CO W NUMERZE 3
Kwiecień The Reds
4-8
Kącik statystyczny
SŁOWEM WSTĘPU
10-15 Najlepsze mecze Liverpoolu
16-17 Europejskie potęgi.
IGOR BORKOWSKI
w ćwierćfinałach Ligi Mistrzów Historia pojedynków z Realem
Zmiany, zmiany, zmiany
18-23 Głos redakcji 24-25 Nie będzie déjà vu 26-27 Skuteczność, gdzie ona się podziała? 28-31 Kompletny co do Joty 32-33 Zdjęcie numeru 34-37 Życie po Superlidze.
REDAKTOR NACZELNY Igor Borkowski Z-CA REDAKTORA NACZELNEGO Mikołaj Sarnowski GRAFIK Michał Woroch DTP Artur Budziak KOREKTA Mikołaj Sarnowski, Bartosz Góra Bartłomiej Surma AUTORZY TEKSTÓW Bartek Bojanowski Igor Borkowski Kacper Kosterna Adam Mokrzycki Mikołaj Sarnowski
Jedyne, czego można być w życiu pewnym, to zmian. Czasem są trudne, ale niezbędne by progresować. Zmiany wymaga gra Liverpoolu, zmiany zachodzą w europejskim futbolu i zmian dokonaliśmy w “zarządzie” naszego magazynu. Począwszy od tego numeru, będę miał przyjemność pełnić rolę redaktora naczelnego Polish Reds, zważywszy na szansę pracy w dużym portalu sportowym, jaką otrzymał Bartek Bojanowski. Raz jeszcze składam Ci, Bartku, gratulacje, a Was zapraszam do zapoznania się z kwietniowym wydaniem naszego magazynu. Wprost proporcjonalnie do formy naszych zawodników, prezentujemy Wam dość minimalistyczną formę, jeśli chodzi o ilość tekstów. Znaczenie ma jednak nie ilość, a jakość, a na tę narzekać nie można. Skoncentrowaliśmy się na meczach Ligi Mistrzów, której hymn mamy nadzieję usłyszeć jeszcze nieraz. Nie mogło zatem zabraknąć również kilku słów o projekcie Superligi. Słowem: wszystko co najważniejsze dla Liverpoolu w ostatnich tygodniach. Mam nadzieję, że lektura naszego magazynu okaże się dla Was przyjemniejsza od oglądania gry “The Reds” w kwietniowych spotkaniach. Serdecznie zapraszam! Pamiętajcie o naszej lidze Fantasy Premier League! To okazja, by sprawdzić swoją intuicję i wiedzę na temat ligi angielskiej na tle redakcji oraz społeczności fanowskiej! Serdecznie zapraszam do dołączenia. Kod ligi: ibvavn
TOP STRZELCÓW BRAMEK 1 Harry Kane
Tottenham
21
2 Mohamed Salah
Liverpool
20
2 Bruno Fernandes
Manchester United
16
3 Son Heung-Min
Tottenham
15
4 Patrick Bamford
Leeds
14
Everton
14
2• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
REDAKTOR NACZELNY POLISH REDS
Dominic Calvert-Lewin
KWIECIEŃ THE REDS PREMIER LEAGUE 3 kwietnia 2021 Stadion: Emirates
0:3
Jota 64’ 82’ Salah 68’ 10 kwietnia 2021 Stadion: Anfield
2:1
Salah 57’ Alexander-Arnold 91’
Tego dnia zagraliśmy w naszym pierwszym finale Pucharu Anglii. Przegraliśmy z Burnley 1:0. Jedynego gola w meczu strzelił z woleja Bertie Freeman. Podczas tego meczu król Jerzy V został pierwszym panującym monarchą, który wziął udział w finale Pucharu Anglii.
19 kwietnia 2021 Stadion: Ellan Road
1:1
Llorente 87’
1:1
P
W
D
L
GD
Pts
1 Manchester City 2 Manchester United 3 Leicester City 4 Chelsea 5 West Ham United 6 Liverpool 7 Tottenham Hotspur 8 Everton 9 Leeds United 10 Arsenal 11 Aston Villa 12 Wolverhampton 13 Crystal Palace 14 Burnley
33 33 33 33 33 33 33 32 33 33 32 33 32 33
24 19 19 16 16 15 15 15 14 13 13 11 10 9
5 10 5 10 7 9 8 7 5 7 6 8 8 9
4 4 9 7 10 9 10 10 14 13 13 14 14 15
45 29 22 20 10 16 18 4 0 7 9 -13 -20 -15
77 67 62 58 55 54 53 52 47 46 45 41 38 36
10 9 7 5 5 5
6 9 13 12 10 2
16 15 39 16 18 26
-18 -18 -6 -18 -34 -38
36 36 34 27 25 17
Liga Mistrzów
Liga Europy
Mané 31’ 24 kwietnia 2021 Stadion: Anfield
TABELA
15 Southampton 32 16 Newcastle United 33 17 Brighton 33 18 Fulham 33 19 West Bromwich Albion 33 20 Sheffield United 33
Watkins 43’
Salah 3’
Willock 95’
CHAMPIONS LEAGUE 6 kwietnia 2021 Stadion: Estadio Alfredo Di Stefano
3:1
Vinícius Júnior 27’ 65’ Asensio 36’
Salah 51’
14 kwietnia 2021 Stadion: Anfield
0:0
spadek
3• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
Kącik
s tatys tyczn
liczby dwumec z Realem
Zebra ł Igor Borkowski
4• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
ny
czu
PIERWSZY MECZ - ESTADIO ALFREDO DI STÉFANO, MADRYT - 6.04.2021
Real Madryt 3:1 Liverpool FC STATYSTYKI REALU:
Bramki: Vinicius Júnior 27’ Marco Asensio 36’ Vinicius Júnior 65’ 2.2 xG - współczynnik expected goals całej drużyny 16 (6) - liczba strzałów 17 metrów - średnia odległość, z której oddawali strzały 1.2 xG - Asensio (najwyższy współczynnik) 0.4 xA - Kroos 85 kontaktów z piłką - Kroos 8 odbiorów - Casemiro STATYSTYKI LIVERPOOLU:
Bramki: Mohamed Salah 51’ 0.8 xG - współczynnik expected goals całej drużyny 7 (1) - liczba strzałów 16 metrów - średnia odległość, z której oddawali strzały 0.5 xG - Salah 0.1 xA - Salah, Wijnaldum, Thiago, Alexander-Arnold 96 kontaktów z piłką - Alexander-Arnold 5 odbiorów - Fabinho
5• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
DRUGI MECZ - ANFIELD, LIVERPOOL - 14.04.2021
Liverpool FC 0:0 Real Madryt STATYSTYKI LIVERPOOLU:
1.7 xG - współczynnik expected goals całej drużyny 15 (4) - liczba strzałów 12 metrów - średnia odległość, z której oddawali strzały 0.8 xG - Salah 0.6 xA - Alexander-Arnold 102 kontakty z piłką - Alexander-Arnold 5 odbiorów - Fabinho STATYSTYKI REALU:
0.7 xG - współczynnik expected goals całej drużyny 6 (2) - liczba strzałów 18,5 metrów - średnia odległość, z której oddawali strzały 0.3 xG - Benzema, Vinicius Júnior 0.3 xA - Militão, Valverde 89 kontaktów z piłką - Valverde 5 odbiorów - Casemiro
Kontakty z piłką:
157 - 114 Odbiory:
3-3 2-8
Éder Militão
Podania:
6• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
114 - 66 Strzały:
vs 2-0
Nathaniel Philipps
Przechwyty:
Kontakty z piłką:
163 - 176 Odbiory:
13 - 10 Faule:
2-3
Podania:
99 - 135
Kluczowe podania:
4-0
vs
Casemiro Fabinho
7• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
Vinicius Júnior
vs
Mohamed Salah
Kontakty z piłką:
84 - 91 Pressingi:
42 - 29 Dryblingi:
11 - 6
Kluczowe podania:
3-4
Strzały:
6(4) - 6(3)
8• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
fot.: facebook.com/liverpoolfc
9• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
NAJLEPSZE MEC
W ĆWIERĆFINAŁAC
Za nami tegoroczne spotkania w ramach 1/4 UEFA Champions League. Niestety, podopieczni Jürgena Kloppa na tym etapie pożegnali się z rozgrywkami, uznając wyższość Realu Madryt. Gdy teraźniejszość nie rozpieszcza, trzeba udać się w przeszłość i powspominać z rozrzewnieniem mecze sprzed lat. Zapraszam na przegląd najlepszych meczów Liverpoolu na etapie ćwierćfinału Ligi Mistrzów. MIKOŁAJ SARNOWSKI 14.04.2009r.
Chelsea-Liverpool 4-4 Jedyny mecz w tym zestawieniu, który nie zakończył się happy endem, ale ze względu na poziom emocji nie mogło go tu zabraknąć. W sezonie 08/09 Liverpool rozpoczął zmagania w Europie już na etapie 4. rundy eliminacji, ponieważ sezon wcześniej uplasował się na 4. miejscu w lidze, co wówczas nie gwarantowało pewnego miejsca w Lidze Mistrzów. Po trudnym dwumeczu ze Standardem Liège (0-0 w Belgii i 1-0 po golu w dogrywce na Anfield) The Reds trafili do grupy D z Atletico Madryt, Olympique Marsylia oraz PSV Eindhoven. Anglicy i Hiszpanie w grupie nie mieli sobie równych, lecz to podopieczni Rafy Benitéza uplasowali się na pierwszym miejscu. Los zadecydował, że w 1/8 znów czekał na Liverpoolczyków zespół z Madrytu, lecz tym razem był to Real. Po naprawdę genialnym dwumeczu (0-1 w Hiszpanii i 4-0 na Anfield),, w którym Królewscy nie mieli kompletnie nic do powiedzenia, w ćwierćfinale przyszło się Liverpoolowi zmierzyć z Chelsea. Londyńczycy 10• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
rundę wcześniej odprawili z kwitkiem Juventus, więc konfrontacja zapowiadała się iście pasjonująco. I tak też się stało, gdyż ten dwumecz do dziś jest uznawany za jeden z najciekawszych w historii. W pierwszym meczu Liverpool musiał uznać wyższość rywali, gdyż na bramkę Fernando Torresa odpowiedział dwukrotnie Branislav Ivanović oraz raz Didier Drogba, zatem do rewanżu podopieczni Luiza Felipe Scolariego przystępowali w roli zdecydowanego faworyta, bo pierwszy mecz odbył się w hrabstwie Merseyside. Lecz Liverpool nie za-
CZE LIVERPOOLU
CH LIGI MISTRZÓW
Frank Lampard strzelił 2 gole w zremisowanym 4:4 meczu i wyrzucić za burtę Ligii Mistrzów Liverpool fot.: liverpoolfc.com
mierzał tanio sprzedać skóry. Od pierwszego gwizdka sędziego gracze Benitéza rzucili się na przeciwników. W 19. minucie przyniosło to pożądany efekt. Piłkę do wykonania rzutu wolnego ustawił Fabio Aurelio i, gdy wszyscy, a w szczególności Petr Ĉech, spodziewali się dośrodkowania na głowę któregoś z kolegów, Aurelio zdecydował się na płaski strzał tuż obok prawego słupka bramki, wykorzystując błąd w ustawieniu
czeskiego golkipera. 9 minut później Liverpoolczycy uderzyli ponownie. Znów rzut wolny, znów Fabio Aurelio, leczy tym razem już dośrodkowanie w pole karne, w którym nieprzepisowo zatrzymywany przez Ivanovicia jest Xabi Alonso. Sędzia dyktuje jedenastkę, a sam poszkodowany pewnie ją wykorzystuje. Tak kończy się pierwsza połowa. Kibice The Reds natchnieni kapitalnym występem przed przerwą czekali na kontynuację dominacji w drugich 45 minutach, a sympatycy The Blues czekali aż ich drużyna wreszcie się otrząśnie. I przy sporej pomocy Pepe Reiny się doczekali. Najpierw w 51. minucie dośrodkowanie Anelki z samego narożnika boiska lekko przecina Drogba, co poskutkowało wbiciem sobie piłki do własnej bramki przez Hiszpana. Po upływie 360 sekund piekielnie mocnym strzałem z rzutu wolnego do wyrównania doprowadził Alex. Niczego nie ujmując prawdziwiej bombie Brazylijczyka, bramkarz Liverpoolu mógł się nieco lepiej ustawić, bo strzał zmierzał bliżej środka bramki, choć był genialnie podkręcony. W tym momencie plany The Reds kompletnie się posypały, gdyż do awansu potrzeba im było co najmniej 3 goli przy stracie żadnego. Na domiar złego w 76. minucie akcję Drogby wykończył Lampard, czym niemal definitywnie zamknął losy dwumeczu. Na szczęście nie zakończyło to emocji w tym spotkaniu, bo Liverpool nie zamierzał złożyć broni. Na 9 minut przed końcem regulaminowego czasu gry strzał Lucasa Leivy po drodze odbija się od jednego z obrońców i tym samym mieliśmy 3-3. Dwie minuty później wrzutkę Riery wykończył głową Dirk Kuyt i tym samym znów tylko jednej bramki było potrzeba Liverpoolowi do awansu. Ostatnie słowo jednak należało do ekipy z Londynu. Gdy zawodnicy z Anfield rzucili się do ataku, narazili się na kontrataki, a jeden z nich wykorzystał kapitan The Blues - Frank Lampard, który ustalił wynik spotkania na 4-4 i tym samym zapewnił swojej drużynie awans do półfinału, który był równie pamiętny, co ten ćwierćfinał. 11• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
fot.: tweeter.com
05.04.2005r.
Liverpool-Juventus 2-1 Kampania z sezonu 04/05 na zawsze zapisała się w historii europejskich rozgrywek ze względu na finał ze Stambułu pomiędzy Liverpoolem a AC Milanem i niesamowity comeback The Reds z Jerzym Dudkiem w bramce. Nie można jednak zapomnieć o innych fantastycznych występach Liverpoolczyków w tamtej edycji Champions League. Jednym z nich na pewno jest rewanżowe spotkanie z Juventusem. Ale zanim doszło do tego, trzeba było przebrnąć przez wcześniejsze rundy. Liverpool ponownie musiał przebijać się przez ostatnią rundę kwalifikacji, w której odprawił z kwitkiem austriacki Grazer AK (0-2 na wyjeździe oraz 0-1 u siebie). Faza grupowa to potyczki w grupie A z AS Monaco, Olympiacosem oraz Deportivo La Coruňa. Zawodnicy Rafy Benitéza awansowali do dalszej fazy z drugiego miejsca, ustępując tylko ekipie z księstwa Monaco. W 1/8 nastąpił pojedynek z Bayerem Leverkusen, z którego Anglicy wyszli zwycięsko, pokonując Aptekarzy dwukrotnie po 3-1. Po tej rywalizacji przyszedł czas na Juventus. Przed pierwszym meczem na 12• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
Anfield panowała niesamowita atmosfera. Całe Anfield wrzało, chcąc ponieść piłkarzy ku zwycięstwu, lecz patrząc na składy, zapowiadał się niesłychanie ciężki bój. Juventus napakowany gwiazdami pokroju Cannavaro, Buffona, Zambrotty, Del Piero, Nedveda czy młodziutkiego Ibrahimovicia kontra Liverpool z dziewiętnastoletnim, rozgrywającym swoje dopiero trzecie zawody w pierwszej drużynie Scottem Carsonem w bramce. Magia Anfield jednak zrobiła swoje. Już w 10. minucie dośrodkowanie Gerrarda z rzutu rożnego głową przedłużył Luis Garcia, a całą akcję zamknął Sami Hyypiä. Szybko strzelona bramka wcale nie spowodowała, że gospodarze spuścili z tonu, oni dalej parli naprzód. Dowodem tego była niesamowita bramka Luisa Garcii. Hiszpan otrzymał podanie z prawego skrzydła na około 20 metr i gdy wydawało się, że będzie przyjmował piłkę, bo futbolówka mocno się kozłowała, on huknął z pierwszej piłki z woleja. Buffon był bez szans, a Liverpool prowadził już 2-0. Takim też wynikiem zakończyła się pierwsza połowa, mimo że obie drużyny miały jeszcze swoje szanse, a chociażby Ibrahimović obił słupek bramki strzeżonej przez Car-
Radość zawodników Liverpoolu po wyeliminowaniu Arsenalu fot.: tweeter.com
sona. Po przerwie do głosu doszli goście, którzy raz po raz nękali obrońców i bramkarza The Reds. Jeden z ataków przyniósł bramkę kontaktową. Dośrodkowanie Zambrotty z lewej flanki wykończył głową Fabio Cannavaro, lecz dobitnie pomógł mu przy tym młody bramkarz Liverpoolu, który źle obliczył kozioł piłki, a ta odbiła się i wpadła do bramki ponad nim. Na szczęście dla Anglika więcej bramek w tym meczu nie wpadło i gospodarze z niezłym wynikiem lecieli do Turynu na rewanż. Tam padł bezbramkowy remis, który premiował Liverpool, a resztę tej historii już dobrze znamy
08.04.2008r.
Liverpool-Arsenal 4-2 Nikogo zapewne nie zdziwi wstęp, w którym piszę o tym, iż Liverpool przed fazą grupową walczył w ostatniej rundzie eliminacji. Oczywisty jest również fakt, że te eliminacje przeszli. Tym razem padło na francuską Toulouse (0-1 na wyjeździe i 3-0 u siebie). Pierwszy etap rzeczywistego turnieju to gru-
pa A wraz z FC Porto, Olympique Marsylia oraz tureckim Besiktasem. The Reds awansowali z drugiego miejsca, gdyż lepsze okazały się portugalskie Smoki. 1/8 to pojedynek z Interem Mediolan, który został odprawiony bez straty bramki po zwycięstwach 2-0 oraz 1-0. Następnie przyszła pora na angielski dwumecz, bo wylosowanym rywalem okazał się Arsenal. Pierwsze spotkanie pomiędzy oboma ekipami zakończyło się remisem 1-1, więc minimalną przewagę przed rewanżem na Anfield mieli Liverpoolczycy. Wenger i spółka nie zamierzali jednak dopuścić do awansu drużyny Benitéza, więc można się było spodziewać, iż czeka kibiców fantastyczne widowisko. Mecz od samego początku stał na naprawdę wysokim poziomie i intensywności, lecz to właśnie goście przeważali. Dowodem na to była bramka w 13. minucie, której autorem był Diaby. Francuz dostał piłkę w pole karne i płaskim strzałem z ostrego kąta pokonał beznadziejnie interweniującego Pepe Reinę. Na szybki cios gospodarze odpowiedzieli w 30 minucie. Dośrodkowanie z rzutu rożnego na bramkę zamienił niezawodny Hyypia, który uderzył głową z ponad 11 metrów! Do 69 minu13• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
ty. nie padły żadne bramki, lecz wtedy długą piłkę przedłużył Crouch, w polu karnym dopadł do niej Torres, fantastycznie się obrócił, gubiąc krycie i strzałem prosto w prawe okienko nie dał szans Almunii. Na 6 minut przed końcem regulaminowego czasu gry Arsenal przeprowadził zabójczą kontrę. Theo Walcott postanowił zabawić się w Diego Maradonę i przebiegł z piłką dobre 80 metrów, mijając po drodze 4 rywali i wyłożył idealnie futbolówkę do Adebayora, który nie mógł tego zmarnować, mimo że w tym meczu już zaprzepaścił kilka dogodnych sytuacji. Kanonierzy długo się tym zwycięskim remisem nie nacieszyli, gdyż 120 sekund później Kolo Toure faulował w polu karnym rezerwowego Babela, a karnego na bramkę zamienił Steven Gerrard. Mecz w doliczonym czasie gry zabił wyżej wspomniany Ryan Babel, który samotnie przemierzył pół boiska i pewnie pokonał hiszpańskiego bramkarza Arsenalu. Liverpool zameldował się w półfinale, lecz tym razem tak kolorowo nie było i musiał uznać wyższość innej ekipy z Londynu, a mianowicie Chelsea.
04.04.2018r.
Liverpool-Manchester City 3-0 Kampania 17/18 w Europie nie mogła zacząć się inaczej niż od kwalifikacji. W nich Liverpool poradził sobie z Hoffenheim wygrywając oba mecze odpowiednio 2-1 oraz 4-2, a w tej rywalizacji błysnął chociażby talent Trenta Alexandra-Arnolda. The Reds rozlosowano do grupy E z Sevillą, Spartakiem Moskwa oraz Mariborem. Tamten etap był naprawdę szalony. Liverpool potrafił stracić prowadzenie 3-0 z Sevillą i ostatecznie zremisować 3-3, stracić dwa punkty w Rosji, dzieląc się punktami ze Spartakiem, lecz równocześnie wygrać dwa mecze stosunkiem 7-0, jeden z Mariborem, a drugi właśnie z Rosjanami. Po rozgrywkach grupowych podopieczni Jürgena Kloppa rozbili 5-0 FC Porto w dwumeczu, a w ćwierćfinale przyszło im się zmierzyć z ligowym rywalem, Manchesterem City. Eksperci nie mieli wątpliwości, kto w tamtym meczu był faworytem. Obywatele naszpikowani gwiazdami byli wówczas bezsprzecznie najlepszą drużyną w Anglii. Jednak Liverpoolu nigdy nie można skreślać, a kto jak kto, ale Klopp to z Guardiolą potrafi grać i tak też się stało w tamtym momencie. Cale show Liverpoolczyków rozpoczęło się w 12 minucie. Strata Leroya Sane przed polem karnym The Reds poskutkowała wyprowadzeniem zabójczej kontry, którą na bramkę, po niema14• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
Alex Oxlade-Chamberlain po strzeleniu bramki na 2:0 w ćwierćfinałowym meczu z Manchesterem City fot.: thisisanfield.com
łym zamieszaniu, zamienił Mohamed Salah. 9 minut później Oxlade-Chamberlain, przeżywający wtedy swój prime time, odpalił prawdziwą rakietę ziemia-powietrze i o mało nie rozerwał siatki w bramce Edersona. W 31. minucie było już 3-0. Wrzutka Salaha w pole karne prosto na nos Mané, a ten nie mógł zrobić nic innego niż zdobyć gola. To był niesamowity spektakl żołnierzy Kloppa, swoiste 19 minut, które wstrząsnęły Manchesterem City. Druga połowa nie była już tak widowiskowa, goście przycisnęli trochę, lecz bez żadnych konkretów i wynik sprzed przerwy widniał na tablicy również po końcowym gwizdku. To spotkanie było milowym krokiem ku następnej rundzie, lecz nie załatwiało w 100% sprawy awansu. Na szczęście w rewanżu obyło się bez comebacków i to The Reds zameldowali się w półfinale, a po nim w finale, który zostawił w sercach kibiców Liverpoolu bolesne wspomnienia.
17.04.2019r.
FC Porto-Liverpool 1-4 Opis tej rywalizacji wreszcie wyłamuje się ze schematu, w którym wspominam o konieczności przebrnięcia przez Liverpool kwalifikacji, ponieważ w międzyczasie zmieniły się przepisy UEFA i od tamtego sezonu czwarta drużyna Premier League ma automatycznie zapewniony awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów w następnym roku. Zespół Kloppa trafił do prawdziwej grupy śmierci wraz z PSG, Napoli oraz mocno odstającą na papierze Crveną Zwezdą. Serbowie jednak nie byli typowymi chłopcami do bicia i potrafili chociażby zwyciężyć u siebie właśnie z Liverpoolem. Ogólnie The Reds mieli spore problemy na tym etapie rozgrywek i sprawa awansu dalej toczyła się do ostatnich sekund, gdyż tylko niewiarygodna parada Alissona po strzale Milika uchroniła Anglików przed remisem z Napoli i tym samym zajęciem 3. miejsca w grupie. Po początkowych perturbacjach faza pucharowa była już znacznie lepsza w wykonaniu ekipy z Anfield. W 1/8 pewnie pokonali Bayern,
przełamując passę słabych meczów na wyjeździe w Europie (0-0, 1-3). W ćwierćfinale doszło do konfrontacji z FC Porto, zespołem, z którym Liverpool mierzył się rok wcześniej na etapie 1/8 finału. Wówczas dwumecz zakończył się wynikiem 5-0 i Portugalczycy byli żądni rewanżu. Pierwsze spotkanie odbyło się na Anfield i zostało wygrane przez gospodarzy 2-0 po bramkach Keity i Firmino. Tamta edycja Champions League była jednak pełna niesamowitych zwrotów akcji, o czym kibice Liverpoolu mieli się przekonać w następnej rundzie, zatem podopieczni Jürgena Kloppa nie zamierzali zlekceważyć rywali. Na Estádio do Dragão od pierwszej minuty gospodarze rzucili się do odrabiania strat. Napierali, tworzyli sobie sytuacje, lecz nie potrafili żadnej wykorzystać, w każdej z nich następowało albo niecelne ostatnie podanie albo beznadziejny strzał. Liverpoolczycy zachowali się niczym doświadczony pięściarz. Dali się wyszumieć Smokom, by w pewnym momencie wyprowadzić jeden skuteczny cios. Ten nastąpił w 26 minucie. Trochę przypadkowa akcja zakończyła się raczej strzałem Mohameda Salaha, do którego dopadł Sadio Mané i skierował piłkę do bramki Casillasa. Sędzia w pierwszym momencie pokazał spalonego, lecz po analizie VAR zmienił swoją decyzję i mieliśmy 0-1. Ta bramka ewidentnie podcięła skrzydła Portugalczykom, gdyż w drugiej połowie rozpoczęło się show The Reds. Najpierw w 65. minucie kibice byli świadkami firmowej akcji Liverpoolu Kloppa. Głęboko cofnięty Firmino odbiera piłkę pod własnym polem karnym i szybko transportuje ją do przodu. Tam już jest Trent Alexander-Arnold, który genialnym prostopadłym podaniem uruchamia Salaha, a temu nie pozostało nic innego, jak zamienić tę kontrę na bramkę. I choć Porto za sprawą główki Édera Militão zdobyło bramkę kontaktową, tak goście mieli wciąż wszystko pod kontrolą i zamierzali to udowodnić. W 77. minucie klinicznie w pole karne dośrodkował Henderson, a piłkę również głową do bramki skierował inny Brazylijczyk, czyli Roberto Firmino. Kropkę nad I postawił Virgil Van Dijk, który na 6 minut przed końcem meczu zamknął dośrodkowanie z rzutu rożnego przedłużone przez Sadio Mané. Wynik 4-1, a 6-1 w dwumeczu dobitnie pokazywał, kto w tej rywalizacji był lepszy. Liverpoolczycy awansowali do półfinału, w którym kibice na całym świecie mieli być świadkami prawdziwego cudu, ale to już historia na inną opowieść. Jak widzicie, Liverpool ma bardzo bogatą historię fantastycznych meczów w ćwierćfinałach Champions League. Miejmy nadzieję, że w tym sezonie uda się zająć miejsce w Top 4 i już za rok nawiązać do tej wspaniałej tradycji. A Waszym zdaniem który mecz był tym najlepszym? 15• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
EUROPEJSKIE POTĘGI.
HISTORIA POJEDY Są takie drużyny, które, niezależnie od prezentowanej formy, budzą ogromne emocje. Europejskie potęgi, rekordziści rozgrywek międzykrajowych, na których bezpośrednie starcia czeka cały piłkarski świat. Ćwierćfinał Ligi Mistrzów 20/21, a więc dwumecz Liverpoolu z Realem Madryt, to już kolejny raz, gdy oba kluby mierzyły się ze sobą. Sprawdźmy, jak wyglądały poprzednie pojedynki obydwu drużyn. “We’ve won it 3 times”
Bolesny rewanż
Liverpool FC - Real Madryt 1:0, Finał, 1980/81
Liverpool FC - Real Madryt 0:3, Grupa B, 2014/15 Real Madryt - Liverpool FC 1:0
Pierwsze europejskie spotkanie, w którym mierzyliśmy się z drużyną Królewskich, miało miejsce w stolicy Francji na Parc des Princes. Tamtego dnia Bob Paisley zdobył dla Liverpoolu trzeci Puchar Europy, mając w składzie takich piłkarzy jak Dalglish, czy Graeme Souness. Jedyną bramkę dla The Reds zdobył wówczas obrońca Alan Kennedy, pogrążając Los Blancos, dla których był to jedyny finał na przestrzeni 32 lat, tj. w latach 1966-1998.
Liverpoolska manita
Liverpool FC - Real Madryt 4:0, 1/8, 2008/09 Real Madryt - Liverpool FC 0:1 Na początku lat 80. niewielu mogłoby się spodziewać, że na kolejny pojedynek Realu z Liverpoolem będzie trzeba poczekać niemal 30 lat. Tym razem jednak trafiliśmy na siebie już w 1/8 rozgrywek, więc mecze były aż dwa. Całościowo zdobyliśmy w nich tytułową “manitę” - 5:0 w dwumeczu i meldujemy się w ćwierćfinale. Galaktyczny zespół Realu z Cannavarro, Raúlem, Ramosem i Robbenem w składzie uległ ekipie Rafy Beniteza w rekordowych okolicznościach. Czterobramkowe zwycięstwo, osiągnięte na Anfield, było najwyższym zwycięstwem w historii naszych spotkań. Dwie bramki zdobył Gerrard, a po jednym trafieniu dorzucili Torres i Dossena. Cóż to był za skład! 16• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
Skład, którym dysponowaliśmy w sezonie 08/09 drastycznie różnił się od tego, który mierzył się z Realem w grupowych starciach edycji 14/15. Mignolet, Lovren, Moreno, Allen, Balotelli to zawodnicy, którzy kojarzą nam się z najgorszymi czasami współczesnej historii Liverpoolu. To oni dostali od Realu trzy bramki, ale także zremisowali z Bazyleą i Łudogorcem, zajmując finalnie trzecie miejsce w grupie. W tamtym roku Real boleśnie potwierdził swoją jakość, a wprowadzani z ławki Marković i Lallana nie byli w stanie powstrzymać Ronaldo czy Benzemy. Pomijając fantastycznego Portugalczyka, warto zauważyć, jak nieznacznie zmieniła się kadra Królewskich” od tamtego czasu - Varane, Ramos, Modrić, Kroos, Benzema i wielu innych - to potwierdza ich jakość i ciekawie zestawia różnice w zarządzaniu klubami.
Niemiecka jakość
Real Madryt - Liverpool FC 3:1, Finał, 2017/18 Jürgen Klopp odmienił zarówno kadrę, jak i grę Liverpoolu. Do finału edycji 17/18 wkraczaliśmy z nową drużyną - znacznie lepszą, choć z pewnymi mankamentami. Od tamtej pory nasz skład zmienił się tylko o dwa nazwiska: będącego wówczas w zaskakująco pozytywnej formie - Lovrena i rodaka naszego szkoleniowca, Kariu-
YNKÓW Z REALEM
sa. To właśnie niemiecki bramkarz zawinił przy dwóch bramkach strzelonych przez Real, pozbawiając nas długo wyczekiwanego pucharu. Na szczęście dla niego, rok później wróciliśmy do finału, pokonaliśmy Tottenham i ponownie byliśmy najlepsi w Europie i na świecie.
La storia continua Więcej o dwumeczu, który miał miejsce na początku kwietnia, przeczytacie chociażby w “głosie redakcji” lub pozostałych tekstach naszych redaktorów. Ja chciałbym jedynie podkreślić, że takie me-
Yossi Benayoun cieszy się ze strzelonej bramki na Santiago Bernabeu. Liverpool wygrał 1:0 i znalazł się w półfinale Ligii Mistrzów w sezonie 2008/2009 fot.: dailymotion.com
cze elektryzują kibiców na całym świecie i niezależnie od wyników, którymi się kończą, świetnie się takie spotkania ogląda. Niemniej jednak uważam, że fakt, iż tych meczów widzieliśmy dopiero kilka, podnosi atrakcyjność całego widowiska. Tym bardziej z przerażeniem nasłuchuje informacji o projektach typu Superliga, która sztucznie zwiększyłaby ilość takich spotkań, zabierając im tę cudowną wyjątkowość. Ale to temat na inną historię…
IGOR BORKOWSKI
17• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
GŁOS REDAKCJI
PO MECZU fot.: thisisanfield.com 18• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
Z REALEM 19• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
Mikołaj Sarnowski
Artur Budziak
autor tekstów
DTP
msarnowski@polishreds.pl
Niestety, tak jak rok temu, Liverpool musiał uznać wyższość drużyny z Madrytu. Choć w tym sezonie The Reds ewidentnie nie idzie tak jak powinno, to liczyłem, że unikniemy nawiązania do okresu od połowy grudnia ubiegłego roku. Pierwsze spotkanie i absolutnie katastrofalny mecz w wykonaniu podopiecznych Kloppa ustawił resztę pojedynku. Pomimo okazji w rewanżu, nie udało się powtórzyć występów sprzed kilku lat, kiedy to Liverpool heroicznie odwracał losy rywalizacji. Zabrakło tego, czego najbardziej brakuje cały sezon. SKUTECZNOŚCI. Swoistym ewenementem jest dla mnie Mo Salah. Egipcjanin łączy w sobie dwie kompletnie skrajne cechy: hurtową ilość strzelanych bramek i bardzo przeciętne wykończenie. Oczywiste jest, że żaden piłkarz nie wykorzysta wszystkich sytuacji, lecz Salah marnuje ich nad wyraz sporo, by w następnym meczu zostać bohaterem strzelając zwycięskiego gola po jakimś farfoclu. Dla mnie jest to irytujące, gdy widzę z jaką nonszalancją i bez przygotowania oddaje niektóre strzały na bramkę. Ale nie on jeden zawinił w tym dwumeczu, odpowiedzialność ponosi cały zespół, bo, moim zdaniem, nie było żadnego piłkarza, który zagrał oba mecze na dobrym poziomie. Przed Kloppem teraz dużo pracy by podnieść morale zespołu przed decydującymi kolejkami oraz by w lato, w okresie przedsezonowym, znów odpowiednio przygotować piłkarzy do walki o najwyższe cele.
abudziak@polishreds.pl
Po meczach ćwierćfinałowych z Realem jestem po prostu zły. I nie wiem czy bardziej na trenera, czy na zawodników. Na Kloppa za wystawienie w pierwszym meczu Keity, który, ni z gruszki ni z pietruszki, nagle ląduje w podstawowej „11” i nie prezentuje sobą totalnie nic. Tak naprawdę nadawał się do zmiany już po kwadransie gry. Na zawodników dlatego, że w pierwszym meczu im się po prostu nie chciało. To, co wyprawiał Wijnaldum (zwłaszcza przy 3 bramce, gdzie stał na linii pola karnego i za bardzo nie wiedział czy się ruszyć czy stać) wołało o pomstę do nieba. Pozostali nie byli wcale lepsi, totalny brak zaangażowania, a łudziłem się, że po dobrym spotkaniu z Arsenalem coś zmieniło się mentalnie na lepsze. Po pierwszym meczu nie miałem już żadnych oczekiwań odnośnie półfinału, ale jak, to kibice, przed samym rewanżem gdzieś jednak po cichu liczyłem na cud. Moim zdaniem był on blisko i to nawet nie byłby cud, bo mecz na Anfield był do wygrania spokojnie 2:0, ale znowu – trzeba chcieć. Jeżeli Salah nie trafia z lewej nogi praktycznie sam na sam z bramkarzem już w 2 minucie, później również Wijnaldum i Firmino marnują swoje sytuacje to czego można oczekiwać. Czuję złość i niedosyt, bo Real był do ogrania i moglibyśmy się cieszyć się emocjami w półfinałach, a biorąc pod uwagę, że tam zagralibyśmy z Chelsea, to finał byłby w zasięgu. A tak czeka nas przyszły sezon w najlep-
20• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
fot.: en.as.com
szym wypadku w Lidze Europy. Może i taka kampania jest potrzebna, spokojna, na przegrupowanie, pozbycie się kilku piłkarzy, bo niestety widać, że z motywacją u niektórych jest już na bakier.
Bartek Góra autor tekstów
bgora@polishreds.pl
Nie będzie półfinału dla Liverpoolu. The Reds próbowali, ale nie udało się sforsować białej ściany
ło? No cóż, trzeba skupić się na lidze. Nie wyobrażam sobie braku Ligi Mistrzów dla The Reds w przyszłym sezonie. Mam nadzieję, że Klopp odpowiednio zmotywuje ekipę do walki, bo Champions League to nie tylko prestiż, ale też pieniądze oraz atrakcyjność klubu, patrząc pod kątem transferów. Nie przyjmuję do świadomości, że LFC mógłby nie dać rady. Nie zawiedźcie nas!
Bartek Bojanowski autor tekstów
bbojanowski@polishreds.pl
No i po zawodach. Odpadamy z Ligi Mistrzów i nie pozostaje nam nic innego, jak skupić się na walce o top4. A co do samego dwumeczu z Realem, byliśmy po prostu słabsi. Bartek Bojanowski
postawionej przez Los Blancos na własnej połowie. Na pewno boli nieskuteczność, bo sytuacje bramkowe były. Nie udało się ich jednak wykorzystać. Szkoda, bo Liverpool prezentował się w rewanżu naprawdę dobrze. Niepokoi dyspozycja strzelecka Mo Salaha. Egipcjanin mógł wyprowadzić nas na prowadzenie już w pierwszych minutach meczu. Wtedy to spotkanie mogłoby się potoczyć zupełnie inaczej. Madrytczykom z pewnością by doszedł dodatkowy stres, co mogłoby się przełożyć na jakieś błędne decyzje lub niedokładności. Co nam teraz pozosta-
No i po zawodach. Odpadamy z Ligi Mistrzów i nie pozostaje nam nic innego, jak skupić się na walce o top4. A co do samego dwumeczu z Realem, byliśmy po prostu słabsi. Pierwsze spotkanie zagwarantowało Królewskim spokój w rewanżu, gdzie bezbarwny Liverpool nie zdołał strzelić choćby jednego gola. Ilość zmarnowanych okazji wołała o pomstę do nieba, przegraliśmy ten dwumecz całkowicie zasłużenie. W obu spotkaniach oddaliśmy 22 strzały, z czego 5 było celnych. Najlepszym podsumowaniem tego rewanżu było dla mnie pudło Wijnalduma. Piłka pewnie opuściła już ziemską atmosferę i zmierza w kierunku nieznanych człowiekowi zakątków kosmosu. Tak po prostu nie można grać w tej fazie Ligi Mistrzów, a już na pewno nie z Realem Madryt. Awans do kolejnej rundy był w naszym zasięgu, zawiodła jednak skuteczność. I chyba to właśnie boli najbardziej. cd. na s. 30
21• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
Kacper Kosterna autor tekstów
kkosterna@polishreds.pl
Niestety, nasza przygoda z Ligą Mistrzów kończy się na ćwierćfinale. Po dwumeczu musimy uznać wyższość klubu z Madrytu i pogratulować im przede wszystkim mądrej gry. A jak to wyglądało u nas? O pierwszym meczu nie ma się co rozpisywać, gdyż wyglądało to tak, jakby drużyna nie doleciała do Madrytu. Znacznie lepiej wyglądało to na Anfield. Graliśmy agresywnie, kreowaliśmy sytuacje oraz dość szybko zatrzymywaliśmy ataki Realu. W takim razie co zawiodło? Skuteczność… Już w drugiej minucie mogliśmy objąć prowadzenie, lecz Salah nie wykorzystał, można powiedzieć, 200% szansy. Następnie swoich okazji nie wykorzystali Gini Wijnaldum oraz Bobby Firmino. Według mnie, brakowało decyzji o strzałach z dystansu. Takową podjął Milner i, gdyby nie bramkach Królewskich, to mielibyśmy bardzo ładną bramkę. Co pozostaje nam pod odpadnięciu z Champions League? Walka o obecność w niej w następnym sezonie. Dla naszej kadry to dobra wiadomość, gdyż w pełni możemy skupić się na walce o top4, czego nie może powiedzieć Chelsea. Przed nami jedynie 7 kolejek, w tym spotkanie z Manchesterem United. Strata do top 4 nie jest duża, a forma chociażby Leicester nie jest najlepsza. Niestety, West Ham ostatnimi czasy zgarnia wygraną za wygraną, co nie jest dla nas zbyt dobrą informacją. Miejmy nadzieję, że wreszcie wrócimy na dobre tory, wygramy wszystkie mecze, by w przyszłym sezonie móc powalczyć o zwycięstwo w Champions League. 22• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
Igor Borkowski redaktor naczelny
iborkowski@polishreds.pl
15 kwietnia, czwartek. Pomijając rocznicę tragedii na Hillsborough, ten dzień miał być dla nas wesoły. Planowałem napisać tu analizę przeciwnika przed meczem w półfinale Ligi Mistrzów. Tymczasem nasza przygoda w Europie skończyła się przedwcześnie, pozostawiając spory niedosyt. Jaki był dwumecz z Realem? Przykry dla każdego kibica Liverpoolu. Trudno inaczej opisać pojedynek, w którym mieliśmy swoje okazje, ale zabrakło nam zimnej krwi. Mylił się Salah, mylił się Klopp (Keita), mylili się inni. “Królewscy” to drużyna bezwzględna, do bólu skuteczna, której niewielu potrafi uniemożliwić tworzenie sytuacji stuprocentowych. Nam się to udało (zwłaszcza na Anfield), co uważam za pewien powód do radości. Wyobraźcie sobie, jak wyglądałby ten mecz, gdyby Salah wykorzystał swoją “setkę” z początku meczu. Słyszałem głosy, że dogonienie Realu, będzie trudniejsze niż Barcelony dwa lata temu. Nie zgadzam się z tym, choć faktycznie tym razem się nam nie udało. Pozostała nam walka o TOP 4 w Premier League i wierzę, że nasi piłkarze zrobią wszystko, by w następnym sezonie osiągnąć lepszy rezultat, również na arenie międzynarodowej.
Niestety tylko takie miny mogli mieć po dwumeczu z Realem Madryt zawodnicy i kibice Liverpoolu. O ile na mecz w Madrycie po prostu nie dojechaliśmy, o tyle mecz na Anfield, przy skuteczności z poprzedniego sezounu, mógł zakończyć się gładkim zwycięstwem The Reds. Na 16 oddanych strzałów tylko 4 trafiły w światło bramki bronionej przez Thibaut Courtois. fot.: thisisanfield.com
Stało się, Liverpool nie zdołał zrewanżować się Królewskim za finał w Kijowie i tym samym kończy swoją przygodę w tegorocznej edycji Ligi Mistrzów. Co poszło nie tak w tym dwumeczu?
Adam Mokrzycki autor tekstów
amokrzycki@polishreds.pl
W pierwszym spotkaniu byliśmy jedynie tłem dla świetnie dysponowanego zespołu Realu Madryt. Zostaliśmy zdominowani, popełnialiśmy głupie błędy, które w konsekwencji prowadziły do utraty goli. Szczęście na tyle nam pomogło, że udało się zdobyć bardzo ważną bramkę na terenie rywala, która stwarzała realną nadzieję na awans. Z taką o to nadzieją podchodziliśmy do spotkania rewanżowego. Ciekawym smaczkiem był fakt, że tego dnia minęło dokładnie 5 lat od fantastycznego comebacku z BVB w ćwierćfinale Ligii Europy. Kontrolowaliśmy przebieg spotkania, ale skuteczność zawodników w czerwonych koszulkach przyprawiała o dreszcze, a najbardziej pewnego piłkarza z Egiptu. W końcowej fazie spotkania widać było brak wiary w ostateczny sukces. Być może zabrakło dodatkowej motywacji w postaci kibiców na trybunach, a dobrze wiemy, że Anfield w takich momentach potrafi zdziałać cuda. Przynajmniej mam świadomość, że moi ulubieńcy dalej potrafią grać w piłkę, tak jak przyzwyczaili nas do tego przez ostatnie lata. Teraz pozostało nam liczyć, że Liverpool zdoła zapewnić sobie miejsce w lidze, które zapewnia awans do Champions League.
23• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
NIE BĘDZIE
DÉJÀ VU
fot.: sounderatheart.com
24• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
Planując ten tekst na początku kwietnia, miałem w głowie piękny scenariusz, gdzie pomimo braków kadrowych i bardzo przeciętnej formy udaje nam się po 16 latach wrócić do Stambułu. Niestety wszyscy już wiemy, że taka sytuacja w tym sezonie nie będzie mieć miejsca. Przyglądając się jednak aktualnemu, dość specyficznemu sezonowi, doszedłem do wniosku, że coś podobnego miało już kiedyś miejsce. Wnet nad głową zaświeciła mi się żarówka niczym w kreskówkach, a w myślach miałem sezon 2004/05, którego zdecydowanie najlepszym podsumowaniem był finał Ligi Mistrzów, wygrany przez The Reds po rzutach karnych. Lecz co wywołało u mnie takie skojarzenia? KACPER KOSTERNA
K
ampania 2004/5 nie należała do najlepszych w wykonaniu Liverpoolczyków. Ekipa prowadzona przez Hiszpańskiego menadżera – Rafę Benitéza, zakończyła rozgrywki na 5 lokacie, zdobywając przez cały sezon 58 punktów. Co ciekawe, aktualna drużyna będąca w dołku ma 52 oczka, lecz jeszcze 6 meczy do rozegrania. Także, pomimo słabszej dyspozycji, wciąż może to wyglądać lepiej niż 16 lat temu. Ze złych informacji to przed drużyną Rafy, na 4 miejscu, rozgrywki zakończył nasz lokalny rywal – Everton. Do pierwszej Chelsea traciliśmy na koniec rozgrywek aż 37 punktów, a to właśnie ekipę Jose Mourinho wyeliminowaliśmy w półfinale Champions League. Patrząc na wyniki spotkań w lidze, można dojść do wniosku, że rezultaty tworzyły jedną wielką sinusoidę. Przy wygranych 17 meczach, aż 14 razy ulegaliśmy rywalom, a 7 razy dochodziło do podziału punktów. Analizując liczbę porażek, można się zastanawiać, jakim cudem Liverpool wygrał Ligę Mistrzów. W tych rozgrywkach od początku również nie było kolorowo. Z grupy wyszliśmy z drugiego miejsca, tracąc 2 punkty do AS Monaco. Bardzo istotna była różnica bramek, gdyż tylko dzięki niej to właśnie my zagraliśmy w fazie pucharowej, a nie Olympiakos. W późniejszych etapach szło nam nieco lepiej. Mieliśmy chociażby polski pojedynek w 1/8 finału. Prócz Jurka Dudka, broniącego bramki The Reds, na boisku był również Jacek Krzynówek, grający wówczas dla Bayeru Leverkusen. W rewanżu w Niemczech, wygranym przez Liverpool 1-3, to właśnie reprezentant Polski strzelił honorową bramkę dla Aptekarzy. W następnych etapach spotykaliśmy się z Juventusem, Chelsea oraz z Milanem w pamiętnym finale. Niestety, powiedzenie, że historia zatacza koło nie zadziałało w tym przypadku. Lecz jeszcze nie wszystko stracone. Przed nami walka o Top4, by w przyszłym sezonie powalczyć o trofeum Ligi Mistrzów. Jednakże szkoda tegorocznej edycji, gdyż powrót do Stambułu byłby czymś fenomenalnym, szczególnie dla młodych wychowanków pokroju Trenta Alexandra-Arnolda, Curtisa Jones'a czy Neco Williamsa, wychowanych na legendzie finału z 2005 roku.
25• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
fot.: lfcglobe.co.uk
26• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
SKUTECZNOŚĆ,
GDZIE ONA SIĘ PODZIAŁA?
Faza ćwierćfinałowa Ligi Mistrzów już za nami. Tym samym przygoda Liverpoolu w tegorocznej edycji Champions League dobiegła końca. Nie zdołaliśmy pokonać Królewskich, którzy od dłuższego czasu trapieni są przez kontuzje, mimo że były ku temu okazje. No właśnie, okazje, które potrafimy sobie wypracować, ale do ich finalizacji pozostaje daleka droga. Sprawdźmy, czego nam zabrakło do znalezienia się w czwórce najlepszych klubów Europy. ADAM MOKRZYCKI Dwumecz rozegrany po królewsku Koszmarna dyspozycja podopiecznych Jürgena Kloppa w pierwszym meczu rozgrywanym na Estadio Alfredo Di Stéfano przyprawiała mnie o bóle głowy. Byliśmy jedynie tłem dla świetnie zorganizowanego zespołu Realu Madryt. Królewscy, pomimo swoich problemów kadrowych, byli od nas o niebo lepsi. Czuć było DNA zwycięzców, znajdujące się w ich szeregach. Jedynie szczęśliwie zdobyta bramka na terenie rywala pozwalała realnie myśleć o awansie do kolejnej rundy rozgrywek. W rewanżowym spotkaniu zobaczyliśmy zupełnie inną twarz Liverpoolu. Zmuszeni do ataku piłkarze w czerwonych koszulkach od razu rzucili się na swoją ofiarę. Tuż po pierwszym gwizdku sędziego mogliśmy zebrać owoce nawałnicy w kierunku bramki Królewskich. Niestety, nie po raz pierwszy i nie ostatni, doskonałą sytuację zmarnował Mohamed Salah. Egipcjanin niejednokrotnie zwykł trwonić fantastyczne okazje na strzelenie bramki, ale w tym przypadku powinien zachować zimną krew i bezlitośnie wpakować piłkę do siatki. Przez resztę meczu Liverpool dominował na boisku, ale na nic się to nie zdało. Pomimo wielu dogodnych szans, piłkarze z czerwonej części Merseyside nie potrafili odnaleźć drogi do bramki Thibauta Courtoisa. Belg otrzymał nagrodę dla najlepszego zawodnika spotkania, co jasno oddaje, jak wyglądał ten pojedynek.
Podopieczni Zinédine Zidane’a zagrali bardzo mądrze, od początku do końca mieli wszystko pod kontrolą. Stale wybijali z rytmu gospodarzy, a gra formacji defensywnej, pomimo absencji trzech kluczowych piłkarzy (Sergio Ramosa, Raphaëla Varane’a oraz Lucasa Vázqueza), zasługuje na wszelkie pochwały. Panie Zidane, chapeau bas za przygotowanie taktyczne.
Nadzieja na lepsze jutro Rezultat rozczarowuje, ale po raz pierwszy od długiego czasu zobaczyłem Liverpool, który choć w małym stopniu przypominał drużynę, która zdominowała Premier League. Najlepsze wrażenie zostawił po sobie Trent Alexander-Arnold. Anglik wykreował więcej sytuacji bramkowych na Anfield (6) niż cały Real Madryt (5). W moim odczuciu był on najlepszym piłkarzem po stronie The Reds. Niestety, dobry występ jednego zawodnika to zdecydowanie za mało, aby poważnie liczyć na odrobienie strat. Przed Liverpoolem mnóstwo pracy, aby wrócić do ścisłego grona najlepszych drużyn na świecie. Potrzebne będą przetasowania w zespole, by na nowo stworzyć maszynę do wygrywania. Celem na teraz jest wywalczenie awansu do kolejnej edycji Ligi Mistrzów i ,jak najlepsze, przygotowanie do nadchodzącego sezonu, który zdefiniuje naszą wartość. 27• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
KOMPLETNY CO DO JOTY Diogo Jota to jeden z lepszych transferów Liverpoolu ostatnich lat, nie ma co do tego wątpliwości. Portugalczyk z animuszem wszedł do zespołu Jürgena Kloppa, a uraz, który na jakiś czas wykluczył go z gry, był dla zespołu dużym ciosem. Jednak od dwóch miesięcy znów jest dostępny i ciężko odmówić mu dużego wpływu na poczynania drużyny. Dlaczego jest obecnie tak potrzebny? Jak wypada na tle pozostałych napastników? Sprawdźmy! BARTEK BOJANOWSKI
fot.: thetopflight.com
fot.: realmadrid.com 28• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
29• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
Diogoal Jota
19 goli 31 meczy - 2543 minuty
8 15 - 903
8 29 - 2345
6 30 - 2387
Salah
Jota
Mané
Firmino
Mimo, że najwięcej trafień dla Liverpoolu notuje w obecnym sezonie Mohamed Salah, Diogo Jota może poszczycić się najlepszym współczynnikiem bramek do ilości rozegranych minut. Spójrzcie tylko na zestawienie naszych napastników:
Z tych danych wynika, że Momo Salah notuje średnio 0,67 bramki na pełne 90 minut. Innymi słowy, zamienia sytuację bramkową na gola co 134 minuty. Mané strzela co 293 minuty, a Roberto Firmino aż co 398 minut. Brazylijczyk potrzebuje więc prawie 4,5 spotkania, by wpisać się na listę strzelców. Diogo Jota natomiast pakuje piłkę do siatki średnio co 113 minut, co jest najlepszym wynikiem w drużynie. Jota oddaje też najwięcej strzałów ze wszystkich napastników Liverpoolu. Średnio 3,5 strzału na mecz. Najciekawsza jest jednak statystyka celności tych prób. Mimo, że Portugalczyk najczęściej decyduje się na uderzenie, trafia w bramkę z najwyższą częstotliwością. Tutaj różnica jest bardzo duża. Diogo Jota – 54,3% celności strzałów Mohamed Salah – 37,9% Sadio Mané – 39,7% Roberto Firmino – 35,7% 30• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
fot.: liverpoolcore.com
Ta statystyka robi wrażenie. Jota ma bardzo dobrze ułożoną stopę, co widać po liczbach, jakie prezentuje w tym sezonie. Warto też wspomnieć, że w dwóch ostatnich meczach na szczeblu reprezentacyjnym zanotował trzy trafienia.
Wszystko ma swoją cenę We wszelakich statystykach dotyczących strzałów nie ma sobie równych, to prawda. Nic nie dzieje się jednak bez przyczyny, gdyż Diogo Jota kreuje partnerom zdecydowanie najmniej szans. Podczas tej kampanii nie zanotował choćby jednej asysty, rzadko odgrywając futbolówkę parterowi przy bramce przeciwnika. Doskonale widać to przy statystyce „kluczowych zagrań”. To podania, które bezpośrednio prowadzą do oddania strzału. Jota zgromadził w tym sezonie zaledwie 11 takich prób. Dla porównania dodam, że Sa-
sem Portugalczyka, gdyż, jak ustaliliśmy wcześniej, jego uderzenia na bramkę są po prostu skuteczne.
Błyskawiczny doskok
lah popisał się takim podaniem 63 razy. Zachowajmy jednak proporcje. Spójrzcie na zestawienie średniej liczby „kluczowych zagrań” na pełne 90 minut. Sadio Mané – 1,61 zagrania Mohamed Salah – 1,38 Roberto Firmino – 1,25 Diogo Jota – 1,1 Jeśli chodzi o celność podań, wypada najwyżej poprawnie, ze średnią na poziomie 75,1%, tracąc dużo przy dalekich, crossowych zagraniach. Jota to nie typ zawodnika z oczami dookoła głowy, wiecznie szukającego adresata następnego podania. Często po prostu kończy akcję strzałem, co wcale nie jest minu-
próby pressingu
29,1 %
17,1
Firmino
28,6 %
14,5
Salah
34,3 %
14,6
Mané
24,5 %
Jota
22
Nie odkryję Ameryki mówiąc, że w zespole Jürgena Kloppa bardzo ważny jest szybki doskok do rywala i wywieranie na nim ciągłej presji. Napastnicy The Reds są pierwszą linią obrony, utrudniając rozegranie przeciwnikowi nawet w sektorze pola karnego. I trzeba przyznać, że Diogo Jota doskonale odnajduje się w tych działaniach. Zakłada pressing na rywalu najczęściej ze wszystkich zawodników formacji ataku, co rusz nękając oponentów błyskawiczną rotacją. Jeśli chodzi o ilość prób pressingu na mecz, znów znajdziemy go na szczycie klasyfikacji, choć tym razem nie jest w tym najbardziej skuteczny. Ze statystyk wynika, że najskuteczniej w pressingu gra Sadio Mané.
minuty
skuteczność
Jota notuje również najwięcej odbiorów, wyłuskując piłkę przeciwnikowi średnio 0,7 raza na spotkanie, co jest bardzo dobrym wynikiem. Warta odnotowania jest również najwyższa średnia wygranych pojedynków powietrznych. Mimo niewielkiego wzrostu Portugalczyk wychodzi zwycięsko z takich rywalizacji zdecydowanie częściej niż jego koledzy z ataku. To robi wrażenie. Diogo Jota to obecnie piłkarz absolutnie kluczowy. To świetny strzelec, posiadający dobrze ułożoną nogę. Co prawda nie kreuje tylu szans, co jego partnerzy, jednak jego wkład bramkowy wydatnie pomógł drużynie w zachowaniu szans na zakończenie sezonu w Top 4. Co więcej, doskonale odnalazł się w grze wysokim pressingiem, nękając rywali szybkim doskokiem. W połączeniu z ambicją i ciężką pracą daje zespołowi Kloppa mnóstwo jakości. Miejmy nadzieję, że wydatnie pomoże Liverpoolowi w zajęciu miejsca premiowanego awansem do europejskich pucharów. 31• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
ZDJĘCIE NUMERU W 95. minucie meczu z Newcastle Joe Willock zrobił dokładnie to samo co 5 dni wcześniej Diego Llorente z Leeds. W obliczu beznadziejnie nieskutecznej gry Liverpoolu odebrał nam 3 punkty i nadzieję na Ligę Mistrzów w sezonie 2021/2022. fot.: eurosport.com
32• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
33• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
fot.: eurosport.com
ŻYCIE PO SU 34• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
UPERLIDZE 35• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
„
„Kluby piłkarskie są bliskie bankructwa. Nie było innego wyjścia. Futbol stracił zainteresowanie najmłodszych kibiców i futbol musi się zmienić, ewoluować, jak każda inna branża na świecie. Futbol musi przystosować się do obecnych realiów. UEFA chce dokonać reformy Ligi Mistrzów w 2024 roku? Świetnie, ale wtedy futbol i kluby piłkarskie będą martwe. Ich nowy plan działania to samobójstwo. Nie mamy na to czasu, musimy działać. Jakakolwiek zwłoka nas zabije. 40% młodych ludzi nie jest zainteresowana futbolem, ponieważ jest zbyt dużo meczów niskiej jakości”.
„
Florentino Pérez dyrektor Realu Madryt
„Liverpool to więcej niż tylko niektóre decyzje. Moim celem zawsze pozostawało bycie częścią Ligi Mistrzów. Podoba mi się to, że West Ham może walczyć o udział w rozgrywkach.” Rozumiem gniew kibiców. Nie wiem dokładnie, dlaczego 12 klubów to zrobiło. Zawsze chodzi jednak o więcej meczów, więcej pieniędzy. To nic innego.” Jürgen Klopp trener Liverpoolu
36• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
W ostatnim czasie jesteśmy świadk w piłkarskim świecie . 12 klubów założ Atletico Madryt, Liverpool, Manches Arsenal, Tottenham, Juventus, Inte swoje własne rozgrywki o nazwie The Su już wcześniej, ale dopiero jakiś czas te Nie na długo, bo ,w skutek protestów, p
ADAM MO Zwycięstwo skorumpowanych organizacji Chwilę po ogłoszeniu powstania Superligi rozpoczęła się fala protestów. Kibice wyszli przed stadiony pikietować i demonstrować, co sądzą na ten temat. Piłkarze, trenerzy i uznane osoby w piłkarskim świecie zaczęły wyrażać swoje negatywne opinie. Jordan Henderson zwołał nadzwyczajne zebranie kapitanów wszystkich zespołów Premier League. Swoje sprzeciwy przedstawiali również Marcelo Bielsa oraz Pep Guardiola, którzy w swoich wypowiedziach podkreślali, że najważniejsza w piłce nożnej jest rywalizacja sportowa, a taka liga jest tego swoistym zaprzeczeniem. Ujmując krótko: cały piłkarski świat zaczął negować projekt Superligi. Manifestacje przyniosły zamierzony skutek. Słyszymy o tym, że wygrał futbol i romantyczne wartości. W moim odczuciu jest jednak inaczej. Przede wszystkim zwyciężyły UEFA i FIFA, które dalej będą brnęły w swojej hipokryzji. Idealnie do zaistniałej sytuacji w programie Misja Futbol odniósł się Mateusz Borek: ,,Dzisiaj Ci, którzy wielokrotnie łamali zasady i robili wszystko dla pieniędzy, próbują uczyć uczciwości tych, którzy spotkali się na zapleczu i chcą robić swój biznes”. Nie odkryję Ameryki stwierdzeniem, że piłka nożna to od dawna przede wszystkim maszynka do robienia pieniędzy. Działacze UEFA i FIFA mają sobie za nic zdanie tych, na których zarabiają. Jak inaczej możemy tłumaczyć decyzje o po-
kami prawdziwego trzęsienia ziemi życielskich (Real Madryt, FC Barcelona, ster United, Manchester City, Chelsea, er, AC Milan) postanowiło utworzyć uper League. O tym pomyśle wiedzieliśmy emu ten twór został powołany do życia. pomysł upadł po zaledwie kilku dniach.
OKRZYCKI większeniu Mistrzostw Świata i Europy czy zmianie formatu Ligi Mistrzów na system szwajcarski, niż tym, że są to zabiegi, które zagwarantują tym organizacjom pokaźny zastrzyk gotówki. To zaledwie kilka z mnóstwa działań, które mają zapewnić jak największe zarobki, a piękno futbolu odstawić na dalszy plan.”
Czas na cierpliwość Piłka nożna potrzebuje poważnych zmian i reform. Natomiast po tym, jak projekt, który miał zmusić UEFA i FIFA do jakichkolwiek działań, upadł w kilka dni, mało prawdopodobne jest, że nadejdą jakieś rewolucje. Być może, gdyby nie został on przedstawiony w tak amatorski sposób i został bardziej doprecyzowany, mógłby przynieść bardziej pomyślne skutki. Tymczasem, odnoszę wrażenie, iż na tej inicjatywie każdy stracił, prócz kancelarii adwokackich, które zostały zatrudnione do obrony klubów opuszczających szeregi Superligi. Co więcej, owe przedsięwzięcie już zbiera żniwa, ponieważ do dymisji podali się prezesi Manchesteru United (Ed Woodward) oraz Juventusu Turyn (Andrea Agnelli). Na dodatek klub z Manchesteru po 16 latach został wystawiony na sprzedaż przez rodzinę Glazerów. Kto wie, kiedy to całe zamieszanie się zakończy. Cóż więcej można powiedzieć, niestety wciąż jesteśmy zmuszeni czekać na osobę, bądź organizację, która zdoła przywrócić ład i porządek w dyscyplinie sportu, którą tak bardzo kochamy.
„
„Chcę przeprosić wszystkich kibiców Liverpoolu za zamieszanie, które wprowadziłem w ciągu ostatnich 48 godzin. Trzeba to powiedzieć jasno: ten projekt nigdy nie miał szans bez poparcia kibiców. Chcę przeprosić Jürgena Kloppa, Billy’ego Shankly’ego, piłkarzy i wszystkich, którzy tak ciężko pracują na to, by kibice Liverpoolu mogli być dumni. Oni nie mieli żadnego związku z tym zamieszaniem, to oni są jego największymi ofiarami.” John W. Henry właściciel Liverpoolu
„
„Superliga mi się nie podoba. Mam nadzieję, że nie powstanie. Taka jest moja opinia. Zawodnicy nie mają nic do powiedzenia, dlatego powitanie, które otrzymaliśmy na boisku, było niesprawiedliwe. Jesteśmy tutaj, żeby grać. Nad resztą nie mamy kontroli”. James Milner zawodnik Liverpoolu
37• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
38• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds