8 minute read

Rafał Foremski Dźwięki podwodnego dzwonu

Rafał Foremski

Dźwięki podwodnego dzwonu

Advertisement

Wokół Tradycji to podróż po kolistej strukturze święta, jednak koło to zawiera w sobie pewien paradoks – bo każdy obrót w intrygujący sposób przybliża do centrum.

Tradycja to idea, trop, który nieustannie się wymyka i odnajduje w najdziwniejszych miejscach: w besarabskich stepach, zapomnianych rumuńskich wioskach, w wąskiej zonie wokół Dniestru, w ubogich chatach, które otwierają szeroko swe drzwi na dźwięk pieśni, czy tuż obok – w podszczecińskich wsiach pogranicza. Wreszcie w teatrze, we własnym domu.

Ucząc się jej na nowo, odkrywam dwie zasadnicze i równoważne podstawy: horyzontalną, którą symbolizuje stół i wszystko co wokół niego, ale i wertykalną, mocno osadzającą w rzeczywistości sacrum.

Czym ona właściwie jest? Czemu może służyć współcześnie, jakie pełnić funkcje? Dowiaduję się tego od ludzi, którzy dawno już odeszli lub przychodzą z miejsc odległych, miejsc, których istnienia nawet nie przeczuwałem. To szczególny dialog, prowadzony nieraz wbrew czasom i mimo odległości, w dodatku z perspektywy ośrodka wywodzącego się z teatru alternatywnego, kontrkulturowego. Czy może być w nim miejsce na „pieśni nabożne na rozmaite święta”, śpiewane w wiejskich kościołach, na cmentarzach, w domach? Im więcej pracuję z ludźmi, poruszam się w środowisku muzyków „autentycznych”, eksperymentując, spotykając ich z innymi, czasem radykalnymi artystami, balansując na granicy ryzyka, przekonuję się, że jest to sprzeczność tylko pozorna. Rdzeń tradycji, mimo licznych prób jej zawłaszczania, tkwi bowiem w obszarze „na pograniczu”, między indywidualnym, osobistym, a wspólnotowym, między świętym a dzikim, między starym a nowym, utrwalonym a kwestionującym – w niezinstytucjonalizowanym obszarze wolności, do której mocno odwołuje się przecież etos teatru offowego. Dlatego właśnie najciekawsi artyści wiejscy budzą często ambiwalentne uczucia własnej społeczności – żyjąc, myśląc i pracując inaczej, prowokują, budzą wątpliwości, ale i wytyczają nowe kierunki – pozostają na uboczu czy raczej… w offie. Ta dwoistość i przeciwstawny charakter myślenia społeczności/indywidualności wydaje się definiować siłę napędową tradycji, ale i innych kulturowych procesów.

Poruszam się więc raczej w sferze przeczuć, pytań niż gotowych odpowiedzi. Uprawiam „alternatywną etnografię”. Zebrane doświadczenia wykorzystuję w praktyce, wychodząc coraz częściej z przestrzeni teatralnych „ku ludziom”, w stronę małych miejscowości, wiejskich klubów i domów, zazwyczaj oddalonych od centrów,

Plesza, fot. Rafał Forem ski

Wokół Trad ycj i, Stolec, fot. Piotr Nykowski

Swobod a Raszków, fot. Man iucha Bikon t

pilnując, by działania nie przemieniły się jedynie w „fakt estetyczny, profesjonalny, w obliczu biernej i obojętnej publiczności, może nawet tej samej, która tym pieśniom dała początek”, jak pisał Eugenio Barba. Dlatego w „naturalnym środowisku” (które tak naprawdę nie istnieje, bo uległo gwałtownej transformacji) staram się przekłuwać utrwalone w ciągu ostatnich dekad wzorce spotkań „ludowych” na rzecz współuczestnictwa, przekraczać podział na wykonawców i odbiorców, tworzyć odpowiedni kontekst – bo on właśnie jest w tej pracy zadaniem najtrudniejszym i jednocześnie kluczowym. Tylko przywracając pieśniom właściwą, organiczną funkcję można poczuć w pełni ich wagę, moc, oddziaływanie.

Działania w ramach Wokół Tradycji składają się więc z dwóch równoważnych, uzupełniających się elementów. Pierwszy to nieformalna szkoła tradycji, tworzona od kilkunastu lat na miejscu – w Szczecinie, w Teatrze Kana, ale i w okolicznych wioskach. Przy czym charakter cyklicznych spotkań związanych zarówno z ważnymi momentami w roku obrzędowym, jak i zjawiskami czy tradycjami funkcjonującymi równolegle do tego czasu, przesuwa się dość wyraźnie z formy koncertów, warsztatów organizowanych dla wybranej grupy w kierunku rozmaitych spotkań wspólnotowych – muzycznych, śpiewaczych, do których zapraszamy całe społeczności. Poszukujemy głównie starego, zapomnianego repertuaru, ucząc się go od zaproszonych znawców, praktyków i autorytetów w tej dziedzinie (jak Jacek Hałas, Witek Broda, Adam Strug, Janusz Prusinowski czy Wolfgang Niklaus – muzycy należący do wąskiej grupy, która ponad dwie dekady temu zmieniła postrzeganie polskiej muzyki tradycyjnej), poszukujemy łączników pomiędzy treściami zawartymi w tych pieśniach a współczesnością. Z czasem zaczęliśmy docierać też do lokalnych wiejskich śpiewaków z okolicy Szczecina – takich jak pani Józefa z Węgorzy, która od dwunastu lat nie miała z kim wykonywać swojego repertuaru – posiadających własne pieśni i zeszyty, przekonując ich

i włączając do naszych działań, spotkań, koncertów, przywracając na moment ich dawną pozycję i pamięć o działalności wśród własnych społeczności. Szczególnie interesujący jest proces przypominania sobie przez te osoby nie wykonywanego przez wiele lat repertuaru, wspólnej nauki ich pieśni. Proces odnajdywania i uczenia się „u źródła”, w którym zanikają podziały na prowadzących, nauczycieli i studentów. Z Jackiem Hałasem od wielu już lat powołujemy też w pobliskim Strzelewie „dziadowskie laboratorium”.

Drugim, równoważnym kierunkiem działań są wyprawy „ku ludziom”. Zapraszam do nich muzyków – najlepszych, jakich znam, obdarzonych sercem, pasją i determinacją, którzy są gotowi na przygodę, spotykanie, spontaniczne akcje, ale i trudne warunki, niepewność co do podstawowych potrzeb, noclegu czy obiadu. Od lat obmyślam je wspólnie z dwójką serdecznych, barwnych przyjaciół: Witkiem Brodą – diabelnie dobrym skrzypkiem, znawcą i badaczem tradycji, założycielem Kapeli

Swobod a Raszków, fot. Man iucha Bikon t

Brodów, oraz Staszkiem Bieleckim – byłym aktorem z Opola, a obecnie nauczycielem i animatorem mieszkającym w najwyżej położonej wsi na Podhalu.

Cele i kierunki wynikają z naszych wcześniejszych doświadczeń i zainteresowań, dotyczą jednak głównie skupisk polonijnych – osad, wsi położonych w odległych i trudno dostępnych dolinach górskich, na besarabskich polach, zon pomiędzy granicami. Rejony te dzięki swej izolacji i dużej hermetyczności stanowią ważne źródło tradycji, które na większości obszarów Polski uległy już znacznemu lub całkowitemu zanikowi. Bogaty repertuar pieśni, liczne (zachowane czasem w formie archaicznej) zwyczaje i obrzędy stanowią bowiem silne czynniki integrujące społeczność, pozwalając kolejnym pokoleniom na zachowanie odrębnej tożsamości. Giną jako ostatnie, funkcjonując nierzadko w polskich wersjach mimo zanikania znajomości języka.

Zanurzenie się w odległych, izolowanych rejonach takich jak Naddniestrze (republika, której nie ma, czyli

Swobod a Raszków, fot. Man iucha Bikon t

zamknięta zona wydarta w 1990 roku Mołdawii, obecnie autonomiczne terytorium z własną flagą i monetą, nieuznawane przez żaden kraj na świecie prócz Rosji), Mołdawia czy Bukowina rumuńska pozwala wyczuć ów organiczny kontekst, inspiruje, stwarza możliwość uczestnictwa w obrzędach, które znamy u nas jedynie z przekazów.

W rejony te ruszamy przeważnie w czasie Wielkiego Postu i Bożego Narodzenia. Podstawową zasadą każdej z wypraw jest gotowość do wymiany, do udziału w rozmaitych lokalnych wydarzeniach na zasadzie partnerów, stron dialogu, a nie biernych obserwatorów (by nie powiedzieć – konsumentów). Na miejscu spontanicznie angażujemy się w koncerty, spotkania, zgromadzenia, akcje kolędnicze; bywa, że gramy na chrzcinach i zabawach, w prywatnych domach. Wykonując stare, zapomniane w Polsce pieśni, wielokrotnie przekonujemy się, że niektóre z nich są w odwiedzanych rejonach powszechnie znane, w dodatku często w wariantach dwugłosowych lub zupełnie innych wersjach melodycznych. Szczególnie poruszają wtedy momenty, gdy cały niemalże kościół bezgłośnie szepcze teksty śpiewanych przez nas pieśni.

Zdarza nam się też kolędować we wspólnym, polsko-polonijno-rumuńskim czy ukraińsko-mołdawsko-polsko-naddniestrzańsko-licho-wie-jakim składzie. Czasem kolędujemy z całymi wioskami w 60-osobowych grupach, jak w Swobodzie Raszkowskiej, w której lokalny ksiądz wiele lat temu postanowił przywrócić tradycję, zalecając w ramach spowiedzi kilka dni kolędowania. Mieszkańcy traktują często działania dziwacznych muzykantów, którzy przybywają do nich z daleka ze swoimi pieśniami, instrumentami, zwyczajami, jako dar. Taki dar otwiera nam wiele drzwi i serc, pozwalając naprawdę poznać ludzi, ich problemy, radości i skomplikowane historie. Zdarza nam się wtedy odkrywać pieśni znane w Polsce jedynie ze źródeł pisanych. W czasie kilkunastu wypraw zyskaliśmy wielu przyjaciół, którzy wielokrotnie pomagali nam w rozmaitych przygodach, oraz dziesiątki pieśni, opowieści, nagrań, które czekają na opracowanie. „Szkoła” tradycji ma już chyba swoich „absolwentów”. Powstają w Szczecinie i okolicy nowe inicjatywy, takie jak dom tańca czy zespoły śpiewacze. Rozszerza się też stopniowo obszar działalności Wokół Tradycji: spotkania śpiewacze organizowane są i na Podhalu, i na Kaszubach. W tych miejscach też sprawdza się wypracowana przez lata formuła wspólnotowego spotkania. Realizowany jest również cykl „W poszukiwaniu pieśni na Puste Noce” – dokumentujący repertuar i opowieści śpiewaków pogrzebowych z Pomorza, który przypomi

Plesza, fot. Rafał Forem ski

na nasłuchiwanie odgłosów podwodnego dzwonu z jeziora Swietłojar w filmie Herzoga.

Poszukiwania w obrębie tradycji mają również swój wpływ na inne aktywności Kany: wiernych widzów ma cykl koncertów poświęconych różnym tradycjom wokalnym organizowanych w ramach festiwalu Spoiwa Kultury; w ramach międzynarodowego projektu community art Caravan Next zorganizowaliśmy w podgranicznej wsi o intrygującej nazwie Stolec duże święto lokalne, angażując między innymi (razem z Jackiem Hałasem i Zespołem Jarzębina) strażaków z OSP Dobra do wspólnego odtworzenia szczególnego repertuaru pieśni strażackich; w ramach projektu Timeline: Deadline zestawialiśmy gruzińskie i polskie pieśni pogrzebowe z kontrowersyjnym spektaklem dokumentalnym traktującym o eutanazji, prezentowanym przez radykalną niemiecką grupę Markus&Markus.

Z czasem ewoluują też wyprawy, cele się uzupełniają. Staszek Bielecki, w pewnym sensie odkrywając na nowo swoją podhalańską społeczność, organizuje u siebie spotkania z mieszkańcami z Naddniestrza, zbiórki ubrań, pieniędzy, środków czystości, które przy okazji wyjazdów pakujemy na dach jego wysłużonego busa i z niemałym trudem nielegalnie przewozimy przez pilnie strzeżone granice. Paszportem skuteczniejszym od oficjalnych pozwoleń okazują się tam instrumenty, muzyka oraz cienka książeczka ze zdjęciami z naszych działań. Surowe pozy pograniczników znikają wtedy na krótki moment, topnieją regulaminowe bariery. Radość i tęsknota za świętem są przecież uniwersalne. Wspólnie z Witkiem Brodą powołujemy fundację, która będzie miała za zadanie m.in. dokumentować pieśni z tamtych terenów, edukować młodzież, szukać relacji między starymi śpiewakami a pozostałymi mieszkańcami. Planujemy również utworzenie wirtualnego archiwum, w którym zamieścimy nagrania śpiewaków i ich historie. Każda nasza wyprawa to szczególne zespolenie obrazów, sytuacji, ludzi, dźwięków i zapachów, które działa na wszystkie zmysły i zapada w pamięć. Ów niezatarty ślad sprawia, że chce się w te miejsca ciągle wracać „to z muzyką, to z pieśniami, to z różnemi ofiarami” – jak mówi pewna polska kolęda.

Wszystkie te kierunki zrodziły się jednak z ciekawości drugiego człowieka oraz fenomenu święta-spotkania, a także z potrzeby wypełnienia stopniowo uświadamianego braku – by znów umieć celebrować chwile naprawdę ważne.

F o t . P i o t r N y k o w s k i

RAFAŁ FOREMSKI

Manager kultury, inicjator i współorganizator działań kulturalnych, społecznych i edukacyjnych, m.in. nieformalnej szkoły tradycji realizowanej w ramach cyklu „Wokół Tradycji”, „Taboru Kaszubskiego”, pilotażowego programu systemowej współpracy pomiędzy polskim a niemieckim ośrodkiem teatralnym „Transkultura”, oraz polskiej części projektu „Landparty 2014”. Współautor filmów dokumentalnych o tradycjach muzycznych (We wzajemności i W pieśni), członek rady programowej Ośrodka Teatralnego Kana, inicjator „wypraw ku ludziom” – kolędniczych, lirniczych, wielkopostnych oraz badawczo-artystycznych na tereny Polski, Huculszczyzny, Rumunii, Republiki Naddniestrzańskiej i Grecji. Od 2007 roku zastępca dyrektora Ośrodka Teatralnego Kana w Szczecinie.

This article is from: