„mgFoto Magazyn” 3/2021 (12)

Page 41

Lamenty Andrzej Najder

To było lato 2019 roku, jak się okazało — ostatnie spokojne lato przed pandemią. Następny rok przyniósł wydarzenia, które całkowicie odmieniły świat dotąd nam znany. Pracuję na Wydziale Sztuki Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie. W lipcu tamtego roku byłem odpowiedzialny za przeprowadzenie uciążliwej operacji przeniesienia sprzętu oraz wyposażenia kilku instytutów do tymczasowych pomieszczeń w innej części miasta. Siedziba mojego Wydziału została oddana do remontu. Przeprowadzka — ta z pozoru nudna i pozbawiona emocji czynność — stała się przyczynkiem do powstania serii fotografii. Wkrótce okazało się, że w nowym miejscu (ale piętro wyżej) również trwa remont. Po otwarciu drzwi wkroczyłem do zupełnie innego świata. Zobaczyłem opuszczone sale, porozrzucane przedmioty, poprzestawiane meble, ogółem — rzeczy przeznaczone do wyrzucenia, oświetlone promieniami słońca, wpadającymi przez brudne okna. Światło czyniło z nich niesamowite konstrukcje. Natychmiast (niemal intuicyjnie) zacząłem fotografować, czułem bowiem, że znalazłem się w przestrzeni, której wkrótce może nie być, albowiem jej przeznaczeniem jest zniknąć. Jej los jest już rozstrzygnięty, niebawem przyjdzie nowe. Rejestrowałem zatem niemal każdy detal: stosy gruzu, żelaza, drewna i szkła, wypełniające przestrzenie

dawnych pracowni chemicznych. Wykonałem dziesiątki zdjęć, początkowo smartfonem (w imię idei, że najlepszy aparat to ten, który masz przy sobie) później również aparatem cyfrowym i analogowym. Fotografowałem dla siebie, do szuflady, świadomy, że nadejdzie miejsce i czas na zaprezentowanie tych ujęć. Jakiś czas później nadeszła pandemia, zostaliśmy zamknięci w domach, nasz dotychczasowy świat i zajęcia zostały odwołane. Ja jednak postanowiłem działać dalej i sfinalizować projekt o nazwie Lamenty. Szloch, płacz, utyskiwanie nad tym, co minione. Cykl ten poświęciłem sytuacji ludzkości i świata, w jakiej się znalazł niemal w jednej chwili, bez ostrzeżenia. Nasz dotychczasowy styl i rytm życia w czasach wzrostu gospodarczego oraz ogólnoświatowej prosperity został zakłócony, przerwany. Nasze plany i marzenia runęły w przepaść. Staliśmy się uczestnikami kataklizmu na skalę globalną. Zmuszeni zostaliśmy do życia wśród obostrzeń. Zaburzona została nasza równowaga, nasz komfort. Wydarzenia, które wspominam, miały miejsce w czasie szczególnym również dla mnie jako fotografa. Był to czas mojego powrotu do fotografii klasycznej. Po początkowej euforii i uległości wobec zalet fotografii cyfrowej uświadomiłem sobie, że muszę poszukać czegoś więcej, czegoś nieuchwytnego i z pozoru niewidocznego. Poczułem się przytłoczony fotografią cyfrową, jej możliwościami i doskonałością. Żyjemy w czasach swoistego „wyścigu zbrojeń” na megapiksele. Wykonując zdjęcie jesteśmy w stanie zobaczyć efekt pracy natychmiast. Jeśli nam się nie podoba, możemy je powtórzyć. Uzyskany obraz nie jest jednak tworem fizycznym, lecz tylko zero-jedynkowym plikiem zapisanym na dysku, który łatwo stracić, skasować, zniszczyć. Obraz wykreowany tradycyjną metodą na filmie jest bardziej uniwersalny, realny i prawdziwy. Ma swoją fizyczność. Obecnie w serwisach społecznościowych publikowane zdjęcia bardzo często są podda[41]


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.