Felie t on
Nieznajomość kominków szkodzi „Zapomniane” paliwo odnawialne
„Czarny dym” to za mało…
Ogrzewanie drewnem i przygotowywanie gorących posiłków to prawdziwe „kamienie milowe” rozwoju ludzkości. Fakt, że dzisiaj dysponujemy szerszym asortymentem paliw i nie musimy polegać wyłącznie na drewnie. Słońce, jak powszechnie wiadomo, nocami nie świeci i potrafi być skutecznie przysłaniane przez chmury. Wiatr jest wspaniały, ale nie zawsze wieje lub potrafi wiać za mocno. Tak więc do kapryśnej energii pochodzącej z wiatru i słońca wypada dodać „coś” bardziej stabilnego, przewidywalnego… Lepiej, aby nie był to – jak dotąd – masowo spalany brudny węgiel lub kontrowersyjna energia atomowa . Tak więc… wracamy do drewna. W każdym razie, kto mądry, ten wraca. W USA drewno w sensie ulg podatkowych traktowane jest jako jedno z paliw odnawialnych, TAK SAMO jak wspomniane słońce i wiatr czy geotermia. W Polsce bywa z tym różnie, bo drewno traktowane jest u nas jako „paliwo stałe”, tak samo jak węgiel. Tyle że węgiel jest ewidentnie paliwem kopalnym, a drewno jest wprawdzie paliwem stałym, ale jednak odnawialnym, o czym jakoś w Polsce „zapomniano”. Przypadek?
Tak sobie marzę o uczciwym traktowaniu drewna, jako odnawialnego paliwa, i posiadaczy kominków, jak ludzi, którzy oszczędzają polskiej gospodarce miliony złotych na zakupie kopalnych paliw i opłat emisyjnych. A tutaj, zamiast pozytywnych zmian, słyszę kolejne absurdalne wypowiedzi osób, od których można wymagać jakiejś wiedzy. Wrogiem jest już nie tylko kominek, ale również „kominek rekreacyjny”, a słowo „rekreacja” ma dodawać negatywności i tak już sponiewieranemu urządzeniu. Wolna sobota w łóżku, niedziela w kościele, urlop nad morzem, rowerowa wycieczka do lasu czy szusowanie na nartach (bez aluzji do Prezydenta RP!), a nawet wieczór w pubie przy piwie to też „rekreacja”. Dla wielu „rekreacją” będzie wieczór przy kominkowym ogniu. I ma to być gorsze od lotu samolotem na Kretę? Poza tym rekreacja przy kominku jesienią czy zimą to nie tylko negowana „przyjemność”, ale wspomniane wyżej oszczędzanie kopalnych energii, po prostu „business & pleasure”. Interes dla kraju, a przyjemność dla obywatela, i co w tym złego? Austriacy podają udowodnione przez medyków walory zdrowotne kaflowego pieca, a wieczór przy bezpiecznym i ekologicznym ogniu kominka jest lepszy dla zapędzonego pracownika korporacji czy wyplutego po trzech dyżurach lekarza, niż tabletki „na uspokojenie”. Jeśli ktoś wypowiada się publicznie o szkodliwości drewna i kominków, o negatywnych skutkach kominkowej „rekreacji ”, a sam nie ma kominka, nie ma drewutni , nie pali drewnem, a na dodatek nie ma wiedzy o aktualnym poziomie oferowanych produktów, to niech tę wiedzę uzupełni u osób kompetentnych lub skorzysta z lektury Świata Kominków, bezpłatnej w internecie. Brak wiedzy to żadne usprawiedliwienie.
A jednak się zmieniają! Przez lata nie zastanawiano się nad szkodliwością chemicznych środków ochrony roślin, nadmiarem opakowań plastikowych, spalinami samochodów, statków i samolotów, jak też ubocznymi skutkami spalania węgla czy drewna. Nikt nie robił bilansu zysków i strat środowiskowych związanych z wydobyciem węgla, ropy naftowej i gazu czy promieniotwórczym działaniem uranu. Czasy się zmieniły i na wszystko patrzymy z perspektywy dbałości o klimat i środowisko. Śledzimy „ślad węglowy”, ograniczamy zużycie butelek PET, wyznaczamy limity emisji samochodów, zamykamy kopalnie. Wbrew rozpowszechnianym fałszywym opiniom również kominki się zmieniają. Rozporządzenie 2015/1185 UE, tzw. Ekoprojekt, wchodzi w życie 1 stycznia 2022
roku, ale w salonach kominkowych, a nawet w marketach budowlanych już od kilku lat królują wkłady kominkowe i piecyki spełniające wymogi tego rozporządzenia. Wkład polskiej branży kominkowej w ratowanie klimatu i poprawę jakości powietrza jest duży. Życzę pozostałym „udziałowcom” emisyjnym, aby w takiej skali się poprawili. Jednak węgiel dalej jest sprzedawany detalicznie, a przyczepiono się do kominków i drewna. Wiele osób, w tym istotni decydenci, wciąż uważa, że w kominku spalać można śmieci. Obserwuję branżę i użytkowników kominków od prawie 30 lat i jeśli kiedyś takie przypadki się zdarzały, to dzisiaj ich nie ma. Kominki są zbyt kosztowne, aby spalać w nich byle co, narażając się na koszty naprawy, a palenie mokrym drewnem również nie daje ani energii, ani przyjemności. To nie mój wymysł, bo potwierdzają to opinie straży miejskich. A więc zamiast kominka-wroga może warto na te urządzenia i ich posiadaczy spojrzeć przyjaźnie… Nie mówię o dotacjach i wsparciu finansowym, bo to chyba zbyt wiele, ale chociaż o pozostawieniu kominków w spokoju i nie traktowaniu ich jak „zabójczej broni”, a ich użytkowników jak „zabójców”, a takie opinie pojawiają się czasami.
Witold Hawajski, witek.h@ihz.pl redaktor naczelny
Świat Kominków 3/2021
4
(65)