NABIL FEKIR W SEWILLI
LE BALLON MAGAZINE
PUBLICYSTYKA
LA FERIA FEKIRA NABIL FEKIR W SEWILLI
Był bohaterem najdziwniejszej sagi transferowej ostatnich lat. Miał być najdroższym transferem w historii Lyonu, ale na drodze stanął szwagier. Zamiast do Liverpoolu trafił do średniaka ligi hiszpańskiej za jedną trzecią kwoty, którą oferowali The Reds. Nabil Fekir w Realu Betis chce udowodnić, że stolica Andaluzji to tylko przystanek na drodze do sukcesów. Powitanie miał godne mistrza świata, a społeczność Verdiblancos od pierwszego dnia oszalała na jego punkcie.
Autor KUBA OSTROWSKI twitter: @KubaOstrowski
Ole! Oole! Ooole! Każde efekciarskie podbicie piłki kończyło się gromkim okrzykiem kilku tysięcy kibiców, którzy pojawili się tego słonecznego popołudnia na trybunach Estadio Benito Villamarin. Nabil Fekir, jak torreador, bawił publiczność swoim skromnym tańcem z piłką, przeznaczonym głównie dla fotoreporterów. Ale fani Realu Betis widzieli w tych ruchach coś więcej. Były jak niewypowiedziane obietnice wspólnych, radosnych i wspaniałych chwil. - Jego transfer był cudowną niespodzianką dla kibiców Betisu. Kilka lat temu było nie do pomyślenia, że piłkarz z tak wysokiej półki będzie ekonomicznie możliwy do sprowadzenia – mówi magazynowi „Le Ballon” Jose Antonio Rosa, dziennikarz radia Canal Sur. Kapitan Olympique’u Lyon i legenda tego klubu, mistrz świata z reprezentacją Francji z 2018 roku stał teraz przed nimi. Oklaskiwany i witany jak gwarant sukcesów. I nawet gdyby nowy klub miał potraktować tylko jak trampolinę, to na pewno otworzył kolejny rozdział w historii klubu ze stolicy Andaluzji.
“Jak w filmie Disneya” Dwadzieścia lat po zdobyciu pierwszej gwiazdki, kibice „Trójkolorowych” wierzyli, że nadszedł czas, by odkupić lata wstydu spowodowane słabymi wynikami i waśniami. Mistrzostwa Świata w Rosji miały być momentem przełomowym dla najzdolniejszego pokolenia od kilkunastu lat. W tej grupie był też Nabil, który miał za sobą najlepszy sezon w Olympique’u Lyonnais, strzelając we wszystkich rozgrywkach 23 gole, wprowadzając ekipę do Ligi Mistrzów i rozwijając sobie, nomen omen, czerwony | str. 21
dywan do bram Liverpoolu. Co było dalej wszyscy doskonale wiemy. Fekir mistrzem świata został, piłkarzem The Reds już nie. Cała saga ze zmianą barw od początku wyglądała jak przeciąganie kalarepy ze słynnego teleturnieju, lecz nie przez dwie, ale przez cztery rodziny. Jean-Michel Aulas chciał zarobić na wychowanku, Liverpool - zbić z ceny, agent piłkarza miał swój interes, a w to wszystko włączył się jeszcze członek rodziny piłkarza. - Nabil był priorytetem Liverpoolu. Przez cztery miesiące pracowałem nad jego transferem. Wszystko było gotowe do zawarcia umowy. Piłkarz znał warunki kontraktu, który gwarantował mu 45 milionów euro w ciągu pięciu lat. W dniu, w którym przenosiny miały zostać sfinalizowane, pojawił się jego prawnik i szwagier, który stwierdził, że całe negocjacje trzeba zacząć od nowa. To było surrealistyczne. Myśleliśmy, że jesteśmy w filmie Walta Disneya – powiedział JeanPierre Bernes, były przedstawiciel zawodnika, w wywiadzie udzielonym Canal+. Z bajki o kopciuszku zostały tylko zdjęcia w koszulce Liverpoolu i wywiad na oficjalnym kanale klubu na YouTubie, który jednak nigdy nie został opublikowany. Od Anglii, przez Francję, po Algierię powielano natomiast informację, że transfer upadł przez stan kolana Fekira. Tym samym inne kluby gotowe zarzucić wędkę po 25-latka także zmieniły miejsce połowu.
Cud nad Gwadalkiwir O przenosinach Nabila na Wyspy powiedziano i napisano tak dużo, że trudno zorientow-