Światło ciała Rozmowa z Wacławem Wantuchem
jest on zbyt banalny, a jeżeli obraz uprości się do czerni i bieli, wówczas twórca może zachęcić odbiorcę, by ten zaintersował się wyłącznie f o r m ą fotografowanego obiektu. Formę temu obiektowi daje wyłącznie światło, a dokładnie — światłocień. Studiował Pan w Krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych w klasie rzeźby. W jaki sposób przestrzenne, trójwymiarowe widzenie ciała zdeterminowało Pana dwuwymiarowe fotografie?
Marcin Kania: Dlaczego akt i — to pytanie od pań — dlaczego wyłącznie akt kobiecy? Wacław Wantuch: Dlaczego akt? Tutaj odpowiedź jest prosta: fascynuje mnie nagie kobiecie ciało. Zwłaszcza ciekawie oświetlone i przybierające niebanalną pozę. Na nagość patrzę jako artysta, odbieram ją zatem nieco inaczej niż zwykły widz. Szukam w układzie ciała kobiety estetyki, a nie wyłącznie zmysłowości. Akt kobiecy towarzyszy mi przez większość mojego artystycznego życia, męskie ciało natomiast nie interesuje mnie w ogóle. Gdzie się podział kolor w Pana twórczości? Dlaczego Pan z niego nie korzysta, mimo że piękno ludzkiego ciała można wyrazić także za pomocą barw? Oczywiście, że można zobrazować je przy użyciu barw, ale jeżeli popatrzymy na to zagadnienie w kategoriach piękna, musimy określić co dla kogo jest fascynujące. Dla mnie nie ma nic interesującego w kolorze, dlatego że
W żaden… Chociaż nie, jest pewien istotny dla mnie determinant. Jednym z najważniejszych przedmiotów wykładanych w Akademii, obecnym w harmonogramie każdego kursu, jest rysunek. Studenci kierunków: rzeźba, malarstwo, grafika lub konserwacja zabytków uczą się rysować. To tradycja i obowiązek, gdyż rysunek jest podstawą wszelkich działań plastycznych i bez niego trudno artyście funkcjonować. U mnie się tak podziało, że wpadła mi kiedyś do ręki książka Witolda Dederki Oświetlenie w fotografii. Najbardziej zainteresowały mnie zaproponowane przez autora wręcz anatomiczne rozbiory światłocienia. Nie miałem kompletnie świadomości (nikt nas w Akademii o tym nie uczył!) co to jest światło własne, cień własny, światło brzegowe, odbite, na krawędzi, nie wiedziałem też, że cień rzucony jest najciemniejszym elementem na obrazie a cień własny nie może mieć takiej mocy, jak wspomniany cień rzucony. Ja tę książkę wręcz pożerałem! Miałem to szczęście, że po lekturze konkretnych fragmentów szedłem na zajęcia i rysując modelkę zaczynałem rozumieć o czym Dederko pisał! To było fascynujące, że z pomocą podręcznika do fotografii uczyłem się rysunku. Później, gdy zostałem wykładowcą fotografii, zaczynałem zajęcia teoretyczne od następującego wykładu. Wyciągałem z lodówki jajko, kładłem pod jednym źródłem światła i pokazywałem, gdzie jest światło [5]