MICHAŁ MILKA
KOCHAJCIE NAS! – Można nas dotknąć, dać całusa, przytulić, potrzymać za rękę, bo dzięki temu, po pierwsze, człowiek dłużej żyje, a po drugie, musicie wiedzieć, że jesteśmy zwykłymi ludźmi. Jak tylko nas lepiej poznacie, to uwierz mi, że nas pokochacie − tłumaczy spokojnie Michał Milka, 37-latek z Gdańska, który sławę zdobył w programie „Down the road”. Artysta i urzędnik w jednym, urodzony gentleman, niezwykły romantyk i szarmancki mężczyzna. Człowiek o wielkim sercu, który ma jedno proste pragnienie: chce zmieniać ludzkie myśli.
Michał, fajnie jest być gwiazdą?
Trudno mi powiedzieć. Żyję z tym od lat, bo od zawsze jestem gwiazdą dla swoich bliskich. Teraz trochę się to zmieniło. Mam większy zasięg. Jestem sławny, ale chwalić się nie lubię. Cieszy mnie to bardzo, bo teraz mogę zmieniać świat. Zaczepiają cię na ulicy jak rasowego celebrytę? Och, tak! Mam to na co dzień. Co wtedy robisz?
Jest inaczej niż kiedyś. Czasami proszą mnie o wspólne fotki, dziewczyny często puszczają do mnie „oczko”, ale to mi nie wystarcza. Chcę zmieniać myśli ludzi. To znaczy?
Chodzi o podejście do nas, bo naprawdę bywa różnie. Zespół Downa nie jest chorobą, z tym się po prostu rodzi. Mamy go i już. Nie możemy się z tego wyleczyć. Nie zarażamy, bo tak też już o nas mówiono… Chcę tylko, żeby ludzie nas kochali, wspierali i byli z nami. Teraz masz wielką siłę przebicia!
Wszystko dzięki temu, że wziąłem udział w programie „Down the road”. A ta cała sława jest ok, czy jednak trochę ci przeszkadza?
Nie przeszkadza ani nie męczy. Czuję, że to moje środowisko. Lubię to. Lubią cię też inni. Niedawno otrzymałeś Nagrodę Publiczności w konkursie „Człowiek bez barier 2020”. Jak to jest być źródłem motywacji do przełamywania barier dla innych?
Wybrano mnie dzięki moim bliskim, dużo im zawdzięczam, ale wiem też, że publika mnie kocha. Przekonałem się o tym zarówno po programie „Down the road”, jak i teraz. To wspaniałe wyróżnienie. Piszą do mnie z różnych krajów, z Londynu, Berlina i zapraszają mnie do siebie. Ta nagroda pokazała, że jestem wzorem do naśladowania. Tak też powiedziała mi moja koleżanka z programu – Dominika, która nauczyła mnie wielu mądrych rzeczy. Wracając do programu, wraz z Przemkiem Kossakowskim dokonaliście rzeczy niesamowitej: otworzyliście ludziom oczy i przełamaliście tabu. Spodziewałeś się, że program odniesie aż taki sukces? Okazało się, że wszyscy go potrzebowaliśmy…
Wiem, że program pobił rekord oglądalności, ale do końca nie potrafię zrozumieć dlaczego, bo my wszyscy byliśmy tam po prostu sobą. Wszystko, co się tam działo, było szczere i prawdziwe. Nie chowamy w sobie uczuć, na bieżąco wyrzucamy je z siebie. Czy to smutek, radość, czy gniew – wszystko rozwiązujemy od razu. Nie potrafimy udawać. Wydaje mi się, że właśnie to okazało się wielkim zaskoczeniem dla widzów, ta nasza otwartość.