Kurier Plus - e-wydanie 21 maja 2022

Page 19

KURIER PLUS 21 MAJA 2022

www.kurierplus.com

19

Z (nie tylko) florydzkiego ¿ycia

Anna K³osowska

Pierwsza pod b³êkitn¹ flag¹ Twarz o wysoko osadzonych koœciach policzkowych okolona pasmami d³ugich do ramion, jasnych w³osów patrzy³a w moj¹ stronê lekko uœmiechniêtymi oczyma. Kiedy zosta³yœmy sobie przedstawione niebieskie oczy przymru¿y³y siê. Ciep³o, po kociemu. Pogwarek w sali amerykañsko polskiego klubu na Florydzie umo¿liwi³ wymianê grzecznoœciowych formu³ek, ale nie wejœcie w d³u¿sz¹ i g³êbsz¹ konwersacjê. Zreszt¹ nie mia³am niestety na to czasu: to by³ wieczór autorski. „Czwarta koncha”, moja pierwsza ksi¹¿ka, ubrana w miêkki widok oceanu, spokojnej fali, rozmywaj¹cej siê na ziarnistej pla¿y, le¿a³a na stoliku ko³o mikrofonu. Lena zd¹¿y³a powiedzieæ: – £¹czy nas ONZ, mam nadziejê, ¿e uda nam siê o tym porozmawiaæ, bardzo bym chcia³a. Pracowa³am tam krótko i lata przed pani¹, chêtnie bym pos³ucha³a pani opowieœci… Ja chcia³am pos³uchaæ opowieœci Leny. ONZ, mój zawodowy ¿ywio³ przez prawie æwieræ wieku, a tu Polka, która pracowa³a dla organizacji w innym zupe³nie okresie. Lata szeœædziesi¹te… – By³am przewodniczk¹ po gmachu. Oprowadza³am grupy zwiedzaj¹cych. By³am pierwsz¹ przewodniczk¹, UN guide, zza ¿elaznej kurtyny. Chêtnie pos³ucha³abym dalej, ale musia³am zacz¹æ spotkanie. A potem. Potem nie zd¹¿y³yœmy, potem by³a pandemia, potem… Na szczêœcie jest „teraz” i Lena spêdza jakiœ czas tu na Florydzie, wiêc nareszcie, w czasie mi³ego lunchu, kiedy otwarte okna przyjmuj¹ delikatn¹ bryzê poruszaj¹c¹ firankami, mog³yœmy porozmawiaæ. Lena przygotowywa³a coœ w kuchence cieplutkiego, eklektycznie urz¹dzonego mieszkania. By³am pewna, ¿e te meble maj¹ wspóln¹ historiê. Tylko niekoniecz-

Nowi przewodnicy po gmachu ONZ, marzec 1963 r.

nie historiê chronologiczn¹, historiê rodziny. Zosta³y gdzieœ wypatrzone albo sk¹dœ œci¹gniête, z ró¿nych k¹tów ¿ycia, z ró¿nych czasów, ró¿nych dróg. Mo¿e z rozstajów dróg. – Zrobi³am rybê, bo wiem, ¿e nie jesz miêsa. Tak powiedzia³aœ, jak rozmawia³yœmy przez telefon. Przytaknê³am. Prawdziwa dobra gospodyni. I mo¿e bym i wesz³a w d³u¿szy wywód na temat mojej wersji wegetarianizmu, który nie wyklucza ryb, gdyby do pokoju nie wœlizgn¹³ siê miêkki tygrysi profil. Kot! To by³ koci dom. Czu³am to od pocz¹tku. Koty wiedz¹, jakie miejsce wybieraj¹! Toby otar³ siê najpierw o krzes³o, na którym siedzia³am. Taki sposób pokazania: „to moje terytorium”. A potem o moje nogi, co oznacza³o, ¿e przyj¹³ mnie – na razie i na próbê – w swoje towarzystwo. To znaczy on panuje nad sytuacj¹, a ja mam pozwolenie na pobyt tymczasowy. Tymczasowoœæ… Lena przeprowadza³a siê w ¿yciu wiele, wiele razy, czasem raz w roku. Ogromna energia jest w tym jej przemieszczaniu siebie i rodziny. W tym mieœci siê dwóch synów i trzech mê¿ów. – Kiedy powsta³ ONZ, by³am kilkuletni¹ dziewczynk¹, ogromnie siê ucieszy³am. Wyobrazi³am sobie, ¿e teraz bêdzie œwiat bez granic i paszportów, bez wojen, taki jeden wielki wspólny œwiat! Do jakiegoœ stopnia to siê mia³o prawo udaæ, ale tylko do jakiegoœ, i raczej oddalamy siê od tego modelu, tej tendencji, filozofii. Rozdrabniamy siê na cz¹stki, czêœci, kraje, regiony, terytoria, okruchy. Scalaj¹ nas na jakiœ czas dramaty, tragedie… – Doskonale ciê rozumiem. Ja fascynowa³am siê miêdzynarodowoœci¹ w idealistyczny sposób. To przynosi gdzieœ kiedyœ pewn¹ dozê rozczarowania, ale tylko marz¹c mo¿na coœ osi¹gn¹æ. Trzeba marzyæ. Na kilka miesiêcy przed tym jak Lena Kowerdan, wysoka, smuk³a blondynka o d³ugich do ramion w³osach i przezroczystych niebieskoœci¹ oczach przekroczy³a progi kompleksu nad East River i spojrza³a na b³êkitn¹ flagê z logo ONZ, œwiat pogr¹¿ony by³ w jednym z groŸniejszych konfliktów. Sta³ u progu kolejnej œwiatowej wojny. Atomowej wojny. Cu-

Lena w 1963 roku

ban missile crisis sprawi³, ¿e w Polsce wykupywano artyku³y spo¿ywcze, wprowadzono ograniczenia w ich nabywaniu. Ludzie gromadzili zapasy i pocieszali siê, ¿e to niemo¿liwe. Nikt tego nie zrobi. Nikt nie naciœnie guzika… Jak¿e tamtejszy œwiat by³ wyg³odnia³y pokoju! Powstawa³a ulepszona wersja Ligi Narodów: Organizacja Narodów Zjednoczonych. Nadzieja na nowe ¿ycie w stabilnym pokoju, pomimo zimnej wojny. Trochê to dziwnie teraz brzmi, kiedy wojna rozpe³z³a siê znowu i zjednoczy³a nas, którzy jesteœmy zbyt blisko, ¿eby pozostaæ w nic nierobieniu, ale nie ca³y œwiat… Celem Leny, jak moim trzydzieœci lat póŸniej, by³o pracowaæ dla organizacji o szczytnych celach. Mieszka³a w Stanach od 1960 roku w ramach programu wymiany studentów, na kilka razy przed³u¿anej wizie, która dawa³a jej legalny pobyt, ale nie pozwala³a pracowaæ. Te kolejne przed³u¿enie wi¹za³y siê z nie lada przygodami. A pracowaæ jakoœ jej siê udawa³o. W koñcu musia³a siê utrzymywaæ. Drobne stypendia nie wystarcza³y. Na etapie, na którym jej dobry znajomy zasugerowa³, ¿eby zg³osi³a siê do ONZ, bo w koñcu zna dobrze nie tylko angielski, ale i rosyjski, co wynika³o z uwik³anej historii jej rodziny, a i hiszpañski, no i rzecz jasna polski, Lena by³a gotowa to zrobiæ. Obawia³a siê jednak, ¿e nie ma szans. Mo¿e ta zachêta osoby przychylnej pomog³a, pchnê³a j¹ na pewien tor, przes¹dzi³a o decyzji. O pod¹¿aniu wzd³u¿ linii marzenia. Niejeden raz w tej swojej ogromnie ciekawej przygodzie ze Stanami, od momentu, kiedy znalaz³a siê na pok³adzie „Batorego”, bo ten rodzaj transportu na drug¹ stronê oceanu by³ mo¿liwy do op³acenia w PRL-owskiej walucie, przejawia³a nies³ychan¹ odwagê decyzji. Wiêc czemu nie teraz?

Po rozmowie kwalifikacyjnej znalaz³a siê w wybranym gronie kilkudziesiêciu m³odych kobiet. Tak, wtedy przewodniczkami by³y tylko kobiety! Kiedy patrzê na zdjêcie, zrobione w 1963 roku w wielkim jasnym Visitors’ Lobby budynku Sekretariatu ONZ nad East River, widzê uœmiechniête, dziewczêce twarze. Widzê te¿ architekturê, strukturê wnêtrza tak rewelacyjnie nowoczesn¹ wtedy i dalej atrakcyjn¹, zachwycaj¹c¹ przestronnymi, otwartymi, nasyconymi œwiat³em przestrzeniami. Kompleks ONZ powstawa³ w ci¹gu czterech lat, od 1947 do 1952 roku. Ju¿ w kilka miesiêcy póŸniej dziesiêæ m³odych przewodniczek oprowadza³o zwiedzaj¹cych z ca³ego œwiata. Ciekawych i zachwyconych, sceptycznych i nieprzekonanych. Ci pierwsi chcieli zobaczyæ i dotkn¹æ przysz³oœci pomieszczonej w gmachach, w których miano decydowaæ o lepszym jutrze. Takie by³y szczytne za³o¿enia. Takie by³y marzenia wielu ludzi w tych latach, kiedy dobrze pamiêtano wielkie zniszczenia, wielkie unicestwienie. Ci drudzy…ci drudzy pytali „kto za to wszystko p³aci i po co”. Dla Leny przyjêcie do grona przewodniczek, przypiêcie do klapy mundurku b³êkitnego pinu z logo najwiêkszej miêdzynarodowej organizacji, by³o spe³nieniem niemo¿liwego wydawa³oby siê do spe³niania snu! W polskim paszporcie poza studenck¹ widnia³a teraz wiza G-4, któr¹ otrzymuj¹ pracownicy ONZ z ró¿nych krajów na okres trwania kontraktu. W przypadku UN guides na dwa lata bez mo¿liwoœci przed³u¿enia. Mog³a wiêc dalej studiowaæ w Queens College i pracowaæ. Wiza G-4 uratowa³a j¹ przed deportacj¹, o czym osobno. Pierwszy dzieñ szkolenia zmieni³ jej ¿ycie i pod innym wzglêdem. Kiedy wraz z kole¿ank¹ jad³y lunch w oenzetowskiej kafeterii (za $1.25!), pozna³a m³odego cz³owieka z Santo Domingo, Dominikany. Swojego przysz³ego mê¿a. Lena by³a swoist¹ sensacj¹ w tej grupie przewodniczek: pierwsz¹ pochodz¹c¹ bezpoœrednio zza ¿elaznej kurtyny, z kraju nale¿¹cego do bloku sowieckiego. Pierwsz¹ „stamt¹d” pracuj¹c¹ pod b³êkitn¹ flag¹! m

Przewodniczki w saloniku

Zapraszamy na stronê Autorki: www.anna4book.com


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.