„Obiecuję ci, że zajmę się nią jak swoją własną siostrą” W kameralnej kawiarni „Kamienica w Lesie” spotykają się trzy kobiety: ginekolożka i mama dwójki dzieci Michała i Michaliny– Dorota Gródecka, pielęgniarka anestezjologiczna i mama trojga dzieci: Mikołaja, Kingi i trzymiesięcznej Gabrysi – Katarzyna Górska oraz autorka powieści obyczajowych i mama Alana – Sylwia Trojanowska. Przy aromatycznej kawie rozmawiać będą o macierzyństwie, w szczególności tym późnym. Powód jest jasny – Katarzyna, pacjentka Doroty, niedawno urodziła córeczkę. Sylwia Trojanowska (ST): Zacznijmy od kilku słów na temat tego, jak się poznałyście.
Dorota Gródecka (DG): Pamiętam to bardzo dokładnie. Dostałam telefon od siostry Kasi, której miałam przyjemność prowadzić dwie ciąże i przyjmować na świat jej potomstwo. Zadzwoniła z radosną nowiną, że Kasia spodziewa się dziecka, i poprosiła o prowadzenie jej ciąży. Oczywiście zgodziłam się i obiecałam zrobić wszystko, by mimo obciążonego wywiadu położniczego doprowadzić tę ciążę do szczęśliwego rozwiązania. Katarzyna Górska (KG): Pamiętam, jak Dorota napisała wiadomość do mojej siostry: „Obiecuję ci, że zajmę się nią jak swoją własną siostrą”. I tak się stało. A nasze pierwsze spotkanie? Było pozbawione stresu i napięcia, a ja miałam wrażenie, jakbym przyszła do restauracji (śmiech). Czułam się zaopiekowana, wysłuchana – w spokoju, bez presji czasu. A to, zważywszy na okoliczności mojej ciąży, było dla mnie bardzo ważne.
ST: Kasiu, umówmy się, nie masz dwudziestu lat, tylko trochę więcej…
38
KG: Obecnie czterdzieści cztery, we wrześniu czterdzieści pięć.
ST: No właśnie. Nie kryjesz tego i otwarcie mówisz o ciąży w dojrzałym wieku.
KG: Tak. Ta ciąża była dla mnie i mojego męża zaskoczeniem. Kiedy się o niej dowiedziałam, towarzyszyło mi bardzo wiele różnych emocji, dobrych i złych. Ale żeby była jasność: w żadnym momencie nie miałam myśli, że ta ciąża to jakaś pomyłka albo że nie chcę dziecka. DG: A co poczułaś, kiedy zobaczyłaś dodatni test ciążowy? KG: Byłam poruszona, odrobinę przestraszona, ale tylko dlatego, że to był lęk przed nieznanym. Myślałam o tym, jak teraz będzie wyglądało nasze życie. Zdawałam sobie przecież sprawę, że wywróci się ono do góry nogami. Dużo się zastanawiałam, również nad tym, że jesteśmy z mężem w konflikcie serologicznym. Przy narodzinach naszego pierworodnego syna spowodowało to szereg problemów i moje myśli poszły w tamtą stronę, jednak faktem jest, że od razu – natychmiast – przyjęliśmy z mężem to dziecko. W jakimkolwiek stanie by się nie naroLudzie