MM trendy #11 (101)

Page 1

GRUDZIEŃ 2021 NUMER 12 (102) / WYDANIE BEZPŁATNE

Rynek nieruchomości w Szczecinie należy do nich



#reklama


#reklama


#12

#spis treści grudzień 2021

42 Moda

Laura Skowron, młoda projektantka ze Szczecina prezentuje nową kolekcję

#08 Newsroom

Inwestycje, wydarzenia, podsumowania, sukcesy, nowości

#22 Temat z okładki

Elite Nieruchomości podbija rynek nieruchomości w Szczecinie

#28 Edytorial

Elektryczna EV6 w obiektywie szczecińskiej fotografki

#34 Temat wydania Kobiety w świecie biznesu

#44 Teatr

Ostatni spektakl Anny Augustynowicz

#46 Sylwetka miesiąca Tytus Łajdecki opowiada o jazzie i… krawiectwie

#56 Ekologia

Pierwszy CarPort w Szczecinie

#60 Święta

Odwiedzamy fabrykę bombek

#62 Kulinaria - Pierniki nie tylko toruńskie - Przepis na Makowiki

#70 Wnętrza

- Boho w wersji skandynawskiej - Plakaty, jako sposób na aranżację wnętrza

#82 Książki i komiksy - Rozmowa twórcą Thorgala

#88 Zdrowie i uroda #104 Sport - Edi Andradina jakiego nie znacie - Arkadiusz Miłoszewski, jak radzi sobie jako trener koszykarzy Kinga?

#112 Kronika towarzyska MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 12/2021

5


#okładka: NA OKŁADCE: PAULINA I KRZYSZTOF MAKOWSCY, ELITE NIERUCHOMOŚCI ZDJĘCIE: NATALIA SOBOTKA

FOTO Ella Estrella Photography / MUA & STYL Agnieszka Szeremeta

#12

Agata Maksymiuk

redaktor naczelna

Życzymy Wam wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku, może jeszcze zdrowia i spełnienia marzeń, wytrwałości w stawianych sobie celach i działania w zgodzie ze sobą. To ostatnie jest chyba najważniejsze, bo jeśli się uda to cała reszta też się uda. A my naprawdę chcemy, żeby Wam się udawało. Za nami ponad 100 wydań wypełnionych Waszymi sukcesami, a przed nami kolejne. I zdradzimy Wam tajemnicę - nic nie sprawia nam większej przyjemności w pracy, niż możliwość opowiadania o Waszych projektach innym. Bez względu na to czy stawiacie pierwsze kroki, czy zarządzacie wielkimi przedsięwzięciami - cenimy Was tak samo i cieszymy się, że dzięki Wam miasto żyje i nieustannie się rozwija. Dobrze obrazuje to działalność naszych okładkowych bohaterów. Zespół agencji Elite Nieruchomości od 11 lat sumiennie pracuje na tytuł najlepszego na rynku. I trzeba przyznać - z sukcesem. Jak mówią - praktycznie na każdej ulicy w Szczecinie są nieruchomości, w których obrocie uczestniczyli. To rozmach, który zasługuje na uznanie. Przez jego tajniki przeprowadzili nas Krzysztof i Paulina Makowscy, właściciele biura. Mamy nadzieję, że zainspirują Was tak samo, jak zainspirowali nas. Nie bylibyśmy sobą gdybyśmy nie zajrzeli dla Was też do świata kultury. Tym razem swoją działalnością oczarował nas Tytus Łajdecki, młody jazzman zakochany w… krawiectwie. Porozmawialiśmy również z aktorem Grzegorzem Falkowskim o ostatnim spektaklu Anny Augustynowicz w roli dyrektor artystycznej Teatru Współczesnego w Szczecinie, ale i z projektantką mody Laurą Skowron o jej zachwycającej kolekcji dyplomowej. Wśród naszych gości są też: blogerka Kamila Lewdańska, dr Katarzyna Kazojć, Grzegorz Rosiński, Agnieszka Szeremeta, Jarosław Molenda, Edi Andradina i wielu innych. Mamy nadzieję, że w ferworze świątecznych przygotowań uda się Wam znaleźć czas i poznać ich wszystkich. Wesołych świąt i do zobaczenia w nowym roku!

6

#redakcja Nowy Rynek 3, 71-875 Szczecin tel. 91 48 13 341; fax 91 48 13 342 mmtrendy.szczecin@polskapress.pl www.mmtrendy.szczecin.pl Redaktor naczelna: Agata Maksymiuk Product manager: Ewa Żelazko tel. 500 324 240 ewa.zelazko@polskapress.pl Reklama: tel. 697 770 133, 697 770 202 mateusz.dziuk@polskapress.pl pawel.swiatkowski@polskapress.pl Redakcja: Małgorzata Klimczak, Dariusz Zymon, Leszek Wójcik, Łukasz Czerwiński, Monika Piątas, Joanna Boroń, Marek Jaszczyński, Mariusz Parkitny Prezes oddziału: Piotr Grabowski Marketing: Monika Latkowska Dział foto: Sebastian Wołosz, Andrzej Szkocki Skład magazynu: MOTIF studio Druk: F.H.U. „ZETA” Wydawnictwo: Polska Press Grupa sp. z o.o. ul. Domaniewska 45, 02-672 Warszawa Prezes: Tomasz Przybek

Dołącz do nas na www.facebook.com/ MagazynMMTrendy oraz Instagram.com/mm.trendy


#reklama


| NEWSROOM |

foto: materiały prasowe

Festiwal Czytania „Odkrywcy wyobraźni”

foto: Bartek Syta

Szczecin Love 2021 Już po raz kolejny w Książnicy Pomorskiej było można posłuchać wyjątkowych dzieł literackich w interpretacji aktorów oraz ciekawych lektorów. Festiwal Czytania to dwudniowy maraton spotkań z autorami książek, jak i czytania wybranej literatury. Odbywa się on w Książnicy Pomorskiej, a wstęp na każde z wydarzeń jest bezpłatny. Na spotkania z artystami trzeba było się zarejestrować za pośrednictwem odpowiedniego linku. Podczas tegorocznej edycji można było umówić się z prof. Jerzym Bralczykiem i Michałem Ogórkiem. Odbyło się również spotkanie z twórcami słuchowiska i książki „Horropera – po tamtej stronie burzy” Ireną Naumowicz, Konradem Pawickim, Jackiem Wierzchowskim czy też spotkanie z Wojciechem Orlińskim, autorem pierwszej w Polsce biografii Stanisława Lema, oraz czytanie performatywne z udziałem Krystyny Czubówny, Krzysztofa Wakulińskiego. (red.)

8

Jesienna Rusałka, zamglone centrum i Wały Chrobrego w niebanalnej odsłonie - to trzy kadry, które zostały uznane za najlepsze zdjęcia zgłoszone do tegorocznej edycji miejskiego konkursu fotograficznego Szczecin Love. W tym roku rywalizacja na najlepsze zdjęcia ukazujące stolicę Pomorza Zachodniego była naprawdę zacięta. W ciągu trzech miesięcy trwania konkursu uczestnicy zgłosili łącznie ponad 1500 zdjęć. Wiele z nich było doskonałych nie tylko pod względem technicznym, ale przede wszystkim ciekawych i oryginalnych. To wszystko sprawiło, że jury miało przed sobą naprawdę trudne zadanie. Ostatecznie, za sprawą głosów komisji konkursowej wyłoniono trzech zwycięzców. 1. miejsce w całej rywalizacji to zdjęcie autorstwa Mateusza Sielickiego. Przedstawia ono centrum miasta zatopione w gęstej mgle, z której wyłaniają się jedynie najwyższe szczecińskie budynki. Drugie miejsce zajęło zdjęcie wykonane przez Piotra Krywana ukazujące jezioro Rusałka. Na trzecim miejscu znalazła się fotografia Adama Zuckerberga. Zdjęcie przedstawia nie tylko część zabudowań Wałów Chrobrego, ale również umiejscowiony na Łasztowni diabelski młyn. (red.)


#reklama


| NEWSROOM |

Tak pracowali kiedyś dziennikarze. Nowa wystawa w Muzeum Techniki Na jakim sprzęcie pracowali kilkadziesiąt lat temu dziennikarze telewizyjni i radiowi? Można się tego dowiedzieć z najnowszej wystawy w Muzeum Techniki i Komunikacji Zajezdnia Sztuki w Szczecinie. Wystawa „W świecie dźwięku i obrazu” to nie lada gratka dla miłośników zabytkowej techniki. Są tu magnetofony reporterskie, mikrofony, sprzęt studyjny, kamery telewizyjne. Nie mogło też zabraknąć małej prezentacji dziś już niekiedy zabytkowych radioodbiorników czy telewizorów - Ametyst, Rubin. Na uwagę zasługują mikrofony studyjne, jeszcze z lat czterdziestych ubiegłego wieku, którymi posługiwali się spikerzy Polskiego Radia Szczecin. Są również magnetofony reporterskie. - To szpulowe urządzenia Uher i Kudelski, które można nazwać rolls-royce’em wśród magnetofonów - mówi dr Andrzej Wojciech Feliński z MTiK, kurator wystawy. - Z powodzeniem można ich używać również dzisiaj. Ekspozycja będzie prezentowana do 27 lutego 2022 roku w Muzeum Techniki i Komunikacji - Zajezdnia Sztuki w Szczecinie przy ulicy Niemierzyńskiej 18a. Współorganizatorem wystawy jest SDRP Pomorze Zachodnie. (mj)

10

foto: materiały prasowe

foto: Andrzej Szkocki

Zrobione w Szczecinie 2021 - znamy laureatów!

10 produktów i tyle samo usług zostało wyróżnionych certyfikatami marki Zrobione w Szczecinie 2021. Tegoroczna odsłona konkursu jest piątą edycją projektu realizowanego przez Urząd Miasta Szczecin i Agencję Rozwoju Metropolii Szczecińskiej. Jego celem jest promocja produktów i usług lokalnych, wyróżniających się najwyższą jakością. – Nagroda „Zrobione w Szczecinie” z pewnością podnosi prestiż wyróżnionych produktów czy usług i świadczy o ich lokalnym charakterze i wysokiej jakości – mówił Piotr Krzystek, prezydent Szczecina. – Laureaci, poprzez swoje produkty i usługi, są ambasadorami naszego miasta. Doceniamy to i bardzo im za to dziękujemy. Jesteśmy z Was dumni. Z 62 złożonych w roku 2021 wniosków wyłonionych zostało łącznie 20 laureatów – po 10 w kategorii Produkt i Usługa. Wśród tegorocznych zwycięzców znaleźli się m.in. Fundacja Szczeciński Klub Rowerowy Gryfus, za organizację wyjątkowych rajdów rowerowych po Szczecinie i Pomorzu Zachodnim, Stowarzyszenie Miłośników Muzyki „Navigare”, za działalność artystyczną Chóru Akademii Morskiej w Szczecinie i godne reprezentowanie Szczecina na scenach polskich i zagranicznych, Konrad Szymanik „Kamienica w lesie”, za album „Kamienica w lesie” ukazujący Szczecin takim, jaki jest - pięknym miastem z bogatą historią czy Szczecińska Beza, za szczecińską bezę tworzoną na bazie własnych, niepowtarzalnych receptur, która zaskarbiła sympatię szczecinian. (red.)


#reklama


#reklama


#reklama


| MM TRENDY POLECA | # płyta na zimę

Tęskno gra foto: materiały prasowe

poezję Tęskno, czyli solowy projekt Joanny Longić, powraca z trzecią długogrającą płytą. Jedenaście premierowych kompozycji to kontynuacja przygody autorki z artystycznym, nieoczywistym popem, którego drugim imieniem jest wrażliwość. Nastrojowe instrumentarium, na które złożyły się m.in. fortepian, sekcja smyczkowa czy harfa, wchodzi w dialog z subtelną, wyważoną elektroniką i charakterystycznym głosem. Patronką albumu, który w serwisach streamingowych ukazał się 19 listopada, jest wybitna poetka doby dwudziestolecia

14

międzywojennego Zuzanna Ginczanka. – Wpadłam na pomysł stworzenia albumu z wierszami, prowadząc audycję w radiowej Czwórce, gdzie gram poezję w wykonaniu polskich artystów. Określenie poezja jest dla mnie wielowymiarowe: może być świadomą ciszą albo pojedynczym słowem wypowiedzianym we właściwym miejscu i czasie – opowiada Longić. Artystce szybko udało się znaleźć punkty wspólne z Ginczanką. W jej twórczości odnalazła nadzieję, odwagę, zachwyt nad pięknem i afirmację codziennych, pozornie niewiele znaczących gestów i słów. (red.)


#reklama


| NEWSROOM |

Festiwal Sztuki Młode Wilki’21

foto: materiały prasowe

#reklama

Krystyna Dobrzańska autorka filmu „Mapa ciała”, zdobyła główną nagrodę MW’21, z kolei kolektyw Turnusik wrócił do domu (lub raczej dalszej pracy) z wyróżnieniem jury za prezentację pt. „Wszyscy na turnus, wszyscy to turnus, czyli wiecznie trwający turnus jako koncepcja utopijna”. Młode Wilki to festiwal sztuki skierowany do studentów i studentek wyższych szkół artystycznych oraz niestudiujących osób do 25. roku życia zainteresowanych zagadnieniami sztuki współczesnej. Nazwa festiwalu nawiązuje do filmu z roku 1995 („Młode wilki” reż. Jarosław Żamojda), którego akcja rozgrywa się w Szczecinie. Organizatorem festiwalu jest Akademia Sztuki w Szczecinie. W tegorocznym jury zasiedli: Natalia Sielewicz, Tero Nauha, Piotr Sikora, Tomasz Kowalski we współpracy z koordynatorami Festiwalu Sztuki Młode Wilki’21, czyli Anną Orlikowską i Łukaszem Jastrubczakiem. Projekt jest współfinansowany w ramach Mecenatu Kulturalnego Miasta Szczecin. (red.)

16


#reklama


| NEWSROOM |

#materiał partnerski

Radisson Blu Resort Międzywodzie - pierwszy pięciogwiazdkowy hotel w Międzywodziu Premiera nowej inwestycji pod szyldem najbardziej rozpoznawalnej marki na świecie. Radisson Blu to najlepiej rozwijająca się marka hotelarska, która gwarantuje właścicielom najwyższy możliwy wskaźnik obłożenia w ciągu roku, jednocześnie zapewniając im wysoki, 5 gwiazdkowy standard.

kontakt z otaczającą naturą. Szczególną uwagę zwraca forma obiektu. Całość zaprojektowana została na planie dwóch pięciokondygnacyjnych półokręgów. Swobodnego charakteru nadają kondygnacje hotelowe w układzie kaskadowym zakończone tarasami. Duże przeszklenia i tarasy pozwolą cieszyć się widokiem na otaczającą zieleń. Wszystko idealnie komponuje się z otoczeniem zyskując przy tym przyjazny nadmorski klimat. Inwestycja oferuje dwu i trzypokojowe apartamenty, które będą w pełni wykończone i umeblowane. Inspiracją do stworzenia wnętrz jest natura. We wnętrzach dominują kolory piasku, alg morskich, kamienia i morskiej piany.

Radisson Blu Resort to nowa inwestycja na mapie Międzywodzia z nowoczesną i prestiżową architekturą. Położony 3 minuty od plaży zapewni gościom bliski

Radisson Blu Resort zapewni wszystkie udogodnienia apartamentów premium. Do dyspozycji gości zostaną oddane 2 baseny w tym zewnętrzny z pool bar w sezonie,

18

strefa SPA oraz siłownia. Aby umilić pobyt najmłodszym gościom utworzono dla nich kids room. Całoroczna restauracja a’la carte oraz jej kameralny wystrój, przyjazne wnętrze i wyborne dania stworzą idealny nastrój zarówno na romantyczny wieczór jak również spotkanie rodzinne. Ekskluzywność inwestycji dopełni reprezentacyjny hall z recepcją i lobby. Obiekt stanie się wizytówką Międzywodzia, które chętnie odwiedzane jest przez turystów z Polski i z zagranicy. Zakup apartamentu w Radisson Blu Resort z dostępem do ścieżek rowerowych oraz jednoczesną bliskością plaży wraz z pełnym wachlarzem usług to doskonała lokata. Współpraca z największą i najlepiej rozwijającą się siecią hotelarską na świecie pozwoli cieszyć się korzyściami płynącymi z własności luksusowego apartamentu.


Patrycja Musiał Doradca ds. nieruchomości +48 572 655 460 patrycja.musial@assethome.pl

Magdalena Zaborska Manager ds. nieruchomości +48 508 662 610 magdalena.zaborska@assethome.pl

Oddział Międzyzdroje | ul. Zwycięstwa 1 | +48 500 522 544


| NEWSROOM |

#materiał partnerski

fot. XXXXXXX

Nowa odsłona kliniki L.A. Beauty i hollywoodzkie otwarcie Raj dla miłośników dbania o urodę i pięknych wnętrz - klinika medycyny estetycznej i kosmetologii L.A. Beauty przypieczętowała swoją pozycję na rynku otwarciem nowej odsłony gabinetu. Wydarzenie zwieńczyło przyjęcie w hollywoodzkim stylu, które na długo zapisze się w historii kompleksu Posejdon. Odważny i niesamowity projekt kliniki L.A. Beauty odsłonił swoje podwoje w kompleksie Posejdon pod koniec listopada. Właścicielki dr Izabela Wierzbicka oraz Aleksandra Lendzion przez ostatnich kilka miesięcy całkowicie oddały się tej realizacji. Na efekty warto było czekać! Stworzyły przestrzeń inspirującą i harmonijną, celebrując piękno nawet w najmniejszych detalach. Na powierzchni 350 mkw. powstało aż 10 luksusowych gabinetów, wraz z salą szkoleniową, wykończonych w zmysłowym i absolutnie unikatowym stylu. Podkreślają to m.in. wyjątkowe obrazy artystki Iriny Vilim. Panie zdecydowały się również na śmiały krok i nowość w skali kraju, uruchamiając własną kawiarnię L.A. Cafe - dostępną dla każdego. Oprócz doskonałej kawy, będzie tu można zapoznać się ze sztuką wspomnianej Iriny Vilim i diamentowymi wyrobami marki Jubiler Konarski - zapoznać się i nabyć. Tygodnie pracy i rozmach koncepcji zasłużyły na odpowiednie uczczenie. Eleganckie przyjęcie przyciągnęło przyjaciół i pacjentów z całego regionu, kraju i Niemiec. Łącznie wzięło w nim udział 110 osób! Bankiet był nie tylko okazją do symbolicznego przecięcia wstęgi, ale też rodzajem hołdu dla wszystkich, którzy inspirują zespół L.A. Beauty do dalszego rozwoju. Nie zabrakło słów uznania i zachwytów, a także łez wzruszenia i szczerych podziękowań. Goście mieli też okazję wziąć udział w premierze trzech nowych sprzętów, które już wkrótce dołączą do bogatej oferty. Klinika jako pierwsza w Szczecinie będzie oferować zabiegi takie jak CoolTech Define oraz Dermaclear. Wśród usług pojawi się również Spa Deep. Dr Izabela Wierzbicka oraz Aleksandra Lendzion pomyślały o wszystkim. Dlatego też na imprezie rozlosowano wiele cennych nagród, w tym obraz Iriny Vilim, kolczyki z diamentami marki Konarski oraz zaproszenia na zabiegi. Jedno jest pewne - o tym wydarzeniu jeszcze długo będzie się mówić.

20


#materiał partnerski

| NEWSROOM |

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 12/2021

21


| TEMAT Z OKŁADKI |

#materiał partnerski

Elite Nieruchomości, rynek nieruchomości w Szczecinie należy do nich Rok zaczęli z tytułem najlepszego biura nieruchomości na Pomorzu Zachodnim. Pomimo pandemii utrzymali tempo rozwoju, a nawet uruchomili nowe biuro i powiększyli zespół. Elite Nieruchomości weszło na rynek 11 lat temu i od tamtej pory śmiałym krokiem zmierza do wyznaczonych celów, zostawiając konkurencję daleko w tyle. Jak to robią? - Na to pytanie odpowiedzieli Krzysztof i Paulina Makowscy, właściciele firmy.

Jesteście w stanie zliczyć zrealizowane przez wasz zespół transakcje? - P.M. - Praktycznie na każdej ulicy w Szczecinie są nieruchomości, w których obrocie uczestniczyliśmy. Jednak nie prowadzimy ich przeglądu. Wolimy ten czas poświęcić na obsługę klientów. Liczba zamkniętych przez nas transakcji jest olbrzymia. Doszliśmy do etapu, kiedy w ciągu dnia finalizujemy nawet trzy sprzedaże. To na pewno wynik wart pochwalenia. Ale to też wynik motywujący do dalszego rozwoju, a to on jest dla nas najważniejszy. Takich wyników nie osiąga się z dnia na dzień. To efekt wypracowany małymi krokami przez lata czy rezultat punktów zwrotnych w działalności Elite Nieruchomości? - K.M. - Myślę, że to efekt sumiennej pracy naszego zespołu. Kiedy sięgam pamięcią do początków, nie jestem w stanie wskazać punktów zwrotnych w działalności Elite. Zdarzały się transakcje warte miliony, ale wbrew pozorom takie transakcje nie wprowadzają rewolucji w życiu maklera. Każdy klient jest obsługiwany na takim samym poziomie, z takim samym zaangażowaniem, bez względu na to, z czym się do nas zwraca. To owocuje, ponieważ mamy klientów, którzy stoją za nami murem. Choćby nie wiem, co się działo nie odejdą do konkurencji, nie dadzą się przekupić. To ludzie z zasadami. Współpraca z nimi jest solidnym fundamentem naszej firmy. Wspomniałeś o początkach. Dziś Elite to 14 maklerów, a jak to było 11 lat temu? - K.M. - Zdecydowałem się rozstać z firmą, w której wtedy pracowałem, a zaraz za mną taką decyzję podjął Piotr Byzdra, nasz makler. To z nim zaczynałem. Nasz zespół stanowił zaledwie dwie osoby. Po pewnym czasie dołączył do nas Eliasz Goździk, z którym nadal pracujemy. Powoli budowaliśmy brand Elite.

22

Staraliśmy się dbać o dobre imię i o dobre imię klienta. Wypracowane wartości przekazywaliśmy kolejnym osobom, które dołączały do naszego zespołu i tak dziś jest nas 14. Fenomenalne jest to, że każdy z naszej 14 ma wyrobioną licencję pośrednika i olbrzymią pasję w sobie. Myślę, że niewiele biur w Szczecinie może się tym pochwalić. Zespół Elite słynie też z jeszcze jednej rzeczy (uśmiech). Liczy sobie znacznie więcej kobiet niż mężczyzn. - P.M. - To nie tak, że nie chcemy mężczyzn w zespole (uśmiech). Jesteśmy otwarci na każdego. Ale prawdą jest, że makler musi mieć w sobie pewną wielozadaniowość. A tę najczęściej mają kobiety. Na sprzedaż mieszkania składa się m.in. przygotowanie oferty, zrobienie zdjęć i prezentacji, zarządzanie czasem, organizacja dokumentów, opanowanie kwestii prawnych, do tego jeszcze kontakt z klientem. Panowie często wolą skupić się na jednym zadaniu, a w tym zawodzie to po prostu niemożliwe. - K.M. - Budując zespół, zawsze staram się odpowiedzieć na pytanie - czy będąc klientem, chciałbym, aby ta osoba mnie obsługiwała? - czy wzbudziłaby moje zaufanie? W ciągu roku wpływa do nas kilkadziesiąt CV. I już na tak podstawowym poziomie kobiety potrafią zaprezentować się znacznie lepiej od mężczyzn. Podanie zawiera wszystkie potrzebne dane - od kontaktowych, przez te dotyczące kompetencji, aż po informacje o pasjach i motywacjach do pracy. Jeżeli ktoś zapomniał podać swój numer telefonu, zostawił błędy lub prezentację zamknął w niechlujne ramy - nie mogę przyjąć takiej osoby, bo nie chcę, aby klienci tak odbierali naszą markę. P.K. - Obecnie mamy otwartą rekrutację. Poszukujemy kolejnych maklerów, więc zobaczymy, jak będzie tym razem (uśmiech). Mam tylko nadzieję, że panowie nie czują się onieśmieleni naszym zespołem. Generalnie na rynku nieruchomo-


#materiał partnerski

| TEMAT Z OKŁADKI |


| TEMAT Z OKŁADKI |

#materiał partnerski

ści kobiety stanowią większość wśród sprzedawców. Możliwe, że u nas widać to bardziej, bo nasz zespół jest duży. Poszukujecie kolejnych maklerów do zespołu. Tylko czy wasze nowe biuro pomieści tyle osób? A może planujecie utworzyć trzeci oddział Elite w Szczecinie? - K.M. - Wkrótce powiększymy nowe biuro przy Kwiatkowskiego na osiedlu Nowa Cukrownia. Póki co nie planujemy trzeciego oddziału w Szczecinie. Jeśli już to nad morzem, choć to tylko luźne przemyślenia. Bacznie obserwujemy rynek. Hossa trwa w najlepsze, ale trzeba postawić sobie pytanie - jak długo tak będzie? Zapowiadają się zmiany? Nieruchomości dość mocno ugruntowały swój status najbardziej opłacalnej inwestycji. K.M. - Wszystko zależy od polityki. Zapowiadany podatek katastralny może spowodować trzęsienie ziemi, ale nie musi. Podobnie program Polski Ład. Pandemia, choć nieprzewidywalna, świetnie pokazała, że nieruchomości są najlepszą i najstabilniejszą inwestycją. Ludzie zaczęli wyjmować pieniądze z banków i przekładać je w domy i mieszkania. Przy dzisiejszej inflacji na poziomie 8 proc. Każdy, kto ma milion złotych w banku, jest

24

stratny rocznie 80 tys. To tylko przykład, ale bardzo wyraźnie obrazujący skalę, o jakiej mówimy. Pieniądze zainwestowane w nieruchomości nie tylko nie tracą, ale mnożą się. W co najczęściej inwestują wasi klienci? - P.M. - Mieszkania i działki niezmiennie wiodą prym. Mieszkania są wyceniane na kwoty stosunkowo osiągalne dla każdego i są łatwo zbywalne, a działki stanowią dobrą bazę do dalszych inwestycji. Do tego wciąż nietrudno o kredyt. Tylko ile mieszkań jesteśmy w stanie kupić? - P.M. - Wszystko zależy od budżetu, jakim się dysponuje. Mieszkania pod inwestycje to mieszkania na wynajem. Zarabia się na nich podwójnie - na czynszu oraz na wzroście wartości. W ostatnich latach bardzo popularny stał się flipping. Inwestorzy kupują mieszkania znacznie poniżej ceny rynkowej, następnie odnawiają je i szybko z powrotem wypuszczają na rynek. Chyba nie muszę wyjaśniać, że mowa o lokalach w bardzo złym stanie technicznym lub z niejasną sytuacją prawną. Osoby zaangażowane w ten rodzaj obrotu z pewnością są w stanie kupić od kilku do kilkunastu mieszkań w ciągu roku.


#materiał partnerski

| TEMAT Z OKŁADKI |

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 12/2021

25


| TEMAT Z OKŁADKI |

#materiał partnerski

- K.M. - Jednak mówiąc o inwestycji nadwyżek kapitału, raczej mówimy o inwestycjach w nieruchomości pasa nadmorskiego, które można podnajmować sezonowo. Zdarzają się inwestorzy, którzy hurtowo kupują mieszkania nad morzem. Tylko że z moich obserwacji, a także doświadczeń z poprzednich lat mogę powiedzieć, że w momencie załamania rynku obszar turystyczny odczuje to najmocniej i najszybciej. Dla zobrazowania - kiedy w mieście spadek wyniesie 5 proc., nad morzem sięgnie 10 proc. Dlatego jeżeli poszukujemy pewnych inwestycji, lepiej postawić na miasta uniwersyteckie, do których należy Szczecin. W ostatnim czasie infrastruktura Szczecina mocno się rozwinęła. Stare kamienice są odnawiane, nowe osiedla stawiane, działki wciąż poszukiwane, a w centrum i na obrzeżach pojawiają się biurowce oraz hale. Jak się w tym odnaleźć? - P.M. - Właśnie od tego jesteśmy my (uśmiech). Nie da się ukryć, że Szczecin w ostatnim czasie mocno się rozrósł, a także nabrał biznesowego kształtu. Nasi klienci to osoby poszukujące przede wszystkim nieruchomości z rynku wtórnego, takie, którym zależy na mieszkaniach czy lokalach dostępnych od ręki. Nasza w tym rola, aby znaleźć nieruchomość, która spełni ich oczekiwania. Należymy do Zachodniopomorskiego Systemu Wymiany Ofert (ZSWO) i Zachodniopomorskiego Stowarzyszenia Pośredników Obrotu Nieruchomościami (ZSPON), mamy dostęp do baz sprzedaży z całego województwa - to kilka tysięcy lokali. Poza tym cieszymy się zaufaniem na rynku, jesteśmy rozpoznawalni i wiele osób zgłasza do nas swoje oferty na wyłączność. To wszystko sprawia, że nasz klient może czuć się bezpiecznie, pewnie i komfortowo. Można powiedzieć - jest w pełni dopieszczony. Zajmujemy się wszystkim za niego - zaczynając od poszukiwań, po ostatnie formalności u notariusza. Pomagamy również w uzyskaniu kredytowania. Inwestor musi jedynie podjąć decyzje i złożyć podpisy w odpowiednich miejscach. Wśród ofert Elite rzeczywiście dominują oferty z rynku wtórnego, jednak nieruchomości z rynku pierwotnego również się zdarzają. - K.M. - Bliźniaki i szeregowce na przedmieściach to nieruchomości z rynku pierwotnego, które można znaleźć w naszej ofercie. Właśnie dołączyła do nich zupełnie nowa inwestycja w Siadle Dolnym. Dwupiętrowy apartamentowiec z widokiem na Odrę, dopasowany do wiejskiej zabudowy. Myślę, że mogę to powiedzieć - to inwestycja, jakiej jeszcze nie było w tym obszarze. Na pewno zwróci uwagę wielu inwestorów i na pewno wyprzeda się od ręki. Więc chętni na nią muszą się spieszyć (uśmiech). Tak duży popyt na mieszkania ma gdzieś swój koniec? - P.M. - Statystyki mówią, że za 20 lat osiągniemy granicę. Jed-

26

nak z obserwacji rynku wynika, że popyt może zakończyć skok cen. Dysproporcja między wartością nieruchomości, a zarobkami społeczeństwa będzie tak duża, że ludzi po prostu nie będzie stać na zakup mieszkania. Kiedy ceny zrównają się z europejskim poziomem, szala przechyli się w stronę wynajmów. - K.M. - Trzeba powiedzieć jasno, że ceny w Polsce, choć nieustannie rosną, nadal są niskie na tle Zachodu. Jeśli porównamy duże miasto w kraju do dużego miasta za granicą okaże się, że sporo oszczędzamy. Czyli obrót nieruchomościami w Polsce nie do końca wygląda jak obrót nieruchomościami w Miami czy Kalifornii, które można podpatrzeć na Netflixie (uśmiech)? - K.M. - To zależy ile zer obetniemy z ceny nieruchomości (śmiech). Prawda jest taka, że nasze rynki są zupełnie różne. W Polsce nie ma takich posiadłości i terenów o takich walorach. Ale zawsze jest dobrze podpatrywać, jak działają lepsi (uśmiech). - P.M. - Może tylko jakość obsługi i zgranie zespołu można porównać do serialowych realiów. Atmosfera, jaka panuje w naszym biurze, jest dla nas bardzo ważna. Działamy na stopie przyjacielskiej i mocno się wspieramy. Nie tylko zawodowo, ale i prywatnie. Wspólnie świętujemy swoje urodziny czy sukcesy, wychodzimy na kolację, integrujemy się. Bierzemy też udział w różnych inicjatywach, jak np. biegi charytatywne. Boże Narodzenie też obchodzimy w biurze. Zresztą to przecież dla naszego zespołu przygotowaliśmy nasze nowe biuro. Jest w nim trochę instagramowo, ale wiemy, że jakość miejsca, w którym spędzamy czas, jest równie ważna, co same relacje. A jak wam się pracuje? Po całym dniu pracy razem, zaczynacie cały dzień w domu również razem. - K.M. - Lubimy ze sobą pracować i nie mamy siebie dosyć. Jesteśmy bardzo zgrani. Jeśli jesteśmy zmęczeni danym tematem, to po prostu mówimy stop i staramy się go nie kontynuować. Ale to raczej rzadkość. - P.M. - Znajomi również nas o to pytają (uśmiech). Ale my naprawdę świetnie się dogadujemy. Ja mam więcej kompetencji miękkich, Krzysztof twardych. Uzupełniamy się. Myślę, że nasz zespół też do dostrzega i docenia. A czy odpoczywacie kiedyś? - P.M. - Praca pośrednika nieruchomości to znacznie więcej niż praca. Można powiedzieć, że to cały styl życia. Ale znajdujemy chwilę, aby się od tego oderwać. Najbliższa szykuje się w Boże Narodzenie. Po Wigilii planujemy wybrać się w trochę cieplejsze miejsce. Choć pewnie i tak będziemy dostępni pod telefonem (uśmiech). Przed nami jeszcze wiele do zrobienia. Mamy wielkie plany i dopiero się rozkręcamy.


#Premiera Mieszkaj w harmonii z naturą...

Apartamenty Siadło Dolne Dwupiętrowy budynek dopasowany do wiejskiej zabudowy Siadła Dolnego. Dostępne 2-, 3- i 4- pokojowe apartamenty o metrażu od 47 do 99 m2 w tym lokale z widokiem na Odrę. Ogródek lub przestronna loggia 10 m2 do wybranych lokali. 18 miejsc postojowych w garażowcu. Sąsiedztwo sprzyjające rekreacji - szlaki rowerowe, przystań wodna, las.

Ceny już od 7900 zł/m2

#reklama

Sprzedaż - Krzysztof Makowski krzysztof@elite.nieruchomosci.pl tel. 502 424 064 Licencja nr 9358


| EDYTORIAL |

#materiał partnerski

Zamiast podążać za innymi wyznacza własną ścieżkę rozwoju i podkreśla swoją tożsamość. A ta właśnie ewoluowała. Nową wizytówką marki KIA stał się premierowy model EV6, który w tym roku pojawił się na rynku i mocno zaakcentował początek prawdziwej rewolucji. Dzięki Grupie Polmotor, szczecińskiej firmie, my również możemy w niej uczestniczyć. Za kulisy tych działań wprowadził nas Konrad Kijak, dyrektor marki KIA Polmotor. Z marką KIA jesteś związany od jej pierwszych kroków w Szczecinie. Czy rewolucja, która dzieje się na naszych oczach, ma dla ciebie wymiar emocjonalny? - Zaczynałem od stanowiska sprzedawcy, dziś jestem dyrektorem ds. handlowych. Rozwijam się razem z marką i jestem z tego bardzo dumny. Więc tak, wszystkie te zmiany to dla mnie ogromne emocje. Doskonale pamiętam czas, gdy pracowałem na stoisku w centrum handlowym przy ul. Mieszka I. Mieliśmy tam duży punkt wystawowy. KIA dopiero raczkowała, interesowali się nią głównie starsi ludzie. Niewiele osób dawało jej szansę na naszym rynku. Ale działaliśmy i szczerze powiem - uwielbiałem tę pracę. Zakup nowego samochodu to drugą wyjątkowa chwila w życiu zaraz po inwestycji w dom. Radość, która towarzyszyła moim klientom była dla mnie prawdziwym przeżyciem. Czułem, że się spełniam, a firma się rozwija. Wspomnienie tamtych czasów najlepiej obrazuje skalę zmian. Tylko o jakich zmianach mówimy? Czy jeden nowy model auta może zdziałać, aż tak wiele? - To nie tylko jeden model, bo transformacja jest całkowita. Słynne „The power to surprise” zamienia się w „Movement that inspires”. Zmianie ulega też sama nazwa koncernu. KIA Motors rozstaje się ze słowem „Motors”. Dlaczego? - Dlatego, że wkrótce do oferty dołączą również usługi, a także gama no-

28

FOTO: Natalia Sobotka / MUA Agnieszka Szeremeta

NOWA EPOKA KIA

wych pojazdów specjalnych, które powstają w odpowiedzi na konkretne potrzeby klientów korporacyjnych. Będą one oparte na elastycznej i modułowej platformie „deskorolki”. Jako firma wierzymy, że możliwość swobodnego przemieszczania się, to podstawowe prawo każdego człowieka. Dlatego marka chce oferować znacznie więcej, niż tylko sprzedaż aut. Myślę, że lokalnie również odczujemy tę rewolucję, ponieważ nasz salon wkrótce nie tylko poszerzy ofertę, ale i zmieni się wizualnie. KIA pragnie konkurować z najlepszymi markami na świecie i EV6 jest punktem wyjścia ku temu. KIA EV6 to model debiutujący z nowym logiem marki, w pełni elektrycznym silnikiem i wieloma innowacjami. Wyścig na drodze elektromobilności jest zażarty. Dlatego czy możemy powiedzieć, że KIA EV6 objął prowadzenie? - EV6 pokazuje, że nasza marka nie musi już gonić innych, a sama wyznacza swój kierunek. To model, który zadebiutował nie tylko z nowym logiem KIA ale również z zupełnie nowym designem. Każdy kto miał już okazję zbliżyć się do auta, potwierdzi, że jest to ukłon w stronę marek premium. To w pełni elektryczny samochód z przyspieszeniem od 0 do 100 km/h w zaledwie 3,5 sekundy. A żeby przejechać 100 km wystarczy jedynie 4,5 minuty ładowania. Pełen zasięg wynosi ponad 500 km. Mówimy tu o realnych wynikach, nie o projektach, które


#materiał partnerski

będą dopiero wdrażane. Na filmie promocyjnym KIA, kierowanym do globalnego odbiorcy, można zobaczyć jak EV6 ściga się z najszybszymi samochodami na świecie. Wszystkie te elementy razem pokazują zmianę sposobu myślenia, nowy poziom luksusu i stylistyki. Jako marka osiągnęliśmy to, co wydawało się nie do osiągnięcia. EV6 kusi też nowinkami technologicznymi. Czy to prawda, że posiada gniazdo elektryczne, takie jakie mamy w domach? - Można powiedzieć, że to projekt kosmicznej jakości (uśmiech). EV6 daje możliwość ładowania drugiego samochodu, posiada też gniazdko z prądem, takie do którego podłączymy ekspres do kawy, lampkę, odkurzacz - co tylko chcemy. Do ładowania telefonu stworzono specjalną półkę z wbudowaną ładowarką indukcyjną. Wnętrze auta, to przede wszystkim zupełnie nowy interfejs, mamy możliwość podświetlenia całego kokpitu z opcją wyboru koloru, a gdy samochód rusza dobiegają nas specjalnie zaprojektowane dźwięki. Dzięki temu czujemy się jakbyśmy trafili do zupełnie nowego wymiaru. Cieszę się, że to właśnie my możemy zaprezentować mieszkańcom Szczecina i regionu KIA EV6, który jako jedyny samochód w Polsce został w taki sposób oklejony.

| EDYTORIAL |

No właśnie, okleina przyciąga uwagę. Skąd pomysł na jej wykonanie? - Chcieliśmy podkreślić zmiany, o których wspominałem wcześniej i sportowy charakter auta, który doskonale wpisuje się w prowadzony przez nas projekt „Sport to my”. Mówisz, że salon się zmieni. Czy dotyczy to również projektu, który opisujesz i zespołu, z którym pracujesz? - Zespół pozostaje bez zmian (uśmiech). Mamy to szczęście, że stanowimy naprawdę zgraną drużynę. Myślę, że nasi klienci to czują i myślę, że po prostu to widać po wszystkich akcjach, które organizujemy i, w których uczestniczymy. A jeśli chodzi o projekt „Sport to my”, to dla nas projekt wyjątkowym i z całą pewnością będziemy go kontynuować. Bardzo mocno działam nad nim z Karoliną Wałowską. Do współpracy zapraszamy przede wszystkim osoby związane ze Szczecinem - bo jest to projekt lokalny. Piotr Lisek, Patryk Dobek, Marcin Lewandowski to nazwiska, które otwierają listę sportowców, z którymi działamy. Pragnę jednak podkreślić, że wspieramy nie tylko wielkie nazwiska. Angażujemy się często w inicjatywy, które nie mają szans na wsparcie dużych inwestorów, pomagamy, jeśli możemy. Czujemy sport i praca w tym obszarze przychodzi nam naturalnie.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 12/2021

29


| EDYTORIAL |

30

#materiał partnerski


#materiał partnerski

W jaki sposób EV6 uzupełnia tę sportową filozofię? - Niedawno KIA przekazała kluczyki do EV6 Rafaelowi Nadalowi, jednemu z najlepszych tenisistów świata. Jako pierwszy na świecie otrzymał ten samochód. Cieszymy się z tej decyzji, bo widzimy, że nasze lokalne działania wpisują się w globalną filozofię marki. Zresztą EV6 to samochód ze sportowym zacięciem, wystarczy spojrzeć na jego design, na moc silnika, przy czym

| EDYTORIAL |

pamiętajmy, że jest to auto bezemisyjne. Sport rozwija nas, buduje naszą determinację, ale sport wymaga też przemieszczania się. W przypadku profesjonalnych sportowców, mówimy o tysiącach kilometrów. EV6 pozwoli na zmniejszenie śladu węglowego w całym cyklu życia samochodu i pogodzenie się z naturą. Cieszę się, że to właśnie my możemy zaprezentować mieszkańcom Szczecina i regionu EV6.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 12/2021

31


| EDYTORIAL |

#materiał partnerski

KIA EV6 GT to nowoczesny, sportowy crossover, który wyznacza nową erę i nowe standardy na nadchodzące lata. Auto wyróznia się ultraszybkim ładowaniem -elektryczna architektura 800 V z funkcją obsługi wielu systemów ładowania pozwala na spokojne podróżowanie. Po zaledwie 4,5 minutach ładowania EV6 można przejechać 100 km.* Na fanach motoryzacji wrażenie zrobi przyśpieszenie 0-100 km/h [s]- 3.5. Kia EV6 osiąga prędkość maksymalną 260 km/h, a maksymalny moment obrotowy wynosi 740 Nm. Najnowszy modele marki KIA posiada elektronicznie sterowane zawieszenie,21” felgi aluminiowe z oponami Michelin Pilot Sport 4S. Wnętrze auta robi również wrażenie. Kia EV6 GT wyposażony został w zestaw audio firmy Meridian, system wirtualnego dźwięku ASD, wyświetlacz head – up z funkcją rozszerzonej rzeczywistości (AR), kubełkowe fotele wykończone zamszową tapicerką w kolorze neonowym zielonym. KIA EV6 wyposażono m.in. w system zdalnego parkowania i technologię V2X umożliwiająca zasilanie urządzeń zewnętrznych i pojazdów. * Kia EV6 dostępny jest też w innych wersjach wyposażenia

32


#reklama

Dom z ogrodem i dwoma tarasami na dużej działce - Bezrzecze pow. 350 m2, pow. działki: 3023 m2, zielony ogród, sauna, garaż, cisza, spokój

Wszystkim Klientom, Współpracownikom i Przyjaciołom życzymy pełnych miłości i spokoju Świąt Bożego Narodzenia. Niech Nowy Rok przyniesie Państwu tę odrobinę szczęścia, która sprawi, że wszystkie podjęte działania zakończą się sukcesem.

Dom, gospodarstwo agroturystyczne z dostępem do wody nad rzeką Dziwną 10 km od morza! Pow. użytkowa 198 m2, pow. działki: 6366 m2

Zapraszamy na prezentację, Małgorzata Borowik-Strojny, tel. 608 468 880 Carre nieruchomości - www.carre.pl


| TEMAT WYDANIA |

34


| TEMAT WYDANIA |

Kobiety w świecie

biznesu

Podobno tylko kobieta, która jest w stanie urodzić i wychować dziecko, a do tego jednocześnie prowadzić dom i pracować, może rozwiązać każdy problem biznesowy. O tym, jak to jest możliwe i czy jest to doceniane, postanowiliśmy porozmawiać z dr Katarzyną Kazojć, prezeską zarządu fundacji Biznes Innowacje Networking. ROZMAWIAŁA AGATA MAKSYMIUK / FOTO ARCHIWUM PRYWATNE

Myślę, że możemy to powiedzieć - kobiety w świecie biznesu dogoniły mężczyzn. Mimo tego nadal w wielu sytuacjach jesteśmy spychane na boczny tor. Z czego to wynika? - Myślę, że z przyzwyczajenia. Bardzo trudno jest obalić stereotypy. Musi minąć kilka lat, a może nawet jedno czy dwa pokolenia, aby to się udało. Tak jak powiedziałaś, kobiety dogoniły mężczyzn i na wielu płaszczyznach udowodniły, że są lepsze. Kiedy chcemy czegoś dowieść, potrafimy wykrzesać z siebie niesamowitą mobilizację. Co ciekawe, są badania, według których w sytuacjach kryzysowych to kobietom najczęściej powierza się wysokie rangą stanowiska. A co jeszcze ciekawsze, kobiety sobie z tymi sytuacjami radzą. Z jednej strony można być dumną, ale z drugiej pokazuje to, że mentalnie jesteśmy spisane na straty. W biznesie bierze się nas pod uwagę w sytuacjach beznadziejnych, wtedy kiedy pojawia się wysokie ryzyko porażki. To zupełnie odwrotnie niż w tym przysłowiu - gdzie diabeł nie może, tam babę pośle (uśmiech). Okazuje się, że kobieta to uosobienie zorganizowania. - Kiedyś usłyszałam komentarz od jednej z pań, że tylko kobieta, która jest w stanie urodzić i wychować dziecko, a do tego jednocześnie prowadzić dom i pracować, jest w stanie rozwiązać każdy problem biznesowy (uśmiech). I chyba coś w tym jest. Tę wielozadaniowość i wielowątkowość myślenia mamy wpisane w naturę. Mężczyźni raczej koncentrują się na jednym określonym zadaniu. Takie tematy często sprowadzają się do wniosku - kobiety powinny rządzić światem. Tylko czy na pewno to jest nasz cel? Czy wszystkie kobiety potrzebują tego rodzaju przewagi nad mężczyznami? - W gruncie rzeczy to bardzo trudne pytanie, które zahacza o kwestie tolerancji i otwartości. Wiele kobiet doskonale odnajduje się w roli pani domu, gospodyni czy matki i nie ma potrzeby podbijania rynku pracy i stawania do wyścigu o stanowiska. Jako społeczeństwo lubimy je oceniać jako np. mało ambitne. Ale z drugiej strony mężczyźni, którzy decydują się zająć ogniskiem domowym i wychowywaniem dzieci, a tacy również się zdarzają, są podobnie krytykowani -

siedzi w domu i nic nie robi. A przecież nie dzieje się tu nic złego. To nam - komentującym - brak chęci zrozumienia odmienności zarówno w życiu zawodowym, jak i prywatnym. Bo zawsze były i zawsze będą kobiety, które doskonale sprawdzają się w biznesie i takie, które wolą sprawdzać się jako gospodynie. Najważniejsze, aby wybór roli był naszym wyborem - nie społeczeństwa, nie rodziny. Jak ma się do tego presja kładziona na nas w dzieciństwie dziewczynka może to, a tego jej nie wypada? - I tu wracamy do początku naszej rozmowy. Właśnie taka presja utrwala stereotypy. Dlatego duża w tym rola rodziców, aby krzywdzących zachowań nie powielać. Każdy chce wychować swoje dziecko jak najlepiej. Sama wiem to po sobie, przeczytałam mnóstwo poradników dla mam. Teorii jest multum, ale co pewien czas się zmieniają. Teraz wychowujemy dzieci w ten sposób, a za 10 lat będziemy robić to już zupełnie inaczej. Najważniejsze, abyśmy małymi krokami uczyli otwartości, samodzielności podejmowania decyzji i pewności siebie. Myślę, że jedna ze zmian dotyczy okazywania emocji. Dziś otwarcie mówi się o tym, że chłopiec też może płakać. Albo kiedy dziecko się przewróci, nie krzyczy się na nie – wstawaj! chłopaki nie płaczą! - tylko pozwala mu się wypłakać. Emocje przestają być wstydem. Na kolejne zmiany pewnie przyjdzie czas. Czy kobiety, uciekając przed pewnymi schematami, są w stanie wyuczyć się zachowań, które pozwolą im sprawnie i z sukcesami poruszać się po biznesowym świecie? Zdaje się, że to wymaga sporej odporności psychicznej. - Każda rzecz jest do wypracowania i do przepracowania - zwłaszcza kiedy mówimy o stanowiskach wysokiego szczebla. To praca w stresie, obarczona ryzykownymi działaniami i presją czasu. Obciążenie psychiczne jest na tyle duże, że coraz więcej osób decyduje się na wsparcie terapeutów i psychologów. Przez pewien czas popularny w zastosowaniu był coaching, jako sposób pracy nad kompetencjami menedżerskim, ale z moich obserwacji wynika, że jednak zmierzamy w kierunku profesjonalnej

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 12/2021

35


| TEMAT WYDANIA |

Specjaliści często sobie umniejszają albo są tak skoncentrowani na swoich działaniach, że zwyczajnie nie mają czasu zainteresować się ideą. (...) Wybór laureatów nigdy nie jest łatwy, dlatego że bardzo ambitnie podchodzimy do wskazania tych najlepszych na rynku. Dokładnie omawiamy osiągnięcia i działania każdej osoby i na tej podstawie podejmujemy decyzję.

pracy nad swoją samoświadomością. Warunek jest jeden - trzeba przyznać się do problemu, swoich słabości, wad i zwrócić o pomoc. A to bywa niełatwe. Krokiem ku temu jest udział w wydarzeniach motywacyjnych dla kobiet? W ostatnich czasach są szalenie popularne, ale czy skuteczne? - Mi osobiście takie spotkania dodają dużo energii, lubię słuchać o drodze do sukcesu innych kobiet. Ale wiem, że efekt motywacji bywa krótkoterminowy. Kiedy słuchamy innych, czujemy, że też tak zrobimy, że to jest ten moment, kiedy na coś się odważymy, ale kiedy wracamy do domu, to poczucie w nas opada. Dlatego dobrze jest wykorzystywać takie spotkania jako impulsy do rozpoczęcia czy kontynuowania pracy nad sobą. Czyli trzeba „być mężczyzną” i udźwignąć ciężar swoich postanowień (uśmiech)?- Wcale nie szłabym tu w kierunku męskości (uśmiech). Raczej w kierunku własnego ja - pracy nad sobą i nad swoimi emocjami. Kobiety i mężczyźni różnią się od siebie, nie ma co udawać, że tak nie jest. Natura stworzyła nas zupełnie inaczej i musimy umieć z tego czerpać. Czy to oznacza, że są sprawy, którym kobieta nie zaradzi i odwrotnie?- Każdy z nas ma inne predyspozycje i braki. Dobrze jest być ich świadomym. Wyjątkowe cechy tak samo mogą nam ułatwić pracę, co ją utrudnić. Ważne, aby nie próbować na siłę być kimś, kim się nie jest. Jesteś organizatorką cyklicznego plebiscytu Menedżer Roku. Tę edycję wygrała Monika Pyrek. Ale generalnie czy panie mają przewagę nad panami? - W plebiscycie oddzielnie wybieramy menedżerkę i menedżera. Właśnie po to, aby wyrównywać szanse. Robimy to wyłącznie dla klarowności

36

sytuacji, bo jestem przekonana, że kobiety miałyby taką samą możliwości wygranej, jak mężczyźni. Wyróżnienie jest dla nas kwestią umiejętności, kompetencji, osobowości i osiągnięć, a nie płci. Czy w Szczecinie rzeczywiście jest dużo osób, które zasługują na tytuł Menedżera Roku? - Takich osób jest dużo, ale wcale nie tak łatwo jest je zachęcić do udziału w plebiscycie. Specjaliści często sobie umniejszają albo są tak skoncentrowani na swoich działaniach, że zwyczajnie nie mają czasu zainteresować się ideą. Stąd też tak duża rola kapituły, która na podstawie swoich obserwacji i wiedzy nominuje menedżerów. Wybór laureatów nigdy nie jest łatwy, dlatego że bardzo ambitnie podchodzimy do wskazania tych najlepszych na rynku. Dokładnie omawiamy osiągnięcia i działania każdej osoby i na tej podstawie podejmujemy decyzję. Czy tylko osoby rozpoznawalne mają szansę na nominację? - Nie, zdecydowanie nie. Nie trzeba być rozpoznawalnym, żeby znaleźć się w gronie nominowanych, a nawet laureatów. Cieszymy się, że możemy odkrywać nowych menedżerów. To zawsze są takie nasze perełki (uśmiech). Popularność na rynku na pewno jest pomocna, ponieważ buduje wiarygodność i zaufanie, ale nie jest konieczna. Rozumiem, że są osoby, które wolą skupić się na swojej pracy i realizacji zadań niż na promocji własnej osoby. Tę edycję konkursu wygrała wśród kobiet Monika Pyrek, ale sporo uwagi skradł tu na pewno Łukasz Skryplonek, zwycięzca wśród mężczyzn, związany z firmą Dogcessories. To właśnie było takie nasze odkrycie. Czyli niezależnie od płci i branży kluczem do sukcesu jest działanie w zgodzie ze sobą? - Zgadza się. Myślę, że jest to doskonałe podsumowanie (uśmiech).


#reklama


| MINI EDYTORIAL |

Happy

New Year Fotograf Joanna Stołowicz

Makijaż i stylizacja Monika Kozieł Fryzury MD Kmiecik

Modelki Eliza Lupa i Kinga Szczerba

38


| MINI EDYTORIAL |

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 12/2021

39


| MINI EDYTORIAL |

40


#reklama


Noc Kupały Noc Kupały to kolekcja dyplomowa Laury Skowron, młodej projektantki mody ze Szczecina. Unikatowa seria ubrań porusza temat kobiecości w polskiej kulturze. Artystka połączyła w niej elementy z przeszłości z wizjami przyszłości. Wszystko po to, aby stworzyć nową jakość i ukształtować nowe gusta. Kolekcja już na starcie została wyróżniona przez komisję dyplomową Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi i zaprezentowana w ramach XXV Gali Dyplomowej ASP w Łodzi. Ponadto

42

elementy kolekcji znalazły się w publikacjach dla takich magazynów jak: Vogue Ukraine, Vogue Russia oraz Elle Polska. A jak o kolekcji mówi sama autorka? OPRACOWAŁA AGATA MAKSYMIUK

- Moja debiutancka kolekcja ubiorów damskich jest inspirowana obchodami Nocy Kupały oraz tradycjami, odnoszącymi się do procesu stawania się kobietą w polskiej kulturze ludowej - wyjasnia Laura Skowron. - Tytułowa Nocy Kupały była słowiańskim świętem miłości i płodności oraz ważnym wydarzeniem obejmującym wejście młodzieży w dorosłość. Podczas jej obchodów można było pozwolić sobie na większą swobodę niż dopuszczał ówczesny obyczaj. W tę magiczną, pełną obrzędów noc, zażywano rytu-

alnych kąpieli, skakano przez ogniska i przepowiadano przyszłość w miłości. A dziewczęta puszczały na wodę wianki, które były symbolem dziewictwa i stanu panieńskiego. Obecnie Noc Kupały powraca do kalendarza w festiwalowym wydaniu w ramach obchodów powitania lata i popularyzowana jest jako „Słowiańskie Walentynki”. - W swojej kolekcji czerpię również z tradycyjnych polskich strojów ludowych oraz obrzędów związanych z zamążpójściem, jak np. zrękowiny, pokładziny, spożywanie weselnego kołacza, rozpleciny czy oczepiny - kontynuuje projektantka. - Na wybór tematu miały wpływ czynniki takie jak: rosnące zainteresowanie folklorem, powrotem do korzeni i stylem życia w zgodzie z naturą, które znalazły swoje odbicie w trendach na 2021 rok. Podjęty przeze mnie temat posiada również aspekt oso-


bisty. Postanowiłam wybrać zagadnienie, które jest mi bliskie, by lepiej zrozumieć i podjąć próbę redefinicji swojego miejsca w kulturze, w której żyję, także jako kobieta. Kolekcja skupia i przenosi dawne tradycje do XXI w., umieszczając je we współczesnym kontekście i nowej formie, niejako zwraca je kobietom, które dziś same mogą decydować o swoim ubiorze, bawiąc się formą, detalem i wielością możliwości jakie daje im moda. W kolekcji znajdziemy odniesienia do kobiecych ról (tj. panny, żony, wdowy,

kochanki), ludowych ubiorów, rytuałów i obrzędów (np. tradycji weselnych, czy postaci partnera starych panien (tzw. słomianego dziada) oraz bieżących trendów. - Zależało mi na stworzeniu dialogu między przeszłością, teraźniejszością i przyszłością - podsumowuje Laura Skowron. - W projektach wykorzystałam tkaniny zarówno nowe, jak i stare, które zyskały nowe życie. Tkaniny ozdobiłam autorskim ręcznie wykonanymi sitodrukami, których wzory ilustrują wianki jakie były wyplatane podczas obchodów Nocy Kupały. Dopełnieniem kolekcji są chusty

żakardowe, odpowiednik ludowych chust z samodziałów będących elementem tradycyjnych polskich strojów ludowych. Wzory moich chust pełnią funkcję talizmanów i nawiązują do legendy o Kwiecie Paproci, który zakwitać miał tylko w Noc Kupały, a znalazcy gwarantował bogactwo i szczęście. Cała kolekcja została zaprojektowana, skonstruowana i odszyta przeze mnie w domu, w myśl idei wynoszenia i celebracji wartości rzemieślniczych, które pozostają aktualne i będą podtrzymywane również w kolejnych sezonach.

Projektant| Stylista | Scenograf: Laura Skowron | Fotograf: Magdalena Czajka | Modelki: Emilia Stajuda | Anastazja Romel| Neva Models | Makijaż | Stylizacja Włosów: Angelika Jorkowska | Kapelusze: Czarny, Słomkowy: Le Sh Ka Headwear | Koszyki: Roboty Ręczne | Torebki Skórzane I Torebki Z Rafii: Nowińska Bags | Studio: Studio Fotograficzne Czaple | Kwiaty: Kwiaciarnia Flora Gdynia | Pieczywo: Bio-Piekarnia Ziarno Gdynia | Czarne Kozaki : Neścior | Białe Botki: Vintage | Pozostałe Buty:zara

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 12/2021

43


| TEATR |

Narodowe zaplątanie okiem Augustynowicz

- Nie myślę, że ten spektakl coś kończy - zdradza Grzegorz Falkowski podczas przygotowań do premiery spektaklu „Odlot”, ostatniej sztuki w reżyserii Anny Augustynowicz na stanowisku dyrektor artystycznej Teatru Współczesnego w Szczecinie. ROZMAWIAŁA AGATA MAKSYMIUK / FOTO KAROLINA BABIŃSKA

Już 13 grudnia premiera sztuki „Odlot” Zenona Fajfera w reżyserii Anny Augustynowicz. Tekst przez część odbiorców jest uważany za surowy. Z kolei spektakle Anny Augustynowicz bywają bardzo bolesne. Co zatem wyniknie z tego połączenia, co zobaczymy na scenie? - Jeszcze nie mogę powiedzieć, co zobaczymy 13 grudnia. Jesteśmy w procesie, nasz Odlot dopiero się rodzi. Tekst mówi o naszym obecnym narodowym zaplątaniu, chaosie postaw, symboli używanych niezgodnie z przeznaczeniem, tęsknocie za jakąś przeszłością. Przetacza się korowód barwnych postaci zasłyszanych z ulicy i z mównicy. W samej książce tych postaci jest kilkadziesiąt. Anna Augustynowicz po swojemu zaostrza ten tekst do esencji, sedna tej naszej narodowej

44

mgły, w której błądzimy, która wylewa się codziennie z telewizorów. Bawimy się przy tym setnie, ale w gruncie rzeczy to bolesny temat. Czy powinniśmy doszukiwać się tu nawiązań do „Wesela” i „Wyzwolenia”? To sztuki, które również zawierają, a może raczej opierają się na bardzo wyrazistej ocenie społeczeństwa. - Autor wkłada swoim postaciom w usta cytaty z Wyspiańskiego, więc myślę, że wybór tego tekstu był podyktowany chęcią kontynuowania rozmowy, którą zaczęliśmy „Wyzwoleniem” i „Weselem”. Język jest zupełnie inny, bo inaczej też brzmi obecnie dyskusja w mediach i inna jest literatura. Staramy się pokazać ten świat, który przetacza się za oknem w możliwie skondensowany sposób, ale bez karykatury. Nie wyszydzić go. Ukazać z miłością. Jednak spektakl jest wyjątkowy z jeszcze innego powodu. To ostatni spektakl reżyserowany przez Annę Augustynowicz w roli dyrektor artystycznej Teatru Współczesnego w Szczecinie. Jakie emocje towarzyszą przygotowaniom? - Emocje radosne! Zebraliśmy się licznym gronem, we wspaniałej, twórczej atmosferze. Są z nami Irena Jun i Bogusław Kierc, którzy wnoszą ze sobą ducha piękna i poezji. Są młodzi absolwenci Akademii Teatralnej ze swoją świeżą energią. Jest wspaniały zespół Teatru


Współczesnego, weterani spektakli pani Anny. Taka praca to święto. Nie myślę, że ten spektakl coś kończy. Choć na pewno kończy się ciężka praca Anny Augustynowicz za biurkiem. Można powiedzieć, że świętujemy jej wyzwolenie. Pamięta pan pierwsze spotkanie z Augustynowicz? Czy od razu poczuł pan, że będzie to reżyser, pod skrzydłami której zagra tak wiele ważnych ról? Innymi słowy, czy od razu zaistniał tu rodzaj artystycznej chemii? - Od pierwszego kontaktu wiedziałem, że chcę być w teatrze, gdzie pani Ania jest dyrektorem. Przyjechałem do Szczecina w 1998 roku z Krakowa, świeżo po dyplomach. Droga była długa i męcząca. Pociąg nocny. Miasto obce. Gdy pojawiłem się w gabinecie dyrektora Teatru Współczesnego, musiałem wyglądać na mocno wymiętego. Pierwsze co usłyszałem od pani Ani to - o, przyjechałeś z Krakowa, jesteś głodny? Napijesz się zupy? Pani Wiesiu, proszę zrobić zupę dla Grzegorza. I tak zostałem na 9 lat. Zagrał pan Konrada w „Wyzwoleniu”, Dziennikarza w „Weselu” czy Wayne’a w „Popcornie”, lista jest dość długa - styl pracy Anny Augustynowicz zawsze był taki sam? Co zapamięta pan z tych współprac najmocniej? - Pani Anna zawsze dbała, żeby z „brzytwy pozostała sama ostrość”, żeby niepotrzebne ozdobniki nie odwracały uwagi od istoty sprawy, żeby indywidualne popisy nie zamazywały tego, co cały zespół stara się wytworzyć między sceną a widownią. Wymagała, żeby głos był otwarty, ciało luźne. To się nie zmieniło. Teraz jest może bardziej cierpliwa (uśmiech). Często słyszy się opinie, że Anna Augustynowicz należy do tych reżyserów, którzy pilnują, aby spektakle ciągle się zmieniały, żeby ewoluowały z każdym przedstawianiem. Czy właśnie tak powinniśmy przyjmować to pożegnanie ze stanowiskiem? Jako kontynuację tego stylu pracy? - Może tak. Spektakl musi być żywy. Trzeba podążać za każdym razem za intuicją. Jeśli spektakl wpadnie w koleiny odgrywania, to nie działa. Nie ma wtedy prawdziwego spotkania pomiędzy aktorami i między aktorami a widownią. Pomiędzy ludźmi nie następuje spotkanie, jeśli każdy rutynowo odgrywa swoją rolę. A właśnie na spotkaniu pani Ani bardzo zależy. Na poczuciu, że coś się istotnego zadziało pomiędzy nami. Może właśnie teraz następuje taka ożywcza zmiana. Następca jest już wyznaczony - Jakub Skrzywanek, ale to chyba nie oznacza, że Anna Augustynowicz zupełnie zniknie z teatru? Jak pan myśli? - Oczywiście, że nie zniknie. Stworzyła ten zespół, wypracowała pewną charakterystyczną estetykę teatralną, która jest rozpoznawalna i ceniona. Z tego, co wiem, ma wiele propozycji, żeby reżyserować w znaczących teatrach w kraju. Udało jej się znaleźć wspaniałego następcę, z energią i pasją, którego zespół zaakceptował z radością - czegóż więcej chcieć? Jest to nieznany mi do tej pory przykład harmonijnego przekazania „kierownicy” teatru, bo pani Ania to przede wszystkim wspaniały, mądry człowiek.


| SYLWETKA MIESIĄCA |

Jazz na wymiar

46


| SYLWETKA MIESIĄCA |

Chociaż muzyka jest jego główną domeną, to znajduje jeszcze czas na szycie garniturów. Tytus Łajdecki, młody jazzman ze Szczecina, potrafi zaskoczyć. Niedawno oprowadził nas po świecie jazzu i stylu, dając się poznać od podszewki. ROZMAWIAŁ DARIUSZ ZYMON / FOTO ARCHIWUM

Spośród wszystkich gatunków muzycznych wybrałeś ten najtrudniejszy - jazz. Skąd ten pomysł? - To decyzja, która kształtowała się we mnie od dziecka. Bo to na pewno nie tak, że chwyta się za instrument i gra się jazz. Jazz jest pewnym etapem, do którego trzeba dotrzeć. Pierwszym krokiem ku temu są muzyczne podstawy. Kiedy się je ma, można zacząć zapoznawać się ze sztuką improwizacji i w końcu zrozumieć czym jest jazz. Osobiście zacząłem grać jeszcze przed wybraniem się na Akademię Muzyczną w Bydgoszczy. Przed akademią, ale w jakim wieku? Kiedy zbliżyłeś się do tego świata? - Moim pierwszym muzycznym doświadczeniem był udział w Don-Diri-Don, Chórze dziecięcym Politechniki Szczecińskiej. Miałem wtedy 6 albo 7 lat. Następnie uczęszczałem do szkoły muzycznej I i II stopnia. Teraz przyszedł czas na akademię. Żeby zacząć grać, potrzebny jest talent? Czy to umiejętność,

którą można po prostu nabyć? - Jeżeli ktoś „nie ma słuchu”, to na pewno będzie mu trudno nauczyć się gry na instrumencie. Myślę, że każda osoba wiążąca się z muzyką na poważnie powinna mieć w sobie to coś. Nieważne, czy mówimy o muzyku specjalizującym się w grze na gitarze, czy na saksofonie. Ten muzyczny pierwiastek jest potrzebny. Wydaje mi się, że mam talent, ale jak duży, to nie mnie oceniać (uśmiech). Tym talentem chętnie się dzielisz, bo wiem, że pomimo młodego wieku udzielasz już lekcji gry na saksofonie. - Udzielanie lekcji gry to również nauka dla mnie. Regularnie prowadzę je od około dwóch lat. W taki sposób ugruntowuję swoją wiedzę. Poza tym lubię to (uśmiech). Celem muzyka są jednak koncerty. Co jest potrzebne, żeby regularnie występować? - Im lepszy zespół, tym lepsze (i częstsze) koncerty (uśmiech). Bookowanie koncertów to kwestia kontaktów, jakie się nawiązu-

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 12/2021

47


| SYLWETKA MIESIĄCA |

(...) Myślę, że każda osoba wiążąca się z muzyką na poważnie powinna mieć w sobie to coś. Nieważne, czy mówimy o muzyku specjalizującym się w grze na gitarze, czy na saksofonie. Ten muzyczny pierwiastek jest potrzebny.

je. A o te najłatwiej podczas branżowych eventów. Istnieją również specjalne kursy i szkolenia dotyczące rynku muzycznego. Takie wydarzenia skupiają wpływowe osoby. Trzeba dużo rozmawiać, poznawać nowych ludzi. To jedna z metod - przynajmniej na początku muzycznej ścieżki. Jednak za najważniejsze uważam, umiejętności zespołu. W jakim zespole obecnie grasz? - Aktualnie realizuję się w duecie o nazwie jazzduo.szcz. Tworzę go razem z Alexem Markiem. Gramy dużo koncertów, głównie w Zachodniopomorskiem. Ostatnio byliśmy obecni na Festiwalu Wina na Zamku Książąt Pomorskich w Szczecinie. Mieliśmy też przyjemność grać kilka razy z Sylwestrem Ostrowskim oraz muzykami z Łodzi i z Warszawy. Które z tych występów najbardziej zapadły ci w pamięć? - W naszej okolicy jest mało eventów jazzowych i są dość rozsypane. Żeby je skompletować, trzeba się sporo najeździć. Ale czasem warto. Dobrze pamiętam występ podczas konkursu fundacji Generator Sztuki - otrzymałem wtedy wyróżnienie. W zasadzie jestem zadowolony z każdego koncertu, na którym widać reakcję publiki. Lubię też grać z ludźmi lepszymi ode mnie. Taką okazję miałem na 75. urodzinach Szczecina. Na wydarzenie zostaliśmy zaproszeni przez Sylwestra Ostrowskiego. Graliśmy razem z Maćkiem Kondzielą, Jakubem Mizerackim oraz z perkusistą pochodzącym ze Stanów Erickiem Allenem. Bardzo cenię sobie eventy, w których mogę pracować z ludźmi zza granicy, mogę się od nich dużo nauczyć, poznać ich kulturę. Miałem też przyjemność spędzić dzień z absolutnym mistrzem saksofonu Kennym Garrettem. Nie tylko obserwowałem jego warsztat, ale też zamieniłem z nim kilka zdań (uśmiech). Wspomniałeś o tym, że nie ma za wiele jazzowych eventów w naszej okolicy. Czy według ciebie Szczecin to dobre miejsce dla młodego muzyka? - Dzisiaj większość rzeczy dzieje się w internecie. Sam staram się tworzyć tam treści i je udostępniać. Mimo tego uważam, że Szczecin to miasto dające szansę na rozwój. Największym jego problemem jest... położenie geograficzne. Najprościej mówiąc - jest od nas wszędzie daleko. To tworzy pewną barierę. Według ciebie to jak się wygląda, a może dokładniej - jak się ubiera, wpływa na zainteresowanie muzykiem? - Styl w muzyce to bardzo ważna sprawa. Bez charakterystyczne-

48

go stylu można łatwo zginąć wśród innych, którzy chcą być lepsi niż ty. Zdarzają się przypadki, kiedy ktoś kto ma mniejszy talent, ale wyróżnia się wyglądem oraz zachowaniem i osiąga większy sukces od osoby, która ma większy talent, ale nie przykłada wagi do wyglądu. Nie jestem zwolennikiem udawania i kreowania na siłę oryginalnego wizerunku. Trzeba znaleźć swój styl i go rozwijać. Dlatego zacząłeś przygodę z krawiectwem? - Odzież oferowana w sklepach sieciowych bardzo często jest słabej jakości. Natomiast żeby ubrać się w sklepach oferujących dobre jakościowo ubrania, trzeba zostawić potężną ilość gotówki. Złotym środkiem okazało się szycie garderoby. Mogę w ten sposób określić krój i fason. Szycie pozwala mi nosić ubrania bardzo dobrej jakości materiałowej, jak i wizualnej. Czy nie bałeś się zmierzyć ze stereotypem, że krawiectwem zajmują się kobiety? - Nie boję się tego stereotypu, wręcz staram się z nim walczyć. Znaczna część mistrzów krawiectwa, takich, którzy potrafią uszyć garnitur od zera, to mężczyźni. Nawet w Polsce większość pracowni krawieckich zarządzana jest przez mężczyzn, można tu wymienić takich mistrzów jak: Krupa & Rzeszutko, Zaremba, Tomasz Ossoliński czy Jerzy Turbasa. Pochwal się, co potrafisz uszyć. - Zajmuję się krawiectwem ciężkim. To krawiectwo nazywane tak przez to, że ubrania składają się z wielu warstw. W rezultacie są cięższe, ale i trwalsze. Szyję głównie garnitury, zaliczamy do tego: płaszcze, kamizelki, spodnie, marynarki. Ile trwa produkcja takiego garnituru? - Osobiście szyłem marynarkę dla Sylwestra Ostrowskiego. Ten projekt udało mi się sfinalizować w tydzień - co jest świetnym wynikiem. Sam proces szycia całego garnituru to 56 godzin. Do tego należy doliczyć jeszcze potrójne ściąganie miar. Podsumowując, cały proces trwa zazwyczaj trzy tygodnie. Brzmi to jak sporo pracy (uśmiech). A skoro o pracy mowa, zdradź nam jeszcze, co zaplanowałeś na grudzień? - Aktualnie piszę materiał, który mam nadzieję niedługo nagrać. Będzie to moja pierwsza EP-ka. Jest to projekt, co do którego przykładam aktualnie bardzo dużo uwagi. Ubraniowo zaczynam pracę nad trzema marynarkami i jednym płaszczem. Więc owszem, to będzie pracowity miesiąc.


#reklama MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2021

49


| MODA |

Buty customizowane Allen zajmuje się customizowaniem oraz renowacją obuwia. Co oznacza customizacja obuwia? - Najprościej wytłumaczyć to słówkiem personalizacja. Twórca na początku roku otworzył swoją pracownię w Koszalinie - Sneakers By Allen, a my postanowiliśmy go zapytać - jak narodziła się moda na przerabianie obuwia i jakich efektów możemy oczekiwać? ROZMAWIAŁ DARIUSZ ZYMON / FOTO SNEAKERS BY ALLEN

Jak zaczęła się twoja przygoda z customowymi butami? - Zaczęło się od kolekcjonowania butów, głównie marki Jordan. Wszystkie pary, jakie miałem w szafie, zawsze były bardzo zadbane. Nieważne, czy miały pięć, dziesięć, czy piętnaście lat. Wiem, że było to zauważalne, ponieważ znajomi pytali, w jaki sposób udaje mi się tak o nie dbać. Tak załapałem pierwszych klientów - moich znajomych. Po szkole odnawiałem i customowałem ich buty. W pewnym momencie pół mieszkania było zajęte przez kartony po butach (śmiech). Kiedy zacząłeś? Jak długo to wszystko już trwa? - Od pierwszej klasy liceum, sklep natomiast otworzyłem na początku 2021 roku. A w Polsce? Od kiedy trend na custom jest obecny w Polsce? - Kiedyś było takie forum hype5. Skupiało ludzi zainteresowanych tematyką streetwearu. Tam zobaczyłem pierwsze porady

50

dotyczące customowania obuwia. To był rok 2014 - mniej więcej od wtedy możemy zaobserwować na polskich ulicach personalizowane ubrania - głównie buty. Obecnie jest tego coraz więcej. Widzę to po zamówieniach, które do mnie spływają. Mimo wszystko temat w Polsce nadal raczkuje. Chociaż specjalistów w tej dziedzinie mamy naprawdę świetnych. To skąd czerpałeś wiedzę na ten temat? - Jestem samoukiem, bardzo dużo wiedzy zaczerpnąłem z grup facebookowych takich jak: Customuj talk czy street custompl. Takie grupy zrzeszają pasjonatów, z którymi można wymienić się doświadczeniami czy zapytać o poradę. Jest tam również możliwość sprzedaży swoich prac. Jaka najdroższa para butów przewinęła ci się przez ręce? - Przez ręce przewinęło i przewija mi się bardzo dużo butów. Poddawałem renowacji pary, które obecnie mogą być warte nawet po czternaście tysięcy złotych. Między innymi miałem okazję pracować przy wszystkich kolorystykach Nike Air Force 1 w kolaboracji z Off-White czy z butami Jordan 1 OG Chicago Epoka. Jakimi technikami wykonujesz personalizację obuwia? - Wszystko zależy od rodzaju projektu. Osobiście wykonuję custom trzema metodami. Tym, który daje największe możliwości, jest nadruk. Realizuję go z pomocą Piotra Tyszkiewicza z firmy customuj.pl. Mamy możliwość naniesienia dowolnego wzoru na buta. Farby, których używamy, mogą świecić w ciemności czy zmieniać kolor w zależności od temperatury powietrza. Drugą metodą jest haft. Tutaj dosyć mocno ogranicza nas rodzaj materiału, z którego wykonany jest but. Hafciarka poradzi sobie tylko z lekkimi butami wykonanymi z miękkich materiałów. Klasyczną, a zarazem ostatnią metodą, jest malunek. Osobiście


| MODA |

pracuję przy pomocy aerografu, używam tylko najlepszych i najtrwalszych farb. Taka metoda daje duże pole do popisu. Możemy wykonać całkowitą zmianę koloru poszczególnych fragmentów obuwia. Wspomniałeś o ograniczeniach - co do nich zaliczamy? - Możliwość wykonania customu na pewno dyskwalifikuje słaba jakość buta. Nadruki, malunki czy hafty najlepiej sprawdzają się na nowym obuwiu. Przy wybieraniu customu powinniśmy również zwrócić uwagę, czy wybrany przez nas wzór nie znajduje się na miejscu zginania obuwia. Aplikacje w tym miejscu mogą ulec szybszemu zniszczeniu. Jakie wzory są obecnie najbardziej popularne? - Największą popularnością cieszą się customy wykonane na

butach Nike Air Force 1. Można śmiało je nazwać królem customów. Ostatnio bardzo dużą popularnością cieszą się modyfikacje znaczka swoosha, czyli logo Nike, na taśmę holograficzną. Najczęściej jednak spotykam się z customem o nazwie Sketchy, polega on na pomalowaniu wszystkich szwów w bucie na czarno, przez co wyglądają jak wyciągnięte wprost z kreskówki. A na koniec zdradzisz nam, jakie customy posiadasz w swojej prywatnej kolekcji ? - Szewc bez butów chodzi (uśmiech). Aktualnie nie posiadam żadnego customa. Jednak ostatnio przygotowuję się do bardzo ciekawego projektu. Zakupiłem oryginalną skórzaną torbę marki Louis Vuitton, z której wycinków powstanie swoosh oraz toebox, czyli czubek buta. Bazą będą oczywiście niezastąpione Nike Air Force 1. Efektami na pewno się pochwalę.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 12/2021

51


| DIZAJN |

na ratunek zużyciu wody Kamila Pawlak, studentka wzornictwa na Akademii Sztuki w Szczecinie, zaprojektowała i wykonała umywalkę, która pomaga oszczędzać wodę. Projekt zdobył II miejsce w konkursie Roca Jump the Gap 2021. TEKST MAŁGORZATA KLIMCZAK / FOTO ARCHIWUM PRYWATNE

W konkursie wzięło udział kilkanaście tysięcy osób z całego świata. Jury pod przewodnictwem cenionego światowego projektanta Shigeru Bana nagrodziło jej pracę, przyznając drugie miejsce w konkursie w kategorii Woda i Energia. - Głównym celem projektu jest zwrócenie uwagi odbiorców na oszczędzanie wody w gospodarstwie domowym przy codziennej czynności, jaką jest higiena - mówi Kamila Pawlak. - W swojej pracy zawarłam takie kwestie jak: minimalne i maksymalne zużycie wody, przykłady jej zużycia, wpływ koloru i jego znaczenie na użytkownika, opis wykorzystanego materiału oraz działanie sygnalizacji świetlnej. Za pomocą projektu chcę nie tylko nakłonić do oszczędzania wody, ale również podać argumenty, które nakłonią do zmian i codziennej motywacji w jej ograniczaniu. Umywalka jest przeznaczona do gospodarstw domowych. Autorka za najczęstsze miejsce wykorzystywania wody uznaje łazienkę. - Zauważyłam, że przyczynia się do zużycia znacznych ilości wody, na przykład przy podstawowych czynnościach związanych z higieną osobistą. Owe czynności weszły nam w nawyk niekontrolowany, co oznacza, że często nie zwracamy uwagi na marnotrawstwo. Zużycie wody w tej części domu nie jest przedstawiane po każdej z czynności, którą wykonujemy. Zaprojektowałam umywalkę, która może ograniczyć konsumpcję wody poprzez szybką informację zwrotną w po-

52

staci koloru. Stosując kolory zaznaczam moment, w którym powinniśmy zakręcić wodę. Celowo pobudzam uwagę odbiorcy i wywołuję natychmiastową reakcję. Zainstalowany w baterii przepływomierz przelicza wodę w litrach i przesyła informację do oświetlenia. W tym celu wybrałam 3 kolory: kolor żółty – zapala się jako pierwszy po upływie 0,5 litra wody, kolor pomarańczowy – zapala się w drugiej kolejności po upływie 1 litra wody, kolor czerwony – zapala się jako ostatni po upływie 2 litrów wody. Międzynarodowy konkurs JUMPTHEGAP dotyczy kreatywnych, innowacyjnych rozwiązań stosowanych w przestrzeniach łazienkowych. Przeznaczony jest zarówno dla studentów, jak i profesjonalistów. Kamila Pawlak zajmuje się także projektowaniem plakatów. - Łączę ilustracje rysunkowe z cyfrowymi. Lubię eksperymentować i próbować nowych technik. Prace wykonywane są z myślą o klientach i najbliższych osobach, którym chcę podarować więcej radości i kolorów w ich przestrzeniach domowych - mówi artystka. - Plakaty są stworzone przeze mnie z największą starannością oraz dbałością o detale. Każdy projekt jest wyjątkowy i stanowi cząstkę mojej osobowości.

Kamila Pawlak w 2016 roku ukończyła Liceum Plastyczne w Szczecinie, gdzie zdobyła nagrodę za najlepszy dyplom roku. Oprócz projektowania produktów i plakatów zajmuje się także wizażem. Specjalizuje się w takich makijażach jak: dzienny, fotograficzny, smoky, modowy, reklamowy, telewizyjny, ślubny, klasyczny, romantic look, ekstrawagancki, lat 20., 30., 50., 60.


#reklama


życzy właściciel firmy KołBud - Piotr Kołacki

Dla nas to dziecinnie proste... UKŁADANIE POLBRUKU / ZAKŁADANIE OGRODÓW / NASADZENIA / TRAWNIKI OGRODZENIA / WYNAJEM KOPARKO - ŁADOWARKI / WYNAJEM MINI KOPARKI

Piotr Kołacki Koł-Bud Usługi Ogólnobudowlane i Drogowe ul. Kościuszki 41, 72-004 Trzeszczyn | tel. 515 081 486 | www.kolbud.net.pl Koł-Bud Brukujemy Wszystko

/ kolbudbrukarstwo

#reklama

Wesołych Świąt


#reklama


| EKOLOGIA |

Pierwszy taki CarPort dla samochodów elektrycznych w mieście O innowacyjnym projekcie szczecinian rozmawiamy z Karoliną Sulik oraz Łukaszem Klimowiczem, przedstawicielami szczecińskiego start-upu. ROZMAWIAŁ MARIUSZ PARKITNY / FOTO ARCHIWUM PRYWATNE

Kim jesteście? Jesteśmy szczecińskim brandem i można powiedzieć, że trzy czwarte naszego produktu łącznie z komponentami są produkowane lokalnie. Nasz zespół to grupa ludzi, którzy mieli pomysł. Część z nas znała się od dawna, niektórzy poznali się dopiero w zespole, ale wszyscy z nas w jakiś sposób sie kojarzyli i kontakty zostały po prostu zacieśnione. Sama koncepcja CarPortu wyszła od naszego znajomego, który mieszka w Niemczech i opowiadał nam o realiach, które w tej chwili tam panują ze względu na fotowoltaikę, i z jakimi problemami się mierzą ze względu na pewne deficyty energetyczne oraz rozwój całej elektromobilności. Stanowił przysłowiową dźwignię do realizacji pomysłu. W Polsce ten temat również jest bardzo popularny z tą różnicą, że jest on bardzo raczkujący w porównaniu do pozostałych krajów europejskich. Usiedliśmy sobie w naszym zespole i obmyśliliśmy projekt, który nazwaliśmy Solatica. To projekt, który jest całkowicie samodzielny energetycznie i który służył do ładowania pojazdów. Jednak w krótkim czasie nasza koncepcja zaczęła dynamicznie ewoluować, w miarę jak konfrontowaliśmy nasz projekt z różnymi osobami i partnerami. Zaczęliśmy dostrzegać szerzej możliwości Solatici, a co za tym idzie, jak ją dopracować technologicznie. Ogólnie rzecz biorąc, nasz produkt ma służyć jako mała farma fotowoltaiczna, zupełnie niezależna, bez względu na to, gdzie zostanie zainstalowana. Solatica służy tylko do ładowania aut? - Jak już zostało wspomniane, taka była pierwotna idea. Natomiast w miarę opraco-

56

wywania projektu i wcielania go w życie, zobaczyliśmy dużo więcej możliwości wykorzystania jej w technologii budowy farm fotowoltaicznych i samego budownictwa. Zatem Solatica jest CarPortem, ale również czymś więcej. Wkrótce odsłonimy kolejne jej modele i jesteśmy pewni, że będzie to kolejna zaskakująca niespodzianka. Niemniej jednak, pozostając przy samym modelu, który prezentowaliśmy podczas targów na Natto Arena w listopadzie, służy on zarówno do ładowania pojazdów, jak również jako źródło energii, które można wykorzystać w obrębie lokalizacji, np. do zasilenia oświetlenia zewnętrznego lub dołączenia jej jako odciążenie głównej sieci energetycznej przy prywatnym gospodarstwie domowym lub obiektów użyteczności publicznej. Jak wygląda Solatica? Z pozoru wygląda jak wiata samochodowa. Prosta konstrukcja stalowa, elegancka, industrialna. Zadaszenie wykonane jest ze specjalnie dobranych paneli solarnych. To połączenie stanowi o unikatowym, efektownym stylu Solatici. Jeśli chodzi o wielkość - jest wiele możliwości. Od wariantu jednostanowiskowego, czyli obiektu o wymiarach 3 x 5 ma może to zostać zwielokrotnione dowolnie nawet na kilkadziesiąt stanowisk, w zależności od potrzeb samego inwestora. Przykładowo jeśli chcielibyśmy postawić nasz CarPort przed centrum handlowym. Jednocześnie aby to było zadaszenie dla aut i jako źródło energii. Wielkość Solatici warunkowana jest trzema podstawowymi czynnikami - powierzchnią działki, nasłonecznieniem terenu oraz wielkością modułów solarnych. Prezentowany przez nas

model Solatici na targach to model jednostanowiskowy o wymiarach 3 x 5 m liczy 9 sztuk modułów solarnych. Jak wygląda montaż? W fotowoltaice jest często problem, jak zamontować panele solarne. Nie wszystkie dachy są do tego przystosowane. Ale jeśli mamy kawałek gruntu, to na nim można postawić konstrukcję bez ingerencji w dach. To jest taka alternatywa. Takie dodatkowe rozwiązanie dla użytkowników, jednocześnie nie odbierając przestrzeni użytkowej działki. Można ją na przykład zabudować jako dodatkowe pomieszczenie, zrobić z tego taką przysłowiową szopę. Projekty, które opracowaliśmy, zakładają zarówno stanowisko dla samochodu, jak i pomieszczenie techniczne, gospodarcze. Jeśli już ktoś zdecyduje się na taki sposób produkcji energii, jak wygląda sprawa umów np. z ENEA na odbiór energii? - To zależy. Jeżeli mamy to podłączyć do sieci domowej, to należy zwrócić się do ENEI. Jeśli jednak to będzie tzw. niezależna wyspa, którą dostawimy przy domu, to w tym momencie możliwości produkcji energii i jej wykorzystania nie wymagają umów. Z zastrzeżeniem, że energia z CarPortu będzie wykorzystywana poza główną siecią energetyczną. Należy też mieć na uwadze, że przepisy cały czas są zmieniane. Solatica zakłada trzy metody użytkowania. Pierwsza opcja - ładujemy auto w czasie rzeczywistym, to znaczy że pojazd ładowany jest energią wytwarzaną na bieżąco. Druga - ładowanie energią zgromadzoną w baterii. I trzecia - rozwiązanie hybrydowe, kiedy ładowanie pojazdu jest jednocześnie energią pozyskaną


z fotowoltaiki, jak również z głównej sieci elektrycznej. Fotowoltaika to przyszłość? - Oczywiście. Ze względu na pewne decyzje unijne oraz coraz większą troskę o środowisko jest dla nas bardzo ważne, aby oswoić nas, Polaków, szczecinian, jak ważna jest energia alternatywna i jakie płyną z niej korzyści, jakie są możliwe rozwiązania technologiczne w zależności od potrzeby zastosowania. Jak bardzo ewoluuje ta technologia. Stąd też inicjatywa udostępnienia na użytek publiczny naszej Solatici, aby każdy mógł zapoznać się jak to działa. Unia Europejska w tej chwili wprowadza szereg różnych rozporządzeń, które będą

nas zobowiązywały do pewnych kroków, działań, zmian. I to jest taki zawczasu ruch z naszej strony, żeby pokazać, że nie taki diabeł straszny. Gdzie wasz produkt znalazł już odbiorców? - Niemcy, Szwecja, czyli kraje, w których technologia fotowoltaiczna jest już wysoko rozwinięta i jest użytkowanych najwięcej aut elektrycznych, hybrydowych. Tam, gdzie kładzie się duży nacisk na odnawialne źródła energii. Co z Solaticą w Szczecinie? - W Szczecinie Solatica podbija serca naszych partnerów. Projekt spotkał się z dużym entuzjazmem, co oczywiście i nas bardzo cieszy,

ponieważ szykują się nam wspaniałe realizacje i ciekawe współprace. Aktualnie trwają rozmowy, gdzie zostanie postawiona pierwsza Solatica, którą przy współpracy z firmą Garo - również szczecińskim producentem, chcemy sprezentować Szczecinowi. Jest to nasz model pokazowy, który umożliwi zapoznanie się z funkcjonowaniem takiego produktu. Mamy w tym wsparcie naszego wiceprezydenta, pana Michała Przepiery, za co jesteśmy mu niesamowicie wdzięczni. Jak wiadomo, sprawy administracyjne wymagają czasu, dlatego jeszcze nie możemy ujawnić niektórych szczegółów, ale już niedługo takowe się pojawią.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 12/2021

57


#reklama

FOLIE OCHRONNE SAMOREGENERUJĄCE

KOREKTY LAKIERU/ POLEROWANIE

Najlepsze zabezpieczenie lakieru przed uszkodzeniami mechanicznymi

Odnowimy każdy lakier, usuniemy mikrozarysowania, zmatowienia, wżery

RENOWACJA SKÓRZANEJ TAPICERKI I PIELĘGNACJA WNĘTRZA

POWŁOKI CERAMICZNE I KWARCOWE

Usunięcie przetarć, kompleksowa wacja, impregnacja wnętrz

Poprawa wyglądu, łatwiejsza pielęgnacja, ochrona przed UV, wysoka twardość

ul. Kurza 7, Szczecin | tel. 513 578 217 | FB CarDetailingSzczecin


#reklama


| ŚWIĘTA |

świąt... zaklęta w szkle W świecie masowej produkcji krucha szklana bombka, wykonana ręcznie wydaje się być przeżytkiem. Ale nie jest. Doceniamy ją właśnie za tę jej delikatność. O taką bombkę, którą tak łatwo można stłuc, dbamy bardziej niż o kupioną w markecie opatrzoną plakietką „made ich China”. TEKST JOANNA BOROŃ / FOTO RADOSŁAW KOLEŚNIK

60


| ŚWIĘTA |

Glass Color, zachodniopomorska fabryka bombek, to miejsce, w którym choinkowe ozdoby powstają w tradycyjny sposób, czyli ze szkła i blasku (inaczej azotanu srebra i brokatu). Tradycyjna jest też duża część ich produkcji – to ozdoby, które wielu z nas wspomina z dawnych lat – tradycyjne bombki, które wisiały na choinkach rodziców czy dziadków. Zastanówcie się ilu z was ma w swoich zbiorach takie ozdoby z historią? Bombki, które pomimo swojej delikatnej natury, przetrwały dziesiątki lat, i za każdym razem gdy bierzecie je do ręki, wywołują w was kojące wspomnienia dawnych świąt, a może bliskich, których już z wami nie ma? Czy plastikowe ozdoby kupowane przy okazji wizyty w supermarkecie mają taką moc? Zdaniem Krystyny Bereski, właścicielki Glass Color - nie. O bombkach, które od kilkunastu lat powstają w jej fabryce, lubi myśleć właśnie jak o przedmiotach, które obrosną świątecznymi historiami. Może będą przekazywane z pokolenia na pokolenia. Ile powstaje jedna bombka? To pytanie, na które nie ma prostej odpowiedzi. – To zależy od wielu czynników – zdradza pani Krystyna. – Wszystko zależy od tego, czy to jest bombka srebrzona, czy nie, jaką ma dekorację. Bywa, że przez cały dzień robi się trzy bombki, a czasem trzysta. Bombki są wydmuchiwane z szkła, potem zdobione ręcznie różnymi technikami. Pracuje nad nimi doświadczony zespół. Dekoratorki odtwarzają wzory, które w swoim repertuarze firma ma od lat, ale i tworzą nowe, inspirując się trendami. Bywa, że nowy projekt jest dziełem przypadku. Sposób produkcji, wykorzystywane materiały – to oczywiście ma wpływ na cenę. Rzemiosło kosztuje – ale nie brak tych, którzy gotowi są zapłacić więcej. Firma na brak zleceń nie narzeka. Pani Krystyna nie ukrywa, że mogłaby rozwijać działalność, ale ceną byłaby utrata jej charakteru: - A my chcemy produkować bombki tradycyjnie, nie chcemy się opierać na maszynach, tylko pozostać przy naszych tradycyjnych metodach. Zagraniczne zlecenia to duża część produkcji Glass Color. Ich ozdoby znaleźć można na drzewkach bożonarodzeniowych na całym świecie. W zależności do regionu, z jakiego trafiają zamówienia, różnią się one kolorami oraz tym, jak bogate są zdobienia. Pani Krystyna wyjaśnia – Malujemy dużo pejzaży właśnie do Danii, Szwecji i Holandii. Za to Amerykanie lubią swoje bombki naprawdę na bogato, dużo kolorów, dużo brokatów — chętnie też wybierają zamiast okrągłych bombek sopelki. Firma ma również bardziej egzotycznych klientów – z krajów arabskich czy Japonii. Polski klient jest mniej podatny na mody. Z doświadczenia naszej rozmówczyni wybiera tradycyjne kolory i wzory, ma też słabość do ozdób retro. Rzadziej też zmienia pomysł na dekorację drzew-

ka – przez lata buduje swoją kolekcję ozdób choinkowych. Pani Krystyna mówi, że w przypadku rodzimych klientów największy wpływ na wybory mają nie trendy, a sytuacja rodzinna. – Pojawienie się w rodzinie małych dzieci wszystko zmienia – śmieje się. – Bałwanki, mikołajki, zwierzątka zaczynają królować na choinkach. Jednym z takich wzorów, są klasyczne muchomorki. Pani Krystyna śmieje się, że nie rozumie myśli, która kryje się za tym, by na choince wieszać akurat grzyby i to trujące, ale tak jest i już. Równie niezrozumiały jest niemiecki zwyczaj, który każe na drzewku wieszać choć jednego ogórka – to podobno zapewnia finansową pomyślność. W fabryce bombek można takie szklane ogórki kupić, choć ich zdecydowana większość wędruje za zachodnią granicą. Ważnym elementem są zlecenia specjalne – bombki malowane zgodnie z pomysłami, a czasem i projektami klientów. Są to bombki, które mają być prezentami od firm dla pracowników czy klientów – często zdobią je loga firmy. Nie brakuje też zleceń prywatnych. Jak nam zdradza nasza rozmówczyni, wielu klientów zamawia spersonalizowane prezenty dla bliskich – ot na przykład bombki z imionami. Ale są i inne zamówienia – takie jak czarne bombki z czerwoną błyskawicą, zamówione podczas zeszłorocznej fali protestów przeciwko wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego ograniczającego prawo do aborcji. Fabryka bombek chętnie zdradza kulisy swojej pracy, która szczególnie najmłodszym wydaje się być… magiczna. Glass Color przyjmuje gości — w sezonie przedświątecznym szczególnie przedszkolaki chętnie odwiedzają fabrykę.

Bombki to ozdoby stosunkowo młode W połowie XIX wieku w mieście Lauscha, na południu Niemiec, jeden z pracowników szklanej manufaktury wydmuchał z cienkiego szkła kształt przypominający jabłko, bo nie stać go było na prawdziwe owoce, orzechy i cukierki, które w tamtych latach były tradycyjną ozdobą bożonarodzeniowych drzewek. Szklane kule powiesił na choince. Spodobały się sąsiadom i w kolejnych latach każdy z nich chciał także bombkami dekorować swoje drzewko. Bombki z Niemiec trafiły najpierw do Wielkiej Brytanii, a potem były poszukiwane już w całej Europie. Pod koniec XIX wieku popłynęły za ocean do Stanów Zjednoczonych, gdzie zrobiły zawrotną karierę. Do Polski zawitały w tym samym czasie. Importowano je z zagranicy, ale powoli i u nas zaczęto produkować szklane ozdoby. Najpierw miały kształt owoców i orzechów, potem przybierały formy przedmiotów codziennego użytku, bałwanków, zwierzątek czy aniołków.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 12/2021

61


| KULINARIA |

Świąteczne pierniki, czyli smak i aromat Bożego Narodzenia Święta Bożego Narodzenia kojarzą nam się z wieloma tradycjami, a także potrawami. Niektóre aromaty natychmiast przywołują świąteczne wspomnienia, a bez wątpienia jednym z nich jest zapach pierniczków. TEKST ŁUKASZ CZERWIŃSKI / FOTO ARCHIWUM


| KULINARIA |

Aromatyczna korzenna woń i wyjątkowy smak piernika to coś, bez czego trudno nam sobie wyobrazić święta. Samo wypiekanie pierniczków w wielu domach jest idealnym sposobem na spędzanie czasu w rodzinnym gronie. Ciasto przybiera kształty choinek, mikołajów, reniferów i wielu innych świątecznych symboli. Jaki jest idealny przepis na pierniczkowe ciasteczka? - Musi zawierać miód i migdały. Jeśli zawiera te dwie rzeczy, to nie robimy puszystych biszkoptów, tylko twarde ciasteczka zwane piernikami – podpowiada Ewa Łatosz z cukierni Filipinka, która wypieka Pierniki Szczecińskie. Największą frajdę sprawia tworzenie kolorowych dekoracji na przygotowanych pierniczkach. Zanim jednak zabierzemy się do ubarwiania naszych ciasteczek, musimy dać im chwilę odpocząć. - To tak jak z budową domu, który zaraz po skończeniu prac musi odstać, żeby później nie pękały ściany. Tak samo jest z piernikiem, który potrzebuje trochę czasu, ponieważ świeżo upieczony i nieodparowany może się skruszyć – mówi Ewa Łatosz. Ile czasu trzeba odczekać? Jak długo trwa przygotowanie pierniczków w piekarni? Przed dekorowaniem przynajmniej jeden

dzień odpoczynku. Ze względu na ilość kolorów potrzeba 2-3 dni do dekorowania, a następnie potrzebują kolejną dobę przed zapakowaniem. Później mogą leżeć nawet 7 lat – opowiada Ewa Łatosz. Wszystko dlatego, żeby każdy składnik dekoracji osiągnął wymaganą konsystencję, a zbyt krótki czas oczekiwania może spowodować uszkodzenie pierniczków podczas pakowania. Zapewne w każdym domu spotkamy się z innym przepisem stosowanym do wypieku świątecznych ciasteczek. Oczywiście wśród kluczowych składników znajdą się nie tylko wspomniane wcześniej miód i migdały, ale także mąka pszenna lub żytnia, masło i mleko, a wśród przypraw najczęściej wykorzystywane są imbir i cynamon. Aromatyczne pierniczki podczas świąt Bożego Narodzenia trafiają nie tylko na stoły, ale idealnie prezentują się jako ozdoby choinkowe. Pierniki szczecińskie a toruńskie? Bez wątpienia największą popularnością wśród pierników w naszym kraju cieszą się toruńskie Katarzynki. Czym więc różnią się nasze lokalne Pierniki Szczecińskie i co dodaje im wyjątkowości?

- Są różne rodzaje popularnych Katarzynek. Są takie polewane czekoladą, ale my akurat takich nie robimy. Natomiast Katarzynki bez czekoladowej polewy nie zawierają migdałów i też różnią się od naszych. Kiedy mamy migdały, zawsze coś nam przyjemnie chrupnie pod zębami, a dodatkowo w naszych pierniczkach wyczuwamy miodową nutę. Znakiem szczecińskich pierników są właśnie migdały i miód – porównuje oba produkty Ewa Łatosz. Świat wciąż się rozwija i podąża za kolejnymi trendami. To powoduje, że również tradycyjne przepisy zostają modyfikowane ze względu na poszczególne potrzeby. Gluten free, fit czy po prostu eko to powszechne już trendy w naszej kuchni. Ta zasada dotyczy również pierników. Pierniki Szczecińskie także idą z duchem czasu. - Czy pierniki są eko, czy też konwencjonalne to zawsze robimy je z mąki żytniej. W eko używamy ekologicznego miodu, który jest mniej słodki. Nie polewamy ich lukrem, żeby nie były mocno słodkie. Są też trochę bardziej miękkie od konwencjonalnych – zdradza Ewa Łatosz.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 12/2021

63


| KULINARIA |

Makowiki, czyli alternatywa dla klasycznego makowca Spora część z was może nie mieć pojęcia, czym są makowiki, więc spieszę z wyjaśnieniami. Makowiki to zdecydowanie jedna z ulubionych słodkości, jakie pojawiają się w moim domu na święta. Kształtem przypominają pieroga, a kolorem pączka. Jednak wypełnia je zmielony mak z bakaliami. Jak smakują? - Obłędnie! Wbrew pozorom ich przygotowanie wcale nie jest skomplikowane (uśmiech). Spróbujcie! Czas przygotowania:

około 40 min + 1 g 15 min na wyrośnięcie ciasta.

Skala trudności:

umiarkowanie łatwa. Porcja dla 6 - 8 osób.

Składniki:

Ciasto: 1 kg mąki tortowej (+ 1/2 szklanki do 1 szklanki do podsypywania ciasta); 125 ml oleju roślinnego; 500 ml mleka roślinnego (jeśli nie macie możecie użyć tradycyjnego); 0,5 kostki margaryny; 20 g drożdzy; 5 całych jaj z wolnej hodowli; 1/2 szklanki cukru; 1/2 butelki oleju roślinnego do smażenia (makowiki smaży się w gorącym oleju i kilka razy trzeba go wymieniać); cukier puder do posypania. Masa makowa: Proponuję kupić gotową puszkę masy makowej. Ja korzystałam z puszki 700 g Bakallandu z bakaliami.

kowujemy na grubość około 2 - 3 mm i szklanką wycinamy okręgi.

Przygotowanie:

Na każdy okręg pośrodku kładziemy łyżkę masy makowej i przekładamy na pół (identycznie jak przy robieniu pierogów). Warto nie kłaść za dużo nadzienia do środka bo wtedy łatwiej zlepić brzegi palcami, tak by nie wyciekał wam makowy farsz. Przyznam, że ja dodatkowo jeszcze spajam widelcem końcówki tak, aby cała zawartość makowików była zwarta.

Po tym czasie do miski przesiewamy 1 kg mąki tortowej, wbijamy 5 całych jajek, wlewamy 125 ml oleju i pokrojoną bardzo drobno margarynę wraz z drożdżami rozpuszczonymi w mleku. Dolewamy resztę mleka, dodajemy resztę cukru. Zagniatamy wszystko na jednolitą masę, która będzie odchodzić od ręki. Gdyby masa się kleiła, trzeba równomiernie podsypywać ją maką aż uda się wyrobić jednolite i równomierne ciasto.

Tak przygotowane kładę na mocno rozgrzany olej i smażę z obu stron po około 3 min aż się zarumienią. Po usmażeniu kładę je na ręcznik papierowy, aby wsiąknął nadmiar oleju i posypuję cukrem pudrem.

20 g drożdzy rozpuścić w 250 ml mleka, powoli podgrzewając na ogniu. Istotne jest żeby ich nie zagotować, tylko podgrzać na tyle, aby drożdze zdążyły się w nich rozpuścić. Dodajemy dwie duże łyżki cukru i mieszamy. Przykrywamy czystą ścierką i odstawiamy w ciepłe miejsce na 15 min.

Tak przygotowane ciasto dzielimy na około trzy części, rozwał-

64

Smacznego!

Kamila Lewdańska, autorka WegeBooka z 58 przepisami. Więcej kulinarnych (i nie tylko) ciekawostek znajdziecie na www.eatrunlove.pl


#reklama

ZAPRASZAMY!

! o k d o ł s a n o Nie tylk danie, lunch i drinki. ia Zapraszamy na śn

Pijalnia Czekolady E. Wedel przy Placu Grunwaldzkim Pijalnia Czekolady E. Wedel Brama Królewska Fot: Roksana Soból


Smacznych i zdrowych Świąt! #reklama

TARG RYBNY

WĘDZARNIA

SMAŻALNIA

Oferujemy świeże ryby

Tradycyjna wędzarnia

Nasze ryby filetujemy

z Morza Bałtyckiego

otwarta cały rok

na miejscu

Centrum Rybne Belona położone jest w urokliwym i spokojnym miejscu przy porcie rybackim Belony. Malowniczy widok na rzekę uzupełniamy starannie przyrządzanymi smakowitościami naszych potraw z ryb. Jesteśmy rodzinną firmą z wieloletnim doświadczeniem w poławianiu ryb i ich znakomitym przyrządzaniu. CENTRYM RYBNE BELONA - DZIWNÓW SŁOWACKIEGO 21D


#reklama

Rozsmakuj się w prawdziwie ukraińskich smakach

Zadzwoń i zamów z dostawą pod drzwi lub wpadnij do nas! ul. Kaszubska 20/2, tel. 730 706 484


| PRACA |

#materiał partnerski

Moteko.pl profesjonalna rekrutacja z gwarancją bezpieczeństwa Rynek pracownika powrócił, podnosząc poprzeczkę rekrutacji. Jak poradzić sobie z tą sytuacją zarówno z punktu osoby poszukującej pracy, jak i pracodawcy? Postanowiliśmy zapytać o to Małgorzatę Góral z serwisu Moteko.pl. Trzy kliknięcia - tylko tyle ma dzielić pracownika od pracodawcy. - To zdanie, które od razu rzuca się w oczy na państwa stronie. Czy dziś naprawdę tak łatwo o zatrudnienie? - Powiem wprost - tak. Z całą pewnością mamy do czynienia z rynkiem pracownika, a nie pracodawcy. Można wybierać w branżach, firmach i stanowiskach. Należy jednak pamiętać, że żaden pracodawca nie pozwoli na wykorzystywanie się. A co z bezpieczeństwem? Jak ustrzec się przed osobami, które podszywają się pod pracodawców w celu wyłudzenia danych? Jakie rozwązania zapewnia Moteko.pl? - Szukając pracy na własną rękę, należy poprosić potencjalnego pracodawcę o pełne dane firmy i sprawdzić czy taka firma istnieje. Podstawą do tego jest NIP. Warto też zapoznać się informacjami o firmie i komentarzami na jej temat. Naszą czujność powinny wzbudzić wszelkie nawiązania do kwestii rozliczania się „pod stołem” i opór przed podpisaniem umowy. Jako twórcy serwisu Moteko.pl dbamy o to, aby nasi użytkownicy nie musieli obawiać się nieuczciwych pracodawców czy w ogóle nieuczciwych użytkowników sieci. Żadna firma nie zamieści u nas ogłoszenia i nie rozpocznie rekrutacji, jeżeli najpierw nie poda niezbędnych danych - w tym opisu swojej działalności. Jakie dane musi czy też powinien podać pracodawca, a jakie szukający pracy, aby być wiarygodnym?? - Im większa transparentność, tym większe zaufanie. Jeśli pracodawca, ale też osoba poszukująca pracy, ma obawy, może skorzystać z naszych rekrutacji. Moteko.pl to nie tylko portal z ogłoszeniami, ale również serwis, który przeprowadza kompleksowe rekrutacje.

68

Jak wygląda ten proces? - Nasz zespół bierze na siebie odpowiedzialność za przeprowadzenie rekrutacji od a do z. Nie ograniczamy się tylko do opublikowania ogłoszenia, ale także wykonujemy pozostałe etapy na drodze wyboru pracownika. Na koniec pracodawca otrzymuje od nas dane osoby, która wykazała się najlepszymi predyspozycjami do objęcia stanowiska. Czy wszystko dzieje się w sferze online? Czy dochodzi do spotkania rekrutacyjnego? I chyba najważniejsze, jak długo to trwa? - W sporadycznych przypadkach dochodzi do spotkań. Jednak wszystko jest uzależnione od tego, czego oczekuje od nas pracodawca. To dotyczy również czasu. A kto buduje zespół Moteko.pl? Kogo spotkamy „po drugiej stronie” monitora? - W Moteko.pl spotkamy prawnika, sprzedawców, HR-owców oraz osobę odpowiedzialną za obsługę po-sprzedażową. Na sukces naszego zespołu pracują również marketingowcy oraz specjaliści IT. Łączy nas pasja, zaangażowanie i pełen profesjonalizm. To brzmi jak zgrany team. Rekrutacja w dzisiejszych czasach jest wymagającym procesem? - To zależy stanowiska na jakie jest prowadzona. Można powiedzieć, że im wyższe stanowisko, tym trudniej. Tak jak wspomniałam, nie da się ukryć, że mamy do czynienia z rynkiem pracy pracownika, a nie pracodawcy. To na pewno podnosi poprzeczkę. Czy pracodawcy - ogłoszeniodawcy doceniają działania państwa zespołu? Jakie opinie wracają? - Zdecydowanie czujemy się doceniani (uśmiech). Firmy które decydują się zamieścić u nas ogłoszenia zwracają uwagę na indywidualne podejście do ich potrzeb, ale przede wszystkim na sukces ogłoszenia. Polecam poznać nasze możliwości odwiedzając adres WWW.MOTEKO.PL


kominki tradycyjne

kominki gazowe

kominki na pellet

kominki wolnostojące

kominki z płaszczem wodnym

www.centrumkominkowe.com ul. Kolumba 6, Szczecin, email: biuro@centrumkominkowe.com, tel. 577 941 236

#reklama

Twój kominek w naszym centrum uwagi


| WNĘTRZA STYL ŻYCIA| |

Szczecinianka i jej skandynawskie boho „Kasia, czyli ja” to właśnie pod tym pseudonimem kryje się szczecinianka, która zachwyciła swoim wnętrzarskim stylem tysiące internautów. Jej głowa nieustannie jest pełna pomysłów, jednak najbardziej przywiązana jest do stylu boho. Wystrój wnętrza swojego mieszkania zmienia sezonowo, dostarczając fanom nowych inspiracji. Jak to robi? Przekonajcie się sami. ROZMAWIAŁA MONIKA PIĄTAS / FOTO @KASIA_CZYLI_JA_

Twoje mieszkanie jest urządzone w stylu boho. Skąd w tobie zamiłowanie do takich dekoracji? - To nie takie zwykłe boho, to takie skandynawskie boho (uśmiech). Klasyczna wersja tego stylu jest bogata w kolory i wzory. Ja je trochę stonowałam. Wprowadziłam biel i drewno. Ale wiesz co… to nie jest wystrój, który kocham (uśmiech). Boho po prostu pasuje do tego wnętrza. Zauważyłam to już podczas oglądania mieszkania. W duszy od zawsze gra mi farmhouse, ale niestety nie jest to styl na tę przestrzeń. Niewiele by się tu zmieściło (śmiech). To skąd czerpiesz inspiracje?- Wbrew pozorom to trudne pyta-

70

nie, bo „coś zawsze siedzi w mojej głowie”. Wystarczy, że spojrzę i widzę, co można zmienić, żeby było lepiej. Wiadomo, przeglądam Instagram i obserwuję wiele kont wnętrzarskich, więc nawet jeśli wydaje mi się, że to mój autorski pomysł, to z tyłu głowy wiem, że mogłam to gdzieś podpatrzeć. Dlatego, odpowiadając na twoje pytanie - Instagram to największa baza moich inspiracji. Przeglądam zdjęcia na twoim profilu i widzę całą masę różnych drobiazgów. Od czego zależy ich zmiana? - Staram się je zmieniać wraz z porą roku. Na przykład jesienią pojawiły się kolorowe poduchy. U mnie musi się ciągle dziać coś nowego.


| WNĘTRZA |

dzić do środka trochę zieleni i połączyć ją z kremowymi odcieniami. Co do ozdób - choinkę zawsze ubieram w te same bombki, stroiki robię własnoręcznie z elementów, które już mam. Jeśli coś dokupuję, to są to drobiazgi. Tym razem wymarzyły mi się choinki... dużo małych choinek, nawet takich „nieprawdziwych” (śmiech). Bez ozdób, w jutowych workach ze sznurkiem. Tylko nie wiem, czy to się uda, bo mąż powiedział, że będzie się o nie potykał (śmiech). Wspominałaś o własnoręcznie robionych stroikach, a co z innymi twoimi ozdobami? Mam na myśli te zarówno te w stylu boho z rafii i sznurka, jak i te typowo świąteczne. - Uwielbiam robić ozdoby i bardzo dużo tworzę. Obecnie pracuję nad stroikami z suszonych roślin. Na święta przygotowuję wianuszki i inne ozdoby. Umiem też makramy, lustra ze sznurka i rafii. A jeśli chodzi o święta, co roku tworzę nowe, więc jest tego w mieszkaniu coraz więcej (uśmiech). Czasem nagrywam również filmy instruktarzowe, jak zrobić daną ozdobę krok po kroku. Wszystko można znaleźć na moim Instagramie. Szybko się nudzę. Przed nami Boże Narodzenie. Pomimo spójności w boho-wystroju, dasz się ponieść magii świąt?- Tak, zdecydowanie! Ale totalnie nie mam planu (śmiech). W tamtym roku królował u mnie czerwony, choć nie lubię tego koloru. Po prostu udało się znaleźć fajne rzeczy na promocjach. Teraz chciałabym wprowa-

Brzmi to jak dobry sposób na oszczędność (uśmiech). - Rzeczywiście, na początku chodziło o finanse, bo takie boho-lustro potrafi naprawdę sporo kosztować. Kiedy zaczęłam wyposażać mieszkanie, to styl boho nie był jeszcze tak modny w Polsce, więc dekoracje były dostępne tylko na zagranicznych stronach i kosztowały krocie. Postanowiłam spróbować zrobić je sama. Tak mnie to wciągnęło, że gdybym nie musiała pracować, to cały czas bym tworzyła (śmiech). Innym też to polecam!

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 12/2021

71


| WNĘTRZA |

Plakaty na ścianę - sposób na aranżację wnętrza Plakat na ścianę, pomysł prosty, ale nieco bagatelizowany. Kojarzony z młodzieńczym wiekiem i gazetowymi kompozycjami. Dziś plakat na ścianę wchodzi na ścieżkę odrodzenia i wraca w bardzo eleganckiej formule. To szansa, by zapomnieć o pustych ścianach i wprowadzić do wnętrza odrobinę fantazji. Plakaty na ścianę to alternatywa dla obrazów. Wybór takiej formy dekoracji niesie ze sobą wiele zalet. Jedną z nich jest możliwość optycznego powiększenia lub pomniejszenie wnętrza. Znacznie częściej korzystamy z tej opcji pierwszej. Metraż mieszkań zwłaszcza tych w blokach jest ograniczony. A jak uzyskać efekt większego pokoju za pomocą plakatów do druku na ścianie? To nie takie trudne! Przede wszystkim trzeba wybrać takie, które przedstawiają otwarte przestrzenie, np. plaże, morze, jeziora. Świetnym pomysłem będą obrazy nowoczesne, trójwymiarowe, które przedstawiają: tunele, uchylone drzwi, mosty czy bryły geometryczne. Plakaty ścienne wybieramy nie tylko ze względu na estetykę, ale także na funkcjonalność pomieszczenia. Dobrze dobrana grafika sprawdzi się nie tylko w salonie czy w przedpokoju, plakaty do kuchni czy w łazience będą równie dobrze wyglądać. Wybór tematyki zależy od nas samych. Do łazienki zazwyczaj wybierane są motywy z wodą: fontanny, wodospady, jeziora i rzeki. Natomiast do kuchni wszystko, co jest związane z jedzeniem i piciem. W nowoczesnej kuchni najczęściej wybierane są owoce, warzywa lub ziarenka kawy. W tradycyjnym wnętrzu sprawdzi się martwa natura. Ostatnimi czasy dużym zainteresowaniem cieszą się motywy roślinne lub sentencje, z którymi się utożsamiamy. Popularnością cieszą się też kolaże i grafiki. W Szczecinie znajdziemy wielu utalentowanych twórców, których prace możemy zamówić, aby ozdobiły nasze mieszkania. Można tu wymienić: @eve_collage, @werkatworzy czy Dorotę Wojciechowską-Danek. Plakaty i obrazki sprawdzą się w każdym wnętrzu tym nowoczesnym, jak i starodawnym. Oryginalnie mogą wyglądać zarówno w pokoju dziecięcym, jak i salonie czy w kuchni. Ważne, żeby je estetycznie zamontować i cieszyć się ich jakością. (red.)

72


#reklama

Twó j piękny i b e z p i ec z ny dom!

OKNA / DRZWI ROLETY BRAMY OCIEPLENIA

Fa c h owa ob s ł u ga i d o r a d z t wo

Zapraszamy do kontaktu: ul. Cicha 3, Szczecin - Załom tel: 884 660 614 | email: phubieganski@wp.pl


Szkło do kuchni

Balustrady i schody

Kominki ze szkła

Szkoło do kuchni malowane

Cieszą się dużą popularnością w pomieszczeniach

Szkło hartowane jest nawet pięciokrotnie

(lakobel) z nadrukiem.

zarówno komercyjnych jak i prywatnych.

trwalsze od szkła niehartowanego.

Ul. Szczepowa 2, Szczecin | www.prestige-glass.pl | FB Prestige-Glass.pl

#reklama

t ą i w ś h c y n n i z d o r , Ciepłych częśliwego oraz sz ! u k o r o g e now


#reklama

Niezawodne foteliki na każdą kieszeń Dla noworodka

Maluch

Starszak

Foteliki grupy 0 / 0+

Foteliki grupy I / II

Foteliki grupy II / III

Adaptery dla ciężarnych Akcesoria samochodowe – maty na siedzenie, lusterka, organizery, pokrowce letnie itp.

10% rabatu na wszystko z hasłem „TRENDY” *promocje nie łączą się

Salon z fotelikami samochodowymi dla dzieci Osiem Gwiazdek - Szczecin ul. Korony Północnej 17A (Rostocka), Szczecin - Warszewo | Telefon +48 784 503 938 Dni powszednie: 10.00 - 18.00 | Soboty: 10.00 - 15.00 szczecin@osiemgwiazdek.pl | www.foteliki.szczecin.pl


| SZTUKA |

76


| SZTUKA |

Baśniowy świat

Jana Marcina Szancera na Zamku Książąt Pomorskich Pan Kleks, Pchła Szachrajka i inni - Zamek Książąt Pomorskich zaprasza do świata twórczości wybitnego ilustratora, Jana Marcina Szancera, na którego rysunkach wychowały się pokolenia dzieci i młodzieży. TEKST MAŁGORZATA KLIMCZAK / FOTO SEBASTIAN WOŁOSZ

W polskiej ilustracji dziecięcej Jan Marcin Szancer to człowiek-instytucja, znany doskonale wszystkim, którzy wychowali się na wierszach Juliana Tuwima i Jana Brzechwy. Zaczytywali się w przygodach Pana Kleksa czy dorastali wraz z bohaterami baśni Andersena. Chociaż rysownik znany jest przede wszystkim z wielobarwnych ilustracji utrzymanych w baśniowym klimacie, to jego biografia, naznaczona dwiema wojnami światowymi i antyżydowskimi represjami, odbiega od bajkowej historii. - Wystawa jest dla wszystkich - dla dorosłych i dla dzieci mówi Barbara Igielska, dyrektor Zamku Książąt Pomorskich. Szancer jest dla wielu pokoleń magiem ilustracji. Ale niewielu wie, że był on człowiekiem renesansu. Był autorem scenografii teatralnych, plakatów oraz około 300 ilustracji do książek. Oprócz rysunków Jana Marcina Szancera na wystawie są rów-

nież instalacje przygotowane specjalnie na potrzeby ekspozycji: szafa z podwójnym dnem, scena teatralna czy ściana niewidocznych strachów. Dzięki takiej scenografii zwiedzający mogą poczuć się jak bohaterowie bajki, opartej na istotnych wydarzeniach z życia rysownika i wraz z nim ćwiczyć swoją wyobraźnię. W podstawowej warstwie wystawa skierowana jest do dzieci, ale posiada również drugą linię narracyjną, przeznaczoną dla widzów dorosłych. Obejmuje ona opowieść o losach Szancera oraz skomplikowanych i dramatycznych doświadczenia polskich Żydów w XX wieku. Wystawa została przygotowana przez Żydowskie Muzeum Galicja.


#reklama

06.12 „Mikołajkowe rabaty” Szczecin Concept Store - został stworzony z myślą o kobietach, które cenią sobie jakość i unikatowość. Nasz sklep to multibrand polskich marek stworzonych z myślą o kobietach, które czerpią z życia pełnymi garściami. Każda marka łączy w sobie elegancje, wygodę oraz funkcjonalność. Chcemy pokazać, że każda klientka zasługuje na to by o siebie zadbać i poczuć się wyjątkowo każdego dnia. W butiku znajdują się między innymi: Bunt of Color, Bunny The Star, Clooe, Echo Poland, Moelle, Redi Fashion, Tova.

Od 27.12 zaczynamy wyprzedaże w butiku! Wojska Polskiego 29/1 (dawne Sugarfree & Cardio Bunny)


Dorota

STOŁOWICZ gabinet kosmetyczny

na bezpieczne wypełnienie zmarszczek usieciowanym kwasem hialuronowym z efektem botoksu i odmładzające fale radiowe.

#reklama

Gabinet D. Stołowicz tel: 602 132 777 | FB/gabinetkosmetycznydorotastolowicz


| DIZAJN |

#materiał partnerski

Baśniowe domki do kreatywnej zabawy Forestfun.eu Rozwój emocjonalny dziecka to proces złożony. Nie ma złych i dobrych emocji. Wszystkie są potrzebne i ważne. Wyjaśnienie tego najmłodszym, bywa wyzwaniem. Sposobem może być wspólna zabawa oraz wspólne przeżywanie emocji. I chyba nie ma lepszej zabawy ku temu, niż zabawa w dom. Od czego zacząć? - Na to pytanie odpowiedzieli prawdziwi spece od zabawy, zespół Forestfun. naukę poprzez zabawę. Obecnie w ofercie Forestfun znajdziemy dwa rodzaje domków - niebieski i różowy w wiktoriańskim stylu. Skąd decyzja, by wybrać taki styl? - R.R.B. - Moda przemija, klasyka była, jest i będzie. Każda dziewczynka marzy, aby być księżniczką, żyć w pałacu i mieć piękne suknie. Swoje pragnienia przekłada na lalki i świat je otaczający. Styl wiktoriański wydawał się nam najbardziej zbliżony do tych założeń. Mamy nadzieję, że wybór był trafny.

Pamiętają państwo reakcje pierwszych małych testerek domków Forestfun? Euforia, zaskoczenie? - Joanna Kawałko, prezes Fundacji Mam Dom - Oczywiście, że pamiętam! Było to rok temu przed świętami Bożego Narodzenia. Kilkoro dzieci otrzymało domki Inspiring Houses pod choinkę. - Śliczny, jaki duży! - Lalki się mieszczą! - On jeździ! - Możemy razem złożyć? - Zobacz nawet nie trzeba kleju?! (uśmiech) - Renata Rot- Barska, prezes Sun & More - Każda z dziewczynek była zachwycona. Wiemy, że dwie z nich w pierwszą noc zasnęły pod swoimi domkami i w kolejnych dniach nie mogły się od nich oderwać. Takie zabawki to rzadkość. Nie obawiali się państwo konkurencji w postaci plastikowych odpowiedników i tych wirtualnych kryjących się w tabletach i smartfonach? - Tomasz Rosiński, operator drukarki - Nie. Tworzymy produkty rzemieślnicze, w których dbałość o szczegóły i nasza pasja przekłada się na efekt końcowy. Są one niepowtarzalne i jedyne w swoim rodzaju. - R.R.B. - Nasz produkt to szeroka oferta. To nie tylko domek dla lalek i miniaturowe ruchome wyposazenie do pomieszczeń. Do każdego zamówienia w przedsprze-

80

daży świątecznej dołączylismy również, bezpłatnie, autorską bajkę terapuetyczną z komentarzem w formie ebooka i kartami bedącymi inspiracją do kreatywnego spędzania czasu z dzieckiem. Na czym polega przewaga drewnianego domku dla lalek, nad zabawami wirtualnymi? - Marzenna Górska, przewodnicząca Stowarzyszenia Rodziców Dzieci Chorych na Białaczkę i Inne Choroby Nowotworowe - Materiał, niesamowita kolorystyka, precyzja wykonania, dbałość o szczegóły - to wszystko razem przenosi osobę bawiącą się czy oglądającą domek w czasy wiktoriańskie. Widzimy, po naszych podopiecznych, że domki pozwalają im zapomnieć o bólu i uciążliwościach leczenia, a także dają nadzieję. - R.R.B. - Kluczową przewagą jest to, że ten przedmiot jest tak samo atrakcyjny, jak jedna z lepszych gier wirtualnych, a jednocześnie skutecznie odłącza dziecko od uzależnienia i wtórnej agresji. Jest też wiele innych ważnych zalet, jak nasze rozwiązania techniczne, pozwalające wielokrotnie przedmiot rozłożyć i złożyć.   - Dominik Wiśniewski, specjalista ds. mediów Forestfun - Współczesne domki dla lalek mają przede wszystkim zapewniać

Nawiązanie do wzorów sprzed lat to rodzicielska nostalgia czy potrzeba dzieci? - Agnieszka Janiak, senior product projekt menedżer - Na świecie panuje moda na styl vintage, co znajduje odzwierciedlenie w sentymentalnej podróży do dzieciństwa starszego pokolenia. Czy planują państwo wprowadzić więcej wzorów i kolorów? - Natalia Kacprzak, grafik - Tak, pomysły oraz rozwinięcie idei, których efektem są liczne szkice, stanowią przyszłą bazę. Do tego cały czas obserwujemy rynek i potrzeby klientów. Staramy się przy tym, aby kolory i ich odcienie spełniały oczekiwania kupujących. - Edyta Brońska, pracownik malarni - Biały, różowy, lawendowy, baby blue, zielony morski i pistacjowy… To tylko niektóre odcienie z całej palety barw dostępnych aktualnie w serii Inspiring Houses. Zabawki Forestfun można zamawiać na terenie całej Polski? Ile wcześniej należy złożyć zamówienie? - A.J. - Oczywiście, na terenie Polski, a także UE. Zamówienia można składać poprzez nasz e-sklep www.forestfun.eu. Wszystkie będą realizowane po 13 grudnia. Zapraszamy serdecznie! Showroom mieści się przy ulicy Santockiej 39 (hala D)


#reklama

Restrukturyzacja - szansa na odzyskanie płynności finansowej! Nasza kancelaria specjalizuje się w postępowaniach restrukturyzacyjnych i upadłościowych.

Fot. Anna Porowska Studio Kamienica

Pomagamy zadłużonym przedsiębiorcom i konsumentom.

Zapraszamy na konsultacje!

Kancelaria@kizukmichalska.pl

Katarzyna Rogoźnicka & Filip Kiżuk

tel. 693 110 250

Szukamy mądrych rozwiązań. Restrukturyzacja przedsiębiorstw. Upadłość konsumencka.

www.kizukmichalska.pl www.centrumrestrukturyzacji.pl


| KSIĄŻKA |

„Dom Gucci”

Sara Gay Forden, Wy. Marginesy

Potęga mody, szaleństwo pieniędzy i gorycz upadku. Wielbiciele mody, którzy chcieliby poczytać o wielkim świecie blichtru, pięknych modelek, bogatych biznesmenów i szałowych ciuchów, nic takiego tu nie znajdzie. Jak na książkę o modzie to duży minus. Wielbiciele sensacji, kryminalnych intryg, zdrad i seksualnych wyczynów bohaterów też będą rozczarowani. Ta książka to raczej raport finansowy, choć poradnikiem dla przedsiębiorców też tego dzieła nie można nazwać, zważywszy, że firma pod rządami rodziny Gucci radziła sobie różnie, a ci włoscy krezusi biznesu w życiu prywatnym pożyczali pieniądze od swoich pracowników.Wszyscy, którzy nastawili się na sensacyjną historię morderstwa Maurizio Gucciego, zleconego przez jego żonę, niewiele z tej książki zdobędą informacji o tym małżeństwie. Niewiele mamy tu emocji. Niestety, autorka skupiła się głównie na księgowości firmy.

„Jak trampki weszły na salony”

psychologowie i socjologowie. Autorki książki zaglądają na ulice europejskich miasta, żeby opisać kobiety, które na ulicach i w mediach społecznościowych inspirują swoim wyglądem innych i uważane są za ikony stylu. Najważniejsze są porady, jak nosić ubrania sportowe. Nie jest to wcale takie łatwe i oczywiste. Elementy sportowe połączone z emblematami bardziej wyrafinowanymi to wyższa sztuka. Jednym z ciekawszych rozdziałów jest historia kultowych marek sportowych, szczególnie butów, oraz współpraca słynnych projektantów mody z firmami sportowymi. Okazuje się, że, jak zawsze w przypadku mody, diabeł tkwi w szczegółach i wcale nie musi się ubierać u Prady.

Grażyna Olbrych, Dagmara Radzikowska, Wyd. Pascal

„Rzeźnik z Niebuszewa”

Styl sportowy na naszych ulicach stał się już tak popularny, że trudno nam sobie wyobrazić ubiór bez elementów sportowych. Trampki noszone do garnituru czy do sukni wieczorowej na wielkie gale czy przyjęcia już nikogo nie dziwią. Ale jak te trampki trafiły na salony? O tym opowiadają w książce

Seryjny morderca i kanibal czy kozioł ofiarny władz PRL-u? Odpowiedź na to pytanie autor stara się znaleźć, przeglądając akta sprawy słynnego szczecińskiego rzeźnika w Archiwum Państwowym w Szczecinie. Wokół rzeźnika, który w latach powojennych rzekomo

82

Jarosław Molenda, Wyd. Replika

mordował ludzi i przerabiał na mięso, które potem sprzedawał, narosło wiele legend. Sprawa od lat 50. ubiegłego wieku jest ciągle powtarzana, wracają do niej dziennikarze i filmowcy. Tym razem mamy do czynienia z książką, która skupia się na faktach, a nie powtarzanych przez pokolenia półprawdach i nieprawdach. Wszystko, zawarte w książce, jest oparte na aktach ze sprawy człowieka skazanego na śmierć jako Rzeźnik z Niebuszewa. To z tych akt wyłania się obraz i historia człowieka, który przyjechał do Szczecina po wojnie. Czy ten człowiek był jednak seryjnym mordercą? Z akt to nie wynika. Książkę czyta się, mimo wielu przedruków z akt, z pasją i zainteresowaniem. Dzisiaj przecież nie zdajemy sobie sprawy, jak inne to były czasy, jakie okoliczności towarzyszyły temu morderstwu. Czy w końcu poznamy prawdę o kanibalu z Niebuszewa? Odpowiedź pozostawiam czytelnikom.

„Beksiński. Wizje życia i śmierci” Dorota Szonko-Osękowska, Wyd. Bosz

Autorka książki opisuje w tekście problematykę egzystencjalizmu, który widzimy w obrazach i zdjęciach Zdzisława Beksińskiego. Książka stanowi propozycję odmiennego od dotychczasowych spojrzenia na tę przenikniętą

trwogą istnienia twórczość. W obsesyjny sposób krąży ona wokół kwestii zajmujących egzystencjalistów XX wieku – lęku, rozpaczy, śmierci, przemijania, poszukiwania sensu istnienia. To próba ujęcia w perspektywie filozofii egzystencjalnej bogatego dorobku plastycznego Zdzisława Beksińskiego – artysty, którego twórczość stanowi interesujące zjawisko w przestrzeni polskiej sztuki współczesnej. Zdecydowanie to książka od początku do końca będąc głęboko tożsamą z autorem.

„Bestiariusz japoński” Witold Vargas, Wyd. Bosz

Japońskie demony to nowość w przypadku tego autora, bo dotąd zajmował się mitami Słowian. Kolejna publikacja z serii bestiariuszy autorstwa Witolda Vargasa poświęcona tym razem stworom z kraju kwitnącej wiśni. Poznamy tajemnicze i magiczne zwierzęta, demony i duchy nazywane w Japonii yokai. Stwory, które są częścią fantastycznego świata tego odległego kraju, należą do najbardziej przerażających na świecie. Autor przeanalizował wiele dokumentów, baśni oraz legend i odkrywa przed czytelnikami magiczny świat orientalnych istot o nadprzyrodzonych mocach. Warto zwrócić uwagę na warstwę wizualną książki. Rysunki wręcz czarują, zmuszają do studiowania detali. To książka dla tych, którzy chcą pobudzić swoją wyobraźnię i nie boją się spotkania z duchami i potworami.


| KOMIKS |

Marvel Classic. Daredevil: Nieustraszony! tom 7 Scenariusz: Andy Diggle, Antony Johnston / Rysunki: Marco Checchetto, Roberto De La Torre, Davide Gianfelice, Billy Tan

Tajemnicza organizacja znana jako Dłoń od wieków stanowiła potężną siłę w świecie nielegalnych interesów. Niedawno rozpoczęła poszukiwania nowego przywódcy. Początkowo wybór padł na Matta Murdocka, niewidomego prawnika z Hell’s Kitchen, znanego również jako Daredevil. On jednak odrzucał propozycję, dopóki przedstawiciele Dłoni nie zwrócili się do kolejnego kandydata – Wilsona Fiska, Kingpina. Murdock nie mógł pozwolić, by kontrolę nad organizacją przejął psychopatyczny król zbrodni. Konsekwencje byłyby katastrofalne. Zgodził się więc objąć przywództwo nad Dłonią, wierząc, że może zmienić ją od wewnątrz.

Hellblazer, tom 8 Scenariusz: Jamie Delano / Rysunki: Richard P. Rayner, Mike Hoffman, Mark Buckingham, Bryan Talbot, Ron Tiner, David Lloyd

Kolejny tom opowieści o Hellblazerze, drugi z trzech autorstwa Jamiego Delano. Tym razem John Constantine, dążąc do osiągnięcia wewnętrznego spokoju, zburzonego stałym obcowaniem z duchami i demonicznymi stworzeniami, sta-

ra się nawiązać kontakty z żywymi ludźmi. Przystępuje do komuny hipisów i wraz z nimi przemierza kraj. Jednak nawet tu dosięga go mroczne przeznaczenie. Chcąc nie chcąc, ponownie musi walczyć, aby piekielne moce nie zawładnęły światem.

Myszka Miki. Miki i zaginiony ocean Scenariusz: Denis-Pierre Filippi / Rysunki: Silvio Camboni

Disnejowska Myszka Miki ma różne oblicza – nie tylko humorystyczne, znane z komiksów o Myszogrodzie. Kolekcja dzieł znanych europejskich autorów ukazuje Mikiego także jako detektywa, poszukiwacza dawnych cywilizacji czy wynalazcę. Tym razem Miki przeżywa przygody w świecie spustoszonym podczas Wielkiego Konfliktu powoli odradza się cywilizacja. Największym problemem jest rozpaczliwy brak wszelkiego rodzaju paliw. Miki, Minnie i Goofy tworzą zespół zdolnych wynalazców, ale zajmują się też przeszukiwaniem wraków statków. Niestety, kolejny raz zdobycz zostaje sprzątnięta im sprzed nosa przez największego rywala, bezwzględnego Czarnego

Piotrusia. Pozbawieni dochodów bohaterowie postanawiają wziąć udział w „wyzwaniu stulecia” i zdobyć wielką nagrodę. W efekcie jednak wplątują się w intrygę, która może doprowadzić do ostatecznego końca świata.

Thorgal. Neokora, tom 39 Scenariusz: Yann Le Pennetier / Rysunki: Frédéric Vignaux

Najnowszy tom bestsellerowej opowieści fantasy o wikingu Thorgalu Aegirssonie. Seria została wymyślona przez słynnego scenarzystę Jeana Van Hamme’a i wybitnego polskiego rysownika Grzegorza Rosińskiego. Główny bohater wraca do domu z wyprawy, podczas której uratował porwaną przez wyspiarzy córkę. Jednak okazuje się, że wszyscy mieszkańcy jego rodzinnej wioski zostali zaczarowani... Thorgal wraz z Jolanem wyruszają do siedziby odpowiedzialnego za ten czyn władcy sąsiedniej krainy. Tam spotykają starych wrogów, którzy zmuszają ich do rejsu na odległą Północ, gdzie w krainie lodów spoczywają ukryte sekrety przybyszy z gwiazd. Ciemnowłosy wiking po raz kolejny stanie przed możli-

wością ostatecznego rozwikłania tajemnicy swojego pochodzenia!

Kaczogród – Carl Barks – Stawiłem sobie pomnik i inne historie z roku 1952, tom 28 Scenariusz: Carl Barks /
 Rysunki: Carl Barks

Maharadża Bredniostanu przybywa do Kaczogrodu i zgadza się sfinansować pomnik Korneliusza Kwaczaka, założyciela miasta. Sknerus nie może znieść takiej zniewagi i musi pokazać, kto tu jest bogatszy! Bogactwo można jednak szybko stracić – wystarczy zwykły przypadek, jak w „Opowieści przedświątecznej” – a bez swoich pieniędzy Sknerus to tylko „Biedny stary kaczor”... Na szczęście to przejściowy stan, bo stary kaczor zna stare sztuczki i wie, jak odzyskać majątek. Bogactwo marzy się także Donaldowi, który rusza do Gujany Brytyjskiej na poszukiwanie cennego znaczka pocztowego i tam spotyka Złotego Człowieka. Co zrobi Donald, kiedy wreszcie będzie miał forsy jak lodu? Odpowiedź kryje się już w tytule komiksu „Szał konsumpcji”!

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 12/2021

83


| KOMIKS |

Ojciec Thorgala To bez wątpienia największy, polski komiksowy twórca. Grzegorz Rosiński, ojciec Thorgala, od blisko 50 lat mieszka poza granicami kraju, obecnie w Szwajcarii. Jest legendą na całym świecie, ale mimo to pozostał rewelacyjnym i skromnym artystą. 80-letni ilustrator zdradził nam kilka szczegółów swojego życia. ROZMAWIAŁ ARKADIUSZ KUS / FOTO ARCHIWUM

Czy to prawda, że każda stworzona przez pana postać przechodzi wewnętrzne castingi? - Zawsze tworzę wiele prac i ostatecznie wybieram kilka z nich. Dopiero z wąskiego grona wybieram tą, która wystąpi w komiksie. Nie znoszę powtarzać po sobie, gdy postaci są podobne do siebie. Każdy mój rysunek to jest poszukiwanie czegoś oryginalnego. Każda narysowana kreska jest przemyślana. Nie jest stworzona dlatego, bo tak nauczyłem się rysować. Wbrew przeciwnie, działam trochę przekornie. Sprawdzam ślad, jaki pozostawia moje narzędzie do rysowania. Każda plama na rysunku po rozlanej kawie to nie jest zniszczona praca. To jest coś, co wykorzystuję na swoją korzyść. Wkomponowuję w efekt końcowy. Czy po kilkudziesięciu latach rysowania przychodzi to panu z większą łatwością niż na początku? - Nie lubię łatwych rzeczy, wolę wyzwania. Gdyby rysowanie sprawiałoby mi łatwość, bym je rzucił i zajął się zupełnie czymś innym. Prawda jest taka, że nie używam do tego dużej energii. Dzieje się to już instynktownie. Bawię się tym, naprawdę. Tak jak żołnierzykami, które towarzyszą mi od najmłodszych lat aż do dzisiaj. Właśnie, ma pana dużą kolekcję papierowych żołnierzyków. To chyba kolejna pasja? - W poprzedniej epoce, w ubiegłym wieku, papier był niezwykle ważny – dla mnie szczególnie. To, czym się zajmuję całe życie, zaczęło się właśnie od wycinanek, papierowych modeli, domków, które budowałem. To była niesamowita zabawa. Z komiksami jest podobnie. Prawda jest taka, że przed tym, gdy zacząłem rysować, nie widziałem na oczy żadnego komiksu. Stwierdziłem jednak, że sam opowiem jakąś historię w obrazkach. Chciałem spróbować tego, jak to jest się tym zajmować na co dzień. Później moimi inspiracjami byli już francuscy ilustratorzy. Nawet prace dyplomową pisałem na temat pewnych mód w plakacie polskim. Ilustracje robiłem u Jana Marcina Szancera. To była świetna szkoła. Zawsze podchodziłem do tego, że zajmuję się tym, co mnie interesuje. W ilustracji było wszystko: socjologia, psychologia, inne zagadnienia. Można było poszerzać swoją wiedzę, robiąc zupełnie co innego. Studiowałem też scenografię, stąd wymyślane przeze mnie

84

kostiumy i castingi, o których rozmawialiśmy. Nigdy od nikogo nie ściągałem, to wszystko efekt mojej wyobraźni. W zdjęciach zawsze interesowało mnie światło, jak się ustawia w stosunku do przedmiotów i postaci. Kiedyś robiłem rysunek o wielkiej bitwie średniowiecznej. Zacząłem obliczać odległości między lancami i okazało się, że są identyczne. Na takiej zasadzie działam. Jak ręka ma tendencję, by narysować coś w jednym kierunku, zrobię to na odwrót. Zmysł przekory daje pewną wiarygodność. Jak to jest z tymi komiksami – zmieniły się od wydania pierwszego „Kapitana Żbika” w latach 60.? - Z pewnością, choć tego, co się dzieje na rynku komiksowym, już za bardzo nie śledzę. Kiedyś były zupełnie inne czasy. W legendarnym magazynie komiksowym „Relax” byłem odpowiedzialny za szatę graficzną. Szukałem pomysłów, grzebałem głównie w Europie Wschodniej. Nie mieliśmy dewiz, by kupować cokolwiek w Europie Zachodniej. „Relax” był dostępny głównie w demoludach (wschodni blok komunistyczny – przyp. red.). Jedynie Jugosłowianie próbowali czegoś podobnego, robili komiksowe stripy. Nie wyszło im. Szukałem materiałów nie z obowiązku, a dla mojej przyjemności. W Polsce nie mieliśmy autorów, nie było rysowników. Jakaś straszna amatorszczyzna. Największy dramat był z brakiem scenarzystów. Zresztą do tej pory jest niewielu profesjonalnych. Sama forma komiksu jest niesłychanie skomplikowana. Trzeba być wysokiej klasy literatem, człowiekiem teatru, zarazem filmu. Należy podchodzić do tego bardzo poważnie. W czasach „Relaxu” było mnóstwo chałtury. Scenarzyści w naszym kraju nie mieli żadnej koncepcji, nośności, idei. Liczyło się dla nich, by zarobić parę złotych i to wszystko. Jak jest z nimi teraz? - Pamiętaj, że jestem człowiekiem, który poza granicami kraju jest już niemal pół wieku. Moi koledzy, przyjaciele z tamtych lat już poumierali. Z tej generacji jestem ostatnim dinozaurem. Nie wiem, co dzieje się w polskim komiksie. Nawet z moim dawnym scenarzystą Jean Van Hammem mam ograniczony i sporadyczny kontakt. Dla mnie


istniała czwórka absolutnie topowych: właśnie Louis, który zachował się w stosunku do mnie bardzo porządnie. Powiedział, że dociągnął do takiego momentu, iż nie jest w stanie nic więcej powiedzieć na temat „Thorgala” i odszedł. Bardzo to szanuję. Oczywiście można było z tego dalej ciągnąć kasę, ale nie ona jest najważniejsza. Pasja liczy się bardziej. Louis zajmuje się teraz filmem, współpracuje też z Bollywoodem. Kolejnym scenarzystą był nieżyjący już Goscinny, znany głównie z „Asterixa”, następnym nieżyjący Greg, który stworzył scenariusze dla ponad 250 komiksów, oraz ostatnim zmarły Jean Michel Charlier współpracujący z Moebiusem. Po 40 latach „Relax” ukazuje się ponownie. Da się go porównać z tym za dawnych lat? - Trudno, bo teraz można dużo więcej. Wtedy było jak z „Kapitanem Żbikiem”. Miała to być promocja dla milicji, bo nikt nie chciał do niej iść. Pamiętam, że zatrzymali mnie kiedyś mundurowi. Było to przed Łowiczem, jechałem z Brukseli do Warszawy. Przekroczyłem prędkość. Gdy milicjant spojrzał do dokumentów na moje nazwisko, powiedział: „Rosiński, dzięki panu jestem milicjantem”. Uprzedził mnie po tym, że pod Warszawą spotkam kolejny patrol milicyjny, bym w konkretnym miejscu zwolnił. Życzył mi szczęśliwej podróży i pojechałem bez mandatu. Współczesny „Relax” nie ma posmaku nielegalności. Wtedy byliśmy na pierwszej linii frontu walki o konkretną ideę. Czuliśmy się jak zdobywcy kosmosu, byliśmy przecież pionierami. W końcu zacząłem pracować dla Belgów, nie miałem już tyle czasu i musiałem opuścić „Relax”. Trzeba było z czegoś żyć. Niestety, nasz magazyn komiksowy w Polsce upadł. Robił pan także ilustracje do książek. - Również do podręczników szkolnych, ale to była anonimowa praca. Bardzo to lubiłem, bo byłem zmuszony poszerzać swoją wiedzę. Do dyspozycji, jako inspirację i źródło wiedzy, miałem materiały radzieckie. Wynikało z nich np. że żarówki nie wynalazł Edison, a była do świeca Jabłoczkowa. Edison ukradł mu pomysł. Tak Rosjanie robili praktycznie ze wszystkim. Wiedziałem, o co chodzi, robiłem to z dużym przymrużeniem oka. Niestety, obecny klimat w Polsce trochę przypomina mi tamte czasy. Stworzył pan również ilustracje do komiksów „Pilot śmi-

głowca” czy serii „Legendy polskie”. To również jest traktowane jako propaganda. - To była dla mnie zabawa, nie wiem nawet, kto stworzył do tego scenariusz. Zresztą to nie było pisanie, a zarabianie przez tego kogoś dodatkowych, niemałych pieniędzy. To rzeczywiście była propaganda, w przypadku „Pilota śmigłowca” – wojskowa. Zastanawiałem się, jak to zrobić rysunkowo, by było fajną kryminalną historią. Później przeżywali np. obrazek, który przedstawiał uciekającego Niemca ze spadającymi spodniami. Szukali jakiegoś drugiego dnia, a ja tym się bawiłem, robiłem z przymrużeniem oka. Miał pan teraz propozycję, by stworzyć propagandowy tytuł? - Nigdy nie stosowałem chamskiej propagandy i nigdy nie będę. Propozycji było mnóstwo, m.in. bym stworzył coś o Powstaniu Warszawskim. Odmówiłem. Przeżyłem czasy cenzury i wiem, jak bardzo są okrutne. Nie przyłożę do tego cegiełki. Mówiłem moim kolegom rysownikom: nie dajcie się w to wrobić, zastanówcie się, czy jest to zgodne z waszymi przekonaniami. Jeśli tak – podejmijcie się. Choć nie ukrywam, że nie przypuszczam, by to zrobili. Ta propaganda jest teraz tak prymitywna, że nie sądzę, by ludzie inteligentni, artyści, dali się na to nabrać. Czego oczekuje pan od współczesnych rysowników, również komiksowych? Jakie pana prace będziemy mogli niebawem zobaczyć? - Chcę, by komiks był literaturą piękną i zajmował się takimi sprawami, jak dobra literatura. Jeśli chodzi o mnie – na formę czekają już moje ilustracje, wydawca jest. Ukażą się w książce Pawła Huelle, która będzie miała tematykę związaną z Gdańskiem. Taka praca przypomina mi moje młodzieńcze lata. Nie chcę już więcej propagandy. Raz jeszcze powtórzę – przeżyłem ją i z przerażeniem w oku zauważam ostatnio to samo. Nie znoszę robienia komiksów ku chwale ojczyzny, ręki do takiego czegoś nie przyłożę. Na koniec niech pan zdradzi tajemnicę: czy szuflady Grzegorza Rosińskiego kryją postaci, których nie mieliśmy okazji podziwiać w komiksie? - Oczywiście, jest ich naprawdę mnóstwo. Teraz, gdy się przeprowadzałem, odnalazłem tam wiele prehistorycznych rzeczy. Dokonałem licznych odkryć. Tak chowałem, chowałem… i uzbierała się cała armia (śmiech).

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 12/2021

85


#reklama

Na rynku mody ślubnej istniejemy od wielu lat i mamy doświadczenie, które pomoże Ci znaleźć idealną suknię.

Konsultacje ślubne. Zapewniamy każdej pannie młodej profesjonalną konsultację, w ramach której nie tylko pomożemy wybrać suknię, ale również udzielimy odpowiednich porad i pomocy w kompletowaniu perfekcyjnej stylizacji ślubnej. Jako salon i pracownia sukien ślubnych Adriana Reina oferujemy także serwis zakupionych u nas

sukien na najwyższym poziomie. Nie musisz się zatem martwić o ewentualne poprawki. Wyjątkowo swobodna, przyjazna atmosfera w salonie i przestronny lokal pomagają w podjęciu dobrego wyboru na ten wyjątkowy dzień. Poza tym projektujemy i szyjemy w pracowni suknie ślubne na miarę, które są niepowtarzalne. Możemy więc stworzyć idealną suknię dla Ciebie, na Twój wymiar i w Twoim stylu, opartą na Twoich marzeniach!

Chcesz wiedzieć jaka suknia ślubna do Ciebie pasuje? Odwiedź nas! Znajdziesz u nas ponad 200 modeli sukien ślubnych od uznanych projektantów oraz polskich i światowych marek. Salon Sukien Ślubnych ul. Krzywoustego 4, Szczecin adriana.szczecin@gmail.com Adriana Reina suknie ślubne Szczecin adrianareinaszczecin tel. 518 627 736 www.adrianareina.pl


#reklama

W jeden z najważniejszych dni w życiu zadbamy, żeby wszystko było idealnie.


| URODA |

#materiał partnerski

Szkoła makijażu by Agnieszka Szeremeta Piękno należy pielęgnować, a nikt nie potrafi tego robić tak dobrze jak Agnieszka Szeremeta. Twórczyni autorskiej szkoły makijażu Creo Academy i wizażystka z niemal 20-letnim doświadczeniem otworzyła właśnie zapisy na półroczną szkołę makijażu i przygotowała kilka innych kuszących propozycji.

88


| URODA |

foto: Ella Estrella Photography

#materiał partnerski

Agnieszka Szeremeta już nie raz udowodniła, że jest jedną z najbardziej kreatywnych osób w Szczecinie. Swoją pasją potrafi zainspirować każdego. Makijaż przekuła w styl życia i dziś może poszczycić się, że to dzięki niej polskie gwiazdy największego formatu dumnie prezentują twarze przed kamerami. Pracowała przy takich superprodukcjach jak Taniec z Gwiazdami, Twoja Twarz Brzmi Znajomo, Must Be The Music czy SOS - Sablewska od Stylu. Zdarza się jej spędzać na planach zdjęciowych w Warszawie i w Berlinie po 16 godzin dziennie! Najważniejsze, że swoimi doświadczeniami chętnie dzieli się z innymi, kształtując nowe pokolenie wizażystek. Należy jednak podkreślić, że Creo Academy to miejsce dla każdego. Nie trzeba być profesjonalistką, modelką czy celebrytką, aby skorzystać z indywidualnego kursu, pojedynczej lekcji czy po prostu zamówić makijaż okolicznościowych. Nie trzeba być nawet kobie-

tą (uśmiech). Mile widziani są również mężczyźni! Creo Academy powstało z myślą o odkrywaniu i pielęgnowaniu prawdziwej urody. - Każda kobieta jest piękna, każda ma swój unikatowy charakter - mówi wizażystka. - Różnorodność jest wspaniała. Duże oczy, małe oczy, wąskie usta, pełne usta, piegi czy ich brak - to wszystko daje ogromne możliwości popisu. I nawet jeśli skóra nie jest doskonała, występują na niej blizny czy przebarwienia, to trzeba zadać sobie pytanie - co z tego? Rynek oferuje nam tak wiele możliwości, że jesteśmy w stanie rozwiązać każdy problem. Najważniejsze to czuć się dobrze ze sobą. Cieszę się, że mogę pomagać kobietom osiągać ten stan. Agnieszka Szeremeta od zawsze swoją postawą inspiruje i motywuje kobiety do zmian i działania. Najlepszym przykładem są dwie edycje Beauty Campu, które zorganizowała pod własnym nazwiskiem. Pod okiem specjalistek uczestniczki z całej Pol-

ski zdobyły wiedzę z zakresu wizerunku, kulinariów, odżywiania czy odpowiedniej suplementacji. Nie zabrakło też spotkań ze słynnymi mówcami motywacyjnymi i ekspertami. Zresztą Agnieszka Szeremeta również zalicza się do grona ekspertów. Regularnie prowadzi szkolenia i kursy, a także jest jedną z najważniejszych konsultantek amerykańskiej marki Arbonne w kraju. Stale szuka nowych wyzwań, bo - jak mówi - na sukces trzeba zapracować.

Osoby zainteresowane przystąpieniem do półrocznej szkoły makijażu, kursem indywidualnym lub makijażem okolicznościowym zapraszamy do kontaktu pod numerem telefonu: 608 386 301. Więcej informacji na: FB: @creo.agnieszka.szeremeta IG: @agnieszkaszeremeta.pl

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 12/2021

89


#reklama

Instytut Kosmetologii Estetycznej Anna Pietrasik

Zapraszamy do skorzystania z Voucherów świątecznych

Jedyne takie urządzenie w Szczecinie!!! Innowacyjne rozwiązanie, którego celem jest odbudowa włókien kolagenowych. Urządzenie kosmetyczne Focus RF talus pozwala przeprowadzić bezpieczny i bezinwazyjny zabieg liftingu oraz modelowania ciała i twarzy (w tym szyi i dekoltu)

Zadowalające efekty już od pierwszej wizyty w salonie!

ul. Bałuki 5, Szczecin (na przeciwko Galerii Kaskada, obok Baru Turysta) tel.: +48 600 564 866 e-mail: ike@ikeszczecin.pl FB / Instytut.Kosmetologii.Estetycznej


#materiał partnerski

Skóra człowieka ulega procesowi starzenia na przestrzeni całego życia. Jest to nieunikniony biologiczny proces, następujących po sobie zmian. Dlatego profilaktyka przeciwstarzeniowa jest tak istotna. Pamiętajmy, że „Uncja profilaktyki jest więcej warta niż funt leczenia”. Ten cytat nawiązuje również do zabiegów estetycznych. Im wcześniej zaczniemy walczyć z oznakami starzenia się, tym jesteśmy w stanie wypracować lepsze, bardziej naturalne i bardziej długotrwałe efekty. Istotną rolę w procesie profilaktyki przeciwstarzeniowej odgrywa ochrona przeciwsłoneczna. Promieniowanie słoneczne odgrywa ważną rolę w funkcjonowaniu organizmów żywych, niestety wpływa również negatywnie na wygląd skóry oraz na proces starzenia. Upływające lata pogarszają kondycję skóry, która staje się cienka, sucha, mało elastyczna oraz szara. Pojawiają się teleangiektazje, przebarwienia oraz skóra traci swój blask. Najbardziej charakterystycznym jednak objawem są zmarszczki. Profilaktyka przeciwstarzeniowa ma na względzie utrzymać skórę w jak najlepszej kondycji przez jak najdłuższy czas bez zmian w rysach twarzy. Korzystając z zabiegów kosmetologicznych jesteśmy w stanie zadbać o jakość skóry, o jej gęstość, odżywienie i nawodnienie, aby zachodzący proces starzenia, który jest nieunikniony, zachodził bez pozostawiania na skórze widocznych zmian. Stosowanie kremów przeciwstarzeniowych nie jest wystarczającym rozwiązaniem. Najczęściej kremy dostępne w drogeriach są źle dopierane

| ZDROWIE I URODA |

do naszych potrzeb a ich skuteczność jest ograniczona. Dobrze dobrana, profesjonalna pielęgnacja domowa idąc w parze z opieką kosmetologiczną potrafi zaskoczyć swoimi efektami. Stosowanie kremów nawilżających, również jest już profilaktyką przeciwstarzeniową. Aby zachować na jak najdłużej piękną i młodą skórę: stosuj ochronę przeciwsłoneczną przez cały rok; prowadź zdrowy tryb życia, pij dużo wody; ogranicz stres w swoim życiu codziennym; znajdź chwilę dla siebie w ciągu dnia; Zauważyłaś pierwsze oznaki starzenia się na swojej skórze? Nie czekaj na więcej, zgłoś się do gabinetu o odpowiednią dla siebie terapię i prowadź odpowiednią pielęgnację domową, dopasowaną indywidualnie przez kosmetologa do potrzeb swojej skóry, aby wzmocnić i wydłużyć efektywność zabiegów. Patrycja Wanagelis-Penczyłło. Mgr kosmetologii, absolwentka Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu. Swoją wiedzę i umiejętności zdobyła na licznych szkoleniach w Centrum Szkoleniowym Kosmetologii Medycznej w Warszawie u doktora Zbigniewa Leśniowskiego. Specjalizuje się w zabiegach z użyciem kwasu hialuronowego oraz terapiach anty-aging.

ul. JAGIELLOŃSKA 16A/LU2, Szczecin tel.: 504 866 812 | e-mail: biuro@esthetic-concept.pl www.esthetic-concept.pl

Dla nowych klientów darmowa konsultacja kosmetologiczna

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 12/2021

91


| ZDORWIE I URODA |

Naturalne kosmetyki - jak zrobić je samemu? Warzywa, owoce czy zioła wykorzystywano nie tylko do jedzenia. Przez setki lat ludzie, chcąc zadbać o swoją skórę czy włosy, korzystali z dobrodziejstw natury. Rozwój technologii i kosmetologii spowodował, że odstawiliśmy naturalne składniki na rzecz laboratoryjnych wyrobów. Naturalne kosmetyki możemy zrobić sami w domu. Nie trzeba wydawać pieniędzy na kremy, toniki czy inne specyfiki. TEKST ANNA SKIBICKA

Krwawnik pospolity Krwawanik pospolity działa przeciwzapalnie, przeciwbakteryjnie oraz ma właściwości bakteriostatyczne. Stosuje się go na rany oraz w przypadku braku apetytu. Wyciąg z krwawnika stosowany jest do maseczek łagodzących i regenerujących, szczególnie podczas problemów z trądzikiem. Maseczkę można w prosty sposób przygotować w domu. Świeżo posiekany krwawnik dodaj do ubitego na sztywno białka. Połóż na twarzy, a po 20 minutach zmyj. Gdy cera jest sucha, zamiast białka dodać łyżkę śmietany i trochę miodu. Z krwawnika można również stworzyć kompres na ranę. Łyżeczkę ususzonego krwawnika gotuj w 200 ml wody przez minutę. Ugotowane ziele zawiń w gazik i przyłóż do rany. Taki kompres powstrzyma krwawienie i zadziała przeciwzapalnie. Banan Banany ujędrniają, zmiękczają oraz wy-

gładzają cerę. Dzięki całej gamie witamin i substancji odżywczych zawartych w bananach, można wygładzić zmarszczki. Rozgnieć banana i dodaj do niego kilka kropel olejku migdałowego. Nałóż mieszankę na twarz i po 20 minutach zmyj. Kiwi Kiwi ma właściwości rozjaśniające skórę. Dodatkowo stymuluje powstawanie kolagenu, dzięki czemu skóra nie starzeje się tak szybko. Zawarta w kiwi witamina C poprawia koloryt skóry. Przygotowanie odżywczej maseczki z kiwi jest bardzo proste. Potrzebne są trzy składniki: kiwi, pół banana i dwie łyżki jogurtu naturalnego. Wszystko łączymy, a powstałą mieszankę kładziemy na twarz na 15 minut. Nasturcja Nasturcja działa przeciwłupieżowo, jak również pomaga odbudować strukturę włosa.

Tak samo, jak w przypadku pokrzywy i rozmarynu, do płukania włosów trzeba przygotować herbatkę. Zalej płatki nasturcji wrzącą wodą i odstaw do ostygnięcia. Ważna jest regularność jej stosowania. Żeby zobaczyć efekty, warto przez dwa tygodnie codziennie powtarzać ten zabieg. Rozmaryn Rozmaryn jest kopalnią witamin A, C i E, antyoksydantów czy lotnych garbników. Napar z rozmarynu przyspiesza gojenie ran, porost włosów, pomaga również na jesienną chandrę. Na porost włosów często stosuje się herbatkę rozmarynową. Przygotowanie jej jest bardzo proste. Do garnka wlej wodę i poczekaj aż się zagotuje. Później dodaj gałązki rozmarynu i odstaw na noc. Umyj włosy, napar wetrzyj w skórę głowy, poczekaj 5 minut i spłucz letnią wodą. Oprócz wzmocnienia cebulek uzyskasz też bardziej intensywny kolor w przypadku ciemnych włosów… i sprawisz, że będą się łatwiej rozczesywać.


#reklama

tel. 733 338 675

· email: Szczecin@yasumi.pl · FB: @YasumiSzczecin



#reklama

Niepubliczna Poradnia Psychologiczno-Pedagogiczna ul. Łabędzia 42/1, Szczecin (od ul. Krasińskiego) tel. 739 039 809

PSYCHOLOG DZIECIĘCY INTEGRACJA SENSORYCZNA LOGOPEDIA DIAGNOZA ADOS-2 DORADCA ZAWODOWY

Możliwa rejestracja i spotkanie online!

WWW.PSYCHOTERAPIA.JESTEMIJA.PL TERAPIE

DIAGNOZY I OPINIE

· Terapia matematyczna (więcej niż korepetycje)

· małego dziecka (już od 1 r.ż.)

· Indywidualna Stymulacja Słuchu - terapia Johansena,

· bilans dwulatka · gotowość szkolna,

· Terapia pedagogiczna

· trudności w uczeniu się matematyki (dyskalkulia) · dysleksja, dysgrafia, dysortografia · badania przesiewowe w kier. ADHD i Zespołu Aspergera, · depresja, lęki

(zajęcia kompensacyjno-korekcyjne), Trening Umiejętności Społecznych, · Terapia ręki · Warsztaty dla nastolatków, · Szkoła dla Rodziców (5 spotkań), · Terapia psychologiczna, psychoterapia


| ZDROWIE I URODA |

Rośliny doniczkowe, które oczyszczają powietrze

Rośliny doniczkowe, nie tylko cieszą oko, ale i nasze płuca. W powietrzu znajduje się sporo toksycznych substancji. Sytuacja pogarsza się wraz z rozpoczęciem sezonu grzewczego. Warto jednak wiedzieć, że istnieją domowe rośliny, które potrafią problem rozwiązać.

związki ze skażonego powietrza przez aparaty szparkowe i transportują je do podłoża oraz korzeni, gdzie szkodliwe substancje zostają neutralizowane (częściowo za sprawą działalności pożytecznych mikroorganizmów glebowych).

TEKST KATARZYNA JÓZEFOWICZ

Unikatowe zdolności roślin docenili nawet naukowcy z amerykańskiej agencji kosmicznej NASA, którzy na podstawie badań wytypowali kilkanaście gatunków najbardziej skutecznych w oczyszczaniu powietrza. W ich czołówce znajduje się między innymi:

W oczyszczaniu powietrza mogą nam pomóc specjalne urządzenia filtrujące, ale nie mniej skuteczne mogą okazać się odpowiednie rośliny. Rośliny, które potrafią zneutralizować wiele toksyn znajdujących się w powietrzu. W przeciwieństwie do nas, rośliny wyposażone są w odpowiednie mechanizmy obronne i potrafią lepiej radzić sobie z niesprzyjającymi warunkami środowiskowymi. Podczas procesu fotosyntezy pochłaniają

96

Jest jedno „ale” - jeśli rośliny mają oczyszczać nasze powietrze naprawdę skutecznie, muszą być utrzymywane w czystości, gdyż inaczej zalegający na nich kurz zatka aparaty szparkowe i utrudni wymianę gazową.

● gerbera Jamesona, ● chamedora wytworna, ● dracena (w tym: wonna, deremeńska i obrzeżona), ● fikus (głównie fikus Beniamina i lirolistny, inaczej dębolistny),

● sansewieria Laurentii, ● zielistka, ● skrzydłokwiat, ● anturium ● bluszcz pospolity. Co ciekawe, rekordzistką w pochłanianiu toksyn jest chryzantema wielkokwiatowa oraz gerbera Jamesona (neutralizują m.in. benzen, formaldehyd i trichloroetylen), ale w praktyce nie zawsze możemy je wykorzystać, gdyż pierwszą trudno uprawiać w mieszkaniu, a druga ma dość wysokie wymagania i w domu może nie przetrwać zbyt długo. Znacznie lepszym wyborem będą natomiast zielistka i skrzydłokwiat, które lubią półcień i lekko wilgotne podłoże oraz bardzo wytrzymała i mało wymagająca sansewieria (zniesie suszę, półcień i suche powietrze). Skuteczne mogą być też: fikusy, draceny, palmy. Rośliny te tworzą mnóstwo liści i pochłaniają dużo toksyn. Niestety, ich rozmiary są dość znaczne, dlatego nie wszędzie się zmieszczą.


#reklama

Wesołych Świąt Bożego Narodzenia oraz smacznego Nowego Roku! Dziękujemy za wspólny rok i z radością zapraszamy na pyszne dania kuchni włoskiej.

Rostocka 110A, Szczecin | tel. 690 517 721 | www.perseusz-szczecin.pl


#reklama

Najdłużej działająca restauracja w Szczecinie Jesteśmy z wami 49 lat!

Menu Świąteczne

Coraz bliżej Święta Przyjmujemy zamówienia na telefon: 509 444 586, 91 434 79 27 oraz bezpośrednio w restauracji

mięsa pieczone/wędzone karkówka schab, schab ze śliwką boczek pasztet mięsny pieczeń rzymska z jajkiem galantyna z kurczaka galaretka drobiowa/wieprzowa mała galaretka drobiowa/wieprzowa duża roladki w auszpiku bigos staropolski sałatka jarzynowa śledź w oleju sałatka śledziowa śledź po łowicku

ryba po grecku ryba po grecku z brzoskwinią

ryby w galarecie

pierogi

sandacz

pierogi z kapustą i grzybami pierogi ruskie pierogi z mięsem krokiety z mięsem krokiety z kapustą i grzybami

dorsz

pierożki z ciasta francuskiego z kapustą i grzybami z mięsem uszka kołduny

karp łosoś

jajka garnirowane z pieczarką rosół barszcz sernik makowiec kluski z makiem kutia

NOWOŚĆ smażone: karp/ sandacz / dorsz sum wędzony sprzedawany na sztuki

Zapraszamy na kiermasz świąteczny w dniu 23.12 w godzinach 10.00-17.00


Działamy na szczecińskim rynku już od ponad 40 lat

#reklama

Kożuchy / Futra / Skóry PROFESJONALNE CZYSZCZENIE, RENOWACJA, FARBOWANIE ul. Królowej Jadwigi 1, Szczecin | tel. 601 717 776 tel. 48 91 483 47 65 | 48 91 434 37 03 godziny otwarcia: poniedziałek-piątek 11:00-18:00, sobota 12:00-14:00


| KSIĄŻKA |

Wampiry, podróże i kawa To on opisał dokładnie historię Rzeźnika z Niebuszewa. Lubi kryminały i chętnie sięga do takich historii, ale chętnie pisze też o kawie i podróżach, o czym potrafi opowiadać godzinami. Jarosław Molenda przybliża mrożące krew w żyłach historie popijając kawę. ROZMAWIAŁA MAŁGORZATA KLIMCZAK / FOTO SEBASTIAN WOŁOSZ

Zacznijmy od mocnego uderzenia, czyli od szczecińskiej historii „Rzeźnika z Niebuszewa”. Ta historia jest cały czas żywa. Czy, pisząc książkę, odkrył Pan coś nowego w tej historii? Historią Rzeźnika z Niebuszewa zająłem się przypadkiem. Okazało się, że w szczecińskim Archiwum Państwowym są akta z tej sprawy. Zrobiłem fotokopie i zacząłem w domu studiować te akta. Na początku dla własnej ciekawości. Jak zacząłem studiować, coś mi zaczęło w tej historii nie pasować. Okazało się, że nie wszystko w tej sprawie jest tak, jak głosi legenda. Dowodów na to, że ofiar rzeźnika było więcej niż jedna sąsiadka, nie ma żadnych. W aktach nie ma żadnego śladu na temat innych ofiar. Śledztwo zostało przeprowadzone błyskawicznie. Przesłuchanie świadków nie zajęło nawet tygodnia, a sama sprawa w sądzie trwała 6 godzin. Po spuszczeniu wody z jeziora Rusałka odkryto kilkadziesiąt czaszek i gawiedź przypisała to Cyppkowi, bo tam wrzucił on głowę sąsiadki. Rzecz w tym, że tę wodę spuszczono kilkadziesiąt lat później, a nie w trakcie śledztwa. Nie ma też żadnych dowodów na to, że Cyppek, bohater książki, handlował mięsem. Sam wyrok jest kuriozalny, bo został wydany na podstawie przyznania się Cyppka, który powiedział, że uderzył kobietę młotkiem w głowę, a potem ją obciął. Ale jak patolog może stwierdzić przyczynę śmierci, jeśli nie ma głowy ofiary? Wtedy istniała już daktyloskopia. Dlaczego nikt nie zdjął odcisków palców z narzędzia zbrodni? Może były tam odciski nie tylko Cyppka? Tego nikt nie sprawdził. Nie ma żadnego protokołu z przesłuchania świadków, z którymi on spędził cały dzień, a zeznają sąsiadki, które nic nie widziały.

100

Jakie hipotezy się pojawiają? Takie, że nie do końca jestem przekonany, że tylko on jest winny. Zastanawiające jest to, dlaczego nie przesłuchano dwójki sąsiadów, z którymi on imprezował. Mogliby przecież zeznać, że byli tak pijani, że nic nie pamiętają i tyle, a tu nic. Żadnej notatki w aktach. Należy wziąć pod uwagę, jaka wtedy była sytuacja polityczna i historyczna. Rozpasanie Sowietów. Niewiele wcześniej niemal nie doszło do linczu na radzieckim oficerze, który zastrzelił trójkę szczecinian. Druga kwestia jest taka, że Cyppek jest z pochodzenia Niemcem i ten Niemiec zabija Polkę. Niebuszewo to był w tamtym czasie tygiel wielokulturowy – Żydzi, Polacy, Niemcy. Moja hipoteza jest taka, że doszło do próby zatuszowania sprawy, żeby wyciszyć zaognienie tej sytuacji i szybko złapano zabójcę. Niemiec dostaje czapę, nie ma odwołania i sprawa załatwiona. To jest najbardziej prawdopodobne wyjaśnienie. Możliwe też, że ta para sąsiadów donosiła na UB i dlatego była chroniona. W takim razie dlaczego Cyppkowi przypisano kanibalizm? W latach 70. Leszek Szuman napisał książkę, w której opisał historię ze Szczecina o jakiejś fabryce, w której Rzeźnik kroił trupy i to nakręciło spiralę tej legendy. Widać było, że Szuman nie znał okoliczności tego morderstwa, inaczej opisał miejsce zbrodni. Napisał też, że Cyppek był

SS-manem, bo miał tatuaż SS. Cyppek był kaleką i był za stary, żeby brać udział w II wojnie światowej. Pracował na kolei. Ludzi z protezą nogi nie wzięliby do SS. Światopogląd Cyppka też temu przeczył, bo przecież siedział w więzieniu za komunizm. Tak, dlatego pojawiło się mnóstwo nieprawdziwych informacji na temat Cyppka. Sugerowano się tymi czaszkami znalezionymi w Rusałce. Ale weźmy pod uwagę to, że to był czas powojenny, a obok znajdował się cmentarz. Rabunek grobów był wtedy czymś naturalnym, ziemia mogła się osuwać do jeziora, więc te czaszki mogły się tam znaleźć z różnych powodów. Wątpliwości jest w tej sprawie dużo. Napisał Pan kilka książek o tak zwanych wampirach, seryjnych mordercach. Czy ten szczeciński Cyppek miał mentalność takiego wampira? Nie. Na sto procent tego nie wiem, ale wydaje mi się, że to morderstwo sąsiadki to był tylko jednorazowy incydent. Może jakaś frustracja, może za dużo alkoholu. Sąsiadka mu się podobała, ale go nie chciała. Za mocno uderzył i zabił. A rozgryzł Pan mentalność innych wampirów? Co siedzi w ich głowie? Tego nikt nie wie. Zauważyłem, że elementem wspólnym jest jakaś trauma z dzieciństwa, która się potem odbija, ale to też musi trafić na specyficzny grunt. Wielu ludzi miało traumatyczne dzieciństwo, ale nie stało się seryjnymi zabójcami. Różnica między naszymi a ame-


| KSIĄŻKA |

rykańskimi wampirami polega na tym, że tamci to geniusze zbrodni, a nasi to są prymitywy do entej potęgi. Sztacheta, kamień, a potem się napić. Niewielu było takich, którzy byli na tyle inteligentni, że chcieliby pogrywać z policją czy wcześniej milicją. Rozmawiamy o takich strasznych sprawach, a przecież pisze Pan książki o dużo przyjemniejszych rzeczach, na przykład o kawie. Napisałem już dwie. Jestem wielbicielem kawy. Nie jakimś tam znawcą, ale po prostu lubię kawę. Od 30 lat jeżdżę po świecie i zawsze odwiedzałem słynne kawiarnie, całkowicie dla przyjemności, nie myśląc o żadnej książce. Po napisaniu książki „Wilczyce znad Wisły” stwierdziłem, że po takim ciężkim temacie fajnie by było napisać o czymś innym, na przykład o kawiarniach. Wysłałem maila do wydawnictwa, wytypowałem wstępnie 20 kawiarni, które znam i które działają nieprzerwanie. Wydawnictwo zaakceptowało mój pomysł, ale postawiło warunek, żeby to były kawiarnie w miejscach, do których przeciętny Polak mógłby się wyprawić. Pierwsza książka ukazała się pod tytułem „Z espresso przez Europę”. Fajnie to wyglądało, więc poszedłem za ciosem i wydałem kolejną książkę „W 80 filiżanek dookoła świata”. Jest w niej 160 ilustracji, które częściowo zrobiłem sam, a częściowo udostępniły mi kawiarnie. Tutaj już sobie pozwoliłem na podróż po świecie. W Argentynie byłem w kawiarni, w której przesiadywał Gombrowicz i cała argentyńska śmietanka towarzyska. Są kawiarnie z Rio de Janeiro, z Afryki. Jeden rozdział jest poświęcony kawie, która ma swój kościół. Cafe Touba z Senegalu. W miejscowości Touba mieszka odłam religijny, który uważa, że picie kawy jest konieczne do osiągnięcia zbawienia. Ciekawostką społeczno-ekonomiczną jest to, że mnóstwo osób tam handluje tą kawą. Rano parzy się taką kawę do termosu i sprzedaje na ulicach. Dzięki temu jest niwelowane bezrobocie. A był Pan w mieście, w którym kawa była niedobra? Ja nie wypiłam dobrej kawy w Madrycie. Hiszpanie nie znają się na kawach. Dobrą kawę piłem w Mar-

belli na Starówce, co mnie zaskoczyło, bo spodziewałem się, że tam będą popłuczyny. Dobrą kawę piłem też w Gibraltarze, jeszcze lepszą niż w Marbelli. Chociaż to już jest kultura brytyjska, czyli herbaciana. Dlatego byłem zdziwiony, że są takie ewenementy. Wie pani, ja bardziej pamiętam, gdzie piłem dobrą kawę, a nie gdzie złą. W większości popularnych kawiarni, gdzie przychodzą głównie turyści, kawy są zazwyczaj niedobre. Czytałam kiedyś o słynnej kawiarni wiedeńskiej, do której dzisiaj przychodzą głównie turyści i gdzie serwują okropną kawę. Wiedeńczycy tam w ogóle nie chodzą. Dużo jest takich kawiarni. Ja osobiście piję kawę wiedeńską. Przygotowuję ją sobie w domu, ale palona jest w Wiedniu. Jest podobna niemiecka, którą można kupić w Polsce, ale to nie jest to samo. Nie wiem, jak jest teraz, ale kiedyś Szwedzi, którzy są wielkimi smakoszami kawy, w każdym regionie przygotowywali kawę trochę inaczej, bo uzależniali to od twardości wody. Inna woda jest na północy kraju, a inna na południu. I to jest miłość do kawy, jeżeli ktoś zwraca na to uwagę. Reguła jest taka, że najlepiej iść do kawiarni, w której siedzą miejscowi, bo wtedy właściciel nie odważy się podać lury. Miejscowy, który dostanie kiepską kawę, więcej nie przyjdzie, a turysta wpadnie raz, wyjedzie, potem przyjedzie inny i nie trzeba się starać. Ja chodziłem do kafejek z miejscowymi w Grecji. Wystrój jest jak z lat 70., ale za to kawa jest pyszna. W Portugalii też tak jest. Ja zawsze robię tak: jak widzę wielki plac z kafejkami pełnymi turystów, to do nich nie idę, tylko wchodzę w boczne uliczki i tam szukam miejsc, gdzie siedzą miejscowi. Czasami jeszcze biorę coś do zjedzenia do tej kawy. Uwielbiam serniki, więc jak widzę, to chętnie biorę. Może teraz napisałby Pan książkę o sernikach? Myślę o tym. Tylko nie za bardzo mam czas poszukać źródeł. Ja lubię dodać do takich historii tło. Czasami historyczne, czasami jakieś anegdotki. Trzeba by było przy tym trochę podłubać. Jest jakiś temat, którego Pan dotąd nie poruszył, a chciałby się nim zająć?

Chciałem spróbować z powieścią, ale mi nie poszło. Ja jednak jestem przyzwyczajony pracować na faktach. Miałem fajną historię o skradzionych 16 tonach złota w Peru. Trafiłem na wspomnienia jednego z ludzi, który szukał tego złota, i napisałem taką powieść. Wysłałem do pięciu wydawnictw i z każdym byłem na etapie rozmów, ale każdemu się coś w niej nie podobało. Jakie Pana książki ukażą się w najbliższym czasie? „W 80 filiżanek dookoła świata” ukazała się 15 listopada. W styczniu wydawnictwo Replika wyda mi książkę zatytułowaną „Parszywa trzynastka”, ale tytuł chyba będzie zmieniony. To jest książka o gwiazdach świata przestępczego, ale z polskim rodowodem. Będzie trzech zabójców, będzie Unabomber, trzech seryjnych, trzech gangsterów, jeden taki, którego bał się sam Al Capone, jeden też taki cyngiel, który po latach wrócił do Polski i skończył żywot w Kaliszu. Będzie genialny fałszerz, który tak wyprodukował francuski banknot, że bank francuski musiał wycofać wszystkie banknoty z tej serii, bo były nie do odróżnienia. Nazywano go Leonardo da Vinci fałszerstwa. Mam też rewolwerowca z Dzikiego Zachodu, który się nie bał Jessie Jamesa. Na wiosnę wyjdą aż trzy książki. IPN wyda biografię Alfreda Szklarskiego, Znak wyda książkę o polskiej parze porównywanej do Bonnie i Clyde’a. Do końca stycznia muszę też napisać Marię Mandel, bestię z Auchwitz.

Jarosław Molenda Pisarz, publicysta i podróżnik. Absolwent filologii klasycznej Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Członek South American Explorers i Polskiego Klubu Przygody, w ciągu ćwierć wieku odwiedził cztery kontynenty i kilkadziesiąt krajów. W latach 1996-1997 był w kolegium redakcyjnym „Encyklopedii Geograficznej Świata”. Zajmuje się szeroko rozumianą publicystyką popularnonaukową. Mieszka w Świnoujściu.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 12/2021

101



#reklama


| SPORT |

Edi Andradina jakiego nie znacie. Były piłkarz Pogoni opisał historię swojego życia

Kiedy przyjechał do Polski, myślał, że to tylko chwilowy przystanek w jego karierze. W naszym kraju znalazł żonę i przyjaciół, więc postanowił zostać tu na stałe. Przez sześć sezonów gry w Pogoni Szczecin (z przerwą na występy w Koronie Kielce) zaskarbił sobie miłość kibiców do tego stopnia, że po zakończeniu kariery jego numer „5” został zastrzeżony. Niedawno opisał swoją historię w książce. ROZMAWIAŁ ŁUKASZ CZERWIŃSKI / FOTO GRZEGORZ JAKUBOWSKI

104


| SPORT |

Na początek po prostu zapytam, co słychać? Wszystko w porządku. Mieszkam w Pile i pracuję w Szczecinie, gdzie prowadzę zajęcia z młodzieżą. W tym roku pojawiła się twoja książka, skąd pomysł, żeby ją napisać? Tak naprawdę nigdy nie miałem zamiaru pisać książki. Jednak poznałem Mateusza Michałka, który wcześniej napisał książkę „Koroniarze”. Zaproponował mi napisanie książki o moim życiu i po kilku rozmowach, a także za namową żony, zdecydowałem się na opisanie mojej historii. Jakie historie znajdziemy w tej książce? Są to wspomnienia boiskowe czy jednak bardziej życiowe? Mi się wydaje, że ta książka jest przede wszystkim życiowa. Piłka jest ważna w moim życiu, ale to nie najważniejsza część. Jeśli ktoś kupi książkę i będzie się spodziewał długich historii z boiska i szatni, to się myli, bo jest tam wiele historii spoza świata piłki. Czyli czytając książkę, można powiedzieć, że poznamy cię osobiście? Tak, tam jest opisane moje prawdziwe życie. Wszystko, co mnie spotkało od dzieciństwa aż do teraz. W swoim życiu mieszkałeś w wielu krajach, poznałeś różne kultury, jak to się stało, że zostałeś właśnie w Polsce? Tak, to prawda. Kiedy przyjechałem do Polski, nie sądziłem, że zostanę tu tak długo. Nie widziałem tu swojej przyszłości, gdyż chociażby Japonia dawała więcej możliwości. To się stało naturalnie, zacząłem grać w piłkę, później przedłużyłem umowę i zostałem na dłużej. Poznałem wielu wspaniałych ludzi, którzy stali się moimi przyjaciółmi, aż w końcu poznałem moją żonę, z którą jestem już ponad 12 lat. To nie było planowane, ale decyzja zapadła naturalnie. Nie tęsknisz czasami za Brazylią? Może nie tęsknie za samym krajem, ale brakuje mi mojej rodziny, która wciąż tam mieszka. Twoja kariera trenerska jest związana głównie z Pogonią Szczecin, gdzie pełnisz rolę asystenta przy różnych zespołach, jednak raz miałeś okazję spróbować swoich sił w roli pierwszego trenera. Jak wspominasz czas pracy w Piaście Żmigród? To był dla mnie bardzo fajny i przyjemny czas. Pierwszy sezon był dla nas bardzo udany, jednak mimo tego miałem się rozstać z klubem. Ostatecznie zdecydowałem się zostać dłużej, bo tam

również poznałem wspaniałych ludzi, nawiązaliśmy dobrą relację z prezesem i zarządem klubu. W drugim sezonie nie osiągaliśmy już tak dobrych wyników i walczyliśmy o utrzymanie. Odeszło kilku czołowych zawodników, a budżet nie pozwalał na znaczące wzmocnienia. Ogólnie jednak wspomnienia są bardzo pozytywne, ponieważ wiem, iż jestem dobrze przygotowany do samodzielnego prowadzenia drużyny, mimo że nie robię tego teraz. A jakie są twoje plany zawodowe? Planujesz samodzielnie objąć jakiś zespół? Przez ostatnie dwa lata miałem kilka propozycji z trzeciej i czwartej ligi, jednak były to lokalizacje odległe od Piły. Chciałbym jednak pracować bliżej domu. A jakim trenerem jest Edi? Ostatnio właśnie rozmawiałem o tym ze znajomym trenerem, który jest dosyć łagodny, a ja jestem bardzo wymagający. Nigdy nie myślałem, że będę aż tyle wymagał od piłkarzy, bo gdy sam jeszcze grałem w piłkę, byłem bardziej wyluzowany i spokojny. Myślę, że moim plusem jest fakt, że znam się dobrze na zawodnikach i wiem, do kogo w jaki sposób muszę podchodzić. To takie doświadczenie nabyte z czasów gry w piłkę. Jaki trener w trakcie twojej kariery zawodniczej wywarł na ciebie największy wpływ? Na kim wzorujesz się w swojej pracy trenerskiej? Zdecydowanie było ich kilku. Na pewno mogę tu wymienić Ryszarda Tarasiewicza, który jest dla mnie wzorem. Jak mówiłem, jestem bardzo wymagający i często wywieram presję na moich zawodników, bo jestem głośny na ławce. Uważam, że powinienem być trochę spokojniejszy, ale ja nie krytykuję piłkarzy, a działam bardziej motywacyjnie. Również Kosta Runjaic nauczył mnie bardzo dużo. Cieszę się, że chociaż pół roku mogłem z nim pracować. Zetknąłem się z inną wizją myślenia o piłce, gdyż ostatnio pracowałem tylko z polskimi trenerami. Jako zawodnik spędziłeś w Pogoni Szczecin 6 lat. To wystarczyło, żebyś stał się legendą klubu, a twój numer został zastrzeżony. Powiedz, jak to się robi, żeby tak szybko zaskarbić sobie miłość kibiców? Dobre pytanie. Nigdy nikt mnie o to nie zapytał. Zawsze pracowałem całym sercem, niezależnie od sytuacji na boisku, zawsze wierzyłem, że jesteśmy w stanie zrobić coś dobrego i myślę, że to właśnie dlatego. Wróciłem do Pogoni, ponieważ moją plamą życiową był spadek z ligi i bardzo chciałem to naprawić. Jestem dumny, bo udało mi się pomóc w powrocie Pogoni do Ekstraklasy.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 12/2021

105


#reklama


Studentom, Słuchaczom, Absolwentom i Przyjaciołom życzenia zdrowia, spokoju i radości oraz pomyślności w Nowym Roku składają władze Wyższej Szkoły Edukacji i Terapii im. prof. Kazimiery Milanowskiej Wydział Zamiejscowy w Szczecinie oraz dyrektor Medycznej Szkoły Policealnej

www.wseit.edu.pl www.msp.szczecin.pl


| SPORT |

Trochę radości, trochę smutku - trudno być kibicem Kinga

108


| SPORT |

Arkadiusz Miłoszewski kapitalnie rozpoczął pracę w szczecińskim klubie koszykarzy. King wygrywał mecze i z każdym kolejnym było o nim coraz głośniej. Udany okres został jednak brutalnie przerwany. TEKST JAKUB LISOWSKI / FOTO ANDRZEJ SZKOCKI

To miał być inny sezon Kinga – spokojne wejście, a później systematyczny rozwój i walka o najwyższe pozycje. Szybko zbudowany skład, ściągnięty z Litwy duet szkoleniowców oraz finansowe zaplecze miały gwarantować sukcesy. Po dwóch kolejkach doszło do rewolucji kadrowej. Niespodziewanej, zaskakującej dla koszykarskiego środowiska w Polsce. Pracę stracił trener Ronaldas Jarutis, a wraz z nim do kraju powrócił też jego asystent, którego może i King chciałby zatrzymać. - Jarutis nie gwarantował sukcesu. Źle to wyglądało na treningach, kiepsko w meczach – tłumaczył zmianę Krzysztof Król. Właściciel klubu akurat nie musiał wgłębiać się w temat, bo od lat jest bardzo blisko zespołu, a każdy kolejny szkoleniowiec musi zaakceptować to, że podczas spotkań zasiada na ławce rezerwowych. Tyle, że Król jest oazą spokoju, nigdy nie pozwala sobie na nerwowe reakcje. Klub długo szukał nowego trenera i w końcu wybrano Arkadiusza Miłoszewskiego. To nie była anonimowa postać w koszykówce, bo przecież mnóstwo sezonów grał w ekstraklasie (głównie w barwach Polonii Warszawa), a później był uznanym trenerem-analitykiem, ale nie był pierwszym szkoleniowcem, ale jedynie asystentem. W takiej roli sześć lat spędził w Zastalu Zielona Góra, czyli najmocniejszym polskim klubie ostatnich lat; i takie też miał zadania, gdy związany był z reprezentacją Polski. King podejmował ryzyko zatrudniając Miłoszewskiego. - W zasadzie tylko jedna osoba podsunęła mi nazwisko Miłoszewskiego, ale to nie był żaden agent, ani nikt z środowiska szczecińskiego. Większość pytanych była sceptyczna do tej

kandydatury. Czułem jednak, że to będzie najlepszy wybór – mówi Król. - Chciałem być pierwszym trenerem, ale czekałem na właściwą ofertę. Z Kinga taka była. Chciałem tu pracować. Znałem ten klub i zespół z obserwacji - mówi Miłoszewski. - Gdy jeszcze pracowałem w Zielonej Górze to miałem rozmowę z trenerem Żanem Tabakiem. Pytał się, czy chcę zostać pierwszym trenerem. Nie chodziło wtedy, by przejąć Zastal, ale o to, jak mocno angażują się asystenci. Drugi trener, który chce zostać pierwszym, potrafi więcej dać drużynie. Gdy dostałem propozycję z Kinga nie zastanawiałem się zbyt długo. Wiedziałem, że to jest moja szansa. Początek pracy w nowym klubie był wymarzony. Wygrana w debiucie z Astorią Bydgoszcz, a później pokonanie Śląska Wrocław, gdzie akurat debiutował powracający do polskich rozgrywek Andrej Urlep. Oba mecze w Szczecinie. Pierwsze wyjazdy też udane: zwycięstwa we Włocławku i Słupsku, gdzie wszyscy mają trudno. Miłoszewski uśmiechał się, a Król zacierał ręce, że w końcu jest szansa na spełnienie marzeń, czyli medal w lidze. - Nie wiem, jak skończy się praca trenera Miłoszewskiego w naszym klubie, ale mogę powiedzieć, że takiego człowieka i trenera jeszcze nie mieliśmy. Przyszedł, złapał świetny kontakt ze mną, zespołem – twierdzi Krzysztof Król. Czas sukcesów szybko się jednak skończył. Przyszły porażki. Niespodziewane – bo z Arką Gdynia, MKS Dąbrową Górnicza, czyli zespołami zamykającymi tabelę. Ale też z mocniejszym Treflem Sopot. Z doskonałego bilansu 4:0 zrobiło się 4:3. - W tym momencie jesteśmy ligowym średniakiem. Chcemy grać o coś więcej, ale w tym układzie personalnym nie będzie to możliwe – tłumaczył po jednej z porażek Arkadiusz Miłoszewski. - Bałem się tej pierwszej porażki, bo „ten pierwszy raz” boli. Boli pierwsze skręcenie stawu skokowego, pierwszy „kosz” od dziewczyny i mógłbym tak wymieniać. Wiem, że to było jednak nieuchron-

ne – wyjaśniał szkoleniowiec po pierwszej przegranej Kinga. Był zdenerwowany, ale zachowywał klasę. Nie szukał winny w zawodnikach, tylko w swoich zadaniach. - Bo może - a raczej na pewno - mogliśmy temu zaradzić, coś wykonać lepiej - dodaje. Gdy przegrał po raz trzeci z rzędu wyglądał trochę spokojniej. Wiedział, że bez zmian kadrowych King może zaskoczyć w paru meczach, ale na dystansie nie będzie konkurencyjny. - Nie możemy grać w siedmiu. Nie ma szans, byśmy to tak ciągnęli. Rozgrywający i środkowy lub zawodnik mogący grać na pozycji silnego skrzydłowego, lub środkowego na pewno do nas dołączą - deklarował jeszcze w okresie zwycięstw Krzysztof Król. Mijały tygodnie a zespół grał w starym zestawieniu. Rywale wzmocnili się i od razu szczecińska drużyna zaczęła mieć kłopoty. A pytaniami o transfery najszybciej rozweselić lub zirytować szkoleniowca. - Bo wiele razy było już tak, że ktoś był bardzo blisko nas, a raptem okazywało się, że jest bardzo daleko. Już się cieszyliśmy, że mamy nowego zawodnika, a jednak tak nie było. To są złożone sprawy, ale mam przeświadczenie, że do kolejnych spotkań przystąpimy już w zmienionym, znaczy wzmocnionym składzie - wyjaśnia Arkadiusz Miłoszewski. Dla niewtajemniczonych - dla Kinga problemem nie są pieniądze, bo przecież klub potrafił w poprzednim sezonie zatrudnić Macieja Lampe. Kłopot jest taki, że nie wszyscy agenci grają fair, a w związku z pandemią za mało jest wolnych graczy na rynku. - Szuka cała Europa, nie tylko King. Takich niezadowolonych klubów jak my jest mnóstwo, a ja uważam, że po najbliższych zmianach mogą być spore przetasowania w siłach klubów. Chcemy się wzmocnić, by grać o coś więcej - dodaje Miłoszewski. Klub zdążył się już pochwalić transferem Malachim Richardsonem, który w swoim CV ma m.in. grę dla Toronto Raptors w NBA, ale poszukiwani byli lub są też rozgrywający oraz gracz do walki pod koszami.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 12/2021

109


#reklama

życzy swoim klientom Zdrowych Spokojnych Świąt oraz Szczęśliwego Nowego Roku Dziękujemy, że jesteście z nami. ZAPRASZAMY!


#reklama


fot. archiwum

| KRONIKA TOWARZYSKA |

Stal Gorzów podsumowała sezon Klub żużlowy Stal Gorzów podsumowała sezon podczas uroczystej gali. W wydarzeniu wzięli udział sponsorzy i partnerzy biznesowi klubu - w tym Grupa Polmotor, szczecińska firma motoryzacyjna. Reprezentowali ją: Rafał Bogusławski, Konrad Kijak, Sebastian Arszyński oraz Karolina Wałowska. W ramach podziękowania przedstawiciele firm otrzymali wyjątkowe statuetki - kaski z podpisem zawodników Stali Gorzów, wśród których nie mogło zabraknąć autografu Bartosza Zmarzlika, dwukrotnego mistrza świata w żużlu. (red.)

112


#reklama


fot. Andrzej Szkocki

| KRONIKA TOWARZYSKA |

Wieczór

tylko dla pań Kameralnie i z klasą, w takich okolicznościach odbył się event dla kobiet w butiku Szczecin Concept Store. - Swoimi działaniami chcemy udowadniać, że każda kobieta zasługuje na to, aby o siebie zadbać i czuć się wyjątkowo każdego dnia - wyjaśniła właścicielka salonu. Podczas wydarzenia można było skorzystać z wiedzy specjalistek z Fit Clinic dotyczącej idealnej sylwetki, a także odkryć tajniki modelowania brwi z pomocą @Gerlicka_brows. (red.)

114


#reklama


| KRONIKA TOWARZYSKA |

Jak pies z kotem

foto. Sebastian Wołosz

Tym razem w filharmonicznym laboratorium muzyki elektronicznej można było usłyszeć premierowy set szczecińskiego duetu Catz’n Dogz. Z tej okazji hol gmachu zamieni się w prawdziwą klubową scenę. Bilety rozeszły się na długo przed wydarzeniem. - Filharmonia jest dla nas wyjątkowym miejscem i bardzo się cieszymy, że będziemy mogli w nim wystąpić - zdradził nam przed koncertem Grzegorz Demiańczuk (Greg), Catz’n Dogz. - Piękny budynek, superakustyka – to jest najbardziej profesjonalne miejsce, w którym można zagrać koncert, jakie można sobie wyobrazić. - Do tego na koncert przyjadą znajomi z Madrytu oraz mój mąż, mój tata, rodzina, znajomi - dodał Wojciech Tarańczuk (Vojtek), Catz’n Dogz. - To będzie po prostu niesamowite. Z drugiej strony, to będzie coś zupełnie nowego. Nowa formuła i bardziej prapremiera materiału, bo więcej koncertów będziemy grali dopiero w przyszłym roku. (red.)

116


#reklama


RYTUAŁ NA CIAŁO w magicznej wannie Softpack®

#reklama

10%

Kupon rabatowy na hasło: “MMtrendy”

Prawdziwy relaks w sercu Bezrzecza Serdecznie Zapraszamy! Salon Kosmetyczny „Agatha” Agata Dębiec Szymczak Koralowa 63, Bezrzecze, tel. +48 515 517 000 | FB / salon.agatha


#reklama


#reklama


niu tują

już cie, om

projektu ustawy, która ma wejść – mają prawo przez 15 lat korzystać z takich samych praw prosumenckich jakie były do tej pory. Mowa o zasadach rozliczania energii elektrycznej.

Firma wyspecjalizowana w montażu instalacji firmowych MORELOWA 7, 75-665 KOSZALIN [ 530 181 058w | [ 602 229 911 i przydomowych technologii BIFACIAL www.innosol.pl #reklama

eruójną ltależwać iem ukty kło po ną – jszą

cjalny nabywca paneli fotowoltaicznych? – Przede wszystkim doborem odpowiedniego sprzętu najlepszej jakości. Należy zwracać uwagę nawet na bardzo drobne elemen-

Budujemy: • Carport’y i Wiaty PV (aluminium anodowane na połysk); • Gruntowe instalacje tradycyjne; • Dachowe z malowaniem konserwacyjnym lub pełną renowacją poszycia dachowego białą folią w płynie. • Wykonujemy projekty instalacji powyżej 50 kWp. Finansowanie: Współpracujemy z większością firm leasingowych i WFOŚiGW

Zalety instalacji Bifacial Znshine Graphen: • Możliwość uzyskania 62 MWh rocznie energii z instalacji do 50kW bez pozwolenia na budowę. • Zwiększona gwarancja modułów na liniowy spadek mocy do 30 lat - standardowe 25 lat. • Całkowita niepalność modułów - ogniwa w module między dwoma hartowanymi szybami. • Bezobsługowość - dzięki powłoce z tlenku Graphenu - moduły samoczyszczące. • Dodatkowa konserwacja dachu białą folią w płynie przedłużająca żywotność poszycia oraz poprawy warunków termicznych dachu (malowanie jednokrotne konserwacyjne - zwiększenie ALBEDO - ilości światła rozproszonego pod modułami PV; malowanie 2 lub 3 krotne - pełna renowacja starego poszycia dachowego + zwiększenie ALBEDO).

MORELOWA 7, 75-665 KOSZALIN | tel. 530 181 058 | 602 229 911 | e-mail: biuro@innosol.pl | www.innosol.pl


#reklama

Specjalnością Naszej firmy jest sprzątanie powierzchni biurowych oraz zakładów przemysłowych. TotalShine to nowoczesna, prężnie rozwijająca się firma na rynku lokalnym. Dbamy o każdy szczegół współpracy z Państwem oraz najwyższą jakość wykonywanych prac. Bierzemy sobie do serca uwagi i sugestie naszych klientów. Jesteśmy otwarci na nowe wyzwania, tworzymy zespół , który nie boi się wyzwań. Pracujemy głównie na terenie Szczecina, ale także i jego okolic. Zajmujemy się całym wachlarzem usług związanych z utrzymaniem czystości. Nie ograniczamy się tylko do rutynowych czynności, ale świadczymy pełną gamę usług, które dobieramy indywidualnie do potrzeb Naszych klientów. Jeśli szukasz sprawdzonej, prężnie rozwijającej się firmy, nie bojącej się nowych wyzwań to już ją znalazłeś!


ul. Kolonistów 46 | tel: 506 014 282 biuro@dachykarwowski.pl

#reklama

Dom możesz zbudować sam, ale szczelny dach i taras wykona tylko specjalista! Dach jest najważniejszym elementem każdego budynku. Można się z tą teorią nie zgadzać, ale tylko do czasu, kiedy spadnie deszcz. Jacek Karwowsk - Mistrz Dekarstwa Wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Dekarzy, orzecznik techniczny

Zapraszamy na: www.dachykarwowski.pl Współpracujemy z zespołami szkól zawodowych. Uczniowie na praktyki mile widziani.


#reklama

tel. 502 058 570 Zapraszamy na naszego facebook-a! Stronę internetową: www.raf-bud.eu


#reklama


#reklama


#reklama


#reklama


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.