15–24.11 2019 WROCŁAW
WWW.JAZZTOPAD.PL
POLAND
DYREKTOR GENERALNY / GENERAL DIRECTOR − ANDRZEJ KOSENDIAK
DYREKTOR ARTYSTYCZNY / ARTISTIC DIRECTOR − PIOTR TURKIEWICZ
SPIS TREŚCI / CONTENTS
4
WSTĘP / INTRODUCTION Andrzej Kosendiak Piotr Turkiewicz
6
8
KONCERTY / CONCERTS 15.11.2019, piątek, godz. 19:00 / Friday, 7 pm Wrocław, NFM, Sala Główna / Main Hall Charles Lloyd Presents: Wild Man Dance with NFM Filharmonia Wrocławska / NFM Wrocław Philharmonic – premiera / premiere 16.11.2019, sobota, godz. 19:00 / Saturday, 7 pm
14
Wrocław, NFM, Sala Czerwona / Red Hall The Comet Is Coming
17.11.2019, niedziela, godz. 16:00 / Sunday, 4 pm 20
Wrocław, NFM, foyer -1 Melting Pot Made in Wrocław
17.11.2019, niedziela, godz. 19:00 / Sunday, 7 pm 24
Wrocław, NFM, Sala Czerwona / Red Hall Makaya McCraven
19.11.2019, wtorek, godz. 19:00 / Tuesday, 7 pm 30
Wrocław, NFM, Sala Czerwona / Red Hall Dzień medytacji / Meditation Day: Ned Rothenberg & Sainkho Namtchylak
20.11.2019, środa, godz. 19:00 / Wednesday, 7 pm 36 40
Wrocław, NFM, Sala Czerwona / Red Hall Dzień austriacki / Austrian Day: chuffDRONE *** Shake Stew
21.11.2019, czwartek, godz. 19:00 / Thursday, 7 pm 46
Wrocław, NFM, Sala Czerwona / Red Hall Vincent Courtois Trio & Lutosławski Quartet – premiera / premiere
22.11.2019, piątek, godz. 19:00 / Friday, 7 pm 52 56
Wrocław, NFM, Sala Czerwona / Red Hall Grzegorz Tarwid solo *** Nicole Mitchell: Artifacts Trio & NFM Orkiestra Leopoldinum / NFM Leopoldinum Orchestra – premiera / premiere
23.11.2019, sobota, godz. 19:00 / Saturday, 7 pm 62 68
Wrocław, NFM, Sala Główna / Main Hall Danilo Pérez: Global Messengers – premiera / premiere *** Piotr Damasiewicz: Power of the Horns – premiera płyty / album premiere
23.11.2019, sobota, godz. 22:00 / Saturday, 10 pm 74
Wrocław, Klubokawiarnia Mleczarnia / Mleczarnia Club & Cafe Longhand Trio
24.11.2019, niedziela, godz. 19:00 / Sunday, 7 pm
84
Wrocław, NFM, Sala Główna / Main Hall Vijay Iyer & Wadada Leo Smith: A Cosmic Rhythm with Each Stroke *** Anouar Brahem Quartet: The Astounding Eyes of Rita
92
JAZZTOPAD+
78
SPOTKANIA / MEETINGS NFM, foyer-1 17.11.2019, niedziela, 18:00 / Sunday, 6 pm Spotkanie z Makayą McCravenem / Pre-concert talk with Makaya McCraven 21.11.2019, czwartek, godz. 18:00 / Thursday, 6 pm Spotkanie z Vincentem Courtois / Pre-concert talk with Vincent Courtois 22.11.2019, piątek, godz. 18:00 / Friday, 6 pm Spotkanie z Nicole Mitchell / Pre-concert talk with Nicole Mitchell 23.11.2019, sobota, godz. 18:00 / Saturday, 6 pm Spotkanie z Danilem Pérezem / Pre-concert talk with Danilo Pérez 24.11.2019, niedziela, godz. 18:00 / Sunday, 6 pm Spotkanie z Vijayem Iyerem i Wadadą Leo Smithem / Pre-concert talk with Vijay Iyer and Wadada Leo Smith
JAZZ MORNING KIDS! PORANKI Z MUZYKĄ NA ŻYWO / FILM MATINEES WITH LIVE MUSIC 9.11.2019, 16.11.2019, 23.11.2019, 30.11.2019, soboty, godz. 10:30 / Saturdays, 10:30 am Wrocław, Kino Nowe Horyzonty Współorganizator / In partnership with: JAZZTOPAD IMPROV SESSIONS 15–17.11.2019 oraz / and 19–24.11.2019 Wrocław, Klubokawiarnia Mleczarnia / Mleczarnia Club & Cafe KONCERTY W MIESZKANIACH / HOUSE CONCERTS 23–24.11.2019, sobota i niedziela / Saturday and Sunday
Organizator zastrzega sobie możliwość dokonania zmian w programie. / The Presenter reserves the right to make changes to the programme.
WSTĘP / INTRODUCTION
To wielka radość zaprosić Państwa na 16. Jazztopad Festival. Tegoroczną edycję – podobnie jak poprzednie – wypełnią znani i cenieni artyści, ale również muzyczne odkrycia i debiuty. Po raz kolejny będziemy gościć legendarnego Charlesa Lloyda, Danila Péreza czy uwielbianego przez wrocławską publiczność Shabakę Hutchingsa. Wystąpią też artyści, którzy zagrają na naszym festiwalu po raz pierwszy – m.in. Makaya McCraven i Anouar Brahem Quartet. Arcyciekawie zapowiadają się premiery festiwalowe, z których aż trzy zostaną wykonane przez zespoły Narodowego Forum Muzyki. W tym roku na Jazztopad Festival ponownie aktywny będzie pierwiastek żeński – usłyszymy znakomitą Nicole Mitchell ze swoim Artifacts Trio, niemal w pełni kobiecą obsadę Melting Pot Made in Wrocław oraz intrygującą Sainkho Namtchylak. Ponadto tradycyjnie nie zabraknie spotkań z artystami, jam sessions, koncertów w mieszkaniach i wydarzeń dla dzieci. Niech te dziewięć festiwalowych dni będzie przestrzenią dla jazzu. Życzę Państwu niezapomnianych wrażeń!
Zapraszam na 16. edycję Jazztopad Festival, który w tym roku zaprezentuje artystów z szesnastu krajów oraz aż pięć premierowych projektów! To był kolejny bardzo dobry rok dla muzyki improwizowanej. W ciągu ostatnich paru lat jazz, którego śmierć wielu jeszcze niedawno wieściło („Jazz is dead”), odrodził się za sprawą kilku artystów, którzy stali się znani bardzo szerokiej publiczności. Dwie czołowe postaci tej świeżej fali – prekursorzy popularyzacji jazzu otwartego na przeróżne gatunki – to Shabaka Hutchings oraz Makaya McCraven. Cieszę się bardzo, że udało się ich zaprosić (Shabakę już po raz trzeci!). Zaprezentują się podczas pierwszego festiwalowego weekendu, który od kilku lat jest poświęcony zestawianiu twórczości legendarnych mistrzów z tym, co we współczesnym jazzie najbardziej ekscytujące.
Andrzej Kosendiak dyrektor generalny
It is a great joy to invite you to the 16th Jazztopad Festival. This year’s edition – like the previous ones – will feature wellknown and respected artists, but also musical discoveries and debuts. Once again, we will host the legendary Charles Lloyd, Danilo Pérez and Shabaka Hutchings, adored by the Wrocław audience. There will also be artists who will play at our festival for the first time, including Makaya McCraven and Anouar Brahem Quartet. The festival premieres promise to be very interesting, of which three will be performed by the ensembles of the National Forum of Music. This year, women musicians will be again very active at the Jazztopad Festival – we will hear the outstanding Nicole Mitchell with her Artifacts Trio, the predominantly female line-up of the Melting Pot Made in Wrocław and the intriguing Sainkho Namtchylak. Traditionally, there will be meetings with artists, jam sessions, house concerts and events for children. Let these nine festival days be a space for celebrating jazz. I wish you unforgettable experiences!
4
I invite you to the 16th Jazztopad Festival, which this year will present artists from sixteen countries and as many as five premiere projects! It has been another very good year for improvised music. Over the past few years, jazz, whose death has recently been reported (‘Jazz is dead’), has been revived thanks to several artists who have become known to a wide audience. Two leading figures of this fresh wave – the precursors of popularizing jazz open to various genres – are Shabaka Hutchings and Makaya McCraven. I am very happy that we have invited them (Shabaka for the third time!). They will present their work during the first festival weekend, which for several years has been devoted to juxtaposing the work of legendary masters with what is most exciting in modern jazz.
Andrzej Kosendiak General Director fot. / photo: Łukasz Rajchert
fot. / photo: Łukasz Rajchert
W roli mistrza po raz kolejny wystąpi jeden z moich najukochańszych artystów – Charles Lloyd. Przedstawi nam premierowy projekt, bazujący na bardzo ważnej dla festiwalu suicie Wild Man Dance. Jej wydanie w prestiżowej wytwórni Blue Note Records stało się przełomem w budowaniu międzynarodowej marki festiwalu. Nowa odsłona tej suity zabrzmi w wykonaniu sekstetu Lloyda oraz NFM Filharmonii Wrocławskiej. Premierowe utwory zaprezentują artyści, którzy mocno zaznaczyli swoją kompozytorską obecność zarówno w Europie, jak i w Ameryce Północnej. Wiolonczelista Vincent Courtois przedstawi autorski program złożony m.in. z kompozycji napisanych dla Lutosławski Quartet, chicagowska improwizatorka Nicole Mitchell spotka się na scenie z NFM Orkiestrą Leopoldinum, a Danilo Pérez zaprezentuje swój najnowszy międzynarodowy projekt Global Messengers.
W programie znalazła się też premiera płyty Piotra Damasiewicza, który powraca na Jazztopad po kilkuletniej przerwie z bardzo osobistym materiałem, stworzonym na dziesięciolecie projektu Power of the Horns. Najmłodsze pokolenie polskiej sceny improwizowanej reprezentować będzie Grzegorz Tarwid, którego styl łączy wpływy polskiej tradycji jazzowej ze skandynawską szkołą freejazzową. Ponadto zajrzymy na mało znaną, ale niezwykle ciekawą scenę austriacką, będziemy mieli okazję wspólnie pomedytować oraz spotkać się we wrocławskich mieszkaniach i w naszym ulubionym klubie festiwalowym – Mleczarni. Na zakończenie festiwalu zagrają czołowi artyści legendarnej wytwórni ECM – Wadada Leo Smith w duecie z Vijayem Iyerem – oraz wirtuoz oudu Anouar Brahem (po raz pierwszy występujący na Jazztopadzie), który wraz ze swoim kwartetem zaprezentuje materiał ze znakomitej płyty The Astounding Eyes of Rita. Do zobaczenia! Piotr Turkiewicz dyrektor artystyczny
Once again, one of my beloved artists – Charles Lloyd – will perform. He will present to us a premiere project based on the Wild Man Dance suite, which is very important for the festival. Its release on the prestigious Blue Note Records label was a breakthrough in building the festival’s international brand. The new version of this suite will be performed by Lloyd’s sextet and the NFM Wrocław Philharmonic. Premiere works will be presented by artists who have strongly marked their compositional presence both in Europe and North America. The cellist Vincent Courtois will present his own programme consisting of, among others, compositions written for Lutosławski Quartet, the Chicago improviser Nicole Mitchell will meet the NFM Leopoldinum Orchestra on stage, and Danilo Pérez will present his latest international project Global Messengers.
The programme also includes the premiere of the new album of Piotr Damasiewicz, who returns to Jazztopad after a break of several years with very personal material created for the tenth anniversary of the Power of the Horns project. The youngest generation of the Polish improvised scene will be represented by Grzegorz Tarwid, whose style combines the influence of the Polish jazz tradition with the Scandinavian free jazz school. In addition, we will have a look at the little-known, but extremely interesting Austrian stage, we will have the opportunity to meditate together and meet in Wrocław’s private homes and in our favorite festival club – Mleczarnia. At the end of the festival, leading artists of the legendary ECM label will perform – Wadada Leo Smith in a duet with Vijay Iyer – as well as the virtuoso of oud Anouar Brahem (performing for Jazztopad for the first time), who together with his quartet will present material from the excellent album The Astounding Eyes of Rita. See you at Jazztopad! Piotr Turkiewicz Artistic Director
5
KONCERTY CONCERTS
fot. / photo: Lech Basel
15.11.2019 piątek, godz. 19:00 / Friday, 7 pm Wrocław, NFM, Sala Główna / Main Hall
Charles Lloyd Presents: Wild Man Dance
15.11
with NFM Filharmonia Wrocławska NFM Wrocław Philharmonic – premiera / premiere
8
fot.: archiwum artysty / photo: artist’s collection
Charles Lloyd – saksofon / saxophone Gerald Clayton – fortepian / piano Harish Raghavan – kontrabas / double bass Eric Harland – perkusja / drums Sokratis Sinopoulos – lira / lyra Miklós Lukács – cymbały / dulcimer Radosław Labahua – dyrygent / conductor NFM Filharmonia Wrocławska / NFM Wrocław Philharmonic Aranżacja na orkiestrę / Arranged for orchestra by: Michael Gibbs
Charles Lloyd to wielka gwiazda amerykańskiego jazzu, magik saksofonu i arcymistrz budowania muzycznej narracji. Krytycy z całego świata podkreślają, że mający dziś osiemdziesiąt jeden lat saksofonista nigdy nie brzmiał lepiej. Nic dziwnego, przecież jego artystyczne motto brzmi „Go forward”. W 1947 roku na szczycie jazzowej ankiety czytelników magazynu „DownBeat” uplasował się klarnecista Benny Goodman, pierwsze miejsce w zestawieniu zespołów zajęła grupa Stana Kentona, a ulubionymi wokalistami zostali Sarah Vaughan i Frank Sinatra. W lutym do kin wszedł film The Fabulous Dorseys, przedstawiający fabularyzowaną historię życia braci Tommy’ego i Jimmy’ego Dorseyów, a w grudniu na półki sklepowe trafiła płyta The Duel Dextera Gordona. W tym samym roku w tej jakże odległej amerykańskiej rzeczywistości Charles Lloyd dostał swój pierwszy saksofon. Dziewięciolatek z przejęciem śledził radiowe audycje jazzowe, a ciepłe i eleganckie brzmienia Colemana Hawkinsa i Lestera Younga wypełniały nie tylko rodzinny dom chłopca, lecz także jego wyobraźnię. Już wtedy Lloyd zdecydował, że swoją przyszłość zwiąże z muzyką. Dziecięce marzenia zaczęły spełniać się nadspodziewanie szybko. Pierwsze występy saksofonisty odbywały się na piknikach, potańcówkach i w małych, zaniedbanych klubach Memphis. W wieku nastoletnim Lloyd akompaniował w zespołach lokalnych geniuszy – Howlin’a Wolfa, B.B. Kinga czy braci Phineasa i Calvina Newbornów. Krótko później młody muzyk zszedł z bluesowej ścieżki i skierował swoje artystyczne kroki w stronę nowoczesnego jazzu; wyruszył na studia aż do Los Angeles. Wieczorami, po zajęciach na University of Southern California, dzielił scenę z Ornette’em Colemanem i Bobbym Hutchersonem, wraz z kolegami Billym Higginsem, Scottem LaFaro i Donem Cherrym zdarzało mu się grać na weselach. Kariera Lloyda nabrała rozpędu, gdy obronił dyplom i w 1960 roku na zaproszenie Chica Hamiltona przeniósł się do Nowego Jorku. W zespole perkusisty objął stanowisko szefa artystycznego, które zwolniło się po odejściu Erica Dolphy’ego. W epicentrum jazzowych wydarzeń saksofonista z Memphis szybko włączył się w życie artystycznej bohemy. Mieszkając w Greenwich Village, czas spędzał razem z takimi tuzami jak Thelonious Monk i Max Roach, kolegował się z Bobem Dylanem. Po czterech latach gry u Hamiltona Lloyd przyjął zaproszenie do sekstetu Cannonbolla Adderleya. Krótko później wykazał się nieprzeciętną lojalnością wobec nowego zespołu, nie przyjmując propozycji współpracy złożonej mu przez Milesa Davisa.
15.11
fot.: archiwum artysty / photo: artist’s collection
10
Albumem Discovery!, wydanym w 1964 roku, saksofonista zadebiutował na rynku fonograficznym w charakterze lidera. Pierwsza płyta była sukcesem, więc w następnych miesiącach, flirtując z world music, nagrał kolejną – Of Course, of Course. Szybko stał się rozpoznawalny wśród fanów jazzu w całych Stanach Zjednoczonych, a w ankiecie magazynu „DownBeat” uplasował się na pierwszym miejscu w kategorii „Wschodząca gwiazda”. Zaledwie dwa lata później już nikt nie miał Lloyda za młodzika czy juniora i w ankiecie tego samego pisma saksofonista triumfował w najbardziej prestiżowej kategorii – „Jazzowy artysta roku”.
Charles Lloyd Presents: Wild Man Dance with NFM Filharmonia Wrocławska / NFM Wrocław Philharmonic – premiera / premiere
fot. / photo: Dorothy Darr
Ten sukces wypracował ze swoim nowym kwartetem, do którego zaprosił wówczas mało znanych muzyków: pianistę Keitha Jarretta, kontrabasistę Cecila McBee i perkusistę Jacka DeJohnette’a. Ich płyta Forest Flower, zarejestrowana w trakcie koncertu na Monterey Jazz Festival, była jednym z pierwszych jazzowych albumów sprzedanych w nakładzie przekraczającym milion egzemplarzy, i to w okresie, kiedy jazz na rynku fonograficznym był w zdecydowanym odwrocie. Utwory z Forest Flower stały się częścią muzycznego tła hipisowskiej kontrkultury zrodzonej z kalifornijskiego ruchu Flower Power. Po nowy album kwartetu Lloyda sięgnęli nie tylko jazzfani, lecz także młodzi odbiorcy szeroko pojętej muzyki rozrywkowej tamtych lat, a był to czas, gdy na listach przebojów królowali The Beatles, Simon & Garfunkel i The Monkees. Z popularnością wiązała się ciężka praca. Zespół saksofonisty odbył sześć wyczerpujących tras koncertowych po Europie i przez kilkanaście miesięcy występował niemal codziennie. Skory do muzycznego flirtu z awangardą, ale zawsze wierny melodii Lloyd bardzo szybko stał się postacią funkcjonującą na pograniczu gatunków. Grał jazz, ale występował na jednej scenie z The Doors i Grateful Dead. Jego kwartet koncertował w legendarnych Fillmore West i Fillmore East, a afisz dzielił z takimi artystami jak Janis Joplin i Jefferson Airplane. Jazzman występował na tych samych festiwalach co Jimi Hendrix. Z tymi wszystkimi gwiazdami Lloyd spędzał sporo czasu, oddając się nie tylko muzyce. Na początku lat 70. artysta zdecydował się na raptowne wyhamowanie. Zszedł ze sceny, by naładować baterie. Wybrał do tego miejsce idealne – położone na kalifornijskim wybrzeżu Big Sur. Studiował tam filozofię indyjską, skupiając się na wedancie. Na scenie pojawiał się sporadycznie: niekiedy towarzyszył występom grupy Beach Boys. Przez niemal dziesięć lat poświęcał się medytacji, żył w zgodzie z naturą, chodził po górach, pływał w morzu, przysłuchiwał się drzewom i czasem ćwiczył na saksofonie. Z Big Sur wyrwał go pianista Michel Petrucciani. Pewny siebie osiemnastolatek przyjechał do „kryjówki” saksofonisty, żeby zaprezentować mu swoje umiejętności i zaproponować wspólny projekt. Lloyd był pod dużym wrażeniem gry i determinacji Francuza. Postanowił pomóc pianiście i w 1982 roku ruszył z nim w trasę koncertową. Po kolejnej, już znacznie krótszej, przerwie w występach spowodowanej poważnymi problemami zdrowotnymi Lloyd rozpędził się na dobre. Następne lata przyniosły niezliczoną ilość koncertów zagranych w ponad stu krajach oraz przeszło
dwadzieścia autorskich płyt. Pod koniec lat 80., po współpracy z takimi fonograficznymi mocarstwami jak Columbia Records, Atlantic Records i Blue Note, nadszedł czas na wytwórnię ECM. Łącznie pod szyldem niemieckiej oficyny ukazało się szesnaście rewelacyjnych albumów Lloyda, które nie tylko pokazują, w jakim stylu saksofonista wrócił do jazzowej czołówki, lecz także jak nieprzerwanie rozwijał swój muzyczny język. Przez większość dekady lat 90. budował swoje zespoły w oparciu o przedstawicieli sceny skandynawskiej (Bobo Stenson, Anders Jormin). W następnych latach skłaniał się już głównie w stronę artystów amerykańskich z młodego i średniego pokolenia (współpracował m.in. z Jasonem Moranem w New Quartet i z Billem Frisellem w The Marvels). Nagrywał różnorodne albumy, zapraszając do współpracy niepodrabialnych muzyków, takich jak perkusista i jego wieloletni przyjaciel Billy Higgins, hinduski mistrz gry na tabli Zakir Hussain i grecka wokalistka Maria Farantouri. W obszernej dyskografii Lloyda znajdziemy też jeden krążek, który jest pozycją wyjątkową dla Wrocławia – to album Wild Man Dance. Gwiazda jazzowego saksofonu wraca na Jazztopad Festival z repertuarem, który został zamówiony przez organizatorów ponad sześć lat temu – na jubileuszową edycję festiwalu. Zapis koncertu znalazł się na wspomnianej płycie, która została świetnie przyjęta przez dziennikarzy i słuchaczy na całym świecie. W tym roku kompozycje z Wild Man Dance zabrzmią w nowej odsłonie, ponieważ poza zespołem Lloyda na scenie zobaczymy też prowadzoną przez Radosława Labahuę NFM Filharmonię Wrocławską, która wykona nowe aranżacje autorstwa Michaela Gibbsa. Trudno o tytuł, który silniej niż Wild Man Dance kojarzyłby się z bezwarunkową wolnością. To właśnie wolność od początku jest jedną z nadrzędnych wartości w życiu i twórczości Lloyda. Skojarzenia i obrazy, jakie przywodzi na myśl muzyka z albumu sygnowanego znaczkiem wytwórni Blue Note, są mieszanką bluesowych korzeni, uduchowionych wizji artysty osadzonych w krajobrazie Big Sur oraz jazzowej energii przesiąkniętej atmosferą amerykańskich klubów z czasów ich świetności. Świetności, której Lloyd był świadkiem i aktywnym uczestnikiem. Saksofonista z Memphis w Polsce po raz pierwszy wystąpił w 1967 roku. W tygodniku „Polityka” Krystian Brodacki napisał wtedy, że „Lloyd tańczył ze swoim saksofonem”. Choć minęło ponad pół wieku, a po drodze zdarzały się przerwy, to taniec artysty trwa. Sam Lloyd zapewnia, że jego marzenia nadal są większe niż wspomnienia. Materiał z Wild Man Dance w nowych aranżacjach na nowy skład może być kolejnym tego dowodem.
11
15.11
Charles Lloyd – a great star of American jazz, a magician of the saxophone and a grandmaster of building musical narratives. Critics from all over the world emphasise that this saxophonist, now 81 years old, has never sounded better. And it’s no wonder – after all, ‘go forward’ is his artistic motto.
12
In 1947, the DownBeat readers’ poll was topped by Benny Goodman in jazz and Stan Kenton’s group in ensembles, with the favourite vocalists being voted as Sarah Vaughan and Frank Sinatra. In February of that year, The Fabulous Dorseys (a fictionalised life story of the brothers Tommy and Jimmy Dorsey) was showing in the cinemas, and in December Dexter Gordon’s The Duel hit the store shelves. In the same year, in this now-distant American reality, Charles Lloyd got his first saxophone. The nine-year-old enthusiastically followed jazz radio programmes, allowing the warm and elegant sounds of Coleman Hawkins and Lester Young to fill not only his family home but also his imagination. Even at this early age, Lloyd had decided that his future would be somehow connected with music. fot. / photo: Łukasz Rajchert
Charles Lloyd Presents: Wild Man Dance with NFM Filharmonia Wrocławska / NFM Wrocław Philharmonic – premiera / premiere
Those childhood dreams started coming true unexpectedly quickly, with Lloyd giving his first performances at picnics, dance parties and the small, well-worn clubs of Memphis. As a teenager, he accompanied bands founded by local musical geniuses – such as Howlin’ Wolf, B.B. King and the brothers Phineas and Calvin Newborn. Shortly afterwards, the young musician left the blues path behind and turned his artistic steps towards modern jazz. He went to study in Los Angeles, where in the evenings, after his classes at the University of Southern California, he shared the stage with Ornette Coleman and Bobby Hutcherson. Together with his buddies Billy Higgins, Scott LaFaro and Don Cherry he also played the occasional wedding gig. Lloyd’s career started to gain momentum in 1960 when, after graduating, he accepted the invitation of drummer Chico Hamilton and moved to New York. Once there, he took up the position of artistic director, which had been left vacant by Eric Dolphy. Now working in the epicentre of the jazz world, our saxophonist from Memphis quickly became involved in artistic bohemian circles. While living in Greenwich Village, he spent time with such top artists as Thelonious Monk and Max Roach, became friends with Bob Dylan. After four years in Hamilton’s band, Lloyd accepted an invitation to join Cannonball Adderley’s sextet, showing outstanding loyalty to his new ensemble shortly afterwards by not taking up an offer of collaboration made by Miles Davis. He made his debut on the phonographic market as an ensemble leader in 1964 with the album Discovery!. The album was a success, so in the following months he recorded another one – Of Course, of Course – on which he flirted with world music. He quickly became recognisable among jazz fans throughout the United States, and he went on to win first place in the Rising Star category of DownBeat’s survey. Just two years later, nobody regarded him as a junior anymore, and he topped DownBeat’s survey in the most prestigious category: Jazz Artist of the Year. This success arose from work with his new quartet, to which he had invited some then little-known musicians: pianist Keith Jarrett, bassist Cecil McBee and drummer Jack DeJohnette. The band’s album Forest Flower (recorded live in concert at the Monterey Jazz Festival) was one of the first jazz albums ever to sell more than a million copies, at a time when jazz was taking a decisive step back on the phonographic market. The compositions from Forest Flower became part of the musical background of the hippie counterculture that was born out of the California Flower Power movement. It wasn’t only jazz fans that listened to the album recorded by Lloyd’s quartet, but also a wider young audience interested in more broadly understood popular music – at a time when it was the Beatles, Simon & Garfunkel and the Monkees that ruled the charts. With popularity came hard work. The ensemble made six exhausting concert tours around Europe, and for several months they performed almost every day. Eager to flirt with avantgarde styles, but always faithful to the concept of melody, Lloyd quickly started functioning on the border between genres. He continued to play jazz of course, but he also performed on stage with The Doors and the Grateful Dead. His quartet performed at the legendary Fillmore West and Fillmore East venues, and his name appeared on posters next to such artists as Janis Joplin and Jefferson Airplane. Lloyd even played at the same festivals as Jimi Hendrix. And spent a lot of time with all these stars, not just playing music. In the early 1970s, Lloyd decided to slow down drastically, leaving the stage in order to charge his batteries. And he chose a perfect place for that – Big Sur, on the California coast. There he studied Hindu philosophy, focusing on Vedanta, and occasionally played music (sometimes he accompanied the Beach Boys, for example). For almost ten years he devoted himself to meditation, lived in harmony with nature, hiked in the mountains, swam in the sea and listened to trees, only practising the saxophone from time to time. It was Michel Petrucciani who pulled him out of Big Sur. A confident eighteen-year-old, he came to the saxophonist’s hideout to show him his skills and propose collaboration. Lloyd was very impressed with both the French pianist’s skill and his determination. He decided to help him, and in 1982 they embarked on a concert tour together. After another (much shorter) break from performance caused by serious health problems, Lloyd picked up the pace for good. The following years saw play him countless concerts in more than a hundred countries, and record over twenty albums. In the late 1980s, having worked with major record labels such as Columbia Records, Atlantic Records and Blue Note, it was time for him to move to ECM. The German label released sixteen outstanding albums by Lloyd – these were not only
proof that the saxophonist was back among the top jazz artists, but also a demonstration of how he had been developing his musical language. For the majority of the 1990s, Lloyd found his ensemble members on the Scandinavian scene (including Bobo Stenson and Anders Jormin). In the following years, he focused mainly on American artists from the younger and middle generations (working with Jason Moran in New Quartet and with Bill Frisell in The Marvels, among others). He recorded various albums, collaborating with an unparalleled mix of musicians including his long-time friend drummer Billy Higgins, Indian tabla virtuoso Zakir Hussain and Greek singer Maria Farantouri. In his extensive discography there’s also one album that’s particularly special to Wrocław: Wild Man Dance. The star of the jazz saxophone returns to the Jazztopad Festival with the repertoire commissioned by the organisers for the jubilee festival edition in 2013. These compositions were recorded and released on Wild Man Dance, and the album was well received by critics and listeners around the world. This year they will be played in a new way – as well as Lloyd’s ensemble we will also see the NFM Wrocław Philharmonic, which will perform the pieces in new arrangements by Michael Gibbs under the baton of Radosław Labahua. It is difficult to come up with a title that would give the idea of unconditional freedom better than Wild Man Dance. It is freedom that has been one of the overarching values in Lloyd’s life and work from the very beginning. The associations and images conjured up by the music from this album released by Blue Note are a mix of blues roots, the artist’s spiritual visions placed in the landscape of Big Sur, and pure jazz energy soaked with the ambiance of American clubs in their glory days – glory that Lloyd witnessed and in which he actively participated. The saxophonist from Memphis first performed in Poland in 1967. After that concert, Krystian Brodacki wrote in the weekly magazine Polityka that ‘Lloyd was dancing with his saxophone.’ And although more than half a century has passed – with breaks from playing along the way – the artist still hasn’t stopped dancing. Lloyd himself is confident that his dreams are still bigger than his memories. And the material from Wild Man Dance, given new life in fresh arrangements for a different line-up, can be further proof of this.
13
16.11.2019 sobota, godz. 19:00 / Saturday, 7 pm Wrocław, NFM, Sala Czerwona / Red Hall
16.11
The Comet Is Coming
14
fot. / photo: Fabrice Bourgelle Photography
King Shabaka – saksofon / saxophone Danalogue – instrumenty klawiszowe / keyboards Betamax – perkusja / drums
The Comet Is Coming to trzej muzyczni jeźdźcy apokalipsy. Artyści, którzy zapowiadają, że koncert z materiałem z Trust in the Lifeforce of the Deep Mystery będzie „przezwyciężeniem strachu i ogarnięciem chaosu”… Trio jest jednym z najciekawszych zespołów młodego pokolenia, skutecznie unikającym klisz i dziennikarskich szufladek. Do Wrocławia zmierza trzech przybyszów z kosmosu: Danalogue, Betamax i King Shabaka. Razem, pod nazwą The Comet Is Coming, tworzą nową muzykę, dla której charakterystyczne jest niemal niekończące się budowanie napięcia, ostatecznie jednak zmierzające do erupcji dźwiękowego wulkanu. Ogromna energia, która powstaje na koncertach grupy, pochodzi z mieszanki wielu gatunków muzycznych. Styl formacji The Comet Is Coming można określić, cytując jednego z członków zespołu, jako „psychodeliczny jazz z elementami muzyki elektronicznej – to ścieżka dźwiękowa do apokalipsy”.
w tytułach utworów, jak i w oficjalnym opisie płyty przygotowanym przez wytwórnię. Mówili o tym również sami artyści, informując dziennikarzy, że starają się nie tylko grać muzykę, lecz także kierować się pochodzącą z innego miejsca siłą życiową, która ma stworzyć wyjątkowy świat… Nic dziwnego, że „The Guardian” nazwał londyńskie trio spadkobiercami mitologii autorstwa Sun Ra. Danalogue, Betamax i King Shabaka wskazywali szeroki wachlarz twórców, którzy ich zainspirowali: od legendy funku George’a Clintona po filozofa Terence’a McKenna, który poza swoimi pseudonaukowymi działaniami był zaangażowany też w rozwój wczesnej sceny muzyki rave.
Muzycy poznali się w Londynie, w Anglii, na planecie Ziemia. Dan Leavers (Danalogue) i Max Hallett (Betamax) współpracowali ze sobą w ramach duetu Soccer96, w którym połączyli brzmienia analogowych syntezatorów z ekspresyjną grą na zestawie perkusyjnym. Zespół występował na żywo, bez pomocy sekwencerów i laptopów, a swoje nagrania rejestrował w czasie rzeczywistym na taśmach analogowych. Na koncerty Soccer96 przychodził dwudziestoparoletni saksofonista Shabaka Hutchings (King Shabaka), który czujnie śledził sytuację w londyńskim środowisku muzycznym. Pod koniec 2012 roku podczas jednego z występów duetu w dzielnicy Brixton Hutchings pod wpływem impulsu postanowił wejść na scenę i dołączyć do Leaversa i Halletta. Po kilku wspólnie zagranych – w pełni improwizowanych – utworach cała trójka wiedziała już, że ich współpraca nie skończy się na jednym przypadkowym koncercie. Zaledwie kilka tygodni później Anglicy postanowili zarejestrować wspólny materiał. Wynajęli salę nagraniową w wyjątkowym miejscu o nazwie Total Refreshment Centre, znajdującym się w dzielnicy Dalston. Ten pochodzący z epoki wiktoriańskiej budynek o bogatej historii dziś służy artystom. Odbywają się tam nie tylko nagrania, lecz także próby, sesje fotograficzne, małe koncerty i imprezy zamknięte. Leavers działał w Total Refreshment Centre jako producent, więc duet Soccer96 czuł się tam jak w domu. W ciągu trzech dni sesji nagraniowej trio zarejestrowało kilka godzin improwizowanej muzyki. W połowie pracy nad materiałem muzycy natrafili na kompilację BBC Radiophonic Workshop – A Retrospective, zainspirowali się utworem zatytułowanym The Comet Is Coming i zdecydowali się tak nazwać swój zespół.
16.11
Część nagrania zrealizowanego w Total Refreshment Centre ukazała się w 2015 roku na epce Prophecy wydanej pod szyldem wytwórni The Leaf Label. Była to zapowiedź pierwszej pełnowymiarowej płyty – Channel the Spirits – która miała swoją premierę w następnym roku. Za debiutanc ki album zespół został nominowany do prestiżowej Mercury Prize.
16
Kosmiczna, futurystyczna, hipsterska i punkowa – tak określano muzykę The Comet Is Coming. Pojawiały się skojarzenia ze ścieżkami dźwiękowymi do filmów science fiction z początku lat 80. To za sprawą charakterystycznych brzmień generowanych przez syntezatory analogowe z tamtych lat (Roland SH-09 i Roland Juno), na których gra Danalogue. Już przy wydaniu pierwszej epki nie brakowało nawiązań do kosmosu i apokaliptycznych przepowiedni Nostradamusa – zarówno fot. / photo: Fabrice Bourgelle Photography
The Comet Is Coming
W 2017 roku na rynku fonograficznym ukazała się następna epka formacji, zatytułowana Death to the Planet. Był to ostatni krążek wyprodukowany przez trio we współpracy z The Leaf Label. Futurystyczny zespół mocno zakorzenił się we współczesnej londyńskiej awangardzie. Jednak jak na reprezentantów gatunku, który najlepiej czuje się w muzycznym podziemiu, Danaloque, Betamax i King Shabaka w ostatnim czasie zyskali duży rozgłos. The Comet Is Coming to grupa w pełni demokratyczna, zespół, w którym nie ma lidera. Pomimo to nie bez znaczenia dla formacji była rosnąca popularność Hutchingsa, a szczególnie sukcesy jego dwóch głośnych projektów – Sons of Kemet oraz Shabaka & The Ancestors. Saksofonista
wypracował sobie status gwiazdy na Wyspach Brytyjskich i jest zapraszany na wszystkie liczące się festiwale w Europie. Jako że jest jednym z najważniejszych przedstawicieli jazzowego młodego pokolenia na Starym Kontynencie, jego nazwisko coraz częściej pojawia się także w ojczyźnie jazzu – Stanach Zjednoczonych. Dwa lata temu krokiem milowym dla saksofonisty okazało się nawiązanie współpracy z Impulse! Records. Nigdy wcześniej żaden brytyjski zespół nie podpisał kontraktu z tą legendarną amerykańską wytwórnią, a dziś pod jej skrzydłami znajduje się zarówno formacja Sons of Kemet, jak i The Comet Is Coming. Londyńskie trio może dzięki temu skuteczniej docierać do słuchaczy, a pierwszym tego
dowodem jest wydany w marcu tego roku album Trust in the Lifeforce of the Deep Mystery. Płyta zebrała rewelacyjne recenzje na całym świecie, co zaowocowało zaproszeniami na festiwale m.in. do Japonii, Stanów Zjednoczonych, Kanady, Meksyku i Polski. Podczas występów na żywo zespół doprowadza swoje utwory do wrzenia. Każdy z muzyków stara się coraz bardziej przesuwać granice ekspresji, a energia, która powstaje w trakcie koncertów, porównywana była już nawet do zderzenia dwóch przeciwbieżnych wiązek protonów w podgenewskim Wielkim Zderzaczu Hadronów. To właśnie z nowym materiałem The Comet Is Coming stawi się na scenie 16. Jazztopad Festival.
17
The Comet Is Coming is a group of three musical horsemen of the apocalypse, artists who announce that their concert of material from Trust in the Lifeforce of the Deep Mystery will be the ‘overcoming of fear, the embracing of chaos’. The trio is one of the most interesting ensembles of the young generation, one that successfully avoids clichés and journalistic labels. Three visitors from outer space are coming to Wrocław: Danalogue, Betamax and King Shabaka. Collectively known as The Comet is Coming, they create new music with a characteristic build-up of tension that seems incessant but ultimately leads to an eruption of a volcano of sounds. The enormous amount of energy that is created at their concerts comes from a mix of many musical genres. The style of The Comet Is Coming can be described, according to one of the band members, as ‘psychedelic jazz with elements of electronic music – the soundtrack to the apocalypse’. The musicians met in London, England, on planet Earth. Dan Leavers (Danalogue) and Max Hallett (Betamax) had worked together in the Soccer96 duo, in which they combined the sounds of analogue synthesisers with expressive performance on a drum kit. The band played live, without any sequencers or laptops, recording the performance in real time on analogue tapes. Twenty-something saxophonist Shabaka Hutchings (King Shabaka), who liked to keep on top of the events of the London music scene, was sometimes in the audience for the Soccer96 concerts. In late 2012, during one of the duo’s shows in Brixton, Hutchings, on impulse, decided to come on stage and join Leavers and Hallett. A couple of fully improvised pieces later, all three artists knew that this collaboration would not end with that one chance encounter. Just a few weeks later, they decided to record their work together.
16.11
The group rented a recording room with a unique name – Total Refreshment Centre – located in Dalston. Dating back to the Victorian era and with a rich history to it, this building today serves artists who not only make recordings there, but also rehearse, organise photoshoots, and perform small concerts and private events. Leavers was a producer at Total Refreshment Centre, so Soccer96 felt at home there. Within three days, the trio had recorded several hours of improvised music. In the middle of their work on the material, the musicians came across the compilation BBC Radiophonic Workshop – A Retrospective. Inspired by one of the pieces – The Comet Is Coming – they decided to borrow its title for the name of their ensemble.
18
The Comet Is Coming
Part of the recording made at Total Refreshment Centre was released by The Leaf Label in 2015 on the EP Prophecy. This was a teaser for the full-length album Channel the Spirits, which premiered a year later. For this debut album the band was nominated for the prestigious Mercury Prize. Cosmic, futuristic, hipster and punk – this is how the music of The Comet Is Coming has been described. It has also been likened to the soundtracks of early-1980s science fiction movies, mainly because of the characteristic sounds generated by the analogue synthesisers from that period (Roland SH-09 and Roland Juno) played by Danalogue. Even the first EP was abundant with references to outer space and the apocalyptic prophecies of Nostradamus – they feature in the titles of the compositions, as well as in the official album description created by the record label. The artists themselves have spoken about this, informing journalists that they tried not only to play music, but also to be guided by the life force from another place in order to create a unique world… (no wonder The Guardian described this London trio as heirs to Sun Ra’s mythological themes). Danalogue, Betamax and King Shabaka list a wide range of artists that have inspired them – from the funk legend George Clinton to the philosopher Terence McKenna, who was involved in the development of early rave music scene alongside his pseudoscientific activities. In 2017 the band’s next EP – titled Death to the Planet – was released, and it was the last album produced by the trio in collaboration with The Leaf Label. This futuristic ensemble has been firmly rooted in contemporary London avant-garde. However, despite being representatives of a genre that feels most at home in the musical underground, Danalogue, Betamax and King Shabaka have recently gained a lot of publicity. The Comet Is Coming is a fully democratic ensemble, a band without a leader. Despite that, the growing popularity of Hutchings (especially his successes in two high-profile projects: Sons of Kemet and Shabaka & The Ancestors) was not without significance for the group. The saxophonist has earned himself star status in the United Kingdom and is invited to major festivals all over Europe. Since he is one of the most important representatives of the young generation on the Old Continent, his name has also come up more and more frequently lately in the homeland of jazz – the United States. Two years ago, establishing a cooperation with Impulse! Records turned out to be a milestone for the saxophonist. Never before has any British ensemble signed a contract with this legendary American record label, and today the label has under its wings both Sons of Kemet and The Comet is Coming. Thanks to this, the London trio can be more effective in reaching its audience; the first proof is their album Trust in the Lifeforce of the Deep Mystery, released this March. The album received fantastic reviews around the world, resulting in invitations to festivals in Japan, the United States, Canada, Mexico and Poland, among others. When performing, the musicians bring their compositions to the boiling point – each tries to push the boundaries of expression, and the energy created during their concerts has even been compared to the collision of two high-energy particle beams inside the Large Hadron Collider near Geneva. It’s precisely this material that The Comet is Coming will bring to the stage at the 16th Jazztopad Festival.
fot. / photo: Fabrice Bourgelle Photography
19
17.11.2019 niedziela, godz. 16:00 / Sunday, 4 pm Wrocław, NFM, foyer -1
Melting Pot Made in Wrocław
fot. / photo: Lex Hulscher
17.11
Ine Claes – wokal, taniec / vocal, dance Mia Dyberg – saksofon / saxophone Signe Emmeluth – saksofon / saxophone Joanna Duda – fortepian, elektronika / piano, electronics Patrick Wurzwallner – perkusja / drums
20
fot. / photo: Peter Gannushkin
Melting Pot jest organizowany przez Jazztopad Festival (Narodowe Forum Muzyki we Wrocławiu), Jazzfest Berlin (Berliner Festspiele), Nasjonal jazzscene Victoria w Oslo, Handelsbeurs w Gandawie oraz Jazzfestival Saalfelden. Melting Pot is co-organised by: the Jazztopad Festival (National Forum of Music in Wrocław), the Jazzfest Berlin (Berliner Festspiele), the Nasjonal jazzscene Victoria in Oslo, the Handelsbeurs Concert Hall in Ghent and the Saalfelden Jazz Festival.
fot. / photo: Peter Gannushkin
fot. / photo: Patrycja PÅ‚anik
Melting Pot Made in Wrocław to inicjatywa, która jest wpisana w program Jazztopad Festival już od sześciu lat. W cyklu tym krzyżują się ze sobą różne dziedziny sztuki, prezentowane jest współczesne podejście do improwizacji. Do udziału w tegorocznej edycji Melting Pot Made in Wrocław zaproszono pięcioro wyjątkowych artystów z Danii, Niemiec, Polski i Belgii. Zgodnie z ideą cyklu Melting Pot Made in Wrocław główną osią artystycznego spotkania jest spontaniczna kreacja „tu i teraz”. Ten wyjątkowy koncept, którego muzykom improwizatorom zazdroszczą zarówno instrumentaliści wykonujący historyczny repertuar klasyczny, jak i ci grający muzykę popularną, zakłada nieprzewidywalność zdarzeń. Emocje, jakie pojawiają się przed w pełni improwizowanym koncertem, są podobne do tych towarzyszących turyście wyruszającemu w wysokie góry. Poczucie ekscytacji wraz ze świadomością ryzyka stają się rodzajem wyzwania, które jest stawiane przed artystami i publicznością.
Pianistka, kompozytorka i producentka Joanna Duda współtworzy popularny w Polsce zespół Wojtek Mazolewski Quintet i właśnie z tą grupą występuje najczęściej. Jednak to jej autorskie inicjatywy, które odchodzą od jazzu w stronę muzyki eksperymentalnej i współczesnej, wydają się dużo ciekawszym artystycznie kierunkiem. W projektach sygnowanych własnym nazwiskiem Duda znacznie częściej korzysta z elektroniki, czego przykładem może być ostatni krążek – Keen. Latem tego roku pianistka wraz ze swoim zespołem została zaproszona przez organizatorów wrocławskiego festiwalu do udziału w kanadyjskiej odsłonie Jazztopad Festival Presents, a obecnie reprezentuje Polskę w ramach pilotażowej edycji platformy Sound Out.
Dzięki Melting Pot Made in Wrocław festiwalowa publiczność kolejny raz może być świadkiem nieskrępowanych poszukiwań artystycznej wolności. Cykl, który ukazuje najciekawszych improwizatorów młodego pokolenia, pełni funkcję laboratorium, w którym materializuje się współczesne podejście do sztuki.
W tegorocznej edycji Melting Pot Made in Wrocław we wspólną podróż w nieznane wybierze się pięcioro odkrywców, którzy pochodzą z różnych krajów i środowisk artystycznych, a do tego zajmują się różnymi dziedzinami sztuki. Więcej jednak ich łączy, niż dzieli – to przede wszystkim potrzeba poszukiwania i umiejętność przekraczania kolejnych granic, w sposób sztuczny wyznaczających poszczególne części sztuki. Wspólna dla całej piątki jest też artystyczna odwaga, która jest niezbędna do podejmowania bezkompromisowych działań twórczych. Tancerka, choreografka i wokalistka Ine Claes w swojej twórczości miesza różne dziedziny współczesnej sztuki, a jej działania przybierają formę bliską performance’owi. Jako improwizatorka korzysta z zapętleń i powtórzeń, a teksty utworów interpretuje w sposób niezwykle subiektywny. Miejscami występów Belgijki są zarówno sale koncertowe, jak i galerie sztuki oraz miejsca publiczne. Claes przez blisko pięć lat działała w ramach założonej wraz z Johanne Saunier inicjatywy Ballets Confidentiels. W zeszłym roku odeszła z grupy, ponieważ za priorytet uznała własne projekty. Łączenie dźwięku i ruchu (czasem także obrazu) czyni z niej współczesną artystkę multidyscyplinarną.
17.11
Saksofonistkę i kompozytorkę Mię Dyberg ukształtowała kopenhaska scena muzyki improwizowanej. Jest współzałożycielką działającego od pięciu lat The Community – międzynarodowego zespołu zrzeszającego improwizatorów, który jest jednocześnie kolektywem organizującym muzyczne wydarzenia. Dunka obecnie stacjonuje w Berlinie, współtworząc jedno z najciekawszych i najbardziej kosmopolitycznych środowisk artystycznych w Europie. W ostatnich latach szczególnie dużo czasu poświęciła na projekty autorskie: duet z wokalistką Kamillą Kovacs, grupę Christian Balvig/Mia Dyberg feat. Clayton Thomas, trio prowadzone pod własnym nazwiskiem i projekt Dyberg 4 Ra poświęcony twórczości Sun Ra Arkestra. Artystka nie boi się eksperymentów, korzysta z niekonwencjonalnych technik wykonawczych, a w jej improwizacjach słychać zarówno europejskie korzenie, jak i nawiązania do tradycji chicagowskiego AACM.
22
Melting Pot Made in Wrocław
Melting Pot Made in Wrocław is an initiative that has been a regular feature of the Jazztopad Festival programme for six years. This cycle represents an intersection of various artistic genres and a presentation of a contemporary approach to improvisation. This year the Melting Pot Made in Wrocław concert features five exceptional artists from Denmark, Germany, Poland and Belgium.
In line with the idea behind Melting Pot Made in Wrocław, the essence of the artistic meeting is a spontaneous creation in the ‘here and now’. This exceptional idea, the premise of which is the unpredictability of things, is something that often stirs envy in pop artists and musicians performing classical repertoire. The emotions that appear before a fully improvised concert are similar to those a tourist experiences before tackling a hike on a high mountain trail: excitement combines with the awareness of risk to become something of a challenge faced by both the artists and the audience.
in Berlin, co-creating one of the most interesting and cosmopolitan artistic communities in Europe. In recent years, she has also paid a lot of attention to her own projects: the duo with the singer Kamilla Kovacs, the band Christian Balvig/Mia Dyberg feat. Clayton Thomas, the trio led under her name and the project Dyberg 4 Ra dedicated to the works of Sun Ra Arkestra. The artist is not afraid to experiment – she applies unconventional performance techniques, and her improvisations show both European roots as well as references to the traditions of the Chicago-based AACM.
fot. / photo: Jan Granlie
The pianist, composer and producer Joanna Duda co-creates Poland’s popular Wojtek Mazolewski Quintet and it is with this ensemble that she most often performs. However, it’s her own projects, moving away from jazz and towards experimental and contemporary music, that seem to be taking her in a much more interesting direction artistically. In her own projects Duda uses electronics a lot more often, as seen on the most recent album Keen. During the summer of this year the pianist and her band were invited by the organisers of the Wrocław festival to perform in the Canadian edition of Jazztopad Festival Presents, and currently she is representing Poland in the pilot edition of the Sound Out platform. Through Melting Pot Made in Wrocław the festival audience can once again witness unrestricted explorations of artistic freedom. The series, which showcases the most interesting improvisers of the younger generation, functions as a laboratory at which a modern approach to art is materialising.
fot. / photo: Manfred Werner
In this year’s edition of Melting Pot Made in Wrocław, the journey into the unknown will be made by five explorers from different countries and cultural circles, who are involved in different areas of art. But they have more in common than not: first and foremost, they share a need to explore and the ability to push the limits of art forms. The five also share artistic courage – something that’s necessary to undertake uncompromising creative tasks. The dancer, choreographer and singer Ine Claes combines various areas of contemporary art in her works, which take a form close to a performance. As an improviser she uses loops and repetitions, and interprets texts of compositions in an exceptionally subjective way. The Belgian artist performs at concert venues as well as in art galleries and public spaces. For almost five years Claes worked in the initiative Ballets Confidentiels, which she co-founded with Johanne Saunier, but last year she left the group in order to prioritise her own projects. Combining sound and movement (and sometimes also image), she is a contemporary multidisciplinary artist. The saxophonist and composer Mia Dyberg was moulded by Copenhagen’s improvised music scene. She is a co-founder of The Community – a five-year-old project that is both an international ensemble bringing together improvisers and, at the same time, a collective organising musical events. The Danish artist currently resides
23 fot. / photo: Patrycja Płanik
17.11.2019 niedziela, godz. 19:00 / Sunday, 7 pm Wrocław, NFM, Sala Czerwona / Red Hall
17.11
Makaya McCraven
24
fot. / photo: Leslie Kirchoff
Makaya McCraven – perkusja / drums Junius Paul – gitara basowa, kontrabas / bass guitar, double bass Marquis Hill – trąbka / trumpet Irvin Pierce – saksofon / saxophone Greg Spero – Fender Rhodes, Moog, fortepian / piano
Kiedy muzyce jazzowej próbuje się wytykać oderwanie od współczesności i nadszarpnięcie zębem czasu, Makaya McCraven zdmuchuje z niej warstwę kurzu i tworzy muzykę szalenie aktualną. Wszechstronny perkusista, który wypracował nietuzinkowy sposób produkcji płyt, jest jednym z najciekawiej rozwijających się artystów w jazzowym gatunku. Muzyka „jazzowa” to pojęcie nieprecyzyjne i interpretowane subiektywne. Każdy może przez nie rozumieć co innego i zawężać tę kategorię do wyciętego fragmentu dźwiękowej rzeczywistości albo – do czego namawia Sonny Rollins – traktować ją jak ogromny parasol, pod którym mieszczą się inne gatunki muzyczne, zarówno te pokrewne, jak i te nieco bardziej oddalone od głównego nurtu. Jednak niezależnie od tego, czy mowa o improwizowanej awangardzie czy o kołyszącej muzyce soul, jazzu lepiej słucha się na żywo, a obecność publiczności zdecydowanie pomaga jego twórcom. Makaya McCraven jako wytrawny bębniarz wie, że siła spotkania „tu i teraz” jest bezcenna. Jako doświadczony producent wie też, że postprodukcja daje dziś relatywnie łatwe w obsłudze narzędzia do wyciągnięcia z nagranego materiału dźwiękowej esencji. Dlatego rejestruje znaczną część swoich koncertów, a później poświęca im wiele godzin pracy przy studyjnym biurku, by ostatecznie umieścić na płycie dzieło kompletne.
fot. / photo: David Marques
17.11
Tak było przy okazji przełomowego dla jego kariery albumu In the Moment. McCraven zarejestrował wtedy dwadzieścia osiem swoich koncertów (około pięćdziesiąt godzin muzyki), a następnie zmontował w domowym studiu i wyprodukował z nich dziewiętnaście utworów. Podobnie podszedł do swojej ostatniej płyty – Universal Beings – która jest muzycznym przekrojem działalności perkusisty z przełomu 2017 i 2018 roku. Materiałem źródłowym albumu stały się cztery koncerty zagrane z czterema różnymi składami kolejno w Nowym Jorku, Chicago, Londynie i Los Angeles. Wyjątkowe miejsca i współpraca ze szczególnymi artystami to dla McCravena ważne składniki jego tożsamości. Sam pytany o to, skąd pochodzi, nie mówi o lokalizacji, ale o całym procesie, który go ukształtował, o historiach ludzi go otaczających. Zdaniem perkusisty jest to dużo ważniejsze od miejsca urodzenia i trudno się z nim nie zgodzić. Faktem jednak jest, że McCraven urodził się we Francji, a do Stanów Zjednoczonych przeniósł się jako trzylatek razem z matką Ágnes Zsigmondi, wokalistką i flecistką o węgierskich korzeniach, oraz ojcem Stephenem McCravenem – cenionym perkusistą, który
26
Makaya McCraven
współpracował m.in. z Archiem Sheppem i Samem Riversem. Zamieszkali w Pioneer Valley w stanie Massachusetts. McCraven dorastał otoczony muzyką, widział, jak wygląda codzienność artystów, jakie są jej dobre i złe strony. Zdecydował się rozpocząć naukę gry na perkusji. Uczył się swingować, słuchał hip-hopu i trenował futbol amerykański. Szło mu dobrze zarówno na boisku, jak i w ćwiczeniówce. Pod koniec liceum w czasie futbolowej rozgrywki McCraven doznał kontuzji – jego dłoń znalazła się między kaskami dwóch zawodników. Pierwszą myślą młodego futbolisty ze strzaskanymi palcami była obawa o koncert, który miał zagrać dzień później ze swoim hip-hopowym składem Cold Duck Complex. Wtedy zrozumiał, że ciężko będzie mu pogodzić granie na instrumencie z tak kontaktowym sportem, wiedział już też, że muzyka jest dla niego ważniejsza. W wieku dwudziestu trzech lat McCraven przeniósł się do Chicago – przeprowadził się tam dla swojej dziewczyny (obecnie żony). W nowym mieście nie miał żadnych kontaktów w środowisku muzycznym. Jedynym wyjściem było chwytanie się każdego koncertu, który mógł zagrać. Zaczął od sceny skupionej wokół mainstreamowego jazzu. Pracował z gitarzystą Bobbym Broomem i doświadczonym pianistą Williem Pickensem, grał w Occidental Brothers Dance Band International, a później występował z muzykami związanymi z AACM – jak choćby z rewelacyjnym gitarzystą Jeffem Parkerem. Dzięki intensywnej pracy jego sieć kontaktów szybko się rozrastała. Z biegiem czasu McCraven
fot. / photo: Lyndon French
zaczął na swojej drodze spotykać artystów, którzy mieli podobny do niego rodowód muzyczny. Był wśród nich m.in. Marquis Hill. Trębacz, który o jazzie i hip-hopie powiedział, że „wyrosły na tym samym drzewie, ale zakwitły na innych jego gałęziach”. McCraven zapewne zgodziłby się z kolegą po fachu, ponieważ sam mówi, że w jego twórczości jazz i hip-hop są jednością, a nie mieszanką stylów – dla dużej grupy muzyków z jego pokolenia te dwa gatunki są nierozłączne. W 2012 roku McCraven zadebiutował na rynku fonograficznym albumem Split Decision – z dzisiejszej perspektywy płyta nagrana przez fortepianowe trio jest najbardziej jazzowym spośród autorskich krążków perkusisty. Trzy lata później na sklepowych półkach pojawił się wspomniany już album In the Moment, wydany w katalogu cenionej chicagowskiej wytwórni International Anthem (z którą artysta jest związany do dzisiaj). To był przełom w karierze McCravena – jego nazwisko pojawiło się we wszystkich liczących się mediach jazzowych,
o albumie napisały też dzienniki „The New York Times” i „The Wall Street Journal”. Tak pozytywne przyjęcie płyty dodało artyście pewności siebie, która pozwoliła mu pogłębić artystyczne poszukiwania. Następne albumy perkusisty i producenta, Highly Rare i Where We Come From, to jazzowo-hiphopowe miksy z koncertów, które zagrał w Chicago i Londynie. Dużo mocniejsza ingerencja postprodukcyjna dodała tym płytom energetycznego pazura. Świeże brzmienia połączone z jazzowymi improwizacjami zapewniły piorunujący efekt. McCraven wypracował niepodrabialny styl, który wątpiącym w kondycję dzisiejszego jazzu daje niezbite dowody, że gatunek ten może kwitnąć i trafiać do młodej publiczności, jeśli tylko osadzi się go we współczesności, zamiast traktować jak muzealny eksponat. Wydany rok temu album Universal Beings to owoc współpracy McCravena z jednymi z najbardziej twórczych przedstawicieli nowego jazzowego pokolenia. Muzyka ponownie
została poddana obróbce w studiu, a właściwie mniej inwazyjnej – niż na dwóch poprzednich płytach – selekcji. Ponieważ materiałem bazowym były cztery koncerty, to w trakcie przesłuchiwania dwupłytowego wydawnictwa zmieniają się składy, charakter muzyki, a także atmosfera otoczenia. To długa, ale nie nudząca się podróż przez wyselekcjonowany świat dźwięków stworzonych przez McCravena i dużą grupę jego muzycznych przyjaciół. Małżeństwo jazzu z hip-hopem nie jest związkiem z rozsądku. Miksy McCravena pokazały, że to połączenie naturalne, a wyznaczanie przez dziennikarzy granicy stylów to tylko przykra konieczność służąca uporządkowaniu dźwiękowej rzeczywistości. Muzyka jazzowa ma wiele twarzy – twórczość McCravena pokazuje jedną z nich, tę współczesną. I nie chodzi tutaj tylko o postprodukcję, ponieważ aktualność jego muzyki słychać równie dobrze na albumach, jak i na koncertach, kiedy siedzi za zestawem perkusyjnym otoczony rewelacyjnymi instrumentalistami.
27
Whenever jazz is accused of being out of touch with reality and hackneyed, Makaya McCraven brushes it off and creates music that couldn’t be more up-to-date. This versatile drummer, with his unconventional method of album production, is a jazz artist whose path of development is surely one of the most interesting in the genre. Whenever jazz is accused of being out of touch with reality and hackneyed, Makaya McCraven brushes it off and creates music that couldn’t be more up-to-date. This versatile drummer, with his unconventional method of album production, is a jazz artist whose path of development is surely one of the most interesting in the genre.
‘Jazz’ is an imprecise, subjectively interpreted term. Everyone can understand it differently, either narrowing the category down to just a fragment of sound reality or – as Sonny Rollins encourages – treating it as an enormous umbrella encompassing numerous music genres, including those closely related to the mainstream alongside ones that are more distant. However, regardless of whether we favour improvised avant-garde or swaying soul, jazz is at its best in live performance, with the presence of the audience boosting the artists. Makaya McCraven, as a seasoned drummer, knows that the force of an encounter ‘right here and now’ is priceless. And as an experienced producer he is also aware that today’s post-production tools allow the essence of the sound to be extracted from a live recording with relative ease. That’s why he records a significant part of his concerts, later spending many hours at his studio desk to prepare the complete work to be released on an album.
28
This was the case with the album In the Moment, a breakthrough moment in his career. McCraven recorded twenty-eight of his concerts (about fifty hours of music), and then, at his home studio, montaged and produced nineteen tracks out of the them. He used a similar approach on his last album, Universal Beings, which is a cross-section of his musical activity from 2017 and 2018. The source material for this album came from four concerts, played with four different line-ups, in New York, Chicago, London and Los Angeles respectively. Exceptional places and collaborations with unique artists are, for McCraven, important components of his identity. When asked about where he comes from, the artist doesn’t name a place, but instead a process that has shaped him, and the stories of the people around him. According to him, this is much more important than a place of birth – and it’s difficult to disagree with him on that.
Makaya McCraven
McCraven was, however, born in France, moving to the United States as a threeyear-old with his mother Ágnes Zsigmondi, a singer and flautist with Hungarian roots, and his father Stephen McCraven, a valued drummer who collaborated with Archie Shepp and Sam Rivers among others. They settled in Pioneer Valley, Massachusetts, where McCraven grew up surrounded by music. He saw the everyday life of musicians first hand – both its good and bad sides – and decided to start drumming classes. As a young man, he learned to swing, listened to hip hop and trained at American football, doing equally well on the football field and in the practice room. Towards the end of high school, he got injured during a football game, when his hand happened to be between the facemasks of two players. The young footballer’s first thought on seeing his smashed fingers was about the concert he was supposed to play the next day with his hip hop band Cold Duck Complex. It was at that point that he realised it would be difficult to reconcile playing an instrument with a contact sport – and he knew that music was more important. At twenty three, McCraven moved to Chicago for his girlfriend (now his wife). He had no contacts in the music circles in this new city, and the only way to break in was to play any concert he could find. He started with the mainstream jazz scene, working with the guitarist Bobby Broom and the experienced pianist Willie Pickens, playing in the Occidental Brothers Dance Band International, and later performing with musicians connected with the AACM (for example the outstanding guitarist Jeff Parker). Thanks to this intensive work, his network of contacts grew rapidly. Over time, McCraven started to meet artists with similar musical provenance, such as Marquis Hill, who said that jazz and hip hop came from the same tree, but ‘blossomed from different branches’. McCraven would most certainly agree with his colleague, as he claims that in his music jazz and hip hop are a unity, and not a mix of styles – and for a large group of musicians from his generation these genres are inseparable. In 2012, McCraven debuted on the phonographic market with the album Split Decision. From today’s perspective, this album recorded by a piano trio is the most jazzlike album in the drummer’s discography. Three years later, In the Moment appeared on store shelves, released by the renowned Chicago label International Anthem (a label the artist still works with today). This was a breakthrough for McCraven – his name appeared in all major jazz media, and in such newspapers as The New York Times and The Wall Street Journal. Such a positive reception boosted the artist’s confidence and allowed him to deepen his artistic explorations. The subsequent albums from this drummer and producer, Highly Rare and Where We Come From, were jazz and hip hop mixes from concerts he had played in Chicago and London. With heavier intervention at the post-production stage, they feel like an energy shot; fresh sounds combine with jazz improvisation to guarantee a stunning effect. McCraven has developed a one-off style which – to those doubting the state of jazz today – proves that the genre can blossom and find its way to a young audience, if only it is embedded in the present day and not treated as a museum piece. The album Universal Beings, released last year, is a result of McCraven’s collaboration with some of the most creative representatives of the new jazz generation. The music was again edited – or rather selected – in the studio, but less invasively than for the two previous albums. Since the base material came from four concerts, while listening to this double album we hear different line-ups, a mix of musical characters, and even contrasts in the ambiance of the environment. This is a long, but never boring, journey through a selection of sounds created by McCraven and a large group of his musical friends.
The marriage of jazz and hip hop is not just a marriage of convenience. McCraven’s mixes show that it’s a natural fit, and the genre borders delineated by journalists are just an unpleasant necessity used to organise the reality of the sounds. Jazz music has many faces, and the works of McCraven show the contemporary one. But that contemporaneity doesn’t just come from the post-production process used on his albums, because his music is just as current during his concerts, when he sits behind the drum kit surrounded by remarkable musicians.
29 fot. / photo: David Marques
19.11.2019 wtorek, godz. 19:00 / Tuesday, 7 pm Wrocław, NFM, Sala Czerwona / Red Hall
19.11
Dzień medytacji / Meditation Day:
30
fot. / photos: Ziga Koritnik
fot.: archiwum artysty / photo: artist’s collection
Sainkho Namtchylak i Ned Rothenberg to artyści dysponujący nieszablonową wyobraźnią muzyczną, ogromną improwizatorską intuicją i niepodrabialnymi technikami wykonawczymi. Duet tuwańskiej wokalistki i amerykańskiego multiinstrumentalisty skutecznie omija znane konwencje, udowadniając, że granice w muzyce nie istnieją.
Ned Rothenberg & Sainkho Namtchylak Wspólna improwizacja jest dialogiem prowadzonym za pomocą uniwersalnego języka dźwięków. Muzyka ma wiele dialektów, jednak nić porozumienia może zostać nawiązana nawet pomiędzy artystami wywodzącymi się z odległych od siebie kultur. Jeśli są to wybitni twórcy, to ich muzyczna rozmowa może stać się porywającą opowieścią, pełną szczerych emocji i nieoczekiwanych zwrotów akcji. Tak się dzieje, gdy na jednej scenie pojawiają się grający na instrumentach dętych (klarnety, saksofony, flety) Ned Rothenberg i posługująca się głosem (bo określenie „wokalistka” wydaje się w jej przypadku zbyt ograniczone) Sainkho Namtchylak. Ich dźwiękowa opowieść jest abstrakcyjna i awangardowa. To śpiew alikwotowy wywodzący się z azjatyckich stepów, który dzięki temu, że Namtchylak dysponuje głosem o ogromnej skali i opanowała niepodrabialne techniki wykonawcze, czasem brzmi jak świergot ptaków, a czasem
jak huragan. To również mistrzowskie frazy i wrażliwość Rothenberga, który od ponad czterdziestu lat jest związany z nowojorską sceną muzyki improwizowanej. Duet tworzy fuzję nieszablonową, a jednak artystycznie niezwykle spójną. Ludmiła Okan-oołowna (obecnie Sainkho) Namtchylak urodziła się zimą 1957 roku w wiosce Piestunowka, w dystrykcie Uług-Chiemski, na terenie graniczącej z Mongolią Tuwy. Dziś jest to autonomiczna republika w Rosji, wtedy była to niewielka część Związku Radzieckiego. Rothenberg urodził się pół roku wcześniej w Bostonie w stanie Massachusetts, na terenie Stanów Zjednoczonych. Ponad sześćdziesiąt lat temu ciężko byłoby wskazać dwa bardziej różniące się od siebie miejsca na planecie niż Piestunowka i Boston, zarówno pod względem geopolitycznym, jak i społeczno-kulturowym.
Do momentu spotkania się tej dwójki artystów zdecydowanie dłuższą drogę pokonała Namtchylak. Dzień po ukończeniu szkoły średniej w Tuwie ruszyła do Moskwy, gdzie zatrudniła się w zakładach tkackich. Wróciła jednak już po trzech miesiącach, bo nie wytrzymała w niemal niewolniczych warunkach pracy i życia. Zamieszkała w Kyzyle – stolicy Tuwy – gdzie zaczęła naukę w szkole artystycznej. W 1975 roku Namtchylak zakochała się w muzyku, który przyjechał do Tuwy z Moskwy. Młoda wokalistka zdecydowała się wyjechać z nim do rosyjskiej stolicy i tam dokończyć studia. Po ostatnich egzaminach dostała propozycję pozostania na uczelni i rozpoczęcia doktoratu. Zamiast przyszłości w akademickich murach wybrała jednak karierę sceniczną.
Namtchylak za najważniejsze spośród wydarzeń z początku swojej kariery uznaje przegląd muzyki folkowej narodów radzieckich, który odbył się w 1986 roku w Krasnodarze, gdzie młoda artystka zdobyła drugie miejsce oraz nagrodę specjalną imienia Irmy Jaunzem. Już na tym festiwalu używała imienia Sainkho. Sukcesy w Krasnodarze pozwoliły jej dołączyć do grupy artystów reprezentujących Związek Radziecki poza jego granicami, dzięki czemu mogła odwiedzić najdalsze zakątki świata. Zaczęło się od Hiszpanii, później była Kanada, Stany Zjednoczone, Filipiny, Nowa Zelandia, a nawet Tasmania. Następnym przełomowym momentem w twórczości artystki był udział w międzynarodowym festiwalu organizowanym w Abakanie w 1989 roku. Była to pierwsza impreza muzyczna w ZSRR, na której pochodząca z Tuwy wokalistka występowała jako artystka „improwizująca” i po trzydziestu latach od abakańskiego festiwalu to określenie wciąż najlepiej opisuje jej twórczość.
19.11
W rodzinnym domu Rothenberga w Bostonie zawsze wybrzmiewała muzyka. Jego matka często grała na pianinie dzieła Bacha, Beetho vena czy Mozarta, z kolei ojciec był wielkim fanem mainstreamowego jazzu. Młody Rothenberg szybko zaczął chodzić na zajęcia muzyczne; najpierw uczył się gry na klarnecie, później przyszedł czas na saksofon. W wieku nastoletnim słuchał głównie muzyki z afroamerykańską proweniencją, zarówno jazzowej, jak i improwizowanej oraz soulowej spod znaku wytwórni Motown. Po szkole średniej rozpoczął studia w konserwatorium muzycznym w Oberlin. W 1976 roku w ramach studenckiego programu spędził dwa semestry w Nowym Jorku. Korzystał w tamtym czasie z lekcji prywatnych, a także zajęć w Manhattan School of Music. Nieco onieśmielony wielkim jazzowym światem saksofonista zakochał się w Nowym Jorku i jego zróżnicowanym środowisku muzycznym, jednak po roku musiał wrócić na zajęcia do swojej Alma Mater. W Oberlin jego talent docenił rezydujący na tej uczelni Anthony Braxton. Legenda awangardy i mistrz łączenia jazzu z muzyką współczesną wytypował Rothenberga oraz czwórkę innych instrumentalistów do wspólnej trasy po Europie. Po uzyskaniu dyplomu saksofonista przeniósł się ze swoją dziewczyną (później małżonką) na stałe do Nowego Jorku.
32
Kiedy Rothenberg przeprowadził się do Nowego Jorku, muzyczna rzeczywistość miasta była w trakcie dużych przemian, a studyjne lofty i awangardowe kluby mieszczące się w artystycznych piwnicach były po kolei wykupywane przez deweloperów. Rothenberg zdążył jeszcze współtworzyć tę muzyczną scenę – grał w takich miejscach jak kultowe Zu Space, odwiedzał Environ, Studio Rivbea czy Soundscape. Muzyk z Bostonu włączył się też w środowisko skupione wokół Johna Zorna, jednak bardzo szybko stał się sam dla siebie sterem i okrętem i postawił na twórczość solową. Niepodrabialna technika gry, którą wypracował, stała się jego muzycznym podpisem. Saksofonista i klarnecista rozwijał swój styl, czerpiąc z różnych muzycznych kultur, ale także poszerzając swoje instrumentarium o japoński flet shakuhachi.
fot. / photos: Ziga Koritnik
Dzień medytacji / Meditation Day: Ned Rothenberg & Sainkho Namtchylak
występować w duecie. Współpraca była bardzo owocna, trwała ponad pięć lat. Namtchylak i Rothenberg prezentowali swoją muzykę w wielu zakątkach świata – od Sali Koncertowej im. Piotra Czajkowskiego w Moskwie po The Kitchen w Nowym Jorku. Na szczęście rejestrowali część swoich koncertów, a ich wybrane fragmenty znalazły się na płycie Amulet wydanej przez Leo Records. Po tym intensywnym okresie współpracy ich ścieżki kariery znów się rozeszły, i to na kilkanaście lat.
Kiedy opadła żelazna kurtyna, Namtchylak przeprowadziła się na stałe do Austrii. W 1995 roku otrzymała także austriackie obywatelstwo, a imię Sainkho zastąpiło Ludmiłę nie tylko na plakatach zapowiadających jej koncerty, lecz także w oficjalnych dokumentach. Kilka lat wcześniej w Nickelsdorf drogi Rothenberga i Namtchylak wreszcie się spotkały. Nie zagrali razem, ale saksofonista usłyszał niepowtarzalną technikę śpiewu Tuwanki i jej wyjątkową ekspresję. Na scenie spotkali się dopiero rok później na festiwalu w Niemczech. Tym razem Namtchylak usłyszała solowy koncert Amerykanina i postanowiła zaprosić go do wspólnej improwizacji w ostatnich minutach własnego koncertu, który grała wówczas z puzonistą Conniem Bauerem. Dialog, który podjęli na niemieckim festiwalu, miał ogromny potencjał – wiedzieli o tym oboje. Krótko później zaczęli
Oboje byli w tym czasie niezwykle aktywni. Namtchylak nagrała do tej pory ponad pięćdziesiąt płyt i współpracowała z niezliczoną liczbą artystów reprezentujących różne gatunki muzyczne, m.in. z Joëlle Léandre, Butchem Morrisem i Peterem Kowaldem – by wymienić tylko kilku spośród przedstawicieli sztuki improwizowanej. Rothenberg jest współtwórcą ponad stu krążków, a wśród muzyków, którzy na nich się pojawiają, znajdziemy chociażby Evana Parkera, Johna Zorna i Marca Ribota. Wśród ogromnej liczby inicjatyw, w których oboje artyści brali udział, ich wspólna twórczość zajmowała zawsze miejsce wyjątkowe. Dlatego zdecydowali się odnowić współpracę w duecie i od kilku lat znów koncertują po całym świecie, prezentując muzykę, której trudno nie wierzyć. Artyści z dwóch kompletnie różnych rzeczywistości razem uciekają przed muzycznymi kliszami i w trakcie opowiadania swojej dźwiękowej historii ciągle starają się zaskakiwać. Publiczność, która tego doświadcza, nigdy nie pozostaje na to obojętna.
33
19.11
The artists Sainkho Namtchylak and Ned Rothenberg produce concerts that fuse original musical imagination, immense intuition in improvisation and unique performance techniques. This duo, made up of a Tuvan vocalist and an American multiinstrumentalist, successfully dodges familiar conventions and aims to prove that borders in music do not exist.
34
fot. / photos: Ziga Koritnik
Joint improvisation is a conversation conducted through the medium of a universal sound language. Music has many dialects, but a thread of communication can be established even between artists from distant cultures. And if those artists are outstanding, their musical conversation can turn out to be a compelling story, full of sincere emotions and unexpected turns of events. This is the case when one stage brings together Ned Rothenberg on wind instruments (clarinet, saxophones, flutes) and Sainkho Namtchylak on voice (using the word ‘singer’ seems, in her case, too limiting). Their sound journey is abstract and avant-garde. Overtone singing originating in the steppes of Asia sometimes resembles a bird chirp, and at other times a storm, as a result of Namtchylak’s wide range and her original performance techniques. Rothenberg, who for over forty years has been active on the improvised music scene in New York, provides virtuosic phrases and musical sensitivity. Together the duo creates a unique, and extremely artistically coherent, fusion. Lyudmila Okan-oolovna (now going by the name Sainkho) Namtchylak was born in the winter of 1957 in a village called Pestunovka, in the Ulug-Khemsky District (part of the territory of Tuva, which borders Mongolia). Today Tuva is an autonomous republic in Russia, but back then it was a small part of the Soviet Republic. Rothenberg was born half a year earlier in Boston, Massachusetts, part of the territory of the United States. At that time, over sixty years ago, it would be difficult to name two more different places on the planet than Pestunovka and Boston, speaking geopolitically as well as socially and culturally. When the two artists met, it was Namtchylak who had taken the longer journey. A day after graduating from high school in Tuva, she went to Moscow, where she was hired at a sewing factory. But after three months she came back – she couldn’t stand the almost slave-like conditions of work and life. She started living in Kyzyl, the capital of Tuva, where she began studying at an art school. In 1975 she fell in love with a musician who came to Tuva from Moscow. The young singer decided to leave with him and finish her studies in the Russian capital. After the final exams she was offered a place to stay at the university and write a doctoral dissertation. But instead of a career in academia, she chose one on the stage. Rothenberg’s family home in Boston was always full of music. His mother often played Bach, Beethoven and Mozart on the piano, and his father was a great fan of mainstream jazz. Young Rothenberg started his music classes very early; first he learned the clarinet, later moving to the saxophone. As a teenager, he listened mainly to music with AfricanAmerican origins – jazz, as well as improvised music and soul released by the Motown label. After high school he began studying at the music conservatory in Oberlin. In 1976, within a student programme, he spent two semesters in New York. There he had private lessons and classes at the Manhattan School of Music. Although somewhat intimidated by its grand jazz scene, he fell in love with New York and its diverse music environment. However, after that year he had to come back to his alma mater. Luckily, back in Oberlin his talent was noticed by Anthony Braxton, who was resident at the university. This legend of avantgarde, and master of combining jazz with contemporary music, selected Rothenberg and four other musicians to join him on a concert tour in Europe. After receiving his diploma, Rothenberg took the step of moving to New York for good, accompanied by his girlfriend (who went on to become his wife). Considering the most important event from the early stages of her career, Namtchylak pinpoints the 1986 Soviet all-union folk music festival in Krasnodar, where the young artist (already using the name Sainkho) won second place and received an Irma Jaunzem special award. These successes in Krasnodar allowed her to join the group representing the Soviet Union outside the country’s borders, and gave her the chance to visit the furthest corners of the world. The tour started in Spain, then went on to Canada, the United States, the Philippines, New Zealand, and even Tasmania. The next breakthrough moment in her career was her participation in the international festival organised in Abakan in 1989. It was the first music event in the Soviet Union where the Tuvan singer was billed as an ‘improvising’ artist. Thirty years after that festival in Abakan, this is still the term that best describes her work. When Rothenberg moved to New York, the musical life of the city was going through some big changes, as studio lofts and avant-garde clubs located in artistic basements were bought up by developers, one by one. Rothenberg still managed to become part of this music scene – he played at venues such as the cult ZU Space, and he visited Environ, Studio Rivbea and Soundscape. The Boston musician also became involved in the circles around John Zorn. However, he quickly became able to paddle his own canoe and bet on his own solo career, where he developed a unique performance technique that became his musical signature.
Dzień medytacji / Meditation Day: Ned Rothenberg & Sainkho Namtchylak
He continued to work on his style, drawing on various music cultures and also expanding his instrumentarium with the Japanese shakuhachi flute. After the fall of the Iron Curtain, Namtchylak moved permanently to Austria. In 1995 she received Austrian citizenship, and the name Sainkho replaced Lyudmila not only on the posters advertising her concerts, but also in official documents. Several years earlier, in Nickelsdorf, the paths of Rothenberg and Namtchylak had finally crossed. They didn’t perform together back then, but the saxophonist heard the Tuvan artist’s unique singing technique and her exceptional expression. They met on stage a year later at a festival in Germany. That time Namtchylak heard a solo concert by the American musician and decided to invite him to improvise with her in the final minutes of her own show, which she played back then with the trombonist Conny Bauer. The dialogue they initiated at that festival in Germany had enormous potential – they both knew it. Shortly afterwards they started to perform as a duo, and their fruitful collaboration lasted over five years. During that period, Namtchylak and Rothenberg presented their music in many parts of the world – from Moscow’s Tchaikovsky Concert Hall to The Kitchen in New York. Fortunately, they recorded some of their concerts, and selected fragments were included on the album Amulet released by Leo Records. After this intensive period of collaboration, their careers paths drifted apart, and they stopped playing together for more than ten years. Both were extremely active during this break. To this day Namtchylak has recorded more than fifty albums and collaborated with many artists from different music genres, including Joëlle Léandre, Butch Morris and Peter Kowald – to mention just a few among the representatives of improvised art. Rothenberg, meanwhile, co-created over a hundred albums, featuring musicians such as Evan Parker, John Zorn and Marc Ribot. However, despite the vast number of initiatives in which both artists have participated, their joint projects have always had a special place in their hearts. That’s why they decided to renew their collaboration as a duo; years later they are again on tour around the world, presenting music in which it is impossible not to believe. These artists from completely different backgrounds escape music clichés and always try to surprise while they spin their music tale. As a result, the audience experience never remains indifferent.
35
20.11.2019 środa, godz. 19:00 / Wednesday, 7 pm Wrocław, NFM, Sala Czerwona / Red Hall
Partner: Austriackie Forum Kultury / Austrian Cultural Forum
20.11
Dzień austriacki / Austrian Day:
36
fot. / photo: Hans Klestorfer
część I / part I chuffDRONE *** część II / part II Shake Stew
Lukas Kranzelbinder – kontrabas, lider / double bass, leader Clemens Salesny – saksofon altowy / alto saxophone Johnny Schleiermacher – saksofon tenorowy / tenor saxophone Mario Rom – trąbka / trumpet Oliver Potratz – gitara basowa, kontrabas / bass guitar, double bass
Niki Dolp – perkusja, instrumenty perkusyjne / drums, percussion Mathias Koch – perkusja, instrumenty perkusyjne / drums, percussion część I / part I
chuffDRONE
Pięcioro muzyków wchodzących w skład chuffDRONE poszukuje nowych jazzowych brzmień, nie oglądając się za siebie. Te wyraziste artystyczne osobowości tworzą muzykę kreatywną, świeżą i czerpiącą z wielu stylistycznych źródeł. Formacja wraca do Polski z najnowszym materiałem, który już wkrótce ukaże się na drugiej płycie zespołu.
fot. / photo: Frank Schemmann
Artyści jazzowi najczęściej swoje kariery rozpoczynają jeszcze na studiach. To czas, w którym najłatwiej założyć zespół, organizować próby i brać udział w konkursach, a w przypadku zdolnych studentów – wygrywać konkursy i pracować nad materiałem na debiutancką płytę. Pierwsze formacje powstają z czystej potrzeby tworzenia i z miłości do muzyki. Czasem te doświadczenia uczą więcej niż zajęcia prowadzone przez wykładowców w akademickich murach. Tego idealnego momentu na realizację pierwszych muzycznych marzeń nie przegapili członkowie chuffDRONE, a miejscem, w którym narodziła się formacja był Anton Bruckner Privatuniversität w Linzu. Po siedmiu latach od powstania kwintet nie jest już studenckim projektem, lecz dojrzałym zespołem. Zmienił się jego skład, ewoluował styl, ale filozofia pozostała – to wciąż grupa bez lidera, w której decyzje są podejmowane wspólnie, a nowe kompozycje może zaproponować każdy z muzyków. Zespół, tak jak to było w latach studenckich, służy za platformę do nieskrępowanej twórczości dla piątki wyrazistych osobowości. Efekt? Jego muzyka wciąż brzmi świeżo i kreatywnie.
20.11
Już w 2013 roku chuffDRONE intensywnie koncertował na festiwalach i w austriackich klubach, a także odniósł pierwszy ważny sukces. Formacja zdobyła BAWAG P.S.K. Next Generation Jazz Award. To cenne trofeum, ponieważ zgodnie z zasadami do konkursu mogły przystąpić tylko te zespoły, które otrzymały nominację od profesorów z austriackich uczelni, a zwycięzcę wybierało jury złożone z muzyków, dziennikarzy i wykładowców. Poza nagrodą pieniężną kwintet otrzymał możliwość zaprezentowania się przed liczną i wyrobioną publicznością zgromadzoną w najsłynniejszym austriackim klubie jazzowym – Porgy & Bess. Zespół wykorzystał tę szansę na tyle skutecznie, że wciąż jest regularnie zapraszany do tego wiedeńskiego lokalu.
38
Kilka miesięcy po zdobyciu nagrody muzycy zarejestrowali materiał na debiutancką płytę, którą zatytułowali po prostu chuffDRONE. Krążek ukazał się w katalogu wytwórni JazzWerkstatt i trafił na półki sklepowe w 2015 roku. Kompozycje znajdujące się na tym albumie to muzyka progresywna – artyści nie oglądają się wstecz, raczej poszukują nowych jazzowych brzmień. W twórczości chuffDRONE nie brakuje kontrastów: od utworów nawiązujących do szlachetnej kameralistyki, przez krwiście jazzowe współbrzmienia, po swobodną, niemal freejazzową improwizację. Kwintet gra energetycznie, ale nie zapomina o przestrzeni i pięknych melodiach. Debiutancki album zebrał bardzo pozytywne recenzje, a grupa zaczęła występować także poza granicami kraju. Ważnym momentem w karierze chuffDRONE był udział w 12. Points Festival – co roku w tej imprezie muzycznej uczestniczy tylko tuzin najciekawszych młodych zespołów (wybieranych z setek zgłoszeń), reprezentujących różne europejskie kraje. Na koncerty, które w każdej edycji odbywają się w innym miejscu na Starym Kontynencie, zapraszani są czołowi promotorzy, organizatorzy festiwali oraz dziennikarze. Możliwość zagrania przed taką publicznością jest dla młodych artystów dużą szansą na zaistnienie, a występ austriackiej grupy został świetnie przyjęty. Kwintet ze swoją muzyką prezentował się zresztą nie tylko w Europie, lecz także za oceanem, gdzie pojechał na zaproszenie Jazzfestival Buenos Aires.
Dzień austriacki / Austrian Day: chuffDRONE
W składzie zespołu są obecnie trzy jego założycielki: saksofonistka i klarnecistka Lisa Hofmaninger, kontrabasistka Judith Ferstl oraz perkusistka Judith Schwarz. Ponad rok temu zmieniły się dwie osoby w obsadzie chuffDRONE – na saksofonie altowym gra Robert Schröck, a przy fortepianie siedzi Jul Dillier. Wraz ze zmianami personalnymi ewoluował charakter muzyki, również dlatego, że Dillier gra na fortepianie preparowanym i tym samym korzysta z nieszablonowych technik wykonawczych (m.in. używa magnesów). Austriacka formacja szanuje jazzową tradycję, ale wciąż poszukuje niekonwencjonalnych rozwiązań, dzięki czemu wypracowała oryginalny styl. W sierpniu chuffDRONE zarejestrował materiał na drugą studyjną płytę, która być może jeszcze w tym roku ujrzy światło dzienne. To właśnie z najnowszymi kompozycjami Austriacy przyjeżdżają na 16. Jazztopad Festival. Repertuar tworzony przez kilka osób zahacza o wiele odłamów muzyki improwizowanej, jednak wszystkie kompozycje, niezależnie od tego, w którą stronę zmierzają, zawsze są wykonywane z wielką wirtuozerią.
The five musicians that make up chuffDRONE are searching for new jazz sounds and are determined not to look backwards. These artistically expressive personalities combine to create creative, fresh music that draws on many styles. The ensemble returns to Poland to perform their newest material, which will soon be released on their second album. Jazz artists generally begin their careers during their studies – this is a time when it’s easier to find time to form a band, organise rehearsals and take part in competitions. In the case of particularly talented students, they also win those competitions and work on the material for a debut album. Their first ensembles are founded out of pure love for music, and the need to create. Sometimes, these experiences can teach students more than the university lectures do. chuffDRONE didn’t waste this ideal moment to make their early musical dreams come true, and the band started to take shape while the members were studying at the Anton Bruckner Privatuniversität in Linz. Seven years later, the quintet is no longer a student project but a mature ensemble. The line-up has changed and the style has evolved, but the group’s philosophy has stayed the same – this is still an ensemble without a leader, where musicians make decisions together and craft their own compositions. Today, just as in their student years, the ensemble is a platform for the unbounded creativity of five powerful personalities. The result? Their music is still fresh and innovative.
(selected from hundreds of submissions), representing various European countries. Audiences at the festival concerts – which take place in a different Old Continent location for every edition – include leading names in promoting music, organising festivals and music journalism. The chance to perform in front of that kind of audience was a tremendous opportunity for the young artists to make themselves known – and indeed their concert was very well received. Soon the quintet had the chance to present their art not only in Europe but also on the other side of the Atlantic, the musicians having accepted an invitation from the Buenos Aires Jazz Festival organisers. The current ensemble line-up includes three founding members: the saxophonist and clarinettist Lisa Hofmaninger, the bassist Judith Ferstl and the drummer Judith Schwarz. Over a year ago, two new members became part of chuffDRONE – Robert Schröck on the alto saxophone, and Jul Dillier on the piano. Along with the change of musicians came the evolution of the music – for example, Dillier plays the prepared piano and favours unconventional performance techniques (such as using magnets). The Austrian ensemble respects jazz traditions, but still searches for unique solutions – this is how they have developed their original style. In August, chuffDRONE recorded the material for their second studio album – which may yet be released this year. And it is these newest compositions that the Austrian artists will be bringing to the 16th Jazztopad Festival. Their programme, composed by several people, includes various styles of improvised music; but all compositions, regardless of where they come from and where they lead, are always performed with virtuosity.
By 2013 chuffDRONE had already given numerous concerts at festivals and Austrian clubs, and this was the year when they had their first important success when they received a BAWAG P.S.K. Next Generation Jazz Award. This was a valuable and important trophy; competition rules dictate that participation is limited to ensembles nominated by the professors of Austrian universities, with the winner being selected by a jury composed of established musicians, journalists and lecturers. As well as a financial award, the quintet was also given the opportunity to perform in front of a sizeable and refined audience at one of Austria’s most famous jazz clubs, Porgy & Bess. The performance was so successful that the group has been invited to this Viennese venue several times since. Several months after receiving the award, the musicians recorded the material for their debut album, titled simply chuffDRONE. The album was released by JazzWerkstatt and went on sale in 2015. The music on it is progressive – the artists certainly don’t look back, instead preferring to search for new jazz sounds. chuffDRONE also don’t shy away from contrasts: their compositions make reference to everything from noble chamber music, through dense jazz harmony, to flexible almost free-jazz-like improvisation. The quintet has energy, but doesn’t forget about concepts of space and beautiful melodies. Their debut album received very positive reviews, and that led to the group starting to perform abroad. An important moment in their career was the 12 Points Festival, an annual event that gathers just a dozen of the most interesting ensembles
39
20.11
40
fot. / photo: Peter van Breukelen
część II / part II
Shake Stew
Lukas Kranzelbinder – kontrabas, lider / double bass, leader Clemens Salesny – saksofon altowy / alto saxophone Johnny Schleiermacher – saksofon tenorowy / tenor saxophone Mario Rom – trąbka / trumpet Oliver Potratz – gitara basowa, kontrabas / bass guitar, double bass Niki Dolp – perkusja, instrumenty perkusyjne / drums, percussion Mathias Koch – perkusja, instrumenty perkusyjne / drums, percussion
Zespół Shake Stew tworzą instrumentaliści młodego pokolenia jazzowego z Austrii i Niemiec. Septet gra muzykę przepełnioną pozytywną energią, dzięki czemu z roku na rok zdobywa coraz większą rzeszę fanów. Za repertuar formacji, w którym charakterystyczne są elementy jazzu i afro-beatu, odpowiada Lukas Kranzelbinder – jeden z najbardziej aktywnych artystów austriackiego środowiska.
20.11
Grupa Shake Stew wydała właśnie swój trzeci studyjny album i ruszyła w międzynarodową trasę koncertową. Rosnąca, w galopującym tempie, popularność zespołu jest efektem intensywnej pracy artystów pod wodzą Lukasa Kranzelbindera. Trzydziestojednoletni kontrabasista i kompozytor jest w czołówce najbardziej zapracowanych muzyków w Austrii. Przed założeniem Shake Stew był znany przede wszystkim ze swojej wielozadaniowości. Wykazywał się muzyczną elastycznością, komponując na różne składy oraz organizując muzyczne wydarzenia. Skupiał się głównie na autorskich projektach, takich jak kwartet Lukas im Dorf czy kwintet KEOS, ale współtworzył również zespoły innych artystów, np. trio Interzone, którego liderem jest trębacz Mario Rom (grający też w składzie Shake Stew). Kranzelbinder prowadził też własny festiwal, którego główną ideą było stworzenie platformy do dźwiękowych eksperymentów i łączenia różnych gatunków muzycznych – Polyamory Sound Festival. Od ponad trzech lat jego artystycznym priorytetem jest septet Shake Stew. Tempo rozwoju, jakie narzucił basista, pozwoliło grupie przedstawić swoją twórczość w wielu krajach europejskich, a także m.in. w Maroko, Kanadzie, Stanach Zjednoczonych i Meksyku. Muzycy reprezentujący młode pokolenie austriackiej i niemieckiej sceny jazzowej czerpią pełnymi garściami z afro-beatu i funku, co sprawia, że ich występy generują pozytywną energię zarówno na scenie, jak i wśród publiczności.
fot. / photo: Peter van Breukelen
42
Dzień austriacki / Austrian Day: Shake Stew
O septecie zrobiło się głośno latem 2016 roku po jego występie na Jazzfestival Saalfelden. Kranzelbinder na zaproszenie organizatorów przygotował premierowy projekt z podwójną sekcją rytmiczną (dwa kontrabasy i dwie perkusje) oraz z trzema instrumentami dętymi w składzie. Shake Stew zagrał podczas koncertu otwierającego 37. edycję austriackiego festiwalu, a także pełnił czterodniową rezydencję w Saalfelden. Na muzyczną imprezę odbywającą się u podnóża Alp przyjeżdża wielu dziennikarzy i promotorów jazzowych z całego świata. Bardzo ciepło przyjęli oni ten austriacki zespół, co otworzyło mu drzwi do kariery. Już w pierwszym miesiącu od premierowego występu grupa dała dwadzieścia pięć koncertów, a cały nakład jej debiutanckiego krążka The Golden Fang wyprzedał się w zaledwie pół roku od daty wydania.
Do udziału w nagraniu drugiego albumu artyści zaprosili gościa specjalnego – Shabakę Hutchingsa. Wybór brytyjskiego saksofonisty nie był przypadkowy. Muzycy poznali się w czasie koncertów w wiedeńskim klubie Porgy & Bess, w którym Kranzelbinder zaprosił Hutchingsa do wspólnego występu z Shake Stew. Spontaniczny koncert został przyjęty niezwykle entuzjastycznie, dlatego w czasie prac nad nowym materiałem zaplanowano dwa utwory z gościnnym udziałem saksofonisty. Zeszłoroczny album Rise and Rise Again jest kontynuacją kierunku obranego przez lidera na debiutanckiej płycie. Austriacki basista w swoich kompozycjach tworzy pozornie niezależne od siebie linie melodyczne, które formują się w gęste, przemyślane i zapadające w pamięć utwory. Motoryka, transowość i odwołania do afro-beatu oraz world music dają wdzięczną podstawę do energetycznych improwizacji solistów. Kranzelbinder wraz z kolegami szukają nowych brzmień i rozbudowują swój muzyczny alfabet, inspirując się różnymi gatunkami. Twórczość septetu brzmi świeżo, mimo że nie zahacza o awangardę. Muzyka Shake Stew jest nastawiona na rozwój, ale pozostaje w porządku tonalnym i rytmicznym, dlatego uniwersalność przekazu austriackiego zespołu generuje entuzjazm w każdym miejscu, gdzie przychodzi mu występować. W trakcie koncertów między Shake Stew a publicznością powstaje więź pełna dobrych wibracji.
Po sukcesie Rise and Rise Again septet nie zwolnił tempa. W lipcu tego roku artyści zarejestrowali najnowsze kompozycje napisane przez Kranzelbindera, a wraz z początkiem listopada na półki sklepowe trafił już gotowy album zatytułowany Gris Gris. I tym razem na płycie znalazł się gość specjalny – to niemiecki gitarzysta, laureat prestiżowej nagrody ECHO Jazz Tobias Hoffmann. Dzięki współpracy z Traumton Records nagranie zostało wydane zarówno w edycji winylowej, jak i dwupłytowej wersji CD oraz w formie cyfrowej. Brzmienie gitary elektrycznej nadaje muzyce Shake Stew nowy charakter. Dodatkowo lider oprócz tego, że gra na kontrabasie, korzysta również z marokańskiego guembri, przez co nagranie zyskuje odrobinę orientalny klimat. Septet ponownie postawił na witalność i pozytywną energię, dzięki czemu płyta jest utrzymana w pogodnych nastrojach. Właśnie z tym repertuarem grupa odwiedzi 16. Jazztopad Festival. Ponad trzy lata aktywnej działalności Shake Stew pokazały, że młodzi artyści mają na siebie konkretny pomysł i konsekwentnie go realizują. Wszystko wskazuje na to, że przy takiej częstotliwości płytowych premier i stale rosnącej liczbie koncertów ich międzynarodowy sukces jest już przesądzony.
fot. / photo: Severin Koller
43
20.11
Shake Stew is a group of musicians from the young jazz generation, brought together from Austria and Germany. The music this septet creates is full of positive energy, and it brings them more and more fans each year. The ensemble’s programme, featuring characteristic elements of jazz and afrobeat, is the work of Lukas Kranzelbinder, one of the most active artists on the Austrian music scene.
44
Dzień austriacki / Austrian Day: Shake Stew
fot. / photo: Andreas Waldschuetz
Shake Stew is a group of musicians from the young jazz generation, brought together from Austria and Germany. The music this septet creates is full of positive energy, and it brings them more and more fans each year. The ensemble’s programme, featuring characteristic elements of jazz and afrobeat, is the work of Lukas Kranzelbinder, one of the most active artists on the Austrian music scene. Shake Stew have just released their third studio album, and undertaken an international concert tour. Their rapidly growing popularity is the result of the artists’ intensive work under the leadership of Lukas Kranzelbinder. This 31-year-old bassist and composer is known to be one of the busiest musicians in Austria. Before founding Shake Stew, he was primarily known
for his multitasking ability and his musical flexibility, composing for different line-ups and organising music events. His work has focused mainly on his own projects, such as Lukas im Dorf and the KEOS quintet, but he has also cocreated ensembles with other artists – for example, the Interzone trio, whose leader is the trumpeter Mario Rom (who will also be playing in Shake Stew). Kranzelbinder also put together his own festival called Polyamory Sound Festival, the idea of which was to create a platform for experiments with sound and mixing up various different music genres. However, over the past three years his artistic priority has been the Shake Stew septet. The tempo of development set by the bassist has allowed the ensemble to present their art in many countries around Europe, and in Morocco, Canada, the USA and Mexico. These young-generation musicians representing the Austrian and German jazz scene draw heavily on afrobeat and funk, which makes their concerts exude positive energy on the stage that spills out into the audience.
Bess, where Kranzelbinder invited Hutchings to play alongside Shake Stew. This spontaneous concert was enthusiastically received, and that led to the artists planning two pieces featuring the guest saxophonist during their work on the new material.
The septet became famous in the summer of 2016, after their performance at Jazzfestival Saalfelden. Kranzelbinder answered the organisers’ invitation and prepared a premiere project with a double rhythm section (two double basses and two sets of percussion) and three wind instruments in the line-up. Shake Stew played during the opening concert for the 37th edition of this Austrian festival and had a four-day residency in Saalfelden. This music event in the foothills of the Alps is frequented by numerous journalists and jazz promoters from all over the world, and they gave the ensemble a very warm welcome. That opened further doors for their careers – within a month of that premiere performance they had given twenty-five concerts, and all copies of their debut album The Golden Fang sold out within half a year of its release.
After the success of Rise and Rise Again the ensemble did not slow down. In July of this year, the artists recorded Kranzelbinder’s newest pieces, and the new album Gris Gris appeared in the shops at the beginning of November. Again this time there was a special guest on the album – the German guitarist Tobias Hoffmann, a previous recipient of the prestigious ECHO Jazz Award. Thanks to the collaboration with Traumton Records, the album was released on vinyl and as a double album, as well as in a digital format. The sound of the electric guitar gives the music of Shake Stew a new character. On top of that, as well as the double bass, the leader of the band also plays the Moroccan guembri, which gives the recording a slightly exotic note. The septet aimed for vitality and good energy again, so the album has a cheerful vibe. And this is the repertoire that the group will bring to the 16th Jazztopad Festival.
When recording their second album, the artists invited a special guest – Shabaka Hutchings. This was not a random choice. The musicians had got to know each other during their concerts at the Vienna club Porgy &
fot. / photo: Peter van Breukelen
The album Rise and Rise Again, released last year, continues the path taken by the ensemble’s leader on the debut album. In his compositions, the Austrian bassist creates seemingly independent melodic lines which form dense, well-thought-out and very memorable pieces. Motoric, trance-like structures and references drawn from afrobeat and world music provide an excellent foundation for energetic improvisations from the soloists. Kranzelbinder and his colleagues always search for new sounds and seek to expand their musical alphabet, taking inspiration from various genres and keeping the sound fresh, despite its forays into avant-garde. Shake Stew’s music is oriented toward development, but stays within tonal and rhythmic boundaries – that’s why the German-Austrian ensemble’s message has generated enthusiasm at every location where they have played. During their concerts, a special bond full of good vibrations is created between Shake Stew and the audience.
Throughout Shake Stew’s three years of activity, these young artists have shown that they have a specific idea and have been following it with perseverance. With such a frequency of album releases and a growing number of concerts, everything points to the fact that their international success is already guaranteed.
45
21.11.2019 czwartek, godz. 19:00 / Thursday, 7 pm Wrocław, NFM, Sala Czerwona / Red Hall
Partner: Instytut Francuski w Polsce / French Institute in Poland
Vincent Courtois Trio & Lutosławski Quartet
21.11
– premiera / premiere
46
fot. / photo: Tina Merandon
Vincent Courtois Trio: Vincent Courtois – wiolonczela / cello Daniel Erdmann – saksofon / saxophone Robin Fincker – saksofon, klarnet / saxophone, clarinet Lutosławski Quartet: Piotr Tarcholik – I skrzypce (gościnnie) / 1st violin (guest) Marcin Markowicz – II skrzypce / 2nd violin Artur Rozmysłowicz – altówka / viola Maciej Młodawski – wiolonczela / cello
Wiolonczelista i kompozytor Vincent Courtois to jeden z najbardziej doświadczonych przedstawicieli francuskiej sceny muzyki improwizowanej. W swojej twórczości łączy jazzową wolność z elementami muzyki współczesnej. Artysta przygotował na tegoroczną edycję festiwalu materiał premierowy, który zaprezentuje z Lutosławski Quartet.
21.11
fot. / photo: Edouard Caupeil
48
Wiolonczela w składzie jazzowego zespołu nie powinna już nikogo dziwić. Pierwsze próby Oscara Pettiforda, Raya Browna czy nieco późniejsze nagrania Rona Cartera nie wywołały może fali włączania wiolonczeli do jazzowego instrumentarium, jednak dziś już niemal w każdym większym środowisku jazzowym bez żadnego problemu można wskazać wybitnych artystów tworzących na tym instrumencie. Zdecydowana większość współczesnych improwizujących wiolonczelistów zaczynała swoją muzyczną podróż od zgłębiania dzieł kompozytorów klasycznych, dzięki czemu ich twórczość zawsze jest w pewnym stopniu fuzją jazzu oraz klasyki – jest tak zarówno u wiolonczelistów amerykańskich (np. Erika Friedlandera, Daniela Levina czy Tomeki Reid), jak i europejskich (m.in. Stephana Brauna, Ernsta Reijsegera i Krzysztofa Lenczowskiego). Wiolonczela jest narzędziem niezwykle elastycznym – arsenał jej możliwości nie ogranicza się wyłącznie do klasycznej elegancji, a repertuar nie kojarzy się już tylko z suitami Bacha czy symfoniami Brahmsa. Instrument ten, dzięki swojej uniwersalności, w rękach wprawnego muzyka pozwala na naśladowanie
Vincent Courtois Trio & Lutosławski Quartet – premiera / premiere
partii kontrabasu oraz śpiewności linii wokalnych, daje też możliwość akompaniowania akordami czy imitowania brzmień gitarowych. Najlepiej jednak, gdy wiolonczela w zespole nie jest żadnym substytutem, nie stara się niczego naśladować, lecz pełni funkcję równoprawnego gracza. Vincent Courtois to muzyk, który podnosi ten instrument na jeszcze wyższy poziom, choć jak sam mówi, wybrał wiolonczelę nie z powołania, lecz z czystego przypadku. Kiedy Courtois był dzieckiem, zdarzało mu się przesiadywać na ławce w korytarzu szkoły muzycznej, gdzie czekał, aż jego starsza siostra skończy zajęcia z nauki gry na skrzypcach. Raz na jakiś czas korytarzem przechodził jeden z nauczycieli i z sympatią zagadywał znudzonego pięciolatka. Kiedy krótko później rodzice młodego Francuza zapytali go, na jakim instrumencie chciałby się uczyć grać, chłopiec odpowiedział, że zależy mu tylko na tym, aby lekcji udzielał ten miły pan z korytarza, a instrument to już sprawa obojętna. Ten „miły pan z korytarza” okazał się nauczycielem wiolonczeli. Przypadek często staje się początkiem konkretnego biegu zdarzeń, zarówno w trakcie improwizowanych koncertów, jak i w toku kariery muzyków. Jazz także pojawił się na drodze wiolonczelisty w sposób nieoczywisty. Co prawda już w dzieciństwie Courtois poznał płyty Louisa
Dziś Courtois jest jednym z filarów francuskiego środowiska muzyki improwizowanej – nikogo nie musi i nie chce już naśladować. Jest też przeciwnikiem robienia z jazzu muzyki powtarzalnej, co jego zdaniem wprowadza ten gatunek do muzeum. Wiolonczelista twierdzi, że jazz musi się rozwijać, i stale dopracowuje swój indywidualny styl. Czerpiąc przy tym pełnymi garściami z całej muzyki kreatywnej, nie dzieląc jej na zamknięte gatunki. Od początku lat 90. prowadzi własne zespoły, współpracuje też z czołówką francuskiej sceny improwizowanej – z Michelem Portalem, Didierem Levalletem, Joëlle Léandre czy Pierre’em Favre’em, a także szczególnie często z Dominikiem Pifarélym i Louisem Sclavisem. Dzięki temu posiada obszerną dyskografię, złożoną zarówno z płyt autorskich, jak i albumów, na których wystąpił w charakterze sidemana. Najlepiej czuje się w mniejszych składach, duetach lub triach, których twórczość znajduje się na styku muzyki kameralnej i improwizowanej. Związany jest z niezależną oficyną La Buissonne, dla której w ostatnich latach nagrywa najchętniej. Courtois był też zapraszany do udziału w projektach jazzowych gwiazd reprezentujących główny nurt gatunku, wziął udział m.in. w nagraniu albumu Marvellous Michela Petruccianiego z Tonym Williamsem i Dave’em Hollandem w składzie. Wiolonczelista jest również cenionym kompozytorem – pisze muzykę teatralną i filmową. Właśnie umiejętności kompozytorskie i klasyczno-jazzowy rodowód Francuza skłoniły organizatorów 16. Jazztopad Festival, by zaprosić Courtois do stworzenia nowego materiału dla jednego z zespołów Narodowego Forum Muzyki – Lutosławski Quartet. Muzycy tworzący wrocławski kwartet smyczkowy w poprzednich edycjach festiwalu wykonywali już kompozycje napisane przez artystów jazzowych, m.in. Vijaya Iyera, Benoît Delbecqa i Amira ElSaffara, z którymi wystąpili na jednej scenie. Na co dzień zespół prezentuje repertuar klasyczny z XX i XXI w., w tym twórczość polskich kompozytorów (m.in. Witolda Lutosławskiego i Karola Szymanowskiego). Ostatnie lata pokazały, że Lutosławski Quartet potrafi doskonale odnaleźć się w muzyce będącej fuzją wielu gatunków. Premierowy materiał będzie owocem połączenia ponadtrzydziestoletniego doświadczenia kompozytorskiego Courtois z kunsztem polskiego kwartetu.
Armstronga i orkiestry Glenna Millera, których słuchał jego ojciec, ale wtedy niespecjalnie mu się podobały. Jako piętnastolatek doskonale znał nagrania rockowe, często sięgał po muzykę klasyczną (z zamiłowania, ale również ze względu na swoją edukację) czasem słuchał też popu. Płyty winylowe wypożyczał z biblioteki, którą odwiedzał raz w tygodniu. Podczas jednej z wizyt w bibliotece trafił przed półkę z nagraniami jazzowymi. Nie przywiódł go tam gust muzyczny, tylko oryginalne okładki albumów. Nie znał żadnego z jazzowych nazwisk, ale niepowtarzalny design skłonił go do wypożyczenia kilku płyt. Pierwsze kroki w słuchaniu jazzu zaczął stawiać kierowany atrakcyjnością okładek, a nie chronologiczną kolejnością nagrań czy sławą konkretnych artystów. Pierwszym albumem (zarazem najładniej wydanym), z którym się zapoznał, był Bitches Brew Milesa Davisa. Po wysłuchaniu winylowego krążka wiolonczelista zmienił zdanie na temat jazzu i właściwie z dnia na dzień przestał słuchać klasyki. Zaczął jeździć na warsztaty jazzowe i coraz lepiej poznawać świat improwizacji, a kiedy grał na swoim instrumencie, starał się brzmieć jak Jean-Luc Ponty.
The cellist and composer Vincent Courtois is one of the most experienced representatives of the French improvised music scene. In his art, he combines the freedom of jazz with elements of contemporary music. And for this year’s festival he has prepared fresh material that he will present with the Lutosławski Quartet.
A cello in a jazz ensemble doesn’t raise any eyebrows any more. Although the first attempts of Oscar Pettiford and Ray Brown or, some time later, the recordings of Ron Carter did not result in a fad of adding a cello into jazz band line-ups, today there are outstanding cellists in almost every major jazz milieu. The majority of contemporary improvising cellists started their musical journey with the exploration of classical compositions; this is why their art is always, to some extent, a fusion of classical music and jazz. This is true both for American cellists (such as Erik Friedlander, Daniel Levin or Tomeka Reid) and those from Europe (Stephan Braun, Ernst Reijseger and Krzysztof Lenczowski, to name just a few). The cello is a remarkably flexible tool, with a range of capabilities that take it beyond the limits of classical elegance, to repertoire quite different from the suites by Bach or the symphonies of Brahms.
49
Because of its universality, in the hands of a skilled musician this instrument can imitate both the line of a double bass and the melodiousness of a voice. It can take on a chord-based accompaniment and can sound like a guitar. But at its best is the cello not seen as a substitute, but as an equally empowered instrument with its own character. And Vincent Courtois is a musician who takes the cello to an even higher level, despite the fact that (as he says himself) he chose the cello not by calling but by pure chance. When Courtois was a child, he would often sit on a bench in a music school corridor, waiting for his older sister to finish her violin lessons. Once in a while, a friendly teacher would walk by and talk to the bored
five-year-old. When some time later his parents asked Courtois which instrument he wanted to play, the boy said he only wanted to have classes with the nice man from the corridor, he didn’t care much about the instrument itself. The ‘nice man from the corridor’ turned out to be a cello teacher.
21.11
fot. / photo: Marek Szczepański
50
Vincent Courtois Trio & Lutosławski Quartet – premiera / premiere
A coincidence often becomes the spark for a specific chain of events – both for a musician’s career and while improvising at a concert. Jazz also came into this cellist’s life in a coincidental way. Because of his father, he listened to the albums of Louis Armstrong and Glenn Miller Orchestra in his childhood, but he didn’t particularly like them back then. As a fifteenyear-old he was good friends with rock, he often listened to classical music (because of his interest, but also because of his music classes) and at times he would go for pop sounds. He borrowed vinyl records from a library that he visited once a week – and during one of those visits he found himself by the shelf that housed the jazz records. It wasn’t his taste
in music that brought him there, but the original album covers. He didn’t recognise any of the names, but the unique designs led him to select several albums. So he took his first steps in jazz because of the attractiveness of the covers, not any knowledge of the chronology of recordings or the fame of specific artists. The first (and the most beautifully packaged) album he got to know was Bitches Brew by Miles Davis. Having listened to this album, our cellist changed his mind
Michel Portal, Didier Levallet, Joëlle Léandre and Pierre Favre to name a few. As a result, his discography is vast and includes both his own albums and recordings on which he performed as a sideman. He feels most at home in smaller ensembles: duos or trios that perform music on the borders of classical and improvised music. Courtois has been collaborating with the independent label La Buissonne for several years now, and has also been invited to participate in mainstream jazz projects – for example, he appeared on the recording of Marvellous by Michel Petrucciani, alongside Tony Williams and Dave Holland. The cellist is also a respected composer who creates pieces for theatre and film. The cellist’s composing skills and his background of classical and jazz education were the reasons behind the organisers of the 16th Jazztopad Festival inviting Courtois to create new material for one of the National Forum of Music ensembles – the Lutosławski Quartet.
fot. / photo: Bartek Barczyk
about jazz and overnight he stopped listening to classical music. Instead, he started attending jazz workshops and getting better acquainted with the world of improvisation. And when he played his instrument, his aim was to try to sound like Jean-Luc Ponty. Today Courtois is one of the pillars of the French improvised music scene – and he doesn’t have to or want to sound like anyone else. He is also against making jazz repetitive, something that in his opinion risks turning the genre into a museum piece. The cellist believes that jazz has to develop, so he is constantly working on his personal style, drawing inspiration from all sorts of creative music rather than compartmentalising it into closed genres. Since the early 1990s he has been leading his own ensemble and collaborating with the leading names of the French improvised music scene – particularly with Dominique Pifarély and Louis Sclavis, but also with
During previous festivals, the musicians from this Wrocław string quartet have performed compositions created by such jazz artists as Vijay Iyer, Benoît Delbecq and Amir ElSaffar, with the composers playing on stage alongside them. On a daily basis, the ensemble performs classical repertoire from the 20th and 21st centuries, including the works of Polish composers (Witold Lutosławski and Karol Szymanowski, among others). Over the past few years the Lutosławski Quartet has showed that it can sound equally excellent in a fusion of many genres. The premiere material at this concert will be a result of combining Courtois’ more than 30 years of experience as a composer with the artistry of the Polish quartet.
51
22.11.2019 piątek, godz. 19:00 / Friday, 7 pm Wrocław, NFM, Sala Czerwona / Red Hall
część I / part I Grzegorz Tarwid solo
22.11
***
52
fot. / photo: Paweł Wyszomirski
część II / part II Nicole Mitchell: Artifacts Trio & NFM Orkiestra Leopoldinum / NFM Leopoldinum Orchestra – premiera / premiere
Grzegorz Tarwid – fortepian / piano
część I / part I
Grzegorz Tarwid solo Grzegorz Tarwid to jeden z najciekawszych polskich muzyków młodego pokolenia. Pianista poszukujący, który częściej czerpie z tego, co znajduje się między gatunkami, niż z konkretnych stylistyk i konwencji. W licznych artystycznych inicjatywach, w jakich bierze udział, zawsze potrafi wyraźnie zaznaczyć swoją niepodrabialną osobowość muzyczną.
Gęsta sieć relacji istniejących między instytucjami muzycznymi, uczelniami i festiwalami ułatwia i urozmaica proces edukacji młodych muzyków. Wydaje się, że dziś wszystko jest na wyciągnięcie ręki, trzeba tylko umieć po to sięgnąć. Z pewnością potrafi to Grzegorz Tarwid, przedstawiciel pokolenia, które najszybciej odnajduje się we współczesnej rzeczywistości. Tarwid mimo młodego wieku zdążył już zyskać bezcenną świadomość muzyczną i szeroką perspektywę. W ciągu ostatnich sześciu lat kształcił się w Warszawie, Kopenhadze, Kolonii i w Nowym Jorku. Spotykał w tym czasie na swojej drodze skrajnie różnych nauczycieli i znajdywał niezliczoną ilość inspiracji. W Danii skończył studia magisterskie w Rhythmic Music Conservatory, nawiązał muzyczne przyjaźnie i dobrze poznał skandynawskie środowisko muzyczne. Właśnie zaczął studia podyplomowe w Kopenhadze, choć mieszka głównie w Polsce, gdzie jego nazwisko jest najlepiej rozpoznawane.
W rodzimym kraju współtworzy zespoły, których twórczość jest bardzo różnorodna. W Niemczech spędził niecały semestr w ramach programu Erasmus, czego efektem jest jego trwająca do dziś współpraca z zespołem Just Another Foundry. Aktualnie artyści przygotowują program, który w przyszłym roku znajdzie się na ich wspólnym albumie. Stany Zjednoczone były kolejnym przystankiem na edukacyjnej drodze polskiego muzyka. W czasie dwóch intensywnych miesięcy pobierał lekcje u pianistów pokroju Jasona Morana i Kris Davis, a także u jazzmanów grających na innych instrumentach; spotkał się m.in. z Williamem Parkerem, Tonym Malabym czy Peterem Evansem. Podczas krótkiego pobytu w światowej stolicy jazzu Tarwid zarejestrował też solowy koncert i musiał opuścić jam session w klubie Smalls. Został wyproszony, ponieważ według menedżera zmiany grał za głośno, swoją improwizacją wyszedł poza granice jazzu, a po jego wizycie klubowy fortepian nadawał się do naprawy. Artysta tłumaczył, że chciał rozbudzić nieco ospałą publiczność… Młody pianista nie tylko wychodzi poza ramy jednego gatunku muzycznego, lecz także – jak widać – nie lubi kompromisów. Tarwid zaczął naukę gry na fortepianie w wieku pięciu lat. Pytany o gusta muzyczne z dzieciństwa, wspomina The Beatles i Michaela Jacksona. Fascynował się też rockiem i zespołem Pink Floyd, nic więc dziwnego, że kiedy zaczął zajęcia w szkole muzycznej, jako dodatkowy instrument wybrał perkusję i także dziś od czasu do czasu można go zobaczyć za zestawem perkusyjnym. Pierwsze jazzowe nagrania podsunął mu nauczyciel gry na fortepianie – Wojciech Kamiński, miłośnik ragtime’ów. Pedagog zainteresował swojego ucznia muzyką Oscara Petersona. Po kanadyjskim pianiście pojawili się kolejni: najpierw Bobo Stenson grający w zespole Tomasza Stańki, potem Esbjörn Svensson, a następnie Keith Jarrett. Było jasne, że nastolatek obrał konkretny kierunek muzycznego rozwoju. Niestety, naukę przerwała poważna kontuzja. W ostatniej klasie szkoły podstawowej na zajęciach z wychowania fizycznego Tarwid potknął się o korzeń i niefortunnie upadł, co skończyło się otwartym złamaniem kości przedramienia w lewej ręce. Nastolatek mógł wrócić do gry dopiero po ponadrocznej przerwie. Naukę kontynuował już w liceum muzycznym, gdzie rozwinął warsztat pianistyczny i zakochał się w muzyce klasycznej XX w., przede wszystkim w kompozycjach Szostakowicza i Lutosławskiego. Był to też czas pierwszych koncertów i sesji nagraniowych. Tarwid występował jako sideman m.in. w zespole legendarnego polskiego jazzmana Zbigniewa Namysłowskiego, koncertował też ze swoimi projektami, np. w duecie Diomede z saksofonistą Tomkiem Markaniczem. Pierwszą płytą, na której pojawia się nazwisko pianisty, jest album Sundial, nagrany w trio z Albertem Karchem i trębaczem Wojciechem Jachną. Trio istnieje do dziś i właśnie finalizuje wydanie czwartego albumu.
22.11
Po namowach swojego nauczyciela i starszych kolegów Tarwid zdecydował się na studia w Danii. Złożenie dokumentów aplikacyjnych zbiegło się w czasie z rosnącą fascynacją pianisty nową sceną jazzową i jego częstymi wizytami w Pardon, To Tu – kultowym warszawskim klubie prezentującym repertuar z pogranicza free jazzu i muzyki współczesnej. W wakacje Tarwid wziął też udział w progresywnych warsztatach International Jazz Platform,
54
Grzegorz Tarwid solo
na których połowę kadry pedagogicznej stanowili artyści skandynawscy. Te doświadczenia utwierdziły pianistę w wyborze duńskiej uczelni. W Kopenhadze zamieszkał blisko szkoły, a że w Rhythmic Music Conservatory studiowało wielu Polaków, to szybko odnalazł się w nowym środowisku. Projektowy system zaliczania semestrów zachęcał studentów do nieskrępowanych muzycznych poszukiwaniach. Młody artysta zaczął szukać inspiracji w duńskiej pianistyce – słuchał nagrań Carstena Dahla i chodził na koncerty Simona Toldama, co już ostatecznie skierowało go w stronę współczesnej muzyki improwizowanej. Wśród zarejestrowanych przez Tarwida płyt, które ukazały się na polskim rynku, uwagę zwraca entuzjastycznie przyjęte nagranie 1st level sekstetu Franciszka Pospieszalskiego, album Hopes and Fears kwartetu Shelton/Tarwid/Jacobson/Berre i płyta Waiting grupy, której liderem jest fiński perkusista Tomi Kämäräinen. Liczba składów, w których gra Tarwid, rośnie z roku na rok. Kreatywność polskiego pianisty wciąż pcha go do udziału w następnych projektach. W efekcie nie da się wskazać, który z zespołów jest artystycznym priorytetem pianisty. Polak prowadzi autorski kwartet – nagrał już z nim materiał na pierwszą płytę, jednak album wciąż czeka na wydanie. Z kolei w październiku światło dzienne ujrzał krążek Nie przejmuj się duetu Alfons Slik, który Tarwid tworzy z Szymonem Gąsiorkiem. Warto również wspomnieć dwa inne projekty artysty: duet z Marcinem Maseckim oraz trio z Maciem Morettim i Jędrzejem Łagodzińskim. Niezwykle aktywny pianista pracuje obecnie nad materiałem solowym – zaprezentuje go podczas koncertu w ramach 16. Jazztopad Festival. To etiudy, w których swobodna improwizacja jest ograniczona założeniami kompozytorskimi. Metoda pracy nad nowym repertuarem częściowo została zainspirowana twórczością wspomnianej już Davis. Warto jednak podkreślić, że pianistyka Tarwida wcale nie brzmi tak, jakby była patchworkową fuzją lekcji, na które artysta uczęszczał w ciągu ostatnich sześciu lat. Jego język muzyczny jest spójny, oryginalny i wciąż zaskakuje świeżością. Zebrane dotychczas doświadczenia nie tyle uformowały Tarwida jako pianistę, ile pozwoliły mu zbudować muzyczną tożsamość. Teraz ten solidny fundament staje się dla niego doskonałym punktem wyjścia do wielkiej kariery.
Grzegorz Tarwid is one of the most interesting Polish musicians of the young generation – this innovative pianist often takes inspiration from what he finds in-between the genres rather than working within specific styles and conventions. In the numerous artistic initiatives in which he participates he always marks his presence with his unique musical personality. A dense network of connections that exists between music institutions, universities and festivals facilitates and diversifies the process of educating young musicians. It seems that today everything is at our fingertips – we just need to know how to reach it. This is something that has certainly been achieved by Grzegorz Tarwid, a representative of a generation that quickly gets to grips with various aspects of today’s reality. Despite his young age, Tarwid has already managed to gain priceless musical awareness and a broad perspective – over the last six years, he has studied in Warsaw, Copenhagen, Cologne and New York. On his journey he has met extremely different teachers and found innumerable sources of inspiration. In Denmark he finished his master’s degree at the Rhythmic Music Conservatory, struck up musical friendships and got to know the Scandinavian music circles well. He has recently started his postgraduate studies in Copenhagen, although he lives mainly in Poland where his name is best known and where he is
fot.: archiwum artysty / photo: artist’s collection
a member of several ensembles creating very different music. Tarwid spent almost a semester as an Erasmus student in Germany, and a result of his stay has been an ongoing collaboration with Just Another Foundry. Currently the artists are working on a programme which will be recorded on their second album next year. Another educational stop for the Polish musician was the United States. For two intense months he took lessons from renowned pianists such as Jason Moran and Kris Davis, as well as jazz musicians playing other instruments; he met, among others, William Parker, Tony Malaby and Peter Evans. During his short stay in the world capital of jazz, Tarwid also recorded a solo concert and had to walk away from a jam session at the Smalls club. He was asked to leave because – according to the shift manager – he played too loudly, his improvisation went beyond the frames of jazz, and he left the club grand piano needing repairs after his visit. The artist explained that he just wanted to wake up the drowsy audience… This young pianist does not only go beyond the frames of one musical genre, but also clearly doesn’t like compromises. Tarwid started playing the piano at the age of five. When asked about the music he liked in his childhood, he mentions the Beatles and Michael Jackson. He was also fascinated by rock and Pink Floyd, so it’s no wonder that when he started attending music school, he chose percussion as his additional instrument; from time to time, one can still see him behind a drum kit today. His first jazz album recommendations came to him from his piano teacher, Wojciech Kamiński, a big fan of ragtime who also got his student interested in Oscar Peterson. After the Canadian pianist came the others: first Bobo Stenson playing in Tomasz Stańko’s band, then Esbjörn Svensson, and then Keith Jarrett. It was clear then that the teenager would choose a specific path in his musical development. Unfortunately, his education was interrupted by a serious injury. In the last grade of primary school, during a PE class, Tarwid tripped over a tree root and suffered a bad fall that resulted in an open fracture of the left forearm. He was only able to come back to playing the piano after a break of more than a year. He continued his musical education at a specialist music high school, where he developed his technical skills and fell in love with 20thcentury classical music, particularly the compositions by Shostakovich and Lutosławski. This was also the time when he had his first concerts and recording sessions. Tarwid performed as a sideman in the ensemble of the legendary Polish jazz musician Zbigniew Namysłowski, among
others, and he also gave concerts with his own projects, such as the duo Diomede with the saxophonist Tomek Markanicz. The first album with his name on it was Sundial, recorded as a trio with Albert Karch and the trumpeter Wojciech Jachna. The trio has remained active until this day and the musicians are about to finish recording their fourth album. With encouragement from his teacher and older colleagues, Tarwid decided to travel for Denmark to study. The time when he was submitting his application was also the time when he was becoming more and more fascinated with the new jazz scene and frequently appearing at Pardon, To Tu – the iconic Warsaw club with a repertoire from the borders of jazz and contemporary music. During the summer holidays, Tarwid took part in progressive International Jazz Platform workshops, where half of the lecturers were Scandinavian artists. This only confirmed his belief he made the right choice with the Danish university. In Copenhagen he lived close to his university, and since many Poles study at the Rhythmic Music Conservatory, he quickly found his place in this new environment. The project-based system of passing semesters encouraged students to explore music in a uninhibited way, so the young artist started to look for inspiration in Danish piano works – he listened to the albums by Carsten Dahl and attended concerts given by Simon Toldam, which ultimately pointed him towards contemporary improvised music. Among Tarwid’s albums released in Poland, ones that stand out are the enthusiastically received 1st level by the Franciszek Pospieszalski Sextet, Hopes and Fears by the quartet Shelton/Tarwid/ Jacobson/Berre, and the album Waiting by the group led by the Finnish drummer Tomi Kämäräinen. The number of ensembles in which Tarwid plays has been growing year on year. The creativity of this Polish pianist constantly pushes him to find new projects. As a result, it is impossible to say which of the bands is his artistic priority. Tarwid is the leader of his own quartet, with which he has already recorded a debut album that is still waiting to be released. In October the album Nie przejmuj się by the duo Alfons Slik, which is composed of Tarwid and Szymon Gąsiorek, will see the light of day. And it is worth noting two of the artist’s other projects: the duo with Marcin Masecki and the trio with Macio Moretti and Jędrzej Łagodziński. This extremely active pianist is now working on his solo material, which he will present at the concert during the 16th Jazztopad Festival. It consists of etudes in which free improvisation is limited by the composer’s own boundaries. The method of working on the new repertoire has been partly inspired by the works of the already-mentioned Kris Davis, but it should be emphasised that Tarwid’s piano performance doesn’t sound like a patchwork fusion of the lessons he has taken over the last six years. His musical language is coherent, original and surprisingly fresh. The experiences gathered by Tarwid have not so much formed him as a pianist but allowed him to build his musical identity. Now this firm foundation has become an excellent starting point for a successful career.
55
22.11
56
fot. / photo: Jonathan Crawford
część II / part II
Nicole Mitchell: Artifacts Trio
& NFM Orkiestra Leopoldinum / NFM Leopoldinum Orchestra – premiera / premiere
Artifacts Trio: Nicole Mitchell – flety / flutes Tomeka Reid – wiolonczela / cello Mike Reed – perkusja / drums
NFM Orkiestra Leopoldinum / NFM Leopoldinum Orchestra
Artifacts Trio to grupa nietuzinkowych artystów, których twórczość jest ważną częścią muzycznego krajobrazu Chicago. Otwarci na muzyczne poszukiwania Nicole Mitchell, Tomeka Reid i Mike Reed we Wrocławiu zaprezentują premierową kompozycję Decolonizing Beauty na trio i orkiestrę kameralną, przygotowaną specjalnie na 16. Jazztopad Festival.
22.11
fot. / photo: Oliver Abels
58
Chicago jest kluczowym miastem dla rozwoju i kondycji afroamerykańskiej muzyki improwizowanej. Mimo że za światową stolicę jazzu powszechnie uznawany jest Nowy Jork, a początków free jazzu należałoby szukać w Los Angeles, to jednak bez wątpienia Wietrzne Miasto pełni funkcję bastionu kultury afroamerykańskiej. Powodów takiego stanu rzeczy jest kilka, ale największe zasługi w tej dziedzinie trzeba przypisać istniejącemu już od ponad pół wieku Association for the Advancement of Creative Musicians (AACM), które działa na rzecz afroamerykańskiej społeczności muzycznej. AACM, jak również środowisko skupione wokół niego, wywarło ogromny wpływ na rozwój jazzu i fanom tego gatunku zapewne jest znane. Nicole Mitchell wyraźnie zapisała się na kartach historii chicagowskiej sceny jazzowej – m.in. dlatego, że była pierwszą kobietą, która pełniła funkcję szefowej tej zasłużonej organizacji. W 2015 roku, w pięćdziesiątą rocznicę powstania stowarzyszenia, Tomeka Reid, Mitchell i Mike Reed – od lat działający wspólnie w kilku muzycznych projektach, a także w strukturach AACM – postanowili oddać hołd najważniejszym postaciom w historii
organizacji, biorąc na warsztat ich kompozycje. Wyselekcjonowany repertuar, złożony z utworów m.in. Muhala Richarda Abramsa, Anthony’ego Braxtona i Henry’ego Threadgilla, po raz pierwszy w ich wykonaniu zabrzmiał na koncercie w Seattle. Krótko później nietypowe pod względem instrumentarium trio jazzowe weszło do studia, by zarejestrować wypracowany materiał. Owocem tamtej sesji jest płyta zatytułowana Artifacts, która ukazała się w katalogu 482 Music. Album został doskonale przyjęty przez słuchaczy i krytyków, znalazł się na liście najciekawszych płyt roku 2015 w zestawieniu „NPR Jazz Critics Poll”, a także w rankingach dziennikarzy „The New York Times” oraz portali All About Jazz i The Free Jazz Collective. Taki odbiór materiału zachęcił muzyków do stałego, a nie tylko okazjonalnego działania w ramach zespołu. Postanowili oni kontynuować współpracę pod szyldem Artifacts Trio; w ciągu ostatnich czterech lat odwiedzili najważniejsze światowe festiwale jazzowe. Lee Rice Epstein napisał o tej amerykańskiej grupie, że to po prostu „zespół marzeń złożony z przedstawicieli kolejnego już pokolenia AACM”.
Nicole Mitchell: Artifacts Trio & NFM Orkiestra Leopoldinum / NFM Leopoldinum Orchestra – premiera / premiere
fot.: archiwum artystki / photo: artist’s collection
Wszyscy troje to silne osobowości i bardzo zapracowani artyści. Muzycy z Artifacts Trio są zapraszani do niezliczonej ilości projektów, ale prowadzą też własne zespoły. Grająca na wiolonczeli Reid jest znana wrocławskiej publiczności, ponieważ gościła już na Jazztopad Festival w 2017 roku wraz ze swoim autorskim kwartetem. Perkusista Reed jest liderem zespołu People, Places and Things, prowadzi też kwintet Loose Assembly, a na liście artystów, z którymi nagrywał, znajdują się m.in. Bill Dixon, Jason Adasiewicz i Rob Mazurek. Najbardziej utytułowana i doświadczona wśród członków Artifacts Trio jest mieszkająca obecnie w Kalifornii Mitchell. Flecistka i kompozytorka jest laureatką wielu nagród, w tym tak prestiżowych jak Doris Duke Artist Award oraz Herb Alpert Award in the Arts. W ciągu swojej ponad trzydziestoletniej kariery współpracowała z takimi tuzami free jazzu jak Joëlle Léandre, Roscoe Mitchell czy Hamid Drake, a jej flagową formacją jest Black Earth Ensemble. W dorocznej ankiecie magazynu „DownBeat”, której wyniki ogłoszono w czerwcu, Mitchell po raz kolejny uznano za najlepszą flecistkę, a Reid przyznano pierwsze miejsce w kategorii „Instrumenty różne”. Mitchell została poproszona przez organizatorów wrocławskiego festiwalu o skomponowanie premierowego utworu na trio i orkiestrę kameralną. Artifacts Trio wystąpi razem z NFM Orkiestrą Leopoldinum – to zespół o czterdziestoletniej tradycji, uważany za jedną z najlepszych orkiestr kameralnych w Polsce; zdobył też uznanie za granicą, występując na tak prestiżowych festiwalach Starego Kontynentu jak m.in. Bodenseefestival, Pablo Casals Festival, Muziekfestival West-Brabant i Festival du Périgord Noir. Orkiestra wykonywała także repertuar bliższy muzyce popularnej, rockowej czy jazzowej. W dyskografii ansamblu znaleźć można zarówno kompozycje polskiego pianisty Włodka Pawlika, jak i utwory australijskiego wokalisty Nicka Cave’a. Orkiestra występowała też z wielkimi gwiazdami jazzu. Tak było chociażby trzy lata temu podczas koncertu w ramach obchodów Światowego Dnia Jazzu w 2016 roku, kiedy to wystąpiła wspólnie z Vijayem Iyerem, prezentując wrocławskiej publiczności jego kompozycje.
fot. / photo: Giovanni Piesco
Muzyczne poczynania trójki artystów współtworzących Artifacts Trio cechuje eklektyzm oraz otwarcie na nowe formy, dlatego połączenie tria jazzowego z orkiestrą kameralną wydaje się fuzją zupełnie naturalną. To nie charakter instrumentów czy środowiska muzyczne, z jakich wywodzą się artyści, decydują o spójności i atrakcyjności projektów specjalnych. Kluczowe są kreatywność i wyobraźnia twórców, a tego trudno odmówić nie tylko odpowiedzialnej za kompozycję Mitchell, lecz także jej scenicznym kompanom. Premierowy materiał, który zabrzmi w Narodowym Forum Muzyki, będzie efektem spotkania dwóch dźwiękowych rzeczywistości w reżyserii jednej z najważniejszych instrumentalistek i kompozytorek jazzowych ostatnich trzech dekad.
59
Artifacts Trio is a group of unique artists whose works form an important part of the musical landscape of Chicago. Nicole Mitchell, Tomeka Reid and Mike Reed, always open to musical explorations, will present in Wrocław a premiere composition Decolonizing Beauty for the trio and a chamber orchestra, in a programme specially prepared for the 16th Jazztopad Festival.
22.11
Chicago is a key city for the development and status of AfricanAmerican improvised music. While it’s New York that is commonly regarded as the capital of jazz, and Los Angeles that saw the beginnings of free jazz, without a doubt the Windy City is a bastion of African-American culture. The reasons are numerous, but the greatest merit in this area goes to the Association for the Advancement of Creative Musicians (AACM), which has been actively supporting the African-American music community for more than half a century. The AACM, and the circles around it, has made an enormous contribution to the development of jazz and many fans of the genre will already be familiar with its work. Nicole Mitchell made a further significant mark on the history of Chicago jazz scene when she became the first woman to head this distinguished organisation.
60
In 2015, to mark the association’s 50th anniversary, Reid, Mitchell and Reed – who for years had been collaborating within the AACM and in several other music projects – decided to pay tribute to key figures in the organisation by working on their compositions. The selected repertoire, including pieces by Muhal Richard Abrams, Anthony Braxton and Henry Threadgill, was performed for the first time at a concert in Seattle. Shortly afterwards this trio, which uses an unconventional instrumentarium, went into the studio to record the material they had been working on. The result of that session is the album Artifacts, released by 482 Music. The album was very well received by both listeners and critics – it was listed among the most interesting albums of 2015 in the NPR Jazz Critics Poll, as well as the annual rankings by journalists from The New York Times and the portals All About Jazz and The Free Jazz Collective. This reception encouraged the musicians to continue working in the ensemble, rather than making it just an occasional project. They decided to continue their formal collaboration as Artifacts Trio, and in the last four years they have performed at several major world jazz festivals. Lee Rice Epstein simply described this American group as ‘a second-generation AACM dream team’. All three musicians from Artifacts Trio are strong personalities with busy artistic schedules – each of them is invited to participate in a myriad of projects, and they also lead their own ensembles. Cellist Tomeka Reid is already known by the Wrocław audience from her visit to the Jazztopad Festival in 2017 with her own quartet.
fot. / photo: Łukasz Rajchert
Drummer Mike Reed is the leader of People, Places and Things, and he also leads the quintet Loose Assembly; artists with whom he has made recordings include Bill Dixon, Jason Adasiewicz and Rob Mazurek. The most experienced and garlanded of the Artifacts Trio members is Nicole Mitchell, who is currently residing in California. This flautist and composer has been the winner of many awards, including such prestigious prizes as the Doris Duke Artist Award and Herb Alpert Award in the Arts. In the course of her career spanning more than thirty years, she has collaborated with such great jazz musicians as Joëlle Léandre, Roscoe Mitchell and Hamid Drake, as well as her flagship group Black Earth Ensemble. In DownBeat’s annual poll, the results of which were announced in June, Mitchell was once again declared the best flautist, and Reid won the category Miscellaneous Instruments.
Nicole Mitchell: Artifacts Trio & NFM Orkiestra Leopoldinum / NFM Leopoldinum Orchestra – premiera / premiere
Mitchell was asked by the organisers of the Jazztopad Festival to compose a premiere piece for trio and chamber orchestra, as Artifacts Trio will perform in Wrocław together with the NFM Leopoldinum Orchestra. This ensemble has a forty-year-long tradition, and is considered to be one of the best chamber orchestras in Poland; the orchestra has also earned recognition abroad, performing at prestigious Old Continent festivals such as Bodenseefestival, Pablo Casals Festival, Muziekfestival West-Brabant and Festival du Périgord Noir. The orchestra often plays repertoire related to popular music and rock – its albums include compositions by the Polish pianist Włodek Pawlik, as well as pieces by the Australian singer Nick Cave. The ensemble has also performed with jazz stars; for example, three years ago they gave a concert celebrating International Jazz Day in 2016, where they presented the works of Vijay Iyer with the composer himself. The musical activities of the three artists of the Artifacts Trio are eclectic and open to new forms, and consequently the combination of a jazz trio and a chamber orchestra seems to be a natural fusion. It’s not the characters of the instruments
or the music circles from which the artists come that determine the cohesiveness and attractiveness of special projects. What’s key is the creativity and imagination of the authors, and this is something that neither Mitchell, the author of the compositions, nor her stage colleagues lack. The premiere material that will sound at the National Forum of Music will be the result of an encounter between two sound realities directed by one of the most important instrumental performers and jazz composers of the last three decades.
61
23.11.2019 sobota, godz. 19:00 / Saturday, 7 pm Wrocław, NFM, Sala Główna / Main Hall
23.11
część I / part I Danilo Pérez: Global Messengers – premiera / premiere
62
fot. / photo: Luis Cantillo
*** część II / part II Piotr Damasiewicz: Power of the Horns – premiera płyty / album premiere
Danilo Pérez – fortepian / piano Farayi Malek – wokal / vocal Vasilis Kostas – laouto
Layth Sidiq – skrzypce / violin Naseem Alatrash – wiolonczela / cello Tareq Rantisi – instrumenty perkusyjne / percussion część I / part I
Danilo Pérez: Global Messengers
– premiera / premiere
Utwór Danila Péreza Fronteras został zamówiony przez: Detroit Jazz Festival, EFG London Jazz Festival, Jazztopad Festival (Narodowe Forum Muzyki we Wrocławiu) oraz 21C Music Festival (The Royal Conservatory / Koerner Hall w Toronto). The work Fronteras by Danilo Pérez was co-commissioned by: Detroit Jazz Festival, EFG London Jazz Festival, Jazztopad Festival (National Forum of Music in Wrocław) and 21C Music Festival (The Royal Conservatory / Koerner Hall in Toronto).
Danilo Pérez jest światowej klasy muzykiem, ale też społecznym aktywistą, ambasadorem kultury panamskiej i cenionym pedagogiem. Ten dysponujący niepodrabialnym stylem pianista traktuje muzykę jako środek do osiągnięcia wyższego celu. Misja, której wypełnienie sobie narzucił, jest szalenie ambitna, a sposób, w jaki ją realizuje, imponujący.
W środę 20 grudnia 1989 roku Stany Zjednoczone rozpoczęły inwazję na Panamę. Prezydent George H.W. Bush podjął decyzję o obaleniu rządów generała Manuela Noriegi, który wyrwał się spod kontroli Waszyngtonu, współpracował z blokiem państw socjalistycznych i wzbogacił na interesach z kartelami narkotykowymi. Krótko przed pojawieniem się amerykańskiej armii w stolicy kraju wylądował dwudziestoczteroletni Danilo Pérez z zespołem. Pianista miał zagrać koncert w swoim rodzinnym kraju. Był przerażony, podobnie jak jego koledzy. Występ zaplanowany na piątek 22 grudnia miał zostać odwołany, jednak muzycy postanowili zagrać, a Pérez stwierdził, że jeśli ma umrzeć, to niech będzie to w trakcie gry na fortepianie. Klub wypełnił się ludźmi o różnych poglądach politycznych, publiczność tworzyli zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy działań wojsk amerykańskich. Mimo to do żadnych zamieszek w lokalu nie doszło. Na dwie godziny zniknęły podziały, armia, kartele, Bush i Noriega. Tego wieczoru pianista poczuł, że rolą muzyków jest łączenie ludzi za pośrednictwem świata dźwięków, a sztuka jest narzędziem do zaprowadzania pokoju. Pérez przekuł to przekonanie w życiową misję i od trzydziestu lat uparcie udowadnia swoją rację, nie tylko koncertując na całym świecie, lecz także aktywnie angażując się w prowadzenie w Panamie fundacji charytatywnej. Siedem lat temu za swoje zasługi otrzymał tytuł „Artysty dla Pokoju” UNESCO. Najnowszy projekt pianisty – Global Messengers – również promuje ideę pojednania i wzajemnej tolerancji. Pérez trafił do Stanów Zjednoczonych dzięki programowi stypendialnemu. Już w czasie studiów w Berklee College of Music nawiązał współpracę z doświadczonymi jazzmanami, takimi jak Jon Hendricks czy Slide Hampton. Talent pianisty z Panamy dostrzegł też Dizzy Gillespie i zaprosił go do swojego zespołu United Nation Orchestra. Współpraca z ikoną jazzowej trąbki była dla młodego muzyka kolejną szkołą i jednym z najważniejszych doświadczeń w karierze. Po śmierci Gillespiego Pérez bardziej skupił się na twórczości autorskiej. W 1993 roku ukazał się jego debiutancki krążek zatytułowany po prostu Danilo Pérez. Rok później pianista nagrał koncepcyjny album The Journey, o którym w superlatywach pisały „The New York Times”, „Billboard” i „The Boston Globe”. Pérez od początku dobierał do swoich zespołów wybitnych artystów; na pierwszych dwóch płytach pojawiają się m.in. Joe Lovano, David Sanchez, Larry Grenadier i Jack DeJohnette. W 1996 roku pianista podpisał kontrakt z Impulse! Records, dla której to wytwórni zarejestrował wyjątkowy album PanaMonk – jedną z najciekawszych płyt poświęconych twórczości Theloniousa Monka. Nagranie jest przykładem świadomego i przemyślanego hołdu oddanego wielkiemu artyście, ale też materiałem, w którym Pérezowi udało się zachować swoją muzyczną tożsamość. Ten fonograficzny pomost między dwoma pianistami magazyn „DownBeat” okrzyknął jedną z najważniejszych płyt fortepianowych w historii jazzu. Panamczyk zawsze był artystą bardzo aktywnym i pracowitym. Budując swoją karierę, nie rezygnował z koncertów i nagrań z innymi szanowanymi jazzmanami, takimi jak Tom Harrell, Paquito D’Rivera i Arturo Sandoval. Mimo wielu projektów znajdował też czas na działalność edukacyjną i prowadzenie warsztatów.
23.11
Blisko dwadzieścia lat temu Pérez przyjął zaproszenie do zespołu Wayne’a Shortera. Kwartet legendarnego saksofonisty, z basistą Johnem Patituccim i perkusistą Brianem Blade’em w składzie, jest powszechnie uznawany za najważniejszą formację w muzyce jazzowej ostatnich dwóch dekad. Również albumy, które nagrała ta grupa, zajmują szczególne miejsce we współczesnej historii jazzu. Wśród nich są chociażby zarejestrowany pod szyldem Verve Records Beyond the Sound Barrier czy wydany w zeszłym roku w katalogu Blue Note Records Emanon. Dzięki tej współpracy i przez nią do Péreza przylgnęła (prestiżowa, ale jednak) metka „pianisty Shortera”. Ciężko, żeby Panamczyk nie był definiowany przez pryzmat Shorterowskiego geniuszu, ale warto też pamiętać, że bez Péreza ten zespół wyglądałby zupełnie inaczej i mało kto jest sobie w stanie wyobrazić innego muzyka siedzącego przy biało-czarnej klawiaturze w tej jazzowej supergrupie.
64
Danilo Pérez: Global Messengers – premiera / premiere
Przez wszystkie lata działalności w kwartecie muzycy odwiedzili każdy liczący się festiwal jazzowy, ale nie było to ich jedyne zajęcie. Pérez tak samo jak Patitucci i Blade rozwijał indywidualną karierę. Do swojej obszernej już dyskografii dodawał kolejne albumy. Wiele spośród jego autorskich krążków w bezpośredni sposób nawiązywało do panamskich korzeni, ale także było wyrazem wciąż pielęgnowanych więzi z rodzinnym krajem; mowa m.in. o płytach Motherland, Panama Suite i Panama 500. W Panamie Pérez najpierw powołał do życia nowy festiwal, później otworzył klub, a następnie założył wspomnianą już fundację, która wspiera młodych muzyków wywodzących się z biednych i naznaczonych gangsterskimi porachunkami dzielnic stolicy kraju. Pérez jest założycielem i dyrektorem artystycznym powstałego dziesięć lat temu Berklee Global Jazz Institute. Realizowany tam program edukacyjny (wielokrotnie nagradzany) swoją formą bardziej przypomina spotkania muzycznej społeczności niż wykłady uniwersyteckie. Studenci oprócz tego, że uczestniczą w zajęciach, razem ze swoimi mentorami odwiedzają festiwale na całym świecie oraz działają lokalnie – grają koncerty i prowadzą warsztaty w więzieniach, szpitalach psychiatrycznych, domach opieki i domach dziecka w Bostonie i okolicach. Pérez jest nie tylko utalentowanym pedagogiem i improwizatorem, lecz także uznanym kompozytorem. Otrzymywał specjalne zamówienia od wielu prestiżowych festiwali i instytucji. W tym roku na zamówienie 16. Jazztopad Festival (we współpracy z EFG London Jazz Festival, Detroit Jazz Festival oraz The Royal Conservatory w Toronto) Panamczyk przygotował nowy utwór – Fronteras („Granice”). Tę trzyczęściową kompozycję, której ogniwa stanowią: I. Cruzando la Frontera („Przekraczając granicę”), II. Al-Musafir („Podróżnik”), III. Kalesma („Wołanie”), zaprezentuje wraz ze swoim zespołem Global Messengers. Formację – jak wskazuje jej nazwa – tworzy międzynarodowe grono artystów. Poza liderem w składzie są amerykańska wokalistka Farayi Malek, skrzypek Layth Sidiq z Jordanii, Grek Vasilis Kostas grający na laouto (grecka lutnia) oraz wiolonczelista Naseem Alatrash i zasiadający przy instrumentach perkusyjnych Tareq Rantisi – obaj pochodzący z Palestyny.
fot. / photos: Luis Cantillo
Najnowszy projekt Péreza to kolejny etap realizacji życiowej misji artysty i następny krok ku szerzeniu idei pojednania przez muzykę. Kiedy Panamczyk mówi o improwizacji i jazzie, nazywa je nośnikami nadziei, czasem elementami terapii, a innym razem narzędziami tolerancji. Niezależnie od tego, jak wielkich, czy nawet patetycznych słów artysta użyje, środek w dążeniu do obranego przez niego celu jest jeden i zawsze ten sam – to muzyka na najwyższym światowym poziomie.
Danilo Pérez is not just a world-class musician, but also a community activist, an ambassador of Panamanian culture and a valued teacher. This pianist works to create an original style, and considers music to be a means to reach a higher goal. This mission, the completion of which he imposed on himself, is extremely ambitious, and the method in which he pursues it most impressive. On Wednesday, 20 December 1989, the United States started its invasion of Panama. President George H.W. Bush decided to overthrow Manuel Noriega’s government, which had torn its country away from Washington’s control, cooperated with the Soviet Bloc and become rich doing business with drug cartels. 24-year-old Danilo Pérez and his band arrived in the capital city shortly before the American army. The pianist was scheduled to play a concert in his homeland, but he was terrified, as were his colleagues.
65
The performance on Friday, 22 December was supposed to be cancelled, but the musicians decided to play anyway – Pérez said that if he were to die, it would be better to die while playing the piano. The club was packed with people holding different political opinions, both for and against the American military action. Despite that, no unrest at the club was noted – during those two hours there were no divisions, and there was no army, no cartels and no talk of Bush or Noriega. That evening the pianist decided that the role of musicians was to bring people together through the world of sounds, and that the art could be a tool to bring about peace. Pérez turned this conviction into his life-long mission, and for the last thirty years he has been steadfastly proving his point, not only through his concerts all around the world, but also in his work managing a Panamanian charity. Seven years ago, he was awarded the UNESCO Artists for Peace award, and his latest project – Global Messengers – also promotes the ideas of reconciliation and mutual tolerance. Pérez arrived in the United States as a participant in a scholarship programme. During his studies at Berklee College of Music he struck up collaborations with experienced jazz musicians including Jon Hendricks and Slide Hampton. His talent was also spotted by Dizzy Gillespie, who invited the pianist to join his ensemble United Nations Orchestra. Collaboration with this icon of the jazz trumpet was another form of schooling for the young musician, and proved to be one of the most important experiences of his career. After Gillespie’s death, Pérez focused more on his own works, and 1993 saw the release of his debut album titled simply Danilo Pérez. A year later, he recorded a concept album called The Journey, which was highly praised by The New York Times, Billboard and The Boston Globe. From the very beginning, Pérez selected renowned artists for his ensembles; the first two albums feature, among others, Joe Lovano, David Sánchez, Larry Grenadier and Jack DeJohnette.
23.11
fot. / photo: Luis Cantillo
66
In 1996 the pianist signed a contract with Impulse! Records, for whom he recorded the exceptional album PanaMonk, a fascinating album dedicated to the works of Thelonious Monk. The recording is an example of a well-thought-out tribute paid to a remarkable artist, but also contains material in which Pérez was able to display his own musical identity. This phonographic bridge between the two pianists was hailed by DownBeat magazine as one of the most important piano albums in the history of jazz. The Panamanian was always an active and hardworking artist; while building his career, he accepted concert and recording offers from respected jazz artists such as Tom Harrell, Paquito D’Rivera and Arturo Sandoval. Despite being involved in many projects, he also found time for educational work and conducted workshops. Nearly twenty years ago Pérez accepted the invitation of Wayne Shorter to join his band. This legendary saxophonist’s quartet, with John Patitucci on double bass and Brian Blade on drums, is commonly considered the most important jazz ensemble of the last two decades, and its albums – such as Beyond the Sound Barrier, released by Verve Records, or Emanon in the catalogue of Blue Note Records – occupy a prominent place in the modern history of jazz. Thanks to this collaboration, Pérez has been nicknamed ‘Shorter’s pianist’ (a prestigious nickname, but a nickname nonetheless). It is difficult not to define the Panamanian in relation to the genius of Shorter, but it’s worth remembering that without Pérez that ensemble would look very different. It is hard to imagine any other musician at the white and black keys in this powerful jazz formation.
Danilo Pérez: Global Messengers – premiera / premiere
fot. / photo: Luis Cantillo
Throughout their active years, the quartet members visited every major jazz festival, but this wasn’t their only task. Pérez also worked on his individual career, as did Patitucci and Blade. He added new albums to his already extensive discography, with many of his own recordings – such as Motherland, Panama Suite and Panama 500 – showing direct references to his Panamanian roots as well as expressions of his constantly nurtured bonds with his homeland. In Panama Pérez first brought to life a new festival, then opened a club, and later set up the previously mentioned foundation supporting young musicians from poor areas of the country’s capital where gang activity was rife. Pérez is the Founder and Artistic Director of the Berklee Global Jazz Institute, established ten years ago. The form of the
educational curriculum applied there (which has been recognised with many awards) resembles more of a meeting of musical communities than a series of university lectures. As well as taking classes, students – together with their mentors – visit festivals around the world and get involved locally: they play concerts and they teach workshops at prisons, psychiatric wards, care homes and foster homes in Boston and the surrounding area. Pérez is not only a talented teacher and improviser, but also a renowned composer who has received special commissions from numerous prestigious festivals and institutions. This year, for the commission by the 16th Jazztopad Festival (in cooperation with the EFG London Jazz Festival, Detroit Jazz Festival and The Royal Conservatory in Toronto) the Panamanian has prepared a
new piece – Fronteras („Borders”). The three-movement composition, consisting of: I. Cruzando la Frontera („Crossing the Frontier”), II. Al-Musafir („The Traveler”), III. Kalesma („The Calling”), will be presented by Pérez with his group, Global Messengers. The band – as its name suggests – is made up of an international group of artists. As well as its leader, it includes the American singer Farayi Malek, the violinist Layth Sidiq from Jordan, and Vasilis Kostas from Greece playing the laouto (Greek lute). Cellist Naseem Alatrash and percussionist Tareq Rantisi are both from Palestine. This newest project from Pérez is another step towards accomplishing his life mission and has a strong message of spreading peace through music. When this Panamanian musician speaks about improvisation and jazz, he calls them carriers of hope, sometimes elements of therapy, and at other times tools of tolerance. Regardless of the exalted words the artist uses, the means he employs to reach the goal he set for himself is always the same: world-class music.
67
część II / part II
Piotr Damasiewicz: Power of the Horns
23.11
– premiera płyty / album premiere
68
fot. / photo: Kasia Stańczyk
Power of the Horns: Piotr Damasiewicz – trąbka, kompozycja / trumpet, composition Adam Pindur – saksofon sopranowy / soprano saxophone Maciej Obara – saksofon altowy / alto saxophone Gerard Lebik – saksofon tenorowy / tenor saxophone Paweł Niewiadomski – puzon / trombone Ksawery Wójciński – kontrabas / double bass Kuba Cywiński – kontrabas / double bass Grzegorz Tarwid – fortepian / piano Samuel Hall – perkusja / drums
Power of the Horns to fenomen na polskiej scenie jazzowej, supergrupa, która powstała z potrzeby kolektywnej improwizacji. Po sześciu latach od swojej debiutanckiej płyty czołówka polskich jazzmanów pod wodzą Piotra Damasiewicza powraca na rynek fonograficzny. Koncert w ramach 16. Jazztopad Festival będzie premierą albumu Polska. Duże projekty muzyczne niosą ze sobą duży potencjał i często jeszcze większe wyzwania. Power of the Horns jest tego doskonałym przykładem. Na przestrzeni lat wokół formacji namnożyło się tyle samo oczekiwań i nadziei co wątpliwości i znaków zapytania. Na szczęście supergrupa dowodzona przez trębacza Piotra Damasiewicza powraca na rynek fonograficzny z nową płytą. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że lider jest powszechnie uznawany za jednego z najciekawszych kompozytorów na naszym rynku, a w składzie zespołu są czołowi artyści środowiska muzyki improwizowanej, to Power of the Horns posiada niezbędne atrybuty, by stać się wizytówką polskiego jazzu. W kwietniu 2006 roku Damasiewicz i perkusista Michał Trela postanowili uczcić swoje urodziny w gronie znajomych muzyków ze środowiska studenckiego. Do wrocławskiego klubu Szepty zaprosili artystów wywodzących się z różnych jazzowych nurtów, co stało się wyjątkową okazją do kolektywnej improwizacji. Solenizanci prawdopodobnie nie przewidywali, jaki efekt przyniesie to spotkanie: dało ono początek kolejnym improwizowanym wieczorom organizowanym przez trębacza już głównie w Katowicach. Podczas tych spotkań równie ważna była warstwa muzyczna, co społeczna, a w pierwszych latach przez ten nieformalny zespół przewinęło się niemal całe młode pokolenie polskich jazzmanów reprezentujących różne gałęzie gatunku.
23.11
Niecałe dwa lata od wieczoru we wrocławskim klubie grupa improwizatorów wystąpiła pod nazwą Power of the Horns na festiwalu w Katowicach. Choć skład osobowy zespołu wciąż się zmieniał, to formuła stała się już bardziej stabilna. Formacja najczęściej występowała z podwójną sekcją rytmiczną (dwa kontrabasy i dwie perkusje) oraz z przynajmniej pięcioma instrumentami dętymi z przodu sceny. Wyjątkowe brzmienie grupy zapewniała różnorodność muzycznych osobowości jej członków. Stała się ona największą wartością zespołu, ale jednocześnie stanowiła największe wyzwanie. Muzycy równolegle rozwijali indywidualne kariery, także sam lider w pewnym momencie prowadził cztery projekty jednocześnie. Utrzymanie czołowych reprezentantów młodego polskiego jazzu pod jednym szyldem nie było zadaniem prostym, jednak jeśli śledzimy karierę Damasiewicza, możemy pokusić się o stwierdzenie, że wrocławskiego trębacza nie bawią projekty łatwe – jest on raczej artystą od zadań specjalnych. Szczególna mobilizacja w szeregach Power of the Horns nastąpiła w 2012 roku, kiedy lider otrzymał propozycję nagrania jednego z koncertów formacji i wydania go na debiutanckim albumie, w wersji dwupłytowej (z dołączonym zapisem występu na DVD). Materiał koncertowy zarejestrowany przez jedenastu członków zespołu ukazał się na krążku Alaman rok później. Wraz z pojawieniem się wydawnictwa na półkach sklepowych o formacji zrobiło się głośno, a w dziennikarskich recenzjach materiału królowały pochwały i zachwyty. Oto na polskim rynku pojawiła się „świeża krew” zjednoczona w ramach wspólnych wartości i idei. Ostatnie takie zjawisko w branży jazzowej miało miejsce ponad ćwierć wieku wcześniej, kiedy Krzysztof Popek powołał do życia grupę Young Power. Tyle że zespół Power of the Horns w swojej twórczości chciał iść znacznie dalej, i to w zdecydowanie inne muzyczne rejony.
70
Piotr Damasiewicz: Power of the Horns – premiera płyty / album premiere
fot. / photo: Mikołaj Zacharow
fot. / photo: Lech Basel
Muzycy pod wodzą Damasiewicza wystąpili na ważnych polskich festiwalach, koncertowali też w Belgii, Francji, Niemczech, Portugalii i Austrii. Formacja zapraszała do współpracy gości specjalnych – duńską improwizatorkę Lotte Anker, awangardowego tubistę Zdzisława Piernika, gwiazdę amerykańskiego jazzu Jamesa Cartera i popową wokalistkę Anię Karwan. Na przestrzeni lat zmieniał się też repertuar zespołu. Na początku grupa odwoływała się do muzyki podszytej afrykańską rytmiką i freejazzowymi improwizacjami, co rodziło skojarzenia ze stylistyką Art Ensemble of Chicago. Z kolei w ramach projektu przygotowanego na zamówienie Polskiego Radia Damasiewicz skomponował suitę inspirowaną europejską muzyką współczesną. Improwizacje w tej odsłonie Power of the Horns były już bliższe stylowi London Jazz Composers Orchestra. Dziś formacja występuję z nowym repertuarem napisanym przez lidera na pierwszą studyjną płytę, której premiera będzie miała miejsce w dniu koncertu na 16. Jazztopad Festival.
Na dwudniową sesję nagraniową w Warszawie Damasiewicz przygotował utwory nawiązujące do twórczości głównie polskich jazzmanów, których albumów słuchał w latach 90. Na płycie realizowanej przez wytwórnię Astigmatic Records pojawiają się odwołania m.in. do muzyki Tomasza Szukalskiego, Piotra Wojtasika, Henryka Miśkiewicza i Billy’ego Harpera. Z kolei tytułowy utwór na albumie Polska lider przygotował pięć lat temu na otwarcie festiwalu filmowego Hommage à Kieślowski. W kompozycjach autorstwa Damasiewicza ponownie pojawiają się uduchowione intra, silne groove’y i niebanalne zabiegi sonorystyczne. Natomiast otwarta przestrzeń przeznaczona do improwizacji – zarówno kolektywnej, jak i solowej – wypełniona jest przez członków zespołu intensywną ekspresją. Spośród kilkudziesięciu artystów, którzy w ciągu tych trzynastu lat istnienia zespołu Power of the Horns przewinęli się przez jego szeregi, wykrystalizował się skład, który odwiedzi Narodowe Forum Muzyki. W mieście, gdzie zaczęła się działalność formacji, obok lidera zagrają m.in. Maciej Obara, Paweł Niewiadomski i Gerard Lebik. Pozostaje tylko czekać, czy materiał z płyty Polska wywoła podobne poruszenie na krajowym rynku jak debiutancki album grupy. Wszystko stanie się jasne już w sobotę 23 listopada.
fot. / photo: Krzysztof Machowina
71
Power of the Horns is a phenomenon on the Polish jazz scene – a superensemble founded out of a desire for collective improvisation. Six years on from their debut album, this group of top Polish jazz musicians has recently returned to the phonographic market, and their concert at the 16th Jazztopad Festival will be a premiere performance of the new album Polska. Big group music projects have enormous potential but can also present even larger challenges, and Power of the Horns is a good example of this. Over the years there have emerged as many doubts and question marks around this band as there have expectations and hopes. Fortunately, this supergroup led by the trumpeter Piotr Damasiewicz has worked through both and come up with the results heard on their new album. With the band leader commonly considered to be one of the most interesting composers on the Polish scene, and the ensemble members all top artists from improvised music circles, Power of the Horns has all the necessary attributes to become a showcase of Polish jazz. In April 2006 Damasiewicz and the drummer Michał Trela decided to celebrate their birthdays with a group of fellow musicians from their student circles. They invited artists from various jazz trends to the Wrocław club Szepty, thus creating a unique opportunity for collective improvisation. The birthday boys most probably weren’t aware what results this meeting would bring, but it became the first in a series of improvised evenings organised by the trumpeter, mainly in Katowice. At these gatherings the music was as important as the musicians, and in its early years this informal ensemble hosted almost every player from the young generation of jazz artists representing various areas of the genre. Less than two years on from that evening at a Wrocław club, the improvisers gave a concert under the name Power of the Horns at the festival in Katowice. Although the line-up continues to change, the format has remained more stable: the band most often performs with a double rhythm section (two double basses and two drum kits) and at least five wind instruments. Its unique sound the band owes to the various musical personalities of its members. This has become the greatest value of the ensemble but also its biggest challenge, as the musicians have continued to pursue their individual careers, with the leader himself working on four different projects at the same time. Keeping leading representatives of the young jazz generation together under one name has not been an easy task, but if we take a closer look at the career of Damasiewicz, we could venture the statement that this Wrocław trumpet player was never one for easy projects – he is rather a special task artist.
23.11
A particularly active year for Power of the Horns was 2012, when the leader received an offer to record one of the ensemble’s concerts and release it as a double album (with a video footage from the concert on DVD). The concert material the eleven ensemble members recorded was released on the album Alaman a year later. When it appeared on the store shelves the band was much talked about, and the reviews were full of praise and admiration. Here was some ‘fresh blood’ on the Polish market, united by shared values and ideas. The last phenomenon of that sort in jazz occurred more than a quarter of century earlier, when Krzysztof Popek gave life to Young Power. The difference is that Power of the Horns wanted to go further with their art, taking it to very different musical realms.
72
Piotr Damasiewicz: Power of the Horns – premiera płyty / album premiere
fot. / photo: Kasia Stańczyk
The musicians under the lead of Damasiewicz have performed at major Polish festivals and given concerts in Belgium, France, Germany, Portugal and Austria. The ensemble has also welcomed invited special guests including the Danish improviser Lotte Anker, avant-garde tuba player Zdzisław Piernik, American jazz star James Carter and pop singer Ania Karwan. Over the years, the band’s repertoire has changed – initially, the musicians generally referred to music with African rhythms and free jazz improvisations, which brought to mind the style of Art Ensemble of Chicago. Later, for a project commissioned by Polish Radio, Damasiewicz composed a suite inspired by European contemporary music. This approach, combined with the
improvisations of Power of the Horns, brought the ensemble closer to the style of London Jazz Composers’ Orchestra. Now the band performs a new repertoire composed by Damasiewicz for the first studio album, which will premiere during the concert at the 16th Jazztopad Festival. For the two-day recording session in Warsaw, Damasiewicz prepared compositions referring mostly to the works of Polish jazz musicians whose albums he had listened to in the 1990s. The album released by Astigmatic Records includes references to music by Tomasz Szukalski, Piotr Wojtasik, Henryk Miśkiewicz and Billy Harper, among others. The title piece, Polska, took the leader five years to compose for the opening of the film festival Hommage
à Kieślowski. Damasiewicz’s compositions again include spiritual intros, strong grooves and original sound effects. And the open space for improvisation – collective and solo – is filled by the ensemble members with their intensely expressive playing. The line-up that will visit the National Forum of Music has emerged from the work of tens of artists that have played in the ranks of Power of the Horns during its thirteen years of existence. The city that saw the beginnings of the band will see on stage not only the leader, but also by Maciej Obara, Paweł Niewiadomski and Gerard Lebik among others. The only thing left to do is wait and see whether the material from Polska will cause as much of a stir on the Polish market as the debut album did. Everything will become clear on Saturday, 23 November.
73
23.11.2019 sobota, godz. 22:00 / Saturday, 10 pm Wrocław, Klubokawiarnia Mleczarnia / Mleczarnia Club & Cafe
23.11
Longhand Trio
74
fot.: archiwum zespołu / photo: band’s collection
Koncert jest organizowany we współpracy z TD Vancouver International Jazz Festival (Coastal Jazz & Blues Society). The concert is organised in partnership with TD Vancouver International Jazz Festival (Coastal Jazz & Blues Society).
Longhand Trio: Tony Wilson – gitara, kompozycja / guitar, composition Russell Sholberg – kontrabas / double bass Skye Brooks – perkusja / drums
Longhand Trio to kanadyjski zespół wykonujący muzykę, której nie da się łatwo zaszufladkować. Artyści czerpią przede wszystkim z jazzu, rocka i bluesa, jednak pod wpływem chwili ich twórczość potrafi skręcić w kierunku psychodelicznej improwizacji, a krótko później przenieść się w stronę błogiej i kojącej ballady.
Ceniony kompozytor oraz twórca rewelacyjnych projektów Tony Wilson jest powszechnie uważany za jedną z kluczowych postaci ze środowiska muzyki kreatywnej w Vancouver, choć sam o sobie mówi, że jest „tylko kolejnym muzykiem wykonującym swoją robotę”. To także jeden z najbardziej oryginalnych gitarzystów w Kanadzie, który zaczynał od amerykańskich piosenek folkowych i bluesa, przeszedł fascynację jazzem i muzyką improwizowaną, by obecnie tworzyć we własnym unikatowym stylu. Emocjonalne podejście do budowania frazy i wyjątkowa muzykalność to dwie główne cechy wyróżniające Wilsona – zarówno jako instrumentalistę, jak i kompozytora. Artysta jest w dużej mierze samoukiem, który dopiero po ukończeniu osiemnastego roku życia zaczął poważnie traktować rolę muzyki w swoim życiu. W 1981 roku nauczył się formalnych podstaw kompozycji i czytania nut w Malaspina College. Po roku opuścił jednak szkolne mury, rezygnując z możliwości zdobycia dyplomu. Wtedy też zafascynował się muzyką jazzową. Zakochał się w bebopie, dzięki czemu wypracował swoją technikę wykonawczą i zwiększył świadomość harmoniczną. W doskonaleniu gitarowego kunsztu pomógł mu też dwukrotny udział w międzynarodowych warsztatach organizowanych przez Banff Centre. Podczas tych warsztatów uczyli go m.in. John Abercrombie i Kevin Eubanks. Spośród gitarzystów największy wpływ na styl gry Kanadyjczyka wywarł jednak jego rodak Sonny Greenwich.
Dorastający w Ottawie artysta osiadł w Vancouver pod koniec lat 70. W roli lidera prowadził wiele ważkich projektów, ze słynnym Tony Wilson 6tet na czele; występował też solo, przecierając w ten sposób szlaki dla improwizujących artystów awangardowych. W poszukiwaniu odpowiedniego brzmienia Kanadyjczyk czasami preparuje swoją gitarę: wkłada między struny szczotki perkusyjne albo wydobywa dźwięk, używając metalowych prętów i pałeczek do jedzenia. Wyróżnia się także jako nietuzinkowy kompozytor. Jak sam mówi, pisanie utworów przychodzi mu z jeszcze większą łatwością niż granie na gitarze i jest to dla niego zajęcie zupełnie naturalne. Trzeba przyznać, że ten dar wykorzystuje w odpowiedni sposób. W zdecydowanej większości to właśnie kompozycje Wilsona wykonuje założony ponad dziesięć lat temu zespół Longhand Trio. Jest to muzyka trudna do sklasyfikowania, w której ważną rolę odgrywają piękne melodie, ale największy nacisk zostaje położony na partie solowe. Artyści czerpią głównie z jazzu, bluesa, ale też rocka i folku, w ich twórczości pojawia się również psychodeliczna improwizacja. Takie szerokie spektrum muzycznych inspiracji wynika z dużej artystycznej elastyczności wszystkich członków grupy. Longhand Trio razem z Wilsonem współtworzą dwaj wybitni instrumentaliści: basista Russell Sholberg i perkusista Skye Brooks, którzy występują także w innych zespołach sygnowanych nazwiskiem gitarzysty (m.in. w kwartecie i sekstecie Wilsona). Basista znany jest już wrocławskiej publiczności – w 2017 roku wystąpił na Jazztopad Festival z zespołem Pugs & Crows, z którym zresztą zdobył najbardziej prestiżową nagrodę kanadyjskiego przemysłu fonograficznego – Juno Award. Sholberg współpracuje też z wokalistką Alicią Hansen oraz zespołami Tyson Naylor Trio i Airplane Trio, jak również z artystami, którym bliżej do muzyki popularnej, np. z Nicholasem Krgovichem. Statuetkę Juno Award ma w swoim dorobku także perkusista, który podobnie jak pozostała dwójka jest muzykiem bardzo aktywnym, współpracującym jednocześnie z wieloma zespołami i biorącym udział w projektach specjalnych (m.in. z Inhabitants, Fond of Tigers, Ronem Samworthem i Vedą Hille).
W trakcie koncertów artyści korzystają z szerokiej palety stylistycznej, przekuwając indywidualne doświadczenia, wypracowane w wielu projektach, w zróżnicowany materiał, który prezentują z wielką swobodą. Zespół ma na swoim koncie trzy nagrania autorskie. Od debiutanckiego Longhand mija w tym roku osiem lat. Świetnie zgrana grupa nie boi się podejmować współpracy z innymi artystami, czego dobrym przykładem jest drugie nagranie Longhand with Tyson Naylor z 2015 roku. Zespoły, w których działa Wilson, raz na jakiś czas realizują projekty specjalne, poświęcone twórczości innych artystów. Kanadyjczyk oddawał już w ten sposób hołd mistrzom muzyki jazzowej (Thelonious
Monk), freejazzowej (Albert Ayler) i klasycznej (Benjamin Britten). Tym razem Longhand Trio skupia się na twórczości Pedera Longa – mało znanego kanadyjskiego saksofonisty. W połowie lat 80. Wilson występował w jego zespole i traktował tego artystę jak swojego mentora. Saksofonista był niezwykle płodnym kompozytorem, piszącym setki utworów, które jednak nie trafiły do szerokiej publiczności. Wraz z czerwcową premierą nowego materiału przygotowanego przez Longhand Trio zaczęło się to zmieniać. Przystanek Kanadyjczyków na 16. Jazztopad Festival jest częścią trasy promującej ich najnowszy krążek Longhand Plays Long.
fot.: archiwum zespołu / photo: band’s collection
23.11
The Canadian group Longhand Trio play music that is difficult to label. The artists draw references first and foremost from jazz, rock and blues, but under a sudden strike of inspiration they can take a turn towards psychedelic improvisation, only to move to a serene and soothing ballad a few moments later.
76
Longhand Trio
Tony Wilson, a valued composer and author of remarkable projects, is commonly considered to be one of the key names in the creative music circles of Vancouver (although he himself prefers to say that he is just another musician doing his job). He has one of the most individual guitar sounds in Canada, having started from American folk songs and blues and going through a period of fascination with jazz and improvised music to reach his own original style. An emotional approach to phrase building and an exceptional musical sense are two of the main features that distinguish Wilson – both as an instrumental performer and as a composer.
Wilson is largely self-taught. Only after his eighteenth birthday did he start to become serious about the role of music in his life. In 1981 he signed up to learn the formal basics of composition and reading music at Malaspina College, but a year later he left the school, giving up on the idea of receiving a diploma. It was around that time that he also became fascinated with jazz. He fell in love with bebop, a style that allowed him to develop his performance skills and expand his harmonic awareness. Improving his guitar performance also led him towards participation in the international workshops organised by the Banff Centre, which he attended twice. At these workshops his teachers were, among others, John Abercrombie and Kevin Eubanks. However, among guitar players, Wilson’s performance style was most influenced by a fellow Canadian, Sonny Greenwich. Wilson, who grew up in Ottawa, settled down in Vancouver in the late 1970s. He has been leader of many important projects, particularly the Tony Wilson 6tet, and performed solo, making way for other improvising avant-garde artists. In his search for the right sound, the Canadian artist sometimes prepares his guitar in unusual ways, putting brushes between the strings or playing sounds using metal rods or chopsticks. He also stands out as an unconventional composer. He says that writing music is even easier for him than playing the guitar, and it’s something very natural; one must admit that he uses this gift in the right way. It is mostly Wilson’s compositions that have been performed by the Longhand Trio over its ten-year history. The music is not easy to classify – beautiful melodies are important elements, but emphasis is also placed on solo parts. The artists draw mainly on aspects of jazz and blues, but they also take inspiration from rock and folk and sometimes include psychedelic improvisation. Such a broad spectrum of musical inspirations is mainly the result of the artistic flexibility of all ensemble members. Alongside Wilson, Longhand Trio also includes two renowned musicians – bassist Russell Sholberg and drummer Skye Brooks – who also perform in the guitarist’s other bands (among others, his quartet and sextet). The bassist is already known to the audience in Wrocław – in 2017 he performed at the Jazztopad Festival with Pugs & Crows, a band awarded the most prestigious prize of the Canadian phonographic industry, the Juno Award. Sholberg also collaborates with the singer Alicia Hansen and the Tyson Naylor Trio and Aeroplane Trio, and with more pop-oriented artists, such as Nicholas Krgovich. A Juno Award was also given to the drummer of Longhand Trio who, similarly to the other two band members, is an extremely active musician that collaborates with many ensembles and participates in special projects (with, among others, Inhabitants, Fond of Tigers, Ron Samworth and Veda Hille). During their concerts, the artists use a vast array of stylistic means to forge their individual experiences – drawn from numerous projects – into a diverse collection of material that they present with great ease. So far the band has recorded three albums, with their debut record, Longhand, appearing eight years ago. And the musicians don’t shy away from collaboration with other artists, as shown by their second album Longhand with Tyson Naylor from 2015.
fot.: archiwum zespołu / photo: band’s collection
Once in a while, Wilson’s various bands run special projects dedicated to the works of well-known artists. In this way, the Canadian has already paid tribute to masters of jazz (Thelonious Monk), free jazz (Albert Ayler) and classical music (Benjamin Britten). This time, Longhand Trio focuses on the art of Peder Long, a lesser-known Canadian saxophonist. In the mid-1980s Wilson was performing in his band and regarded the artist as his mentor. Long was a prolific composer who wrote hundreds of pieces that, for various reasons, did not reach a wider audience. This started to change with the June premiere of the new material recorded by Longhand Trio, and will continue at the 16th Jazztopad Festival, which is part of the Canadian artists’ tour promoting their newest album Longhand Plays Long.
77
24.11.2019 niedziela, godz. 19:00 / Sunday, 7 pm Wrocław, NFM, Sala Główna / Main Hall
24.11
część I / part I Vijay Iyer & Wadada Leo Smith: A Cosmic Rhythm with Each Stroke *** część II / part II Anouar Brahem Quartet: The Astounding Eyes of Rita
78
fot. / photo: Michael Jackson
Vijay Iyer – fortepian / piano Wadada Leo Smith – trąbka / trumpet
część I / part I
Vijay Iyer & Wadada Leo Smith: A Cosmic Rhythm with Each Stroke
Legendarny trębacz Wadada Leo Smith i Vijay Iyer, jeden z czołowych obecnie pianistów, to najgłośniejszy jazzowy duet ostatnich lat. Ci przedstawiciele dwóch amerykańskich pokoleń muzyki kreatywnej poprzez wspólny dialog przypominają, że improwizacja wciąż jest najdoskonalszym środkiem jazzowej ekspresji. Improwizacja to pierwotny sposób muzycznego wyrazu, istniejący już od paleolitu. To zjawisko nieujarzmione, które w chwili nadmiernego uporządkowania zmienia się już w coś innego. Jeśli ta krucha, ale fascynująca sztuka jest uprawiana przez artystów wybitnych, to przestaje być tylko ładunkiem dźwiękowym, wykracza poza sferę muzycznej estetyki i staje się manifestem lub abstrakcyjnie opowiedzianą historią. Taka improwizacja nie może istnieć w próżni, bez punktów odniesienia i kontekstów. Jazzowi artyści otworzyli się na wspólną i swobodną improwizację ponad sześćdziesiąt lat temu, w czasie przedostatniej wielkiej rewolucji, która zaszła w tym gatunku muzycznym. Kiedy rodził się free jazz, improwizacja afroamerykańskich muzyków była emanacją szeroko pojętych przemian społecznych zachodzących wtedy w Stanach Zjednoczonych. W XXI wieku ojczyzna jazzu wygląda inaczej, co wcale nie znaczy, że brakuje impulsów prowokujących artystów do poruszania ważkich tematów. Jednym z niewielu łączników między tym, co w muzyce improwizowanej było kluczowe ponad pół wieku temu, a tym, co dziś w niej najistotniejsze, jest Wadada Leo Smith.
24.11
fot. / photo: Lena Adasheva
Przyznaje to także Vijay Iyer, który twierdzi, że gdy w pomieszczeniu słychać trąbkę Smitha, dzieje się coś transcendentalnego, pojawia się antyczna energia uzasadniająca, kim lub czym jesteśmy i zawsze byliśmy. A mówi to pianista, który jest obecnie jednym z najważniejszych muzyków na jazzowym rynku i którego płyty sprzedają się przecież w większych nakładach niż nagrania legendarnego Smitha. Trębacz nie pozostaje dłużny młodszemu o trzydzieści lat koledze: komplementuje go nie tylko za to, że jest genialnym i nieskończenie kreatywnym artystą, lecz także za to, że jest po prostu wspaniałym człowiekiem. Muzyczne spotkania wielkiego kreatora z gwiazdą współczesnej sceny nie mają wiele wspólnego z rywalizacją. Nie jest to dźwiękowy pojedynek, choć artyści przyznają, że duetowa improwizacja zmusza ich do tak dużego wysiłku psychicznego i fizycznego, że często kończą koncerty zlani potem. Przyjaźń i współpraca tych
80
Vijay Iyer & Wadada Leo Smith: A Cosmic Rhythm with Each Stroke
fot. / photo: John Rogers
wyjątkowych artystów zaczęła się blisko piętnaście lat temu, kiedy Smith zaprosił Iyera do swojego Golden Quartet. Fonograficznymi owocami tej kooperacji są chociażby albumy koncertowe zarejestrowane w kwartecie (Tabligh) i kwintecie (Spiritual Dimensions). Pierwszy raz w duecie ci dwaj Amerykanie wystąpili na początku 2015 roku w nowo jorskim The Stone. Po koncercie postanowili, że wrócą do duetowej formuły przy pierwszej możliwej okazji, na którą pozwolą ich gęsto zapełnione kalendarze.
fot. / photo: Jimmy Katz
Powstanie duetu złożonego z dwóch czołowych artystów muzyki improwizowanej nie mogło przejść bez echa w jazzowej branży. Nie przegapił tego również właściciel wytwórni ECM Manfred Eicher. Słynny niemiecki producent zaprosił duet do nowojorskiego Avatar Studios. Przed Smithem postawił dwa stare mikrofony RCA, Iyerowi zaś oddał do dyspozycji pięknego Steinwaya i elektrycznego Fendera Rhodesa. Muzycy zarejestrowali materiał na płytę A Cosmic Rhythm with Each Stroke, która ukazała się w marcu 2016 roku. Tytuły siedmiu części suity, a także tytuł całego krążka pochodzą z dzienników Mohamedi. Improwizowaną suitę dodatkowo poprzedza utwór Passage napisany przez Iyera, a album zamyka kompozycja Marian Anderson pióra Smitha. Łącznie to ponad godzinna dawka improwizacji najwyższej próby. Płyta została okrzyknięta jednym z najważniejszych wydarzeń 2016 roku w muzyce jazzowej. Na szczęście okazja do rozwinięcia projektu nadarzyła się szybko. Iyer pełnił w tym czasie rezydencję artystyczną w Metropolitan Museum of Art, które zaproponowało mu skomponowanie muzyki do wystawy dzieł indyjskiej artystki Nasreen Mohamedi. Pianista zdecydował, że to doskonały pretekst do zaangażowania Smitha i stworzenia czegoś wspólnie. Artyści gruntownie przygotowali się do powierzonego im zadania: nie tylko poznawali dzieła Mohamedi, lecz także studiowali jej notatki z pamiętników. Sztuka indyjska kojarzy się z wielością barw i figur, jednak dzieła Mohamedi są wypełnione setkami czarnych linii budujących geometryczne kompozycje. Jej prace, zdjęcia i rysunki stały się fundamentem do stworzenia siedmioczęściowej improwizowanej suity na trąbkę i fortepian.
Dzięki pracom Mohamedi zostały określone ramy dla spójnego projektu duetu, a dzięki Eicherowi możliwe było zamknięcie go na płycie – nie oznacza to jednak, że proces twórczy już się zatrzymał. Choć kiedy słuchamy A Cosmic Rhythm with Each Stroke, wydaje się nam, że to dzieło skończone, to musimy wiedzieć, że improwizacja nigdy nie stoi w miejscu, zatem muzyka amerykańskiego duetu nieustannie ewoluuje. Od koncertu w The Stone do występu w Narodowym Forum Muzyki tandem Smith – Iyer mocno się zmienił. Zmianie nie uległo jednak to, że właśnie w kooperacji tych dwóch gigantów bije puls współczesnej muzyki kreatywnej.
81
fot. / photo: John Rogers
The legendary trumpeter Wadada Leo Smith and Vijay Iyer, one of the leading pianists on the current scene, came together to form one of the most famous duos of the past few years. Through their dialogue, these representatives of two generations of American creative musicians remind us that improvisation is still the perfect means of jazz expression.
24.11
Improvisation is a primitive form of musical expression – one that has existed since the Palaeolithic period. It’s an unharnessed phenomenon that, when overly organised, changes into something else. If this brittle but fascinating art is performed by outstanding artists, it stops being just a collection of sounds and instead transgresses the boundaries of musical aesthetics to become a manifesto or an abstractly told story. Such improvisation cannot exist in a vacuum, without reference points or contexts. Jazz musicians opened themselves to this joint and free improvisation over sixty years ago, at the time of this genre’s last but one great revolution. When free jazz was being born, the improvisation of African-American musicians was an expression of the broad social changes taking place in the United States. In the 21st century the homeland of jazz is a different place, but that doesn’t mean that it lacks impulses that can provoke artists to tackle important issues. One of the few links between what was key in improvised music over half a century ago and what is most crucial now is Wadada Leo Smith.
82
Vijay Iyer & Wadada Leo Smith: A Cosmic Rhythm with Each Stroke
Vijay Iyer supports this idea, claiming that when Smith’s trumpet sounds in a room something transcendental happens and some antique energy appears, justifying who or what we are and have always been. And this comes from the mouth of a pianist who is currently one of the most prominent musicians on the jazz market and whose albums are selling in numbers greater than the recordings of the legendary Smith. The trumpeter hits back by complimenting his colleague (his junior by thirty years) for not only being a genius and an endlessly creative artist, but also just a wonderful human being. Musical encounters between the grand creator and a star of the contemporary scene have no sense of competition, however. This is not an audio tournament, although the artists admit that improvising in a duo demands such huge mental and physical effort that they often finish their concerts covered in sweat. The friendship and collaboration of these two exceptional artists began almost fifteen years ago, when Smith invited Iyer to join his Golden Quartet. The phonographic results of this collaboration are,
thoroughly for this task: not only did they study Mohamedi’s works, they also read the notes from her diaries. Indian art generally brings to mind a multitude of colours and shapes, but the works by Mohamedi are full of hundreds of black lines making up geometrical compositions. Her artworks, photos and drawings became the foundation for a seven-movement improvised suite for trumpet and piano. The emergence of a duo of two top improvising artists could not go unnoticed by the industry. Sure enough, the owner of ECM, Manfred Eicher, didn’t miss the news – the famous German producer invited the duo to the Avatar Studios in New York. Smith had two old RCA microphones in front of him, and Iyer was given a beautiful Steinway and Fender Rhodes to work with. In this way, the musicians recorded the material for the album A Cosmic Rhythm with Each Stroke, which was released in March 2016. The titles of seven movements of the suite come from the journals of Mohamedi, as does the title of the album. The improvised suite is preceded by Passage, a composition written by Iyer, and followed by Marian Anderson, composed by Smith. In total the album gives over an hour of improvisation at the highest level, so it’s no wonder that its release was called one of the most important jazz events of 2016.
among others, concert albums recorded in a quartet (Tabligh) and quintet (Spiritual Dimensions). These two American musicians performed as a duo for the first time in early 2015 at The Stone in New York; after that concert they decided to come back to the duo at the earliest possible opportunity given by their busy schedules.
Because of the works by Mohamedi, this coherent duo project had a framework that Eicher encapsulated on a record – this doesn’t mean, however, that the artistic process stopped there. When listening to A Cosmic Rhythm with Each Stroke we might think it’s a finished work, but we should be aware that improvisation never stands still, and so the music of this American duo is constantly evolving. From the concert at The Stone to the performance at the National Forum of Music, the Smith-Iyer tandem has undergone many changes. What hasn’t changed, however, is the fact that it is the collaboration of these two giants that carries the pulse of contemporary creative music.
Fortunately, the chance to work on this project came quickly. Iyer was on the artistic residency scheme at the Metropolitan Museum of Art when the institution offered him the chance to compose music for the exhibition of the Indian artist Nasreen Mohamedi. The pianist thought it was an ideal excuse to involve Smith and create something together. The artists prepared themselves
fot. / photo: Lena Adasheva
83
24.11
84
fot. / photo: Marco Borggreve
część II / part II
Anouar Brahem Quartet: The Astounding Eyes of Rita
Anouar Brahem – oud Klaus Gesing – klarnet basowy / bass clarinet Björn Meyer – gitara basowa / bass guitar Khaled Yassine – darbuka, bendir
Anouar Brahem to prekursor łączenia z muzyką europejską i amerykańską brzmień wywodzących się oryginalnie z basenu Morza Śródziemnego. Artysta jest wirtuozem gry na oudzie i jednym z najbardziej charakterystycznych reprezentantów legendarnej wytwórni ECM, z którą współpracuje już od blisko trzydziestu lat.
24.11
Fundamentami kariery Anouara Brahema stały się konsekwencja i wytrwałość, którymi Tunezyjczyk wykazał się w młodości. Na początku swojej muzycznej drogi uparł się, by tworzyć na oudzie, który już wtedy był używany stosunkowo rzadko i raczej jako element muzycznego tła (zgodnie z tunezyjską tradycją towarzyszył wokalistom), aniżeli głos wiodący. Złota era gry na tym instrumencie przypadła na początek XX wieku, a w latach 60., kiedy Brahem był dzieckiem, oud można było zobaczyć tylko w państwowej telewizji – jednak nie usłyszeć, bo inne instrumenty skutecznie zagłuszały jego brzmienie. Dopiero dzięki Brahemowi oraz kilku innym oudzistom z jego pokolenia udało się na nowo zdefiniować rolę tego instrumentu.
86
fot. / photos: Marco Borggreve
Anouar Brahem Quartet: The Astounding Eyes of Rita
Co ciekawe, tunezyjski artysta, stawiany dziś za wzór twórcy, który potrafi przeplatać i łączyć gatunki muzyczne, w młodości był ortodoksyjnym fanem tradycyjnej muzyki arabskiej. Jego idolami byli artyści zakorzenieni w tradycji (wśród nich był także jego nauczyciel Ali Sriti). Brahem każdą ingerencję w konserwatywny muzyczny porządek odbierał jako próbę skrzywienia ideału. Marzeniem wychowującego się w Tunisie chłopca było zostanie wielkim interpretatorem dzieł arabskiej klasyki. Nastoletni oudzista zaczął odczuwać głód poznawania innych stylistyk od momentu, gdy trafił na nagrania Keitha Jarretta. Jego konserwatywne podejście do tradycji zmieniło się już na dobre, kiedy zaczął pisać swe pierwsze utwory. Doszedł wtedy do wniosku, że nie jest w stanie w pełni wyrazić swoich emocji, korzystając wyłącznie z narzędzi odwołujących się do przeszłości. Uznał, że komponowanie jest procesem znacznie ciekawszym, gdy do czegoś już istniejącego doda się następne elementy. Kiedy przygotowywał się do swojego pierwszego koncertu z autorskimi kompozycjami, inni muzycy łapali się za głowy, nie dowierzając, że oudzista planuje wystąpić sam, bez towarzyszenia wokalisty, i to jeszcze z własnym repertuarem. Mimo tych obaw koncert spodobał się tuniskiej publiczności. Na początku lat 80. Brahem wyjechał do Francji. Skierowała go tam potrzeba znalezienia nowych inspiracji i chęć poznania artystów tworzących w innych gatunkach. Był wtedy – jak sam wspomina – jedynym oudzistą mieszkającym w Paryżu. W tym czasie interesował się różnymi gatunkami: od muzyki cygańskiej przez flamenco i jazz po muzykę indyjską. Nie chciał grać tylko tradycyjnej muzyki arabskiej i być traktowanym nad Sekwaną jako folkowo-egzotyczna atrakcja. Spędzał czas na poznawaniu środowiska muzycznego i niemal nałogowo odwiedzał sale kinowe. Dzięki tej pasji szybko poznał przedstawicieli świata filmu i teatru. Krótko po zainteresowaniu ich swoją twórczością zaczął otrzymywać propozycje pisania muzyki do filmów, a także spektakli teatralnych i baletowych. Nazwisko Tunezyjczyka stało się rozpoznawalne w paryskim środowisku. Osiągnął swój cel i coraz częściej zaczął współpracować z artystami reprezentującymi różne gatunki muzyczne. Paradoksalnie jednak pierwszy poważny projekt z jazzmanami stworzył w swoim rodzinnym mieście, do którego wrócił w 1985 roku. Szybko zapracował na najbardziej prestiżową statuetkę rodzimego przemysłu muzycznego – Tunisian Music Award – i objął stanowisko szefa City of Tunis Music Ensemble. W Tunezji nie było wtedy wystarczająco profesjonalnych wytwórni, w których Brahem chciałby nagrywać autorską muzykę. Pod koniec dekady, jako że był fanem katalogu wytwórni ECM, postanowił wysłać do Manfreda Eichera – właściciela niemieckiej oficyny – kasetę ze swoimi nagraniami. Producent po przesłuchaniu materiału zadzwonił do Brahema i od razu zaproponował wydanie pierwszej płyty. Był to zwrot w karierze artysty.
87
Trwająca już blisko trzydzieści lat współpraca zaowocowała jedenastoma albumami autorskimi oraz dwoma krążkami, które Tunezyjczyk współtworzył. Na liście artystów, z którymi nagrywał, można znaleźć takie gwiazdy jak m.in. Jan Garbarek, Dave Holland, Richard Galliano, John Surman i Jack DeJohnette. Brahem stał się jednym z najbardziej charakterystycznych reprezentantów ECM, a za swoje nagrania otrzymał prestiżowe nagrody, jak chociażby „Preis der deutschen Schallplattenkritik”, Echo Jazz Award, De Klara’s Classical Music Award czy Edison Award. Dziś jest światowej klasy artystą uwielbianym przez słuchaczy i krytyków. Cenione są zarówno jego zdolności kompozytorskie, jak i wirtuozerska technika gry na oudzie.
24.11
fot. / photo: Alexander Zuckrow
Do Wrocławia Tunezyjczyk przyjeżdża ze swoim kwartetem, by zaprezentować repertuar z jednej z najsłynniejszych płyt w swoim dorobku – The Astounding Eyes of Rita. Brytyjski „The Independent” napisał o niej: „Albumy tak idealne jak ten pojawiają się na rynku niezwykle rzadko”. W tym roku przypada dziesiąta rocznica premiery płyty. Tunezyjczyk zaprezentuje się z tym samym składem, z którym zarejestrował materiał. Szwedzkiego basistę Björna Meyerma oudzista ceni za subtelność, oryginalne traktowanie rytmu i elastyczność gatunkową. Libańczyka Khaleda Yassine’a, grającego na instrumentach perkusyjnych, cechują dwie rzadko występujące wspólnie cechy – z jednej strony jest
88
Anouar Brahem Quartet: The Astounding Eyes of Rita
artystą głęboko zakorzenionym w tradycji, a z drugiej strony jest otwarty na nietypowe stylistycznie fuzje, co czyni go idealnym partnerem muzycznym dla lidera. Formację dopełnia wybitny niemiecki klarnecista Klaus Gesing – Brahem wielokrotnie wspominał w wywiadach, że połączenie brzmienia oudu z barwą klarnetu basowego należy do jego ulubionych. Repertuar, który artyści nagrali na The Astounding Eyes of Rita, pokazuje, jak wielką wartość może przynieść łączenie różnych muzycznych kultur. Spójność i autentyczność tego materiału jest niespotykana, co jednak nie powinno dziwić fanów twórczości Tunezyjczyka. Brahem to autorytet w tej stylistyce, który poświęcił całą swoją karierę na poszukiwanie złotego środka między tradycją arabską a muzyczną „resztą świata”.
Anouar Brahem is a pioneer in combining European and American music with sounds stemming from the Mediterranean. This oud virtuoso is one of the most characteristic representatives of the legendary ECM label, with which he has been collaborating for almost thirty years.
The foundations of Anouar Brahem’s career have been the consistency and perseverance that this Tunisian artist showed in his youth. At the beginning of his musical path he stubbornly insisted on playing the oud, which by that time was only used relatively rarely and usually as a background element rather than a leading voice (in accordance with Tunisian custom, it mainly accompanied singers). The golden era for oud performers was in the early 20th century: by the 1960s, when Brahem was a child, the oud could still be seen on national TV – but not really heard, because it would generally be successfully drowned out by other instruments. Only thanks to Brahem and several other oud players from his generation has it been possible to redefine the role of this instrument. Interestingly, this Tunisian artist, who today is held up as an example of an artist interweaving and joining together several different music genres, was a devout fan of traditional Arabic music in his younger days. His idols were artists firmly rooted in the tradition, such as his teacher, Ali Sriti, and he saw any tampering with the conservative music order as an attempt to spoil the ideal. The dream of this boy growing up in Tunis was to become a great interpreter of classical Arabic compositions. As a teenager our oud player started to crave other styles, since the moment he first heard the albums of Keith Jarrett. His conservative approach to tradition changed for good when he started to compose his own pieces – at that point he came to the conclusion that he was not able to fully express his emotions using only tools referring to the past. He decided that composing was a considerably more interesting process when one supplements existing traditions with new elements. When he was preparing his first concert of his own compositions, other musicians were flabbergasted by the fact that he was planning to perform alone, without a singer, and on top
of that playing his own compositions. Despite their initial fears, the concert was very much enjoyed by the audience in Tunis. In the early 1980s Brahem went to France, as he wanted to find new inspirations and meet artists working within different genres. He was, as he recalls, the only oud player living in Paris. At that time he was interested in various music styles: from Romani to flamenco, and from jazz to Indian melodies. He didn’t want to limit himself to playing only Arabic music and be considered in the city by the Seine simply as an exotic folk entertainer. He spent his time getting to know the city’s music circles and frequented the cinema almost addictively. This passion allowed him quickly to meet people from the movie and theatre world. Shortly after getting them interested in his art, he started to receive offers to compose for the movies, as well as theatre and ballet shows. His name became recognisable on the Parisian scene, and he reached his goal of frequent collaboration with artists representing various music genres. Curiously, however, his first major project with jazz musicians took place in his home city, to which he returned in 1985. Shortly after his return, he earned himself the most prestigious statuette of his homeland music industry – the Tunisian Music Award – and took up the position of head of the City of Tunis Music Ensemble. Around that time, Tunisia did not have any record labels that were sufficiently professional for Brahem to want to record his music there. Since he was a fan of ECM’s catalogue, at the end of the decade he decided to send a cassette of his recordings to Manfred Eicher, the owner of the German label. Having listened to the material, the producer called Brahem and immediately proposed a release of the first album. This was a turning point in the artist’s career.
89
24.11
This almost thirty-year-long collaboration resulted in eleven albums of Brahem’s solo work and two records on which he collaborated. The list of artists with whom he recorded includes such stars as Jan Garbarek, Dave Holland, Richard Galliano, John Surman and Jack DeJohnette. Brahem became one of the most distinctive representatives of ECM, and received prestigious awards for his recordings, such as the Preis der deutschen Schallplattenkritik, Echo Jazz Award, De Klara’s Classical Music Award and Edison Award. Today he is a worldclass artist loved by both listeners and critics, who value his skills as a composer as well as his virtuosic oud performance technique.
90
fot. / photos: Marco Borggreve
Anouar Brahem Quartet: The Astounding Eyes of Rita
The Tunisian artist comes to Wrocław with his quartet to present material from one of the most famous albums in his discography, The Astounding Eyes of Rita, about which British newspaper The Independent wrote: ‘Albums as perfect as this appear rarely.’ This year sees the tenth anniversary of the album release, but the Tunisian artist will perform in Wrocław with the same line-up as when he recorded the material: Björn Meyer, Khaled Yassine and Klaus Gesing. Meyer, a bassist from Sweden, is someone that Brahem values for subtlety, an original approach to rhythm and flexibility when it comes to genres. The Lebanese percussionist Khaled Yassine is a player that has two qualities that rarely occur simultaneously – on the one hand he is an artist deeply rooted in tradition,
and on the other he is open to unconventional stylistic fusions, which makes him an ideal musical partner for the ensemble leader. The remarkable German clarinettist Klaus Gesing is often mentioned by Brahem in his interviews, because the combination of oud and bass clarinet is one of his favourite sound couplings. The repertoire recorded by these artists on The Astounding Eyes of Rita shows how great value can be created by connecting up various musical cultures. The integrity and authenticity of this material is extraordinary, something that shouldn’t surprise Brahem’s fans. He has made himself into an authority in this music style, having dedicated his entire career to the search for a golden fusion between Arabic tradition and the musical ‘rest of the world’.
91
92
fot. / photos: SÅ‚awek Przerwa
JAZZTOPAD+ SPOTKANIA / MEETINGS NFM, foyer-1 17.11.2019, niedziela, 18:00 / Sunday, 6 pm Spotkanie z Makayą McCravenem / Pre-concert talk with Makaya McCraven 21.11.2019, czwartek, godz. 18:00 / Thursday, 6 pm Spotkanie z Vincentem Courtois / Pre-concert talk with Vincent Courtois 22.11.2019, piątek, godz. 18:00 / Friday, 6 pm Spotkanie z Nicole Mitchell / Pre-concert talk with Nicole Mitchell 23.11.2019, sobota, godz. 18:00 / Saturday, 6 pm Spotkanie z Danilem Pérezem / Pre-concert talk with Danilo Pérez 24.11.2019, niedziela, godz. 18:00 / Sunday, 6 pm Spotkanie z Vijayem Iyerem i Wadadą Leo Smithem / Pre-concert talk with Vijay Iyer and Wadada Leo Smith Spotkania będą się odbywały w języku angielskim. Wstęp na podstawie biletu zakupionego na dowolny koncert 16. Jazztopad Festival. / Pre-concert talks with Jazztopad artists are run in English only. You will be admitted to a pre-concert talk upon showing a ticket to any 16th Jazztopad Festival concert.
JAZZ MORNING KIDS! PORANKI Z MUZYKĄ NA ŻYWO / FILM MATINEES WITH LIVE MUSIC 9.11.2019, 16.11.2019, 23.11.2019, 30.11.2019, soboty, godz. 10:30 / Saturdays, 10:30 am Wrocław, Kino Nowe Horyzonty Współorganizator / In partnership with:
JAZZTOPAD IMPROV SESSIONS 15–17.11.2019 oraz / and 19–24.11.2019 Wrocław, Klubokawiarnia Mleczarnia / Mleczarnia Club & Cafe
KONCERTY W MIESZKANIACH / HOUSE CONCERTS 23–24.11.2019, sobota i niedziela / Saturday and Sunday
93
Organizator / Presenter Narodowe Forum Muzyki im. Witolda Lutosławskiego / The Witold Lutosławski National Forum of Music
Wizerunek festiwalu / Festival Visual Identity Wojtek Świerdzewski
Dyrektor generalny / General Director Andrzej Kosendiak
Tłumaczenia / Translations Irena Wypych, Anna Marks
Dyrektor artystyczny / Artistic Director Piotr Turkiewicz Koordynator festiwalu / Festival Manager Maria Lubczyńska Zespół realizacyjny / Festival Team Agata Adamczyk, Michał Andruszewski, Justyna Banaś, Karolina Baran, Krystian Barczyk, Teresa Benedyczak, Olga Benedyktowicz, Bogusław Beszłej, Mateusz Białaszczyk, Szymon Bira, Agata Błędowska, Zbigniew Bodzek, Maciej Buczek, Jacek Bukowiecki, Paweł Chmielewski, Teodora Ciesielska, Katarzyna Darul-Tylicka, Jakub Dąbrowski, Karolina Dunaj, Ewa Dyrda, Andrzej Fidór, Agnieszka Frei, Anna Gabryluk, Jędrzej Gajowiak, Jolanta Galary, Monika Gatner, Karol Gawroński, Małgorzata Gimbut, Aleksandra Gronowska, Krystyna Guzek, Krzysztof Haremza, Adrianna Hołdys, Kamila Janaszkiewicz, Jowita Janicka, Tomasz Jezierski, Katarzyna Jodlowski, Maciej Kabała, Małgorzata Klajn, Natalia Klingbajl, Maciej Komorowski, Olga Kończak, Małgorzata Korysławska, Karolina Kostwicka, Rafał Kowalczyk, Joanna Kowalska, Alicja Książek, Andrzej Kurowski, Jędrzej Kuziela, Małgorzata Kuźmińska, Gabriela Kwarta, Wojciech Kwinta, Olga Kwiatek, Oskar Łapeta, Katarzyna Łasek, Klaudiusz Łuszczyna, Anna Maciałek, Monika Mały, Katarzyna Markowicz, Anna Marks, Elżbieta Matczak, Joanna Matkowska, Mateusz Maziarz, Ryszard Mazurkiewicz, Maria Mąkowska, Agata Michalak, Martyna Mizerkiewicz, Łukasz Myszyński, Marta Niedźwiecka, Łukasz Nowosielski, Halina Ołdakowska, Anna Opala, Dominika Otmar, Piotr „Lama” Papier, Nathalie Paprić, Halina Piecka, Izabela Piekielnik, Marcin Piłat, Paweł Piotrowicz, Marta Piwowar-Wierzbicka, Paweł Płachetka, Michał Podgóreczny, Maciej Pomianek, Paweł Ptaszek, Renata Puczyńska, Joanna Pukienas, Łukasz Rajchert, Joanna Rokita, Dominika Rudkowska-Kołakowska, Piotr Rudnicki, Ewa Schubert, Aleksander Sobecki, Mirosław Sobiech, Marta Sokołowska, Karol Sokołowski, Piotr Stanclik, Wioletta Stasik, Paulina Stechnij, Krzysztof Stępniewski, Tomasz Stypułkowski, Michał Szczerek, Agnieszka Szklarczuk-Wach, Krzysztof Szymczak, Bożena Ślabska, Przemysław Świątek, Wojciech Świerdzewski, Michał Święcki, Krzysztof Tabisz, Jarosław Thiel, Katarzyna Toczyńska, Agnieszka Tracz, Agnieszka Truszkowska, Joanna Tyczyńska, Joanna Wagner-Zadorska, Zbigniew Wasik, Karolina Wąsowicz, Piotr Wierzbicki, Jolanta Wiewiórska, Mikołaj Wolniewski, Małgorzata Woźnicka, Andrzej Wysmyk, Wojciech Zacharski, Marcin Zając, Bartosz Zarzycki, Aleksandra Zegar, Jakub Zienkiewicz, Joanna Zubel, Dorota Żak, Rafał Żelechowski, Krystian Żychliński
Teksty / Texts Roch Siciński
Redakcja / Edition Dominika Otmar, Marta Niedźwiecka, Małgorzata Klajn Korekta / Proofreading Dominika Otmar, Anna Marks Skład / Layout DTP Service Miłosz Wiercioch Druk / Print Drukarnia JAKS ISBN 978-83-64875-73-1 Skład zamknięto 9 października 2019 roku. Informacje nadesłane po tym terminie nie zostały w książce uwzględnione. / The edition was closed on 9 October 2019. Information sent after this deadline was not included in this book. Narodowe Forum Muzyki im. Witolda Lutosławskiego / The Witold Lutosławski National Forum of Music pl. Wolności 1, 50-071 Wrocław tel. / phone: (+48) 71 715 97 77 e-mail: office@nfm.wroclaw.pl Rezerwacja biletów / Bookings tel. / phone: (+48) 71 715 97 00 e-mail: rezerwacje@nfm.wroclaw.pl (pon.–pt.: 9:00–17:00, sob.: 15:00–20:30) / (Mon–Fri: 9 am–5 pm, Sat: 3 pm–8:30 pm) Kasa biletowa NFM / Box Office (wejście od / entrance from pl. Wolności) Godziny otwarcia / Working Hours pon.–pt.: 11:00–18:00 (lub do godziny wieczornego koncertu; przerwa: 15:00–15:30) / Mon–Fri: 11 am–6 pm (or until the hour of the evening concert; break between 3 pm and 3:30 pm) sob.: 15:00–20:30 (lub do godziny wieczornego koncertu) / Sat: 3 pm–8:30 pm (or until the hour of the evening concert) niedz.: na dwie godziny przed rozpoczęciem koncertu / Sun: two hours before the concert Sprzedaż biletów online / Tickets Online www.bilety.nfm.wroclaw.pl
www.nfm.wroclaw.pl | www.jazztopad.pl