kwiecień / maj 2023
Joanna Gonschorek | Teatr? Ma ośmielać żyć!
Janusz Piotrowski | W grupie siła, czyli o sieci partnerskich biur księgowych
Krzysztof Witkowski | TEATROPOLIS. Łódź potrzebuje takiego święta teatru
Kamilla Galicka-Zys | Przywracam blask historycznym obiektom
łódzkie magazyn 2(32)
kwiaciarnieskrzydlewska kwiaciarnieskrzydlewska www.skrzydlewska.pl kwiaciarnieskrzydlewska kwiaciarnieskrzydlewska www.skrzydlewska.pl Zamawiaj kwiaty z dostawą z naszej kwiaciarni online
Dzień dobry
W Warszawie, Poznaniu czy Gdańsku mówią, że jak twoja firma utrzyma się na rynku przez dwa lata, to już będziesz miał z górki, a twój biznes będzie mógł iść tylko do przodu. Oczywiście jeśli nie wydarzy się nic nieprzewidywalnego w gospodarce albo nie popełnisz jakiegoś strategicznego błędu. U nas w Łodzi ten pogląd jest o kilka lat inny. Tutaj mówią, że dopiero jak wytrwasz na rynku przez co najmniej cztery, a najlepiej pięć lat, to będzie znaczyło, że dałeś radę. Dlaczego? Ponieważ u nas w Łodzi po prostu trudniej o sukces biznesowy. To takie miasto, gdzie generalnie o wszystko jest trudniej, nawet o wysprzątane i niepodziurawione ulice…
Ile w tym jest prawdy…? Nie wiem i nie bardzo wiem, jak to można zweryfikować. Mówię o biznesie, bo z brakiem dziur w ulicach i ich czystością to się zgadzam, a co więcej – uważam, że czyste pozbawione dziur ulice w Łodzi to zwykła fanaberia i dlatego nigdy ich tu nie będzie. I pewnie nie jestem w tym poglądzie odosobniona. Wróćmy jednak do biznesu i czterech albo pięciu lat… Otóż już niebawem będzie można o tym porozmawiać z łódzkimi przedsiębiorcami, z którymi spotkamy się na pierwszej edycji wydarzenia „LIFE & WOMAN. Z nami rozwiniesz biznes”.
Bliskie jest nam powiedzenie „Cudze chwalicie, swego nie znacie. Sami nie wiecie, co posiadacie”. Dlatego kierując się tym przesłaniem, zdecydowaliśmy się zaprosić na wydarzenie naszych lokalnych praktyków biznesu, reprezentantów różnych dziedzin! Zwykle żyjemy w przekonaniu, że impreza dopiero wtedy ma odpowiednią rangę, gdy pojawią się na niej gwiazdy ze stolicy, my spróbujemy odczarować ten pogląd! W wydarzeniu wezmą zatem udział łódzcy przedsiębiorcy, artyści i eksperci z różnych dziedzin, którzy zgodzili się podzielić swoim doświadczeniem i kompetencjami. Na co dzień prowadzą swoje działalności w Łodzi, najlepiej znają problemy, z jakimi trzeba się mierzyć, żeby osiągnąć sukces w naszym mieście i doskonale wiedzą, z perspektywy swojej działalności, czy do jego osiągnięcia trzeba dwóch, czterech czy jeszcze więcej lat.
Spotkajmy się na pierwszym spotkaniu z cyklu „LIFE & WOMAN. Z nami rozwiniesz biznes”. Już 18 maja! Więcej o wydarzeniu na stronie 52, na www.lifein.pl i na naszym FB:lifein.lodzkie.
Miłej lektury
Redaktor naczelna
4 Wstępniak
Spotkania
8 Joanna Gonschorek Teatr? Ma ośmielać żyć!
16 Janusz Piotrowski W grupie siła, czyli o sieci partnerskich biur księgowych
18 Agnieszka Piotrowska Finanse pod kontrolą
20 Elżbieta Pietrzak-Zacharjasz Bez prawnika ani rusz
22 Szymon Krawczyk Multifunkcjonalny planista
Biznes
26 Marta Znajmiecka Kultura bezpieczeństwa okiem psychologa
30 Izabela Rakuć-Kochaniak W trosce o świadomość ekologiczną i lepsze życie
34 Krzysztof Witkowski TEATROPOLIS. Łódź potrzebuje takiego święta teatru!
38 Kamilla Galicka-Zys Przywracam blask historycznym obiektom
42 Witold Kosmowski Spotkajmy się w Strykowie
46 Monopolis z nowymi najemcami
48 Festiwal Świadomego Rozwoju HR Genius 4.0
50 Marcin Ślawski Inwestowanie w obligacje, a aktualna sytuacja gospodarcza
LIFE & Woman
52 LIFE & Woman Z nami rozwiniesz biznes
54 Krzysztof Ambroziak Jedyne takie! Okulary szyte na miarę
55 Elżbieta Dul-Ledwosińska Kobiecy wymiar Akademii Humanistyczno-Ekonomicznej w Łodzi
56 Cały czas się rozwijają, nie boją się wyzwań
57 Edyta Baczewska Życie jest w naszych rękach
58 Agnieszka Niedźwiadek Jestem konsekwentna w wyborze
59 Kamila Ludwiczak W drodze do wymarzonej sylwetki
60 Katarzyna Drożdżewicz-Nowacka Pracujemy z klientem premium
61 Katarzyna Blachowska Uwalniam językowy potencjał
62 Aneta Grochowina Zawsze wiem dokąd zmierzam
63 Ewa Chylińska Tworzę i rozwijam marki
Zdrowie
64 Jacek Magnuszewski Nowe stawy, nowe życie
Wnętrza
66 Wnętrza naszych marzeń
68 Ewelina Kluczyk-Ciechulska Dekoracje delikatne jak kreska w makijażu
70 Marta Pająk Tapety z Arsy, żeby mieć piękne ściany!
72 Piotr Kusiak Rolety, markizy, pergole i słońce nam niestraszne
Styl życia
74 Ogrody Geyera Obiecana Cafe, Ultrafiolet, Wojewoda Studio
76 Żużel Kibice Orła Łódź: Chcemy dachu na stadionie!
78 H.Skrzydlewska Kwiaty dla MAMY
80 WSBiNoZ Nauka w wymiarze wirtualnej rzeczywistości
Kultura
82 Alfabet TEATROPOLIS
Wydawca RSMEDIA
Robert Sakowski
Redakcja
509 499 400 90-113 Łódź, ul. Traugutta 25/1508 redakcja@lifein.pl www.lifein.pl
Redaktor naczelna
Beata Sakowska
Współpracują z nami
Mateusz Lipski
Andrzej Maciejewski
Kamil Maćkowiak
Agnieszka Mikołajczyk
Foto
Izabela Urbaniak
Paweł Keler
Justyna Tomczak
Grafika i skład
KosMedia Jarosław Kosmatka
Identyfikacja i lifting layoutu
Patronaty 509 499 400 redakcja@lifein.pl
Reklama reklama@lifein.pl
Damian Karwowski
727 925 865
Katarzyna Stawicka
660 440 904
6 Spis treści
wielka kariera. Jeśli moje życie jest wypełnione działaniem i ja wiem, że to działanie jest fajne, dobre, jeśli widzę, że się rozwijam i mam wokół siebie wielu wspaniałych ludzi, to nie potrzebuję niczego
„Nigdy nie marzyła mi się jakaś
więcej.”
Joanna Gonschorek
Teatr?
Ma ośmielać żyć!
O teatrze i filmie, o odchodzeniu w samotności i związanej z tym obsesji, o przeprowadzce na wieś i konsekwencjach życia w lesie opowiada
Joanna Gonschorek, aktorka Teatru Modrzejewskiej w Legnicy, laureatka Grand Prix Festiwalu Sztuki Aktorskiej TEATROPOLIS w Łodzi.
Skąd ta chrypka w głosie? Dużo Pani pali?
Chyba zdecydowanie za dużo i jakoś nie mogę wyrwać się z tego nałogu. Pewnie ze względów zdrowotnych było to wskazane, ale... A wracając do mojej chrypki, dzięki której dużo osób mnie rozpoznaje, to jest ona naturalna i nie ma żadnego związku z paleniem. Kiedy foniatra sprawdzał mój głos i okazało się, że mam taką niedomykalność strun głosowych, która nie jest przeciwwskazaniem do palenia, bardzo nad tym ubolewał.
To jedyny nałóg?
Nie. Przyznam się, że jednym z moich największych nałogów od zawsze był kontakt z naturą. No i teraz, od kiedy zamieszkałam w Grotowie, wiosce położonej w Lubuskiem, na skraju Puszczy Noteckiej, mam go pod dostatkiem.
Do Grotowa jeszcze wrócimy, a teraz wybierzmy się na chwilę w podróż do Łodzi. Miasta szczęśliwego dla Pani, z którego wraca Pani do domu z aktorskimi nagrodami. Jak choćby z tegorocznym Grand Prix Festiwalu Sztuki Aktorskiej TEATROPOLIS organizowanym na Scenie Monopolis.
Z Łodzią mam wyłącznie miłe wspomnienia. Teatr Modrzejewskiej, z którym jestem związana od lat, brał udział w wielu łódzkich festiwalach: Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych, Festiwalu Czterech Kultur, Festiwalu Kultury Chrześcijańskiej, a teraz w najmłodszym z festiwali, czyli pierwszej edycji Festiwalu Sztuki Aktorskiej TEATROPOLIS. Jestem dumna z tego, że jury doceniło monodram „Zapowiada się ładny dzień”, choć przyznam, że już dawno nie byłam na scenie tak zestresowana, jak podczas TEATROPOLIS…
Co Panią tak zestresowało?
Pierwszy raz graliśmy ten spektakl poza Legnicą, w innym ustawieniu scenicznym. Miałam mało czasu na zrobienie prób, a poza tym zobaczyłam na widowni Roberta Więckiewicza.
I…?
W tym spektaklu jestem na scenie już wtedy, kiedy publiczność dopiero wchodzi na salę. Siedzę w fotelu i czekam, aż widzowie zajmą swoje miejsca, a potem zaczynam grać. No i jak tak siedziałam i czekałam, to zobaczyłam go na widowni. Dopadł mnie wtedy potworny stres. Nie wiedziałam, że jest jurorem i będzie oceniał moją grę.
Czym jest dla Pani Grand Prix TEATROPOLIS?
Jestem bardzo dumna z tego tytułu, a jego największą wartością jest to, że monodram „Zapowiada się ładny dzień” będzie wystawiany na deskach Sceny Monopolis w sezonie 2023/2024.
Będzie więc kolejna możliwość pojawienia się w Łodzi. Często Pani u nas bywa?
Niestety, tylko wtedy, gdy tutaj gramy. Za to z miasta Łodzi pochodzi jedna z moich najserdeczniejszych przyjaciółek. Poza tym stąd jest moja ulubiona marka odzieżowa „dzieńdobry”, której bardzo kibicuję. Tworzą piękną barwną odzież, a do tego cały cykl produkcyjny odbywa się w Polsce. Do ich showroomu wpadam bardzo chętnie.
Do Łodzi wpadła Pani też na plan serialu „Komisarz Alex”…
Ależ pani dociekliwa, faktycznie zagrałam w jednym z odcinków tego serialu.
Skoro o serialach mowa, to muszę zapytać o „Skazaną” – będzie kontynuacja, dalej będziemy mogli oglądać na małym ekranie niezwykle przyjazną strażniczkę Swietę Pakamarczuk?
Mogę jedynie zdradzić, że kontynuacja będzie. Nagrywamy kolejną, trzecią już serię tego serialu, ale kiedy pojawi się na małym ekranie? Tego nie wiem.
Trochę filmowo się nam zrobiło, a Pani przede wszystkim swoje zawodowe życie związała z teatrem? Lepiej czuje się Pani na scenie niż na filmowym planie?
Dobrze mi jest tu i tu. W teatrze pracuję już dwadzieścia siedem lat, połowę mojego życia, to jest mój drugi
10 Spotkania
11 Spotkania
dom. Plan filmowy tak naprawdę jest dla mnie nowością i ciekawą przygodą, która wciąga.
Z czego to wynika, że tak późno trafiła Pani do filmu?
W dużej mierze z tego, że na początku mojej drogi aktorskiej bardzo mocno zaangażowałam się w nasz legnicki teatr. Tu znalazłam przyjaciół, ukochanego, urodził się mój syn. Dwie moje rodziny, ta naturalna i teatralna, wypełniały cały mój świat i nic więcej do szczęścia nie było mi potrzebne. Oczywiście w międzyczasie trafiały się filmowe przygody, jak chociażby film „Operacja Dunaj”, do którego zaprosił mnie Jacek Głomb, dyrektor naszego teatru, a przy okazji reżyser tego filmu. Na planie spotkałam wówczas wiele gwiazd, również wywodzących się z Legnicy, jak Tomek Kot czy Przemek Bluszcz. To była świetna przygoda, ale wcale nie wzbudziła we mnie potrzeby pracy na planie filmowym.
To, co się zmieniło, że zaczęła Pani serialową przygodę w „Skazanej”?
Chyba do tego dojrzałam i znalazłam nieco czasu na takie realizacje. Od siedmiu lat mieszkam w Grotowie, rzadziej bywam w teatrze w Legnicy, mam więc czas na pracę na planie filmowym. Poza tym nie ma co ukrywać, że tam pracuje się krócej, ale zarabia więcej.
Czy to oznacza, że rozstaje się Pani z Teatrem Modrzejewskiej w Legnicy?
Póki co nie planuję takiego rozwiązania, ale jak to w życiu bywa – nigdy nie mów nigdy. Przez to, że zaangażowałam się w produkcje filmowe, które – jak wiadomo – żyją pewnym rytmem, nie mogę sobie pozwolić na to, aby blokować kolegom pracę w teatrze. Pracujemy tu przede wszystkim zespołowo i jedna osoba nie może stanowić o tym, jak ma wyglądać repertuar. Na pewno ja taką osobą nie będę. Na razie wszystko udaje się połączyć, choć lekko nie jest. Bywa, że bardzo dużo czasu spędzam w pociągu lub aucie, ale coś za coś. Najważniejsze, że mam wszystko, co kocham. I póki się da, to będę tak funkcjonować. Później zobaczymy, ale aż tak daleko w przyszłość nie wybiegam. Niestety nie jest tak, że mam więcej czasu od kiedy mieszkam w Grotowie, wręcz przeciwnie, ale i tak tego nie żałuję, bo jak już tam jestem, to jest pięknie! Najlepiej!!
Ma Pani w swoim dorobku cztery monodramy. Lubi się Pani mierzyć na scenie sama ze sobą?
Od samego początku, od kiedy związałam się z legnicką sceną, nie mogłam narzekać na brak zawodowych wyzwań. Dostawałam dużo ważnych ról, mogłam tworzyć fajne postacie i cały czas się rozwijać. Od zawsze pracujemy zespołowo przy realizowanych projektach. I choć grając monodram jestem faktycznie sama na scenie, to tak naprawdę realizuję na niej wizję reżyserów, urzeczywistniam to, co oni chcą przekazać. Do tego trzeba pamiętać o innych współtwórcach monodramów. Przecież ktoś pisze do nich teksty, ktoś inny robi scenografię, a jeszcze ktoś dodaje muzykę. Monodramy, które realizujemy w Teatrze Modrzejewskiej, to nie jest aktor i krzesło. To są spektakle, zrealizowane wielkim nakładem pracy całego zespołu. Taki jest właśnie „Zapowiada się ładny dzień”, do którego tekst napisała Anna Podczaszy, wyreżyserowała i o scenografię zadbała Magda Skiba, projekcje video przygotował Karol Budrewicz, a muzykę Amadeusz Naczyński i Marek Litwin.
12
Widzę, że jest Pani skromną osobą, co trochę burzy moje zdanie o aktorach, czyli osobach z wielkim ego. Ale to właśnie za swoją grę dostała Pani Grand Prix TEATROPOLIS, nie za tekst czy reżyserię…
To prawda, ale powtórzę to, co już powiedziałam: moja gra na scenie i cała realizacja spektaklu, to efekt ciężkiej pracy wielu osób. A zatem mój sukces, to także sukces całego zespołu.
O monodramie można powiedzieć, że to jedna z najtrudniejszych form teatralnych. Też tak Pani uważa?
A skąd takie przekonanie?
Ponieważ przez cały czas aktor jest na scenie sam. Publiczność zauważy każdy błąd, potknięcie i słabszą formę. Nigdy tak na to nie patrzyłam… Rzeczywiście w grze zespołowej zawsze możemy liczyć na wsparcie kolegów w nieco gorszym momencie, jak chociażby wtedy, gdy zapomnimy tekstu. Jest też od kogo czerpać energię. W monodramie odpowiedzialność za wszystko ponosi jedna osoba, ale na mnie to działa bardzo mobilizująco, a energię czerpię od widowni. To cudowne przeżycie, ale daleka jestem od tego, żeby mówić o monodramie, że jest trudniejszą formą niż gra zespołowa. Owszem monodram daje aktorowi nieco większą swobodę w interpretacji, możemy sobie wszystko poukładać tak, jak chcemy i nikomu nie będzie to przeszkadzać, ale na scenie jedna i druga forma grania są tak samo trudne i ważne.
Za grę w monodramie „Zapowiada się ładny dzień” jury w Łodzi nagrodziło Panią za prawdziwość uczuć. I faktycznie na scenie aż kipi od emocji. Dlaczego postanowiła się Pani zmierzyć z tak trudnym tematem, jakim jest odchodzenie w samotności?
Mogę powiedzieć, że śmierć, odchodzenie, przemijanie stało się moją obsesją. Ona powoli mija, bo chyba się wypełniła. Siedemnaście lat temu zachorowałam na nowotwór piersi. Mój syn miał wówczas zaledwie dwa lata. Mocno przeżyłam fakt, że być może przyjdzie nam się rozstać na zawsze. Zrozumiałam, że w naszej kulturze za mało mówi się na ten temat. Że są to sprawy, których unikamy, albo udajemy, że nas nie dotyczą. Właśnie wtedy zrodziło się we mnie przekonanie, że choć to trudne i bolesne, będę o tym głośno mówić. Dlatego „Zapowiada się ładny dzień” gram z poczuciem misji i wszystko, co się tam wydarza, jest po to, aby wywołać u widza zamierzony efekt.
Poruszyć go do głębi…
Właśnie na tym mi zależało. Chcę, aby publiczność zapłakała nad losem ludzi, którzy odchodzą w samotności, aby zrozumiała, że kiedyś każdy z nas może znaleźć się w takiej sytuacji. I jak potem słyszę, że ktoś przez kilka dni myślał, o tym, co zobaczył na scenie, to ja się z tego bardzo cieszę.
Dlaczego?
Ponieważ jeżeli zaczniemy oswajać się z tym tematem, to może nie uciekniemy, gdy ktoś z naszych bliskich zachoruje i nie zostawimy go samego z chorobą, lecz będziemy przy nim trwać do końca. Bo jak mawiał ksiądz Jan Kaczkowski to, co możemy najcenniejszego
dać osobie odchodzącej to nasz czas. Odchodzenie jest trudne, nasze własne umieranie też będzie trudne, ale to są rzeczy nieuniknione. Sami możemy zatem sprawić, że będzie prostsze, że będzie w tym wszystkim trochę uśmiechu. Dlatego, choć w spektaklu jest wiele trudnych momentów, gram go z lekkością, bo z tyłu głowy mam ostatnie zdanie, które wypowiadam na zakończenie: ŻYJ RADOŚNIE!
Na scenie spędziła już Pani ponad dwadzieścia lat, ale aktorstwo nie było dziecięcym marzeniem. Z tego co wiem, chciała Pani uczyć wychowania fizycznego?
To prawda. Poważnie myślałam o tym, aby zostać nauczycielem wychowania fizycznego, choć może teraz na to nie wyglądam (śmiech). Ale w trzeciej klasie liceum szkolny kolega nagle zaproponował, byśmy zdawali do szkoły aktorskiej. Do tego momentu myślałam, że aktorem zostaje się z pokolenia na pokolenie, że to taki dziedziczny zawód, a u mnie w rodzinie aktorów rzecz jasna nie było. Pomyślałam, co mi szkodzi, zawsze pociągał mnie kolorowy świat. W Oławie, skąd pochodzę, był tylko jeden punk, na którego zawsze patrzyłam z podziwem. I nagle trafiłam do barwnego świata wolnych ludzi na wydział lalkarski Akademii Sztuk Teatralnych we Wrocławiu. Byłam zafascynowana.
Dlaczego lalkarstwo, a nie dramat?
Z powodu niewiary w swoje umiejętności, bo na dramat zawsze było więcej chętnych. Gdybym nie dostała się za pierwszym razem, nie próbowałabym ponownie. Pewnie dziś uczyłabym wychowania fizycznego, co zresztą też nie byłoby złym rozwiązaniem. Ale teraz robię to, co naprawdę kocham i uważam się za prawdziwą szczęściarę.
13 Spotkania
Lubi Pani angażować się w projekty edukacyjne dla dzieci i młodzieży. Ostatnio wyreżyserowała Pani spektakl dla „najnajów”, czyli dzieci w wieku od pierwszego do czwartego roku życia. Czy reżyserowanie to kolejny etap w Pani życiu zawodowym?
Zdecydowanie bardziej wolę być aktorką, a to był raczej jednorazowy wybryk niż plan na przyszłość.
Spektakl, który został doskonale przyjęty, traktuje o czterech porach roku, są więc w nim i narodziny i jest odchodzenie.
Rzeczywiście obsesja...
Przyrzekam, że spektakl dla „najnajów” i monodram „Zapowiada się ładny dzień”, to ostatnie projekty związane ze śmiercią, przemijaniem i odchodzeniem.
A z dziećmi i młodzieżą faktycznie dużo pracuję, bo mam ku temu kompetencje i bardzo to lubię. W teatrze w ramach klubu „Gońca teatralnego”, jedynego takiego projektu w Polsce, prowadzimy sześć grup edukacyjnych.
W pracę jednej z nich jestem zaangażowana osobiście, z czego bardzo się cieszę. Uważam teatr za doskonałe narzędzie do pracy, do rozwoju, poznawania siebie i swoich możliwości. I nie chodzi w tym o szukanie nowych talentów aktorskich, choć one się pojawiają. Wychodzimy z założenia, że teatr ma ośmielać żyć.
Swoje życie aktorskie związała Pani z jedną sceną, z Teatrem Modrzejewskiej w Legnicy. Sceny w Warszawie, Krakowie czy Łodzi nigdy nie kusiły?
Oj, kusiły szczególnie na początku. Kiedy tu przychodziłam, dwadzieścia parę lat temu, Legnica była straszną dziurą, w której po studiach we Wrocławiu nie potrafiłam się odnaleźć. Tam wciąż coś się działo, a tu nuda... Pomyślałam: pobędę tu rok i spadam. Jednak los weryfikuje nasze plany i kiedy okazało się, że w Legnicy też można realizować wspaniałe rzeczy, to zostałam. Nigdy nie marzyła mi się jakaś wielka kariera. Jeśli moje życie jest wypełnione działaniem i ja wiem, że to działanie jest fajne, dobre, jeśli widzę, że się rozwijam i mam wokół
14
siebie wielu wspaniałych ludzi, to nie potrzebuję niczego więcej. Tu dostałam świetne role, mogłam się rozwijać zawodowo. Tu znalazłam przyjaciół, rodzinę i naprawdę nie potrzebowałam niczego więcej.
A jednak uciekła Pani z Legnicy…
Chodzi o przeprowadzkę do Grotowa?
Tak.
Nie traktuję tego jako ucieczki. Jak wspomniałam, moje życie wypełnia rodzina i teatr, który jest dla mnie drugim domem. Ale przyszedł taki moment, że musiałam ratować rodzinę. A że od zawsze marzył mi się mały domek w lesie, to postanowiliśmy spełnić to marzenie. Kupiliśmy dom w Grotowie w Puszczy Noteckiej, czyli na lubuskich Mazurach i zamieszkaliśmy tam. Zapraszam serdecznie, bo okolica jest przepiękna. Gdybym siedem lat temu nie podjęła tej decyzji, pewnie żałowałabym do końca życia, a tak jestem szczęśliwa i spełniona.
Syn też był szczęśliwy z wyprowadzki do lasu?
Początkowo trochę trudno było mu się odnaleźć w nowym miejscu. Szczególnie wtedy, gdy zrozumiał, że jego koledzy nie pojadą z nim do Grotowa. Teraz mieszka w Poznaniu, przygotowuje się do matury i ma fajne miejsce, do którego zawsze może wracać.
To kiedy Panią zobaczymy w Łodzi w Scenie Monopolis?
Już w maju, a konkretnie 27 maja. A potem „Zapowiada się ładny dzień” wejdzie do repertuaru Sceny Monopolis w sezonie artystycznym 2023/2024 więc będę w Łodzi częściej. Wierzę, że dzięki Grand Prix TEATROPOLIS ludzie zainteresują się tym spektaklem. W Legnicy wzbudza duże zainteresowanie, właśnie dzięki nagrodzie. Zapraszam serdecznie i do zobaczenia w Łodzi.
Rozmawiali Beata i Robert Sakowscy
Zdjęcia Konrad Budrewicz
15
W grupie siła SIEĆ PARTNERSKICH BIUR KSIĘGOWYCH
Uznaliśmy, że zamiast biernie patrzeć jak małe biura księgowe będą upadać, spróbujemy im pomóc i wzajemnie zarobić więcej pieniędzy – mówi JANUSZ PIOTROWSKI , prezes UNI-LEX sp. z o.o. oraz Dyrektor Zarządzający Grupy UNI-LEX.
Buduje Pan ogólnopolską sieć partnerskich biur księgowych. Na czym polegać ma ten projekt? Jakie korzyści będą miały biura z tytułu zrzeszania się w większą sieć?
To prawda. Mam przekonanie, że nie należy traktować innych biur jak konkurencji, ale jak partnerów z branży. Zauważyliśmy bardzo niebezpieczne zjawisko na rynku biur rachunkowych. Otóż są biura, które rzetelnie pracują, ale się nie rozwijają i nie wprowadzają nowości. A klienci wymagają dziś większego komfortu i bezpieczeństwa. I jeśli widzą, że ich dotychczasowe biuro nie może im tego zapewnić, to zmieniają je na inne. Z kolei biuro tracąc klientów przestaje zarabiać, nie ma środków na narzędzia, naukę, szkolenia, dobrą polisę ubezpieczeniową… Koło się zamyka i małe biura rachunkowe są dziś skazane nie na rozwój, lecz na egzystencję. A to najkrótsza droga do katastrofy, bo klienci zostaną w takim biurze tylko do tego momentu, aż znajdą inne, które spełni ich oczekiwania. Trzeba wiedzieć, że każde biuro to mały biznes, czasem rodzinny, mama z córką czy małżeństwo. Dziś, zamiast świadczyć usługi, muszą się mierzyć z rosnącymi kosztami ubezpieczenia działalności, zakupu samochodu, licencji na oprogramowanie, zakupu materiałów biurowych, szkoleń itd. Również ze strony klientów padają nowe żądania, którzy oprócz samej usługi księgowej, chcą na przykład mieć doradztwo prawno-podatkowe. Dlatego biuro chcąc zachować dotychczasowych klientów przekracza czasem swoje kompetencje i na przykład wchodzi w doradztwo, nie mając do tego uprawnień, kompetencji i odpowiedniego ubezpieczenia. A przecież dzisiaj za doradztwo bez uprawnień grozi grzywna w wysokości nawet pięćdziesięciu tysięcy złotych i sprawa karna… Takie rzeczy są coraz bardziej powszechne. Uznaliśmy, że zamiast biernie patrzeć jak małe biura księgowe będą upadać, spróbujemy im pomóc i wzajemnie zarobić więcej pieniędzy. Księgowe prowadzące własne biuro, które zechcą się rozwijać, kształcić, podnosić kompetencje, będą mogły korzystać z tego, co wypracowaliśmy już w Grupie UNI-LEX.
Co udało się wypracować w Grupie UNI-LEX?
U nas w jednym miejscu klient ma wszystkich specjalistów: księgowe, biegłych rewidentów, doradców podatkowych, prawników i specjalistów z zakresu obsługi kadrowo-płacowej. To właśnie w zespole analizujemy,
16 Spotkania Łódź, ul. Żeromskiego 46 lok. 2, 4 508 654 419
uzgadniamy, dobieramy najbardziej bezpieczne i rozsądne rozwiązanie dla klientów. Naszą ofertę można porównać do kliniki medycznej, w której planujemy wykonać jakiś zabieg. W jednym miejscu mamy dostęp do wszystkich potrzebnych lekarzy i możemy dostać odpowiednio dobrane leczenie. Teraz chcemy, aby z naszych specjalistów doradztwa prawnego, podatkowego, obsługi kadrowo-płacowej mogły także korzystać inne biura księgowe. Ich klienci otrzymają profesjonalną poradę, a my podzielimy się z innymi księgowymi zarobionymi pieniędzmi.
W jaki sposób?
Księgowa prowadząca biuro otrzyma od nas prowizję za swojego klienta, który skorzysta z naszych płatnych konsultacji prawnych czy podatkowych. Szczegóły są zawarte w umowie, która reguluje warunki współpracy.
Ale biura mogą się obawiać tego, że na przykład zaczniecie podbierać im klientów?
Zasady naszej współpracy określa umowa, zgodnie z którą Grupa UNI-LEX będzie świadczyć tylko usługi podatkowe i prawne dla tych klientów. To oznacza, że księgowa nie traci klienta i dalej będzie wykonywać usługi w zakresie księgowości. Nie ma tutaj ukrytych korzyści czy czerpania zysków kosztem drugiej strony. Jest pełna transparentność zasad i dobrowolność współpracy. W każdej chwili można przystąpić lub zrezygnować z partnerstwa z nami.
Czyli franczyza?
To nie jest franczyza, nie ma żadnych opłat licencyjnych. Zapraszamy do tworzonej przez Grupę UNI-LEX sieci partnerskich biur księgowych. Planem jest połączenie wspólnych możliwości i pracowanie w większej grupie podobnie, jak robią to podmioty z innych branż.
A na jakie korzyści może liczyć biuro przystępując do grupy UNI-LEX ?
Choćby na zakup tańszych drukarek, tonerów, materiałów biurowych, oprogramowania, polis ubezpieczeniowych czy obniżenie kosztów licencji korzystania z dostępu do bazy przepisów prawnych i podatkowych. Dzięki działaniom, jakie podejmuje Grupa UNI-LEX, udało się wypracować porozumienie m.in. z producentem materiałów biurowych, który zadeklarował dla nas niższe ceny o dwadzieścia procent. Lepszą ofertę dostaniemy też od firmy ubezpieczeniowej na zakup obowiązkowych polis OC o dziesięć procent. Razem będziemy stanowili grupę, a grupa zawsze uzyska więcej niż pojedynczy podmiot. Warto też pamiętać o wspólnej promocji. Każde współpracujące z nami biuro będzie miało swoje miejsce na naszych stronach internetowych, w social mediach, na kanale YouTube, w katalogu firmowym. Poza tym współpracujemy z wieloma samorządami, co sprawia, że Grupa UNI-LEX jest znana w regionie i rozszerza swoje zasięgi w Polsce. Biura partnerskie będą mogły korzystać z tej popularności bez dodatkowych kosztów. To wszystko wpływa na zwiększenie szansy pozyskania nowych klientów dla całej grupy biur partnerskich. Proszę też
nie zapominać o dodatkowym dochodzie z tytułu wypłaconych prowizji za poleconych klientów na doradztwo podatkowe lub prawne.
À propos współpracy z samorządami – podpisał Pan ostatnio umowę o współpracy ze Zgierzem i Poddębicami. Na czym konkretnie ona polega?
Podpisanie tych umów to efekt długiej współpracy, budowania zaufania do naszych kompetencji i przede wszystkim zapotrzebowania samorządów na taką współpracę. Poza tym podpisana umowa jest korzystna dla obu stron, bo dopiero wtedy ma to sens. Zadeklarowaliśmy samorządom gotowość do bezpłatnego przekazania części naszej wiedzy lokalnym przedsiębiorcom. Będziemy wspomagać ciekawe inicjatywy, uczestniczyć w konkursach, start-upach, projektach biznesowych, czyli kontynuować wcześniej już podejmowane przez UNI-LEX działania.
Wróćmy jednak do sieci biur partnerskich, rozumiem, że pomoc księgowej nie wystarczy do prowadzenia biznesu?
Jest niezbędna, ale nie wystarczy. Bywają sytuacje, że nawet taki przedsiębiorca, który ma najlepszą księgową w regionie, potrzebuje skonsultować się z prawnikiem czy doradcą podatkowym. Co wówczas robi? Szuka specjalisty z polecenia lub przypadku, umawia się na płatne konsultacje i idzie na spotkanie przeważnie sam. Zapamiętane informacje próbuje potem przekazać księgowej i wtedy pojawiają się komplikacje, ponieważ to, co zapamiętał i zrozumiał, odbiega od tego, co faktycznie usłyszał od prawnika czy doradcy podatkowego. Bywa też odwrotnie, że to zewnętrzny radca prawny mógłby inaczej przygotować umowę, gdyby wcześniej skonsultował ten dokument ze specjalistą od podatków czy z księgową. Przecież nie każda umowa, nawet poprawnie skonstruowana, jest możliwa do rozliczenia księgowego czy podatkowego. Tylko kompletna wiedza z zakresu podatków, księgowości i prawa daje możliwość bezpiecznej realizacji projektu biznesowego. Będę to zawsze podkreślał. I nie chodzi o proste rzeczy, drobne zakupy, leasing na samochód, lecz o decyzje, które skutkują większymi dochodami lub stratami w firmie.
W ostatnim czasie swoim klientom proponują usługi księgowe również banki. To konkurencja dla firm księgowych?
Nie jest tajemnicą, że to nie banki realizują te usługi, tylko robią to biura rachunkowe, które bank wybrał do obsługi swoich klientów. Trudno sobie wyobrazić dziś bank, który ma tysiące klientów i odbiera papierowe dokumenty w celu ich księgowania. Cyfryzacja również nie ominęła tej branży i jestem pewien, że jeśli ktoś prześpi czas zmiany to przegra. Klient chce dziś korzystać z usług takiego biura, które idzie z duchem czasu, które proponuje takie narzędzia informatyczne do obsługi, jakich nie ma konkurencja. Widzimy to i sami rozważamy rozbudowę systemu informatycznego, który nie tylko usprawni pracę naszego biura, ale też da korzyść wszystkim biurom, które z nami już współpracują i zamierzają współpracować w przyszłości.
Rozmawiała Beata Sakowska
Zdjęcie Paweł Keler
17 Spotkania
unilexgrupa.pl
biuro@unilexgrupa.pl
Finanse pod kontrolą
Dlaczego firmy zapraszają biegłego rewidenta? Jak często muszą to robić? Czym mogą skutkować opinie wydane przez audytora?
Na te i inne pytania odpowiada AGNIESZKA PIOTROWSKA , biegły rewident, ekspert z wszechstronną wiedzą z rachunkowości i podatków.
Pani Kancelaria Biegłego Rewidenta współpracuje z Grupą UNI-LEX. W jakim zakresie?
Głównie świadczę na rzecz współpracujących z Grupą UNI-LEX przedsiębiorstw i firm usługi biegłego rewidenta z zakresu prawa podatkowego oraz służę pomocą i wiedzą z zakresu rachunkowości. Współpracuję z firmą audytorską wpisaną na listę podmiotów uprawnionych do badania sprawozdań finansowych.
To może skupmy się na usługach biegłego rewidenta. Czym konkretnie się on zajmuje?
Przede wszystkim badaniem i weryfikacją sprawozdań finansowych oraz innych dokumentów przedsiębiorstw, nie tylko rachunkowych. Biegły rewident musi posiadać do tego niezbędne kwalifikacje, podlegające stałej weryfikacji i oczywiście uprawnienia zawodowe. Musi ciągle się kształcić, do czego zobowiązują szkolenia obligatoryjne, w których musi uczestniczyć. Głównym zadaniem biegłego rewidenta jest ocena i opiniowanie rzetelności i zgodności z przepisami prawa sprawozdań finansowych. W tym celu należy przeprowadzić szczegółowe badania i analizy dokumentów finansowych, weryfikację zgodności z zasadami rachunkowości oraz ocenę, czy dane liczbowe zostały poprawnie przedstawione i włączone do sprawozdań. Ważną kwestią jest też zbadanie czy nie istnieje zagrożenie związane z kontynuacją prowadzonej przez jednostkę działalności. Ponadto, biegły rewident może również doradzać w kwestiach związanych z rachunkowością, podatkami, finansami i zarządzaniem, a także sporządzać opinie i ekspertyzy dotyczące sytuacji finansowej przedsiębiorstw.
Na jakie potrzeby dokonuje się w firmach audytów?
Dla wielu firm audyty zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa są po prostu obligatoryjne. Przedsiębiorcy zapraszają też rewidentów, gdy zauważają jakieś nieprawidłowości finansowe w firmie, albo gdy po prostu chcą tylko sprawdzić, czy księgi prowadzone przez księgowość wewnętrzną lub zewnętrzną są zgodnie z procedurami i przepisami. Audyty sprawozdań finansowych są przeprowadzane w celu zapewnienia wiarygodności i rzetelności informacji finansowych przedsiębiorstw oraz dla zabezpieczenia interesów różnych grup interesariuszy, takich jak akcjonariusze, inwestorzy, kredytodawcy, rządy, a także klienci i dostawcy. Taki
audyt przeprowadzony przez biegłego rewidenta jest potwierdzeniem tego, że sprawozdania finansowe są zgodne z prawem i przedstawiają rzetelnie sytuację finansową przedsiębiorstwa. Dzięki temu inwestorzy i akcjonariusze mogą podejmować decyzje inwestycyjne na podstawie wiarygodnych informacji. Jest też wiarygodny dla kredytodawców, którzy potrzebują pewności, że przedsiębiorstwo ma zdolność do spłaty zobowiązań i nie ma ukrytych ryzyk finansowych.
Jak wydana przez biegłego rewidenta opinia może wpłynąć na dalsze losy firmy?
Opinia wydana przez biegłego rewidenta, to bardzo ważny dokument i może oczywiście wpłynąć na dalsze losy przedsiębiorstwa. W zależności od jej treści może ona mieć pozytywny lub negatywny wpływ na różne aspekty działalności firmy. Pozytywnym przykładem może być, chociażby przyciągnięcie określonych inwestorów. Wzrasta zaufanie klientów, dostawców i innych grup interesariuszy. Negatywnym przykładem mogą być kontrole z różnych urzędów, skutkujące konsekwencjami prawnymi, czy karami finansowymi. Staramy się działać z przedsiębiorcami po partnersku, służyć radą, co można na przykład szybko skorygować, co poprawić. Wydanie przez biegłego rewidenta negatywnej opinii lub opinii z zastrzeżeniem też się zdarza, ale są to jednostkowe sytuacje. Pamiętajmy o tym, że wydana opinia publikowana jest potem w KRS, do którego każdy ma dostęp.
Czy da się jednoznacznie ustalić, ile czasu zabierze audyt?
To wszystko zależy od jednej, jak i od drugiej strony. Wiele czynników ma na to wpływ, takich jak wielkość i złożoność firmy, stopień skomplikowania procesów i systemów finansowych, a także zakres usług, które biegły rewident ma wykonać. W ramach audytu sprawozdań finansowych biegły rewident musi przeprowadzić szereg działań, takich jak zbieranie i analizowanie informacji finansowych, testowanie procedur wewnętrznych, sprawdzenie zgodności z zasadami rachunkowości i przepisami prawa oraz formułowanie wniosków i rekomendacji. Wszystko to może wymagać od kilku do kilkunastu tygodni pracy, a w niektórych przypadkach nawet kilku miesięcy. W mojej ocenie minimalny czas na przeprowadzenie audytu to dwa tygodnie. Ważne jest, aby na początku współpracy sformułować swoje oczekiwania i ustalić wspólny harmonogram.
18 Spotkania Łódź, ul. Żeromskiego 46 lok. 2, 4 508 654 419
Jak firmy powinny się przygotować do pracy z biegłym rewidentem?
Najważniejszą sprawą są gotowe i kompletne dokumenty finansowe w tym bilans, rachunek zysków i strat, rachunek przepływów pieniężnych czy zestawienie zmian w kapitale własnym. Trudno je zbadać, gdy są w rozsypce, co czasami się niestety zdarza. Dobrze by było, gdyby były zaopatrzone w stosowne komentarze i wyjaśnienia pozwalające zrozumieć specyfikę firmy. Często z klientami organizujemy takie spotkanie wstępne, podczas którego ustalamy cele i zakres audytu, a także oczekiwania i wymagania zarówno jednej jak i drugiej strony. To także jest dobry moment, aby zapoznać się z charakterem działalności danego przedsiębiorstwa oraz ich unikalnymi wyzwaniami. Biegły powinien też mieć swoje stanowisko do pracy w firmie z dostępem do niezbędnych dokumentów i systemów informatycznych. Gotowi na przyjęcie rewidenta powinni być także pracownicy służąc niezbędnymi dokumentami i informacjami.
Czy taka współpraca w trakcie audytu i poza jego okresem powinna być jakoś szczególnie zaplanowana?
Tak, współpraca między firmą a biegłym rewidentem powinna być zaplanowana i skoordynowana, zarówno w trakcie audytu, jak i poza jego okresem. Pamiętajmy, że rewident będzie absorbował nieco czasu pracownikom, prosząc ich o różne dokumenty, wyjaśnienia i to nie tylko osób zatrudnionych w działach księgowych. Wprowadzenie międzynarodowych standardów rewizji finansowej, narzuciło na biegłych dodatkowe obowiązki takie jak opisywanie cykli biznesowych np. począwszy od zakupu a skończywszy na sprzedaży. Musimy to wszystko opisać w swoich dokumentach. I nie tyle samo badanie dokumentów zajmuje dużo czasu, ile potem późniejsza praca nad ich opisaniem zgodnie z określonymi procedurami. Rewidenci muszą wykonywać swoją pracę niezwykle sumiennie i z wielką uwagą. Ich pracę też weryfikują odpowiednie służby, a za niedopełnienie obowiązków grożą teraz kary grzywny lub nawet pozbawienia wolności do lat dwóch, lub obie te kary łącznie. Praca biegłych rewidentów jest weryfikowana przez Polską Agencję Nadzoru Audytowego.
Jak często biegły rewident bada sprawozdania finansowe?
Częstotliwość badań sprawozdań finansowych przez biegłych rewidentów zależy od wielu czynników, takich jak wielkość i rodzaj działalności firmy, wymagania ustawowe, a także preferencje i potrzeby samej firmy. W Polsce zgodnie z ustawą o rachunkowości audyt musi być przeprowadzany w przypadku przekroczenia określonych limitów. Badanie może przeprowadzić jednostka wpisana na listę podmiotów uprawnionych do badania sprawozdań finansowych. Opinię z badania podpisuje kluczowy biegły rewident. Ponadto, biegły rewident może być wynajęty do przeprowadzenia audytu w innych okolicznościach, takich jak zmiana kierownictwa, restrukturyzacja, fuzje lub przejęcia, czy też potrzeba uzyskania finansowania zewnętrznego. W tych przypadkach audyt może być przeprowadzony w każdej chwili, w zależności od potrzeb firmy. Poza okresem audytu firma powinna monitorować swoje sprawozdania finansowe i systemy rachunkowości, aby zminimalizować ryzyko wystąpienia nieprawidłowości. Współpraca z biegłym rewidentem może pomóc firmie w ulepszaniu procesów rachunkowych i finansowych, wskazywaniu obszarów wymagających poprawy oraz w dostosowaniu się do zmieniających się wymagań regulacyjnych.
Jakie firmy są z ustawy objęte pracą z biegłym rewidentem?
Brane pod uwagę są trzy kryteria: przychodowe, wielkości zatrudnienia i sumy bilansowej. Jeśli firma przekroczy dwa z trzech, musi obligatoryjnie zaprosić do siebie biegłego rewidenta. Niektóre podmioty nawet jeżeli nie przekroczą limitów, muszą być badane corocznie np. spółki akcyjne. Audytora należy wybrać wcześniej i podpisać z nim stosowną umowę. Wyboru tego nie dokonuje zarząd, tylko wspólnicy. Serdecznie zapraszam.
Rozmawiała Beata Sakowska
Zdjęcie Justyna Tomczak
biuro@unilexgrupa.pl
19 Spotkania
unilexgrupa.pl
Bez prawnika ani rusz
Choć na co dzień przedsiębiorcy borykają się z wieloma problemami prawnymi, tylko nieliczni decydują się na pomoc prawnika. Konsekwencje takich działań
mogą być bardzo poważne i doprowadzić nawet do bankructwa – mówi radca
prawny ELŻBIETA PIETRZAK-ZACHARJASZ , wiceprezes UNI-LEX sp. z o. o.
Znalazłam raport, z którego wynika, że problemy z prawem ma blisko połowa małych i średnich firm. Najwięcej kłopotów sprawiają im umowy, kontrahenci oraz płatności. Nie korzystają z pomocy prawnej, bo jak twierdzą, im się to nie opłaca i sami starają się rozwiązać problemy. To dobry pomysł?
Najgorszy z możliwych. Takie działania są z reguły nieskuteczne i jeszcze bardziej potrafią skomplikować sprawę. Korzystając z prawnego wsparcia nie tylko możemy uporać się z trudnościami, często także uniknąć wysokich kar finansowych. Moim zdaniem to zdecydowanie bardziej opłacalna strategia niż szukanie rozwiązań na własną rękę. Z pomocy prawnika warto zresztą skorzystać od samego początku, od momentu, gdy planujemy założyć firmę. Nie tylko pomoże w wyborze odpowiedniej formuły działania, którą skonsultuje z doradcą podatkowym i księgowym, ale także przygotuje stosowne umowy zabezpieczające interesy wszystkich stron. To bardzo ważne szczególnie w późniejszym etapie, kiedy drogi wspólników zaczynają się rozchodzić. Łatwiej przygotować dobrą umowę na początku, niż potem zaradzać problemom. Dobre prawne podstawy działania firmy zagwarantują nam bezpieczeństwo na wielu płaszczyznach, a przecież to jest najważniejsze, gdy prowadzi się interesy.
Czyli zakładanie firmy na podstawie umów znalezionych bądź kupionych w Internecie, to zdecydowanie nie jest najlepsze rozwiązanie?
Jako prawnik zdecydowanie odradzam, choć wiem, że wiele firm właśnie tak działa. Działa do momentu aż pojawi się pierwszy problem, którego sam przedsiębiorca nie będzie w stanie rozwiązać i dopiero wówczas zrozumie, że musi skorzystać z pomocy prawnika. Nawet pani nie zdaje sobie sprawy, ile razy musimy gasić
Zakres działalności prawnika w Grupie UNI-LEX
• Rozwiązywanie bieżących problemów prawnych.
• Przygotowywanie pism, porozumień, umów, odpowiedzi na roszczenia, opracowywanie procedur.
• Negocjowanie i weryfikowanie zawieranych umów.
• Reprezentacja klienta przed różnymi instytucjami.
• Identyfikowanie obszarów ryzyka i zabezpieczanie interesów przedsiębiorstwa.
• Pomaganie w egzekwowaniu i dochodzeniu należności.
różne pożary, do których wcale nie musiało dojść.
Od razu rodzi się więc pytanie, dlaczego mamy tak niską świadomość prawną?
Nie wiem, może wynika to z tego, że lubimy przyglądać się jak inni funkcjonują i jeśli wiemy, że udaje im się działać od lat bez pomocy prawnika to myślimy, że nam się również uda. I tak może być, do pewnego momentu, w którym to przykładowo nie zawrzemy umowy, bo do tej pory wystarczyła tylko faktura, a to będzie ten jeden raz, w który okaże się, że była ona niezbędna i narazimy się na duże straty, ponieważ kontrahent nie będzie chciał zapłacić. Pamiętajmy o tym, że takie standardowe umowy znalezione w Internecie, czy pożyczone od kolegi przedsiębiorcy wcale nie muszą zabezpieczać naszych interesów. One są zbyt ogólne, albo tworzone były przykładowo dla zupełnie innej branży.
Jestem już świadomym przedsiębiorcą prowadzącym działalność i chcę skorzystać z pomocy prawnej. Na jaką konkretnie pomoc mogę liczyć?
Prawnik przydaje się na każdym etapie funkcjonowania przedsiębiorstwa, od wyboru formy działalności poprzez rejestrację firmy, tworzenie dokumentów niezbędnych w jej funkcjonowaniu, windykację należności, przygotowywanie wszelkiego rodzaju umów i porozumień. Warto skorzystać z porady prawnej, aby upewnić się co do prawidłowego sformułowania zapisów umowy. Błędy w tym zakresie skutkować bowiem mogą brakiem ważności podpisanego porozumienia, co z kolei może mieć poważne konsekwencje, na przykład finansowe. Gdy przymierzamy się do realizacji inwestycji, wsparcie prawne jest konieczne, ze względu na niejednokrotnie bardzo zawiłe procedury. Prawnik zapobiega i dba o to, by w firmie nie pojawiały się żadne trudności. To właśnie on powinien przygotowywać bądź opiniować umowy z kontrahentami i dostrzec w nich wszystkie niekorzystne rozwiązania. Zwykle potrafi także świetnie negocjować korzystne rozwiązania dla klienta. Jako osoba stale obcująca z prawem jest także zaznajomiony z najnowszymi zmianami w przepisach. Wie więc doskonale, kiedy trzeba dostosować dokumenty czy schemat działania firmy do nowych wymogów, by uniknąć kar.
Z prawnikiem powinny współpracować tylko duże przedsiębiorstwa?
20 Spotkania Łódź, ul. Żeromskiego 46 lok. 2, 4 508 654 419
Takie panuje ogólnie przekonanie, ale jest ono błędne. Wyznacznikiem nie powinna być wielkość firmy, ale ryzyko, z którym wiąże się dana działalność. Im więcej można stracić, podejmując niewłaściwe działania prawne, tym bardziej potrzebny jest specjalista, który pomoże tego uniknąć. Prawnik zna też wiele mechanizmów prawnych, o których nie wiedzą osoby bez studiów prawniczych. Może więc zaproponować sposób działania bardziej bezpieczny czy korzystniejszy dla danej firmy. Nie wspominając już o przedsiębiorstwach prowadzonych w formie spółki, gdzie prawnik pomaga prawidłowo powołać członka zarządu czy podjąć uchwałę, składa wnioski o wpis do KRS czy kontaktuje się w imieniu firmy z notariuszem, który jest niezbędny do podjęcia niektórych czynności. Prawnicy pomagają firmom w wielu obszarach działalności. Począwszy od wyboru najkorzystniejszej formy prawnej przedsiębiorstwa, po wiele działań związanych z podstawowymi dziedzinami prawa. Służą pomocą w podejmowaniu wielu decyzji gospodarczych z obszaru prawa handlowego, cywilnego, administracyjnego czy prawa pracy.
Prowadzenie biznesu łączy się z podejmowaniem wielu czynności z zakresu prawa. Dostosowywanie działalności do wymogów ustalanych przez przepisy, egzekwowanie pieniędzy od klientów i kontrahentów czy podpisywanie umów – to tylko kilka przykładów działań, z którymi ma do czynienia każdy przedsiębiorca i to niezależnie od skali swojej działalności.
Jak znaleźć dobrego prawnika i jakimi powinien cechami się charakteryzować, jeśli kieruje swoją ofertę do przedsiębiorców?
Chciałabym podkreślić, że korzystając regularnie z usług prawnika, przedsiębiorca zyskuje pewność, że wszystko, co robi, jest w pełni legalne i zgodne z zasadami prawa. Warto poszukać specjalistów, którzy na co dzień działają w zakresie obsługi prawnej firm i mają w tym duże doświadczenie. I na dodatek, tak jak w przypadku Grupy UNI-LEX oferują kompleksową usługę w zakresie księgowości, prawa, doradztwa podatkowego i obsługi kadrowo-płacowej. Prawnik musi doskonale rozumieć potrzeby klienta. Wejść niemalże w jego buty, nie tracąc właściwego sobie obiektywizmu i dystansu. Być emocjonalnie zrównoważonym, a ponadto umiejętnie zarządzać emocjami i konfliktami stron. Rolą prawnika zewnętrznego w biznesie jest nieustanne dbanie o to, aby z jego wsparciem klient mógł bez problemu dostosowywać rzeczywistość rynkowo-biznesową do obowiązujących przepisów prawa.
Rozmawiała Beata Sakowska
Zdjęcie Justyna Tomczak
21
biuro@unilexgrupa.pl unilexgrupa.pl
„
„
Multifunkcjonalny planista
O podatkowych zawiłościach, obniżeniu danin dla fiskusa i o tym, że nie warto obawiać się przekształceń formy działalności, opowiada SZYMON KRAWCZYK , doradca podatkowy współpracujący z Grupą UNI-LEX.
Jak doradca podatkowy pomaga firmom?
Wbrew temu, co mówi sama nazwa, nie zajmujemy się tylko podatkami, posiadamy szeroką wiedzę z wielu dziedzin, dlatego pomagamy przedsiębiorcom m.in. w przekształceniu, reorganizacji struktury firmy, założeniu spółek, wniesieniu aportem przedsiębiorstwa. A do tego nie wystarcza tylko znajomość kwestii podatkowych. Doradca podatkowy powinien być multifunkcjonalnym planistą łączącym wiele dziedzin prawa. Kiedy przedsiębiorcy potrzebują doradcy?
Wówczas, gdy chcą przekształcić swoją działalność i szukają najlepszych z możliwych rozwiązań albo szukają sposobu na obniżenie podatków. Doradcy zaczęli zyskiwać na znaczeniu w oczach klientów po wprowadzeniu polskiego ładu i wiążącymi się z nim dość wysokimi obciążeniami podatkowymi, szczególnie wysoką składką zdrowotną liczoną teraz od dochodu, w różny sposób w zależności od wyboru formy rozliczania z fiskusem. W przypadku jednoosobowych działalności zaczęła ona być znaczącym obciążeniem w całym budżecie firmy. Stąd tak wiele przekształceń było w spółki z o.o., gdzie w ogóle nie musimy płacić składek zdrowotnych.
Jaką korzyść odnosimy przekształcając firmę w spółkę?
Tak, jak przed chwilą wspomniałem, składki na ubezpieczenie zdrowotne są w niej dobrowolne, to my decydujemy o tym, czy płacimy, czy też nie. Jeśli nam na nich zależy, to wówczas musimy zatrudnić się w spółce i ustanowić sobie stałe pobory, od których odprowadzana będzie składka, bądź opłacać ubezpieczenie zdrowotne jako członek zarządu. Jednak wielu przedsiębiorców woli te środki przeznaczyć na prywatną służbę zdrowia, gdzie ma o wiele szybszą i lepszą opiekę, więc nie ma się czemu dziwić. Na emeryturę też zbyt wielu przedsiębiorców ze składek płaconych do ZUS-u nie liczy, bo wiadomo, jak niskiej będzie ona wysokości. Ważne jest także to, że w spółce z o.o. mamy ograniczoną odpowiedzialność, jak sama nazwa wskazuje, nie odpowiadamy tak jak w działalności gospodarczej czy spółce cywilnej całym majątkiem. Ewentualni wierzyciele muszą dochodzić odpowiedzialności od spółki, a nie wspólnika.
Ilu przedsiębiorców zdecydowało się na zmianę?
Naprawdę wielu przedsiębiorców się przekształciło. Ci, którzy się wcześniej wahali, odkładali decyzję na później,
22 Spotkania Łódź, ul. Żeromskiego 46 lok. 2, 4 508 654 419
po wprowadzeniu polskiego ładu szybko decydowali się na zmianę formy działalności.
Co budzi największe obawy klientów, gdy zastanawiają się nad zmianą formy działalności?
Gdy mówimy o przekształceniach, największą obawę budzi swobodna możliwość dysponowana swoimi pieniędzmi. Taką swobodę w dysponowaniu środkami na koncie dają nam spółki cywilne i jednoosobowe działalności. Spółka z o.o. już zdecydowanie nie, jednym rozwiązaniem jest zatrudnienie się lub poczekanie na dywidendę. Obawy budzi też to, jak przekształcić się w spółkę i nie stracić dotychczasowej historii, co zrobić z umowami kredytowymi, leasingowymi. Zgadzam się z tym, że reorganizacja to w pewnym sensie rewolucja, ale moim zdaniem warto czasami ją przeprowadzić. Pamiętamy o tym, że po przekształceniu wszystkie umowy, pozwolenia i koncesje pozostają ważne, zachowujemy wszystkie dotychczasowe prawa i obowiązki.
Przed wejściem polskiego ładu tylko świadomi przedsiębiorcy czy księgowi, korzystali z usług doradców podatkowych.
Czy można powiedzieć, że doradca podatkowy pozwala nam uniknąć płacenia podatków?
Nie nazwałbym tego tak, szukamy najlepszych z możliwych dla danego przedsiębiorcy możliwości optymalizacji podatków. Zawsze działamy w zgodzie z prawem. I na jedną rzecz pragnę zwrócić tu uwagę, do takich działań dedykowani są właśnie doradcy podatkowi, nie mogą ich realizować księgowi. Jeśli na takiej radzie uzyskanej od księgowej przedsiębiorca straci pieniądze, nie będzie mógł w żaden sposób dochodzić odszkodowania, bo biura księgowe nie są z tego tyłu ubezpieczone, a dorady podatkowi jak najbardziej. Biura księgowe, które udzielają porad podatkowych, dokonują wykroczenia, takie działania są analizowane i zdarzają się nawet kilkudziesięciotysięczne kary. Dlatego księgowi powinni być asertywni i współpracować z doradcami podatkowymi.
Doradca musi rozumieć biznes swojego klienta?
Tak, trzeba zrozumieć ten biznes, z tym problemem borykają się urzędnicy skarbowi, bo oni przeprowadzając kontrolę, zadają często pytania albo wysuwają wnioski, które są sprzeczne z naturą biznesu. Oni bazują na sztywnych przepisach, a każdy przepis należy dostosować do realiów danego przedsiębiorstwa. Nie wchodząc w biznes klienta, nie można dobrze doradzić.
Czy w czasie kontroli doradca też służy pomocą?
Tak, w toku przesłuchań może być z klientem, czuwać nad pytaniami urzędników, dopytywać pewnych kwestii. Kontrole nie są przypadkowe, urzędnicy wiedzą
czego szukają, z reguły dowodów na poparcie swojej tezy. Doradca ma czuwać nad tym, aby tą z góry założoną tezę zburzyć w toku przesłuchań. Po kontroli doradca może zaskarżyć jej wyniki do organu drugiej instancji, a nawet do sądu.
Z jakimi problemami najczęściej zwracają się do Pana przedsiębiorcy?
Zazwyczaj ze sprawami związanymi z VAT-em. Najczęstszy i odwieczny problem, to czy można od czegoś odliczyć VAT i czy dany wydatek może być kosztem podatkowym. Przepisy to określające zawierają około stu stron i są napisane dość zagmatwanym prawnym językiem, więc trudno czasami je zrozumieć przedsiębiorcy i w jasny sposób zinterpretować na swoją korzyść. I właśnie kwestii związanych z VAT-em i odpowiedniego zakwalifikowania kosztu podatkowego najczęściej dotyczą kontrole skarbowe.
Jakie jest zapotrzebowanie na usługi doradców?
Przed wejściem polskiego ładu tylko świadomi przedsiębiorcy czy księgowi, korzystali z usług doradców podatkowych. Od jego wprowadzenia nawet księgowi sugerują przedsiębiorcom, aby korzystali z naszych usług. Dzięki temu, że przepisy są skomplikowane, mamy coraz więcej pracy. Niestety jest nas niewielu, a zapotrzebowanie bardzo duże, jeśli ktoś nie wybrał jeszcze swojej ścieżki zawodowej, to niech rozważy zostanie doradcą podatkowym. Z naszych usług korzysta coraz więcej kancelarii prawnych. Analizujemy umowy, przekształcenia, transakcje międzynarodowe.
Dlaczego przepisy są tak skomplikowane?
Moim zdaniem przepisy powinny być zdecydowanie mniej skomplikowane, tak jak na przykład w Estonii, gdzie jest o połowę mniej przepisów niż u nas. Czasami mam wrażenie, że po to się je tak komplikuje, aby można było z ich interpretacji wysuwać różne wnioski. Ale niestety przez to powstaje cała masa sporów.
Czemu Pan wybrał taką profesję?
W trakcie studiów odkryłem zamiłowanie do branży prawnej, wcześniej pracowałem w kancelarii, gdzie zajmowaliśmy się głównie windykacjami. Połknąłem bakcyla, miałem smykałkę do finansów, a mój ówczesny szef zainteresował mnie doradztwem podatkowym. I zacząłem czytać przepisy, ordynację podatkową. Nawet odświętnie ubrany w Sylwestra doczytywałem ostatnie przepisy (śmiech). Przystąpiłem do egzaminu na doradcę podatkowego i go zdałem. Jestem naprawdę szczęśliwy, że wybrałem taką drogę zawodowej kariery, to spełnienie moich marzeń. Pewnie dla wielu jestem nudziarzem, który zna się tylko na podatkach i nie opowiada o ekstremalnych podróżach, ale ja się cieszę, że swoją wiedzą pomagam wielu przedsiębiorcom.
Rozmawiała Beata Sakowska
Zdjęcie Justyna Tomczak
23 Spotkania
unilexgrupa.pl
biuro@unilexgrupa.pl
„
„
Słowa mogą więcej!
Dopełnimy
je obrazem i wyślemy w świat.
lifeam.pl
Rozgrzewamy silniki przed rajdem
To już 20 lat Łódzkiego Rajdu Przedsiębiorców! Z tym większą radością zapraszamy na dwudziestą edycję największej tego typu imprezy integracyjno-charytatywnej środowiska biznesowego w naszym regionie!
– Prowadzenie biznesu nie opiera się na byciu zawsze spiętym, gotowym do działania, ani wyłącznie na spotkaniach w interesach. Można spędzić czas efektywnie w sposób aktywny, wspólnie, a przede wszystkim pożytecznie, na przykład na rajdzie organizowanym przez Łódzką Izbę Przemysłowo-Handlową. To nie wyścig na czas tu jest ważny, a jedynie zabawa o charakterze integracyjnym z elementami rywalizacji na punktach kontrolnych – mówi Anna Januszkiewicz, od lat organizująca rajdy.
Początek rajdów sięga roku 1999, kiedy to powstał Zgierski Oddział Łódzkiej Izby Przemysłowo-Handlowej. Pierwszy rajd zorganizowano pod nazwą RAJD BIZNESME-
NA w czerwcu 1999 roku. Kolejne odbyły się w latach 2000 i 2001. Po jednorocznej przerwie, Zgierski Oddział ŁIPH powrócił do tradycji organizowania tej imprezy, jednakże pod zmienioną nazwą – Rajd Przedsiębiorcy. Rajdy organizowane były zawsze – i są do tej pory – na cele charytatywne.
Zebrane podczas imprezy środki przekazane zostaną na rzecz podopiecznych Fundacji Gajusz.
Rajd odbędzie się 17 czerwca i już ruszyły zapisy, warto więc zajrzeć na stronę www.rajdprzedsiebiorcow.pl i śledzić na bieżąco, jakie atrakcje przygotowano.
25
Fot. Katarzyna Ulańska
Kultura bezpieczeństwa okiem psychologa
Często pracownik ocenia wielkość zagrożenia oraz prawdopodobieństwo wystąpienia strat, bierze pod uwagę swoją wiedzę i doświadczenie, a mimo wszystko nadal chętnie podejmuje ryzykowne zachowania. Dlaczego? Bo nagroda jest w zasięgu ręki. A gdyby tak świadomie włączyć wszystkich pracowników w sprawy bezpieczeństwa i wspólnie budować poczucie odpowiedzialności nie tylko za siebie, ale również za bezpieczeństwo innych – proponuje MARTA ZNAJMIECKA , dr nauk humanistycznych w zakresie psychologii, adiunkt w Zakładzie Psychologii Pracy, Organizacji i Doradztwa Kariery, Instytutu Psychologii Uniwersytetu Łódzkiego.
Czym zajmuje się marka SCAW, którą Pani stworzyła?
SCAW, czyli Safety Culture At Work dedykowana jest, jak sama nazwa wskazuje kulturze bezpieczeństwa w organizacji, a podstawowym obszarem, jakim się zajmuje to diagnoza poziomu zachowań bezpiecznych pracowników na wielu płaszczyznach. Nieodłącznym elementem tego procesu jest rekomendacja zmian, jakie należałoby wprowadzić, aby zachęcić ludzi do bezpieczeństwa i w efekcie wyeliminować wypadki. Należy jednak zdawać sobie sprawę z tego, że kształtowanie wysokiej kultury bezpieczeństwa wiąże się z koniecznością zaangażowania w ten proces wszystkich osób związanych z organizacją – są to: pracodawca, zarząd, kierownicy, pracownicy etatowi, a także osoby i instytucje wykonujące zadania na rzecz organizacji (tzw. firmy kooperujące). Skuteczna współpraca na tym polu polega między innymi na podejmowaniu różnych działań podnoszących efektywność zarządzania bezpieczeństwem, budowaniu świadomości odpowiedzialności za bezpieczeństwo własne oraz swoich współpracowników, organizowaniu pracy zgodnie z zasadami ergonomii, czy też właściwym motywowaniu pracownika do pracy. Pamiętajmy, że w każdej organizacji kultura bezpieczeństwa jest inna, dlatego do jej pomiaru wykorzystujemy unikatową metodologię bazującą na tzw. podejściu triangulacyjnym. Oznacza to, że wykorzystujemy w badaniach zarówno metody jakościowe (np. wywiad, obserwacja, audyt) oraz ilościowe (np. kwestionariusze). Co ważne, kwestionariusze zostały opracowane zgodnie ze standardami stosowanymi w naukach społecznych. Metodologia ta pozwala na uzyskanie trafnych i rzetelnych wyników diagnozy. Efektem badań jest opracowanie rekomendacji, które umożliwiają implementację różnego rodzaju rozwiązań, adekwatnych do zdiagnozowanych problemów w zakresie bezpieczeństwa między innymi poprzez transfer wiedzy, budowanie programów szkoleniowych wzbogacających merytorycznie szkolenia BHP dla pracowników, czy też projektowanie ścieżek rozwoju i awansu osób zatrudnionych.
Czyli pracę kończycie na rekomendacjach?
Absolutnie nie. Nie zawsze organizacja jest w stanie wdrożyć wszystkie rekomendowane przez nas rozwiązania, dlatego też pomagamy w podjęciu decyzji i podpowiadamy, co należy zrealizować w pierwszej kolejności oraz w jaki sposób. Jednocześnie przestrzegamy przed realizacją wielu projektów naraz, ponieważ może to przynieść skutek całkowicie odwrotny od zamierzonego. Pamiętajmy o tym, że w każdej kulturze bezpieczeństwa ogromnie ważna jest odpowiednia komunikacja oraz właściwe motywowanie pracowników do bezpiecznej pracy. Ale punktem wyjścia do zmiany jest zrozumienie mechanizmów zachowań ludzkich. Robiąc badania, pytamy pracowników o motywy ryzykownych zachowań, a w odpowiedzi niejednokrotnie słyszymy, że „ryzyko często pozwala szybciej i łatwiej wykonać pracę”. Co to za mechanizm? Pokażę na przykładzie: stoimy na ulicy na czerwonym świetle i dostrzegamy, że na przystanek po drugiej stronie jezdni podjeżdża właśnie nasz autobus. Wiedząc, że następny przyjedzie za trzydzieści minut, nie zastanawiamy się długo i upewniwszy się, że nic nie jedzie, biegniemy z nadzieją, że zdążymy do niego wsiąść. Jeśli się to udaje, to takie zachowanie ryzykowne kończy się oczywiście naszym wewnętrznym sukcesem. Gdy stoję na czerwonym świetle i myślę, czy przejść, czy nie, to biorę pod uwagę dwie rzeczy – czy jest niebezpiecznie i jakie jest prawdopodobieństwo tego zagrożenia. Nie mam dostępu do źródeł, nie odwołuję się do statystyk, a wyłącznie do własnego doświadczenia. Jeżeli wielokrotnie tak zrobiłem i zawsze mi się udało, to nie dostrzegam zagrożenia. Podobnie zachowujemy się w firmie, przechodząc w niedozwolonym miejscu. Kierujemy się skrótem pod taśmociągiem, zamiast iść wyznaczoną do tego trasą, a więc stale narażamy się na ryzyko wypadku, bo przecież do tej pory nic złego się nie wydarzyło. Ignorujemy fakt, że te specjalnie oznaczone ciągi komunikacyjne powstały po to, żeby zapewnić pracownikom maksimum bezpieczeństwa.
26 Biznes
Na czym jak na czym, ale na bezpieczeństwie to chyba szczególnie powinno nam zależeć?
Abraham Maslow zbudował kiedyś piramidę potrzeb, w której zaprezentował je w układzie hierarchicznym. Na najniższym szczeblu są te najistotniejsze. Ponadto podzielił potrzeby na dwie grupy – tzw. potrzeby niższego i wyższego rzędu. Okazuje się, że potrzeba bezpieczeństwa znajduje się tuż za potrzebami fizjologicznymi, co oznacza, iż jej zaspokojenie jest niezwykle ważne dla każdego z nas. Maslow zwraca również uwagę na sposób, w jaki owe potrzeby motywują nas do działania. Potrzeby niższego rzędu, jako potrzeby niedoboru, działają na zasadzie redukcji napięcia, co powoduje, że bezpieczeństwem zaczynamy najczęściej zajmować się wtedy, kiedy zwyczajnie zaczyna nam go brakować. Jeśli pracownicy mają zapewnione wszelkie środki ochrony i znają procedury, to częściej zaryzykują i pójdą na skróty. Dlatego wszelkie działania służące kreowaniu bezpieczeństwa w organizacji powinny być podejmowane w sposób ciągły i proaktywny, zanim dojdzie do wypadku. A w przestrzeganie tych zasad powinien być zaangażowany każdy, także menadżerowie i dyrektorzy. W końcu przykład idzie z góry, siła idzie z dołu.
Dlaczego mimo różnych szkoleń nadal dochodzi do wypadków? Czy to kwestia przebodźcowania, roztargnienia?
Przyczyny wypadków są naprawdę różne. Szkolenia dotyczące bezpieczeństwa, wymagane przez literę prawa i dotyczące sposobów zachowań, oceny zagrożeń, zasad postępowania w sytuacji wypadku, pożaru, regulacji prawnych, itp., są tak skonstruowane, że często nie mają wpływu na zmianę postaw czy nawyków lub też wpływają na zachowania w bardzo minimalnym stopniu. Żeby kreować bezpieczne środowisko pracy, trzeba oddziaływać na wielu poziomach. Ludzie powinni znać mechanizmy swoich zachowań, wiedzieć dlaczego niewielkie ryzyko jest często niedoszacowane, oraz jak zachowujemy się w sytuacji zagrożenia. Prowadząc spotkania coachingowe z kadrą menadżerską zadaję kontrowersyjne pytania: Kiedy ostatnio pochwaliłeś swojego pracownika za to, że pracuje bezpiecznie? Jakie narzędzia wykorzystujecie w firmie do tego, aby motywować pracowników do bezpiecznego wykonywania pracy? Choć pytania wydają się być z tych „niewygodnych” to wiem, że wszelki nadzór nad procesami zapewniającymi bezpieczeństwo w pracy jest niezwykle istotny. Jeśli ktoś bagatelizuje właściwy nadzór lub sam jest złym wzorem, bo nie przestrzega albo wręcz zachęca swoich współpracowników do łamania zasad, to nie będzie w stanie wykreować probezpiecznej kultury organizacyjnej. Elementem budowania wysokiej kultury bezpieczeństwa jest praca nad odpowiedzialnością i współodpowiedzialnością za bezpieczeństwo innych ludzi. Mam tu na myśli pełne i spójne działanie zespołowe. Często nie zdajemy sobie sprawy, jak wiele elementów z psychologii wykorzystujemy w kreowaniu kultury bezpieczeństwa – są to procesy poznawcze, mechanizmy uczenia się i kształtowania nawyków, komunikacja, motywacja, czy psychologia społeczna.
Skąd pomysł na świadczenie akurat tego typu usług?
Trenerem oraz szkoleniowcem jestem od dawna i to, co zaobserwowałam na przestrzeni wielu lat to fakt, że choć pracodawcy podejmują szereg działań w zakresie zapewnienia bezpieczeństwa w organizacji, wciąż dochodzi do wypadków. Jestem też naukowcem z dużą
27
Biznes
Biznes
dozą ciekawości poznawczej, dlatego jakiś czas temu zaczęłam zastanawiać się nad tym, dlaczego te wypadki się pojawiają i jak można poprawić sytuację w firmach sięgając do cudownych meandrów psychologii. Wyodrębniliśmy więc trzy grupy przyczyn wypadkowości: technologiczny, organizacyjny i tzw. czynnik ludzki.
I to właśnie ten ostatni stanowi o sześćdziesięciu procentach wszystkich wypadków. Szkoda, że psychologia bezpieczeństwa pracy, jako dziedzina wiedzy, nie jest wykorzystywana, chociażby w kształceniu na politechnikach, czy studiach podyplomowych z zakresu BHP, ale głęboko wierzę, że wraz z rozwojem świadomości o bezpieczeństwie, to również wkrótce się zmieni. Jeżeli ma się wiedzę na temat tego, dlaczego ludzie podejmują zachowania ryzykowne, jakie błędy percepcyjne popełniają przy szacowaniu ryzyka, jak się zachowują w sytuacji zagrożenia, co się dzieje w sytuacjach rutynowych, to wówczas zdecydowanie skuteczniej możemy przeciwdziałać wypadkom w miejscu pracy.
Jak wykreować bezpieczne środowisko pracy?
Zaczyna się od stworzenia optymalnych warunków pracy: bezpiecznych, ergonomicznych maszyn, urządzeń; bezpiecznego środowisko pracy: odpowiedniego oświetlenia, odpowiedniego poziomu hałasu i drgań oraz wyposażenia pracownika w środki ochrony indywidualnej. Bardzo ważną rolę odgrywa także prawidłowe przeszkolenie pracownika tak, aby był on świadom zagrożeń występujących na danym stanowisku pracy i potrafił im przeciwdziałać. Większość zagrożeń, z którymi mamy do czynienia to takie, na które nie mamy wykształconych fizjologicznych mechanizmów reagowania, dlatego często zachęcam do rozmowy o zagrożeniach od strony psychologicznej. Jeżeli zobaczymy węża, to nasze ciało natychmiast zareaguje, ale przy świecącej się czerwonej kontrolce w aucie nie od razu się zatrzymamy, mimo że dostajemy sygnał, że coś się z pojazdem dzieje. Dopiero gdy zauważymy dym wydobywający się spod maski, prawdopodobnie zareagujemy błyskawicznie. Dlaczego? Bo na dym jesteśmy fizjologicznie uwrażliwieni, a na kontrolki niestety nie. Stąd też rodzi się konieczność uświadomienia pracownikom, z jakimi zagrożeniami mogą mieć do czynienia i jak na nie reagować. Inaczej również identyfikujemy objawy zmęczenia. Zmiany w procesie pracy spowodowały, że przechodzimy od pracy fizycznej do pracy związanej z zarządzaniem procesami. Więcej czasu spędzamy przed monitorami, ekranami, gdzie potrzebujemy podzielności uwagi i mocnej koncentracji. Przy takim wysiłku czujemy zmęczenie psychicznie, znużenie, ból głowy, ale wciąż nie przerywamy pracy, tylko sięgamy po tabletkę przeciwbólową i działamy dalej. Natomiast, gdy czujemy zmęczenie fizyczne, to odczuwamy ból mięśni, pocimy się, poruszamy się z trudnością, a to jest ewidentny sygnał, że czas na przerwę. Specyfika wykonywanej pracy oraz metody przeciwdziałania określonemu rodzajowi zmęczenia niewątpliwie powinny być elementem uwzględnionym w procesie kreowania bezpiecznego środowiska pracy
Czy pracownicy często odchodzą z pracy, ponieważ uważają, że panujące w niej warunki nie gwarantują im bezpieczeństwa?
Oczywiście, że pracownicy rezygnują z pracy, ponieważ uważają ją za zbyt ryzykowną i niebezpieczną. Pracownik świadomy bezpieczeństwa łatwiej przekalkuluje czy
ryzyko pracy na danym stanowisku lub w danym środowisku jest warte pieniędzy, które zarabia. Jeśli uzna, że nie jest – odchodzi. Ale są i tacy, którzy świadomie podejmują decyzję o pracy w branżach wysokiego ryzyka. Jedni z nas potrzebują powtarzalnej, spokojnej, bezpiecznej pracy i niskiego poziomu bodźców, a inni poszukują pracy związanej z ryzykiem, adrenaliną i zdecydowanie większą ilością bodźców. To naturalne, że różnimy się zapotrzebowaniem na stymulację.
Kto czuwa w firmach nad bezpieczeństwem?
Bez wątpienia, odpowiedzialność za bezpieczeństwo w firmie spoczywa przede wszystkim na pracodawcy, a później kaskadowo na dyrektorach, kierownikach itd. Są też pracownicy służb BHP pełniący w organizacji funkcje kontrolno-doradcze, którzy monitorują procesy bezpieczeństwa. W ostatnich latach obserwujemy istotne zmiany w podejściu do kreowania kultury bezpieczeństwa przez poszczególne komórki w firmie.
28
Właściwa organizacja procesu pracy jest oczywiście absolutnie konieczna, jednak coraz powszechniej podkreśla się znaczenie dobrego samopoczucia w pracy oraz rolę psychospołecznych obciążeń. Wellbeing nabiera więc coraz większego znaczenia. Dzisiaj bezpieczeństwo to już nie tylko brak urazu, czy zmniejszona wypadkowość, ale także dbałość o zdrowie psychiczne i zachowanie równowagi między życiem zawodowym a prywatnym. Czyli słynny work-life balance.
Czasami trudno zadbać o tę równowagę. Telefon dzwoni prawie bez przerwy, maile spływają jak oszalałe do późnych godzin wieczornych. Jak to poukładać?
Wbrew pozorom, to nie jest wcale takie trudne. Wystarczy dobra organizacja pracy w ciągu dnia, zarządzanie własną energią w czasie pracy i po pracy. Wystarczy zacząć dzień od najtrudniejszych zadań i nie dekoncentrować się podczas wykonywania kolejnych, a wszystko, co zaplanowaliśmy, zrealizujemy zgodnie z planem. Pamiętajmy o tym, że jeżeli mamy zadanie do wykonania, które normalnie zajmie nam godzinę to w sytuacji, gdy ktoś co pięć minut będzie nam przeszkadzał i będzie powodował rozproszenie, to wykonanie go zajmie nam cztery godziny.
Jeśli wykonujemy pracę biurową, to co warto wprowadzić do codziennej rutyny, byśmy czuli się dobrze w miejscu pracy?
Ważna jest ergonomia, czyli odpowiednio zaprojektowane stanowisko pracy – w dobrej odległości ustawiony monitor, dobra myszka, podkładka i wygodne krzesło. Warto zadbać o przerwy na regenerację wzroku, popatrzeć na coś w oddali, coś zielonego, wyjść na zewnątrz. Po pracy, dla zachowania równowagi, na pewno przyda się nieco aktywności fizycznej. Jeśli pracujemy samotnie, to po południu warto na przykład spotkać się ze znajomymi. Swoje zasoby energetyczne można regenerować na różne sposoby, w zależności od tego, jaką pracę wykonujemy. Odpowiednia regeneracja powinna być wpisana w nasz całodzienny plan działań.
Współpracuje Pani tylko z dużymi firmami?
W większości tak, ponieważ takie organizacje są bardzo świadome kwestii bezpieczeństwa. Jest ono dla nich realną wartością – zarówno w ujęciu humanitarnym jak i ekonomicznym. W dużych firmach często funkcjonują już określone i solidne zasady bezpieczeństwa, a pracodawcom zależy na tym, aby było jeszcze lepiej i bezpieczniej. To dobry sygnał, ponieważ budzi nadzieję, że dobre praktyki „dużych” będą chętniej powielane przez mniejsze organizacje. Tak naprawdę możemy pracować z każdym, kto ma motywację do tego, aby bezpieczeństwo w firmie było na najwyższym poziomie.
Jak z Pani perspektywy pojęcie bezpieczeństwa w pracy zmieniło się na przestrzeni ostatnich lat?
Jak wspomniałam, swoją przygodę z kulturą bezpieczeństwa i behavior based safety (BBS), czyli bezpieczeństwem opartym na zachowaniu, rozpoczęłam wiele lat temu. Był to rok bodajże 2009, kiedy to na rynku polskim nie było żadnej literatury na temat BBS, a wszystkie materiały sprowadzałam ze Stanów Zjednoczonych.
Dzisiaj mamy już sporo badań, dlatego firmy chętniej wdrażają różne projekty, dynamizując rynek w obszarze kreowania zachowań bezpiecznych. Dziesięć lat temu o dobrostanie psychicznym pracownika niewiele się mówiło, a dzisiaj, obok bezpieczeństwa materialnego, coraz częściej rozmawiamy o bezpieczeństwie psychologicznym. To jeden z ważniejszych tematów podejmowanych w kontekście bezpieczeństwa.
Zmiany te zapewne wynikają też z ciągłego rozwoju technologii, jedne zawody znikają, inne się pojawiają. Zdecydowanie tak. Ostatnie dekady pokazały wyraźne zmiany zachodzące w procesie wykonywania pracy, a więc przejście od pracy fizycznej do pracy umysłowej, co ujawniło wiele nowych zagrożeń, z akcentem na zagrożenia psychospołeczne w miejscu pracy. Dlatego rola psychologa zajmującego się tematem bezpieczeństwa jest dziś dużo większa niż trzydzieści lat temu. Kiedyś ważne było to, aby maszyny i urządzenia, przy których pracują ludzie, były bezpieczne. Dzisiejsze zagrożenia wymuszają inny rodzaj prewencji, ze szczególnym naciskiem właśnie na zdrowie psychiczne.
Prowadzi Pani własny biznes, pracuje na uczelni, ma też inne obowiązki, jak na to wszystko starcza czasu?
Jestem osobą dobrze zorganizowaną, potrafię zarządzać własną energią. Jestem zadaniowcem i posiadam kompetencje, które pozwalają mi prowadzić wiele równoległych aktywności. Pomogła mi w tym również psychologia, którą nieustannie zgłębiam, i która od lat wciąż tak bardzo mnie fascynuje. Szczęśliwie, udało mi się połączyć też pracę w biznesie z pracą naukową. Oczywiście, bardzo ważna jest dla mnie szczęśliwa rodzina i posiadanie hobby. Mam fantastycznych synów, dwa wyżły węgierskie i ogród, który jest moją pasją.
Gdzie łapie Pani oddech od pracy?
Lubię czytać, uwielbiam pracę w ogrodzie i spacery z psami, sporo podróżuję. Wiem, że pracuję intensywnie, ale naprawdę lubię to, co robię. Po pracy umysłowej staram się odpoczywać aktywnie, zaś po ciężkiej pracy fizycznej przydaje się godzina leniuchowania z książką w ręku. Jestem też społecznikiem, członkiem wielu stowarzyszeń, przewodniczącą łódzkiego oddziału Polskiego Towarzystwa Psychologicznego i członkiem Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Psychologicznego. I to też są aktywności, które mnie zajmują. Pozytywnie zajmują, bo każde kolejne działanie pozwala otwierać nowe drzwi, odświeżać umysł, kreować nowe pomysły i dotykać nowych obszarów.
Rozmawiał Damian Karwowski
Zdjęcia Justyna Tomczak
Safety Culture At Work
Łódź, ul. Sterlinga 27/29, lok. 800 515 777 345
biuro@scaw.pl
scaw.safety.culture.at.work
scaw.pl
29 Biznes
O Łódzkiej Akademii Młodych Liderów, kawiarenkach naprawczych, świadomości ekologicznej, budowaniu odporności miast na kryzysy
i wielu innych projektach realizowanych przez Fundację Veolia Polska
rozmawiamy z IZABELĄ RAKUĆ-KOCHANIAK , Prezes Zarządu Fundacji Veolia Polska, dyrektor ds. CSR Veolia Energia Polska.
W trosce o świadomość ekologiczną i lepsze życie
Naszą rozmowę chciałbym zacząć od… kawiarenek naprawczych. To jeden z programów realizowanych przez Fundację Veolia Polska. Czy może Pani przybliżyć idę kawiarenek i całego programu?
Program Kawiarenek Naprawczych to jeden z flagowych projektów Fundacji Veolia Polska. Jego celem jest wzmacnianie miejskich innowacji społecznych wokół idei „zero waste” oraz integracja społeczności lokalnych. Jednocześnie wpływa on na poszerzanie wiedzy w obszarach związanych z ekologią i ochroną środowiska naturalnego. Realizujemy ten program od 2019 roku i do dzisiaj wsparliśmy powstanie kilkunastu kawiarenek naprawczych. Ostatnia edycja z 2022 roku, realizowana była we współpracy z Fundacją Normalne Miasto Fenomen, której prezes Hubert Barański, był koordynatorem. Kawiarenka naprawcza, którą uruchomiła fundacja, działa zawsze w niedzielę, każdorazowo w innym punkcie miasta. Naszym zamiarem było, aby każdy, kto ma niesprawny rower, mógł go szybko oddać w ręce specjalisty. W rowerowej, mobilnej kawiarence działa właśnie taki specjalista – Dr Velo, rowerowy lekarz pierwszego kontaktu. Co ciekawe, według szacunków, działającej od 2008 roku w Amsterdamie The Repair Café Foundation, na świecie działa ponad dwa tysiące kawiarenek naprawczych. Podobnie jak nasze kawiarenki, oferują one pomoc przy naprawie prostego sprzętu elektrotechnicznego i AGD, rowerów, oświetlenia, ale także odzieży.
Oprócz działalności na rzecz lokalnych środowisk, na zlecenie Fundacji Veolia Polska został przygotowany raport o trendach pozwalających miastom funkcjonować w nowy sposób, wspierających ich ekosystemy, przyczyniających się do rozwoju i dobrostanu mieszkańców. Czy lokalne samorządy i społeczności są zainteresowane wykorzystaniem wyników raportu? Bo rozumiem, że również z myślą o nich powstał ten raport?
W 2022 roku instytut badawczy SW Research przeprowadził na zlecenie Fundacji Veolia Polska interesujące badanie. Chodziło nam o to, aby przeanalizować, jak sprawdza się pomysł takich kawiarenek naprawczych. Z wynikami tych badań można zapoznać się czytając raport „Naprawiacze Świata”. Wynika z niego między innymi, że 52 procent pytanych chciałoby wprowadzić w swoim życiu zasady tzw. zero waste. Jednocześnie
30 Biznes
28 procent badanych dostrzegło przeszkody w postaci braku wsparcia systemowego. Co czwarta osoba zwracała uwagę na wysoki koszt takiego życia oraz brak wystarczającej wiedzy na ten temat. Krótko mówiąc, raport objaśnia najnowsze trendy społeczne, zmieniające życie w miastach w obliczu wyzwań wynikających ze zmian klimatu, pozwalające tym miastom i ich mieszkańcom funkcjonować w sposób bardziej zrównoważony. Raport zawiera analizę 10 kluczowych trendów, do których należą: zwiększanie retencji wody w miastach, zazielenianie miast, sąsiedzkie sprzątanie, kawiarenki naprawcze, świadome zakupy i ograniczanie konsumpcji, dieta planetarna – rezygnacja lub ograniczanie mięsa i cukru, walka z marnowaniem jedzenia, zrównoważony transport miejski (ze szczególnym uwzględnieniem pieszych) i aktywizm „zero-waste”. Chcę w tym miejscu podkreślić, że poprzez zlecenie takiego badania i powstały w efekcie raport, nie chcemy epatować zagrożeniami, które często są zbyt abstrakcyjne, aby się im przeciwstawiać. Punktem wyjścia naszej refleksji był przykład bardzo świadomych, aktywnych i sprawczych ludzi, którzy angażują się w ruch kawiarenek naprawczych w ramach naszego programu NaprawiaMY z Veolią. Nazwaliśmy ich „naprawiaczami świata”, bo na co dzień starają się naprawić nie tylko przedmioty, ale także relacje międzyludzkie – poprzez integrowanie różnych osób w różnym wieku wokół idei „zero waste”. To ogromna wartość dodana. Naszym celem jest systemowe wsparcie innowacji społecznych opartych na tej idei. Program ma charakter grantowy i dotychczas pomógł w utworzeniu prawie 20 kawiarenek naprawczych w 9 miastach Polski. Powstały w ten sposób miejsca spotkań społeczności lokalnej, integrującej się wokół naprawiania niesprawnych sprzętów. Zainteresowanych tym ruchem serdecznie zachęcam do skorzystania ze strony internetowej Fundacji Veolia Polska, gdzie można znaleźć poradnik, jak założyć kawiarenką naprawczą.
Warto dodać, że akurat program „Naprawiacze świata” został dostrzeżony i doceniony przez organizatorów konkursu „Lider ESG”. Za co było to wyróżnienie?
Pod koniec 2022 roku Fundacja Veolia Polska została wyróżniona srebrną nagrodą w konkursie organizowanym przez GPW, NN Investments Partners TFI oraz PWC Polska. To prestiżowe wyróżnienie zostało nam przyznane właśnie za program „NaprawiaMY z Veolią”, który rozwija i propaguje ideę „zero waste” i tworzy pionierską przestrzeń, która ma służyć miastom, mieszkańcom i docelowo, środowisku naturalnemu.
Fundacja Veolia Polska to, jak wyczytałem, fundacja korporacyjna. Co to znaczy i czym dokładnie zajmujecie się Państwo?
Fundacja korporacyjna, a taką właśnie jest Fundacja Veolia Polska, prowadzi działalność, która jest elementem strategii społecznej odpowiedzialności firmy. Jest to fundacja, której założycielem jest firma. Jeżeli dobrze pamiętam, takich fundacji jest w Polsce około 250. Całkiem niedawno, gdy mówiliśmy o społecznej odpowiedzialności biznesu, na myśl przychodziło nam głównie zaangażowanie społeczne. Musimy jednak pamiętać, że angażowanie się biznesu w różnego rodzaju działania pomocowe, związane na przykład ze wspieraniem lokalnych społeczności czy edukacją, to bardzo ważne działania, ale niewystarczające, żeby
można było powiedzieć, że firma jest odpowiedzialna społecznie. To tylko element większej całości, a więc strategii. Do tego potrzebny jest plan działania, cele i mierniki, które pozwolą te cele ewaluować.
Chciałbym zatrzymać się na chwilę przy programie „Akademia Wodna”, który zadedykowaliście nauczycielom szkół średnich i podstawowych. Warto inwestować w ekoedukację młodych Polaków?
Zacznijmy od tego, że woda to podstawowy surowiec naturalny – od jej jakości i dostępności zależy funkcjonowanie ekosystemów miejskich i dobrobyt wszystkich mieszkańców. Kryzys klimatyczny sprawia jednak,
31
Biznes
że dystrybucja zasobów wodnych zmienia się, a istniejąca architektura miejska nie zawsze daje rozwiązania pozwalające na racjonalne gospodarowanie wodą. Odpowiedzialne zarządzanie zasobami wodnymi stało się obecnie jednym z najważniejszych wyzwań, przed którymi stoją miasta i jego mieszkańcy, a efektywne i skuteczne rozwiązania wymagają międzysektorowej współpracy. Współtworzenie odpornych na wstrząsy miast stanowi cel działań naszej fundacji od 2018 roku. Wspieramy zrównoważony rozwój miast i miasteczek, wzmacniamy kompetencje ich liderów, dostarczamy innowacyjnych narzędzi, które wspierają edukację środowiskową i społeczną. Pomysł na program „Akademia
Wodna” zrodził się w toku rozmów z naszym wieloletnim partnerem – organizacją Centrum UNEP/GRID-Warszawa – i miastami partnerskimi, w których od lat z powodzeniem realizujemy zielone programy kierowane do młodzieży: Tarnowskimi Górami, Miasteczkiem Śląskim, a od 2022 roku także Woźnikami. Wynika on z raczej pesymistycznej diagnozy dotyczącej przyszłości zasobów wodnych. Wyniki przeprowadzonych przez nas badań, dodatkowo potwierdzają, że kluczem do zmian społecznych i środowiskowych jest świadomość ekologiczna najmłodszych obywateli. Stąd nasza wspólna decyzja, aby program „Akademia Wodna” dedykowany był nauczycielom szkół podstawowych i średnich i dostarczał gotowych narzędzi edukacyjnych. Jestem przekonana, że zaproponowane przez nas innowacyjne materiały dydaktyczne, scenariusze lekcji czy aplikacja mobilna pozwolą przekazać młodzieży nie tylko niezbędną wiedzę, ale także zachęcą mieszkańców do wdrażania nowoczesnych rozwiązań w życie i zmieniania swojego otoczenia na lepsze.
A czy Polacy są społeczeństwem świadomym ekologicznie, czy jednak problem wyczerpywania się zasobów naturalnych jest nam obojętny?
Świadomość ekologiczna społeczeństwa ma dziś kluczowe znaczenie. Powiedziałabym, że to świadomość globalna, która ma pomóc zminimalizować skutki działalności człowieka na Ziemi. Ma również pomóc we wprowadzaniu bardziej zrównoważonych działań na rzecz naszej Planety. Jeśli nie będziemy mieć świadomości ekologicznej, nasze dzieci i wnuki będą żyć w ginącym już świecie. Myślę, ze warto wspomnieć w tym kontekście o Dniu Długu Ekologicznego, który wskazuje stosunek jednorocznego śladu środowiskowego ludzkości (czyli wykorzystania naturalnych zasobów Ziemi) do rocznych zdolności regeneracyjnych planety. Wskaźnik ten przeliczany jest na datę w kalen-
Raport
Za trzydzieści lat w miastach będzie żyć dwie trzecie populacji świata. Dlatego to właśnie one odczują najdotkliwiej konsekwencje zmian klimatu – mówi Izabela Rakuć-Kochaniak, Prezes Zarządu Fundacji Veolia Polska, Dyrektor ds. CSR Veolia Energia Polska. - Skuteczne przeciwdziałanie niekorzystnym zmianom klimatycznym wymaga od nas wszystkich natychmiastowego działania, głębokich i długofalowych zmian społecznych i gospodarczych. Nasz raport to źródło inspiracji i praktycznej wiedzy dla tych wszystkich, którzy chcą włączyć się w wysiłki na rzecz ratowania klimatu i podnoszenia jakości życia mieszkańców miast.
darzu. Im wcześniejszą datę wskazuje, tym dotkliwiej ludzie zaburzają równowagę w środowisku. W roku 2022 dzień długu został osiągnięty już 28 lipca, co oznacza, że kolejne miesiące ludzkiej działalności na Ziemi są prowadzone „na konto” przyszłych pokoleń… Świadomość ekologiczna Polaków bardzo się zmienia. Edukacja ekologiczna ma tutaj kluczowe znaczenie – zaczyna się od najmłodszych lat jako dziedzina interdyscyplinarna i nie kończy się na etapie szkolnym. Zresztą szkoły mają w tym zakresie mnóstwo pracy do wykonania. W świadomości ekologicznej Polaków, zaczyna dominować pogląd, że człowiek jest integralną częścią przyrody uzależnioną od niej i oddziałującą na nią. Polacy raczej powszechnie przyznają, że mają obawy o stan naszego środowiska naturalnego, o jego nadmierną i niszczącą eksploatację. Polacy mają świadomość, że ich własne zachowania, sposób życia przekładają się w istotny sposób na stan środowiska naturalnego. A to motywuje do podejmowania różnych proekologicznych działań.
Zainteresował mnie program „Przywództwo w samorządzie”. Przybliżmy jego ideę i na jakich zasadach samorządy mogą brać udział w programie?
Program „Przywództwo w Samorządzie” to kolejny flagowy program Fundacji Veolia Polska. Jest to przedsięwzięcie skierowane do drużyn miejskich – reprezentacji małych i średnich jednostek samorządu terytorialnego (JST), które wzmacniają swoje kompetencje przywódcze i wiedzę z zakresu rezyliencji (odporności) miejskiej w odniesieniu do wyzwań środowiskowych. Inicjatorem tego programu jest Fundacja Veolia Polska, a współorganizatorem i merytorycznym partnerem, Fundacja Szkoła Liderów.Warto podkreślić, że „Przywództwo w Samorządzie” to jedyny w Polsce, bezpłatny program szkoleniowy dla liderów samorządowych z małych i średnich miast przygotowany w oparciu o koncepcję city resilience. Wspólnie z naszym partnerem, zorganizowaliśmy trzy edycje tego programu.
Na czym polega „Przywództwo w Samorządzie”?
W czasie trwania programu budujemy odporność miast na kryzysy poprzez rozwój umiejętności przywódczych ich liderów. Pogłębiamy także wiedzę uczestników na temat rezyliencji miejskiej. Istotą przedsięwzięcia jest wymiana doświadczeń i sprawdzonych rozwiązań na problemy systemowe. Jest ona możliwa dzięki wykorzystaniu w cyklu szkoleniowym pracy w formie warsztatów. Jestem przekonana, że ostatnie lata z wyjątkową siłą pokazały, jak ważne jest budowanie elastycznych miast, które szybko mogą odpowiadać na zewnętrzne wstrząsy i jak ważna jest umiejętność wychodzenia z kryzysów, powrót do poprzedniego stanu oraz wyciąganie wniosków, które mogą pomóc przejść kolejne turbulencje w znacznie łagodniejszy sposób. W moim odczuciu to bardzo potrzebny program, odpowiadający idealnie na wyzwania, z jakimi muszą się dzisiaj mierzyć miasta.
Mamy już kalendarzową wiosnę, więc chciałbym zapytać, gdzie w tym roku zamierzacie Państwo założyć kolejną... pasiekę? Może Łódź mogłaby skorzystać z waszego programu „Pasieki Veolii”?
Pasieki to tylko jedno z działań realizowanych przez Fundację Veolia Polska oraz spółki z Grupy Veolia w obszarze ochrony bioróżnorodności. Komitet wykonawczy
32
Grupy Veolia przyjął dziewięć zobowiązań w ramach polityki zrównoważonego rozwoju, a jednym z nich jest właśnie zachowanie bioróżnorodności, ograniczanie negatywnych oddziaływań na środowisko oraz tworzenie sprzyjających warunków do odtwarzania i ochrony gatunków wraz z ich siedliskami. Projekty środowiskowe Fundacji Veolia Polska mają na celu podnoszenie świadomości na temat ochrony bioróżnorodności, przy zaangażowaniu pracowników Grupy Veolia w Polsce oraz społeczności lokalnych. To szereg działań, nie tylko zakładanie pasiek miejskich, w ramach których Fundacja Veolia Polska aktywnie wspiera ochronę i dywersyfikację naturalnych siedlisk dla dzikich zwierząt, a także reintrodukcję gatunków zagrożonych, w tym m.in.: działa na rzecz przywrócenia w polskich miastach sokoła wędrownego – gatunku, który wyginął w naszym kraju w latach 50. i 60. XX wieku z powodu nadmiernego stosowania pestycydów. Oczywiście, Veolia buduje także pasieki dla owadów zagrożonych wyginięciem oraz wspiera wycinkę roślin inwazyjnych i prowadzi nasadzenia nowych drzew i krzewów. Wszystkim instalacjom i inwestycjom środowiskowym towarzyszą organizowane przez Fundację Veolia Polska działania edukacyjne: panele informacyjne dla mediów, warsztaty i wykłady dla pracowników Grupy Veolia w Polsce, a także lekcje dla uczniów z pobliskich szkół i społeczności lokalnych. Bardzo dbamy o poziom prowadzonych zajęć, co oznacza, że zapraszamy specjalistów z dziedziny ochrony gatunków zagrożonych. Fundacja Veolia Polska mierzy efektywność realizowanych praktyk, zbierając dane ilościowe (liczba beneficjentów, liczba przeprowadzonych akcji w ramach danego projektu), sumę przekazanych środków finansowych, a także zbierając dane jakościowe, jak opinie uczestników, które pozwalają na dalszy rozwój projektu. Dodatkowo powołani specjaliści przygotowali „Raport rozwoju bioróżnorodności”, w którym zidentyfikowane są rzadkie gatunki roślin występujące na terenie elektrociepłowni Veolia. Prowadzony regularny monitoring obszarów z gatunkami inwazyjnymi, przyniósł poprawę bioróżnorodności na terenach trzech miast w Polsce – Poznania, Łodzi i Zamościa.
Z naszej rozmowy wyciągam jeden wniosek – taki, że Fundacja Veolia Polska jest organizacją, która działając w różnych kierunkach, próbuje edukować Polaków z ekologii. Co zaproponujecie w najbliższym czasie?
Aktualne działania w Łodzi to projekt o nazwie „Łódzka Akademia Młodych Liderów”. Zapraszamy do niego młodych ludzi, studentów pierwszych lat łódzkich uczelni wyższych, którzy chcą skutecznie realizować swoje działania, wzmocnić swoją pozycję liderską, nauczyć się wykorzystywać dostępne w Łodzi narzędzia i mechanizmy partycypacji młodych oraz poznać inne, aktywne, zaangażowane w sprawy miasta, osoby. Szczególnie zależy nam na uczestnictwie osób, które chcą lub już współpracują z samorządem, lub organizacjami pozarządowymi, interesuje je tematyka miejska (w szczególności rezyliencja miejska i zrównoważony rozwój) oraz zagadnienia związane ze zmianami klimatu i ich przyszłym wpływie na miasto. Jest to zaproszenie z naszej strony do skutecznego uczestnictwa w kształtowaniu Łodzi, miasta, w którym Fundacja Veolia Polska od lat realizuje różnorodne projekty CSR, a Veolia Energia Łódź produkuje i dostarcza ciepło do odbiorców.
33
Biznes
Rozmawiał Robert Sakowski Zdjęcia Paweł Keler
TEATROPOLIS.
Łódź potrzebuje takiego święta teatru!
Łódź mam głęboko w sercu i naprawdę kocham to miasto, dlatego mam poczucie, że warto robić tutaj rzeczy duże i piękne, które sprawią, że nie tylko na zewnątrz będzie się o nas lepiej mówiło, ale że my tutaj wewnątrz będziemy się trochę lepiej czuli. O Łodzi i łodzianach, o teatrze i festiwalu, a także o emocjach, które tworzy teatralna scena, opowiada KRZYSZTOF WITKOWSKI , prezes spółki Virako, inwestora Monopolis oraz inicjator Festiwalu Sztuki Aktorskiej TEATROPOLIS.
34 Biznes
Najpierw artystyczne kalendarze, później Letnia Scena Monopolis, jeszcze później festiwale Spirt of Łódź, a ostatnio TEATROPOLIS… Dlaczego kultura jest dla Pana tak ważna?
Kultura kształtuje nasz byt. Naszą świadomość i estetykę. I na tym powinno zależeć nam wszystkim. Warto tu podkreślić, że moi wspólnicy i ja jesteśmy łodzianami. Tu mieszkamy, prowadzimy swoje biznesy i mamy takie poczucie, że jak nam wychodzi w życiu, to dlaczego nie podzielić się sukcesem z innymi, robiąc przy okazji coś atrakcyjnego. Stąd nasze zaangażowanie w różne aktywności miejskie, działania charytatywne i realizacja własnych wydarzeń kulturalnych. A ponieważ jesteśmy dość sprawnymi menedżerami i nasze biznesy dobrze się rozwijają, to rosną też wydarzenia przez nas organizowane.
Czyli jednym słowem kultura wciąga jak nałóg?
(śmiech) Trochę tak, ciągle chcemy tworzyć nowe, wartościowe wydarzenia z korzyścią dla miasta i jego mieszkańców. A z upływem lat poprzeczkę stawiamy sobie coraz wyżej.
No dobrze, ale dlaczego wybieracie niszową kulturę, a nie na przykład masowy sport?
W sport angażuje się wielu przedsiębiorców, może właśnie dlatego, że jest masowy. Ja też nie ukrywam, że się interesuję sportem, ale to nie oznacza, że od razu muszę inwestować na przykład w piłkę nożną. Wybrałem kulturę, z czego bardzo się cieszę, ponieważ uważam, że w tym obszarze nadal jest sporo do zrobienia. I tak jak działając w nieruchomościach, budując kolejne obiekty biurowe, wyznaczamy sobie wysokie cele oferując nową jakość, w taki sam sposób działamy organizując kolejne wydarzenia kulturalne.
Pierwsza edycja TEATROPOLIS zakończyła się wielkim sukcesem, a o Łodzi znowu mówiło się w całej Polsce. Zależy Panu na tym, aby o naszym mieście mówiło się w dobrym kontekście?
Łódź mam głęboko w sercu i naprawdę kocham to miasto, dlatego mam poczucie, że warto robić tutaj rzeczy duże i piękne, które sprawią, że nie tylko na zewnątrz będzie się o nas lepiej mówiło, ale że my tutaj wewnątrz będziemy się trochę lepiej czuli. Pierwsza edycja Festiwalu Sztuki Aktorskiej TEATROPOLIS sprawiła, że o Łodzi dobrze się mówiło w całej Polsce, a to za sprawą niesamowitej energii, jaką to wydarzenie wytworzyło. To nie tylko było codzienne doświadczanie teatru, to kilkanaście niezwykłych rozmów o sztuce, aktorstwie, teatrze, a także o naszym życiu. Każdy ze spektakli dotykał różnych płaszczyzn naszego życia, pobudzał do myślenia i dyskusji właśnie. I to było fantastyczne, to zbliżenie łodzian ze sztuką, z artystami.
Skąd w ogóle zrodził się pomysł na organizację TEATROPOLIS? Czy Pana zdaniem brakuje podobnych inicjatyw w mieście?
Uważam, że na każdą dobrą inicjatywę znajdzie się w naszym mieście przestrzeń. Bardzo szanuję i doceniam, to co do tej pory się w Łodzi wydarzyło, na przykład Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych czy Festiwal Czerech Kultur. To wydarzenia, które są w genotypie Łodzi
i stanowią naszą wielką wartość. Dlatego bardzo się cieszę, że i my dołożyliśmy małą cegiełkę do kulturalnego życia miasta, że mogliśmy zaprosić do Łodzi spektakle z większych i mniejszych miast i miasteczek, uznanych aktorów i rozpoczynających sceniczną karierę, a także twórców z zagranicy – ze Słowacji i Ukrainy. Zresztą taka myśl od początku tworzenia festiwalu wspólnie z Andrzejem Sewerynem nam przyświecała: pokazać tu w Scenie Monopolis różnorodne spektakle z całej Polski! Warunek był jeden, że muszą to być sztuki do trzech aktorów, bo chcieliśmy się skupić na grze aktorskiej. To zresztą podkreśliliśmy w nazwie – Festiwal Sztuki Aktorskiej. Nie chcieliśmy w żaden sposób konkurować z festiwalami, które już się odbywają, a poza tym nie mamy też takich możliwości scenicznych jak one. Nasz teatr w Monopolis nie pomieści trzydziestu artystów i wielkich scenografii. To kameralna scena i taką pozostanie. Uważam, że pięknie uzupełniliśmy festiwalową ofertę miasta. I doświadczyliśmy wspaniałego święta teatru. Osobiście doświadczyłem go bardzo mocno. Jako juror obejrzałem wszystkie sztuki, uczestniczyłem we wszystkich rozmowach publiczności z twórcami. Te emocje, które się tu wytworzyły, niosły mnie przez te wszystkie dni. I w tej teatralnej euforii niemalże zapomniałem o stresie, który był przecież obecny, bo gdzieś z tyłu głowy ciągle były myśli, czy aby na pewno wszystko biegnie zgodnie z planem. Przecież to my organizowaliśmy całe wydarzenie i to my byliśmy za nie odpowiedzialni.
No właśnie TEATROPOLIS zostało bardzo dobrze odebrane zarówno przez aktorów, jak i przez widzów. A Pan jak ocenia pierwszą edycję? Czegoś zabrakło, coś można by było zrobić lepiej?
Możemy zrobić coś perfekcyjnie pod każdym względem, tylko okaże się, że będzie to pozbawione emocji. W przypadku TEATROPOLIS jestem zadowolony, że udało nam się zachować równowagę pomiędzy perfekcją, a właśnie emocjami. I nawet jeśli były jakieś drobne niedociągnięcia, to ich nie dostrzegliśmy w atmosferze tej magii, która się tu zadziała. Proszę pamiętać o tym, że TEATROPOLIS to nie tylko te cztery dni, to miesiące żmudnych przygotowań, setki rozmów, ustaleń, umów z artystami, dogrywania szczegółów. To godziny, które Andrzej Seweryn spędził na oglądaniu i analizowaniu 32 spektakli zgłoszonych do festiwalu, by wybrać osiem, które zaprezentowaliśmy podczas czterech festiwalowych dni. To ogromne zaangażowanie Barbary Otto, która olbrzymim wysiłkiem czuwała nad wszystkim. W końcu to praca całego naszego zespołu spółki Virako, operatora Sceny Monopolis – firmy Lim8 i wielu innych osób, które dbały o zmiany scenografii, oświetlenie, nagłośnienie. Warto wiedzieć, że w festiwalowe dni prace rozpoczynały się skoro świt, nawet o piątej nad ranem, a kończyły o północy. I za to wszystkim serdecznie dziękuję.
Jak sprawdziła się formuła Centrum Festiwalowego?
I znowu wrócę do emocji, które towarzyszyły nam podczas TEATROPOLIS. Początkowo zakładaliśmy, że w Centrum Festiwalowym odbędą się tylko cztery spotkania: z Robertem Więckiewiczem, Maciejem Stuhrem, Katarzyną Janowską i Andrzejem Sewerynem oraz dwa wernisaże wystawy plakatów: Andrzeja Pągowskiego „Szekspirowsko” i Muzeum Kinematografii z filmów, w których grał Andrzej Seweryn. Ale w trakcie, trochę spontanicznie uznaliśmy, że warto zapraszać
35 Biznes
do centrum widzów na rozmowy z twórcami i aktorami wystawianych sztuk. I okazało się, że widzowie niemal w komplecie po każdym spektaklu przychodzili ze Sceny Monopolis do naszego Centrum Festiwalowego, w którym wywiązywały się dyskusje o sztuce aktorskiej, ale i o życiu widzianym przez pryzmat prezentowanych spektakli. To było niezwykłe doświadczenie. Przez cztery dni po prostu żyliśmy teatrem.
I niesieni na fali tych dobrych emocji, szybko podjęliście decyzję o kolejnej edycji. Czym będzie się różniła od pierwszej?
Na pewno nie emocjami, postaramy się, aby były równie intensywne, jak podczas pierwszej edycji TEATROPOLIS. Jesteśmy przekonani, że będzie to wielkie święto teatru, z jeszcze większą ofertą kulturalną. Poprzeczka została zawieszona bardzo wysoko, więc zrobimy wszystko, aby dorównać tegorocznemu sukcesowi. Oczywiście nasz festiwal realizujemy wspólnie z Andrzejem Sewerynem, naszym dyrektorem artystycznym. Podczas sześciu dni widzowie przyszłorocznej edycji TEATROPOLIS będą mogli obejrzeć aż dziesięć spektakli konkursowych oraz dwa spektakle mistrzowskie, jeden na rozpoczęcie festiwalu 22 marca, a drugi na jego zakończenie 27 marca. Do zdobycia są dwie statuetki, jedna w kategorii Open, do której wybranych zostanie sześć spektakli, a druga w kategorii Debiut, w której pokażemy cztery spektakle. Będą także, tak jak i w tym roku, nagrody finansowe dla laureatów: 20 tysięcy złotych dla zwycięzcy w kategorii Open i 10 tysięcy w kategorii Debiut. I jak podkreślił dyrektor artystyczny festiwalu Andrzej Seweryn jeszcze większy akcent postawimy na sztukę aktorską. Dzięki temu, że festiwal ogłaszamy tak wcześnie, osoby, które jeszcze nie wystawiły swoich premier, będą miały szansę na udział w festiwalu. Szczególnie serdecznie zapraszamy do Łodzi, do TEATROPOLIS młodych artystów i młodzież szkół teatralnych. Na zgłoszenia czekamy do 15 listopada.
Jaką wartość przyniósł festiwal samemu Monopolis? Czy można to w ogóle rozpatrywać w takich kategoriach?
Trudno tutaj mówić o wymiarze biznesowym tego przedsięwzięcia. Jeśli ktoś oczekuje, że wydarzenia kulturalne sprawią, że budynki biurowe wypełnia się najemcami, to jest w błędzie. O takich sprawach decydują z reguły zupełnie inne czynniki. Każde wydarzenie kulturalne można rozpatrywać jako fragment procesu budowania wizerunku miejsca. Zwiększanie jego oferty. I pod tym względem TEATROPOLIS na pewno jest wielką wartością. Szczególnie dla naszych, obecnych najemców, a warto dodać, że obecnie w kompleksie Monopolis, w samej przestrzeni biurowej, pracuje już tysiąc dwieście osób.
A dla Pana osobiście czym stał się festiwal TEATROPOLIS i ogólnie teatr?
Jestem dość sprawnym menedżerem i bardzo dobrym deweloperem, ale nie czuję się człowiekiem teatru. Ale w trakcie tego festiwalu, odniosłem wrażenie, że dzięki Andrzejowi Sewerynowi i pozostałym członkom jury, staję się częścią tej teatralnej rodziny. Za to jednego jestem pewien, to największe i najważniejsze wydarzenie kulturalne, jakie zrobiłem w swojej dotychczasowej karierze zawodowej. Mieliśmy taki zwyczaj w jury, że na koniec każdego festiwalowego dnia, często koło północy siadaliśmy w całym składzie, podsumowywaliśmy dzień. I mimo późnej pory to był wspaniały czas rozmów o teatrze, aktorstwie, o tym, co dany spektakl poruszał. To właśnie te rozmowy dały mi wielką radość tworzenia tego wydarzenia. Mam takie poczucie, że zrobiliśmy wielką rzecz. Jestem z tego dumny.
A poza TEATROPOLIS jest w Łodzi coś jeszcze, z czego jest Pan dumny?
Jestem dumny z Łodzi za jej charakter bez niepotrzebnego nadęcia, za jej mieszkańców, za przyjaciół, których tutaj mam, którzy są dla mnie największą wartością. Za szczerość relacji między nami. Za to, że jest to miasto dla ludzi, którym się chcę. Za to, że jest tu jeszcze tak dużo przestrzeni do działania i aktywności.
Rozmawiał Robert Sakowski Zdjęcia Ukryte w kadrze
36 Biznes
Festiwal Sztuki Aktorskiej po raz drugi
Festiwal Sztuki Aktorskiej TEATROPOLIS to wydarzenie, które spotkało się z wyjątkowym przyjęciem nie tylko łódzkiej publiczności i z przytupem wpisało się w kulturalny krajobraz Monopolis, Łodzi i Polski. Festiwal stał się tym samym doskonałym uzupełnieniem dotychczasowej oferty teatralnej, muzycznej i kulturalnej. Niecały miesiąc po zakończeniu pierwszej edycji festiwalu, organizatorzy rozpoczęli przygotowania do kolejnej, która tym razem potrwa o dwa dni dłużej i odbędzie się w dniach 22-27 marca przyszłego roku. Warto też zauważyć, że w przyszłym roku miłośnicy teatru będą mogli obejrzeć aż dwanaście spektakli – o pięć więcej niż w tym roku!
Dobra energia #TEATROPOLIS
– Niesieni dobrą energią, która wytworzyła się w pierwszej edycji, kontynuujemy TEATROPOLIS
i już teraz zaczynamy pracować nad kolejnym wydaniem festiwalu. Jesteśmy przekonani, że podobnie jak w tym roku, będzie to wielkie święto teatru, z jeszcze większymi emocjami. Poprzeczka została zawieszona bardzo wysoko, więc zrobimy wszystko, aby dorównać tegorocznemu sukcesowi. Oczywiście nasz festiwal będziemy realizować wspólnie z Andrzejem Sewerynem, naszym dyrektorem artystycznym – zapowiada Krzysztof Witkowski, prezes spółki Virako, inwestora Monopolis i inicjator festiwalu.
Podczas sześciu dni widzowie przyszłorocznej edycji TEATROPOLIS będą mogli obejrzeć aż dziesięć spektakli konkursowych oraz dwa spektakle mistrzowskie – jeden na rozpoczęcie festiwalu 22 marca, a drugi na jego zakończenie 27 marca. Warto dodać, że właśnie 27 marca przypada Międzynarodowy Dzień Teatru. W ten sposób organizatorzy zamierzają uczcić teatralne święto. Do zdobycia są dwie statuetki – jedna w kategorii Open, do której wybranych zostanie sześć spektakli, a druga w kategorii Debiut, w której wystartują
Festiwal Sztuki Aktorskiej TEATROPOLIS po raz kolejny zagości na deskach Sceny Monopolis. Po sukcesie pierwszej edycji, druga potrwa sześć dni i odbędzie się w dniach od 22 do 27 marca 2024 roku!
cztery spektakle. Organizatorzy przewidują także nagrody finansowe dla laureatów: 20 tysięcy złotych dla zwycięzcy w kategorii Open i 10 tysięcy w kategorii Debiut.
10 konkursowych przedstawień #TEATROPOLIS
– Ze wzruszeniem patrzę teraz na napis TEATROPOLIS. Tegoroczny festiwal to były piękne chwile zarówno dla jego organizatorów, jak i dla publiczności. Z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć, że pierwsze wydanie naszego festiwalu było ogromnym sukcesem, o czym z jednej strony świadczy zainteresowanie publiczności, a z drugiej wysoki poziom prezentowanych przedstawień. Dlatego też postanowiliśmy kontynuować TEATROPOLIS również w przyszłym roku. Jeszcze większy akcent położymy na aktorstwo i na sztukę aktorską. Zapraszamy wszystkich chętnych do przesyła-
nia zgłoszeń, na które czekamy do 15 listopada. Cieszę się, że drugie wydanie festiwalu ogłaszamy tak wcześnie. Dzięki temu również osoby, które jeszcze nie wystawiały swoich premier, będą miały szansę na udział w festiwalu. Szczególnie serdecznie zapraszam do Łodzi, do Monopolis młodych artystów i młodzież szkół teatralnych. Nie stawiamy żadnych barier, każde zgłoszenie będzie tak samo ważne, a przy ocenie będziemy zwracać uwagę przede wszystkim na aktorstwo –mówił Andrzej Seweryn, dyrektor artystyczny TEATROPOLIS.
Spektakle, które zaprezentują się w drugiej odsłonie festiwalu, poznamy w połowie stycznia przyszłego roku. Podczas kolejnej edycji, organizatorzy przewidują jeszcze więcej wydarzeń towarzyszących, między innymi spotkania z twórcami w Centrum Festiwalowym, wykłady z literatury teatralnej oraz aktorstwa.
37 Biznes
Przywracam blask historycznym obiektom
Sukcesów można jej naprawdę pozazdrościć. W ostatnim czasie oddanych zostało do użytku kilka reprezentacyjnych obiektów, za których projekty
rewitalizacyjne odpowiada jej pracownia architektoniczna – Grupa Bardzo
Twórcza: willa Hilarego Majewskiego, siedziba Sądu Apelacyjnego, Fabryka Aktywności Miejskiej. Rozmawiamy z architektem KAMILLĄ GALICKĄ-ZYS .
Od niedawna można podziwiać w Łodzi kilka zrewitalizowanych budynków, które są dziełem Pani pracowni architektonicznej – Grupy Bardzo Twórczej. Gratuluję serdecznie takiego sukcesu. Zacznijmy od willi Hilarego Majewskiego. Co było dla Pani największym wyzwaniem podczas tej rewitalizacji?
Wiele wyzwań napotkaliśmy podczas tej rewitalizacji, ale podjęliśmy się jej z wielką radością. Hilary Majewski to przecież znamienity łódzki architekt, któremu zawdzięczamy naprawdę sporo łódzkich ikon architektonicznych. Zdawaliśmy sobie sprawę, że zmierzenie się ze zdewastowaną tkanką jego rodzinnego domu nie będzie łatwym zadaniem, ale teraz, gdy willę można podziwiać w całej okazałości, nie żałuję ani minuty spędzonej nad tym projektem. W willi podczas inwentaryzacji przeprowadzonej wspólnie z konserwatorami zabytków dokonaliśmy wielu odkrywek, które pozwoliły nam dotrzeć do elementów stanowiących o pierwotnym wyglądzie wnętrza. Dzięki temu, że w latach sześćdziesiątych zabezpieczono odpowiednią farbą zdobienia sztukateryjne na sufitach, mogliśmy odtworzyć ich pierwotny wygląd, w niektórych miejscach pozostawiliśmy nawet fragmenty oryginalnych malowideł. A skoro mowa o sufitach, to na pewno dużym wyzwaniem była dla nas wymiana belek stropowych i więźb dachowych, które musiały odbywać się w taki sposób, by nie uszkodzić bogato zdobionych sufitów. I to się oczywiście udało. Kolejnym wyzwaniem było odtworzenie pierwotnego układu funkcjonalnego zaburzonego licznymi przebudowami podczas użytkowania budynku przez kolejnych lokatorów. To, co udało mam się zrewitalizować i teraz Państwo mogą oglądać, to tzw. część reprezentacyjna budynku, w którym na parterze była pracownia Hilarego Majewskiego, na piętrze mieściła się część mieszkalna, a na drugim sypialnie dzieci. Nie zachowała się oficyna, w której była kuchnia, łazienka i pokoje dla służby. I właśnie największy problem mieliśmy z ulokowaniem w willi pomieszczeń socjalno-technicznych. Ostatecznie znajdują się one obecnie na drugim piętrze.
Wobec tego, jakim celom służy obecnie willa?
Została zaprojektowana pod funkcje użytkowe, zgodnie z wytycznymi z przetargu. Mnie marzyłoby się tutaj muzeum Hilarego Majewskiego.
38 Biznes
Wrócimy jeszcze na chwilę do detali, chciałabym się dowiedzieć, jak je odtwarzaliście.
Na podstawie wspomnianych już odkrywek oraz zachowanych czarno-białych zdjęć. Udało nam się odtworzyć parkiety, tapety, niektóre z nich wyprodukowano na podstawie wzorów odkrytych na ścianach, są więc praktycznie identyczne, jak w czasach, gdy żył i tworzył tu Hilary Majewski. W niektórych pomieszczeniach musieliśmy sobie sami dopowiedzieć, jak to mogło wyglądać. Wiedzieliśmy na przykład, że w jednym z nich ściany zdobiła tapeta we florystyczne wzory, ale kolor to wynik licznych dyskusji z konserwatorami i nasza wspólna interpretacja.
Co sprawiło Pani największą przyjemność przy realizacji tego projektu?
Trudno wymienić mi jedną konkretną rzecz. Cały projekt był dla mnie wielkim, ekscytującym wyzwaniem. Samo projektowanie zajęło nam rok, potem w trakcie prac wykonawczych miałam nadzory budowlane. Projekt zaczęliśmy w 2018, a zamknęliśmy pod koniec 2022 roku. Odtworzyliśmy piękny kawałek historii naszego miasta i z tego jestem bardzo dumna.
Kolejny zrewitalizowany przez Pani pracownię obiekt jest niezwykle reprezentacyjny. Mowa oczywiście o nowej siedzibie Sądu Apelacyjnego przy al. Kościuszki, w której wcześniej mieściły się wydziały Uniwersytetu Łódzkiego, a wcześniej…
Gimnazjum męskie i była to prawdopodobnie pierwsza konstrukcja żelbetowa w Łodzi. Pracę przy tym obiekcie zaczęliśmy w 2015, a oddany został do użytku również pod koniec 2022 roku. I tu też trzeba było zmierzyć się z wieloma wyzwaniami. Przy obiektach historycznych często nie jesteśmy w stanie przewidzieć, co nas może spotkać podczas prac wykonawczych, więc pojawiające się problemy trzeba rozwiązywać niemalże na bieżąco.
Obiekt znamienity, czy i w tym przypadku było tak dużo detali jak w willi Hilarego Majewskiego?
Zdecydowanie nie, bo i też pełnił on zupełnie inną funkcję pierwotnie. Szkoły nie były tak bogato zdobione. Tu mieliśmy bogate polichromie w głównej klatce schodowej oraz w auli. Dużym wyzwaniem było umieszczenie windy w duszy schodów. Ze względu na to, że jest to budynek użyteczności publicznej winda w nim jest niezbędna, a końcowy efekt jest naprawdę zadowalający. Łatwiej było nam tu rozplanować układ pomieszczeń, gdyż tworzyliśmy go już pod konkretnego użytkownika. Fasadę odtworzyliśmy, tak jak wyglądała, zmienił się jedynie kolor stolarki okiennej, na zewnątrz jest zielona, wewnątrz beżowa – kolorystyka zgodna z odkrywkami konserwatorskimi. Zupełną nowością jest za to podziemny parking, którego konstrukcję musieliśmy tak przygotować, by w przyszłości można było na nim postawić kolejny obiekt. I tak się stało – kolejnym etapem inwestycji jest uzupełniający układ budynek biurowy tzw. „wozownia” znajdujący się na tyłach obiektu, który zresztą formą nawiązuje do budynku głównego. Choć można było się tu pokusić o bardziej nowoczesną bryłę, jestem bardzo zadowolona z efektu końcowego, jest spójna z budynkiem głównym.
Dlaczego dach częściowo pokryty jest dachówką, a częściowo blachą?
Spostrzegawcza pani jest, mało kto to dostrzega. Odtworzyliśmy go zgodnie z pierwowzorem. Mamy przypuszczenie, że pierwotnie dach cały miał być pokryty dachówką, ale więźby dachowe okazały się zbyt słabe i trzeba było zastosować blachę.
A płot też został odtworzony według pierwowzoru?
Tu wszystkich zaskoczę, ogrodzenie od strony ulic Kościuszki i Zamenhofa, jak dobrze się przyjrzymy, w ogóle nie pasuje do tego budynku, zostało tu wcześniej przeniesione z innego zabytkowego obiektu, z willi przy ulicy Moniuszki. Teraz została przeprowadzona jego renowacja.
Kolejna zaprojektowana przez Panią budowla to Fabryka Aktywności Miejskiej, to była stara fabryka, prawda?
Tak i odkryliśmy, że powstawała w co najmniej czterech etapach z przeróżnymi ustrojami konstrukcyjnymi.
39 Biznes
Dużym wyzwaniem było scalenie tego wszystkiego w taki sposób, by obiekt mógł służyć przez kolejnych sto lat. Cieszę się, że dawana fabryka nie straciła swoje nazwy i służyć będzie przez długie lata mieszkańcom Łodzi.
Zapytałam o obiekty, które znam, ale zapewne zrealizowała Pani też inne?
Z tych rewitalizowanych warto jeszcze wspomnieć o budynku szkoły przy ul. Jaracza 26, który został zmodernizowany i dostosowany do obowiązujących przepisów ochrony przeciwpożarowej. Remont odbył się z poszanowaniem i zachowaniem detali takich jak np. oryginalne drzwi wejściowe, balustrady czy kafle na korytarzach. Konserwacja szczegółów architektonicznych pozwoliła na przywrócenie historycznej formy elewacji. Warto też wspomnieć o dawnym żydowskim sierocińcu przy ul. Rewolucji 66, należącym obecnie do Uniwersytetu Łódzkiego, który przebudowany został na Dom Seniora. Placówka zaoferuje opiekę niepełnosprawnym, w podeszłym wieku i potrzebującym troski byłym pracownikom uczelni.
Dlaczego angażuje się Pani w projekty rewitalizacji, nie prościej postawić coś od nowa?
Oczywiście, że prościej i zdecydowanie łatwiej. Nie trzeba ciągle poszukiwać, zgłębiać informacji, uzgadniać na bieżąco wielu rzeczy z konserwatorem, wykonawcą i inwestorem. Cóż jednak poradzę na to, że Łódź jest tak ważna w moim życiu, że cenię jej dziedzictwo i chciałabym, aby wyglądała jak najlepiej, zachowując jak najwięcej z tego, co historyczne i da się ocalić.
Jednak jak dobrze rozumiem, w pracowni nie skupiacie się tylko na projektach związanych z rewitalizacją?
Pracujemy także z klientami indywidualnymi, projektując im domy i wnętrza. I przyznam szczerze, że po tej ciężkiej końcówce roku 2022 roku, gdzie mieliśmy tyle odbiorów projektów rewitalizacyjnych, teraz z chęcią skupiam się na pracy z klientami indywidualnymi i urzeczywistniam ich marzenia o własnym pięknym domu.
Czy to oznacza, że obecnie przystopowała Pani z projektami rewitalizacyjnymi?
No tak nie do końca. Zakończyliśmy projekt kamienicy przy ul. Piotrkowskiej 115. Powstaną tu mieszkania komunalne, mieszkania chronione, świetlica – Centrum Aktywności Lokalnej, lokal usługowy i pracownie twórcze. Kończymy prace na dwiema koncepcjami budynku pofabrycznego znajdującego się na OFF Piotrkowska Center. Jedna przewiduje remont obiektu, a druga remont z rozbudową. A z tych niezwiązanych z rewitalizacją – rozbudowywać będziemy stworzony jakiś czas temu kompleks rekreacyjny w Szczerym Polu. Powstaną tam kolejne obiekty, tym razem dedykowane rehabilitacji pacjentów po operacjach. Zajmujemy się także odnawianiem pokoi w Hotelu Iness. Mogę tylko zdradzić, że będzie kolorowo i filmowo – bardzo po łódzku.
Czyli na brak zajęć nie może Pani narzekać?
Zdecydowanie nie i powiem szczerze, że bardzo się z tego cieszę.
Gratuluję sukcesów i życzę kolejnych.
Dziękuję. I dodam tylko, że bardzo żałuję, że ze względu na brak środków z KPO musimy się liczyć z wyhamowaniem prac rewitalizacyjnych w naszym mieście.
Rozmawiała Beata Sakowska
Zdjęcia Justyna Tomczak
Grupa Bardzo Twórcza
Łódź, ul. Nawrot 42/1U
604 912 945
gbt@gbt-architekci.pl
gbt-architekci.pl
40 Biznes
REGIONALNY AKCELERATOR
PRZEDSIĘBIORSTW INNOWACJI I DOŚWIADCZEŃ
Projekt skierowany do MŚP działających na terenie województwa łódzkiego krócej niż 24 miesiące na rozwój rentownego, skalowalnego i powtarzalnego modelu biznesowego opartego na innowacjach produktowych, procesowych, organizacyjnych i marketingowych.
Indywidualny Program Inkubacji i Akceleracji opracowywany dla każdego indywidualnie obejmuje wsparcie finansowe w postaci grantu, eksperckie i doradcze.
W procesie Inkubacji wyświadczone zostaną usługi:
Scouting – poszukiwanie interesujących pomysłów, Szkolenia w zakresie m.in.: analiza ryzyka, analiza pozafinansowych zasobów posiadanych czy niezbędnych do pozyskania, opracowanie harmonogramu dalszych działań, opracowanie wstępnego budżetu przedsięwzięcia.
Średnia wartość grantu dla projektów realizowanych w ramach Inkubatora wynosi do 50 000,00 zł.
W procesie Akceleracji wyświadczone zostaną usługi w ramach dwóch pakietów usług:
1. Pakiet AKCELERATOR zawierający usługi:
• diagnoza możliwości rozwojowych,
• ocena potencjału komercyjnego i technicznego rozwiązań,
• budowa ścieżek komercjalizacji,
• wycena rozwiązań.
2. Pakiet AKCELERATOR PRO zawierający usługi brokerskie dla przedsiębiorstw.
Średnia wartość grantu w działaniach akceleracyjnych z uwagi na wyższy poziom zaawansowania organizacyjnego, większą świadomość i potencjał, a tym samym większe i bardziej złożone potrzeby rozwojowe, w tym również, jeśli chodzi o oferowane produkty, usługi, rozwiązania wynosi do 300 000,00 zł.
Uczestnik programu może otrzymać pomoc finansową (grant) w celu rozwoju produktu, usługi, rozwiązania na zakup:
Łódź, ul. Piotrkowska 262/264
tel. 798 789 500
e-mail: biuro@ldb.net.pl
www.ldb.net.pl
www.rapidakcelerator.pl
• wynagrodzenia pracowników startupu uczestniczących w Indywidualnym Programie Inkubacji i Akceleracji, w tym osób zaangażowanych na podstawie umów cywilno-prawnych,
• zakup usług, w tym usług doradczych,
• zakup środków trwałych,
• zakup wartości niematerialnych i prawnych.
Do dofinansowania rekomendowane są projekty wpisujące się w Regionalne Inteligentne Specjalizacje Województwa Łódzkiego: Informatyka i telekomunikacja, Nowoczesny Przemysł Włókienniczy i Mody (w tym wzornictwo), Medycyna, Farmacja, Kosmetyki, Energetyka, w tym Odnawialne Źródła Energii.
WARTOŚĆ OGÓŁEM PROJEKTU 8 742 490,00 PLN
KWOTA WYDATKÓW KWALIFIKOWALNYCH 8 613 000,00 PLN
KWOTA DOFINANSOWANIA 8 105 650,00 PLN
Cel szczegółowy:
• wykreowanie i świadczenie na wysokim i profesjonalnym poziomie nowych specjalistycznych usług dla biznesu;
• standaryzacja świadczonych przez beneficjenta usług;
• zapewnienie dostępu sektorowi MŚP do usług specjalistycznych, w tym doradczo-szkoleniowych o charakterze kompleksowym, wynikających z analizy potrzeb;
• promocja przedsiębiorczości oraz rozpowszechnianie informacji o potrzebie rozwoju firm innowacyjnych;
• pobudzanie przedsiębiorczości poprzez poprawę oraz zapewnienie kompleksowych usług doradczo-szkoleniowych zarówno na etapie uruchamiania jak i prowadzenia działalności gospodarczej;
• budowanie postaw proinnowacyjnych poprzez prowadzenie działań informacyjno–promocyjnych mających na celu rozpowszechnianie wiedzy o ofercie jednostek naukowych funkcjonujących w kluczowych specjalizacjach regionu;
• wspieranie inteligentnych specjalizacji regionalnych.
Informacja o naborach www.rapidakcelerator.pl
Spotkajmy się
Cały czas intensywnie pracujemy nad tym, aby nasze tereny inwestycyjne przyciągały kolejne firmy. Udało nam się zapewnić niemałe dochody gminy z podatków związanych z wielkopowierzchniową działalnością gospodarczą, ale zależy nam na ich stałym wzroście po to, by jeszcze więcej inwestować w to wszystko, co poprawia komfort życia mieszkańcom – mówi WITOLD KOSMOWSKI , burmistrz Strykowa.
42
w Strykowie
Na początek trywialne pytanie. Gdzie leży Stryków?
Mówi się, że leży pośrodku. I to jest bardzo trafne określenie. Nie tylko z oczywistego względu, jakim jest położenie geograficzne w centralnej Polsce, ale również z uwagi na miejsce, w jakim znajdujemy się obecnie pod względem rozwoju. Gmina Stryków jest w samym centrum. Po kilkunastu latach od pojawienia się u nas
pierwszych inwestycji zagranicznych i otwarcia pierwszego odcinaka autostrady dużo dobrego za nami, ale również głęboko wierzę w to, że drugie tyle przed nami.
W ostatnich latach okazało się, że Stryków dołączył do europejskich miast przyszłości. Tak orzekli twórcy rankingu European Cities and Regions of the Future fDi Intelligence. To budujące?
43
Moim marzeniem jest, by Stryków wrócił do liczby mieszkańców sprzed II wojny
światowej. Wówczas samo miasto liczyło
5,5 tysiąca mieszkańców, teraz ma tylko
3,5 tysiąca. Chcielibyśmy także, aby gmina przekroczyła 20 tysięcy mieszkańców, a ma ich obecnie o ponad 7 tysięcy mniej.
Zapracowaliśmy na zainteresowanie w oczach tych, którzy zajmują się przewidywaniem, gdzie w Europie i na świecie opłaca się długoterminowo inwestować. Stała obecność w rankingu oczywiście jest dla nas budująca, tym bardziej że w 2021 roku wyprzedziliśmy takie miasta jak Oslo, Barcelona, Cambridge, Sztokholm czy Kopenhagę a także – że to badania prowadzone przez niezależny ośrodek. Niemniej jednak nie o rankingi tu chodzi, bo taki rozgłos trwa krótko i ma to do siebie, że może mieć różny oddźwięk, bo przecież żadne miasto nie staje się „naj”, tylko dlatego, że dobrze wypadło w tabelach. Dzięki lokalizacji jesteśmy na uprzywilejowanej pozycji, ale to tyle, jeśli chodzi o ułatwienia, bo mocną stronę trzeba umieć wykorzystać. Nadal intensywnie pracujemy nad tym, aby nasze tereny inwestycyjne przyciągały kolejne firmy. Udało nam się zapewnić niemałe dochody gminy z podatków związanych z wielkopowierzchniową działalnością gospodarczą, ale zależy nam na ich stałym wzroście po to, by jeszcze więcej inwestować w to wszystko, co poprawia komfort życia mieszkańcom.
Czyli Stryków to nadal dobre miejsce do inwestycji?
Bez wątpienia. Inwestor, który podejmie decyzję o lokalizacji biznesu w Strykowie, może być pewny, że znajdzie tu nie tylko doskonałe położenie logistyczne, ale również nasze proinwestycyjne nastawienie i przestrzeń do rozwoju. Na ponad 600 ha ulokowało się już wielu krajowych i światowych liderów pochodzących ze: Szwajcarii, Wielkiej Brytanii, Niemiec, Finlandii, Holandii, USA i Francji. Swoje inwestycje posadowiły u nas firmy m.in. z branż: logistycznej, kurierskiej, motoryzacyjnej, budowlanej, farmaceutycznej, spożywczej, telekomunikacyjnej i innowacyjnych technologii. Część z nich działa w Łódzkiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej. Jednak tereny inwestycyjne to nie wszystko, co do zaoferowania ma Gmina Stryków. Rozwojowi parków przemysłowych towarzyszą inwestycje, które służą bezpośrednio mieszkańcom –tym obecnym i tym, którzy chcieliby się u nas osiedlić.
Wynika z tego, że jesteście gminą zorientowaną nie tylko na inwestorów, ale również na napływ mieszkańców.
Tak. Moim marzeniem jest, by Stryków wrócił do liczby mieszkańców sprzed II wojny światowej. Wówczas samo miasto liczyło 5,5 tysiąca mieszkańców, teraz ma tylko 3,5 tysiąca Chcielibyśmy także, aby gmina przekroczyła 20 tysięcy mieszkańców, a ma ich obecnie o ponad 7 tysięcy mniej. Wierzę, że wykorzystując nasze atuty, uda nam się tego dokonać. W bliskości Łodzi, sieci autostrad, kolei i niedalekiej odległości od lotniska tkwi duży potencjał, który w połączeniu z rosnącą liczbą sprzedanych terenów inwestycyjnych i dojeżdżających do lokujących się tu firm pracowników z terenu całego regionu, generuje zapotrzebowanie w zakresie budownictwa mieszkaniowego.
Brzmi to jak zaproszenie dla deweloperów.
I faktycznie nim jest. Zapraszamy inwestorów z branży mieszkaniowej, w szczególności idących w kierunku tworzenia nowych osiedli łączących w sobie komfort życia z szacunkiem dla przyrody i środowiska. Zależy nam na tym, aby osoby szukające przestrzeni do życia mogły odnaleźć ją w Gminie Stryków, która proponuje interesującą alternatywę dla miejskiego zgiełku, z bogatą ofertą miejsc pracy, rozwijającą się ofertą żłobków i przedszkoli oraz znakomicie wyposażonymi szkołami, a także prężnie działającymi klubami sportowymi i bogatą ofertą
44
„
„
zajęć i wydarzeń kulturalnych. Poza tym Gmina Stryków zorientowana jest proekologicznie. Prowadzimy m.in. programy dotujące wymianę pieców i usuwanie azbestu, modernizujemy i rozbudowujemy oczyszczalnie ścieków, termomodernizujemy budynki użyteczności publicznej, a także prowadzimy wiele ekologicznych akcji rozdając mieszkańcom domki dla jeży, budki lęgowe dla jerzyków czy też domki dla owadów pożytecznych. Sadzimy drzewa, krzewy i rośliny miododajne, czy też inwestujemy w tereny parkowe i edukację ekologiczną mieszkańców.
Czym zatem może przyciągać Stryków?
Przed nami realizacja dużych projektów infrastrukturalnych. Warto tu wspomnieć o budowie Centrum Rozwoju Strykowa, składającego się ze szkoły, przedszkola, hali sportowej, domu kultury z biblioteką oraz boisk sportowych z zapleczem i trybuną dla widzów. W najbliższym czasie rozpoczniemy również modernizację zagospodarowania strykowskiego zalewu, gdzie planujemy m.in.: budowę nowych placów zabaw, boisk sportowych, toru rowerowego, strefy street workout czy też przebudowę plaży miejskiej i montaż nowego pomostu. Ponadto nasze sołectwa wyposażone są w bogatą infrastrukturę rekreacyjną w postaci placów zabaw i zewnętrznych siłowni. Dbamy o estetykę i zieleń w przestrzeni publicznej. W cieplejsze pory roku zapraszamy do spacerów czy zabaw z dziećmi w nowo zagospodarowanym ekologicznym parku nad Moszczenicą. Do aktywności w plenerze zachęcają szlaki piesze i rowerowe Parku Krajobrazowego Wzniesień Łódzkich, w którego otulinie leży część
gminy Stryków, a także działające tutaj stadniny i kluby jeździeckie. Na terenie gminy organizowane są również cykliczne imprezy sportowe o ogólnopolskim zasięgu. Zapraszamy kibiców i fanów sportów m.in. na widowiskowe rundy Motocrossowych Mistrzostw Polski czy też Triathlon Stryków, który jest największą tego typu imprezą w województwie łódzkim. Gmina Stryków jako miejsce do życia ma więcej zalet niż wad. Liczymy na zainteresowanie ludzi, chcących odpocząć od wielkomiejskiego zgiełku, mieszkać niedaleko miejsca pracy, na większej przestrzeni, z zielenią wokół i dobrą infrastrukturą społeczną, a przy tym w bliskim sąsiedztwie miasta akademickiego z bogatą ofertą kulturalną. Zapraszamy! Spotkajmy się w Strykowie!
Zdjęcia gminy Michał Mikuła Zdjęcie burmistrza Justyna Tomczak
Urząd Miejski w Strykowie Stryków, ul. Kościuszki 27
42 719 80 02
strykow@strykow.pl
strykow.pl
45 Biznes
Tu chce się pracować:
z nowymi najemcami
W Monopolis trwają przygotowania do przyjęcia
nowych najemców – firmy Avallon MBO oraz Centrum
Decyzji Wizowych Ministerstwa Spraw Zagranicznych.
Swoją siedzibę przeniosła tu też firma deweloperska
Virako, która jest inwestorem kompleksu.
Kolejny raz okazuje się, że Monopolis przy ul. Kopcińskiego 62 w Łodzi to nie tylko popularne restauracje, kultura ze Sceną Monopolis na czele, ale też doskonałe miejsce do prowadzenia biznesu w nowoczesnym kompleksie biurowym zlokalizowanym na terenie dawnych zakładów Monopolu Wódczanego. W sumie pracuje tu już 1200 osób. Teraz będą kolejni.
Avallon MBO w Monopolis
Nowa siedziba funduszu Avallon MBO, jednego z czołowych polskich funduszy Private Equity, pioniera
rynku wykupów menedżerskich zajmie 500 mkw. powierzchni zlokalizowanej na 10. piętrze wierzy Monopolis 2.0. Obecnie trwają prace projektowe, które już wkrótce zaowocują przestrzenią idealnie dopasowaną do potrzeb funduszu, a 19-osobowemu zespołowi zapewnią pełen komfort.
– Jako fundusz od samego początku działamy w Łodzi. Inwestujemy w wielu krajach, ale dbamy o lokalne korzenie, pielęgnując łódzką, przedwojenną przedsiębiorczość. Unikalność miejsca oraz poprzemy-
słowy charakter Monopolis był dla nas kluczowy przy wyborze nowej siedziby – mówi Tomasz Stamirowski, założyciel i partner zarządzający Avallon MBO.
Avallon MBO, zarządza obecnie dwoma funduszami, inwestującymi w Europie Środkowo-Wschodniej, dysponując w nich środkami o łącznej wartości ponad miliarda złotych (246 mln EURO). Fundusz od samego początku działa w Łodzi, a jego założyciele są łodzianami od pokoleń.
– Jesteśmy dumni, że Monopolis spotyka się z tak dużym zainteresowaniem najemców. To świadczy o tym, że miejsce ma już ugruntowaną pozycję na łódzkim rynku nieruchomości biurowych – mówi Anna Celichowska, członek Zarządu Virako i dyrektor ds. komercjalizacji.
Warto dodać, że Monopolis w transakcji doradzała firma JLL Polska,
46 Biznes
a spółka Avallon była reprezentowana przez firmę Colliers.
– Decyzja Avallon o wybraniu Monopolis na swoją nową siedzibę pokazuje, że łódzki rynek biur to nie tylko zagraniczni deweloperzy i zagraniczni najemcy. Zarówno Virako, deweloper i właściciel tego wyjątkowego w skali nie tylko lokalnej i regionalnej, ale i europejskiej projektu mixed-use, jakim jest Monopolis, jak i Avallon, czołowy fundusz private equity w Polsce i pierwszy prywatny fundusz wykupów menedżerskich w Europie Środkowo-Wschodniej, są firmami nie tylko z polskim kapitałem, ale firmami łódzkimi, mającymi swoje siedziby w naszym mieście. To bardzo cieszy. W moim przekonaniu wybranie przez Avallon wieży Monopolis to nie tylko wybór nowoczesnego biurowca z przepięknym widokiem i wysokiej klasy przestrzeni, ale także decyzja o tym, by być częścią wyjątkowego kompleksu z całym bogactwem jego oferty gastronomicznej, kulturalnej i usługowej – mówi Marcin Włodarczyk, dyrektor regionalny Colliers w Łodzi.
Centrum Decyzji Wizowych
Swoje biuro otworzy w Monopolis także Centrum Decyzji Wizowych. Zacznie działać w czerwcu początkowo zatrudniając 16 osób, do 2025 roku pracować w nim będzie 150 osób.
O lokalizacji Centrum w Łodzi zdecydował Zbigniew Rau, Minister Spraw Zagranicznym RP, a przy okazji łodzianin. – Poszukując nowego miejsca dla Centrum Decyzji Wizowych, które powołaliśmy w ramach struktury Ministerstwa
Spraw Zagranicznych, postawiłem jeden warunek: trzeba znaleźć taką lokalizację, której nasza stolica nie będzie w stanie przebić. I tak zarekomendowano mi Monopolis w mojej rodzinnej Łodzi. I dziś z wielką radością mogę poinformować, że w czerwcu rozpoczynamy tu pracę. Zapotrzebowanie na polskie wizy różnego rodzaju rośnie i musimy temu sprostać, stąd właśnie decyzja o powołaniu Centrum Decyzji Wizowych – mówi Zbigniew Rau, Minister Spraw Zagranicznych.
Siedziba Centrum znajdzie się w budynku M4 (ul. Kopcińskiego 62c). Do zadań, które będzie realizować Centrum, należą m.in. przyspieszenie i ułatwienie procedury uzyskania wiz, stworzenie maksymalnie
wygodnych warunków dla interesantów, wyjaśnienie im przepisów dotyczących wjazdu i pobytu w Polsce oraz sprawdzenie kompletności dokumentów, stanowiących podstawę dla wydania wizy.
– Jest dla mnie olbrzymim zaszczytem, że w Monopolis, łódzkiej inwestycji swoje ważne biuro otworzy Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Cieszę się, że nasz projekt oparty na rewitalizacji dawnej fabryki z 1902 roku spotkał się z uznaniem państwowej instytucji, tym bardziej że jest to projekt zrealizowany przez firmę polską, łódzką. Jako łodzianin cieszę się, że taka ważna państwowa instytucja swoje nowe funkcje realizować będzie w Łodzi. Monopolis będzie bezpieczną i funkcjonalną przestrzenią do pracy dla pracowników ministerstwa – podkreśla Krzysztof Witkowski, prezes spółki Virako, inwestora Monopolis.
Virako też w Monopolis
Także firma Virako, inwestor Monopolis, która do tej pory mieściła się w biurowcu Forum 76 zmieniła adres i teraz działa w białym budynku tuż przy wieży Monopolis
2.0. W nowej lokalizacji zyskała biura o powierzchni 280 mkw. w tym dwie przestronne sale konferencyjne, taras o powierzchni 82 mkw. oraz przestrzeń biurową w typie open space, zaprojektowaną tak, aby sprzyjać kreatywności oraz umożliwiać swobodną wymianę pomysłów. Wszystkie pomieszczenia zostały
urządzone w nowoczesnym stylu, z dbałością o każdy detal, co sprawia, że są one nie tylko funkcjonalne, ale estetyczne i przyjemne dla oka. Z okien nowej siedziby rozciąga się widok na zrewitalizowane budynki Monopolis i symbol tego miejsca –komin, który jest widoczny z każdej strony miasta. Warto dodać, że projekt wykonała renomowana łódzka pracownia Jander Kabza Architekci.
Idealny wybór dla najemców
Jak widać, Monopolis nie po raz pierwszy okazuje się idealnym wyborem dla najemców, którzy szukają wysokiej klasy architektury, prestiżowego miejsca, doskonałej lokalizacji, a jednocześnie takiej przestrzeni, która spełnia najwyższe normy techniczne. Po firmach McCormick i KPMG, Avallon MBO będzie trzecią, która zdecydowała się na wynajem powierzchni w wieży Monopolis 2.0. Biurowiec posiada certyfikat środowiskowy Breeam z oceną Excellent. Warto wspomnieć, że w dawnym Monopolu Wódczanym swoje biura mają już Clariant, ABB, Digital New Agency i IRIS Telecommunication. Kompleks Monopolis nagrodzony architektonicznym Oscarem nagrodą MIPIM Award 2020 w kategorii mixed-use, to także doskonałe miejsce na organizację spotkań biznesowych, konferencji oraz szkoleń i idealna przestrzeń do nawiązywania relacji z klientami.
47
Tekst Robert Sakowski Zdjęcia Jacek Łukasiewicz
Świadomy Rozwój Organizacji
Jedynie świadomość siebie, swojego umysłu, serca i ciała pozwoli nam na pełne i jakościowe życie zarówno zawodowe jak i prywatne. O Festiwalu Świadomego
Rozwoju rozmawiamy z MAŁGORZATĄ POLZENIUS , ANNĄ RYMAN - CZARNECKĄ
i AGNIESZKĄ KUPIEC , przedstawicielkami Hutchinson Institute.
Hutchinson Institute od kilku lat łączy społeczność HR w centrum Polski, w Łodzi. Kongres HR Genius jest cykliczną imprezą na mapie kraju. Jednak tym razem organizujecie Festiwal Świadomego Rozwoju – HR Genius. Czy tematyka tegorocznego wydarzenia jest odpowiedzią na to, co Panie obserwują na rynku szkoleń?
Małgorzata Polzenius, Managing Director HI: Obserwujemy od pewnego czasu, że coraz więcej firm decyduje się na otwarcie na temat emocji i emocjonalności. To, co kiedyś było tabu, dziś staje się elementem składowym kapitału ludzkiego organizacji. Wynika to z wielu czynników, m.in.: przewartościowania życia po pandemii, w czasie kryzysów społeczno-gospodarczych, czy wejście generacji Z na rynek pracy.
A co z liderami, którzy nauczeni są zarządzania według tradycyjnych metod? Czy zatem wyzwania emocjonalne nie powinny iść w parze z wyzwaniami managerskimi?
Anna Ryman-Czarnecka, Business Development Manager: Każdy z nas ma dosyć życia w klatce wiecznego „udawania”, zakładania masek, funkcjonowania w pewien określony sposób narzucany przez normy i systemy… Często zastanawiamy się, czy świat jest gotowy zgodzić się na naszą wewnętrzną wrażliwość i autentyczność… Rozmawiając z naszymi partnerami biznesowymi widzimy, że pracownicy nie mają problemów z kompetencjami i przekwalifikowaniem. Największy problem mają z własnymi emocjami. Chcemy, wspomóc świadomych liderów, aby mogli podejmować decyzję bazując na swojej intuicji, podążając za swoją inteligencją emocjonalną, korzystającą z wewnętrznej energii i doświadczeń. Dzięki Festiwalowi Świadomego Rozwoju chcemy uchylić drzwi do własnej świadomości, otworzyć umysł i poczuć to, co prawdziwe, nawet tam, gdzie do tej pory wydawało się to niemożliwe w pracy.
Na co zatem mogą liczyć uczestnicy eventu?
Agnieszka Kupiec, Key Account Manager: Podczas Festiwalu zachęcamy do spotkania się ze samym sobą. Do spotkania się ze swoim umysłem, ale również ciałem. Pomożemy zrozumieć, dlaczego warto żyć w świadomości z samym sobą. Dlaczego pełne życie, oddychanie pełną
piersią wpływa na każdy aspekt życia. Porozmawiamy o tym, dlaczego autentyczność to jedyny słuszny wybór dzisiaj i w najbliższej (jak również dalszej) przyszłości.
Małgorzata Polzenius: Uświadomimy sobie wspólnie, że termin „wypalenia zawodowego” nie dosyć, że zasługuje na miano jednostki chorobowej, to dodatkowo przestał być sloganem powtarzanym „a mnie to nie dotyczy, mojej firmy to nie dotyczy.” Połączymy kropki i zrozumiemy, że jedynie świadomość siebie, swojego umysłu, serca i ciała pozwoli nam na pełne i jakościowe życie zarówno zawodowe jak i prywatne.
Anna Ryman-Czarnecka: Porozmawiamy również o stresie. Nie zamiatamy pod dywan rzeczy ważnych… najważniejszych. Stres jest obecny w naszym życiu. Wczoraj, dzisiaj, jutro i pojutrze. Nie damy złotej recepty jak pozbyć się wszelkich czynników stresogennych. Wręcz przeciwnie – powiemy, że tego nie da się zrobić. Bodźce wywołujące stres są i będą obecne zawsze. Jednak nauczymy, jak radzić sobie ze stresem, jak nim zarządzać. Warto zatem zarezerwować termin 11 maja i spędzić wartościowo czas w Łodzi w pełnym rozwoju.
Rozmawiała Beata Sakowska
Zdjęcia Artur Rusek i Izabela Urbaniak
Wejdź na hutchinson.org.pl i poznaj nas już dziś.
Festiwal Świadomego Rozwoju HR Genius 4.0
Odbędzie się 11 maja w Łódzkiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej. Weźmie w nim udział 250 uczestników, przedstawicieli działów HR korporacji. Wydarzenie jest bezpłatne dla uczestników.
48 Biznes
Agnieszka Kupiec Małgorzata Polzenius Anna Ryman-Czarnecka
Festiwal Świadomego Rozwoju HR Genius 4.0
Wysoki poziom odporności psychicznej pozwala nam zachować spokój i dystans psychiczny, koncentrować się na działaniach zarówno w domu jak i w pracy.
Czy zatem wyzwania emocjonalne nie powinny być w pakiecie z wyzwaniami managerskimi? Czy procesy rozwojowe w świadomych firmach powinny skupiać się tylko na technikach, metodach, gotowych do wdrożenia instrukcjach, czy na autentycznym procesie w podążaniu za właściwym rozwiązaniem?
Procesy rozwojowe Hutchinson Institute sięgają do doświadczeń, przyglądając się przy tym wymaganiom otoczenia i wyzwaniom wynikającym z nowych zadań. Trener jest doradcą w procesie rozwoju. Uczestnicy wspólnie z ekspertem poznają i wypracowują pomysły na konstruktywne zachowania wspierające szereg
obszarów interpersonalnych takich jak: komunikację, zmianę i współpracę, odpowiedzialność. I na takie właśnie warsztaty zapraszamy Cię podczas Festiwalu Świadomego Rozwoju.
Festiwal Świadomego Rozwoju skierowany jest do wszystkich zorientowanych na najnowszy trend – na autentyczność.
Na naszych Gości czekają ciekawe i inspirujące prelekcje, praktyczne – pełne wiedzy, ale jednocześnie bliskie sercu warsztaty.
Podczas Festiwalu spotkasz się sam ze sobą. Spotkasz się ze swoim umysłem, ale również ciałem. Pomożemy Ci zrozumieć, dlacze -
go warto żyć w świadomości z samym sobą. Dlaczego pełne życie, oddychanie pełną piersią wpływa na każdy aspekt Twojego życia.
Porozmawiamy o tym, dlaczego autentyczność to jedyny słuszny wybór dzisiaj i w najbliższej (jak również dalszej) przyszłości.
Wierzymy, że po spotkaniu z nami staniesz się bardziej świadomy roli zaufania w organizacji. Chcemy zainspirować Cię do myślenia nie tylko o celu, lecz także o sposobach dojścia do celu. Wiemy, że postawa otwartości, zaufania i uczciwości wspiera pracę każdej organizacji i każdej jednostki.
Co? – HR Genius – Festiwal Świadomego Rozwoju
Kiedy? – 11 maja 2023 r. Gdzie? – Łódzka Specjalna Strefa Ekonomiczna, ul. Tymienieckiego 22G w Łodzi
Info: www.hutchinson.org.pl
49 Biznes
Inwestowanie w obligacje, a aktualna sytuacja gospodarcza
Oinwestowaniu w obligacje i związanym z tym ryzykiem opowiada MARCIN ŚLAWSKI , doradca, analityk finansowy i właściciel firmy Superior Investment.
Inwestorzy w Polsce nie mają łatwego życia. Najpierw czas pandemii, zaraz później wojna na Ukrainie, do tego dwucyfrowa inflacja… W bankach pieniędzy nie opłaca się trzymać, na giełdzie huśtawka i nie wiadomo, w co inwestować. Co Pan poradzi tym, którzy nie chcą ryzykować, ale też nie chcą stracić? Może obligacje?
Na wstępie warto podkreślić, że każda inwestycja wiąże się z określonym ryzykiem. Ono oczywiście jest różne w zależności od tego w co inwestujemy, ale praktycznie zawsze występuje, tylko trzeba umieć je zdefiniować. Ekonomia oraz poszczególne fazy cyklu koniunkturalnego mają wpływ na bieżącą atrakcyjność określonych inwestycji. Wymienił Pan obligacje, ale trzeba pamiętać, że jest ich całe spektrum. Na początku zdefiniujmy, w jakiej fazie cyklu koniunkturalnego aktualnie się znajdujemy. Mówiłem w poprzednich wywiadach, że gospodarka zwalnia. Można powiedzieć, że ta sytuacja występuje już od około dwunastu miesięcy. Pierwszy kwartał tego roku, prawdopodobnie był najsłabszy pod względem wzrostu gospodarczego od kilku kwartałów. Być może był on nawet ujemny w relacji do tego samego kwartału roku ubiegłego. To oznacza, że w ujęciu tak zwanych faz cyklu koniunkturalnego, weszliśmy prawdopodobnie w fazę recesji. To oczywiście spadek realnego PKB, ale również spadek inflacji. Mówię tutaj o sytuacji globalnej. Dla obligacji skarbowych prawdopodobnym scenariuszem jest stopniowy spadek ich rentowności. Dla przypomnienia, z najwyższymi poziomami rentowności od praktycznie kilkunastu lat mieliśmy do czynienia w październiku ubiegłego roku. Dotyczy to zarówno rynku polskiego, gdzie rentowności 10-letnich obligacji skarbowych osiągnęły poziomy ponad 8,5 procent rocznie, jak i rynku amerykańskiego. W przypadku 10-letnich obligacji skarbowych amerykańskich, ich rentowności w październiku zeszłego roku przekroczyły poziom 4,2 procent w ujęciu rocznym. To dużo, jeśli weźmiemy pod uwagę możliwość obniżenia inflacji w okolice tak zwanego celu, co w Stanach Zjednoczonych wydaje się realne jeszcze w tym roku, a w Polsce, miejmy nadzieję, również za pewien czas.
Ubiegły rok był wyjątkowo niekorzystny dla obligacji. Wielu inwestorów zamiast zysków odnotowało straty. Co się zmieniło, że w tym roku warto do nich wrócić?
Większość ludzi nie do końca rozumie zależność między rentownościami a cenami obligacji. Przywołam tutaj rok 2020. W Polsce i nie tylko, rentowności obligacji skarbowych były na bardzo niskich poziomach. Można wręcz powiedzieć, że 10-letnie obligacje skarbowe były sprzedawane w okolicach ich nominalnych wartości. Czyli przykładowo, po to, tylko żeby dostać niewielki kupon, w połowie 2020 roku kupowaliśmy obligacje na przykład po 100 zł, po to, aby za 10 lat sprzedać je również za tę cenę. W Polsce rentowności obligacji skarbowych zaczynały się zwiększać od początku 2021 roku. W Stanach Zjednoczonych trochę wcześniej, bo już w trzecim kwartale 2020 roku. Co to oznacza w praktyce? Załóżmy, że kupon obligacji wynosi 1 procent jej wartości nominalnej. Jeśli rentowność obligacji skarbowej wynosi 1 procent, oznacza to w tym przypadku, że kupujemy ją po wartości nominalnej, czyli takiej, po której sprzedamy w okresie zapadalności. Jeśli na przykład rentowność obligacji zwiększy się do 5 procent rocznie oznacza to, że przy kuponie 1 procent, obligację skarbową 5-letnią możemy kupić za około 83 zł po to, aby ją sprzedać za 100 zł po 5 latach, a na przykład 10-letnią za trochę więcej niż 69 złotych. Tak działa w przybliżeniu ten mechanizm – im wyższe rentowności, tym niższe ceny. Czym dłuższy termin do wykupu danej obligacji, tym ta zależność jest większa, tak jak w powyższym przykładzie. W drugą stronę działa to podobnie. Jeśli zakładamy spadki rentowności, to ceny obligacji o stałych kuponach będą wzrastać. Przy obligacjach o długich terminach wykupów wzrosty cen mogą być pokaźne. Na przykład spadek rentowności tylko o jeden punkt procentowy może skutkować wzrostem cen długoterminowych obligacji o kilka, a nawet więcej procent. Pod koniec kwietnia, rentowności 10-letnich obligacji skarbowych w Polsce wynosiły około 6 procent rocznie. Zatem ich spadek z poziomu ponad 8,5 procent już zaowocował w wielu przypadkach sensownymi stopami zwrotu, a jeżeli założymy scenariusz, który miał miejsce w Polsce między 2009 a 2020 rokiem (stopniowe zmniejszanie rentowności obligacji skarbowych z pewnymi korektami oczywiście), to może się okazać, że wiele dobrego w tym aspekcie jeszcze przed nami.
Jakie zyski przewidują analitycy dla inwestycji w obligacje?
Zobrazujmy to na przykładzie funduszy obligacji skarbowych w Polsce w ujęciu ostatnich kilkunastu lat. W 2003 roku rentowność polskich 5-letnich obligacji
50 Biznes
Marcin Ślawski
Doradca, menedżer i analityk finansowy. Od kilkunastu lat związany z branżą inwestycyjną. Certyfikowany Analityk Inwestycyjny (CAI) – Związek Maklerów i Doradców (ZMID). Uczestnik międzynarodowego programu z zakresu ekonomii, finansów inwestycyjnych oraz instrumentów finansowych „The Chartered Financial Analyst” w ramach CFA Institute (USA). Certyfikowany marketer The Chartered Institute of Marketing (Anglia) i posiadacz tytułu „Associate” w ramach tej organizacji. Absolwent Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Łódzkiego o specjalności Zarządzanie Spółkami Kapitałowymi, studiów podyplomowych Rachunkowość i Zarządzanie Finansowe oraz Rynek Nieruchomości. Uczestnik kursów z zakresu doradztwa inwestycyjnego.
Jeśli zakładamy spadki rentowności, to ceny obligacji o stałych kuponach będą wzrastać. Przy obligacjach o długich terminach wykupów wzrosty cen mogą być pokaźne.
skarbowych była w okolicach 7 procent rocznie. Następnie w ujęciu kolejnych lat, z pewnymi wahaniami oczywiście ta rentowność malała, aż w roku 2020 osiągnęła wartość poniżej 1 procenta. Jeżeli wzięlibyśmy średnią stopę zwrotu funduszy obligacyjnych w Polsce zbudowanych na podobnych instrumentach, to była ona praktycznie zawsze dodatnia w latach 2003-2020, a pięć razy w poszczególnych latach w tym okresie wyniosła ona 9 procent i więcej rocznie. Rekordowy pod tym względem był rok 2012, gdzie stopa zwrotu funduszy obligacji skarbowych wyniosła średnio w okolicach 14 procent. Główne ryzyko dla obligacji skarbowych o stałych kuponach, to ryzyko tak zwanej stopy procentowej, czyli wzrostu rentowności obligacji. Jeśli takowe będzie występowało, to będziemy obserwowali określone wahania cen obligacji. Dlatego sensownym rozwiązaniem w tym momencie wydaje się korzystanie ze strategii, zawierających w swoich portfelach zarówno obligacje skarbowe o stałych kuponach, które mogą osiągać przyzwoite stopy zwrotu w przypadku spadku rentowności, jak i obligacje tak zwane zmienno-kuponowe. W tym przypadku ich ceny, aż tak bardzo nie reagują na zwiększające się rentowności. Warto jeszcze trochę powiedzieć o obligacjach korporacyjnych. Największym ryzykiem dla tego typu obligacji jest tak zwane ryzyko defaultu, czyli niewypłacalności emitenta, które w okresie spowolnienia gospodarczego, czy nawet recesji przybiera na sile. Dlatego w przypadku niektórych branż oraz obligacji o ratingach pozainwestycyjnych (obligacji typu High-Yield), należy takie ryzyko zdecydowanie brać pod uwagę w obecnej sytuacji gospodarczej.
***
Materiał należy traktować jako wyłącznie wyraz osobistych poglądów autora. Nie stanowi on oferty w rozumieniu Kodeksu cywilnego ani oferty publicznej w rozumieniu ustawy o ofercie publicznej i warunkach wprowadzania instrumentów finansowych do zorganizowanego systemu obrotu oraz o spółkach publicznych, doradztwa inwestycyjnego, innego rodzaju doradztwa, ani rekomendacji do zawarcia transakcji kupna lub sprzedaży jakiegokolwiek instrumentu finansowego, jak również innych informacji rekomendujących lub sugerujących strategie inwestycyjne.
Superior Investment
Łódź, al. Kościuszki 39 lok. 12
608 477 112
biuro@speriorinvestment.pl
superiorinvestment.pl
51 Biznes
„
„
LIFE & WOMAN z nami rozwiniesz biznes
Takiego wydarzenia w Łodzi jeszcze nie było. Po raz pierwszy magazyn LIFE IN wspólnie z agencją medialną LIFE zapraszają serdecznie przedsiębiorcze panie na pierwsze spotkanie z cyklu „LIFE & WOMAN. Z nami rozwiniesz biznes”. Podzielimy się z Wami wiedzą, która przyda się w każdym biznesie, będzie też sporo czasu na to, aby opowiedzieć o swoich firmach, tych, które prowadzicie, jak i o tych, które są na razie tylko w marzeniach. A dzięki specjalnie przygotowanym wyzwaniom poznacie się jeszcze lepiej.
Wiedzą podzielą się łódzcy specjaliści, na co dzień prowadzący biznesy w naszym mieście. I to właśnie jest dla nas w tym wydarzeniu najważniejsze, żeby czerpać od rodzimych praktyków, których w Łodzi mamy naprawdę fantastycznych. Często tego nie doceniamy, żyjąc w mylnym przekonaniu, że impreza będzie miała odpowiednią rangę, gdy pojawią się na niej gwiazdy ze stolicy. Odczarujemy ten trend, pokazując, że warto postawić na lokalność. Zatem spotkajmy się na pierwszym spotkaniu z cyklu „LIFE & WOMAN. Z nami rozwiniesz biznes”.
Kiedy? 18 maja 2023 roku
Gdzie? W HI Piotrkowska (ul. Piotrkowska 157A) na dwóch poziomach. Wykłady i panele odbędą się na pierwszym piętrze, część networkingowa na 19. z pięknym widokiem na Łódź. Nie zabraknie powitalnej lampki wina, ciepłych i zimnych napoi oraz smacznych przekąsek.
O której początek? Startujemy o godz. 15 i kończymy o godz. 21. Sześć intensywnych godzin paneli, wykładów i budowania doskonałych relacji przy dobrej zabawie.
Formuła spotkania? Spotkanie podzielone na dwie części: pierwsza panelowo-warsztatowa, w której poruszamy zagadnienia mające ułatwić prowadzenie biznesu, druga to czas na nawiązywanie relacji poprzez zabawę.
Kogo zaprosiliśmy? Znanych i lubianych: Izę Połońską, Krzysztofa Skibę i Macieja Tubisa. Specjalistów od marketingu i sprzedaży: Ilonę Bałuską, Joannę Blewąskę-Kołodziejczyk, Marcina Kwintkiewicza, Annę Korzon. Trenerów i doradców: Katarzynę Dominiak i Andrzeja Maciejewskiego. Specjalistów od finansów: Nadię Goszczyńską i Agatę Bonikowską. Praktyków biznesu: Elizę Krochmalską, Roberta Fintaka i Janusza Piotrowskiego. Gości z AHE: Elżbietę DulLedwosińską, Małgorzatę Kosiec, Karolinę Peek.
Partnerzy główni wydarzenia: HI Piotrkowska, Akademia Humanistyczno-Ekonomiczna w Łodzi, salony optyczne Krzysztofa Ambroziaka – PrimaOPTYKA i Elite Optique.
Wydarzenie jest biletowane. Harmonogram spotkania na stronie www.lifein.pl, a także na FB wydarzenia.
52 Life & woman
Jedyne takie! Okulary szyte na miarę
Krzysztof Ambroziak nigdy nie miał ambicji, aby być najtańszym optykiem, zawsze stawiał sobie za najważniejszy cel – jakość. W jego salonach może zapłacimy ciut drożej, ale za to okulary nie będą parowały, nie wypłowieją po trzech miesiącach, nie odpadnie antyrefleks i z przyjemnością wrócimy po kolejną parę.
– Klienci chętnie wracają, ponieważ są zadowoleni z naszych usług, jakości i trwałości okularów, które oferujemy. Mamy certyfikację Seiko i jesteśmy też jedynym salonem partnerskim Essilor Experts w randze Ambasadora. To Essilor gwarantuje naszą jakość, a wysoki standard obsługi zapewnia doskonale przeszkolona kadra. Jesteśmy jedynym gabinetem w województwie, który bada do jednej setnej dioptrii i takie okulary wykonujemy. Nikt do tej pory nie zainwestował w Łódzkiem w takie urządzania – mówi Krzysztof Ambroziak.
Doskonały sprzęt to m.in. DNEye Scaner firmy Rodenstock, który mierzy siedemdziesiąt elementów całego oka i skanuje siedem tysięcy punktów. Dane te są przysłane do Regen w Niemczech – gdzie znajduje się centrum przeliczeniowe. Na tej podstawie wykonywany jest indywidualny, jeden do jednego biometryczny model oka każdego pacjenta, a dopiero potem wykonywane są fizycznie szkła. Powstają w ten sposób okulary naprawdę „uszyte na miarę”.
Ważne jest także odpowiednie dopasowanie oprawek i w tym także pomagają specjalne urządzenia. Tu nic nie mierzy się na oko, czy za pomocą linijki. Parametry idealne dla danej osoby opracowywane są na podstawie badania biometrycznego i pomiaru przy użyciu platformy ZEISS VISUFIT 1000 zaopatrzonej w dziewięć skalibrowanych względem siebie kamer rejestrujących twarz pacjenta w widoku 180 stopni w jednym ujęciu. Dzięki temu powstają okulary idealne pod każdym względem, które gwarantują lepsze pole widzenia, wyraźniejsze widzenie,
Do jego salonów przyjeżdżają klienci z całej Polski. Wiedzą, że mogą tu liczyć na najwyższą jakość. KRZYSZTOF AMBROZIAK , właściciel PrimaOPTYKA, największego i najnowocześniejszego salonu optycznego w województwie łódzkim i Elite Optique, pierwszego w Polsce salonu optycznego dla gości indywidualnych, doskonale wie, co jest najlepsze dla jego klientów.
brak aberracji, czyli zniekształcania na bokach oraz doskonałe odwzorowanie obrazu.
W salonie Elite Optique znajduje się najnowocześniejsze urządzenie biometryczne do wszystkich pomiarów, dodatkowo mierzące rzeczy typowo medyczne jak grubość rogówki w centrum i na obwodzie, głębokość komory przedniej, wielkość źrenicy, długość gałki ocznej, ciśnienie śródgałkowe czy kąt przesączania. Te dwa ostatnie parametry są szczególnie ważne w przypadku wczesnej diagnostyki jaskry. Dlatego każdy pacjent Elite Optique nie tylko otrzymuje okulary dopasowane do niego w sposób perfekcyjny, ale także komplet informacji o zdrowiu swoich oczu.
W salonach Krzysztofa Ambroziaka nie tylko doskonały sprzęt, ale i oprawki są niezwykle istotne. Nie znajdziemy tu dwóch identycznych. A wybór jest, największy w Łódzkiem, takich marek jak Gucci, Dolce & Gabbana czy Prada, ale są też prawdziwe unikaty, jak na przykład Masunaga, Minga Studio, Maybach i ręcznie wykonane oprawki DANDY’S. Zapraszamy serdecznie.
PrimaOPTYKA
Zgierz, ul Długa 19
533 800 027
optyk.zgierz@gmail.com
Elite Optique
Łódź, ul. Zielona 6
533 800 027
54 Life & woman
Kobiecy wymiar Akademii
Humanistyczno-Ekonomicznej w Łodzi
O jubileuszu uczelni, nowoczesnych metodach kształcenia, artystkach i kobietach biznesu rozmawiamy z dr hab. ELŻBIETĄ
DUL- LEDWOSIŃSKĄ , prof. AHE, rektor Akademii HumanistycznoEkonomicznej w Łodzi.
Mogłaby Pani opowiedzieć, czym na tle innych uczelni wyróżnia się Akademia Humanistyczno-Ekonomiczna w Łodzi?
Akademia Humanistyczno-Ekonomiczna w Łodzi to nie tylko uczelnia czy miejsce na mapie miasta. To środowisko wspaniałych ludzi, którzy razem tworzą społeczność. Każdy jest tu otwarty na głos studentów, jesteśmy partnerami w rozmowie, wspieramy inicjatywy studenckie. Sami również rozwijamy się i idziemy z duchem czasu. Warto dodać, że jesteśmy najstarszą uczelnią niepubliczną w Łodzi – w tym roku obchodzimy 30-lecie. Początki Akademii można opisać jako marzenia, upór, talent odkrywczy naszego przyjaciela, założyciela, dr. Makarego Krzysztofa Stasiaka, profesora Akademii Humanistyczno-Ekonomicznej. AHE, bo tak w skrócie mówimy o naszej uczelni, od samego początku stawiała na nowoczesne metody kształcenia. Kierujemy się zasadami Technologii Kreatywności, czyli połączeniem tradycyjnego sposobu zdobywania wiedzy z metodami projektowymi oraz dbaniem o rozwój osobowości naszych studentów. Od 30 lat wpisujemy się w strategię rozwoju Łodzi przez tworzenie przemysłu kreatywnego.
Jaka była Pani droga rozwoju osobistego i zawodowego?
Jestem absolwentką Wydziału Grafiki Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych w Łodzi (obecnie ASP), specjalność grafika warsztatowa. Na ASP zrobiłam również doktorat i habilitację. Moja przygoda z AHE rozpoczęła się od Centrum Kreatywności i Przedsiębiorczości, zajmującego się koncepcją umyślnej twórczości i budowaniem kreatywnej postawy w sytuacjach prywatnych i zawodowych. Następnie zajęłam się prowadzeniem zajęć z obszaru sztuk wizualnych. W trakcie swojej przygody z AHE obejmowałam również stanowisko prodziekana i dziekana kierunku grafika, a także prowadziłam zajęcia w języku angielskim. Aktualnie obejmuję stanowisko rektora uczelni. Relację z AHE traktuję jako proces nieustannego rozwoju. Codziennie mogę przyczyniać się do tworzenia kreatywnej przestrzeni, przyjaznej dla pracowników i każdego studenta, który dołącza do naszej społeczności.
Jest Pani artystką, jednak teraz rozwija się Pani głównie pod kątem naukowym i biznesowym. Jak AHE pomaga artystom przygotować się do życia zawodowego?
Ponadstandardowe efekty uzyskujemy tylko wtedy, gdy działamy innowacyjnie i przyszłościowo. Dbamy o zapewnienie podstaw, takich jak odpowiedni sprzęt i programy do nauki. Nie zapominamy jednak o interdyscyplinarnym działaniu. Przekazujemy naszym artystom wiedzę z zakresu przedsiębiorczości, marketingu, budowania własnej marki. Dajemy możliwości praktyk oraz wystaw w krajowych i zagranicznych instytucjach kulturalnych. W tym procesie pamiętamy przede wszystkim o rozwijaniu kreatywności i osobowości. Pokazujemy, jak odnaleźć się na rynku pracy, jednocześnie zbudować i zachować swój indywidualny styl.
AHE może pochwalić się wieloma absolwentami, jednak dziś chcielibyśmy skupić się na kobiecym wymiarze sztuki. Mogłaby Pani opowiedzieć o artystkach powiązanych z AHE?
Jest się kim chwalić! O naszych artystkach moglibyśmy rozmawiać godzinami. Niestety wiem, że nie mamy tyle czasu, więc dziś opowiem kilka słów o wspaniałej kobiecie – Małgorzacie Kosiec. Gosia jest absolwentką ASP oraz AHE, tworzy równolegle abstrakcje wielkoformatowe oraz portrety typograficzne, malowane techniką nawarstwiania znaków graficznych. Jej obrazy można było oglądać w Nowym Jorku, Tel Awiwie, Amsterdamie, Denver, Göteborgu, Malmö, Sztokholmie, Londynie. Na stałe reprezentowana jest przez wiodące szwedzkie galerie. Więcej o Gosi, innych artystkach, a także o kobietach biznesu powiązanych z AHE porozmawiamy na najbliższej konferencji „LIFE & WOMAN”.
55 Life & woman
Fot. Maciej Stanik
Cały czas się rozwijają, nie boją się wyzwań
Minęło sześć lat odkąd pojawiło się pierwsze wydanie naszego magazynu. I to właśnie w nim po raz pierwszy zaprezentowaliśmy przedsiębiorcze mieszkanki Łódzkiego. Dziś przy okazji wydarzenia LIFE & WOMAN, które organizujemy dla kobiet, z wielką przyjemnością wracamy do tego pomysłu. I jesteśmy przekonani, że ten cykl na stałe pozostanie już na naszych łamach.
Jakie są współczesne kobiety prowadzące własne biznesy? Na pewno nie boją się wyzwań, odważnie patrzą w przyszłość, cały czas się rozwijają, nie spoczywają na laurach i konsekwentnie dążą do celu. Takie właśnie są bohaterki, które chcemy Wam dzisiaj przedstawić.
EDYTA BACZEWSKA , właścicielka HOLISTIC POWER, poszukując równowagi w życiu zaczęła zgłębiać temat duchowości, początkowo po to, aby pomóc sobie samej z redukcją stresu, przebodźcowania, dzisiaj pomaga innym odnaleźć drogę do życia w zgodzie z sobą.
AGNIESZKA NIEDŹWIADEK , ilustratorka, grafik projektowy, właścicielka marki Świetlik, od dziecka wiedziała, co chce robić w życiu i konsekwentnie realizowała swoje plany krok po kroku. Dzisiaj ani dnia nie spędza w pracy, bo robi to, co kocha.
KAMILA LUDWICZAK , dietetyk kliniczny, dietetyk holistyczny, psychodietetyk, sama zmagała się z nadwagą przez problemy z tarczą. Diety nie pomagały na długo, w końcu ciągle zgłębiając wiedzę zrozumiała, że podstawą walki z nadwagą jest trwała zmiana nawyków żywieniowych. Teraz uczy tego innych.
KATARZYNA DROŻDŻEWICZ-NOWACKA , architekt, właścicielka NOBO Architects, cały czas rozwija swoją firmę, łącząc doskonale role zawodowe i rodzinne. Pracuje obecnie głównie z klientami premium, prowadząc inwestycje w całej Polsce.
KATARZYNA BLACHOWSKA , certyfikowany coach neurojęzykowy (Advanced Neurolanguage Coach®), doświadczona trenerka języka angielskiego i mentorką uczy języka w zupełnie inny sposób niż powszechnie znany. Dla niej podstawą bezstresowej nauki jest rozmowa.
ANETA GROCHOWINA , dr n. med. lek. stomatolog, właścicielka Aneta Clinic Dental Art, doskonale łączy prowadzenie kliniki z codziennymi obowiązkami wynikającymi z pracy jako stomatolog. Dziś już wie, że duch przedsiębiorczości od dawna w niej drzemał.
EWA CHYLIŃSKA , właścicielka trzech marek: Agencji Eventowej Strefa Kreatywności, marki prezentów dla firm Smart Gift oraz platformy Problem z głowy, to osoba poszukująca wyzwań. Wykorzystuje swoją doskonałą organizację i wszelkie kompetencje do tworzenia i rozwijania firm.
56 Life & woman
Życie jest w naszych rękach
O energii, afirmacjach, sile intuicji i „Dziennikach Mocy” rozmawiamy z EDYTĄ BACZEWSKĄ , właścicielką firmy HOLISTIC POWER.
Mówią na Ciebie „Pani od energii”, jak zaczęła się Twoja „energetyczna” przygoda?
Szukałam w pewnym momencie mojego życia czegoś, co mi pomoże. Miałam trudny emocjonalnie, prywatnie i zawodowo czas, towarzyszył mi olbrzymi stres. Wiedziałam, że na pewno są inne metody, którymi jestem w stanie sobie pomóc niż leki uspokajające. W 2013 roku poszłam na kilkumiesięczny kurs „Mindfulness”, który głównie polegał na tym, aby nauczyć się uważności, być świadomym, medytować. Wtedy bardzo to poczułam, mogę nawet powiedzieć, że doznałam jakiegoś rodzaju „oświecenia”. Pracowałam wówczas jeszcze w korporacji, zauważyłam, że wiele osób jest przebodźcowanych, szukają w życiu jakiegoś balansu, chcą zredukować stres. Zaczęłam opowiadać znajomym o życiu w uważności i widziałam niesamowite efekty. Od tamtego czasu zaczęłam studiować i coraz mocniej zgłębiać temat duchowości, ludzkiej świadomości, podświadomości, energii, siły działania ludzkiego umysłu, a także zjawisk pozazmysłowych.
Na czym polega metoda Mindfulness?
To świadoma obserwacja m.in. oddechu, swoich myśli, emocji, odczuć w ciele, bez oceniania tego, bez analizy. Pozwolenie sobie na bycie w pełni tu i teraz, bycie „świadomym świadkiem” tego co się wydarza. Mindfulness to jedno z wielu narzędzi, które stosuję, ponieważ ono pozwala mocno poczuć swoje ciało, stać się bardziej świadomym i poprzez to łatwiej jest potem pracować głębiej nad danym problemem, np. powtarzającymi się niekorzystnymi schematami, niewspierającymi przekonaniami czy brakiem równowagi w ciele i/lub w jakiejś dziedzinie życia. Aktualnie stosuję holistyczne metody, które uzdrawiają na wszystkich poziomach jednocześnie: fizycznym, emocjonalnym, umysłowym i duchowym. Pracuję z podświadomością, oddechem, ruchem, systemem rodzinnym i polem energetycznym. Jestem również hipnoterapeutą. W trakcie sesji hipnotycznej, w stanie transu, tzn. w stanie głębokiego relaksu docieramy do podświadomości, do wypartych lub „zakopanych” w niej emocji, które stłumiliśmy jako dzieci, aby przetrwać lub zasłużyć na miłość. Jednak takie niewyrażone emocje powracają w dorosłym życiu jak bumerang i manifestują się często w postaci
choroby, lęków lub uzależnień. W trakcie sesji odnajdujemy źródło zblokowanych emocji i patrzymy gdzie powstały niewspierające przekonania. Wydobywając je z podświadomości do świadomości, odnajdując ich „korzenie” możemy je „rozpuścić” i uzdrowić.
Jak długo zajmuje usunięcie takiej blokady?
Wszystko zależy, jak głęboki jest problem, czasem wystarczą dwie, trzy sesje i już widać poprawę. W naszym życiu zaczyna być lżej, mamy mniej stresu, mamy większe poczucie szczęścia i sprawczości. W zależności od tego, co jest tematem pracy – uwalniamy się od jakiegoś nawyku, uzależnienia, fobii, lęku, itp. Mam mnóstwo przypadków, gdzie nastąpiło również uzdrowienie z jakiejś fizycznej lub psychicznej choroby, lub dolegliwości. W procesie pracy z naszą świadomością i podświadomością, uświadamiamy sobie, że życie jest w naszych rękach, to my nim kierujemy.
Zachęcasz do używania „Dzienników Mocy”, czym one są?
To jest narzędzie służące do intuicyjnego pisania, do rozwijania swojej intuicji i poprzez to odzyskiwanie swojej mocy. Intuicję można wyrobić jak mięsień, każdy ją ma, nie każdy słyszy i nie każdy idzie za tym głosem. Działa to tak, że zadając pytanie, staramy się na nim skupić, i poprzez intuicyjne pisanie niejako „wypływa” przez nas na nie odpowiedź od naszej wewnętrznej mądrości. „Dziennik Mocy” jest też świetnym narzędziem do autoterapii, pokazuje jak wielką moc ma przebaczenie, wdzięczność, wibracja naszych myśli i słów oraz wiara. Jak przejdziemy przez te „cztery filary mocy”, uwalniając to, co nam już nie służy, odzyskujemy swoją moc i energię do życia.
Holistic Power
holisticpower.pl
kontakt@holisticpower.pl
youtube.com/@edytabaczewskaholisticpower
57 Life & woman
Jestem konsekwentna w wyborze
AGNIESZKA NIEDŹWIADEK , ilustratorka, grafik projektowy, właścicielka marki
ŚWIETLIK opowiada nam o swojej pracy, pasji do kina i pewnym projekcie, który szybko powinien doczekać się realizacji, choć na razie jest tylko w sferze planów.
Praca ilustratora to w Pani przypadku spełnienie marzeń z dzieciństwa czy plan, który pojawił się z czasem?
Zdecydowanie marzenie z dzieciństwa. Byłam dzieckiem, które rysowało dosłownie po wszystkim, nie oszczędzałam nawet książek i ścian. Gdy rodzice chcieli mieć chwilę dla siebie, wystarczyło mi dać karton, zeszyt, kredki i ołówki, a zapominałam o całym świecie. Jak widać, cały czas jestem konsekwentna w swoim życiowym wyborze, tylko rysuję już na określonych powierzchniach (śmiech).
Jak bardzo przez lata zmieniła się Pani praca?
Ona zmienia się cały czas wraz z rozwojem technologii. Kiedyś rysunki tworzyło się tylko i wyłącznie ręcznie, wystarczyła kartka, kredki lub farby. Potem skanowało się je i przenosiło do komputera. Dzisiaj powstają w komputerach, laptopach, na tabletach, mamy do wykorzystania całe mnóstwo różnych narzędzi. Obecnie mówi się coraz więcej o pracach tworzonych za pomocą sztucznych inteligencji.
Czy jako grafik, ilustrator nie obawia się Pani tego rozwoju technologii i tego, że odbierze pracę?
Niezaprzeczalnie technologia ułatwia nam życie i z tym nie będę w ogóle dyskutować, ale z jej darów trzeba umieć korzystać świadomie. Na razie jestem spokojna o swoją pracę. Trzeba sobie jednak zdawać sprawę z tego, jak w ogóle działają algorytmy sztucznej inteligencji. Moim zdaniem są to działania nie do końca moralnie etyczne. Algorytmy karmione są pracami ludzi, którzy lata poświęcali na swoją edukację i nikt ich nie pytał o zgody.
Co Pani zdaniem jest w tym zawodzie najtrudniejsze?
Powiem dość przewrotnie – praca z ludźmi, która wymaga dużo cierpliwości. Chciałabym mieć większą swobodę w interpretacji, dostosowując się oczywiście do oczekiwań klienta. Niestety bywa też tak, że wymagania określone przez zleceniodawcę, z góry nakreślają prawie wszystkie schematy i wówczas trudno mówić o wielkiej twórczości.
Co uznaje Pani za największy atut tej pracy?
Mówi się, że jeden obraz wart tysiąc słów i wiem, że to przemawia do odbiorców. Na przeczytanie tekstu trzeba
poświęcić więcej czasu, mając obraz przed sobą, wszystko widzimy od razu. I pomimo tych ograniczeń, o których wspomniałam wcześniej, wyobraźnia i kreatywność przydają się na co dzień.
Ile godzin poświęca Pani średnio na pracę?
Generalnie za dużo. Jestem pracoholikiem. Nie tylko jestem ilustratorem, ale też grafikiem projektowym, więc robię sporo innych rzeczy, dlatego czasami trzeba także pracować w weekendy, a nawet święta, bo trzeba coś nadrobić. Bywają momenty, że brakuje sił i chcę to wszystko rzucić, ale zaraz myślę, chwila, gdzie znajdziesz pracę, która daje ci tyle satysfakcji.
To jak się Pani regeneruje w wolnych chwilach?
Kiedyś czytałam dużo książek, teraz lubię kino, oglądam filmy i seriale. Nie tylko się relaksuję, ale też dużo analizuję. Zwracam uwagę na stronę wizualną, strukturę filmowej opowieści, kolorystykę, podejście operatora. Mówią, że jeśli chodzi o kino, to jestem prawdziwą skarbnicą wiedzy.
Ma Pani taki projekt, który jest na liście do zrobienia?
Oczywiście, że mam. To autorska książka z ilustracjami dedykowana dzieciom. To książka w kształcie budynku, domu gdzie każda rozkładówka to inny pokój, w którym dzieci mają różne zadania do wykonania. Będą w niej także duchy, wilkołaki, wiedźmy zaprezentowane w humorystyczny sposób. Teraz jak rozmawiamy, uświadomiłam sobie, że warto do tego szybko wrócić. I zrobię to z radością.
Zdjęcie Justyna Tomczak
Świetlik Agnieszka Niedźwiadek
604 093 006
agnieszka.niedzwiadek@gmail.com
Świetlik Agnieszka Niedźwiadek
behance.net/Niedzwiadek
58 Life & woman
Rozmawiał Damian Karwowski
W drodze do wymarzonej sylwetki
KAMILA LUDWICZAK , dietetyk kliniczny, dietetyk holistyczny, psychodietetyk opowiada o osiągnięciu wymarzonej równowagi i sylwetki w zgodzie ze sobą oraz swoimi przekonaniami.
Jak wyglądała droga od dietetyka do psychodietetyka?
Psychodietetyka była moją pierwszą specjalizacją, chociaż na początku skupiłam się na tym, aby być rasowym dietetykiem. Chciałam dobierać diety do schorzeń, potrzeb organizmu. Otworzyłam nawet catering dietetyczny, aby dostarczyć klientom dodatkowe rozwiązania. Szybko przekonałam się, że to nie jest właściwy kierunek. Do tego doszły moje własne problemy z wagą, przez chorobę tarczycy przytyłam dwadzieścia kilogramów. Byłam zestresowana, kompulsywnie się objadałam, nie radziłam sobie ze sobą. Wtedy nastąpił przełom – zrozumiałam, że owszem, dieta jest ważna, ale ważniejsze jest poukładanie sobie tego wszystkiego w głowie.
I od czego Pani zaczęła?
Od nauki, od zrozumienia tego, co trzeba zrobić, aby przełamać skutecznie pewne schematy i zachowania. Przeczytałam setki książek i artykułów. Dziś korzystam z kilku teorii psychologicznych, stworzyłam indywidualny, autorski program odCZARUJ siebe odNOWA, pozwalający odkrywać zasoby prowadzące do zbudowania samoświadomości i samoregulacji procesów żywieniowych i psychodietetycznych. Dzięki temu moje podopieczne, bo pracuję z kobietami, osiągają wymarzoną równowagę i sylwetkę w zgodzie ze sobą, swoimi przekonaniami i potrzebami.
Czyli patrzy Pani na pacjentki bardziej holistycznie?
Zdecydowanie tak. Żadna dieta nie zadziała albo zadziała tylko dorywczo, jeśli nie zmienimy trwale naszych nawyków żywieniowych. To wymaga codziennej pracy nad swoim mindestem. Pomagam ustalić wartościowy cel (niekoniecznie kilogramowy), wytyczyć drogę, pokazując jednocześnie, jak znaleźć siłę i motywację do tego, aby osiągnąć wymarzoną sylwetkę. Jak sprawić, by nowy sposób odżywiania stał się trwałym nawykiem, a nie tylko krótkotrwałą dietą. Kluczem do sukcesu jest praca z wartościami – wówczas motywacja i wytrwałość „rodzą” się same. Trzeba także polubić samego siebie i zacząć akceptować swoje ciało, aby zadbać o siebie. Potraktować zmianę sposobu odżywiania jako przejaw troski i zaopiekowania się samym sobą.
Od czego zacząć pracę nad zmianą sposobu odżywiania?
Od bycia uważnym, skupienia się na zauważaniu i rozpoznawaniu, kiedy jesteśmy głodni, kiedy jest to głód wywołany bodźcami zewnętrznymi, a kiedy emocjami. Chodzi, o skupienie na ciele, odczuciach i uczeniu się tego krok po kroku. W ciągu czterdziestu, sześćdziesięciu dni jesteśmy w stanie przerobić te niewspierające nas schematy. Później przez kolejne miesiące wystarczy utrwalać nowe nawyki, aż do chwili, gdy zaczną działać automatycznie. Nie układam diet, uczę odkrywać swoją, idealną dietę, dopasowaną do potrzeb, taką, która będzie w zgodzie z daną osobą. Pomagam znaleźć błędy żywieniowe, które nie pozwalają osiągnąć wymarzonej wagi.
Jak można skorzystać z Pani pomocy?
Indywidualnie, zapisując się najpierw na bezpłatną konsultację na mojej stronie www.kamilaludwiczak.pl/spotkanie. Spotkania odbywają się online. Praca skupia się na analizie tego, co jemy oraz zauważeniu emocji, schematów nawykowych, sytuacji, myśli, poziomu głodu i sytości czy wyzwalaczy jedzenia kompulsywnego. W efekcie chodzi o uregulowanie żywienia w zgodzie z potrzebami, uwzględniając potrzeby fizjologiczne i psychologiczne.
Prowadzi Pani również Akademię Kamili Ludwiczak?
Akademia to grupa zamknięta na FB oraz moja platforma szkoleniowo-kursowa. Działamy tu dwutorowo, są spotkania online i jest platforma szkoleniowa, na której są moje kursy online, e-booki, webinary oraz prezenty dla kursantów. Prowadzę konsultacje indywidualne, grupowe, warsztaty mentoringowe oraz szkolenia.
Rozmawiał Damian Karwowski
Zdjęcie Justyna Tomczak
602 603 208
kamilaludwiczak.pl
59 Life & woman
Pracujemy z klientem premium
O pracy zespołowej, klientach premium, dniach niepodobnych do siebie, wyzwaniach i godzeniu różnych ról rozmawiamy z KATARZYNĄ DROŻDŻEWICZ- NOWACKĄ , architektem, właścicielką firmy NOBO Architects.
Jak rozmawialiśmy pierwszy raz, a minęło od tego czasu już pięć lat, poruszaliśmy głównie tematy współpracy z klientem indywidualnym. Czy to nadal priorytetowy klient?
Oj, dużo się od tego czasu zmieniło. Aktualnie pracujemy głównie z klientami premium, którzy zgłaszają się do nas po kompleksowe projekty – osiedli, domów, budynków wielorodzinnych. Z klientami indywidualnymi praktycznie obecnie nie pracujemy. Mamy zbyt duży portfel zamówień od dużych deweloperów. Projekty realizujemy w całej Polsce. Jednocześnie prowadzimy ich kilkanaście.
Pracownię architektoniczną prowadzi Pani od kilku lat, jak w tym czasie zmieniła się branża i sama firma?
Branża nie zmienia się mocno, ale za to firma znacznie. Realizujemy zdecydowanie więcej projektów i zatrudniamy więcej pracowników. Obsługujemy ciekawych klientów przy równie ciekawych inwestycjach.
Ile osób obecnie pracuje w firmie i jak Pani dobiera zespół?
Obecnie zespół razem ze mną liczy sześć osób. Zatrudniając nowego pracownika, przede wszystkim zwracam uwagę na to, jakim jest człowiekiem i czy dobrze będzie się mu pracowało z naszym zespołem, kompetencje i umiejętności oczywiście też są istotne.
Chciałaby Pani stworzyć jeszcze większą firmę z dużo większym zespołem?
Nie podchodzę obecnie do tego w ten sposób, bardziej skupiam się na tym, aby realizować ciekawe, użytkowe projekty, takie, które zmieniają przestrzeń wokół nas i doskonale wpisują się w architekturę miast, w których je realizujemy.
Łączy Pani bycie mamą z prowadzeniem biznesu, jak się udaje to pogodzić?
Udaje bardzo dobrze. Można pogodzić wszystkie role –zawodowe i rodzinne, nie ograniczając przy tym w żaden sposób własnych planów i zadań wynikających z pracy. Choć prowadząc własną firmę, czasami jesteśmy zmuszeni do skracania tego czasu spędzonego z rodziną. Ale
właśnie robimy to po to, by w przyszłości mieć go więcej. Pewnie teraz niejedna mama powie, że najważniejszy jest czas spędzony z małym dzieckiem, bo później to ono ma coraz mniej ochoty na spędzanie go z nami. Kluczowa w tym wszystkim jest równowaga i ja ją znajduję. Choć przyznaję, że w takim procesie twórczym, gdzie myślę o projektach, nad którymi pracuję lub chciałabym pracować, jestem praktycznie przez całą dobę.
Dni podobne są do siebie?
Zdecydowanie każdy jest inny i czuję, że to jedna z większych wartości tej pracy. W każdym dniu są inne satysfakcjonujące chwile, gdzie klient dzwoni i mówi, że wszystko jest naprawdę super, a z drugiej strony dzwoni generalny wykonawca i mówi, że coś nie do końca mu wyszło i trzeba znaleźć rozwiązanie.
Pracujecie online czy stacjonarnie?
U nas wszystko działa bardzo elastycznie, pojawiamy się o różnych porach i w różnym składzie w biurze. Praca architekta nie polega tylko na projektowaniu obiektów, jest naprawdę sporo spraw i uzgodnień, które musimy załatwiać w różnych instytucjach, często bywamy też na budowach, musimy je nadzorować. Wiele decyzji, szczególnie na końcówce projektu podejmujemy wspólnie, więc spotkania stacjonarne są nieodzownym elementem naszej pracy. Praca online też nam się zdarza.
Rozmawiał Damian Karwowski
Zdjęcie Paweł Keler
NOBO Architects
Łódź, ul. Tymienieckiego 19a; 695 866 833 biuro@noboarchitects.pl
60 Life & woman
Uwalniam językowy potencjał
O tajnikach bezstresowej nauki języka angielskiego rozmawiamy z KATARZYNĄ BLACHOWSKĄ , certyfikowaną coach neurojęzykową (Advanced Neurolanguage Coach®), doświadczoną trenerką języka angielskiego i mentorką, właścicielką Centrum Szkoleniowego Concepti oraz Centrum Egzaminacyjnego Pearson Test of English General.
Ma Pani zupełnie inne podejście do nauczania języka angielskiego, niż to powszechnie nam znane. Skąd taki wybór?
Z lat praktyki i doświadczeń oraz świadomego wyboru. W swojej pracy pomagam moim klientkom i klientom pozbyć się barier językowych i zwiększyć pewność siebie w swobodnym komunikowaniu się w języku angielskim. Uwalniam potencjał, wspieram i motywuję w osiąganiu wyników. Uczę metodą określaną jako „brain-fiendly”, czyli przyjazną naszemu mózgowi. Jestem jednym z nielicznych jeszcze w Polsce certyfikowanych coachów neurojęzykowych, oraz dodatkowo posiadam również uprawnienia do pracy jako konsultant psychoterapii pozytywnej.
Na czym konkretnie ta metoda nauki polega?
Bazuję na przyjacielskiej rozmowie przebiegającej w miłej atmosferze. Nie oceniam moich kursantów, nie krytykuję, nie wytykam nachalnie błędów. Nie każę im recytować regułek, wypełniać setek ćwiczeń i uczyć się na pamięć czasów. Języka można nauczyć się naprawdę w przyjemny sposób poprzez rozmowę. Rozmawiamy głównie na tematy, które są dla mojego klienta, klientki ważne, istotne. Zwykle zaczynamy od prostego „How are you”, czyli jak się czujesz, jak się masz i potem już rozmowa sama się rozkręca. Oczywiście podczas tych rozmów wychwytuję błędy językowe, ale nie poprawiam ich natychmiast, dopiero jeśli się powtarzają, to staram się doprowadzić do tego, aby sam uczeń, wpadł na to, co powiedział niepoprawnie. W metodzie „brain-friendly” ważne jest przyswajanie małych fragmentów języka oraz budowanie odpowiednich skojarzeń.
Czyli Pani klienci nie czują żadnej presji i nawet nie mają wrażenia, że to nauka?
Dokładnie tak. Spotykają się ze mną, aby porozmawiać na konkretny temat, który w danym momencie jest dla nich istotny. Nie mamy z góry narzuconych scenariuszy spotkań. Za to każde spotkanie zapisujemy tak, aby w dowolnym momencie można je było odsłuchać, zerknąć do notatek, zastanowić się przez chwilę. Chętnie podczas spotkań wracamy do poprzednich rozmów, nawiązu-
jemy do nich. Ja to nazywam zapętlaniem, najpierw robimy mały supełek, potem pęczek, z którego robi się coraz większy kłębek słów, zwrotów, zdań. Każdy klient buduje swój własny kłębek zasobów językowych.
A co z nauką gramatyki?
Ona też jest przy okazji, wystarczy, że poproszę klientkę, bo głównie pracuję z kobietami, aby przez chwilę zastanowiła się, czy w wypowiedzianym zdaniu użyła dobrego czasu i wspólnie analizujemy, co i jak można poprawić, aby wznieść swój angielski na wyższy poziom. Zaangażowany mózg sam do tego dojdzie, a gdy w neuronach wszystko pięknie się połączy, zapamiętamy bez problemu. Sama uczę się teraz tą samą metodą francuskiego i efekty są rewelacyjne. Kwestie gramatyczne omawiam na bieżąco w trakcie rozmowy, skupiając się na problemach, które są istotne dla klientki i tego, czego potrzebuje do osiągnięcia swojego celu. W ten sposób przełamuję blokady powstałe na skutek wyidealizowanej poprawności językowej. I zawsze powtarzam, że najważniejsze jest, żeby językiem osiągnąć cel, do którego zmierzamy.
Teraz wprowadziła Pani nowość do swojej oferty – kurs „Holiday English”.
To kurs dla osób zupełnie początkujących, związany z wakacyjnymi wyjazdami. Po nim klientki podczas wyjazdu do kraju, gdzie posługujemy się językiem angielskim swobodnie zamówią danie w restauracji, poproszą o ręcznik na basenie i poradzą sobie w innych typowych sytuacjach podczas wyjazdów. Kurs zbudowałam w oparciu o swoje doświadczenia podróżnicze, więc wszystkie zwroty, których uczę moje kursantki są, można powiedzieć, na żywo wyjęte z moich podróży.
Rozmawiała Beata Sakowska
Zdjęcie Justyna Tomczak 601 643 601
61 Life & woman
blachowska.kate@gmail.com
katarzynablachowska.pl
Zawsze wiem dokąd zmierzam
O łączeniu obowiązków lekarza i przedsiębiorcy, leczeniu kompleksowym i spełnianiu marzeń rozmawiamy z ANETĄ GROCHOWINĄ , dr n. med. lek. stomatologiem, właścicielką Aneta Clinic Dental Art.
Jak udaje się Pani łączyć zarządzanie kliniką z codzienną praktyką lekarską?
Przede wszystkim zawsze czułam się stomatologiem, wiedziałam, że jest to moje zawodowe powołanie i bardzo lubię tę pracę. Przedsiębiorczości musiałam się nauczyć. Dość długo prowadząc jednocześnie klinikę i praktykując w niej czynnie, szukałam pewnego rodzaju równowagi. Teraz już wiem, że mogę być dobrym lekarzem i jednocześnie całkiem niezłym przedsiębiorcą. I dobrze radzę sobie z tym, że obie wymagają zupełnie odmiennych kompetencji. Udało mi się też zbudować zespół, na którym mogę polegać. Przejmuje on ode mnie te obowiązki, które sprawiają mi najmniej przyjemności bądź są dla mnie trudne. Dzisiaj wiem także, że ten duch przedsiębiorczości zawsze we mnie drzemał, bo mimo wielu zwątpień i upadków po drodze, zawsze się podnosiłam i dalej realizowałam plany rozwoju kliniki.
Nie prościej było zrezygnować i zatrudnić się u kogoś pracując jako lekarz?
Żeby w życiu wszystko było takie proste, po drodze nie czekałoby na nas tyle wyzwań. Prowadząc własną klinikę, to ja decyduję o tym, jak ma przebiegać leczenie moich pacjentów, jakie obowiązują reguły. Pracując u kogoś, muszę się dopasować do panujących tam standardów, co oczywiście nie oznacza, że mam z tym jakiś problem. Ale w mojej praktyce najważniejsze jest, aby traktować pacjentów w taki sam sposób, w jaki ja chciałbym być traktowana. W Aneta Clinic Dental Art pacjenci są przede wszystkim miłymi gośćmi, robimy wszystko, aby jak najlepiej się nimi zaopiekować w każdym aspekcie, mają się u nas czuć komfortowo. Witamy ich z uśmiechem, zwracając uwagę na ich emocje i problemy.
Pani klinika oferuje leczenie kompleksowe, co to konkretnie oznacza?
Leczenie kompleksowe, a nie od dziury do dziury, powinno być standardem obowiązującym w stomatologii, na pewno jest w naszej klinice. Zanim w ogóle podejmiemy jakiekolwiek działanie, powinnyśmy skupić się na holistycznym podejściu do pacjenta, zapoznać się z problemem, z którym do nas trafił i zaproponować mu odpowiednie leczenie. Każdemu pacjentowi trafiającemu do kliniki tworzymy plan leczenia, biorąc pod uwagę jego
możliwości czasowe, jak i finansowe. Pacjenta prowadzi jeden lekarz, który współpracuje z wieloma specjalistami. Ja wyspecjalizowałam się w implantologii i periodontologii i w tym zakresie pomagam naszym pacjentom. Koledzy zajmują się pozostałymi dziedzinami. Razem stanowimy zgrany zespół oferujący kompleksowe leczenie.
Co jest dla Pani najważniejsze w podejściu do pacjenta?
Przede wszystkim jakość. Zawsze szukam najlepszych dla danego pacjenta rozwiązań. Bardzo dbam też o komfort leczenia, o to, by pacjent nie lękał się i nie odczuwał żadnego bólu, czasami wystarczy odpowiednie podejście i miła rozmowa. W mojej pracy wykorzystuję też najbardziej biologiczne rozwiązania, dlatego też pracuję z osoczem bogatopłytkowym i fibryną bogatopłytkową, robię przeszczepy dziąsła, a nie korzystam ze sztucznych. Pracuję też na bardzo dobrych implantach przebadanych klinicznie, które mogę rekomendować z całą odpowiedzialnością.
Pani doktor, czy to prawda, że niebawem zrealizują się Pani marzenia snute od lat?
Faktycznie od wielu lat marzę o klinice holistycznej, gdzie pacjenci oprócz stomatologów specjalizujących się w różnych dziedzinach będą mieli także dostęp do sali znieczuleń, fizjoterapeuty, logopedy, a nawet specjalisty medycyny estetycznej. I to moje marzenie właśnie zaczyna się realizować. Trzymajcie kciuki.
Rozmawiała Beata Sakowska Zdjęcie Justyna Tomczak
Aneta Clinic Dental Art Łódź, al. Tadeusza Kościuszki 106/116, 537 507 080 recepcja@anetaclinic.pl anetaclinic.pl
62 Life & woman
Tworzę i rozwijam marki
Osoba poszukująca wyzwań, która wykorzystuje swoją doskonałą organizację i wszelkie kompetencje do tworzenia i rozwijania firm. Poznajcie EWĘ CHYLIŃSKĄ , właścicielkę trzech marek: Agencji Eventowej Strefa Kreatywności, marki prezentów dla firm Smart Gift oraz platformy Problem z głowy.
Do tej pory prężnie działała Pani w branży eventowej i kreującej wyjątkowe prezenty dla firm. Teraz światło dzienne ujrzy kolejna marka Problem z głowy. Czym ona się zajmuje?
Problem z głowy, to specjalistyczna platforma internetowa zrzeszająca przede wszystkim specjalistów od umysłu. Jej odbiorcami z jednej strony są klienci indywidualni, szukający pomocy specjalisty oraz ci którzy, chcą się rozwijać. Z drugiej działy HR, które poszukują szkoleniowców z różnych dziedzin. Odbiorcy korzystają z platformy i umawiają się na wizyty bezpłatnie. Platforma jest przestrzenią do reklamowania się dedykowaną psychologom, psychiatrom, coachom, mentorom, trenerom mentalnym, szkoleniowcom, psychoterapeutom itd. Mają możliwość założyć naprawdę rozbudowany, dedykowany profil, tworzyć ciekawe artykuły na blogu, żeby się jeszcze bardziej wyróżnić, zaprezentować swoje referencje, a także zapraszać na specjalistyczne szkolenia. Będą też poddawani ocenie klientów po skorzystaniu z ich usług. Poprzez platformę będzie można umówić się z danym specjalistą na spotkanie zarówno online jak i stacjonarnie.
Skąd taki pomysł, nieco odmienny od tego, czym dotychczas się Pani zajmowała?
Nie do końca odmienny, od lat współpracujemy z działami HR zarówno w zakresie eventów, jak i tworzenia prezentów dla pracowników, klientów. Wielokrotnie pytano nas przy okazji, czy nie mamy kontaktów do dobrych szkoleniowców. Oczywiście zawsze służyliśmy
pomocą w tym zakresie, ponieważ rozwój i edukacja towarzyszą nam od zawsze. A że mój mąż jest bardzo kreatywny, rzekłabym nawet, że jest wizjonerem, zaproponował stworzenie platformy Problem z głowy. Dla mnie strzał w 10! Uwielbiam tworzyć marki i je rozwijać. Jakie prezenty oferuje marka Smart Gift, że firmy tak chętnie korzystają z jej usług?
Marka Smart Gift działa na rynku od trzech lat i spodobała się odbiorcom. Tworzymy prezenty dedykowane, staramy się, aby pracownicy różnych firm nie otrzymywali tych samych upominków, bo to po prostu jest nieeleganckie. Choć muszę przyznać, że mamy jeden prezent, który cieszy się naprawdę wielką popularnością – to taki nasz must have, czyli upominki na leśnym mchu z szyszkami spod łódzkiego lasu. Nie tylko przygotowujemy gotowe prezenty, rozwiązania, ale też robimy gadżety z logo, a także całą konfekcję. Zdarza się, że firma dostarcza nam wybraną przez siebie zawartość prezentu, a my zajmujemy się ich brandowaniem i opakowaniem. I ilość nie ma tu znaczenia, nawet 20 tysięcy sztuk jesteśmy w stanie dostarczyć do domów pracowników, czy firm kontrahentów. Tu o sukcesie stanowi dobra logistyka.
A Strefa Kreatywności czym się zajmuje?
Przede wszystkim eventami takimi jak: jubileusze, otwarcia nowych siedzib firm i wszelkiego rodzaju piknikami firmowymi. Działamy w całej Polsce, najczęściej w Łodzi i Warszawie, a klienci doceniają nasze kompetencje organizacyjne i wysoką kulturę osobistą. Bardzo cenię naszych animatorów, szczególnie ich podejście do dzieci podczas organizowanych przez nas pikników. Nie tylko zapewniają im doskonałą zabawę, ale przede wszystkim motywują, budują w nich wiarę, że mogą naprawdę wiele osiągnąć. Otaczanie się takimi ludźmi jest szalenie inspirujące.
63 Life & woman
Rozmawiała Beata Sakowska Zdjęcie Justyna Tomczak
Agencja Eventowa www.strefa-kreatywności.com Manufaktura prezentów dla firm www.smart-gift.pl Specjaliści od umysłu www.problemzglowy.com
Nowe stawy, nowe życie
Zabiegi endoprotezoplastyki stawów wymagają dużego doświadczenia i bardzo dobrej organizacji pracy całego oddziału szpitalnego, poradni, pracowni diagnostycznych i rehabilitacji. Pacjenci chętnie wybierają naszą placówkę, właśnie z uwagi na doświadczenie i dobrze zorganizowaną kompleksowość usług – mówi dr JACEK MAGNUSZEWSKI , ortopeda-traumatolog, Ordynator Oddziału Chirurgii Urazowo-Ortopedycznej w Medical Magnus Clinic w Łodzi.
Panie doktorze, policzył Pan kiedyś może, ile do tej pory wykonał zabiegów endoprotezoplastyki bioder?
Takich statystyk nie prowadzę, ale wiem, że rocznie w Medical Magnus Clinic w Łodzi wykonujemy około sześciuset zabiegów realizowanych w ramach kontraktu z Narodowym Funduszem Zdrowia, co oczywiście oznacza, że są to zabiegi bezpłatne. Pacjenci na zabiegi w naszej klinice czekają maksymalnie do miesiąca i przyjeżdżają do nas nie tylko z Łodzi, ale z całej Polski. Jesteśmy ośrodkiem cenionym nie tylko za dobrą opiekę, ale także doskonałą organizację. Trafiający do nas pacjenci otrzymują komplet świadczeń w zakresie endoprotezoplastyki bioder i kolan, zaczynając od diagnostyki, przygotowania rehabilitacyjnego, samego zabiegu, zaopatrzenia ortopedycznego po opiekę pozabiegową.
Czy są to operacje skomplikowane, wymagające dużego doświadczenia?
Zapewne mogłoby się wydawać, że skoro wykonaliśmy już tysiące zabiegów z zakresu endoprotezoplastyki bioder i kolan, to wpadaliśmy w pewną rutynę. To
błędne myślenie – rutyna może zgubić. Każdy zabieg w naszej klinice jest indywidualnie dedykowany dla pacjenta, ponieważ nie ma dwóch takich samych zmian zwyrodnieniowych. U każdego z pacjentów mamy też do czynienia z zupełnie innymi warunkami biologicznymi. Zabiegi endoprotezoplastyki wymagają dużego doświadczenia i bardzo dobrej organizacji pracy całego oddziału szpitalnego, poradni, pracowni diagnostycznych i rehabilitacji. Pacjenci chętnie wybierają naszą placówkę właśnie z uwagi na doświadczenie i dobrze zorganizowaną kompleksowość usług. Nasza klinika dysponuje dwoma hybrydowymi salami operacyjnymi, przyjaznym oddziałem szpitalnym, nowoczesną aparaturą diagnostyczną i zespołami operacyjnymi dedykowanymi endoprotezoplastyce stawów. Zespołem dla endoprotez stawu kolanowego kieruje prof. dr hab. n. med. Dariusz Witoński, a zespołem dla endoprotez stawu biodrowego moja skromna osoba.
Jest Pan niezwykle skromny, a tymczasem wiem, że wielu pacjentów trafia tu właśnie ze względu na Pana umiejętności. Chętnie dzieli się Pan też swoją wiedzą z lekarzami, w tym z innych krajów.
64 Zdrowie
Pracuję w zawodzie od wielu lat, udało mi się więc pomóc wielu pacjentom. Zawsze pomagam najlepiej jak potrafię. Zależy mi na tym, aby pacjenci jak najszybciej wracali do pełni zdrowia. A co do dzielenia się wiedzą, to czynię to z wielką przyjemnością. Ostatnio w Medical Magnus Clinic gościliśmy lekarzy z Armenii, którzy w charakterze asysty uczestniczyli w zabiegach z zakresu endoprotezoplastyki stawu biodrowego. Przekazali nam także swoje doświadczenia w tym zakresie, jak i w prowadzeniu pacjentów przed i po zabiegu.
Jakie są oznaki tego, że z naszymi stawami nie wszystko jest w porządku? Co wówczas musimy zrobić?
Przede wszystkim ograniczenie ruchomości stawów oraz ból uniemożliwiający normalne funkcjonowanie. I jeśli leczenie zachowawcze nie daje już efektów, wówczas pacjent kwalifikowany jest na zabieg wszczepienia endoprotezy. Współczesna medycyna dysponuje bardzo nowoczesnymi implantami stawów. I tak jak już wspomniałem w Medical Magnus Clinic operujemy w ramach kontraktu z NFZ stawy biodrowe i kolanowe.
A jak zbagatelizujemy zalecenia lekarza i nie poddamy się zabiegowi z powodu lęków i obaw?
To skazujemy się na życie w bólu i cierpieniu bez możliwości samodzielnego poruszania się. Zmiany zwyrodnieniowe nie cofną się samoistnie, nie ma takiej możliwości. Zawsze podkreślam też, że im wcześniej wykonamy zabieg, z tym większą będzie to z korzyścią dla pacjenta. Z upływem lat dochodzi do osłabienia struktury kostnej i siły mięśniowej, więc im później decydujemy się na zabieg, tym jest on trudniejszy i obarczony większym ryzykiem.
Czym właściwie jest endoproteza?
Implantem wykonanym m.in. z metalu i ceramiki zastępującym naturalny staw. Na rynku dostępnych jest wiele endoprotez o naprawdę doskonałej jakości, które mogą być niezawodne przez wiele lat.
Jak długo trwa zabieg wszczepienia endoprotezy i jakie ryzyko niesie ze sobą?
Odpowiem tak: uważa się, że ten, kto nie wykonuje tego zabiegu poniżej godziny, nie powinien w ogóle tego robić, bo naraża pacjenta na powikłania. U nas zabiegi samej implantacji zajmują z reguły do dwudziestu minut, co nie oznacza, że nie zdarza się, że czas ten jest zdecydowanie dłuższy. Tak jak wspomniałem, nie popadamy tu w żadną rutynę, każdy pacjent to indywidualny przypadek, więc nie ma dwóch identycznych zabiegów. A prawidłowo wykonana endoprotezoplastyka nie niesie ze sobą ryzyka dla pacjenta.
Jak długo po zabiegu pacjent pozostaje w szpitalu?
Jeśli wszystko przebiega zgodnie z planem – trzy dni. Pionizujemy, czyli „stawiamy na nogi” pacjenta już następnego dnia po operacji. Jednakże nie obciążamy od razu nowego stawu. W początkowym okresie pacjent stawia pierwsze kroki w odciążeniu, za pomocą kul. Po trzech dniach pobytu w naszym szpitalu pacjent wypisywany jest do domu, zaopatrzony w zestaw rekomendowanych ćwiczeń rehabilitacyjnych do samodzielnego wykonywania oraz ze skierowaniem na rehabilitację, którą można odbyć również w naszej klinice.
Czy po operacji pacjent może funkcjonować tak jak przed zabiegiem?
Wszystko zależy od wieku, stanu zdrowia, zaangażowania, chęci do ćwiczeń i powrotu do pracy i normalnego życia, ale już bez bólu i ograniczeń ruchowych. Teoretycznie pacjent w wieku pięćdziesięciu kilku, sześćdziesięciu lat powinien powrócić do pracy po sześciu tygodniach od zabiegu, ale nie zawsze jest to możliwe. Sam mam wszczepioną endoprotezę i po czterech tygodniach od zabiegu stałem już przy stole operacyjnym, ale wiem, że nie wszystkich mogę mierzyć swoją miarą. Na co dzień dbam o swoją sprawność fizyczną i zalecam to swoim pacjentom. Po wszczepieniu endoprotezy możemy funkcjonować w normalny sposób. Możliwe jest bieganie, gra w tenisa, piłkę, no może, jeśli ktoś wcześniej nie jeździł na nartach, to tego nie polecam po wszczepieniu endoprotezy.
Jak przekonać tych, którzy żyją w bólu i boją się zabiegu wszczepienia endoprotezy?
Pacjentowi należy po prostu wytłumaczyć, tak po ludzku, na czym konkretnie polega zabieg wszczepienia endoprotezy, jak będzie on przebiegał i co wniesie do jego życia. Jeszcze się nie zdarzyło, żeby po takiej rozmowie ktoś zrezygnował z zabiegu. Z ludźmi trzeba po prostu rozmawiać. Zapraszam serdecznie do nas do Medical Magnus Clinic. Porozmawiamy, wytłumaczymy, zoperujemy – damy nowe stawy i nowe życie.
Rozmawiała Beata Sakowska
Zdjęcia Grzegorz Michałowski Medical Magnus Center
Łódź, ul. Kopernika 38 Zapisy na operacje endoprotezoplastyki na NFZ: oddzial@mmcenter.pl, 505 056 736, 505 056 738 Zapisy na rehabilitację przed i po endoprotezoplastyce: rehabilitacja@mmcenter.pl, 42 253 19 16 mmcenter.pl
65 Zdrowie
Implant stawu biodrowego
Wizualizacja nowego stawu w modelu kości: Implant stawu kolanowego
Wnętrza naszych marzeń
żyć swoim rytmem. Wspólne strefy multifunkcjonalne są miejscem, gdzie toczą się rozmowy i zabawy, a prywatne sypialnie, łazienki i garderoby zapewniają intymność i przynoszą wyciszenie.
Klimatyczne dekoracje okien
Wnętrze, w którym będziemy się dobrze czuć, powinno przede wszystkim odpowiadać naszym gustom i stylowi życia oraz być przepełnione dobrą energią. Zaprojektować je samodzielnie, czy korzystając z pomocy specjalistów?
Proponujemy z pomocą specjalistów – architektów wnętrz i firm zajmujących się okiennymi dekoracjami i dodatkami. Dlaczego?
Po pierwsze mają o wiele większe doświadczenie od nas, ponieważ zajmują się tym zawodowo, po drugie doskonale orientują się w obowiązujących trendach. Skorzystanie z usług architekta wnętrz to dobry pomysł dla każdego, kto chce stworzyć wyjątkowe i funkcjonalne wnętrza. Dzięki swojej wiedzy i doświadczeniu architekt może pomóc w zaoszczędzeniu czasu i pieniędzy oraz zaprojektować spójną wizję, która będzie pasowała do indywidualnych potrzeb i preferencji klienta.
Z pomocą architekta
A jakie powinno być to wymarzone wnętrze? Przede wszystkim funkcjonalne, wyposażone w meble i sprzęty spełniające potrzeby użytkowników. Powinno być estetyczne, odpowiadać naszym gustom i stylowi życia. Dlatego warto wybierać meble i dodatki, które nas cieszą i wprowadzają pozytywną energię. Kolory, tekstury i wzory powinny komponować się ze sobą w harmonijny sposób. W ten sposób wnętrze będzie kojące i relaksujące dla oka. Ważne jest wydzielenie strefy dziennej i nocnej. Niezwykle istotne jest bowiem to, aby każdy z domowników mógł
Ważnym elementem aranżacji wnętrz jest dekoracja okien, która pozwala nadać pomieszczeniu wyjątkowego charakteru i stylu. Jednym z najpopularniejszych sposobów dekoracji okien są zasłony. Mogą one mieć różne wzory, kolory i faktury, co pozwala na dopasowanie ich do stylu i kolorystyki wnętrza. Zasłony pełnią także funkcję praktyczną, ponieważ umożliwiają kontrolowanie ilości światła wpadającego do pomieszczenia oraz chronią przed nadmiernym nasłonecznieniem. Funkcję bardziej ozdobną, ale zapewniającą też nieco prywatności pełnią firanki. Mogą być wykonane z różnych materiałów i ozdobione różnymi wzorami. Ważne, żeby harmonizowały z wnętrzem. Jeśli chcemy nadać oknom oryginalny wygląd, warto zastosować ozdobne lambrekiny, pasy z tkaniny, sznurki lub koraliki.
Personalizowane tapety
Aby nadać wnętrzu oryginalnego charakteru i wyjątkowego stylu warto rozważyć zamówienie spersonalizowanej tapety. Tapety te są tworzone z myślą o indywidualnych potrzebach i preferencjach klienta, dzięki czemu każdy projekt jest jedyny w swoim rodzaju i idealnie dopasowany do danego pomieszczenia.
Spersonalizowane tapety mogą być wykonane z różnych materiałów. Mogą mieć różne wzory, kolory, a nawet trójwymiarowe efekty. To, co wyróżnia je spośród innych tapet, to możliwość indywidualnego projektowania i dopasowania do konkretnego pomieszczenia oraz preferencji klienta.
Zobaczcie, co do zaoferowania mają: FIRANEX, ARSA Pasja & kolor, P&K window devices oraz Grupa Bardzo Twórcza.
66 Dom & wnętrza
Klimatyczne i pełne pozytywnej energii
Oszczędnie czy „na bogato”? Chłodna elegancja czy pełen temperamentu wystrój? Architekci z Grupy Bardzo Twórczej zaprojektują wnętrze, które będzie odpowiadało naszemu stylowi życia i naszym gustom. Będzie nie tylko piękne, ale także praktyczne i ergonomiczne w użytkowaniu. Wnętrza indywidualne są pełne pozytywnej energii. Tworzą je kolory, przemyślane połączenia materiałów, form i stylów, eleganckie wykończenia i estetyczne detale, a także starannie wydzielone strefy dzienne i nocne. Niezwykle istotne jest bowiem to, aby każdy z domowników mógł żyć swoim rytmem.
Wspólne strefy multifunkcjonalne są miejscem, gdzie toczą się rozmowy i zabawy, a prywatne sypialnie, łazienki i garderoby zapewniają intymność i przynoszą wyciszenie. – Lubimy projekty, które wymagają zaangażowania, świeżego spojrzenia, innowatorskiego podejścia. Nie boimy się żadnych wyzwań. Projektujemy całe wnętrza oraz
pojedyncze pomieszczenia. Chętnie przedstawimy pomysł na zagospodarowanie tarasu lub ogrodu zimowego, adaptację poddasza, które do tej pory było nieużytkowe, a teraz może stać się biblioteką lub pokojem zabaw. Zadbamy o to, by życie w stworzonych przez nas przestrzeniach płynęło przyjemnie i spokojnie – mówi Kamilla Galicka-Zys, właścicielka Grupy Bardzo Twórczej.
Wychodząc w kierunku potrzeb zapracowanych klientów wprowadziliśmy usługę koordynacji prac wykonawczych – zamawiamy materiał, pilnujemy dostaw, nadzorujemy pracę ekip wykonawczych.
Grupa Bardzo Twórcza Łódź, ul. Nawrot 42/1U 604 912 945 gbt@gbt-architekci.pl gbt-architekci.pl
Doskonała przestrzeń do pracy
hello! CO-OFFICE to bez wątpienia przestrzeń, która służy kreatywnej pracy. W znajdujących się tu czterech biurach nie ma biurek jest natomiast duży stół z wygodnymi fotelami oraz miejsce z czterema fotelami i małym stolikiem, przy którym popijając kawę, można swobodnie dyskutować.
Jest też specjalne miejsce dla spragnionych relaksu. Biura te są bardzo przestronne – mają ponad 25 metrów kwadratowych. Zostały specjalnie wygłuszone panelami akustycznymi ozdobionymi grafikami z motywującymi cytatami. Jest w nich dużo dziennego światła. Każde biuro wyposażone jest w sprzęt niezbędny do pracy hybrydowej, kamery, ringi oświetleniowe, stojaki, ładowarki, tak by nie trzeba było niczego dźwigać, z wyjątkiem oczywiście własnego laptopa, bo ich na wyposażeniu nie ma.
W strefie hello! CO-OFFICE jest też jeszcze jedna większa przestrzeń z kilkoma biurkami i wy-
godnymi fotelami, w której można popracować indywidualnie.
A jeśli ktoś będzie miał ochotę na rozmowę telefoniczną to może skorzystać z ustawionej tu budki akustycznej. W kuchni czeka ekspres do kawy z autorską mieszanką specjalnie wypalaną. I jest jeszcze coś fajnego – komora hiperbaryczna, w której doskonale dotlenimy przepracowany organizm.
hello! CO-OFFICE jest częścią większego projektu hello! BUSINESS CONCEPT, w ramach którego działa także przestrzeń hello! EVENT oraz hello! TRAINING, gdzie można poćwiczyć przed lub po pracy.
Łódź, ul. Słowiańska 1/9
663 709 709
hello business concept hellobc.pl
67 Dom & wnętrza
Dekoracje delikatne jak kreska w makijażu
O zmieniających się trendach w aranżacji okien, indywidualnym podejściu do klienta i szyciu niezwykle ozdobnych dekoracji do łódzkich perełek architektury – Akademii Muzycznej i Pałacu Poznańskiego rozmawiamy z EWELINĄ KLUCZYK-CIECHULSKĄ , współwłaścicielką firmy FIRANEX.
Jakie są obecnie trendy w dekorowaniu okien?
Tak, jak w całym wystroju wnętrz modne jest obecnie wszystko to, co przybliża nas do natury. Na jakiś czas zrezygnowaliśmy ze stylu glamour. W dekoracji okien stawiamy więc obecnie na naturalne tkaniny, naturalne sploty, niekoniecznie są to oczywiście stuprocentowe lny czy bawełny, ponieważ one są trudne w utrzymaniu. Tkanina musi też być matowa. Zawsze jednak pamiętam o jednym, że tak na dobrą sprawę to trendy wyznaczają nasi klienci. Jeśli wchodzę do wnętrza, w którym widzę, że jest dużo marmurów, koloru złotego i święcących dodatków, nie zaproponuję, by na oknach pojawił się modny len, który kompletnie nie będzie pasował do wystroju. Jeśli klient się mnie pyta, co jest modne, to ja się pytam, co on lubi.
Czyli nie moda, a bardziej gust klienta?
Zdecydowanie tak. Zależy nam przede wszystkim na tym, aby klient, wchodząc do własnego domu, mógł tam odpocząć, zrelaksować się, a wystrój okien, który stworzymy, pasował do całości wnętrza. Może takie małe porównanie, modne są teraz bluzeczki, które nie zakrywają brzucha, ale przecież nie każda pani się na nie zdecyduje, bo wie, że w takim stroju nie będzie wyglądała zbyt dobrze.
Firanex, to rodzinna firma działająca na rynku już wiele lat. Nie chciała się Pani odciąć od rodzinnych korzeni, niewielu młodych chce przejmować biznesy po rodzicach?
Firma działa na rynku dokładnie od 1990 roku. Założyli ją moi rodzice i wcześnie zaczęli mnie angażować w jej działalność. To oni też namówili mnie na to, bym skończyła technikum odzieżowe. I jestem im za to wdzięczna, bo rzeczywiście mam fach w ręku, znam się na tkaninach, ponieważ kończyłam kierunek włókiennictwo, a po technikum studiowałam architekturę wnętrz, więc doskonale przygotowałam się do pracy w rodzinnym biznesie. I dobrze mi tu, gdzie jestem.
Jak przez te lata funkcjonowania firmy zmienił się sposób aranżowania dekoracji okiennych?
Zmienił się nie tylko sposób dekorowania okien, ale także sposób funkcjonowania całej firmy. Na początku rodzice szyli głównie gotowe komplety, przede wszystkim do
kuchni, w dużej mierze na rynek zagraniczny. Potem zaczęła się praca z klientem indywidualnym i szyciem dekoracji okiennych na zamówienie. A jeśli mowa o trendach, to one jak wiadomo, cały czas się zmieniają. Kiedyś lubiliśmy modne drapowania, lambrekiny, łuki, dużo pasmanterii, później przyszedł czas na minimalizm – jedna zasłonka gdzieś na boku, jedna roleta rzymska, teraz wróciliśmy do dużej ilości tkanin, bo zabudowujemy nieraz całe ściany w zasłonach, ale raczej są to gładkie, proste tkaniny. Działamy bardziej formą, czyli marszczeniem niż mocnym wzorem przykuwającym uwagę. Porzuciliśmy welwety i welury na rzecz naturalnych tkanin. Takie ściany zasłon wymagają też inteligentnych systemów wieszających, których kiedyś w ogóle nie było.
Czym różnią się firany szyte na miarę od tych dostępnych w dużych marketach budowalnych?
Wszystkim! W naszej firmie nie oferujemy żadnych gotowych kompletów, wszystko tworzone jest pod konkretnego klienta i jego potrzeby. Szyjemy na wymiar w naszej szwalni, czym wyróżnimy się na łódzkim rynku, z dobrej jakości tkanin sprowadzanych z całego świata. W szwalni pracują osoby, które są z nami od dwudziestu lat i wyspecjalizowały się w szyciu ozdób okiennych.
68 Dom & wnętrza
Izabela Kluczyk i Ewelina Kluczyk-Ciechulska
Jak w tym gąszczu tkanin, które widzę tu w salonie przy ulicy Pabianickiej, znaleźć tę jedyną?
Na pewno samemu nie będzie łatwo, bo mamy ponad trzydzieści tysięcy tkanin, ale po to jesteśmy tu na miejscu, żeby klientowi doradzić, zaproponować optymalne rozwiązanie. Proszę pamiętać, że pracujemy w tym od lat, więc z przyjemnością pomożemy wybrać tę jedyną.
Klienci przychodzą już z upatrzoną wizją, czy oczekują raczej podpowiedzi, wsparcia?
To też się bardzo zmieniło na przestrzeni ostatnich lat. Kilkanaście lat temu bywało tak, że robiliśmy klientowi kilka projektów, z których wybierał jeden. Dzisiaj w dobie internetu, gdzie można zainspirować się różnymi rzeczami, dużo osób wie, czego konkretnie chce. Wielu korzysta także z kompleksowych usług architektów wnętrz, z którymi my ściśle współpracujemy i wówczas sprawa jest bardzo prosta, chodzi przecież o spójność całej aranżacji, a klient czuje się dobrze zaopiekowany. Zdarzają się i tacy, którzy nie mają pomysłu, wtedy dopytujemy o ulubione kolory, kolory we wnętrzu, rodzaje tkanin, jakie lubią.
Jak oczekują porady, to skąd Pani wie, co doradzić?
Najłatwiej jest mi doradzać wówczas, kiedy jestem u klienta w mieszkaniu, domu wówczas widzę całe wnętrze i mogę polecić coś, co będzie z nim spójne.
Czasami wystarczy, że wyjmę tylko jedną tkaninę i ona od razu zyskuje aprobatę klienta.
Dekoracja okna ma dominować we wnętrzu, czy raczej być delikatnym tłem?
Powinna być jak delikatna kreska w makijażu pod okiem. Nie chcemy oknem zdominować wnętrza, powinno być ono tłem, dobry wykończeniem, a nie głównym elementem dekoracyjnym.
Jakie są zalety kupowania firan i zasłon szytych na miarę?
Na pewno indywidualne podejście, personalizacja, jakość tkanin i wykończenia oraz późniejszy serwis. Nie tylko w zakresie ewentualnych napraw systemów do wieszania, świadczymy również usługi prania i naprawiania tkań. Z tych ostatnich korzystają głównie klienci, u których
nasze ozdoby okienne wiszą od wielu lat. Zależy nam na tym, aby klient czuł się kompleksowo zaopiekowany.
Jakie z dotychczasowych zleceń było największym wyzwaniem?
Dekoracje okienne, które tworzyliśmy na zlecenie Akademii Muzycznej. Powstawały one według wzoru i pod nadzorem historyka sztuki. To bogato zdobione dekoracje z czystego bawełnianego weluru, szyte ręcznie. Cały projekt zajął nam rok.
Czy do tego typu projektów macie specjalną markę?
Tak, nazywa się Alkova. Jest ona dedykowana wnętrzom bardziej historycznym, jak właśnie Akademia Muzyczna, czy Pałac Poznańskiego, gdzie również wiszą nasze zdobione zasłony. Tego typu ozdoby okienne to pasja mojej mamy. Na szczęście ma ją gdzie realizować, bo w Łodzi akurat starych kamienic, czy pałacyków, do których pasują, nie brakuje. To są jednak projekty pochłaniające bardzo dużo czasu.
Firma Firanex nie tylko oferuje dekorację okien, widzę wyjątkowe tapety i elementy wyposażenia wnętrz, czy to oznacza, że zajmujcie się kompleksowo aranżacją wnętrz, czy to dodatkowe działanie?
Nasza główna działalność skupia się na aranżacji okien, ale rynek nieco wymusił, byśmy też oferowali dodatki. Zaczęło się od tego, że jak wchodziliśmy do nowych domów, mieszkań na pomiary zasłon czy firan, klienci zaczęli nas podpytywać o pasujące do nich dodatki. I tak rozpoczęliśmy współpracę z marką Almi Decor.
Rozmawiała Beata Sakowska
Zdjęcia Dominika Tępczyńska
Firanex
Łódź, ul. Pabianicka 23
508 260 716
salon@firanex.com.pl
firanex.com.pl
godziny otwarcia: poniedziałek-piątek 10-18
69 Dom & wnętrza
Tapety z Arsy, żeby mieć piękne ściany!
Tapety w salonie, pokoju dziecinnym, a może w pracy? Dziś mamy nieograniczony ich wybór. Dysponujemy milionami ilustracji do dużych wydruków. Możemy być nie tylko drukarnią, projektantem, ale i źródłem inspiracji dla wielu własnych kompozycji klientów. Z naszymi projektami potrafimy się harmonijnie dostosować do stylu każdego wnętrza – opowiada MARTA PAJĄK , właścicielka drukarni ARSA pasja & kolor.
Moda w aranżacji mieszkań odgrywała i wciąż odgrywa ważną rolę, jednak nawet najbardziej wymyślne meble nie dadzą oczekiwanego efektu, jeżeli zapomnimy o ścianach. A zatem czy aranżując wygląd mieszkania, domu albo biura warto czasami je ozdobić, na przykład tapetą?
Lata temu były modne na przykład zielone ściany, na które za pomocą wałków, nakładało się określone wzory. Później zaczęto używać farb w żywych kolorach, a w ostatnim czasie dominują minimalistyczne wzory w białych lub szarych przestrzeniach. Podobnie jest z tapetami, których przecież używamy od lat. One też podlegają trendom i raz modne były tapety w geometryczne wzorki, innym razem w serduszka, a na przykład w pokoju dziecięcym w miśki i samochodziki. Jeszcze nie tak dawno moda na tapety ograniczała się do tego, co było dostępne, czyli palmy lub brzeg morza... Dziś mamy ogromny wybór i nieograniczone możliwości. Dlatego odpowiadając na pana pytanie powiem, że warto, a nawet należy!
A zatem jeżeli ktoś zechce mieć w salonie zamiast białej ściany obraz któregoś z impresjonistów francuskich, czy jeden z łódzkich murali, to może taką tapetę zamówić w waszej drukarni?
Zdecydowanie tak! Wystarczy, że wyrazi zainteresowanie takim rozwiązaniem, a my zajmiemy się całą resztą. Dzięki bankom zdjęć dysponujemy dziś milionami ilustracji do dużych wydruków. Możemy być nie tylko drukarnią, projektantem, ale i źródłem inspiracji dla wielu własnych kompozycji klientów. Z naszymi projektami potrafimy się harmonijnie dostosować do stylu każdego wnętrza, na przykład loftowego, boho, skandynawskiego, japońskiego, prowansalskiego. Możemy powiększać i drukować ulubione zdjęcia, z którymi przychodzą do nas klienci, tworzyć kolaże, łączyć stare fotografie z nowymi.
A dla dzieci...?
Dla najmłodszych zrealizujemy całe bajkowe pokoiki, pełne zwierzątek, chmurek, waty cukrowej, jednorożców czy postaci z dobranocek. Tak przygotowana przestrzeń zaangażuje maluchy do kreatywnych działań,
70 Dom & wnętrza
a w konsekwencji pozytywnie wpłynie na ich rozwój. Drukujemy również tapety zmywalne, do kolorowania kredkami...
Każdy z nas chciałby mieszkać piękniej, jednak każdy ma swój własny pomysł na wnętrze. Dlaczego poleca Pani akurat tapetę jako rozwiązanie dla naszego mieszkania i domu?
Harmonia i przytulność jest ważna dla coraz większej grupy naszych klientów. Z kolei w firmach liczy się rozpoznawalność marki, spójność i niebanalne, nowoczesne rozwiązania. Można to osiągnąć właśnie dzięki tapetom, które nadadzą wnętrzom oryginalny styl i będą doskonałym tłem dla reszty elementów wystroju. Tapety otwierają także sporo możliwości aranżacyjnych i kolorystycznych. Dzięki nim urządzimy piękne wnętrza zarówno w sypialni, jak i w stylowym spa, czy butikowym hotelu. A wszystko po to, by się nam wygodnie żyło i pracowało.
Wiele tapet możemy kupić w sklepach, ale wtedy nie mamy pewności, że nasz sąsiad również nie kupił takiej samej. Jak zatem sprawić, by nasza tapeta była niepowtarzalna?
To proste – trzeba zamówić ją u nas! Wyjątkowa tapeta to nie tylko wzór, ale też podłoże, na którym wzór jest wydrukowany. Mamy tak ogromny wybór projektów, że to naprawdę spore wyzwanie, aby wybrać ten najlepszy i najpiękniejszy. Aktualnie najmodniejsze są wzory wykorzystujące struktury betonu, grubego lnu, czy podłoża posypane brokatem. Wybierając wyjątkowy podkład do projektu, tworzymy spójną i oryginalną całość skrojoną idealnie pod wnętrza i oczekiwania naszych klientów. Warto też dodać, że współpracujemy z projektantami, którzy na życzenie klienta tworzą indywidualne projekty tapet. Na przykład z wplecionymi zdjęciami czy starymi rycinami. Bardzo efektownie wyglądają też tapety nawiązujące do konkretnych miejsc, murali i miast bliskich naszym sercom. Świetnie wyglądają zdjęcia łączone lub przechodzące w ilustracje.
A czy klient sam może zaprojektować własną tapetę?
Oczywiście! Każdy może wybrać tapetę z elementami własnych zdjęć, pokazujące ich zdobyte szczyty, panoramiczne widoki, kręte i urokliwe uliczki, ukochane miasta. W tym momencie warto wspomnieć, że realizujemy też sporo innych pomysłów uzupełniających aranżację, jak postery, wydruki do ramy, abażury, poduchy z indywidualnym wzorem, dekoracje, czy rolety z nadrukiem.
Rozmawiał Robert Sakowski
pasja & kolor
ARSA pasja & kolor Łódź, ul. Piotrkowska 4 42 633 02 52 arsa@arsa.net.pl arsa.net.pl
Zdjęcie Paweł Keler, archiwum Arsy
Rolety, markizy, pergole i słońce nam niestraszne
O tym, co to jest fleks, dlaczego pergola balkonowa jest lepsza od markizy i czemu od ceny usługi ważniejsze bywają jakość i terminowość, opowiada PIOTR KUSIAK , właściciel firmy P&K Window Devices z łodzi.
Według zasad Feng Shui okna to jedne z najważniejszych elementów mieszkania czy domu, ponieważ wpływają na kondycję naszego serca i wątroby. Czy Pana klienci zwracają uwagę na takie rzeczy, czy tylko chcą, żeby było ładnie i praktycznie?
W naszych realizacjach skupiamy się przede wszystkim na takich klientach, którzy współpracują z architektami wnętrz. Chodzi właśnie o to, żeby okna były częścią określonej kompozycji, a nie przypadkowym elementem, który trzeba lepiej lub gorzej ozdobić i osłonić. Chcemy, aby nasze realizacje były praktyczne, zadowalały klientów, ale też pasowały do całej aranżacji mieszkania. A jeżeli przy tym są przygotowane zgodnie z zasadami Feng Shui to tym lepiej, bo dzięki temu, jak widać, możemy być zdrowsi.
Wnętrza urządzamy w różnych stylach, na przykład art deco, boho czy industrialnym. Czy aranżacje okien też można dobrać do określonego stylu?
Obecne trendy są przede wszystkim takie, że wnętrze ma być ciepłe i przytulne. Okna muszą zatem pasować i uzupełniać te potrzeby, czyli nadawać wnętrzu charakter, być jego ozdobą i ocieplać je. Oczywiście oprócz tego, muszą zasłaniać przed nadmiernym światłem, wzrokiem wścibskich sąsiadów i nieciekawym widokiem, który mamy czasami za oknem. To przede wszystkim, a jeżeli decydujemy się na aranżację mieszkania w określonym stylu, to zrozumiałe jest, że okno nie może być w innym. Warto zauważyć, że do niedawna oknu poświęcaliśmy uwagę na końcu, kiedy już całe wnętrze było gotowe. I wtedy najczęściej brało się zwykłe rolety, których zadaniem było zasłonić mieszkanie na noc, a odsłonić na dzień. Takie mieszkania wyglądały czasami komicznie, bo wszystko w środku było na tip-top, a okna dalej stanowiły dziurę w ścianie.
Większość z nas spotkała się z problemem nadmiernego nasłonecznienia mieszkania czy domu. Jak najlepiej poradzić sobie ze słońcem, co wybrać jako osłonę okna od wewnątrz?
Jest wiele możliwości, choćby zasłony nieprzepuszczające światła, zwykłe rolety przylegające do szyby, żaluzje… Godne polecenia są też plisy okienne ze specjalnych tkanin, którymi można przesłaniać okno w zależności od pory dnia i nasłonecznienia od góry albo od dołu.
Kiedyś przed wiatrem czy innymi zjawiskami atmosferycznymi okna były chronione przez drewniane okiennice. Był
72 Dom & wnętrza
to również sposób na złodzieja. Dziś okiennice stanowią rzadkość. Co wybieramy zamiast tego?
To prawda, dziś okiennice to rzadki widok. Można je czasami spotkać w domach, ale bardziej jako ozdobę zewnętrzną niż ochronę przed warunkami pogodowymi. Zamiast okiennic polecam na przykład rolety zewnętrzne. Praktyczne, zabezpieczające przed włamaniami, a jednocześnie skutecznie chroniące okna przed słońcem, czy porywistym wiatrem.
Już niebawem lato. Wystawimy wtedy fotele i stoliki na balkony, tarasy i werandy. Co poleciłby Pan do ochrony przed słońcem i drobnym deszczem?
Wszystko zależy od zasobności naszego portfela. Jeżeli dysponujemy mniejszym budżetem, to polecam markizy. Z tym że one są dobre, jako ochrona przed słońcem. Jak wieje wiatr czy pada deszcz, to trzeba je zwijać, bo nie są odporne na silny wiatr. Warte polecenia są także pergole, które pojawiają się na naszych balkonach coraz częściej. Kiedy szukamy dodatkowej przestrzeni do wypoczynku, pergola na balkon będzie idealnym rozwiązaniem.
Rolety rzymskie, dzień & noc, zewnętrzne – które aranżacje okna są dziś na topie?
Może Pana zaskoczę, ale wracają do mody firany i zasłony… I proszę mi wierzyć, że nie mają one nic wspólnego z tymi, które znamy z mieszkań naszych babć.
Czyli nie są wydziergane na szydełku i nie trzeba ich przyczepiać specjalnymi żabkami do karnisza, co było kiedyś zmorą mężczyzn? Bolały ręce, a ich i tak nie można było przypiąć w równych odstępach.
Absolutnie nie! Dziś modne są gładkie i przezierne woale, które delikatnie przysłaniają okna, nadając im wyjątkowego charakteru. A przy okazji wyciszają, zdobią i dodają oknom elegancji. Współczesne firany wykonane są zupełnie inaczej niż te babcine. W naszej firmie szyjemy je na specjalnym fleksie.
Co to jest fleks?
Idąc na skróty, chodzi o to, że firanki w górnej części mają wszytą na stałe krótką prowadnicę z zaczepami,
które można przesuwać w górę lub w dół, a dzięki temu regulować ich długość. Dzięki temu firanę można stosować we wnętrzach o nierównej wysokości (tu chodzi o regulację przy krzywych sufitach i podłogach – flex ma kilka cm regulacji, ale materiał zawsze jest tej samej długości), do których można ją bez problemu dopasować bez konieczności podwijania czy skracania materiału. Poza tym firany na fleksach można z powodzeniem wieszać na większości typów karniszy, ponieważ mają one wszyte specjalne zaczepy. Zależnie od posiadanego rodzaju prowadnicy i żabek, mocuje się je na rurce, na karniszu sufitowym, albo też na karniszu apartamentowym. Firany na fleksach można wieszać w salonie, kuchni, sypialni czy w pokoju dziecinnym. Zależnie od wybranego modelu, wpuszczą do wnętrza tyle światła, ile będziemy chcieli, jednocześnie chroniąc przed wzrokiem sąsiadów i przechodniów. Upięte w elegancki sposób, skutecznie ozdobią każde pomieszczenie. Ich uzupełnieniem są lekkie zasłony lub odpowiednie rolety, które wieczorem i w nocy pozwalają zasłonić całkowicie lub przysłonić okna.
A oprócz firan i zasłon co jeszcze jest dziś w modzie?
To zależy od tego czy mieszkamy w bloku, czy w domy. Jeżeli chodzi o bloki, to zdecydowanie wygrywają plisy. Dalej są żaluzje – aluminiowe, drewniane, lub bambusowe. W zależności od możliwości montażu. Na trzecim miejscu postawiłbym rolety dzień i noc. Jeżeli chodzi o domy, to jest wielki powrót firan i zasłon, które nadają oknom lekkości i elegancji. Wciąż modne są rolety rzymskie, a także żaluzje poziome aluminiowe i drewniane.
A do okien dachowych co Pan, by polecił?
Zdecydowanie plisy. Można je przesuwać w obie strony, to po pierwsze. A po drugie są lepiej dopracowane technologicznie niż znane i polecane od lat rolety.
Kto w Pana firmie przygotowuje projekty aranżacji okien?
Zawsze służymy specjalistycznym doradztwem, co nie oznacza, że narzucamy konkretne rozwiązania. Na początek musimy poznać oczekiwania klienta, jego sugestie, bo to przecież on będzie codziennie spoglądał przez te okna i musi być zadowolony. Ważne przy wyborze aranżacji są możliwości montażowe. Nie wszystkie rozwiązania i nie wszędzie można zastosować. No i ostatnia sprawa, czyli spójność aranżacji okien z całym mieszkaniem czy domem.
Rozmawiał Robert Sakowski
Zdjęcie Paweł Keler
P&K window devices
Łódź, Narutowicza 110
600 555 851, 606 620 422
pk-wd@wp.pl
windowdevices.pl
73 Dom & wnętrza
Spotkajmy się w Ogrodach Geyera
Tym razem zaglądamy do Ogrodów Geyera mieszczących się Łodzi przy ul. Piotrkowskiej 293/305 i trzech wyjątkowych miejsc – Obiecana Cafe, Wojewoda Studio i Ultrafiolet.
Ogrody Geyera to wyjątkowe zrewitalizowane miejsce z bogatą historią łączące biznes, rozrywkę, kulturę oraz codzienne życie łodzian. Tu systematycznie organizowane są kiermasze rękodzieła, a goście mają okazję popróbować smakowitości z foodtrucków. Miłośnicy muzyki i kina mogą wziąć udział w cyklicznych imprezach dedykowanych właśnie im.
Historia Ogrodów Gayera sięga początków XIX wieku, kompleks włókienniczy powstał na zlecenie Ludwika Gayera – największego polskiego fabrykanta, niemieckiego pochodzenia. Po II wojnie światowej ośrodek przeszedł proces nacjonalizacji i stał się zakładem przemysłu tekstylnego. Zakłady
Gayera przemianowano wówczas na Zakłady Przemysłu Bawełnianego im. Feliksa Dzierżyńskiego, a później – w latach 60. – „Eskimo”. Póżniej przez wiele lat ponad
10 hektarów powierzchni między ulicami Piotrkowską, Wólczańską, Sieradzką i Czerwoną było niedostępnych dla mieszkańców Łodzi. Aż w końcu wróciło tu życie.
Idealne miejsce na pracę i odpoczynek
Obiecana Cafe to wyjątkowe miejsce spotkań na różnych płaszczyznach. Można się tu wybrać na koncert, czy inspirujące spotkanie z przedstawicielami nauki, kultury i sztuki podczas organizowanych rozmów oraz wernisaży. Można tu także zorganizować rodzinne lub biznesowe spotkanie. Kawiarnia pomieścić może nawet 150 gości.
Wnętrze zostało ciekawie zaprojektowane. Dominują fabryczne, łódzkie akcenty, takie jak charakterystyczne ceglane ściany, czy czarne, stalowe schody.
Na wejściu wita nas przestronny bar, a wzrok z lewej strony przykuwa obszerna scena, na której odbywają się wspomniane koncerty i spotkania z różnymi twórca-
mi. Na scenie tej w wybrane piątki i soboty koncertują artyści różnych nurtów muzycznych – jazz, rock, pop, czy muzyka alternatywna. Z drugiej strony sali znajduje się pokój zabaw dla dzieci.
Na prawo od baru znajduje się VIProom, który można zarezerwować na formalne lub prywatne spotkanie w spokojnej i cichej atmosferze. Na obszernej antresoli wygodne sofy i fotele zachęcają do codziennych spotkań biznesowych i towarzyskich.
Obiecana Cafe zaprasza już od godz. 8.00 na pyszne śniadania i kawę specjalnie skomponowaną przez łódzką palarnię Asteria. W lokalu można wybrać swoje ulubione danie spośród ciabatt (kanapek), tostów, chałek, pankejków, zestawów śniadaniowych, sałatek i deserów.
Można także zjeść lunch lub kolację w postaci włoskich past. Są również piwa, wina i drinki oraz inne napoje. Poczujcie sami ten klimat wnętrza i smak wspaniałych dań serwowanych przez Obiecana Cafe.
Łódź, Ogrody Geyera, ul. Piotrkowska 295A 536 503 011
kawiarnia@obiecana.pl obiecana.pl
obiecana.cafe
obiecana.cafe
74 Styl życia
Ultrafiolet? Ultrapięknie!
Ultrafiolet to wyjątkowo klimatyczny salon beauty w zjawiskowym, industrialnym otoczeniu Ogrodów Geyera, oferujący usługi i relaks na najwyższym poziomie. Przytulne wnętrze lokalu pełne roślin, ceglanych ścian i drewnianych dodatków stanowi również idealną propozycję dla osób i firm, które szukają studia pod sesje fotograficzne lub eventy.
– Wpadnij do nas, usiądź wygodnie na miękkiej liliowej sofie, napij się świeżo mielonej kawy z łódzkiej palarni i rozkoszuj się chwilą dla siebie. Zobaczysz, że paznokcie czy brwi to nie wszystko! – mówi Martyna, właścicielka salonu.
Zespół Ultrafiolet to ludzie pełni pasji, energii i poczucia humoru, dla których zadbane dłonie, zdrowe stopy i piękna oprawa oczu to priorytet. Zapraszamy Cię na manicure i pedicure, zabiegi podologiczne, stylizację oprawy oka oraz szereg innych usług kosmetycznych. Czekamy na Ciebie!
Łódź, Ogrody Geyera, ul. Piotrkowska 293/305 789 000 096
ultrafioletstudio@gmail.com
ultrafiolet.lodz
Z wizytą w Wojewoda Studio
Największe, najlepsze i najbardziej znane studio fryzjerskie w Łodzi, działające od 2009 roku. Prowadzi je Krystian Zohan Wojewoda, jeden z bardziej znanych fryzjerów w Polsce, słynący z niestandardowych technik strzyżenia, wicemistrz Europy na mistrzostwach Les figaros d’la coife w Paryżu oraz Mariola Śnieg, doskonała kolorystka, zwyciężczyni wielu konkursów kolorystycznych.
Krystian Zohan Wojewoda przez wiele lat wypracował własny styl, strzyże głównie przy użyciu noża chińskiego, degażówek i maszynki, rzadko używa nożyczek. Jak mówi, najważniejsze jest nadanie podatności włosom tak, żeby klientka miała ułatwione zadanie podczas układania fryzury, wpuszczenie trochę powietrza między włosy. O Marioli Śnieg mawiają, że jest najlepszą kolorystką w Łodzi, sama tworzy kolory, których próżno szukać w palecie barw. Najtrudniejsze metamorfozy trafiają do niej, bo w mieście nie ma jej równych. Gdy tylko klienta wchodzi do salonu ona już wie, w jakim odcieniu będzie jej najlepiej. W Wojewoda Studio pracuje cały sztab świetnych i cenionych fryzjerów docenianych przez klientki i klientów nie tylko z Łodzi, ale i całej Polski.
Krystian Wojewoda i Mariola Śnieg Hair Design
Łódź, ul. Piotrkowska 293/305 730 796 861
krystianwojewoda.pl
75 Styl życia
Kibice Orła Łódź: Chcemy dachu na stadionie
W Australii najważniejszy jest aerobik, w Indiach krykiet, w Arabii Saudyjskiej ogromną popularnością cieszą się wyścigi… wielbłądów. Można powiedzieć, że co kraj to sportowy obyczaj. I choć w Polsce te egzotyczne dyscypliny sportowe traktujemy jako ciekawostkę, a nie poważny sport, to sami też rozkochaliśmy się w jakże nieoczywistym sporcie, jakim jest żużel. Skąd wziął się fenomen tej dyscypliny w naszym kraju?
Był rok 1929 gdy żużel zawitał do Polski. Przybył do nas, jak wiele innych dyscyplin, z Wysp Brytyjskich. Wtedy nic nie zapowiadało, że dziewięćdziesiąt lat później to właśnie żużlowe stadiony będą przyciągać najwięcej kibiców, a transmisje telewizyjne ligowych rozgrywek żużlowych przebiją piłkarskie hity Ekstraklasy. Żużel przed wojną rozwijał się w Polsce spokojnie. Jednak wraz z jej zakończeniem wyskoczył w ekspresowym tempie, stając się jednym z liderów sportowego wyścigu o popularność kibiców.
Na kłopoty Skrzydlewscy
W Łodzi początki sportu żużlowego przypadają na 1948 rok.
Założono wówczas klub o nazwie Tramwajarz. Właśnie wtedy sport żużlowy zaczynał stanowić ważną, pozytywną część życia dla doświadczonego wojennymi działaniami społeczeństwa.
Od tamtych początków łódzki żużel przeszedł długą drogę. Drogę naznaczoną brakiem stabilizacji i ciągłymi zmianami, zarówno jeśli chodzi o wyniki sportowe, jak i organizację. I kiedy w 2005 roku, po wyjątkowo słabych sezonach zdecydowano o rozwiązaniu ówczesnego klubu, nikt nie przypuszczał, że oto w historii łódzkiego żużla zaczyna się nowy rozdział. Właśnie wtedy do akcji wkroczyła rodzina Skrzydlewskich z Witoldem Skrzydlewskim na czele. Z ich inicjatywy powstawał
Klub Żużlowy „Orzeł” Łódź. Wtedy niewielu było takich, którzy wierzyli w renesans tego sportu w Łodzi, ale… Już osiemnasty sezon ten łódzki przedsiębiorca, właściciel największych w Polsce sieci kwiaciarni i biur pogrzebowych działających pod marką H.Skrzydlewska wykłada miliony na łódzki żużel. A wszystko ku radości kibiców żużla, których w Łodzi jest sporo.
To nie tylko sport, to widowisko
Trudno jest znaleźć prostą odpowiedź na pytanie skąd w Polsce taka popularność wyścigów żużlowych. A że jest to sport popularny, świadczą liczby. W poprzednim sezonie średnia widzów na meczach Ekstraligi wyniosła blisko 9 tys. osób, czyli
76
tyle samo, ile przychodziło na mecze piłkarskiej Ekstraklasy. Liczby te zaskakują, ale dają też niezły obraz do analizy popularności żużla, choć i tak nie oddają jego końcowego efektu. Skąd więc fenomen sportu tak niedostępnego dla zwykłego Kowalskiego, kosztownego dla zawodników i niemalże nieznanego w krajach zachodniej Europy?
– Na sukces żużla składa się wiele czynników, ale moim zdaniem najważniejsze są emocje, które wyzwala w ludziach. Szczególnie gdy zawody ogląda się na stadionie. Jedne zawody obejrzane na żywo wystarczą, żeby złapać żużlowego bakcyla. Tutaj wszystko odbywa się w zawrotnym tempie, bieg następuje po biegu, tor stanowi główną arenę walki współczesnych wojowników, a akcja potrafi zmieniać swój bieg kilka razy podczas jednej minuty. Bywa, że o zwycięstwie często decydują centymetry – tak o żużlu opowiada Witold Skrzydlewski, Honorowy Prezes Orła Łódź.
Dla wielu kibiców, wyścigi na stadionie mają coś z antycznego teatru. I choć gladiatorów zastąpili żużlowcy, to ich walka jest tak samo nieprzewidywalna, jak przed wiekami. Widzów wyścigów żużlowych fascynuje jeszcze jeden element tej rywalizacji – ogromnej mocy motocykle, na których ścigają się zawodnicy. Pozbawione hamulców maszyny, które po starcie rozpędzają się do ponad 100 kilometrów na godzinę i towarzysząca temu świadomość, że nie da się ich zatrzymać w dowolnym momencie – to wszystko stanowi o tym, że jest to jedna z najniebezpieczniejszych dyscyplin.
Sport wyjątkowy i rodzinny
Żużel w Polsce to dyscyplina, która nie ma sobie równych na świecie. W Szwecji czy Wielkiej Brytanii przeżywa spore problemy. W Danii, Czechach czy Niemczech jest na skraju upadku, w USA to raczej odmiana sportowego hobby. Może jeszcze w dalekiej Australii cieszy się jakąś popularnością. Ta wyjątkowość żużla może być jednym z czynników jego popularności nad Wisłą. Wreszcie mamy coś najlepszego – najlepszą ligę na świecie, mistrza świata i największe pieniądze ładowane w ten sport.
Poza tym ostatnie lata to kompletnie nowa jakość wyścigów żużlowych. Telewizje walczą o prawa do
pokazywania żużla, wykładając na stół miliony, a arenami zawodów są coraz nowocześniejsze, a tym samym atrakcyjniejsze dla widzów stadiony.
– Na mecze Orła Łódź przychodzą całe rodziny. Tu nie ma chamstwa, wulgarnych okrzyków i agresji, które dominują na przykład na stadionach piłkarskich. Jeżeli ktoś chce spędzić dwie godziny oglądając fajne widowisko sportowe, to musi koniecznie przyjść na stadion i na własne oczy zobaczyć wyścigi –mówi Witold Skrzydlewski.
I kibice przychodzą na Orła, choć nie tak licznie, jak chciałby honorowy prezes klubu, zawodnicy, trenerzy i sponsorzy, których z sezonu na sezon jest coraz więcej.
Gdy pada deszcz
Żużel, jak niewiele dyscyplin sportowych, uzależniony jest od pogody. Jak jest ładna, można jechać, jak pada deszcz, jechać nie można. Nawet na tak nowoczesnym obiekcie, jak ten w Łodzi.
– Dlatego trzeba dokończyć budowę stadionu Orła Łódź i dać mu dach, żeby kibicie mogli bez przeszkód uczestniczyć w sportowych zawodach, a nie musieli śledzić nerwowo prognozę pogody. Trudno sobie wyobrazić sytuację, że mecz piłkarski zostaje odwołany z powodu padającego deszczu. Jeszcze trudniej, że często dzieje się to z dnia na dzień, bo akurat leje i wiadomo, że tor nie będzie się nadawał do jazdy. U nas to nagminne – tłumaczy Witold Skrzydlewski.
Tegoroczny sezon żużlowy w Łodzi miał otworzyć wielki Mecz Narodów. Bilety były za złotówkę, a na stadionie mieli się ścigać najlepsi żużlowcy świata. Klub chciał w ten sposób zarazić pasją do żużla nowych widzów, licząc, że duża ich część pojawi się na pierwszym meczu ligowym. Ale… Przyszły deszcze i Mecz Narodów trzeba było odwołać, a zawody ligowe przełożyć na inny termin. A kibice? A kibice mówią: Chcemy dachu na stadionie!
Co z tym dachem?
Podczas budowania stadionu, który powstawał dzięki ogromnemu zaangażowaniu klubu, właściciela i kibiców, popełniono grzech zaniechania. Mimo wielu apeli i to
nie tylko klubu, ale i środowiska żużlowego w całej Polsce, władze miasta postanowiły pójść na skróty. Wybudowały obiekt z niezadaszonym torem, choć za niewielkie pieniądze mogła powstać w Łodzi arena mogąca gościć najważniejsze spotkania żużlowe.
O dach nad stadionem apelował Polski Związek Motorowy, Główna Komisja Sportu Żużlowego, władze 1. Ligi i Ekstraligi, wystosowując kolejne oświadczenia na ten temat. W gronie klubów występujących w Ekstralidze, Orzeł Łódź chciałby się znaleźć, o co walczy od wielu sezonów. Wymaga to jednak nie tylko nakładów finansowych ze strony klubu, ale przede wszystkim tego, aby mógł on poprawnie funkcjonować każdego dnia niezależnie od warunków pogodowych.
– Podejmujemy ogromne wysiłki, aby zwiększać frekwencję na stadionie. Przeznaczamy na to bardzo duże środki finansowe. Ale jaki jest sens, żeby to robić, skoro wystarczy zwykły deszcz, żeby kibice albo potencjalni kibice nie mogli przeżywać sportowych emocji. Dlatego rozpoczęliśmy akcję wysyłania pism do wszystkich polityków ziemi łódzkiej z prośbą o opinie w sprawie dachu. Obecna sytuacja stadionu jest nie do przyjęcia, dlatego już się nie cofnę. Na każdym meczu będzie widoczny napis: „Żądamy dachu” – mówił podczas jednej z konferencji prasowych Witold Skrzydlewski.
Jakby tego było mało, jesienią ubiegłego roku zorganizowano na stadionie zawody driftingowe. Miasto pozwoliło organizatorom wydarzenia na rzecz, która na stadionie żużlowym nie powinna mieć miejsca. Otóż na tor wjechały ciężkie maszyny, które zniszczyły system odwadniający. Dziś wystarczą lekkie opady, a tor zamienia się w błotnistą drogę, po której trudno chodzić, nie mówiąc o ściganiu się na ciężkich motocyklach.
– Jestem związany z tym sportem od ponad pięćdziesięciu trzech lat, lecz nigdy nie widziałem takich problemów z przygotowaniem toru na wiosnę, jakie są na stadionie Orła Łódź – mówi Marek Cieślak, trener Orła Łódź, a także legenda polskiego żużla.
77
Tekst Robert Sakowski Współpraca Marcin Jasiak
Kwiaty dla MAMY
Mama to miękkie ręce. Mama to melodyjny głos, to chuchanie na uderzone miejsce. Mama to samo dobro i sama przyjemność.
Coś, co dobrze jest mieć w każdej chwili życia koło siebie, dookoła siebie, gdzieś na horyzoncie.
To słowo ma wyjątkową moc, z reguły jest pierwszym, które wymawiamy. MAMA – daje nam życie, otacza miłością, wspiera, jak potrzeba skarci, ale jedno jest pewne, jej miłość nie zna granic. Dlatego Dzień Matki, to jedno z najpiękniejszych świąt. Każda mama w takim dniu powinna poczuć się naprawdę wyjątkowo. Podarujmy jej więc piękny bukiet kwiatów, one najlepiej wyrażają uczucia.
Początki Dnia Matki sięgają starożytności i wiązane są z kultami bogini-matki – symbolu płodności i opiekunki kobiet. Nowożytna tradycja świętowania tego dnia narodziła się w XIX wieku w Stanach Zjednoczonych. Pierwszy Dzień Matki obchodzony był w 1908 roku w Grafton, w stanie Virginia, dzięki inicjatywie Anny Jarvis. Jarvis zaczęła propagować obchody Dnia Matki po śmierci swojej matki, która była aktywistką społeczną i walczyła o prawa kobiet. W ciągu kilku lat jej inicjatywa zyskała popularność i rozprzestrzeniła się na inne stany.
W 1914 roku prezydent Woodrow Wilson ustanowił Dzień Matki jako święto narodowe, obchodzone co roku w drugą niedzielę maja. Obecnie Dzień Matki jest obchodzony w wielu krajach na całym świecie, choć w zupełnie odmiennych dniach.
W Polsce Dzień Matki obchodzony jest od 1914 roku. Pierwszy raz święto to celebrowane było w Krakowie 26 maja 1914 roku. Do II wojny światowej nie przypadał on w jeden, konkretny dzień. Obecnie Dzień Matki obchodzimy jednak 26 maja.
Co kupić w prezencie?
Dziś na wiele sposób możemy obdarować mamy z okazji ich święta. Mogą to być słodkości, książki, biżuteria, lot balonem, przejażdżka Ferrari i wiele innych niesamowitych atrakcji, naprawdę jest w czym wybierać. Naszą wdzięczność za rodzicielski trud możemy też wyrazić w prosty, niezwykle elegancki sposób – wręczając piękny bukiet ukochanych kwiatów. A jeśli mama nie lubi kwiatów ciętych, można zawsze podarować jej kwiat w doniczce. Na tę okazję bez wątpienia najlepsze będą storczyki, fiołki afrykańskie, prymulki, begonie, fuksje, hortensje. Jeśli nasza mama lubi rośliny doniczkowe bez kwiatów, można jej sprezentować niezwykle popularną obecnie monsterę czy fikusa. Kwiaty te można owinąć w elegancji papier, ale równie dobrze kupić do nich piękną doniczkę, czy drewnianą skrzyneczkę. Kwiaty w doniczce możemy dopasować do gustu naszej mamy, jak i wystroju jej mieszkania czy domu. Równie dobrym roślinnym prezentem
78 Styl życia
Melchior Wańkowicz
może okazać się las w słoiku. Ozdobi każde wnętrze i będzie przypominał mamie o naszej miłości przez długi czas.
Zaplanuj ślub marzeń!
Storczyk to doskonały wybór
Storczyki cenione są przede wszystkim za swój piękny i elegancki wygląd. Zachwycają delikatnością i finezją. Ich piękne, kolorowe kwiaty będą cieszyć oczy mamy i dodawać uroku każdemu wnętrzu. Storczyki są symbolem piękna, elegancji, miłości i szlachetności. W niektórych kulturach są również uważane za symbol odwagi i wytrwałości. To kwiaty niezwykle dekoracyjne, które dobrze pielęgnowane kwitnąć będą bardzo regularnie i przez długi okres czasu. Są łatwe w pielęgnacji i nie wymagają specjalnych umiejętności, aby utrzymać je w dobrej kondycji. Wystarczy odpowiednio je podlać i umieścić w miejscu, gdzie będą miały odpowiednią ilość światła.
Nie każda mama ma jednak wystarczająco dużo miejsca w domu, by co roku dostawiać kolejne doniczki.
Bywa też tak, że nie ma ręki do kwiatów doniczkowych, lub właściwych warunków do ich uprawy. W takim przypadku znakomicie sprawdzi się bukiet z kwiatów ciętych, zarówno jako dodatek do prezentu, jak i prezent sam w sobie.
Jakie kwiaty w bukiecie?
Jednak kupując kwiaty dla mamy, często stajemy przed trudnym wyborem – jakie będą najbardziej odpowiednie – czy te które lubi, czy może lepiej postawić tym razem na coś oryginalnego. I jedna i druga opcja będzie dobrym rozwiązaniem.
Zawsze niezawodny jest bukiet z róż. Te o czerwonej barwie symbolizują miłość i oddanie, różowe –wdzięczność i uznanie, z kolei białe – podziękowanie.
Pięknie prezentować będzie się bukiet tulipanów zarówno o jednorodnej kolorystyce, jak i ferii barw. Czerwone tulipany będą mówiły o naszej miłości. Pomarańczowe oznaczają moc, pasję, entuzjazm,
żółte radość, pozytywne myśli i szczęście. Białe, jak większość innych kwiatów w tym kolorze, to symbol niewinności i czystości, a różowe przekazują wiadomość, że chcemy się o kogoś troszczyć. A jeśli mama jest osobą wspaniałomyślną, ale też władczą i za to też ją cenimy, możemy podarować jej tulipany fioletowe.
Niezawodne na takie okazje są również gerbery, radosne i ciekawe kwiaty, a na dodatek bardzo wytrzymałe. Posiadają bogatą paletę barw. Podobnie jak frezje, które doskonale pasują do kompozycji wielokwiatowych. Ponadczasowe goździki na pewno też ucieszą nasze mamy, tak jak i symbol maja, czyli konwalie, kwiaty niepozorne, drobne i białe, z dużymi zielonymi listkami, pełne uroku. Podarowane mamie będą symbolem delikatności i spokoju, ale też szczęścia, pomyślności i wiecznej młodości.
Doskonałym wyborem będzie również bukiet mieszanych kwiatów, w tym wypadku można zdać się na florystki z kwiaciarni H. Skrzydlewska, które przygotują odpowiednie kompozycje. Na pewno w kwiaciarniach sieci dostępne będą też gotowe bukiety, które można kupić od ręki. Jak nie będziemy pewni, który wybrać, warto zapytać o radę.
Zawsze możemy też zdecydować się na flower box. To elegancki i stylowy prezent, który z pewnością przyciągnie uwagę i zachwyci każdą mamę.
Kiedy kupić kwiaty?
Najlepiej tego samego dnia, w którym zamierzamy je podarować. Zapraszamy do sieci kwiaciarni H. Skrzydlewska, w których czekać będą gotowe kompozycje, jak i kwiaty w doniczkach czy lasy w słoiku. Na miejscu powstawać będą kompozycje na życzenie.
Na miejscu i z dostawą
Kwiaty w sieci H. Skrzydlewska można także zamawiać telefonicznie i online z dostawą do domu:
42 672 24 27
kwiaciarnia@skrzydlewska.pl
Łódź, ul. Tatrzańska
oraz przez aplikację Glovo (glovoapp. com/pl/pl/lodz/). Każdy sposób jest dobry, aby wyrazić naszą miłość do mamy.
79 Styl życia
Studio Florystyki Ślubnej
30 42 676 21 62 | 42 672 33 33 kwiaciarnieskrzydlewska kwiaciarnieskrzydlewska www.skrzydlewska.pl
Nauka w nowym wymiarze wirtualnej rzeczywistości
Nowy wymiar kształcenia w Wyższej Szkole Biznesu i Nauk o Zdrowiu w Łodzi. Pierwsza w regionie łódzkim specjalistyczna pracownia wirtualnej rzeczywistości została otwarta dla studentów prawa i kryminologii.
Wyższa Szkoła Biznesu i Nauk o Zdrowiu rozpoczęła rok 2023 z nową infrastrukturą – specjalistyczną pracownią wirtualnej rzeczywistości (VR). Zajęcia praktyczne odbywają w niej studenci prawa i kryminologii WSBiNoZ. Uczelnia planuje także bezpłatnie udostępnić nową pracownię uczniom szkół ponadpodstawowych i zapraszać chętnych na warsztaty kryminalistyczne.
Wirtualne miejsce zbrodni
W nowej pracowni znajduje się 10 stanowisk wyposażonych w komputery, monitory, gogle i kontrolery, telewizor oraz rzutnik. Sprzęt ten jest niezbędny do obsługi największej atrakcji pracowni, czyli symulatorów wirtualnej rzeczywistości:
VR kryminalistycznego badania –oględzin i zabezpieczania miejsca ujawnienia zwłok oraz VR symulacji rozprawy sądowej.
Symulatory wirtualnej rzeczywistości pozwalają stworzyć przestrzeń dydaktyczną, która realnie byłaby zbyt kosztowna, niebezpieczna, czy wręcz niemożliwa do zaaranżowania. Scenariusze zajęć
przypominają grę komputerową VR, z tą różnicą, że celem nie jest zabawa, a zdobycie przez studentów praktycznych umiejętności i doświadczenia. Technologia wirtualnej rzeczywistości pozwala na wyświetlanie trójwymiarowego obrazu w specjalnie przeznaczonych do tego goglach.
Dzięki najnowocześniejszej technologii studenci poruszają się w wygenerowanym świecie 3D – przenoszą się na miejsce zdarzenia, gdzie ich zadaniem jest przeprowadzenie oględzin kryminalistycznych oraz zabezpieczenie śladów w sposób zgodny z procedurami i najlepszymi praktykami. W przypadku drugiego symulatora mogą natomiast wziąć udział w symulacji rozprawy sądowej, wcielając się między innymi w rolę sędziego, prokuratora, czy adwokata. Specjalny edytor pozwala na tworzenie różnych scenariuszy symulacji.
VR w procesie kształcenia
Wykorzystanie technologii VR w procesie kształcenia ma wiele zalet. Studenci rozwijają spo -
Projekt zrealizowano z Funduszy Unijnych
Prace realizowane w ramach projektu pt. Uczelnia dostępna 2.0, nr POWR.03.05.00-00-A049/21, którego celem jest niwelowanie barier w dostępności edukacji dla osób z różnego rodzaju niepełnosprawnościami. W ramach realizacji powstała infrastruktura możliwa do wykorzystania dla wielu grup odbiorców. Projekt współfinansowany z Funduszy Europejskich w ramach Programu Operacyjnego Wiedza Edukacja Rozwój 2014–2020.
strzegawczość, umiejętności wyciągania wniosków i analizy, mogą także wielokrotnie przećwiczyć umiejętności praktyczne w warunkach zbliżonych do rzeczywistych. Świat cyfrowy zapewnia realizm sytuacyjny, gwarantując jednocześnie pełne bezpieczeństwo użytkownikom.
Nie da się zaprzeczyć, że zajęcia w pracowni wirtualnej rzeczywistości to nowy wymiar kształcenia, z którego obecnie korzystają największe światowe uniwersytety, takie, jak Harvard, czy Stanford. Wyższa Szkoła Biznesu i Nauk o Zdrowiu jest pierwszą w regionie łódzkim oraz jedną z niewielu w kraju uczelni, która będzie wykorzystywać technologię VR w procesie kształcenia. Pracownia powstała przy współpracy z firmą Asseco Data Systems.
– Cała pracownia została tak zaprojektowana, aby można było w niej prowadzić symulacje angażujące cały zespół, można oczywiście też pracować indywidualnie, ale przecież nie o to nam chodzi. Na miejscu zbrodni, czy sali sądowej zawsze jest znacznie więcej osób. W pierwszym przypadku praca zbiorowa jest niezwykle istotna, w drugim chodzi o to, by każdy mógł wcielać się w poszczególne role – tłumaczy prof. WSBiNoZ dr hab. Wojciech Welskop, rektor Wyższej Szkoły Biznesu i Nauk o Zdrowiu w Łodzi.
Wyższa Szkoła Biznesu i Nauk o Zdrowiu
Łódź, Piotrkowska 278
42 683 44 18
rekrutacja@wsbinoz.pl
wsbinoz.edu.pl
80 Styl życia
81 Styl życia
Alfabet TEATROPOLIS
W alfabetycznym i fotograficznym skrócie przedstawiamy Festiwal Sztuki
Aktorskiej TEATROPOLIS. Nowe kulturalne wydarzenie na mapie Łodzi.
Andrzej Seweryn
ADyrektor artystyczny Festiwalu Sztuki Aktorskiej TEATROPOLIS. W kuluarach mówiono o nim: dobry duch festiwalu. Niezwykle zaangażowany, witający widzów i zapowiadający każdy spektakl, inicjator rozmów o sztuce aktorskiej i teatrze, w których aktywnie uczestniczył.
Adam Ferency
Aktor filmowy i teatralny oraz reżyser teatralny. Podczas TEATROPLIS zobaczyliśmy artystę w wyreżyserowanym przez niego „Dzienniku Przebudzenia”. Na scenie partnerowała mu Joanna Kosierkiewicz.
Agnieszka Przepiórska
Aktorka Teatru im. Słowackiego w Krakowie. Podczas Festiwalu mogliśmy zobaczyć ją w niezwykle poruszającym spektaklu Ginczanka. Przepis na prostotę życia.
Bronisław Wrocławski
Łódzki aktor, uhonorowany nagrodą specjalną. Jurorzy docenili artystę, a także pedagoga i wielką osobowość sceniczną za dotychczasową pracę artystyczną. Łódzka publiczność przyjęła wyróżnienie owacjami na stojąco.
Byk
Spektakl w wykonaniu Roberta Talarczyka według tekstu dramatycznego Szczepana Twardocha, otworzył Festiwal.
B C
Centrum Festiwalowe
Miejsce w Monopolis, w którym można było spotkać się z artystami i uczestniczyć w rozmowach, które prowadzili znani dziennikarze, chętnie uczestniczyła festiwalowa publiczność. Tu można było także oglądać wystawę z plakatami do filmu „Ziemia obiecana” i innych, w których niezapomniane role stworzył Andrzej Seweryn.
Dziennik Przebudzenia
Spektakl w wykonaniu Adam Ferencego i Joanny Kosierkiewicz, w którym zaprezentowano świetną prozę Jerzego Pilcha, oddającą poczucie humoru pisarza.
Dorota Kędzierzawska
Reżyserka, scenarzystka i montażystka, dama Krzyża Kawalerskiego Orderu Odrodzenia Polski. Znana z filmów podejmujących tematy wykluczenia społecznego, takich jak „Wrony”, „Nic”, „Jestem” oraz „Pora umierać” oraz „Jutro będzie lepiej”. Wyjątkowa osobowość, która zasiadała w festiwalowym jury.
Debiut
To jedna z dwóch festiwalowych kategorii, w której udział mogli wziąć twórcy do lat 26. W tej kategorii jury nie przyznało nagrody głównej. Prezentowane spektakle „Mięso” i „Miłość Ci wszystko wypaczy” wyróżniono i nagrodzono kwotą po 5 tysięcy złotych.
Emocje
Towarzyszyły wszystkim każdego festiwalowego dnia. Były łzy wzruszenia i radości, były stres, lęk i obawy. Każdy z festiwalowych dni dostarczał nowych doświadczeń twórcom wydarzenia, artystom i wyjątkowej widowni, której dziękujemy, za to, że nie tylko tłumie, ale i aktywnie uczestniczyła w tym teatralnym święcie.
D E F
Nowe kulturalne wydarzenie na mapie teatralnej Polski. Festiwal dedykowany aktorom to inicjatywa Krzysztofa Witkowskiego, prezesa Virako, inwestora Monopolis oraz Andrzeja Seweryna, wybitnego aktora. To ukłon i docenienie sztuki aktorskiej w każdym jej aspekcie. To wydarzenie dla wszystkich, których łączy pasja do teatru. Kolejna edycja za rok.
82 Kultura
Festiwal Sztuki Aktorskiej
Grand Prix
W kategorii Open tytuł przypadł Joannie Gonschorek, która zaprezentowała się w spektaklu „Zapowiada się ładny dzień”. Jurorzy wyróżnili autorkę za prawdę, głębię odwagę i szczerość. Aktorka otrzymała statuetkę, 20 tysięcy złotych oraz możliwość grania spektaklu na Scenie Monopolis w sezonie teatralnym 2023/2024.
Ginczanka. Przepis na prostotę życia
Spektakl w wykonaniu Agnieszki Przepiórskiej, wyreżyserowany przez Annę Gryszkównę w niezwykle poruszający sposób opowiada historię polskiej poetki żydowskiego pochodzenia Zuzanny Gincburg, zwanej Ginczanką. Spektakl wciąż aktualny wzrusza do łez i tak naprawdę jest opowieścią o kobiecie, której historia jest wciąż żywa.
Honorowe wyróżnienia
Jury postanowiło pozaregulaminowo przyznać je ze względu na bardzo wysoki i wyrównany poziom artystyczny wszystkich spektakli zaprezentowanych w kategorii Open. Za wykreowanie poruszającej wartości scenicznej przy użyciu subtelnych środków aktorskich, nagrodzono Sławomira Grzymkowskiego, wykonawcę „Prime Time”, a za niezwykłą precyzję w używaniu warsztatu aktorskiego i za odwagę zmierzenia się w pojedynkę z dziełem Szekspira Petera Čižmára grającego w spektaklu „Macbeth”.
Inspirujące rozmowy
Odbywały się każdego dnia w Centrum Festiwalowym zorganizowanym w wieży Monopolis. Po każdym ze spektakli publiczność tłumie uczestniczyła w spotkaniach z artystami, dowiadując się ciekawych rzeczy nie tylko o twórcach, ale i przesłaniu prezentowanych sztuk.
Janna Gonschorek
Aktorka teatralna, filmowa i telewizyjna, która poruszyła festiwalową publiczność i jury. Opuściła Łódź z Grand Prix, z czego jest niezwykle dumna. Bilety na jej monodram „Zapowiada się ładny dzień” wyprzedają się teraz do ostatniego miejsca w Teatrze Modrzejewskiej w Legnicy, z którym aktorka związana jest od 26 lat. Tę sztukę naprawdę trzeba zo-
baczyć. I nadarza się ku temu okazja – już 27 maja będzie można zobaczyć ją w Scenie Monopolis.
Jury festiwalowe
To wyjątkowe osobowości: Dorota Kędzierzawska – reżyserka, scenarzystka i montażystka, Katarzyna Janowska – dziennikarka, autorka programów kulturalnych w Onet i felietonistka tygodnika Newsweek, Andrzej Seweryn – dyrektor artystyczny TEATROPOLIS, Robert Więckiewicz – aktor filmowy i teatralny oraz Krzysztof Witkowski – prezes Virako, inwestora Monopolis oraz inicjator TEATROPOLIS.
Katarzyna Kubacka-Seweryn
Producentka, menadżerka kultury, prezes Fundacji Kultury i Sztuki „Taki jestem”, twórczyni Akademii Filmowej „Otwórz oczy!” oraz Festiwalu Filmów-Spotkań NieZwykłych. Prywatnie żona Andrzeja Seweryna, od początku zaangażowana w tworzenie Festiwalu Sztuki Aktorskiej.
Katarzyna Jankowska
Dziennikarka telewizyjna, radiowa i prasowa, autorka programów kulturalnych w Onet i felietonistka tygodnika Newsweek, zasiadała w festiwalowym jury. Mogliśmy także posłuchać jej rozmowy z Łukaszem Maciejewskim i Krzysztofem Witkowskim.
Krzysztof Witkowski
Inicjator festiwalu, prezes firmy Virako, inwestora Monopolis, od lat zaangażowany w projekty kulturalne dziejące się w Łodzi. Łodzianin, wizjoner, pasjonat sztuki był członkiem festiwalowego jury. Każdego dnia czuwał, aby festiwalowa machina, ani na moment nie zwolniła tempa i zachwycała profesjonalizmem.
Letnia Scena Monopolis
To właśnie to wydarzenie zapoczątkowało teatralne spotkanie z Monopolis. Projekt, przy którym zeszły się drogi Andrzeja Seweryna i Krzysztofa Witkowskiego.
Łukasz Maciejewski
Dziennikarz, filmoznawca, krytyk filmowy, krytyk teatralny, wykładowca akademicki. Podczas festiwalu przeprowadzał rozmowy z gwiazdami, między innymi Robertem
Więckiewiczem. O dziennikarskiej sztuce i zaangażowaniu biznesu w teatr rozmawiał też z Katarzyną Janowską i Krzysztofem Witkowskim.
Mięso
Monodram zagrany przez Tamarę Yelchaniniową, aktorkę Teatru Stajnia Metamorficzna z Nowiny. Spektakl podany w sposób odważny i niekonwencjonalny traktuje o kobiecej transformacji. Pozostawił widownię w lekkim niedopowiedzeniu i ciekawości, co tak naprawdę może kryć się za naszymi codziennymi maskami.
Macbeth
W Szekspirowskim monodramie nie było króla Duncana, Lady Macbet czy reszty postaci tylko tytułowy bohater, człowiek, który cierpi, bo identyfikuje się ze swoim fałszywym ego. W spektaklu zagrał Peter Čižmár, nagrodzony za swój występ wyróżnieniem. Sztukę zagrano po słowacku, z wyświetlanym tłumaczeniem.
Miłość Ci wszystko wypaczy
To lekka, muzyczna opowieść, w której trójka musicalowych artystów przedstawia historie ze swoich podróży. Przeboje z takich musicali jak Cabaret, Chicago, A Chorus Line bawiły festiwalową publiczność. Spektakl zaprezentowany w kategorii Debiut wykonała trójka młodych aktorów: Barbara Sanecka, Kamil Olczyk i Łukasz Walczak.
Maciej Stuhr
Aktor, reżyser i scenarzysta filmowy i teatralny, felietonista, konferansjer, psycholog, wykładowca akademicki. Podczas festiwalu spotkał się z młodzieżą, z którą rozmawiał o trudnej aktorskiej sztuce, ale także hejcie wylewającym się z internetu. Brawurowo poprowadził galę zamknięcia festiwalu.
Monodram
„To forma szalenie trudna, w ciągu godziny, kiedy aktor jest na scenie, nie może schować się za nikogo, to jest niezwykle wymagająca forma sztuki aktorskiej” – podkreślał Robert Więckiewicz.
Nagrody
Twórcom wręczono je na gali zamknięcie. Grand Prix w kategorii
84 Kultura
G H J K L Ł M N
85
Open powędrowało do Joanny Gonschorek. Wyróżniono także Sławomira Grzymkowskiego i Petera Čižmára. W kategorii Debiut nagrody głównej nie przyznano, wyróżniono za to oba biorące w nim udział spektakle: „Mięso” i „Miłość Ci wszystko wypaczy”.
Owacje i oklaski
Po każdym z festiwalowych przedstawień publiczność nagradzała aktorów gromkimi brawami. To dowód uznania dla sztuki, która działa się na Scenie Monopolis.
Open
Jedna z dwóch festiwalowych kategorii, w której zmierzyli się twórcy bez ograniczeń wiekowych. Do tej kategorii Andrzej Seweryn zakwalifikował sześć przedstawień, a nagrodą główną dla zwycięzcy była statuetka i 20 tysięcy złotych.
P
teatralnym Oscarem. Cieszyła go duża frekwencja, bo jak podkreślił, na Słowacji ludzie nie interesują się teatrem tak jak w Polsce.
Pągowski Andrzej
Wybitny grafik, autor około tysiąca plakatów zapowiadających sztuki teatralne, filmy, festiwale sztuk oraz konkursy piosenek. Podczas Festiwalu mogliśmy oglądać wystawę jego plakatów do sztuk Szekspira. Publiczność miała okazję uczestniczyć w rozmowie z mistrzem plakatu.
Prime Time
Monodram w wykonaniu Sławomira Grzymkowskiego to próba odpowiedzi na pytania: Skąd się bierze zło? Dlaczego ciągle ma się tak dobrze? Jak to się dzieje, że nie potrafimy mu zaradzić?
Publiczność
Wyjątkowa! Nie tylko uczestniczyła w spektaklach, ale też chętnie brała udział w spotkaniach z twórcami organizowanych w Centrum Festiwalowym. Takiej publiczności możemy życzyć wszystkim teatralnym festiwalom. Już teraz zapraszamy na kolejną edycję w przyszłym roku.
Peter Čižmár
Aktor niezależnego teatru Divadlo Kontra ze Słowacji. W Łodzi mogliśmy zobaczyć go w sztuce „Macbeth”. Festiwalowe jury doceniło artystę, przyznając mu specjalne wyróżnienie, o którym on sam powiedział, że jest dla niego
Robert Więckiewicz
Wybitny aktor filmowy i teatralny, członek Europejskiej Akademii Filmowej. Czterokrotny laureat Polskiej Nagrody Filmowej i dwukrotny laureat nagrody za pierwszoplanową rolę męską na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych. Ma na swoim koncie wiele wielkich kreacji filmowych i teatralnych. W Festiwalu uczestniczył w roli jurora.
Robert Talarczyk
Reżyser, aktor teatralny i filmowy, scenarzysta, dramaturg, autor i tłumacz piosenek, dyrektor Teatru Śląskiego im. Wyspiańskiego w Katowicach. Jest laureatem Specjalnej Złotej Maski za kreatywność i wszechstronność umiejętności adaptatorskich, aktorskich i reżyserskich, trzech Złotych Masek za najlepsze spektakle oraz Złotej Maski za reżyserię. W Łodzi publiczność mogła podziwiać go w monodramie „Byk”.
Scena Monopolis
Wyjątkowy teatr, w którym przez cztery dni, od bardzo wczesnych godzin rannych do późnych wieczornych toczyło się festiwalowe życie. Przed każdym spektaklem trzeba było przygotować scenę, a realizacja niektórych scenografii wymagała kilku godzin. Przez cztery dni na deskach Sceny Monopolis zaprezentowano osiem sztuk, galę zamknięcia i pokaz mistrzowski.
Sławomir Grzymkowski
Aktor teatralny, filmowy i telewizyjny, członek zespołu Teatru Dramatycznego im. Holoubka w Warszawie. Współpracuje z niezależnymi twórcami i grupami teatralnymi. Na festiwalu zobaczyliśmy go w monodramie „Prime Time”. Jury Festiwalu nagrodziło go specjalnym wyróżnieniem, za wykreowanie poruszającej wartości scenicznej przy użyciu subtelnych środków aktorskich.
R S T
publiczności i artystów prezentujących się na scenie. Sukces tylko utwierdził w przekonaniu, że było to bardzo potrzebne wydarzenie. W przyszłym roku kolejna edycja i jeszcze więcej spektakli, festiwalowych dni i spotkań w Centrum Festiwalowym.
TEATROPOLIS
To zupełnie nowe wydarzenie na teatralnej mapie Polski, przyjęte z ogromnym entuzjazmem
Uczta duchowa
Czyli pokaz mistrzowski w wykonaniu Andrzeja Seweryna, zaprezentowany na zakończenie Festiwalu. Mistrz zawładnął sceną od pierwszej chwili i trzymał w skupieniu do samego końca. Zaprezentowany „Dziennik” Witolda Gombrowicza jest dla niego zawsze źródłem nie tylko wiedzy, ale zachętą do ciągłego myślenia, dobrym pokarmem, ucztą duchową.
Wystawy towarzyszące
Podczas Festiwalu można było poznać twórczość Andrzeja Pągowskiego i oglądać jego plakaty do sztuk Szekspira. Była także wystawa z plakatami ze zbiorów Muzeum Kinematografii do filmu „Ziemia obiecana” i innych, w których niezapomniane role stworzył Andrzej Seweryn.
Wydarzenie wyjątkowe
Tak w jednym zdaniu można podsumować pierwszą edycję Festiwalu Sztuki Aktorskiej TEATROPOLIS. Święto teatru w Monopolis trwało cztery dni, podczas których publiczność mogła zobaczyć osiem sztuk i jeden pokaz mistrzowski oraz uczestniczyć w wielu interesujących spotkaniach z twórcami.
Yelchaninova Tamara
Aktorka Teatru Stajni Metamorficznej z Nowiny. Urodziła się 1996 r. w Kijowie na Ukrainie, gdzie studiowała reżyserię filmową. Jest również akrobatką, tancerką, performerem. Podczas Festiwalu mogliśmy zobaczyć ją w spektaklu „Mięso”.
U W Y Z
Zapowiada się ładny dzień
To tytuł sztuki, która poruszyła serca nie tylko widowni, ale też festiwalowego jury. Joanna Gonschorek w sposób niezwykły zmierzyła się z tematem śmierci, odchodzenia, czyli naturalnym etapem naszej egzystencji. Spektakl nagrodzony owacjami na stojąco zdobył Grand Prix TEATROPOLIS.
86
Kultura
O
87
„50 słów” z Marią Seweryn
i Kamilem Maćkowiakiem
Lenę i Adama poznajemy po 10 latach małżeństwa, w pierwszy wieczór, który spędzają bez 9-letniego syna. Wyjątkowa okazja budzi w małżonkach spore oczekiwania – on liczy na świetny seks, ona – że wreszcie nadrobi zaległości w pracy i zrelaksuje się przy kieliszku wina. Banał? Nic z tych rzeczy. Tekst Wellera to złożone studium relacji międzyludzkich, które demitologizuje obraz romantycznego związku dwojga osób, jednocześnie we wzruszający sposób oddaje prawdę o miłości, w której mieści się niemal wszystko: bliskość, nienawiść, zmęczenie, odrzucenie, uważność, wierność, pragnienie, egoizm, rutyna, wołanie o czułość, a zwłaszcza rozczarowanie – sobą i partnerem. Jedno słowo nie wystarczy, żeby opisać to, co dzieje się między najbliższymi sobie ludźmi, ogarniętymi niewypowiedzianą samotnością.
Ze sceny padają gorzkie słowa, jak choćby definicja małżeństwa jako związku dwojga ludzi, którzy się wciąż rozczarowują. Pojawia się wątek wyboru między karierą a macierzyństwem, kryzysu męskości, presji posiadania dzieci, uciekania się do kłamstwa dla dobra drugiej osoby. To opowieść o miłości takiej, jaką jest: kruchej, niedoskonałej, pełnej nadziei i potrzeb, jak dwoje ludzi, którzy ją tworzą.
• 27 maja, godz. 19.00
• Teatr Kamila Maćkowiaka,
• Centrum Dialogu
88
Great September po raz drugi
Setki koncertów i spotkań, występy gwiazd i muzycznych odkryć. Znani są już pierwsi wykonawcy drugiej edycji festiwalu Great September.
Artyści poszukujący, ale i ci, którzy już znaleźli swoje miejsce na scenie. Żywe legendy, od których wciąż można się wiele nauczyć i debiutanci, wyznaczający nowe kierunki w muzyce. Na Great September, czyli organizowany przez Fundację Independent i Miasto Łódź festiwal showcase’owy w Polsce, zaproszono ponad stu wykonawców, by jak najlepiej i jak najszerzej pokazać bogactwo polskiej sceny muzycznej.
Pojawi się wśród nich Kaśka Sochacka, czyli muzyczne objawienie ostatnich lat, a także Włodi – współtwórca kultowych na rapowej scenie składów Molesta i Parias oraz autor siedmiu solowych płyt. Nie zabraknie legend polskiej sceny zespołów Moskwa oraz Wanda i Banda oraz Alicji Majewskiej. Wystąpią też artyści oklaskiwani na światowych festiwalach: Trupa Trupa i Daniel Spaleniak, którego piosenki usłyszeć można w najpopularniejszych amerykańskich serialach.
Podczas drugiej edycji Great September zagrają również: Ranko Ukulele, koko die, Hubert., The Cassino, Agata Radziszewska, Älskar, Marcel Baliński Trio, Stach Bukowski, Bart Gałązka, Magda Kluz, Gołębie, Zachwyt, Kuba i Kuba, Polski Zespół, bogdan sėkalski, Smutny Tuńczyk, Furda, Biały Falochron, po prostu Kajtek, Bielas i Marynarze, Jan Bąk, we watch clouds, trujące kwiaty, pawlack, OATS, hage-o, Kamil Kempinski, Tony myśli, Pola Chobot & Adam Baran, Markus IVI, NOSTALG1A i Serca.
• Festiwal odbędzie się w dniach 14-16 września
Nadchodzi
Czy zamiast przepowiadać przyszłość możemy ją wspólnie zaprojektować? I jak nasze wyobrażenia przyszłości zmieniają teraźniejszość? – to pytania, które razem z zaproszonymi gośćmi postawimy sobie podczas tegorocznej edycji Łódź Design Festival, która odbędzie się w dniach 18-28 maja. Motyw nadchodzącej edycji ŁDF to „Future Perfect”!
Łódź Design Festival to wyjątkowe wydarzenie, które skupia wokół siebie rodzimych projektantów i producentów związanych z branżą kreatywną, jak i wszystkich miłośników dobrego designu. Organizowane od 2007 roku, stanowi forum wymiany doświadczeń dla projektantów i firm, a za cel stawia sobie odkrywanie i promocję młodych talentów oraz prezentację kierunków rozwoju projektowania szerokiemu gronu odbiorców. W tym roku motywem przewodnim jest „Future Perfect”! To hasło odwołujące się do wizji świata, w którym zarówno jednostki, jak i całe społeczeństwa podejmują działania ze świadomością ich późniejszych efektów.
• Festival odbędzie się w dniach 18-28 maja
89 Kultura
„Future Perfect”!
Akcja sztuki Flavii Coste rozgrywa się w gabinecie terepeutycznym podczas nietypowej sesji. Pacjent decyduje się zakończyć leczenie, a psychiatra próbuje namówić go, by spróbował jeszcze raz. Na czym polega ta pełna tajemnic gra? Kto tutaj tak naprawdę potrzebuje pomocy? I co ma z tym wszystkim wspólnego Catherine Deneuve? Jedno jest pewne. Spotkanie obojga wyzwala szereg nieoczekiwanych zdarzeń, stopniowo odkrywając utajone pragnienia, fantazje i problemy bohaterów. A wszystko to w komediowym, inspirowanym filmem charakterze.
Od 13 maja zapraszamy na „Replay” – francuską komedię w klimacie filmu noir do Teatru Powszechnego w Łodzi. Będzie to polska prapremiera sztuki autorstwa Flavii Coste, autorki młodego pokolenia, której debiutanckie sztuki zostały bardzo dobrze przyjęte przez francuską krytykę i publiczność. A „Replay” doczekał się scenicznych realizacji we Francji i Niemczech z udziałem uznanych aktorów tamtejszych scen. Spektakl będzie polską prapremierą sztuki. Reżyseruje Magdalena Małecka-Wippich. Występują Filip Jacak i Jakub Kotyński. Ze specjalnym udziałem Anny Seniuk, Pauliny Nadel, Moniki Kępki i Małgorzaty Goździk.
Na ten jubileuszowy powrót z niecierpliwością czekają i twórcy, i publiczność, która zawsze tłumnie stawiała się na widowni, by ze wzruszeniem śledzić losy Tewjego Mleczarza i jego rodziny. Już 19 maja –w czterdzieści lat od polskiej prapremiery – do Teatru Muzycznego w Łodzi wraca „Skrzypek na dachu”. A wraz z nim, w roli głównej, Zbigniew Macias.
Polska wersja kultowego broadwayowskiego musicalu „Skrzypek na dachu” wystawiona została po raz pierwszy 5 maja 1983 roku w Teatrze Muzycznym w Łodzi. Było to wielkie przedsięwzięcie, a realizację powierzono artystom cieszącym się ogólnopolską renomą. Reżyserem została jedna z najsłynniejszych wówczas polskich śpiewaczek operowych – Maria Fołtyn, scenografię zaprojektował Marian Stańczak, choreografię ułożyła znakomita tancerka i choreografka – Krystyna Gruszkówna, zaś za pulpitem dyrygenckim stanął Rajmund Ambroziak. Gorące emocje budziła obsada, a zwłaszcza odtwórca postaci głównego bohatera – Tewjego Mleczarza. Zaproszenie do występów przyjął jeden z największych polskich śpiewaków operowych – niezrównany bas, Bernard Ładysz. Jego zmiennikiem był młody, debiutujący na dużych scenach Zbigniew Macias.
W maju, w czterdzieści lat od polskiej prapremiery, „Skrzypek na dachu” znów zagości na scenie przy Północnej, a w roli Tewjego znów zobaczyć będzie można Zbigniewa Maciasa, na zmianę z Grzegorzem Szostakiem. Za reżyserię i choreografię odpowiedzialny jest Jan Szurmiej, kierownictwo muzyczne sprawuje Elżbieta Tomala-Nocuń. Musical zostanie wystawiony w tym sezonie sześć razy.
90 Kultura
„Replay” w Teatrze Powszechnym
„Skrzypek na dachu” wraca do Teatru Muzycznego
• 13 maja,godz. 19.15, Teatr Powszechny w Łodzi
• 19 maja, godz. 18.30, Teatr Muzyczny w Łodzi
Spirit of Łódź na 600-lecie Łodzi
Monopolis będzie świętować urodziny Łodzi, dedykując temu wydarzeniu autorski projekt – cykl koncertów muzycznych „Spirit of Łódź”, realizowany z powodzeniem na letniej scenie muzycznej kompleksu.
Kogo tym razem zobaczymy w amfiteatrze zabytkowego kompleksu łączącego doskonale przestrzenie biurowe z ofertą gastronomią i szeroko rozumianą kulturą? Zapowiedzieć można już trzech artystów – zespół LemON, utalentowanego wokalistę Błażeja Króla i znakomitą artystkę z Zielonego Przylądka Elidę Almeidę.
Błażej Król to przedstawiciel muzyki alternatywnej, członek orkiestry Męskiego Grania i jeden z najbardziej rozchwytywanych polskich wokalistów. Niedawna premiera jego płyty „W każdym polskim domu” zachwyciła krytyków.
Zespołu LemON z charyzmatycznym wokalistą Igorem Herbutem chyba nie trzeba nikomu zbyt długo przedstawiać. Polsko-łemkowsko-ukraińska formacja występuje od 2012 roku i choć wykonywane przez nią utwory są dość trudne i wymagające, bardzo emocjonalne, oparte na doświadczeniach wokalisty, to zyskała sporą rzeszę fanów.
Elida Almeida to artystka młodego pokolenia, która ma szansę nawiązać wkrótce do dokonań najwybitniejszych artystów z kraju, który dał wielką Cesarię Evorę, czyli Wysp Zielonego Przylądka. Jej ognisty temperament i radość życia, którymi emanuje w czasie występów na żywo, a jednocześnie swoje muzyczne uczucia potrafi wyrazić także w nostalgicznych balladach – sprawiają, że jej koncerty długo zapadają w pamięci.
Pokaz specjalny spektaklu
Monopolis wraz z Joanną Gonschorek, laureatką Grand Prix Festiwalu Sztuki Aktorskiej
TEATROPOLIS w kategorii Open zaprasza na pokaz specjalny spektaklu, który spotkał się z niezwykłym odbiorem jury i festiwalowej publiczności.
Po monodramie „Joanny” i spektaklu „Spójrz na nią – pieśniodramat u Modrzejewskiej”, to trzecie spotkanie dwóch niezwykłych osobowości artystycznych: aktorki Joanny Gonschorek i poetki Anny Podczaszy.
Tym razem w tekście napisanym specjalnie dla Joanny Gonschorek, Anna Podczaszy zmaga się z tematem, który był, jest lub będzie bliski każdemu z nas: opowiada o śmiertelnej chorobie i żegnaniu się z życiem. Łącząc powagę z dyskretnym humorem, a perspektywę codzienności z metafizyką, monodram ukazuje nieuchronny i naturalny etap egzystencji, nieodłączny od ludzkiego świata.
Monodram Joanny Gonschorek niesie głębokie przesłanie i tak potrzebną nadzieję...
Na uwagę zasługuje nie tylko fenomenalne aktorstwo, ale także bogata warstwa wizualna i dźwiękowa.
• wykonanie: Joanna Gonschorek
• autor tekstu: Anna Podczaszy
• reżyseria: Magda Skiba
• produkcja: Teatr Modrzejewskiej w Legnicy
91 Kultura
„Zapowiada się ładny dzień”
• Spirit of Łódź, Amfiteatr Monopolis
• 27 maja godz. 19, Scena Monopolis
Mieć czy być?
Mateusz Lipski
właściciel agencji PROGRESSIVO
Związany z branżą marketingu nieprzerwanie od 2001 roku. Twórca marek, strategii komunikacji, sloganów i haseł reklamowych, które trwale zapisały się w świadomości masowej. Kreatywnie wspiera i angażuje się w kampanie społeczne, promocję wydarzeń oraz instytucji kultury.
Gdy w 2004 roku nabywaliśmy pierwsze własne mieszkanie, sytuacja na rynku wyglądała zgoła inaczej, niż ma to miejsce dziś. Ilość realizowanych inwestycji, a tym samym ofert sprzedaży nowych lokali była ograniczona, by nie powiedzieć niezwykle uboga. Na łódzkim rynku dominowało dosłownie kilku większych graczy, którym usiłowała dotrzymać kroku dosłownie garstka tych pomniejszych. W zestawieniu z niewielką siłą nabywczą łodzian przełomu tysiącleci, ograniczoną dostępnością kredytów hipotecznych i raczkującą odwagą klientów do ich zaciągania, obraz branży deweloperskiej w naszym mieście kształtował się dość niemrawo. To tu, to tam powstawały nieliczne nowe „apartamentowce” uzupełniające istniejącą tkankę gierkowskich blokowisk i pustkę suburbii. Centrum Łodzi, jako stereotypowe zagłębie patologii, inwestorzy omijali szerokim łukiem. Zresztą wówczas niewielu nabywców zdecydowałoby się na zakup mieszkania na Lipowej, czy Struga.
W 2006 roku nastąpił – nie przesadzając – wybuch. Istny boom mieszkaniowy trwający nieprzerwanie, z niewielkimi tąpnięciami aż do dziś. Członkostwo Polski w Unii Europejskiej, wysyp inwestycji i funduszy, niewidziany dotąd wzrost gospodarczy i rozwój biznesów poskutkowały dynamicznym spadkiem bezrobocia. Otworzyło to perspektywę posiadania własnego, nowiutkiego „M” przed tysiącami tych, którzy przed momentem nie mieli na nie najmniejszych szans. Branża deweloperska nie mogła zareagować na rosnący popyt inaczej, niż poprzez rosnącą podaż. Nowe, coraz bardziej przemyślane, a z czasem także atrakcyjne architektonicznie i estetycznie projekty zaczęły wyrastać jak grzyby po deszczu.
Deweloperskie eldorado skłoniło setki drobniejszych przedsiębiorców specjalizujących się w zupełnie innych
dziedzinach do zainteresowania właśnie tym biznesem. Wielu, którzy zarobili gdzie indziej nieco większy grosz i dysponowało startowym kapitałem, zaczęło decydować się na realizację swoich pierwszych inwestycji mieszkaniowych. Projektów, często niespecjalnych jakościowo i funkcjonalnie, lecz zawsze wydajnych kosztowo i rentownych pojawiła się cała masa. Budowało się szybko, szybko, a nawet jeszcze szybciej.
O ile perspektywa dla wielkich rynkowych graczy, cechujących się korporacyjną strukturą, nieograniczonym kapitałem i międzynarodowym zapleczem biznesowym rysuje się w branży deweloperskiej nader korzystnie, nie można tego samego powiedzieć o przyszłości lokalnych, mniejszych inwestorów. Ale co się stało? – zapyta wielu. Odpowiadam: w istocie stało się wszystko, a w każdym razie bardzo wiele. Po pierwsze (i najprostsze) – inflacja, poziom stóp procentowych, a tym samym niewielka dostępność kredytowania. Po drugie – galopada cen. Tanio już było, a to oznacza trwałą zmianę i nadchodzący trend rynkowy. Zamiast kupić, spłacić i mieć, większość stać będzie jedynie by przez całe życie wynajmować. Po trzecie – pokolenie generacji „Z” zmiecie za chwilę to, co znamy ze starego świata. Ono nie chce wzorem swoich rodziców posiadać poprzez kredytowe niewolnictwo i porządek narzucony przez korporacje. Stawia na wolność, mobilność i brak zobowiązań. Dziś żyje tu, a za moment gdzie indziej, nie zadając sobie pytania „mieć, czy być” rodem z rozważań Ericha Fromma.
W kontekście branży deweloperskiej – przetrwają więksi, którzy w łatwy sposób przesiądą się na inwestycje pod wynajem. Ci, którym nie spieszy się z szybkim odzyskaniem zainwestowanego kapitału, a każdy nowy projekt obliczony jest w perspektywie wielu lat.
92 Felietony
Fot. Krzysztof Pietrzak
Bądźmy empatyczni
Tyle mówi się o tym, że trzeba wczuć się w drugiego człowieka. Być empatycznym. Dla mnie to jedna z najważniejszych umiejętności w relacjach międzyludzkich. Wchodząc w cudze buty, chcę jednego: doprowadzać rzeczy do końca razem z innymi ludźmi i za ich sprawą. Razem możesz znacznie więcej – zarówno prywatnie, pracując w korporacji, w niewielkiej firmie czy prowadząc biznes. Żeby to uczynić potrzebujesz kilku rzeczy. Najważniejsza jest w empatii – umiejętność zrozumienia ludzi bez względu na sytuację. Prowadziłem kiedyś szkolenie, w którym udział brała osoba pracująca na co dzień z kobietami doświadczającymi przemocy domowej. Powiedziała mi: „Nie możesz poczuć tego, co czuła tamta kobieta”. Miała rację: nie poczuję tego samego. Mogę jedynie starać się rozumieć sytuację, zdając sobie sprawę, że spotkało ją coś złego. „Współczuć” nie oznacza „czuć to samo”. Oznacza za to, że możemy pomóc tej drugiej osobie, że możemy współpracować. Empatia to zrozumienie człowieka w każdej sytuacji. Ilu ludzi wybiera zrozumienie tylko w sytuacji, która im pasuje? To nie jest empatia. Człowiek empatyczny jest w stanie w większym stopniu niż ktoś, kto jest empatii pozbawiony, zrozumieć postawy i działania innych dzięki temu, że umie wczuć się w ich stan wewnętrzny. Potrafi spojrzeć na rzeczywistość czyimiś oczami i wyobrazić sobie, co druga osoba czuje, a często nawet przeżywać pewne wydarzenia razem z nią i wspólnie cieszyć się z sukcesu lub płakać nad porażką.
Komunikacja empatyczna sprawia, że nasze relacje z innymi ludźmi stają się po prostu bardziej ludzkie. Skuteczna komunikacja nie jest możliwa jeśli się wzajemnie nie słyszymy lub gdy nie jesteśmy szczerzy – mówimy „tak”, myśląc „nie”. Istotą komunikacji empatycznej jest dotarcie do sedna tego, co faktycznie nasz rozmówca chce nam powiedzieć, a więc do jego intencji i potrzeb.
W codziennej komunikacji mamy tendencje do:
oceniania drugiej osoby
bezrefleksyjnego wyrażania ocen moralnych narzucania sposobów wykonania zadań pochopnego udzielania rad litowania się rywalizowania wyręczania drugiej osoby
Etykietowanie rzeczywistości, ocenianie co jest zagrożeniem a co nie, ma oczywiście swoje zastosowanie i bez niego byśmy nie przetrwali jako gatunek. Jednak w kontakcie z drugim człowiekiem, jeśli zależy nam na porozumieniu, niezbędne jest odejście od ocen w kierunku empatii. Komunikacja empatyczna zwiększa poczucie bezpieczeństwa, dobrze wpływa na wzajemne zaufanie i uwalnia pozytywną energię.
Ekspert przywództwa i rozwoju osobistego. Ma 15 lat doświadczenia jako trener, coach i mentor. Autor programów szkoleniowych. Prowadzi warsztaty i szkolenia dla liderów na wszystkich poziomach. Pomaga w budowaniu zwycięskich zespołów.
93 Felietony
Andrzej Maciejewski
Fot. Justyna Tomczak
Ulubiony MAJ
Kamil Maćkowiak
aktor, reżyser, scenarzysta i choreograf Laureat ponad dwudziestu nagród teatralnych, Prezes Zarządu Fundacji Kamila Maćkowiaka. Jednym z najsłynniejszych jego spektakli jest monodram „Niżyński”. Zagrał główną rolę w filmie Jerzego Stuhra „Korowód”, grywa w licznych serialach. Od kilku lat produkuje spektakle pod szyldem własnej Fundacji.
„I wtedy przyszedł maj” chciałoby się zaśpiewać za Moniką Kuszyńską, choć patrząc przez okno, zdecydowanie bardziej pasuje piosenka Maanamu „Wyjątkowo zimny maj”.
Niezależnie jednak od pogodowej aury to i tak mój ulubiony miesiąc w roku, najbardziej dla mnie antydepresyjny. Budząca się zieleń zapowiada wreszcie słoneczne dni, a w kalendarzu coraz bliżej do urlopu. Ten wakacyjny okres przerwy w moim teatralnym maratonie trochę przypomina mi czas szkoły podstawowej, w każdym razie z wiekiem cieszę się na niego niemal identycznie. Jasne, to nie znaczy, że mogę sobie pozwolić na dwumiesięczną labę, bo firma dalej pracuje i realizujemy dość „grube” projekty na jesień, ale przynajmniej „nie muszę robić min” na scenie, jak naszą profesję podsumował kiedyś starszy kolega po fachu.
Szczęśliwie problem (jeśli to akurat w ogóle problem) urlopu mam już od dawna ogarnięty. Dokładnie dwa dni po zeszłorocznym powrocie z Grecji, w ramach dawania sobie marchewki przed kolejnymi miesiącami permanentnego kija, zaplanowałem sobie wakacje 2023, wierząc optymistycznie, że nie tylko na nie zarobię, ale ich w ogóle dożyję.
To drugie, póki co, zostało zrealizowane, pierwsze wzbudza więcej zastrzeżeń, tym bardziej że ceny skoczyły średnio o 30 procent, ale cóż…z euforycznie zaplanowanych trzech tygodni będą dwa, inne wydatki się ograniczy i ruszam na podbój Portugalii.
Zanim jednak usiądę w knajpie w Porto i posłucham ukochanego fado, muszę zagrać w naszym teatrze jeszcze dwadzieścia siedem spektakli, kolejne trzy zarejestro -
wać w telewizyjnej adaptacji na potrzeby jesiennej premiery naszego kanału VOD. Muszę napisać tekst sztuki, która rodzi się w bólach i której aktualny tytuł brzmi „DIVA 2, czyli lament królowej” i zrealizować pewien projekt premium, o którym chciałbym już móc krzyczeć, ale żeby nie zapeszyć, boję się o nim nawet myśleć.
Urlopu z każdym rokiem potrzebuję i wyczekuję bardziej, tym razem wręcz desperacko. Nie będę już narzekał na cienie przedsiębiorcy w sektorze kultura. Ich skutki jednak widać gołym okiem, co najlepiej podsumowała moja dobra znajoma, dodając komentarz pod moim zdjęciem na fejsie, sprzed 28 lat, które wstawiłem dla zabawy… Brzmiał on; „wtedy młody gniewny, teraz stary i wku***ony” i trudno mi jest nie przyznać jej racji.
A jesień zapowiada się ekstremalnie intensywnie, bo oprócz obchodów dziesięciolecia naszego teatru, wydania dedykowanego temu jubileuszowi albumu, premiery wspomnianej już drugiej części „DIVY”, kanału VOD, premiery spektaklu z Beatą Olgą Kowalską (na ten duet czekam od 23 lat, kiedy to razem z kumplem z roku w filmówce w owej Beacie właśnie bardzo się podkochiwaliśmy), mamy także inaugurację naszego Festiwalu Teatrów Kameralnych, który realizujemy dzięki wsparciu Miasta Łodzi i który już spędza mi sen z powiek.
Teraz jednak jest maj, odpaliłem już zakupioną zimą hulajnogę elektryczną (póki co raz, ale debiut był), cieszę się każdym bardziej słonecznym dniem dziwiąc się, że pogoda naprawdę ma duży wpływ na moje samopoczucie. Pogoda i każdy kolejny dzień, który mnie zbliża do tej knajpki w Porto.
Pięknej wiosny Kochani.
94 Felietony
Fot. Izabela Urbaniak