1 minute read
posłowie
Przydałoby się co nieco wyjaśnić, spiąć to, podsumować jakoś, tak mi się wydaje, więc może:
Przez jakiś czas czułam się nie do końca tak, jak chciałabym się czuć, a że co jakiś czas chodzę do okulisty, raz do roku do ginekologa, to pomyślałam sobie — czas na psychiatrę, catch ’em all hehe, co nie?
Advertisement
I ta pierwsza wizyta nie była łatwa, i kilka dni po niej też nie. I pierwsze spotkanie na terapii nie było najfajniejszą rzeczą na świecie, ale w jakiś sposób sprawiło, że poczułam się zaopiekowana i zadbana (zrobione paznokcie - check, maseczka na twarzy - check, terapia i wór chusteczek - check, check). A potem było już dużo lepiej (chociaż chwilami średnio też).
Chodzi mi chyba o to, żeby napisać, że czasami można być śmiesznym ziomeczkiem i uśmiechniętą typiarką, a mimo to czuć się obezwładniająco nieszczęśliwie. I o to, żeby stwierdzić też, że nikt nie chce być wariatem i być tak traktowany, więc przestańmy tak na siebie nawzajem patrzeć. Depresja jest chorobą cywilizacyjną, lodowce topnieją, a pszczoły giną. Warto o siebie trochę zadbać z każdej strony (i o pszczoły, i o lodowce). I warto o swoich zadbać też. A na pewno, ale to na pewno, nie warto jest się męczyć.
Tym samym żegnam się czule, pozdrów mamę ode mnie, to złota kobieta, mam nadzieję, że smakowało, na zdrowie, i do siego!