3 minute read

cyklotymia

KOMENTARZ:

Te opowiadanka napisałam ponad dwa lata temu i za każdym razem, kiedy dokonywałyśmy selekcji czy poprawek tekstu, z dużą przyjemnością, ale też zdziwieniem zauważałam, jak nieaktualne się stają. Z nich wszystkich ten przeterminował się chyba najbardziej i czytając go czuję się jakbym czytała tekst o obcej osobie. Logicznym wydawało mi się, że muszę go usunąć, ale Kasia przekonała mnie, że warto go zostawić; w końcu cała ta książeczka oddaje mój stan umysłu jakiś czas temu, trochę jak zdjęcie, które opisuje coś przez moment, chwilę przed poruszeniem się.

Advertisement

39

Ale powiem Wam, że najdziwniej czułam się próbując zrozumieć czym to zaburzenie afektywne jest. Bo cyklotymia należy do grupy zaburzeń afektywnych, gdzieś z pogranicza choroby i zaburzenia osobowości, i polega na wiecznych wahaniach nastroju. Cyklotymicy są kreatywni, gadatliwi, podejmują ryzyko, a nawet ryzyka, są wiecznie uśmiechniętymi optymistami, żeby kolejnego dnia czuć niepokój i lęki, nie potrafić skoncentrować się na niczym, mieć stany depresyjne. No mieszane uczucia raczej, bo tak jak miło jest doświadczać stany euforii i czuć wszystko tysiąc razy mocniej, to słabo jest czuć stany depresyjne i czuć to tak samo intensywnie.

Psychiatrzy debatują czy jest to zaburzenie afektywne czy może zaburzenie osobowości, ze względu na jego przewlekłość. Chodzi o to, że tak, jak choroba się zaczyna i może skończyć, to zaburzenie osobowości tak nie za bardzo. To siedzi w nas jak szósty zmysł, cnie, Pezet.

Ale co z tą osobowością? Przecież każdy ma jakiś charakterek czy temperament po prostu. No nie do końca. Bo to są takie powtarzające się u pewnych osób cechy, które przeszkadzają im w funkcjonowaniu w społeczeństwie tak, jak by się chciało, tak jak by się mogło.

No ale to o każdym w pewnym momencie można powiedzieć. Przez chwilę, jak najbardziej. Ale tak stale, to raczej nie. Mówi się, że to trochę przerysowanie pewnych cech cha-

40 rakteru, jak postaciom z czarno-białych filmów, które musiały rzucać złowieszcze spojrzenia, mówiące

„jestem podłym gościem na tym

dansingu”czy jak Phoebe z „Przyjaciół” z jej hiperoptymizmem. Fajne na ekranie, ale tak na co dzień — ciężko total.

I się cierpi trochę też, od czasu do czasu, ale z drugiej strony to takie śmigiełko nie podkręca się przeważnie tak mocno, żeby ktoś coś mocno zauważył i te dołki czasami też nie są takie mocne, żeby bliscy przywozili do szpitala, bo to już tydzień, jak nie wychodzi się z łóżka. To bardziej tak, że nie wiem, jak się będę czuła kolejnego dnia, bo to, że dzisiaj mam masę energii i pomysłów i mnie to rozsadza tak mocno, ale to tak mocno, że mogłabym przenieść co najmniej jedną górę, razem z pensjonatem na tej górze i z turystami z tej góry też, to nie znaczy, że jutro będzie chociaż okej, raczej wręcz przeciwnie, energia się wyczerpała, mózg się zmęczył i dzisiaj nic nie porobimy, raczej poleżymy sobie smutno.

No i to zmęczenie głowy, gonitwa myśli, zaczynanie zdania, robienie trzech anegdot o innych rzeczach, które nam się przypomniały, żeby zapomnieć jaki był początek i tak cały czas, cały czas i to tempo, że babcia mówi „zwolnij”, a fryzjerka się śmieje, że mam ADHD, bo strzelam słowami jak z karabinu,

41 a co do karabinów, to wiecie, że kula z niego wystrzelona leci tak prędko, szybciej niż dźwięk, tak, że osoba, do której się strzela, nie usłyszy dźwięku wystrzału? No co wy na to.

No to, w takim razie, czy to jestem ja, czy to moje zaburzenie ładnie składa słowa, lubi filmy i się śmieje często? Czy to ja jestem wrażliwa, czy to to „coś”, jak ten klaun obrzydliwy z książki Kinga (ja pierdziu, klaun straszny, bo straszny, ale widzieliście jego zęby? te zęby to prawdziwy koszmar tu) sprawia, że płaczę na reklamach. Gdzie się kończy się mój charakter, a gdzie zaczyna jego zaburzenie, no pojebana kminka.

This article is from: