PORTUGALIA pieszo i bez mitów
Jerzy Arsoba, podróżnik, fotograf, pilot wycieczek. Ma na swoim koncie „zaliczonych” wiele ciekawych miejsc na świecie m.in. wielokrotne podróże po różnych zakątkach Rosji, 7 miesięcy samotnej podróży po Azji, wyprawę autostopem do kopalni diamentów w Jakucji, trzy miesiące podróży samochodowej po Australii i Nowej Zelandii. W październiku ubiegłego roku postanowił zwiedzić Portugalię. Pieszo.
Czy podróż wokół Portugalii była pomysłem, który narodził się ad hoc, czy też była planowana już wcześniej?
Pod koniec 2019 roku wszystko wskazywało, że rok 2020 będzie dla mojej Pracowni Podróży rokiem „żniw”. W próżni spowodowanej potężnym kryzysem w branży, brakiem możliwości działania, miotałem się z pół roku. Trzeba było pozamykać wszystkie organizacje wypraw, oddać zaliczki klientom, których było sporo. Mocno wtedy siadła mi kondycja – psychiczna i fizyczna. Brak było perspektyw. Wtedy skrystalizował się pomysł, aby samemu sobie przywrócić harmonię wewnętrzną i kondycję fizyczną. Wróciłem myślami do Japonii. Ale ona była i jest nadal całkowicie zamknięta dla turystów. Zacząłem szukać takiego kraju, w miarę niedaleko, w Europie, który spełni takie warunki: można tam polecieć, można się po nim poruszać, jest bezpieczny dla samotnego piechura. Tak pojawiła się na horyzoncie Portugalia, która jest też symboliczna. Stamtąd w XV, XVI wieku bardzo odważni ludzie ruszali w świat, szukać nowych dróg i miejsc. Jako początek i koniec tego mojego projektu wybrałem miasto Porto – to po portugalsku port, zatem miejsce wyruszania i powrotu. A porta to wrota, przejście – z łaciny.
42
Czyli Porto jako początek mojej wyprawy i jako drzwi do poszukiwania przeze mnie sensu bytu, istnienia – nie tylko w tym pandemicznym czasie. Ale również szerzej i głębiej – jako poszukiwanie swojego Ikigai (to japońska filozofia szczęścia). Dlaczego solo? Względy ekonomiczne, bezpieczeństwa?
Od początku wiedziałem, że to będzie wyprawa solowa. W jakimś sensie jest to mój powrót do korzeni. Przed stworzeniem Pracowni Podróży przez trzy lata podróżowałem po świecie solo. Tak mi się najbardziej podobało. Wtedy zależę tylko od siebie, nie muszę z nikim konsultować rozkładu dnia, trasy podróży, czegokolwiek. Mam wtedy pełną wolność samostanowienia i wędrowania. Myślę, że też byłoby trudno kogoś namówić by na cztery miesiące opuścił Polskę, rodzinę, pracę i ruszył na taka wyprawę. Solo – tak się najlepiej czuję w odkrywaniu świata. Łatwiej i szybciej też nawiązuję interakcje ze spotykanymi po drodze ludźmi. Kiedy Pan rozpoczął wędrówkę?
Wystartowałem 17 października 2020, roku a finiszowałem 9 lutego Podróże