Rok XIII nr 1 (64) marzec-kwiecień 2020
nasze refleksje Wiarygodny w stroju
GRANICE DRESS CODE’U Jakiś czas temu szeroką dyskusję wywołał duchowny trenujący kulturystykę i prezentujący „wyrzeźbione” mięśnie w mediach społecznościowych. Wielu go podziwiało, ale przełożeni księdza nie byli zachwyceni. Na nic zdały się argumenty w rodzaju: „w zdrowym ciele zdrowy duch” albo „ciało jest świątynią Ducha Świętego…”. Nie pomogły pytania w stylu: dlaczego zgorszenia nie wywołują duchowni fizycznie zaniedbani, którym przydałby się gimnastyczny trening, bieg albo pływanie, zamiast pizzy i telewizora. W wyniku zdecydowanej interwencji lokalnego biskupa ksiądz-kulturysta musiał wrócić do szeregu i wydać oświadczenie: „Przepraszam, wywołałem zgorszenie wiernych”. Sprawą oczywistą są skodyfikowane stroje służbowe czy liturgiczne oraz związane z nimi kanony zachowań związane z pełnioną funkcją. O profesjonalny wygląd swoich pracowników dbają nie tylko instytucje hierarchiczne, takie jak wojsko czy Kościół, ale także firmy i korporacje. Jednak, gdy w przypadku tych ostatnich tak zwany dress code dotyczy głównie sytuacji służbowych, to w przypadku służb mundurowych czy osób duchownych, zasady daleko mocniej ingerują w prywatność. Zewnętrzny wizerunek jest kwestią umowną – coś, co w jednych grupach bywa normą, w innych może wywoływać zgorszenie, a nawet dyskwalifikować człowieka. Przykład: widoczne tatuaże – tak modne obecnie i powszechnie posiadane, nie są akceptowane w przypadku duchownych czy żołnierzy. To samo dotyczy długich włosów u mężczyzn wymienionych profesji. W powszechnej opinii duchownemu czy żołnierzowi „nie przystoi” też, nawet prywatnie, w wolnym czasie, wykonywać pewnych zajęć (a przynajmniej się do nich przyznawać), czego przykładem jest wspomniany ksiądz-kulturysta. Czy dress code, którego zasady wykraczają daleko poza kwestię ubioru, jest konieczny do pełnienia służby zaufania publicznego? A może bywa to zawoalowana forma nacisku, mającego na celu zniwelowanie indywidualności i „przycięcie” wszystkich, niczym kosą rotacyjną, do równego szeregu, w którym nikt się nie wyróżni wyglądem, zachowaniem czy sposobem myślenia? Poruszamy tę problematykę w bieżącym numerze WiM. W „Temacie numeru” mjr Włodzimierz Grochowiec mówi głównie o niezbędnej etykiecie, dotyczącej żołnierzy Pułku Reprezentacyjnego WP, niemniej na problem spoglądamy z różnych perspektyw, dlatego zapraszam do przeczytania wszystkich artykułów i felietonów i życzę ciekawej lektury.
Życzę miłej lektury
Marcin Orawski
Instytucje hierarchiczne, takie jak Kościół czy wojsko – niezależnie od denominacji – mają w swoim charakterze, opierającym się na autorytecie instytucji, tak zwany dress code, według którego żołnierz wkłada odpowiedni mundur, na przykład polowy, wyjściowy czy galowy, w zależności od miejsca, czasu, funkcji czy rodzaju służby. Wojskowy dress code jest z pewnością nieodzowny, ale też zaznaczmy, że nie stanowi on o jakości żołnierza czy też o jego autorytecie. W służbie duchownego ważną rolę pełni strój liturgiczny oraz strój świecki – urzędowy. Nie jest to jednak kwestia najważniejsza, szczególnie gdy służbowy strój miałby przykrywać nasz wewnętrzny stan, elegancja kamuflować prawdę o nas, a koloratka byłaby zakładana jako maska pobożności. Dress code nie będzie miał znaczenia, jeśli za nim będzie się ukrywał brak wiarygodności duchownego. Kiedyś usłyszałem od jednej współwyznawczyni, że przeprowadziła się na teren mojej parafii między innymi dlatego, że – jak mówiła – nie mogła znieść sytuacji, gdy jeden z duchownych, ubrany zgodnie z kościelnym dress code’m, elegancko i schludnie, podawał jej komunikanty palcami żółtymi i śmierdzącymi od papierosów. Dress code niby zachowany, a jednak… O duchownym, jako całości, stanowi korelacja różnych czynników. Nie tylko strój, ale to, co się z tym strojem wiąże. Niekiedy chcemy, aby koloratka i strój stanowiły o duchowości, ale tak nie jest. Duchowość jest w nas. Duchownym nie jest się przez strój, a autorytetu nie zdobywa się przez kościelny dress code. Można go osiągnąć jedynie poprzez jakość „bycia” człowiekiem, który wskazuje na Boga. Z pewnością, szacunek wobec grupy, w której się jest lub bywa zobowiązuje do pewnego rodzaju zachowań, w tym do stosowania dress code’u, ale również, z całą pewnością, w każdym „naszym” środowisku będziemy cenieni nie za nasz strój, ale za to kim jesteśmy, a ponad wszystko, czy jesteśmy wiarygodni.
ks. mjr Tomasz Wola
redaktor naczelny
3