3 minute read

500 km bałtyckich możliwości

Next Article
Humbaki

Humbaki

500 kilometrów bałtyckich możliwości

Tekst i zdjęcia: Paweł Żołynia

Wydaje mi się, że w pewnym momencie każdy płetwonurek zostaje postawiony przed dylematem, kiedy musi długo zastanawiać się, który akwen wybrać na kolejne nurkowanie.

Osobiście nie jestem żadnym wyjątkiem i również miałem okazję mierzyć się z tym problemem. To właśnie wtedy narodził się pomysł „A może Bałtyk z brzegu?”. W pierwszym momencie idea ta wydała się niespecjalnie zachęcająca.

Była przy tym również mało ambitna i w obliczu nurkowań prowadzonych w podobnych okolicznościach na wraku Bryzy, tym bardziej odpychająca. Jednak, jak to zwykle bywa, pozory zazwyczaj mylą.

Po długim namyśle doszliśmy do wniosku, że może jednak nie będzie wcale aż tak źle? W ostateczności najwyżej stwierdzimy po nurkowaniu, że to był ostatni raz. W pierwszej chwili wcielenie tego pomysłu w życie wydawało się całkiem proste. W końcu podróż nad brzeg naszego wspaniałego Bałtyku zajmuje nam zaledwie kilkadziesiąt minut. Tutaj jednak pojawiło się pierwsze poważne pytanie natury filozoficznej – dokąd zmierzamy? Nurkuje się przecież w konkretnym celu, po to, żeby jednak coś pod tą wodą zobaczyć. Tymczasem mogłoby się wydawać, że w okolicy podwodny świat Morza Bałtyckiego nie oferuje zupełnie nic!

W końcu jednak zadecydowałem, a moim wyborem było nurkowanie na Ustroniu Morskim. Miejscowość, która na mapie nurkowej wygląda niczym pustynia i dokładnie tego spodziewałem się pod wodą. Temat pogody okazał się równie istotny, co powyższe rozważania na temat obranej lokacji, w której przyjdzie nam wstąpić w szmaragdowo-zieloną morską otchłań. Codzienne monitorowanie prognoz meteorologicznych i wreszcie nadeszły dobre wieści! Jest okienko pogodowe i fale Bałtyku będą łaskawe. Wiem, wiem… brzmi to trochę śmiesznie, ale ktoś, kto mierzył się już z porządnym falowaniem przy okazji nurkowania z brzegu na Bryzie, ten doskonale wie, o czym mówię.

Już samo przygotowanie się do nurkowania wyglądało trochę dziwnie. Klarowanie sprzętu w centrum nadmorskiej miejscowości, tuż przy głównej drodze i w akompaniamencie komentarzy spacerujących turystów, ocierało się wręcz o surrealizm. Jednak, skoro dotarliśmy już tak daleko, to właściwie czemu nie?

Wprawdzie zejście nad brzeg wymagało trochę wysiłku, ale widok rozpościerający się przed nami napawał optymizmem i dodawał sił. Tego dnia

morze było płaskie jak stół, a słońce świecące na niebie dopełniało idealnych warunków. W mojej głowie od razu pojawiła się myśl, że to jest właśnie to, na co czekałem. Przed samym wejściem do wody dotarły do naszych uszu kolejne komentarze przechadzających się gapiów - „przecież tam nic niema!”, „Panie to nie Egipt!” etc. Zupełnie tak, jakby znali wszystkie moje myśli. Nie pozostało mi więc już nic innego, jak chwycić za aparat i zanurzyć się pod wodę. Trzeba było rozwiać wszelkie wątpliwości.

Pod taflą słonej morskiej wody szybko okazało się, że trafliśmy do zupełnie innego świata. Bałtyk, który znałem do tej pory... po prostu zniknął. Widoczność sięgająca 20 metrów okazała się niesamowitą niespodzianką sprezentowaną przez Neptuna. Ogromne, majestatyczne głazy tkwiły osadzone na piaszczystym dnie, falochrony igrały ze światłem, a resztki porzuconych lin wyglądały niczym ozdoba zadająca szyku i dopełniająca wspaniałego wizerunku podwodnego świata. Po prostu coś pięknego!

Temperatura wody wynosząca tego dnia zaledwie 2°C przestała być problemem (nurkowanie przeprowadziliśmy w lutym). W takich warunkach po prostu chce się być pod wodą jak najdłużej. Niestety, wszystko musi się kiedyś skończyć i nie inaczej było tym razem. Wychodząc z wody byłem szczęśliwy, a na mojej twarzy widniał wielki uśmiech. Pozytywne emocje sięgały zenitu, a w głowie miałem tylko jedną myśl - „warto było”! Kiedy wychodziliśmy na brzeg, jeden z napotkanych turystów zapytał „jak tam chłopaki pod wodą?”. Zaskoczenie malujące się na jego twarzy, kiedy w odpowiedzi usłyszał damski głos mówiący „nie wiem jak mężowi, ale mi się podobało”, sprawiło, że mój uśmiech zrobił się jeszcze większy. Teraz miałem już absolutną pewność, że nie tylko dla mnie było to świetne nurkowanie.

Reasumując - nurkowanie w Bałtyku, o ile prowadzone jest przy odpowiednich warunkach, może dostarczyć niesamowitych wrażeń. Nawet wtedy, gdy nurkujemy z brzegu. Analizując nasze zanurzenie wkrótce poszerzyłem swoją wiedzę o możliwość zanurkowania np. na wraku West Star, który znajduje się w okolicy miejscowości Ulinia, wraku barki w okolicy lotniska w Bagiczu oraz na szczątkach wraku zlokalizowanego w Mielnie. A to przecież tylko fragment z liczącej około 500 km długości linii brzegowej Morza Bałtyckiego!

The watch that transforms you.

This article is from: