Pomaga zwierzętom w zamian za dobrą energię MARZENA BIAŁOWOLSKA MIŁOŚĆ DO ZWIERZĄT ODZIEDZICZYŁA PO RODZICACH. OD NAJMŁODSZYCH LAT SPĘDZAŁA Z NIMI WIĘKSZOŚĆ CZASU. LAS BYŁ JEJ DRUGIM DOMEM. DZISIAJ POPRZEZ FUNDACJĘ DZIKICH ZWIERZĄT RATUJE TE NAJSŁABSZE. ZWIERZĘTA Z KOLEI ZMIENIAJĄ JEJ SPOJRZENIE NA ŚWIAT, UCZĄ JAK ŻYĆ. WIZYTA MARZENY W NASZYM STUDIO TO PASMO OPOWIEŚCI O ROZMAITYCH PRZYGODACH ZE ZWIERZĘTAMI W ROLI GŁÓWNEJ. W INTERNACIE W SZAFIE ZAMIAST UBRAŃ TRZYMAŁA KARTONIKI Z POTRZEBUJĄCYMI POMOCY PTAKAMI, DZIŚ TRZYMA JE W SWOIM GARAŻU.
Skąd u ciebie taka miłość do zwierząt?
Wyssana z mlekiem matki, ale w genach odziedziczona od ojca. Mój tata był leśnikiem, a ja jestem trzynastym, najmłodszym dzieckiem. Od trzeciego roku życia tato często zabierał mnie do lasu, gdzie spędzałam czasem po osiem, dziesięć godzin. Co może robić taka mała dziewczynka tyle czasu w lesie?
Jak to dziecko, miałam różne pomysły, żeby się nie nudzić. Pewnego razu pomyślałam, że mój tato będzie ze mnie dumny jak nakarmię zwierzęta. Miałam przy sobie torbę z kanapkami mojego taty i jego ośmiu współpracowników. Siedziałam przy ognisku i zaczęłam rzucać te kanapki jak najdalej od siebie. Wkrótce pojawił się lis, później jakiś mały dzik. Dałam im wszystko, co miałam. Kiedy tato wrócił z kolegami i zobaczył, że nie ma co jeść, niestety nie był szczęśliwy.
Do domu mieliśmy prawie 40 km drogi i było bardzo zimno. Dobrze, że przynajmniej znalazły się jakieś gotowe dania. Pierwszy raz widziałam wtedy, że mój tato był na mnie zły. Ile miałaś wtedy lat?
Kiedy nakarmiłam te zwierzęta miałam ze cztery latka. To byłaś przecież bardzo mała.
Tak, ale szybko zrozumiałam swój błąd. Do dzisiaj pamiętam wyrzuty taty, kiedy tłumaczył: „Czy ty nie wiesz, że zwierzęta nie jedzą chleba?”. To była trudna lekcja.
K U LT U R A
Siedzisz teraz koło mnie z sową na szyi i myszką na katanie. Wszędzie masz zwierzęta?
92
Uwielbiam zwierzęta i mój dom też jest cały nimi udekorowany. Pełno też w nim rysunków mojej młodszej córki, czy figurki wyrzeźbione w drewnie. Wszystkie zakątki mojego domu wypełniają zwierzęta. Oprócz tych żywych, w moim domu pełno jest różnych dekoracji. Ile obecnie masz w domu żywych podopiecznych?
Około 50. Są to jeże, gołębie, sowa, pustułka, kos, drozd, sikorki.
I każde z nich ma swoje imię?
Nie, dlatego, że jest ich za dużo. Imiona dostają dość specyficzne zwierzęta. Co to znaczy specyficzne zwierzęta?
Czyli te, które są najbardziej poszkodowane i zostają ze mną na dłużej. Imię ułatwia wizyty u weterynarza z takim zwierzęciem. Wchodzę do gabinetu lekarskiego i proszę o zarejestrowanie Ciastka, Beni, Mamuśki i na przykład Amputka. Chore zwierzęta mają swoje karty i od razu wiadomo o które chodzi. Jesteś takim szczecińskim pogotowiem dla zwierząt. Myślę, że nie ma osób, które cię nie znają.
Jestem, to fakt. Jednak zdarzają się osoby, które jeszcze o mnie nie słyszały, do chwili, kiedy szukają pomocy dla jakiegoś podopiecznego. Jak znajdujesz czas dla tych wszystkich stworzeń?
Ludzie mówią czasem, kiedy ty masz czas to wszystko karmić, a ja na to, że to nie jest problem. Więcej czasu zajmuje mi sprzątanie, ale ja to kocham. Kiedy jest czasem godzina 22 i wchodzę do tzw. garażu, bo deweloper wymyślił tam garaż, ale u mnie jest to pogotowie. Brama wjazdowa zabudowana jest cała regałami, mam tam koncentrator tlenu, kilka inkubatorów, ręczniczki, kocyki, przytulaki. Kiedy pisklęta są już starsze i mają piórka to przytulaki zastępują gałązki. Kiedy im posprzątam, pomyję, nakarmię, to robi się cicho i spokojnie. Nikt mi nie stuka w kontenerek, pomieszczenie ładnie pachnie, a ja wychodzę między 1 a 2, bo tyle mi to wszystko zajmuje. Jestem wtedy szczęśliwa. Kiedy zaczyna się maj to karmię co godzinę. Ptaki śpią, ale zajączki, czy inne oseski trzeba nakarmić nawet w nocy. Wtedy, jak mi się uda, dosypiam sobie w dzień, nawet po te 20 minut.
Mówiłaś, że masz w domu rysunki, które namalowała twoja córka. Myślałam, że całe swoje życie oddałaś zwierzętom i, że nie masz czasu na macierzyństwo? Och! Mam dwie córki. Zawsze myślałam, że mam najlepsze dzieci na świecie, ale jak spotykałam inną mamę zwykle okazywało