10 minute read
NABIL FEKIR W SEWILLI
LA FERIA FEKIRA NABIL FEKIR W SEWILLI
Był bohaterem najdziwniejszej sagi transferowej ostatnich lat. Miał być najdroższym transferem w historii Lyonu, ale na drodze stanął szwagier. Zamiast do Liverpoolu trafił do średniaka ligi hiszpańskiej za jedną trzecią kwoty, którą oferowali The Reds. Nabil Fekir w Realu Betis chce udowodnić, że stolica Andaluzji to tylko przystanek na drodze do sukcesów. Powitanie miał godne mistrza świata, a społeczność Verdiblancos od pierwszego dnia oszalała na jego punkcie.
Advertisement
Autor KUBA OSTROWSKI twitter: @KubaOstrowski
Ole! Oole! Ooole! Każde efekciarskie podbicie piłki kończyło się gromkim okrzykiem kilku tysięcy kibiców, którzy pojawili się tego słonecznego popołudnia na trybunach Estadio Benito Villamarin. Nabil Fekir, jak torreador, bawił publiczność swoim skromnym tańcem z piłką, przeznaczonym głównie dla fotoreporterów. Ale fani Realu Betis widzieli w tych ruchach coś więcej. Były jak niewypowiedziane obietnice wspólnych, radosnych i wspaniałych chwil.
- Jego transfer był cudowną niespodzianką dla kibiców Betisu. Kilka lat temu było nie do pomyślenia, że piłkarz z tak wysokiej półki będzie ekonomicznie możliwy do sprowadzenia – mówi magazynowi „Le Ballon” Jose Antonio Rosa, dziennikarz radia Canal Sur.
Kapitan Olympique’u Lyon i legenda tego klubu, mistrz świata z reprezentacją Francji z 2018 roku stał teraz przed nimi. Oklaskiwany i witany jak gwarant sukcesów. I nawet gdyby nowy klub miał potraktować tylko jak trampolinę, to na pewno otworzył kolejny rozdział w historii klubu ze stolicy Andaluzji.
Dwadzieścia lat po zdobyciu pierwszej gwiazdki, kibice „Trójkolorowych” wierzyli, że nadszedł czas, by odkupić lata wstydu spowodowane słabymi wynikami i waśniami. Mistrzostwa Świata w Rosji miały być momentem przełomowym dla najzdolniejszego pokolenia od kilkunastu lat. W tej grupie był też Nabil, który miał za sobą najlepszy sezon w Olympique’u Lyonnais, strzelając we wszystkich rozgrywkach 23 gole, wprowadzając ekipę do Ligi Mistrzów i rozwijając sobie, nomen omen, czerwony dywan do bram Liverpoolu.
Co było dalej wszyscy doskonale wiemy. Fekir mistrzem świata został, piłkarzem The Reds już nie. Cała saga ze zmianą barw od początku wyglądała jak przeciąganie kalarepy ze słynnego teleturnieju, lecz nie przez dwie, ale przez cztery rodziny. Jean-Michel Aulas chciał zarobić na wychowanku, Liverpool - zbić z ceny, agent piłkarza miał swój interes, a w to wszystko włączył się jeszcze członek rodziny piłkarza.
- Nabil był priorytetem Liverpoolu. Przez cztery miesiące pracowałem nad jego transferem. Wszystko było gotowe do zawarcia umowy. Piłkarz znał warunki kontraktu, który gwarantował mu 45 milionów euro w ciągu pięciu lat. W dniu, w którym przenosiny miały zostać sfinalizowane, pojawił się jego prawnik i szwagier, który stwierdził, że całe negocjacje trzeba zacząć od nowa. To było surrealistyczne. Myśleliśmy, że jesteśmy w filmie Walta Disneya – powiedział JeanPierre Bernes, były przedstawiciel zawodnika, w wywiadzie udzielonym Canal+.
Z bajki o kopciuszku zostały tylko zdjęcia w koszulce Liverpoolu i wywiad na oficjalnym kanale klubu na YouTubie, który jednak nigdy nie został opublikowany. Od Anglii, przez Francję, po Algierię powielano natomiast informację, że transfer upadł przez stan kolana Fekira. Tym samym inne kluby gotowe zarzucić wędkę po 25-latka także zmieniły miejsce połowu.
Cud nad Gwadalkiwir
ać się kto w tym sporze miał rację. David Maddock z “Daily Mirror” rozdrapywał rany, twierdząc, że transfer nie doszedł do skutku przez charakter i osobowość piłkarza. Jurgen Klopp rzekomo obawiał się bomby, jaką miał być Fekir.
Dział księgowości klubu z Lyonu opłakiwał nieudane negocjacje warte blisko 70 milionów euro, a kibice Les Gones cieszyli się, że chłopak z algierskich przedmieść stolicy Rodanu nadal może ich czarować. Ale coraz częściej wybitne mecze (gol w wygranym 2:1 meczu z Manchesterem City w europejskich pucharach) przeplatał przeciętnymi (1:3 z Djion w rodzimych rozgrywkach). Łącznie 12 goli i 9 asyst nie dawało mu takiej pozycji wyjściowej do negocjacji jak rok wcześniej.
- Chciał jednak poznać inny styl, inną ligę. Zwłaszcza że po odejściu Alexandre’a Lacazette’a i Corentina Tolisso został jedynym członkiem starej gwardii. Zostawał mu jeszcze rok kontraktu. Chciał, by OL zarobił na jego transferze – analizuje Augustin Bascoulergue z francuskiego Eurosportu.
18 lipca 2019 roku ze zdmuchiwaniem świeczek na urodzinowym torcie miało zbiec się podpisanie kontraktu w nowym klubie. Sprawy finansowe znów stanęły na przeszkodzie, ale ostatecznie pięć dni później stało się jasne, że mistrz świata, gracz, który był blisko rekordowego transferu do Premier League, będzie grał w La Liga. Jego nowym domem stała się Sewilla nad rzeką Gwadalkiwir. - Można powiedzieć, że stał się cud. W stolicy Andaluzji to Sevilla przyzwyczaiła do tak głośnych transferów. Betis to rozwijający się i ambitny projekt, ale trzeba powiedzieć, że w negocjacjach ważną rolę odegrały finanse – mówi Tito Gonzalez z telewizji Deportes Cuatro.
- Betis od kilku lat buduje zespół w oparciu o piłkarzy znanych i klasowych. Był Giovani Lo Celso, jest Marc Bartra, jest Joaquin Sanchez, a także Sergio Canales. Myślę, że to też pobudziło apetyty kibiców Betisu na piłkarzy z wyższej półki. Jednak słysząc o Fekirze mogli nie dowierzać. Okazało się jednak, że marzenia o gwiazdach są realne, a gdy zobaczyli go na boisku, zakochali się od razu – dodaje Fran Campos z El Chiringuito TV.
Ani rusz bez brata
Transfer Nabila Fekira stał się jednym z symboli zmian, które w ostatnich latach przechodzi klub z Avenida de Heliopolis w Sewilli. Powiększenie stadionu, nowe centrum treningowe w miejscowości Dos Hermanas, stabilność finansowa, ale przede wszystkim dające się bronić sportowymi argumentami aspiracje do gry w europejskich pucharach. Real Betis staje się coraz bardziej atrakcyjnym kierunkiem.
- Byłem zaskoczony opinią ludzi, którzy dziwili się decyzji Fekira. Tak, jakby Betis był za małym klubem dla graczy jego pokroju – mówił na prezentacji Francuza Angel Haro, prezydent Verdiblancos.
Betis był na ustach większości kibiców w Europie. Wielki negocjacyjny sukces andaluzyjskiego klubu sprawił, że pracownicy działu komunikacji z dumą kolekcjonowali kolejne wzmianki o ich klubie. Marketingowo był to strzał w dziesiątkę, a biznesowo to projekt, który wybiega o wiele dalej niż lista płac na najbliższe miesiące. - Fekir zarabia rocznie 7 milionów euro brutto. Nikt w historii klubu nie mógł liczyć na taką gażę. W dodatku obiecali mu kawałek tortu przy kolejnej transakcji – mówi Tito Gonzalez.
Francuz ma otrzymać 10 procent od sumy kolejnego transferu. Z kolei 20 procent ma trafić na konto Olympique’u Lyonnais. W tym momencie łatwiej zrozumieć, dlaczego Aulas i spółka zgodzili się na obniżkę ceny piłkarza (jak na razie OL zarobiło około 25 milionów euro). Ale walkę o usługi piłkarza Betis wygrał z Milanem, Napoli czy Arsenalem jeszcze jednym - zgodził się na transfer towarzyszący.
W pakiecie do klubu dołączył brat Nabila, Yassin, który zasilił drużynę rezerw. To był warunek starszego z braci, na który zgodzili się tylko w Andaluzji. OL może liczyć na 50 procent sumy z przyszłej sprzedaży 23-latka, ale ten na razie został wypożyczony do trzecioligowego Guijuelo.
Armata wielkich bitew
- Na wieść o tym transferze dostałem gorączki. Mieć takiego gracza pod skrzydłami to przywilej – mówił we wrześniu poprzedniego roku Rubi, trener Realu Betis, mając w pamięci świeżo strzelone gole nowego podopiecznego.
Niedziela. 25 sierpnia. Godzina 21. Camp Nou. To jedno z takich okien wystawowych, na których warto zadbać o każdy szczegół. Świat futbolu, wygłodniały po przerwie urlopowej, któremu cały czas odbijają się czkawką porcje plotek transferowych, czeka na powrót swoich bohaterów. W obecności blisko 80 tysięcy widzów Betis przegrał z Barceloną 2:5. Dziennik „Estadio Deportivo” z Sewilli pisał: „można polec, ale nie w ten sposób”. Andaluzyjczycy spadli na ostatnie miejsce w tabeli. Gdyby nie występ nowego nabytku, fani Verdiblancos wyrzuciliby ten mecz z pamięci.
Była 15. minuta meczu. Powolne tempo pierwszego kwadransa miało wpływ na reakcje trybun, które zdawały się jeszcze nie obudzić po popołudniowej sjeście. Piłkarze Blaugrany niespiesznie zabierali się za podkręcenie tempa. Oni także potrzebowali przebudzenia, które przyszło wraz z błędem Sergio Busqutsa w środku boiska. Piłka trafiła pod nogi Lorena Morona. Napastnik Betisu podprowadził akcję kilka metrów, czekając równocześnie na ruch Nabila Fekira. Francuz inteligentnym zachowaniem wyprzedził Gerarda Pique oraz Clementa Lengleta. Otrzymał podanie na wysokości osiemnastego metra. Jednym dotknięciem wprosił się w pole karne, by drugim kontaktem z piłką posłać ją w kierunku dalszego słupka i pokonać bramkarza Barcelony.
- Był w tej akcji jak bolid. Przedstawił się kibicom La Liga na Camp Nou w wymarzony sposób. Obrońcy musieli uciekać się do fauli, by powstrzymać
go przed strzeleniem kolejnego gola – pisał dziennikarz „Marki”.
- Niezmierna klasa. Te dwa kontakty z piłką przy trafieniu na 1:0, definiują go jako piłkarza. Zawsze ma coś w zanadrzu – to z kolei wzmianka z pomeczowej relacji w „Estadio Deportivo”, które przyznało mu notę 5, drugą najwyższą w zespole. Tydzień później przed własną publicznością dał zwycięstwo w meczu przeciwko Leganes. Coraz częściej na kasach w sklepach klubowych zaczęto nabijać koszulki z numerem 8. Biało-zielona część miasta uwierzyła, że Nabil Fekir wytyczy szlak do drugiego w historii udziału w Lidze Mistrzów.
Radość z dyspozycji nowego nabytku była zaburzona słabymi wynikami drużyny. W dodatku w połowie września Fekir zaczął mieć problemy mięśniowe i musiał pauzować kilkanaście dni. Francuski magik stracił swą moc. Przez dwa miesiące szukał sposobu na odblokowanie się, a w tym czasie Real Betis spadł do strefy spadkowej. W spotkaniu 11. kolejki przeciwko Celcie znów założył kapelusz i pelerynę. W ostatniej akcji meczu, po rzucie rożnym, piłka spadła pod jego nogi. Nie mając wiele miejsca zdecydował się na strzał spod kolana. Najpierw cisza na trybunach w oczekiwaniu na rezultat tego rozwiązania, a później ogromny szał radości. Wrócił.
- Fekir robi różnicę. Fakt, musiał się zaadaptować. Stąd jego nieregularność. Czasami miałem wrażenie, że to zespół nie potrafił się do niego dostosować. Może dlatego, że przed sezonem doszło do zmiany trenera i styl też uległ zmianie. Ale jego jakość widać w każdym kontakcie z piłką – ocenia Francuza Fran Campos. - Spisywał się świetnie w meczach z wielkimi jak Real Madryt czy Barcelona, ale już przeciwko słabszym rywalom był cieniem siebie – taką opinią dzieli się dziennikarz Tito Gonzalez.
Jak trampolina
Kolano, które miało być jedną z przyczyn rozłamu na linii OL – Liverpool jest w doskonałym stanie. Po zerwaniu więzadeł w 2015 nie ma śladu. Charakter i wysokie wymagania piłkarza nie stanowią problemu dla ludzi w Betisie. Jest chwalony za to, jak szybko wkomponował się do zespołu, za to, jak wykonuje polecenia na boisku i za to, że uczy się hiszpańskiego. Zdaje sobie sprawę, że Betis to klub pomostowy, w którym może wszystko przekreślić, albo zrobić krok w przód. - Dla Fekira brak transferu do Liverpoolu może być błogosławieństwem. Liga angielska mogłaby być zbyt twarda. W Hiszpanii może wykazać się kunsztem technicznym i umiejętnością gry na małej przestrzeni – mówi Augustin Bascoulergue.
Notowania Fekira u Rubiego wciąż są wysokie. To fundamentalny element ofensywnej układanki Betisu. Nie da się jednak przejść obojętnie obok zmian, które nastąpiły w postawie 26-latka, a także problemów w znalezieniu mu miejsca na boisku. Ma sporą dowolność w poruszaniu się po placu gry. Tworzy jednak taktyczny bałagan. Dostrzega to wielu ekspertów i analityków piłkarskich, którzy w tym zagubieniu przestrzennym usprawiedliwiają nieregularność Francuza. 53 procent meczów w nowych barwach zagrał
jako rozgrywający. W 28 procentach występował jako fałszywy napastnik. W pozostałych - na skrzydłach. Jak wyliczyli, miernik posiadania piłki w akcjach bramkowych zespołu wynosi najmniej w karierze i oscyluje na poziomie 7,6 procenta. Dla porównania, w ostatnim sezonie w Lyonie miał 15,5 procenta.
- Da się dostrzec jego niepewność albo brak ciągłości w poczynaniach, ale to wspaniały piłkarz. Mam 40 lat i w szeregach Betisu nie widziałem tak klasowego zawodnika. Jedną akcją potrafi wprawić w osłupienie – mówi Tito Gonzalez.
Zgrana para
Betis i Fekir mogą tworzyć zgraną parę. Już udało mu się pokazać, że problemów z adaptacją i znalezieniem wspólnego języka na boisku nie miał. Został doskonale przyjęty przez kolegów, a praca departamentu komunikacji klubu tylko potwierdza, że Francuz stał się ważnym elementem codziennego życia szatni. Za pośrednictwem mediów społecznościowych można obserwować ich wspólne żarty i poczuć pozytywne wibracje.
- Nabil jest bardzo zadowolony z życia w Sewilli. Jego rodzina też. Ma duży spokój, może skupić się tylko na futbolu. Ludzie z klubu są na każde jego skinienie. Chcą ułatwić mu życie w nowym miejscu. Piłkarz obiecał władzom Betisu, że zostanie na kolejny sezon – mówi Jose Antonio Rosa. W to, że wypełni czteroletni kontrakt jednak nikt nie wierzy. Ale zostając na najbliższy sezon będzie miał okazję podbić swoją wartość, która według portalu Transfermarkt, jest najniższa od ponad dwóch lat. Poza tym, biorąc pod uwagę wszystkie zawiłości kontraktowe, Real Betis nie wypuści go za mniej niż 50 mln euro. Chętnych już nie brakuje, ale Nabil Fekir ma coś do udowodnienia.
- Przez lata obserwowaliśmy zmianę mentalności i usposobienia. Zwłaszcza kiedy został kapitanem. Wszyscy będą pamiętać jak poprowadził zespół do wysokiej wygranej 5:0 przeciwko St-Etienne na Geoffroy Guichard. Jest legendą klubu – mówi dziennikarz Eurosportu, wspominając występy w Olympique’y Lyonnais.
Francuz chce, by na Benito Villamarin pamiętali go w podobny sposób. Już dał się pokazać z bardzo dobrej strony w kilku spotkaniach, ale to za mało, by traktować go w tak historycznych kategoriach. Do tego potrzebuje jednak kilku lepszych kolegów na boisku. Projekt prezydenta Angela Haro oraz wiceprezydenta Jose Catalana zakłada wzmocnienia i umiejętną, skuteczną walkę o miejsce w Lidze Mistrzów. Gdyby Real Betis ziścił te plany z Fekirem w składzie, to kwietniowy festyn Feria de Abril w Sewilli mógłby mieć swój odpowiednik tylko dla zielono-białej społeczności miasta. Feria de Fekir byłaby powodem do jeszcze większej, zbiorowej radości.