4 minute read

Gabriela Grzegrzółka Nad brzegiem pamięci

KATEGORIA FORMALNA – I wyróżnienie

Gabriela Grzegrzółka

Advertisement

Państwowe Liceum Sztuk Plastycznych w Kielcach Nauczyciel prowadzący: Joanna Wójcik

Nad brzegiem pamięci

Letni podmuch chłodnego powietrza, niosącego ze sobą słoną woń morza, szmer pozornie zastanej wody, kwaśny posmak traw. Wspomnienia odosobnione, pozostawione gdzieś w głębi, w zakamarkach naszej pamięci po to, aby co jakiś czas zmaterializować się w oczach wyobraźni na moment czy dwa. Wspomnienia, których nie jesteśmy pewni, wspomnienia bajkowe. Dzieło Wacława Borowskiego Nad wodą zdaje się być refleksją na temat takich ulotnych chwil.

Pejzaż, widok naturalnego krajobrazu rozciąga się w tle nad spokojnym, nasłonecznionym morzem. Tak przerażająca dla Caspara Davida Friedricha siła natury tu staje po stronie człowieka. Nie ujmując z jej romantycznej potęgi oraz klasycznej fascynacji pięknem, malarz udowadnia nam, że jest ona łaskawa, chętnie oferuje nam swoje dobra, kojąc swoją obecnością. Dalszy plan napawa spokojem, artysta podkreśla, że potęga ta jest dla człowieka niegroźna, jest z nami za pan brat. Delikatny modelunek światłocieniowy przenosi nas do owej idylli, światło spływa z gór, czule odbija się w wodzie. Dominuje uczucie szczęścia, ale i pewnej tajemnicy.

103

Obłoki chowające się za horyzontem opatulają swoją puchową formą, dodając otuchy. Chmury, które w swoim życiu widział prawie każdy, pobudzają naszą pamięć do obrazów dawno zapomnianych, obrazów miłych. Dwa wzgórza w prawym, górnym rogu obrazu leniwie górują nad całością kompozycji.

Pierwszy plan zdaje się być postawioną widzowi zagadką. Po lewej wzniesienie, kamienny pagórek, pośrodku którego znajduje się budynek o nieznanym przeznaczeniu. Światło padające z lewej strony, światło słoneczne, już zachodzące, przyjaźnie przykrywa obiekt, wydobywając walor kolorystyczny. Ciemne wejście nie zdradza swojego wnętrza, ukrywa się. Pozostaje pewnego rodzaju zapomnianym, może i nawet wypartym, wspomnieniem. Borowski pogrywa z widzem, pobudza jego wyobraźnię, stawiając pytania. Co kryje się za ową warstwą mroku? Czy ta idylla jest tylko grą pozorów? Światem niebezpiecznym, pozbawionym schronienia? Malarz nie narzuca nam odpowiedzi, nakłania do własnych wniosków i refleksji.

Posuwając się na prawo, schodząc po rytmicznych, pastelowo harmonijnych schodach, napotykamy dwie postacie. Syntetycznie uchwycone sylwetki wypoczywające na łonie natury, ubrane w wiejskie stroje nasuwające nam na myśl fête champêtre, mogłyby pełnić tutaj rolę sztafażu. Nie odciągając widza od niesamowitego krajobrazu, bajkowego klimatu, niby dopełnienie, spoczywają w cieniu. Warto jednak poświęcić im dłuższą chwilę uwagi. Odczłowieczeni, pozbawieni ekspresji, w swobodnych, jednakże syntetycznie ukazanych pozach – w porównaniu z bujną florą – zdają się być najbardziej nietrwałym elementem obrazu. Autor, podkreślając rolę pejzażu, wydobył w tych postaciach swego rodzaju egzystencjalny kryzys, walkę z przemijaniem, utraconymi obrazami pamięci. Mimo tak pesymistycznej wizji przedstawiona para posiada i pozytywny wydźwięk. Spędzając czas na łonie natury, bohaterowie

104

czują się swobodnie, niczym nieskrępowani, wypoczywają. Emanują swego rodzaju ciepłem, wprowadzając w komfortowy nastrój. Dualizm podejścia do upływu czasu jednostki uchwycony został za pomocą prostych, ale i precyzyjnych środków.

Kompozycja pozostaje zamknięta, niczym kadr filmowy, zdjęcie, reporterska notatka z wydarzeń, które może i nigdy nawet nie miały miejsca, mimo tak znajomego wydźwięku. Jest delikatna, wyidealizowana, przedstawiona z pewnym stopniem uproszczenia, dekoracyjności rodem z doktryn Maurice’a Denis’a. Plany harmonijnie, łagodnie nakładają się na siebie, tworząc pejzaż doskonały. Brak oczywistej perspektywy linearnej wprowadza inny rodzaj iluzji głębi, przynoszący na myśl dzieła Paula Cézanne’a.

Niczym tak jak na obrazie Georges’a Seurata Niedzielne popołudnie na wyspie Grande Jatte, urzeczeni jesteśmy przestudiowanym kolorem, kolorem pastelowym, delikatnym, zgaszonym. Królewskie błękity, pocieszne, naturalne zielenie, fiolety tam, gdzie światło nie dociera w pełni swojej mocy, oddają nastrój miłych, słonecznych dni oraz odpoczynku. Stanowią ucztę dla oka. Nieliczne kontrasty w postaci ciemnych granatów, szmaragdowych przebłysków potęgują w nas spokój. Artysta, ślizgając pastelem po kartonie, zacierając kontury, podkreślił ich ulotny, miękki charakter.

Wybór suchego pastelu pozwolił uchwycić ten błogi, odrealniony stan duszy podróżującej gdzieś daleko, duszy zamyślonej. Wydobycie naturalnej faktury podłoża, szybkie, puchate pociągnięcia, przeplatające się z gładko zaznaczonymi powierzchniami koloru, zgrabne opanowanie linii pionowych i poziomych zgodnym z harmonijną kompozycją – świadczą o najwyższym kunszcie, wprawiają w zachwyt. Jest to dzieło nowoczesne, mistrzowsko opracowane.

Obraz, mimo skomplikowanego wydźwięku, jest kreacją jedyną w swoim rodzaju. Budzi we mnie podziw, napawa swego rodzaju fowistycznym, Matisse’owskim szczęściem, daje mi chęć zatrzymania

105

się na chwilę, przemyślenia pewnych spraw, o których dawno już przestałam myśleć. Przenosi mnie do wspomnień radosnych, prawie zapomnianych. Żadne dzieło nie jest takie, jakie na pierwszy rzut oka może nam się wydawać, każde płótno, mimo najbanalniejszych tematów, skrywa historię oraz głębię. Nad wodą to mistrzowskie malarstwo, które, mimo swego przesłania o ulotnym i kruchym charakterze ludzkiego życia, pozostanie na długo w mojej pamięci.

Opinia jurora

Z „letnim podmuchem chłodnego powietrza”, w otoczeniu wspomnień i obrazów ukrytych w zakamarkach pamięci Gabriela Grzegrzółka wprowadza nas w opis formalnych elementów dzieła sztuki. Tym, co ewidentnie zwraca uwagę w tej pracy, jest umiejętność łączenia elementów opisu dzieła sztuki, z natury bardzo technicznych informacji, z płynną i osobistą narracją. Autorka nie przeładowuje informacjami swojej pracy, ale poszczególne skojarzenia zdradzają jej dużą erudycję i wrażliwość.

Anna Rak

This article is from: