| SPORT STYL ŻYCIA | |
Olimpijczycy na medal
Złoto, dwa srebra i brąz – to były udane igrzyska olimpijskie dla sportowców związanych z Pomorzem Zachodnim. Czas je podsumować. TEKST JAKUB LISOWSKI / FOTO MATERIAŁY PRASOWE
Igrzyska w Tokio zakończone. Zaczęły się ponuro, pechowo, ale dla polskich kibiców rozkręciły się na dobre w drugim tygodniu wydarzenia. Sytuację uratowali lekkoatleci, natomiast boli słabość w grach zespołowych i sportach walki. Z grona sportowców związanych z naszym województwem zdecydowanie najlepiej wypadła Małgorzata Hołub-Kowalik, która przez lata reprezentowała Bałtyk Koszalin, a od niedawna AZS Lublin. Koszalinianka została podwójną medalistką olimpijską. W sztafecie mieszanej wystartowała w eliminacjach i ustanowiła rekord Europy. W finale jednak jej zabrakło, ale Polacy zdobyli złoty medal. Było trochę zamieszania przed ceremonią wręczenia medali, organizatorzy nie zgodzili się na udział wszystkich uczestników w ceremonii i Hołub-Kowalik musiała pozostać na trybunach. Ale medal dostała. Po kilku dniach walczyła świetnie w damskiej sztafecie. Polki spisały się świetnie, ale na Amerykanki to było za mało. Srebro i tak było, i jest ogromnym sukcesem.
Dwa pierwsze wyścigi eliminacyjne (z 10) - wygrane, na półmetku prowadzenie w klasyfikacji generalnej. Później było gorzej i przed wyścigiem medalowym 3. lokata. Skrzypulec i Ogar-Hill w wyścigu medalowym płynęły świetnie taktycznie. Pilnowały prowadzących Brytyjek, a jednym okiem obserwowały, co robią Francuzki - rywalki do srebra. Na ostatniej prostej Polki wyprzedziły Brytyjki i o dwie pozycje wyprzedziły też Francuzki. Dawało im to srebro, ale wtedy zaczął się nerwowy kwadrans, bo trójkolorowe zgłosiły protest. - Kompletnie nie wiedziałyśmy, co się dzieje. Francuzki odebrały nam najważniejszy moment zawodów, czas radości po zakończonej rywalizacji. Nie potrafiły przegrać – mówi Agnieszka Skrzypulec. Komisja sędziowska protest odrzuciła i życiowy sukces Skrzypulec stał się faktem. Żeglarka Pogoni była już mistrzynią świata, ale jednak medal olimpijski ma większą renomę.
Agnieszka Skrzypulec- żeglarka SEJK Pogoni Szczecin pływała w Klasie 470 razem z Jolantą Ogar-Hill (Toruń) i w ostatnim wyścigu na ostatnich metrach zapewniła sobie wicemistrzostwo olimpijskie.
Z medalem do Szczecina powrócił też Patryk Dobek i to był niebywały sukces lekkoatlety MKL Szczecin. Dobek przez kilka ostatnich lat był w kraju najlepszy w biegu na 400 m przez płotki, ale nie mógł się przebić do światowej czołówki. W tym roku zmienił konkurencję. Zaczął biegać 800 m i w Tokio zdobył brąz.
Liczyliśmy na dobry wynik osady, bo od lat była w światowej czołówce. Początek zmagań olimpijskich - wyborny.
- Piękna historia, a to dopiero początek mojej przygody z tym dystansem. W finale podjąłem maksymalne ryzyko,
46
bo każdy błąd mógł mnie kosztować dyskwalifikację. Popełniłem też błąd taktyczny przed ostatnią prostą. Ale w sumie wszystko się dobrze dla mnie zakończyło – podkreśla Patryk Dobek. Pozostali sportowcy z województwa tak dużo szczęścia nie mieli, a część z nich nawet nie przystąpiła do rywalizacji. Michał Rozmys - zawodnik Barnima Goleniów - do półfinału biegu na 1500 m wszedł z ostatniej pozycji, półfinał ukończył z jednym butem i pogodzony, że Tokio będzie dla niego kiepskim wspomnieniem. Ale po proteście został dołączony do finału, a w nim zaprezentował się z bardzo dobrej strony. 8. pozycja z nowym rekordem życiowym. Tej konkurencji nie ukończył Marcin Lewandowski (wychowanek Ósemki Police, obecnie AZS Lublin), który w półfinale doznał kontuzji. Karol Ostrowski - pływak MKP Szczecin wziął udział w sztafecie 4x100 m stylem dowolnym. Było dobrze, bo swoją zmianę Ostrowski zakończył z nowym rekordem życiowym, a sztafeta ustanowiła rekord Polski. Adam Nowicki - zawodnik MKL reprezentował Polskę w maratonie. Zajął odległą pozycję, ale w takiej stawce i w tych warunkach ukończenie rywalizacji było sukcesem. Był też najlepszym z Polaków. Piotr Lisek - tyczkarz OSOT Szczecin zajął 6. miejsce. Zabrakło olimpijskiej