„mgFoto Magazyn” 1/2022 (14)

Page 5

W świecie twarzy Rozmowa z Danutą Węgiel

Stanisław Jawor: Nie będę pytał, jak to się zaczęło, bo wszyscy wiemy, że pochodzisz z Elbląga, że znasz się na kliszach i papierach fotograficznych, wiemy też, że przyjeżdżając do Krakowa spotkałaś Zbigniewa Łagockiego — profesora Krakowskiej ASP, członka Rady Artystycznej ZPAF — i on... no właśnie, co on zmienił w Twojej fotografii? Danuta Węgiel: Studiowałam religioznawstwo i działałam w studenckim Towarzystwie Dagerotypistów, gdy w 1986 roku pojawiło się, wystosowane przez Klub Fotograficzny przy Pałacu pod Baranami, zaproszenie do uczestniczenia w warsztatach prowadzonych przez Zbigniewa Łagockiego. Kilkoro z nas — Dagerotypistów — złożyło swoje portfolia. Zakwalifikowanie na kurs było dla nas wyróżnieniem, ponieważ Zbigniew Łagocki był cenionym artystą i autorytetem w dziedzinie fotografii. Warsztaty trwały od 1986 do 1989 roku. Można powiedzieć, że był to czas mojego artystycznego dojrzewania. Mistrz Łagocki dyscyplinował nas, skupiając naszą uwagę na różnych zadaniach, które uwypuklały język fotografii. Kształtował w nas świadomość kadru, światła, przestrzeni ostrości i nieostrości. Kładł nacisk na rozumienie działania różnych czynników tworzących obraz i naszej możliwości wpływania na ich relacje. Moje podejście impresyjnego fotografa, „łapacza

chwili” oraz biernego odtwarzacza rzeczywistości zaczęło pod wpływem Łagockiego zmieniać się w aktywne wybieranie tego co i jak chcę powiedzieć za sprawą aparatu. Pamiętam, że przemiany zaczęły się od ćwiczeń na kompozycję zwaną „czystą formą”. Profesor mówił, że powinniśmy odrzucić myślenie o tym, co dany przedmiot znaczy, i skupić się jedynie na jego formie, czyli nie poddawać się codziennemu odczytywaniu obrazu, lecz zobaczyć inne możliwości, dojrzeć interesującą kompozycję w elementach rzeczywistości. Nie od razu zrozumiałam to zadanie, bo wbrew pozorom to trudne ćwiczenie, które zmusza do zmian nawyków oraz innego kadrowania. To doskonałe ćwiczenie, otwierające świadomość tworzenia obrazu, wracało do mnie jak buddyjski koan. Dziś chętnie zadaje je studentom. Podczas wersnisażu wystawy w Myślenicach mówiłaś nam, że Twoja przygoda z portretami rozpoczęła się od współpracy z „Tygodnikiem Powszechnym”. Ale jak to? Przyniosłaś portfolio i już Cię mieli? W 1993 roku zgłosił się do mnie Wojtek Szumowski, który robił swoje pierwsze filmy. Przymierzał się właśnie do dokumentu o „Tygodniku Powszechnym”. Powiedział: „Dana, znam twoje zdjęcia. Czy posiedzisz tydzień w redakcji «TP» i zrobisz mi dokumentację fotograficzną?”. Zgodziłam się natychmiast. Przed drzwiami do redakcji ogarnął mnie jednak niepokój. Miałam wejść do mitycznego „Tygodnika Powszechnego”, pełnego sław dziennikarskich, i robić tam reporterskie zdjęcia? O zgrozo! Pomyślałam: „W co ja się wpakowałam?!” Jednak pierwszy dzień rozwiał wszelkie lęki. Dostałam wsparcie od Kasi Morstin, świetnej sekretarki redakcji. W „Tygodniku” panowała niespotykana atmosfera przyjaźni miedzy redaktorami i pracownikami, a na mnie nie zwracano zbyt[5]


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.