7 minute read
Jak grać długo i szczęśliwie, czyli o pułapkach prawa autorskiego Z Andrzejem Karpowiczem rozmawia Jakub Kasprzak
Jak grać długo i szczęśliwie, czyli o pułapkach prawa autorskiego
Z Andrzejem Karpowiczem rozmawia Jakub Kasprzak
Advertisement
Jakub Kasprzak: Chciałbym, żeby ta rozmowa stała się krótkim przewodnikiem na temat praw autorskich dla twórców teatralnego offu. Dlatego zacznę od najbardziej fundamentalnego pytania: co jest, a co nie jest objęte prawem autorskim?
Andrzej Karpowicz: Nie da się w krótkim wywiadzie zawrzeć przewodnika po prawie autorskim (odsyłam do mojego Poradnika prawa autorskiego, o którym na końcu). Zatem tylko kilka fundamentalnych kwestii: Prawo autorskie chroni utwór, czyli przejaw działalności twórczej o indywidualnym charakterze. Prawo autorskie nie chroni metody twórczej, stylu czy technik stosowanych przy tworzeniu dzieła. Z perspektywy prawa autorskiego nie ma znaczenia wartość utworu, jego poziom artystyczny czy naukowy i jego przeznaczenie. Podlegają ochronie także utwory, których treść narusza przepisy ustawy bądź zasady współżycia społecznego. Przedmiotem ochrony są nie tylko utwory oryginalne; prawo chroni także utwory zależne, czyli opracowania cudzego utworu. Są nimi adaptacje, przeróbki. Aby eksploatować takie opracowanie, trzeba uprzednio uzyskać zgodę właściciela praw do utworu oryginalnego. Jeśli
And rzej Karpowicz, fot. z arch. prywatn ego
mamy do czynienia z dziełem wspólnym, to znaczy gdy autorów jest kilku i partycypują oni w przychodach, na wykorzystanie utworu potrzebna jest zgoda wszystkich współautorów.
Ochrona praw majątkowych wygasa dopiero 70 lat po śmierci autora, dla praw osobistych nie ma takiej cezury. Gdy autor jest anonimowy lub występuje w dziele zbiorowym, zastępuje go w wykonywaniu praw jego wydawca czy producent – anonimowość nie oznacza braku ochrony.
Prawa majątkowe w odróżnieniu od osobistych są przenoszalne. Osobiste są niezbywalne i co więcej – są chronione bezterminowo. Prawa osobiste to przede wszystkim prawo do autorstwa utworu, prawo do oznaczenia go swym nazwiskiem i prawo do integralności utworu. To ostatnie daje twórcy prawo domagania się, aby jego utwór był wykorzystywany bez naruszania formy i treści, jaką mu nadał. Generalnie, prawa osobiste to ochrona więzi twórcy z utworem.
Jakie kroki należy podjąć, jeżeli zamierzamy wykorzystać dzieło objęte prawami autorskimi?
Należy uzyskać zgodę uprawnionego do utworu – autora lub właściciela praw autorskich (gdy autor swe prawa już zbył). Czasem właściciela praw reprezentuje ZAiKS i z nim zawiera się umowę. W razie problemu z ustaleniem autora czy niemożnością dotarcia do niego – radzę zrezygnować z wykorzystania utworu. Te trudności nie są bowiem skutecznym usprawiedliwieniem naruszenia prawa, czyli wykorzystaniem dzieła bez umowy. Czyli nie masz zgody – nie grasz.
Co grozi twórcy, który bez uzyskania zgody wykorzystuje dzieło objęte prawami autorskimi?
Katalog dolegliwości jest spory. Zastopowanie eksploatacji spektaklu, w którym dokonano naruszenia, odszkodowanie za naruszenie autorskich praw majątkowych (czyli za korzystanie z utworu bez płacenia należnych tantiem), zadośćuczynienie za naruszenie autorskich praw osobistych (nielimitowane co do wysokości), publiczne oświadczenie, czyli przeprosiny w mediach, bardzo kosztowne. W razie gdy sprawą zajmował się sąd – koszty procesu, w tym duże kwoty za opinie biegłych. W sumie więc może to być kwota rujnująca. Pozwanym może być reżyser, autor sztuki lub teatr.
Jeżeli mamy do czynienia z plagiatem (wystawienie cudzego dzieła pod swoim nazwiskiem), czyli najpoważniejszym z naruszeń – do wcześniejszego zestawu można doliczyć jeszcze odpowiedzialność karną, czyli teoretycznie nawet groźbę odsiadki…
Co powinien zrobić twórca, który eksploatuje spektakl łamiący prawa autorskie?
Powinien natychmiast usunąć spektakl z afisza i zaniechać dalszych naruszeń.
Czy naruszenie prawa autorskiego ulega przedawnieniu?
Przedawnienie roszczeń majątkowych następuje po dziesięciu latach, naruszenia praw osobistych (prawo do autorstwa utworu, do jego integralności) nie ulegają przedawnieniu.
Czy istnieją sytuacje, w których prawa autorskie nie muszą być respektowane? Mam na myśli niekomercyjne wykorzystanie utworów, kiedy np. spektakl nie jest biletowany, albo wykorzystanie tekstów kultury w zamkniętej grupie warsztatowej, w ogóle bez publicznej prezentacji.
Gdy autorskie prawa majątkowe do utworu wygasły (70 lat po śmierci twórcy), możliwe jest swobodne korzystanie z niego. Fakt wolnego wstępu na przedstawienie nie zwalnia automatycznie z konieczności uregulowania wynagrodzenia. Wykorzystywanie tekstu w zamkniętej grupie warsztatowej, bez udziału publiczności, można uznać za możliwe.
Czy mógłby pan spróbować wytłumaczyć, czym jest cytat? Jak określić, czy tworząc np. kolażowy scenariusz i wykorzystując istniejące już utwory, cytujemy je tylko, tworząc oryginalne dzieło, czy też mamy do czynienia z dziełem zależnym i powinniśmy uregulować kwestię praw autorskich?
Cytat to użycie fragmentu cudzego utworu we własnym utworze. Rzecz w rozmiarze cytatu i jego roli/znaczeniu w nowym tekście. Ustawa o prawie autorskim nie zakreśla – i słusznie – granic cytatu. O jego legalności decydują okoliczności wykorzystania go w innym utworze. Cytowanie jest więc prawnie dozwolone z chwilą łącznego spełnienia trzech przesłanek: (1) cytuje się w dziele stanowiącym samoistną całość, (2) robi się to tylko w celu wskazanym przez ustawę – a więc „dla wyjaśnienia, analizy lub nauczania” – i wreszcie (3) cytat ma
rozmiar określony przepisami, a więc dotyczy „urywka utworu” lub „drobnego utworu”.
Użył pan określenia „kolażowy scenariusz”. Przypomina mi to sprawę, w której reprezentowałem przed sądem Ziemowita Fedeckiego, tłumacza z języka rosyjskiego wielu sztuk teatralnych, m.in. Michaiła Bułhakowa. Pewien debiutujący reżyser postanowił zaprezentować „kolaż” z Bułhakowa właśnie, czyli kompilację złożoną z fragmentów pięciu różnych utworów teatralnych i literackich, tworzącą pozór kolejnej sztuki tego autora. Fedecki zaproszony na próbę generalną (jako tłumacz jednej z wykorzystanych sztuk) zaprotestował, widząc efekt, który uznał za artystyczną tandetę, uwłaczającą dobrom osobistym Bułhakowa. Sprawa trafiła do sądu i zakończyła się wyrokiem Sądu Najwyższego, który uznał, że reakcja Fedeckiego ma podstawy prawne, i uwzględnił jego powództwo. Pamiętać jednak należy, że polskie prawo nie jest prawem, w którym precedens ma wiążące znaczenie. W innej sprawie i okolicznościach wyrok może być inny.
Jeżeli „kolażowy scenariusz” zawiera duże fragmenty cudzego utworu, jego autor powinien uzyskać zgodę na użycie poszczególnych fragmentów, jeżeli pochodzą one z chronionych utworów.
Do kogo powinien zwrócić się twórca, który nie jest pewny, czy jego utwór jest utworem oryginalnym, czy zależnym? Jakie są koszty takich konsultacji czy ekspertyz i czy mają one jakieś znaczenie w razie ewentualnego konfliktu?
Należy zwrócić się do specjalisty, czyli do kogoś, kto zna prawo autorskie. Koszt takiej konsultacji może wynieść kilkaset złotych, jeśli nie wiąże się ona z większymi obciążeniami czasowymi. Ich znaczenie? Zależy od tego, kto czuje się pokrzywdzony. Ta osoba może mieć inną opinię, także wydaną przez fachowca… Przed sądem ta zamówiona wcześniej opinia ma tylko takie znaczenie, jak samo stanowisko strony procesu. Sąd opiera się na opiniach biegłych sądowych, czyli na opiniach wykonanych na zamówienie sądu. Co wcale nie oznacza, że bardziej kompetentnych…
Co należy zrobić w przypadku konfliktu, kiedy twórca uważa, że tworzy dzieło oryginalne, ale inny artysta uważa się za pokrzywdzonego? Mam na myśli takie sytuacje, jak np. spór pomiędzy Małgorzatą Musierowicz a Komuną Warszawa i CK Zamek w sprawie spektaklu Teren badań. Jeżycjada.
Rozwiązaniem są negocjacje, a gdy one nie dadzą rezultatu – spór przed sądem, który może trwać kilka lat. W tej sprawie, o której pan mówi, chodziło o wykorzystanie Jeżycjady jako znaku towarowego. Przypomina mi to sprawę sprzed wojny, w której zapadł dobry wyrok, moim zdaniem aktualny i dzisiaj. Chodziło o spór między dwoma teatrami, oba grały różne przedstawienia pod takim samym tytułem. Ten drugi twierdził, że sam tytuł jest banalny, nieoryginalny – więc może go swobodnie używać. Chodziło oczywiście o nieuczciwą konkurencję: aby przechwycić część widzów pierwszego teatru, którzy przyjdą do drugiego omyłkowo, kierując się nazwą modnego przedstawienia. Sąd Najwyższy w 1935 roku orzekł: „tytuł wraz z treścią utworu stanowi jednolite dzieło sztuki. Dla ochrony tytułu nie będzie decydującego znaczenia miała kwestia, czy treść wypełniająca tytuł zawiera sama w sobie oryginalny pomysł, myśl lub zestawienie myślowe o charakterze przejawu działalności duchowej, noszącej cechę osobistej twórczości, nie będzie miała również decydującego znaczenia okoliczność, że treść tytułu zawarto w słowie pospolitym, służącym do codziennego użytku [chodzi o tytuł Zabawka – przyp. A. K.]. Słowo użyte jako tytuł utworu scenicznego, a więc zespolone z tym utworem jako jedno dzieło sztuki scenicznej w organiczną całość, znajduje się pod ochroną prawa wyłączności autorskiej w zakresie literackiej twórczości, gdy chodzi o produkcję pod takim samym tytułem innego utworu scenicznego” i „w oderwaniu od zagadnienia utworu, od jego rodzaju i od celów, jakim utwór został poświęcony, nie można rozstrzygnąć o tym, czy tytuł tego utworu ma być chroniony dla wyłączności autora”.
Czy twórca ma w przypadku sprawy sądowej szanse z dysponującą ogromnym budżetem międzynarodową korporacją? Pytam o to w kontekście np. sprawy Amerykańskiej Akademii Filmowej, która pozwała Stowarzyszenie Twórców Ludowych za wręczanie nagród „Ludowy Oskar”. Polskie stowarzyszenie tłumaczyło, że patronem konkursu dla twórców ludowych był Oskar Kolberg, reprezentująca Amerykanów kancelaria dowodziła jednak, że nazwa pasożytuje na popularności Oscarów – Nagrody Amerykańskiej Akademii Filmowej.
Ma szanse, jeżeli zaangażuje dobrego prawnika. Duże korporacje zatrudniają całe sztaby prawników dla ochrony ich praw (znaki towarowe, utwory etc.). Ci ruszają do akcji zawsze, gdy dostrzegą choćby pozór naruszenia
– po prostu „przerabiają budżet klienta”. Korporacje to akceptują, ponieważ widzą w tym także aspekt prewencyjny – chodzi o odstraszanie innych od próby naruszania interesów klienta. Jeżeli obie strony nie dojdą do porozumienia w postaci ugody, rozstrzyga sąd z pomocą biegłych. Nie każda taka sprawa jest ryzykowna pod względem finansowym; rzecz w tym, czy pokrzywdzony rzeczywiście poniósł znaczną szkodę majątkową. W pana przykładzie rzecz jest nie do udowodnienia.
Skąd najlepiej czerpać wiedzę dotyczącą prawa autorskiego? Czy mógłby pan polecić jakąś literaturę, kursy czy materiały dostępne w internecie?
Niestety, mało jest książek o prawie autorskim adresowanych do niespecjalistów. Dlatego napisałem Poradnik prawa autorskiego. Autor-wydawca (6 wydań) i Podręcznik prawa autorskiego dla studentów uczelni artystycznych (2 wydania) – polecam.
Andrzej Karpowicz adwokat
Kancelaria prawna Juris Warszawa, ul. Wiejska 12a
andrzej.karpowicz@juris.pl