Magazyn Szczeciński Prestiż GRUDZIEŃ 2020

Page 8

Anna Ołów - Wachowicz

Pijarowiec z zawodu, polonistka z wykształcenia, szczecinianka z wyboru. Autorka fejsbukowego bloga „Jest Sprawa”. Mama Filipa i Antosi. Ogrodniczka, bibliofilka, kinomanka. Swoją pierwszą książkę pisze właśnie teraz.

Święta będą i tak Grudniowa gorączka ogarnia mnie z reguły w okolicach połowy listopada. Aktywuję się z pierwszym „Last Christmas” puszczonym w radio i już dzyń dzyń dzyń, jedzie renifer, jest wizja. Staram się nad sobą panować, ale zawsze mnie troszkę poniesie. Zawsze. Powtarzalność tego schematu jest jednocześnie frustrująca i budująca. Niby niczego się z roku na rok nie uczę, ale z drugiej strony – pandemia, strajki, polexit, obostrzenia – a moje życie grudniowe ma i tak swój niewzruszony harmonogram. Nie wiem jak u Was, ale u nas najmniejsze dziecko jeszcze wierzy w Świętego Mikołaja. Większe w Mikołaja nie wierzy, ale wierzy w prezenty. W związku z tym, co roku o tej porze organizujemy małą nocną inscenizację: zostawiamy przy kominku ciasteczka i mleko dla Świętego oraz marchewki dla reniferów. Potem czeka się, aż dzieciaki usną i dopycha do kominka prezenty, ciasteczka zjadając – zostawiwszy malownicze okruszki. Czekać trzeba wytrwale i cierpliwie, bo jak się raz kiedyś pospieszyliśmy i zaczęliśmy od wyjedzenia scenografii, to nakryło nas najmłodsze i opieprzyło, że jesteśmy niepoważni jako rodzice i ona teraz nie dostanie prezentów, bo zeżarliśmy te cholerne ciastka. Czekamy więc, aż zasypiamy. Budzimy się około piątej w nocy na kanapie, połamani. Kot dopija mleko i kończy ciastka, warto było piec. U mnie tak zawsze, lubię to. Prezenty pod choinkę to temat trudny. Święty Mikołaj ma prosto: list przychodzi, elf trzaska prezent na manufakturze, pakuje do wora i Mikołaj to wszystko podczas wesołej przejażdżki pod rozgwieżdżonym niebem, przy wtórze dzwoneczków dostarcza ziuuu przez komin do adresata, ho ho ho. Zawsze bingo. Jeśli jednak w naszym wieku pokłada się za dużą wiarę w Świętego Mikołaja, to się można przejechać jak renifer na guanie w śniegu. W naszym wieku prezenty robi mąż (konkubent, partner, mamusia, dzieci), a to oznacza, że towar dostarczony może się zasadniczo różnić od „zażyczonego”. O ile się da, trzeba się wyrażać precyzyjnie – linkiem do produktu. Owszem, można lubić niespodzianki, ale moje życie dostarcza mi ich tyle, że na święta limit jest już wyczerpany. U mnie tak zawsze. Ale lubię i to. Choinka. Choinkę ogarniają najmilejsi, czyli małżonek z dziećmi. Wychodzą po najładniejszą, wrócą za 2 godziny pokłóceni, z najdziwniejszą drzewiną jaką tam na składzie choinek mieli. W tym czasie daję radę samodzielnie poprzesuwać meble, żeby się to drzewo zmieściło. Najwyżej gałązki będą zachodziły na ekran telewizora, przez święta jakoś się przemęczymy. Wywlekam ze schowków ozdoby i bombki, uczulam się natychmiast na roczne pokłady kurzu. Oczy we łzach, woda z nosa, plecy mnie bolą od przesuwania komody. Koty wywlekają mi z pudeł łańcuchy i ganiają bombki. Plastikowe znoszą to ok, szklane gorzej. Po 15 minutach mamy tu małe pole minowe z resztek z brokatem. Sprzątam bombkowy gruz, pełna złych przeczuć, że gdzieś przeoczę szkło, które się znajdzie nie w porę, oczywiście wbite w czyjąś nogę. Raban zwiastuje powrót ekipy. Dziecko ryczy, głowa rodziny, zapocona, targa drapaka, siejąc mi po drodze cały syf z Żacholeckiego Lasu. Przed głośnymi uwagami powstrzymuje mnie wyraz twarzy małżonka, widać, że to człowiek na skraju. Wyplątuję zabeczane dziecko z opakowań i zatykam czekolado-

8

wym mikołajem. Krytycznie patrzę na wygospodarowaną suwaniem komody przestrzeń i stwierdzam, że chyba za mało grata posunęłam, choinka zasłoni pół telewizora, a to już może nie przejść. Małżonek skopuje z siebie buty przed wejściem w głąb mieszkania i natychmiast zaczyna wrzeszczeć z nogą w górze. Znalazła się przeoczona bombka. Choinka korzysta z okazji i ulega kotom – bęc, po raz pierwszy. Pół godziny i dwa mikołaje czekoladowe później, wszyscy jako tako dochodzą do siebie. Ubieramy. Koncepcje są różne. Małe dziecko, np. zaparło się powiesić wszystkie ozdoby w jednym miejscu z przodu i nie jest w temacie ani trochę elastyczne. Po godzinie wreszcie zawisła zawartość wszystkich kartonów. Lukę w gałęziach, z lewej, maskują samorobne przedszkolne łańcuchy z bibuły, które zauważyłam za późno, zapomniałam w zeszłym roku spalić. Siedzimy wszyscy na kanapie i podziwiamy. Są lampeczki. Pachnie. Jest nastrój. Mniejsze dziecko tuli się do mnie, słodkie i cieplutkie takie. Zaraz zaraz, co ono takie cieplutkie?! 37,9 – coś będzie. Koty oceniły, że słabo zaaranżowaliśmy ozdoby, poprawią zaraz. Bęc, po raz drugi. Późną nocą, kiedy wciąż przemieszczam się z syropem między kuchnią, a pokojem dziecinnym, mijam rozświetloną pannę choinkę i coraz bardziej mi się podoba. Zwłaszcza, że godzinę wcześniej przewiesiłam połowę bombek i na inne miejsca. Kiedy wreszcie zamykam we własnym łóżku oczy, słyszę potężny łoskot, brzdęk i toczące się po podłodze bombki. Koty wygrały. Finisz. Standardowy wieczór w tygodniu przedświątecznym. Szoruję analogowo podłogę ścierą, bo mi mop nie wjeżdża pod komodę. Sanepid pozwoliłby mi przed świętami otworzyć laboratorium, spokojnie spełniam kryteria. Moją pozycję chłopki pańszczyźnianej obserwuje, wieszający ostatni wytarty z kurzu klosz, małżonek, a w głowiźnie kiełkują mu myśli włochate jak kot prezesa. Nic z tego, znalazłam w internetach przepis na ciasto z rumem i rybę z dżinem. Przecież ja muszę jakiś fajerwerk na stół przygotować, ja muszę. Później, gdy o pierwszej w nocy dokręcam dżin, stwierdzam, że było warto. Zakupy, gotowanie, pakowanie, chaos. Zjazdy, wyjazdy, odwiedziny, pierogi, kolędy. Trzy dni zlatują jak jeden, zostajemy ze stertą podartych opakowań w motywy świąteczne i lodówką zapchaną jedzeniem. Sałatka podchodzi wodą, dociera do mnie, że jak co roku ostatnio, śniegu nie było. Po świętach segreguję śmieci. Worek przeznaczony na szkło jest jakoś zawsze mocno pełen i nie są to butelki po oliwie. Ledwie zdążam z worem, zanim panowie z Remondisa miną posesję. Bardzo miły pan z wozu odbiera ode mnie toboły, zielony nam upada i rozlega się kompromitujący odgłos tłuczonego szkła. – Uuu, u pani to chyba grubsza impreza była! – U pani to tak raczej zawsze – pogrąża mnie jego kolega o dłuższym stażu na dzielnicy. O psiakrew. U mnie tak zawsze.

Felieton


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook

Articles inside

KRONIKI

13min
pages 127-132

pisze Krzysztof Bobala Horoskop

5min
pages 122-126

Idź i nie wracaj

2min
page 116

Z potrzeby piękna

3min
page 117

Czym prędzej się wybierajcie... – pisze Szymon Kaczmarek

3min
page 115

Pierwsza sztuka szczecińskiego teatru

8min
pages 118-121

Z zimowego ogrodu

0
page 114

Zbliża nas świąteczny czas

1min
page 113

Recenzje teatralne

2min
page 112

Zachodniego Pomocna dłoń dla biznesu

3min
pages 110-111

Bosman zmienia oblicze Pomorza

3min
pages 107-109

Misja - motywacja i zadowolenie

3min
page 106

Exotic Restaurants trzyma się mocno

2min
pages 104-105

Dezynfekcja to odpowiedzialność

6min
pages 102-103

Potrzebne zmiany w branży medycyny komercyjnej

3min
pages 98-99

Atelier z wdziękiem i charakterem

2min
pages 100-101

Gwiazdka nad morzem...służbowo

1min
page 97

Ekspert radzi

2min
page 96

Nowa filozofia piękna

2min
page 95

Inwestycja w życie

2min
pages 90-92

Doktor uśmiech

2min
pages 93-94

Nowość w chirurgii plastycznej piersi

2min
page 89

Zdrowe zęby to piękna twarz

4min
pages 86-88

Czy umiesz poradzić sobie z lękiem

5min
pages 84-85

Prywatne zabiegi i operacje ginekologiczne - nowość w Szczecinie

2min
page 83

Czas na laser

2min
pages 80-82

Dezynfekcja? Sięgaj po prawdziwą

2min
page 76

Wymodeluj ciało szybko i bezboleśnie

1min
pages 77-78

Intymnie i lajfstajlowo

2min
page 79

Klinika Zawodny w 2020 roku

4min
pages 74-75

Kupujesz dom? Jakość jest ukryta w szczegółach

2min
pages 72-73

Marina Developer zmienia Szczecin

3min
pages 70-71

Birma – magiczna aura Bagan

10min
pages 66-69

Rok z życia serwisu

2min
pages 64-65

Lotnicy ze Szczecina

4min
pages 60-61

Gadżety dla każdego

4min
pages 58-59

Kultowy Discovery

3min
pages 62-63

Spotkanie na falochronie

0
pages 48-51

Gwiazdka na szczecińskim Instagramie

5min
pages 44-47

być rozpoznawalny Praca jest moją pasją

6min
pages 42-43

Gerd Plange: Czasomierz powinien

11min
pages 38-41

Przy świątecznym stole

2min
pages 32-37

Panny na ślubnym kobiercu

0
pages 18-19

Zakotwicz w Szczecinie

1min
page 20

Cała naprzód z Morskim

1min
pages 16-17

Słowo od naczelnej

2min
pages 12-14

Eko ciekawostki

6min
pages 22-25

Nowe miejsca

1min
page 15

Święta będą i tak

4min
pages 8-11
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.