72 MIEJSCA Miejsca RO z m ó w k i a r c h i t e kt o n i c z n e
Dzieje domów miłości Zaginiony rozdział do podręcznika z historii architektury
słynnych cór Koryntu, uczących miłości
W tym cieniu, pokątnie i w tajemnicy,
zdrożonych pątników. W gęstwinie pła- wieszano na kołkach zbroję i habit. Nieskorzeźb Konarku do dziś możemy podej-
gdysiejsze, świetne lupanary Lewantu
rzeć, jak roztańczone bajadery obdaro-
i Rzymu ustąpiły miejsca średniowiecz-
wują pielgrzymów rozkoszami bogów.
nym zamtuzom, ciemnym i dusznym
W przybytkach babilońskiej Isztar dzie-
jaskiniom nierządu.
wice oddawały się świętym kapłanom,
I tak to właściwie trwa do dziś, nie-
wywyższając akt inicjacji płciowej do
przerwanie, z małymi wyjątkami. Bo
rangi religijnego rytuału. Podobnie pod
zdarzało się jeszcze niekiedy, że domy
dachami świątyń Persji, Fenicji i Frygii
schadzek stawały się ośrodkami życia
uprawiano sakralną miłość w czasach,
wielkich tego świata; czasem jeszcze
gdy po ziemi chadzali bogowie, a rozum
któryś zamtuz zalśnił na chwilę pełnym
godził się z magią. Ale już trzeźwi Rzymianie wykradli
blaskiem dawnej świetności, jak ów chicagowski klub sióstr Everleigh. Były
Fasadę Everleigh Club w Chicago można
miłość ze świątyń, by ją zaprzęgnąć do
to jednak już tylko ostatnie podrygi
było poznać po monstrualnym pilastrze,
spraw codziennych. Wznieśli dla niej
konania. Miłość dogorywa na ulicach,
wdzierającym się w zagłębienie pomię-
liczne domy, jak owe najsłynniejsze pom- w ciasnych zaułkach, w zadymionych
d zy wypu k łościam i at t yk i głowicą
pejańskie lupanary, siedziby wilczyc.
karczmach, ze swymi trzema nieodłącz-
obwiedzioną wolutami. Każdy aparta- W samych Pompejach było ich przeszło
nymi towarzyszami: gorzałą, wszą i syfi-
ment urządzony był w innym stylu, a nie
lisem, uwiecznionymi w powieściach
30, a drogę do nich wskazywały fallusy
było tam ornamentu, który nie ocie-
Henry’ego Millera.
kałby bogactwem i snobizmem. Splu-
Architektura wyrzekła się swojej
waczki ze złota, dźwiękoszczelne ściany,
macierzy. Czy któryś z wielkich archi-
tysiące luster. Najsłynniejszy burdel
tektów dzisiejszych czasów ma w swoim
w Ameryce przez 11 lat przyjmował koro-
portfolio projekt choćby najskromniej-
nowane głowy, aż do 1911 roku, kiedy to
szego burdelu? Domy miłości ukry-
został zamknięty pod naciskiem moral-
wają się jak zbrodniarze w przebra-
nie prawych obywateli. Fasada przybla-
niach hoteli, prywatnych apartamentów,
kła, a wielki pilaster jakby zwiądł, wta-
salonów masażu bądź też wszelkiego
piając się w jej tło.
rodzaju agencji. Niekiedy, w przypły-
Można powiedzieć, że przypadek Everleigh Club streszcza w sobie całą historię domów miłości. Albowiem, powiedzmy to sobie od razu na wstępie, opowieść o architekturze miłości jest, de facto, opowieścią o jej upadku, o jej powolnej degrengoladzie. A przecież architektura zrodziła się właśnie z miłości! „Belkami domu naszego są cedry, a cyprysy ścianami” (Pnp 1,17) – mówi Oblubieniec do Oblubienicy, ujawniając tajemnicę najpierwszego budulca.
wie łaski, buduje się dla nich getta, owe MARE K WARC H OŁ
Trochę architekt, trochę nie. Krótkowidz, agnostyk. Z przymusu petent, klient, pacjent, konsument, wyborca. Genetyczny hochsztapler i prowokator. Pisze, bo inaczej nie może, a mówić się boi. Laureat wielu konkursów literackich, które jeszcze nie zostały ogłoszone. Lubi brzydką architekturę, niemoralne książki i Béla Tarra. Woli góry, psy, irysy. Marzy o siedmiu równoległych żywotach, ale nie szuka utraconego czasu. Urodzony jako niemowlę, dziś wraca do korzeni.
dzielnice wykluczenia, tak dobrze nam znane z innych kontekstów historii. Tam, za żelaznymi bramami, muszą znosić swój los wygnańców, naznaczonych czerwoną latarnią niczym znamieniem Kaina. Znać w tym procesie rękę jakiegoś niewidzialnego zaborcy, rugującego wszystko, co jest obce jego zawłaszczającej woli, z publicznego porządku, życia, prawa, języka. A co znika z języka, natu-
Architektura powstała z połączenia
ralną koleją rzeczy zniknie wkrótce ze
pierwiastków. Żeńskie i męskie, ogień
świata.
i woda, wypalana cegła i cement, strzeli- wyżłobione w kamiennych ulicznych pły-
Bezdomna, upokorzona Afrodyta
stość dachu i wklęsłość piwnic. Wszyst-
tach. Ściany w ich wnętrzach ozdobione
za żelazną bramą żebrze o okru-
kie pierwotne ludzkie schronienia były
były malowidłami, na których nagie ciała,
szek czułości.
domami miłości. Gniazdami, do któ- w parach albo trójkątach, łączyły się ze rych powracano z wojennych wypraw
sobą w zaskakujących konstelacjach.
lub z ciężkiej pracy w polu, by w blask
Wciąż jeszcze czuć tutaj woń starożyt-
domowego ogniska posyłać iskry noc-
nych nocy, zapach potu niestrudzonych
nych westchnień.
pracowników miłości.
W czasach antycznych miłości dedy-
Gdy świat antyku upadł, architek-
kowano świątynie. Koryncki Porneion,
turę, podobnie jak cały świat, poraziła
przybytek Afrodyty, był domem tysiąca
epidemia zgorszenia i wstydu. Miłość
hierodul – lubieżnych kapłanek, tych
otoczono pogardą i usunięto ją w cień.
•