Serowe rewolucje Lena Babled Dla większości nie będzie to zaskoczeniem, że przeciętny Martin lub Dupont spożywają w ciągu roku 25 kg sera. Dla przeciętnego Kowalskiego byłoby to nudne, codziennie na kolacje jeść żółty ser, ale w ojczyźnie Michela Moran to wręcz obowiązek. Trudno się od niego uchylić, gdy supermarkety i fromagerie kuszą poetyckimi nazwami ponad pięciuset rodzajów tego dla nas jakże banalnego produktu. W Polsce to proste, idziesz do sklepu i wybierasz: biały czy żółty, krowi czy kozi. We Francji to prawdziwy maraton. Ciągnące się kilometrami alejki z serami przyprawiają o zawrót głowy. Tutaj te przysmaki nie dzielą się kolorami, lecz regionami. Pod każdym szyldem jest kilkanaście różnych serów o nazwach mniej lub bardziej zagadkowych. Pan Kowalski zapewne będzie preferował region Normandii, gdyż tam znajdzie kilka rodzajów znanego mu camemberta. Troszkę się zawaha, gdy przeczyta culomiet, ale ponieważ opakowanie jest takie samo jak przy pierwszym wyborze, również wsadzi go do koszyka. Kupując, nie pomyśli, że może to zrobić dzięki Marie Harel, prostej dziewczynie z farmy, która w XVIII wieku wpadła na cudowny pomysł dorzucenia bakterii pleśni do sera typu Brie, co zaowocowało powstaniem pierwszego camemberta.
camembert
comté
Nasz pan Kowalski zapewne zainteresuje się również serem pleśniowym Roquefort nazywanym we Francji “królem serów”. Jest to jeden z najbardziej znanych niebieskich serów na świecie. Niech nazwa was nie zmyli, gdyż jest on raczej koloru zielonego. Wielu szefów kuchni używa go właśnie do sosów lub farszu, aby urozmaicić swoje potrawy. Jest to ser pochodzący z Oksytanii, a konkretnie z miejscowości Roquefort-sur-Soulzon.
Roquefort Kończąc swoje zakupy Pan Kowalski może się też pokusić na zerknięcie na sery kozie, które charakteryzują się walcowatym
3