Zalogowany czy obecny? Edyta Rozenfeld
Koniec zdalnego nauczania i niektóre jego skutki
Za szklanym ekranem czujemy się bezpieczni, bo nie musimy pokazywać twarzy i prawdziwych emocji. Dla osób nieśmiałych i wycofanych pandemia to był idealny czas, żeby skutecznie odciąć się od realnego świata. Statystycznie wypadliśmy świetnie, materiał zrealizowany, frekwencja zadowalająca, bo uczeń zalogowany to uczeń obecny, prawda? Jako nowocześni nauczyciele uczyliśmy nie tylko całe klasy, rozsiane po mapie miasta, albo i dalej, ale także własne dzieci. Nasze mieszkania stały się miejscem pracy, placem zabaw, salą szkolną i stołówką jednocześnie. Jednak stanęliśmy na wysokości zadania. Aż w końcu przyszedł czas na wylogowanie się, na powrót do „normalności”, co między innymi oznaczało reagowanie, bo w realnej rzeczywistości łatwo zauważyć, że wielu naszych podopiecznych potrzebuje pomocy.
48
A KT SZ KO UA Ł AL N WOPA Ś CN I DEMII
Maseczki nas zmieniły Nasze twarze stanowczo za długo były zasłonięte maseczkami. Ucierpiała na tym nie tylko psychika, ale także mimika. Zmniejszona aktywność ust, płytszy oddech oraz brak możliwości bezpośredniej i otwartej komunikacji sprawiły, że kultura mówienia zubożała. Rozmowa z zasłoniętą twarzą utrudnia rozpoznanie prawdziwych emocji i intencji osoby mówiącej. Z półtorametrowej odległości osoby słabosłyszące nie miały szans na zrozumienie komunikatu, a brak możliwości czytania z ruchu warg sprawił, że komunikacja była utrudniona i zakłócona. Zaciśnięte usta, podniesiona brew, zmarszczone czoło i inne istotne ruchy mimiczne twarzy – na długi czas zniknęły z naszego codziennego „słownika”. Szczery, szeroki uśmiech był rzadkim widokiem.
R E F L E KS J E 4/2022