n o we idee
L A B O R ATO R I U M T E C H N OLO G I I
Matematyka stanu zagrożenia epidemicznego W walce z tak nieprzewidywalnym przeciwnikiem jak wirus SARS-CoV-2, na którego nie ma ani leku ani szczepionki, najważniejsze jest spowolnienie dynamiki pandemii. Mówi się o spłaszczeniu krzywej zachorowań albo o zyskaniu na czasie. O co dokładnie chodzi? Wykładnicza pułapka Pandemia SARS-CoV-2 cechuje się wykładniczym wzrostem liczby zakażonych. Ocenia się, że jeden pacjent może zarazić kolejne 2 osoby (dotychczasowe obliczenia sugerują wskaźnik w przedziale od 2 do 2,6). Przykład: jeden pacjent zaraża dwie osoby, te dwie zarażone osoby zakażą kolejne (po dwie każda), więc przyrost to 1+2+4 czyli 7 zarażonych. Każda kolejna liczba we wzorze będzie dwukrotnością poprzedniej. Na tej zasadzie liczba wszystkich chorych będzie rosła w błyskawicznym, wykładniczym tempie. W Chinach minęło zaledwie kilkanaście tygodni, aby choroba zdiagnozowana u jednego pacjenta przeniosła się na kilkadziesiąt tysięcy innych.
42
OSOZ Polska 3/2020
Dla porównania, w przypadku zwykłej grypy jeden pacjent zaraża statystycznie tylko jedną osobę. Ten wzrost nie jest więc wykładniczy, tak jak w przypadku koronawirusa, ale liniowy. Liczba chorych może rosnąć szybko, ale w trendzie przewidywalnym. Wiemy też, że prawdopodobnie koronawirus cechuje się większą śmiertelnością niż sezonowa grypa. W początkach epidemii mowa była o współczynniku śmiertelności na poziomie ok. 3,6%. Ale widzimy, jak różny jest on w każdym kraju. Eksperci mówią, że faktyczny poziom jest znacznie niższy i może oscylować średnio w okolicach ok. 1%. Niemniej jednak, nawet niższe wskaźniki śmiertelności w połączeniu z właściwością szybkiego rozprzestrzeniania się
wirusa tworzą groźne połączenie. Przede wszystkim w kontekście systemu ochrony zdrowia. Dlaczego?
Na granicy wytrzymałości Poważny przebieg choroby dotyczy ok. 20% chorych. Część z nich nadal może być leczonych domowo, jeżeli ich stan jest stabilny, pacjent nie wymaga podawania tlenu lub wentylacji. Jednak pacjenci w gorszym stanie muszą trafić do szpitala zakaźnego. I tu pojawia się kolejny problem. Przez ostatnie lata udało się – zwłaszcza dzięki szczepieniom ochronnym – wyeliminować wiele chorób zakaźnych. W efekcie zredukowano liczbę szpitali zakaźnych o około 40% na przestrzeni ostatnich 20 lat. Pozostało ich ok. 3000 w całej Polsce. Dlatego Ministerstwo Zdrowia podjęło szybką decyzję o przekształceniu 20 szpitali w szpitale jednoimienne – zakaźne (stan na 20 marca). W ten sposób powstało dodatkowe 10 000 łóżek na oddziałach zakaźnych. Ale to nie wszystko. Pacjenci w bardzo ciężkim stanie (ok. 5% przypadków) wymagają mechanicznej wentylacji. Nawet jeżeli zyskamy miejsca