„mgFoto Magazyn” 4/2021 (13)

Page 1

mgFoto m

a

g

a

z

y

n

Rozmowy: Bartłomiej Jurecki Inez Baturo Paweł Boćko Stowarzyszenie „Przeciw Nicości” w szóstym roku istnienia Ulotne piękno doliny rzeki Biebrzy Myślenice w obiektywe Wiki Lubi Zabytki Łowcy Talentów na tropie...

nr 4/2021 (13) ISSN 2657-4527


Na s. 1: cyjanotypia Katarzyny Kryńskiej z cyklu Blue Moon Garden


OD REDAKCJI „Zeszłokwartalne” słowo wstępne zachęciło kilka osób, reprezentujących różne formacje artystyczne, do kontaktu z naszą redakcją. Przypominam — we wprowadzeniu do poprzedniego zeszytu pisałem o zagadnieniach związanych z przynależnością do stowarzyszeń twórczych, w tym o przywilejach oraz o obowiązkach z tego wynikających. Moi korespondenci (którzy na razie postanowili zachować anonimowość) zwrócili uwagę na potrzebę podnoszenia na łamach czasopism fotograficznych tematów związanych z funkcjonowaniem fotograficznych stowarzyszeń twórczych, w tym — na konieczność rozpoczęcia debaty o ich roli we współczesnym świecie. Jak zaznaczyli, jednym z palących zagadnień jest kwestia personalna. Stowarzyszenia to w większości organizacje non profit, w których obecność polega na dobrowolności. Obecność ta jest swego rodzaju wyróżnieniem, dzięki któremu dany artysta może spotykać się z innymi twórcami i brać udział

w wymianie wiedzy oraz doświadczeń. Może też oczekiwać od stowarzyszenia określonych w statucie działań pomocowych. Obecność w danym związku nie zastąpi jednak indywidualnej aktywności twórczej, tak jak praca twórcza nie jest suplementem obowiązków, które na artystę nakłada dana organizacja. Wiemy, bywa ciężko. Czasem należy zmierzyć się z nudną pracą administracyjną, niekiedy poświęcić prywatny czas na planowanie jakiegoś wydarzenia lub wytężyć mięśnie podczas aktywności fizycznej (wieszanie lub przewożenie wystaw itd.). Nie wszyscy artyści potrzebują wspólnot. Są tacy, którym najlepiej pracuje się w samotności, w dialogu wyłącznie z samym sobą. Szanujemy to. Tymczasem stowarzyszenia potrzebują artystów. Bez nich staną się niczym puste sale wystawiennicze: piękne i wygodne, ale pozbawione treści, esencji, motywacji do istnienia. Wydaje się też, że stowarzyszenia twórcze potrzebują ogólnokrajowej debaty nad funkcjonowaniem i przyszłością. Zachęcamy do niej, oddajemy Im głos! (mk)

NUMER ZAWIERA Jestem w tej rzece. O fotografii opowiada Bartłomiej Jurecki . . . . . . . . . . 5 Lucyna ROMAŃSKA, „Przeciw Nicości” — Stowarzyszenie Fotograficzne imienia Mieczysława Wielomskiego . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 15 Sięgać wyżej! Rozmowa z Inez Baturo . . . . . . . . . . . . . . . . . 21 Andrzej JUCHNIEWICZ, Dolina Biebrzy . . . . . . . . . . . . . . . . 31 Myślenice w obiektywie [P. Boćko, M. Węgrzyn, M. Kania, M. Gubała, A. Ostafin] . . . 37 Nina GABRYŚ, Wiki Lubi Zabytki . . . . . . . . . . . . . . . . . . 47 Grażyna i Marek GUBAŁOWIE, Łowcy Talentów. Część 5: Mirsad Mujanović . . . . 49 Jan R. Paśko, „Świat Fotografii” . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 55 Architektura obrazu. Opowiada Paweł Boćko . . . . . . . . . . . . . . . 57

D

Modele: Aleksandra Dobek, Kasia Wuczko, Kamil Lemieszewski, makijaż: Lip Lady, organizacja: Agata Ciećko — Światłocienie, fotografował Janusz Żołnierczyk, Pustynia Błędowska, rok 2021. Na s. 1: foto B. Jurecki

„mgFoto Magazyn”, Pismo Myślenickiej Grupy Fotograficznej, nr 4/2021 (13), ISSN 2657-4527 ● MARCIN KANIA — redaktor naczelny, STANISŁAW JAWOR — zastępca redaktora naczelnego, GRAŻYNA GUBAŁA, PAWEŁ STOŻEK, LILIANNA WOLNIK, PAWEŁ BOĆKO — redakcja ● Egzemparz bezpatny ● Znajdź nas na mgFoto.pl oraz ISUU

[3]


Bartłomiej Jurecki jest fotografem prasowym, na co dzień związanym z „Tygodnikiem Podhalańskim”. Jest ponadto absolwentem Krakowskiej Szkoły Artystycznej oraz Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej im. Leona Schillera w Łodzi. Jest też laureatem wielu prestiżowych nagród fotograficznych, m.in. sześciokrotnie zdobył Grand Press Photo, został też uhonorowany w amerykańskim konkursie Pictures of the Year International, organizowanym przez Instytut Dziennikarstwa im. Donalda W. Reynoldsa z Missouri School of Journalism. W roku bieżącym wydał dwutomowy album: Twardy jak skała, silna jak halny. Portrety polskich górali.

[4]


Jestem w tej rzece... O fotografii opowiada Bartłomiej Jurecki (Wywiad został przeprowadzony w październiku 2021 r.)

Stanisław Jawor: Bartku, czy możesz opowiedzieć nam o swoich początkach w zawodzie fotoreportera? Bartłomiej Jurecki: Moja przygoda z profesjonalną fotografią rozpoczęła się dokładnie 21 lat temu, czyli w roku 2000. Dostałem wtedy pierwszą legitymację prasową i miałem możliwość fotografowania meczu Wisły Kraków. Wisła była wówczas drużyną „topową”, grała w europejskich pucharach. To były czasy, kiedy na stadiony przychodziło niewielu fotografów (nie to, co teraz!). Ta garstka, która fotografowała, jak zobaczyła mnie — pięt-

nastolatka z aparatem na murawie — raczej nie była zachwycona. Zignorowałem to jednak. Uczyłem się, patrzyłem jak pracują inni, naśladowałem ich, ale jednocześnie chciałem też dodać do fotografii czegoś od siebie… Pewnego razu trafiłem na „zadymę” stadionową. Byłem dosyć odważny, zatem wylądowałem pomiędzy pseudokibicami a policją, co pozwoliło mi wykonać kilka naprawdę niezłych ujęć. Te zdjęcia spodobały się na tyle, że zostały wydrukowane w prasie. Dzięki temu stałem się dziennikarzem prasowym. A później to już wszystko potoczyło się błyskawicznie. Przyznaję, w karierze dziennikarskiej pomógł mi także mój ojciec — wydawca „Tygodnika Podhalańskiego”. Dzięki niemu dostałem legitymację prasową. Podkreślam jednak, że ja od samego początku wiedziałem co chcę robić. Czułem, że dziennikarstwo, a dokładnie fotografia prasowa, są dla mnie. Jak Ci się układa współpraca z Tatą?

[5]


Współpraca z tatą to pasmo różnych konfliktów, ale również wspaniałych momentów. Praca w „Tygodniku Podhalańskim” daje mi możliwość realizacji takich pomysłów fotograficznych, które niekoniecznie przeszłyby w innych gazetach czy magazynach. Mam zatem wolną rękę, co doceniam. Tato jest twardym szefem, ale daje też dziennikarzom dużą swobodę. Jak wspominałem wcześniej — dzięki niemu otrzymałem możliwość fotografowania w miejscach niedostępnych dla fotografów-amatorów. Wszedłem w tę rzekę fotoreportażu i płynę nią do chwili obecnej. Dobrze mi w tej rzece. Czuję jej nurt, zatem… nie schodzę na brzeg. W październiku 2016 r w naszej myślenickiej galerii pokazałeś wystawę zatytułowaną W ułamku chwili. Fotografie spektakularnych wydarzeń w różnych miejscach Europy, do których zaglądałeś chyba specjalnie. Czy można zdefiniować, że tego typu fotografia to fotografia Bartka Jureckiego? [6]

Moja fotografia to przede wszystkim ludzie, przyroda i różne wydarzenia kulturalne. To mnie pociąga. Sfotografowałem też bardzo dużo festiwali (będę fotografował je nadal!). Często odwiedzam Hiszpanię, w której odbywa się wiele festiwali związanych ze zwierzętami. Miałem możliwość fotografowania Rapa das Bestas (dwa razy), Luminarias, Bula la Mer oraz festiwalu w Pampelunie. Zamierzam odwiedzić jeszcze kilka festiwali organizowanych na półwyspie iberyjskim. Te wydarzenia mają długie tradycje, niektóre są organizowane od pięciu stuleci, zatem uwiecznianie ich wpisuje się w długą tradycję. To w ogóle cenna rzecz, jeśli uwiecznia się tradycję za pośrednictwem zdjęć. Obecność fotografów motywuje ludzi, którzy biorą udział w festiwalach. Weźmy jako przykład festiwale podhalańskie oraz tradycyjne wydarzenia kulturowe, takie jak Kumoterska Gońba czy Redyk (który, mam nadzieję, będzie trwał). Górale, którzy biorą w nich udział, są wiekowi, zatem nasza obecność motywuje ich do tego, żeby zapraszali do udziału młodych i prze-


kazywali im swoje tradycje. Na tym polega transfer kulturowy. Fajnie, że pomaga w tym właśnie fotografia. Prowadzisz zajęcia w szkołach fotograficznych. Na jakie aspekty fotografii szczególnie zwracasz uwagę młodym ludziom? Kiedy spotykam się z młodymi fotografami — osobami które dopiero zaczynają swoją przygodę z aparatem — przede wszystkim staram się wytłumaczyć, że należy p o k o c h a ć r o b i e n i e z d j ę ć. Trzeba pokochać wychodzenie z aparatem o różnych dziwnych porach, pokochać kontakt z ludźmi. Trzeba też dać szansę różnym rodzajom fotografii, zobaczyć w czym odnajdujemy się najlepiej, lub jaki rodzaj fotografowania sprawia nam satysfakcję. Mam sporo wskazówek dla młodych fotografów, którzy dopiero zaczynają. To są proste rady, ale dosyć istotne. Trzeba przeglądać dużo profesjonalnych zdjęć, najlepiej z kategorii: „picture of the day”, „picture of the week”, gdzie edytorzy wybierają najlep-

sze ujęcia z dnia, tygodnia, miesiąca lub roku. Warto wpatrywać się w dobre zdjęcia. Można dzięki nim nauczyć się selekcji, kiedy wykonamy tych parę tysięcy zdjęć z danego tematu i musimy wybrać kilka najlepszych. Oglądanie dobrych zdjęć ułatwia nam późniejszą selekcję własnych prac. I to jest taka rada, którą często powtarzam, bo widzę, że współczesny człowiek ma niewiele czasu na przeglądanie całości; interesuje go fragment, wybór tego, co najlepsze. Poza tym polecam jeszcze zapisywanie oryginalnych zdjęć na dyski zewnętrzne. To bardzo ważne, aby w wypadku konkursu umieć zaprezentować jury surowy plik, zwłaszcza gdy chodzi o autorstwo lub jest wątpliwość odnośnie do manipulowania obrazem. Polecam również wymyślanie sobie różnego rodzaju tematów, które nie były jeszcze zrealizowane. Mogą to być zagadnienia związane z miejscem zamieszkania, ulicą, dzielnicą, lub zupełnie egzotyczne. Szukanie tematów to ważna sprawa. Jaki projekt obecnie realizujesz? [7]


W tym momencie jestem na etapie wydawania (w końcu!) książki o góralach pt. Twarde jak skała i silne jak Halny. Mam nadzieję, że już niebawem odbędzie się jej premiera. Na razie zatem cały czas myślę o tym przedsięwzięciu i to jemu poświęcam całą swoją uwagę. Mam oczywiście kilka projektów w głowie, które zamierzam w najbliższych latach zrealizować, ale na razie nie mogę ich zdradzać. Ze względów pandemicznych musiałem też odłożyć na przyszłość niektóre wyjazdy, ale mam nadzieję, że jak to już wszystko się uspokoi, to będę mógł moje plany i wyjazdy wreszcie zrealizować. Jak postrzegasz zmiany jakie zachodzą w Twoim fotograficznym spojrzeniu. Co bardziej, a co miej cenisz w Twojej fotografii. Jeśli chodzi o moje spojrzenie na moją fotografię to widzę duże różnice. Przede wszystkim pod względem jakości zdjęć. Moje doświadczenia wyniesione ze szkoły filmowej Nadszedł moment, na który czekałem od wielu miesięcy. Moja pierwsza książka Twardy jak skała, silna jak halny. Portrety polskich górali jest już dostępna. W książce znalazło się ponad sto historii opisanych przez niezastąpionych dziennikarzy Tygodnika Podhalańskiego. Dla mnie to zbiór wspaniałych, ale również trudnych historii i przesłań życiowych, które śmiało możemy wykorzystać w dzisiejszych czasach. To opowieści o tym jak godnie żyć, aby pod koniec życia z podniesionym czołem żegnać się z tym światem.

[8]

oraz Krakowskiej Szkoły Artystycznej (siedem lat nauki) też trochę zmieniły w postrzeganiu fotografii. Różnice są duże, ale myślę, że przede wszystkim koncentruję się na tym aby fotografować dobrze, czyli żeby kadry miały sens. I żeby nie robić krzywdy ludziom. Chcę pokazywać prawdę, dokumentować, a nie manipulować obrazem. Uczciwość w fotografii jest dla mnie wartością najważniejszą. Jestem jednak bardzo krytyczny jeżeli chodzi o moją fotografię. Ciężko mnie zadowolić. Nawet gdy zrobię zdjęcie, które się wszystkim podoba, to zawsze znajdę w nim coś, co mógłbym poprawić. Ale też z drugiej strony jestem dumny z wielu moich prac. Mam swoje ulubione zdjęcia i często do nich wracam. Lubię wspominać chwile, w których je wykonałem. Takie „wycieczki w przeszłość” pomagają mi także w momentach trudnych. Odrywają mnie od kłopotów. Myślę też, że warto aparatem chwytać takie momenty, do kórych później można wracać. Bo w końcu przecież


[9]


[10]


[11]

(wywiad przepisał Paweł Stożek)

fotografia jest sztuką i o to my, doświadczeni fotografowie, musimy dbać i walczyć o jej poziom cały czas. A jeśli chodzi o opinię na temat kondycji polskiej współczesnej fotografii to myślę (ba, nawet jestem przekonany), że fotografia w naszym kraju stoi na bardzo wysokim poziomie. Potwierdzają to na przykład wyniki konkusu World Press Photo oraz laury, jakie zbierają nasi rodacy w innych konkursach. Nawet dość kontrowersyjny brak statnio w dużym konkursie polskim kategorii: kultura i sport nie przeszkodził nam w zdobyciu wielu nagród. Nasi fotografowie roku pandemicznym, który nie obfitował w wydarzenia artystyczne, potrafili wykonać wiele fantastycznych zdjęć właśnie z dziedziny: kultura i sztuka. Świetnie ma się też ostatnio fotografia prasowa. Uważam, że powinno się organizować więcej konkursów z ciekawymi nagrodami, bo one aktywizują fotografów i są dla nich pewnym rodzajem reklamy. Myślę, że rodzimi fotografowie wiele nam jeszcze pokażą.


[12]


[13]


Foto Daniel Ejsymont

[14]


„Przeciw Nicości” —

Stowarzyszenie Fotograficzne

imienia Mieczysława Wielomskiego Lucyna Romańska

W grudniu 2021 roku minie sześć lat od założenia naszego Stowarzyszenia. To skromny jubileusz, jednakże w tym czasie wydarzyło się wiele wspaniałego — plenery i wystawy (także malarskie), festiwale i konkursy fotograficzne. Chciałabym jednak wyjść poza ogólne stwierdzenia, które z biegiem lat staną się banałem, i przywołać garść wspomnień z minionego sześciolecia. Wszystko zaczęło się od pomysłu Mieczysława Wielomskiego, który fotografował od półwiecza i, jak sam podkreślał, lubił działać w grupie. Miał jednak głęboki wstręt do biurokracji i konieczności tłumaczenia się komukolwiek w sprawozdaniach ze swoich artystycznych pomysłów. Do formalnego zarejestrowania stowarzyszenia nikt nie miał mocy go przekonać; do tego znakomitego pomysłu dojrzewał długie lata. A było to tak. Dobre dobrego początki to moim zdaniem wypicie przez Mietka kawy w nowej kawiarni „We-

randa” w Goczałkowicach-Zdroju w kwietniu 2012 roku. Cudownym zbiegiem okoliczności akurat opustoszało spore pomieszczenie obok kafejki, zlokalizowane nad jaskinią solną. Ówczesny prezes Uzdrowiska, pan Tomasz Niesyto, zachwycił się pomysłem stworzenia tam galerii i zaproszenia fotografów do Goczałkowic na plener. Wtedy nastąpił efekt kuli śnieżnej. Co prawda od 2010 roku organizowaliśmy plenery i wystawy, ale zarządzanie swoją galerią było dla Wieloma jednym z jego fotograficznych marzeń. Organizowanie wystaw poplenerowych stało się wtedy normą. Dlaczego w końcu Mietek przełamał się i zdecydował na sformalizowanie swoich fotograficznych przedsięwzięć? Stwierdził, że takie stowarzyszenie ma większe możliwości działania i pozyskiwania środków finansowych. Co prawda nigdy nie zgłębił, jaki to ogrom nudnej i żmudnej pracy wiąże się z pisaniem wniosków o granty i później sprawozdań, ale co najważniejsze, wiedział czego chce jako artystyczny lider. Po pierwsze, zainspirowany Witkacym, wymyślił nazwę „Przeciw Nicości” — dla jednych pretensjonalną, dla mnie piękną, niosącą wieloznaczność tak ważną w sztuce. W 2016 roku odbyła się w Goczałkowicach nasza pierwsza programowa wystawa „Fotografia Ojczysta — wiek XXI”. Tytuł nawiązywał do międzywojennej idei Jana Bułhaka, a Mieczysław czuwał, żeby prace prawie dwudziestu artystów były spójne stylistycznie i mieściły się w konwencji modern piktorializmu. Jesienią tego samego roku odbył się I Ogólnopolski Konkurs i Festiwal Fotografii Ojczystej pod patronatem artystycznym Fotoklubu RP, którego zbiorowym członkiem jest nasze Stowarzyszenie. Cztery edycje festiwalu i sześć konkursów, które od czterech lat odbywają się pod hasłem „Polska jest piękna” to nasze najważniejsze działania fotograficzne. Z dumą mogę także napisać o naszym projekcie na stulecie odzyskania niepodległość: „uRodziny niepodległej na ziemi pszczyńskiej — wy[15]


foto Kazimierz Jastrzembski

[16]


foto Jerzy Niedziela

stawa fotografii społecznej i rodzinnej z lat 1918–1939”. Momentem traumatycznym dla wszystkich była nagła śmierć Mietka… W dniu 4 marca 2018 roku skończyła się dla nas pewna fotograficzno-towarzyska epoka. Wtedy ważyły się dalsze losy Stowarzyszenia; uświadomiliśmy sobie, że nie wszystkich da się zastąpić. Jego ogromna pasja, niekończące się pomysły związane z wystawami, plenerami i nową tematyką wystaw pozostaną niedoścignionym wzorem. Jego twórczość wzbudzała kontrowersje, a on sam, niespokojny i niepokorny duch, nie stronił od konfliktów. Jednak, jak sam żartobliwie o sobie mówił, był spirytus movens i tego inspirującego „spirytusu” z dnia na dzień zabrakło. „Sierotom” po Wielomskim udało się jednak pozbierać; Stowarzyszeniu nadaliśmy jego imię i działamy nadal. Obecnie Stowarzyszenie liczy dwudziestu pięciu członków, mieszkańców różnych rejonów Polski, ale mimo wszystko udaje nam się realizować wspólne projekty artystyczne (nawet w czasach pandemii). Wydaliśmy album Wokół komina, zawierajacy prace powstałe w czasie ogólnopolskiej izolacji. W tak dużej grupie nasze fotograficzne serca skłaniają się do różnej tematyki i stylistyki. Był to pejzaże dzikiej przyrody i wiejskie, weduty, reportaże, akty i portrety, zdjęcia „podane saute”, ale także kolaże i oczywiście z mocną nutą piktorialną. W ciągu tych sześciu lat zmieniał się statut i skład Stowarzyszenia. Wielu działa od początku, niektórzy zrezygnowali, ale dołączyli nowi pasjonaci fotografii. Jednym słowem — panta rhei. Wierzę, że rozmowy czy nawet spory z Wielomskim, wystawy w naszej wspaniałej goczałkowickiej Galerii „Weranda”, plenerowe eskapady chociaż odrobinę wpłynęły na nasze rozumienie fotografii i pozostaną niezapomnianymi wydarzeniami towarzyskimi. Zapraszamy chętnych, aby działać z nami przeciw nicości w „Przeciw Nicości”. [17]


foto Mirosław Rak

[18]


foto Lucyna Romańska

[19]


Inez Baturo podczas FotoArtFestiwalu

[20]


Sięgać wyżej!

„Każde działanie, które dojdzie do punktu jakiejś sprawności, ma do wyboru dwie drogi — zostać na tej, którą już idzie, ale to oznacza stagnację, albo pójść dalej, wyżej, w nieznane, i doświadczyć czegoś nowego, może kilku porażek, ale generalnie – rozwijać się. Oczywiście, wybraliśmy tę drugą wersję. I tak z pasji, chęci sięgania wyżej, powstał FotoArtFestival, międzynarodowe biennale, które w przyszłym roku będzie miało już swą jubileuszowa dziesiątą, jubileuszową edycję…” — mówi Inez Baturo, jedna z organizatorów oraz dyrektor programowa FotoArtFestivalu, artystka fotografik, wydawczyni, tłumaczka, redaktorka. Założycielka i wiceprezes Fundacji Centrum Fotografii, współwłaścicielka Wydawnictwa Baturo, kuratorka Galerii Fotografii B&B w Bielsku-Białej. Inez Baturo jest ponadto członkinią Związku Polskich Artystów Fotografików, Wiceprezes Okręgu Górskiego ZPAF (w latach 2004–2008), a także członkinią Agencji Forum oraz IRIS — organizacji, która promuje światową fotografię kobiet. Marek Gubała: Kontynuuje Pani dzieło propagowania fotografii zapoczątkowane przez Pani Męża — Andrzeja Baturo. Proszę opowiedzieć naszym czytelnikom o Panu Andrzeju… Inez Baturo: Mój mąż był człowiekiem, który chciał zmieniać świat poprzez fotografię. Był znanym i cenionym fotoreporterem, komentującym za pomocą aparatu fotograficznego złożone kwestie społeczne. Jego największym dziełem organizacyjnym była wystawa Przegląd Fotografii Socjologicznej, która przedstawiała prace niemal wszystkich ważnych ówczesnych fotoreporterów i dokumentalistów polskich. Ekspozycja została zorganizowana dwukrotnie w Bielsku-Białej na początku lat 80. XX wieku i za każdym razem od razu zamykali ją cenzorzy. Wówczas była to największa wystawa fotografii w powojennej Polsce.

Marek Gubała: Jaki wpływ na Pani twórczość miał Mąż? Zasadniczy. Zanim poznałam Andrzeja chciałam być tłumaczką. Wejście w świat fotografii i ludzi związanych z Andrzejem odmieniło moje życie. Od tego momentu wiedziałam, że też chcę wyrażać siebie poprzez obraz. W fotografii odnalazłam pasję, sposób na odreagowanie emocji oraz metodę na życie. Grażyna Gubała: Pierwszy FotoArtFestival odbył się w 2005 roku. Jak narodził się pomysł i jakie były początki tego wydarzenia? FotoArtFestival był naturalną konsekwencją naszej działalności jako kuratorów wystaw. Andrzej przez dziesięć lat prowadził Bielską Galerię Fotografii, którą — po jej zamknięciu przez władze miasta — wspólnie reaktywowaliśmy pod nazwą Galeria Fotografii B&B. Początkowo Galeria mieściła się w piwnicy kamienicy, w której mieszkaliśmy. Teraz ma piękną siedzibę w centrum Bielska-Białej, a w przyszłym roku będziemy obchodzić trzy dekady jej istnienia. Idea była prosta — skoro co miesiąc (konsekwentnie do dnia dzisiejszego) w każdy pierwszy piątek miesiąca pokazujemy jedną wystawę, to dlaczego nie pokazać ich więcej jednocześnie? Każde działanie, które dojdzie do punktu jakiejś sprawności, ma do wyboru dwie drogi — albo zostać na tej, którą już idzie, ale to oznacza stagnację, albo pójść dalej, wyżej, w nieznane, i doświadczyć czegoś nowego, może kilku porażek, ale generalnie — rozwijać się. Oczywiście, wybraliśmy tę drugą opcję. Czasami śmialiśmy się z naszej beztroski, bo gdybyśmy wtedy wiedzieli, jaki to wysiłek, to pewnie trudniej byłoby znaleźć odwagę na robienie dużej, międzynarodowej imprezy. Uratowała nas wielka chęć zrobienia czegoś ważnego. I tak z pasji oraz chęci sięgania wyżej, powstał FotoArtFestival — międzynarodowe biennale, które w przyszłym roku będzie miało swą jubileuszową, dziesiątą edycję. Zależało nam [21]


bardzo na umiędzynarodowieniu Festiwalu, aby wyjść poza znane ścieżki w świat, doświadczyć cudownej wielokulturowości i podarować ją miastu, jak i odbiorcom. Ja wymyśliłam nazwę oraz program. Wykształcenie w dziedzinie języka angielskiego pozwoliło mi na rozwinięcie międzynarodowych kontaktów. Andrzej z kolei, jak zwykle, dawał swoje wspaniałe doświadczenie oraz charyzmę, która zawsze otwierała wiele drzwi. Marek Gubała: Już pierwsze minuty spędzone na FotoArtFestiwalu pozwalają dostrzec, z jak wielkim rozmachem i na jak wysokim poziomie jest on prowadzany. Ile trwają przygotowania i jaka liczba osób jest w nie zaangażowanych? Każdy festiwal to ponad dwa lata pracy. W wydarzenie zaangażowanych jest w sumie około 200 osób, w tym ponad 100 wolontariuszy. Dzięki znakomitej współpracy z władzami Bielska-Białej oraz miejskimi instytucjami FotoArtFestival widoczny jest w przestrzeni miasta. To wielkie przedsięwzięcie i tylko dzięki życzliwości bardzo wielu ludzi można je realizować. Grażyna Gubała: W jaki sposób dobiera Pani artystów na Festiwal? Jak nawiązuje Pani kontakt i jakie są reakcje na zaproszenia? Zapraszając autorów wystaw głównych kieruję się od samego początku kilkoma zasadami. Ideą jest pokazanie jak najszerszego spektrum fotografii, aby zaznaczyć, że nie ma jednej słusznej drogi, jaką można obrać w fotografii. Ta wielość tematyczna oraz stylistyczna jest cudowna oraz — moim zdaniem — bardzo ważna. Ponadto zawsze zależało mi na wielokulturowości, aby nie zamykać się na innych, bo tylko na wymianie doświadczeń można zbudować coś dobrego i nowego, a jako ludzie już dawno wszyscy myślimy i działamy globalnie. Na FotoArt[22]

Festiwal zapraszam artystów z Europy, Azji, Ameryki, Afryki i Australii. Przy okazji, robiąc wystawy wybitnych artystów ze wszystkich kontynentów, promujemy także w świecie artystów z Polski. Po festiwalu mamy za każdym razem wielu cudownych nowych ambasadorów polskiej fotografii za granicą. Kolejną zasadą jest zapraszanie twórców o wysokiej renomie, aby spełniać cele edukacyjne, dając przykład najwyższych standardów fotografii jako sztuki. Stąd zapraszani artyści to często wielkie gwiazdy fotografii światowej. Staram się też sprowadzać wystawy, które nigdy wcześniej nie były pokazywane w Polsce. FotoArtFestival jest także trampoliną dla każdego, kto tylko zechce uczestniczyć w tym wydarzeniu. Dajemy fotografom szansę wzięcia udziału w wielu dodatkowych działaniach, takich jak wystawa FotoOpen, pokazy DiasShow, czy Przegląd Portfolio, dzięki którym chętni mają możliwość zaprezentowania swoich prac na miedzynarodowym forum, a my przy okazji wyłuskujemy perełki i dajemy im szansę na dalszą promocję. A jak artyści reagują na nasze zaproszenie? Z reguły bardzo pozytywnie, często trochę z niepokojem, bo są to osoby, które w większości nigdy wcześniej Polski nie odwiedzały. Co jednak najważniejsze — po pobycie w Bielsku-Białej niemal wszyscy są pełni wdzięczności. Podziękowaniom właściwie nie ma końca. Przyjeżdżają do nieznanego im niewielkiego miasta u stóp gór i wyjeżdżają zachwyceni atmosferą tu panującą. Chcą wracać. Piszą, że tęsknią, że doświadczyli u nas czegoś niepowtarzalnego, co wzbogaciło ich życie. Często są zaskoczeni, że spotykają tutaj tylu znakomitych fotografów z całego świata. Te spotkania również dla nich są bardzo cenne. Grażyna Gubała: Podczas Festiwalu prace pokazywane są w różnych obiektach na terenie Bielska-Białej. Jak wygląda współpraca z władzami miasta oraz władzami zaangażowanych w to wydarzenie instytucji?


Goście i uczestnicy tegorocznej edycji FotoArtFestiwalu

Inez Baturo i Tomasz Sikora

[23]


Przestrzenie wystawiennicze

[24]


Współpraca jest po prostu idealna i czasami aż mnie wzrusza, bo zdaję sobie sprawę, że FotoArtFestival może zaburzać codzienne funkcjonowanie danych placówek kulturalnych. Władze miasta są niezwykle przychylne całemu przedsięwzięciu i są ogromnym wsparciem, bez którego tak duża impreza nie miałaby szans. Na szczęście nasi włodarze rozumieją rolę kultury i sztuki w promowaniu miasta oraz w budowaniu jego wizerunku, jako miejsca przyjaznego i na wysokim poziomie. To nic odkrywczego, że tam, gdzie rozwijają się imprezy kulturalne, jakość życia i zadowolenie z niego realnie wzrastają wśród mieszkańców, a obraz miasta staje się bardzo pozytywny. Grażyna Gubała: Z jakimi problemami boryka się Pani podczas organizacji Festiwalu oraz co sprawia największą trudność? Problemem jest rozmiar przedsięwzięcia oraz liczba spraw, jaka często kumuluje się. Oczywistym problemem jest finansowanie festiwalu, który generuje ogromne koszty. Na szczęście wiele firm, instytucji i osób lubi nasz festiwal, zatem spieszy nam z pomocą. Dzięki nim to wszystko w ogóle jest możliwe, a my z kolei dajemy im poczucie uczestnictwa w czymś wartościowym oraz interesującym. Marek Gubała: Jednym z elementów FotoArtFestivalu jest tzw. Trampolina. Proszę przybliżyć czytelnikom na czym ona polega i co daje uczestnikom oraz jurorom? Trampolina to przegląd portfolio. Uczestnicy pokazują jurorom swoje prace i uzyskują cenne wskazówki, dotyczące tego jak działać na polu fotografii, co robić, a czego unikać, czyli jak lepiej fotografować i w jaki sposób promować siebie. Wiele osób po takim spotkaniu dostało propozycję współpracy z galeriami lub prasą. Z kolei dla jurorów jest to ciężka praca, ale także satysfakcja z bycia potrzebnym, ważnym, z bycia dla kogoś inspira-

cją i kołem napędowym. Przy okazji to również ważne spotkanie środowiskowe. Marek Gubała: Oprócz wystaw i spotkań autorskich odbywa się DiasShow czyli… DiasShow to multimediale pokazy zdjęć w formie dwuminutowych filmików, z reguły z muzyką lub komentarzem słownym (pisanym lub mówionym). To bardzo atrakcyjna forma prezentacji prac autorskich, która odbywa się w trakcie Maratonu Autorskiego. Dzięki temu na widowni jest około 300–400 osób. Marek Gubała: Sala podczas Maratonu Autorskiego pełna jest praktycznie przez cały czas. Na czym polega fenomen tego wydarzenia? To są spotkania z gwiazdami, z fotografami wielkiego formatu, których ciężko spotkać w jednym miejscu i czasie. 2 0 artystów, 20 krajów świata, a każdy z nich to niezwykła osobowość, wielki twórca, ciekawy człowiek. Na Maratonie rzadko mówi się o sprzęcie, technice. Rozmawiamy o życiu, o problemach z jakimi borykamy się jako ludzkość oraz o tym, jak na to reaguje fotograf, artysta, człowiek. Zastanawiamy się co możemy zrobić, aby świat stał się lepszy i stabilniejszy. To są spotkania ludzi, o ludziach i dla ludzi i chyba dlatego przyciągają takie rzesze widzów. Nas interesuje drugi człowiek i my sami w tym kręgu. Szczególnie teraz, w czasach, kiedy każdy doświadczył izolacji, doceniamy cudowność bycia razem, wymiany dobrej energii, idei, bycia w grupie, z ludźmi, którzy myślą podobnie, a jeśli nawet inaczej, to przecież to też jest fascynujące i może być budujące. Maraton Autorski to bomba inspiracji, taki wielki kopniak do przodu, sygnał, że dobrze jest działać, rozmawiać, coś robić i być wśród ludzi. Nawet sami artyści często zaznaczają, że Maraton także dla nich jest inspiracją. Zachwycają się naszymi widzami, ciekawymi świata i fotografii, którzy potrafią zadać [25]


pytanie, którzy słuchają, w ciągłym zaciekawieniu, dwanaście godzin na dobę, z małą przerwą na kawę. Wielość kultur, podejścia do fotografii, do problemów jest absolutnie fascynująca i za każdym razem artyści i widzowie dają nam jakąś nową myśl, nową inspirację, nowe spojrzenie. To sa najważniejsze dni FotoArtFestivalu. Grażyna Gubała: Który z punktów programu FotoArtFestivalu cieszy się wśród odbiorców największym zainteresowaniem. Nie wiem. Pewnie wystawy, bo trwają najdłużej i w sumie ogląda je około 20 000 osób z całej Polski i zagranicy. Wiele wystaw jest darmowych, co zwiększa oglądalność. Maraton jest bardzo lubiany i tu także, jak mówiłam, jest kilkuset widzów, podobnie jak na imprezach towarzyszących. Najmniej odbiorców ma na razie pasmo filmowe, ale też jest to najmłodszy element festiwalu. Na warsztatach też z reguły jest raczej komplet, ale one siłą rzeczy mają charakter kameralny. Grażyna Gubała: Czym dla Pani jest festiwal, co wnosi do Pani życia? To ogrom pracy, wielkie wyzwanie logistyczne, organizacyjne, które jednak potrafi odwdzięczyć się cudownymi, mądrymi, wartościowymi ludźmi, których dzięki temu spotykam. Jest to nie do przecenienia. Tak dużo dobrej energii i ciepłych słów temu wszystkiemu towarzyszy! To wielka wartość. Nadaje życiu sens. Uczy pokory, hardości ducha, wytrzymałości i życzliwości. To także satysfakcja, kiedy widzę zadowolone twarze artystów, którzy przecież wystawiają swe prace w największych galeriach i muzeach świata. Satysfakcję dają tez chwile, kiedy widzę, jak autorzy, którzy debiutowali u nas w Galerii lub na Festiwalu robią teraz tzw. kariery, rozwijają się, stają się świadomymi i cenionymi twórcami. Mamy nawet na swoim koncie debiuty międzynarodowe. FotoArtFestival [26]

jest więc przede wszystkim dobrym, cudownym spotkaniem. Grażyna Gubała: Gdy już opadną emocje pofestiwalowe i przyjdzie czas wytchnienia i wyciszenia jakie Pani towarzyszą wtedy przemyślenia? Kurz nie opada. Tu działa się non-stop! Na przemyślenia jest czas w bezsenne noce. Jedna z osób w naszym zespole podała mi niedawno celne porównanie, mówiąc że FotoArtFestival jest jak ciąża — w trakcie i przy porodzie ma się dość, ale już zaraz potem ma się ochotę na następne dziecko. Grażyna Gubała: Poza stresem i obowiązkami zdarzają się pewnie sytuacje humorystyczne, czy mogłaby Pani podzielić się jakąś anegdotą? Tak. Jest ich bardzo wiele. Na przykład kiedyś w drodze na lotnisko zgubił się artysta z Peru i szukaliśmy go na kolejnych dworcach kolejowych w Polsce, albo artysta z RPA przyniósł nam skarpetki do wyprania. Bywają artystki, które przyjadą pod warunkiem, że wanna jest właściwych rozmiarów, albo fotograficy skrajnie nieśmiali, którzy nie chcą wyjść przed publikę, a jak się uda ich zaciągnąć na scenę, to nie przestają mówić. Są też tacy, którzy wcześniej nie wiedzieli gdzie leży Polska i tacy, którzy pomimo śniegu uparcie chodzili w japonkach. Niektórzy nie wiedzą, jak kupić zwykłe baterie, a inni zamówili taksówkę na trasie BB–Warszawa... Grażyna Gubała: Czy przy takiej liczbie obowiązków ma Pani jeszcze czas na fotografowanie? Niewiele... Ma to oczywiście związek ze śmiercią Andrzeja. Jedyną wadą robienia wszystkiego razem jest fakt, że kiedy tej drugiej osoby zabraknie, to tej, co zostaje, przybywa pracy. Nie oznacza to jednak, że nic nie robię. Biorę udział w wystawach, realizuję wiele międzynarodowych projektów, spotkań,


[27]


Członkowie mgFoto oraz artyści z Sosnowca podczas FotoArtFestiwalu

Autografy rozdaje Christian Coigny

[28]


warsztatów. Pracuję teraz nad nową wystawą indywidualną. Jednakże oprócz mniejszej ilości czasu ważne chyba jest też to, że zmienił się mój sposób myślenia. Jestem teraz bardziej wymagająca w stosunku do swoich prac, wiem, co chcę i czekam, aż to osiągnę, choćby w niewielkim wymiarze, ponieważ taki proces rozwoju to w sumie kwestia bez końca. Marek Gubała: Co musi się wydarzyć lub co musi Pani zobaczyć, aby nacisnąć spust migawki? Muszę czuć, że to jest ten moment. To się wie. Bez sprawdzania obrazu na plecach cyfrówki. Inaczej nie ma sensu naciskać spustu, bo szkoda własnej energii. U mnie to jest zawsze kwestia emocji. Ja jestem wersją przeżywającą, niespokojną, którą ciągnie, żeby zobaczyć, co jest za zakrętem. Lubię zmiany, bo w zmianie jest ruch, a ruch to życie i świeżość. Woda stojąca robi się mętna. A zatem, nie ma oczywiście przepisu, kiedy naciskam spust migawki. Jest tylko wewnętrzne przeświadczenie, że to już, kiedy temat i światło łączą się w niemal idealnej dla mnie kofiguracji.

Grażyna Gubała: A co musi się wydarzyć lub co musi Pani zobaczyć na fotografiach innych autorów, aby Panią zainteresowali? To samo — energia, emocje, autentyzm, uchwycony problem, drugi człowiek, świat. Nie lubię fotografii o niczym, pustych, robionych na siłę, pod publikę lub dla samego szokowania obrazem. Lubię twórców zaangażowanych w dobro świata, fotografów społecznych, ale cenię także tych estetyzujących wrażliwców, dla których harmonia jest kołem ratunkowym przed problemami. Zwracam też uwagę na kreatorów, dla których życie wewnętrzne jest ważniejsze od tego zewnętrznego, zaś fotografia jest tego przekaźnikiem. Interesują mnie fotografowie, którzy idą swoją drogą, niezależnie od panujących mód, którzy wiedzą, co chcą powiedzieć i są w tym szczerzy. Grażyna Gubała: Dziękujemy za rozmowę i z niecierpliwością czekamy na kolejną odsłonę FotoArtFestival. Fotografie: P. Bieniecki, T. Solarz, Archiwum Festiwalu, mgFoto

[29]


foto Paweł Woszczyk

[30]


Dolina Biebrzy Andrzej Juchniewicz Prezentowane fotografie ukazują unikalne piękno przyrody doliny rzeki Biebrzy — rozległe torfowiska oraz zagrożone wyginięciem gatunki roślin i zwierząt. Zdjęcia zostały wykonane przez pracowników Grupy PGE wiosną 2021 roku podczas warsztatów fotograficznych prowadzonych na terenie Biebrzańskiego Parku Narodowego. Dolina Biebrzy na plener fotograficzny została wybrana z rozmysłem. W 2021 roku PGE nawiązała współpracę z Biebrzańskim Parkiem Narodowym. Dzięki wsparciu PGE na kluczowych dla parku budynkach — Centrum Edukacji i Zarządzania w Osowcu-Twierdzy oraz Ośrodku Rehabilitacji Zwierząt i budynku informacji turystycznej w Grzędach — zostały zainstalowane panele fotowoltaiczne. PGE przekazała środki na ich montaż, a pracownicy Grupy wsparli me-

rytorycznie dyrekcję Parku, aby opracować projekt budowy obu instalacji według najbardziej optymalnych parametrów. Członkowie Bełchatowskiego Towarzystwa Fotograficznego mają nadzieję, że lata współpracy z PGE Polską Grupą Energetyczną zaowocują w najbliższym czasie kolejnymi wspólnymi projektami fotograficznym. Bełchatowskie Towarzystwo Fotograficzne (BTF) niemal od początku swojego istnienia współpracuje z PGE Polską Grupą Energetyczną. Ważnym elementem w rozwoju artystycznym członków Towarzystwa BTF była organizacja Międzynarodowych Warsztatów Fotograficznych „Energia”, właśnie pod patronatem PGE. Uczestnikami tych warsztatów byli fotograficy z Polski, Belgii, Bułgarii, Czech, Finlandii, Litwy, Niemiec, Rosji oraz Słowacji. Nasze Towarzystwo współpracuje także z Myślenicką Grupą Fotograficzną mgFoto, Jeleniogórkim Towarzystwem Fotograficznym oraz Towarzystwem Fotograficznym im. Edmunda Osterloffa w Radomsku.

foto Andrzej Juchniewicz

[31]


foto Mieczysław Nowak

foto Longina Rychlewska

[32]


foto Robert Komora

[33]


foto Robert Król

[34]


foto Piotr Kugaudo

foto Zbigniew Gałucki

[35]


foto Paweł Boćko

[36]


,

Myslenice w obiektywie...

foto Paweł Boćko

[37]


foto Mariusz Węgrzyn

[38]


foto Mariusz Węgrzyn

[39]


foto Marcin Kania

[40]


[41]


foto Marek Gubała

[42]


[43]


foto Artur Ostafin

[44]


[45]


Miejsce I: Wojciech Domagała, synagoga w Busku-Zdroju przy obecnej ulicy Partyzantów 6

Miejsce II: Adrian Tync, wnętrze Akademii Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Katowicach

[46]


Wiki Lubi Zabytki Nina Gabryś*1

Architektura zawiera w sobie niesamowitą moc. Nasze dziedzictwo i nasza historia są zakodowane w murach, ścianach, okiennicach i parkietach. Każde wkroczenie w tę przestrzeń pozwala nam na bliskie zetknięcie się z przeszłością. Każdy budynek skonstruowany jest nie tylko z cegieł lub kamieni, ale też z doświadczeń wielu pokoleń ludzi, którzy w tym budynku mieszkali, pracowali, wychowywali dzieci... Każdy zabytek to twierdza wiedzy o minionych światach. Wiedzy, którą warto poznawać, eksplorować i z której warto się uczyć. Ta właśnie idea przyświeca inicjatywie Wiki Loves Monuments. Celem konkursu jest sfotografowanie i zachowanie dla przyszłych pokoleń zabytków Polski oraz świata. Ideą stało się zgromadzenie całości dokumentacji polskiego dziedzictwa materialnego i udostępnienie go za darmo każdej zainteresowanej osobie. Konkursowe fotografie stają się częścią zasobów multimedialnych Wikipedii i ilustrują miliony haseł w jej niemal 300 wersjach językowych. Wiki Lubi Zabytki jest częścią światowej inicjatywy Wiki Loves Monuments. Pomysł na konkurs narodził się w roku 2010 w Holandii. Rok później w rywalizacji o na*   Autorka jest rzeczniczką prasową i specjalistką 1

ds. komunikacji w Wikimedii.

grody uczestniczyło już 5,5 tysiąca fotografów z 18 państw europejskich, którzy przesłali łącznie ponad 168 tysięcy zdjęć. Dzięki temu Wiki Loves Monuments 2011 trafił do Księgi Rekordów Guinnessa w kategorii „Największy Konkurs Fotograficzny”. Trzecia edycja konkursu, która odbywała się w dniach 1–30 września 2012 i objęła... cały świat. W efekcie 15 tysięcy osób z 35 krajów przesłało ponad 365 tysięcy zdjęć. W polskiej edycji konkursu, noszącej nazwę Wiki Lubi Zabytki, w 2012 r. wzięło udział 679 uczestników, którzy załadowali do repozytorium wolnych mediów Wikipedii (Wikimedia Commons) ponad 51 tysięcy zdjęć polskich zabytków. Pod względem liczby przesłanych zdjęć Polska zajęła wtedy pierwsze miejsce wśród wszystkich krajów, które wzięły udział w konkursie. W 2013 i 2014 roku polskie zabytki powtórzyły sukces — każdego roku konkurs przyniósł ok. 50 tysięcy fotografii! W roku 2019, po pięciu latach przer-wy, Wiki Lubi Zabytki ponownie odbyły się w Polsce. Zwycięskie zdjęcie konkursu — fotografia kościoła w Stawiszynie — wygrało też międzynarodową edycję Wiki Loves Monuments. W ubiegłym roku uczestnicy konkursu dodali do Wikimedia Commons aż 5640 zdjęć na wolnych licencjach! W 2021 r. konkurs odbywał się od 1 do 30 września, w tym czasie łącznie nadesłano 7054 wspaniałych zdjęć! 800 tegorocznych zdjęć zostało wykonanych przez uczniów szkół biorących udział w pilotażowej edycji konkursu Wiki Lubi Zabytki Junior! Ta nowa inicjatywa Stowarzyszenia Wikimedia Polska skierowana była do dzieci i młodzieży, a jej celem było zapoznanie się z polskim dziedzictwem kulturowym, rozwijanie umiejętności fotograficznych i kompetencji cyfrowych wśród młodych. Wszystkie zdjęcia konkursowe oraz wyniki konkursu zostały opublikowane na stronach wikimedia. Zapraszamy do udziału w kolejnych edycjach naszego konkursu. [47]


[48]


Łowcy Talentów Grażyna i Marek Gubałowie Celem naszego cyklu jest odkrywanie ukrytych talentów oraz promowanie ich twórczości. Są to zazwyczaj ludzie skromni, ale obdarzeni wielką pasją, którzy — mimo, że nie nazywają siebie artystami — tworzą dzieła aspirujące do miana wybitnych. Chcielibyśmy, aby poprzez publikację w naszym Magazynie, ich twórczość dotarła do jak największej liczby odbiorców. Wasze wrażenia i opinie ślijcie na adres: magazyn@mgfoto.pl. Przekażemy je Autorom, a najciekawsze opublikujemy na łamach czasopisma. MIRSAD MUJANOVIĆ (Bosnia and Herzegovina): At the adolescence period there has been a wish to express my own attitudes and comprehension of the surrounding world through photography. Probably, that turbulent period of our lives is the most fertile to discover the hidden talents and abilities. At those times, photography seemed as the most suitable medium for that. By purchasing my own mini photo lab for independently developing photos, at the times of monochrome photography I started to create some of my first conceptual photographs by using diversified manipulative techniques which analog photography has allowed such as merging of two negatives, or using technique of reticulation, developing films in chemicals of different temperature which created finely, subtle cracks at the emulsion, using the solarisation technique in which the negative has been exposed shortly to light during the developing process. I mainly gathered photographical education on my own – through photo magazines such as ‘Foto Kino Revija’ or a very few books on photography I could find back then. After I attained the photography course organised by formerly Photo Association of Yugoslavia in Trebinje in 1986 which included lectures by more than 10 master photographers such as Vidoje Mojsilović, Tomislav Peternek, Goran Malić and many others I felt I improved my knowledge greatly.

I started doing Exhibiting Photography by forming photo club in Travnik in 2006. During this period, thanks to my achieved results on photographs exhibitions around the world I received the highest local rank as Master of Photography by AUFBIH, on the international scene I received rank EFIAP. Currently I am a member of Arts Organisation of AUFBIH and a coordinator for awarding professional photography ranks here in Bosnia and Herzegovina. So far I participated on 232 exhibitions. Apart from Bosnia my photographs were exhibited in Slovakia, Belgium, Spain, Norway, Saudi Arabia, France, Austria, Croatia, Slovenia, Montenegro, Argentine, Serbia, India, China, Russia, England, South Africa, Macedonia, Turkey, Canada, Romania, Hungary, Ukraine, Oman and Vietnam. At these exhibitions I won 129 recognitions among which are 49 first awards, 21 second awards, 11 third and 48 participations gratitude. At the FIAP exhibitions, on the highest worldly photography scene I participated 395 times with 166 different photographs. MIRSAD MUJANOVIĆ (Bośnia i Hercegowina). W okresie dorastania pojawiła się we mnie chęć wyrażenia poprzez fotografię własnych postaw i zrozumienia otaczającego świata. Praw-

[49]


dopodobnie ten burzliwy okres w naszym życiu jest najbardziej podatny na odkrywanie utajonych wcześniej talentów i zdolności. W tamtych czasach najbardziej odpowiednim medium wydawała mi się właśnie fotografia. Kupując mini laboratorium fotograficzne zacząłem tworzyć pierwsze fotografie konceptualne. Wykorzystywałem zróżnicowane techniki manipulacyjne, takie jak łączenie dwóch negatywów, technikę siatkową czy wywoływanie błon w chemikaliach o różnej temperaturze, przez co uzyskiwałem drobne, subtelne pęknięcia na emulsji. Edukację fotograficzną pobierałem głównie na własną rękę. Czytałem magazyny fotograficzne, takie jak „Foto Kino Revija”, oraz książki o fotografii, które udało mi się wtedy znaleźć. Po ukończeniu w 1986 roku kursu fotograficznego, organizowanego przez dawne Stowarzyszenie Fotograficzne Jugosławii w Trebinje (który obejmował wykłady ponad 10 mistrzów fotografii, takich jak Vidoje Mojsilović, Tomislav Peternek, Goran Malić i wielu innych), poczułem, że znacznie poszerzyłem swoją wiedzę w tej dziedzinie twórczości.

[50]


Fotografię wystawienniczą rozpocząłem od założenia klubu fotograficznego w Travniku w roku 2006. W tym okresie, dzięki moim wynikom, na wystawach fotografii na całym świecie otrzymałem najwyższą lokalną rangę Master of Photography by AUFBIH, na arenie międzynarodowej otrzymałem ponadto rangę EFIAP. Obecnie jestem członkiem Organizacji Artystycznej AUFBIH i koordynatorem przyznawania stopni zawodowych fotografii w Bośni i Hercegowinie. Do tej pory brałem udział w 232 wystawach. Poza Bośnią moje prace były wystawiane na Słowacji, w Belgii, Hiszpanii, Norwegii, Arabii Saudyjskiej, Francji, Austrii, Chorwacji, Słowenii, Czarnogórze, Argentynie, Serbii, Indiach, Chinach, Rosji, Anglii, RPA, Macedonii, Turcji, Kanadzie, Rumunii, na Węgrzech, na Ukrainie, w Omanie oraz Wietnamie. Na tych wystawach zdobyłem 129 wyróżnień, w tym 49 pierwszych nagród, 21 drugich nagród, 11 trzecich i 48 wdzięczności za udział. Na wystawach FIAP, na najwyższej światowej scenie fotograficznej, uczestniczyłem 395 razy ze 166 różnymi zdjęciami.

[51]


[52]


[53]


[54]


„Świat Fotografii” Jan R. Paśko 75 lat temu, w sierpniu 1946 r. w Poznaniu, ukazał się pierwszy numer miesięcznika branżowego „Świat Fotografii”. Podtytuł informował, że jest to periodyk poświęcony „sprawom fotografii użytkowej i artystycznej”. Wydawcą stało się poznańskie Stowarzyszenie Miłośników Fotografii. Redaktorem naczelnym został Marian Schulz, a kolegium redakcyjne stanowili: Stefan Poradowski, Jerzy Strumiński, Zygmunt Obrąpalski i Eugeniusz Kitzmann. Pierwszy numer czasopisma ukazał się w nakładzie 2000 egz. Na kartonowej okładce umieszczono fotografię autorstwa Eugeniusza Kitzmanna zatytułowaną Kolumny. Na ostatniej stronie natomiast redakcja zamieściła podziękowania osobom, które przyczyniły się do powstania periodyku, a w szczególności koledze Mieczysławowi Szubie za pomoc finansową. Na pierwszej stronie czasopisma redakcja zwróciła się z apelem do wszystkich, którym los fotografii polskiej leży na sercu, aby wsparli czasopismo swoimi pracami. Wewnątrz numeru, na ośmiu stronach kredowych, zostały wydrukowane fotografie autorstwa poznańskich artystów: Zenona Maksymowicza, Jerzego Strumińskiego, Eugeniusza Kitzumanna, Zygmunta Obrąpalskiego, Stefana Paradowskiego, Fortunaty Obrąpalskiej oraz Mariana Schulza. Na wspomnianej wkładce znalazła się ponadto reprodukcja portretu olejnego Jana Bułhaka z 1946 r. Omawiany zeszyt otwiera krótki artykuł autorstwa Mariana Weigta, naczelnika Wojewódzkiego Wydziału Kultury i Sztuki w Poznaniu. Autor zwrócił uwagę na rolę, jaką odgrywa i może odgrywać Stowarzyszenie Miłośników Fotografii w popularyzowaniu tej dziedziny twórczości. Kolejnym interesującym artykułem jest tekst pióra Mariana Schulza — referenta Fotografiki w poznańskim WWKiS, a zarazem redaktora naczelnego tego czasopisma — zatytułowany: Świt czy zmierzch fotografiki? Artykuł opisał problemy związane z latami wojny, ale w kontekście dnia dzisiejszego. Warto zacytować fragment:

Wierzymy, że skoro Państwo okazało fotografice zainteresowanie, włączając ją w ramy programu Ministerstwa Kultury i Sztuki, postara się o usunięcie materiałowych braków dzisiejszych. W zakończeniu wypowiedzi autor napisał, że „Świat Fotografii” — „jedyne dziś w Polsce pismo fotograficzne” — winno stać się „trybuną zaawansowanych i nieodłącznym towarzyszem początkujących”. Trzecim artykułem ogłoszonym w zeszycie stał się tekst wybitnego fotografika Jana Bułhaka pt. Fotografia dla potrzeb krajoznawstwa i propagandy turystycznej. Była to w istocie treść wykładu wygłoszonego na Kongresie Turystycznym w Krakowie 26 maja 1946 r. W swoim wystąpieniu autor zwrócił uwagę na rolę fotografii w przekazie wiedzy o ojczyźnie. Wystąpienie Mistrza zawiera wykaz 16 nazwisk fotografików, zajmujących się obrazowaniem Polski w latach 1919–1939 oraz losem ich zbiorów. Bułhak przedstawił ponadto sytuację w fotografice polskiej przed wojną oraz propozycje kontynuowania niektórych nurtów po roku 1945. Zaproponował, aby przy Ministerstwie Kultury i Sztuki w Departamencie Plastyki powołać Wydział Fotografiki, z referatem fotografii krajoznawczo-turystycznej. W dalszej części tekstu artysta określił role i zadania dla takiego Wydziału. Stefan Poradowski w artykule O wywoływaczach i utrwalaczach przedstawił z kolei krótką charakterystykę substancji wywołujących oraz pozostałych składników wywoływaczy. Podał składy wywoływaczy i utrwalaczy oraz warunki ich stosowania. Czytelnicy mogli ponadto dowiedzieć się też, jak przeprowadzać „odczulanie” materiałów negatywowych przed ich obróbką. Inżynier Jan Strumiński napisał o powojennych trudnościach fotoamatora. Z kolei Zbigniew Wyszomirski zamieścił artykuł: Fotografia barwna na nowych torach, w którym przedstawił zasady procesu negatywowo-pozytywowego w przypadku fotografii barwnej. Obydwie wewnętrzne strony okładki zawierały informacje reklamowe. Niestety, to dobre i ciekawe czasopismo istniało bardzo krótko. Ostatni numer ukazał się zaledwie siedem lat później, tj. w roku 1953.

[55]


Paweł Boćko (foto Stanisław Jawor)

[56]


Architektura obrazu Opowiada Paweł Boćko

oraz motywowała do działania i podejmowania wyzwań. Reasumując, mogę dziś powiedzieć, że świadoma, przemyślana fotografia zaczęła się tak naprawdę od okresu studiów. Jesteś z wykształcenia architektem. Jak ten kierunek nauki wpłynął na Twoją twórczość?

Lilianna Wolnik: Od jak dawna fotografujesz i jakie były Twoje fotograficzne początki? Paweł Boćko: Wielokrotnie na to pytanie słyszy się odpowiedź: „od zawsze” albo „od dzieciństwa”. Owszem, miałem aparaty i wykonywałem nimi zdjęcia jako dziecko, potem zaś fotografowałem w szkole podstawowej, nie były to jednak w pełni świadome działania artystyczne. Wynikały one bardziej z chęci dorównania mojemu Tacie i naśladowania Go. Tato wykonywał wtedy zdjęcia czechosłowackim Flexaretem oraz (chyba) Kievem. Wysyłał swoje prace na konkursy, na których zdobywał nagrody, medale oraz wyróżnienia. Myślę, że pierwszy aparat dostałem dlatego, że On pasjonował się fotografią. Tak naprawdę swoją przygodę z fotografią zacząłem na studiach. Wtedy zdobyłem świadomość przedstawiania przestrzennej sceny na płaskim nośniku. Dużo dała mi też nauka rysunku. Dzięki niej to, co wcześniej było intuicyjne, stało się oczywiste — kompozycja, głębia ostrości, perspektywa we wszystkich jej aspektach itp. Potem doczekałem się własnej ciemni... Wtedy też rozpocząłem eksperymenty z wielokrotną ekspozycją, twardością papieru, czasem naświetlania i maskowaniem. To była zabawa, ale pokazywała, że nie jestem ograniczony przez aparat, pobudzała moją wyobraźnię

Tak, jestem z wykształcenia architektem, ale zawsze dodaję, że... niepraktykującym! Studia ukierunkowały moje postrzeganie tego, co nas otacza, ukształtowały moją „estetykę” i wrażliwość. Doświadczenie i wiedza wyniesione ze studiów pomagają mi pracować nad architekturą każdego kadru. Bywa jednak i tak, że moja wiedza mnie ogranicza, architekt bowiem patrzy na zagadnienie przestrzenne ściśle technicznie. Interesują go krawędzie, linie, perspektywa, proporcje, kąty etc. Artysta zaś przełamuje te constans i szuka w wórczości samego siebie... Twoje inspiracje to... Ostatnio uczestniczyłem w spotkaniu z Christianem Coigny’m i padło podobne pytanie. Dla niego inspiracją jest to, co nas otacza. Muzyka, rzeźba, malarstwo, ale i ryza papieru, draperia, sztuka starożytna, jednym słowem — wszystko. Myślę, że taki sposób świadomego czerpania ze świata to niesamowity dar. Jednak na tak zadane pytanie powinienem udzielić bardziej złożonej odpowiedzi. W trakcie mojej przygody z fotografią przechodziłem różne etapy i fascynacje, fotografowałem też różne rzeczy. Wiele tematów bardzo mi się podobało, lecz nie potrafiłem ich zrealizować w satysfakcjonujący sposób. Nie byłem zadowolony z efektów moich poszukiwań, porzucałem zatem niektóre pomysły. Wielokrotnie też samo życie kierowało moimi pracami. Podróżowałem do krajów egzotycznych i siłą rzeczy pojawiły się w moim portfolio pejzaże oraz plenery miej[57]


skie z odległych miejsc. Mam w swojej bibliotece zdjęć sporo fotografii z Chin, Srilanki, Meksyku, Tajlandii i innych — dalszych lub bliższych miejsc. W trakcie swych podróży spotkałem wielu ludzi i im też robiłem zdjęcia. Najpierw nieśmiało, z dużej odległości, z czasem podchodziłem bliżej i pytałem, czy mogę zrobić zdjęcie. To niesamowite, jak szybko nawiązuje się kontakt z przypadkowym modelem. Oczywiście ludzie nie zawsze się zgadzali i nie zawsze udawało mi się wykonać portret, ale te osoby, które na to pozwoliły, pozostały ze mną w pamięci komputera, na dyskach przenośnych, papierze fotograficznym... a także i w sercu. Dziś inspiracją są dla mnie rzeczy, które mnie zaskoczą lub zachwycą w danej chwili. Czy akt jest wiodącym tematem Twojej twórczości? Co skłoniło Cię do podjęcia tej tematyki? [58]

Myślę, że większość świadomych fotografów próbowało bądź też spróbuje swoich sił w fotografii aktu. Akt nie jest głównym tematem, którym się zajmuję, ale bardzo lubię ten rodzaj fotografii. Wymaga on pomysłu, pewnego zarysu sesji, scenariusza. Znam artystów, którzy przygotowują się do sesji wyjątkowo skrupulatnie, kreślą rysunki, planują ustawienie świateł na scenie. Dobre przygotowanie do sesji jest — moim zdaniem — niezwykle pomocne. Znam jednak i takich fotografów, którzy podchodzą do pracy z modelkami spontanicznie, idą na żywioł. Krytycznie oceniam takie zachowanie. Każda świadoma modelka chce wiedzieć, czego się od niej oczekuje. Zawsze warto omówić z nią pomysły przed zdjęciami po to, by mogła się przygotować do ich ralizacji lub też skorygować zamierzenia fotografa. Współpraca w studiu czy w plenerze wnosi bardzo dużo — w końcu


to ich wspólne dzieło. Fotografia aktu wymaga od obu stron zaufania i zrozumienia, dlatego koniecznie trzeba zadbać o dobre relacje z modelem i wykazać się w tej materii dużym zrozumieniem. W moim wypadku zaczęło się od lektury obrazów Edgara Degasa. Jego tancerki niezmiennie mnie zachwycają. Chciałem wykonać projekt inspirowany właśnie twórczością tego malarza. Pomysł ewaluował i powoli „układał” mi się w głowie. Poszukiwałem modelki odpowiadającej moim oczekiwaniom. W ten sposób rozpoczęła się moja przygoda z fotografią aktu. Akt jednak nie dominuje w mojej twórczości. Owszem — „mam go w głowie”, szczególnie te niektóre już rozpoczęte projekty, ale jednak to szerzej rozumiany portret przeważa obecnie renesans w mej twórczości. I w nim czuje się dobrze, jeśli nie najlepiej. Fotografia to dla Ciebie…

Odskocznia, możliwość samorealizacji i pozostawienia czegoś po sobie. Chwile poświęcone fotografii to czas, w którym skupiam się na rzeczach oderwanych od codzienności i tworzę coś niepowtarzalnego, a także bardzo własnego, niemal intymnego. Te momenty dają mi radość i poczucie pewnego rodzaju spełnienia. Fotografia dla mnie to też kontakty z ludźmi o podobnych zainteresowaniach. Dzięki niej mogę poszerzać grono znajomych o podobnych do mnie pasjonatów obrazu. Czym jest dla ciebie działalność w grupie mgFoto ? Nasze Stowarzyszenie powstało w celu szerzenia wiedzy i świadomości fotograficznej w społeczności lokalnej, ale też w celu wspierania zrzeszonych w nim artystów. Praca w naszym Stowarzyszeniu jest dla mnie ogromną przyjenością. Widzę jej sens i wierzę w celowość istnienia takiego związku twórców. [59]


[60]


Chciałbym móc poświęcać więcej czasu grupie. Niestety, jak każdy mam obowiązki i nie zawsze umiem pogodzić je ze sobą, a doby nadal rozciągnąć się nie da... Czas pandemii ograniczył nasze możliwości, ale mam nadzieję, że już niedługo wrócimy do projektów, które zrodziły się w naszych głowach. Teraz przed nami kolejne wyzwanie. Po wielu latach wreszcie będziemy dysponować

własnym lokalem. Urządzamy w nim studio, miejsce spotkań, szkoleń, ciemnię fotograficzną. Udaje się to dzięki wspólnym wysiłkom. Jestem pewien, że ta nowa „baza” przyczyni się do większej kosolidacji naszego Stowarzyszenia oraz spowoduje jego rozwój. Albowiem posiadanie siedziby jest zobowiązaniem! Dziękuję za rozmowę! [61]


[62]


[63]


FotoArtFestival, Bielsko-Biała 2021 r. Reakcja młodej kobiety na fotografie autorstwa Livia Senigalliesi’ego, przedstawiające tragiczne i wieloletnie skutki wykorzystania przez Amerykanów broni chemicznej podczas wojny w Wietnamie. W trakcie działań bojowych na Wietnam zrzucono około 10 milionów galonów preparatu fitotoksycznego Agent Orange. (foto Marcin Kania)

[64]


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.