Dzień dobry
„Najpewniejszą drogą do sukcesu jest próbowanie po prostu, jeden, następny raz.”
(Thomas Edison, wynalazca i przedsiębiorca)
Tym razem będzie o sukcesie. O sukcesie po łódzku. Zastanawialiście się czasem nad tym, czym jest sukces? To pojęcie nie jest jednoznacznie zdefiniowane. Zwykle, gdy mówimy o sukcesie, wyobrażamy sobie na przy kład miliarderów, znanych aktorów, autorów bestsellerowych książek czy przywódców państw. Ale gdy zapytać właśnie te osoby, czym jest sukces, niewiele z nich widzi go w swoich osiągnięciach zawodowych.
Na przykład miliarder Richard Branson wierzy, że w sukcesie chodzi o po czucie bycia szczęśliwym. Inny miliarder Warren Buffett ceni relacje ponad wszystko i mierzy sukces tym, ile osób go kocha.
Z kolei Bill Gates wierzy, że w sukcesie chodzi o wpływ na społeczeństwo, a były prezydent USA Barack Obama definiuje sukces jako możliwość zmiany w życiu ludzi.
Mnie najbardziej podoba się definicja sukcesu Richarda Bransona, bo przecież w życiu właśnie o to chodzi, żeby być szczęśliwym. A co o suk cesie mówi dobrze zwykle poinformowana Wikipedia? Otóż według niej sukces to stan zamierzony, zrealizowany w przeciągu pewnego czasu. W odniesieniu do każdego człowieka sukces może być postrzegany w inny sposób, a jego miarą mogą być na przykład zrealizowane plany, szczęście, zdrowie, własność materialna itp. Człowiek osiąga sukces wtedy, gdy spełniają się wszystkie jego oczekiwania, które inni nazywają marzeniami.
Na co dzień sukcesy osiągają także nasi bohaterowie. Na przykład Maciej Tubis, łódzki pianista jazzowy wydał właśnie swój solowy debiutancki album. Krzysztof Skiba, można śmiało powiedzieć, to człowiek wielu sukcesów. Ten wszechstronnie rozrywkowy artysta, nieustannie bawi nas swoim poczuciem humoru i dystansem do otaczającego nas świata. Nawet się nie wysilam, by zliczyć sukcesy Marka Cieślaka, trenera Orła Łódź. Nie bez powodu mówią, że to najlepszy trener żużlowych drużyn, wymagający, konsekwentny i uparty w dążeniu do celu. Kolejny z naszych gości Andrzej Seweryn, wybitny aktor, nieustannie na scenie od ponad 50 lat, ma na swoim koncie wiele zawodowych sukcesów. Tak jak i Krzysztof Witkowski – biznesmen, filantrop z głową pełną nietuzinkowych pomysłów.
Zresztą, o wszystkich bohaterach tego wydania LIFE IN można powie dzieć, że odnoszą sukcesy. Większe, mniejsze… Gratuluję im nawet tych najdrobniejszych. A korzystając z okazji, że mamy koniec roku, przed nami Święta Bożego Narodzenia i Nowy Rok, wszystkim naszym Czytelnikom chcę życzyć, aby spełniali swoje oczekiwania, nazywane czasem marze niami. Bądźcie po prostu szczęśliwi!
Miłej lektury Redaktor naczelnaSpotkania
10 Artur Rusek Fotograf mówi zdjęciami
16 Krzysztof Skiba Weekend mam we wtorek… Czyli Skiba na cenzurowanym
22 Witold Skrzydlewski Z trenerem mamy podobne poczucie humoru
24 Marek Cieślak Jeśli prezes wie lepiej…
28 Andrzej Seweryn i Krzysztof Witkowski O sztuce i biznesie w cieniu Szekspira
Biznes
32 Bartłomiej Noga i Marcin Kaczmarek Trudne sprawy to nasza specjalność
37 Przemysław Staniszewski Trzeba szukać swojej drogi
38 Radosław Dziuba Rozwiń biznes dzięki nauce
40 Magdalena Szewczyk To był naprawdę pracowity i dobry rok
42 Marta Walczak i Daria Zawalska Kupując rzeczy myśl o środowisku
44 Łódzka Specjalna Strefa Ekonomiczna Program Re_Open UK
46 cedepe Superbiuro, w supermiejscu, z superobsługą!
48 Piotr Łuczak Innowacje, rozwój, środowisko
49 Nadia Goszczyńska Planowanie jest kluczem do sukcesu
50 Smart Office Najlepsze na kryzys
51 Monika Olczak i Mateusz Stypułkowski Elastyczność Jest siłą przedsiębiorstwa
54 Marcin Ślawski Wchodzimy w okres hamowania gospodarki
Styl życia
56 Francja w Łodzi Przyjaciele tworzą klimat i wspierają w trudnych sytuacjach
62 Anna Grabarek Bez stresu, pośpiechu. Święta przygotuje Grupa Bawełna
65 Magdalena Rudnicka Moc tlenu zbawienna, aż chce się żyć
68 Joanna Rutkowska i Kacper Rojek Kreatywność architekta weryfikuje Excel
70 Katarzyna Koba Sukces rodzi się z działania
72 Magdalena Jóźwiak-Derda i Jacek Derda Rodzic wspierający czy kontroler lotu?
74 Krzysztof Ambroziak Oprawki cesarza a może Maybacha?
76 Joanna Łabeńska Zdjęcie zdjęciu nierówne
78 Agnieszka Niedźwiadek W zaczarowanym świecie ilustracji
80 Asteria Kawa najlepsza na każdą okazję
Zdrowie
82 Okulistyka Nawroccy Rok intensywnej pracy
84 Piotr Szadkowski W dobrym zdrowiu
85 Joanna Socha Cukrzyca: choroba cywilizacyjna
87 Małgorzata Biernacka-Zielińska Dzieci też chorują na reumatyzm
Uroda
88 Paulina Majewska Smukła o każdej porze roku
90 Izabella Pietruszka Po prostu bądźmy dla siebie dobrzy
Design
92 Niciarniana Świąteczny lifting zdjęć
Kultura
94 Maciej Tubis Muzyka to radość. To cały mój świat
Wydawca
RSMEDIA
Robert Sakowski
Redakcja
509 499 400 90-113 Łódź, ul. Traugutta 25/1508 redakcja@lifein.pl www.lifein.pl
Redaktor naczelna Beata Sakowska
Współpracują z nami Mateusz Lipski Kamil Maćkowiak
Foto Izabela Urbaniak Paweł Keler Justyna Tomczak
Grafika i skład KosMedia Jarosław Kosmatka
Identyfikacja i lifting layoutu
Patronaty 509 499 400 patronaty@lifein.pl Reklama reklama@lifein.pl Damian Karwowski 727 925 865 Katarzyna Stawicka 660 440 904
sylwestrowy przegląd
Jak w Wiedniu
W sylwestrową noc wszystko się może zdarzyć i warto by ten wie czór na długo pozostał w pamięci. W Teatrze Wielkim nie ma miejsca na sztampę i stereotypy, więc usły szeć będzie można wielkie przebo je opery, operetki i musicalu nieco z przymrużeniem oka. Wspólna zabawa ma być pełna fajerwerków muzycznych, wokalnych, baleto wych, ale i tych rozświetlających karnawałowe niebo! Wspaniały nastrój i pyszna zabawa – gwaran towane!
Noc z Divą Sylwester z Nadią
To się dzieje naprawdę – najbar dziej szaloną noc w roku możecie spędzić z Divą! Serdecznie zapra szamy na sylwestrowe wydarzenie Teatru Kamila Maćkowiaka. Cze kać będą welcome drinki i loso wanie nagród, a co najważniejsze – specjalne wydanie kultowego monodramu „Diva Show”, któ ry od wielu lat cieszy się wśród wi dzów niesłabnącym powodzeniem. Diva zaskoczy nawet swoich naj wierniejszych fanów! Wydarzenie zakończy wzniesienie wspólnego toastu za nowy 2023 rok.
Teatr Powszechny zaprasza na wspólny wieczór sylwestrowy, który zacznie się od komedii „Po moc domowa” wystawianej na dużej scenie. To znakomita komedia Mar ca Camolettiego w brawurowym, przygotowanym specjalnie dla Te atru Powszechne go w Łodzi prze kładzie Bartosza Wierzbięty. Akcja sztuki w adaptacji Wierzbięty – ina czej niż w oryginale – osadzona zostaje w Łodzi, dzięki cze mu mnóstwo w niej lokalnych nawią zań. Po spektaklu wyjątkowe show/ stand-up kultowej pomocy domowej Nadii przygoto wany specjalnie na ostatni wieczór 2022 roku.
Filmowe rytmy Hamlet we wsi Noc pełna zemsty
Na powitanie 2023 roku z muzyką z największych polskich i światowych przebojów filmowych, w aranżacjach i pod batutą Daniela Nosewicza, za prasza Teatr Muzyczny w Łodzi. „I’m So Excited”, „Raindrops Keep Fallin’ on My Head”, to niektóre z tytułów piosenek, które znalazły się w pro gramie sylwestrowo-noworocznego koncertu. W przerwie przewidziano toast wzniesiony lampką szampana. Chętni będą mogli również wykupić wstęp na późniejszy bankiet, które mu towarzyszyć będą przeboje lat 70., 80. i 90. XX wieku.
Na przedpremierowy pokaz „Ham leta we wsi Głucha Dolna” zapra sza w sylwestrową noc Teatr Nowy. Spektakl w reżyserii Roberta Talar czyka przenosi akcję jugosłowiań skiej tragikomedii Ivo Brešana do czasów współczesnych. Do miejsca nieokreślonego, które wydaje się jed nak dziwnie znajome. Sztuka staje się tym samym próbą znalezienia odpowiedzi na pytania o ponadcza sowe mechanizmy władzy, tak do skonale opisane przez Szekspira… Po spektaklu lampka wina i symbo liczny poczęstunek w foyer.
„Zemsta” Aleksandra Fredry na leży do klasyki polskiej literatu ry, wyznacza kanon komedii, jest wzorem komizmu sytuacyjnego i słownego humoru. To arcydzieło polszczyzny i jeden z najbardziej krytycznych utworów o polsko ści, często w szyderczy i o dziwno wciąż aktualny sposób punktujący nasze narodowe przywary i sła bostki. Komedia, która nigdy się nie starzeje, z pewnością ma jesz cze sporo do powiedzenia o współ czesnym świecie. Sylwester z „Ze mstą” w Teatrze im. Jaracza.
Spirit of Łódź czyli Kalendarz Virako 2023
Brazylijski temperament
i Spirit of Łódź uchwycone w fotograficznych kadrach znanego plakacisty Michała Batorego. Unikatowy, limitowany, tworzony przez wybitnych twórców Kalendarz
Virako za każdym razem zachwyca i zaskakuje swoją nietuzinkowością.
Pierwsza edycja kalendarza powsta ła w 2010 roku i miała kontekst nieco bardziej firmowy, choć już wówczas do jego tworzenia zaproszeni zostali wspaniali twórcy, łódzcy fotografo wie: Filip Maranda i Joanna Pawłow ska. – Później zmieniło się bardzo wiele. A to za sprawą wspaniałego człowieka, wielkiego designera, gra fika Janusza Kaniewskiego. Zrodził się projekt absolutnie artystyczny, ale z charytatywnym przesłaniem. Kalendarz Virako, to takie nasze małe, łódzkie Pirelli. Piękne fotogra fie, grafiki, wspaniali artyści, najwyż sza jakość wykonania i wspólny cel – pomaganie dzieciom – opowiada pomysłodawca kalendarza Krzysztof Witkowski, prezes zarządu Virako.
Z Virako współpracowała plejada wybitnych artystów, w tym m.in.: Janusz Kaniewski, Chris Nieden thal, Jodi Bieber, Ryszard Horowitz, Andrzej Pągowski, Arkadiusz Bra nicki, Izabela Urbaniak oraz Seba stian Ćwik.
Tegoroczny kalendarz stworzył wybitny plakacista Michał Batory, artysta z Łodzi, od wielu lat miesz kający w Paryżu, którego prace za powiadają najważniejsze światowe premiery wydarzeń kulturalnych. – Z przyjemnością przyjąłem za proszenie Krzysztofa Witkowskie go. Choć przyznam, że początko wo sądziłem, iż przygotować mam plakatową koncepcje kalendarza i nieco się zdziwiłem, że będzie to jednak projekt fotograficzny. To była świetna przygoda, nigdy nie spodziewałem się, że zrobię kalendarz jako fotograf – mówi Michał Batory.
I tak powstało kolejne niezwykłe dzieło, którego głównymi boha terkami są wspaniałe, pochodzące z Kolumbii, Kongo, RPA i USA tan cerki w przepięknych, barwnych strojach z Carnival Stars – Samba Show & More uchwycone w kadrach z życia Łodzi. Po prostu Spirit of Łódź widać na każdej fotografii.
Podczas prezentacji kalendarza w Scenie Monopolis zorganizowa no aukcję, z której dochód trafił do Fundacji Dom w Łodzi, prowadzą cej jedyny w Polsce dom dziecka dla dzieci chorych. Kalendarz z nume rem jeden podpisany przez Michała Batorego został zlicytowany za nie bagatelną kwotę 48 tysięcy złotych. Nie brakowało też chętnych na trzy fotografie – kadry z kalendarza. W sumie podczas licytacji zebrano ponad 150 tysięcy.
Kalendarz Virako na rok 2023
• Fotografie: Michał Batory
• Producent: Ukryte w kadrze
• Modelki: Carnival Stars – Samba Show & More
• Udział w sesji wzięli także restaurato rzy z Monopolis: Francesco Mammeli (Trattoria Italiana), Anna i Jakub Zając (Mono Cafe & Bistro), Anna Rubaj (Ar teria), Kamila i Michał Przybysz (Sendai sushi & ramen)
Fotograf mówi zdjęciami
Codziennie na świecie powstają miliony zdjęć, ale tylko pojedyncze kadry budzą zachwyt. Gdybym jechał w plener i przywoził z niego setki wspaniałych zdjęć, to byłby to ostatni dzień mojej przygody z fotografią – mówi ARTUR RUSEK , fotograf, właściciel firmy Fun&Run Studio specjalizującej się w fotografii biznesowej i korporacyjnej.
Mam takie poczucie, że ostatnimi czasy każdy uważa się za fotografa, codziennie miliony osób wrzucają swoje nowe zdjęcia na profile w social mediach, z reguły wyko nane znajdującym się pod ręką telefonem. Jak obecnie jest z tą fotografią, liczą się amatorzy czy zawodowcy?
Faktycznie teraz każdego dnia powstają miliony zdjęć, kiedyś przez sto lat nie powstało ich tyle. Nie było tele fonów komórkowych, którym każdy może robić zdjęcie – jedni nieco lepsze, drudzy gorsze. Był aparat fotogra ficzny z rolką na trzydzieści sześć zdjęć i liczyło się każde ujęcie. Czy jednak każde z tych milionów zdjęć, które codziennie trafiają do portali społecznościowych, robią wrażenie? Nie. Tylko pojedyncze kadry budzą zachwyt. Dlatego profesjonalna fotografia nadal jest czymś cieka wym i niezwykłym i myślę, że nie szybko nastąpi taki mo ment, że zastąpi ją fotografia amatorska. Kiedy prowa dzę warsztaty fotograficzne i opowiadam, jakie elementy decydują o tym, by zrobić dobre zdjęcie, nikomu nie daję gwarancji, że je zrobi. Gdyby to było takie proste, gdy bym jechał w plener i przywoził z niego setki wspaniałych zdjęć, to byłby to ostatni dzień mojej pracy w zawodzie fotografa, który jest zarazem moją wielką pasją.
To ile przywozi pan tych zdjęć z pleneru, które uważa za za dowalające?
Gdy pracuję nad moim autorskim projektem, to jak przy wiozę jedno, które mnie zachwyci po całym dniu spędzo nym w plenerze, to jestem zadowolony. Fotograficznie ukształtował mnie jeden człowiek – Tomasz Tomaszew ski, doktor Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, który zajmuje się fotografią prasową, publikuje swoje zdjęcia w najważniejszych pismach polskich i wielu zagranicz nych, jak: National Geographic Magazine, Stern, Paris Match, GEO, New York Times, Time, Fortune, Elle. Mia łem wielką przyjemność pracować z nim przez rok nad różnymi projektami. To jemu zawdzięczam najwięcej, mimo iż zanim się spotkaliśmy, nie byłem nowicjuszem, miałem już ukończoną krakowską Akademię Fotografii i pracowałem w zawodzie ładnych parę lat. On powiedział jedną fajną rzecz: „Każdego dnia lądują w Tajlandii setki osób, wyciągają aparaty i fotografują wszystko dookoła, zachwycając się rajskim niebostanem, a w tym czasie do Zgierza nie pojechał nikt”. Po co latać tak daleko, ja swoją przysłowiową egzotykę znalazłem w Łodzi na ulicy Włó kienniczej i powstał z tego piękny album budzący o wiele większe emocje, bo przy okazji potrafiłem opowiedzieć o tym życiu uchwyconym w kadrze. Co można powiedzieć o afrykańskich słoniach, które sfotografujemy w odle głym zakątku, jak kompletnie nic o nich nie wiemy, nie mamy żadnych doświadczeń. To nie byłoby autentyczne w żaden sposób.
Każdy fotograf, który robi zdjęcia, jest artystą? A może jed nak trzeba spełnić jakieś szczególne kryteria, żeby zdjęcie było dziełem sztuki, a znakomita większość to po prostu lepsi lub gorsi rzemieślnicy?
Żeby zostać profesjonalnym fotografem trzeba zdecy dowanie czegoś więcej niż tylko umiejętności robienia zdjęcia. To przecież potrafi prawie każdy z nas, wyciąga telefon z kieszeni i pstryka zdjęcie za zdjęciem. Tymcza sem fotografia to nie mechanika, gdzie wszystko działa tak samo, to pewnego rodzaju sztuka. Tu potrzebna jest kreatywność, dostrzeganie tego, co dzieje się wokół, umiejętne widzenie i czucie czegoś więcej, co trudno mi teraz zwerbalizować. Mówią, że fotografia wymaga cza
su i cierpliwości, i zgadzam się z tym w stu procentach. Cały czas trzeba doskonalić swój warsztat i wypracować swój własny, unikalny styl. Dobór odpowiedniego apara tu, obiektywów, oświetlenia, umiejętne komponowanie kadrów – to tylko niektóre z elementów składających się na dobre zdjęcie, trzeba mieć też otwarty umysł i potra fić budować relacje.
Pan jest artystą czy rzemieślnikiem?
Artystą to może słowo nieco na wyrost, ale cały czas lubię poszukiwać. I w tej mojej pasji fotografowania dostrze gam pewien artyzm, gdy wiem, że nie wyczerpałem jesz cze swoich możliwości, że cały czas mam coś do odkrycia, że mogę wejść głębiej w temat, bardziej emocjonalnie. Artystyczne zdjęcia powstają bardziej z pasji, rzadko kiedy dają zarobić, więc, żeby poniekąd móc je realizować jestem też dobrym rzemieślnikiem i skupiam się na pro fesjonalnych sesjach biznesowych realizowanych, czy to na indywidualne zlecenie, czy też firm i korporacji. I tu potrzebna jest kreacja, ale już w jakiś czterdziestu procentach, pozostałe sześćdziesiąt to dobre przygo towanie – odpowiednio dobrany sprzęt, oświetlenie, tło. Potem już tylko wystarczy retusz i dobre zdjęcie gotowe.
Czym jest dla pana fotografowanie?
Poszukiwaniem człowieka. To daje mi wielką radość w fotografii biznesowej, w której skupiam się głównie na ludziach i odkrywam samego siebie. Fotografowana osoba odbija się w fotografie i na odwrót. Jeśli stanie tu pośrodku jedna osoba i będzie ją fotografowało pięciu różnych fotografów powstanie pięć różnych portretów. Co sprawia największą radość w tej pracy?
Emocje, które towarzyszą spotkaniom z ludźmi na każ dym etapie realizowanej sesji. Najpierw trzeba się po znać, po to, by szybko zakopać barierę dzielącą nas z fo tografowaną osobą. Potem sprawić, by tą towarzyszącą jej niepewność zamienić w pewność siebie. Stres, zde nerwowanie, lęk, nieprzespaną noc, to wszystko widać i czuć na zdjęciu, choć tak naprawdę jest ono nieme. Wielką radość odczuwam wówczas, gdy wszyscy na pla nie przełamią już swoje bariery i pracujemy w atmosfe rze dobrej zabawy. Kolejną, gdy klient po otrzymaniu zdjęć mówi, że nie przypuszczał, iż może tak dobrze wyglądać. Wówczas, nawet gdy mamy zakontraktowaną określoną pulę zdjęć, przekazuję ich znacznie więcej, po co mam trzymać je na dysku, jak mogą radować fo tografowanego. Radość jest tutaj droższa od pieniędzy. Specjalizuje się pan głównie w sesjach biznesowych, skąd taki wybór?
Po prostu dobrze się w tym czuję, sam wyrosłem z dużych korporacji, jestem też, co może wydawać się dziwne, patrząc na moją obecną profesję, magistrem zarządzania spółkami kapitałowymi. (śmiech)
Jak przygotować się do sesji biznesowej? Jakich rad udziela pan swoim klientom?
Jest kilka prostych zasad, którymi zresztą dzielę się na moim blogu na stronie www.funrunstudio.pl, ale chętnie też o nich powiem kilka słów. Po pierwsze na se sję trzeba przyjść wypoczętym. Aparat fotograficzny doskonale uchwyci nasze zmęczenie, a przecież nie o to nam chodzi, gdy myślimy o naszym wizerunku. Po drugie warto zarezerwować też sobie nieco więcej czasu i nie planować zbyt dużo innych aktywności tego samego dnia. Będziemy wówczas spięci, nerwowo spo glądać na zegarek i nic dobrego z tego nie wyniknie. Po trzecie warto zabrać ze sobą nieco więcej ubrań, ponieważ niekoniecznie te, w których uważamy, że wy glądamy najlepiej, równie dobrze będą się prezentować na zdjęciu, ważne, aby czuć się w nich pewnie i kom fortowo. Do sesji biznesowej przyda się z pewnością elegancka koszula, marynarka, w przypadku panów warto przynieść cały garnitur i trochę krawatów, panie dobrze prezentują się także w sukienkach, ale bardziej stonowanych, te w mocne wzory nie będą najlepiej pre zentować się w obiektywie. Kolejnym elementem jest makijaż, warto by był nieco mocniejszy niż ten, który panie stosują na co dzień. Jeśli nie mamy pewności, jaki będzie odpowiedni, na miejscu w naszym studio, zapewniamy profesjonalny make-up. Jeśli na zdjęciach widoczny będzie również dekolt i ramiona, im też trze ba nadać odpowiedni koloryt. Dlatego warto nanieść podkład nie tylko na twarz, ale także na szyję. Z kolei ręce można rozświetlić za pomocą balsamu. W trak cie sesji warto pamiętać o uśmiechu, dzięki niemu nie tylko wyjdziemy atrakcyjniej, ale także przedstawimy się jako osoba otwarta i przyjazna, a to oczywiście ma znaczenie zarówno w biznesie, jak i życiu prywatnym.
A jak spowodować niewymuszony uśmiech?
Są pewne triki, które warto wykorzystać, na przykład schować język za zębami, wówczas uzyskamy delikatny i naturalny uśmiech. Gdy jesteśmy w złym humorze, warto pomyśleć o tym, co sprawia nam radość. Podczas sesji zawsze dbamy o trzy rzeczy – dobrą relację, mu zykę i atmosferę. Staramy się tworzyć takie warunki, aby każdy poczuł się komfortowo i miał radość z tego, że stanął przed obiektywem.
Rozumiem, że w trakcie sesji to pan udziela wskazówek, jaką fotografowana osoba ma przyjąć pozę, czy może bar dziej liczy na spontaniczność?
Spontaniczność jest dobra, bo mogą wyjść fajne ka dry, ale w sesji biznesowej obowiązują pewne kanony, których warto się trzymać. I wcale nie chodzi w nich o pozę z rękoma skrzyżowanymi z przodu albo słynną piramidą ułożoną z dłoni. Mowa o odpowiednim ułoże niu ciała. Najlepiej stanąć w pozycji półbocznej z ramio nami skręconymi w stronę aparatu. Jedną nogę warto wysunąć do przodu i przenieść na nią ciężar ciała, dzię ki temu zachowamy odpowiednią proporcję sylwetki. Na zdjęciach siedzących – siadamy na brzegu krzesła, fotela, prostujemy sylwetkę i wysuwamy głowę do przo du, nogi zaś delikatnie krzyżujemy. Zawsze udzielam niezbędnych wskazówek swoim klientom. Nie muszą się martwić o to, czy dobrze wypadną na zdjęciach. Co decyduje o tym, czy sesja będzie udana, czy trafi do przysłowiowego kosza?
Wiele czynników może o tym zdecydować. Na początku muszę dowiedzieć się, czego dana osoba spodziewa się po sesji. Jedna będzie potrzebowała zdjęć do portfolio, inna do CV, kolejna na stronę internetową, którą two rzy na potrzeby własnego biznesu, panie mogą marzyć o pięknej sesji kobiecej. Jak widać powodów wykonania profesjonalnej sesji może być sporo. Do każdej z nich muszę się nieco inaczej przygotować, możemy wybrać zdjęcie zarówno w studio, jak i w plenerze. Dobrać od powiednie oświetlenie, wybrać obiektywy, w studio tło i zadbać o właściwe relacje. Gdy te wszystkie elementy są już gotowe, wówczas mogę uwolnić pokłady swojej kreatywności. Moi klienci, którzy stają przed obiek tywem, jak mantrę powtarzają, ale wiesz – nie jestem modelką, modelem. Na szczęście zawsze pozytywnie zaskakiwani są efektami sesji. Podkreślę jeszcze raz dobre zdjęcie, to efekt dobrych relacji na planie. Kiedy z klientem nadaję na podobnych wibracjach, praca jest o wiele przyjemniejsza i łatwiejsza. Otwiera się furtka do większej kreatywności i improwizacji. Podczas każ dej sesji staram się jak najmniej ingerować w osobę, jej charakter i osobowość. Często na początku musimy przełamać barierę, ale zawsze na końcu mamy mate riał, o którym marzyły obie strony. I jeszcze muzyka. Nie wyobrażam sobie sesji bez muzyki. U nas w studio robi niesamowitą atmosferę i pozwala się zrelaksować.
Dla kogo jest sesja biznesowa?
Dla każdego, kto chce zaprezentować się jako profesjo nalista, jest doskonała do budowania własnego wizerun ku, własnej marki. Kiedyś sesje biznesowe kojarzono głównie z prezesami i właścicielami dużych firm, któ rych prezentowano na łamach, chociażby magazynu Forbes. Obecnie zdjęcia biznesowe można wykorzystać
na wiele sposobów, aby pokazać się światu. Na swojej stronie internetowej, na profilu na LinkedIn, w stopce mailowej, w avatarach w komunikatorach używanych przez korporacje, czy nawet w CV. Coraz powszechniej sze stają się sesje biznesowe całych zespołów w korpo racjach, sesje indywidualne, jak i grupowe pracowników oraz te prezentujące różne scenki z życia firmy. To teraz standard na profesjonalnie przygotowanych stronach internetowych czy mediach społecznościowych. Pamię tajmy o tym, że wizerunek jest bardzo ważny, a w dzi siejszych czasach nie tworzą go już treści, ale właśnie przede wszystkim zdjęcia, żyjemy w kulturze obrazko wej. Często na podstawie obejrzanego zdjęcia ludzie wyciągają ważne spostrzeżenia na temat danej osoby.
Czy realizacja sesji fotograficznych bywa irytująca?
Irytująca to moim zdaniem złe określenie, bywa stre sująca, oczywiście bardziej dla klienta niż dla mnie. We mnie sesje wyzwalają raczej adrenalinę, co jest bardzo pozytywnym efektem, zapewnia mi pracę na odpowiednim poziomie gwarantującym satysfak cję klientów.
To, czego życzyć panu w nadchodzącym nowym roku?
Przede wszystkim radości klientów. A przy okazji wszystkim państwu życzę przede wszystkim dużo sa tysfakcji z tego, czym się na co dzień zajmujecie. Niech Wasze pasje staną się motywem przewodnim waszych działań. I nie zapomnijcie pokazać ich światu.
Rozmawiała Beata Sakowska Zdjęcia Artur RusekFun&Run Studio Łódź, ul. Ogrodowa 74 tel. 513 107 349 e-mail: artur.rusek@funrunstudio.pl www.funrunstudio.pl fb: @arturrusekfunrun
Weekend mam we wtorek… Czyli Skiba na cenzurowanym
Człowiek legenda, buntownik, muzyk, satyryk, dziennikarz, lider zespołu Big Cyc. Opowiada o tym, jak odnajduje Łódź po latach, dlaczego nie widać go często w telewizji, po co chował kotlety w rajtuzki i co łączy go z Gagarinem… Wspomina też o cenzurze podczas komuny i dziś, oraz o tym, jak trudno wytrwać w diecie i zdrowym życiu, kiedy wszyscy wokół namawiają do alkoholu i jedzenia. Rozmawiamy z KRZYSZTOFEM SKIBĄ .
Witamy w Łodzi, podobno osiadłeś w mieście twojej mło dości. Tu przecież studiowałeś i walczyłeś zażarcie z ko muną. Cieszysz się z powrotu?
Jestem gdańszczaninem, ale Łódź to jest takie drugie moje miasto. Tutaj przez siedem lat mieszkałem na Lu mumbowie, teraz mieszkam ponownie. Nie tylko stu diowałem kulturoznawstwo, ale też pisałem i robiłem happeningi, które po trzydziestu latach są oceniane jako bardzo ważne wydarzenia. Świadczą o tym choć by dwie wystawy w Łodzi – jedna w Muzeum Sztuki pod nazwą „Ruchy Tektoniczne”, a druga w Galerii Re:Medium przy Piotrkowskiej 113, autorstwa profe sora Józefa Robakowskiego „Gnuśne lata 80.”. Są tam prezentowane fragmenty moich happeningów.
Jak teraz postrzegasz Łódź, miałeś już okazję pochodzić po starych zapomnianych zakamarkach, jeśli takowe w ogóle były?
Jestem częścią Łodzi. Ta Łódź dzisiejsza różni się bardzo od tej z czasów PRL-u. Wtedy to była Łódź jak z „Ziemi Obiecanej” Wajdy. Wokół fabryki i szare ka mienice robotnicze. Trochę, ale tylko trochę weselej było na Piotrkowskiej. Przy Grand Hotelu gromadziło
się środowisko filmowe. W czasach PRL-u Piotrkowska była dla cinkciarzy i prostytutek. Nas nie było stać nawet na kawę. Takim Las Vegas Łodzi, z dzisiejszej perspektywy, było studenckie miasteczko Lumumbo, gdzie tętniło życie. Był klub Balbina, w którym powstał Big Cyc, klub Tygrys, gdzie odbywały się wielkie festi wale ŁódźStock, Synapsa, Olimp, a co weekend dysko teki. Cała Łódź przyjeżdżała się bawić do Lumumbowa. Pamiętam, jak wtedy w piątki wieczorem z tramwajów wylewał się tłum ludzi. Dobrze wspominam te czasy. Ostatnio pojechałem na Lumumbowo i co zastałem? Totalnie nic, nuda, wymarłe osiedle. Taka sypialnia miasta. Z klubów przetrwał tylko Medyk, samotny bia ły żagiel. Z kolei samą Łódź odnajduję dziś zupełnie inaczej. Monopolis, Manufaktura, OFF Piotrkowska, a tam dużo atrakcji. Koncerty, spektakle, ludzie lubią tam spędzać czas, to się wbiło w ich życie, można coś zjeść, pobyć ze znajomymi, z rodziną. Łódź jest dzisiaj kolorowa. Sama Piotrkowska to festiwal knajp, cały czas coś się dzieje.
Spotykamy się po prawie trzydziestu latach, popatrz jak ten czas leci. Poznaliśmy się w Gazecie Wyborczej, w jej trójmiejskim dodatku Gazecie Morskiej. Jakim sposobem trafiłeś do dziennikarstwa?
Moje pierwsze pismo to była „Gilotyna”, pisałem fe lietony już od liceum. Byłem tam naczelnym, a nakład czterystu egzemplarzy odbijaliśmy na ksero. Mia łem siedemnaście lat i już byłem wydawcą. Nawet dobrym, bo zarabiałem tyle, że miałem na kolejne wydania. Musiałem kupić papier, za ksero zapłacić, to było samofinansujące się wydawnictwo. Oczy wiście redaktorzy pisali w ramach wolontariatu. Przyszedł stan wojenny i „Gilotyna” przestała się uka zywać, ale było podziemne pismo „Podaj dalej”. Potem robiłem krótkie felietony, teksty satyryczne w całej masie pism anarchistycznych. Dostrzegł mnie tam Ja cek Rakowiecki, który współtworzył Gazetę Wyborczą i miał rubrykę 13 kolumna. Pisali tam Stanisław Tym, Michał Ogórek no i ja – Skiba. Chcieli mieć ludzi nie skażonych systemem. 13 kolumna okazała się sensacją, zwłaszcza w takiej obsadzie. Bycie satyrykiem w Wybor czej to jednak nie było łatwe zadanie. Jak zaczęli zmie niać Tymowi tytuły, to odszedł, potem mnie nie puścili kilku tekstów, więc też odszedłem. Został sam Ogórek. Po skończeniu studiów wróciłem do Gdańska, bliżej ro dziny, mamy i taty. I wtedy trafiłem do Gazety Morskiej. Znalazłem się w pierwszej ekipie, która ją tworzyła, a redagował poeta. Zresztą sama pamiętasz, kto tam wtedy był. Oprócz felietonów, chcieli ode mnie więcej. Potrzeba było miejskich informacji, więc znalazłem sobie działkę i zacząłem pisać kryminałki. To był czas pierwszych afer z mafiami, wybuchające samochody pułapki… To było chwytliwe, tym się zajmowałem.
Z gazetą związany byłeś kilka lat, ale nie była to wówczas twoja jedyna aktywność. Koncertowałeś z Big Cycem, pa miętam, jak z jakiegoś koncertu wróciłeś oplem poma lowanym w kwiatki, tworzyłeś też programy telewizyjne. Trochę tego było…
Oj tak, to były ciekawe czasy. Byłem współautorem programu „Lalamido”, który z tygodnia na tydzień zdobywał coraz więcej widzów. Wtedy nie było MTV, VIVY i nasz program to była sensacja, eksplozja wolno ściowa w sztuce i muzyce. Przez siedem lat program był hitem. W szczytowym momencie miał trzy i pół miliona oglądalności, to było dużo, nawet na dzisiejsze czasy. Yach Paszkiewicz kręcił teledyski, mieliśmy hybrydową muzykę, był kabaret, polskie kapele, robiliśmy pokazy mody, pamiętam sukienki z liści kapusty czy cyckonosz z rzodkiewek. Tego nie było w szarej, nudnej PRL-ow skiej telewizji. Mieliśmy ruchomą kamerę w stylu MTV. Program dostał nagrodę na festiwalu w Sopocie w 1993 roku, Grand Prix dla programu muzycznego.
Prowadziłeś wiele programów telewizyjnych. Pamiętasz je jeszcze?
Pamiętam „Uwaga Hotel” w Polsacie. Żart polegał na tym, że z ukrytej kamery kręciliśmy ludzi, którzy wygrywali darmowy pobyt w hotelu. Wszyscy byli pod stawieni, a w obsługę wcielali się aktorzy o nieznanych twarzach. Ludzie byli wkręcani, ale sympatycznie. Po tem prowadziłem z Tomaszem Raczkiem „Oko na mia sto”, na zasadzie „Perfekt” wydał płytę, Doda coś na grała, było o tak zwanym show-biznesie. Komentowałem też śmieszne wydarzenia w programie „Pazury Skiby”, który robiłem razem z Czarkiem Pazurą, ale szybko nas zdjęli. Zagrałem w kilku odcinkach „Świata według Kiepskich”, zrobiłem im piosenkę. Mogę powiedzieć, że byłem też ulubieńcem Elżbiety Skrętkowskiej i czę sto pojawiałem się w TVP 2, zwłaszcza przy dużych
koncertach czy widowiskach. Narcystycznie powiem, że potrzebny był lekko dowcipkujący, inteligentny prowadzący i ja się do tego nadawałem. Zresztą Nina Terentiew też poznała się na moim talencie. Prowa dziłem koncerty dla TVP 2 z Grażyną Torbicką. Co tydzień we wtorki realizowałem „Świat według Ski by”. Mam za sobą 600 programów, w których byłem gościem. Stałem się takim oblatywaczem jak Gagarin. On sprawdzał prototypy jakiejś maszyny, a ja byłem oblatywaczem od programów. Wiadomo było, że jak zaproszą Skibę, to będzie ciekawie. Kiedyś zerkną łem na TV Nostalgia na instagramie, a tam wyskakuje moje zdjęcie z Krzysztofem Krawczykiem i Czarkiem Pazurą. To był program „Linda od kuchni”, on gotował w TVN, a my mu pomagaliśmy i jedliśmy opowiadając przy tym fajne rzeczy. Był też program dla TVN „Mini podróże małe i duże”, gdzie razem z tropicielem szu kaliśmy niedźwiedzia w Bieszczadach. Nie tęsknisz za telewizją? Ostatnio trudno cię tam znaleźć. Ostatnio Polsat sobie o mnie przypomniał. Razem z Pauliną Sykut-Jeżyną prowadziłem na Mazurach koncert. Wystąpiłem też z Big Cycem w Kielcach na 30-lecie Polsatu. No cóż, zniknęliśmy z mediów, bo śpiewamy piosenki polityczne. Na przykład nasz kawałek „Antoni wzywa do broni” to hit w Interne cie, siedem milionów wyświetleń, ale w radio nikt tego nie puści, bo by w gacie popuścili ze strachu. Obok twardych piosenek jak „Twierdza”, „Polska podzielona”, mocno politycznych mamy lżejsze, jak „Viva! San Escobar”. Przecież ten kawałek nikomu nie szkodzi, a też jest w wielu miejscach zakazany. Po wiem, że więcej przechodziło za komuny niż obecnie. Pewnych ludzi się po prostu gumkuje, mnie i Big Cyca na przykład. I my jesteśmy demokratycznym krajem? Radia mają w statucie promowanie polskiej kultury i muzyki, ale nas nie puszczają. Nawet starych piose nek. Jest zakaz. Twoje pytanie, że mnie nie ma w te lewizji jest więc zasadne. Ale to nie znaczy, że ja nie występuję, tego po prostu nie widać. Całe szczęście jest Internet, gdzie można zobaczyć, że Big Cyc wciąż nagrywa nowe piosenki. Tylko nie wszystkim, zwłasz cza władzy, się podobają.
Potrzebna ta polityka? Nie masz dość tego buntu?
Ja zawsze taki byłem. W 1980 roku „Gilotyna”, o której opowiadałem, też była polityczna. Nauczyciele dostawali zawału serca, ale szok wywoływały nie treści polityczne, tylko błędy ortograficzne. Napisałem na przykład alko hol przez „ch”. Pani nauczycielka wzięła mnie na bok i po wiedziała: „Buntuj się, ale bez błędów ortograficznych”. Buntowałem się w zasadzie już od przedszkola. Wte dy przeciwko jedzeniu, chociaż teraz po mojej figurze tego nie widać. Bawiliśmy się w piratów, były dwie grupy i wzajemnie na siebie napadaliśmy. Niestety ten, który nie zjadł, nie mógł się bawić. Więc w ramach buntu wyle wałem zupkę do kwiatka, a kanapki i kotlety wciskałem w rajtuzki, oddawałem pusty talerz i była świetna zabawa. Mam duszę artystyczną, najbardziej kręci mnie zawsze połączenie sztuki i polityki. To właśnie widać w happe ningach. Ostatnio nakręciliśmy teledysk o panu Glapiń skim. Oprócz Big Cyca mam też dużo solowych rzeczy. Specjalizuję się w rolach polityków, zagrałem u Jacka Kawalca w teledysku „Dziewczyna trudna jak poniedzia łek”, gdzie wcieliłem się w Krystynę Pawłowicz. Nawet na swoim Twitterze komentowała, że jestem ładniejszy
od niej. Mam też swój autorski stand-up comedy, z któ rym jeżdżę po całej Polsce i świecie i wierną publiczność. Swoje dwugodzinne programy wymyślam na bieżąco. Są żarty bez cenzury, które bawią publiczność. To jest moja praca obok Big Cyca, przecież nie koncertujemy przez cały rok, trzeba jakoś zarobić na życie. (śmiech)
Czyli cały czas coś się dzieje. Nie masz ochoty czasem odpocząć?
W zawód artysty wpisane jest podróżowanie. Już średniowieczni kuglarze przemieszczali się z zamku do zamku, jeździli od jednego księcia do drugiego ze swoimi spektaklami, tak ja jeżdżę z koncertami i wy stępami. To jest taki styl życia, po prostu. Ale jakiś czas na wypoczynek znajduję. Może za mało, ale działalność rozrywkowa to mój zawód. Mam teraz fajny program komediowy, więc wciąż jestem w rozjazdach – Kraków, Wrocław, Warszawa, Haga, trasa dla Polonii w Anglii. W wolnych chwilach oczywiście wyskoczę na OFF-a, pójdę czasami do kina albo na ciekawe wydarzenia artystyczne, ale dla mnie wolny czas jest w tygodniu. Powiedzmy, że weekend mam we wtorek. Pisuję też felietony, powstała książka „Polska bez gaci”. Niestety papier powoli umiera, teraz wszystko idzie do Inter netu. To dobrze i źle. Dobrze, bo na moim fanpage’u obserwuje mnie sto czternaście tysięcy osób i podczas pandemii potrafiłem mieć dwa i pół miliona wyświetleń jednego felietonu. Źle, bo książka, gazeta to jednak wciąż dla mnie ważna sprawa. W 2018 roku wydałem autobiografię pt. „Skiba ciągle na wolności”, to tro chę taka historia Polski od stanu wojennego do dzisiaj, z przymrużeniem oka oczywiście. Całe szczęście, że my jako Big Cyc nie jesteśmy tylko historią i wciąż gramy. W latach dziewięćdziesiątych wypełnialiśmy hale, jak
dziś Podsiadło. W 1996 roku nasza „Makumba” była hitem we wszystkich rozgłośniach. Ale teraz muzyka rockowa to nisza. Jest hip hop, disco polo, od wielkiego dzwonu puszczą nas w Antyradio. Ale będziemy grać na sylwestra w tym roku w Polsacie, razem z trzydzie stoma innymi wykonawcami.
A co z dietą? Schudłeś spektakularnie, ale mam wrażenie, że wróciłeś do poprzedniej wagi, a może się jednak mylę? Brakowało golonki i piwa?
To że byłem na diecie, to jeden z moich największych suk cesów. Siedem miesięcy bez alkoholu, na zdrowych rze czach, schudłem trzydzieści kilo, byłem nie do poznania. Dla wielu osób to był większy hit, niż moje przeboje. Mówi li, że mogę chodzić w pokazach u Armaniego, bo tak świet nie wyglądam. Ale były też opinie, że to do mnie nie pa suje, że jednak Skiba powinien być taki bardziej okrągły. Zacząłem się odchudzać podczas pandemii, bo bałem się ze dupa mi urośnie jeszcze bardziej. Trochę biega łem, miałem dietetyczkę, piętnaście kilo zgubiłem sam, a drugie piętnaście z jej pomocą. Niestety nadrobiłem już dwadzieścia. Łatwiej jest schudnąć, niż to utrzymać. Ciężko jest też bez alkoholu, bo w Polsce ludzie nie ro zumieją, że impreza to moja praca. Oni mają bankiet raz na pół roku, a ja codziennie. No i niestety PESEL nas dogania. Kiedy tłumaczę, że zdrowie nie pozwala, że biorę antybiotyki oni i tak wiedzą lepiej. Polakom trudno jest się nauczyć, że jak ktoś mówi nie, to nie tyl ko mówi. Mnie nie przeszkadza, że ktoś pije, ale ja nie muszę. Następnego dnia przynajmniej nie boli głowa i jest dobre samopoczucie.
Rozmawiała Beata Sakowska Zdjęcia Izabela Urbaniak (wykonane w Len i Bawełna)
Liczę na dobrą jazdę zespołu
WITOLD SKRZYDLEWSKI , honorowy prezes Orła Łódź, główny sponsor klubu oraz właściciel największej w Polsce sieci kwiaciarni i biur pogrzebowych działających pod marką H.Skrzydlewska opowiada o tym, jak udało się ściągnąć do klubu Marka Cieślaka, legendę polskiego żużla, o co chodzi w konflikcie o tor, który rozgorzał z miastem i ile kosztuje roczne utrzymanie klubu.
Orzeł Łódź już w komplecie. Zarówno drużyna, jak i team trenerski. Gdyby miał pan ocenić potencjał tej drużyny, to gdzie będzie na koniec sezonu?
W mojej opinii drużyna i poszczególni zawodnicy mają spory potencjał. Liczę więc na dobrą jazdę. To przede wszystkim. Cel mamy taki, żeby tworzyć dobre wido wiska i zachęcić ludzi do pojawiania się na naszym stadionie. Jeśli zakręcimy się w fazie play-off, to będę się cieszyć.
Jak udało się panu ściągnąć do Łodzi trenera Marka Cie ślaka, legendę środowiska żużlowego w Polsce, człowieka, który osiągnął w tym sporcie praktycznie wszystko?
Trenera Cieślaka chciałam w Orle Łódź już wcześniej, ale wtedy nie było to możliwe. Trzymały go kontrakty i wcze śniejsze zobowiązania. Kiedy pojawiła się taka możliwość od razu ruszyłem do ataku. Bardzo szanuję trenera i do ceniam to, co osiągnął. Kiedyś najlepszym trenerem bok serów był Feliks Stamm, a piłkarzy Kazimierz Górski. Tak samo dla mnie najlepszym trenerem żużlowców jest dziś Marek Cieślak. Przemawiają za nim jego dokonania. Poza tym sam był żużlowcem, więc nie uczył się trenowania z książek, a to w żużlu jest bardzo ważne.
Długo przekonywał pan trenera, żeby przeszedł do Orła?
Na ogół dogaduję się szybko. W tym przypadku było podobnie, a może nawet łatwiej, bo Marek Cieślak, po dobnie jak ja, był kiedyś ogrodnikiem. Hodował kwiaty, pomidory i ogórki. Mieliśmy zatem wiele wspólnych tematów, co ułatwiło porozumienie.
Z trenerem Cieślakiem są panowie prawie równolatkami. Podobny wiek pomaga w budowaniu waszych relacji?
Na pewno nie przeszkadza. Rzeczywiście obydwaj je steśmy wiekowymi facetami, więc raczej trudno będzie wymagać, żebyśmy się teraz zmienili. Jeśli ktoś tak uważa, to jest szalony. Jednak nie przewiduję między nami problemów, których nie będzie można rozwiązać. Właśnie z racji wieku. Obaj, jak to się mówi, z niejednego pieca jedliśmy chleb i musieliśmy radzić sobie w różnych sytuacjach. Obaj też wiemy, że najlepszą drogą do osią gnięcia sukcesu jest wspólny cel i kompromis. A gdyby, nie daj Boże, pojawiły się jakieś nieporozumienia między
nami, to spotkamy się bez świadków i sobie je wyjaśnimy. Poza tym z panem trenerem mamy podobne poczucie humoru, a to łączy ludzi.
À propos humoru – rower już pan kupił?
Wciąż się zastanawiam, jaki model wybrać. Trener jest zapalonym kolarzem i dziennie przejeżdża rowerem tyle kilometrów, ile ja ze swojej wsi samochodem. Dla tego, żeby za nim nadążyć, chyba muszę wybrać dla siebie jakiegoś elektryka.
W ostatnich tygodniach dużo czasu poświęcił pan na uporządkowanie spraw związanych z torem na stadionie Orła Łódź, który został zniszczony. Proszę wyjaśnić, co się stało i czy zawodnicy będą mieli po czym jeździć w se zonie 2023?
Stało się to, że zarządca stadionu, czyli Miejska Arena Kultury i Sportu bez wiedzy, a tym bardziej zgody klubu, wynajął obiekt firmie organizującej zawody driftingo we. Organizator zawodów, do którego zresztą nie mam pretensji, w ciągu kilku dni wybudował specjalny tor do driftu, zalewając asfaltem tor żużlowy. Po imprezie obiekt miał odzyskać swoją funkcjonalność i nadal słu żyć żużlowcom Orła Łódź. Tak się jednak nie stało. Tor został zniszczony, a tym samym zaprzepaszczono pięć lat naszej pracy. Mnie jest przykro, że nikt się nami nie przejmował, gdy mówiliśmy, by obchodzić się z torem jak z jajkiem. Bo w żużlu jest tak, że najważniejszy jest właśnie tor, następnie motocykle, a na trzecim miejscu zawodnicy. Tworzenie toru to jest sztuka. Budową zaj mują się fachowcy, których my mamy i którym płacimy. Widać ktoś w MAKiS-ie pomyślał, że głupi Skrzydlewski i tak tor odbuduje, bo mu na żużlu będzie zależało. I się nie pomylił, bo odbudowuje pan tor…? Pomylił się i to bardzo. Spotkałem się z panią prezydent i powiedziałem, że jak chce mieć dalej żużel w Łodzi, to miasto musi na swój koszt doprowadzić tor do takiego stanu, w jakim był przed driftingiem. My nie zapłacimy za to ani złotówki. Piłkarzom przygotowuje się mura wę elegancko przystrzyżoną, a my nawet kredę do linii musimy sami kupować. Chcemy być traktowani tak, jak inne łódzkie kluby. Skończyły się czasy, że Skrzydlewski wszystko załatwiał i za wszystko płacił.
W takim razie kiedy tor będzie gotowy?
Prace trwają. Wierzę, że uda się zdążyć, zanim zasy pie nas śnieg i skuje mróz. A pierwsze treningi będą dopiero na wiosnę.
Żużel to drogi sport? Zdradzi pan, ile kosztował ostatni sezon działalności Orła Łódź?
Tani nie jest. Wszystkie koszty poniesione w sezonie 2022 wyniosły prawie pięć milionów trzysta tysię cy złotych.
A jak jest z przychodami? Choćby ze sprzedanych biletów, od sponsorów i miejskich dotacji?
Licząc wszystkie wpływy – od sponsorów, z biletów, dotacje z miasta i opłaty za prawa telewizyjne – to do klubowej kasy wpłynęło dwa miliony dwieście dwadzie ścia cztery tysiące złotych.
To znaczy, że dołożył pan do działalności klubu, jako głów ny sponsor, ponad trzy miliony złotych. Dużo, ale to świadczy o tym, że zależy panu na klubie?
Mnie też, ale przede wszystkim kibicom, których jest kilka tysięcy na każdym meczu. Kiedy ponad piętna ście lat temu rodzina Skrzydlewskich zdecydowała się zainwestować w łódzki żużel to nie z myślą o tym, żeby na tym zarobić. Cel był inny – chcieliśmy uratować klub przed upadkiem i zapewnić emocje kibicom. I to się udało.
Wszystko drożeje, więc można założyć, że utrzymanie klu bu w sezonie 2023 będzie kosztowało więcej niż ostatnio. Zdradzi pan, o ile mogą wzrosnąć koszty klubu?
Z moich szacunków wynika, że utrzymanie klubu wzro śnie o co najmniej dwa miliony złotych, ale może to być wyższa kwota.
Na co najwięcej pieniędzy wydaje klub, na płace zawodników czy na utrzymanie klubu i administracji klubowej?
Ponad siedemdziesiąt procent wszystkich kosztów to kontrakty zawodników i wypłaty za punkty meczowe. Nie wiem, jakie słowo najlepiej opisywałoby sytuację na rynku transferowym, ale w tym roku, w niektórych przypadkach kontrakty wzrosły nawet o trzysta pro cent. Dobrze wiem, co proponowałem zawodnikom, którzy wybrali inne kluby. A to oznacza, że musieli tam dostać więcej.
Usłyszałem ostatnio opinię, że jeżeli Orzeł Łódź awansuje do Ekstraligi, to koszty wrosną skokowo o co najmniej sto procent. Jest pan na to przygotowany?
Za awans do Ekstraligi klub dostaje siedem milionów, więc pod względem finansowym utrzymanie w Ekstra lidze nie powinno stanowić problemu.
No to może w nadchodzącym sezonie trzeba było zain westować w jeszcze lepszych zawodników i postarać się awansować?
To byłoby szaleństwo, choć widzę, że niektórzy prezesi mu ulegli, poczuli ekstraligowe miliony i zaszaleli na ryn ku transferowym. Wydaje mi się, że wielu uznało, wygra ną ma już w kieszeni i te pieniądze trafią właśnie do nich.
A to błąd, bo one czekają tylko na jeden z klubów.
A sponsorzy chętnie zasilają klubową kasę Orła Łódź?
Przyznam szczerze, że mogliby być bardziej hojni.
Może Orzeł Łódź za mało im oferuje?
Wręcz przeciwnie. Klub ma bogatą ofertę sponsorską, a przy tym jesteśmy bardzo elastyczni. Zapraszamy wszystkich, bo dla wszystkich mamy interesujące pro pozycje. I dla tych, którzy mogą przeznaczyć na żużel pięćset złotych miesięcznie, ale też dla takich, którzy mogą wydać miesięcznie pięćdziesiąt tysięcy.
Co jest warte aż pięćdziesiąt tysięcy miesięcznie?
Na przykład nazwa sponsora może pojawić się w nazwie klubu. Dziś jest to „H.Skrzydlewska Orzeł Łódź”, ale jak pojawi się chętny to odstąpimy miejsce. A do tego jest jeszcze cały pakiet innych działań. Zapraszam!
Rozmawiał Robert Sakowski Zdjęcie Paweł Keler
Jeżeli prezes wie lepiej, kto ma jechać, to do czego jestem potrzebny?
MAREK CIEŚLAK , trener Orła Łódź i legenda polskiego żużla opowiada o tym, dlaczego jazda rowerem stała się jego pasją, skąd wzięła się opinia, że jest trudny we współpracy i dlaczego kibice żużla w Łodzi zasługują na to, żeby jeździła tu najlepsza żużlowa liga świata.
W czerwcu skończył pan siedemdziesiąt dwa lata, ale nie wygląda na tyle. Jak udaje się panu zachować, świetną kondycję i chęć do działania? Słyszałem opinie, że to dzięki rowerowi…
Dzięki rowerowi też, bo jestem fanatykiem jaz dy na dwóch kółkach, ale ja po prostu nie mógłbym wytrzymać bez uprawia nia sportu i wysiłku fizycz nego. Dzięki temu mogę się dziś pochwalić, że poziom mojego zaangażowania w kolarstwo jest o wiele wyższy, niż mogłaby na to wskazywać moja metry ka. Dziennie przejeżdżam ponad siedemdziesiąt ki lometrów i to bez względu na to, czy świeci słońce, czy jest zimno.
Podziwiam…Nie ma co podziwiać, tylko samemu zacząć. Czasami moi sąsiedzi, którzy widzą jak niezależnie od pogody wsiadam na rower mówią, że jest im mnie szkoda. Że zimno, wiatr, śnieg, a ja wsiadam na ten rower i jadę. Wtedy im tłumaczę, że to mnie jest ich szkoda, bo siedzą przed telewizo rami i gnuśnieją.
Jak zaczęła się pana przygoda z kolarstwem?
Na rower wsiadłem ze względu na kontuzje, które są częścią życia każdego żużlowca. Miałem bardzo zniszczone kolano. Zerwane więzadła, usunięta łę kotka… No naprawdę było ciężko. Lekarz zalecił mi
wtedy, żebym kupił rower stacjonarny i zaczął pedałować. Treningi rowerowe miały wzmocnić nogi, a przede wszystkim mięsień czworo głowy uda i pomóc w rehabilitacji kolana. Przemyślałem temat i stwierdziłem, że jak już mam się męczyć to lepiej na prawdzi wym rowerze.
Był pan wtedy jesz cze zawodnikiem…?
Nie, nie… To było dłu go po tym, jak prze stałem zawodowo jeździć. Większość żużlowców po zakoń czeniu kariery sporto wej zaczyna odczuwać skutki wcześniejszych kontuzji. Bo trzeba wiedzieć, że wyścigi na żużlu to bardzo kontuzjogenny sport. Na starość wszyst kie zerwane ścięgna, połamane kości czy uszkodzone mięśnie dają człowiekowi po palić. I wtedy należy znaleźć swój sposób na ból. Ja wsiadłem na rower. Może było mi łatwiej, bo tam gdzie mieszkam, w okolicach Częstochowy zaczyna się Jura Krakowsko-Częstochowska – piękne tereny, które zachęcają do rowerowych wycieczek. Polubiłem rower, a przy okazji poznałem ludzi, którzy zajmowali się zawo dowo kolarstwem i produkcją rowerów. I to właśnie oni najbardziej motywowali mnie do uprawiania kolarstwa. Wtedy to był mój sposób na leczenie kontuzji i ból. Dziś mówię o sobie, że jestem nałogowym kolarzem.
Jeździ pan sam czy w grupie?
W tygodniu zazwyczaj sam, ale mam kolegów, którzy są takimi samymi fanami kolarstwa jak ja i w weekendy z nimi ruszam w trasę.
Tylko rower czy inne sporty też pan uprawia?
W zimie lubię wyskoczyć na narty, zarówno zjazdo we jak i biegówki. Od czasu do czasu chodzę z kijami. Jednak kolarstwo to coś, co lubię najbardziej, bo nie tylko pozytywnie wpływa na kondycję fizyczną, ale również psychiczną. Kiedy wyjeżdżam z domu i jestem zły, bo zdarzyło się coś nie po mojej myśli, pojawiły się problemy, czy ktoś mnie wkurzył, to gdy po trzech godzinach pedałowania wracam, nie ma we mnie ani grama złości, a umysł mam czysty. Dlatego każdemu polecam wysiłek fizyczny. Oczywiście nie każdy musi lubić jazdę rowerem, ale przecież można biegać, upra wiać nordic walking czy jeździć na nartach.
Wraz z Witoldem Skrzydlewskim, honorowym prezesem Orła Łódź, jesteście prawie równolatkami. Podobny wiek pomaga w budowaniu waszych relacji, czy wręcz przeciw nie, może powodować konflikty?
Na mój temat panuje fałszywa opinia, że jestem trudny we współpracy. A ja tylko nie boję się mówić tego, co myślę. I powiem więcej, człowiek, który tak robi, jest bezpieczniejszy i lepszy niż ten, który w oczy przy takuje, a za plecami obrabia tyłek. Poza tym jestem lekkim cholerykiem i jeżeli coś mi się nie podoba, to głośno o tym mówię. Sam zresztą też wolę jak ktoś
„
Ten klub ma potencjał i wiem, że można tutaj zbudować fajną drużynę, która będzie w stanie osiągać dobre wyniki. I właśnie na tym zależy nam przede wszystkim. „
jest wobec mnie szczery i wykłada kawę na ławę. Do piero wtedy jest rozmowa, a nie potakiwanie. Zawsze łatwiej było mi rozmawiać z zawodnikami, a trenowa łem najlepszych na świecie, kiedy niczego nie owija łem w bawełnę. Wiem, że oni bardzo sobie to cenili. To samo dotyczy prezesów. Ja mogę rozmawiać na każdy temat, ale jeżeli prezes robi coś wbrew mnie, a przede wszystkim wbrew logice, to wtedy potrafię rzucić papierami i odejść. Dodam, że bez kłótni. Nie mogę firmować tego, z czym się nie zgadzam. Wiem, że nie każdego trenera na to stać, choćby z obawy, że straci pracę. Dlatego niektórzy kładą uszy po sobie i ulegają naciskom. Mnie stać.
Prezesi chcą mieć czasem wpływ na drużynę…?
Problem w tym, że oni często próbują bawić się w tre nerów. I jeżeli trenerzy ulegają, a to jest częste, to w efekcie za takie zabawy prezesów wylatują z pracy. Bo przecież żaden prezes nie przyzna się, że decydował o tym, którzy zawodnicy mają jechać w przegranym meczu. Trener odpowiada za wynik sportowy, a prezes za wynik finansowy. Oczywiście prezes może do mnie
dzwonić i pytać co myślę o jakiejś ładnej aktorce, albo o jeździe rowerem, a ja z przyjemnością o tym poroz mawiam, ale jeżeli on wie lepiej, kto ma jechać w zawo dach, to do czego ja mu jestem potrzebny? Poza tym ci, którzy mnie znają dobrze wiedzą, że nie podejmuję nieprzemyślanych decyzji. Lata doświadczeń, intuicja, znajomość zawodników, pomagają mi w przyjęciu naj lepszych rozwiązań.
Zaczął się pan ścigać zawodowo mając osiemnaście lat. Ciekawi mnie, dlaczego chciał pan zostać żużlowcem?
Bo chciałem nim być od małego. Wychowywałem się u dziadków, którzy mieszkali pięćset metrów od stadio nu Włókniarza Częstochowa. Prawie po sąsiedzku. Już jako pięciolatek wjeżdżałem na swoim rowerku na tor żużlowy i ścigałem się z takimi samymi łebkami. Poza tym na co dzień widziałem te stare częstochowskie gwiazdy i pragnąłem być jak oni.
Jako zawodnik jeździł pan tylko we Włókniarzu Częstocho wa, od 1968 do 1986 roku. Co wpłynęło na to, że był pan wierny Włókniarzowi? Dziś zdarza się to bardzo rzadko.
Tak, ale to były całkowicie inne czasy. Nie było kontrak tów, nie było pieniędzy… Przez całą swoją karierę, po tym, gdy dostałem licencję, jeździłem tylko na zgłosze niu. Nigdy nie podpisałem umowy czy kontraktu. Na stadion dojeżdżałem rowerem, przesiadałem się na motor, zdobywałem jedenaście punktów w czterech biegach, a po wszystkim zmęczony i brudny, bo nawet nie było gdzie się wykąpać, tym samym rowerem wra całem do domu. Dziś zawodnicy patrzą przede wszyst kim na to, który klub zaoferuje im więcej.
Miał pan jakieś wcześniejsze kontakty z Łodzią? Może jako zawodnik, a może jako trener?
Pierwszy raz w Łodzi jeździłem na torze w meczu li gowym w 1970 roku. Można łatwo policzyć, że było to pięćdziesiąt dwa lata temu. A w tym roku kilka razy komentowałem mecze Orła Łódź dla telewizji, z którą mam podpisany kontrakt.
Jest pan jednym z najbardziej utytułowanych menadżerów żużla w Polsce. W środowisku żużlowym jest pan chodzącą legendą. Czy ogromne doświadczenie i wielka charyzma sprawi, że Orzeł Łódź awansuje wreszcie do Ekstraligi? Uda się?
Nie chcę rozmawiać o awansie, bo takie pompowanie balonika ani nas nie przybliża do awansu, ani nie mo tywuje. Ten klub ma potencjał i wiem, że można tutaj zbudować fajną drużynę, która będzie w stanie osią gać dobre wyniki. I właśnie na tym zależy nam przede wszystkim. Dzięki dobrym występom ten nowoczesny obiekt będzie przyciągał kibiców, a oni zasługują na to, żeby tu jeździła najlepsza żużlowa liga świata.
A drużyna, którą pokieruje pan w najbliższym sezonie, ma potencjał na Ekstraligę?
Mamy ciekawy zespół, ale jeszcze nie wiem, na co ich będzie stać. Niedługo zaczynamy przygotowania do nowego sezonu i wtedy będę mógł powiedzieć więcej.
Rozmawiał Robert Sakowski
Zdjęcie Paweł Keler
Orzeł Łódź 2023
Sportowy fenomen
O tym, dlaczego warto chodzić na mecze i sponsorować drużynę Orła Łódź opowiadają prezydent HANNA ZDANOWSKA i poseł WŁODZIMIERZ TOMASZEWSKI .
Hanna Zdanowska Prezydent ŁodziŻużel w Polsce to sportowy fenomen. Nie ma drugie go narodu tak zakochanego w tej dyscyplinie. Mamy świetnych żużlowców, z trzykrotnym mistrzem świata Bartoszem Zmarzlikiem na czele, którego nazwisko znają nie tylko kibice żużla. A rosnąca popularność przekłada się na wysoki poziom rywalizacji, coraz lepszą infrastrukturę, a przede wszystkim wzbudza ogromne zainteresowanie fanów.
Nie inaczej jest w Łodzi. Charakterystyczny ryk mo torów, dobiegający z Moto Areny przy ul. 6 Sierpnia to stały element w kalendarzu wydarzeń sportowych w naszym mieście. Mieszkańcy znają go dobrze i jeśli akurat nie są na stadionie, to wiedzą, że swój kolejny mecz rozgrywa Klub Żużlowy Orzeł Łódź.
Pasja działaczy, sportowców i fantastycznych kibiców potrafi urzec nawet tych, którzy sceptycznie podcho dzą do „czarnego sportu”. Atmosfera podczas zawo dów łódzkiego klubu jest niezwykła i niesie ogromne emocje, a żużel staje się rozrywką dla całych rodzin. Na stadionie jest bezpiecznie, sympatycznie, a fani Orła podgrzewają go na skrzydłach dopingu do ko lejnych zwycięstw. Wierzę, że już niedługo nasz klub dołączy do żużlowej elity w Polsce.
Łódź jest nie tylko regionalnym ośrodkiem „czarnego sportu”. Specyficzny klimat można poczuć także pod czas międzynarodowych zawodów, które przyciągają kibiców z całej Polski, czy w trakcie innych imprez, promujących tę wyjątkową dyscyplinę sportu. Łódzka Moto Arena to również centrum sportów motorowych dla województwa łódzkiego.
Rozgrywki żużlowe są dynamiczne, w powietrzu czuć napięcie, motory ryczą, wszystko dzieje się bardzo szybko, trwa wyścig za wyścigiem, rośnie adrenalina, niekiedy nie ma oddechu od wielkich emocji. I na tym to polega…
Orzeł symbolizuje wysokie loty. Od starożytności kojarzył się z mocą bogów, a poprzez lot stawał się wyznacznikiem ich aprobaty. Im dalej szły przemiany cywilizacyjne, tym większa pojawiała się możliwość, by człowiek mógł wzorem orła przyprawiać sobie skrzydła i unieść się wysoko.
Znany amerykański antropolog Edward Hall określił techniczne wynalazki rozszerzające możliwości czło wieka ekstensjami. Według jego teorii na przykład motor stał się przedłużeniem możliwości szybkiego biegania, a komputer szybkiego myślenia itd. Dlatego na stadionowej bieżni pojawił motocykl żużlowy. To jed nak nie konie mechaniczne decydowały o efekcie, ale człowiek – zawodnik, żużlowiec.
Zawody żużlowe, to dla mnie połączenie starożytnych igrzysk z techniczną rewolucją. Żużlowcy podporządkowu jąc sobie motocykl, stają się mistrzami, którzy osiągają to co wydaje się niemożliwe. Na tym polegają wielkie sportowe emocje: wielka siła, prędkość i pęd maszyn, nad którymi panują zawodnicy, a wokół rozemocjonowani kibice.
Żużel to najbardziej energetyczny sport. Kto przyjdzie na zawody żużlowe, na dziewięćdziesiąt procent zostanie kibicem „czarnego sportu”. Pozostałe dziesięć procent kibiców przekonuje się o tym po kolejnych zawodach. Wie lotysięczna widownia, to także wartość reklamowa, którą polecam potencjalnym sponsorom łódzkiego speedwaya. Orzeł Łódź zaangażował w wielkiej skali rodzinę Skrzy dlewskich. Jeśli mamy wejść do Ekstraligi, to potrzebni są kolejni partnerzy. Jako żużlowa rodzina uczyniliśmy wszystko, by Łódź miała dobry stadion żużlowy, pilnując by był za cenę wielokrotnie niższą od pozostałych sta dionów. Teraz dalej marzymy o zadaszeniu bieżni. Oby jak najliczniej pojawili się kolejni wspierający. Powrócił Totalizator Sportowy. Bardzo bym chciał, by zwłaszcza energetyczne i motoryzacyjne spółki dostrzegły ten wielki potencjał Orła.
Festiwal Sztuki Aktorskiej Teatropolis na Scenie Monopo lis to nowe wydarzenie na kulturalnej mapie Łodzi. Odbę dzie się w marcu przyszłego roku. Jak zrodził się pomysł na organizację festiwalu?
Krzysztof Witkowski: Pomysł zrodził się z naszych dyskusji o tym, co wspólnie możemy zrealizować. Z An drzejem pracowaliśmy wcześniej przy projekcie Let nia Scena Monopolis, w ramach której wystawialiśmy sztuki w Parku Źródliska. Teraz poszukiwaliśmy nowej formuły na realizację kolejnego wspólnego przedsię wzięcia. I tak uznaliśmy, że festiwal mniejszych form te atralnych skupionych na aktorze będzie ciekawą ofertą na mapie wydarzeń kulturalnych Łodzi. Praca przy projekcie trwała kilka miesięcy i cieszę się, że Andrzej mimo realizacji tylu innych przedsięwzięć zdecydował się na kolejne u nas w Monopolis.
Andrzej Seweryn: Teatropolis to wydarzenie dedy kowane przede wszystkim sztuce aktorskiej. Cieszę się, że to właśnie w Łodzi odbędzie się taki festiwal i będę mógł usiąść z młodszymi i starszymi kolegami i porozmawiać o aktorstwie, wymienić się opiniami na temat tego, jak się dziś analizuje scenę, operuje sło wem i ciałem. Lubię dyskutować z aktorami, spierać się i tłumaczyć im rzeczywistość. To aktorstwu właśnie poświęcam swój czas już od pięćdziesięciu pięciu lat.
Festiwal potrwa trzy dni od 24 do 26 marca przyszłego roku i będą mogli w nim uczestniczyć miłośnicy teatru z całej Polski. Dlaczego właśnie w tym terminie?
Krzysztof Witkowski: Termin naszego festiwalu nie jest przypadkowy. 27 marca przypada Międzynaro dowy Dzień Teatru i właśnie w ten sposób chcemy go uczcić. Jestem przekonany, że Teatropolis doskonale wpisze się w kulturalny krajobraz Monopolis, Łodzi i Polski, a dla gości odwiedzających Scenę Monopolis będzie uzupełnieniem dotychczasowej oferty teatral nej, muzycznej i kulturalnej.
Andrzej Seweryn: Chciałbym podziękować Krzysztofo wi Witkowskiemu za to, że będziemy mogli zrealizować ten projekt właśnie tu w Monopolis. Miejscu, które ma swoją historię, które cały czas się zmienia i które zosta ło poświęcone również sztuce. W dzisiejszych czasach niezwykłe jest to, że człowiek, który przede wszystkim zajmuje się biznesem, znajduje również czas na to, aby angażować się w życie społeczne miasta, pomagać po trzebującym dzieciom i wspierać twórców.
Właśnie o związki biznesu ze sztuką chciałbym panów zapytać. Czy kultura się komercjalizuje, czy artyści two rzą pod presją pieniędzy, czy sztukę zdominowali spon sorzy, finanse i biznes? Czy o kulturze decydują pozycje w Excelu?
Andrzej Seweryn: Przyznam, że to bardzo ciekawe pytanie. W Polsce działalność kultury w dużej mierze finansowana jest przez państwo i samorządy. Podobnie we Francji państwo utrzymuje teatry we wszystkich wielkich miastach. Jednak twórcy z wielu zakątków świata tego nie doświadczają i zazdroszczą nam. Te atry państwowe to nie jest zjawisko, które ma setki lat, ono rozpowszechniło się w formie, którą dziś znamy, dopiero w dwudziestym wieku, po drugiej wojnie świa towej. Szczególnie w krajach tak zwanych socjalistycz nych. Moim zdaniem to cenne zjawisko, o które należy
dbać, mimo podejmowania czasem zawiłych prób wy wierania wpływów politycznych na teatry i aktorów. W tej relacji szczególne znaczenie mają cztery gru py. Po pierwsze władza, która nie powinna traktować przedstawień czy samego teatru jako zakładów prze mysłowych, które muszą przynosić dochody. Po drugie artyści, którzy nie mogą myśleć tylko o sobie, o swoim ego i wydawać pieniądze podatnika nie zastanawiając się nad tym, że ich praca powinna służyć społeczeń stwu i że pieniądz jest ważnym aspektem naszego życia. Po trzecie krytyka teatralna, która istnieje na prawdę na marginesie naszego życia, a która powinna odgrywać rolę edukacyjną i skupiać się na debacie o te atrze. Po czwarte publiczność, która decyduje o tym,
„
Kiedy słyszę, że taksówkarz w Warszawie nie wie, gdzie jest Teatr Narodowy albo Teatr Polski, to jest mi po prostu smutno.
Andrzej Sewerynczy pojawi się na danym przedstawieniu lub koncercie. Ja nie uważam, że publiczność nie ma prawa chodzić na zawody żużlowe czy mecze piłkarskie. Naturalnie, że takie prawo ma, ale chyba warto byłoby, żeby rodacy zdali sobie sprawę, że jednak kultura ma dla nas, ale dla nich również ogromne znaczenie. Ja nie mówię o tym, żeby stawiano nam pomniki, obsypywano złotem, ale żeby dostrzeżono nas. Kiedy słyszę, że taksówkarz w Warszawie nie wie, gdzie jest Teatr Narodowy albo Teatr Polski, to jest mi po prostu smutno. Ja się nie dzi wię kolegom czy koleżankom, że interesuje ich praca, która daje korzyści finansowe. Byłbym hipokrytą czy idiotą, gdybym to podważał, ale uważam, że trzeba w tym wszystkim zachować rozsądek. W komercjali zacji jest też coś pozytywnego, może bardziej w tym, że pieniądz odgrywa jeszcze większą rolę, ale to też czyni nas bardziej odpowiedzialnymi. Jeżeli gramy w teatrze prywatnym, w Monopolis, u Krystyny Jandy w teatrze Polonia czy Och-Teatrze, to musimy zdawać sobie sprawę z konieczności połączenia w naszym akcie twórczym dwóch aspektów – artystycznego i finan sowego. Nie możemy robić przedstawień dla jednego widza. Gdyby Molier miał jednego widza na widowni, to miałby problem. I dzisiaj gramy w teatrach sztuki, które wypełniają sale po brzegi, ale są też takie, gdzie nigdy nie ma kompletu publiczności.
Dlaczego biznes wspiera sztukę? Jak to się ma do tabelek w Excelu?
Krzysztof Witkowski: Nie odpowiem za cały biznes, ale cieszę się, że żyjemy w rzeczywistości, w której teatry finansowane są z pieniędzy podatników. Mam jednak wrażenie, że czasami za bardzo uzależnione są od po litycznych decydentów. Dlatego czasem brakuje mi tej społecznej odpowiedzialności biznesu, angażującej się na szerszą skalę w różnorakie działania artystyczne nienastawione na zysk. Do wielu właścicieli i menedże rów przemawiają jedynie rubryki w Excelu – zainwestuj, a taki będziesz miał zysk. Gdyby polski biznes był bar dziej otwarty na wspieranie działań kulturalnych, pod nosząc jakość życia wokół nas, a nie tylko nastawiał się na owe zyski, mogłyby powstawać projekty, które znacz nie poszerzałyby ofertę kulturalną. Dlatego w Virako od
lat spoglądamy na życie nie tylko przez pryzmat Excela. Zarabiając, realizujemy też pewne cele pozabiznesowe, które sobie określiliśmy ze wspólnikami. Nie żyjemy w oderwaniu od otoczenia, funkcjonujemy w tym mie ście i chcemy, by jakość życia w Łodzi była na dobrym poziomie, z atrakcyjną ofertą kulturalną i artystyczną, stwarzającą przestrzeń do rozwoju. Nie samą pracą przecież człowiek żyje. Angażujemy się zatem w projek ty z określoną wartością merytoryczną jak choćby już wspomniane spektakle w Parku Źródliska. One miały olbrzymią wartość kulturalną i społeczną, za darmo obejrzało je ponad sześć tysięcy łodzian.
A czy ta sztuka przez duże S, jak chociażby dzieła Szek spira są bardziej potrzebne człowiekowi do życia, czy aktorowi po to, by wyżyć się aktorsko, pokazać się w no wej odsłonie?
Andrzej Seweryn: To drugie to oczywiste. I naturalne jest to, że ktoś może istnieć bez Szekspira. Zacytuję tutaj Lira „Najuboższy żebrak ma jakiś zbędny śmieć, który go znosi nad nędzny poziom niezbywalnych potrzeb. Dbaj tylko o to, by przeżyć, a życie staje się tanie jak życie by dlęcia”. To jest wstrząsające zdanie i chciałbym, żeby od czasu do czasu ci, którzy dbają o to, żeby przeżyć, ale nie z powodu biedy tylko dlatego, że nic ich nie interesuje, zainteresowali się czymś innym, mianowicie sztuką.
Tworząc Scenę Monopolis chciał ją pan bardziej wykorzystać do promocji tego miejsca, czy raczej myślał o tym, że sztuka jest potrzebna każdemu?
Krzysztof Witkowski: W Monopolis dotykamy niejed nokrotnie nienajprostszych tematów, ponieważ chcemy umożliwiać ludziom kontakt ze sztuką z najwyższego poziomu. Starannie konstruując nasze pomysły wokół promocji miejsca i tego, co tutaj robimy, staramy się prze mycać – może to niefortunne słowo, ale chyba właściwe w tym kontekście – coś, co daje inne wartości, co dotyka poważnych tematów, które dzieją się wokół nas. Chcemy,
Chcemy, by osoby, które odwiedzają Monopolis miały styczność nie tylko z tym, co popularne lecz by obcowały z kulturą i sztuką wyjątkową.
Krzysztof Witkowski „
aby osoby, które odwiedzają Monopolis miały styczność nie tylko z tym, co popularne, lecz by obcowały z kulturą i sztuką wyjątkową. To dotyczy teatru, koncertów, ma larstwa, grafik, czyli wszystkiego, co tutaj organizujemy.
Panie Andrzeju, bywa pan w Łodzi często, lubi pan nasze miasto?
Andrzej Seweryn: Naturalnie, jak można nie lubić Łodzi. A czy oprócz Monopolis ma pan swoje ulubione miejsca?
Andrzej Seweryn: Wie pan, teraz tak myślę, że nigdy nie byłem w łódzkiej Filmówce. Może warto się tam wybrać. Lubię Piotrkowską i dobrze pamiętam stary Grand Hotel.
Łodzianie i nie tylko pamiętają pana za to doskonale z chy ba najbardziej łódzkiego filmu, z „Ziemi Obiecanej”. Uwie rzy pan, że nakręcono go czterdzieści siedem lat temu?
Andrzej Seweryn: Naprawdę to już tyle lat minęło? A wie pan, że niedawno ponownie obejrzałem frag ment tego filmu i sprawił mi wiele radości. Szukałem materiałów do wieczoru wspomnień dedykowanemu świętej pamięci Wojciechowi Pszoniakowi, który zmarł w trakcie pandemii i na jego pogrzebie obecna mogła być jedynie garstka najbliższych. Ten wieczór w przy szłym roku zorganizuję w Teatrze Polskim. Ostatnią filmową kreację w serialu „Królowa”, który mo gliśmy oglądać na Netfliksie, wiele osób uważa za prze łomową w pana twórczości.
Andrzej Seweryn: Młoda dziennikarka powiedziała mi, że wreszcie wchodzę w mainstream, ale pojęcie mainstreamu jest dość względne. Jeżeli ktoś mówi, że to jest jakiś przełom, to oznacza, że nie zna moich prac, bo dla mnie równie przełomowe było zagranie Gombrowicza czy króla Lira, czy Beksińskiego w filmie „Ostatnia rodzina”. Ale cieszę się, że ta rola została tak przyjęta, była może zaskakująca dla niektórych, ale dla mnie było bardzo ważna, ponieważ miałem w trakcie i po zakończeniu filmu intensywny kontakt ze światem LGBT . Dużo mi to dało i jestem uradowany, że mogłem przyczynić się do budowania cegiełek w kwestii współ istnienia tych, którzy mają, nazwijmy to delikatnie, sceptyczny stosunek do ludzi LGBT.
Porzućmy Netfliksa, powróćmy do Szekspira. Powiedział pan kiedyś: „Szekspir jest tajemnicą, współtworzył świat, w którym żyjemy, jednocześnie jest wychowawcą, nie ja nie jestem w stanie podejść do Szekspira z dystansem”. Ciągle odkrywa pan go na nowo?
Andrzej Seweryn: Rzeczywiście, wciąż odkrywam go na nowo. Szekspir nosi mnie na swoich ramionach od kilku dziesięciu lat, a ja jestem mu za to wdzięczny każdego dnia.
Nasza pierwsza rozmowa miała miejsce przed mundialem cztery lata temu, w nieco innych też okolicznościach. Pa miętam, spieszył się pan na zakupy, wspomniał, że idzie po piwo, bo dzisiaj mamy mecz. Teraz też ogląda pan mundial, kibicuje naszym?
Andrzej Seweryn: Muszę przyznać, że mam problem z oglądaniem tych mistrzostw. To, co działo się przy budowie tych stadionów, to jak bardzo niedemokra tycznym krajem jest Katar, to jak prześladuje różnych ludzi, bardzo mnie zasmuca, ale oczywiście nie mam na to żadnego wpływu. Oprócz takiego, żeby nie włą czać telewizora. Naturalnie zobaczę mecze reprezen tacji Polski starając się przy tym zapomnieć, gdzie to wszystko ma miejsce. Oczywiście stawiam na Polskę i chciałbym, żeby zagrali ładnie dla oka i tego im życzę. Ponoć od niedawna pan morsuje. Informacja o tym stała się hitem w sieci.
Andrzej Seweryn: Tak spróbowałem. Córka mnie to tego namówiła. Byłem bardzo szczęśliwy i mam na dzieję, że będę kontynuować tę przygodę.
Rozmawiał Robert Sakowski Zdjęcia Justyna Tomczak
Trudne sprawy to nasza specjalność
Ten niezwykle zgrany zespół każdego dnia pomaga osobom, które nie mogą poradzić sobie w zawiłym rynku prawnym. Pomaga pozbyć się niechcianego kredytu, odzyskać niesłusznie wpłacone pieniądze, wywalczyć odszkodowanie czy uchronić przed bankructwem. Rozmawiamy z MARCINEM KACZMARKIEM i BARTŁOMIEJEM NOGĄ , właścicielami Kancelarii NiK Noga i Kaczmarek.
Jak udało wam się zbudować tak zgrany zespół? Co waszym zdaniem jest podstawą w pracy zespołowej?
Marcin Kaczmarek: Cieszy mnie bardzo, że na ze wnątrz dostrzegane są dobre praktyki stosowane wo bec całej kadry w naszej firmie. Z moim wspólnikiem Bartłomiejem zebraliśmy nasze najlepsze doświad czenia dotyczące pracy w zespole z firm, w których pracowaliśmy, czy też prowadząc własną działalność. Teraz po prostu wdrażamy je w naszej kancelarii. Staramy się celebrować każdy moment, dobry wynik, każdą inicjatywę pracowników, doceniamy ich zaanga żowanie, a to sprawia, że w firmie panuje przyjacielska, serdeczna atmosfera i praca staje się przyjemnością. Nasza kancelaria prowadzi działalność, której główną intencją jest pomoc osobom niemogącym poradzić so bie w zawiłym rynku prawnym. I właśnie zaszczepienie tej inicjatywy, tego wyższego celu pomocy innym, jest jednym z głównych wskaźników, którymi kierujemy się w naszej działalności, jednocześnie zachowując przy tym duże poszanowanie współpracowników.
W kancelarii pracuje dużo młodych osób, a panuje przekonanie, że to niezbyt lojalni pracownicy. Jak je odczarować?
Bartłomiej Noga: W kancelarii pracuje bardzo dużo mło dych osób i na pewno nie są to nielojalni pracownicy. Mamy zaszczyt pracować z osobami o wysokiej kulturze pracy,
chcącymi się nieustanie kształcić, empatycznymi, z otwar tymi głowami, od których możemy się wiele nauczyć. Z ko lei my jako pracodawcy otwarci jesteśmy na wszelkie suge stie ze strony zespołu. Pracuje nam się dobrze, bo każdy z nas potrafi okazać sobie należy szacunek. A duża rotacja pracowników w firmach na pewno nie jest kwestią wieku, tylko bardziej panującej w niej atmosfery, niezrozumienia wzajemnych oczekiwań i braku jasno określonych celów.
Co jest dla was kluczowe w procesie rekrutacji? Czego oczekujecie od pracowników i co dajecie im w zamian?
Marcin Kaczmarek: W swojej karierze zawodowej prze prowadzałem wiele rekrutacji, część z nich była reali zowana dla korporacji. W kancelarii celowo odeszli śmy więc od standardowego procesu naboru nowych talentów. Istotnym dla nas aspektem jest podejście danej osoby do życia, empatia, kreatywność, odejście od schematów i szablonów, które sprawdzi się w przy szłych obowiązkach, czy też wyzwaniach, z którymi będzie się mierzyła. Ważne jest dla nas również to, aby nowy członek naszego zespołu, zasilający naszą „rodzinną” kancelarię od razu poczuł atmosferę tu panującą i potrafił się w niej zaaklimatyzować, czyli kolokwialnie mówiąc nadawał na tych samych falach. Jesteśmy zwariowaną ekipą, kipiącą energią i niesza blonowymi pomysłami. I takich osób poszukujemy do naszego zespołu. Z naszej strony, czyli pracodawców
oprócz zestawu standardowych szkoleń, wdrożenia we wszystkie procesy, klarownego zakresu obowiąz ków oferujemy możliwość stałego rozwoju i swobodę w działaniu. Zapewniam, że panująca u nas atmosfera uwalnia potencjał naszych pracowników.
Jak wygląda w kancelarii podział obowiązków, za co odpowiadają szefowie, za co pracownicy? Czy pozwa lacie im na swobodę działania, czy nad wszystkim oso biście czuwacie?
Bartłomiej Noga: Biorąc pod uwagę ilość osób, która tworzy naszą „NiK-owską rodzinę” nie byłoby spo sobności, żeby nie dzielić się na zespoły. Każdy z nich odpowiada za konkretne działania. Mamy więc zespół pracujący pod nadzorem głównego mecenasa, a w nim podzespoły dedykowane do konkretnych usług. Mamy dział administracji, który czuwa nad prawidłowym obiegiem wszystkich dokumentów. Mamy team sprze dażowy podzielony również na podzespoły dedyko wane konkretnym usługom. Nad pracą wszystkich czuwa kadra zarządzająca, czyli właściciele, dyrek torzy i menedżerowie. I to jest taki motor napędowy wszystkich działań i inicjatyw realizowanych w kance larii, pracujący nad stałym usprawnianiem procesów mających przynieść korzyść klientowi. Oczywiście
Kancelaria NiK w liczbach
• Liczba spraw prowadzonych w kancelarii: 8500
• Najwyższe roszczenie uzyskane dla klienta: 4 000 000 zł
• Najszybciej zakończona sprawa: 2,5 tygodnia
• Liczba klientów miesięcznie: 200
• Liczba pracowników: dział prawny: 60 osób, dział wsparcia 30 osób
każdy z naszych pracowników przykłada cegiełkę do tego, aby każda współpraca z klientem była jak naj mniej czasochłonna i problematyczna, a każdy proces na zakończenie dawał gwarancję sukcesu.
Pomagacie konsumentom i przedsiębiorcom w walce z nieuczciwymi praktykami banków, towarzystw ubezpieczeniowych oraz innych instytucji finansowych. To chyba niezwykle trudne zważając na to, że panuje takie przeko nanie, iż raczej wolimy zapłacić tym instytucjom niż szyko wać się na wojnę z nimi. Jak więc pozyskujecie klientów?
Marcin Kaczmarek: W ciągu ostatnich lat ta świado mość konsumentów i przedsiębiorców zdecydowanie się zmieniła. Nie chcą już odpuszczać instytucjom, któ rym zaufały i od których uzyskały pieniądze, a które
niejednokrotnie wykorzystały swoją pozycję. Wzrosła zarówno chęć walki, ale także możliwości prawnych pozwalających na większą swobodę w egzekwowaniu prawidłowości postanowień umowy między daną insty tucją a jej klientem. I w tym właśnie pomagamy. Czasami klienci, którzy nie widzą dużych korzyści dla siebie, fak tycznie rozważają odpuszczenie i zapłacenie niektórych kosztów na rzecz instytucji, w której się zadłużyły. Za wsze jednak należy wszystko dobrze przekalkulować, ponieważ okazać się może, że warto zawalczyć. Staramy się wykonywać naszą pracę dobrze i rzetelnie uzyskując konkretne efekty dla klienta, dlatego na zainteresowa nie naszymi usługami nie możemy narzekać. Klienci chętnie korzystają z oferowanej przez nas pomocy.
W takiej firmie jak wasza niezwykle istotne jest odpowied nie zadbanie o klienta. Kto się opiekuje klientem podczas całego procesu załatwiania jego sprawy?
Bartłomiej Noga: Od momentu, kiedy klient zgłosi się do nas, ma przypisanego indywidualnego opiekuna, który informuje go o każdym etapie sprawy aż do momentu uzyskania konkretnego efektu. Pomagamy także klien tom w zgromadzeniu niezbędnych do przeprowadzenia całej procedury dokumentów. Współpracujemy z klien tami w oparciu o wypracowane wspólnie z nimi przez lata procedury, dlatego wiemy, czego oni oczekują. W umo wach znalazły się zapisy gwarantujące im poczucie bez pieczeństwa, bowiem tego właśnie od nas oczekiwali.
Na jakie przeszkody z reguły natrafiacie ze strony klientów i jak sobie z nimi radzicie?
Marcin Kaczmarek: Klienci szukają usług profesjo nalnego podmiotu w momencie, kiedy sprawy, z któ rymi mają do czynienia, wykraczają poza możliwości ich kompetencji, czasami wynikają z braku wiedzy na dany temat, a czasami po prostu brakuje im czasu na samodzielne ich załatwienie. Trafiają do nas z róż nymi sprawami, więc nie możemy podchodzić do nich szablonowo. Wymagają one szczegółowego omówienia z klientem, wskazania poszczególnych etapów całego procesu i potrzebnych dokumentów. Większość spraw jesteśmy teraz w stanie załatwić zdalnie, aby dodat kowo nie obciążać klienta kosztami dojazdu, z dru giej strony pozwala nam to także na pomoc osobom obecnie mieszkającym za granicą. Kancelaria ma swoje siedziby zarówno w Łodzi, jak i Warszawie, ponieważ to właśnie tam z reguły centrale banków mają swoje siedziby, a to ułatwia nam prowadzenie wielu spraw. Klienci są wymagający, oczekują więcej, niż możecie zaoferować, czy są zadowoleni z każdej wywalczonej kwoty?
Bartłomiej Noga: Zważywszy na to, że głównie realizuje my naszą pomoc w zakresie wadliwych produktów finan sowych, każdy klient, który zgłosi się do nas, przedstawi swoją sprawę, po analizie otrzyma zarówno informacje o działaniach w kwestiach prawnych, jak i szacunkowe korzyści, jakie może uzyskać. Nie zawsze samo roszcze nie jest efektem finalnym naszych działań. W przypadku, kiedy mamy do czynienia z upadłością konsumencką, doprowadzamy do poprawy sytuacji finansowej naszych klientów, którzy zaczynają zdecydowanie żyć z czystą głową. Nie nękają ich telefony z firm windykacyjnych, nie otrzymują notorycznie wezwań do zapłaty, ale przede wszystkim mają zwiększoną płynność finansową, któ ra pozwala im wrócić do normalnego życia oczekując na efekt finalny naszych działań.
Co waszym zdaniem sprawia największą radość waszym klientom?
Marcin Kaczmarek: Środki widoczne na koncie po za kończeniu przez nas sprawy. Doceniają to, że na początku przygotowujemy bezpłatne analizy, dzięki czemu podej mują świadome decyzje, że są informowani na bieżąco o postępach w sprawie, że mogą się z nami kontaktować, bo mają dedykowanego opiekuna, który w każdej chwili może rozwiać ich wątpliwości. Cieszymy się, że wracają do nas nasi klienci i że trafiają kolejni z rekomendacji.
Czy sprawy prowadzone w kancelarii można uporządkować w hierarchii trudności? Czy wszystkie są na podob nym poziomie?
Bartłomiej Noga: Każda sprawa niesie ze sobą pewnego rodzaju wyzwania. Jeśli realizujemy usługę w zakresie, który już jest ugruntowany od wielu lat – mówię tutaj o linii orzecznictwa, znamy proces, schemat działania, linię obrony naszego oponenta – to te sprawy są mniej skomplikowane. Ale i tak każda sprawa traktowana jest indywidualnie, ponieważ każdy klient może mieć róż nego typu zdarzenia, informacje mogące mieć wpływ na końcowy sukces. Pomagamy też w zakresach sto sunkowo nowych i świeżych, czy też tych, które są jesz cze problematyczne, jak kredyty walutowe, czy sankcje kredytu darmowego, gdzie pojawia się również pomoc dla osób posiadających kredyty w polskich złotych. Ale i w tym zakresie mamy już doświadczenie i wiemy, w któ rą stronę zmierza linia orzecznictwa. Pamiętajmy o tym jednak, że każda sprawa niesie ze sobą pewne ryzyko, jeżeli nie podejdziemy do niej w pełni profesjonalnie. My stawiamy na profesjonalizm i minimalizację ryzyka o czym świadczą nasze efekty. Dział prawny, który re alizuje sprawy naszych klientów na przykład w zakre sie kredytów walutowych, a mamy tutaj już blisko trzy
tysiące prowadzonych spraw, na dzisiaj nie ma żadnej przegranej sprawy. Mamy na koncie już ponad dwieście korzystnych wyroków na rzecz naszych klientów, w tym wyroki prawomocne, które zostały zrealizowane. Myślę, że ta skuteczność jest duża i wynika z tego, że dogłębnie analizujemy każdy przypadek już na samym począt ku. Nie obiecujemy czegoś, czego nie jesteśmy w stanie zrobić. Przy kredytach walutowych mamy kilka asów w rękawie, które w dużym stopniu zwiększają szanse na sukces. Ale ich nie zdradzę tu na łamach, a chętnie podzielę się z naszymi klientami. Należy tutaj również wspomnieć o szerokim spektrum pomocy, ponieważ nie realizujemy tylko tych najprostszych przypadków. Lubimy pomagać klientom, którzy często nie znaleźli pomocy u innych pełnomocników ze względu na złożo ność sprawy: kredyty zaciągnięte na działalności gospo darcze, finansowanie udzielone przed 2004 rokiem, czy nawet nieobsługiwane terminowo kredyty. Czy są sprawy, które praktycznie załatwić można od ręki, czy trzeba nastawić się na to, że to zdecydowanie dłuższy proces?
Marcin Kaczmarek: W tym zakresie każda usługa prawna charakteryzuje się pewnymi cechami i proce sem. Czas ten jest uzależniony od współpracy klienta z kancelarią, od współpracy podmiotu, do którego kie rujemy roszczenie, to czy widzi on zasadność danego roszczenia i czy jest skory do jego realizacji. W przy padku upadłości konsumenckiej jesteśmy w stanie wykazać się sprawami, gdzie w ciągu dwóch tygodni, czy miesiąca byliśmy w stanie zrealizować dla klienta naszą usługę z pełnym sukcesem, a najszybszą sprawę upadłości konsumenckiej zrealizowaliśmy w niespełna dwadzieścia cztery godziny. W przypadku kredytów walutowych jedna z szybszych spraw toczyła się przez trzy miesiące i zakończyła wygraną w pierwszej instan cji. Ale sprawy w sądach mogą trwać dwa, trzy lata, a nawet i więcej i nie mamy na to wpływu. Staramy się, aby klienci w jak najmniejszym stopniu uczestniczyli na każdym etapie sprawy. Jednak to, czy klient będzie musiał pojawić się w sądzie, czy też nie, nie do końca jest naszą decyzją, bardziej sędziego bądź podmio tu, do którego kierujemy wniosek o roszczenie. Inną usługą jest uzyskiwanie opłat likwidacyjnych z poliso lokat. Średnio zamykamy takie sprawy do dwunastu miesięcy, ale zdarzają się takie, które można załatwić
błyskawicznie. Staramy się każdemu klientowi, który rozpoczyna z nami współpracę przedstawić możliwo ści, które pojawią się, ale też takie, które mogą poja wiać się i wpływać na realizacje sprawy z sukcesem.
Jak płacimy za świadczone przez was usługi z góry, czy dopiero po załatwieniu wszystkich spraw?
Bartłomiej Noga: W przypadku współpracy z klienta mi zależy nam na tym, żeby podjął decyzję świadomie i wiedział o wszystkich kosztach, które może ponieść na drodze postępowania doprowadzającego do uzyska nia określonego roszczenia. Współpracę z klientem roz poczynamy od bezpłatnej analizy jego sprawy. Analizy, która oszacuje możliwość podjęcie sprawy od strony prawnej i określi szacunkową wartość korzyści, jaką klient uzyska korzystając z naszych usług. Co do zasady oferujemy rozliczenie success fee, czyli pobieramy pro wizję z uzyskanego roszczenia. Jesteśmy po tej samej stronie co klient. Zależy nam na jak najszybszym zakoń czeniu sprawy, ale też jak najwyższej kwocie roszczenia. Ważne jest też to, że rozliczamy się z klientem dopiero w momencie, gdy fizycznie otrzyma on pieniądze. Re alizujemy kilka usług, gdzie klient uiszcza część opłaty na początku współpracy, jednocześnie prowadzimy też usługi, gdzie całość kosztów bierzemy na siebie, wlicza jąc w to koszta sądowe. Pamiętać należy o tym, że nawet kiedy mamy korzystny, prawomocny wyrok sądu, trzeba jeszcze wyegzekwować od podmiotu należne środki. I my też tym się zajmujemy za klienta.
Rozmawiał Damian Karwowski Zdjęcia Justyna TomczakKancelaria NiK Łódź, ul. Andrzeja Struga 26 lok 2 bud A tel. 605 244 393, 537 577 975 www.kancelarianik.pl fb: @KancelariaNiK
Trzeba szukać swojej drogi
Zgierscy przedsiębiorcy stanowią jeden z filarów rozwoju naszego miasta, dlatego staramy się udzielać im jak najszerszego wsparcia, stwarzając odpowiednie warunki do prowadzenia działalności – mówi PRZEMYSŁAW STANISZEWSKI , prezydent Zgierza.
Podczas konferencji „Nauka dla biznesu – nowe perspek tywy” zorganizowanej w Starym Młynie w Zgierzu podpi sał pan z Radosławem Dziubą, dyrektorem Łukasiewicz – Łódzki Instytut Technologiczny list intencyjny o współ pracy. Jakich efektów możemy się po niej spodziewać?
Przede wszystkim możliwości rozwoju, nie tylko nasze go samorządu, ale także działających w naszym mieście przedsiębiorców. Mogą oni skorzystać z bogatej oferty Instytutu w dwojaki sposób, po pierwsze bazując na ich doświadczeniu wykreować własny projekt, po drugie wdrożyć już opracowane przez naukowców patenty oszczędzając sobie czas i energię na samodzielne po szukiwania. Nowa perspektywa Unii Europejskiej gros środków przeznacza na innowacje w obszarze synergii biznesu i nauki, dlatego warto z tego skorzystać. Na wiązywanie współpracy, która przekłada się na moż liwości stałego rozwoju, jest niezwykle istotna w tych trudnych dla każdego z nas czasach.
Jak pan jako prezydent pomaga przedsiębiorcom?
Przede wszystkim doskonale rozumiem, że pomaganie przedsiębiorcom to torowanie drogi do rozwoju samego miasta. Dlatego kilka lat temu podjąłem decyzję o powoła niu Zgierskiego Centrum Obsługi Przedsiębiorców, któ re wspiera w rozwoju małych i średnich przedsiębiorców. Podpowiadamy, skąd można pozyskać środki na dalsze działanie, wskazujemy instrumenty wspierające rozwój firmy, chociażby poprzez organizację takich konferencji, jak wspomniana tu „Nauka dla biznesu – nowe perspekty wy”, na które zapraszamy naszych przedsiębiorców. Tego typu wydarzenia organizujemy cyklicznie, bo doskonale zdajemy sobie sprawę, jak niezwykle istotne w prowadze niu biznesu jest dostarczanie wiedzy i merytorycznych informacji. Dbamy o budowanie relacji biznesowych, a co za tym idzie pomagamy w nawiązywaniu współpracy między przedsiębiorcami, dajemy możliwość wymiany doświadczeń, chociażby organizując śniadania bizneso we. Jeśli przedsiębiorca wykazuje taką chęć w dostępny sposób promujemy i doceniamy także jego działalność. Od kilku lat co roku organizujemy konkurs o nagrodę imienia Rajmunda Rembielińskiego. Doceniamy wysiłki tych, którzy mogą stanowić wzór i motywację dla innych. Zgierscy przedsiębiorcy stanowią jeden z filarów rozwoju naszego miasta, dlatego staramy się udzielać im jak naj szerszego wsparcia, stwarzając odpowiednie warunki do prowadzenia działalności.
Co ta trwająca już kilka lat kooperacja dała miastu?
Wzajemne zrozumienie, przedsiębiorcy zrozumieli po trzeby miasta, a my ich. Dzięki temu wiemy, jak możemy im pomagać, a oni wiedzą, z czym my jako miasto mu simy się mierzyć, że nie wszystko można łatwo i szybko osiągnąć. Przedsiębiorcy rozwijając się tworzą nowe miejsca pracy, a my w zamian tworzymy lepsze warunki do życia, czy to w zakresie infrastruktury, czy potrzeb mieszkaniowych. I niebagatelną rolę w tym wzajemnym rozwoju odgrywają środki z Unii Europejskiej z kolej nych perspektyw finansowych, które wykorzystujemy z pożytkiem dla nas wszystkich. To pięknie miejsce, w którym dzisiaj rozmawiamy – Stary Młyn, stało się nie tylko ośrodkiem kultury, ale też miejscem spotkań lokalnych przedsiębiorców, to tu organizujemy różnego rodzaju wydarzenia do nich adresowane.
A bliskość Łodzi pomaga w rozwoju miasta, czy wręcz go utrudnia?
Rozwiń biznes dzięki nauce
Przede wszystkim doskonale rozumiem, że pomaganie przedsiębiorcom to torowanie drogi do rozwoju samego miasta. „
Ta bliskość Łodzi to z jednej strony jest ogromny atut, a z drugiej pewnego rodzaju przekleństwo. Duże mia sto w przypadku miejscowości satelickich może od działywać pozytywnie, jak też negatywnie. Proszę pamiętać o tym, że historycznie, to my budowaliśmy tę aglomerację, to w Zgierzu ponad dwieście lat temu rozwijał się przemysł, który na skutek różnych uwa runkowań przeszedł do Łodzi, co nie oznacza, że my dzisiaj mamy się z nią mierzyć. Trzeba szukać swojej drogi do nowej tożsamości, do spełnienia i stworzenia dogodnych warunków do rozwoju, życia i funkcjonowa nia. I tak właśnie robimy, proszę spojrzeć, jak Zgierz się zmienia. Jak pokazują nowe dane statystyczne, Łódź się wyludnia, a okoliczne miejscowości przyciągają no wych mieszkańców.
Rozmawiała Beata Sakowska Zdjęcie Paweł Keler
Zgierz, Plac Jana Pawła II 16 tel. 42 716 28 54, faks 42 714 31 14 e-mail: e-urzad@umz.zgierz.pl www: bip.zgierz.pl
Obecnie prowadzimy ponad czterdzieści projektów badawczych z różnych dziedzin. Pracujemy m.in. nad strojem tekstronicznym przeznaczonym do zdalnego monitorowania funkcji życiowych człowieka, specjalnymi zestawami opatrunkowymi dla wojska, protezą pęcherza moczowego czy inteligentnymi opakowaniami dla przemysłu spożywczego – mówi dr RADOSŁAW DZIUBA , dyrektor Łukasiewicz – Łódzkiego Instytutu Technologicznego.
Podczas konferencji „Nauka dla biznesu – nowe perspek tywy” zorganizowanej w Starym Młynie w Zgierzu podpisał pan z prezydentem miasta Przemysławem Staniszewskim list intencyjny o współpracy. Jakich efektów możemy się po niej spodziewać?
Z władzami Zgierza współpracujemy już od pewnego czasu, obecnie zależy nam bardzo na jej rozszerzeniu szczególnie w kontekście nowych programów unijnych, takich jak Horyzont Europa. To największy w historii Unii Europejskiej program w zakresie badań nauko wych i innowacji. W ciągu siedmiu lat – do 2027 roku na nowatorskie badania i innowacyjne rozwiązania przeznaczonych zostanie łącznie prawie sto miliardów euro. Zależy nam na tym, byśmy z tego programu pozy skali jak najwięcej środków i mogli realizować wspólne projekty z naszymi partnerami. I właśnie podpisane porozumienie umożliwi nam współpracę w tym zakre sie nie tylko z samorządem, ale także z przedsiębior cami funkcjonującymi na terenie powiatu zgierskiego, którzy swoje biznesy prowadzą nie tylko w całym re gionie łódzkim, ale w kraju i na świecie.
Jak Łukasiewicz – Łódzki Instytut Technologiczny pomaga przedsiębiorcom? Czego mogą się spodziewać rozpoczy nając współpracę?
Łukasiewicz – Łódzki Instytut Technologiczny tworzy zespół czterystu pięćdziesięciu zdolnych, twórczych i kreatywnych pracowników naukowo-badawczych, którzy służą innowacjami, nowymi pomysłami w kre owaniu przewagi konkurencyjnej przedsiębiorców na całym świecie. Poprzez swoje centra badawcze mo żemy kreować różne projekty. Posiadamy aż siedem centrów badawczych w takich obszarach jak: opako wania, włókiennictwo, przemysł skórzany, biopolimery i włókna chemiczne, a także w obszarze gospodarki obiegu zamkniętego, cyfryzacji, prototypowania tech nologii i oczywiście inżynierii biomedycznej. Służmy również swoimi akredytowanymi laboratoriami, któ rych mamy dwanaście. Mamy też zakłady certyfikacji, jako jedyni w Polsce przyznajemy certyfikat OEKO -TEX®, dzięki któremu przedsiębiorcy działający w obszarze włókiennictwa i przemysłu skórzanego mogą wprowadzać swoje produkty na rynki krajowe i zagraniczne.
Kto inicjuje taką współpracę – Instytut czy przedsiębiorcy?
Zarówno jedna, jak i druga strona. Często sami przed siębiorcy przychodzą z własnymi pomysłami do Instytu tu, z czego oczywiście bardzo się cieszymy. Aby uspraw nić współpracę, powołaliśmy Biuro Projektów, w którym przedsiębiorcy otrzymują kompleksową wiedzę na te mat naszych działań, służymy też wsparciem przy się ganiu po bony na innowacje, czy przy pisaniu wspólnych projektów mających zwiększyć konkurencyjność firm. Zależy nam na tym, by poprzez naukę rozwijać biznes wspólnie z przedsiębiorcami. Sami nie czekamy też z założonymi rękoma, wychodzimy do przedsiębior ców, włączając się w organizację takich przedsięwzięć jak chociażby wspomniana już konferencja „Nauka dla biznesu – nowe perspektywy” zorganizowana w Zgie rzu, podczas której przedsiębiorcy mogli dowiedzieć się o zakresie naszych działań i projektach, które możemy wspólnie z nimi zrealizować. Przedsiębiorcom oferuje my wiele ciekawych rozwiązań w postaci technologii, patentów czy pomysłów, które wspólnie możemy wpro wadzić na rynek. Ta współpraca może przybrać różne formy, jesteśmy elastyczni, bo wiemy, że to konieczne, aby w dzisiejszym świecie odnieść sukces. Przedsiębior cy mogą skorzystać z tych rozwiązań, które już opraco waliśmy (opracowujemy) albo skorzystać z doświadcze nia naszej wykwalifikowanej kadry naukowo-badawczej przy wdrażaniu własnej koncepcji. Zależy nam na tym, by dzięki współpracy nauki z biznesem przedsiębiorcy stawali się konkurencyjni rynkowo. Już dziś wielu z nich korzysta z rozwiązań opracowanych przez nasz Insty tut bądź rozwiązań opracowanych z naszym udziałem. Nasze możliwości są bardzo szerokie, jesteśmy bowiem w stanie podjąć współpracę w wielu branżach m.in. medycznej, energetycznej, obuwniczej, włókienniczej, farmaceutycznej, rolnej, spożywczej, opakowaniowej, skórzanej, polimerowej i wielu innych.
Jakie prace są obecnie prowadzone w Instytucie?
Prowadzimy ich naprawdę sporo – ponad czterdzieści projektów o wartości ponad sześćdziesięciu milionów złotych. I jestem z tego bardzo dumny, bo to pokazuje, jak prężnie działają nasi naukowcy i jak dobrze potrafi my pozyskiwać pieniądze na różnego rodzaju projekty badawcze. Dotyczą one różnych obszarów. Przykładowo mogę powiedzieć, że w zakresie włókiennictwa z wyko rzystaniem nowoczesnych technologii pracujemy nad
strojem tekstronicznym przeznaczonym do zdalnego monitorowania funkcji życiowych człowieka. W obsza rze opakowań tworzymy inteligentne opakowania, które wskazują, na jakim etapie procesu logistycznego nie zo stały zachowane odpowiednie warunki przechowywa nia, w obszarze medycyny tworzymy specjalne zestawy opatrunkowe dla wojska, czy protezy pęcherza moczo wego. Łukasiewicz – Łódzki Instytut Technologiczny stawia na poszukiwanie nowych możliwości rynkowych w odpowiedzi na rosnące potrzeby klientów w tak per spektywicznych obszarach, jak: innowacyjne materiały do zastosowań medycznych, nowoczesne materiały dla wojska, materiały budowlane i drogowe na bazie od padowego białka i popiołów lotnych ze spalania węgla, nowoczesne materiały magazynujące wodę i składniki odżywcze w ekosystemie do rozwoju roślin w warun kach suszy, nowe systemy gospodarki wodno-ściekowej i gospodarki odpadami, bezpieczna żywność o niskim poziomie przetworzenia produkowana z naturalnych składników. Serdecznie zapraszam do współpracy.
Rozmawiała Beata Sakowska Zdjęcia Paweł Keler
Łukasiewicz – Łódzki Instytut Technologiczny Łódź, ul. Marii Skłodowskiej-Curie 19/27 tel. +48 42 307 09 01 e-mail: info@lit.lukasiewicz.gov.pl www. lit.lukasiewicz.gov.pl
To był naprawdę pracowity i dobry rok
O wsparciu lokalnego biznesu, budowaniu relacji w biznesie, nowych wyzwaniach, czasach kryzysu i planach na nadchodzący rok rozmawiamy
z MAGDALENĄ SZEWCZYK , dyrektor Łódzkiej Izby Przemysłowo-Handlowej.Czy w Łodzi robi się dobre interesy? Jak to wygląda z perspektywy przedsiębiorców, miasto jest im przyjazne?
Łódź to miasto, które daje wiele możliwości rozwoju biz nesu, zarówno tych mniejszych, jak i dużych. I choć czasy moim zdaniem są obecnie trudniejsze niż te po ogłosze niu pandemii, istnieje wiele możliwości wsparcia bizne su, zachęcenia do osiedlania się na danym terenie. Łódź dobrze radzi sobie z przyciąganiem „dużych graczy”, a programy pomocowe i inkubacyjne oferowane mię dzy innymi przez Łódzką Izbę Przemysłowo-Handlową, wspierają także tworzenie nowych przedsiębiorstw i po zwalają im się rozwijać w dobrych warunkach.
Organizacja zrzesza ponad czterystu przedsiębiorców z różnych branż. Jakie konkretnie korzyści odnoszą z ty tułu przynależności do niej?
Izba to doskonała platforma wymiany myśli merytorycz nej, doświadczeń i kontaktów między przedsiębiorcami, ale też przedstawicielami instytucji otoczenia biznesu poprzez chociażby organizację wielu spotkań networkin gowych. Dodatkowo Izba zgłasza i rekomenduje swoich najlepszych członków do prestiżowych nagród gospo darczych, najaktywniejszym przyznając również własne statuetki. Mamy w zwyczaju rekomendować naszych przedsiębiorców do współpracy z samorządem gospodar czym i terytorialnym. W końcu jest czym chwalić, w Izbie działa czterysta firm, chyba z każdej branży na rynku. Nasi członkowie jako pierwsi dowiadują się o wszystkich realizowanych przez nas przedsięwzięciach i projektach, możliwościach uczestniczenia w misjach gospodarczych. Proponujemy również spotkania sieciujące z przedsię biorcami, doradztwo, szkolenia i konferencje. Realizu jemy projekty ze środków zewnętrznych, dzięki którym
przedsiębiorcy mogą rozwijać kompetencje swoich pra cowników. Niezmiernie ważnym aspektem jest również to, że członkowie Izby zasiadają w różnych organach, gre miach czy instytucjach powołanych do działania na rzecz polskich przedsiębiorców i mają wpływ na rzeczywistość, stanowiąc tam istotne ciało doradcze. Warto się więc zrzeszać, by móc mówić jednym głosem.
W jaki sposób Łódzka Izba Przemysłowo-Handlowa wspie ra rozwój lokalnego biznesu? Jakiego wsparcia mogą oczekiwać przedsiębiorcy?
Cała nasza oferta i wszelkie działania od lat ukierun kowane są na wsparcie lokalnego biznesu. Powołaliśmy do życia Biuro projektów europejskich ŁIPH, w którym pracuje wyspecjalizowany zespół ekspertów i doradców prowadzony przez Martę Walczak, która ku mojej rado ści zdecydowała się na powrót do Izby. To projekty dla przedsiębiorców, ale też dla tych, którzy chcą dopiero rozpocząć przygodę z biznesem. Aktualnie realizujemy trzynaście projektów ze środków unijnych, w tym trzy międzynarodowe. Przedsiębiorcy mogą liczyć na bie żące wsparcie m.in. na łączenie potencjałów w firmach, promocję firmy i ich oferty podczas różnych wydarzeń i w naszych kanałach komunikacyjnych, najświeższe in formacje gospodarcze, spotkania networkingowe. Or ganizujemy dla nich cykliczne spotkania czy szkolenia, takie jak Fabryka Kompetencji, szkolenia dla eksporterów i importerów. Stale współpracujemy z przedstawiciela mi administracji publicznej realizując chociażby projekt Urzędy Bliżej Przedsiębiorców – to jedna z inicjatyw mają ca na celu przybliżenie fachowej wiedzy i innych informa cji firmom prosto od specjalistów z takich instytucji jak: ZUS, Wojewódzki Urząd Pracy Powiatowy Urząd Pracy, Państwowa Inspekcja Pracy czy Administracja Skarbowa. Jakie wydarzenia networkingowe dedykowane przedsię biorcom organizuje Łódzka Izba?
Długo by wymieniać wszystkie. (uśmiech) W tym roku zorganizowaliśmy wiele spotkań networkingowych. Sta łym cyklem są Spotkania na Placu i Biznes na Placu, gdzie zapraszamy gości, a także prezentujemy firmy i ich ofertę innym przedsiębiorcom. Wspaniałym wydarzeniem było Forum Komunikacji Biznesowej, organizowane razem z Urzędem Marszałkowskim, w którym udział wzięły wy bitne osobowości w dziedzinie komunikacji: Jacek Wal kiewicz, prof. Jerzy Bralczyk i Nadia Kirova. Wydarzenie tak ciepło zostało przyjęte, że mamy już zaplanowane kolejne na wiosnę przyszłego roku. W tym roku również odbyły się Rajd Przedsiębiorców, Żagle Biznesu czy tra dycyjnie już Biznes Mikser, podczas którego wysłucha liśmy jakże przydatnego wykładu znanego ekonomisty Marka Zubera. Jednym z ostatnich wydarzeń był Łódzki Kongres Rozwoju Biznesu, którego gościem specjalnym był Adam Abramowicz – Rzecznik MŚP. Wydarzenie było realizowane we współpracy z Kancelarią Mariański Gro up. Poruszonych zostało wiele istotnych tematów dla przedsiębiorców. Doskonale przyjęty, tak przez prele gentów jak i samych gości, więc ustaliliśmy, że będzie miał swoją kontynuację w roku następnym. Pierwsze go grudnia odbyło się świąteczne spotkanie z naszymi przedsiębiorcami i przedstawicielami instytucji otocze nia łódzkiego biznesu. Przed nami w tym roku jeszcze udział w Europejskim Forum Gospodarczym, na które już dziś serdecznie zapraszamy. Potem zaplanowałam chwilę oddechu dla zespołu. Proszę mi wierzyć, należy im się jak mało komu. To był naprawdę dobry, pracowity rok.
Do realizacji tylu przedsięwzięć potrzeba chyba całego sztabu ludzi. Mylę się?
Absolutnie. Mam to szczęście, że udało mi się zbudować taki zespół, który tak samo jak ja kocha to, co robi. To grupa bardzo sprawnych, otwartych na wyzwania ludzi. I cieszę się, że im też ciągle mało. Nawet przez moment nikt nie marudzi, że dużo, że ciężko. Dzięki temu chce nam się jeszcze więcej. Nawet jak słabnie nieco jedno ogniwo, następne już ciągnie, by wszystko dalej działo się bez uszczerbku dla sprawy. Jestem dumna i szczęśliwa, że dziś dane jest mi pracować w takich okolicznościach. Mamy całe mnóstwo działań zaplanowanych już na rok następny.
Rozumiem, że część z wymienionych przez panią działań wpisało się na stałe w kalendarz wydarzeń Izby? A czy coś jeszcze planujecie szczególnego?
Oczywiście. Przyszły rok będzie dla Izby absolutnie wy jątkowym. Pewnie żadnego z zaprezentowanych w tym roku wydarzeń nie braknie w naszym kalendarzu, ale będzie jedno szczególne, ogólnopolskie i wynikające z połączenia wielu potężnych sił i energii. O szczegółach wkrótce. Jednego jestem pewna. Niejedno wydarzenie, dziś jeszcze niezaplanowane – zrealizujemy. Bo każde spotkanie z przedsiębiorcami czy instytucjami z nami współpracującymi powoduje kolejne nowe pomysły do wspólnego działania, a ich jest nieskończenie wiele.
Jak tak słucham z jakim entuzjazmem pani opowiada o tych wszystkich wydarzeniach to zaczynam myśleć, że praca to pani hobby. Zawsze tak było?
Prawda. Praca to moje hobby. I jeszcze człowiek. Człowiek jako istota społeczna, z nieograniczonym potencjałem. A jak się zaczęło? Jeszcze w trakcie studiów rozpoczęłam pracę w mediach publicznych, co było doskonałą szkołą kształtowania charakteru i początkiem pracy z bizne sem. Później był czas na własną agencję promocyjną, pracę z uznanymi podmiotami i mediami ogólnopolskimi oraz w strukturach samorządowych. W całości jednak wiele lat temu pochłonął mnie samorząd gospodarczy i ogromne pole do popisu w budowaniu relacji na po ziomie lokalnym, ogólnopolskim, tak personalnym, jak i instytucjonalnym. To niesamowita przestrzeń do zago spodarowania, do działania, do rozwoju, w tym również kompetencji własnych. Kiedy wiele lat temu kończyłam studia podyplomowe w Akademii Leona Koźmińskie go w Warszawie na kierunku „Psychologia biznesu dla menedżerów” tak właśnie wyobrażałam sobie swoją przyszłość zawodową. To najlepiej obrany przeze mnie kurs. W końcu całe moje życie zawodowe związane jest z biznesem, z przedsiębiorcami i samorządem.
Oprócz wielu własnych projektów, realizujecie tak jak już pani zresztą wspomniała projekty finansowane ze środków unijnych. Czego dotyczą te obecnie prowadzone? Kto może z nich skorzystać?
Izba wspiera tworzenie nowych przedsiębiorstw, in kubuje młode firmy, a także pozwala na rozwój kadry działających już firm. Obecnie prowadzone projekty pozwalają na przykład na otrzymanie dofinansowania na utworzenie własnej firmy, czy rozwój potencjału kadr kierowniczych, w tym właścicieli przedsiębiorstw, osób zajmujących stanowiska kierownicze lub osób przewi dzianych do awansu na stanowiska kierownicze. Pro wadzimy również projekty adresowane do konkretnych
branż. Takim przykładem jest ECOMODA – projekt skie rowany do przemysłu odzieżowego i tekstylnego, którego celem jest promowanie praktyk przyjaznych środowisku i respektujących zasady społecznej odpowiedzialności biznesu. Długo by opowiadać o wszystkich naszych pro jektach. Zapraszam do zapoznania się z nimi na naszej stronie internetowej.
Łódzka Izba świadczy też usługi na rzecz przedsiębiorców. Jakiego rodzaju?
Oprócz projektów i organizacji wydarzeń dla przed siębiorców, Izba prowadzi również komercyjne usługi. Są nimi: usługa e-podpisu z możliwością dojazdu do klienta, e-pieczęci, legalizacji dokumentów handlo wych, świadectwo pochodzenia towaru, czy wynajem sali konferencyjnej. Zachęcamy również wszystkich przedsiębiorców, którzy stanęli przed problemem roz wiązania konfliktu do skorzystania z Wojewódzkiego Centrum Arbitrażu i Mediacji.
Jaki to był rok dla
Łódzkiej Izby Przemysłowo-Handlowej?
To był bardzo dobry rok dla Izby. Rok nawiązanych wspa niałych relacji, dobrych spotkań, doskonałej współpracy w każdej przestrzeni. Dołączyło do nas wielu nowych przedsiębiorców, ale i uaktywniło się wielu. Jestem każ demu z osobna ogromnie wdzięczna, że chcą wspierać nasze inicjatywy, a inni, że chcą w nich uczestniczyć. Ta sytuacja naprawdę napawa optymizmem. Przybraliśmy dany kierunek i przy aprobacie i mocnym wsparciu mo jego Zarządu – skrzętnie go realizujemy. Ale szczególna nić porozumienia połączyła mnie z Prezesem Karolem Pruskim, ku myślę, zaskoczeniu wielu i mnie samej. Nie dość, że w wielu kwestiach rozumiemy się bez słów, to zawsze bezwzględnie możemy na siebie liczyć. Dużo rozmawiamy, analizujemy i śmiejemy się. Dobry z nas duet. I teraz proszę wybaczyć, ale muszę to zrobić. Je stem im ogromnie wdzięczna, za to, że kiedyś Ci właśnie ludzie mi zaufali i to mnie powierzyli funkcję dyrektora Izby. To ogromny zaszczyt dla mnie, ale i przeogromna odpowiedzialność. Dziękuję.
Czego pani chciałaby wszystkim życzyć?
Żeby ten nowy rok obfitował tylko w dobre wiadomości – to przede wszystkim. Życzę też dużo zdrowia i siły, byśmy mieli siłę tę otaczającą rzeczywistość dźwignąć, samych dobrych relacji zawodowych i osobistych, cierpliwości, wy rozumiałości i... miłości! Nie zapominajmy o najbliższych! To oni są filarem całego naszego szczęścia i powodzenia!!!
Rozmawiała Beata Sakowska Zdjęcie Justyna Tomczak
Kupując rzeczy myśl o środowisku
Czy kupić dziesięć koszulek wątpliwej jakości, czy może jedną, która wystarczy na dłużej? Jeśli uda się ograniczyć masową produkcję odzieży, znacząco odciąży to środowisko. O projekcie ECOMODA rozmawiamy z MARTĄ WALCZAK , koordynatorem Biura Projektów Europejskich i DARIĄ ZAWALSKĄ , menedżerem projektów międzynarodowych Łódzkiej Izby Przemysłowo-Handlowej.
Wyraźny trend eco widać we wszystkich dziedzinach naszego życia. Zaczynamy zwracać uwagę na skład produktów, które jemy, chcemy nosić ubrania, które powstają z po szanowaniem środowiska. Czym jest projekt ECOMODA realizowany przez Łódzką Izbę Przemysłowo-Handlową?
Marta Walczak: Od dawna w Izbie myśleliśmy o projek cie, który promowałby idee ważne dla współczesnego pokolenia, w strategii ŁIPH uwzględniliśmy koncepcję zrównoważonego rozwoju, który zakłada zachowanie równowagi pomiędzy wzrostem gospodarczym, a dba łością o środowisko naturalne.
Daria Zawalska: ECOMODA jest projektem, który się w to doskonale wpisuje. Współfinansowany z funduszy Unii Europejskiej projekt skierowany jest do sekto rów przemysłu odzieżowego i tekstylnego i skupia się na oddziaływaniu tychże branż na środowisko. Jego głównym celem jest wzrost świadomości wśród pro ducentów odzieży, pracowników tego sektora i wszyst kich kooperantów na temat tego, jak odpowiedzialne podejście do biznesu może w pozytywny sposób zmie nić oddziaływanie na środowisko.
Łódzka Izba Przemysłowo-Handlowa Łódź, Plac Wolności 5 (I piętro, lok. 2) tel. 797 991 360 e-mail: biuro@izba.lodz.pl fb: @ lodzkaizbaprzemyslowohandlowa
Marta Walczak: Ten projekt ma ogromne znaczenie. Sektory tekstylny i odzieżowy stanowią jedno z głównych źródeł zanieczyszczeń naszej planety, są w tym względzie na drugim miejscu zaraz po przemyśle paliwowym. Jed nym w z głównych problemów, jakie generuje dla środowi ska przemysł modowy jest stosowanie nieodpowiednich technologii produkcji. Używane są toksyczne substancje i materiały. Odzieży produkuje się też zbyt dużo. Wielkie marki odzieżowe wprowadzają obecnie kilka, a czasami i kilkanaście kolekcji rocznie. Stąd cykl życia ubrania jest zbyt krótki, bo w owczym pędzie chcemy nadążać
za trendami. W efekcie na rosnące sterty śmieci trafiają prawie niezniszczone ubrania. Producenci produkują coraz więcej, coraz taniej, bo cały czas rośnie popyt, jed nocześnie nie inwestują w nowe technologie i materiały przyjazne dla środowiska.
Co trzeba zrobić, by przedsiębiorstwa działające w branży tekstylnej i odzieżowej stawały się coraz bardziej przyja zne środowisku?
Daria Zawalska: Dodam tylko, że branża modowa zu żywa bardzo duże ilości wody i odpowiada nawet za jed ną piątą zanieczyszczeń wód przemysłowych oraz dzie sięć procent emisji gazów cieplarnianych. Na szczęście widzimy, że ten sektor gospodarki dostrzega coraz bardziej potrzebę zrównoważonego rozwoju z posza nowaniem otaczającego go środowiska.
Marta Walczak: Ale cały czas niezbędna jest edukacja w tym zakresie. I to właśnie dzięki projektom takim, jak ECOMODA istnieje szansa na poszerzenie nie tylko wiedzy, ale także rozwój kompetencji i umiejętności dla wszystkich przedsiębiorstw zaangażowanych w sektor odzieżowy i tekstylny.
Daria Zawalska: Projekt ten skierowany jest do wszyst kich profesjonalistów pracujących w przemyśle odzie żowym i tekstylnym, w tym projektantów, producentów tekstyliów, właścicieli i menedżerów małych i średnich przedsiębiorstw, a także do ich pracowników.
Projekt ECOMODA ma przynieść określone rezultaty, któ rych efektem ma być m.in. zwiększenie konkurencyjności firm? O jakich konkretnie rezultatach mówimy?
Daria Zawalska: Przede wszystkim zależy nam na pod niesieniu świadomości na temat znaczenia zrównoważo nego i etycznego rozwoju w sektorze tekstylnym i odzie żowym ze szczególnym uwzględnieniem mikro, małych i średnich przedsiębiorstw. Unia Europejska podkreśla, jak istotne jest przejście całej wspólnoty na neutralną dla klimatu gospodarkę cyrkularną, w której produkty są projektowane tak, aby były bardziej trwałe, nadawa ły się do ponownego użycia, naprawy, recyklingu i były bardziej energooszczędne. Gospodarka cyrkularna zy skuje na popularności, co oznacza, że klienci domagają
się stosowania zrównoważonych praktyk w kupowanych przez siebie ubraniach. Wraz z regulacjami UE przemysł musi dostosować swoją zdolność do redukcji wykorzy stywanych zasobów, aby zapewnić ochronę środowiska i zdrowia ludzkiego. Brak wysoko wykwalifikowanej i wy szkolonej siły roboczej może spowolnić proces ekologiza cji przemysłu i zmniejszyć jego konkurencyjność.
Marta Walczak: Stąd projekt ECOMODA zakłada stwo rzenie cyklu szkoleń online, które mają wyposażyć ich uczestników w wiedzę na temat tego, co i jak zmienić w procesach produkcyjnych, by stać się przedsiębior stwem odpowiedzialnym społecznie i działać z posza nowaniem środowiska naturalnego.
Kupując ubrania, na co szczególnie powinniśmy zwracać uwagę, jeśli chcemy żyć w zgodzie z trendem eco?
Marta Walczak: Pamiętajmy, że kupując pojedyncze, wysokiej jakości ubrania, które są produkowane w spo sób zrównoważony, lepiej zadbamy o środowisko, niż gdy kupujemy dużą ilość tanich rzeczy o wątpliwej jakości. Jeśli uda się ograniczyć masową produkcję odzieży, znacząco odciąży to nasze środowisko, bo wiem zmniejszy się nie tylko emisja CO2 , ale również zbędna ilość odpadów.
Rozmawiała Beata Sakowska Zdjęcie Justyna Tomczak
Projekt ECOMODA
2021-2-PL01-KA220-VET-000048919
Podnoszenie kwalifikacji MŚP z branży odzie żowej i tekstylnej na rzecz zrównoważonego i etycznego wzrostu jest współfinansowane przez Unię Europejską. Wsparcie Komisji Europejskiej dla powstania tej publikacji nie oznacza poparcia dla jej treści, które odzwierciedlają jedynie poglą dy autorów, a Komisja nie ponosi odpowiedzialności za jakiekolwiek wykorzystanie zawartych w niej informacji.
Program Re_Open UK
Nowe otwarcie dla Polskiego Biznesu!
Ponad 500 milionów złotych z pobrexitowej rezerwy dostosowawczej ma pomóc polskim przedsiębiorcom w walce z negatywnymi skutkami brexitu.
Z danych Brytyjsko-Polskiej Izby Handlowej wynika, że po wyjściu Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej polski eksport do tego kraju spadł o prawie dwanaście procent. Brexit spowolnił i osłabił polsko-brytyjskie relacje handlowe. Polscy przedsię biorcy odczuli jego negatywne skutki na wielu płaszczyznach.
Po zmianach na mapie Unii Euro pejskiej eksport polskich towarów i usług na rynek brytyjski znacz nie osłabł. Zjednoczone Królestwo sytuuje się dziś poza podium wy miany gospodarczej, za Niemcami, Czechami i Francją. Mimo że pol scy eksporterzy przygotowywali się na skutki brexitu, wiele branż,
m.in. logistyczna, spożywcza, beauty czy meblarska zanotowa ły wielomilionowe straty związa ne z wymianą biznesową z Wielką Brytanią.
Program Re_Open UK jest od powiedzią na bolączki polskich przedsiębiorców, które zgłaszali podczas diagnozy potrzeb. Obec nie rusza kolejny nabór wniosków o dofinansowanie, skierowany do firm z całej Polski, które stra ciły na brexicie. Za realizację pro gramu odpowiada Podmiot Zarzą dzający – Łódzka Specjalna Strefa
Ekonomiczna. W puli jest ponad pięćset milionów złotych, z czego aż siedemdziesiąt procent trafi do MŚP. Pozostałe środki przypadną dużym przedsiębiorstwom.
Marek Michalik, prezes Łódz kiej SSE, podkreśla, że Program Re_Open UK jest szansą dla firm na odwrócenie negatywnych skutków brexitu. Program ten pomoże wielu polskim firmom po wrócić na rynek brytyjski, ekspor tować więcej towarów lub zdobyć alternatywne rynki. Z kolei dla Agnieszki Sygitowicz, wiceprezes Łódzkiej SSE, Program Re_Open UK jest odpowiedzią na potrzeby sygnalizowane przez przedstawi cieli polskich firm. Dzięki rezerwie na poziomie ponad pół miliarda złotych firmy będą mogły zreali zować inwestycje, wzmocnić swoją obecność na rynkach zagranicz nych, czy wdrożyć nową strategię lub model biznesowy.
Program Re_Open UK ma charak ter ogólnopolski i jest skierowany do firm zarejestrowanych i prowa dzących działalność na terenie RP, które poniosły straty lub dodatko we koszty z powodu brexitu. Dofi nansowanie uzyskane w ramach programu jest bezzwrotne i wypła cane w euro. Nabory prowadzone są w formie konkursów, a składane wnioski o dofinansowanie podlegają ocenie przez zespół ekspertów.
Na tle innych dostępnych środków Program Re_Open UK wyróżnia to, że dofinansowanie dla firm z sekto ra MŚP możliwe jest nawet do 100 procent poniesionych kosztów.
O środki mogą się ubiegać te przed siębiorstwa, które w roku 2018 lub 2019 prowadziły wymianę biznesową z UK. Jeśli firma odnotowała spadek obrotów w handlu z Wielką Brytanią po 2020 roku lub poniosła dodat kowe koszty związane z brexitem, kwalifikuje się do złożenia wniosku o dofinansowanie w ramach Progra mu Re_Open UK, który składa się z czterech typów projektów:
1.
Nowe kierunki eksportu.
W ramach tego typu można sfinan sować koszty związane z udziałem w międzynarodowych targach, wystawach oraz misjach gospodar czych takich jak: transport, podróż, noclegi, wynajem, budowa i obsługa stoiska na targach, diety oraz spo tkania z kontrahentami.
Michalik prezes ŁSSE
Agnieszka Sygitowicz wiceprezes ŁSSE
„Łódzka Specjalna Strefa Ekonomiczna od dwudziestu pięciu lat wspiera przed siębiorców, dlatego podjęcie się kolejnego wyzwania związanego z zarządzaniem „pobrexitową” rezerwą dostosowawczą w komponencie dla przedsiębiorców w obliczu tak bezprecedensowej sytuacji jaką jest brexit, wydawało nam się oczywi ste. Tylko do końca 2023 roku planujemy przekazać polskim firmom ponad pięćset milionów złotych”.
2. Re_start inwestycyjny.
To projekty skierowane na sfinan sowanie inwestycji wspierającej nowe kierunki rozwoju przedsię biorstwa, w którym możliwe są takie wydatki jak: środki trwałe, roboty i materiały budowlane oraz licencje, patenty.
3. Akcja adaptacja do zmian.
W ramach tego typu projektu możliwe jest dostosowanie przed siębiorstw do nowych warunków rynkowych wynikających z brexi tu poprzez: zakup środków trwa łych, usług doradczych, szkoleń dla pracowników
4. Brexit bez straty.
Jest to katalog kosztów, jak w ty pach powyżej, ale dotyczy wydat ków już przez przedsiębiorców po niesionych w okresie od 1 stycznia 2020 do 14 października 2022.
Pierwsze trzy typy projektów można ze sobą łączyć, co zapew nia kompleksowość wsparcia dla przedsiębiorców – od imprez tar gowych po inwestycje w środki
„Realizujemy wiele projektów, w ramach któ rych dystrybuujemy środki dla przedsiębior ców. Program Re_Open UK jest wyjątkowy, bo odpowiada na zdiagnozowane problemy firm z całego kraju i elastycznie reaguje na ich potrzeby. Przedsiębiorcy bardzo liczą na Re_ Open UK. Jak się okazuje po pierwszych naborach, największym zainteresowaniem cieszy się Re_start inwestycyjny, czyli finan sowanie np. zakupu środków trwałych, robót, czy materiałów budowlanych”.
trwałe oraz wartości niemate rialne i prawne, a także stworze nie strategii oraz nowego modelu biznesowego. Wszystkie działania mają na celu wsparcie przedsię biorców w dostosowaniu się do nowych warunków rynkowych.
Aby jak największa liczba przedsię biorców mogła skorzystać z progra mu, w całym kraju prowadzona jest kampania informacyjna, obejmująca zarówno spotkania stacjonarne, jak i webinary. Dzięki tej inicjatywie, każdy zainteresowany może zapo znać się z ideą programu i jego za sadami oraz uzyskać odpowiedzi na kluczowe pytania.
Strona Programu: reopen.biz
Podmiot Zarządzający – Łódzka Specjalna Strefa Ekonomiczna SA ul. Ks. Tymienieckiego 22G 90-349 Łódź
Kontakt z ekspertami ŁSSE: info@reopen.biz tel. 5 50 89, 887 043 358, 887 043 373, 887 043 370
Na 10% czasu!
Butikowe biuro w nowoczesnej aran żacji. Takie jak trzeba – nie za duże i nie za małe. W którym zawsze spo tkasz fajnych ludzi. Biuro z pełną obsługą i wszystkim, co potrzebuje przedsiębiorca. Marzyłeś o czymś takim? To marzenie możesz zreali zować w Łodzi w każdej chwili!
Wyjątkowe miejsce na wyjątkowy biznes!
Na otwarcie przestrzeni biurowych dla tych, którzy nie potrzebują standardowego biura, ale za to po trzebują dobrego adresu, obsługi sekretaryjno-biurowej, świetnie wyposażonego miejsca pracy, archiwum na ważne dokumenty, obsługi księgowej oraz wsparcia informatycznego zdecydowało się Biuro1. Prestiżowa marka, która już od 20 lat cieszy się powodzeniem w Warszawie. W butikowym biu rowcu przy Żeromskiego 53, licz ba miejsc jest ograniczona. Dlatego każde może mieć ogromną wartość dla tych przedsiębiorców, którzy szukają efektownej lokalizacji w ścisłym centrum Łodzi i miejsca do efektywnej pracy.
Dodatkowe usługi!
Biuro1, to wyjątkowe miejsce na mapie Łodzi. Chcemy, aby trafili do nas przedsiębiorcy, którzy cenią dobrą atmosferę, chcą się poczuć zaopiekowani i przede wszystkim mieć poczucie elitarności. Z przyjemnością gościmy u nas star tupy i firmy szkoleniowe. Centrum miasta, dogodny dojazd, znane miejsce w środowisku biznesowym, rozbudowa na sfera dodatkowych usług, butikowy charakter, niskie koszty, intymność i poczucie prywatności, elastyczność cenowa – to wszystko sprawia, że każdy będzie się tutaj czuł bardzo dobrze. Swoją siedzibę ma u nas łódzkie biuro Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej. Dlatego zaprasza my do nas przedsiębiorców z Ukrainy, którzy przenieśli swoją działalność do Polski. Możemy im pomóc założyć i prowadzić w Polsce działalność gospodarczą, wspomóc doradztwem prawnym i podatkowym.
Oprócz przyjaznej przestrzeni, biuro przy Żeromskiego 53 zapew nia cały szereg dodatkowych usług: obsługę korespondencji, przyjmo wanie telefonów, paczek, przygoto wanie dokumentów i pełną obsługą spotkań biznesowych – od kawy i ciastek zaczynając, a na skom plikowanych prezentacjach i po kazach kończąc. Adres biura do skonale wygląda na wizytówce, ale przede wszystkim jest miejscem, w którym w komfortowych warun kach można się spotkać z bizne sowymi partnerami. No i płaci się w nim tylko za wykorzystany czas.
Gabinet dyrektorski do dyspozycji!
Z dostępnych biurek i pokoi moż na korzystać w elastycznym sys temie cenowym. Do dyspozycji jest szerokopasmowy Internet, kompletny sprzęt biurowy, dostęp
Biuro1
Łódzka firma, która rozpo częła działalność w 2002 roku od stworzenia pierw szego butikowego biura na godziny z wirtualnym se kretariatem i adresem prawnym w Warsza wie przy ul. Burakowskiej 5/7. Dziś prowadzi biura we Wrocławiu (ul. Legnicka 59C/37), Lwowie (ul Truskavetska, 2 b, biuro 190) i Kijo wie (ul. Saksaganskogo 96). Teraz rozszerza działalność i wprowadza nowe usługi w Ło dzi, a w planach jest Biuro1 Poznań.
tel. +48 22 266 84 70 e-mail: info@biuro1.pl www.biuro1.pl
do powierzchni wspólnej i kuchni, a także sala konferencyjna, ide alna na większe spotkania, szko lenia, warsztaty, pokazy, eventy, prezentacje, wykłady i konferencje. Nie trzeba się też martwić o do kumenty, które przechowuje się w dedykowanych pojemnikach albo w systemie eBoxy, czyli banku do kumentów w chmurze.
Zainteresowani mogą skorzystać z gabinetu dyrektorskiego. To ide alne rozwiązanie dla wszystkich przedsiębiorców, którzy prestiżo wy gabinet do pracy i spotkań po trzebują w ograniczonym wymiarze czasowym. Spotkanie z klientem w takim miejscu będzie dobrze postrzegane przez partnerów i kontrahentów. Warto też dodać, że biuro dysponuje miejscami par kingowymi, windą i łazienką dla osób niepełnosprawnych, a dostęp ne jest przez 24 godziny na dobę.
Łódzka firma, powstała w 1993 roku. Wspie ra przedsiębiorców w zakresie księgowo ści, usług kadrowo-płacowych, doradztwa podatkowego, w obszarze finansowości zarządczej („tzw. CFO na godziny”), kontro lingu i konsultingu biznesowego. Doradza również w tworzeniu strategii biznesowych i rozwijaniu najbardziej dochodowych i per spektywicznych obszarów biznesowych. Działa na rynku polskim i ukraińskim.
tel. +48 42 664 68 00 email: sekretariat@cedepe.pl www.cedepe.pl www.cedepe.com.ua
Innowacje, rozwój, środowisko
Od ponad dwudziestu lat firma budowlana PHU Maciej Piotra Łuczaka zajmuje się budową i utrzymaniem dróg prywatnych, gminnych, powiatowych i wojewódzkich. Przez cały czas swojej działalności inwestuje w sprzęt najwyższej jakości. Właśnie w firmie pojawiły się trzy nowoczesne maszyny, które udało się zakupić dzięki wsparciu Funduszy Norweskich.
Wzięliśmy udział w projekcie, któ rego celem było zwiększenie in nowacyjności i konkurencyjności naszego przedsiębiorstwa z wyko rzystaniem rozwiązań technolo gicznych przyjaznych środowisku – opowiada Piotr Łuczak, właściciel PHU Maciej z Uniejowa.
Firma PHU Maciej, dzięki pozyska niu dofinansowania z Funduszy Norweskich zakupiła trzy nowo czesne maszyny: wibracyjny walec tandemowy, nowy walec wibracyjny typu kombi oraz nową gąsienicową rozkładarkę mas bitumicznych. –Zastosowaliśmy też innowacyjne rozwiązania technologiczne po zwalające na wprowadzenie na ry nek nawierzchni drogowej wytwo rzonej w technologii mieszanek mineralno-asfaltowych z udziałem
do czterdziestu procent granulatu asfaltowego oraz innowacji proceso wej polegającej na wprowadzeniu do przedsiębiorstwa znacząco ulepszo nej metody rozkładania i wałowania mieszanek mineralno-asfaltowych – tłumaczy Piotr Łuczak. – Wprowa dzenie tych dwóch innowacji w za kresie produktu i procesu w znaczą cy sposób przyczyni się do wzrostu przychodów firmy, zwiększenia za trudnienia oraz ograniczenia emisji CO2 do atmosfery, w tym obniżenia kosztów budowy dróg na potrzeby klientów głównie jednostek samo rządu terytorialnego.
Firma budowlana PHU Maciej, która działa na rynku już ponad trzydzie ści lat, posiada w swoich zasobach nowoczesny sprzęt pozwalający jej świadczyć usługi na najwyższym
poziomie. – W naszych zasobach parku maszynowego posiadamy wiele koparek, ładowarek, zagęsz czarek, równiarek i wywrotek, które służą nam do utrzymywania w należytym stanie nawierzchni drogowych, chodników, drogowych obiektów inżynierskich, urządzeń zabezpieczających ruch – wymienia Piotr Łuczak. – Przeprowadzamy okresowe kontrole stanu dróg i dro gowych obiektów inżynierskich, ze szczególnym uwzględnieniem ich wpływu na stan bezpieczeństwa ruchu drogowego. Wykonujemy ro boty interwencyjne, roboty utrzy maniowe i zabezpieczające. Prze ciwdziałamy niszczeniu dróg przez ich użytkowników.
Nowe maszyny i technologie wdro żone w firmie przyczyniają się do mniejszej emisji CO2 do atmosfery, co ma niebagatelne znaczenie dla ochrony środowiska. – To bardzo ważne byśmy stawali się coraz bar dziej świadomymi przedsiębior cami i zważali na nasze otoczenie – podkreśla Piotr Łuczak.
Firma PHU Maciej skorzystała z Funduszy Norweskich przezna czonych na działania związane z technologiami przyjaznymi śro dowisku. Środki pomógł pozyskać Łódzki Dom Biznesu, świadczący usługi dla biznesu i samorządu, w tym m.in. pomoc w pozyskiwaniu różnych funduszy na rozwój.
Planowanie kluczem do sukcesu
Dobry plan finansowy uzdrowi naszą firmę i pozwoli wkroczyć na ścieżkę sukcesu – mówi NADIA GOSZCZYŃSKA , prezes zarządu NELKO Meblowanie Finansów.
Czym w ogóle jest planowanie finansowe?
Dla mnie jest przede wszystkim kluczem do sukcesu, bez niego cały czas będziemy tkwić w tym samym miej scu. To przede wszystkim dobra inwestycja w rozwój firmy, która bez wątpienia przyniesie więcej korzyści niż strat. Planowanie finansowe najprościej ujmując to przede wszystkim nasze koszty i przychody, czyli bie żące zarządzanie płynnością.
Czyli raz zaplanujemy i już zadzieje się magia?
Tak to niestety nie działa. Właśnie z planowaniem fi nansów jest taki problem, że ludzie traktują to jako na rzędzie, które robi się raz i już się potem do niego nie wraca. Tymczasem dobrze przygotowany plan zapewnia nam skuteczne zarządzanie pieniędzmi i trzeba z nim pracować na co dzień i weryfikować miesiąc po miesiącu. Wówczas nie będą nagle pojawiać się niezaplanowane wydatki, których nie będziemy mieli z czego pokryć. Dobrze zrobiony plan pokaże nam realną drogę do osią gnięcia zaplanowanego celu krok po kroku.
Co powinien zawierać plan finansowy?
Dobrze i realnie oszacowane koszty i przychody, które na bieżąco monitorujemy. Koszty musimy dociążyć, nie możemy pominąć niczego, nawet wydawałoby się nie którym nic nie znaczącego abonamentu na gazety. My ślimy sobie a co tam, co to jest 50 zł miesięcznie, ale jak uzbieramy kilka takich „drobnostek” na łączną kwotę 500 zł miesięcznie, to się okaże, że za te pieniądze na ko niec roku możemy wyjechać na wakacje. W przypadku kosztów ważne jest też ich wypłaszczenie. Przykłado wo mamy stałe opłaty, które płacimy raz w roku, jak chociażby polisę na ubezpieczenie samochodu, trzeba taki koszt rozłożyć na cały rok. Uwzględniamy kosz ty planowanych zakupów, zatrudnienia nowych osób i to nie tylko wynikające z pensji, ale także stworzenia stanowiska do pracy. Powtórzę koszty dociążamy, wy płaszczamy i urealniamy oraz na bieżąco z miesiąca na miesiąc, jeśli jest tak potrzeba korygujemy.
Zostały nam jeszcze przychody.
Plan przychodowy jest nieco trudniejszy, bo decyduje o nim wiele czynników, które należy wziąć pod uwagę. Na pewno prościej przygotować go w firmach świadczą cych usługi abonamentowe. Trudniej w firmach bazują cych na bieżącej sprzedaży towarów i usług. Tu niezwykle istotna jest ich marżowość, którą trudno wyliczyć pracu jąc na książce przychodów i dochodów. A jak mamy sumę
kosztów stałych i naszej marży, to matematycznie może my policzyć, jaki będzie potrzebny przychód, by te koszty pokryć. Czasami ku zaskoczeniu przedsiębiorców, oka zuje się, że ten poziom jest nierealnie wysoki co oznacza, że do tej pory przejadali pieniądze przyszłych miesięcy.
Co się dzieje, gdy nie mamy planu finansowego?
Jest takie dobre powiedzenie: „Plan is king, execution is King Kong”, które doskonale odpowiada na to pytanie. Nie mając dobrego planu, jako narzędzia do realiza cji w poszczególnych miesiącach, wpadamy w pułapkę życia z obrotu. To życie z obrotu powoduje, że mielimy te pieniądze, widzimy, że ogromne kwoty przechodzą przez konto, a ostatecznie nic na nim nie zostaje. Co zrobić, by przestać mielić te pieniądze, a na koncie w końcu pojawiły się oszczędności pozwalające na rozwój?
Dobry plan sprawia, że jesteśmy w stanie logicznie zarządzać pieniędzmi, które przechodzą przez firmę. Możemy je przelewać do określonych koszyków, sub kont, które znajdują się na rachunku bankowym. Banki mają teraz doskonałe narzędzia do tego. Poukładane finanse w firmie, sprawiają że możemy pochylić się nad kolejnymi projektami, na które zapewne znajdziemy środki. Jeśli myślimy o rozwoju, na pewno potrzebne będą nam pieniądze. Dobre planowanie, dobra strate gia, cierpliwość i sukces murowany.
Rozmawiała Beata SakowskaNelko Sp. z o.o. Łódź, ul. Sienkiewicza 85/87 e-mail: biuro@nelko.pl tel. 577 410 710 fb: @MeblowanieFinansow
Smart Office najlepsze na kryzys
Jak znaleźć w Łodzi idealne biuro i nie przepłacać? Wystarczy wybrać się na Narutowicza 126A do Smart Office Face2Face. Panują tu komfortowe warunki do pracy.
Do dyspozycji są trzy sale, które można w dowolnym momencie, oczywiście z wyprzedzeniem, za rezerwować na wyłączność. Moż na też współdzielić przestrzeń, z innymi przedsiębiorcami pracu jąc przez godzinę lub cały dzień. Warto tu zorganizować szkolenia, warsztaty, prezentacje produktów czy kampanie rekrutacyjne.
Biura na godziny, to obecnie naj bardziej elastyczne i korzystne rozwiązanie. Płacimy tylko za czas, podczas którego korzystamy z biu ra, dzięki czemu możemy znacznie zredukować koszty. Przychodzimy do biura i o nic się nie martwimy, go towa przestrzeń do pracy po prostu czeka na nas. Kolejną korzyścią bez wątpienia jest możliwość spotkania i nawiązania relacji biznesowych z innymi przedsiębiorcami.
W Smart Office Face2Face sko rzystamy z kilku pakietów usługi biurowej. Pakiet Virtual zapew nia nam adres korespondencyjny, pakiet Smart Office oprócz wspo mnianego adresu także możli wość rejestracji pod nim swojej firmy, a pakiet Smart Office Plus dodatkowo wynajem sali konfe rencyjnej na 10 godzin w miesiącu
bądź 20 godzin na tzw. hot desk. Można także skorzystać z usługi Smart Assistant. W tym pakiecie mamy prowadzenie kalendarza, odbieranie telefonów, robienie notatek, czy wystawianie faktur. W ten sposób znajdziemy więcej czasu na prowadzenie biznesu.
– Smart Office to wygodne rozwią zanie dla osób, które cenią sobie jakość, komfort i chcą dbać o kosz ty swojego biznesu. Biuro świadczy usługi najwyższej jakości zaczynając od kompleksowego i nowoczesnego wyposażenia, poprzez wysoki stan dard obsługi, kończąc na dobrej ja kości, aromatycznej kawie. Klienci nie muszą się o nic martwić. Biuro zawsze jest czyste i zadbane, sprzę ty niezbędne do pracy są gotowe do użycia na miejscu, a kawa i herbata dostępna zarówno dla klientów jak ich gości. Dodatkowo Smart Office znajduje się w świetnej lokalizacji z bezpłatną strefą parkowania. I jesz cze skorzystać można z niego za 1/6 kosztu biura i pracownika na wyłącz ność. To naprawdę spora oszczęd ność, szczególnie w tych trudnych
czasach, gdy wielu przedsiębiorców musi zdecydowanie ograniczać kosz ty – mówi Barbara Majer-Giernat z Ahead Group Sp. z o.o.
– Najczęstsze komentarze, jakie sły szymy to – „W poprzednim biurze nie było tak dobrze” albo „Czujemy się u Was, jak u siebie”. Bardzo nam miło słuchać takich opinii. Zależy nam na tym, aby każdy czuł się u nas komfortowo, a jednocześnie dbamy o profesjonalizm miejsca, usługi oraz obsługi – dodaje Marek Zimoch z Ahead Group Sp. z o.o.
Biuro Smart Office jest biznesem zarządzanym przez Ahead Group Sp. z o.o.: wielospecjalistycznego wykonawcę oraz integratora usług dla biznesu. Zapewniamy doradz two majątkowe, biznesowe oraz usługi rozwojowe, realizowane przez doświadczonych praktyków – ekspertów w swoich dziedzinach.
Spółka Ahead Group prowadzi rów nież – pod marką Go Trade – biuro handlowe specjalizujące się w im porcie i handlu artykułami prze mysłowymi, chemicznymi, elek troniką i żywnością. Dysponujemy składem celnym.
Więcej informacji na stronie: smartoffice.com.pl
Uwaga!
Promocja grudniowa: każdy, kto odwie dzi Smart Office przed końcem 2022 r. otrzyma voucher na pakiety Smart Of fice i Smart Office Plus w niższej cenie!!! Rabaty nawet do 20%!!!
ELASTYCZNOŚĆ
Jest siłą przedsiębiorstwa
Elastyczność to umiejętność błyskawicznego dostosowania do zmieniających się warunków. W dobie VUCA to cecha kluczowa dla realizacji celów mniejszych firm i dużych przedsiębiorstw. Od tego jak odbieramy obecne realia – czy jako zagrożenie, czy jako wyzwanie – i tego jak na tę nową sytuację zareagujemy, zależy nasze rynkowe być albo nie być. Rozmawiamy z MONIKĄ OLCZAK i MATEUSZEM STYPUŁKOWSKIM z firmy doradczej BUSINESSLAND.
O elastyczności i reagowaniu na zmiany rynku wiecie dużo… Mateusz Stypułkowski: Tak, zarówno z własnego do świadczenia, jak i naszych klientów działających w róż nych branżach. Na rynku zaszło wiele zmian, mamy za sobą trudne lata i powinniśmy być świadomi tego, że już nic nie będzie wyglądało tak jak kiedyś. Wiele firm upadło, część się przebranżowiło, inne zmieniły sporo w sposobie funkcjonowania, aby wpasować się w obec ne realia. Nie bądźmy więc bierni i nie czekajmy na to, aż „wszystko wróci do normy”, bo tak się już nie stanie. To, co mamy teraz to nasze aktualne normy i to my, jako przedsiębiorcy, musimy się do nich dostosować.
Aby odpowiednio odpowiadać na zmienne realia, trzeba być przygotowanym. Jak to zrobić?
Mateusz Stypułkowski: Przede wszystkim trzeba mieć świadomość, że długookresowe planowanie się już nie sprawdza. Każde przedsiębiorstwo powinno mieć jasno zdefiniowaną wizję i misję, które są zrozumiałe i realizowa ne przez wszystkich pracowników, ale już strategie działa nia powinny być krótkookresowe, kilkumiesięczne, mak symalnie półroczne. Po to właśnie, aby mieć możliwość sprawdzenia, czy obrany kierunek działania jest właściwy. Jeśli wymaga on po drodze modyfikacji, to usprawnienia należy wprowadzić i wcielić w życie w kolejnym krótkim okresie. I tak działać dalej, korygując, ulepszając. Aby taką nawet krótkookresową strategię działania wprowa dzić, najpierw trzeba sprawdzić, jaki mamy stan aktualny w przedsiębiorstwie. Mówiąc krótko poddać przedsiębior stwo diagnozie. Zidentyfikować sfery, w których kompe tencyjnie lub organizacyjnie mamy deficyty, a następnie zaplanować programy rozwojowe, które te braki uzupeł nią. Programy rozwojowe też powinny elastycznie reago wać na zmienne warunki otoczenia organizacji.
W jaki sposób można zapewnić taką elastyczność progra mów rozwojowych przedsiębiorstw?
Monika Olczak: Mamy na to pomysł, który jest wyni kiem naszego wspólnego doświadczenia szkoleniowo -doradczo-rozwojowego. W BUSINESSLAND rozdzie lamy kilka sfer działalności. Z jednej strony skupiamy się na obsłudze firm z sektora MŚP, gdzie realizujemy
Mateusz Stypułkowski
Przedsiębiorca. Trener biznesu. Sportowiec. Właściciel firmy doradczej BUSINESSLAND zajmującej się pozyski waniem funduszy unijnych oraz świadczeniem usług rozwojowych wpływających na rentowność firm partnerskich. Zwolennik filozofii Kaizen. Pomysłodawca projektu Corpo Wellness. Wieloletni zawod nik polskiego judo i członek kadry narodowej, medalista Mistrzostw Polski. Jego sportowa pasja znajduje odzwierciedlenie w działalno ściach biznesowych: Akademii szkoleniowej PTA oraz PTA Studio (jedynej w Polsce jednostki szkolącej trenerów i specjalistów sportu, posiadającej międzynarodowe standardy i akredytacje EREPS, IC REPS, VCC, ISO9001). Determinacja, orientacja na sukces i otwartość na wyzwania to cechy, które wyniósł ze strefy sportu i z powodzeniem wykorzystuje w biznesie ucząc tego też innych przedsiębiorców jako trener biznesu. Posiada wieloletnie doświadczenie menedżerskie w korporacji oraz biznesie lokalnym.
programy szkoleniowe i rozwojowe w formie usługowej. Z drugiej na obsłudze dużych przedsiębiorstw i korpo racji, dla których przewidzieliśmy elastyczny produkt, który będzie dostosowany do indywidualnych potrzeb przedsiębiorstwa w danym okresie i będzie mógł być mo dyfikowany na przestrzeni czasu, zależnie od potrzeb, które w kolejnych okresach wspólnie zidentyfikujemy.
To brzmi nieco nowatorsko…
Mateusz Stypułkowski: Faktycznie, przyznam, że cze goś takiego jeszcze na rynku szkoleniowym nie było. Od dłuższego czasu obserwujemy ten rynek, rozmawiamy także z przedsiębiorcami, szefami dużych korporacji i ich pracownikami. Ten pomysł jest efektem tychże rozmów. Firmy różnie reagują na potrzeby rozwojowe pracowników. Mniejsi przedsiębiorcy jeszcze nadal w du żym stopniu postrzegają szkolenia jako koszt, nie jako inwestycję. Tu wychodzimy z pomocą, pozyskując dla tych firm fundusze na cele rozwojowe, realizujemy na stępnie te usługi w firmach i wspieramy przy rozliczaniu projektów. W przypadku dużych przedsiębiorstw i kor poracji sytuacja wygląda inaczej. Tu są fundusze na roz wój, jednak często brak klarowności co do faktycznych potrzeb wykorzystania tych środków z korzyścią dla
przedsiębiorstwa, a już z pewnością brak komplekso wej opieki w tym zakresie. Realizowane są „szkolenia” bez odpowiednio przeprowadzonego badania potrzeb i punktowo, bez uwzględnienia szerszej perspektywy działu czy organizacji.
Monika Olczak: Nie sztuką jest sprzedać szkolenie. Sztuką jest tak dobrać program rozwojowy dla celów danego przedsiębiorstwa, aby na przestrzeni czasu było ono w stanie szybko reagować na zmiany i reali zować swoje cele biznesowe. Do tego potrzebna jest indywidualna opieka i czas.
Zatem czym różni się oferowany przez was program roz wojowy od serii zwykłych szkoleń?
Monika Olczak: Przede wszystkim nie proponujemy klientowi rozwiązań standardowych. Najpierw roz mawiamy z zarządem, czy kierownikami działów oraz pracownikami i sprawdzamy potrzeby danego przed siębiorstwa. I na podstawie tak zebranych informacji proponujemy rozwiązanie. Interesuje nas efekt, jaki nasz klient chce osiągnąć w wyniku wprowadzonego programu rozwojowego. Często jest tak, że przykła dowo sprzedawcy nie osiągają zamierzonych wyników nie dlatego, że brak im umiejętności sprzedażowych. Może chodzić o sferę zarządzania emocjami, nadmier ny stres. Nie dowiemy się tego bez indywidualnego podejścia. Dlatego w BUSINESSLAND stawiamy na re lacje i realizację celów firmy, z którą współpracujemy. A do tego najpierw trzeba te cele ustalić.
Z jakich metod edukacyjnych korzystacie podczas reali zacji waszych programów?
Mateusz Stypułkowski: Dotychczas były to w znacznym stopniu grupowe sesje rozwojowe na żywo, realizowa ne w siedzibie klienta, indywidualne sesje coachingo we i mentoring dla kadry zarządzającej. Natomiast we wspomnianym produkcie rozwojowym skierowanym do korporacji przewidujemy mix metod edukacyjnych – sesje online grupowe i indywidualne, sesje na żywo grupowe i indywidualne, sesje warsztatowe, spotkania integracyj ne (ale w całkiem nowym wymiarze, niż te powszechnie spotykane) i inne. Produkt jest w pełni elastyczny.
Kiedy warto, aby przedsiębiorstwo skorzystało z takiego programu rozwojowego?
Monika Olczak: Na pewno, jeśli chce, aby pracownicy wy konywali swoje obowiązki w sposób bardziej efektywny, niezależnie od działu firmy. Pracodawca może sam nie potrafić zidentyfikować problemu. W takim celu zgłasza się do nas. Zawsze zaczynamy od niezobowiązującej roz mowy. Zatem nie trzeba obawiać się, że na siłę będziemy firmie „wciskać” rozwiązanie, którego może wcale nie potrzebuje. W przypadku dużych przedsiębiorstw istnie ją pewne standardy szkoleniowe, które dana korporacja i tak musi zrealizować – jak choćby pracownicze szkolenia BHP. Takie standardy też znajdą się w naszym produkcie rozwojowym. Jak już mówiliśmy, nasz produkt jest ela styczny. Dobieramy go tak, aby uwzględniał potrzeby danego przedsiębiorstwa. Zatem odpowiedź na pytanie: „Kiedy warto, aby przedsiębiorstwo skorzystało z takie go programu rozwojowego?”, brzmi: zawsze. Jakich efektów może spodziewać się przedsiębiorstwo po wdrożeniu waszych programów rozwojowych?
Monika Olczak: Tu przede wszystkim warto mieć świa domość, że największym kapitałem każdego przedsię biorstwa są jego pracownicy. A ci borykają się z nadmier nym stresem, spadkami motywacji, brakiem poczucia celu, kłopotami komunikacyjnymi wewnątrz organizacji, wypaleniem zawodowym, brakami kompetencyjnymi. Przez to wszystko mamy w firmach do czynienia ze wzmo żoną absencją pracowników, nierealizowaniem zadań na czas lub mało efektywną i wydajną pracą, dużą rotacją pracowników. Luki kompetencyjne lub inne istniejące problemy wewnątrz organizacji powodują, że klienci odchodzą do konkurencji. Nasz elastyczny program rozwojowy ma pomóc przedsiębiorstwu zidentyfikować kluczowe problemy organizacyjne i/lub pracownicze i me todą małych kroków, sukcesywnie te problemy usuwać. Efektem tego będzie wydajniejsza praca osób zatrudnio nych przy mniejszym nakładzie czasu i kosztów, a przez to cele biznesowe przedsiębiorstwa zaczną być realizo wane niezależnie od danej sytuacji rynkowej, ponieważ program będziemy na bieżąco modyfikowali.
W kontekście kapitału pracowniczego przedsiębiorstwa –czasem istnieje obawa, że firma zainwestuje w pracownika, a on odejdzie do konkurencji – jak temu przeciwdziałać?
Monika Olczak: Często sprawdza się to o czym dużo myślimy… obawy blokują działanie, a bierność jest po czątkiem końca. Nie można skupiać się na myśleniu, że ten czy inny pracownik nas kiedyś opuści, bo pewnie tak będzie. Zamiast tego trzeba skupić się na tu i teraz. Teraz ten pracownik stanowi kapitał mojego przed siębiorstwa. I warto poszukać odpowiedzi na pytanie: „W jaki sposób mogę inwestując w jego kompetencje miękkie lub twarde przyczynić się do wzrostu efektyw ności jego pracy w moim przedsiębiorstwie?”.
Mateusz Stypułkowski: Obecnie jednym z większych benefitów pracowniczych jest możliwość rozwoju oso bistego. Wiele osób ma potrzebę czuć, że są zauważani i doceniani. Podejście rozwojowe pracodawcy ma szansę zatrzymać pracownika w firmie na dłużej, niż by w niej zo stał bez dodatkowych szkoleń, a jednocześnie usprawni jego pracę. Zatem inwestowanie w programy rozwojowe to korzyść zarówno dla pracownika, jak i pracodawcy.
Na rynku jest dużo firm doradczych oferujących usługi szkoleniowe. Dlaczego korporacje powinny zdecydować się na współpracę z BUSINESSLAND?
Mateusz Stypułkowski: Wyróżnia nas na pewno kom pleksowość i elastyczność naszego produktu rozwojo wego. Takie podejście do inwestycji rozwojowych pozwo li spojrzeć na organizację jako całość, reagować na jej potrzeby w danym momencie i w zmiennym otoczeniu. Ponadto gwarantujemy jednego opiekuna projektu roz wojowego dedykowanego dla jednej organizacji. Unika my wówczas zrzucania odpowiedzialności za wykonane wcześniej zadania, jesteśmy odpowiedzialni za całość.
Monika Olczak: Kolejna rzecz to nastawienie na part nerstwo i relacje. Sami jesteśmy przedsiębiorcami, więc myślimy jak przedsiębiorcy. Nie chcemy u siebie zbęd nych inwestycji, więc nie będziemy naszych partnerów do takich namawiać. Traktujemy naszych partnerów tak, jak sami chcielibyśmy być traktowani. I nawet jeśli zależy nam na sprzedaniu usługi czy produktu rozwojowego, to nie za wszelką cenę. Sprzedajemy świadomie, z korzyścią dla obu stron. Działając zgodnie z wizją BUSINESSLAND,
Monika Olczak
Przedsiębiorca. Trener. Marketingowiec. Koordynator projektów korporacyjnych BUSINESSLAND. Prowadzi działalność marketingowo-sprzedażową, specjalizuje się we wpro wadzaniu nowych marek na rynki, budowaniu świadomości konsu mentów i struktur marketingowych. Zwolenniczka świadomej sprze daży nastawionej na potrzeby klienta. Pasjonatka rozwoju osobistego w myśl własnej zasady, że „trzeba być w procesie, bo bierność zabija”. Posiada wieloletnie doświadczenie menedżerskie w sektorach B2B i B2C. Koordynowała różne projekty szkoleniowe w dużych firmach produkcyjnych i projektowych. Uważa, że plan rozwoju trzeba dopa sować do potrzeb danej organizacji i jej pracowników, a metacechą dzisiejszych czasów jest elastyczność. Uwielbia wyzwania i nie boi się zmian. Kilkukrotnie się przebranżawiała szukając głębszego celu i zgody ze swoimi wartościami w wykonywanej pracy. Edukuje w zakresie zdrowej i pozbawionej chemii pielęgnacji.
która brzmi: „Stworzyć środowisko, w którym biznes roz wija się bez ograniczeń”.
Mateusz Stypułkowski: Do tego dochodzi plejada naj wyższej klasy ekspertów i trenerów, dostarczających wiedzę spójną z najświeższymi HR-owymi trendami. Jeśli korporacja chciałaby korzystać w ramach naszego produktu rozwojowego z wiedzy konkretnej osoby, to jesteśmy tak samo elastyczni, jak nasz unikalny produkt.
Rozmawiała Beata Sakowska Zdjęcia Paweł Keler
Projekty rozwojowe dla firm i korporacji Doradztwo, szkolenia, fundusze unijne tel. 530 450 267 e-mail: m.olczak@business-land.pl www.business-land.pl
Po okresie dobrej koniunktury wchodzimy w okres hamowania gospodarki
O realiach obecnej sytuacji gospodarczej, a także o formule tak zwanego zbiorowego inwestowania za pomocą funduszy inwestycyjnych opowiada MARCIN ŚLAWSKI , doradca, analityk finansowy i właściciel firmy Superior Investment.
Z polską gospodarką nie jest najlepiej, ale powszech ne są opinie, że będzie jeszcze gorzej. A pan co myśli na ten temat?
W naszej poprzedniej rozmowie mówiłem, że PKB Polski był najwyższy w pierwszym kwartale tego roku. Według danych GUS realnie wzrósł on o 8,5 procent w porówna niu do pierwszego kwartału ubiegłego roku. Realnie, czyli w cenach stałych, średniorocznych roku poprzedniego, niewyrównany sezonowo. W drugim kwartale nasz PKB wzrósł realnie o 5,5 procent w porównaniu do analogicz nego okresu roku poprzedniego, a w trzecim kwartale wstępne dane pokazują wzrost o 3,5 procent przy tych samych parametrach. Z kolei według prognoz Komisji Europejskiej, w 2023 roku wzrost PKB Polski ma wynieść zaledwie 0,7 procent wobec oczekiwanych 5,2 procent w tym roku. Komisja szacuje, że odbicie w polskiej gospo darce nastąpi dopiero w 2024 roku. Przewrotnie można zatem powiedzieć, że nie ma w tym nic nadzwyczajne go, bo teoria cyklu koniunkturalnego była przedmiotem badań ekonomistów już wiele lat temu. Epidemia covid spowodowała lockdowny. Rządy oraz banki centralne chcąc łagodzić skutki, podjęły działania stymulacyjne zarówno fiskalne, na przykład tarcze pomocowe, jak i mo netarne, czyli drastyczne obniżki stóp procentowych połączone ze zwiększaniem ilości pieniędzy w obiegu. Pojawiła się inflacja, bo prędzej czy później musiała się pojawić, w ślad za tym banki centralne zaczęły systema tycznie i dość szybko podnosić stopy procentowe, aby jej przeciwdziałać. Po okresie dobrej koniunktury, która w Polsce i na świecie miała miejsce w drugiej połowie roku
Marcin Ślawski
Doradca, menedżer i analityk finansowy. Od kilkunastu lat zwią zany z branżą inwestycyjną. Certyfikowany Analityk Inwesty cyjny (CAI) – Związek Maklerów i Doradców (ZMID). Uczestnik międzynarodowego programu z zakresu ekonomii, finansów inwestycyjnych oraz instrumentów finansowych „The Chartered Financial Analyst” w ramach CFA Institute (USA). Certyfikowany marketer The Chartered Institute of Marketing (Anglia) i posia dacz tytułu „Associate” w ramach tej organizacji. Absolwent Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Łódzkiego o specjalności Zarządzanie Spółkami Kapitałowymi, studiów podyplomowych Rachunkowość i Zarządzanie Finansowe oraz Rynek Nierucho mości. Uczestnik kursów z zakresu doradztwa inwestycyjnego.
ubiegłego, jak również w pierwszym kwartale tego roku, wchodzimy w okres hamowania gospodarki.
Jaki to ma i będzie miało wpływ na nasze życie, biznes, poszczególne branże?
Spróbuję to wytłumaczyć klasycznie i książkowo. Otóż gdy gospodarka zbliża się do szczytu, to zaczyna spa dać sprzedaż, a zapasy rosną. W rezultacie produkcja zwalnia. Zmniejsza się wykorzystanie siły roboczej i ka pitału. W aspekcie spowolnienia gospodarczego i cyklu koniunkturalnego różne branże reagują inaczej. Jedne reagują z pewnym wyprzedzeniem, tym samym rok 2022 jest dla części branż zdecydowanie słabszy z lepszą per spektywą już nawet w roku spowolnienia, czyli w 2023. Dla innych branż prawdopodobnie rok 2023 będzie słab szy, a jeszcze innych nawet późniejszy okres, kiedy już w gospodarce spodziewane będzie odbicie.
No dobrze, w takim razie, zamiast narzekać, spróbujmy znaleźć sposób na to, żeby było lepiej. Co pan zaproponuje wszystkim tym, którzy poszukują sensownego sposobu na zainwestowanie swoich oszczędności?
Skupię się na branży, z którą jestem związany od wielu lat, czyli na funduszach inwestycyjnych. Po pierwsze, nie jest prawdą, że dzisiaj klasyczne fundusze inwestycyj ne mają wygórowane opłaty, bo nadzorca od kilku lat je systematycznie ograniczał do poziomu, w którym dla wielu podmiotów ich prowadzenie czy sprzedaż prze stały być nawet opłacalne. A po drugie, trzeba też wła ściwie rozumieć strategie poszczególnych funduszy, co w dalszym ciągu pozostawia wiele do życzenia, nie tylko wśród polskich klientów, ale również na całym świecie. Zatrzymajmy się przy stopach zwrotu i towarzyszących temu emocjach. Większość, zwłaszcza mniej doświadczo nych inwestorów, w zasadzie na całym świecie, inwestuje wtedy, gdy historyczne stopy zwrotu są najwyższe. W grę wchodzą przy tym emocje, bo jeśli inwestorzy zarabiają, to rośnie ich chęć do dopłacania, a jeśli inwestycja jest w ujęciu na przykład ostatniego roku na minusie, często się zniechęcają i chcą wypłacać.
W sumie nie dziwię się – nie chcą więcej tracić...
Tak, tylko że takie strategie powodują, że większość kupuje w okolicach szczytów i często sprzedaje na ni
skich poziomach w obawie o dalsze spadki. Zdecydo wanie lepszą jest strategia, która mówi, że spieniężamy wtedy, kiedy zarobiliśmy i dopłacamy, kiedy fundusze notują ujemne stopy zwrotu. Niestety tak robią nielicz ni. Trzeba też rozumieć, jakie wahania mogą występo wać w funduszach. Na przykład większość funduszy otwartych, inwestująca na rynku akcji dużych przedsię biorstw powinna osiągnąć stopę zwrotu w czasie, gdy nie występują podwyższone wahania, od minus 10 do plus 30 procent rocznie, przy czym w dłuższej perspek tywie dążą one do uzyskania wartości średnich z tego przedziału. Z kolei raz na pewien okres, powiedzmy – kilku lat, te wahania mogą być wyższe, na przykład w okolicach minus 30 procent, ale zazwyczaj odbicia po okresie spadków bywają wyższe, nawet poza wymie
niony wcześniej przedział. Przykładem może być rok 2020. Kiedy wybuchła epidemia covid fundusze akcyj ne w krótkim okresie zanotowały spadki około minus 30 procent, a nawet więcej. Ale gdybyśmy spojrzeli, jak wyglądało to rok później, to znajdziemy takie fundusze, które za kolejne 12 miesięcy, od marca 2020 do marca 2021 roku, zarobiły ponad 100 procent.
Chce pan powiedzieć, że strach nie jest dobrym doradcą?
Bo nie jest. Strach był duży w marcu 2020 roku, ale za chowanie zimnej krwi czy wręcz dokupienie jednostek funduszy spowodowały, że po kolejnych 12 miesiącach inwestor był zupełnie w innym położeniu. Są też okre sy, które zdarzają się nawet rzadziej niż raz na kilka lat, kiedy fundusze inwestujące w wymienione wcześniej aktywa, notują stopy zwrotu rzędu minus 50 procent. Taka sytuacja miała miejsce na przykład w czasie bessy 2007-2008, ale w kolejnych latach najczęściej odrabiają straty i to ze sporą nawiązką.
Od czego to zależy?
Kluczowy jest wybór odpowiedniego instrumentu finansowego, funduszu, portfela funduszy adekwat nych do własnego doświadczenia, wiedzy, horyzontu inwestycyjnego i żelazna konsekwencja. W okresach zarówno euforii, jak i paniki na rynku pojawia się my ślenie, że „teraz będzie inaczej”, bo na przykład rynki już tak długo rosną lub spadają, bo są nowe okoliczno ści, etc. Takie myślenie powoduje często inwestowanie w okolicach szczytów, bądź rezygnację po gorszych okresach. Jednak zazwyczaj, jak pokazują dane hi storyczne, wracamy do pewnej średniej. Dlatego tylko część inwestorów dobrze zarabia.
Rozmawiał
Robert Sakowski Zdjęcie Paweł Keler***
Materiał należy traktować jako wyłącznie wyraz oso bistych poglądów autora. Nie stanowi on oferty w ro zumieniu Kodeksu cywilnego ani oferty publicznej w rozumieniu ustawy o ofercie publicznej i warunkach wprowadzania instrumentów finansowych do zor ganizowanego systemu obrotu oraz o spółkach pu blicznych, doradztwa inwestycyjnego, innego rodzaju doradztwa, ani rekomendacji do zawarcia transakcji kupna lub sprzedaży jakiegokolwiek instrumentu fi nansowego, jak również innych informacji rekomen dujących lub sugerujących strategie inwestycyjne. Autor nie ponosi odpowiedzialności za skutki decyzji inwestycyjnych podjętych na podstawie informacji zawartych w niniejszym materiale.
Superior Investment Łódź, al. Kościuszki 39 lok. 12 tel. 608 477 112 e-mail: biuro@speriorinvestment.pl www.superiorinvestment.pl
Przyjaciele Francji w Łodzi tworzą klimat i wspierają w trudnych sytuacjach
O tym, jak to jest sprawować funkcję Konsula honorowego Francji w Łodzi w czasach pandemii i wojny w Ukrainie – która dzieje się u wrót Europy, a także planach na kolejny rok rozmawiamy z ALICJĄ BIEŃ .
Od dziesięciu lat jest pani Konsulem honorowym Francji w Łodzi. W tym roku ponownie została pani powierzona ta funkcja, to duże zaufanie ze strony Ambasadora Francji. Mam zaszczyt i przyjemność piastować funkcję Konsula honorowego Francji w Łodzi od 2012 roku. Zgodnie z francuskimi regulacjami kadencja konsula honorowego trwa pięć lat. Jest to więc już trzeci mój mandat. 14 lipca bieżącego roku Ambasador Francji Pan Frederic Billet wręczył mi przedłużenie tzw. bre vet w trakcie Święta Narodowego Francji celebrowa nego w Rezydencji Ambasadora. Czułam się ogromnie wyróżniona i wzruszona. W tym dniu w święcie uczest niczy zawsze około pięciuset gości. Są to tradycyjnie ci wszyscy, którzy na co dzień pracują na rzecz wzmac niania relacji polsko-francuskich. W poruszającym przemówieniu wygłoszonym po polsku, francusku i ukraińsku Pan Ambasador nawiązał do sytuacji w Ukrainie i podziękował Polakom oraz mieszkającym w Polsce Francuzom za okazane wsparcie. Sprawowa nie funkcji konsula traktuję z dużą powagą i staram
się, żeby dzięki moim działaniom Francja była widocz na w naszym regionie.
Czy pandemia utrudniła pani obowiązki konsula?
Ostatnie dwa lata były szczególnie trudne. Pandemia spowodowała, że oddaliliśmy się od siebie. Pamiętaj my jednak, że nawet w jej trakcie podejmowaliśmy różne działania po to, by poczuć, że współdziałamy i możemy na siebie liczyć. Choć w 2020 roku nie mo głam zorganizować tradycyjnego święta Beaujolais Nouveau – zaprosiłam moich łódzkich partnerów do nagrania wspólnego filmu i życzeń dla naszych Przyjaciół, a następnie wysłałam ponad dwieście butelek wina wraz z nagraniem i… maseczką z fla gą Francji. Ten gest spotkał się z bardzo radosnym przyjęciem – odebrałam wiele podziękowań i zapew nień, że dzięki temu choć przez moment poczuliśmy polsko-francuską wspólnotę. W pandemii wzorem Francuzów w podobny sposób podziękowaliśmy także służbom medycznym.
Teraz życie po pandemii powoli wraca do normy, ale spo tkała nas kolejna tragedia, wojna w Ukrainie. Czy w jej ob liczu pani działania uległy zmianom?
To prawda, dzisiaj łódzko-francuskie życie wraca powoli do przed covidowego rytmu, aczkolwiek silnie naznaczone jest tragedią wojny, która toczy się, jak mawiają Francuzi u wrót Europy. W marcu tego roku zorganizowałam i sfi nansowałam transport darów z Francji do Łodzi. Zebrane zostały dzięki Stowarzyszeniu Kocham Łódź i dojechały do nas ze Strasburga. Zaprzyjaźniony Cargonet i Maciej Darmas jak zwykle wspomogli mnie troszkę lepszą ceną i cała ciężarówka potrzebnych rzeczy dotarła szczęśliwie do Łodzi. W obliczu dramatu wojennego również tegorocz ne święto Beaujolais Nouveau w Bistro u Geyera posłużyło nam do okazania chociaż niewielkiego gestu solidarności. W ramach zbiórki prywatnej zebraliśmy środki na co naj mniej pięć agregatów prądotwórczych. W chwili, kiedy rozmawiamy, zbiórka wciąż trwa. Planujemy ją zakończyć w drugim tygodniu grudnia, a to, co uda nam się zebrać, przekażemy bezpośrednio mieszkańcom Chersonia, z którymi jesteśmy w kontakcie.
Przez te dziesięć lat z pewnością przyszło się pani mierzyć z różnymi sytuacjami jako konsul. Czy ma pani wsparcie w działaniach?
Moje działania zmierzają zawsze do tego, by wspierać tzw. „rayonnement de la France”. Działalność jaką prowadzę, jest honorowa wymaga mojego osobistego zaangażowania, moich środków i przede wszystkim codziennej pracy – wszystko to dostarcza mi wiele ra dości i satysfakcji. W realizacji projektów oczywiście pomagają moi zaprzyjaźnieni Partnerzy i Sponsorzy, którym zawsze bardzo serdecznie dziękuję. Chylę czoła także przed wszystkimi „acteurs” naszego lokalnego polsko-francuskiego podwórka – nauczycielami, lekto rami, profesorami i stowarzyszeniami, którzy poza swo ją pracą, na zasadzie absolutnego „benevolat” tworzą francuski klimat w naszym mieście i regionie.
Jakie ma pani plany na przyszły rok?
Z roku na rok nasza „francuska wioska” rośnie w siłę. Pojawia się coraz więcej młodych osób zatrudnianych w międzynarodowych koncernach. Cały czas bardzo aktywnie pracujemy wraz z łódzkimi uczelniami nad zwiększeniem liczby studentów francuskojęzycznych i będziemy to kontynuować także w przyszłym roku. W 2023 roku będziemy mieć niewątpliwy zaszczyt być gospodarzem Światowych Dni Henri Capitant organi zowanych na Uniwersytecie Łódzkim przez Association Henri Capitant – Stowarzyszenie Przyjaciół Francuskiej Kultury Prawnej. To znana wszystkim prawnikom or ganizacja zrzeszająca wybitnych francuskojęzycznych praktyków i teoretyków prawa cywilnego. Jej człon kowie pochodzą z ponad 45 krajów wszystkich pięciu kontynentów. Tegoroczny kongres odbył się w Bogocie i wzięło w nim udział 95 przedstawicieli 21 krajów z 5 kontynentów. Kolejne dni światowe odbędą się w Łodzi pomiędzy 5 a 7 czerwca 2023 roku, a ich tematem będzie odpowiedzialność w zakresie ochrony środowiska. To bardzo ważny temat. Mam nadzieję, że będzie to kolejna okazja, aby pokazać znamienitym gościom wielowymia rowe piękno naszej Łodzi – a wszystko „à la française”.
Rozmawiała Agnieszka Mikołajczyk
Zdjęcia Justyna Tomczak
RFE Pologne daje wsparcie
LAURENT BLONDEAU Prezes RFE Pologne
Réseau Francophone de l’Entreprenariat Pologne (RFE Pologne) to stowarzyszenie, które powstało w styczniu 2020 roku. Jego główną misją jest promowanie przed siębiorczości wśród frankofonów.
RFE Pologne zrzesza różne grupy przedsiębiorców, któ rzy posługują się językiem francuskim. Przede wszyst kim są to mikro, małe i średnie przedsiębiorstwa, w tym także freelancerzy i niezależni konsultanci. – Jest to miejsce wymiany doświadczeń i wzajemnego wsparcia – mówi Laurent Blondeau, Prezes RFE Pologne. – Jedną z naszych pierwszych inicjatyw była organizacja spotkań networkingowych o nazwie „Apéropreneurs”.
Podczas tych spotkań przedsiębiorcy mieli możliwość przedstawienia się i swobodnej wymiany zdań na te mat wyzwań i problemów, jakie napotykają. RFE Po logne z czasem zbudowało ofertę wsparcia dla swoich członków w zależności od ich potrzeb. – Rozpoczęcie działalności gospodarczej często oznacza konieczność radzenia sobie bez fachowej wiedzy, którą posiadają duże organizacje – dodaje Laurent Blondeau. – Na szym celem jest pomóc im w zakresie prawa, finansów, zasobów ludzkich, a także marketingu i komunikacji.
Przedsiębiorcy kierują do RFE Pologne dużo pytań z dziedziny prawa i rachunkowości. Największą trudno ścią dla osób prowadzących własny biznes jest otocze nie się odpowiednimi ludźmi – partnerami, doradcami prawnymi, księgowymi. W RFE Pologne istnieje możli wość znalezienia takich partnerów, wymiany kontak tów, co pozwala przedsiębiorcom zaoszczędzić sporo czasu. – Nie ma jednego, uniwersalnego profilu fran cuskojęzycznego przedsiębiorcy w Polsce – opowiada Laurent Blondeau. – Jedni mówią po polsku i dobrze znają polskie środowisko, inni nie. Niektórzy są samo zatrudnieni, inni są dyrektorami firm.
RFE Pologne współpracuje m.in. z Ambasadą Francji w Warszawie oraz Stowarzyszeniem Varsovie Accueil, utrzymuje również kontakty z francuskojęzycznymi Izba mi Gospodarczymi w Polsce, Business France, UFE Polo gne, Petit Journal. Członków RFE Pologne łączą te same wartości: wzajemna pomoc, solidarność, serdeczność.
Studiowanie po francusku Przystanek Francja w Alliance Française
NADÈGE SLAGMULDER
Dyrektor Alliance Française i Koordynator sieci Alliance Française w Polsce
Alliance Française, organizacja zajmująca się promo cją kultury francuskiej i języka francuskiego na świe cie, w przyszłym roku skończy 140 lat. W Łodzi ma po nad 40-letnią historię. – Początkowo ośrodki Alliance Française funkcjonowały przy Uniwersytetach – opo wiada Nadège Slagmulder, dyrektor Alliance França ise i Koordynator sieci Alliance Française w Polsce. – W Łodzi AF powstał w 1978 roku, zanim jeszcze w Pol sce można było tworzyć stowarzyszenia na mocy prawa lokalnego. Dzisiaj jest to już stowarzyszenie polskie.
Nadège Slagmulder przyjechała do Łodzi półtora mie siąca temu, zastępując na stanowisku wcześniejszego dyrektora Aurélien Mas. – Na razie skoncentrowałam się na pracy, nie zdążyłam jeszcze poznać Polski i jej regionów – mówi Nadège Slagmulder. – Ale już mogę powiedzieć, że Łódź jest pięknym miejscem, nasza sie dziba mieści się w Manufakturze, więc mogę korzystać z Waszego dziedzictwa kulturowego.
W Polsce Alliance Française ma 8 ośrodków. Wszystkie koncentrują się przede wszystkim na kursach języka francuskiego i organizacji wydarzeń kulturalnych. Obec nie w Łodzi Alliance Française ma 550 studentów. Jest to dobry wynik, biorąc pod uwagę pandemię, z której wiele firm i organizacji nie umiało się już podnieść. W siedzi bie stowarzyszenia odbywają się liczne spotkania spo łeczności frankofońskiej i międzynarodowej, na których pojawiają się artyści, studenci, naukowcy i przedsiębior cy. – W przyszłym roku czekają nas duże wydarzenia kulturalne – opowiada dyrektor Slagmulder. – W marcu mamy międzynarodowy miesiąc Frankofonii, czyli święto wszystkich, którzy posługują się językiem francuskim.
Z kolei latem 2023 roku w 140. rocznicę powstania AF planowane jest wielkie ogólnoświatowe wydarzenie z tej okazji. W Polsce będą w nie włączone wszystkie ośrodki. Nadège Slagmulder, jak przyznaje, nie pracowała wcze śniej z Polakami, ale ma wśród nich wielu przyjaciół. Jako Koordynator sieci Alliance Française w Polsce stanowi wsparcie z ramienia Ministerstwa Spraw Zagranicznych, ściśle współpracuje zarówno z Ambasadą Francji w Pol sce, jak i z Konsulatem honorowym Francji w Łodzi.
DR INŻ. DOROTA PIOTROWSKA prof. Politechniki Łódzkiej, dyrektor CKM
International Faculty of Engineering, czyli Centrum Kształcenia Międzynarodowego Politechniki Łódzkiej od ponad 30 lat kształci na kierunkach technicznych w języku angielskim i francuskim.
Najbardziej dynamiczny rozwój współpracy z Francją rozpoczął się w latach 90., kiedy to pierwsza grupa stu dentów z Marsylii i Aix en Provence przybyła na studia do Politechniki Łódzkiej. Kolejnym krokiem milowym było uruchomienie w Politechnice Łódzkiej unikato wego programu Gestion et Technologie, kształcącego inżynierów całkowicie w języku francuskim. – Obecnie Politechnika Łódzka współpracuje z ponad czterdzie stoma uczelniami we Francji – mówi dr inż. Dorota Pio trowska, prof. Politechniki Łódzkiej, dyrektor CKM. – Są to uczelnie o bardzo zróżnicowanym charakterze i profilu działania.
Francja należy do krajów i kultur akademickich naj bardziej otwartych na internacjonalizację. Uczelnie francuskie chętnie włączają się w realizację różnorod nych projektów edukacyjnych, badawczych i organi zacyjnych. Dzięki tej współpracy udało się stworzyć szeroki wachlarz możliwości rozwoju kompetencji dla studentów i kadry, wymianę inspiracji i doświadczeń edukacyjnych i badawczych.
Duże zaangażowanie Francji umożliwia realizację pro jektów podwójnych dyplomów dla studiów pierwszego i drugiego stopnia. Dzięki wsparciu finansowemu już kilkuset absolwentów może się cieszyć posiadaniem zarówno dyplomu Politechniki Łódzkiej, jak i innej renomowanej uczelni francuskiej. – Absolwenci IFE realizują kariery w obydwu krajach, wykorzystując swój międzynarodowy kapitał i doświadczanie – pod kreśla Dorota Piotrowska. – Część z nich zakłada własne firmy, które funkcjonują na obydwu rynkach gospodarczych. Inni realizują kariery naukowe w uczel niach i ośrodkach badawczych w całej Europie. Jednym z takich przykładów międzynarodowej kariery jest Sławosz Uznański, absolwent programu podwójnego dyplomu Politechniki Łódzkiej i Universite de Nantes, powołany przez Europejską Agencję Kosmiczną do Re zerwy Astronautów ESA.
Romanistyka coraz bardziej popularna
HAB. ANITA STAROŃ
Instytut Romanistyki Uniwersytetu Łódzkiego ma pół wieku! Z tej okazji ukazały się jubileuszowe publikacje obejmujące dwa tomy, jeden dotyczący literaturoznaw stwa pod redakcją dr hab. Magdaleny Koźluk i dr hab. prof. Anity Staroń, a drugi językoznawstwa pod redakcją dr hab. prof. UŁ Magdaleny Lipińskiej oraz dr hab. prof. Magdaleny Szeflińskiej-Baran.
Choć w zeszłym roku minęło 50 lat istnienia Instytutu Romanistyki, to jego początki datuje się na 1945 rok. – W latach pięćdziesiątych wszystkie filologie zachodnie, jak francuska, niemiecka, angielska zostały zawieszone ze względów politycznych, nauka tych języków została zabroniona – mówi dr hab. Anita Staroń, dyrektor Insty tutu Romanistyki Uniwersytetu Łódzkiego. – Dopiero w 1971 roku czasy i okoliczności się zmieniły i nastąpiła reaktywacja naboru na studia z językiem francuskim.
Ze względu na pandemię, zeszłoroczną rocznicę pięćdziesięciolecia postanowiono uczcić okoliczno ściową publikacją. Choć pozornie wydawałoby się, że w czasie, kiedy wszyscy mówią po angielsku, roma nistyka nie będzie obleganym kierunkiem, okazuje się, że z roku na rok studentów przybywa. – Język francu ski, hiszpański, włoski i od tego roku też rumuński, to języki niszowe i doskonale sprzedają się na rynku pracy – opowiada dr hab. Magdalena Koźluk, zastępca dyrek tora Instytutu Romanistyki Uniwersytetu Łódzkiego. – Nasi absolwenci w ogóle nie cierpią na coś takiego jak bezrobocie czy praca nie w zawodzie.
Program nauczania jest na bieżąco dostosowywany do realiów i obecnie istnieje już możliwość, aby studia na romanistyce rozpoczynały osoby, które języka jeszcze nie znają. Wydział Romanistyki UŁ to nie tylko nauka, ale także promocja języków i kultur, w jakich są używa ne. Od lat studenci i wykładowcy biorą udział w takich wydarzeniach jak np. marcowy Festiwal Frankofonii, który umożliwia bliższe poznanie kultury francuskiej. – Od wielu lat współpracujemy z Konsulatem honoro wym Francji w Łodzi, liceami, również z IFE Politechniki Łódzkiej przy różnych wydarzeniach – opowiada Anita Staroń. – Obalamy mit, że studiowanie filologii to coś nudnego i przestarzałego. Wręcz przeciwnie.
Wina z Burgundii najsmaczniejsze
MICHAŁ BALD
sommelier, reprezentant, manager importera alkoholi, win i cygar M&P Pavlina
Zostać sommelierem nie jest łatwo. Trzeba znać się nie tylko na historii wina, ale też przejść specjalne kursy i zdać egzamin. No i ważna jest też pasja – trudno wymagać od kogoś, kto nie lubiłby pić wina, żeby polecał je innym.
– Najczęściej ludzie zadają mi pytanie, jakie to jest do bre wino, a prawda jest taka, że dobre wino to takie, które nam smakuje – opowiada Michał Bald, sommelier, reprezentant, manager importera alkoholi, win i cygar M&P Pavlina. – Oczywiście są koneserzy wina, którzy cenią sobie konkretne roczniki i to, z jakich winnic po chodzi dana butelka.
Wśród wielu osób wciąż pokutuje trochę przestarza łe przekonanie, że białe wino pijemy do białych mięs i ryb, a czerwone do czerwonych. – A przecież ważne są też dodatki, sposób przyrządzenia – opowiada Mi chał Bald. – A co z różowym winem? We Francji i wielu innych krajach jest ono bardzo cenione. U nas przyjęło się, że różowe wino pijemy w upalne dni, jako orzeźwia jący trunek. A jest cała masa wspaniałych różowych win, którymi możemy się delektować. Róż świetnie się komponuje na przykład z potrawami z łososiem.
Dobre wino możemy kupić za kilkadziesiąt złotych, jak i za kilkanaście tysięcy złotych za butelkę. Nie zawsze to najdroższe będzie nam smakowało. Cena wina za leży od wielu czynników. Ważne jest, jaka jest historia winnicy, z jakich szczepów jest produkowane, w jaki sposób i na jakim terenie.
W Łodzi od dwudziestu siedmiu lat Konsul honorowy Francji organizuje święto Beaujolais Nouveau. Zosta ło ono zainicjowane przez producentów wina z okolic Lyonu już w latach 50. ubiegłego wieku. W 1985 roku stanęło na trzecim czwartku każdego listopada. To święto młodego wina jest przede wszystkim okazją do spotkań towarzyskich. – Bywa i tak, że niektórzy zostawiają takie młode wino na następny rok, ale ja uważam, że Beaujolais Nouveau lepiej smakuje z sa mego założenia jako wino młode – mówi sommelier. – Jego smak jest owocowy, ale taki właśnie ma być, to świetny trunek do wspólnego biesiadowania.
Francja płynie w jego żyłach
MACIEJ DARMAS
właściciel i prezes polskiej firmy Cargonet
„Chociaż nie mam ani kropli francuskiej krwi, Francja od zawsze płynie w moich żyłach”. To życiowe motto Macieja Darmasa, właściciela i prezesa polskiej firmy Cargonet z branży transportowo-spedycyjnej, który mieszkał we Francji ponad 15 lat. – Wyjechałem jako sześciolatek, ponieważ moi rodzice byli dziennikarza mi prześladowanymi przez ówczesną komunistyczną władzę w Polsce w latach 80., a mój tata, Marek Dar mas, były konsul RP we Francji i Belgii był kilkakrotnie internowany w trakcie stanu wojennego – opowiada Maciej Darmas. – Byliśmy więc przyjęci we Francji jako uciekinierzy polityczni. Rodzice byli przekonani, że to już na stałe.
Dlatego powrót do Polski w połowie lat 90. był dla całej rodziny dużym zaskoczeniem. Polska dopiero zaczynała rozwijać gospodarkę wolnorynkową i tworzyć demo kratyczne struktury państwa. Była to kolejna wielka życiowa przygoda.
Dzisiaj mija 27 lat, odkąd Maciej Darmas pracuje w trans porcie międzynarodowym, a jego głównymi klientami są właśnie firmy francuskie. Jego przygoda z biznesem francuskim zaczęła się w 1996 roku. Maciej Darmas brał udział w rozwoju na terenie Łodzi takich firm: jak Clement, Norbert Dentressangle, Graveleau czy też LDI.
Przez lata mieszkania we Francji i współpracy z francuski mi firmami można śmiało powiedzieć, że pan Maciej jest nie tylko Polakiem we Francji, ale stał się też Francuzem w Polsce. A jak postrzega różnice między krajami? – Jak dla mnie różnice kulturowe między Polską a Francją są bardzo małe. Na pewno różnią się nasze kuchnie i podej ście do życia. Ale poza tym mamy te same chrześcijańskie korzenie i tą samą europejską kulturę.
Od lat Maciej Darmas uczestniczy w organizowanym przez Konsula honorowego Francji w Łodzi święcie Beaujolais Nouveau, które odbywa się w listopadzie. – Święto Be aujolais jest dla mnie okazją, żeby spotkać się ponownie z kulturą i tradycjami francuskimi – dodaje.
To właśnie firma Cargonet jest dostawcą francuskiego wina, które tak bardzo przypadło do gustu Polakom.
Spotkanie dwóch kultur
IZABELA SALVAT
wspólnie z mężem zarządza kilkoma firmami
Izabela Salvat i Eric Salvat od prawie 30 lat przenoszą francuskie pomysły biznesowe do Polski, starając się również w codziennym życiu łączyć polskie i francu skie zwyczaje. – Wszystko zaczęło się już w 1993 roku, kiedy to nasze spotkanie dwóch kultur zaowocowało masą licznych pomysłów na biznes w Polsce – opowiada Izabela Salvat. – Wtedy to zaczęły powstawać pierwsze hipermarkety, m.in. jedna z francuskich sieci otworzyła swój sklep w Łodzi. Tak zaczęliśmy wprowadzać systemy szybkiej i ciekawej sprzedaży poprzez wprowadzanie ani matorów i hostess, jak również organizowaliśmy loterie i gry dla klientów hipermarketów, którzy odkrywali inną, ciekawszą formę dokonywania zakupów.
Francuskie pomysły przyjęły się w Polsce i państwo Salvat z powodzeniem rozwijali swój biznes. Stąd też decyzja, aby zostać tu na stałe. – Tu się urodziłam, tu jest mój kraj i moje miejsce – opowiada Izabela Salvat. – Czułam, że mąż i ja możemy zrobić coś ciekawego dla Polski. Nasza firma to nasza druga rodzina i tak od za wsze traktowaliśmy to miejsce i ludzi w niej pracujących. Państwo Salvat są przedstawicielem na Polskę niszowej biżuterii Gas Bijoux, która sprzedawana jest w naj bardziej ekskluzywnych butikach na świecie. Noszą ją koronowane głowy oraz gwiazdy i celebryci. – Tu nieskromnie powiem, iż rozpoczęcie współpracy z Gas Bijoux było moją inicjatywą, gdyż jako Polka chciałam, abyśmy i my tu w kraju „dotknęły” wyrafinowanej fran cuskiej biżuterii. Polki to jedne z najpiękniejszych ko biet na świecie – twierdzi Izabela Salvat. – Jeżeli chodzi o gust biżuteryjny, to z zadowoleniem powiem, że Po lki uwielbiają niszową biżuterię i wyjątkowość, jaką za sobą niesie jej posiadanie. Styl prowadzenia wspólnego domu państwa Salvat jak sami mówią, jest dwutorowo pomieszany. W tygodniu preferują raczej kuchnię polską, a w weekendy gotują razem francuskie specjały. – Dzięki temu, że nasza córka uczestniczyła w pierwszej edycji Master Chef Junior mamy zapewnione również cudowne desery, jakie wychodzą spod jej ręki. Łączy ona często pomysły francuskie z polskimi i powstaje ciekawy miszmasz – dodaje dumna mama.
Biznes w Polsce po francusku
Z jakimi problemami najczęściej borykają się frankofoni mieszkający w Polsce? Gdzie mogą zgłosić się po pomoc prawną, dowiedzieć się o regulacjach prawnych? O tym wszystkim opowiadają założycielki serwisu informacyjnego droitpolonais.fr – adwokat ALICJA BIEŃ oraz adwokat ALICJA TARKOWSKA .
Od ponad dwudziestu lat prowadzi pani kancelarię adwokacką, pełni funkcję Konsula honorowego Francji w Łodzi i wspólnie z panią Alicją Tarkowską, również adwokatem, założyły panie serwis informacyjny o pra wie polskim dla Francuzów i frankofonów? Skąd się zrodził ten pomysł?
Alicja Bień: Pomysł utwo rzenia serwisu interne towego droitpolonais.fr zrodził się z chęci pomocy Francuzom i frankofonom w prowadzeniu ich spraw w Polsce. Współpracując na co dzień z takimi oso bami, zauważyłyśmy, że py tania, jakie zadają, często się powtarzają. Dlatego po stanowiłyśmy zebrać w jed nym miejscu wypracowane przez wiele lat materiały, stworzyć bazę wiedzy i po dzielić się nią z tymi, któ rzy próbują odnaleźć się na polskim rynku, nie znając języka polskiego. Pomysł ten okazał się trafiony. Niemal od samego początku naszej działalności pod szyldem droitpolonais.fr otrzymujemy wiele pozytywnych wiadomości i podziękowań. Publiko wane przez nas treści cieszyły się ogromnym zaintere sowaniem w trakcie pandemii, kiedy regulacje dotyczące zakazów i obostrzeń zmieniały się z dnia na dzień, a my, wraz z naszym zespołem, na bieżąco je śledziliśmy, aktu alizowaliśmy i opisywaliśmy w języku francuskim.
Jak udzielacie panie pomocy i kto się po nią zgłasza?
Alicja Tarkowska: Przede wszystkim publikujemy na naszej stronie, ale również w mediach społeczno ściowych, przydatne informacje o prawie polskim przed stawione w prosty, zrozumiały sposób. Wydajemy tak że krótkie, bezpłatne przewodniki, np. dla najemców zagranicznych w Polsce, dla pracowników, dotyczące dziedziczenia czy rozwodu, które cieszą się dużym za interesowaniem naszych czytelników. Często zdarza się jednak, że czytelnicy kontaktują się z nami, by wyja śnić wątpliwości lub proszą o pomoc w rozwiązaniu ich problemu – wówczas staramy się odpowiedzieć na ich pytania. Po pomoc zwracają się do nas zarówno osoby francuskojęzyczne mieszkające w Polsce, jak i frankofo ni, którzy mieszkają za granicą, ale potrzebują wspar
cia w prowadzeniu spraw w Polsce.
Czy polskie prawo jest dla obcokrajowców trudne do zrozumienia?
Alicja Bień: Z pewnością istnieje wiele różnic po między polskimi a obcymi regulacjami prawnymi. Dodatkową trudność sta nowi bariera językowa i brak oficjalnych tłuma czeń przepisów. Znajo mość języka francuskiego, a także podstaw prawa francuskiego oraz prawa Unii Europejskiej, po zwala nam jednak na do strzeżenie takich różnic i wyjaśnienie zawiłości w zrozumiały dla naszych czytelników sposób.
Z jakiego typu sprawami trafiają do pań Francuzi szukający wsparcia?
Alicja Tarkowska: Na naszej stronie znaleźć można informacje z zakresu pięciu dziedzin prawa: gospodar czego, pracy, rodzinnego, spadkowego i własności in telektualnej. Są to dziedziny, w których z jednej strony specjalizuje się nasz zespół, z drugiej zaś – to właśnie ze sprawami z tego zakresu najczęściej trafiają do nas frankofoni szukający wsparcia. Potrzebują oni kon sultacji dotyczących rozpoczęcia prowadzenia dzia łalności gospodarczej w Polsce, pomocy w sprawach pracowniczych, rodzinnych czy spadkowych. W dużej mierze są to sprawy związane z życiem codziennym, z którymi mierzy się obcokrajowiec żyjący w Polsce.
Myślę, że już można zapytać o nowy projekt, który jeszcze bardziej ułatwi funkcjonowanie czy prowadzenie intere sów obcokrajowcom w Polsce.
Alicja Bień: Tak, obecnie nasz zespół pracuje nad no wym projektem, który już niedługo ujrzy światło dzien ne. Mowa o przewodniku po Polsce – oczywiście nie turystycznym, a biznesowym. Mamy nadzieję, że jego lektura rozwieje wątpliwości i zachęci osoby francu skojęzyczne do związania się z Polską.
Rozmawiała Agnieszka Mikołajczyk Zdjęcie Justyna Tomczak
Bez stresu, pośpiechu, z uśmiechem na twarzy. W tym roku święta przygotuje Bawełna!
Nie trzeba stać godzinami w kuchni, aby przygotować pyszne święta – wystarczy skorzystać z produktów Wekowni lub z dań przygotowanych na wynos przez nasze restauracje. Nie będzie stresu, pośpiechu, a na twarzy zagości uśmiech – mówi ANNA GRABAREK , współwłaścicielka Grupy Bawełna.
Święta coraz bliżej? Co w tym roku proponuje Grupa Ba wełna?
Jak zawsze proponujemy święta … bez stresu! Każdego roku staramy się pomagać naszym gościom i klientom w organizacji pysznych świąt. To wspaniały czas, który powinniśmy spędzać z uśmiechem na ustach w gronie najbliższych, a nie padać ze zmęczenia. Dlatego, jak co roku nasze restauracje przygotują świąteczne dania na wynos. Do świąt przygotowuje się też nasza fabry ka rzemieślniczych przetworów – Wekownia, oferująca gotowe dania zamknięte w słoikach. Linia świątecznych produktów jest już dostępna i można tam znaleźć między innymi tradycyjną zupę grzybową, barszcz czerwony, jest oczywiście bigos staropolski, kapusta z grzybami, kapu sta z grochem, czy klopsiki rybne w sosie koperkowym. Są pyszne pasty i smarowidła i ciekawe dania na świąteczny obiad, jak chociażby polędwiczki wieprzowe w sosie pod grzybkowym czy klasyka z Bawełny – stracetti di filetto – pikantna polędwica wołowa w sosie truflowym i porto. Weki z Wekowni mogą być także doskonałym świątecz nym prezentem – nasi klienci mogę je kupić w tym roku w wersji pakowanej w wygodne i estetyczne świąteczne pudełka. To smakowity pomysł na upominki dla przyja ciół, rodziny, klientów, czy współpracowników.
Czy firmowe świąteczne przyjęcia też są organizowane? Oczywiście, we wszystkich naszych restauracjach można zorganizować przyjęcie firmowe lub kolację w gronie przyjaciół czy rodziny. Dzisiaj coraz częściej decydujemy się na wyjście z domu w trakcie świąt lub przed nimi. W każdej z restauracji mamy inną ofertę: największa indu strialno-łódzka Bawełna mieszcząca się w Manufakturze pomieści całkiem sporo gości – przyjmujemy rezerwacje dla grup liczących do 80 uczestników, przy szczególnej aranżacji górnej sali nawet do 100 uczestników. Goście mogą spróbować świątecznych dań inspirowanych
kuchnią włoską i śródziemnomorską. W najmniejszej Szpulce, lokalu dla ludzi młodych w każdym wieku, organizujemy przyjęcie dla maksymalnie trzydziestu uczestników. W Szpulce serwujemy dania inspirowane kulinarną podróżą po całym świecie. Ten lokal wyróżnia się przyjazną atmosferą. W designerskim i pysznym Lnie mieszczącym się na OFF Piotrkowska królują dania kuch ni polskiej urozmaicone kuchnią śródziemnomorską. Wigilię w tym miejscu polecamy dla średnich grup do 4050 uczestników. W okresie świąt panuje tam magiczna at mosfera. W przypadku każdej restauracji starannie pla nujemy wszystkie rezerwacje. Chodzi o to, żeby nie było za dużo osób, żeby jak najbardziej uchwycić świąteczny nastrój. Jak widać, oferta jest bardzo szeroka i każdy znajdzie coś dla siebie. Wszystkie restauracje oferują bogatą kartę win, koktajli i rozgrzewających napojów.
A co konkretnie będzie można zamówić ze świątecznych dań na wynos?
Zawsze staramy się łączyć dwie rzeczy – tradycję z nowoczesnością. Nie zabraknie więc tradycyjnych pierogów z kapustą i grzybami, ale będzie też nieco nowoczesnej interpretacji „rybki na święta”.
Wspomniała pani o wekach z Wekowni ze specjalną linią świąteczną. Mam takie niedyskretne pytanie, czy pojawią się one na pani wigilijnym stole?
Oczywiście, chociażby zupa grzybowa czy barszcz. Bardzo chętnie korzystamy zarówno z weków Wekow ni, jak i z potraw przygotowanych na święta w naszych restauracjach. I ciągle nam się nie nudzi. Szewc bez butów chodzi: my nie zawsze mamy czas na gotowanie, a nasza rodzina i przyjaciele pokochali już smaki We kowni, szczególnie dania z ryb i wołowiny. Wystarczy otworzyć wek, zawartość pogrzać i potrawa gotowa jest do serwowania. To bardzo wygodne rozwiązanie. Zgodnie z naszą filozofią nie stosujemy konserwantów w procesie produkcji – więc jest to też zdrowe i smacz ne jedzenie. Prywatnie weki towarzyszą nam nie tylko podczas świąt. Korzystamy z nich na co dzień w domu i na każdym wyjeździe: bez względu na sposób podró żowania: kamperem, żaglówką czy motorem... gwa rantują nam niezależność i swobodę. Przygotowujemy zdrowe i smaczne posiłki, kiedy chcemy i gdzie chcemy, w pięknych okolicznościach przyrody, w kilka minut. No i przede wszystkim… w domu po pracy.
Wekownia była takim pandemicznym projektem, a widzę, że cały czas prężnie się rozwija.
Tak, miał to być jeden ze sposobów na przetrwanie pan demicznych czasów, ale szybko okazało się, że klienci pokochali nasze restauracyjne dania w słoikach. I dzięki temu cały czas się rozwijamy. Zdecydowaliśmy, że jed ną z restauracji, w której organizowaliśmy kiedyś eventy i która miała największą kuchnię, przebudujemy i dosto sujemy do potrzeb produkcji. Dziś możemy powiedzieć, że jesteśmy prawdziwym przedsiębiorstwem produku jącym przetwory. To wielka radość, ale i duża odpowie dzialność. Stworzenie nowej przestrzeni umożliwia nam zwiększenie produkcji, ale na pewno nie będzie ona nigdy produkcją na masową skalę. Planujemy cały czas oferować produkty rzemieślnicze dostępne wyłącznie w wybranych i dobrych delikatesach premium, bio i eko oraz w naszym sklepie internetowym. Raczej nie pojawimy się w dużych sieciach. Ze względów jakościowych produkujemy maksy malnie trzysta słoików naraz. To w stu procentach ręczna produkcja wymagająca czasu i zaangażowania zespołu.
Ile weków sprzedajecie?
Gdy ruszaliśmy, cieszyliśmy się ze sprzedaży pierwsze go tysiąca weków. Teraz produkujemy blisko dziesięć tysięcy słoików miesięcznie. Jesteśmy dostępni w po nad stu czterdziestu punktach w całej Polsce i oczy wiście w naszym sklepie internetowym wekownia.pl. Ilości, które w tej chwili produkujemy, pozwalają na razie dalej się rozwijać i utrzymywać zatrudnienie. A to przynosi nam największą radość. Rozwój wymaga jed nak ciągłych zmian i inwestycji. Z tym nie jest łatwo, ale na szczęście mamy świetny zespół, który potrafi sobie radzić w najtrudniejszych okolicznościach. Nowości jak często są wprowadzane?
Staramy się regularnie oferować nowe produkty. Z ostatnich nowości pojawił się boeuf strogonow, któ ry od razu stał się bestsellerem. W przygotowaniu jest nowa linia, która będzie się nazywała Dzika Wekownia. W wekach znajdą się przetwory z dziczyzny – mięsa, które jest najzdrowsze i szczególnie polecane dla osób mających problemy z alergią. Ostatnio wprowadziliśmy linię produktów ketogenicznych – dla osób będących na diecie keto. Sukcesywnie rozwijamy ofertę produk tów diety lekkostrawnej, z której skorzystać może cała
rodzina zaczynając od dzieci na seniorach kończąc. Mamy też całą linię klopsików, pierwsze były z indyka w sosie pomidorowym, w ślad za nimi pojawiły się klopsi ki rybne z dorsza i jesiotra, następnie klopsiki cielęce w sosie warzywnym i wieprzowe w sosie własnym. Można śmiało powiedzieć, że Wekownia klopsikami stoi.
Przygotowane przez Wekownię produkty zaczynają zdo bywać medale. Jakiego koloru?
Złotego. Nasz staropolski pasztet z gęsi został na grodzony złotym medalem podczas odbywających się niedawno targów Natura Food. Wyróżnienie zdobyła, także nasza łódzka zalewajka. Oba produkty cieszą się niesłabnącym uznaniem naszych klientów.
Ile produktów znajduje się w ofercie?
W ofercie mamy około pięćdziesięciu produktów, a zaczy naliśmy od dziesięciu. Pojawiają się też produkty sezonowe – jak linia dyniowa w okresie jesiennym, czy wspomniana już linia świąteczna. Choć z tą świąteczną to różnie bywa – w ubiegłym roku groch z kapustą sprzedawaliśmy do maja, ponieważ klienci ciągle pytali się o jego dostępność. Które z weków cieszą się największą popularnością? Po wstał już specjalny ranking?
Rankingu nie ma, ale dużą popularnością cieszą się dania główne i zupy. To szybki pomysł na dobry obiad i oczy wiście smarowidła, które są wygodnym rozwiązaniem na śniadania, ale także jako przekąski na imprezy. Przy gotowaliśmy w naszym e-sklepie specjalne wersje zesta wów, zarówno na obiady na cały tydzień, jak i na przykład słodkie śniadanie, albo zestaw imprezowy. Dużym zain teresowaniem cieszą się tygodniowe zestawy.
Kto wprowadza te nowe smaki, kto odpowiada za dobór dań do weków?
Pracujemy zespołowo. Najpierw pojawia się pomysł na da nie, które następnie przygotowuje szef naszej kuchni. Tak przygotowane danie zamykane jest w słoiku i pod dawane procesowi pasteryzacji. Następnie odbywa się komisyjna degustacja i albo uznajemy, że wszystko jest w porządku albo wprowadzamy małe zmiany. Zależy nam
na tym, aby dania z weków smakowały identycznie, jak te serwowane w naszych restauracjach i aby uzyskać taki efekt, trzeba wprowadzić pewne zmiany w sposobie ich przygotowania. Nasze weki mają specjalne piktogramy, które mówią o tym, co znajduje się w środku, przykłado wo, że produkt jest wykonany z polskiej gęsiny i wołowiny, że jest bez konserwantów.
Co jest największym wyzwaniem przy tworzeniu tego pro jektu?
Na pewno to, co obecnie dzieje się na rynku – podwyżki cen mediów, szalejąca inflacja i coraz droższe surow ce… Nam przede wszystkim zależy na jakości produk tów, więc nie oszczędzamy na składnikach. Szukamy oszczędności w inny sposób, uczymy się optymalizo wać i właściwie zarządzać projektem.
Rozmawiała Beata Sakowska Zdjęcia Archiwum prywatne
www.wekownia.com
Łódź, ul. Ogrodowa 19a tel. 42 63 42 4 72 e-mail: restauracja@ szpulka-lodz.com www.szpulka-lodz.com
Łódź, OFF Piotrkowska tel. 42 201 59 50 e-mail: restauracja@ lenibawelna.com www.lenibawelna.com
Łódź, ul. Ogrodowa 19a tel. 42 63 33 444 e-mail: restauracja@bawelna-lodz.com www.bawelna-lodz.com
Moc tlenu zbawienna, aż chce się żyć
Odmładzają, regenerują, dotleniają, zapewniają lepsze samopoczucie i poprawiają kondycję fizyczną. Produkowane i dystrybuowane przez nas komory hiperbaryczne wykorzystują naturalną moc tlenu – mówi MAGDALENA RUDNICKA , właścicielka firmy Nowe Technologie.
O łódzkiej firmie Nowe Tech nologie ostatnio dużo się mówi nie tylko w Polsce, ale i na świecie, a to za sprawą Kamila Glika, piłkarza naszej reprezentacji, który korzysta z produkowanej przez was niskociśnieniowej komory hiperbarycznej. Dobrodziejstwa komory docenia też wiele zna nych osób, a wśród licznych gwiazd sportu można wymie nić Roberta Lewandowskiego, Davida Beckhama, Novaka Djokovića, Lebrona Jamesa, Michaela Phelpsa. Co to jest za urządzenie?
Nasze przenośne komory hiperbaryczne wykorzystu ją naturalną moc tlenu, który podawany w warunkach pod wyższonego ciśnienia wpły wa korzystnie na dotlenienie organizmu, zapewniając nam lepsze samopoczucie, dynamiczną regenerację sił wi talnych, poprawę kondycji fizycznej, a także jest dosko nałym wsparciem w odnowie biologicznej. Kamil Glik potrzebował właśnie szybkiej regeneracji organizmu, ponieważ szykował się wówczas na Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej organizowane w tym roku w Katarze. Komorę zawieźliśmy do Benevento we Włoszech, gdzie Kamil na co dzień występuję w zespole z Serii B. Z ko mór systematycznie korzystają też inni sportowcy –regularnie dotlenia u nas swój organizm Paweł Pawlak, zawodnik mieszanych sztuk walki wagi półśredniej i średniej, reprezentant Octopusu Łódź, który ostat nio jest nie do pokonania, zwycięża wszystkie walki. Z czego bardzo się cieszymy. Z tlenoterapii korzystają również zawodnicy naszej drużyny piłkarskiej Nowe Technologie Komora Hiperbaryczna Amp Futbol, któ ra gra w Ekstraklasie. To niezwykle dzielni piłkarze, którzy wskutek różnych losowych zdarzeń utracili jedną z kończyn dolnych. Jesteśmy jedyną prywatną firmą, która ma swoją drużynę w tej kategorii futbo lu. Tlenoterapia pomaga zasnąć Justinowi Bieberowi. Bożyszcze nastolatków poinformował o tym na swoim profilu na Instagramie.
To pomówmy teraz nieco o tych dobrodziejstwach. Co zyskują sportowcy dzięki regularnym zabiegom w komo rze hiperbarycznej?
Tlenoterapia pomaga zwięk szyć wydolność i wydajność organizmu, a po wysiłku fi zycznym wspomaga procesy metaboliczne. Nasycony tle nem organizm jest bardziej wydajny i gotowy do zwięk szonego wysiłku fizycznego, dzięki czemu możemy tre nować z większą efektywno ścią, a także poprawić swoją formę fizyczną. Sesja tleno wa to zabieg regenerujący, odprężający i odmładzający.
Powiedziała pani odmładzają cy, czy to oznacza, że komory są także w gabinetach sekto ra beauty?
Oczywiście, że są, ale nie tylko tam, trafiają także do gabinetów odnowy biologicznej, SPA, hoteli. Mamy też bardzo dużo indywidualnych klientów, którzy ku pują komory na prywatny domowy użytek. Badania dowodzą, że osoby regularnie korzystające z zabiegów w komorze hiperbarycznej żyją średnio dziesięć lat dłużej. Regularne korzystanie z sesji sprawi, że nie tylko będziemy żyć zdrowo i dłużej, ale wpłynie także na nasze naturalne piękno bez konieczności interwen cji chirurgicznej. Nie bez powodu od dawna w świecie show-biznesu komora nazywana jest „kapsułą mło dości”. Terapia w niej polepsza elastyczność włókien kolagenowych, co zapobiega powstawaniu zmarszczek i przyczynia się do wygładzenia tych już istniejących. Wpływa na poprawę kondycji skóry, regeneruje na skórek po zabiegach medycznych i kosmetycznych, poprawia przemianę materii.
Ponoć dobrze wypływa też na naszą pamięć?
Tak, podczas sesji tlenowej skutecznie nasycamy tkanki tlenem, dzięki czemu szybciej zapamiętujemy
informacje i łatwiej kojarzymy. Dotlenienie mózgu to lepsza pamięć, koncentracja, oraz większa akty wność psychiczna. Ponadto przebywanie w komorze hiperba rycznej przyspiesza metabolizm, co pozwala na efek tywniejszą utratę masy ciała i wyszczuplenie sylwetki. A czy to prawda, że tlenoterapia doskonale sprawdza się w przypadku przewlekłego zmęczenia?
Tak, ale nie tylko w przewlekłym zmęczeniu, łagodzi tak że objawy stresu, napięcia psychicznego, uśmierza bóle migrenowe. Sesje tlenowe mają wszechstronny, pozytyw ny wpływ na nasze samopoczucie psychiczne i fizyczne. Metoda ta pozwala zachować na dłużej młodość, dobre
zdrowie, aktywuje siły witalne i odpornościowe. Dzięki regularnym sesjom w komorze tlenowej można poczuć odprężenie, przypływ energii i chęci do życia. Pozytywny efekt hiperbarii to również dobry sen, po którym czujemy się wypoczęci. Sesja tlenowa to zabieg odmładzający, re generujący i odprężający. Zabieg hiperbaryczny odżywia wszystkie komórki w organizmie, dzięki czemu hamuje procesy starzenia oraz podnosi siły witalne.
Czy jest jakaś bariera wiekowa korzystania z tej terapii?
Tlenoterapia polecana jest osobom w każdym wieku. Za biegi są w pełni bezpieczne i zupełnie nieinwazyjne. Można się w pełni zrelaksować i oddychać życiodajnym tlenem.
W Łodzi zapraszamy do siedziby naszej firmy, która mieści się przy ulicy Królowej Anny Jagiellonki 2. W ca łym kraju działa ponad czterysta naszych partnerskich salonów. Z tlenoterapii można też korzystać w domu. Produkowane i dystrybuowane przez nas urządzenia są lekkie i łatwe w obsłudze, a nowoczesna konstrukcja komory w modelu siedzącym lub półleżącym zapewnia komfortowe wrażenia podczas sesji tlenowej, dając poczucie relaksu.
Kto może zostać waszym partnerem?
Praktycznie każdy, kto docenia dobroczynne działanie komór hiperbarycznych i ma ochotę świadczyć tego typu usługi na rynku. Komory hiperbaryczne marki Nowe Technologie zostały zaprojektowane z myślą o maksymalnej wygodzie i dużej mobilności urządze nia. Montaż i obsługa komory jest niezwykle prosta. Jesteśmy największym dystrybutorem komór hiperba rycznych w Polsce. Jako partner dbamy o stały kontakt i relację z naszymi klientami, zapewniając pełną opiekę serwisową naszych komór hiperbarycznych, gwaran cję, dedykowany montaż w każdym miejscu Polski, jak również szkolenia i fachowe doradztwo z obsługi komo ry hiperbarycznej oraz całe wsparcie marketingowe.
Wrócę jeszcze do początku naszej rozmowy, wspomniała pani, że firma Nowe Technologie sponsoruje drużynę pił karką w Ekstralidze Amp Futbolu. Skąd zainteresowanie akurat taką dziedziną sportu?
Z chęci pomocy osobom, które z różnych przyczyn utra ciły jedną z kończyn dolnych. Nawet pewnie pani trudno sobie to wyobrazić, jak nie oglądała pani rozgrywek w tej lidze, jak ci mężczyźni fantastycznie radzą sobie na bo isku. Ileż to trzeba mieć siły, ducha walki i samozaparcia, żeby o kulach grać w piłkę nożną. To dla mnie wielki zaszczyt, że mogę ich wspierać. Jesteśmy chyba taką jedyną drużyną w Polsce, ponieważ pozostałe działają zwykle przy dużych klubach piłkarskich. Jeśli można, trzeba się dzielić z innymi, zapraszam wszystkich chęt nych gotowych pomóc naszej drużynie. Każde wspar cie się przyda. Przy okazji pomagamy im w regeneracji organizmu, zawodnicy korzystają z terapii tlenowych w naszych komorach hiperbarycznych.
Dlaczego zajęła się pani takim właśnie biznesem?
Złożyło się na to wiele czynników, ale przede wszyst kim wynikało to z chęci stworzenia biznesu dbające go o poprawę naszego zdrowia. Kiedy zaczynałam, na świecie dobroczynne działanie tlenoterapii było już bardzo znane, a w Polsce nikt o tym jeszcze nie mó wił. Dużo czytałam, szkoliłam się, czerpałam wiedzę z medycyny naturalnej. I tak w 2017 roku stworzyłam Nowe Technologie, pierwszą w Polsce firmę oferującą niskociśnieniowe komory hiperbaryczne. Początki były trudne, bo produkt nieznany, a i o tlenoterapii mówiło się niewiele, trzeba było ruszyć z edukacją. I tak krok po kroku zdobywam rynek Polski i zagraniczny, a za interesowanie z roku na rok jest coraz większe.
Tyle dobrych rzeczy się dziś dowiedziałam o niskociśnie niowych komorach hiperbarycznych, że chętnie z nich skorzystam.
Jakub Przygoński
Polski kierowca rajdowy, członek zes połu Orlen Team: Przygotowuję się do Rajdu Dakar, muszę być w doskonałej kon dycji. Dotleniam się, regeneruję, pięć dni w tygodniu po godzinie od dwóch miesięcy spędzam w komorze hiperbarycznej. Co mi to daje? Na pewno czuję się dużo lepiej, po ciężkim treningu na prawdę szybko się regeneruję. Od razu jestem wypoczęty i mogę zacząć kolejny trening, który wykonuje dużo szybciej i wydajniej. Korzystanie z komory jest bardzo proste, tak naprawdę wchodzę do środka, zakładam maskę, zasuwam zamek, włączam i mogę odpoczywać i się relaksować. Jestem gotowy na Dakar.
Zapraszam serdecznie. Wszystkich zapraszam serdecz nie do siedziby naszej firmy, zbliżają się święta, czas pre zentów, czas radości. Inwestycja w dobre zdrowie i dobre samopoczucie zwróci się nam błyskawicznie. Komorę hiperbaryczną można kupić zarówno na własny użytek, jak i całej rodziny lub grona przyjaciół. Będzie również doskonałym prezentem dla naszych pracowników, gdy stanie w przytulnym miejscu w firmie. Sprezentować można także bliskiej osobie voucher na sesje tlenowe. Specjaliści w salonie doradzą, podpowiedzą, a przy oka zji zaproszą na sesję tlenową w naszej komorze. Życzę wspaniałych świąt i szczęśliwego nadchodzącego roku. Spełniajcie państwo swoje marzenia i dbajcie o zdrowie. Doceńcie także moc tlenoterapii.
Rozmawiała Beata Sakowska Zdjęcia Justyna Tomczak, archiwum prywatne
Nowe Technologie salon sprzedaży: Łódź, ul. Królowej Anny Jagiellonki 2 www.nowe-technologie.pl e-mail: biuro@nowe-technologie.pl tel.575 398 868 fb: @ ntechnologie.pl ig: @ntechnologie.pl
Zeskanuj i włącz wideo z komorą hiperbaryczną
Kreatywność architekta weryfikuje Excel
Czy możliwa będzie budowa dwustumetrowego domu bez pozwolenia i nadzoru architekta? Na czym polega dogęszczanie miasta i repozycjonowanie budynków? Czy 15-minutowe miasto to dobre rozwiązanie dla Łodzi? Na te pytania odpowiadają
JOANNARUTKOWSKA i KACPER ROJEK z biura ARR Architecture.
Od 1 stycznia 2023 roku wchodzi nowe prawo budowla ne. Zmienione przepisy mają uprościć proces budowlany. Uproszczą?
Kacper Rojek: Na pewno uproszczą w zakresie budowy domów jednorodzinnych. Prywatny inwestor będzie mógł dużo łatwiej wybudować dom, ponieważ zniknie wiele formalnych wymogów.
To znaczy…?
Kacper Rojek: Na przykład nie trzeba będzie składać pozwolenia na budowę z załącznikami, których wymagają urzędy. Obecnie każde niedociągnięcie czy błąd powodu je, że urząd może zażądać wyjaśnień. W takim przypadku inwestor musi zatrzymać proces i donieść lub uzupełnić potrzebne dokumenty. To oczywiście wydłuża proces budowy, ale sprawia, że jest ona na bieżąco kontrolowana.
To jak będzie po zmianie prawa?
Kacper Rojek: Jeżeli zaplanuje pan budowę domu, to trzeba będzie złożyć jedynie oświadczenie o tym, że za czyna pan budowę.
I tak bez żadnych ograniczeń?
Kacper Rojek: Ograniczenia będą, ale tylko takie, że dom może mieć dwie kondygnacje i musi być prze znaczony do użytku własnego. Jeżeli chodzi o metraż to ograniczeń nie będzie.
Joanna Rutkowska: Tu pojawiają się pytania, czy na przykład właściciel będzie mógł wynająć dom prze znaczony do użytku własnego, albo po jakim czasie uzyska możliwość jego sprzedaży? Poza tym, co się stanie, jak pojawi się jakaś fuszerka albo niedociągnię cie budowlane. Kto poniesie za to odpowiedzialność?
Kto? Teraz jest to architekt i wykonawca.
Joanna Rutkowska: Warto wspomnieć, że uprawnieni architekci i inżynierowie, na przykład Inżynier Budo wy, mają dziś obowiązek posiadania polisy OC, z któ rej inwestor może wystąpić o odszkodowanie w razie błędu, czy wypadku na budowie. Po zmianie przepi sów cała odpowiedzialność odnośnie do jakichkolwiek roszczeń z tytułu odszkodowań, łącznie z finansową, spocznie na Inwestorze i głównym wykonawcy.
To jaka zatem będzie rola architekta w procesie budowy domu jednorodzinnego, dwukondygnacyjnego?
Joanna Rutkowska: W przypadku domu architekt może w ogóle nie uczestniczyć w procesie budowlanym. Zostanie wprowadzona elektroniczna baza projektów i stamtąd można będzie brać gotowe wzory na zasadzie wybieram ten, bo mi się podoba. Zresztą ta baza już niejako istnieje, to projekty typowe.
Kacper Rojek: W jakimś stopniu jest to deregulacja zawodu, choć dotyczy jedynie architektów działających w segmencie budowy domów jednorodzinnych. Akurat tam ich uprawnienia nie będą już do niczego potrzeb ne. Może jeszcze przydadzą się w segmencie premium, ale obawiam się, że klienci budżetowi i ze średniej półki raczej nie będą zainteresowani ich usługami – wystę powaniem o pozwolenie na budowę, żmudnymi proce durami administracyjnymi itd.
W takim razie, w jaki sposób nowe prawo budowlane wpły nie na waszą firmę ARR Architecture?
Joanna Rutkowska: Pocieszające jest to, że nas te zmiany nie dotyczą, ponieważ zajmujemy się projek towaniem obiektów średnio i wielkokubaturowych. W tym przypadku przepisy się nie zmieniają.
W ostatnich latach zamiast nowym inwestycjom coraz więcej miejsca branża budowlana poświęca takim tematom jak dogęszczanie zabudowy miast. O co w tym chodzi?
Joanna Rutkowska: Po raz pierwszy z tematem dogęsz czania zabudowy zetknęłam się w Londynie, w mojej poprzedniej pracy. Oni mają tam bardzo mało wolnych działek pod budowę nowych obiektów. Dlatego, żeby utrzymać standard i ceny nieruchomości dogęszczali dotychczasową zabudowę miasta. Robiło się to w ten sposób, że nadbudowywało się istniejące budynki. Cza sami było to jedno piętro, czasami dwa. W Polsce robi się to inaczej. Na przykład w Łodzi, gdzie jest pomysł, aby była miastem piętnastominutowym, dogęszcza się zabudowę poprzez rewitalizację starych, często nie zamieszkałych budynków oraz całych kwartałów, ale też poprzez budowanie nowych obiektów na placach, gdzie wyburzono stare kamienice.
Wydaje mi się, że dogęszczanie zabudowy negatywnie wpłynie na komfort naszego życie – więcej osób w tej sa mej przestrzeni, mniej zieleni, totalny brak miejsc parkin gowych... Mam rację?
Kacper Rojek: Rzeczywiście w momencie, gdy do gęszczenie następuje na jakimś osiedlu mieszkanio wym pojawiają się problemy. Szczególnie dotyczą one braku miejsc parkingowych. Ten problem będzie za tem wszędzie tam, gdzie ludzie muszą korzystać z sa mochodów. Natomiast inna sytuacja jest w centrum miasta. W takich przypadkach wystarczy dobry do stęp do sklepu, kultury, bliskość miejsca pracy, dobrze działająca komunikacja miejska.
Joanna Rutkowska: Ludzie chętnie zrezygnują z sa mochodu albo ograniczą się do jednego, jeżeli w pięt naście minut będą mogli pieszo zrobić zakupy, dojść do pracy, do kina czy restauracji. Poza tym każdy po trafi liczyć, a koszty utrzymywania samochodu w ści słym centrum Łodzi wciąż rosną, więc koszty paliwa
również. Jazda autem do pracy w centrum przestaje być ekonomicznie opłacalna.
Ostatnio w rozmowach z architektami coraz częściej sły szę sformułowanie „repozycjnowanie budynków”…
Joanna Rutkowska: Repozycjonowanie budynków polega na zmianie ich funkcji i nadawaniu im nowej wartości. Na polskim rynku nieruchomości możemy znaleźć inwestorów, którzy zamiast budować nowe obiekty komercyjne decydują się na zakup starszych biurowców oraz ich repozycjonowanie. Starsze bu dynki mają bowiem potencjał w postaci doskonałej lokalizacji, są dobrze skomunikowane z miastem. Konkretnie chodzi o to, żeby na przykład biurowiec kategorii B zmienić w kategorię A i pozyskać w ten sposób innych klientów i zwiększyć przychody.
Kacper Rojek: Repozycjonowanie budynków to w Pol sce wciąż nowy temat, ale i tu pojawia się coraz więcej inwestorów zainteresowanych zmianą funkcji budynku czy podniesieniem jego wartości użytkowej. W naszej pracowni realizujemy właśnie projekt przekształcenia starego biurowca w obiekt o wyższym standardzie. Wcześniej wykonaliśmy projekt repozycjonowania elektrociepłowni. Miejsce, w którym kiedyś mieściły się kotły węglowe i inne urządzenia do produkcji ciepła i energii, zostało przez nas przystosowane do innych funkcji – na przykład będą w nim biura różnego typu, magazyny, centrum wystawiennicze i eventowe.
To na koniec zapytam jeszcze o rolę architektów w obecnej rzeczywistości i jakich kwalifikacji się od nich wymaga?
Kacper Rojek: Sami się nad tym zastanawiamy. Wy daje nam się, że od architektów będzie się wymagało jeszcze bardziej ekonomicznego podejścia do projek towanych inwestycji. Większej i pełniejszej analizy tego, jak koszty inwestycji mogą wzrosnąć w krótkiej i dłuższej perspektywie.
Joanna Rutkowska: Chodzi przede wszystkim o kosz ty materiałów, których ceny w ostatnich miesiącach tak mocno podskoczyły, że większość inwestycji trzeba korygować na bieżąco, a niektóre przestają się opłacać. Na studiach uczono nas kreatywnego po dejścia do projektowania, ale kiedy podjęliśmy pracę to okazało się, że jesteśmy tylko częścią procesu inwe stycyjnego i to wcale nie najważniejszą. Kreatywność architekta jest dziś weryfikowana przez Excela. I to jest zupełnie okej. Klient jest bardziej wymagający, a poprzeczka została podniesiona w górę.
Rozmawiał Robert Sakowski Zdjęcie Paweł Keler
ARR Architecture Łódź, ul. Żwirki 1C/11B tel. 692594120 e-mail:info@arr-architecture.com www.arr-architecture.com
Sukces rodzi się z działania
O tym czym jest poszerzona rzeczywistość i wirtualne środowisko, oraz jak je wykorzystać w budowaniu relacji i komunikacji, a także o swoich sposobach na sukces opowiada KATARZYNA KOBA , właścicielka firmy RoboKoba, szkoleniowiec, a także jedna ze stu najbardziej wpływowych kobiet w Polsce zajmujących się sztuczną inteligencją.
Wokół sztucznej inteligencji i najnowszych technologii, które zaczynają zmieniać świat, narosło wiele mitów wzbu dzających lęk. Powinniśmy się bać skoku technologicznego, który dokonuje się na naszych oczach?
Ludzki lęk dotyczy wszystkiego, co nowe, więc to nor malne, że na sztuczną inteligencję i najnowsze techno logie patrzymy z obawami i zadajemy sobie pytanie do czego nas one doprowadzą. Zajmuję się tymi tematami na co dzień i jestem przekonana, że nie powinniśmy się bać ani technologii, ani innowacji. One są niezbędne do tego, aby świat szedł do przodu, wykorzystując dostęp ne rozwiązania. Choćby poprzez bardziej angażujące metody bazujące na doświadczeniu i nauce poprzez zabawę, czym się zajmuję.
Pani czuje się w nowych technologiach doskonale. Została pani wybrana do grona stu najbardziej wpływowych Polek zajmujących się sztuczną inteligencją.
To prawda. Ze sztuczną inteligencją, a przede wszyst kim z technologiami immersyjnymi, w tym wirtualną rzeczywistością, związałam swoje zawodowe życie. Dlatego bardzo się cieszę, że moja działalność została dostrzeżona i doceniona. Tym bardziej że zdecydowa ło o tym znakomite jury pod przewodnictwem prof. Aleksandry Przegalińskiej. Doceniono moją pracę jako technologa kreatywnego w dziedzinie kultury, zwracając uwagę na jej wpływ na projekty edukacyjne i na zdrowie oraz jako liderkę innowacyjnego, kobie cego i społecznie zaangażowanego startupu SensiVR Health. Stworzyłam go w ramach programu inkuba cyjnego Shesnnovation Academy przeznaczonego dla studentek, doktorantek i absolwentek kierunków tech nicznych i ścisłych, ale także wszystkich innych kobiet, które chcą założyć własny startup technologiczny. Dlaczego akurat dla kobiet?
Według raportu z 2018 roku przygotowanego przez Startup Poland jedynie w dwudziestu sześciu procent polskich startupów kobieta występuje wśród założy cieli. Twórcy tego programu chcą, aby coraz więcej kobiet otrzymało odpowiednie narzędzia i kompeten cje, by osiągnąć sukces zawodowy i spełniać marzenia.
Katarzyna Koba
Założycielka firmy RoboKoba, świadczącej usługi prototypowa nia interfejsów multisensorycznych dla branży zdrowotnej i edu kacyjnej oraz technologii kreatywnych. Pionierka, projektantka i badaczka technologii VR, AR, XR w przestrzeni metawersum w pracach nad ucieleśnieniem i digitalizacją percepcji zmysłowej.
Pani swoje spełnia?
Jeżeli chodzi o projekt SensiVR Health to zdecydowanie tak. Dzięki niemu trafiłam do programu Mam Pomysł na Startup organizowanego przez Urząd Miasta Łodzi. Poza tym projekt zakwalifikował się do programu Vi sion Health Pioneers Incubator, finansowanego przez Europejski Fundusz Społeczny w Berlinie. Tam rozwija się w zakresie certyfikacji medycznych oraz poszukuje funduszy europejskich i inwestycji na dalszy rozwój.
SensiVR Health to projekt terapeutyczny skierowany do dzieci. Na czym polega?
Jest to rozwiązanie zdrowotne dla dzieci w wieku od sied miu do dziesięciu lat. Dzięki przestrzeni metaversum, która wykorzystuje nowe możliwości technologiczne, jak wirtualna rzeczywistość (VR) czy rzeczywistość rozsze rzona (AR), można zmienić sposób interakcji z dziećmi. Poprzez zabawę wpływamy na poprawę ich umiejętności poznawczych, motorycznych i behawioralnych.
Trochę to skomplikowane...
Chodzi o efektywny czasowo trening, który zdalnie angażuje wszystkie zmysły i pomaga przezwyciężyć trudności w nauce, w tym między innymi dyspraksję, czyli rozwojowe zaburzenie koordynacji (DCD). Wyko rzystywana technologia pozwala na ćwiczenia w sen sorycznej sali VR, a przy okazji obniża koszty terapii i zwiększa zakres wsparcia terapeutycznego.
Nie jest pani lekarzem, a tworzy pani rozwiązanie dotyczące medycyny...
Nie sama. Współpracuję z zespołem składającym się z interdyscyplinarnych profesjonalistów, których łączy pasja tworzenia! Poza tym w rozwoju projektu poma ga mi jego współtwórczyni Anna Lenarcik, która ma ogromne doświadczenie w pracy z dziećmi i wykorzy stywała kognitywne metody muzyczne, w tym metodę rytmiki Dalcroze.
Wspomniała pani, że niewielki odsetek kobiet zakłada startupy. Boją się ryzyka? Czy jest jakiś inny powód?
Działania na rzecz rozwoju kobiecego i zrównoważo nego przywództwa oraz budowania zróżnicowanych kulturowo zespołów interdyscyplinarnych, to moim zdaniem właściwa droga. A mówię to z perspektywy własnych doświadczeń biznesowych zarówno z kobie tami, jak i mężczyznami. Ani płeć, ani rasa kulturowa nie determinuje predyspozycji zawodowych członków zespołu. Sama pracuję z ludźmi z różnych środowisk
społecznych i kulturowych, którzy mają wspólny cel –wsparcie dzieci w nauce i poprawienie ich samopoczu cia. Sukces rodzi się z działania i zaangażowania, a nie z tego, że się jest kobietą albo mężczyzną.
Rozwój różnorodnego przywództwa w pani wykonaniu to nie tylko startup, to też konferencja zaplanowana w przy szłym roku. Kiedy dokładnie i gdzie?
Konferencja „Kobiety w nauce, wczoraj i dziś” to mój kolejny sposób promowania różnorodnego przywódz twa. Zaplanowaliśmy ją wspólnie z Beatą Kenig, zna ną popularyzatorką nauki i prezeską Fundacji Wega w październiku 2023 roku. Konferencja odbędzie się na jednej z łódzkich uczelni pod patronatem lokalnych mediów oraz naukowych firm technologicznych. Już dziś wiemy, że partnerami społecznościowymi konfe rencji będzie fundacja Sano Science oraz Coffideas. Jak i skąd udaje się pani pozyskiwać środki na finansowanie działalności firmy i realizację projektów?
Pieniądze są bardzo ważnym elementem każdej dzia łalności, ale zanim się po nie poprosi, czy je zdobędzie, trzeba mieć pomysł. Ja takie pomysły mam, a jako eks pert w dziedzinie technologii immersyjnych mam kon takty z wieloma partnerami z całego świata. Poza tym otaczam się ludźmi, którzy reprezentują różnorodne talenty, mają pomysły i chęci do działania. Na przykład First VR Art Gallery, popularyzującą kulturę i sztukę, udało się sfinansować w ramach programu „Stypen dium na upowszechnianie kultury ze środków Mini stra Kultury i Dziedzictwa Narodowego na rok 2022”. Galerię stworzyłam wspólnie z Kamilą Sitak, artystką i kuratorką sztuki, a wykorzystaliśmy do tego prze strzeń metaversum i platformę AltspaceVR.
Jak działa galeria?
Do prezentacji dzieł użyliśmy technologii VR, która daje widzom nowe możliwości oglądania prac arty stycznych w przestrzeni wirtualnej i trójwymiarowej. Zwiedzać First VR Art Gallery można dzięki specjal nym okularom VR, ale również z poziomu desktopu 2D, instalując ją podobnie jak grę komputerową. Kreatyw ne gry pozwalają nam spotykać się z artystami podczas wirtualnych wernisaży i spotkań kuratorskich z całego świecie, bez ograniczeń geograficznych.
Dlaczego warto zajrzeć do First VR Art Gallery?
Wchodząc do naszej wirtualnej galerii, można odbierać sztukę różnymi zmysłami, zagłębić się w inny świat i za pomnieć o codzienności. Poza tym projekt prezentuje rolę i zaangażowanie kobiet w kreowaniu innowacji i świata przyszłości, co jest dla mnie wyjątkowo ważne Rozmawiał Robert Sakowski Zdjęcia Justyna Tomczak
SensiVR Health info@sensivr.com www.sensivr.com RoboKoba robokoba.pb.studio fb: @RoboKoba fb: @groups/FirstVRArtGallery
O tym, jak ważna jest akceptacja, wsparcie i odpuszczenie w niełatwym kontakcie z nastolatkami rozmawiamy
z MAGDALENĄ JÓŹWIAK-DERDĄ
i JACKIEM DERDĄ , założycielami Łódzkiej Fundacji Trampolina.
Rodzic wspierający czy kontroler lotu?
Tworzycie miejsce, które pomaga budować rodzicom od powiednie relacje z dziećmi w określonym wieku, mowa o nastolatkach. Skąd pomysł na Fundację Trampolina?
Magdalena Jóźwiak-Derda: Pomysł zrodził się z na szych własnych doświadczeń i z tego, że mamy świado mość, jak ten okres bycia rodzicem nastolatka jest wy magający. Przeszliśmy przez różne sytuacje, w których rodzicielstwo okazało się trudne i bazując na naszych przeżyciach, powstał pomysł, aby stworzyć miejsce, gdzie inni rodzice mogą przyjść i otrzymać wsparcie. Przestrzeń, w której ze swoimi emocjami nie zostają sami. W życiu z nastolatkiem wiele rzeczy ulega zmia nie, transformacji i trochę nie nadążamy za tym.
Kiedy zaczyna się ten moment, że coraz trudniej się poro zumieć z własnym dzieckiem i z czego to wynika?
Magdalena Jóźwiak-Derda: Z naturalnego etapu roz wojowego, kiedy to nasze dzieci przestają nas już tak bardzo potrzebować. Chcą autonomii, nowej drogi. Ro dzic jest postrzegany inaczej, nastolatki nie chcą już tyle kontaktu z nami i nie za bardzo wiemy, jak się odnaleźć w nowej sytuacji. Dzieci szukają swojej tożsamości, mają własne zdanie, a my rodzice stajemy się dla nich takim trochę workiem treningowym. To na nas sprawdzają na ile mogą sobie pozwolić. Testują granice, przesuwa ją je, sprawdzają na ile samodzielnie mogą decydować o różnych sprawach. I wówczas okazuje się, że my na to nie jesteśmy przygotowani i nie wiemy, jak zareagować. Nikt z nas się tego nie uczył, więc kroczymy drogą prób i błędów. Nawet starając się, mając dobre intencje, nie koniecznie trafiamy do nastolatka i zamiast się zbliżać, jesteśmy coraz dalej. Poszukiwanie autonomii jest na turalne i rozwojowe, ale w połączeniu z naszym nieprzy gotowaniem to jest bardzo trudny proces.
Jak możemy się przygotować do dorastania naszych dzieci? Co robić, aby mieć dobre relacje i nie przegapić tego momentu?
Jacek Derda: Myślę, że to jest indywidualna sprawa, w grę wchodzi mnóstwo uwarunkowań. Istotne jest wy łapanie tego momentu, kiedy dzieci zaczynają szukać niezależności. I wówczas najlepszym lekarstwem jest odpuszczenie. Pozwólmy nastolatkowi pójść swoją dro gą, dając mu więcej swobody, pokazujemy mu, że chcemy o niego zadbać. Wiem, że brzmi to nieco przekornie, ale tak warto zrobić, choć to trudne. Większość rodziców wciąż chce być kontrolerem. Jak kontroler lotu, a prze cież dziecko nie jest samolotem. Jest takie określenie, że są rodzice kosiarki i rodzice helikoptery. Kosiarki zrobią wszystko, aby dziecko się nie potknęło nawet o źdźbło trawy, a rodzice helikoptery latają nad nim i nadzorują każdy ruch, chcą wiedzieć wszystko. Na stolatkowie postrzegają nas jako tych, co się wtrącają, robią wszystko za nich, jak będziemy tak postępować prosimy się o grube zwarcie. Przecież jakbyśmy my dorośli mieli szefa, który chce wszystko kontrolować, na pewno byśmy za nim nie przepadali, unikalibyśmy go. A wobec dzieci zachowujemy się dokładnie tak jak ten szef. Musimy im pozwolić się potknąć raz i drugi i dać feedback – jak się sparzysz, możesz przyjść do mnie, jestem gotowy tobie pomóc, wysłuchać, wesprzeć.
A jak już wejdziemy na drogę zwarcia z dzieckiem, jest potem szansa na wyjście z tej sytuacji? Naprawę relacji?
Jacek Derda: Relacja budowana jest przez dwie stro ny, jako dorośli powinniśmy być bardziej świadomi. W pracy, w relacjach z innymi dorosłymi zachowujemy się racjonalnie, a w kontakcie z dzieckiem często tego nie potrafimy. Z czego to wynika? Z nadopiekuńczości,
strachu, obawy, rodzice mają dziesiątki tysięcy powo dów. Wielu rodziców już na początku podstawówki ma ścieżkę kariery dla swojego dziecka, stworzoną całą otoczkę – studia, superkariera. I jak nic z tego nie wy chodzi, wtedy czują zawód. A dziecko nie jest przecież produktem do pochwalenia przed innymi, chce podążać własną drogą. A te wieczne oczekiwania i towarzyszący temu stres, to bardzo duże obciążenie dla niego. Pa miętajmy, że dziecko kocha rodzica i nie będzie chciało go zawieść. I wówczas zaczyna się lawina problemów. Mówimy o nastolatkach, a kiedy zaczyna się ten okres?
Jacek Derda: Teraz dzieciaki stają się szybciej nasto latkami, już nawet w wieku jedenastu lat. Wynika to z bodźców, zmian hormonalnych, cywilizacyjnych, wcze śniej dojrzewają.
Co jest ważne w kontakcie z nastolatkiem?
Magdalena Jóźwiak-Derda: To, aby widzieć swoje dziec ko jako osobę, która może się zachować inaczej niż my, ma inny charakter. Sztuką jest zaakceptowanie dziec ka z całym bagażem, zaletami i wadami. Jeśli tego nie okazujemy, może czuć się niekochane i nieakceptowane, ma coraz niższe poczucie własnej wartości. U nastolat ków jest coraz więcej stanów depresyjnych, nie czują się w pełni wartościowi. Kluczem jest budowanie relacji. Bliskość nie opiera się na powierzchownych rozmowach – zjadłeś, wyprowadziłeś psa, jakie oceny dostałeś. Warto zapytać jak się dziś czujesz? Co ważnego się wydarzy ło? I to powinno działać na zasadach wzajemności. Też powinniśmy mówić o sobie. I dobrze zadać sobie ważne pytanie – chcesz mieć rację czy relację? W każdej relacji najskuteczniejsza jest metoda małych kroków. Usilne staranie, włażenie z butami też nie jest dobre.
Jak wychwycić moment, że dzieje się coś złego? U dzieci coraz częściej występują depresje, próby samobójcze, uzależnienia.
Magdalena Jóźwiak-Derda: Tak naprawdę to kwesta uważności na siebie i na dziecko. Trzeba ze sobą przede wszystkim rozmawiać, okazywać wzajemne zaufanie. Wtedy mamy szansę wyłapać problem w odpowiednim momencie. Czasem trudno wychwycić pierwsze objawy, rodzice nie są przecież specjalistami, ale jak jesteśmy uważni dostrzeżemy, że dziecko zaczyna się wycofywać,
Magdalena Jóźwiak-Derda
Założycielka i prezeska Łódzkiej Fundacji „Trampolina”, media torka, przedsiębiorca. Prywatnie mama dwójki nastolatków.
jest nadpobudliwe, czy traci energię – to już jest sygnał, że coś się dzieje.
Kiedy rodzic powinien sięgnąć po pomoc?
Magdalena Jóźwiak-Derda: To kwestia indywidualna. Dla mnie takim momentem jest poczucie bezsilności, świa domość, że to, co robię, nie działa. Jest też trudniejszy mo ment poproszenia o pomoc, kiedy dochodzi do zachowań destrukcyjnych, gdzie bezpieczeństwo jest zagrożone. Wtedy trzeba reagować bardzo szybko, zwłaszcza gdy w grę wchodzi kwestia łamania prawa, zdrowia.
Z jakich form wsparcia można skorzystać w Fundacji?
Jacek Derda: Pomagamy przede wszystkim rodzicom. Mamy grupę wsparcia, to długookresowy cykl spotkań rozwojowych, trwający nawet do dziewięciu miesięcy. Rodzice spotykają się raz w tygodniu i głównie sami są dla siebie wsparciem. Często myślą, że ich problem jest ogromny, a gdy zobaczą, że inni rodzice też mierzą się z czymś podobnym, jest im lżej. Mamy szkołę dla rodziców, to cykl warsztatów, który stawia na rozwój kompetencji, wiedzy rodzicielskiej. To przede wszystkim rzecz prewen cyjna, rozwiewa wątpliwości, pozwala zobaczyć nam jak rozmawiać z nastolatkami. Organizujemy też tematyczne warsztaty i seminaria w obszarze relacji rodzic – nastola tek. Prowadzimy mediacje, porady prawne, mamy zaję cia z psychologiem, pedagogiem szkolnym i oczywiście indywidualne terapie, w tym także terapię uzależnień dla dorosłych oraz nastolatków. Zakres naszych działań jest naprawdę duży, najważniejsze to zdać sobie sprawę, że potrzebujemy wsparcia i nie bać się zgłosić po pomoc.
Rozmawiała Beata Sakowska
Zdjęcia Paweł Keler
Założyciel
Łódzka Fundacja Trampolina Łódź, ul. Płk. Prof. Wacława Deca 1 tel. 530 759 439 e-mail: magdalena@lodzkafundacjatrampolina.pl www.lodzkafundacjatrampolina.pl
Oprawki cesarza a może Maybacha?
O tym, jak ważne są dobrze dobrane okulary, jak wybrać spośród tysięcy oprawek, oraz że linijka nie jest najlepszym sprzętem do pomiaru, rozmawiamy z KRZYSZTOFEM AMBROZIAKIEM , właścicielem PrimaOPTYKA, największego i najnowocześniejszego salonu optycznego w województwie łódzkim i Elite Optique, pierwszego w Polsce salonu optycznego dla gości indywidualnych.
Najlepszy optyk w mieście, największy optyk w mieście – i to wcale nie koniec naj… Teraz jedyny w Łodzi i woje wództwie, który najdokładniej zbada wzrok…
Dokładnie tak. Nie ma dwóch takich samych oczu, każdy ma inne potrzeby, a w optyce dokładność ma ogromne znaczenie. Dlatego postawiłem na sprzęt do skonałej jakości, nikt takiego w Łodzi jeszcze nie ma. Mowa jest o DNEye Scaner firmy Rodenstock, które mierzy siedemdziesiąt elementów całego oka i ska nuje siedem tysięcy punktów. Dane te są przysłane do Regen w Niemczech – gdzie znajduje się centrum przeliczeniowe. Na tej podstawie wykonywany jest indywidualny, jeden do jednego biometryczny model oka każdego pacjenta, a dopiero potem wykonywa ne są fizycznie szkła. Powstają w ten sposób okulary naprawdę „uszyte na miarę”. Wiem, że brzmi to, jak kosmiczna technologia – no ale właśnie tak to działa. Drugi sprzęt sprawdza parametry oprawki, jak ona leży na naszej głowie. Jedni mają wyżej uszy, inni niżej, jedni mają zapadnięte oczodoły, drudzy bardziej wyłupiaste oczy. Nawet standardowa oprawka leży na każdej gło wie inaczej. Naszymi urządzeniami sprawdzimy, jakie parametry będą idealne dla danej osoby. I na podstawie badania biometrycznego i pomiaru przy użyciu plat formy ZEISS VISUFIT 1000 zaopatrzonej w dziewięć skalibrowanych względem siebie kamer rejestrujących twarz pacjenta w widoku 180° w jednym ujęciu, zrobimy okulary idealne pod każdym względem. Będą gwaran tować lepsze pole widzenia, wyraźniejsze widzenie, brak aberracji, czyli zniekształcania na bokach oraz doskonałe odwzorowanie obrazu. I to nie tylko przy okularach progresywnych, ale każdych innych – do czytania, jazdy autem czy do komputera.
Poruszasz tutaj ważny temat, różnych rodzajów okularów, jesteśmy zwykle przyzwyczajeni do tego, że mamy jedne dopasowane do wady wzroku albo tylko do czytania. Czy jedne nam nie wystarczą?
To będzie trudne. Do czytania, na co dzień czy do jaz dy samochodem przydałyby się dopasowane okulary pod daną potrzebę. Zwłaszcza po czterdziestym roku życia, kiedy już nie mamy takiej zdolności akomodacji i bez okularów jest nam trudno cokolwiek przeczytać.
Dlatego często okazuje się, że jak w danych okularach dobrze widzimy pracując na komputerze, kiedy podno simy wzrok już nie jest tak dobrze, ponieważ soczewka jednoogniskowa jest dobrana do jakiejś konkretnej odległości. Dlatego tak ważne jest, aby dobrać dobrze soczewkę, dla przykładu klasyczne okulary progresyw ne nie zawsze będą okularami do wszystkiego. Wchodzimy już w optyczne szczegóły, a ja chciałabym się dowiedzieć, skąd zrodził się pomysł na salony optyczne?
Dzięki mojemu synowi, u którego szesnaście lat temu stwierdzono nadwzroczność na poziomie plus ośmiu dioptrii. Miał wówczas siedem miesięcy. Zjechaliśmy całą Łódź w poszukiwaniu odpowiednich oprawek. I nigdzie ich nie znaleźliśmy. Długo się nie zastana wiając pomyślałem, że może ja stworzę salon z takimi
oprawkami. I tak powstał w Zgierzu największy salon optyczny w województwie łódzkim, w którym pomie ściłem siedem tysięcy oprawek, z których żadna się nie powtarza. I z tego jestem naprawdę bardzo dumny.
A w Łodzi otworzyłeś właśnie prawdziwą perełkę Elite Optique – najnowocześniejszy salon optyczny dedyko wany do prywatnych konsultacji.
Tak i bardzo się z tego cieszę. Już niebawem znajdzie się w nim najnowocześniejsze urządzenie biometrycz ne do wszystkich pomiarów, dodatkowo mierzące rze czy typowo medyczne, jak grubość rogówki w centrum i na obwodzie, głębokość komory przedniej, wielkość źrenicy, długość gałki ocznej, ciśnienie śródgałkowe czy kąt przesączania. Te dwa ostatnie parametry są szczególnie ważne w przypadku wczesnej diagnostyki jaskry. Dlatego każdy pacjent Elite Optique nie tylko będzie miał okulary dopasowane do niego w sposób perfekcyjny, ale również zadbamy o zdrowie jego oczu. Drugie urządzenie to foropter elektroniczny, który dobierze odpowiednie moce szkieł z dokładnością do jednej setnej dioptrii. Z dobrze współpracującym pacjentem takie badania jesteśmy w stanie wykonać nawet w dziesięć minut, maksymalnie w piętnaście. W gabinecie będą optometryści, refrakcjoniści, lekarze okuliści, w zależności od potrzeb.
I pomysł otworzenia najnowocześniejszego gabinetu okulistycznego zrodził się w pandemii?
Dokładnie tak. Nigdy nie miałem ambicji, aby być naj tańszym optykiem, zawsze stawiałem sobie za naj ważniejszy cel – jakość. Okulary nie będą parowały, nie wypłowieją po trzech miesiącach, nie odpadnie antyrefleks, a pacjent będzie miał superwidzenie i na pewno do mnie wróci. Wiem, bo wracają, jakość się zawsze obroni. W salonie w Zgierzu zrobiłem bardzo szybko certyfikację Seiko. Jesteśmy też jedynym salo nem partnerskim Essilor Experts w randze Ambasa dora. To Essilor gwarantuje naszą jakość. Mój salon ma najwyższy standard obsługi, każdy pracownik ma co najmniej osiem godzin szkolenia w tygodniu. Jesteśmy jedynym gabinetem w województwie, który bada do jednej setnej dioptrii i takie okulary wykonujemy. Nikt do tej pory nie zainwestował w Łódzkiem w takie urzą dzania, ja mam inne podejście. Rozstaw źrenic, kąty zagięcia czy pantoskopowe oprawy to wszystko jest ważne, fizyka i optyka idą pod rękę. Zamawiając tanie produkty, później klienci się dziwią, że na przykład okulary progresywne nie działają. Niestety, z przykro ścią muszę powiedzieć, że większość sklepów optycz nych to nie optycy, a sprzedawcy okularów. Nie mają urządzeń, mierzą rozstaw linijką. Ja nigdy tak nie ro biłem. Okularów nie dobierzemy na przysłowiowe oko. I to jest właśnie cały sukces mojego zgierskiego salonu – nie boję się powiedzieć, że zaczynając od niczegom, stałem się najlepszym salonem w województwie, wła śnie dzięki jakości. Ona śni mi się po nocach.
Podobno masz klientów z całej Polski…
Tak, mam klientów z Zakopanego, Trójmiasta, Pozna nia czy Warszawy – tam też są salony optyczne, ale tylko u mnie dostaną tak doskonałą jakość połączoną z ogromnym wyborem oprawek. Na pięć tysięcy salo nów optycznych w Polsce jesteśmy w top jedenaście tych, które mogą poszczycić się byciem salonem eksperckim
Essilor. Wśród moich oprawek są nie tylko takie znane marki jak Gucci, Dolce & Gabbana czy Prada. Zacząłem sprzedawać unikaty, które w końcu ktoś docenił. Na przy kład Masunaga, marka, którą nosi cesarz Japonii, mam ją jako jeden z pięciu salonów w Polsce. Mam oprawki z Miga Studio – tylko dwa salony w Polsce je posiadają. Mam też autoryzację Maybacha, dostanę kolekcję w połowie przyszłego roku, ręcznie wykonane oprawki DANDY’S, naprawdę wybór jest ogromny.
Rozumiem, że musisz być wciąż na bieżąco, nie tylko jeśli chodzi o najnowsze technologie badań wzroku, ale też znać nowe trendy w oprawkach?
W momencie, gdy zacząłem w Zgierzu sprzedawać droższe rzeczy, rozpoczęła się też moja przygoda z oprawkami premium. Byłem w Las Vegas, Nowym Yorku, Monachium, Florencji, Paryżu w zasadzie na całym świecie. Jeżdżę też na targi niszowe, latam po całej Europie i szukam wyjątkowych oprawek. Kiedy zacząłem sam je importować, okazało się, że jeszcze zwiększyła się sprzedaż. W Zgierzu mam wspaniałych sprzedawców, którzy dobierają oprawki. ale czasami brakuje czasu na dopieszczenie klienta. Dlatego tutaj w salonie w Łodzi w Elite Optique mieszczącym się przy ulicy Zielonej 6 można się umówić na godzinę. Przychodzimy, robimy badanie wzroku, spokojnie dobieramy oprawki, pijemy kawę, lampkę szampana – na co tylko klient ma ochotę. I jesteśmy tylko do jej lub jego dyspozycji. To pierwszy taki salon optyczny można powiedzieć S klasy.
Ile masz par okularów?
Teraz zdaje się, że 47. Ale ciiii, bo żona będzie to czytać, To jest moja wizytówka i uważam, że jest to najlepsza reklama mojego salonu.
Rozmawiała Beata Sakowska Zdjęcia Justyna Tomczak
PrimaOPTYKA
Zgierz, ul Długa 19 tel. 533 800 027 e-mail: optyk.zgierz@gmail.com
Elite Optique
Łódź, ul. Zielona 6 tel. 531 315 315
Zdjęcie zdjęciu nierówne
Kreatywna, twórcza, od zawsze zafascynowana reklamą. Z aparatem praktycznie nie rozstaje się od jedenastu lat. Największą przyjemność sprawia jej fotografia produktowa. Poznajcie JOANNĘ ŁABEŃSKĄ , fotografkę.
Od ilu lat pracuje pani w duecie z aparatem?
Już ponad jedenaście lat. I powiem szczerze, że dobrze mi w tym duecie. Chyba podświadomie od zawsze wie działam, że chcę tworzyć i kreować. Gdy rodzice przy wozili z Zachodu gazety, z zafascynowaniem oglądałam reklamy, zresztą tak jest do dziś. Swoją edukację obra łam w bardzo starannie przemyślany sposób. Pragnęłam profesjonalnie wykonywać fotografię produktowo-re klamową z uwzględnieniem perswazyjnego przekazu. Zaczęłam od studiowania marketingu, następnie wybra łam kierunki techniczne, aby sprawnie posługiwać się sprzętem i oprogramowaniem, a skończyłam na studiach artystycznych, które dopełniły i dopięły ostatni guzik w moim wykształceniu. Fotografia jest obecne w mojej rodzinie od wielu lat. Moi pradziadkowie otworzyli pierw sze dwa zakłady fotograficzne w Łodzi, fotografował też mój dziadek i mój ojciec, choć już niezarobkowo. Dlaczego akurat fotografia produktowo-reklamowa?
Nie można być dobrym we wszystkim, każdy fotograf poszukuje swojej niszy, jedni skupiają się na branży beauty, inni fashon, kolejni lubią sesje biznesowe. Dla mnie doskonała okazała się fotografia produktowo
-reklamowa. Produkty są na tyle wdzięczne, że zawsze mogą poczekać na mój czas, a przy małych dzieciach było to idealne rozwiązanie. Gdy spały miałam studio dla siebie i produktów, z którymi nie musiałam uma wiać się na konkretną godzinę. A z biegiem czasu dzie ci zaczęły mi pomagać przy sesjach, była to dla nich świetna zabawa. Łączyłam przyjemne z pożytecznym. A potem przyszła pandemia, życie przeniosło się do Internetu i okazało się, że jest wielkie zapotrzebowa nie na zdjęcia produktowe. Ładne, estetyczne zdjęcie zwiększa szansę na sprzedaż. Zapotrzebowanie rosło i brakowało rąk do pracy. Postanowiłam wówczas za inwestować w urządzenia automatyzujące fotografię produktową, aby tworzyć wysokiej jakości packshoty, prezentacje 360 stopni i zdjęcia 3D dla średniej wiel kości przedmiotów.
Czyli na brak zleceń raczej pani nie narzeka, wszak wiele firm potrzebuje profesjonalnych zdjęć produktów?
Profesjonalnie wykonane zdjęcia zwiększają zaufanie ku pującego. Wie on wówczas, że rzecz, którą kupi odpowiadać będzie jego wyobrażeniom o prezentowanym produkcie. Zdjęcia obrotowe, czyli fotografia 360 stopni, czy to już standard, czy nadal wyróżnik?
Staje się ona standardem. Proszę zobaczyć w jakimkol wiek większym sklepie obuwniczym, tam każdy but pre zentowany jest w postaci obrotowej 360 stopni. Dzięki temu klient może obejrzeć produkt z każdej strony oraz przyjrzeć się niemal każdemu elementowi. Jeśli pre zentację 360 stopni uzupełnimy o pojedyncze zdjęcia takie, jak widok z góry oraz spodu buta, dajemy klien towi pełny obraz oferowanego produktu. Jest do bez wątpienia najlepsza i najbliższa tradycyjnej sprzedaży forma prezentacji. Prezentacje obrotowe produktów możemy umieścić w każdym sklepie internetowym.
Ma pani także w swojej ofercie fotografię 3D, która nieco różni się od tej 360 stopni?
Dzięki dużej ilości zdjęć zrobionych produktowi pod każdym kątem, klient może mieć wrażenie, jakby oglądał go trzymając w ręku. Fotografia 3D pozwala na zobaczenie produktu z każdej strony, sprawdzenie każdego szczegółu i to w każdej płaszczyźnie.
W jaki sposób urządzenia pozwalające na automatyzację fotografii produktowej ułatwiają pani pracę?
To można porównać do jazdy maluchem i mercedesem. I w jednym i drugim przypadku dojedziemy do celu, ale doznania będą zupełnie różne. Teraz mam poczucie, że jeżdżę mercedesem. Bardzo poprawił mi się komfort pracy. Wstawiam produkt do komory i wszystkim steruję z poziomu komputera – aparatem, platformą na której znajduje się produkt, oświetleniem. I tak szybko i spraw nie powstają doskonałej jakości zdjęcia od razu odpo wiednio skadrowane. A jeśli chodzi o szybkość pracy to podam jeden przykład. Klient zleca wykonanie 200 zdjęć produktowych – bez urządzenia – trzy osoby będą przy nich pracować pięć dni roboczych, z jej wykorzystaniem dwóm osobom zajmie to tylko jeden dzień. Prawda, że jest znaczna różnica. Oczywiście potem te zdjęcia na życze nie klienta często trafiają jeszcze do grafika do obróbki.
Jakie branże mogłyby się zainteresować zdjęciami wyko nanymi z wykorzystaniem tych urządzeń?
Przede wszystkim obuwnicza, producenci i sklepy sprzedające małe sprzęty AGD czy RTV, kosmetyki do czyszczenia, kosmetyki do pielęgnacji, czy też biżute rię. Na pewno nie są one dedykowane branży modowej. Skoro zdjęcia powstają szybciej, więcej czasu można po święcić na ich obróbkę?
Zdecydowanie tak. Zrobienie zdjęć butów trwa do słownie kilka minut i w zasadzie nie wymagają one już żadnej obróbki, natomiast w przypadku biżuterii przygotowanie graficzne zdjęcia może zająć nawet do trzech godzin, szczególnie, gdy trzeba coś dorysować. Każdy produkt rządzi się swoimi prawami.
I właśnie w zakresie obróbki zdjęć współpracuje pani z Agnieszką Niedźwiadek.
Z Agnieszką poznałyśmy się na spotkaniu BNI, organi zacji zrzeszającej przedsiębiorców. Jej zdolności kre atywne wyprzedzają moje (śmiech), nie mam talentu
rysowniczego, bardziej zajmuję się klasyczną obróbką zdjęć. Tymczasem zaczęli pojawiać się klienci, którzy oczekiwali czegoś więcej niż samego zdjęcia. Niektórzy potrzebowali, aby ze zdjęć powstały realistyczne ry sunki, to fachowo nazywa się photobashing. Agnieszka jest w tym doskonała. Lubimy ze sobą współpracować, świetnie się rozumiemy. I zawsze dbamy o to, by klient był zadowolony z efektu końcowego.
Jesteście przykładem na modelowe połączeniu dwóch biznesów?
Zgadza się, w biznesie szukam partnerstwa, nie patrzę na innych jak na konkurencję, nawet działając w tym samym sektorze możemy mieć różne kompetencje czy zdolności. Uważam, że współpraca zawsze jest lepsza od rywalizacji.
Jak radzi sobie pani z klientami, którym zdjęcia się nie podobają?
Rzadko kiedy mam do czynienia z taką sytuacją. Ale jak już się zdarzy, to wówczas robię wszystko, aby po prawić zdjęcie. Daję gwarancję satysfakcji, bo zadowo lenie klienta jest dla mnie najważniejsze. Zapraszam, żeby się przekonać, że nie rzucam słów na wiatr.
Rozmawiał Damian Karwowski Zdjęcie Justyna Tomczak
Fotografia reklamowa
Łódź, ul. Maratońska 24/32/lok 28 tel. 697 688 228 e-mail: do@joanna-labenska.pl www.fotografia-reklamowa.pl fb: @ joannalabenska
Wzaczarowanym świecie ilustracji
ilustracje
książki,
Agnieszka Niedźwiadek
Ilustratorka oraz grafik projektowy. Ukończyła Akademię Sztuk Pięknych w Łodzi z tytułem magistra sztuki na Wydziale Grafiki i Malarstwa, a również studia podyplomowe z zakresu komiksu i ilustracji. Ukończyła kurs concept artu i digital paintingu, który uzupełnił jej wiedzę i umiejętności. Stara się cały czas szlifować zdolności uczestnicząc w różnego rodzaju festiwalach i warszta tach dotyczących projektowania i digital paintingu. Współpracuje z wydawcami z Polski i zagranicy, tworzy projekty opakowań, ilustracji, concepty do gier czy gier planszowych. Zajmuje się również preprodukcją do animacji. Rysuje komiksy i storyboardy oraz tworzy ilustracje dla dzieci i dorosłych.
Zawód ilustrator – jak można go scharakteryzować w kil ku zdaniach?
Najogólniej to osoba, która przygotowuje ilustracje do książek, magazynów, gier komputerowych, reklam, opa kowań produktów itp. Tworzy, kreuje obrazy, które mogą współgrać z tekstem nadając mu walory estetyczne lub edukacyjne. Ilustracja wzbogaca przekaz tekstowy, na daje mu charakteru, osobowości. Ilustrator bez wątpienia jest artystą z twórczym i otwartym umysłem. Marzeniem wielu z nas jest wykonanie ilustracji na okładkę kultowe go magazynu New Yorker. To jedna ze starszych gazet wydawanych w Nowym Jorku, która zamiast zdjęcia ma na okładce ilustrację. Ilustracja jest doskonałym rozwią zaniem dla czasopism, szczególnie do tekstów z dziedziny psychologii, które z reguły uzupełniane są zdjęciami kupo wanymi na tzw. portalach stockowych. Potem okazuje się, że podobne zdjęcie można znaleźć w kilku innych magazy nach. Warto być oryginalnym i wyróżnić się na rynku. Dać czytelnikowi coś unikatowego. Moim zdaniem, ilustracje w magazynach podnoszą też prestiż wydawnictwa. No dobrze, a jak to jest z koncepcją na taką ilustrację.
Z reguły mam swoją wizję, ale praca z klientem czasami wymaga nieco wyrzeczeń. Oczekiwania klienta i mój za mysł muszą w pewnym momencie nabrać takiego kształ tu, który zadowoli obydwie strony. Nie walczę z klientem za wszelką cenę, ot tak dla zasady, raczej stawiam na kre atywną współpracę. To klient na początku określa kie runek, w którym powinnam zmierzać, a do mnie należy wypełnienie go jak najlepszymi pomysłami. Pamięta pani swoją pierwszą pracę? Chodzi o ilustrację oczywiście.
Rysuję odkąd pamiętam. Jak byłam mała rodzice mogli mi dać kredki, czy też farby i mieli mnie na cały dzień z głowy. (śmiech) Nie wiem, w kogo się wrodziłam, bo w rodzinie nie mamy żadnych artystów, widać ktoś musiał przetrzeć szklaki i padło na mnie. Cieszę się, że moi rodzice, tata inżynier spawalnictwa, mama po studium nauczycielskim, dostrzegli we mnie talent, gdy miałam zaledwie pięć lat i zapisali mnie do ogniska plastycznego. Rysowałam bar dzo dużo, dlatego wiedziałam, że po skończeniu szkoły podstawowej kontynuować będę naukę w liceum plastycz nym. Na dwa lata przed egzaminami do liceum, rodzice zorganizowali mi nauczyciela rysunku. Moim pierwszym
zadaniem było narysowanie stołka w perspektywie. Do dziś pamiętam, jak siedziałam i płakałam, kiedy mi to nie wychodziło. Jednak pomogło mi to w dalszej drodze za wodowej. Praca z prywatnym nauczycielem była jednak pokłosiem tego, że szkoła podstawowa nie staje na wyso kości zadania i mamy w Polsce duży problem systemowy z edukacją plastyczną. Nie uczymy młodych ludzi obcowa nia ze sztuką. Cenimy cały czas Bitwę pod Grunwaldem, która powstała wieki temu, a sztukę współczesną prezen tujemy w formie ciekawostki. To bardzo niesprawiedliwe. Wielu młodych adeptów ilustratorów uważa też, że nie są im w ogóle potrzebne studia na ASP, że wystarczy wiedza zdobyta na kursach i w Internecie. Mam inne zdanie na ten temat. Kiedy już bardziej zaczynamy się specjalizować, to studia porządkują nam zdobywaną wiedzę. Poznajemy m.in. historię sztuki, zagadnienia sztuki współczesnej i uczymy się przyjmować krytykę w sposób konstruktyw ny. Pozwala to nam szybciej się rozwijać.
Jak długo pracuje pani jako ilustratorka i grafik?
Trochę czasu minęło, myślę, że ponad dwadzieścia lat. Początkowo pracowałam jako grafik projektowy w agencjach reklamowych, ale zawsze ciągnęło mnie bardziej w kierunku ilustracji. Gdy porzuciłam posadę na etacie, wiedziałam, że dalej będę się rozwijać wła śnie w tym kierunku. Specjalizuję się między innymi w grafice wydawniczej. Pracy jest naprawdę sporo. Do tej pory współpracuję z firmami, które poznałam kilka lat temu podczas największych targów książki w Bolonii. W pewnym momencie uznałam jednak, że świat dziecię cej ilustracji trochę mi spowszedniał, więc sześć lat temu skończyłam studia podyplomowe z zakresu komiksu i ilustracji. Uznałam, że nadszedł właściwy moment na zmierzenie się z branżą gamedev (skrót od nazwy – game development, czyli tworzenie gier komputero wych – red.). Ukończyłam roczny kurs concept artu, aby móc pracować w branży. Cały czas się szkoliłam i nadal to robię. Oprócz pracy w gamedevie, współpracowałam też m.in. ze startupem tworzącym roboty. Jak wygląda współpraca z firmami tworzącymi gry?
Bardzo różnie. Dużo zależy od firmy, z którą się wiążemy i jej podejściem do pracownika. Na przykład podpisuję się umowę na wydanie danej gry i pracuję nad nią dwa lata, a potem kończy się współpraca i szuka się kolejnego wyzwania. Niejednokrotnie też zostaje się w firmie, prze chodząc do pracy nad inną grą. Małe studia na pewno dają więcej swobody niż te duże – co bardzo cenię.
Gdzie dzisiaj najczęściej są wykorzystywane ilustracje, które pani tworzy albo inaczej mówiąc z czym można się do pani zgłosić?
Ilustrator może stworzyć postacie brand hero, czyli po stać marki. Kto z nas nie zna ludzika Michelin, to najlep szy przykład. Moim dziełem, którym mogę się pochwalić w tym zakresie, jest postać rybki Mollinek dla tranów Mol lers. Początkowo znajdować się ona miała tylko na naklej kach dla dzieci, które miały działać na zasadzie odznaki dzielny pacjent. Rybka jednak tak się spodobała, że trafiła na różne produkty, stając się głównym bohaterem mar ki. Ilustracje mogą zdobić bonusy dla klientów, różnego rodzaju czasopisma. Ostatnio dużo czasu poświęcam na concept art, czyli najogólniej rzecz ujmując prezen tację jakiegoś pomysłu gównie w branży gier. Za pomocą obrazu opowiadam o postaciach, miejscach, potworach,
maszynach. Rysuję też storyboardy, które są wizualnym przewodnikiem w realizacji m.in. filmów reklamowych czy animacji. Często w tym zakresie współpracuję z branżą medyczną. Moja praca polega na myśleniu, kreowaniu i późniejszym rysowaniu. Ważna jest cierpliwość, syste matyczność, samodyscyplina.
Współpracuje pani z Joanną Łabeńską, czego konkretnie ta współpraca dotyczy?
Z Joasią poznałyśmy się na spotkaniach jednej z grup BNI, organizacji zrzeszającej przedsiębiorców. Obie związane jesteśmy z branżą artystyczną, Joasia robi zdjęcia, ja zaj muję się ilustracją i projektowaniem graficznym. Połączy łyśmy więc siły i zdjęcia produktów, które wykonuje Joasia trafiają potem do mnie na retusz, dzięki czemu powstaje perfekcyjne dzieło. Jestem naprawdę wszechstronna, po trafię stworzyć dobrą ilustrację, ale i niezgorsze opakowa nie na jakiś produkt. To daje mi pewną przewagę na rynku.
Skoro o tej wszechstronności mowa, to rysuje pani także osoby. Skąd taki pomysł? To przygotowanie do życia w metaversum?
Raczej nie. To był pomysł na to, jak najlepiej zaprezentować moje możliwości ilustracyjne. I się udało. Stałam się przez to na pewno bardziej rozpoznawalna, na przykład przez członków BNI, których często portretuję w ramach zabawy.
Rozmawiał Damian Karwowski Zdjęcie Justyna Tomczak
Świetlik Agnieszka Niedźwiadek tel. 604 093 006 e-mail: agnieszka.niedzwiadek@gmail.com fb: Świetlik Agnieszka Niedźwiadek Portfolio: www.behance.net/Niedzwiadek
Kawa z Asterii najlepsza na każdą okazję
O personalizacji kawy, świątecznych prezentach, dbaniu o klientów i barach kawowych rozmawiamy z JAROSŁAWEM NOWAKOWSKIM , właściciel łódzkiej rzemieślniczej Palarni Kawy Asteria.
Skąd pomysł na personalizację kawy – autorski projekt, czy odpowiedź na zapotrzebowanie rynku?
Wychodzę z założenia, że każdy powinien mieć możliwość posiadania kawy pod swoją marką i traktować to jako spo sób na wyróżnianie się, oferowanie czegoś oryginalnego i jakościowego. Jest to jeden z kluczowych elementów dba nia o własną markę. Odpowiedziałem na potrzeby rynku, po prostu klienci zaczęli mnie pytać, czy mogą mieć własną markę kawy. Dostarczam więc im odpowiednie produkty, nawet jeśli ktoś potrzebuje tylko jednej sztuki. Rewelacyjnie. Proszę jednak powiedzieć, na czym kon kretnie ta personalizacja polega. Czy na doborze odpo wiedniej mieszanki, czy tylko personalizacji etykiety? Możemy przygotować specjalne mieszanki kawy pod in dywidualnymi markami ze spersonalizowanymi etykie tami i opakowaniami. Umieścić na nich grafiki z własnym logo albo zupełnie z czymś nietypowym. Fundacja Urban Forms ma kawy z grafikami murali ozdabiających całą Łódź. Możemy też skomponować specjalną mieszkankę kawową dla konkretnej firmy, kawiarni, restauracji, która stanie się jej wyróżnikiem. Będzie unikalna i dostępna tylko w limitowanych nakładach, więc klienci będą przy chodzić specjalnie do danego miejsca, aby móc się jej napić. Taką skomponowaną mieszankę pod daną firmę
można oczywiście potem sprzedawać na miejscu w pięk nym opakowaniu i z własnym logo. Naprawdę jesteśmy elastyczni w personalizowaniu kawy. Mamy też w swojej ofercie ozdobne pudełka do personalizacji kawy, które z pewnością zrobią wrażenie jako podarunek od serca. Na froncie opakowania możemy umieścić logo firmy i dowolny napis. Prezent w sam raz na święta, czy to dla przyjaciół, klientów, czy kontrahentów. Magiczny zapach kawy niech zagości w każdym biurze i domu na święta. Chyba nie tylko na święta, są przecież różne okazje do wręczania spersonalizowanej kawy. Okazji jest całe mnóstwo, ale święta tuż-tuż, dlatego o nich wspomniałem. Personalizowaną kawę można nawet dostarczać budowlańcom na plac budowy, tak przynaj mniej czyni jeden z moich kontrahentów, właściciel dużej firmy budowlanej. I to jest doskonały przykład tego, jak można dbać o pracowników. W firmach farmaceutycz nych przedstawiciele handlowi dostarczają personalizo wane mieszanki do aptek, otwierając sobie tym samym furtkę do rozmowy. Spersonalizowana kawa zdecydowa nie może polepszyć nasze relacje z klientami. A czy kawa może okazać się nietrafionym prezentem?
Oczywiście może się okazać, że ktoś w ogóle jej nie pija, ale myślę też, że nie jest to wielki problem, ponieważ ob darowana osoba może ją zawsze przekazać komuś bli skiemu. Warto też dobrze przemyśleć zakup, jeśli zamie rzamy nim obdarować osobę, która o kawie wie bardzo dużo. Wówczas konieczna okaże się pomoc specjalisty i wtedy najlepiej skorzystać z lokalnej palarni. Zawsze możemy też dobrać kawę bardziej uniwersalną, która z pewnością każdemu zasmakuje. Kiedyś popularne były prezenty związane z alkoholem i tu myślę, że dużo bar dziej mogliśmy nie trafić w gust obdarowanego. No dobrze, a jeśli bardzo chcemy komuś podarować kawę, bo uważamy, że to najlepszy prezent w dzisiejszych czasach, to jak możemy dobrać odpowiednią?
Zapraszam oczywiście do naszej Palarni Asteria, ale potrzebować będę kilku informacji, by zaproponować odpowiednie ziarna. Przede wszystkim istotne są prefe rencje związane z piciem kawy, czy lubimy kawę parzoną w ekspresie ciśnieniowym, czy po polsku, czy lubimy pić kawę czarną czy wolimy z mlekiem. Jak poznam gusta to sukces murowany na dziewięćdziesiąt procent. Ale każdemu w ciemno na prezent mogę też polecić nasze
mieszanki, które skomponowaliśmy dwanaście lat temu i od tego czasu cieszą się dużą popularnością, klienci zawsze chętnie po nie wracają. Mamy dwa rodzaje blen dów w stałej ofercie: BLUE BLEND, czyli starannie wy selekcjonowane arabiki (100%) pochodzące z Ameryki Południowej, Afryki i Azji, które szczególnie polecamy do uzyskania idealnego, delikatnego espresso oraz RED BLEND, czyli mieszankę arabik pochodzących z Ameryki Południowej, Afryki (80%) z bardzo dobrej jakości ro bustą (20%) idealną dla tych, którzy wolą więcej kofeiny i goryczy w kawie. Poza tym cały czas dbamy o to, żeby mieć duży wybór kaw jednorodnych, wypalanych pod metody przelewowe, żeby każdy znalazł coś dla siebie w naszej ofercie.
Jaki zestaw kawowy można skomponować w Asterii?
Mamy kilka gotowych propozycji w naszym sklepie in ternetowym: kawa i french press; kawa, herbata i świeca sojowa czy zestaw Łódź You Love Coffee. Nasz łódzki zestaw opracowała graficznie (zresztą jak całą identyfi kację Arterii) ekipa Wspaniali Studio. Zachwyca on swoją prostotą i uniwersalnością. Znajdują się w nim dwa opa kowania po 250 g świeżo palonej kawy ziarnistej z naszej aktualnej oferty z oryginalną etykietą Łódź You Love Coffee, oraz piękny porcelanowy kubek o pojemności 240 ml stylizowany na emaliowany z tym samym napisem z jednej strony, a z drugiej z naszą unikatową ilustracją Asterii. Tak jak wspomniałem wcześniej, jesteśmy bardzo otwarci na różne propozycje i skomponujemy taki zestaw, jakiego sobie dana osoba, firma zażyczy. Spersonalizo wane kawy to doskonały pomysł na świąteczny prezent chociażby dla pracowników korporacji. Drobny, miły gest. Dużo palarni zajmuje się personalizacją kawy?
Całkiem sporo, ale z tego co wiem narzucają minima zakupowe, u mnie przygotować można nawet poje dyncze sztuki.
To się w ogóle panu opłaca?
Nie rozpatruję tego w takich kategoriach, przecież wiadomo, że im więcej, tym sprzedaż bardziej opłacal na. Ale ja stawiam też na partnerstwo, lubię doceniać każdego klienta. I nie jest dla mnie żadnym problemem przygotowanie mu kawy, którą wykorzysta do własnej promocji, nawet jeśli potrzebuje tylko jednej sztuki dla ważnego kontrahenta.
Koniec roku to pewnie jeden z lepszych okresów sprze dażowych. Tak, nie narzekam. Przyznaję, że okres listopadowo-gru dniowy to zawsze był dobry czas. Nie wiem, jaki będzie ten rok pod tym względem, bo wszyscy zaciskają pasa czekając na to, co przyniesie nam kolejny rok. Ale pierwsze zamówienia zaczęły spływać już w październiku i to zde cydowanie najlepszy czas na myślenie o świątecznych upo minkach dla pracowników czy kontrahentów. Świąteczne zakupy dla najbliższych możemy planować zdecydowanie później. Jedną czy pięć sztuk spersonalizowanych kaw przygotuję w jeden, góra dwa dni, na większe zestawy czas oczekiwania może wydłużyć się do dwóch tygodni.
Na koniec roku firmy z reguły szykują szereg eventów dla pracowników. Co oprócz spersonalizowanej kawy może cie im zaoferować?
Przede wszystkim bar kawowy, będący idealnym uzupeł nieniem wszystkich eventów. Zadbamy o odpowiednią strefę kawową, serwującą doskonałą kawę, której smak pozostanie na długo w pamięci. Dobra kawa to klucz do sukcesu oraz do serc uczestników eventu! Możemy także zaprosić na warsztaty przygotowania kawy metodami alternatywnymi lub pokaz latte art w wykonaniu baristy. Ciekawą formą integracji może być też degustacja czy cupping! Nic tak nie nakłania do rozmowy, jak właśnie możliwość skosztowania przeróżnych kaw czy autorskich koktajli na ich bazie. Zapraszamy do Asterii.
Rozmawiał: Damian Karwowski
Zdjęcia: Wspaniali Studio – projektowanie graficzne i fotogra fia / @wspaniali.studio
Palarnia Kawy Asteria tel. 507 418 388 e-mail: kontakt@palarnia-kawy.com www.palarnia-kawy.com fb: @palarniakawyasteria ig: @palarnia_asteria
Rok intensywnej pracy
Tysiące przyjętych pacjentów, tysiące wykonanych operacji, dziesiątki wykładów i spotkań na całym świecie.
Z przekonaniem graniczącym z pewnością można stwierdzić, że mijający rok dla całego zespołu gabinetu Okulistyka Nawroccy był bardzo intensywny i udany.
Gabinet „Okulistyka-Nawroccy” zo stał założony przez małżeństwo oku listów Zofię i Jerzego Nawrockich i działa nieprzerwanie od 1991 roku. W zespole pracuje również ich cór ka Zofia Anna Nawrocka (wcześniej Michalewska). Gabinet przyjmuje pa cjentów przy ulicy Rojnej 63/65 w Ło dzi i jest doskonale znany wszystkim, którzy kiedykolwiek potrzebowali pomocy okulistycznej. Pracujący tu lekarze przyjmują rocznie wielu pacjentów i przeprowadzają tysiące zabiegów oraz operacji. Jednak dzia łalność medyczna to nie wszystko. Dla członków zespołu równie ważna, jak pomaganie chorym, jest także sfera naukowa. Dlatego ich badania kliniczne oraz działalność naukowa doceniane są na całym świecie.
Hala sław w Brazylii i kongres w Meksyku
W październiku tego roku, profesor Zofia Anna Nawrocka została uho norowana przyjęciem do „hali sław” okulistyki, czyli odpowiednika holly wódzkiej alei sław. Podczas kongresu okulistycznego Sinbos w Sorocabie w Brazylii, na jednej z głównych ulic miasta umieszczono symboliczną, pięcioramienną gwiazdą z imie niem i nazwiskiem pani profesor i nazwą kraju pochodzenia. – Była to dla mnie bardzo miła i wzrusza jąca uroczystość, a wyróżnienie i gwiazdę w „hali sław” traktuję jako docenienie całej polskiej, a szcze gólnie łódzkiej okulistyki. Dodam, że w trakcie wydarzenia, miałam przyjemność wygłosić szereg wy kładów, prezentujących wyniki wy konywanych przeze mnie operacji w chorobach plamki oraz w ocznych powikłaniach cukrzycy – opowiada prof. Zofia Anna Nawrocka.
Również w październiku, ale tym razem w Meksyku, odbył się Kon gres Towarzystwa Retinologiczne go, na którym profesor Zofia Anna
Nawrocka wystąpiła z referatem o technice odwróconego płatka. Ta nowatorska metoda zamykania otworu w plamce została opracowa na przez zespół profesora Jerzego Nawrockiego, a dziś, z niemal stupro centowym powodzeniem, stosuje się ją na całym świecie.
Odczyt i kurs w Nowym Jorku
Kilka miesięcy wcześniej, w lipcu, pro fesorowie Jerzy Nawrocki oraz Zofia Anna Nawrocka, reprezentowali ga binet podczas kongresu The Ameri can Society of Retina Specialists (ang. Amerykańskie Towarzystwo Szklist kowo-Siatkówkowe), który odbywał się w Nowym Jorku. – ASRS jest największą organizacją zrzeszającą specjalistów zajmujących się diagno styką i leczeniem chorób siatkówki na świecie. Reprezentuje ponad 3000 lekarzy ze Stanów Zjednoczonych i 63 krajów. Jest to wyjątkowe źródło informacji oraz edukacji klinicznej i naukowej. I właśnie dzięki wymianie doświadczeń pomiędzy specjalistami chorób siatkówki, nasz gabinet może zapewnić swoim pacjentom opiekę na światowym poziomie – wyjaśnia pani profesor.
Podczas Kongresu Euretina w Ham burgu, we wrześniu Zofia Anna Na wrocka, wystąpiła w podwójnej roli. Pierwszego dnia jako przedstawiciel strony amerykańskiej wprowadziła uczestników w zagadnienie reope racji otworów w plamce, a drugiego, wraz z okulistami z Niemiec, Szwaj carii i Stanów Zjednoczonych po prowadziła kurs na ten temat, który spotkał się z tak dużym zaintereso waniem, że organizatorzy poprosili o powtórzenie wydarzenia za rok.
Konferencja w Łodzi
Warto dodać, że gabinet „Okuli styka-Nawroccy” działa również na rzecz rozwoju łódzkiej okulistyki
i we wrześniu tego roku zorganizo wał w Łodzi konferencję na temat „Nowości w chorobach plamki”. Wydarzenie, w którym aktywnie uczestniczyła większość zespołu lekarskiego gabinetu, przyciągnę ło okulistów z całej Polski. A to nie jedyne wydarzenie zainicjowane i zorganizowane przez rodzinę Na wrockich.
– W przyszłym roku zaplanowali śmy kolejną edycję Sympozjum Siat kówkowo-Jaskrowego „Okulistyka Nowe Horyzonty”. Jestem pewna, że planowany przez nas kongres pozwoli poszerzać wiedzę specjali stom i poprawiać jakość opieki nad naszymi pacjentami – zapowiada prof. Zofia Anna Nawrocka.
Czwartą edycję sympozjum zapla nowano w Łodzi w dniach 19-20 maja 2023 roku.
Okulistyka Nawroccy Łódź, ul. Rojna 63/65 tel. 42 636 82 82 tel. 512 004 363 www.gabinetokulistyczny-lodz.pl
W dobrym zdrowiu
O tym, jak dobra skoordynowana opieka zdrowotna pozwala nam dożyć w zdrowiu do późnych lat oraz opanowaniu strachu przed covidem rozmawiamy z PIOTREM SZADKOWSKIM , lekarzem, specjalistą chorób wewnętrznych, współwłaścicielem Centrum Medycznego Vitamed w Aleksandrowie Łódzkim.
W Centrum Medycznym Vitamed sporo się dzieje. Można skorzystać z porad coraz więcej specjalistów, nowych zabiegów i badań diagnostycznych. Czy ten stały rozwój placówki wynika z coraz większego zapotrzebowania na usługi medyczne, czy po pandemii zaczęliśmy bardziej dbać o siebie?
Cieszę się, że cały czas się rozwijamy, a składa się na to kilka czynników. Pacjenci coraz świadomiej podchodzą do swojego zdrowia, stawiając na profi laktykę. Wiemy, że by dożyć w zdrowiu sędziwego wieku musimy o siebie dbać. Cały czas spłacamy też dług zdrowotny zaciągnięty podczas pandemii, gdzie dostępność do wielu placówek medycznych była dla wielu z nas ograniczona. A ponadto coraz więcej osób przeprowadza się z Łodzi do okolicznych miejscowości w tym do Aleksandrowa Łódzkiego. I oni najzwyczaj niej w świecie potrzebują dobrej opieki lekarzy spe cjalistów blisko miejsca zamieszkania. Tym bardziej że wiemy, ile czasu zajmuje nam przemieszczanie się do Łodzi i po Łodzi. Pracuje u nas coraz więcej lekarzy specjalistów dedykowanych dzieciom, mamy reuma tologa dziecięcego, neurologa dziecięcego, kardiolo ga, laryngologa, diabetologa, dietetyka klinicznego, chirurga. Wzbogaciliśmy się o nowy sprzęt.
Konkretnie jaki?
Przede wszystkim kolejne aparaty USG, dzięki czemu w tym samym czasie zdecydowanie więcej lekarzy może wykonywać z ich pomocą badania diagnostyczne. Planu jemy też zakup sprzętu do wykonywania tu na miejscu drobnych zabiegów ginekologicznych i urologicznych. Już wykonujemy na miejscu małą urologię zabiegową, czyli zabiegi, które niekoniecznie trzeba przeprowadzać w szpi talu, jak u panów problemy ze stulejką, wędzidełkiem. Wspomniał pan o aparatach do USG. Czy to oznacza, że to badanie stało się podstawą diagnostyki i że każdy lekarz wykonuje je samodzielnie?
Badanie USG staje się faktycznie takim przedłużeniem ręki i słuchawki lekarza. Jest ono bardzo pomocne, proste do wykonania, nieobciążające pacjenta i wiele wnosi już we wstępnej diagnostyce. Niedługo każdy lekarz w zakresie swojej specjalności będzie mógł to badanie wykonywać. Placówka wzbogaciła się o nowych specjalistów. Wspo mniał pan o nowym kardiologu tym razem dziecięcym, skąd taka potrzeba?
To bardzo wąska dziedzina specjalizacji, stąd i też duże zapotrzebowanie na specjalistów. Ponadto w związku z coraz większą otyłością u dzieci, zaczynają się też po jawiać problemy kardiologiczne. U wielu dzieci mamy też do czynienia z tzw. szmerami niewinnymi, czyli takimi zaburzeniami, które wynikają z rozwoju fizjologicznego dziecka, a z biegiem lat się cofają. I w tym przypadku nie zbędna jest wiedza kardiologa dziecięcego, który oceni takie szmery u dzieci i powie nam, czy wymagają one tylko obserwacji, czy też dalszej diagnostyki i leczenia.
A reumatolog dziecięcy po co? Powszechnie uważa się, że choroby reumatologiczne to dolegliwość ludzi starszych. Rzeczywiście choroby reumatyczne powszechnie po strzega się jako schorzenia dotykające osób w starszym wieku. Dotyczy to jednak zmian zwyrodnieniowych, na tomiast choroby o podłożu zapalnym występują także u dzieci, nawet w bardzo wczesnym okresie ich życia. Nasz specjalista leczy zarówno dzieci, jak i dorosłych. Jakich nowych specjalistów jeszcze przybyło?
Bardzo sobie cenimy też współpracę z neurologiem, chirurgiem dziecięcym, laryngologiem i dietetykiem dziecię cym. Mamy też nową panią ginekolog i położną, która samodzielnie wykonuje badania czystości u kobiet, a tak że konsultuje kobiety ciężarne. Pracuje z nami również
chirurg plastyczny, który dba o wygląd naszych pacjen tek, dzięki czemu zapewnia im dobrostan psychiczny.
Jednym słowem Vitamed stał się wielospecjalistyczną placówką medyczną oferującą kompleksowe podejście do pacjentów?
Moim marzeniem zawsze była skoordynowana opieka medyczna, która prowadzi pacjenta do dobrego sta nu zdrowia. Często okazuje się, że problem, z którym trafia do nas pacjent, jest o wiele bardziej złożony i wymaga konsultacji specjalistów z wielu dziedzin. Teraz możemy takie skoordynowane leczenie wykonać w jednej placówce, bez konieczności odsyłania pacjenta w inne miejsca. I z tego cieszę się bardzo.
Skąd pan doktor ściąga tych specjalistów, skoro ich tak niewielu na rynku i do tego są bardzo zapracowani? Dobre znajomości pan ma?
Na pewno odgrywają one pewną rolę, ale oferujemy atrakcyjne miejsce pracy i zgrany zespół. Mam też wie lu kolegów do współpracy, którzy pomagają mi właśnie zatrudnić u nas i pozyskać do współpracy naprawdę dobrych fachowców, którzy przede wszystkim widzą pacjenta. Naszą dewizą jest to, żeby widzieć nie tylko jakiś problem zdrowotny, ale przede wszystkim pa cjenta jako całość. A co z covidem – jest czy go nie ma?
Jest, nie uciekł. Tylko infekcje przebiegają zdecydowa nie łagodniej niż na początku. Ponadto już wiemy, że do komara nie należy strzelać z armaty. (śmiech) Potrafimy dobierać środki stosownie do zagrożenia.
Jak w dobrym zdrowiu przeżyć jesień i zimę?
Nie wiem, czy to się uda każdemu, ale zawsze podkre ślam, jak ważny jest ruch. Nawet jak jest zimo, a świe ci słońce, wystarczy się odpowiednio ubrać i wybrać na spacer. Ekspozycja na promienie słoneczne jest bar dzo ważna dla naszego organizmu. Przyda się też inny wysiłek fizyczny jak jazda na rowerze, bieganie, fitness, siłownia. Nie zapominajmy o zdrowym odżywianiu, czyli dużej ilości warzyw w diecie i odpowiednim nawodnie niu. To, że nie ma upałów, nie znaczy, że mamy mniej pić, odpowiednia ilość płynów jest bardzo istotna dla równowagi naszego organizmu. Konieczna jest także suplementacja witaminy D. Nie zapominajmy też o bab cinych sposobach, które w naturalny sposób podnoszą odporność organizmu – miodzie, cytrynie, czosnku.
Rozmawiała Beata Sakowska Zdjęcie Paweł Keler
Cukrzyca: choroba cywilizacyjna
Najnowsze szacunkowe dane Ministerstwa Zdrowia pokazują, że na świecie na cukrzycę choruje około 537 mln osób w wieku 20-79 lat i zgodnie z przewidywaniami liczba chorych będzie się zwiększać. Również w Polsce liczba chorych przyrasta – według danych NFZ choruje co jedenasty dorosły – mówi diabetolog doktor JOANNA SOCHA , przyjmująca pacjentów w Centrum Medycznym Vitamed w Aleksandrowie Łódzkim.
Cukrzycę zalicza się do chorób cywilizacyjnych?
Można się zgodzić, że cukrzyca typu 2 jest chorobą cy wilizacyjną – konsekwencją naszego trybu życia, złych nawyków żywieniowych. Wybraliśmy siedzący tryb ży cia, spożywamy za dużo przetworzonej żywności, jemy zbyt kalorycznie, co skutkuje, że coraz częściej rozwija się nadwaga i otyłość nawet już od najmłodszych lat.
Skoro wspomniała pani o jednym typie cukrzycy, czy to oznacza, że mamy ich kilka?
Tak, mamy kilka typów cukrzycy, ale najpowszechniej sze są dwa: typu 1 i 2. Cukrzyca typu 1 to schorzenie, w którym nasz układ odpornościowy atakuje zdrowe komórki trzustki, dlatego właśnie nazywana jest cho robą autoimmunologiczną. W wyniku tej autoagresji uszkodzone zostają komórki beta wysp trzustkowych, odpowiedzialne za prawidłowe wydzielanie insuliny. A ta z kolei niezbędna jest do prawidłowego metabolizmu głównie węglowodanów, ale też białek i tłuszczów. To dzięki insulinie glukoza, z której czerpiemy energię, trafia do komórek, umożliwiając im prawidłowe funk cjonowanie. Jeśli insuliny jest za mało lub jej zupełnie „
Cukrzyca to nie wyrok, szybko zdiagnozowana i odpowiednio leczona, nie wnosi do naszego codziennego życia zbyt wielu ograniczeń.
brakuje (tak jak w przypadku cukrzycy typu 1) podwyż sza się poziom glukozy oraz związków ketonowych we krwi, a ten stan jest bardzo niebezpieczny dla organi zmu. Cukrzyca typu 1 rozwija się częściej u dzieci, ale również występuje u dorosłych. Cukrzyca typu 2 dotyka najczęściej osoby dorosłe. Jest to w ogóle najczęstszy typ cukrzycy. W tym przypadku bardzo duży wpływ ma otyłość, zła dieta i siedzący trybu życia, które prowadzą do insulinooporności, a to zapoczątkowuje zaburzenia przemian węglowodanów i cukrzycę typu 2.
Jakie objawy wskazują na to, że możemy chorować na cukrzycę?
Najbardziej charakterystyczne objawy to nasilony wie lomocz, wzmożone pragnienie, niezamierzona utrata masy ciała. Ta charakterystyczna triada objawów wy stępuje wtedy, gdy mamy już znamienną hiperglike mię. Natomiast cukrzyca może rozwijać się już znacznie wcześniej. Pierwsze objawy często kładziemy na karb przemęczenia, stresu oraz innych czynników zewnętrz nych. Łatwo jest więc je bagatelizować. Może wystę pować chroniczne zmęczenie, senność i ociężałość po posiłku, napady głodu, dość często są stany zapal ne narządów moczowo-płciowych oraz zmiany ropne na skórze, ciężko gojące się rany.
Czy możemy jej zapobiec?
W przypadku cukrzycy typu 1 obecnie nie ma żadnej skutecznej metody zapobiegania jej. Myśląc o cukrzycy typu 2, to owszem obciążenie rodzinne zwiększa ryzyko rozwinięcia cukrzycy, ale nie oznacza, że zachorujemy. Należy zmienić niezdrowe nawyki, zmodyfikować styl życia. Nie siedźmy na kanapach, ruszajmy się – choćby na żwawy spacer, ale koniecznie regularny, zdrowo się odżywiajmy, unikajmy cukrów prostych, słodzonych napojów, jedzmy dużo warzyw. Konieczne jest dbanie o właściwą wagę ciała, u osób z nadwagą lub otyłością zalecana jest redukcja masy ciała o co najmniej siedem procent. Bardzo ważne jest też okresowe wykonywanie badań przesiewowych.
A jak potwierdzić, że chorujemy na cukrzycę?
Na początek wystarczy zbadać poziom glukozy we krwi, czasem trzeba wykonać doustny test obciążenia gluko zą. Od 2021 roku w Polsce do metod diagnostycznych włączono również oznaczenie HbA1c – jeśli jest >=6,5% można również rozpoznać cukrzycę. Badania przesie wowe powinny być regularnie wykonywane nawet wtedy, gdy nie odczuwamy niepokojących objawów, bo cukrzy ca może przez lata rozwijać się w ukryciu. Zaleca się, aby pacjenci po 45. roku życia wykonywali je raz na trzy lata. Ponadto niezależnie od wieku badanie to należy wykonać raz w roku u osób z czynnikami ryzyka.
Czy leczenie cukrzycy jest skomplikowane?
To zależy... Cukrzyca to nie wyrok, szybko zdiagnozowa na i odpowiednio leczona, nie wnosi do naszego codzien nego życia zbyt wielu ograniczeń. W początkowym etapie najważniejsza jest zmiana niektórych nawyków – właści wa zbilansowana dieta ograniczająca ilość węglowoda nów prostych oraz aktywność fizyczna mająca na celu utrzymanie odpowiedniej masy ciała. Poza tym mamy do dyspozycji sporo różnych leków w postaci doustnej, a także do podawania podskórnego. Aktualnie jest duża
indywidualizacja leczenia, dobieramy odpowiednie leki zależnie również od innych schorzeń takich, jak miaż dżycowa choroba sercowo-naczyniowa, niewydolność serca, przewlekła choroba nerek. Mamy do dyspozycji nowocześniejsze leki jak np. agoniści receptora GLP-1 czy inhibitory SGLT2, które to leki mają udowodniony korzystny wpływ na ryzyko progresji wcześniej wspo mnianych chorób oraz na śmiertelność całkowitą i ser cowo-naczyniową. Wpływają również korzystnie na re dukcję masy ciała. Cukrzyca jest chorobą postępującą i na pewnym etapie leczenie w większości przypadków potrzebna jest również insulina.
Czym skutkuje nieleczona cukrzyca?
Wieloma powikłaniami, zarówno ostrymi, jak i prze wlekłymi. Ostre powikłania to np. cukrzycowa kwasica ketonowa oraz stan hiperglikemiczno-hipermolalny (oba stany wymagają natychmiastowej hospitalizacji) i kwasica mleczanowa, ale ta obecnie zdarza się już wyjątkowo rzadko. Poza tym długo trwająca cukrzyca może doprowadzić do powstania przewlekłych powi kłań m.in. uszkodzenia nerek, naczyń krwionośnych, serca, retinopatii cukrzycowej, polineuropatii czy roz winięcia stopy cukrzycowej. Dlatego bardzo ważne jest dbanie o właściwe wyrównanie glikemii, a także le czenie zaburzeń lipidowych i nadciśnienia tętniczego.
Rozmawiała Beata Sakowska Zdjęcie Paweł Keler
Dzieci też chorują na reumatyzm
Dzieci coraz częściej zapadają na tzw. młodzieńcze idiopatyczne zapalenie stawów. Objawia się ono bólem, obrzękiem, wysiękiem, nadmiernym ociepleniem jednego lub kilku stawów – mówi reumatolog dr n. med. MAŁGORZATA BIERNACKA -ZIELIŃSKA , przyjmująca pacjentów w Centrum Medycznym Vitamed w Aleksandrowie Łódzkim.
Czym konkretnie zajmuje się specjalista reumatolog?
To zdecydowanie niedoceniona dziedzina medycyny, któ ra większości niesłusznie zresztą kojarzy z podeszłym wiekiem i chorobą zwyrodnieniową. Reumatolog diagno zuje, leczy, a także prowadzi działania profilaktyczne mające zapobiegać schorzeniom reumatycznym kości, stawów oraz chorobom zapalnym tkanki łącznej. Reuma tologia jest dziedziną medycyny wewnętrznej, a z pomocy lekarza tej specjalizacji korzystają osoby doświadczające nawracających i intensywnych bólów stawów, ścięgien czy mięśni, którym towarzyszą także inne objawy. Wskutek starzenia się społeczeństwa i wydłużania się długości życia, liczba pacjentów z chorobą zwyrodnieniową syste matycznie wzrasta. Poza tym objawy starzenia się stawów kręgosłupa i stawów obwodowych obserwujemy u coraz młodszych pacjentów, nawet już u czterdziestolatków Wiąże się to ze zmianą trybu życia, mniejszą aktywnością ruchową, powszechną otyłością oraz wpływem czynników środowiskowych, chociażby sposobem odżywiania się.
Wspomniała pani, że błędne jest nasze myślenie, iż tylko dorośli trafiają do reumatologa?
Oczywiście, opiekuję się coraz większą liczbą dzieci. Naj częściej diagnozuję u nich tzw. młodzieńcze idiopatyczne zapalenie stawów. Na tę chorobę zapadają coraz młodsze dzieci. Występuje ona coraz częściej tak jak i inne choroby autoimmunologiczne – cukrzyca typu 1, choroba Hashi moto czy celiakia. Objawia się bólem, obrzękiem, wysię kiem, nadmiernym ociepleniem jednego lub kilku stawów. Najczęściej zaatakowany mamy staw kolanowy, ale zaję te mogą być także stawy: skokowy, nadgarstkowy, drob ne stawy rąk i nóg. Rodzice nie dowierzając, że dziecko może zachorować na „reumatyzm”, często pierwsze kroki kierują do ortopedy. A to niestety opóźnia rozpoznanie i pogarsza rokowanie. Ta nieleczona choroba przewlekła prowadzi do trwałego uszkodzenia narządu ruchu dziecka i kalectwa. Tymczasem szybkie podjęcie leczenia stwarza dziecku szanse na powrót do pełnej sprawności.
Dorośli też na to chorują?
Ta sama destrukcyjna choroba stawów u pacjentów po szesnastym roku życia i dorosłych nazywa się reuma toidalnym zapaleniem stawów. Jest przewlekła, przebiega z okresami wyciszenia i zaostrzeń. Niewłaściwie leczona niszczy bezpowrotnie stawy, a część pacjentów szybko traci zdolność do zarobkowania i zasila szeregi rencistów, z czasem traci też w ogóle zdolność do samoobsługi.
Jakie jeszcze choroby leczy reumatolog?
Chociażby łuszczycowe zapalenie stawów, które wcale nie musi iść w parze z łuszczycą skórną. Z bólami i obrzęka
mi stawów mogą łączyć się niektóre choroby je lit – choroba Leśniow skiego-Crohna i wrzo dziejące zapalenie jelita grubego. Proce sem zapalnym w cho robach reumatycz nych mogą być zajęte serce, nerki, a przede wszystkim narząd wzroku. Zmiany oczne przez dłuższy czas nie dają żadnych objawów klinicznych, można je dopiero stwierdzić podczas konsultacji okulistycznej i tym sa mym ochronić przed utratą wzroku. Leczy my także boreliozę stawową, która najczęściej daje objawy po kilku latach od ukąszenia kleszcza. Ogromną grupą chorób, którymi zajmuje się reumatolog są zapalne ukła dowe choroby tkanki łącznej, w których oprócz zajęcia narządu ruchu mogą dominować objawy pozastawowe, ta kie jak: wysoka gorączka, wysypki skórne, nadwrażliwość na słońce, wypadanie włosów oraz objawy narządowe, jak powiększenie wątroby, śledziony, wysięki do opłucnej, otrzewnej, zajęcie nerek i wiele innych objawów. Tkankę łączną mamy bowiem prawie we wszystkich narządach.
Jak przebiega leczenie?
Ogromny postęp, jaki dokonuje się w terapii chorób reumatycznych, napawa mnie optymizmem. Oprócz tzw. leków modyfikujących, jak Methotrexat czy Sulfa salazyni, które spowalniają postęp choroby, powstają nowoczesne terapie biologiczne, które pozwalają uzy skać spektakularną poprawę u osób najciężej chorych.
Rozmawiała Beata Sakowska Zdjęcie Paweł Keler
Centrum Medyczne Vitamed Aleksandrów Łódzki, ul. Warszawska 13/13 a, tel. 42 616 68 68, 604 141 671 e-mail: vitamed13a@vitamed.info.pl Godziny przyjęć: pon.– pt. 8-20, sob. 9-14
Smukła o każdej porze roku
Współczesna kosmetologia oferująca usługi z wykorzystaniem nowoczesnych technologii i sprzętu najnowszej generacji nie tylko pomaga w utrzymaniu wymarzonej figury, doskonale działa także na kondycję naszej skóry i dobrostan całego organizmu – mówi PAULINA MAJEWSKA , właścicielka Este Clinic.
Zima kojarzy się wielu z nas z czasem rozleniwienia, pod jadania smakołyków i nie przejmowania się zbytnio dodat kowymi kilogramami, które można skryć pod obszernymi ubraniami. Czy tak jest faktycznie, czy staramy się jednak dbać o sylwetkę przez cały rok?
Faktycznie zima kojarzy się z okresem lenistwa, a długie wieczory spędzane na kanapie sprzyjają przybieraniu na wadze. Ale przecież nie musi tak być. Pamiętajmy, że o wszystkim sami decydujemy. To tylko od nas samych zależy, czy dobrze będziemy czuć się we własnym ciele niezależnie od pory roku. Dlatego tak często powtarzam swoim klientkom, jak ważna jest regularność i systema tyczność. Aby osiągnąć wymarzone efekty potrzeba czasu oraz pełnej serii zabiegów. Zima w Este Clinic to czas wytężonej pracy nie tylko nad wymarzoną sylwetką.
Odpowiednia dieta, właściwe nawodnienie organizmu, regularny wysiłek. Co jeszcze pomaga nam w utrzymaniu wymarzonej figury?
Współczesna kosmetologia oferująca usługi z wykorzy staniem nowoczesnych technologii i sprzętu najnowszej generacji nie tylko pomaga w utrzymaniu wymarzonej figury, doskonale działa także na kondycję naszej skóry i dobrostan całego organizmu. Świadomi klienci coraz częściej poszukują sprawdzonych rozwiązań o działaniu wielopoziomowym, prewencyjnymi oraz kompleksowym. Rośnie popyt na zabiegi mniej inwazyjne i bardziej sku teczne. Liczy się także szybka rekonwalescencja po za biegu i powrót do codziennej aktywności bez potrzeby zostawania w domu. Klienci są świadomi tego, że wygląd ich sylwetki jest obrazem ich stylu życia. Dlatego wybiera jąc sprzęt do mojego gabinetu zawsze kieruje się skutecz nością, przeprowadzonymi i udowodnionymi badaniami, a także jego bezpieczeństwem.
Skoro już wiemy, że współczesna kosmetologia doskonale pomaga nam w utrzymaniu zgrabnej figury, to przejdźmy teraz do konkretów. Este Clinic oferuje m.in. zabieg kriolipolizy. Na czym polega i jakich efektów możemy się spodziewać?
Kriolipoliza to zabieg mający na celu redukcję miejsco wo nagromadzonej tkanki tłuszczowej. Jest on bez inwazyjną alternatywą dla chirurgicznej liposukcji. Podczas zabiegu wykorzystujemy urządzenie z czte rema głowicami zabiegowymi, dzięki czemu możemy działać na każdy obszar ciała. Schładzane komórki tłuszczowe ulegają rozpadowi, a następnie wydalane
są z organizmu w naturalnym procesie metabolicznym. Kriolipoliza zalecana jest wówczas, kiedy tkanka tłusz czowa oporna jest na ćwiczenia i dietę, w przypadku korekcji ginekomastii u mężczyzn, a także do redukcji lokalnych otłuszczeń u osób nieotyłych. Satysfakcjo nujące efekty uzyskamy po serii zabiegów, które nie wymagają wyłączenia z codziennej aktywności. Zabieg
wykonujemy między innymi na takie partie ciała jak brzuch, boczki, ramiona, uda, podbródek, pośladki, kolana. Głowice, jak i parametry zabiegowe, dobieramy indywidualnie do pacjenta i jego problemu. Rezultaty widoczne są po trzech miesiącach od pierwszej sesji.
W Este Clinic klienci mogą także skorzystać z zabie gów z wykorzystaniem lipolaseru oraz karboksyterapii. Na czym one polegają, jakie technologie są tu wykorzy stywane?
Przyznam, że niewiele gabinetów w Łodzi, ma te zabiegi w swojej ofercie, a naprawdę wyróżniają się one na rynku usług kosmetologicznych. Swoim klientom oferują szeroki wachlarz usług, dzięki czemu mogę łączyć wiele terapii osiągając jeszcze lepsze efekty. Jeśli chodzi o lipolaster, to wykorzystujemy go do nieinwazyjnego wyszczuplania sylwetki, często u klientów, którym z różnych względów nie możemy zaoferować kriolipolizy lub dla wzmocnienia jej efektów. W urządzeniu do tego zabiegu zastosowano połączenie wiązki laserowej i podczerwieni, które pro wadzą do biostymulacji naturalnych kanałów metabo licznych i wpływają na redukcję centymetrów. Natomiast karboksyterapia Julie, którą posiadam w gabinecie, to najwyższej jakości dostępny sprzęt na rynku. Julie jest moją specjalistką do zadań wyjątkowych, ponadto sprzęt jest polskiej produkcji, co również zasługuje na docenie nie. Zabieg polega na śródskórnej lub podskórnej iniekcji dwutlenku węgla wywołującej stany zapalne, dzięki któ rym następuje stymulacja produkcji kolagenu i elastyny. Remodeling skóry rozpoczyna się od pierwszego zabiegu, włókna kolagenowe ulegają skurczeniu, mikrokrążenie ulega poprawie lub wznowieniu, następuje odbudowa i od żywienie komórek, a skóra zostaje wygładzona i staje się sprężysta. Zabieg karboksyterapii zalecany jest szcze gólnie u osób, u których otłuszczenia występują nierów nomiernie – w okolicach boczków, ud, kolan, pośladków, ramion czy brzucha. Nie tylko modeluje sylwetkę, ale także dzięki temu, że działa kompleksowo na wszystkie czyn niki prowadzące do cellulitu, praktycznie całkowicie go redukuje. Zaręczam efekty są naprawdę spektakularne. Skoro wspomniała pan o redukcji cellulitu, to słyszałam, że doskonałe efekty przynosi także zabieg dermomasażu z wykorzystaniem urządzenia Endermologie® LPG?
Dobrze pani słyszała. Moje klientki pokochały ten zabieg. Zasługuje on też na szczególne uznanie, ponieważ jest zgodny z filozofią natury – w odróżnieniu od wielu innych technik jest w stu procentach naturalny i przynosi nie samowite rezultaty. To bezinwazyjna i bardzo skuteczna metoda mechanicznej stymulacji skóry, która w naturalny sposób reaktywuje metabolizm komórek. Zabieg działa na uwalnianie tłuszczu i zwiotczenie skóry, jednocześnie w pełni szanując równowagę biologiczną całego organizmu. Pracują tutaj dwie naprzemienne poruszające się rolki, któ re próżniowo zasysają tkankę i rozmasowują fałdy skórne. Zabieg wykonywany jest w specjalnym kombinezonie, aby zminimalizować odczucia bólowe. Jest jednym z niewielu, z którego mogą korzystać kobiety w ciąży i karmiące. En dermologie® LPG usuwa także nadmiar wody z organizmu. Legenda głosi, że aniołki Victoria’s Secret wykonują ender mologię po każdym locie samolotem! Jeśli więc po ciężkim dniu odczuwamy opuchnięcia i ciężkość nóg warto sko rzystać z tego zabiegu. I nie tylko wtedy – endermologia działa jak bodziec pobudzający organizm, dlatego warto z niej korzystać, by ochronić ciało przed upływem czasu i zapewnić sobie komfort codziennego życia.
Tyle nowości, tyle możliwości zadbania o sylwetkę, to w sam raz coś dla mnie, nie będę już musiała ani ćwiczyć, ani przejmować się dietami, poleżę wygodnie, a pani i współczesna kosmetologia zrobią wszystko za mnie.
Skuteczne terapie w modelowaniu sylwetki wymagają kompleksowego podejścia i zaangażowania specjalistów często z różnych dziedzin. Terapia powinna polegać na wprowadzeniu zmian w sposobie żywienia, zwiększeniu aktywności fizycznej oraz terapii w gabinecie. Aby zabie gi przyniosły trwałe efekty należy również uwzględnić aspekt edukacyjny klienta i uświadomić, jak ważna jest systematyczność i regularność. Holistyczne podejście może przyspieszyć, wzmocnić i utrwalić efekty terapii w gabinecie, a im szybciej je zrozumiemy, tym będzie nam łatwiej osiągnąć wymarzony efekt.
Proszę mi jeszcze powiedzieć, jak tak młoda osoba tak dobrze odnajduje się na konkurencyjnym rynku beauty?
Myślę, że warto podążać za swoimi celami oraz zaintere sowaniami i co najważniejsze ciągle się rozwijać i wprowa dzać nowe technologie tak, aby móc wyróżnić się na ryn ku. Bardzo ważny jest dla mnie wysoki standard obsługi klienta oraz przyjazna atmosfera, która panuje w salo nie. Każdy klient może liczyć na indywidualne podejście. W swojej pracy i prowadzeniu biznesu cenię sobie wolność i niezależność, uwielbiam podejmować nowe wyzwania oraz realizować własne pomysły. Dzięki codziennej cięż kiej pracy i dążeniu każdego dnia do celu jestem właśnie tutaj i wiem, że to dopiero początek mojej drogi.
Rozmawiała Beata Sakowska Zdjęcia Justyna Tomczak
Este Clinic Łódź, ul. Piotrkowska 243 tel. 578 689 664 e-mail: esteclinicsalon@gmail.com www.este-clinic.pl
Po prostu bądźmy dla siebie dobrzy
Dobrostan! Ostatnio dość popularne słowo i chyba lepsze niż szczęście, za którym trzeba gonić, a i tak wciąż czujemy jego brak. Gonimy więc szczęście od strzału do strzału, jeden sukces, kolejny i kolejny i aż tchu brak. A może tak rozgościć się w swoim życiu jak w wygodnym fotelu z książką, kawą, dobrym winem, czy filmem. Z poczuciem dobra i ciepła wokół. Może z samym sobą, a może w gronie bliższych i ciut dalszych bliskich. Wdech i wydech. Spokój, wszechogarniający spokój i przyjemność z doświadczania tego, co jest bez pośpiechu, bez walki o pierwsze miejsce, czy kolejny tytuł. Wybór należy do nas.
Dobrostan zaczyna się od skóry
A dobrostan naszych włosów, czy jest coś takiego? Tak, to równowa ga, homeostaza – skóry głowy, która dobrze oczyszczona i nawilżona bę dzie produkować piękne włosy. Aby jej to zapewnić przyda nam się oczy wiście odpowiedni peeling, ze swo imi zbawiennymi właściwościami, o których niestety nie wszyscy pa miętają, a także odpowiedni szam pon i lotion kojący, jeśli taki będzie potrzebny naszej skórze. Czasem, by pobudzić ją do pracy przydadzą się zdecydowanie mocniejsze zabie gi, produkty o silniejszym składzie, zapobiegające wypadaniu włosów. Bywa jednak tak, że czasami na skó rze naszej głowy toczą się stany za palne lub pojawia nadmierny łojotok. I tutaj przyda nam się już wsparcie doświadczonego trychologa.
Nie zdajemy sobie także sprawy z tego, jak zbawienny dla naszej skó ry głowy może być masaż, dzięki któ remu usuwamy nadmierny stres. Na sza głowa pokryta jest siatką z mięśni i jeśli żyjemy w dużym napięciu, two rzy się efekt „czepca ścięgnistego”. Skóra jest wówczas niedokrwiona, a przestrzenie międzykomórkowe zbyt słabo nawilżone. Zmniejszona jest również produkcja kolagenu. Może dochodzić do czasowego nie dotlenienia mieszków włosowych, a to już przekłada się na gorszą pracę skóry i przejawia się wypada niem, zmniejszeniem jakości i ilości włosów. Masaż skóry głowy możemy oczywiście wykonać samodzielnie, ale o ile przyjemniej w salonie fry zjerskim, gdzie dodatkowo możemy poprosić o zabieg pobudzający pracę mieszków i taki, który również przy wróci blask włosom.
Rytuały naszym sprzymierzeńcem
Jak natomiast przywrócić dobro stan samym włosom? Piękne, zdro we włosy zaczynają się już w miesz ku, więc podstawą jest zdrowa, dobrze ukrwiona, nawilżona, odży wiona skóra. Jeśli to już mamy opa nowanie, czas na łodygę włosa. I tu
naszym sprzymierzeńcem są róż nego rodzaju rytuały, które można wykonać samodzielnie w domu, jak i w salonie fryzjerskim. Pamiętajmy o umiarze. Świadoma pielęgnacja to klucz do sukcesu. Powrót do rów nowagi zapewni nam tajemniczy PEH, ale to przecież nic innego jak – proteiny, emolienty, humektanty. Problem zaczyna się, gdy któregoś z tych składników użyjemy w nad miarze. Dlatego zabiegi pielęgna cyjne, które wykonujemy w domu, warto skonsultować z fryzjerem. Jeśli w pielęgnacji przesadzimy z proteinami, włosy staną się mato we i trudne do ułożenia. Pojawi się efekt przeproteinowania, objawiają cy się zniszczonymi i pokruszonymi końcówkami. Jeśli natomiast w nad miarze użyjemy humektantów doj dzie do kłopotów z suszeniem, włosy mogą być matowe i dziwnie śliskie na mokro. Nadmiar emolientów cha rakteryzuje się efektem tłustych pasm, włosy sprawiają wrażenie niedomytych i zbijają się w strącz ki. Dlatego warto swoje pielęgna cyjne wybory skonsultować ze spe cjalistą, to może znacznie ułatwić nam życie. Szukając odpowiednich produktów na własną rękę, często sięgamy po kompletnie nieodpo wiednie dla naszej skóry głowy i wło sów, w efekcie fundując sobie same kłopoty. I w końcu i tak będziemy musieli sięgnąć po produkty, które zaspokoją nasze potrzeby.
Otulone zimą
Nadchodzi zima i nasze włosy doma gają się otulenia. Niska temperatura uszkadza strukturę włosa i pogar sza krążenie krwi w skórze głowy, przez co włosy są gorzej odżywiane. Także suche powietrze na zewnątrz, jak i wewnątrz jest szkodliwe dla włosów, które stają się bardziej po datne na uszkodzenia. Dodatkowo trzemy je o szale i kołnierze. Warto więc regularnie sięgać po produkty do pielęgnacji z emolientami, które w składzie posiadają oleje. W tym trudnym czasie włosy szczególnie pokochają produkty zawierają ce różnego rodzaju masło – shea, kakaowe, murumuru. Zimą warto także raz lub dwa razy w tygodniu olejować włosy. Wykorzystać w tym celu możemy oleje dostępne w skle pach jak oliwa z oliwek, olej kokoso wy, oleje orzechowe, ryżowe, lniane, z pestek dyni, czy słonecznika oraz te specjalnie przeznaczone do pielę gnacji włosów. Ważne, by zabezpie czyć końcówki poprzez stosowanie olejków i serum. Możemy nakładać
je po umyciu lub na wysuszone wło sy, ale w tym wypadku używamy naprawdę niewielkie ilości – jedna lub dwie krople, by nie powstały zlepione kosmyki. W ten sposób zabezpieczymy je przed urazami mechanicznymi i niską temperatu rą. W zimowej pielęgnacji warto się gać po maski zawierające keratynę, pozostałe proteiny warto pozosta wić na inne pory roku. I koniecznie słuchać się rad naszych babć, czyli obowiązkowo nosić czapkę. Najle piej bawełnianą, w miarę przewiew ną i niezbyt mocno przylegającą do głowy. Zbyt ciasna czapka nie przepuszcza powietrza, sprzyja przegrzaniu, łojotokowi i łupieżowi.
Włosy papierkiem lakmusowym
Jednak dobrostan naszych włosów to nie tylko skóra i działania pie lęgnacyjne. Włosy są papierkiem lakmusowym naszego organizmu. One pierwsze często informują o tym, że coś niepokojącego dzieje się w ciele. To taki nasz barometr. Zatem warto zrobić badania krwi, gdy widzimy, że ich stan uległ pogor szeniu. Czasem musimy pogodzić się z tym, że nastąpi duża utrata włosów. Tak często się dzieje obec nie po przechorowaniu covidu. To trudne, szczególnie dla osób, dla których włosy są wizerunkowo bar dzo ważne. Gdy nadmiernie tracimy włosy konieczna jest konsultacja trychologiczna wspomagana odpo wiednimi zabiegami, które pomogą w odroście nowych włosów. Zabiegi mogą mieć charakter oczyszczają co-pobudzający.
Nasz dobrostan
Włosy to część nas – zatem, aby za dbać o ich dobrostan, warto zadbać o swój. Bardzo ważne jest odżywia nie. I tu myślę, że nie chodzi o sam reżim zdrowych posiłków o ścisłym składzie i rozkładzie ich jedzenia. Może warto skupić się na tym, żeby jedzenie było po prostu dla nas dobre, żeby sprawiało nam auten tyczną przyjemność, było ciepłe i pachnące. Z aktywnością fizyczną jest podobnie. Warto wybrać to, co jest dla nas zwyczajnie dobre, a nie liczyć powtórzenia dopiero, gdy ból mięśni jest nieznośny. Nadmiar tre ningów, podczas których mocno się pocimy często nie jest wskazany dla mieszków włosowych, szczególnie w przypadku osób borykających się z androgenowym wypadaniem włosów. Po takim treningu należy zawsze umyć głowę. Dobrze, jeśli
znajdziemy czas na spokojniejsze formy aktywności – spacer, joga, a może medytacja dla równowagi. Bądźcie dla siebie dobrzy
I może w tym tkwi cały sekret dobro stanu, by po prostu być dla siebie do brym. Wówczas sam się pojawi tak w ciele, jak w głowie i na głowie. Cze go Wam i sobie życzę. Pięknych Świąt Bożego Narodzenia i szczęśliwego nadchodzącego 2023 roku.
Tekst Izabella Pietruszka stylistka fryzur, trycholog Zdjęcie Paweł Keler
BB Hair Spa by Izabella Łódź, ul. Franciszkańska 99 tel. 793 015 386
fb: @bbhairspa
Świąteczny lifting
wnętrz z Niciarnianą
Świąteczna atmosfera emanuje z wystaw sklepowych, galerii handlowych i ulic. Dobrze byłoby przenieść ją do swoich domów. Czasem wystarczy jakiś drobny element, aby mieszkanie nabrało zimowego i odświętnego wyglądu. Ale też jesienno-zimowa aura sprzyja trochę większym zmianom.
Centrum meblowe Niciarniana w Łodzi to odpowiedni adres, je śli chcemy coś zmienić w naszych mieszkaniach i domach, zmienić styl wnętrz, przygotować się na nad chodzące święta, czy też powoli szu kamy prezentów dla bliskich.
Możemy wybierać spośród dużego asortymentu i różnych producen tów. Każdy ze sklepów z centrum meblowego Niciarniana przygo tował coś wyjątkowego na święta.
Od detalu do wielkich zmian
Kilka ozdobników zapewni świątecz ną atmosferę, a nie zakłóci minimali stycznego wystroju wnętrza i właśnie świąteczne dekoracje znajdziemy w Meble Plus. Najprostszym zabie giem, aby zmienić wnętrze nasze go salonu jest wymiana poduszek, których znajdziemy ogromny wybór w sklepie Livingroom. Czerwone nadadzą świątecznego charakteru i wbrew pozorom, wcale nie muszą pasować kolorystycznie do reszty. Wyraźny akcent nada wnętrzu wy jątkowości. Świetnie na kanapach z ciemnymi obiciami będą prezen tować się białe i kremowe dodatki.
Jeśli mamy trochę większy budżet, wymiana foteli zrobi jeszcze lepszy lifting naszej przestrzeni. Włochate, futerkowe obicia są teraz na przysło wiowym topie, dają poczucie komfor tu, ocieplają wnętrza i aż zachęca ją, aby zasiąść w nich z książką czy lampką wina w zimowy wieczór.
Biały włochaty fotel z mebi.pl wcale nie musi mieć towarzysza – wystarczy jeden, a do tego puf.
Takie nowoczesne rozwiązania doskonale sprawdzą się zarówno w dużych salonach domów, jak i w nowoczesnym mieszkaniu. Nie wszystko dobieramy już teraz do pary i do koloru.
A może więcej zmian?
Ale nie musimy poprzestawać na małych modyfikacjach. Listopad i grudzień sprzyjają domowym re wolucjom. I jest to opłacalne dla na szego budżetu, możemy teraz liczyć na specjalne świąteczne rabaty.
Nowa kanapa to doskonały pomysł, jeśli chcemy, aby nasz salon moc niej zmienił swój wygląd. Wybór jest naprawdę ogromny. Najważniejsze, to zdecydować się na odpowiednie obicie. Jeśli wybierzemy meble tapicerowane, weźmy pod uwagę nie tylko komfort i wygląd, ale też użyteczność. Jeśli mamy zwierzę ta, warto zapytać sprzedawcę, jak dany materiał radzi sobie z sierścią i jaka jest absorpcja zanieczysz czeń. Musimy też odpowiedzieć sobie na pytanie, czy potrzebujemy kanapy z funkcją spania, czy może wystarczy nierozkładana sofa.
Meble marki Livingroom to nie tyl ko komfort i wygoda, ale też wspa niała kolorystyka. Można wybrać zarówno wśród stonowanych kla syków, jak i zdecydować się na coś oryginalnego z mocnym akcentem.
Kolorowych, zdrowych snów
Nie zapominajmy o sypialni. Tutaj również miło mieć świąteczną at mosferę. Sypialnia to miejsce nie
zwykle ważne dla naszej regenera cji, wyciszenia, czy też spędzania miłych chwil we dwoje. W salonie meblowym Expert Snu znajdzie my świąteczne pościele z różnych materiałów, w zależności od tego, czy lubimy spać pod satyną czy może bawełną.
Z kolei sklep Senpo zapewni nam mięciutkie koce, które podgrzeją atmosferę w zimną noc. Elegancki, dobrany do wnętrza koc może też pełnić funkcję narzuty na łóżku, do tego poduszki z reniferem – i już mamy święta.
Ale, ale… pozostając jeszcze przy sypialni, pamiętajmy o najważniej szym. Nie ma mowy o zdrowym, ni
czym nie zakłóconym śnie, jeśli nasz materac jest już stary, niewygodny lub źle dopasowany. Może więc warto pomyśleć o tym, aby sprawić sobie na święta więcej wygody z po mocą Dreams Design?
Także sklep Panmaterac to miejsce, gdzie w profesjonalny sposób dobie rzemy najlepszy dla naszego kręgo słupa materac, który spowoduje, że będziemy budzić się wypoczęci.
Nie bójmy się porozmawiać ze spe cjalistami, nie ukrywajmy przed nimi dolegliwości z kręgosłupem. W łóżku spędzamy 1/3 naszego życia – nie pozwólmy na to, aby spędzać ten czas na starym od kształconym materacu, w którym czuć każdą sprężynę. W końcu, jak – ale i na czym sobie pościelisz, tak się wyśpisz.
Najważniejsze – nie przesadzać
O tej złotej zasadzie po prostu musimy pamiętać. Jeśli zrobimy z domu wystawę świątecznych gadżetów, jeszcze ubierzemy choinkę – to możemy poczuć się przytłoczeni. Przebodźcowanie kolorami i masą gadżetów mogą spowodować, że trudno nam bę dzie wypocząć we własnym wnę trzu. A przecież dom powinien być oazą spokoju i odpoczynku.
Postarajmy się pięknie ubrać świąteczny stół i podejść do Wigi lii i Bożego Narodzenia w sposób bardziej minimalistyczny. Lepiej zainwestować w nową kanapę czy dobry materac – niż zakupić piętnaście świątecznych identycz nych poduszek w renifery, wystar czy przecież jedna i miły zapach świątecznych świec czy świeżej pościeli. Życzymy wam owocnych przemeblowań w domach i wspa niałej, świątecznej atmosfery!
Tekst Agnieszka Mikołajczyk Zdjęcia Justyna Tomczak
Centrum Meblowe Niciarniana Łódź, al. Piłsudskiego 153 Godziny otwarcia: poniedziałek-sobota 10-20, w niedziele handlowe 10-18.
Muzyka to radość. To cały mój świat
Nieustannie poszukuje nietypowych rozwiązań autorskich i aranżacyjnych. Zakochany w fortepianie i improwizacji. Niedawno wydał pierwszy solowy album w swojej karierze Komeda: Reflections. Rozmawiamy z pianistą
Myślę, że solowa płyta to poniekąd naturalna kolej rze czy, ale zarazem najtrudniejsza. W przypadku Tubis Trio cała sekcja rytmiczna rozkłada się na fortepian, kontrabas i perkusję, w przypadku duetu Bolewski i Tubis tak naprawdę mamy kwartet, ponieważ Radek śpiewa i gra na perkusji, ja na fortepianie i synteza torze basowym. Solo mogę liczyć tylko na siebie, to zdecydowanie trudniejsze przedsięwzięcie zarówno pod względem kompozycyjnym, jak i aranżacyjnym, ale na pewno dające moc satysfakcji. Bardzo zależało mi też nad tym, by moja płyta nie była kolejną z wielu, by się wyróżniała, wniosła coś nowego, coś świeżego.
I udało się?
Sądząc po reakcjach publiczności podczas koncertów – owacjach oraz bisach – mogę powiedzieć, że się uda ło. Recenzje też są bardzo pochlebne. Od pierwszego koncertu, który zagrałem z tą płytą w Filharmonii War mińsko-Mazurskiej w Olsztynie, czułem wielką radość wchodząc na scenę. Zagrałem już w tym roku siedem koncertów i wszystkie zostały przyjęte entuzjastycznie. I choć całe przedsięwzięcie z solową płytą wydawało się na początku dość karkołomnym dla mnie przedsięwzię ciem, cieszę się bardzo, że udało mi się przygotować ciekawy projekt, który jest w stanie porwać słuchacza koncertowo. Nie chciałem stworzyć płyty do szuflady. Długo pan nad nią pracował?
Nie, nie tak długo. Choć jej pomysł i wstępne aranże powstały w mojej głowie już kilka lat temu, to tak na prawdę zacząłem nad nią pracę w czerwcu, a zareje strowana została w lipcu tego roku. Pracowałem nad nią sam w domu. I pod koniec jej nagrywania wydarzyła się rzecz niesłychana, po zagraniu ostatniego utworu na płytę, poczułem, że nadal chcę grać i powstały jak się okazało dźwięki, które ułożyły się w piękną kompozycję autorską. Po jej odsłuchaniu aż mnie dreszcze przeszły, to było niesamowite uczucie i teraz gram ją także pod czas koncertów z solową płytą Komeda: Reflections. Nowe kompozycje powstają właśnie ot tak po prostu.
Czasami tak bywa, nie potrafię pani tego wytłumaczyć, co się wówczas zadziało w mojej głowie, ale wiem, że było to niezwykle ekscytujące. Po prostu usłyszałem dźwię ki. Chwilę później nagrałem jeszcze jedną autorską kom pozycję i od tego czasu nie powstało nic nowego. Te dwa autorskie utwory będą zaczątkiem kolejnej płyty.
Widzę, że apetyt rośnie.
Artyści chcą tworzyć, to naturalne. Teraz czuję, że nad szedł czas na autorskie kompozycje, a nie na interpre tacje innych twórców.
Skoro o tym mowa to ciągnie pana do utworów Krzysztofa Komedy, znowu wziął je pan na warsztat, przygotowując właśnie solową płytę? Dlaczego Komeda tak często prze wija się w pana twórczości?
Krzysztof Komeda to w historii polskiego jazzu legen da. I nie ma tu w ogóle o czym dyskutować. Ale nie tylko z tego powodu jest mi wyjątkowo bliski, on w swojej twórczości przemycał podświadomie te nasze polskie korzenie muzyki klasycznej, tworząc swój własny nie powtarzalny styl. Z wykształcenia jestem przecież mu zykiem klasycznym, któremu bliżej jednak do impro wizacji. Proszę zobaczyć, nawet wielkie sławy jazzowej pianistyki sięgały z czasem do muzyki klasycznej. Dla mnie te dwa światy się przenikają.
Płyt z interpretacją twórczości Komedy już trochę powsta ło, nie obawiał się pan, że wszyscy powiedzą o kolejna, co w niej może być odkrywczego?
Na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat powstało tak wiele różnych płyt z muzyką Komedy, że zwyczajnie ba łem się, żeby nie stworzyć czegoś, co zostanie uznane za wtórne. Ale takim momentem przełomowym w de cyzji o jej powstaniu była moja rozprawa doktorska na temat wpływu pianistyki klasycznej na estetykę improwizacji. Po obronie zostałem zaproszony do za grania koncertu, który został niezwykle entuzjastycz nie przyjęty i już wtedy zaczęły pojawiać się pytania o płytę. I oto jest, powstała, brzmienie fortepianu aku stycznego poszerzyłem na niej o preparacje oraz syn tezator analogowy. Głównym pierwiastkiem pozostaje improwizacja, która nie zaciera jednak melodyjności, fraz i tematów tak charakterystycznych dla twórczości Krzysztofa Komedy.
Kiedy pierwszy raz usiadł pan przy fortepianie? To był pana wybór czy bardziej rodziców? A może wywodzi się pan z rodziny z muzycznymi tradycjami?
Moi rodzice są nauczycielami muzyki w jednej z łódzkich szkół. Dorastałem otoczony muzyką i sam od dziecka się nią interesowałem, pamiętam do dziś jak „gram” na ga zecie odwróconej do góry nogami. Na pewno ukształ towała mnie Akademia Muzyczna, którą ukończyłem, a w której obecnie już jako wykładowca mogę się dzielić swoim doświadczeniem ze studentami. Ale odkąd pa miętam, zawsze ciągnęło mnie bardziej do improwizacji niż grania muzyki klasycznej z nut. Zresztą uważam, że błędem jest zaczynanie nauki od grania z nut, o wiele większą przyjemność sprawiłaby dzieciom improwiza cja, na którą mają otwarte głowy. Powinna ona funkcjo nować równolegle z nauką nut i zapisanych kompozycji. Czy to oznacza, że nigdy nie ciągnęło pana, by spróbo wać sił na konkursach chopinowskich organizowanych dla pianistów?
Oczywiście, że ciągnęło i nawet próbowałem, ale za każdym razem przegrywałem ze stresem. Podczas konkursów trzeba zagrać dokładnie określone dźwięki, co mnie bardzo stresowało, w głowie od razu pojawiały się pytania, co może pójść nie tak, czułem się sparali żowany. Teraz wychodząc na scenę, grając swoje inter pretacje, w ogóle nie czuję stresu, a wręcz euforię. Co potem przekłada się zresztą na cały koncert. Co daje panu muzyka?
To jest dobre pytanie. (chwila milczenia) Po prostu jestem od niej uzależniony, nie mogę bez niej żyć. Przyznam, że miałem dłuższą przerwę – trwała ona pięć lat, gdy nie występowałem, nie komponowałem. Kiedy urodził się mój syn, zrozumiałem, że poza muzyką istnieje także inny świat. Już w czasie studiów intensywnie pracowałem artystycznie. Z Tubis Trio wydaliśmy dwie fantastycznie przyjęte płyty. Wtedy byłem przekonany, że wszystko jakoś samo się potoczy, tak się nie zadziało. Gdy syn nieco podrósł powróciliśmy do Tubis Trio i wydaliśmy kolejne trzy płyty. W tym czasie powstał też kolejny zespół: duet Bolewski i Tubis, z którym realizuję doskonały projekt „Obywatel Jazz” poświęcony twórczości Grzegorza Cie chowskiego. Od 2021 roku koncertujemy z nim w wielu miastach Polski. Ale teraz nie zatracam się tak w pracy, mam żonę, dwójkę dzieci, z nimi też chcę spędzać czas. Zależy mi na tym, aby gra dawała mi radość, z założenia nie pochodzę do niej biznesowo, to jest tylko pochodna. Owszem pieniądze są potrzebne do życia, ale artystyczne wyzwania są równie ważne.
Czego panu życzyć w nowym roku?
Na pewno nie nowej płyty, bo wiem, że ona będzie. Chciałbym, aby w przyszłym roku sale koncertowe były wypełnione, żebyśmy nie odmawiali sobie tych artystycznych doznań przepełnionych pięknymi emo cjami. Wszyscy mówią, że będzie to bardzo wymaga jący rok, zmuszający nas do wielu wyrzeczeń, ale nie odpuszczajmy sobie muzyki i tej chwili oderwania od codziennych trosk. Zapraszam państwa na koncerty, nie tylko moje. Muzyka to radość. To cały mój świat.
Rozmawiała Beata Sakowska
Zdjęcia Justyna Tomczak
Good news
Mateusz Lipski
właściciel agencji PROGRESSIVO Związany z branżą marketingu nie przerwanie od 2001 roku. Twórca marek, strategii komunikacji, sloga nów i haseł reklamowych, które trwa le zapisały się w świadomości maso wej. Kreatywnie wspiera i angażuje się w kampanie społeczne, promocję wydarzeń oraz instytucji kultury.
Utarło się przekonanie, że jedynie złe wiadomości są w stanie przyciągać widzów audycji informacyjnych, a bu dzące silne emocje komunikaty przytrzymują ich uwagę i lojalność wobec stacji na dłużej. Serwowanie negatywnej pożywki zbudowane na tezie, że masy wprost się nią upa jają, stało się wiodącym środkiem dyskursu newsowego. W przestrzeni medialnej próżno dziś szukać informacji pozytywnych, a tych w istocie dokoła nas zupełnie niema ło. Nawet tak zwane narodowe media, choć próbują, nie potrafią odmienić tego smętnego stanu rzeczy. Zmęczony już nieco konsument – w natłoku wszechogarniających nieszczęść – wygląda wręcz nowego kursu, sposobu i stylu komunikowania mu najnowszych wieści.
Zacznijmy od niekomunikowanych, codziennych pakietów podsumowań opartych o bilans niezaprzeczalnie pomyśl nych danych. Trzysta trzydziesty trzeci dzień roku był dla kraju kolejnym dniem bez trzęsień ziemi, powodzi z lokalnymi podtopieniami, katastrof w ruchu lądowym, powietrznym i morskim (w tle romantyczne pejzaże, tęt niące ruchem arterie, pędzące pociągi, statki majaczące na horyzoncie). W niektórych regionach poprószył śnieg, wywołując uśmiechy na twarzach najmłodszych Polaków (przebitki: hasające gromadki). Wczesnozimowa aura, choć wiemy, że klimat był zawsze przeciwko nam, nie pokrzyżowała działań drogowcom, którzy po raz kolejny stanęli na wysokości zadania (ujęcie: ściskane dłonie za służonych). Zasp zaiste brak.
Lecąc dalej, gdy obywatel przyswoi już powyższe dane miękkie, analitycznie przetwarzając dane twarde, zaser wujmy mu niusy o charakterze merytorycznym i ścisłym. A zatem – utrzymana w ryzach inflacja, pomimo licznych nie przyjaznych głosów, plasuje się w bezpiecznie niskich re jestrach, nie przekraczając tym samym odległych progów
krytycznych. Dla przypomnienia – w 1991 roku balcerowi czowskich eksperymentów gospodarczych wyniosła całe 585 procent (tło: kolejki do pośredniaka A.D. 1991). Warto także podkreślać i cieszyć się tym, co w szerokim społecz no-ekonomicznym ujęciu udało się na tę chwilę osiągnąć. Radują znacząco niższe koszty paliw i cen nośników ener gii. O wiele niższe od tych przyszłorocznych! Przywracany niebawem podatek VAT obejmujący te pozycje należy zaś do najniższych w ujęciu europejskim. Polak płaci mniej od Węgra (27%), Duńczyka i Szweda (25%), czy Greka (24%). Tym samym mamy do czynienia z niskim poziomem ob ciążeń i danin publicznych (grafika: stosowny wykres). To trzeba uświadamiać.
Przejściowy wzrost cen żywności nie odbierze nam rów nież radości przeżywania nadchodzących świąt (obraz: rodzina przy choince). Statystyki mówią wprost: ponad 30% zakupionego jedzenia rokrocznie marnuje się, lą dując na śmietnikach (fot: przepełniony kubeł). Sytuacja zachęca zatem do szacunku i bardziej odpowiedzialnego postępowania. To także mniejsza ilość wezwań pogotowia ratunkowego i wizyt w punktach świątecznej pomocy me dycznej spowodowanych przejedzeniem! Ergo: nastał czas opamiętania i racjonalności. I bardzo dobrze!
Przekaz dnia ma niezaprzeczalny wpływ na nasze funk cjonowanie, motywacje i energię do działania. Zalew infor macji złych powoduje eskalacje napięć, wyolbrzymianie problemów i tworzy obowiązujący powszechnie nastrój. Aż dziw, że powstałej niszy na tak pożądany, prawdziwy GOOD NEWS nie wypełniają dziś nawet mające ku temu najlepsze zadatki publiczne media.
Dla Was Wszystkich – na nadchodzące święta oraz Nowy Rok – samych dobrych niusów. Takich naprawdę dobrych!
Control freak
Kamil Maćkowiak
aktor, reżyser, scenarzysta i choreograf Laureat ponad dwudziestu nagród te atralnych, Prezes Zarządu Fundacji Kamila Maćkowiaka. Jednym z najsłyn niejszych jego spektakli jest monodram „Niżyński”. Zagrał główną rolę w filmie Jerzego Stuhra „Korowód”, grywa w licz nych serialach. Od kilku lat produkuje spektakle pod szyldem własnej Fundacji.
Napiszę Wam szczerze – po wielu latach terapii byłem przekonany, że jestem już dość samoświadomy i nie czeka na mnie jakaś niespodziewana rewelacja na własny temat, której bym nie przeanalizował na sesji, lub w nieustannym i dość męczącym autoprocesie.
Okazuje się jednak, że ostatnie lata napięć związanych z prowadzeniem działalności gospodarczej w naszej ojczyźnie, dodatkowo zajmującej się kulturą, na do miar wszystkiego – z aspiracjami, kolejne „gongi” od losu w postaci „lokdałnów”, ograniczeń, kolejnych miejskich peregrynacji mojego teatru, aż po szalejącą inflację, przez którą wizyta na przedstawieniu staje się luksusem…To wszystko przygotowało dla mnie pewną wisienkę na torcie, nazwijmy to: moich zabu rzeń, której diagnoza uderzyła mnie z liścia w ciągu ostatnich tygodni.
Bomba zresztą spadła na mnie dość niewinnie, z ust kole żanki, aktorki z obsady, z którą byliśmy na siebie skazani w pracy tej jesieni. Zapytała mnie któregoś dnia na pró bie: „Ciebie naprawdę nie męczy ta bezustanna obsesja kontroli wszystkiego?”. Umarłem i zmartwychwstałem w dziesięć sekund…
Depresja, uzależnienie, nawet ataki paniki – wszystko to przerobiłem i oswoiłem, ale ta nowa trufla w moim cha rakterze, która została tak bezpardonowo odnaleziona naprawdę zmiotła mnie z planszy.
Tym bardziej że niczym w bajce „Zaczarowany ołówek” (sorry, nie znam odpowiednika dla młodszych czytel ników), ta diagnostyczna eureka sekundę popukała mi w głowę i nagle wszystko się ułożyło.
W ciągu ostatnich lat permanentnej walki o przetrwa nie firmy, utrzymanie wiary w sens tej donkiszoterii, co
ważniejsze utrzymanie siebie po „jasnej stronie mocy”, bo w chwilach zwątpienia korowód demonów przypominał mi różne autodestrukcyjne pomysły, mój mózg znalazł sobie alternatywę: potrzebę kontroli tego, na co jeszcze mogę mieć wpływ.
Oprócz dość oczywistego wątku zarządzania w teatrze, sprawdzania każdej sprawy, każdego rekwizytu, doskona lenia procesów, kontrolowania tego nawet podczas grania spektaklu (o wyłączył się jeden reflektor, klima za bardzo chłodzi, pan w trzecim rzędzie cały czas coś sprawdza w komórce) doszły fajerwerki w postaci organizowania życia najbliższym oraz obsesyjna potrzeba sprzątania… Chyba w reakcji na bezsilność wobec chaosu na zewnątrz moje mieszkanie stało się psychodeliczną fantazją Marthy Stewart, w której sen z powiek spędzała mi dwucentyme trowa rysa na idealnym parkiecie….
Piszę Wam to, bo jeszcze dekadę temu spałem w barłogu, sprzątanie chałupy zajmowało mi kwadrans, a moje życie było festiwalem odwołanych spotkań i zawalonych spraw.
I choć ta drastyczna zmiana w sobie ma wiele plusów, to ciągłe napięcie i nieumiejętność resetu, takiego prawdzi wego odpoczynku od zadań, ulepszeń, kolejnych pomy słów i rozwiazywania problemów, stała się wykańczająca. Dlatego w tym roku grudzień, święta, dziesięć dni wol nych od grania, perspektywa czasu w gronie tych, któ rzy moje wszystkie nerwice tolerują, cieszą bardziej niż kiedykolwiek.
Odpocząć, nic nie robić, snuć się bez celu, oglądać łzawe świąteczne filmiki, żreć na umór – wszystko sobie już bar dzo precyzyjnie zaplanowałem.
A Wam, kochani, spokojnych świąt, bez nerwic i kompulsji.
Sukces po łódzku
Tak miło spędzaliśmy czas podczas pierwszej odsłony cyklicznych spotkań, które organizujemy dla przedsiębiorców goszczących na naszych łamach. Goście dopisali, były ciekawe rozmowy o sukcesie w biznesie, o work-life balance i oczywiście, o tym jak zabezpieczyć swoją finansową przyszłość. Nie zabrakło spotkania z gwiazdą Izą Połońską. O oprawę muzyczną zadbał Daniel Frontczak, a o podniebienia finalista Hell’s Kitchen Hubert Jabłoński. Spotkania odbywają się raz w miesiącu w gościnnych progach Monopolis, które jest naszym partnerem.
Mikser i kongres
ŁIPH
Łódzka Izba Przemysłowo-Handlowa cykliczne organizuje ważne dla przedsiębiorców wydarzenia. Tym razem zaprosiła na piątą edycję Biznes Miksera oraz Łódzki Kongres Rozwoju Biznesu, który zorganizowała w partnerstwie z Mariański Group w Monopolis. Biznes Mikser, którego byliśmy partnerem medialnym, to doskonała okazja do nawiązania relacji biznesowych, kongres zaś do pozyskania wiedzy niezbędnej w prowadzeniu biznesu. Obydwa wydarzenia odbędą się także w przyszłym roku.
poleca upominki z Łodzi
Puzzle z duszą
Jeśli szukasz oryginalnego prezentu „z duszą”, będącego okazją do nieza pomnianej zabawy w domowym zaci szu, to polecamy wyroby Wow puzzle powstające w łódzko-ukraińskiej ko operacji. Wykonane z drewna puzzle nie tylko rozwijają wyobraźnię, ale i uczą, jak dbać o środowisko, które teraz wyjątkowo tego potrzebuje.
www.wowpuzzle.eu
Cesarskie oprawki Improwizacja
Nowy rok, nowe wyzwania to i ory ginale oprawki do okularów, by się przydały, a takie z pewnością znaj dziemy w salonach Prima Optyka i Elite Optique. Oprócz znanych ma rek, jak Gucci, Dolce & Gabbana czy Prada są tam też prawdziwe unikaty. Na przykład Masunaga, marka którą nosi cesarz Japonii, oprawki z Miga Studio – tylko dwa salony w Polsce je posiadają. A lada moment pojawią się oprawki Maybacha, czy ręcznie wykonane oprawki DANDY’S.
fb: @optykzgierz
Płyta pod choinkę zawsze będzie dobrym pomysłem. Polecamy album Macieja Tubisa – Komeda: Reflec tions, który jest pierwszym solowym albumem w karierze muzycznej. Na albumie brzmienie fortepianu akustycznego zostało poszerzo ne o preparacje oraz syntetyzator analogowy. Dotychczasowe inspira cje pianisty minimalizmem zostały uzupełnione wpływami muzyki elek tronicznej, filmowej i neoklasycznej. Głównym pierwiastkiem pozostaje improwizacja, która nie zaciera jed nak melodyjności, fraz i tematów, tak charakterystycznych dla twórczości Krzysztofa Komedy.
www.maciejtubis.com
Pełna smaku Czarne szaleństwo Weki w prezencie
W sklepie internetowym Palarni Kawy Asteria znajdziemy kilka gotowych propozycji w sam raz na świąteczne prezenty: kawa i french press; kawa, herbata i świe ca sojowa czy zestaw Łódź You Love Coffee. Znajdują się w nim dwa opa kowania po 250 g świeżo palonej kawy ziarnistej z aktualnej oferty z oryginalną etykietą Łódź You Love Coffee, oraz piękny porcelanowy kubek o pojemności 240 ml stylizo wany na emaliowany z tym samym napisem z jednej strony, a z drugiej z unikatową ilustracją Asterii. www.palarnia-kawy.com
Orzeł Łódź oferuje swoim kibi com możliwość zakupu karnetów na sezon 2023. To doskonały pre zent pod choinkę dla wszystkich fanów speedwaya. Dlatego warto poinformować Świętego Mikołaja o tym, żeby nie zapomniał zapa kować ich do worka ze świątecz nymi niespodziankami!
www.orzel.lodz.pl
Czy słoiki wypełnione pysznymi potrawami mogą być dobrym pre zentem? Oczywiście, ucieszą się z nich nie tylko gospodynie domowe. Pyszności zamknięte w wekach We kowni są wyjątkowo smaczne i nie zawierają konserwantów. Powstają według unikatowych przepisów sze fa kuchni Grupy Bawełna. Nad ich produkcją czuwa sztab ludzi, który jest też kulinarnym recenzentem zawartości. Bez degustacji, dania nie wyjdą do klienta. Dlatego są bar dzo smaczne, zdrowe i na dodatek łatwe w przygotowaniu.
www.wekownia.pl