50
by Fintek
Moje pierwsze spotkanie z aniołem biznesu Paweł Zylm Założyłem swój pierwszy startup w wieku 9 lat, jeszcze nie wiedząc, że to startup. Razem z moim przyjacielem ze szkolnej ławki Krzyśkiem mieliśmy manufakturę haclówek. Dla niewtajemniczonych i młodszych czytelników wg Miejskiego Słownika Slangu haclówa to rodzaj broni zaczepnej, pociski z wygiętych szpilek, drutu lub zszywek. Pewnie wg dzisiejszych regulacji prawnych musielibyśmy wystąpić o koncesję, ale w 1980 roku nie musieliśmy się tym przejmować. A nawet gdybyśmy musieli to z pewnością nie przyszłoby nam to nawet do głowy.
Krzysiek był odpowiedzialny za produkcję, a ja załatwienie materiałów i dystrybucję. Niestety, a może całe szczęście, nie udało nam się rozwinąć naszego biznesu. Z jednej strony mieliśmy problemy z materiałem, ograniczone możliwości skalowania do kolegów z podwórka z naszych warszawskich Jelonek (dziś Bemowa) oraz co było decydujące, niespodziewaną interwencję nadzoru w postaci naszych Rodziców, którzy po tym jak przypadkowo dowiedzieli się o naszej działalności to wydali nam nakaz natychmiastowego zaprzestania kontynuacji produkcji. Tym samym nasz biznes padł, ale jeszcze czekały nas tzw. konsekwencje. Rodzice nie chcieli słuchać żadnych naszych wyjaśnień, że my nic złego nie robimy, że haclówa służy tylko do zabawy, a nie do robienia czegokolwiek złego. Dziś oczywiście mam inną perspektywę, ale wtedy mówiliśmy to z pełną wiarą i przekonaniem, że tak jest. Moją skórę, dosłownie i w przenośni, obronił Wujek Michał, który zobowiązał się do tego, że przeprowadzi z nami dyscyplinującą rozmowę. Bardzo bałem się tej rozmowy, tym bardziej, że Wujek był wtedy jeszcze trochę obcy, bo stał się wujkiem parę miesięcy wcześniej po ślubie z Ciocią i nie wiedziałem czego możemy się spodziewać. Wbrew moim obawom rozmowa była konstruktywna, a Wujek rozmawiał ze mną jak z partnerem, a nie jak
dorosły z dzieckiem. Dostałem wiele cennych informacji, w tym taką, że zanim coś zrobię powinienem to skonsultować z kimś starszym, który ma więcej doświadczeń życiowych niż ja. Dzięki temu w przyszłości będę mógł uniknąć wielu błędów i porażek. Pomyślałem wtedy – człowiek Anioł, a dziś przekładając to na ekosystem startupowy to byłby Anioł Biznesu. Później jeszcze nie raz prowadziłem z Wujkiem Michałem inspirujące rozmowy, dzięki czemu szybciej rozumiałem otaczającą rzeczywistość. Patrzę dziś na to po 40 latach z perspektywy anioła biznesu i widzę, że startupowcy, a szczególnie fintechowcy mają takie same problemy jak ja w dzieciństwie. Mają nad sobą takiego specjalnego rodzica- regulatora, który z jednej strony w ich oczach stawia wysokie bariery, ma duże oczekiwania compliance’owo-prawne, trudno go zrozumieć i się z nim dogadać. Są bardzo kreatywni, mają super pomysły, ale często brakuje im doświadczenia. Czasem życiowego, a czasem po prostu rynkowo- korporacyjnego. Mają też dużo obaw przed współpracą z takimi dorosłymi, jak Wujek Michał - dziś powszechnie zwanymi aniołami biznesu. Oczywiście nie każdy founder dojdzie do porozumienia z każdym aniołem biznesu, ale na pewno wkładając trochę wysiłki w poszukiwania znajdzie takiego, który będzie mu odpowiadał osobowościowo i znajdą swój wspólny język.