ONBS nr 5

Page 8

NR 2021/20225 Magazyn IV Pracowni Interdycyplinarnej − O NBS obrazy niemal bez słów

Spis treści: Zdjęcie na okładce: Mateusz Woźniak 1-3 : Bogumił Książek 4-5, 7 : Małgorzata Marczewska | V r. | Scenografia 6 : Katarzyna Piwowarczyk o Małgorzacie Marczewskiej 8-10 : Mateusz Woźniak | V r. | Malarstwo 11 : Paweł Olszewski o Mateuszu Woźniaku 12-15, 17 : Julia Skrzyńska | IV r. | Scenografia 16 : Kinga Kociarz o Julii Skrzyńskiej 18 : Kadry z video | Alicja Kolińska | IV r. | Scenografia 19 : Miłosz Nowakowski o Alicji Kolińskiej 20-22 : Anna Zuzela | IV r. | Malarstwo 23 : Mateusz Woźniak o Annie Zuzeli 24-25 : Paweł Olszewski | V r. | Malarstwo 26-29 : Kinga Kociarz | IV r. | Malarstwo 30 : Anna Michalik o Katarzynie Piwowarczyk 31 : Katarzyna Piwowarczyk | II r. II st. | Edukacja artystyczna 32 : Anna Michalik | IV r. | Malarstwo 33 : Papier straszny jak go malują | Małgorzata Marczewska o Annie Michalik 34 : Anna Zuzela o Ilonie Karp 35 : Ilona Karp | V r. | Malarstwo 36 : Zuzanna Szary | V r. | Malarstwo 37 : Julia Skrzyńska o Zuzannie Szary 38-39 : Miłosz Nowakowski | V r. | Malarstwo 40 : CAUSA APRILIS projekt Magazynu: Katarzyna Jarząb

Mieszkańcy jednoczyli się wokół ogniska domowego – Alicja Kolińska. Kochali się i mnożyli, by w ścianach domu podtrzymywać wieczny korowód życia (Anna toczyło-przewijałoZuzela), się w nim nieodgadnione, tym bardziej po latach życie wewnętrzne. (Paweł Olszewski) Czy dom skrywał w sobie tajemnicę? ( Kinga Kociarz) Jaką? Odpowiedź jest nieodgadniona. Skoro tajemnica kryje się w cieniu człowieka, jak zauważył de Chirico, a czymże jest fotografia, jeśli nie właśnie cieniem – samą tajemnicą. Nie może być odpowiedzią. (Katarzyna Piwowarczyk)

To nasza pierwsza okładka ONBS w czerni i bieli. Autorem zdjęcia jest Mateusz Woźniak. Martwe drzewo póki stoi, utrzymując nienaturalną już pozycję pionową, wygraża tym niebu – światu. Wywracając się po latach jednoczy się z ziemią, z której wyrosło i godzi z horyzontem. Na zdjęciu z okładki, w gęstwinie pni i gałęzi jest wszystko – trwanie wyrastanie i odchodzenie. Konary niczym powykrzywiane we wszystkich kierunkach wskazówki zegara opowiadają o współistnieniu wielkich roślin. Opowiadają historię tych, co mają przed sobą czas, z tymi, co już odchodzą. Wśród nich zwracają uwagę przypięte na pniu litery. Znak ludzkiej obecności. Malarstwo usiłowało zatrzymać świat. By powstał obraz potrzeba było czasu i wysiłku, stosownego tematu itd. Wszystko to, by zastawić pułapkę na tyle skuteczną, aby na chwilę świat powstrzymać i pomieścić w kształtach blejtramu. Fotografia, tu za sprawą oka i opuszka palca Mateusza Woźniaka świat przerywa jednym cięciem zapadającej migawki. Tak uchwycony ślad po świetle natychmiast zaczyna przynależeć przeszłości. Inaczej, niż ma to miejsce w przypadku malarstwa. Na kolejnym, publikowanym w ONBS zdjęciu Mateusza Woźniaka widzimy też drzewa, tym razem tryumfalnie wyrastające z dachu zrujnowanego domu. Ta praca rozpoczyna przejawiającą się w 5 numerze prawidłowość: a zatem kiedyś był dom (Mateusz Woźniak) – pozostały po nim szcze gólne wspomnienia, może takie: – mianowicie te z jego okien, o których opowiada Julia Skrzyńska, te widziane przez ludzi, te widziane przez sam dom, wspólnotę jego domowników.

Wokół domu poruszają się również bohaterowie z prac Miłosza Nowakowskiego, małomiasteczkowi strażacy. Szczególną odmianą domu jest budowla, która nie poprzestaje na piętrze, tylko wznosi się wyżej – jest to wieża. To wieża stała się tematem pracy Anny Michalik. Wieża z kartek papieru. A Zuzanna Szary? Ona pochłonięta w meandrach wijących się po jej pracach zapomniała na chwilę o całym świecie, z domem włącznie. Kolejną siedzibą, która oczekuje na byłego mieszkańca domu – jest cmentarz. Choć Thoreau pisał, że sam dom wznosimy już nad dołem-grobem-piwnicą.

1

* * *

Po to, czego człowiek nie może wyłowić ze źródeł, zagłębia się w ziemi. Archeologia, to ona dostar cza wiedzy, często jedynej, gdy nie ma już nadziei na teksty źródłowe. Z braku tekstu człowiek sięga do latryn, śmietników i grobów, zbiorników pozostałości po minionym życiu. Tak badacz pozyskuje artefakty, eksploruje milczące obrazy osierocone z umarłych i nieznanych języków. Na ich podstawie wnioskuje o wyglądzie, zwyczajach, diecie, chorobach, czy kontaktach z innymi kulturami pozna wanego ludu. Prastare kultury, te o niezachowanych nawet nazwach, archeologia systematyzuje i nazywa przyjmując za wyróżnik model chowania zmarłych, pomijając natomiast model korzystania tych kultur ze śmietników i latryn. Na uznanie właśnie modelu chowania zwłok za stosowny wyróż nik, mogła mieć wpływ powaga kultury funeralnej chrześcijańskiego zachodu, gdzie zrodziła się Naarcheologia.naszychoczach zmienia się stosunek do śmierci, zmarłych i ich chowania. Czy ten nowy wyróżnik zamknie również nas w stosowną etykietę? Jak będą wyglądać nasze cmentarze? I jeśli kiedyś ktoś, w dalekiej przyszłości określać będzie naszą kulturę na podstawie nowych sposobów chowania – do jakich wniosków dojdzie? Odłóżmy odpowiedź na to pytanie, a zwróćmy oczy na instalację Małgorzaty Markiewicz. Jej funeralny charakter odsyła nas właśnie ku zjawisku cmentarza, a zasto sowane materiały z kolei kierują na śmietnik. Obydwa aspekty jawią się w sposób niespodziewanie Sztukaodświeżający.conajmniej od Leonarda fascynowała się wysypiskiem, rozkładem zużytego przedmiotu, patyną. Da Vinci zalecał studiowanie nalotów, nagarów i mchów na murach, jako ożywiających wyobraźnie malarza, na równi z obłokami sunącymi po niebie. Robert Rauschenberg wprost asam blował ze śmietników. Hasior na peerelowskim śmietniku nie miał czego szukać, bieda była taka, że to po to, co wyrzucał człowiek zachodu człowiek peerelowski gotowy byłby stać w kolejce. Hasior* z pozyskanych (domniemywam) po znajomości łyżeczek do herbaty, zakupionych luster, zgromadzonych pokątnie gwoździ i sprowadzonej za dewizy spożywczej foli aluminiowej podrabiał estetykę śmietnika zachodu, redy made’u, wznosząc ją na meta-poziom; budując z tego, co miało być zbyteczne, a było niedoborem. Tym samym konsolidował swym dziełem Polskę z Europą, (jed nak na gruncie praktyki symptomatycznie postkolonialnej). W późniejszych, jeszcze bliższych nam czasach estetyka śmietnika została poddana brutalnym transformacjom, adekwatnym do rozwoju cywilizacyjnego i powszechności technik segregowania odpadów. Zniknęły patyna, zgaszona gama brązów i zieleni, zapadających się w sobie kształtów wykonanych z rozkładających się organicz nych materiałów. Tak jak archeologia wygrzebuje z odpadów sprzed dziesiątków tysięcy lat wiedzę o zapomnianych kulturach, tak my przeglądamy się we własnych współczesnych śmietnikach. Dzisiaj śmieci są w przeważającej masie pochodnymi z przedmiotów z masowej produkcji. Mają pozosta łości precyzyjnej obróbki, zachowane równe krawędzie, a jeśli krzywe, to te powstałe z plotera, wtryskarki. Wiją się tam kolorowe kable, połyskują powierzchnie z tworzyw sztucznych, występujące kolory są pochodne z systemów RAL i NCS. Fascynują inaczej, ale z równą siłą jak w przeszłości. Tak właśnie wyglądają obrazy Alberta Oehlena – artysty o gigantycznym wpływie na współczesne malarstwo, poruszającego się w swej twórczości od lat 90/00 w ramach estetyki śmietnika. 2

3 Bogumił Książek Do tych samych źródeł sięga Małgorzata Markiewicz konstruując swe obiekty ze znalezionego sty ropianu i tandetnej katolickiej dewocji produkcji azjatyckiej. W architekturze i rzeźbie renesansowej duchowość ewokowała z bieli karraryjskiego marmuru – natomiast u Małgorzaty Markiewicz porusza nieskazitelna śnieżność styropianu i jego perfekcyjne kształty, wycyzelowane przez anonimowego designera. Profile powstałe by opakować produkty AGD tworzące konstrukcję instalacji zdają się echem powagi minionych gzymsów i posągów. Świecące kolorowo plastykowe figurki rozsiewają po bieli styropianu barwne poświaty. Migocąca w milczeniu instalacja wydaje się być kommemo ratywnym pomnikiem dogasającej ery, po której archeologia być może będzie musiała poddać weryfikacji swoją systematykę. * Autor pozwala sobie na domniemania co do Władysława Hasiora, mające w swym zamiarze nie tyle budować wie dzę co do warsztatu artysty, ile oddać nietypowy dla europejskiego stosunek do śmieci, charakteryzujący Polskę komunistyczną, a zatem lokalnie odmiennie oddziałującą estetykę śmietnika. Ciekawym by tu było też przywołanie nazistowskich rygorów względem nie-niemieckich mieszkańców GG, co do dostarczania władzom obowiązkowych corocznych ilości szmat i metali, itp. jako dodatkowy traumatyczny faktor budujący stosunek Polaków z tamtych pokoleń do estetyki śmietnika.

Małgorzata Marczewska 4

5

Styropianowe kapliczki Małgorzaty Marczewskiej są na swój sposób hipnoty zujące. Przynajmniej ja mam takie odczucie, kiedy zatapiam w nich swój wzrok – zapewne to zasługa ledowych zniczy, niewykluczone, że jest to naturalny stan – próba skupienia, wyciszenia, może jest to pewien rodzaj kultu. Kontynuacja prac w przeszłości, jej modyfikacja i dalsze zagłębienie się w temat jest w pełni zrozumiałe – papier był i jest obecny, jednak w nowej postaci kapliczki wydają się czyste, minimalistyczne. To „wyczyszczenie” paradoksalnie skłania do głębszych refleksji. Surowa postać styropianu pozwala dostrzec podobieństwa z architekturą np. klasycystyczną. Widoczna jest gra formą, wydobycie kształtami, geometrią, bielą i szarością, szukanie zamierzonego efektu. Całość kapliczek dopełniają wcześniej wspomniane figurki Maryjki i krzyże , które swoim światłem zabarwiają materiał recyklingowy. Pojawiła się też refleksja na temat interesującego mnie zagadnienia jakim jest kicz. W kapliczkach Małgosi (kapliczki Małgosi – jak to miękko i pięknie brzmi), widać trud włożony w jej prace. Kombinacje, których musiała próbować opie rały się – tak myślę – na grze kiczem. Od razu w moich wspomnieniach poja wiła się postać Sabiny z „ Nieznośnej lekkości bytu” , artystki, którą przerażał perfekcjonizm w sztuce – był dla niej bezduszny, nieprzystępny dla indywidu alności, a ona swoim działaniem odbiegała od surowych ram postrzegania sztuki – wychodziła im naprzeciw. Kicz był elementem nie tylko estetycznym ale i etycznym. W styropianowych pracach widać pewną lekkość, swobodę i intuicyjność, a przy tym działania mają charakter majestatyczny i znaczący. Dlatego też w krainie kiczu wszystko należy traktować ze śmiertelną powagą.

6 Katarzyna Piwowarczyk o Małgorzacie Marczewskiej

7

Mateusz Woźniak 8

9

Po przebudzeniu w nocy, Geralt zauważa, że Keira zaginęła, a znacznik, pokazujący gdzie ma się teraz kierować wskazuje tajemni czą wyspę na środku jeziora, na którą musi się dostać, aby dowiedzieć się co się stało. W samej bieliźnie rzuca się do wody, aby przebyć ją wpław. Ta wyspa, z czwartego zdjęcia Mateusza i wyspa z Wiedźmina 3 są do siebie niesamowicie podobne, a nawet powiedziałbym, że są sobie równe. Głównym zagadnieniem tych prac, według mnie oczywiście, jest problem - czym wypełnić te nieprzemierzone połacie przestrzeni, które - choć są w jakiś podświadomy sposób pociągające i tajemnicze, za nic nie dają obcującemu z nimi na żywo satysfakcji i odpowiedzi. Gra “Wiedźmin” jakkolwiek chłopięco-nastoletnia w swoim charakterze, dla polskiego odbiorcy stanowi dobry schemat tego właśnie zapełniania “contentem” tj. odpowiednią porcją dramatu, tragedii, treści seksualnych, magicznych, walki, dowcipów i melancholii.

Paweł Olszewski o Mateuszu Woźniaku 11

Wysłana mi praca Mateusza Woźniaka składa się z czterech monochromatycznych fotografii, z których dwie umieszczone są po prawej stronie białego tła, a dwie kolejne ulokowane są po lewej. Na moją kwerendę/zapytanie o parę słów, które mogłyby przybliżyć ich kontekst i ukierunkować moją recenzję, artysta odparł, że chociaż jest w posiadaniu takich słów, woli je zachować dla siebie i wypuścić mnie na swoje prace bez wodzów (wodzy?) i pomocy. Potraktowałem to jako przyzwolenie na to, by moje skojarzenia I odczucia powodowane przez nie były jak najswobodniejsze i nieograniczone przez zamiary twórcy, jakkolwiek nie na miejscu mogłoby być i mijać się z tropem. Punktem wyjścia moich wrażeń była czwarta fotografia Mateusza, przedstawiająca wysepkę na środku jeziora z rosnącym nań samotnym, smutnym drzewem, którego gałęzie, połamane przez wiatr, deszcz lub inne zjawiska atmosferyczne, smętnie zwi sają, wyciągając się ku widzowi. Zapytać by można, czy drzewo to, wybierając życie z dala od swoich rówieśników i separując się z wyższością od leśnych roślin zza wody, ubabranych w szczurzym wyścigu o wodę, ziemię i słońce, nie żałuje swojej decyzji, czując jak jego bogate w te surowce i niezależne korzenie starzeją się i marnieją podmywane przez jezioro, a wszystkie jego żołędzie, nasionka lub tym podobne, powpadały do wody i nie przyniosły potomstwa. Byłaby to dosyć ckliwa i moralizatorska interpretacja, ale mogła by zespoić inne zdjęciami- zrujnowanego domu pośrodku niczego, czy samotnej plakietki z napisem WM(a może MW?), przygniecionej przez gałęzie. Nie samą melancholią jednak żyje człowiek i sam ten trop okazał się dla mnie dosyć męczącym, chciałem znaleźć inny klucz, założyłem więc, że fotografie Mateusza definitywnie przedstawiają krajobraz typowo polski. W 2011 roku ówczesny prezydent Polski, Bronisław Komorowski wręczył ówczesnemu prezydentowi USA, Barackowi Obamie egzemplarz gry komputerowej- Wiedźmina 2, jako symbol “potencjału młodych ludzi, oraz kapitału optymizmu i przedsiębior czości Polaków”. O czym nie wspomniał, było to, że gra ta przesiąkała typowymi wschodnioeuropejskimi motywami, kulturą i historią, a krajobrazy przemierzane przez gracza, choć fantastyczne, były do granic możliwości podobne do tych, które w wol nym czasie przemierzać może każdy z nas tj. - polskich. Cztery lata później wydana została kolejna odsłona - Wiedźmin 3, którą wtedy, w wieku 18 lat, skonsumowałem. Po kilku godzinach rozgrywki, główny bohater- Geralt z Rivi, na bagnach krainy Velen, spotyka swoją dawną znajomą, tzw Keirę Metz, czarodziejkę która ukrywa się wśród ludu przebrana za lokalną zielarkę i guślarkę. Po przejściu wraz z nią kilku jaskiń oraz zdobyciu dla niej kilku przedmiotów, Geralt zaproszony jest na kolację przy jeziorze, gdzie to Keira zamienia szczury w dwa białe konie, wyczarowuje skąpą suknię, którą na siebie wdziewa oraz stwarza elegancki stolik i zastawę. Potem bawi się z graczem w chowanego, który to znajduje ją roznegliżowaną na brzegu wody. Gdy gracz wyrazi taką ochotę, istnieje następnie możliwość sfinalizowania znajomości, w sposób spójny fantazyjnym konwencjom świata “Wiedźmina”.

12

13 Julia Skrzyńska

14

15

Kinga Kociarz o Julii Skrzyńskiej

Dodatkowo obecność półprzezroczystego papieru nadaje całości senny charak ter, jakbyśmy my - widzowie, mogli zgłębić się we wspomnienia autorki, przefil trowane przez jej pamięć oraz interpretację. Niedopowiedziane rysunki postaci, jakby wyblakłe z czasem, pomieszane z krótkimi opisami, gdzieniegdzie pogniecione, podrapane. Budzi to wszystko wielką ciekawość, ale jednak ze zrozumieniem akceptujemy tę tajemnicę.

Ponieważ właśnie tak wyglądają wspomnienia, każdy inaczej odczuwa pewne wydarzenia. Niektóre elementy pamięta bardziej, inne mniej, wyolbrzymia lub bagatelizuje, patrzy przez pryzmat emocji. Niektóre rzeczy się zlewają, inne są wyraźniejsze, nic nie jest uporządkowane. Moim zdaniem praca Julii świetnie to zjawisko obrazuje. Patrząc na nią możemy dokładnie poczuć tę ulotność, delikatność, jakbyśmy wszystko widzieli przez mgłę. Bardzo ciekawa jest też interaktywność tej pracy, tak jak we wspomnieniach, pewne elementy można zgłębić, coś otworzyć, przesunąć, dowiedzieć się czegoś więcej,Tenodkryć.kolażowy album po prostu pełen jest emocji oraz decyzji w emocjach podejmowanych, a to daje poczucie, że jest w nim życie, że nie są to postaci lub zdarzenia zatrzymane w czasie, jakby odlane z brązu, jak to w albumach jest. Są to cały czas żywe wspomnienia, zmieniające się w zależności od momentu, w którym człowiek do nich wróci.

Praca Julii Skrzyńskiej to forma kolażowego albumu inspirowanego rodzinnymi zdjęciami i wspomnieniami autorki. Jako podstawy Julia użyła zżółkłego papieru, jakby zeszytu, na którym przyklejone są przeróżne rysunki, napisy oraz zdjęcia.

16

17

Alicja Kolińska | Kadry z video 18

Miłosz Nowakowski o Alicji Kolińskiej 19

Filmy o kontrolowanym spalaniu papieru w słoikach, ekspresyjne szkice, szkice pejzażowe, makro fotografie, przypalone obiekty i zwieńczająca to wszystko biała kartka na białym tle. Jest to, reportaż pracy Alicji Kolińskiej z tematem semestralnym. Alicja zaczyna destrukcyjnie, spala delikatnym płomieniem papier, obserwując i nagrywając cały zabieg. Przechodzi później do agresywnego szkicowania. Widać tęsknotę do materii i struk tury, która kieruje rękę Alicji do przekształcania małych form rysunkowych w kolaże wykorzystujące pozosta łości ze spalonych kartek. W końcu dochodzi do stworzenia kubika. Obrośnięty przypalonym trądem gęstej farby z jednej strony odsłania nam wnętrze nadpalonymi dziurami. W środku poszarpane płótna, podarte zwitki papieru- niczym leże papierowego pająka. Z zachwytu nad efektami, ale i chęcią uporządkowania, powstaje seria makro zdjęć. Na koniec powstaje instalacja-”biała kartka na białym tle”, która jak sama twórczyni twierdzi - „Jest wyjściem do spokojnego i nie chaotycznego myślenia o sztuce”. Cały ten zestaw nakreślił mi zapis osobliwego procesu twórczego. Powolne trawienie płomieniem tematu. To, co ocalało przed ogniem, zostaje wykorzystane i przeobrażone. Następnie refleksja, obserwacja i analiza tworu, prowadząca do powstania instalacji. Alicja niczym syn marnotrawny powraca do czystości białej kartki.

Anna Zuzela 20

21

22

Domyślnie zimna różowość w dłoni zmyla zmysły, oszu kuje nas i wystawia na poszukiwanie mimo pierwszych błysków myśli. Liście są mokre, szkliste, zielone, nie różowe, czy światło różowe, czerwone, o długości falibo światło to przecież fala. Między 620 nanometrów a 670 Wpływananometrów.nakolor glinianej formy? Czy w ciemnym pokoju, jestem w stanie widzieć dłonią? Zostaje mi jeszcze zapach, dźwięk, smak. Mam bibliotekę, pełną kształtów i muszle nad oceanem dla miłości wybierałem używając wszystkich zmysłów. Musiały spełnić różne wymogi, być nie tylko gładkie i perłowe od wewnątrz, chropowate na zewnątrz, każda niedoskonałość koloru, rysunek żyły na żłobieniach wpływały na jej wyjątkowość. Nie zapominałem o kamieniach, je również wybierałem z podobnymi kryteriami. Kwarce i bursztyny, w kształ tach znanych obiektów z biblioteki myśli. Czy nadal są atomem oceanu gdy patrzę na nie, kiedy leżą trzy tysiące kilometrów dalej, w środowisku zupełnie innym niż pierwotna plaża wypełniona złocistą mgłą bryzy, resztek przypływu? Dłoń jest okiem? potrafi być zamiennikiem widzenia, z którego czasem chcę zrezygnować, by otworzyć się na nowe i nieznane. Okazuje się, że nie jestem w stanie od tego uciec, od biblioteki myśli, kształtów, kolorów etc. Bo widzę od zawsze. Czy widzę tak samo jak każdy? W jakim stopniu? Jak stworzyć sen? Tzw. marzenie senne? Kubek do gry w kości wypełnić resztkami zupełnie ze sobą nie związanch sytuacji, obrazów, dzwięków, bodź ców. Potrząsnąć w ciemności i rzucić. Czy „wynik” (sen) będzie przypadkiem?

Mateusz Woźniak o Annie Zuzeli 23

Paweł Olszewski | Kadry z video 24

25

26

27

28

Kinga Kociarz 29

Niech pierwszym i ważnym punktem w tej recenzji będzie to, że nie znałam prac Katarzyny Piwowarczyk. Sama artystka jest dla mnie nowa, ale z radością zareagowałam na pode słaną relację fotograficzną i opis jej twórczości. Od pierw szych zdań tegoż właśnie opisu, jej działania wydały mi się bardzo znajome, eksplorujące korzenie i historie rodzinne. Katarzyna Piwowarczyk w swojej pracy wychodzi od zdjęć, gazet i listów archiwalnych swojej rodziny, dodaje papier czerpany i tworzy kolaże, zabarwione brązem i beżem, spo kojne i ciepłe w odbiorze, splatające się płynnie ze sobą. Z jej prac patrzą na odbiorcę fragmenty twarzy, uniesione brwi, szeroko otwarte oczy. W tej mieszance wszystkiego jest dużo, ale nie zbyt dużo, mało i nie zbyt mało. Szorstka struktura czerpanego papieru nieodmiennie kojarzy mi się z opakowaniami na jajka, ale w dobrym tego skojarzenia zna czeniu. Swojskość pasuje do historii i upływającego czasu, mocno osadza w miejscu, wobec ulotnej rzeczywistości przeszłości. Podoba mi się pożółkłość papieru listownego i gazetowego, słowa, wydarzenia, które kiedyś miały miejsce. Wszystko razem zabełtane w jednej kompozycji. Nie wiem ile ostatecznie udało jej się stworzyć plansz, ale te które widzia łam, już w takiej wersji odpowiadają na jej założenia, przynaj mniej moim skromnym zdaniem.

Anna Michalik o Katarzynie Piwowarczyk 30

31 Katarzyna Piwowarczyk

Anna Michalik 32

Papier straszny jak go malują Anna Michalik w konceptualnym projekcie dotyczą cym papieru podejmuje rozważania na temat szkodli wości arkuszy tej sprasowanej celulozy dla ludzkiego zdrowia i życia. Artystka w lekki, żartobliwy sposób, przedstawia problem za pomocą rzeźby –prostopadłościennej komuny o zaokrąglonych rogach, z ułożonych jeden nad drugim bloków papieru o sześciennym kształcie. Całość jest prosta, i pomimo wygładzonych rogów, geometryczna w wyrazie, a przy tym, dzięki podzia łom na kolejne bloki karteczek, modułowa, przywo dząca na myśl skojarzenia z kolumną, czy to antyczną, np. Trajana czy współczesną, np. kolumną nieskoń czoności Constantina Brancusiego. Minimalistyczna, wręcz white cube’owa całość instalacji zostaje jednak ,,zakłócona” – srebrne metalowe elementy na samym szczycie rzeźby, spinające bloki papieru ze sobą nie zostały zatuszowane, pokazując niejako ,,od kuchni” konstrukcję obiektu. Śnieżna biel kolumny została również w końcu ,,splamiona” krwią – artystka zdecy dowała się pokryć niektóre ze ścian krwistoczerwo nymi plamami, stającymi się niejako żywym dowodem krzywdy, jakiej doświadczyć może człowiek ze strony Instalacjipapieru. towarzyszy instrukcja – opis, wyjaśniający w naukowy sposób skąd pochodzi dotkliwy ból rozcię cia, jaki możemy doznać zacinając się papierem (mają odpowiadać za to mikrowłókna oraz substancje che miczne przedostające się do rany z papieru, generu jące ból większy niż podczas rozcięcia nożem), szkic z rozrysowaniem poszczególnych elementów składo wych oraz płaskie zbliżenie na same, ubroczone krwią Instrukcjiściany. towarzyszy również komentarz w języku angielskim, który możemy potraktować jako ironiczną puentę całego projektu: papier ma sześć stron, ale tylko wie z nich możemy skutecznie używać. Pozostałe cztery strony służą rozlewowi krwi.

Małgorzata Marczewska o Annie Michalik 33

Anna Zuzela o Ilonie Karp 34

Już drugi raz mam przyjemność recenzować prace Ilony Karp, co ułatwia mi zrozumienie dokona nego wyboru tematu i środków w pracy z bluszczem. Wijące się, delikatne i kruche rośliny z papieru. Bluszcze, które stworzyła Ilona składają się na ruchome obiekty, skazane na łaskę naszych rąk i kaprysy wiatru- tak pomyślałam o nich w pierw szej chwili. Jednakże bluszcze oplatają również wszystko na co zostaną nałożone, zasłaniają sobą, konkurują z zastaną sytuacją, nie niepokojone mają moc nadania przestrzeni nowego znacze nia, niepewności tego co mogą skrywać lub odsłaniać wijące się pnącza. Artystka ubiera bluszcz w symbolikę zastoju, stagnacji i porzucenia. Nostalgiczne zawłaszczenie przez jej prace, mogą dawać odbiorcy uczucie przebywania w bliżej nieokreślonym czasie, wyrwie w codzienności. Efemeryczne rzeźby z papieru stanowią ciekawe uzupełnienie dla całej twórczości Ilony. Z wytrwałością i konse kwencją, w swoim tempie, Ilona oplata swoimi pracami zainteresowane oczy odbiorcy, pochłaniając go w swój świat, lekko niepokojący ale przede wszystkim intrygujący.

Ilona Karp 35

Zuzanna Szary 36

Julia Skrzyńska o Zuzannie Szary

37

Prace Zuzanny Szary są wejściem w makroświat natury i wywodzących się z niej form, ich graficzną interpreta cją. Cztery różne, bardzo organiczne kompozycje przy pominają momentami obserwację roślin pod lupą czy też mikroskopem. Nie są jednak wiernym odwzorowaniem konkretnych gatunków, a swobodnie przetworzonymi kształtami. Całość, rysowana żywo i kontrastowo, wydaje się naprawdę żyć, rozwijać i skręcać w kolejne konfigura cje na oczach oglądającego. Dodatkowym wymiarem tych kompozycji są nakładane na rysunki kalki z wycięciami. Tonując mocny wyraz całości, wydobywają poszczególne elementy organicznych układów na wierzch, skupiając na nich uwagę i zachęcając do uważniejszego badania tkanek. Kalki mogą być układane w różny sposób, co umożliwia szukanie punktów wspólnych obu płaszczyzn i tworzenie nowych obrazów, z których – jak spod swego rodzaju błony – wybijają się i wyrastają pędy roślin. Jest to także element swoistej zabawy, gry z odbiorcą, trochę jak puzzle, które nie mają jedynego właściwego rozwiązania. Ta możliwość zmiany oglądanego obrazu jest, myślę, dobrym pomysłem w przedstawieniu natury, która przecież sama nieustannie się zmienia. Podoba mi się działanie rysunków Zuzanny zarówno jako całego zestawu, jak i osobnych kompozycji.

38 Miłosz Nowakowski

39

Kraków 2022

Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.