2 minute read

MARIA KRZEŚLAK-KANDZIORA Bookowski przewodnik

Tym razem zapraszam po łyk absolutnie wspaniałej prozy ze Skandynawii – zimnej, ale pełnej refleksji i zagłębiania się w osobistą przeszłość. Agneta Pleijel pozwoli zwolnić tempo i zejść w głąb siebie jak najlepszy coach, serwując nam prozę mistrzowską. Na deser – rzecz o poszukiwaniu chatki, ziemi, kawałka lasu. „Cabin Porn” zaskakuje ilością dobrych tekstów i każe zatrzymać się nad definicją architektury i słowa „dom”.

Agneta Pleijel Zapach mężczyzny

Advertisement

tłum. Justyna Czechowska

Wydawnictwo Karakter

Nie wiem, ilu osobom już mówiłam, że Agneta Pleijel, to jeden z najlepszych strzałów Wydawnictwa Karakter. Po zimnej „Wróżbie” przyszła druga powieść „Zapach mężczyzny”. Obie przetłumaczone przez Justynę Czechowską, a wizualnie zaprojektowane przez Przemka

Dębowskiego. Uwielbiam je czytać – czysto technicznie, bo są doskonale złożone i dlatego, że Pleijel pisze magnetycznie. W „Zapachu mężczyzny” dziewczynka/kobieta znów przepracowuje swoje relacje, tym razem dalej od rodziców niż we „Wróżbie”, bo na studiach. Lęki, odcięcie pępowiny, próba życia na własnych warunkach, szamotanie się w poszukiwaniu swojej własnej wersji niewymyślonej przez nikogo. Związki. Próba naprawienia życia rodzicom i olśnienie przychodzące zbyt późno, że dzieci to osobne byty, że idzie się w końcu swoją drogą. A potem rodzi się swoje dziecko i to trochę zaskakujące, choć trudno wyrazić słowami dlaczego.

Może to powieść obyczajowa, może autoterapeutyczna, może psychologiczna, w najlepszym sensie kobieca – może to wszystko naraz. Opowiadaczką jest znów pisarka. Z perspektywy czasu przygląda się wydarzeniom, nie ocenia dziewczynki, zastanawia się, przypomina sobie, odtwarza ścieżki, ulice, mieszkania. To jest książka w kolorze sepii, starej fotografii, którą oglądamy po raz setny i dokładamy do innych, układamy ciągi, grupujemy, rozsypujemy. Wiemy, jak dziś byśmy postąpili, co trzeba było zrobić – wiemy? Znacie to uczucie? Że trzeba było to inaczej rozegrać, wrócić/iść, powiedzieć/zmilczeć. Ale teraz mamy już tylko te pożółkłe fotografie, trochę dokumentów, wspomnienia i to, co musimy w głowie i sercu poukładać. 

tekst i zdjęcia: Maria Krześlak-Kandziora / czytelniczka, właścicielka księgarni Bookowski w poznańskim Centrum Kultury Zamek; w Agencji Autorskiej Opowieści zajmuje się koordynacją spotkań autorskich z ciekawymi pisarzami.

„Cabin Porn” nie jest o ucieczce w Bieszczady. Wbrew pozorom to nie album z pornograficznymi zdjęciami przytulnych chatek, których nigdy nie zbudujecie. Dave Frazee uczył się w Taliesin West – pracowni/domu Franka Lloyda Wrighta i tam eksperymentował z budową domu na pustyni, odnajdując w archiwach uczelni projekt swojego starszego kolegi. Sam Caldwell przejmuje rodzinną tradycję wyrobu syropu klonowego i buduje własną „klonową chatę” – prostą, funkcjonalną surową. Denis i Anneli stawiają w stanie Maine (och, Maine, pełne lasów pachnących!) drewniane schronisko według siedemnastowiecznego wzorca. To trzy spośród kilku historii

Zach Klein, Steven Leckart, Noah Kalina

Cabin Porn

tłum. Ewa Wojtych

Wydawnictwo Smak Słowa

wrzuconych między okładki. Bohaterowie przeprowadzają eksperymenty z własnymi potrzebami, ale i z materiałami – od drewna i betonu, po ręcznie wypalane cegły. „Cabin Porn” pokazuje różne sposoby życia wśród ludzi, myślenia o domu, no i jest tu dużo miłości do przyrody. Oraz (no dobra) trochę pornograficznych zdjęć chatek w lasach – od Nowej Zelandii po to kuszące Maine. Zapadają w pamięć „zielone” sposoby na przetrwanie – od prysznica ogrodowego ogrzewanego latem, przez rozgrzany kompost, po zadumanie się nad współczesnymi potrzebami żywieniowymi. Czy raz w roku upolowana sarna jest etyczniejsza od kupowania mięsa w supermarkecie? Tak, to też znajdziecie w tym niepozornym albumiku. Książka leży sobie na biurku, bo kolorystyka okładki wpływa zdecydowanie na poprawę samopoczucia. 

This article is from: