Ulica generała Ludomiła Rayskiego, bo tak brzmi jej pełna nazwa, łączy w sobie dwa światy. Dawnego przedwojennego Szczecina oraz powojennej przaśnej socrealistycznej rzeczywistości. Ta druga część raczej u nikogo chyba nie wzbudza zachwytów ani specjalnego zainteresowania. Jest i już. Ale ta pierwsza, znajdująca się między placem Grunwaldzkim a placem Zamenhofa kilka lat temu obudziła się, wróciła do życia i tętni wyjątkową jakością. Po obu stronach ulicy XIX-wieczne kamienice. Kilka z nich wyremontowanych i odrestaurowanych. Reszta czeka na zmianę swojego losu. Do 1945 roku ulica Rayskiego nazywała się Kronprinzenstraße. Po wojnie ochrzczono ją Polonii Zagranicznej a następnie generała Karola Świerczewskiego. W 1992 roku radni miejscy zdecydowali, że patronem ulicy zostanie generał Ludomił Rayski. Kim był? Pewnie niewiele osób wie. To jednym z twórców lotnictwa po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 roku. Będąc w stopniu generała latał jako pilot ze zrzutami dla powstańczej Warszawy. Zmarł na emigracji. Postać barwna i nietuzinkowa. Taka jest też ulica jego imienia. Jeszcze kilka lat temu Rayskiego słynęła przed wszystkim z wyjątkowego lokalu gastronomicznego, znanego nie tylko w kraju, ale i na świecie. Mowa oczywiście o Chiefie – najlepszej restauracji rybnej w Polsce. Założona w 1973 roku tuż przy zbiegu placu Grunwaldzkiego i ulicy Rayskiego podejmowała wszystkich najważniejszych w kraju – polityków, artystów, sportowców, biznesmenów. Charakterystyczny wystrój tworzył specyficzny klimat – sieci, na ścianach głowy egzotycznych ryb, szczęki rekina, akwaria a w piwnicy jedyny w Polsce basen pełen żywych ryb i raków. Po transformacji ustrojowej nadeszły jednak dla Chiefa trudne czasy. Coraz mniej klientów, nieudana działalność nowych najemców spowodowały, że w 2019 roku restauracja została sprzedana. Kupiła ją firma Manekin prowadząca w całej Polsce sieć popularnych naleśnikarni. Lokal przy placu Grunwaldzkim i Rayskiego miał być otwarty w ubiegłym roku. Na przeszkodzie stanęła pandemia. Teraz nadal trwają w nim prace adaptacyjne. Przez otwarte okna można zobaczyć sprzątających wnętrza robotników.
24
Biznes i sztuka
26 lat temu lokal u zbiegu placu Zamenhofa i Rayskiego 26 lat kupił pewien znany szczeciński fryzjer – Jacek Karolczyk. I to był pierwszy powiew zbliżających się zmian. Wszystkie zaczęły się tak naprawdę po 2000 roku. Wtedy swój salon jubilerski otworzyli B. E. Kleist. Zaczął się większy ruch na tej ulicy, jeżeli chodzi o biznes. Wtedy to zaczęło nabierać rozpędu i rumieńców. Tak się to wszystko szybko dzieje, że naprawdę trudno określić szczegółową datę początku tych przemian – mówi Jacek Karolczyk, właściciel JK Studio Wizerunku. Jak wyjaśnić, że akurat na tej ulicy panuje tak niezwykła i barwna atmosfera? Przecież tuz obok sprawnie funkcjonuje prawdziwe zagłębie gastronomiczno – rozrywkowe miasta, czyli Deptak Bogusława. Ładny, kolorowy, ale niestety jest tylko i wyłącznie knajpiany, bo nic innego nie ma tam sensu otwierać, nie utrzyma się. Jagiellońska w którymś momencie, przez całkowity remont, wystraszyła swoich najemców. Teraz zrobiła się bardziej gastronomiczna. Ale trudno w sumie wytłumaczyć, dlaczego tak Rayskiego „chwyciła”. Może na takiej zasadzie, że dobry biznes przyciąga inny? Każdy chce działać obok tych, którym się powodzi, niż gdzieś tam, na jakiejś biznesowej pustyni – mówi Jacek Karolczyk. W jego studio stylizacja fryzur przeplata się ze sztuką przez duże S. Na ścianach wiszą dziesiątki obrazów, na półkach stoją rzeźby i wyroby ceramiczne. Wszystko lokalnych artystów. Ale to nie jest galeria – zarzeka się właściciel obiektu. Żeby to było jasne. To miejsce prezentacji sztuki, prawdziwej, rzeczywistej. Artyści sami tam sprzedają swoje dzieła. To miejsce uczy ludzi kupować sztukę –malarstwo, rzeźbę, wyroby ze szkła i ceramiki. Wszystkiego co unikatowe i ręcznie robione – wyjaśnia Jacek Karolczyk. Jak twierdzi życie samo mu narzuciło ten pomysł. Miał trochę elementów dekoracyjnych, które nie pasowały do jego nowego domu.
Styl życia