| TEMAT WYDANIA |
Z Kalifornii do Szczecina
Jak nasze miasto stało się planem filmowym Jasona T. Madicusa Szczecin go zafascynował. Do tego stopnia, że postanowił tu sprowadzić kilka produkcji filmowych. Zdjęcia do pierwszego z filmów odbyły się na początku lutego. Jeszcze w tym roku Jason T. Madicus chce ponownie zorganizować plan filmowy w stolicy Pomorza Zachodniego. Z nami rozmawia o Szczecinie, zauroczeniu naszym miastem i swoich planach. OPRACOWAŁA AGATA MAKSYMIUK / FOTO RAFAŁ REMONT
Pamiętasz swój pierwszy przyjazd do Szczecina? - Tak, to nie było tak dawno temu. Był początek grudnia minionego roku. Jadąc tu, byłem bardzo podekscytowany. Podróż nie była krótka, rozpoczęła się w dalekiej Kalifornii, następnie był przelot do Europy i kilka dni w Poznaniu, a później pociąg do Szczecina. Wysiadając na dworcu, byłem ciekaw, co mnie w Szczecinie spotka, wiele czytałem o tym mieście, oglądałem zdjęcia, ale wiadomo… żadne fotografie nie oddadzą emocji, jakich można doznać, zwiedzając takie miejsce na żywo. Co szczególnie przykuło twoją uwagę? - Całe śródmieście jest fascynujące, łączy nowoczesną architekturę z urokliwymi zabudowaniami z czasów przedwojennych. Pojawiają się też budynki z okresu postmodernizmu, które stylem nawiązują do trendów bloku komunistycznego, ale to też ma swój urok. Szczecin na swój sposób jest fascynujący… i mocno rozkopany. Słyszałem, że mieszkańcy miasta narzekają na zbyt dużą ilość utrudnień związanych z prowadzonymi inwestycjami, ale dla mnie to pozytywny obraz. Pokazuje, że miasto się rozwija. Nie miałem okazji poznać prezydenta miasta, ale jeśli nadarzy się taka sposobność, pogratuluję mu inwestycyjnej odwagi. Jak to się stało, że zwróciłeś uwagę na Szczecin zawodowo, jako producent filmowy? - Swój pierwszy film w Polsce realizowałem ponad dwa lata temu w Poznaniu, to nie tak daleko od Szczecina, ale przyznam - wówczas nawet przez myśl mi nie przeszło, że się tu pojawię i będę chciał pojawiać się częściej. Wielkopolska była dla mnie naturalnym kierunkiem, jeśli mówimy o Polsce, ponieważ moja
32
żona pochodzi właśnie spod Poznania. Jedna z osób, z którą współpracuję, na co dzień mieszka w Szczecinie i bardzo sobie ufamy. Namówiła mnie na przyjazd na Pomorze Zachodnie, planowaliśmy to wiele miesięcy, aż wreszcie się udało i nie żałuję. Szczecin bardzo mnie zafascynował, nie tylko architektura jako budynki, układ urbanistyczny, mówię to również w kontekście architektury krajobrazu. Kiedy zwiedzałem okolice i jechałem autem po Puszczy Bukowej, byłem zaskoczony, że tak stary i urokliwy las znajduje się w zasadzie na granicy miasta. A chwilę później stałem już u brzegu rzeki i podziwiałem dzikie Międzyodrze. Po kolejnym kwadransie jazdy autem byłem już w mieście. Naprawdę, zrobiło to na mnie wrażenie. Do tego stopnia, że postanowiłeś w Szczecinie zbudować plan zdjęciowy do swojego filmu? - Kiedy zwiedziłem Szczecin, na tyle, na ile pozwolił mi czas, widziałem oczami wyobraźni wiele scen filmowych. Postanowiłem dograć tu dwie sceny do produkcji, która jest już w zasadzie na ukończeniu. Ludzie, z którymi tu współpracowałem, spisali się świetnie. Wiem, że chcę tu wracać i z nimi pracować nadal. W Kalifornii powstaje już scenariusz do filmu, którego akcja będzie działa się w Szczecinie. Nie mogę się już doczekać, aż zaczniemy pracę na planie. Sceny, które zrealizowałeś w Szczecinie, znajdą się w filmie pod tytułem „Ostateczna diagnoza”. O czym jest ten film? - To thriller medyczny. Z założenia oszczędny w scenach i fabule, ale intrygujący. To produkcja dedykowana amerykańskiemu widzowi, natomiast sceny nagrane w szczecińskim porcie są bardzo dynamiczne, pojawia się broń i na pewno ktoś zginie.