażają sobie już pracy.
O kolejnych etapach, jakie przeszli w drodze do polepszenia środowiska bytowania zwierząt i zarządzania stadem rozmawiamy z Sylwią i Andrzejem Mościckimi z Dąbrowy-Kity. Poprawa genetyki oraz coraz lepsze dostosowanie żywienia do potrzeb krów sprawiły, że wydajność całego ich stada wzrastała o tysiąc litrów co roku. Gdy zaczynali było to 5 tys. l, teraz to już 10,7 tys. l., w tym białko 3,45%, a tłuszcz 4%. Z doradcą hodowlanym z Polskiej Federacji Hodowców Bydła i Producentów Mleka Tomaszem Kostro nasi bohaterowie poznali się około 6 lat temu na forum mleczarskim. Tematy wykładów: genomiczna era w selekcji bydła mlecznego, dobór buhajów, reprodukcja stada i jego rentowność, zainspirowały ich. Tak bardzo byli zaciekawieni tematem, że poprosili doradcę, by przyjrzał się ich krowom. Niewielkie stado, bo około 50 krów w tym 26 szt. dojnych, w ich przekonaniu dawało
||
O sukcesie produkcyjnym stada państwa Mościckich zadecydowała poprawność żywieniowa oraz kontrolowany remont stada pod względem genetycznym.
proporcjonalnie małe szanse, że badania pokażą coś ciekawego. Mimo niepewności chcieli wiedzieć, co powiedzą im geny. Byli właścicielami dwóch jałówek, które poddano dokładniejszej analizie, ponieważ stwierdzono, że są na bardzo wysokim poziomie pod względem indeksu rodowodowego. I tak to się zaczęło. Na początku badali te najlepsze sztuki, z pełną dokumentacją ich pochodzenia. Do dzisiaj zbadali już 3/4 wszystkich krów ze stada i na bieżąco poddają analizie wszystkie jałówki. Za genotypowaniem kolejnych sztuk przemawiała możliwość świadomej selekcji. Ze względu na rosnące ceny, jeszcze ważniejsza stała się dla nich efektywna ekonomiczność stada. Okazało się, że część ich krów produkuje mleko typu A2A2, czyli te lepiej przyswajalne przez człowieka. Ponadto dzięki tej metodzie, dobieranie par rodzicielskich stało się bardziej precyzyjne. Ich jałówki mają preferowane wśród hodowców cechy, co sprawia, że są wyżej cenione na rynku kupujących. Jeśli chodzi o hodowlę to genotypowanie to drugi etap przez który przeszli, by udoskonalić stado. Pierwszy krok, który pozytywnie wpłynął na krowy państwa Mościckich, to zmiany w sposobie żywienia. Warto wrócić na chwilę do początków ich przygody z krowami, by zrozumieć, jak doszło do tego, że stały się one pasją Sylwii i Andrzeja. Nie była to bowiem miłość od pierwszego wejrzenia (uśmiech). Sylwia pochodzi z Warszawy. Ukończyła studia na Wydziale Fizyki na Uniwersytecie Warszawskim. Andrzej odziedziczył gospodarstwo po dziadku. – Nie było chętnych, więc wypadło na mnie Przygotowania do wejścia na ring, podczas – opowiada gospodarz. targów w Szepietowie.
|| 20
Jak mówi, to hodowla bardziej wybrała jego niż on ją. Pomimo, że już jako nastolatek był przygotowywany do tego, że przejmie dziadkowiznę, wybierał szkoły oddalone tematycznie od rolnictwa. Najpierw skończył technikum mechaniczne, a później studia na Politechnice Białostockiej na Wydziale Inżynierii Środowiska. Po ślubie Sylwia zamieszkała z mężem we wsi Dąbrowa-Kity. Jak przyznaje, rolnictwo jej to nie interesowało. W czasie, gdy mąż pracował na gospodarce, opiekowała się głównie dziećmi. Dzisiaj mają trzy córki: Dominikę 16 lat, 12-letnią Karolinę i najmłodszą ośmioletnią Julię. Gdy średnia córka miała około półtora roku, Sylwia postanowiła, że chce zmiany. – Zaczęłam się nudzić – wspomina. – Szukałam, w czym mogłabym się jeszcze zrealizować. W tym samym czasie pojawiły się komplikacje zdrowotne krów. Choroby wysypywały się jedna za drugą. Gospodarze nie rozumieli, w czym tkwił problem, a wynikało to z tego, że kryli krowy coraz to lepszymi, mlecznymi buhajami. Czuli, że hodowla im zupełnie nie wychodzi. – Patrzyłam na męża, który martwił się sytuacją, i chciałam mu pomóc – opowiada pani Sylwia. Jakby zmartwień z krowami było mało, dostali powiadomienie z mleczarni, w którym, na podstawie mierzonego punktu zamarzania mleka, podejrzewano ich o fałszowanie wodą. By wyjaśnić sytuację, zaczęli badać w laboratorium indywidualnie mleko od każdej krowy i zdobywać informacje. Sylwia wyczytała, że choroby metaboliczne mogą powodować występowanie wody w mleku. Zwróciła się o pomoc do działu hodowli w podlaskim ODR, gdzie zapytano ją, czy ich stado znajduje się PODLASKIE AGRO