| KULINARIA |
MasterChef to dopiero początek Natalia Spychaj za sobą ma udział w programie MasterChef, a przed sobą dużo kulinarnych planów. Póki co skupia się na przygotowaniach do świąt. Dla nas znalazła chwilę, aby opowiedzieć o tym, jak trafiła do programu i jakie pyszności znajdą się na jej gwiazdkowym stole. ROZMAWIAŁA PAULA DĄBROWSKA / FOTO MASTERCHEF
96
Skąd się wzięła twoja miłość do gotowania? - To nie była raczej miłość, a bardziej przymus. Moi rodzice wyjechali zagranicę do pracy, jak byłam dzieckiem. Zostałam poniekąd zmuszona do samodzielnego gotowania. Miałam około 13 lat. Wcześniej moja styczność z kuchnią była bardziej pomaganiem przy świętach i obiadach. Później obowiązkiem, ale z tego zrodziła się pasja. Trwają przygotowania do świąt, zdradzisz nam, co było na świątecznym stole małej Natalii? Jakie miałaś i masz ulubione potrawy? - Klasyką były pierogi, ale nie mogłam ich robić (śmiech). Babcia mi zawsze zarzucała, że nie potrafię ich lepić, dlatego mogłam tylko wykrawać kółeczka. Oczywiście z czasem podciągnęłam się w tej produkcji. Jednak moim ulubionym zajęciem jest i było krojenie warzyw do sałatki jarzynowej. W ogóle to moja ulubiona sałatka. Mogłabym ją jeść cały czas, nawet po świętach. Później, jak zaczęłam przygotowywać święta z mamą, to nawet zorganizowałyśmy sobie zawody, która z nas zrobi więcej uszek i pierogów. Jaki macie rekord? - Ubiegłoroczne święta były trochę skromniejsze, ponieważ po śmierci babci świętujemy w mniejszym gronie, ale za życia babci rekord to było 300 pierogów.