Magazyn nurkowy Perfect Diver nr 15

Page 1


nr 15 3(15)/2021

MAJ/CZERWIEC

cena 25,00 zł w tym 8% VAT nurkowanie freediving pasja wiedza

ODDECHOWE SERIA

[JAKOŚĆ | NIEZAWODNOŚĆ | W YTRZYMAŁOŚĆ ]

[EN250: 2014 CE1463]

Zdjęcie: Michal Sevecek

WOJCIECH ZGOŁA

Redaktor Naczelny

Kto z Was nie lubi przygody, ciekawego spotkania… Każde, dosłownie każde, nurkowanie jest przygodą. Nigdy nie wiadomo, co nas spotka i co my spotkamy, i zobaczymy.

W najnowszym numerze przygotowaliśmy pokaźną porcję niesamowitych przygód, spotkań i przedsięwzięć. Okrasiliśmy to przepięknymi zdjęciami i konkretną wiedzą dbając, jak zawsze o Planetę Ziemię.

Grono naszych redakcyjnych współpracowników powiększyło się. Piszą dla nas nowe osoby, debiutując na łamach Magazynu Perfect Diver. Grono Autorów staje się bardziej międzynarodowe.

Właściwie każdy tekst wciąga czytającego. Nurkujemy wirtualnie, a to poszerza horyzonty, przywołuje miłe wspomnienia, a przede wszystkim powoduje, że w naszej głowie rodzą się plany. Za chwilę wakacje. Natura czeka!

Wgryźcie się w to wydanie. Przenurkujcie je, nie zapominając o przystankach bezpieczeństwa, przepłukaniu sprzętu i dobrej kolacji.

Polecam w punkt przedstawiony problem i uzależnienie człowieka od plastiku. Zarówno nurek, jak i nie-nurek, powinien przeczytać ten artykuł, a potem zastanowić się, jak wygląda jego symbioza z plastikiem.

Każdy prenumerator i każdy, kto zdecyduje się kupić najnowszy numer magazynu otrzyma kolorowankę. Co jest z drugiej strony – sami zobaczcie.

Serdecznie zapraszam do środka. Wszystko to dla Ciebie.

Meksyk. Podróż do wnętrza Ziemi Czym jest Waves&Ice?

Hiszpania, kraj cudownych ludzi

Moje Attersee

Snoot w fotografii podwodnej Niezłomni. 998 Straż Pożarna

Chirurgia, znikające wraki i wielkie pieniądze

Od czego się zaczęło. Historia archeologii podwodnej

Bezdech statyczny. Czynniki wpływające na wyniki

9 i pół tygodnia z MK2i

PLANETA ZIEMIA

Plastik. Wróg czy przyjaciel Żurawie. Elegancja na długich nogach

Donatello, prosty i niezawodny komputer firmy Cressi Automat oddechowy.

Część 2, „Odczarowywanie mitów”

Wydawca PERFECT DIVER WOJCIECH ZGOŁA ul. Folwarczna 37, 62-081 Przeźmierowo redakcja@perfectdiver.com

ISSN 2545-3319

redaktor naczelny archeologia podwodna felietonistka publicysta, fotograf marketing i reklama tłumacze języka angielskiego

opieka prawna projekt graficzny i skład

Wojciech Zgoła Mateusz Popek

Irena Kosowska Bartosz Pszczółkowski Hubert Reiss

Agnieszka Gumiela-Pająkowska Arleta Kaźmierczak

Reddo Translations Sp. z o.o. Adwokat Joanna Wajsnis Brygida Jackowiak-Rydzak

magazyn złożono krojami pisma Montserrat (Julieta Ulanovsky) Open Sans (Ascender Fonts) Spectral (Production Type)

druk Wieland Drukarnia Cyfrowa, Poznań, www.wieland.com.pl

dystrybucja centra nurkowe, sklep internetowy preorder@perfectdiver.com

fotografia na okładce Zbigniew Rogoziński miejsce Meksyk, Cenote Dos Ojos

Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych, nie odpowiada za treść ogłoszeń oraz zastrzega sobie prawo do skracania, redagowania, tytułowania nadesłanych tekstów oraz doboru materiałów ilustrujących. Przedruk artykułów lub ich części, kopiowanie tylko za zgodą Redakcji. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za formę i treść reklam.

Podoba Ci się ten numer magazynu, wpłać dowolną kwotę! Wpłata jest dobrowolna.

PayPal.Me/perfectdiver

WOJCIECH ZGOŁA

Często powtarza, że podróżuje nurkując i to jest jego motto. W 1985 roku zdobył patent żeglarza jachtowego, a dopiero w 2006 zaczął nurkować. W kolejnych latach doskonalił swoje umiejętności uzyskując stopień Dive Mastera. Zrealizował blisko 650 nurkowań w różnych warunkach klimatycznych. Od 2007 roku fotografuje pod wodą, a od 2008 również filmuje. Jako niezależny dziennikarz opublikował kilkadziesiąt artykułów, głównie w czasopismach poświęconych nurkowaniu, ale nie tylko. Współautor wystaw fotograficznych w kraju i za granicą. Jest pasjonatem i propagatorem nurkowania. Od 2008 roku prowadzi swoją autorską stronę www.dive-adventure.eu. Na bazie szerokich doświadczeń, w sierpniu 2018 stworzył nowy Magazyn Perfect Diver

Regionalny Manager Divers Alert Network Polska, Instruktor nurkowania i pierwszej pomocy, nurek techniczny i jaskiniowy. Zakochana we wszystkich zalanych, ciemnych, zimnych, ciasnych miejscach oraz niezmiennie od początku drogi nurkowej – w Bałtyku. Realizując misje DAN, prowadzi cykl prelekcji „Nurkuj bezpiecznie” oraz Diving Safety Laboratory, czyli terenowe badania nurków do celów naukowych.

MATEUSZ POPEK

„Moja pasja, praca i życie znajdują się pod wodą” Nurkuje od 2009 roku. Od 2008 roku chodzi po jaskiniach. Z wykształcenia archeolog podwodny. Uczestniczył w licznych projektach w Polsce i za granicą. Od 2011 zajmuje się nurkowaniem zawodowym. W 2013 uzyskał uprawnienia nurka II klasy. Ma doświadczenie w pracach podwodnych zarówno na morzu jak i śródlądziu. Od 2013 nurkuje w jaskiniach, zwłaszcza w górskich, a od 2014 jest instruktorem nurkowania CMAS M1. W czerwcu 2020 obronił doktorat z archeologii podwodnej.

BARTOSZ PSZCZÓŁKOWSKI

Tak się nazywam i pochodzę z Poznania. Z wodą związany jestem praktycznie od urodzenia a z nurkowaniem, odkąd nauczyłem się chodzić. Pasję do podwodnego świata zaszczepił mi dziadek, ***instruktor CMAS zabierając mnie w każdej wolnej chwili nad jeziora. Pierwsze uprawnienia zdobyłem w 1996 roku. Rok później pojechałem do Chorwacji i dosłownie zwariowałem na widok błękitnej wody, ośmiornic i kolorowych rybek;) Kupiłem swój pierwszy aparat pod wodę – Olympus 5060 i zacząłem przygodę z podwodną fotografią. Swoje doświadczenie nurkowe nabywałem na Wyspach Kanaryjskich, Sardynii, Norwegii, Malediwach i w polskich jeziorach. Obecnie jestem instruktorem Padi oraz ESA, szkolę w Europie zapaleńców nurkowych i przekazuję swoją pasję innym. Wszystkich miłośników podwodnego świata i fotografii zapraszam na Beediver (FB) – do zobaczenia.

HUBERT REISS

Z zawodu informatyk, ale z krwi i kości handlowiec, który żadnej pracy się nie boi. Nurkowanie zawsze było moim wielkim marzeniem. Na początku miało być wyzwaniem, krótkim epizodem, a okazało się pasją do końca świata i jeden dzień dłużej. Pod wodą odreagowuję i odpoczywam. Jako Divemaster, nurek sidemount Razor, a ostatnio również fotograf, realizuję moje marzenia podziwiając i uwieczniając piękno podwodnego świata. „Pasja rodzi profesjonalizm, profesjonalizm daje jakość, a jakość to luksus w życiu. W dzisiejszych czasach szczególnie...”

WOJCIECH

A. FILIP

Ma na swoim koncie ponad 8000 nurkowań. Nurkuje od ponad 30 lat, a w tym od ponad 20 lat jako nurek techniczny. Jest profesjonalistą z ogromną wiedzą teoretyczną i praktyczną. Jest instruktorem wielu federacji: GUE Instructor Mentor, CMAS**, IANTD nTMX, IDCS PADI, EFR, TMX Gas Blender. Uczestniczył w wielu projektach i konferencjach nurkowych jako lider, eksplorator, pomysłodawca czy wykładowca. Były to między innymi Britannic Expedition 2016, Morpheus Cave Scientific Project on Croatia Caves, GROM Expedition in Narvik, Tuna Mine Deep Dive, Glavas Cave in Croatia, NOA-MARINE. Zawodowo jest Dyrektorem Technicznym w TecLine w Scubatech, a także Dyrektorem Szkolenia w TecLine Academy.

Karolina Sztaba, a zawodowo Karola Takes Photos, jest fotografem z wykształcenia i pasji. Obecnie pracuje w Trawangan Dive Centre na malutkiej wyspie w Indonezji – Gili Trawangan, gdzie zamieszkała cztery lata temu. Fotografuje nad i pod wodą. Oprócz tego tworzy projekty fotograficzne przeciw zaśmiecaniu oceanów oraz zanieczyszczaniu naszej planety plastikiem („Trapped”, „Trashion”). Współpracuje z organizacjami NBO zajmującymi się ochroną środowiska i bierze aktywny udział w akcjach proekologicznych (ochrona koralowca, sadzenie koralowca, sprzątanie świata, ochrona zagrożonych gatunków). Jest również oficjalnym fotografem Ocean Mimic – marką tworzącą stroje kąpielowe i surfingowe ze śmieci zebranych na plażach Bali. Współpracowała z wieloma markami sprzętu nurkowego, dla których tworzyła kampanie reklamowe. W roku 2019 została ambasadorem polskiej firmy Tecline. Od dwóch lat jest nurkiem technicznym.

Absolwentka Geografii na Uniwersytecie Wrocławskim, niepoprawna optymistka… na stałe z uśmiechem na ustach! Do Activtour trafiła chyba z przeznaczenia… i została tu na stałe. Z zamiłowaniem codziennie spełnia ludzkie marzenia przygotowując wyprawy nurkowe na całym świecie, a sama nurkuje już… ponad połowę życia. Każdego roku eksploruje inny „kawałek oceanu” przypinając kolejną pinezkę na swojej nurkowej mapie świata! W zimie zamienia płetwy na ukochane narty i ucieka w Alpy. Przepis na życie? „Tylko martwy pień płynie z prądem – czółno odkrywców, płynie w górę rzeki!” anna@activtour.pl activtour.pl; travel.activtour.pl; 2bieguny.com

Polski fotograf, zdobywca nagród i wyróżnień w światowych konkursach fotografii podwodnej nurkował już na całym świecie – z rekinami i wielorybami w Południowej Afryce, z orkami za północnym kołem podbiegunowym, na Galapagos z setkami rekinów młotów i z humbakami na wyspach Tonga. Bierze udział w specjalistycznych warsztatach fotograficznych. Nurkuje od 27 lat, zaczął w wieku lat 12 – jak tylko było to formalnie możliwe. Jako pierwszy na świecie użył aparatu Hasselblad X1d-50c do podwodnej fotografii super macro. Niedawno, na odległym archipelagu Chincorro na granicy Meksyku i Belize, zrobił to ponownie, podejmując udaną próbę sfotografowania oka krokodyla obiektywem makro z dodatkową soczewką powiększającą, co jest największym na świecie zdjęciem oka krokodyla żyjącego na wolności (pod względem ilości pixeli, wielkości wydruku, jakości).

SYLWIA KOSMALSKA-JURIEWICZ

Podróżniczka i fotograf dzikiej przyrody. Absolwentka dziennikarstwa i miłośniczka dobrej literatury. Żyje w zgodzie z naturą, propaguje zdrowy styl życia... jest yoginką i wegetarianką. Angażuje się w ekologiczne projekty, szczególnie bliskie jej sercu są rekiny i ich ochrona, o których pisze w licznych artykułach oraz na blogu www. divingandtravel.pl Swoją przygodę z nurkowaniem zaczęła piętnaście lat temu przez zupełny przypadek. Dzisiaj jest Divemasterem, odwiedziła ponad 60 państw i nurkowała na 5 kontynentach. Na wspólną podróż zaprasza z biurem podróży www.dive-away.pl, którego jest współzałożycielem.

„Mokre zdjęcia“ fotografował odkąd pamięta. Po kilku latach doświadczenia jako nurek zapragnął zachowywać wspomnienia z podwodnych zanurzeń. Kupił swój pierwszy aparat kompaktowy z podwodną obudową. Z czasem jednak zaczęło dominować pragnienie posiadania najlepszego zdjęcia, co nie było do końca możliwe w przypadku zastosowanego kompaktu. Dlatego przeszedł na lustrzankę Olympus PEN E-PL 5, która pozwala na użycie nawet kilku różnych obiektywów. Wykorzystuje kombinację połączeń podwodnych błysków i świateł. Koncentruje się na fotografii dzikiej przyrody, a nie na aranżacji. Fotografuje zarówno w słodkich wodach „domowych“, jak i w morzach i oceanach świata.

Zdobywał już liczne nagrody na czeskich i zagranicznych konkursach fotograficznych. Więcej zdjęć można znaleźć na jego stronie internetowej, gdzie można je również kupić nie tylko jako fotografie, ale także jako zdjęcia wydrukowane na płótnie czy na innym nośniku. www.mokrefotky.cz www.facebook.com/MichalCernyPhotography www.instagram.com/michalcerny_photography/

ANNA SOŁODUCHA
KAROLA TAKES PHOTOS
MICHAL ČERNÝ
JAKUB DEGEE

WOJCIECH JAROSZ

Absolwent dwóch poznańskich uczelni – Akademii Wychowania Fizycznego (specjalność trenerska –piłka ręczna) oraz Uniwersytetu im. A. Mickiewicza, Wydziału Biologii (specjalność biologia doświadczalna). Z tą pierwszą uczelnią związał swoje życie zawodowe próbując wpływać na kierunek rozwoju przyszłych fachowców od ruchu z jednej strony, a z drugiej planując i realizując badania, popychając mozolnie w słusznym (oby) kierunku wózek zwany nauką. W chwilach wolnych czas spędza aktywnie – jego główne pasje to żeglarstwo (sternik morski), narciarstwo (instruktor narciarstwa zjazdowego), jazda motocyklem, nurkowanie rekreacyjne i wiele innych form aktywności, a także fotografia, głównie przyrodnicza.

AGATA TUROWICZ-CYBULA

Od dziecka marzyłam, żeby zostać biologiem morskim i udało mi się spełnić te marzenia. Skończyłam studia na kierunku oceanografia, gdzie od niedawna rozpoczęłam studia doktoranckie. Moja przygoda z nurkowaniem zaczęła się, kiedy miałam 12 lat. Kocham obserwować podwodne życie z bliska i staram się pokazać innym nurkom jak fascynujące są podwodne, bałtyckie stworzenia.

AGNIESZKA KALSKA

„Nie wyobrażam sobie życia bez wody, gdzie w wolnym ciele doświadczam wolności ducha”.

● założycielka pierwszej w Polsce szkoły freedivingu i pływania – FREEBODY,

● instruktorka freedivingu Apnea Academy International i PADI Master Freediver,

● rekordzistka świata we freedivingu (DYN 253 m),

● rekordzistka i mistrzyni Polski, członkini kadry narodowej we freedivingu 2013–2019,

● finalistka Mistrzostw Świata we freedivingu 2013, 2015, 2016 oraz 2018,

● multimedalistka Mistrzostw Polski oraz członkini kadry narodowej w pływaniu w latach 1998–2003,

● pasjonatka freedivingu i pływania.

ADRIAN JURIEWICZ

Podróżnik, fotograf i filmowiec świata podwodnego, pasjonat kuchni azjatyckiej, instruktor nurkowania PADI. Odwiedził ponad 70 państw i nurkował na 5 kontynentach (dwa pozostałe są w planach przyszłorocznych wypraw). Od kilku lat jest również instruktorem-trenerem lotów bezzałogowymi statkami powietrznymi. Współtworzy biuro podróży dla nurków www.dive-away.pl. Wyprawy dokumentuje zdjęciami i opisami podróży na blogu www.divingandtravel.pl

Obecnie pracuje jako PADI Course Director w Trawangan Dive Centre na indonezyjskiej wysepce Gili Trawangan. Założycielka portalu Divemastergilis. www.divemastergilis.com @divemastergilis Od ponad 7 lat mieszka i odkrywa podwodny świat Indonezji. Jest nie tylko zapalonym nurkiem technicznym, ale także twarzą platformy Planet Heroes oraz ambasadorem marki Ocean Mimic. Aktywnie przyczynia się do promowania ochrony koralowców i naturalnego środowiska ryb i zwierząt morskich, biorąc udział w projektach naukowych, kampaniach przeciw zaśmiecaniu oceanów i współpracując z organizacjami pozarządowymi na terenie Indonezji. @laura_kazi

LAURA KAZIMIERSKA

BRUNON WALIGÓRA

"Świadomość piękna podwodnego świata jest dla dziecka pasją całego życia..."

Jest to myśl która kierowała moim życiem od kiedy tylko pamiętam. Przygodę z akwarystyką rozpocząłem jako 9 letnie dziecko. Dzisiaj mam już siwą głowę lecz nadal godzinami przesiaduję przed taflą szkła dzielącą mnie od cudownego świata rafy koralowej. Nurkowanie stało się dla mnie sposobem na obcowanie z podwodną fauną i florą w naturze, gdzie mogę poczuć ów świat niejako wszystkimi zmysłami naraz.

Nieodłącznym towarzyszem moich podwodnych wypraw jest aparat fotograficzny, który pozwala wszystkie te cudowne doznania utrwalić nie tylko w pamięci, ale też na filmach i fotografiach.

Zawodowo zajmuję się transportem i logistyką, choć tę ścieżkę wybrało dla mnie życie niejako obligatoryjnie. Ucieczką od codziennego stresu jest dla mnie też żeglarstwo i taniec. Wszystkie moje pasje wspierają aktywnie moja żona i córka.

Pamiętajcie! – „Szklanka życia musi być zawsze do połowy pełna, nigdy zaś do połowy pusta”.

Instruktorka nurkowania PADI oraz wideografka. Większość czasu spędza w wodzie dokumentując fascynujący podwodny świat. Absolwentka ASP na kierunku Projektowania Mody w Łodzi oraz Filmoznawstwa na UAM w Poznaniu, z wykształcenia krawcowa, a z zamiłowania miłośniczka natury oraz sporej dawki adrenaliny. Kocha wszystko co z woda związane. Jej przygoda z nurkowaniem zaczęła się od podroży z plecakiem w 2016 roku. Podczas pobytu w Tajlandii zanurkowała po raz pierwszy i od tamtego momentu straciła głowę i serce dla tego sportu. Spędzając ostatnie lata i większość swoich dni pod woda, ucząc i pokazując piękno podwodnego świata wierzy, że nurkowanie jest jednością – z samym sobą, naturą i niezwykłymi stworzeniami. @waterographyk

Z wykształcenia biolog, zaangażowany w badania nad rakiem w Czeskiej Akademii Nauk w Brnie. Wykonywany zawód pozwolił mu podróżować po całym świecie i odwiedzać miejsca uważane za najlepsze miejsca nurkowe. Fotografia podwodna stała się częścią jego życia, odkąd zanurkował na Wielkiej Rafie Koralowej Australii. Jego „pupilem” jest Canon 80D (obudowa Ikelite, „rybie oko” i snoot RETRA). Otrzymał „Wyróżnienie Honorowe” na jednym z najbardziej prestiżowych konkursów fotografii podwodnej Ocean Art 2020 (Underwater Art). Niektóre z jego podwodnych zdjęć są przetwarzane za pomocą kreatywnych narzędzi, poprzez połączenie fotografii podwodnej i oprogramowania cyfrowego, aby stworzyć urzekające – czasem nawet surrealistyczne – obrazy. Jego zdjęcia są regularnie publikowane w magazynach nurkowych i prezentowane na wystawach. Uważa, że pokazywanie publiczności podwodnych zdjęć mogłoby zwiększyć społeczną świadomość w zakresie ochrony mórz. Więcej zdjęć podwodnych, a także informacje o autorze można znaleźć na jego stronie internetowej http://michalstros.cz

Mam na imię Maciej Szczepański, mam 26 lat, jestem studentem drugiego roku studiów magisterskich na kierunku Wojskoznawstwo na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Interesuję się szeroko pojętą historią i starą motoryzacją. Kolekcjonuję również militaria, zegarki oraz inne, stare przedmioty.

Nazywam się Aleš Koštomaj. Jestem ze Słowenii. Mam43 lata. Z tego, co pamiętam, zawsze uwielbiałem snorkeling i freediving. Studiowałem na Wydziale Sportu w Ljubljanie, gdzie zawodowo zapoznałem się z freedivingiem. Początkowo uprawiałem łowiectwo podwodne (2001–2009), by całkowicie skupić się na freedivingu. Moim największym sukcesem jest trzecie miejsce w CWT (świat AIDA) w Chorwacji (Lopar, 2011). W 2017 roku uzyskałem tytuł magistra na Wydziale Sportu i uzyskałem tytuł magistra nauk o nurkowaniu swobodnym. Od 2017 roku nie startuję już w zawodach, ale uwielbiam odkrywać podwodny świat z aparatem podczas freedivingu. Prowadzę też badania z czołowymi słoweńskimi freediverami (Samo Jeranko, Andrej Ropret, Jure Daić). Jak dotąd posiadam najwyższe w Słowenii wykształcenie naukowe w zakresie nurkowania swobodnego (Mag. Aleš Koštomaj).

Cześć! Jestem Max, podwodny fotograf i instruktor nurkowania z ponad 5000 zarejestrowanymi nurkowaniami na całym świecie. Zacząłem nurkować w wieku 7 lat i odkąd pamiętam zawsze miałem aparat w dłoni. Ale dopiero po kilku latach pracy na Koh tao połączyłem swoje pasje do fotografii i do oceanu. Moim celem jest zwiększenie liczby zdjęć, by podnieść świadomości, poprzez pokazanie nurków badających ocean. Obejmuje to różnorodne środowiska, od wód podlodowych po głęboko spoczywające wraki. Tworzę treści edukacyjne o fotografii podwodnej na YouTube. Możesz zobaczyć więcej moich zdjęć na Instagramie @maxime_underwater lub na mojej stronie internetowej maximecheminade.com

MACIEJ SZCZEPAŃSKI
KLAUDYNA BRZOSTOWSKA
MAXIME CHEMINADE
ALEŠ KOŠTOMAJ
MICHAL ŠTROS

Meksyk

PODRÓŻ DO WNĘTRZA ZIEMI

Tekst ANNA SOŁODUCHA

Zdjęcia ZBIGNIEW ROGOZIŃSKI

Ludzie nie potrafią latać, bo nie wierzą, że potrafią. Gdyby nie pokazano im, że mogą pływać, do dziś wszyscy by się topili po wrzuceniu do wody.

Meksyk to jedno z niewielu miejsc na Ziemi, gdzie można zaznać uczucia latania. Swobodnego, samodzielnego, w promieniach światła słonecznego. Wystarczy do tego, tylko kochać nurkowanie. Po prostu.

Półwysep Jukatan był prawdziwie sennym miejscem, dopóki nie odwiedził go w 1960 roku Jacques Cousteau. Na karaibskim wybrzeżu, na zacisznych, miałkich i białych jak cukier plażach, przepadają zakochani, w zaroślach namorzynów można dostrzec stada egzotycznego ptactwa lub poczuć na sobie wzrok czyhającego na swoją ofiarę kajmana, a statki wycieczkowe cumują w portach – tych samych, które tysiąc lat temu wykorzystywali do swoich potrzeb Majowie. Interior półwyspu to rolnicze miasteczka osadzone w cieniu XVI-wiecznych klasztorów. Każdy z trzech stanów tworzących półwysep: Quintana Roo, Campache i Jukatan – to istna paleta stanowisk archeologicznych ukrytych głęboko w dżungli. W tym całym tyglu rozmaitości, znajduje się również druga pod względem wielkości rafa koralowa na świecie, oraz system podziemnych rzek, ponorów i lejów krasowych, czyli cenotów. Ten cały aglomerat spowodował, że Meksyk stał się jednym z bardziej pożądanych i lubianych – kierunków turystycznych na świecie.

Cenoty od zawsze budziły mieszane odczucia w towarzystwie osób nurkujących. Częstym jest fakt, że postrzeganie tych

Meksyk

Półwysep Jukatan

Gwatemala

niezwykłych miejsc do nurkowania jest dalekie od rzeczywistości. Osoby które nie lubią nurkować w miejscach powulkanicznych, w obrębie jaskiń, grot, bez środowiska rafowego – od razu skreślają Meksyk ze swojej listy wybranych destynacji nurkowych na świecie… ale czy na pewno nurkowania na tym niezwykłym półwyspie nie są warte grzechu?

Pangea. Jeden z superkontynentów, w języku greckim oznacza „wszech ziemia”. Jako ogromna masa lądu w okresie triasu, czyli ok 200 mln lat temu, na skutek ruchów tektonicznych oddzieliła obecny Jukatan od Zatoki Meksykańskiej, zachowu-

jąc jego pozycję po dziś dzień. Ok 40 mln lat temu, półwysep był przepiękną, rozwijającą się rafą koralową, znajdującą się pod powierzchnią wody. Epoka lodowcowa powodowała, że poziom mórz i oceanów stale podnosił się i opadał, zatem tym samym – półwysep na zmianę wyłaniał się na powierzchnię lub był całkowicie zalewany wodą. W czasie, kiedy poziom wód był niski, rozpoczynał się proces tworzenia podziemnych jaskiń. Dwutlenek węgla pochodzący z atmosfery – rozpuszczając się w wodzie opadowej tworzył kwas węglowy. W związki z tym, że półwysep (z punktu widzenia geologii) zbudowanych jest ze skał osadowych, a dokładnie z porowatych wapieni, kwas węglowy przenikał w głąb ziemi rozpuszczając się w skale, a następnie rzeźbiąc to, po co jedziemy na nurkowanie do Meksyku – kawerny i tunele niekończących się jaskiń. Rozpuszczony wapień przenikający (jako kapiąca woda) do suchych jaskini, przez tysiące lat tworzył niewiarygodnie piękne formacje stalaktytów i stalagmitów. Na każde 100 lat – rośnie 2,54 cm danej formacji krasowej. Po ustaniu ostatniej epoki lodowcowej ok. 8 tys. lat temu, poziom oceanu ponownie wzrósł zalewając tym samym system jaskiń. W jaskiniach, w których strop znajdował się powyżej poziomu i zostały tylko częściowo zalane wodą – powstała przestrzeń z powietrzem. Takie jaskinie – częściowo wypełnione powietrzem w swojej górnej części – w pewnym momencie zapadły się tworząc akwen, z pozostawionym naturalnym wejściem do podziemnego systemu rzecznego. Tak powstał cenot, czyli lej zapadliskowy, koliste obniżenie terenu o pionowych ścianach, wypełnione wodą, którego lustro znajduje się na poziomie zwierciadła wód podziemnych. Majowie nazwali zalane jaskinie „Dzonot”, a Hiszpanie „Cenote” (studnia). „Dzonot” z punktu widzenia praktycznego (dla pragmatyka) to jedyne źródło pozyskiwania świeżej, słodkiej wody w dżungli, natomiast romantycy znajdą w jego znaczeniu również przejście do mistycznego, duchownego – pełnego magii – świata podziemnego.

Wybierając się do Meksyku, na półwysep Jukatan, mamy do wyboru kilka turystycznych miejscowości, będących jednocześnie bazą wypadową na nurkowanie. Tulum, Puerto Aventuras, Akumal, Playa del Carmen – to w nich – w zależności od oczekiwań, zazwyczaj decydujemy się spędzić swoje wakacje nurkowe. Playa del Carmen to drugi po Cancun, najbardziej popularny kurort na wybrzeżu Morza Karaibskiego. Tutejsza plaża położona jest dokładnie w centrum miasta. Nie ma tu wielopiętrowych budynków, lecz jedynie niska zabudowa typowa dla małego miasteczka. To jedno z najbardziej kosmopolitycznych miejsc w Meksyku i najbardziej ekskluzywny kurort Morza Karaibskiego. Spora część hoteli porośnięta jest bujną roślinnością, co w połączeniu z restauracją serwującą śniadania na plaży, tworzy iście karaibski klimat. Playa del Carmen tętni życiem – wszechobecne knajpki serwują przysmaki kuchni meksykańskiej – tacos, quesadilla, burrito, chili con carne, nachos, enchiladas, zawsze podawane w towarzystwie ekstremalnie pikantnych sosów, przyrządzanych na bazie różnego rodzaju papryk, których w samym Meksyku jest przeszło 120! Ulice są barwne i pełne muzyki, a turyści popijają mohito, margaritę lub próbują gatunki meksykańskiej tequili. Spokój i ukojenie od zgiełku można znaleźć spacerując wieczorami wybrzeżem Morza Karaibskiego, przysiadając na nieskazitelnie białej plaży z butelką zimnego piwa…

Cały półwysep „przesiąknięty” jest centrami nurkowymi ponieważ turystyka nurkowa w tym miejscu odgrywa kluczową rolę w gospodarce kraju. Playa Diving Center, to centrum nurkowe, z którym współpracujemy już wiele lat, a samo centrum istnieje już przeszło 20 lat. Znajomość cenotów, logistyka i perfekcyjna organizacja sprawiają, że wyprawy nurkowe do Meksyku są na stałe wpisane w kalendarium naszych wyjazdów nurkowych. Na miejsca nurkowe docieramy samochodami typu pick-up, każda grupa ze swoim przewodnikiem, będącym jednocześnie kierowcą. W zależności od wybranej cenoty – dojazd trwa

od 20 min do 1 h. Większość trasy przemierza się drogami ekspresowymi, aby następnie skręcić w drogę szutrową i… zatracić się w dżungli. Ogromna wapienna platforma, gdzie woda płynie przez podziemne korytarze utworzyła tysiące otworów w ziemi, z czego kilkaset znajduję się pomiędzy Cancun i Tulum, na słynnej Riviera Maya. Od 1980 roku, setki cenotów zostały zbadane, ale ich penetracja ciągle trwa. Dziś, trzy najdłuższe na świecie systemy podziemnych korytarzy to: Ox Bel Ha (129 km), Nohoch Nah Chich (61 km) oraz Dos Ojos (56 km). Przeważnie nurkuje się w kilku różnych cenotach, które należą do jednego – głównego systemu krasowego. Pomimo tak dużej ilości tych akwenów – tylko niewielka ich ilość, udostępniona jest dla nurków rekreacyjnych, a nieco większa – dla nurków jaskiniowych. Ważne, aby znać różnicę między nurkowaniem kawernowym a jaskinowym. Kawerna definiowana jest jako obszar jaskini, będący w strefie zasięgu naturalnego światła słonecznego, ciągnący się na odległość maksymalnie 60 m od powierzchni.

Będąc nurkiem jaskiniowym – wchodzimy już w głąb systemu korytarzy, do których nie dociera światło słoneczne, a tunele ciągną się kilometrami…

Jeśli decydujemy się na nurkowanie w tego typu miejscach, musimy przestrzegać kilku zasad, które omawiane są przez przewodników nurkowych przed pierwszym nurkowaniem w cenocie.

• Wchodząc do wody zawsze miej włączoną latarkę – wyłączamy ją dopiero przy wyjściu z cenotu, lub wtedy – kiedy przewodnik na to pozwoli podczas nurkowania.

• Pozostawaj zawsze w zasięgu naturalnego światła.

• Nie przekraczaj dystansu odległości 60 m (długości) od wejścia do kawerny.

• Postępuj zgodnie ze stałymi lub tymczasowymi, wytycznymi umieszczonymi przez profesjonalnego, kawernowego przewodnika nurkowego.

• Miej ze sobą co najmniej jedno źródło światła, a najlepiej główne i zapasowe.

• Przestrzegaj zasady 1/3 zużycia powietrza: 1/3 powierza w butli w jedną stronę, 1/3 na powrót, 1/3 w rezerwie.

• 80 barów w butli = koniec nurkowania.

• Maksymalna ilość osób w grupie na 1 przewodnika: 4 osoby nurkujące!

• Nurkujemy z uniesionymi nogami (łydkami) ku górze i pływamy „żabką”.

• Nie nurkujemy w systemie Buddy – pływamy jeden za drugim, podążając za przewodnikiem i poręczówkami.

• Nurkujemy bezdekompresyjnie!

Większość nurkowań w cenotach odbywa się na głębokości 7–15 m, choć jak od każdej reguły, zdarzają się wyjątki. Miej-

scem, od którego dobrze rozpocząć nurkowania w Meksyku to cenot El Eden (Ponderosa). Jest to duża, przepięknie położona cenota, przypominająca kamieniołom lub urokliwe jezioro. Krystalicznie czysta woda to wizytówka cenotów – tutaj nie musimy obawiać się złej widoczności... no może tylko w niektórych przypadkach, ale o tym później. Ponderosa jest pełna życia kryjącego się wśród dużych bloków zapadniętego wapienia pokrytego glonami. Można natknąć się w niej na mięczaki, pielęgnice, węgorze słodkowodne i żółwie. To co urzeka nurków od pierwszej chwili, to niewiarygodna gra światła – podczas całego, godzinnego nurkowania, pływamy w promieniach słońca, które przecinane są gałęziami i konarami drzew, wszędzie wiją się pnącza i glony, a przepływając przez wydrążone w skale tunele – podziwiamy pierwsze nacieki jaskiniowe… Sąsiadującą cenotą jest Tajma-ha, przypominająca bardziej nurkowanie jaskiniowe. Tutaj, słoneczne refleksy nie towarzyszą już nam podczas całego nurkowania. Nurkowanie przebiega tunelami, pełnymi stalaktytów i stalagmitów, gdzie po wyłączeniu latarki panuje całkowita ciemność. Korytarze bywają wąskie, ale zachwycają nas z każdym kolejnym metrem. Ze względu na topografię trasy, konieczne są tu ciągłe zmiany głębokości (tutaj dowiecie się na pewno, na jakim poziomie jest Wasza pływalność). Płynąc

wzdłuż korytarzy, co jakiś czas spostrzegamy naturalne świetliki, przez które wpadają do jego wnętrza wąskie snopy światła. Nie brakuje tu także fragmentów gałęzi drzew, przypominających osuwisko. Ponadto, w niektórych cenotach mamy okazję wynurzyć się w tzw. bańce powietrznej, w której nad głowami przelatują nam… nietoperze. Wrażenia? Bezcenne!

Dos Ojos (czyli „dwoje oczu”) to jeden z najsłynniejszych systemów korytarzy, i cenotów. Jak wskazuje jej nazwa, do wnętrza jaskini prowadzą dwa wejścia. Długość korytarzy wynosi ok. 60 km i łączy się z 25 innymi cenotami. Specyfiką tego akwenu jest to, że wykonujemy dwa nurkowania w tym samym miejscu, ale w dwóch różnych korytarzach. Jedna trasa przebiega wśród scenerii naturalnych kolumn oświetlonych promieniami naturalnego słońca, przy maksymalnej głębokości 18 m, druga natomiast prowadzi do jaskini – zdecydowanie ciemniejszej i bardziej mrocznej, pełnej stalaktytów i stalagmitów, pomiędzy którymi śpi gromada nietoperzy. Jest to jedna z najbardziej popularnych cenot, niestety często tłumnie odwiedzana. Pomiędzy nurkowaniami odpoczywamy w cieniu dżungli, a pomiędzy nami przemykają iguany, niekiedy węże i pająki…

Dream Gate to cenota w „klimacie” Dos Ojos – nagromadzenie formacji krasowych przyprawia o zawrót głowy! Ta

Zdjęcie Łukasz Metrycki

przepiękna kawerna jest częścią jednego z największych podwodnych systemów jaskiń, Sac Aktun. Ze względu na niesamowitą ilość występujących tu delikatnych formacjami stalaktytów, stalagmitów i kolumn oraz warstwę mułu, która pokrywa dno dość ciasnych i ciemnych korytarzy, konieczna jest tu doskonała pływalność. Nie poleca się nurkowania w tym miejscu osobom z klaustrofobią, ale jeśli już zdecydujecie się na ten spot nurkowy – z pewnością nie pożałujecie.

Położona pośrodku dżungli, 17 km od Tulum, znajduje się cenota inna od wszystkich. Angelita, czyli aniołek, została odkryta w 1993 roku. Nurkowisko to typowa fojba, czyli cenota nie połączona z żadnym systemem jaskiniowym. Odcięcie Angelity od innych jaskiń spowodowało, że nie ma w niej wymiany wody. Ma średnicę 40–50 m, a jej głębokość sięga 60 m. Pionowe ściany ciągną się w dół i praktycznie nie ma tu występu skalnego: nurkowanie odbywa się praktycznie cały czas w toni. Rozpoczynamy je schodząc na 40 m w całkowitej ciemności, gdzie w świetle latarek zauważamy zwalone konary drzew. Stopniowo wynurzamy się na głębokość 28–30  m i nagle znajdujemy się na chmurce siarkowodoru, która jest wyraźnie zaznaczona na danej głębokości. Z jeziora siarkowych oparów wyłaniają się gałęzie upadłych drzew i szczyt tulusu – stożka materiału skalnego z oberwanego niegdyś sklepienia jaskini. Po raz kolejny mamy wrażenie, że latamy!

Jednym z cenotów, na który czeka się przyjeżdżając do Meksyku jest El Pit. Co ważne – planując nurkowanie w El Pit, ważne są warunki atmosferyczne. Podczas słonecznego dnia, do najgłębszej cenoty płw. Jukatan, wpadają promienie światła przez 10-metrowy otwór wejściowy. Pit to studnia opadająca na 55 m, z warstwą srebrzystej mgiełki i tulusem wystającym z jeziora mgieł niczym mistyczna wyspa! Gigantyczna cenota jest zaledwie przedsionkiem do całego systemu. Na końcu wąskiego korytarza uchodzącego z dna cenoty, na 104 m otwiera się znacznie większa pieczara, z której odchodzi prowadzący do najgłębszego, odkrytego do tej pory miejsca w systemie Dos Ojos i na Jukatanie (119,1 m). Nurkowanie rozpoczyna się z platformy położonej około 10 m poniżej powierzchni gruntu, do której prowadzą dość strome

schody. Osoby które nie mogą obciążać kręgosłupa mogą spuścić swój sprzęt po stworzonej dla potrzeb nurków windzie, a po nurkowaniu wciągnąć go ponownie na górę. Zanurzając się w wodzie, na głębokości 10 m natykamy się na olbrzymi nawis, na którym znajdują się stalaktyty o różnych kształtach i rozmiarach. El Pit zdecydowanie różni się od większości cenotów – rozmiary studni wprawiają w osłupienie, a nieustająca gra świateł tworzy idealną scenerię dla fotografów. Na głębokości 30 m przepływamy nad warstwą siarkowodoru z martwymi drzewami. Sufit jest piękny i ma wiele stalaktytów na wysokości około 12 m i ogromnego drapacza. Ponadto, występuje tu również zjawisko „halokliny” – niezwykle popularne i charakterystyczne dla nurkowań w meksykańskich cenotach. Haloklina to zjawisko mieszania się słodkiej wody ze słoną. W związku z tym, powstaje efekt lśnienia, co zdecydowanie zmniejsza przejrzystość. Słodka woda utrzymuje się

na powierzchni, ponieważ jest lżejsza od wody morskiej. Kiedy pierwszy raz przepłyniecie przez haloklinę dosięgnie Was wrażenie mirażu – zamazanego obrazu, który diametralnie znika, jeśli zmienimy nieco kąt naszego płynięcia. Bez obaw – to nie sprawka azotu w naszych tkankach. Tak be lum i Tak be ha to niedawno odkryte i mało uczęszczane cenoty, ale ileż tajemniczości i magii w sobie mają… Wejście do Tak be lum jest spektakularne – przez całą pieczarę, w której znajduje się cenota rośnie przepiękne drzewo. Cenota jest ciemna, ale pełna zjawiskowych form naciekowych przypominających wręcz spiczaste, zamkowe wieże, skamieniałości, a ponadto – w niektórych miejscach na ścianach Tak be ha ujrzymy… kryształy. W bańce powietrznej, po raz kolejny spotykamy stado nietoperzy, pająki oraz długie, poskręcane korzenie fikusów – które ciągną się od powierzchni aż do lustra wody w cenocie!

Nicte ha czy Aktun ha (Car wash) to cenoty, które oprócz typowych formacji naciekowych urzekają bujną roślinnością i podwodną, co jest powszechne w większości kawern i jaskiń na Jukatanie. Potoczna nazwa cenoty „Car wash” położonej niedaleko Tulum, wzięła się od tego, że miejscowi taksówkarze wykorzystywali ją do mycia swoich samochodów. Miejsce jest klasycznym przykładem formacji w kształcie leja wypełnionego wodą, który z powierzchni wygląda jak wyjątkowo malownicze jezioro. Po wypłynięciu z otwartej części Aktun ha przepływa się przez naturalną barierę z korzeni drzew i liści, która oddziela płytki staw i głębsze sekcje jaskini. Za kurtyną podziwiać można w krystalicznie czystej wodzie przepiękne formacje skalne. W części stawu, znajdują się żywe formacje glonów, z których znana jest ta cenota. Są one w dużej mierze odpowiedzialne za tworzenie doskonałych efektów świetlnych. Wśród występującej tu bujnej roślinności zobaczyć można bogaty wachlarz

zwierząt wodnych, takich jak mięczaki, ryby i żółwie! Na koniec naszym oczom ukazuje się zapierający dech w piersiach „ogród” lilii wodnych, bezpiecznie odgrodzonych barierką. Bardzo podobną scenerię ujrzymy w Nicte Ha, co w języku majów oznacza "kwiat wody", właśnie ze względu na rosnące lilie wodne na terenie tego akwenu.

Prawdziwą perłą w koronie okazało się nurkowanie w cenote El Zapote. Ruta de los Cenotes to zespół cenot, które znajdują się w odległości od 15 do 25 km na zachód od Puerto Morelos, jakieś 36 km na południe od Cancun. Znajdują się tu takie cenoty jak: El Zapote, Tortugas, Maravilla, czy Siete Bocas. Wszystkie te cenoty to fojby, czyli studnie krasowe odcięte od systemu. Charakteryzują się sporą głębokością, wejściem o niewielkiej

średnicy i bardzo grubą warstwą halokliny. W cenotach tych występują spore ilości siarkowodoru, będącego efektem rozkładu materii organicznej z talusów. Absolutnie wyjątkowym nurkowiskiem jest El Zapote. Cenota odkryta przez Vincente Fito – znanego ekploratora i pasjonata nurkowania. Oficjalna nazwa tego miejsca, pochodzi od drzew, które rosną wokół wejścia do cenoty. Lustro wody znajduję się 6 m poniżej poziomu gruntu i prowadzą do niego drewniane schody. Miejsce to położone jest w chętnie odwiedzanym przez turystów parku (o tej samej nazwie) przez co pełno tu atrakcji (platformy do skoków do wody, tyrolka, ślady kultury Majów) i udogodnień (łazienki, toalety, prysznice). To co czyni Zapote miejscem unikatowym, to zupełnie inne formacje krasowe, niż zobaczymy we wszystkich, pozostałych cenotach. Hells Bells, to odwrócone wapienne stożki, przypominające swym kształtem dzwony. Na głębokości 29 m poniżej poziomu wody, ściany cenotu rozchodzą się prawie poziomo, tworząc kopułę o szerokości od 60 do ponad 100 m. Między 30 a 35 m specyficzne warunki biochemiczne pozwoliły na rozrost formacji krasowych. Struktury przypominają swym kształtem dzwony, abażury lub trąbki w przekroju podłużnym i okrągłym, eliptycznym lub poziomym przypominającym podkowę. Nurkowania w otoczeniu tych niesamowitych struktur osiągających 2 m długości (i ciągle rosnących!!!) nie sposób zapomnieć! Hells Bells są mocno przymocowane do podłoża, którym jest poziomy dach kopuły jaskini i są wytworem archeonów – jednokomórkowych, spokrewnionych z bakteriami, żyjących w środowisku wapiennym. Jest to miejsce unikatowe na skalę światową! El Zapote stało się jeszcze bardziej znane ze względu na odkrycie szkieletu sporego przedstawiciela plejstoceńskiej megafauny, właśnie przez wspomnianego Vincente Fito. Szkielet, po bliższych oględzinach okazał się być gigantycznym leniwcem. Skamieniałe kości spoczywały na głębokości pomiędzy 50 a 55 m. Szczątki plejstoceńskich leniwców to oczywiście dosyć częste znaleziska na półwyspie Jukatan. Należy zauważyć, że ogromne leniwce z zalanych jaskiń na Riviera Maya przypisywane są zwykle do gatunku Nothrotheriops shastensis. Zespół naukowców

Zdjęcie Arkadiusz Majewski
Zdjęcie Łukasz Metrycki

kierowanych przez Sarah R. Stinessbeck, który przebadał szczątki plejstoceńskiego stwora z cenoty El Zapote zidentyfikował w nim jednak całkowicie nowy gatunek. Archeolodzy z całego świata zawitali do Meksyku aby zbadać ponad 5-metrowy szkielet. Tym samym, El Zapote – stało się jednym z najbardziej interesujących cenotów na Jukatanie, a Hells Bells (Piekelne dzwony) już nie kojarzą mi się tylko z utworem AC/DC…

Półwysep Jukatan to kraina bez jezior i rzek w standardowym rozumieniu, a przecież okryta lasem tropikalnym. Zasila je system wód podziemnych, powstały z opadów przesiąkających przez porowate, wapienne skały. Miejscami, cienka pokrywa wapienna zapada się, wówczas wody wypływają na powierzchnię – powstają ciemnozielone jeziorka albo płytkie, turkusowe laguny. Tych form – odkrytych do tej pory jest ok. 3000, jednak tylko niewielka ich ilość przeznaczona jest dla nurków rekreacyjnych. Niegdyś, woda w cenotach dla Majów czczących Boga deszczu „Chaca” była świętością. Dla nas (płetwonurków) – w obecnych czasach – jest największym i najbardziej właściwym powodem, dla którego warto odwiedzić Meksyk. To jedyne takie miejsce na Ziemi, gdzie woda jest tak klarowna, że mamy wrażenie szybowania pomiędzy stalagmitami, stalaktytami i stalagnatami. To miejsce, w którym bardzo ważną pozycję zajmuje geologia i nurkowanie, gdzie rozrywka, nowoczesność i turystyka, mieszają się z krainą duchów, magii, tajemniczych, starożytnych miast Majów. „Teraz już rozumiem. – Co rozumiesz? – Jak latają ptaki. I dlaczego to kochają.” Meksyku się nie opisuje – w Meksyk się wierzy, z namiętnością i pasją.

Czym jest Waves&Ice?

Waves&Ice to projekt filmowy dokumentujący islandzką wyprawę, w którą zaangażowało się 6 wyjątkowych kobiet.

Wszystkie dzielimy pasję do sportów ekstremalnych i wody. Każda z nas uwielbia spędzać czas w wodzie i uwieczniać swój obraz świata na kamerze. Efektem dwutygodniowej wyprawy jest krótki film dokumentalny o kobietach, które spotkały się na Islandii i wspólnie przemierzają ten kraj podążając za swoimi pasjami. Celem projektu jest emancypacja płci żeńskiej w środowisku outdoor’owym. W ostatnich latach sporo powstało dokumentów

o ludziach, którzy żyją dla swoich pasji. Zdecydowana większość to opowieści mężczyzn, o mężczyznach i dla mężczyzn. Tym razem powstaje film o sile i determinacji kobiet, które robią dla siebie miejsce w środowiskach zdominowanych przez płeć męską.

Reżyserka Sabine M. Probst zaprosiła do projektu 5 kobiet: ` surferki i snowboardzistki: Elín Signý Ragnarsdóttir (@elinsigny), Ana Geppart (@anageppert)

` fotografki: Berglind Jóhannsdóttir (@iamberglind), Julia Ochs (@juliaochsphoto)

` oraz polską instruktorkę nurkowania oraz wideografkę: Klaudyna Brzostowska (@waterographyk)

W kwietniu 2021 roku przyleciałyśmy na miejsce. Po kilku odwołanych lotach i 5-dniowej kwarantannie żeńska załoga

Zdjęcie Julia Ochs
Zdjęcie Berglind Jóhannsdóttir

wyruszyła w drogę. Ruszyłyśmy w kampervanach okrążając Islandię słynną drogą numer 1. Islandia to kraina ognia i lodu, która nie daje ostrzeżeń. Podczas roadtrip’u doświadczyłyśmy jazdy w arktycznej burzy, podczas której wiatr osiągał prędkość do 216 km/h. Elin i Beglind zachowały zimną krew, w pełni sił i determinacji zmotywowały mnie do dalszego prowadzenia samochodu. Udało się, znalazłyśmy schron po kilkugodzinnej szalonej jeździe. Dopiero po tym doświadczeniu zrozumiałam jak bardzo pogoda wpływa na codzienne wybory i zachowania Islandczyków. Przemierzanie tego kraju tak wygląda i mimo, że wszelkie plany dostosowuje się na bieżąco do aktualnych prognoz meteorologicznych – niekiedy spotykane są i takie niespodzianki. Motywacja do przedostania się z Reykjaviku na wschód, a później na północ była duża. Wszystko to w celu poszukiwania najlepszych fal, wymarzonych miejsc nurkowych i dziewiczych tras snowboardowych.

LODOWATE KĄPIELE I MARTWA FALA 5:00 rano, siedzimy w samochodach i wparujemy się w morze. Szukanie idealnych fal do surfowania to wymagająca misja. Nigdy nie wiadomo czy sprawdzą się prognozy. Jest wiele czynników, które wpływają na idealną falę – martwa fala (ang. swell) kierunek i okres między falami, wiatr, podłoże i oczywiście ilość osób w wodzie. Środowisko surferskie na Islandii jest bardzo kameralne, wszyscy się znają i pojawienie się chociażby jednej nowej osoby w wodzie jest wydarzeniem. Bardzo nas ucieszył fakt, że na przestrzeni ostatnich lat coraz więcej kobiet łapie tamtejsze fale. Elín była jedną z pierwszych kobiet surfujących na Islandii, teraz wypatruje kolejne entuzjastki. Ana i Elín ubierają się pierwsze i woskują deski surfingowe przy vanach. Julia i ja wskakujemy w pianki i szykujemy aparaty fotograficzne wkładając je w specjalne obudowy. Sabine i Berglind robią zdjęcia z lądu. Ustawiają się na wzgórzu i poszukują idealnego kadru – śnieg, góry, morze i surferka na fali.

Naszym codziennym rytuałem podczas wyprawy były kąpiele w morzu. Niezależnie od pogody wskakiwałyśmy ze sprzętem fotograficznym do wody. W zależności od miejsca naszym celem było albo zamarznąć ;), albo zrobić zdjęcia surferom, teksturze wody i zapierającej wdech przestrzeni.

Osobiście uwielbiam zimne wody, jednak za każdym razem jest to wyzwanie, któremu postanawiam sprostać. Na początku

Zdjęcie Sabine M. Probst
Zdjęcie Berglind Jóhannsdóttir

jest upiornie zimno. Potem wraz z wzmożoną aktywnością (non stop pływam, kopię płetwami, uciekam ze strefy załamania fali) i przy wzmożonym skupieniu podczas kręcenia i robienia zdjęć, zimno znika. Pozostają adrenalina i endorfiny. Głębokie i regularne oddechy pomagają mi się wyciszyć i przetrwać kolejne fale uczucia zamrożenia. Na szczęście i te mijają, a pozostaje uczucie zadowolenia i radości.

NURKOWANIE

Moim celem podczas wyprawy Waves&Ice było zanurkować w Narodowym Parku Thingvellir. Zapewne moje zamiłowanie do zimy i lodowatych wód jest powodem, dla którego to miejsce jest dla mnie tak ważne. Od kiedy nurkuje było to na mojej

liście. Swoją karierę nurkową rozpoczęłam w 2016 roku w wodach tropikalnych. Pewnego dnia, pracując w Indonezji, kolega wspomniał o Islandii i nurkowaniach w najczystszych wodach świata. Opowiedział o suchym kombinezonie, stercie kamieni, świetnej wizurze – nakreślił mi obraz słynnej Silfry. Od tamtego czasu marzyłam o zanurkowaniu w tamtejszych lodowatych wodach. Stało się to moją małą obsesją. Kiedy dostałam propozycje udziału w projekcie – wiedziałam, że lepszej okazji nie będzie. Kupiłam bilet na Islandię.

CZYM (NIE) JEST SILFRA?

Obszar Narodowego Parku Thingvellir (UNESCO) jest częścią Grzbietu Śródatlantyckiego – najdłuższego grzbietu śródoceanicznego na Ziemi. Jest to niezwykłe miejsce, gdzie stykają się dwie płyty tektoniczne – euroazjatycka i północnoamerykańska. Co roku odnotowuje się tutaj zwiększenie odległości między płytami o około 2 cm. Silfra to jedna z wielu szczelin w jeziorze Thingvellir, która leży na styku płyt tektonicznych. Nie jest prawdą, że nurkując w Silfrze dotyka się obydwu płyt. To marketingowy chwyt i instagramowe faux pas, które popełniają turyści. Jednak nie zmienia to faktu, że Silfra jest szczeliną wyjątkową. Jest wypełniona krystaliczną wodą, która wdziera się w ową szczelinę poprzez otwarte źródło topniejącej wody z lodowca Langjökull – drugiego największego lodowca na Islandii. Stąd właśnie pojawia się przejrzysta czysta woda i wizura, która sięga ponad 100 m. Silfra jest uznana za miejsce do nurkowania z najczystszą wodą na świecie.

I tak po kilku latach marzenia o konkretnej szczelinie na Islandii, zanurkowałam w 2°C, w krystalicznie czystej wodzie,

Zdjęcie Julia Ochs
Zdjęcie
Julia Ochs

otoczona tylko i wyłącznie wielkimi kamieniami. Bardzo kameralne środowisko, które wzbudziło we mnie sporo emocji. Jedną częścią Silfry – nazywaną Katedrą – byłam szczególnie zachwycona. Jest to miejsce relatywnie głębokie, majestatyczne i wzbudzające respekt. Silfra zdecydowanie ma w sobie coś mistycznego – zachwyca i wycisza. Wielu poznanych nurków na Islandii mówi, że od nurkowania w lodowatych wodach nie ma odwrotu, uzależnia i później trudno nurkować gdzie indziej. Kiedy to przeżyłam i poczułam tę adrenalinę, rozumiem dokładnie, o co im chodzi.

WZAJEMNE INSPIRACJE

Kilkunastodniowa wyprawa okazała się niezapomnianą przygodą, podczas której wspólne pokonywanie trudności i wzajemne inspirowanie się, okazało się najważniejszymi elementami projektu. To zaszczyt dzielić to, co kochasz najbardziej z innymi kobietami, które wykazują ekscytację i determinację, aby spełniać swoje marzenia. I właśnie po to ten film powstaje – aby pokazać innym osobom, że warto wyjść z domu, szukać i podążać za swoimi pasjami. Mam nadzieję, że uda nam się zainspirować inne kobiety do sportów ekstremalnych oraz więzi opartych na wsparciu, a nie rywalizacji.

Szczególne podziękowania dla polskich firm, które zdecydowały się na wsparcie projektu Waves&Ice. Dziękuję GRALmarine za użyczenie sprzętu, który pozwolił mi oświetlić moje podwodne kadry. Podziękowania dla ECN Systemy Nurkowe za oddanie do dyspozycji ultra ciepłą piankę firmy BARE, dzięki której mogłam pozostać w lodowatych wodach na dłużej. Dziękuję BlueArrow Patagonia Agent Polska za wsparcie wyprawy swoimi produktami.

Trailer filmu Waves&Ice

https://www.youtube.com/watch?v=t2AibmGZF2E

Crowdfounding page www.indiegogo.com/projects/waves-and-ice/x/26596214

BUT BARE KEEPS YOU WARM ON EVERY DIVE.

REKLAMA
Zdjęcie Klaudyna Brzostowska

Hiszpania

KRAJ CUDOWNYCH LUDZI

Tekst i zdjęcia BRUNON WALIGÓRA

Moja przygoda z nurkowaniem w Hiszpanii rozpoczęła się trochę niejako przypadkiem. Odwiedzałem ten kraj już od bardzo wielu lat praktycznie co roku zwiedzając różne jego regiony. Zachwyciła mnie Cantabria, Rioja, Andaluzja i Katalonia. Ciekawe okazały się również Wyspy Kanaryjskie.

Wszędzie tam zawsze spotykałem się z wielką gościnnością i otwartością jej fantastycznych mieszkańców i to chyba mnie najbardziej w tym kraju zachwyciło. Poznałem odrobinę język hiszpański i urzekła mnie jego melodia, to pozwoliło mi zawierać kapitalne znajomości, które pielęgnuję po dzień dzisiejszy. Sprawia to, że wszystkie wspomnienia są nadal żywe i dostarczają ogromnych emocji. Kiedy po raz pierwszy odwiedziłem Katalonię, w miejscowości Lloret de Mar, przechodząc ulicą obok centrum nurkowego, usłyszałem język polski. Okazało się, że jedna z Pań tam pra-

cujących była Polką. Po kilku wymienionych wspólnie zdaniach zdecydowałem się na nurkowanie z wypożyczonym ekwipunkiem. Właścicielem Dolphins Diving jest Sergio Infante, który od razu zabrał mnie na nurkowanie w Tossa de Mar do niewielkiej jaskini głębokiej na 20 m. Po drodze spotkałem kilka muren i okazałego strzępiela. W kolejnych latach wracałem do Sergio już z własnym sprzętem na następne fantastyczne nurkowania np. wrak statku Boreas na 30 m w Palamos, kanion przy Cap de Sa Boquera w Canyelles, albo bardzo trudne nurkowania w po-sztormowej fali do podwójnego archa Cova

del Dofi na głębokości 30 m w Sant Feliu de Guixols oraz innych wspaniałych miejsc. Niesamowite było nurkowanie nocne w Lloret de Mar w czerwcową noc Św. Jana, w błyskach sztucznych ogni na powierzchni.

Na miejscu jest olbrzymia baza noclegowa w dobrych cenach, dostępna poprzez np. booking.com. Do Katalonii najlepiej jest wybrać się samolotem do Girony, tam wynająć auto na lotnisku i dalej, będąc już mobilnym, zwiedzać czarujące wybrzeże tego regionu. Koniecznie należy zobaczyć Barcelonę, Cadaques, Begur i Tossa de Mar. Genialne nurkowania są również w L'Estartit w rezerwacie wysp Medes, które były już opisane w poprzednim wydaniu PD. Gorąco zachęcam do spotkania się tam z największymi strzępielami jakie widziałem w życiu pośród tęczowych pól gorgonii. Kolejnym miejscem, które odwiedzam już regularnie jest Andaluzja w rejonie Malagi. Tym razem również korzystając z booking.com znalazłem doskonałe miejsce noclegowo-wypadowe w Benalmádena. Apartametowiec BenalBeach znajduje się bezpośrednio przy promenadzie i wyposażony jest we własny aquapark oraz leży w pobliżu cudownego parku Parque de la Paloma, w którym zwierzęta biegają wolno. Polecam tę miejscówkę nurkom, którzy podróżują wspólnie z rodziną i dziećmi. Nie będziecie się tam nudzić!

Tym razem nurkowania były już zaplanowane dużo wcześniej i z uwagi na ich fotograficzny charakter poprosiłem o przewodnika tylko dla siebie, aby nie hamować grupy. Wiązało się to oczywiście w wyższymi kosztami, ale cena była do zaakceptowania. Skorzystałem z bazy Simly Diving mieszczącej się obok Torremolinos, gdzie poznałem niesamowicie miłego divemastera o imieniu Martin Dias pochodzącego z Południowej Afryki. Jest to człowiek niezwykle rzeczowy i świetnie zorientowany

w panujących tam warunkach. Wybrałem nurkowania w rezerwacie zatoki Marina del Este obok miejscowości La Herradura, gdzie góry Sierra Nevada wpadają do morza Śródziemnego tworząc strome ściany i korytarze pośród zwalonych głazów i kamieni. Miejsce to jest objęte ścisłą ochroną, a zwierzęta tam żyjące są regularnie dokarmiane co sprawia, że mamy pewność spotkania ich w naturalnym i nie splądrowanym środowisku. Logistyka nurkowania jest zwykle doskonale zorganizowana. Po porannym zameldowaniu w bazie i załatwieniu formalności, jedziemy busem z zapakowanym ekwipunkiem do zaplanowanego miejsca nurkowania zatrzymując się po drodze na krótką przerwę na śniadanie w miejscowej restauracji. Do wybrzeża jedzie się stromą serpentyną po zboczu góry pośród ukwieconych posesji. Na miejscu jest spory parking z miejscem do przygotowania ekwipunku i sprzętu fotograficznego. W zatoce można nurkować zarówno po jej lewej stronie, w której dno opada przy ścianach do około 18-20 m, jak i moim zdaniem ciekawszej, prawej stronie, gdzie trzeba trochę pomaszerować pieszo i przepłynąć po powierzchni, co bywa męczące ale nagrodzone fantastycznymi widokami olbrzymich zatopionych głazów tworzących labirynt, którym dopływa się do krawędzi

zatoki i otwartego morza w punkcie o nazwie Puna de la Mona, gdzie można spotkać przepływające duże ryby jak np. samogłowy (Mola Mola) choć dość głęboko na około 20–30 m. Warto pomyśleć o wyborze butli 15 l z uwagi na odległość do pokonania pod wodą. Oczywiście polecam suchy skafander dla komfortu termicznego. Temperatura wody w skali roku waha się od 14 do 28°C. W maju i czerwcu było jakieś 19–20°C, przy czym poniżej 15 m gł będzie to już tylko max 16°C. Robimy dwa nurkowania z przerwą na lunch wliczonym w cenę.

Należy pamiętać o właściwym nawodnieniu i szczególnie w ciepłe dni warto zabrać 3 l wody.

Jako że moją pasją jest podwodna fotografia poprosiłem Martina, abyśmy skupili się na zwierzętach. Byłem bardzo zaskoczony jego znajomością środowiska i fauny w tej zatoce. Praktycznie co chwilę trafialiśmy na co rusz nowe zwierzęta. Są tam ośmiornice, mątwy, langusty, krewetki, kraby, rurówki, strzępiele, wargacze, skorpeny i mnóstwo innych ryb. Na szczególną uwagę zasługuje mnogość gatunków i liczebność ślimaków nagoskrzelnych, które dla makrofotografa są wisienką na torcie. Trzeba liczyć się zwykle z zafalowaniem w tej zatoce sięgającym do 15 m głębokości co powoduje, że fotografo-

wanie staje się bardzo utrudnione. Warto przy tym wyposażyć się w pointer i stabilizować swoją pozycję w piasku bądź szczelinach skalnych. Należy poruszać się z dużą ostrożnością zachowując doskonałą pływalność z nieopadającym sprzętem (np. konsola, octopus), aby nie niszczyć środowiska. Sugerowałbym pływać blisko głazów by nie przeoczyć doskonale kamuflujących się zwierzaków. Przejrzystość w wodzie (wizura) sięga 10–20 m w zależności od pogody i prądów. Sporo jest zawiesiny i planktonu. Warto zabrać ze sobą dobre światło i oczywiście kompas, aby nie zgubić się w labiryncie głazów pokrytych wie-

lobarwnymi dywanami glonów, gąbek i korali. Zatrzymując się na chwilę z uwagą można dostrzec z bliska niezwykłe bogactwo życia nawet na fragmencie skały o powierzchni dłoni. Tak jak w przypadku Katalonii do Malagi dobrze jest lecieć samolotem. Tu również zachęcam do wynajęcia na lotnisku samochodu, który pozwoli zwiedzić południe Hiszpanii. A jest co oglądać! Polecam wizytę w Grenadzie w pałacu i ogrodach Alhambry, warto zobaczyć miejscowość Ronda na północ od Malagi. W samej Benalmádenie jest przepiękna marina żeglarska oraz stara część miasteczka o nazwie Benalmádena Pueblo. Blisko jest też do Marbelli i Gibraltaru. Na samym wybrzeżu jest prześliczna miejscowość Nerja, a obok Torrox, gdzie znajduje się baza nurkowa Black Frog Divers prowadzona przez naszego polskiego kolegę Marcina Ogrodowskiego. Realizują nurkowania rekreacyjne i szkoleniowe z brzegu i z łodzi, również w opisanej zatoce Marina del Este. Bardzo dobrym pomysłem są też nurkowania nocne gwarantujące spotkania z drapieżnikami.

Myślę już o ponownych wakacjach w Hiszpanii choć sytuacja związana z ograniczeniem podróży ze względu na covid nie sprzyja takim decyzjom. Mam jednak nadzieję, że wkrótce wszystko wróci do normy i ponownie można będzie cieszyć się nurkowaniem i spotkaniem z przyjaciółmi.

NA KONIEC KILKA PRZYDATNYCH INFORMACJI PRAKTYCZNYCH:

` Średni koszt noclegu w apartamencie 3–4 osobowym to 60–70 €/doba

` Średni koszt zakupu jedzenia jest niewysoki.

` Koszt wynajęcia auta w klasie B/C to 15–30 €/doba + ubezpieczenie kaucji (można mieć swoje), kupując opcję fullcasco na miejscu, dostaniecie z pewnością nowe auto i uwolnicie się od jakichkolwiek problemów.

Polecam Firefly Car Rental – https://spain.fireflycarrental.com Świetnie też funkcjonuje na miejscu autobusowa komunikacja publiczna.

BAZY NURKOWE:

` Lloret de Mar, Dolphins Diving, Sergio Infante – http://dolphinsdivingcenter.com

` Marbella i Torremolinos, Simply Diving, Simon Bell – https://www.simplydiving.com

` Torrox, Black Frog Divers, Marcin Ogrodowski – https://www.blackfrogdivers.com

Don’t settle for less. Elite design. Top performance. With Atomic Aquatics, the only limits are your own.

Moje Attersee

Tekst i zdjęcia MAXIME CHEMINADE

Korekta DORIS ASCHAUER

Kiedy przybyłem do Austrii kilka lat temu, nawet nie przeszłoby mi przez myśl, że może to być niezwykłe miejsce do nurkowania.

Z tęsknoty za oceanem zdecydowałem się dać tutejszym jeziorom szansę... a to, co odkryłem wprawiło mnie w zachwyt.

WAustrii znajduje się ponad 300 jezior słodkowodnych, które oferują mnóstwo możliwości zarówno dla początkujących, jak i doświadczonych nurków.

Jednak jedno z jezior zawsze wydawało mi się wyjątkowe – Attersee.

Attersee to jedno z największych austriackich jezior, położone w Górnej Austrii. Znajdują się tu ponad 24 oficjalne nur-

kowiska, a 169 metrów głębokości pozwala na nurkowanie na różnych poziomach.

Wszystkie nurkowiska są dostępne z brzegu. W każdym z nich znajduje się szczegółowa mapa, na której wskazano podwodne atrakcje. W pobliżu większości nurkowisk można znaleźć parkingi i toalety. W niektórych z nich znajdują się nawet restauracje, stanowiące idealne miejsce, w którym można coś wypić albo zjeść coś pysznego po nurkowaniu.

Widoczność w jeziorze sięga maksymalnie 35–40 metrów zimą i 10–25 metrów latem. Temperatura wody przy powierzchni waha się od 4°C w porze zimowej do 23°C w miesiącach letnich. Jednak kilka metrów poniżej powierzchni wody temperatura gwałtownie spada poniżej 10°C.

Dzika przyroda budzi się do życia jesienią i rozwija się w okresie letnim. W większości nurkowisk można spotkać golce zwyczajne, palie jeziorowe, karpie, pstrągi, okonie i szczupaki.

Attersee
Salzburg
Wiedeń

Attersee obfituje jednak nie tylko w ryby, ale również w roślinność. Nurkowiska, takie jak Kohlbauernaufsatz, zapewniają możliwość podziwiania różnorodności obydwu królestw. Na początku maja można nawet zobaczyć zachwycające widowisko w postaci drzew kwitnących pod wodą.

Attersee posiada również bogatą historię. Podczas badań archeologicznych odkryto prehistoryczne osady zbudowane na palach, które według szacunków pochodzą z II wieku p.n.e. Chociaż miejsca te zostały sklasyfikowane jako zabytki światowego dziedzictwa UNESCO i nie można w nich nurkować, to można zwiedzić ich rekonstrukcje w nurkowiskach Hinkelsteine, Dixi i Hausboot. Niczym w podwodnym muzeum można tam znaleźć tabliczki informacyjne, przedstawiające fakty na temat osad zbudowanych na palach w różnych językach.

Na nurkowisku Dixi położonym we wschodniej części jeziora rekonstrukcja palafitu czeka na odkrywców na głębokości około 9 metrów. Zawsze warto zajrzeć pod budynek – mnóstwo małych rybek uwielbia chować się tam w ciemności. Niedaleko, na głębokości 22 metrów spoczywa żaglówka Dixi, w okolicy której można zobaczyć duże szczupaki.

Dixi, panel informacyjny Dixi
Dixi, tablica informacyjna na lądzie
HausBoot
Podwodny las

Jeżeli zdecydujemy się wybrać na zachodnią stronę jeziora, swoją bogatą ofertą przyciąga nurkowisko HausBoot. Swoją nazwę zawdzięcza zatopionej barce mieszkalnej, która nie tylko jest jedną z głównych atrakcji tego nurkowiska, ale również źródłem jego nazwy. Nieopodal wraku można zwiedzić kolejną rekonstrukcję obiektu UNESCO – osadę wzniesioną na palach, które tworzą pod wodą swojego rodzaju las. Oba te interesujące miejsca są odpowiednie dla początkujących, jednak mają również wiele do zaoferowania doświadczonym nurkom.

Maksymalna głębokość 169 metrów sprawia, że Attersee to raj dla nurków technicznych. Dzięki nieustannie rosnącej popularności nurkowania technicznego mieszanki na bazie helu są obecnie dostępne w miejscowych centrach nurkowych.

Najpopularniejsze nurkowisko, w którym można zejść poniżej limitów nurkowania rekreacyjnego, to Schwarze Brücke. Swoją nazwę, „czarny most”, zawdzięcza barwie wody pod mostem, która zawsze wydaje się mieć kolor głębokiej czerni, nawet latem, kiedy brzeg jeziora mieni się odcieniami turkusu. Zaraz po wejściu do wody witają nas imponujące formacje skalne, a już po kilku minutach kontynuujemy nurkowanie wzdłuż zapierającej dech w piersi ściany. Na głębokości około 20 metrów można spotkać węgorze europejskie, skrywające się w niewielkich rozpadlinach. To nurkowisko cieszy się popularnością ze względu na mit dotyczący maksymalnej głębokości większej niż 150 metrów. Towarzysząca nam do tej pory ściana kończy się na głębokości mniej więcej 60 metrów, natomiast kierując się w stronę środka jeziora można zanurzyć się na 100 metrów. Na tej głębokości można znaleźć pozostałości lekkiego pojazdu wojskowego VW Kübelwagen z 1942 r.

Nawet po latach nurkowania w Attersee, jezioro nie przestaje mnie zadziwiać, dlatego zostało jednym z moich ulubionych miejsc do nurkowania w Austrii.

Możliwość przeżycia w nim wielu przygód sprawia, że jest to idealne miejsce w Europie dla każdego nurka.

Ścianka
REKLAMA

Snoot w fotografii podwodnej

Tekst i zdjęcia MICHAL ŠTROS

„Madonna z dzieciątkiem“

Snoot RETRA LSD Ultimate przymocowany do lampy błyskowej YS-D1 Sea & Sea

Fotografowanie w lokalizacjach optymalnych do wykonywania zdjęć makro sprzyja fascynującym spotkaniom z najdrobniejszymi i zazwyczaj najosobliwszymi mieszkańcami mórz na naszej planecie.

Większość tych potworków lub też maleńkich piękności widuje się na nijakich, częstokroć zasłanych

śmieciami piaszczystych dnach. Fotografowane obiekty są nie tylko filigranowe, lecz zdarza im się również skutecznie maskować algami lub gąbkami o zbliżonych kolorach i teksturach. W takiej sytuacji warto dysponować tak zwanym „snootem“ (stożkowy tubus) – specjalną nasadką instalowaną na zewnętrznej lampie błyskowej w celu oświetlenia samego obiektu z pominięciem zakłócającego go tła. Snoot nadaje zdjęciu czarne tło, co buduje dramatyzm, wydobywa kolor, kontrast i plastyczność. Zostają przy tym również wytworzone cienie podnoszące kreatywne walory zdjęć.

Pierwsze konstruowane indywidualnie snooty wyglądały niczym lejki i ograniczały oświetlaną powierzchnię fotografowanego obiektu. Z czasem, snooty ewoluowały a do urządzeń

komercyjnych dodano laser w celu lepszego lokalizowania kierunku błysku (ten typ stożkowego tubusa nie wykorzystywał światła pomocniczego lampy błyskowej w celu zlokalizowania kierunku błysku). Rozmiar otworów był ograniczany za pomocą szeregu połączonych ze sobą śrubami rurek o różnych średnicach. Mimo iż obsługa w warunkach domowych wydaje się nieskomplikowana, pod wodą pojawił się problem, jak nie pogubić pojedynczych rurek i móc je jak najszybciej ponownie w siebie wkręcić. Powierzchnia oświetlana lampą błyskową przy zastosowaniu tych snootów była względnie duża a jej kształt nie stanowił idealnego koła, nie miał ostrych granic a laser często pozostawiał na zdjęciu czerwone punkty. Inne snooty wykorzystywały do przewodzenia światła lampy błyskowej dwa światłowody. Mimo iż wydaje się to korzystne, trudności sprawiało wycelowanie obu snootów na dany motyw.

Każdy taki tubus stożkowy jest jednakże skonstruowany w taki sposób, że nie wytwarza błysku, lecz wyłącznie umożliwia skupianie i kierowanie wiązki światła. Najwyższej jakości snooty nie mogą ograniczać intensywności błysku, bo muszą być wówczas rekompensowane wyższą czułością (ISO) lub większą przesłoną. Tego typu kompensacje mogą prowadzić do zwiększonej intensywności szumów i zbyt dużego kontrastu na zdjęciu. W mojej opinii, najlepszym dostępnym w sprzedaży komercyjnej snootem jest obecnie "RETRA LSD Ultimate Light Shaping Device" (w skrócie RETRA, www.retra-uwt.com), system soczewek optycznych przepuszczający światło lampy

Canon 80D w obudowie podwodnej Ikelite i Snoot RETRA LSD Ultimate przymocowany do lampy błyskowej YS-D1 Sea & Sea

błyskowej bez zmniejszania jego intensywności. Wymienne szablony snoota RETRA mają różne średnice i kreatywne wzory, określające rozmiar i kształt błysku. Szablony wsuwa się nadzwyczaj łatwo i szybko w szczelinę snoota, by błyskawicznie wymieniać je pod wodą. Każdy szablon jest wyposażony w magnes a po stronie urządzenia RETRA także znajdują się dwa magnesy, dzięki czemu można tam tymczasowo przechowywać nieużywane szablony. RETRA świetnie się dla mnie sprawdziła, przy czym mamy do czynienia z wyrobem o wysokiej jakości wykończenia. Odległość robocza od motywu głównego jest w przypadku RETRY – w porównaniu z innymi snootami – względnie duża (około 15 cm lub więcej, mierząc od przedniej krawędzi snoota), co w przypadku bardzo płochliwych stworzeń stanowi niezmierną korzyść. RETRA może być mocowana na lampie błyskowej na łatwy w obsłudze zatrzask i trzyma się bardzo stabilnie.

Chociaż zasada działania stożkowego tubusa jest niezwykle prosta, jego perfekcyjne zastosowanie to już zupełnie inna historia. Z tego względu, w niniejszym artykule podejmę próbę opisania nie tylko trudności, jakie niesie za sobą fotografowanie podwodne z użyciem snoota, lecz również sposobów skutecznego radzenia sobie z tymi ograniczeniami pod wodą.

KIEDY WARTO UŻYWAĆ SNOOTA A KIEDY LEPIEJ

Z NIEGO ZREZYGNOWAĆ?

Mimo iż skupianie i kierowanie wiązki światła za pomocą snoota umożliwia osiąganie zdumiewająco interesujących wyników, czasami panujące pod wodą warunki nie są idealne do fotografowania z snootem. Dotyczy to w szczególności intensywnego światła słonecznego, czy też silnych prądów. Światło pomocnicze przechodzące przez stożkowy tubus wskazuje, w którym miejscu zostanie oświetlony obiekt, jednak próba dostrzeżenia tego w świetle słonecznym będzie najprawdopodobniej daremna – zwłaszcza około południa na głębokościach do 10 m. Proszę mi uwierzyć, że kiedy fotografują Państwo z snootem, trudno o większą frustrację, niż gdy próbują Państwo wypatrzyć na piaszczystym dnie, gdzie dokładnie skierowane jest Państwa światło pomocnicze, kiedy nad Państwa głowami bezustannie migają promienie tropikalnego słońca. Na głębokościach od 15 metrów w dół, światło słoneczne jest mniej intensywne, tak że światło pomocnicze lampy błyskowej łatwo dojrzeć także w dzień. Na małych głębokościach (do 10 m) polecam stosowanie snoota z światłem pomocniczym tylko wcześnie rano lub późnym popołudniem. Oprócz lepszej widoczności światła pomocniczego istnieje jeszcze inny powód, dla którego warto

fotografować z snootem w godzinach porannych lub późnych popołudniowych. W ciągu dnia, na głębokościach poniżej 15 m, przy słonecznej pogodzie muszą Państwo ustawić krótszy czas naświetlania 1/250s i większą przysłonę (f/16-29), aby uzyskać czarne tło. Z tego względu trudno osiągnąć nieostre tło poprzez ustawienie małej przesłony obiektywu (f/2.8-4) bez jednoczesnego prześwietlenia zdjęcia. Wszystkie te rozważania sprowadzają się do stwierdzenia, że najlepszą widoczność światła pomocniczego i najkorzystniejszą orientację snoota (niezależnie od głębokości nurkowania) uzyskuje się podczas nurkowań nocnych. Kolejną przeszkodę w fotografowaniu z użyciem snoota stanowi wzburzona i spieniona woda (oraz wszelkie prądy). Mimo iż mój partner nurkowy lub przewodnik pomagali mi przy kierowaniu wąskim strumieniem światła pomocniczego w takich warunkach, nieprzerwana kipiel była dla mnie prawdziwym koszmarem – nie tylko ze względu na kwestię stabilnego trzymania aparatu, lecz przede wszystkim z uwagi na ustawienie idealnej ostrości na najmniejszych obiektach takich jak dwumilimetrowe oczy lub rinofory.

UMIEJSCAWIANIE SNOOTA

Zasadniczo, snoot może być umieszczany nad obiektem, z przo-

du lub z boku. Gdy lampa błyskowa jest zainstalowana na regulowanych ramionach, ruchomość zamontowanego snoota jest mocno ograniczona. W praktyce oznacza to konieczność nieustannego i wysoce niepraktycznego poluzowywania zacisków i ponownego mocowania każdorazowo po osiągnięciu odpowiedniego położenia snoota. Z tego powodu preferuję mocowanie lampy błyskowej na uchwycie aparatu z możliwością wyzwalania przyciskiem. Ostateczne pozycjonowanie lampy błyskowej nad obiektem odbywa się wówczas ruchem lewej ręki, podczas gdy moja prawa dłoń trzyma aparat i obsługuje wyzwalacz. Jeżeli mają Państwo możliwość skorzystania z pomocy swojego partnera nurkowego przy precyzyjnym manipulowaniu snootem i jego pozycjonowaniu, w sprzyjających okolicznościach pozbędą się Państwo jednego problemu. Dużą wadę stanowi jednak fakt, że Państwa partner nurkowy nie będzie w stanie odgadnąć, co widzą Państwo na wizjerze, a wszystko to znacznie zwiększa ryzyko niewłaściwego oświetlenia. Kolejnym minusem jest utrata możliwości oświetlenia jedynie wybranych fragmentów obiektu, co zazwyczaj prowadziłoby do uzyskania zachwycająco kreatywnych zdjęć podwodnych. Czasami w ogóle nie da się przewidzieć, czy w fotografowaniu w danej lokalizacji obfitującej w motywy makro sprawdzi

Na polowaniu (żółta ryba yellow angler fish)
Ślimak nagoskrzelny Thecacera sp.

się snoot. Poza tym, w trakcie nurkowania często zdarza się, że warunki ulegają zmianom (np. prądy, wzburzenie i spienienie wody czy też intensywne światło słoneczne na niewielkiej głębokości) lub zwyczajnie postanowią Państwo sfotografować coś innego, do czego nie nadaje się snoot. Z tego względu, do swojej obudowy aparatu mam zawsze przymocowane dwie lampy błyskowe – po lewej stronie z snootem a po prawej tylko z zamontowanym dyfuzorem. Do wykonywania zdjęć bez snoota umiejscawiam prawą lampę błyskową nad obudową kamery lub z prawej strony, w różnej odległości od obiektywu. Fotografowanie z snootem nie ogranicza się jednak tylko do ujęć makro, lecz także znajduje zastosowanie przy wykonywaniu imponujących szerokokątnych zdjęć podwodnych z obiektywami typu rybie oko. W takich przypadkach lewa lampa błyskowa z snootem jest wykorzystywana do intencjonalnego oświetlania interesującego, mniejszego motywu na pierwszym planie, tworzącego kontrast z mało oświetlonym tłem (prawa lampa błyskowa jest całkowicie wyłączona lub ustawiona na niską moc oświetlania).

USTAWIANIE INTENSYWNOŚCI BŁYSKU

Aby otrzymać czarne tło, ustawiam czas naświetlania w przedziale pomiędzy 1/150-1/250s (w zależności od typu makroobiektywu) i stosuję przysłonę f/11-29. Okazjonalnie używam

jednak celowo małej przysłony (f/2.8-5.6), by osiągnąć efekt nieostrego tła. Ponieważ ustawiam intensywność błysku ręcznie, najpierw fotografuję kilka przypadkowo wybranych motywów z błyskiem o różnej intensywności w celu uzyskania optymalnego oświetlenia. Niekiedy postępuję też w taki sposób, że oddalam snoota od motywu bez zmiany intensywności błysku. Wszystkie te testy przeprowadzam na początku nurkowania, zanim rozpocznę właściwe fotografowanie. Później dochodzą do tego niewielkie korekty ustawień aparatu, intensywności błysku i odległości snoota od obiektu.

OBRÓBKA ZDJĘĆ

Wykonuję wszystkie zdjęcia podwodne w formacie plików RAW, po czym poddaję je w domu obróbce w Camera Raw i Photoshopie (Adobe). W Camera Raw najpierw przeprowadzam balans bieli a następnie dopasowuję ekspozycję, kontrast, światła i cienie, zmiany tekstury, wyrazistość i balans kolorów. W późniejszych krokach kontynuuję obróbkę np. poprzez czyszczenie tła, zwiększanie ostrości i kadrowanie zdjęć w Photoshopie (wszystkie zdjęcia w tym artykule zostały wykonane na Bali – Seraya Secret/Melasti/Amed i Padangbai aparatem Canon 80D z obiektywami makro 60 mm lub 100 mm, z lampą błyskową YS-D1 Sea & Sea i urządzeniem RETRA LSD Ultimate Snoot).

Ślimak nagoskrzelny Flabellina sp. Chapiteau (krewetka przysiadowa Thor amboinensis)

Ślimak nagoskrzelny Doto greenamyeri

NA ZAKOŃCZENIE – DOBRA RADA (Makro-) fotografia podwodna jeszcze nigdy nie była tak elastyczna, kreatywna, wszechstronna i względnie prosta, jak przy zastosowaniu snoota. Mimo to, warto zaznajomić się z fotografowaniem z użyciem snoota najpierw w idealnych warunkach, przykładowo na basenie, a dopiero później spróbować wykonywania tego typu zdjęć w morzu. Niemniej jednak powinni się Państwo uzbroić w wielką cierpliwość, jeśli chcą Państwo zostać autorami pięknych zdjęć podwodnych – nie tylko przy użyciu snoota. W tym celu muszą Państwo wykonać wiele tuzinów zdjęć tego samego obiektu. Najlepsze rezultaty można bowiem osiągnąć dopiero poprzez zastosowanie się do znanego przysłowia: „Ćwiczenie czyni mistrza”.

Więcej informacji o autorze znajdą Państwo na jego stronie internetowej: www.michalstros.cz

Tłumaczenie z języka niemieckiego Alina Lizakowska

Every mission. In every condition. Zeagle has your back.

www.nurkowanie-ecn.pl

Bezdech statyczny

CZYNNIKI WPŁYWAJĄCE NA WYNIKI

STRESZCZENIE

Debata dotycząca ostatecznej granicy ludzkich możliwości utrzymania bezdechu oraz czynników, które na nią wpływają, toczy się od czasu zorganizowania pierwszych zawodów w nurkowaniu głębinowym. Od tego czasu nurkowie przewyższyli wszystkie wcześniejsze przewidywania fizjologów dotyczące głębokości i czasu nurkowania. Czynnikiem występującym w każdej dyscyplinie sportowej, w której bezdech odgrywa ważną rolę, jest czas utrzymania bezdechu, który można wydłużyć na wiele różnych sposobów pozwalających na zwiększenie pojemności oddechowej płuc albo tolerancji na niedotlenienie czy też obniżenie tempa metabolizmu. Te główne czynniki ograniczające można dalej podzielić na czynniki fizjologiczne i psychofizjologiczne, które zostaną omówione w tym artykule.

WPROWADZENIE

Pojęcie „bezdech” to prawdopodobnie kalka greckiego pojęcia a-pnoia, które oznacza „bez oddychania”. Pochodzenie słowa nie jest związane z wodą, ale obecnie pojęcie bezdechu jest stosowane jako synonim nurkowania na wstrzymanym oddechu albo nurkowania swobodnego. Oznacza to zanurzanie się

pod wodę bez korzystania z dodatkowych urządzeń zewnętrznych, które umożliwiałyby oddychanie.

Ćwiczenia pozwalają na bardzo szybkie osiąganie postępów w nurkowaniu na wstrzymanym oddechu. Niestety metody i strategie wykorzystywane w takim rodzaju nurkowania są mniej znane w środowisku naukowym oraz trudno jest je wyjaśnić, ponieważ obecnie prowadzenie badań w środowisku wodnym za pomocą dostępnej technologii nie jest prostą sprawą.

BEZDECH STATYCZNY

Utrzymanie bezdechu statycznego zależy wyłącznie od umiejętności wstrzymywania oddechu, ponieważ nurek utrzymuje się swobodnie na powierzchni wody. Umiejętność wstrzymywania oddechu to podstawa we wszystkich innych dyscyplinach i technikach nurkowania. Maksymalny czas wstrzymania oddechu zależy od trzech czynników:

1. całkowitej ilości tlenu (O2) w organizmie (w płucach, krwi i tkankach);

2. umiejętności radzenia sobie z niedotlenieniem (brakiem tlenu) i hiperkapnią (nadmiarem dwutlenku węgla);

3. tempa metabolizmu.

Zawody w bezdechu statycznym
Tekst i zdjęcia ALEŠ KOŠTOMAJ
1. Całkowita ilość tlenu w organiźmie

płuca

Wielokrotnie stwierdzano, że czynnikiem wyróżniającym nurków specjalizujących się w nurkowaniu na wstrzymanym oddechu jest duża pojemność płuc. Duża pojemność płuc jest przydatna zarówno w utrzymywaniu bezdechu statycznego, jak i w nurkowaniu głębinowym i innych dyscyplinach uprawianych na głębokościach. W jednym z badań wykazano, że średnia pojemność życiowa płuc (vital lung capacity, VC) u 14 najlepszych nurków wynosiła 7,3 litra, czyli około 2 litry więcej, niż w grupie kontrolnej, w której uczestnicy byli w podobnym wieku i formie fizycznej. Pojemność życiowa płuc poszczególnych nurków była związana z ich wynikami w nurkowaniu. Nasuwa się więc pytanie, czy zwiększona pojemność płuc jest wynikiem autoselekcji, czy raczej rezultatem ćwiczeń. Pojemność życiowa płuc zazwyczaj zwiększa się podczas dorastania, jednakże wiele badań wykazało, że określone ćwiczenia mogą ją zwiększyć. W toku innych równoległych badań stwierdzono również znaczny wpływ ćwiczeń pływackich i przebywania na dużych wysokościach na pojemność płuc. wpływ różnych technik oddechowych Pakowanie płuc (oddychanie językowo-gardłowe) to często stosowana metoda, mająca na celu skuteczne zwiększenie pojemności płuc. Zazwyczaj maksymalna objętość wdechu zależy od maksymalnego skurczu mięśni wdechowych i klatki piersiowej oraz podatności płuc. Wprowadzając dodatkowe małe

ilości powietrza do płuc, które są już maksymalnie wypełnione, za pomocą jamy ustnej i języka, nurek może zwiększyć ich pojemność o nawet 4 litry. Wadą tej metody jest zwiększenie ciśnienia w płucach, które zmniejsza dopływ krwi żylnej i może prowadzić do utraty przytomności, jeżeli nurek nie zanurzy się pod wodę odpowiednio szybko. Dodatkowa objętość pobranego powietrza pozwala na dłuższe utrzymanie bezdechu, ponieważ zapewnia dodatkowy tlen (O2) oraz zmniejsza stężenie dwutlenku węgla (CO2) dostarczanego przez krew. Pakowanie płuc, połączone z innymi ćwiczeniami rozciągającymi klatkę piersiową, można również stosować jako metodę zwiększania pojemności płuc. Jednakże pakowanie nie powinno być stosowane jako główna metoda mająca na celu długoterminowe zwiększenie pojemności płuc.

krew

Krew to płynna tkanka, a jedną z jej funkcji jest transport tlenu. Składa się ona z płynu wewnątrznaczyniowego, czyli osocza, i komórek krwi. Tlen i dwutlenek węgla są transportowane przez krwinki czerwone, czyli erytrocyty. Krwinki czerwone to najliczniejsze komórki krwi. Większość tlenu (98 %) jest transportowana przez krwinki czerwone w postaci związanej z hemoglobiną, a niewielka jego część jest rozpuszczona bezpośrednio we krwi. Ilość krwi u ssaków zdolnych do nurkowania jest wyższa niż u innych grup ssaków. U fok i morsów objętość krwi odpowiada 10–20 % ich masy ciała, podczas gdy u ssaków lądowych – 7–8 % masy ciała. Ilość krwi ludzkiej może zostać zwiększona poprzez zwiększenie objętości osocza, do czego dochodzi na skutek przy-

Bezdech statyczny

stosowania organizmu do ćwiczeń wytrzymałościowych i ćwiczeń w wysokich temperaturach. Zwiększenie ilości erytrocytów będzie miało pewien niewielki wpływ na zwiększenie ilości tlenu w organizmie. Krótkotrwałe zmiany są spowodowane skurczami śledziony podczas bezdechu i oddychania w warunkach hipoksji. Najlepsi nurkowie specjalizujący się w nurkowaniu na wstrzymanym oddechu mają wyższe stężenie hemoglobiny we krwi niż biegacze narciarscy i osoby nieuprawiające sportów. Przyczyną takiego stanu rzeczy są ćwiczenia w nurkowaniu na wstrzymanym oddechu albo autoselekcja. Ilość erytrocytów we krwi jest regulowana przez erytropoetynę (EPO), która jest wytwarzana przez nerki w warunkach hipoksji. Wiadomo, że przebywanie na dużych wysokościach powoduje zwiększenie wytwarzania erytropoetyny. Jednakże niecałe dziesięć lat temu wykazano, że wytwarzanie erytropoetyny można również zwiększyć na skutek ćwiczeń w nurkowaniu na wstrzymanym oddechu. Stężenie hemoglobiny można jeszcze bardziej zwiększyć dzięki określonym intensywnym ćwiczeniom wstrzymywania oddechu w nurkowaniu oraz diecie bogatej w żelazo – pozwoli to na bardziej wydajny transport tlenu i usuwanie

dwutlenku węgla. Nurkowanie na wstrzymanym oddechu, a w szczególności nurkowanie głębinowe, może zapewniać silniejsze bodźce wywołujące wytwarzanie erytropoetyny niż przebywanie na dużych wysokościach.

skurcze śledziony Śledziony u ssaków zdolnych do nurkowania stanowią dodatkowy magazyn erytrocytów. Przedłużony bezdech powoduje uwolnienie tych erytrocytów. Skurcze śledziony u ludzi utrzymujących bezdech zaobserwowano po raz pierwszy u nurków Ama (azjatyckich nurków, wykorzystujących tradycyjne metody nurkowania na wstrzymanym oddechu do wyławiania pereł i muszli). Niecałe dziesięć lat temu stwierdzono, że najlepsi nurkowie nurkujący na wstrzymanym oddechu posiadają również największe śledziony o objętości do 600 ml. Różnica w skurczach śledziony najlepszych nurków nurkujących na wstrzymanym oddechu pomiędzy największą a najmniejszą objętością śledziony odpowiadała różnicy 30 sekund w utrzymywaniu bezdechu. Skurcz śledziony to czynny skurcz wywoływany częściowo przez niedotlenienie, a nie jest to odruch nurkowania,

Zawody w bezdechu statycznym

ponieważ wykształca się w pełni dopiero po wielu nurkowaniach na wstrzymanym oddechu.

tkanka

Tlen gromadzony w tkankach jest kolejnym ważnym źródeł tlenu w metabolizmie tlenowym. W tkankach magazynowane jest jedynie 2–3 % tlenu gromadzonego w organizmie. Najwięcej tlenu jest zmagazynowane w mioglobinie (Mb) mięśniowej. U ssaków morskich stężenie mioglobiny może być 10 razy większe niż u ssaków lądowych. Mioglobina zawarta w mięśniach jest ważna w każdym rodzaju nurkowania na wstrzymanym oddechu, a szczególnie w dyscyplinach dynamicznych (pływaniu na większe odległości).

2. Umiejętność radzenia sobie z niedotlenieniem i hiperkapnią

etapy bezdechu

Czas utrzymania bezdechu zależy od umiejętności radzenia sobie z niedotlenieniem i hiperkapnią. U instruktorów ratowania załóg okrętów podwodnych, nurków Ama i hokeistów podwodnych zaobserwowano nieznaczna odpowiedź oddechową na obecność dwutlenku węgla. Jednakże u osób niezajmujących się nurkowaniem dwutlenek węgla jest głównym czynnikiem pobudzającym oddychanie i niepozwalającym na utrzymanie bezdechu. Nurkowie tolerują bardziej nasiloną hiperkapnię i niedotlenienie.

Istnieją dwie fazy bezdechu: początkowa „łatwa” faza, podczas której nie czujemy potrzeby nabrania wdechu oraz druga faza walki z trudnościami, podczas której nagromadzenie dwutlenku węgla jest głównym powodem coraz silniejszej potrzeby nabrania wdechu. Pierwsza faza trwa do momentu samoistnego skurczu mięśni oddechowych (początek nagromadzania się dwutlenku węgla). Samoistne skurcze mięśni oddechowych wywołują dyskomfort i stanowią obciążenie psychiczne, w związku z czym pozwalają na określenie granicy pomiędzy dwoma etapami utrzymywania bezdechu. Jednakże druga faza zależy również od indywidualnej motywacji i wytrzymałości. Wykazano, że długotrwałe ćwiczenia bezdechu wpływają nie tylko na czas utrzymywania bezdechu, ale pozwalają również wydłużyć jego pierwszą fazę.

Większość niedoświadczonych nurków kończy bezdech na początku fazy walki z trudnościami. Najlepsi nurkowie specjalizujący się w nurkowaniu na wstrzymanym oddechu wyróżniają nawet trzy fazy bezdechu: po drugiej fazie walki przychodzi trzecia faza zmagań, podczas której potrzeba oddychania jest nasilona poprzez połączenie hiperkapnii i niedotlenienia. Podczas tego etapu nurkowie nie są zrelaksowani, a utrzymują bezdech dzięki sile mięśni. Dla utrzymania bezdechu statycznego w tej ostatniej fazie zmagań kluczowa jest

psychiczna odporność na silne skurcze mięśni oddechowych. Można ją zwiększyć tylko poprzez długotrwałe ćwiczenia. Nurkowie stosują różne formy hiperwentylacji, aby obniżyć stężenie dwutlenku węgla w organizmie i wydłużyć pierwszą fazę bezdechu. Jednakże hiperwentylacja niesie za sobą ryzyko utraty przytomności, ponieważ stężenie tlenu nie rośnie w takim samym tempie co spadek stężenia dwutlenku węgla, co z kolei zwiększa ryzyko utraty przytomności pod koniec utrzymywania bezdechu. Z tego względu hiperwentylacja nie jest zalecana.

niedotlenienie i funkcjonowanie mózgu

Liczne badania wykazują, że ćwiczenie utrzymywania bezdechu obniża stężenie tlenu wymagane do funkcjonowania mózgu. Podczas zawodów u nurków często występuje spowodowana niedotlenieniem utrata kontroli mięśni, a czasami nawet utrata przytomności, ale szybko ustępują, gdy nurkowie uzyskają pomoc swoich asekurantów. Jednakże nasuwa się pytanie, czy powoduje to długotrwałe zaburzenia w funkcjonowaniu mózgu. Badanie dotyczące funkcji neurologicznych nurków wstrzymujących oddech pod wodą nie wykazały negatywnych długoterminowych skutków ćwiczeń bezdechu dla funkcjonowania mózgu; uważa się, że jest to spowodowane regulacją ochronnych białek stresowych. Obecnie nie ma dowodów na to, że utrata przytomności na skutek utrzymywania bezdechu ma negatywne skutki dla mózgu człowieka. Wielu nurków, którzy biorą udział w zawodach, zna swój własny próg niedotlenienia i zdaje sobie sprawę, że tylko długotrwałe ćwiczenia bezdechu mogą ten próg podnieść.

3. Tempo metabolizmu

Trzeci czynnik ograniczający czas utrzymywania bezdechu to metabolizm. Im wolniejsze tempo metabolizmu, tym mniejsze zużycie tlenu i dłuższy czas utrzymywania bezdechu.

sercowo-naczyniowy odruch nurkowania

Irving (1963) był pierwszą osobą, która zaobserwowała odruch nurkowania u ludzi. Pierwszy główny skutek odruchu nurkowania to zwężenie naczyń krwionośnych w mięśniach, które znajdują się najdalej od płuc albo mózgu (w palcach u rąk i nóg). Inny główny skutek to zwolnienie akcji serca. Później ustalono, że wywołuje to dwa dodatkowe skutku: utrzymanie stężenia tlenu i wydłużenie bezdechu. Odruch nurkowania jest wywoływany przez bezdech w każdych warunkach. Uaktywnia się on w całości w przypadku zanurzenia twarzy, w szczególności czoła i oczu. Odruch nurkowania występuje już po 30 sekundach utrzymywania bezdechu.

Odruch nurkowania nie ulega zmianom w przypadku wielokrotnego bezdechu, ale nasila się na skutek długotrwałych ćwiczeń bezdechu.

temperatura

Nasilenie odruchu nurkowania w największym stopniu zależy od temperatury wody. Zimna woda wpływa na szybkość wystąpienia odruchu nurkowania. Jednak ciepła woda ma większe znaczenie dla czasu utrzymywania bezdechu. Metabolizm i zużycie tlenu w zwierząt zmiennocieplnych jest powiązane z temperaturą ich ciała. U ssaków reakcją na niższą temperaturę ciała jest przyspieszenie metabolizmu oraz, przede wszystkim, dreszcze. Dreszcze powodują dwa razy większe zużycie energii przez komórki mięśniowe, co skraca czas utrzymywania bezdechu. Każdy, kto jest w stanie wytrzymać spadek temperatury i nie wystąpią u niego dreszcze, będzie w stanie dłużej utrzymać bezdech.

Kiedyś uważano, że najlepiej przystosowani do zimnej wody są nurkowie Ama. Badania wykazały, że stosowanie skafandrów neoprenowych spowodowało utratę tego przystosowania. U osób o lepszej izolacji cieplnej dreszcze zużywają mniej energii, a ich organizmy mogą obniżyć swoją temperaturę zamiast marnować energię na utrzymanie stałej temperatury ciała. Temperatura ciała wpływa na reakcję sercowo-naczyniową, która ma duży wpływ na czas utrzymywania bezdechu.

post i odżywianie

Post to metoda często stosowana przez nurków w celu uzyskania lepszych wyników w nurkowaniu. Jeżeli chodzi o zużycie energii, wykazano, że post obniża tempo metabolizmu o nawet 17%. Najlepsze rezultaty w utrzymywaniu bezdechu statycznego można osiągnąć poszcząc i wielu nurków wykorzystuje ten fakt podczas ćwiczeń oraz na zawodach. Jednakże, pomimo tych wyników badań, niektórzy nurkowie nurkujący na wstrzymanym oddechu przyjmują suplementy węglowodanowe bezpośrednio przed zawodami, aby uzyskać lepsze wyniki. Zadziwiające jest to, że chociaż wielu najlepszych nur-

ków nurkujących na wstrzymanym oddechu przywiązuje dużą wagę do odżywiania, inni je ignorują.

techniki relaksacyjne

W dyscyplinie sportowej, w której minimalne zużycie tlenu jest ważniejsze od maksymalnego, oczywistym jest, że techniki relaksacyjne będą miały znaczny wpływ na osiągane wyniki. Jest to szczególnie zauważalne w przypadku bezdechu statycznego. Specjalne techniki relaksacyjne, z naciskiem na techniki oddychania, zostały zaczerpnięte z jogi i dostosowane do otrzymywania bezdechu. Prawie każdy czołowy nurek specjalizujący się w nurkowaniu na wstrzymanym oddechu korzysta z nich przed zawodami. Oczekuje się, że cykliczne techniki relaksacyjne oparte na jodze mogą obniżyć zużycie tlenu o 32 %.

WNIOSKI

W porównaniu z osobami nieuprawiającymi nurkowania, nurkowie nurkujący na wstrzymanym oddechu mogą znacząco zwiększyć ilość tlenu w organizmie, a dzięki regularnym ćwiczeniom mogą nauczyć się radzić sobie z niedotlenieniem i hiperkapnią. Tempo metabolizmu można spowolnić dzięki specjalnym technikom medytacji. Obecnie nie posiadamy wystarczającej wiedzy, aby móc określić maksymalny potencjalny czas wstrzymywania oddechu przez człowieka. Jednakże znamy pewne czynniki, które mogą wpłynąć na wydłużenie tego czasu, występujące u niektórych ssaków morskich. Czynniki te należy zbadać również u ludzi. Najlepsi nurkowie specjalizujący się w nurkowaniu na wstrzymanym oddechu uważają, że maksymalny próg bezdechu statycznego wynosi około 15 minut.

LITERATURA

Osoby zainteresowane dodatkową literaturą i informacjami szczegółowymi mogą skontaktować się ze mną za pośrednictwem poczty elektronicznej.

Bezdech statyczny

UMÓW WIZYTĘ ONLINE

Znajdź uraz

Wybierz część ciała, w której odczuwasz dolegliwości bólowe.

Rehasport - medycyna ruchu
Specjalizacja lub nazwisko
Miasto
Szukaj

Plastik

WRÓG CZY PRZYJACIEL

Tekst LAURA KAZIMIERSKA

Zdjęcia KAROLA TAKES PHOTOS

Mimo że towarzyszy nam zaledwie od ponad stulecia szybko zdominował każdą dziedzinę naszego życia. Plastik to dla niektórych uosobienie wszelkiego zła, dla innych zbawienie.

Jedno jest pewne, gdziekolwiek się dzisiaj znajdujesz rozejrzyj się dookoła, a na pewno znajdziesz coś z tego najtrwalszego tworzywa na świecie.

KRÓTKA HISTORIA

Potoczna nazwa plastiku pochodzi od tworzyw plastycznych, łatwych do modelowania i przybierania rozmaitych kształtów.

Kto by pomyślał, że do jego powstania przyczyniły się, wzrost

Nasza ludzka skłonność do nieodpowiedzialnego sprzątania po sobie może przysporzyć nam kłopotów. Ryzykujemy utratę nie tylko wielu gatunków w oceanie, ale i na lądzie.

dzenia naturalnego, a czerpano go z celulozy dostępnej wszechobecnie w naturze. Materiał okazał się wspaniały, aczkolwiek nie do wyrobu kul ale imitacji wielu tkanin i tworzyw naturalnych. Rewolucyjne odkrycie skłoniło naukowców z całego świata, by szukać tańszych, a zarazem wytrzymałych materiałów, z których można by wyrabiać przedmioty codziennego użytku, wcześniej dostępne tylko dla zamożnych.

Początek XX wieku, mechaniczna rewolucja i postęp naukowy w dziedzinie chemii, ułatwił tworzenie nowych rozwiązań i pierwsze syntetyczne plastiki trafiły do przemysłu. W tym samym czasie wybuch II Wojny Światowej ugruntował użycie jakże odpornego i trwałego surowca. Plastikowy szał trwał do początku lat 60-tych, gdy po raz pierwszy dostrzeżono go w oceanie. Entuzjazm naukowców szybko przerodził się w pytanie, jakie konsekwencje ten niezniszczalny materiał będzie miał dla naszej planety?

Niestety było już za późno. Wielkie koncerny doceniły ogromny spadek kosztów wyrobu i transportu, by wycofać lukratywny wynalazek na rzecz dobra środowiska.

IS PLASTIC SO FANTASTIC?!?

Biorąc pod uwagę cenę, różnorodność zastosowania i wytrzymałość, plastik, jako materiał, jest jednym z lepszych wynalazków XX wieku. Zrewolucjonizował on bowiem gospodarkę i życie każdego z nas. To głównie dzięki niemu dokonaliśmy postępu technologicznego w ostatnim pięćdziesięcioleciu. Bez niego nie byłoby sprzętów medycznych czy choćby ukochanego sprzętu nurkowego.

Warto więc pamiętać, że plastik plastikowi nierówny. A to, co razi nas w oczy i zaśmieca każdy skrawek naszej planety, to plastikowe opakowania i tak zwane produkty jednorazowego użytku. Współczesny problem z plastikiem polega na tym, że zbyt szybko zachłysnęliśmy się nowym budulcem bez namysłu o konsekwencjach. Tani, elastyczny materiał zastąpił właściwie każdy aspekt funkcjonalnego życia od mebli i ubrań po szczoteczkę do zębów.

popularności gry w bilarda, a zarazem drastyczny spadek populacji słoni, których cenna kość słoniowa używana była do wyrobu właśnie kul do bilarda. Szukanie nowych rozwiązań i tworzyw miało de facto chronić, jak i ułatwić życie na naszej planecie.

Naturalne tworzywa plastyczne, tak zwane polimery, możemy znaleźć w roślinach i skorupach bądź szkieletach zwierząt. Pierwszy plastik wytworzony pod koniec XIX wieku był pocho-

Wiele krajów zaczęło wprowadzać ustawy o zakazie produkcji torebek plastikowych, by pokazać, że problem zanieczyszczania środowiska nie może być już dłużej ignorowany. I tak oto reklamówka stała się współczesnym symbolem walki z plastikiem.

Plastikowe torby są wykonane z nieodnawialnych źródeł i w znacznym stopniu przyczyniają się do zmiany klimatu. Większość toreb plastikowych jest wykonana z polipropylenu, materiału wytwarzanego z ropy naftowej i gazu ziemnego. Pod-

czas produkcji wytwarzane są gazy cieplarniane, co pogłębia nasz obecny problem dotyczący zmian klimatycznych. Sektor produkcji opakowań odpowiada za prawie połowę plastiku na świecie.

Plastikowe torby są szkodliwe dla dzikiej przyrody i życia morskiego. Ptaki, zwierzęta lądowe i morskie, w tym żółwie, często mylą plastikowe torby i inne plastikowe materiały z pożywieniem. Kiedy konsumują te tworzywa sztuczne, ich układ pokarmowy zostaje zatkany, co powoduje infekcje zdrowotne, a nawet uduszenie. Zwierzęta mogą również łatwo zaplątać się w plastik.

NIEKOŃCZĄCA SIĘ OPOWIEŚĆ

Indonezja, jest krajem złożonym z 17 000 wysp w większości otoczonym rafą koralową z różnorodnością podwodnej przyrody niespotykanej nigdzie indziej na świecie. Mimo niezrównanego bogactwa naturalnego jest to również kraj, który na równi z Chinami, w najwyższym stopniu przyczynia się do zanieczyszczenia oceanów.

Mieszkając na jednej z małych indonezyjskich wysepek, którą obejść można w dwie godziny, szybko zdałam sobie sprawę, że spacer po plaży ma niewiele wspólnego ze zbie-

raniem muszelek, a raczej kolekcję plastikowych przedmiotów wyrzucanych przez morze. Codziennie! Zarówno na, jak i pod powierzchnią wody, widać świadectwo ludzkiej inwencji, za którą jest mi wstyd i ciężko jest mi usprawiedliwić cały nasz postęp.

Od plastikowych torebeczek, opakowań i butelek, między którymi zwinnie uwijają się żółwie morskie i ławice ryb, do pozostawionych sieci rybackich, które stają się bezsensownym narzędziem połowu, niosącym zniszczenie rafom koralowym i wszelkim innym stworzeniom napotkanym na drodze.

Coraz częściej w trakcie nurkowania spotykam się z problemem zanieczyszczeń raf koralowych i zamiast cieszyć się pięknem natury niestrudzenie zbieram śmieci do kieszeni BCD lub specjalnie przeznaczonych do tego celu mesh bags. W trakcie sezonu deszczowego nierzadko wynurzamy się z morza plastikowych opakowań. W ubiegłym roku mimo braku turystów udało nam sie zebrać ponad pięć ton śmieci na naszych cotygodniowych sprzątaniach plaży, a to zaledwie wierzchołek góry lodowej.

Plastik w oceanie służy również jako pływające urządzenie transportowe, które umożliwia obcym gatunkom podróżowanie autostopem do nieznanych części świata, zagrażając

bioróżnorodności. Globalne ocieplenie dodatkowo wspomaga ten proces, czyniąc niedostępne niegdyś obszary, takie jak Arktyka, przyjaznym do kolonizacji gatunków inwazyjnych, które mogą być bardzo szkodliwe dla lokalnych gatunków.

Przeciętny człowiek codziennie produkuje ćwierć kilograma odpadów z tworzyw sztucznych. Nic dziwnego, że oceany wypełniają się odpadami!

Mikroplastiki (cząsteczki plastiku od mikroskopijnych do 5 mm), porzucone narzędzia połowowe i inne zanieczyszczenia z tworzyw sztucznych należą do naszych największych zagrożeń dla środowiska morskiego. A co za tym idzie całej planety.

CZEGO OCZY NIE WIDZĄ...

Mieszkając z dala od natury łatwo jest zapomnieć, gdzie nasze śmieci kończą swoją podróż. Łatwo jest nam również obwiniać kraje trzeciego świata za zanieczyszczenie oceanu. Prawda jest taka, że do problemu przyczynia się każdy z nas. A im szybciej zdamy sobie z tego sprawę tym łatwiej będzie nam dokonać zmiany. A powodów jest mnóstwo!

Plastik zagraża zdrowiu nie tylko stworzeniom morskim, ale i nam wszystkim. Badania potwierdzają że na każdym szczeblu wyrobu produktów plastikowych cierpi nasze zdrowie. Związ-

ki chemiczne wchodzące w skład plastiku mogą się przyczynić do bezpłodności, cukrzycy, chorób serca a także wszelkiego rodzaju nowotworów.

Mikroplastik znajdujący się w spożywanych przez nas owocach morza i rybach jest w stanie przedostać się do naszego organizmu i zaburzyć pracę hormonalną. Cząsteczki plastiku znaleziono w wodach, osadach i nawet najgłębszych częściach oceanów. Badanie ponad 700 gatunków od mikroskopijnego zooplanktonu do ogromnych ssaków morskich wykazało, że posiadają mikroplastik. Na dodatek, cząsteczki plastiku odkryto nawet w roślinach!

Jak uchronić się przed spożywaniem trujących substancji? Ograniczenie spożywania ryb i owoców morza to pierwszy krok we właściwym kierunku.

Jednak jedną z najskuteczniejszych opcji, którą wszyscy moglibyśmy zrobić jako członkowie tego delikatnego ekosystemu, jest odpowiadanie za nasze śmieci. Gdy mamy taką możliwość, powinniśmy starać się unikać kupowania produktów pakowanych w plastik, wybierać opakowanie, które można poddać recyklingowi, a na zakupy przynieść własną torbę, używać butelki wielokrotnego użytku i oczywiście nie zaśmiecać.

80 % mikroplastików pochodzi ze źródeł lądowych, takich jak butelki i torby.

ZŁO KONIECZNE

Uzależnienie od plastiku pogarsza się z każdym rokiem. Wszystkie urządzenia elektroniczne wymagają tworzyw sztucznych. Życie bez plastiku to także życie bez telefonów komórkowych, komputerów czy internetu. Gdyby nie plastik nie udałoby się napisać czy przeczytać tego artykułu. Ale to nie wszystko, puszki aluminiowe napojów gazowanych wyłożone są żywicą z tworzywa sztucznego. Gdyby nie to, napój skorodowałby w ciągu trzech dni. Kubki papierowe, z których pijesz kawę na wynos również kryją cienką warstwę plastiku. Brak plastiku oznaczałby brak torebek na herbatę, ponieważ są one zgrzewane polietylenem.

Opakowania z tworzyw sztucznych wspierają bezpieczną dystrybucję żywności na duże odległości i minimalizują marnotrawstwo, utrzymując żywność świeżą znacznie dłużej, jak i stanowią barierę dla bakterii. Od czasu pandemii ilość żywności pakowanej w plastik diametralnie wzrosła.

Plastik to główna część większości przyborów kuchennych. Tworzywa sztuczne są również ważną częścią naszych

technologii medycznych, wykorzystywane do produkcji okularów, protez, w wielu różnych implantach medycznych i innych urządzeniach, które pomagają nam utrzymać się przy życiu i zachować dobrą kondycję.

Bez plastiku utknęlibyśmy w 1870 roku, nadal używając nietrwałego i niebezpiecznego lakieru i gumy do izolacji przewodów. Ale przynajmniej nie zanieczyszczalibyśmy Ziemi jednorazowymi kubkami do kawy, butelkami z wodą, szczoteczkami do zębów i innymi plastikowymi przedmiotami. A śmieci z tworzyw sztucznych nie miałyby wpływu na tysiące gatunków morskich i lądowych.

Konieczne jest stworzenie alternatywnych tworzyw sztucznych, które będą tak samo lekkie, trwałe i wygodne jak konwencjonalne tworzywa sztuczne. Jednym z takich rozwiązań są tworzywa sztuczne pochodzenia roślinnego, czyli biotworzywa wytwarzane ze skrobi kukurydzianej lub trzciny cukrowej.

Ale ma też to swoje wady. Ogromna inwestycja kapitału, pola pod uprawę i specjalistyczne punkty recyklingu są konieczne, by biotworzywa nie przemieniły się w szkodzące środowisku wytwórnie metanu, gazu znacznie bardziej szkodliwego dla klimatu od dwutlenku węgla.

PRZYSZŁOŚĆ JEST W NAS

Prawda jest taka, że plastik będzie towarzyszył nam przez następne tysiąclecia. A jedyną opcją ograniczenia użycia i oczyszczenia naszej planety jest totalny zakaz produkcji opakowań, słomek czy butelek jednorazowego użytku, które z łatwością można zastąpić innym tworzywem. Przemysł tekstylny także potrzebuje reformy, ale i nasz apetyt na posiadanie musi się zmniejszyć.

Rządy czerpią ogromne pieniądze od wielkich koncernów, które przykładają się do zanieczyszczenia środowiska, także obowiązek spada na nas, konsumentów. Każdy jest w stanie dokonać zmiany poprzez wybór produktów nieszkodliwych dla środowiska. Gdyby każdy z nas zrobił to samo żylibyśmy w czystszym, piękniejszym świecie.

Warto więc włączać się w akcje promujące ochronę środowiska, kampanie przeciwko plastikowi w mediach socjalych, organizować sprzątania plaż, lasów czy ulubionych nurkowisk. Zastąpić przedmioty codziennego użytku wykonane z plastiku ekologiczną alternatywą. A także kupować lokalne i sezonowe produkty żywnościowe.

Ostatnia dekada pokazuje ogromną transformację w społecznej świadomości, a co za tym idzie, mnóstwo małych firm i start-

-upów zaczęło zaspokajać rosnące zapotrzebowanie na produkty, które nie są szkodliwe dla środowiska. Choć czasem droższe warto jednak wspierać te marki w imię ochrony naszej planety. Crowdfoudingowe platformy takie jak Plane Heroes łączą ludzi z całego świata tworząc alternatywną formę zarobku dla lokalnych społeczności i osób organizujących sprzątania, promując zarówno troskę o środowisko.

Nacisk na rząd i władze lokalne jest tak samo niezbędny. Badania pokazują, że zakazy dotyczące wyrobu plastikowych toreb wykazały 64% spadek produkcji! Co za tym idzie? Zmniejszenie śladu węglowego związanego z produkcją tworzyw sztucznych w porównaniu z sytuacją, gdy nie było zakazu dotyczącego tych produktów.

Jako nurkowie możemy także wspierać organizacje takie jak Project AWARE, czy Shark Guardian organizować podwodne clean-upy czy rejestrować porzucone pod wodą sieci rybackie poprzez aplikację Global Ghost Gear initiative.

Tak naprawdę wszyscy powinniśmy być zaangażowani. Dokonanie prostych zmian w życiu codziennym jest konieczne, zanim będzie za późno i unicestwimy życie oceaniczne, a nawet własne.

Żurawie

ELEGANCJA NA DŁUGICH NOGACH

Tekst i zdjęcia WOJCIECH JAROSZ

Ptaków tych nie da się w zasadzie przyłapać w niezgrabnej pozycji. Niezależnie od tego czy stoją, przechadzają się po podmokłej łące, czy też lecą wśród chmur – zawsze wszystko to robią z wręcz jaśniepańską gracją.

Gdy zaczynają tańczyć tworzą magiczny spektakl pełen choreograficznych smaków, i to smaków iście wykwintnych!

To właśnie dlatego żurawiami zachwyca się ludzkość od zawsze. Odniesień w literaturze nie sposób więc zliczyć, a by nie pozostać gołosłownym wymienię jako pierwszą Iliadę Homera. Żuraw jest wymieniany również w Biblii, co można interpretować jako wskaźnik dobrej jego rozpoznawalności, to jest uznawania go za przedstawiciela awifauny dobrze znanej człowiekowi. W dawnej Polsce Mikołaj Rej z Nagłowic herbu Oksza pisał o żurawiu w swym zbiorze epigramatów „Źwierzyniec” (pełna nazwa: „Żwierzyniec, w którym rozmaitych stanów, lu-

dzi, żwirząt i ptaków kstałty, przypadki i obyczaje są właśnie wypisane. A zwłaszcza ku czasom dzisiejszym naszym niejako przypadające” rok 1562), a znacznie później Jan Brzechwa poświęcił żurawiowi wiersz – co prawda wraz z czaplą, ale jednak w tytule żuraw stoi na pierwszym miejscu. Wymieniać pozycje literatury można by długo, ale nie temu poświęcony jest ten tekst przecież. By wątek inspiracji żurawiami zakończyć, wspomnę wspaniałej urody oleje na płótnie Józefa Chełmońskiego: „Żurawie” (znane też jako „Odlot żurawi”, 1870), „Powitanie słońca – żurawie” (1910), „Żurawie o poranku” (1913) i „Żurawie w obłokach” (1913-1914, dzieło nieukończone), które to dzieła są nadzwyczaj udaną kontynuacją trendu malarskiego polegającego na przedstawianiu scen z życia żurawi, a rozpoczętego przez naszych przodków. Ich prehistoryczne dzieła w postaci malowideł naściennych można podziwiać na stanowiskach w Europie, Afryce i Australii. Może jeszcze tylko słowo o nagrodzonym Złotą Palmą lirycznym dramacie wojennym Michaiła Kałatozowa „Lecą żurawie”(1957), w którym do najważniejszych, symbolicznych motywów należy tytułowy klucz żurawi, pojawiający się na początku i na końcu filmu. Wróćmy już jednak do kwestii nieco bardziej przyrodniczych.

Dzięki długim nogom żurawie świetnie się
czują nawet w głębszej wodzie

Taniec dla żurawi jest nie tylko formą zalotów – to wręcz forma komunikacji. Tańczą bowiem nie tylko ptaki dojrzałe już do godów (warto w tym miejscu dodać, że ptaki płci przeciwnej zazwyczaj tworzą parę na całe życie), ale także młode osobniki. Dla nich jest to sposób na wejście w życie społeczne stada, a przy okazji pozwala wspomagać ich rozwój fizyczny. Żurawie to ptaki stadne, szczególnie poza okresem lęgowym. Życie w dużych grupach wymusza więc na tych ptakach stosowanie zachowań ułatwiających funkcjonowanie w grupie i taniec jest jednym z narzędzi do tego służących. Można więc zaobserwować niekiedy wiele ptaków tańczących jednocześnie. W repertuarze mają między innymi podskoki, marsze z rozpostartymi skrzydłami, skłony, a nawet podrzucanie nad siebie obiektów znalezionych na gruncie. Wszystko to z wrodzoną im lekkością i wdziękiem, rzecz jasna.

Żurawie są pełne wdzięku ze względu na sposób poruszania, ale i wygląd mają czarowny – długie nogi, długa szyja (zupełnie

jak moja Żona) i do tego szykowne i bardzo gustowne kolory. Zawsze modne szarości łączone z bielą i czernią, z wisienką na torcie w postaci czerwonej plamy na głowie występującej u dorosłych ptaków. Wysztafirowanego wizerunku dopełnia wykwintny niby ogon, który ozdabia ptaka, gdy ten nie lata, a w zasadzie wtedy, gdy skrzydła ma złożone. Ten tylny pióropusz tworzą bowiem charakterystycznie uformowane lotki, a sam ogon żurawia (z piór zwanych sterówkami) jest zupełnie niepozorny. Wspomniane kolory nie dla każdego gatunku żurawia są jednakie – opis dotyczy żurawia zwyczajnego (Grus grus), jedynego występującego w Europie. O pozostałych będzie trochę później. Poza tańcem i prezencją żurawie kojarzymy z charakterystycznym głosem. Ich trąbienie zwane klangorem, które nieść może się kilometrami, dla wielu jest jednym z najwcześniejszych zwiastunów nadchodzącej wiosny. Odzywają się w ten sposób ptaki obu płci i to zarówno podczas przelotów, jak i w czasie godów. Nawoływania odpowiadających sobie samicy i samca

Gdy zaczyna się sezon godowy, żurawie żerują w parach

niosą się pośród pól i łąk, gdy zajęte żerowaniem ptaki nie chcą tracić kontaktu. Donośność żurawiego głosu jest efektem ich wyjątkowej anatomii. Posiadają one bowiem tchawicę, która jest zapętlona i zagłębiona w mostku. Taka wewnętrzna struktura umożliwia wydobywanie bardzo głośnych dźwięków. Zapewne specjalista od rezonansu fal dźwiękowych mógłby podpowiedzieć czy żurawiej tchawicy bliżej jest do saksofonu barytonowego, waltorni czy może suzafonu.

Gdzie można zobaczyć żurawie? Najłatwiej oczywiście na niebie podczas przelotów. Najłatwiej dlatego, że przez Polskę wędruje ok. 20% globalnej populacji żurawia zwyczajnego. Charakterystyczne klucze nie dość że widać, to jeszcze całkiem dobrze słychać. Często żurawie zatrzymują się w okolicach zbiorników wodnych, szczególnie w płytkich ich częściach chętnie żerując. Pożywienie zarówno roślinne jak i zwierzęce – są wszystkożerne – zdobywają na łąkach, polach, zalewowych lasach – wszędzie tam, gdzie w spokoju mogą oddać się żerowaniu. Niespecjalnie tolerują żurawie obecność człowieka, który swoją obecnością ten spokój im zaburza. Są bardzo płochliwe i ciężko podejść te ptaki tak, by gołym okiem dobrze im się przyjrzeć. W dawnym powiedzeniu „czujny jak żuraw” z pewnością jest wiele prawdy – wiadomo przecież nie od dziś, że przysłowia mądrością narodu są. Spektakularne obrazy tysięcy ptaków w jednym miejscu możliwe są do obejrzenia na tak zwanych zlotowiskach. W trakcie przelotów żurawie często odpoczywają stadnie, wystawiając wartowników i mogą to robić w stadach kilkudziesięciu, kilkuset a nawet wielu tysięcy osobników! Badania obserwacyjne pokazują, że najchętniej ptaki wybierają w tym celu miejsca zlokalizowane w dolinach rzecznych, nad stawami

i jeziorami. Obecnie żurawie zobaczyć jest nieco łatwiej niż jeszcze kilka, kilkanaście lat temu. Przyczyną tego jest zwiększająca się liczebność tych ptaków w Polsce. Prowadzony od 2000 roku Monitoring Pospolitych Ptaków Lęgowych wskazał żurawia, obok dzięcioła zielonego i pleszki, jako gatunek wykazujący największe tendencje wzrostowe w odniesieniu do liczebności populacji. To bardzo dobra wiadomość!

Żurawie można podziwiać na wszystkich kontynentach z wyjątkiem Ameryki Południowej. W Afryce występują coraz rzadsze żuraw koralowy (G. carunculata) i żuraw rajski (G. paradisea). W Jakucji i Zachodniej Syberii żyje (niestety również coraz mniej liczny i obecnie krytycznie zagrożony wyginięciem) żuraw biały, zwany inaczej śnieżnym (Leucogeranus leucogeranus). To tego gatunku przedstawiciel dzierży rekord długowieczności – ptak o imieniu Wolf przeżył 83 lata, za które to osiągnięcie wpisany został do Księgi Guinnessa. Ponadto w Azji zobaczyć można żurawia stepowego (G. virgo) – ten na szczęście nie jest zagrożony, pięknego żurawia mandżurskiego (G. japonensis) oraz nie mniej urodziwe: żurawia białogłowego (G. monacha) i żurawia białoszyjego (Antigone vipio), które także są członkami klubu gatunków ginących… Klub ten udało się szczęśliwie opuścić w ostatnich latach żyjącemu na Wyżynie Tybetańskiej i północnych Indiach żurawiowi czarnoszyjemu (G. nigricollis). À propos

Para żurawi zwyczajnych w locie

Wyżyny Tybetańskiej – warto wspomnieć, że żurawie zwyczajne potrafią wznieść się podczas lotu na tyle wysoko by przelecieć nad Himalajami! Najczęściej wybierają oczywiście niższe przełęcze, ale latać mogą nawet na 10 000 m n.p.m! W Indiach żyje jeszcze żuraw… indyjski, zwany też od łacińskiej nazwy antygoną (Antigone antigone) – to najwyższy ptak latający świata (do 178 cm wysokości i 280 cm rozpiętości skrzydeł). W Ameryce północnej natomiast, natknąć się możemy na żurawia kanadyjskiego (A. canadensis) i znacznie mniej licznego żurawia krzykliwego (G. americana). Stawkę zamyka srebrnoszary przedstawiciel rodziny żurawi z antypodów – żuraw australijski (Antigone rubicunda)

OCEANIC IS BUILT FOR ADVENTURE. ARE YOU?

Podobnie jak szanowni Czytelnicy, żurawie też lubią wodę. Będąc więc nad wodą wypatrujcie ich, gdy brodzą na swych długich nogach. Gdy usłyszycie charakterystyczny klangor dochodzący z nieba, podnieście wzrok, by nacieszyć oczy widokiem tych pięknych ptaków.

Niezależnie, czy przechadzają się podczas żerowania, czy odpoczywają – żurawie zawsze pozostają czujne
Młodsze osobniki nie mają wyraźnej, czerwonej czapeczki

Niezłomni

998 STRAŻ POŻARNA

Bogu na chwałę, ludziom na ratunek

Skoro już wiemy, że jednym z uprawnionych do wezwania LPR – Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, o którym pisałem w poprzednim numerze Perfect

Diver jest Straż Pożarna to zdecydowanie warto przyjrzeć się właśnie tej formacji.

Początki straży pożarnej lub jak dawniej nazywano ogniowej, sięgają 6 roku naszej ery! Tak, tak, właśnie w 6 roku n.e. w starożytnym Rzymie cesarz Oktawian August zorganizował formację o nazwie „Militia Vigilum” (w wolnym tłumaczeniu czuwający piechur/żołnierz). Była to formacja wojskowa wyspecjalizowana właśnie w gaszeniu pożarów. Obecnie w Polsce struktura straży pożarnej jest podzielona na straż zawodową (Państwowa Straż Pożarna – PSP), straż

społeczną (Ochotnicza Straż Pożarna – OSP) oraz zakładową (np. przy lotniskach, rafineriach czy zakładach chemicznych).

Wchodzą one w skład Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego (KSRG).

Potencjał KSRG:

` 502 jednostki ratowniczo-gaśnicze (ok. 29 739 strażaków), ` 4 544 jednostki OSP włączone do ksrg, ` 5 zakładowych straży pożarnych, ` 2 Lotniskowe Służby Ratowniczo-Gaśnicze, ` 16 jednostek Wojskowych Straży Pożarnych.

W każdym mieście na prawach powiatu lub powiecie znajduje się jedna lub kilka Jednostek Ratowniczo-Gaśniczych (JRG), w których strażacy pełnią służbę 24h na dobę przez wszystkie dni w roku, w gotowości do natychmiastowego wyjazdu. W razie konieczności Miejskie/Powiatowe stanowiska kierowania PSP dysponują do działań także jednostki OSP, które udzielają wsparcia w ludziach i sprzęcie strażakom PSP. Strażacy PSP używają hełmów koloru czerwonego, a OSP koloru białego.

Tekst HUBERT REISS
Zdjęcie Piotr Zwarycz

Istotą całego KSRG jest czas dotarcia na miejsce zdarzenia czyli 15 minut!

Każdego divera zapewne zainteresuje charakter działania Specjalistycznych Grup Ratownictwa Wodno-Nurkowego. Wchodzą one w skład Jednostek Ratowniczo Gaśniczych (JRG). Na terenie całego kraju jest ich 47. Są to grupy wyszkolonych płetwonurków specjalizujące się w poszukiwaniu zaginionych osób na danym akwenie czy zbiorniku wodnym. Najczęściej są wyposażeni w suche skafandry oraz maski pełnotwarzowe z wykorzystaniem komunikacji radiowej z brzegiem lub partnerem pod wodą. Na swoim wyposażeniu posiadają łodzie motorowe/pontony oraz sonary. W okresie zimowym, gdy powierzchnię wody pokryje lód ekwipunek jest poszerzany o sanie lodowe. Oczywiście na wyposażeniu danej jednostki zgodnie z rozporządzeniem powinny być 2 pełne zestawy osprzętu dla ratowników. Ich liczba powinna być odpowiednio dopasowana do ilości osób biorących udział w akcji.

` Pełna lista wyposażenia indywidualnego ratownika biorącego udział w działaniach ratowniczych na obszarach wodnych:

• ubranie wypornościowe lub suchy skafander ratowniczy,

• kamizelka asekuracyjna z uprzężą i sygnalizatorem świetlnym o wyporności min. 80 kg,

• rzutka ratownicza na pasie,

• sprzęt ABC (płetwy, półmaska nurkowa, fajka),

• kask ochronny z możliwością zamocowania oświetlenia z przeznaczeniem do ratownictwa wodnego,

• nóż ratowniczy zawieszany,

• gwizdek zawieszany.

` Na wyposażenie samochodu przeznaczonego do prowadzenia ratownictwa wodnego w zakresie podstawowym znaleźć można:

• koło ratunkowe lub pas ratowniczy typu „węgorz”,

• lina ratownicza na bębnie o długości min. 80 m,

• radiotelefon przenośny,

• megafon (tuba głośnomówiąca),

• GPS,

• urządzenie do oświetlenia terenu akcji ratowniczej,

• zestaw do oznakowania i zabezpieczenia terenu akcji ratowniczej,

• zestaw do działań ratowniczych na lodzie (np. łódź Jacek 2, deska lodowa, sanie lodowe, tratwa pneumatyczna – wraz z wyposażeniem).

Zdjęcie PSP JRG nr 1 Poznań GRWN
Zdjęcie OSP Swarzędz

Jak widać wyposażenie ratownika nie bardzo różni się od tego, z którego sami korzystamy podczas nurkowania.

Dzięki uprzejmości zarządu i członków Ochotniczej Straży Pożarnej w Swarzędzu mieliśmy, jako redakcja Perfect Diver, okazję osobiście zobaczyć sprzęt, którego używają przy akcjach ratunkowych na i pod wodą. Bardzo często strażacy czynnie wspierają inicjatywy dobroczynne czy proekologiczne, jak na przykład 27 edycję akcji pod nazwą „Sprzątanie świata”. Wydarzenie miało miejsce na Jeziorze Strzeszyńskim i zo-

stało zorganizowane przez Fundację Nasza Ziemia oraz naszą redakcję. Wsparła nas Specjalistyczna Grupa Ratownictwa Wodno-Nurkowego z JRG-1 Poznań wspólnie z OSP Mistral. Właśnie podczas takich inicjatyw mamy niebywałą okazję wymienić swoje spostrzeżenia o bezpieczeństwie podczas nurkowania i wspólnie je zaplanować. W tym przypadku dla przyjemności, a nie jak na co dzień podczas akcji ratunkowej. Pomimo, że straż pożarna dysponuje grupami ratownictwa wodno-nurkowego to w szeregach całej formacji można znaleźć sporą rzeszę strażaków, którzy jako umiejętność doszkalającą wybierają właśnie nurkowanie.

Wynika to w dużej mierze z tego, że Polska dysponuje aż 602 kąpieliskami. Plaże Bałtyku, jeziora Mazurskie czy inne, są mekką dla turystów oraz płetwonurków. Niestety wody te co roku zabierają wiele istnień ludzkich, jednak cały system KSRG pozwala zminimalizować te statystyki i docierać w miejsce wypadku na czas.

Na kursie nurkowym Rescue, który jest bardzo wymagający (i bardzo dobrze, bo nic tak nie poprawia umiejętności, jak wy-

Zdjęcia na stronie
PSP JRG nr 1 Poznań GRWN

Zdjęcie

PSP JRG nr 1 Poznań GRWN

soki poziom kursu i mozolne powtarzanie scenariuszy czy pamięci mięśniowej w wykonywaniu czynności ratowniczych), mój Instruktor powiedział do mnie: nurek OWD ma klapki na oczach – skupia się na sprzęcie i oddychaniu oraz ekscytuje zejściem na 18 m pod wodę. Nurek AOWD zaczyna się czuć pozornie pewnie – rozgląda się pod wodą dostrzegając rybki oraz roślinność i rozwija swoje dotychczasowe umiejętności z kursu podstawowego OWD. A rescue?

Jako nurek-ratownik będziesz osobą, która nieustannie wypatruje sytuacji zagrożenia u osób, które są z tobą w grupie nurkowej. I faktycznie tak jest, ponieważ po ukończeniu kursu nawyk ten pozostaje i trzeba się do niego przyzwyczaić 

Ogromną rolę w skutecznym niesieniu pomocy oraz zabezpieczeniu w tym przypadku miejsca wypadku nurkowego jest czas dotarcia grup ratowniczych. Wobec tego każdy nurek posiadający uprawnienia powinien (oby!) pamiętać z kursu, że najważniejsze jest odpowiednie zaplanowanie nurkowania z partnerem. Dlatego jako redakcja Perfect Diver zdecydowanie zalecamy wybieranie na cel naszych wojaży nurkowych bazy nurkowe, które są odpowiednio wyposażone i przygotowane do udzielenia pierwszej pomocy oraz regularne odświeżanie w naszej pamięci oraz praktyce zasad udzielania jej drugiej osobie.

REKLAMA
Zdjęcie OSP Swarzędz

Chirurgia, znikające wraki i wielkie pieniądze

i zdjęcia MACIEJ SZCZEPAŃSKI

Kiedy chirurg sięga po skalpel, lub pacjent zostaje poddany badaniu rezonansem magnetycznym, szanse, że oba te narzędzia zostały skonstruowane z liczącej sobie ponad 70 lat stali są bardzo duże.

Wszystko związane jest z końcowym okresem II wojny światowej, kiedy Amerykanie po raz pierwszy użyli bomby atomowej w celach militarnych. Od tego okresu produkcja stali zmieniła się nieznacznie, proces Bessemera został zastąpiony procesem BOS (basic oxygen steelmaking), jednak w obu powietrze (a w przypadku BOS tlen) pozyskiwane jest poprzez wykorzystanie powietrza atmosferycznego. Jednak w przypadku stali z okresu przedwojennego powietrze nie było nasycone radioaktywnymi cząsteczkami, jak ma to miejsce dzisiaj. Dlatego też stal ta, posiadająca lepsze właściwości i wytrzymałość, jest pożądana na całym świecie do produkcji chociażby specjalistycznego sprzętu chirurgicznego, czy przedmiotów typu „novelty”, jak noże firmy Böker produkowane ze stali pozyskanej z wraku niemieckiego pancernika KMS Tirpitz. Pożądanym metalem jest również fosforobrąz1, z którego tworzone były chociażby śruby okrętowe. Problemem, który narasta w związku z rosnącą wartością „starej” stali jest szabrownictwo morskie. Firmy, które posiadają legalne pozwolenia na eksploatację wraków przestrzegają wszelkich norm prawnych. Pozyskują one stal z określonych

w ramach umowy wraków – głównie z okrętów celowo zatopionych przez załogi, lub zniszczonych w ramach samozatopienia w Scapa Flow, tuż po I wojnie światowej. Prawo bowiem zakazuje eksploatowania wraków oznaczonych jako mogiły wojenne. Są jednak firmy, które za nic mają sobie te prawa i pozyskują stal z dna mórz i oceanów na całym świecie. W ostatnich latach wielu rybaków i żeglarzy na morzu Jawajskim, oraz na wodach Pacyfiku donosi o nieoznakowanych jednostkach, na których pokładach znajdują się rdzewiejące fragmenty metalu. W roku 2017 połączone siły Indonezyjskich i Malezyjskich służb zatrzymały załogę chińskiej pogłębiarki, na pokładzie której miały znajdować się fragmenty okrętów wojennych z okresu II wojny światowej. Wraki znajdujące się w tamtejszych wodach

Tekst

KMS Tirpitz

Źródło pl.wikipedia.org

zawierają szczątki tysięcy marynarzy japońskich, amerykańskich, brytyjskich, czy holenderskich, dlatego też ważne jest, aby podjąć działania mające na celu zatrzymanie tej nielegalnej działalności.

HMS Repulse, zatopiony w 1941 r. Źródło en.wikipedia.org

Lista wraków, które zostały uszkodzone wciąż rośnie, w roku 2014 wraki HMS Repulse i HMS Prince of Wales, oficjalnie uznane za zbiorowe mogiły zostały zniszczone, a cenne metale (fosforobrąz, stal i aluminium) zostały zabrane. Oba te okręty są miejscem wiecznego spoczynku ponad 800 marynarzy. Nurkowie z Malezji są świadomi tego procederu i regularnie dokumentują niszczenie wraków, wysyłając ich zdjęcia do odpowiednich służb. Za sprawą zdjęcia wraku HMS Perth, grobu dla 350 ludzi, australijskie służby podjęły dialog ze stroną malezyjską nalegając na wdrożenie dodatkowych patroli w rejonie, w którym operuje malezyjska marynarka wojenna. Jednak to może być niewystarczające. Wiele z wraków zostało bezpowrotnie utraconych, w ich miejscu pozostał już tylko piaszczysty ślad odciśnięty w dnie morskim. Według Davida Yiu, dyrektora Friendly Water Seaports Pte., pogłębiarki, które nielegalnie pozyskują metale bezczeszczą też zwłoki, o czym świadczyć ma fakt, że szczątki marynarzy z wraków znajdowane są setki metrów od miejsca zatonięcia.

Dyrektor Yiu, jak i wielu przedstawicieli rządów Australii, czy Wielkiej Brytanii, od lat walczy również o lepsze zabezpieczenie wraków, w każdy możliwy sposób, jednak bez odpowiedniego podejścia ze strony służb międzynarodowych jest to niemalże niemożliwe. Przypuszcza się, że zwiększona aktywność szabrowników w tych rejonach związana jest nie tylko z rosnącą ceną coraz rzadszej stali ‘niskoemisyjnej’, ale z ogólnym wzrostem cen złomu w Chinach. Według „The Guardian” wrak nawet małej jednostki (jak niszczyciel) może przynieść zysk rzędu miliona funtów brytyjskich.

Obecna technologia pozwala naukowcom, historykom i archeologom odnajdować wraki nawet w miejscach niedostępnych dla nurków, jednak ta sama technologia jest wykorzystywana przez ludzi dążących do zysku, nawet jeśli miałoby to oznaczać naruszenie miejsca wiecznego spoczynku tysięcy marynarzy.

Źródła:

https://www.theguardian.com/world/ng-interactive/2017/nov/03/worlds-biggest-grave-robbery-asias-disappearing-ww2-shipwrecks

https://www.dw.com/en/scavengers-pillage-wartime-wrecks-in-southeast-asia/a-39027260

https://www.theguardian.com/world/2017/feb/09/images-reveal-three-more-japanese-wwii-shipwrecks-torn-apart-for-scrap

Technically … the best.

Hollis gear stands up to any condition. So, how deep will you go?

www.nurkowanie-ecn.pl

REKLAMA

Od czego się zaczęło?

HISTORIA

ARCHEOLOGII PODWODNEJ

Od czego się zaczęło? Kto był na początku? Takie i podobne pytania zadają sobie historycy na całym świecie.

Nierzadko jednak ustalenie początku, tej pierwszej iskry, od której się zaczęło jest niezwykle trudne.

Bo czy za początek nurkowania powinniśmy uznać dokonania Jacqua Costeau? Czy może nurków klasycznych, a może jednak poławiaczy gąbek? Pomimo tak niejednoznacznego początku, całe środowisko przyjęło, że to francuskiego oficera będziemy uznawać za praojca wszystkich płetwonurków.

Podobnie jest w przypadku archeologii podwodnej. Jej geneza to raczej proces niż zdarzenie. Jednak podobnie jak w nurkowaniu za ojca tej nauki uznano jednego człowieka: George’a F. Bass’a, który zmarł w marcu 2021 roku. Odejście tego człowieka było inspiracją do stworzenia tego artykułu, gdyż musimy sobie uświadomić, że historia zawsze tworzy się na naszych oczach. Natomiast postaci, które zmieniały tę historię chodzą wśród nas. Nie pozwólmy wspomnieniom tych ludzi odejść, bo są niezwykle cenne, a wiemy jak kruche potrafi być życie zwłaszcza w ostatnich latach.

Zainteresowanie zatopionymi obiektami sięgało najdawniejszych czasów. Oczywiście przed wynalezieniem akwalungu czy hełmów nurkowych zasilanych przewodowo ludzie radzili sobie pod wodą wstrzymując oddech. Źródła podają, że już w XV wieku we Włoszech nurkowano na bezdechu żeby wydobyć sta-

rożytne zabytki z jeziora Nemi. Zabytki te, a dokładnie wraki dwóch statków Kaliguli. Stały się sławne po tym jak Musollini kazał osuszyć jezioro by ułatwić ich badanie. Niestety zabytki nie przetrwały II wojny światowej.

Znane są też przekazy wykorzystania dzwonów nurkowych do wydobywania przedmiotów z wody. Wiele zmieniło wprowadzenie hełmu nurkowego, który pozwolił na długie i stosunkowo bezpieczne przebywanie pod wodą. W ten właśnie sposób w XIX wieku nurkowie wydobywali działa z wraku Mary Rose, która stała się później najsłynniejszym zabytkiem nautycznym Wielkiej Brytanii.

Kolejną potężną zmianą dla eksploratorów podwodnych obiektów było stworzenie akwalungu przez Jacques-Yves Cousteau i Emila Gagnan’a. W porównaniu z hełmem klasycznym sprzęt tych dwóch wynalazców był lekki i łatwy w transporcie. Dlatego też łatwiej było nurkom docierać do podwodnych obiektów i je wydobywać. Jednak do lat 60. XX wieku nie można było mówić o naukowym podejściu tych akcji.

To właśnie w szóstej dekadzie dwudziestego wieku nastąpiła eksplozja naukowych projektów, które można nazywać archeologią podwodną. W Szwecji wydobyto i rozpoczęto

konserwację Vasy. Duńczycy odkryli zatopione wikińskie statki w Skuldelev, a w Turcji George Bass rozpoczął badania wraku na Przylądku Gelidonya.

George Fletcher Bass urodził się w 1932 roku w Południowej Kalifornii. Od najmłodszych lat interesowało go morze oraz astronomia. Studia języka angielskiego rozpoczął w John Hopkins University, w trakcie których trafił na Sycylię, gdzie zachwyciły go antyczne zabytki. To też było przyczyną zmiany kierunku na archeologię. Po studiach spędził dwa lata w The American School of Classical Studies at Athens (ASCSA), po czym w 1957 roku wstąpił do wojska spędzając 2 lata w Korei Południowej.

W 1960 roku miał rozpocząć badania na Przyglądku Gelidonya jednak wtedy jeszcze nie umiał nurkować. Tuż przed ekspedycją zdążył odbyć zaledwie kilka lekcji nurkowania. Nie przeszkodziło mu to w szybkim czasie razem z Joan du Plat Taylor, zostać liderem ekspedycji. W latach 60. Prowadził też badania na wraku Yassiada w Turcji, oraz na wraku Kyrenia na Cyprze. Doskonale wykorzystał sukces pierwszych podwodnych badań archeologicznych i w 1972 został jednym z fundatorów Institute of Nautical Archaeology, a rok później wybrano go na prezydenta tej organizacji. Lata 70. XX wieku to czas dynamicznych zmian. Oprócz założenia organizacji zajmującej się archeologią podwodną Georg Bass doprowadził do przemiany Muzeum w Bodrum na Muzeum Archeologii Podwodnej, gdzie były prezentowane materiały z jego wykopalisk.

Lata 80. to przede wszystkim badanie wraku Uluburun. Niesamowitego odkrycia statku z epoki brązu z ładunkiem między innymi sztab brązu w kształcie zwierzęcych skór. To ten wrak stał się na wiele lat wizytówką INA i Georga Bassa pozostając właściwie do niedawna najstarszym odkrytym wrakiem statku. Bass nie zamknął swoich zainteresowań do wraków Morza Śródziemnego. Badał wraki w jeziorze Champlain w USA czy zatopione statki w Morzu Japońskim. Był bardzo aktywny zarówno jako terenowy archeolog ale również płodny pisarsko. Opublikował wiele książek i artykułów naukowych. W ciągu 39 lat pracy George F. Bass był beneficjentem 36 grantów badawczych przyznanych przez Towarzystwo National Georgaphic. W 2002 roku uzyskał najwyższe oznaczenie jakie może otrzymać naukowiec w USA – National Medal of Science. Zmarł 2 marca 2021 roku.

George Bass z pewnością sam nie stworzył archeologii podwodnej jaką znamy dzisiaj. Wokół niego było mnóstwo postaci, które razem z nim zmieniały wydobywanie skarbów z wody w naukę. Jednak można stwierdzić, że był on iskrą, która napędzała tą machinę i inspirowała ludzi do dalszych badań. Mój dawny promotor i kierownik poznał Bassa i był z nim na badaniach. Ja nie miałem możliwości bliższego poznania Bassa, ale byłem na jego wykładach, a książka z jego autografem stoi tuż obok gdy piszę te słowa.

Pamiętajmy, że pionierzy są wśród nas i starajmy się zachować ich wspomnienia póki są jeszcze z nami.

9 i pół tygodnia z MK2i

CZYLI SUBIEKTYWNA RECENZJA NURKOWEGO MULTITOLLA OD GARMINA

Tekst WALDEMAR RYDZAK Zdjęcia REDAKCJA

Nie była to miłość od pierwszego wejrzenia. Nie było to też techniczne zauroczenie, jak podejrzewał podczas naszej rozmowy o MK2i Jacek Michno, szef Bazy Nurkowej

Diving Center Extreme-Dive nad Jeziorem Głębokim (jednego z dwóch miejsc, w których dokonaliśmy naszych testów). Był to po prostu romans – krótki, początkowo szorstki, burzliwy i zakończony rozstaniem, po którym zostało uczucie pustki.

MK2i to topowy model drugiej edycji komputerów nurkowych oferowanych przez firmę Garmin. Alternatywą dla MK2i jest okrojona z niektórych funkcji i materiałów wersja MK2. Okrojona nie znaczy zła. Po prostu nie każdy potrzebuje tytanowej koperty czy współpracy z bezprzewodowym transmiterem. Do testów dostaliśmy MK2i, z szafirowym szkłem oraz tytanową obudową z diamentopodobną powłoką węglową. Po testach sprzęt nie miał śladów zużycia, zadrapań na kopercie więc w tym zakresie Garmin trzyma poziom. Na naszą prośbę

do testów otrzymaliśmy także dwa transmitery bezprzewodowe Descent T1. Nie chcieliśmy jako redakcja tworzyć klasycznej recenzji opierającej się na enumeratywnym wyliczeniu co MK2i potrafi. Ze specyfikacją techniczną zawsze można zapoznać się na stronach naszej konkurencji lub na stronach producenta, ale doświadczeń klienckich raczej się na nich nie znajdzie. Nam zależało na opisaniu odczuć, emocji, spostrzeżeń związanych z codziennym użytkowaniem MK2i z T1. I o tym będzie kilka słów w następnych akapitach.

Już na stracie romans z MK2i był obarczony traumą poprzedniego związku. Seria Fenix HR ma co prawda swoje zalety, ale miała też i swoje wady, w tym jedną poważną – długi czas oczekiwania na gotowość GPS. Wyobraźcie sobie, ten moment kiedy idziesz np. biegać z grupą znajomych, uruchamiasz zapis treningu i czekasz, czekasz, czekasz. Nie będę opisywać różnic między serią Fenix i Descent, bo to dwie inne linie, choć mają ze sobą wiele wspólnego. Nie będę także opisywać różnic obecnej serii w stosunku do pierwszej edycji Descent. Przygotowując się do oceny MK2i rzetelnie przejrzałem opinie innych użytkowników, czy też recenzje wideo obecnej i poprzedniej serii. Oprócz opisania własnych doświadczeń i zmierzenia się z własnymi obawami co do szybkości działania GPS chciałem sprawdzić, czy krytyczne uwagi innych, odnośnie MK2i, uda się potwierdzić w moich testach. Czasami krytyka użytkowników opiera się na subiektywnych odczuciach, źle przeczytanych instrukcjach. Trudno wtedy winić producenta i krytykować za wady, których w rzeczywistości nie ma. Czasami jednak krytyczne uwagi są jak najbardziej uzasadnione. Do którego wariantu przypisałbym Garmina MK2i?

Pierwszy etap po zakupie to oczywiście, poza rozpakowaniem, konfiguracja komputera. Do testów dostaliśmy MK2i, ale bez instrukcji. Poczułem się jak – „pro”. Wiadomo – w naszej redakcji mamy tylko perfekcyjnych nurków, po co nam instrukcja. W efekcie przy pierwszej konfiguracji pozycjonowania satelitarnego i ustawiania według zajmowanej pozycji czasu zamiast wybrać bazowy tryb konfiguracji GPS+Glonass czy Galileo, wybrałem opcję UltraTrac. W efekcie otrzymałem komunikat o poszukiwaniu sygnału i sugestię wystawienia zegarka na teren otwarty. Skorzystałem z okazji, ale sesje 3 x po 30 minut nie dały rezultatu. Wróciłem do ustawień bazowych i pierwsza konfiguracja zakończyła się powodzeniem. Później nie wracałem do trybu UltraTrac, więc trudno stwierdzić jak często określa swoją pozycję MK2i w tym trybie. Tym samy doszedłem do wniosku, że instrukcja także powinna być przedmiotem niniejszej recenzji, i… jest. W Internecie udało mi się ją odszukać i z nią zapoznać. Dobrze napisana instrukcja przyspiesza możliwość skorzystania z produktu, źle skonstruowana może popsuć początkowe wrażenia, jak i poprawne wykorzystanie wszystkich funkcjonalności. W przypadku Garmina instrukcja transmitera Descent T1 w mojej opinii wymagałaby dodatkowej optymalizacji. Chodzi o alternatywne sposoby montażu transmitera do I stopnia. Od samego początku nowy użytkownik powinien mieć obrazkowo pokazane, że nie do każdego I stopnia można zainstalować T1 bezpośrednio do głowicy. Czasami poprawna instalacja wyma-

ga użycia krótkiego węża wysokiego ciśnienia, który połączy pierwszy stopień z T1. Instrukcja ma pomóc najmniej doświadczonemu nurkowi w przygotowaniu sprzętu do użytkowania. Niby wszystko w niej jest, ale… dostrzegamy obszary do dalszej optymalizacji. Dla przykładu w polskiej wersji językowej instrukcji dla MK2i jest opis instalacji T1 na stronie 5, który brzmi: „… sprawdź, czy regulator został rozhermetyzowany i odłączony od butli z tlenem…”*. I tu powinna opaść kurtyna, bo w wersji ENG brzmi to „Confirm the regulator is depressurized and detached from a scuba cylinder”. Butla nurkowa, a butla z tlenem. Temat niejednej dyskusji w środowisku nurkowym odnośnie wiedzy dziennikarzy o nurkowaniu, a tu proszę poważny producent i takie tłumaczenie.

Przygotowując się do oceny MK2i rzetelnie przejrzałem opinie innych użytkowników, czy też recenzje wideo obecnej i poprzedniej serii.

W naszej konfiguracji T1 został przykręcony bezpośrednio do Apeksa ATX100, a ten do butli zawierającej powietrze, choć oczywiście ze specyfikacji technicznej wynika, że MK2i poradzi sobie także z O2 do 100 %, a także z powietrzem, nitroxem, trimixem; 1 gazem dennym i do 5 gazów dekompresyjnych i/lub gazów rezerwowych. Butla nurkowa może zawierać różne gazy, więc niestety tłumacz na język polski nie popisał się znajomością tematyki. Zastanawiam się czy jest tam więcej takich „smaczków”. W wypadku drugiego zestawu, którego użyliśmy do testów, układ głowicy Tecline i dostępność w nim portów HP wymusiły zastosowanie przewodu wysokiego ciśnienia długości ok. 10 cm. Nie był to jakiś większy problem, ale warto o tym pamiętać przed wybraniem się nad wodę, bo jeśli w terenie nie będzie zaprzyjaźnionej, dobrze zaopatrzonej bazy, a sami nie przewidzieliśmy takiej sytuacji, pierwszy montaż MK2i może zakończyć się niepowodzeniem.

Samo sparowanie T1 z komputerem jest szybkie i proste, choć wymaga ciśnienia wyższego niż atmosferyczne. Bez niego urządzenie przechodzi w tryb uśpienia, który pozwala ograniczyć zużycie baterii. Z początku wydawało się to irytujące, ale to kwestia nawyków. Urządzenia paruje się rzadko, a dłuższe życie baterii może wynagrodzić początkową niedogodność.

Moja irytacja wynikała z tego, że nawet w moim starym, wysłużonym Suunto Cobra, w celu oszczędności baterii przewidziano wyłącznik czasowy uruchamiany po wykryciu braku sytuacji, którą można uznać za nurkową. Jest jednak jednocześnie mechaniczny przycisk pozwalający na wybudzenie komputera na powierzchni. Chciałem szybko, w zaciszu domowym, jeszcze przed wyjazdem nad wodę, sparować oba transmitery. Jednak, aby tego dokonać zmuszony byłem podpiąć automat z T1 do nabitej butli. Co prawda miałem w niej tylko 44 ATM,

ale to wystarczyło do wybudzenia transmitera. Po wykryciu ciśnienia T1 bardzo szybko wszedł w tryb gotowości. Procedura jego sparowania z MK2i trwała krócej niż 1 minutę. Nazwę nadajnika można spersonalizować. Jest to przydatna funkcja nie tylko w konfiguracji dla jednego nurka, ale także dla grupy znajomych, którzy mają identyczny zestaw Garmina i chcą podczas nurkowania kontrolować nie tylko swoje zużycie i pozostałą ilość gazów, ale także pozostałych osób w grupie. Przetestowaliśmy to w parze i działa. Choć nie udało się potwierdzić max zasięgu 10 m, w których transmitery widzą się z komputerem. Czasami traciłem dostęp do czujnika partnera nurkowego będąc od niego ok. 3 m, a czasami w odległości 4 m odczyt był stabilny. Sam producent wskazuje szereg warunków jakie trzeba spełnić, aby uzyskać max, więc a priori założyłbym, że dla własnego komfortu warto trzymać się w grupie bliżej siebie.

ekranu, który urósł z 1,2 cala do 1,4. Dzięki temu poprawiła się czytelność danych wyświetlanych na ekranie, oraz zwiększył się deklarowany przez producenta czas użytkowania. Domyślne ustawienia kolorów, kontrast i natężenie podświetlenia były fabrycznie na tyle dobrze ustawione, że nie wymagały zmiany. W tym zakresie złe doświadczenia pochodzą u mnie z innego komputera, którego jestem użytkownikiem. Zakupiłem go w wersji Nitrox licząc, że będzie dobrym backupem. Polski producent i początkowo dobry marketing powodowały, że komputer znikał z półek w Polsce jak świeże bułeczki. Obecnie leży u mnie na półce, pokrywa się kurzem. Czeka na chwilę wolnego czasu, aby go wysłać do sprzedaży. MK2i to inna półka cenowa i inny typ urządzenia.

Po ponad dwóch miesiącach testów mogę stwierdzić, że

Garmin Descent MK2i nie ma już chorób wieku dziecięcego, na które narzekali użytkownicy MK1.

Porównując odczyty głębokości z różnych komputerów (Suunto, Genz, Garmin) nie dostrzegłem różnic w tym zakresie. Jedynie w przypadku ciśnienie gazów Suunto Cobra na wężu dawał odczyt o 3 ATA niższy niż MK2i zamontowany bezpośrednio do 1 stopnia. Różnica wartości utrzymywała się przez cały czas, więc nie było to jakieś okresowe zaburzenie odczytu. Nie wchodziliśmy podczas testów w dekompresję. Algorytm jaki jest zastosowany w Garminach wszystkich komputerach nurkowych serii Descent to sprawdzony Bühlmann ZHL-16c z gradientami. Domyślnie komputer po wykryciu głębokości niższej niż 1,2 m szybko kończy nurkowanie, a ponowne zanurzenie traktuje jako nowe. Ten czas można edytować, więc uwaga dotyczy ustawień domyślnych. W nurkach szuwarowych, nastawionych na eksplorację litoralu przekraczanie bariery 1,2 m może zdarzać się częściej niż raz i trwać krócej niż założył producent. Osoby zliczające liczbę swoich nurkowań pewnie docenią takie konserwatywne podejście, pozostali muszą pamiętać o zmianie ustawień. Po zakończonym nurkowaniu informacja „no Fly” może wyświetlać się z poziomu informacji głównego ekranu zegarka w sposób graficzny i cyfrowy. Niby nic, ale jednak tym między innymi różni się MK2i od klasycznym komputerów nurkowych. Te ostatnie trafiają do kuwety/na półkę, a my ćwiczymy pamięć w ograniczeniach lotów. W przypadku komputerów z funkcją zegarka informacja ta jest cały czas na widoku.

Po ponad dwóch miesiącach testów mogę stwierdzić, że Garmin Descent MK2i nie ma już chorób wieku dziecięcego, na które narzekali użytkownicy MK1. Zniknęła większość z nich np. z softwarem, żywotnością baterii, czy wielkością

Oczywiście 1,4 cala to nie kilka cali dostępnych, w niektórych klasycznych komputerach nurkowych. MK2i ma podobną wielkość ekranu jak Shearwater Teric (1,39 cala), który przez niektórych wskazywany jest jako bezpośrednia konkurencja dla modelu MK2i Garmina. W mojej opinii różnice obu urządzeń są jednak większe niż wskazuje się w recenzjach nurkowych. Patrząc na specyfikację, jako komputer nurkowy Shearwater Teric jest porównywalny z tym co oferuje MK2i. Cenowa różnica jest niewielka, raptem kilkuset złotych, co przy sprzęcie za kilka tysięcy nie czyni z niej game changera. Garmin MK2i, jeśli zestawić go z Shearwaterem Teric, wydaje się mieć kilka przewag, które mogą być decydujące dla ludzi aktywnych fizycznie. Jest multitollem – jak słynne scyzoryki marki Victorinox. Można wykorzystać go nie tylko podczas nurkowania, ale w trakcie uprawiania różnych innych sportów czy też turystyki. Moje ogólne poczucie zadowolenia w tej kwestii burzy mocne akcentowanie gry w golfa przez Garmina. Niby można to wykluczyć w ustawieniach zegarka, ale i tak później golf wraca jak bumerang w aplikacji.

Przez dwa miesiące testów MK2i nie było sytuacji, w której gorączkowo poszukiwałbym kabla zasilającego. Owszem ładować go trzeba, ale zaskakująco rzadko jak na zegarek, który miał celowo uruchamiane wiele funkcji/czujników w tym samym czasie. Tak, aby zweryfikować szybkość drenowania baterii. To, co przyjemnie mnie zaskoczyło, to nie tylko szybkość rozładowywania (np. 2 % przy ok. 40-minutowym nurkowaniu i dwóch sparowanych T1, co daje ok. 33 godzin pracy, przy deklarowanych 32 godzinach przez producenta), ale także szybkość ładowania. Mając doświadczenie z modelami Fenix niższych niż 6 seria spodziewałem się wielu godzin ładowania. Tymczasem, niezależnie czy ładowałem MK2i

z zapalniczki w samochodzie, portu USB w komputerze czy klasycznej ładowarki osiągnięcie 100% poziomu naładowania subiektywnie oceniam jako szybkie. Co prawda mój telefon ładuje się szybciej, ale wobec komputera nurkowego nie mam aż takich wymagań.

MK2i to komputer nurkowy, ale jednocześnie o wiele więcej. Zegarek ma funkcję Garmin Pay. W połączeniu z kartą Revolut’a działało to podczas testów świetnie. Nie było problemów z odrzuceniem płatności. Oczywiście dla bezpieczeństwa lepiej nie podpinać głównej karty, ale prepaid lub kartę z niskimi limitami. Funkcja płatności dawała mi poczucie wygody. Biegając, czy jeżdżąc na rowerze, nie zabierałem ze sobą kart płatniczych czy portfela. Po zakończonym treningu mogłem kupić coś do picia lub jedzenia także bez połączenia zegarka z telefonem. Zabezpieczeniem płatności jest pin, którego podanie jest wymagane co 24 godziny, lub za każdym razem po zdjęciu zegarka z ręki i utracie danych z czujnika pulsu. Pozostając stale na ręku MK2i staje się osobistym trenerem, który podpowie codzienne treningi wysiłkowe. Nie ma przymusu ich realizacji. Samą funkcjonalność dla osób, które nie planują, a chciałyby uprawiać sporty w sposób bardziej przemyślany jest to niezłe rozwiązanie. W moim wypadku podczas testów używałem MK2i podczas morsowania (na początku marca jeszcze zdarzyło się kilka okazji), biegania, jazdy na rowerze w terenie i szosie. W domu służył do sprawdzania poziomu saturacji krwi. Warto jednocześnie pamiętać, że pulsoksymetr w Garminie nie jest urządzeniem medycznym. Wystarczy zakłócenie kontaktu z ciałem, słabiej

zaciśnięty pasek i zamiast 98 % mamy… np. 89 % procent saturacji (najniższy odczyt jaki zauważyłem). Taki odczyt nie jest dla ludzi o słabych nerwach, zwłaszcza jeśli potraktuje się je jako wsparcie w diagnostyce COVID. Na szczęście można wymusić ponowne uruchomienie czujnika. Niestety tryb manualnego uruchomienia ponownego pomiaru, w krótkim odstępie od pomiaru automatycznego, skutkuje w większości prób wyświetleniem wartości z pomiaru dokonanego automatycznie. Mimo informacji, że rozpoczęto nowy pomiar poziomu saturacji. W takiej sytuacji warto po prostu wrócić do ręcznego pomiaru, ale dopiero po kilkunastu minutach.

Podczas testów pod wodą błędów nie odnotowałem. Multitoll nie zawiesił się i pracował stabilnie. Cóż, ten komputer potrafi uzależnić, choć pewnie nie na wszystkich zadziała jego czar.

Co jeszcze nie działało na początku optymalnie? Odtwarzenie muzyki i aplikacje służące do nawigacji na bazie map podmiotów zewnętrznych dostępnych w sklepie Garmina IQ. W przypadku muzyki sposób likwidacji błędnego działania znalazłem na forach dyskusyjnych związanych z Garminem z serii Fenix. Nie wiedzieć czemu mając już w zegarku aplikację Deezer, po zainstalowaniu Spotify, ta druga nie chciała działać. Odinstalowanie Deezera rozwiązało problem. Ten sam problem pojawił się w przypadku chęci skorzystania z aplikacji Locus. Konflikt oprogramowania powodował, że musiałem odinstalować aplikację podobnego typu, ale innego producenta.

Na początku recenzji wspomniałem, że druga edycja Garmin Descent to dwa modele – MK2i czy MK2. To „i” w nazwie ma kolosalne znaczenie. Nie tylko ze względu na różnice między modelami tej samej serii. Zagrożenie czyha także przy zakupie. Jeśli przyjdzie Wam do głowy dokonać zakupu np. poprzez Ebay, to musicie być czujni, aby nie zakupić zestawu, który zestawem de facto nie jest. Niektórzy co obrotniejsi sprzedawcy łączą model Descent MK2 (okrojoną wersję) z transmiterem Descent T1. Tymczasem T1 dedykowany jest wyłącznie do współpracy z modelem MK2i. O pułapkach cenowych piszę celowo. Cena producenta ustalona na potrzeby rynku europejskiego jest moim zdaniem trochę zawyżona. O ile można zrozumieć, że Garmin stara się uniknąć „importu” wewnątrzunijnego, o tyle różnice kursowe między Euro i USD powodują, że nabywcy z zacięciem do oszczędzania mogą próbować optymalizować koszty zakupu. W dniu pisania poniższej recenzji wg. kursu Revolute 1898 EUR (1499 EUR za MK2i +399 EUR za T1) dawało w przeliczeniu ok. 8627 PLN za zestaw MK2i i T1. Nabywca dokonujący zakupu tego samego zestawu, ale w sklepie z walutą USD ma do zapłacenia 1898 USD (1499 USD za MK2i + 399 USD za T1), co daje 7092 PLN. Szybko licząc – 1535 PLN różnicy. To dużo, choć pewnie producent ma na to jakieś uzasadnienie.

Po 9,5 tygodniach romans z MK2i zakończył się. Pozostało uczucie pustki – w sercu i na nadgarstku. Na nadgarstku uczucie braku było chwilowe, bo na miejsce po MK2i wrócił sta-

ry, zaufany Garmin z serii Fenix HR. W sercu, co cóż… ogólne wrażenia z użytkowania tego multitolla są bardzo pozytywne. Jest to pełnoprawny komputer nurkowy, pełnoprawny zegarek sportowy, smartwatch. Oczywiście co dla jednego jest zaletą, dla innych może być wadą. MK2i nie był testowany w różnych konfiguracjach sprzętowo-gazowych. Nie mam więc pewności, że czymś nie zaskoczy negatywnie. Producent zabezpiecza się na taką okoliczność wyświetlając podczas pierwszej konfiguracji informację o możliwości pojawienia się błędnych komunikatów podczas użytkowania. U innych takie ostrzeżenia pisane są mały drukiem, więc doceniam odwagę Garmina w tej kwestii. Podczas testów pod wodą błędów nie odnotowałem. Multitoll nie zawiesił się i pracował stabilnie. Cóż, ten komputer potrafi uzależnić, choć pewnie nie na wszystkich zadziała jego czar. I na tym polega piękno wolnego rynku – spory wybór towarów alternatywnych i próby dopasowania cech produktów/usług do zróżnicowanych potrzeb konsumentów.

*https://www8.garmin.com/manuals/webhelp/GUID-4A2D3019-BA14-49BD-B371-4214D187D493/PL-PL/Descent_Mk2i_OM_ PL-PL.pdf

Donatello

prosty i niezawodny komputer firmy Cressi

Donatello to nowy komputer nurkowy i free divingowy firmy Cressi Sub, zaprojektowany i produkowany we Włoszech, został wprowadzony na rynek w 2020 r.

Elegancki wyraz prostego, funkcjonalnego designu i pozycja obowiązkowa dla nurków rozpoczynających ten sport i dla tych, którzy „po prostu chcą nurkować”. Całkowicie modułowy, wytrzymały komputer z szerokim wyświetlaczem UFDS, który zapewnia łatwość nawigacji i dostępu do menu komputera. Ma m.in pełne zarządzanie Nitroxem, tryb głębokościomierza / Gage/, opcję resetowania i program FREE. Algorytm obejmuje RGBM i Deep Stopy.

Menu i system nawigacji jest identyczny z pozostałymi komputerami nurkowymi Cressi (Leonardo, Giotto) z łatwym odczytem, dostępem do informacji i modyfikacją parametrów zanurzenia. Interfejs z jednym przyciskiem udostępnia tryby Air, Nitrox, Gauge i Free.

ryjnych. Podświetlenie jest aktywowane przyciskiem lub po włączeniu alarmu. Energooszczędny procesor i bateria CR2430 wymieniane przez użytkownika bez użycia narzędzi. Wyraźnie widoczny wskaźnik żywotności baterii i wyraźne alarmy dźwiękowe dostarczają krytycznych informacji i zapewniają spokój ducha podczas nurkowania.

Komputer może być podłączony do Interfejsu na podczerwień z komputerem nurkowym i za pomocą kabla USB. Oprogramowanie interfejsu jest kompatybilne ze wszystkimi wersjami komputerów z systemem Windows i Mac. Interfejs jest dostępny również z łącznością Bluetooth do podłączenia urządzenia do smartfona.

Donatello został wyposażony w nowoczesny jasny wyświetlacz z podświetleniem a rozmiar wyświetlanych znaków jest największy z dostępnych na rynku komputerów. Wszystkie prezentowane informacje są oddzielone liniami, aby ułatwić czytanie nawet w sytuacjach stresowych lub awa-

Jakość komputera zapewni wieloletnie bezawaryjne użytkowanie. Poprzednikiem jest Leonardo znany i ceniony ze względu na trwałość i prostotę. Cena Donatelllo poniżej średniej ceny komputerów tej klasy na rynku.

Dostępny w wielu atrakcyjnych kolorach i posiada w standardzie opakowanie ochronne.

Więcej informacji znajdziesz w na stronie www.nurkowyswiat.pl, mediach społecznościowych i na stronie producenta: www.cressi.com Materiał udostępniony dzięki uprzejmości sklepu www.nurkowyswiat.pl

Automat oddechowy

CZĘŚĆ 2 „ODCZAROWYWANIE MITÓW”

Tekst WOJCIECH A. FILIP

Jeżeli automat bez zabezpieczonego przyłącza wpadnie mi do wody to grozi mi nurkowy koniec świata (zwykle przyłącze ma postać „śruby”, którą wkręcamy w zawór butli)?

Czy przebicie membrany suchej komory jest niebezpieczne?

W drugiej części artykułu o automatach oddechowych przeczytacie m.in. o tym dlaczego zalanie automatu nie stanowi żadnego problemu, a przedziurawienie membrany suchej komory może podnieść bezpieczeństwo nurkowania…

Na początek wyjaśnijmy formalnie kwestię zalania automatu wodą. Dlaczego formalnie? Bo jest to dokładnie opisane w normie dopuszczającej automaty oddechowe do użytku.

Każdy automat oddechowy, na którym znajdziecie oznaczenie EN250:2014 możemy zalać wodą, a w zasadzie możemy wrzucić do słonej wody i pozostawić w niej na 8 godzin pozwalając na całkowite zalanie.

Następnie wyjmujemy go na powierzchnię i pozostawiamy do wyschnięcia na 16 godzin (bez płukania) po czym… automat musi normalnie działać.

Czy to oznacza, że mogę bezkarnie zalewać wnętrze automatu słoną wodą?

Niestety nie, automat po zalaniu będzie poprawnie pracował, ale pozostawiony na dłużej ze słoną wodą w środku zacznie korodować, a tego nie lubimy.

Wniosek nr 1

Automat można zalać wodą słodką, a nawet słoną i będzie działał dalej 

Wniosek nr 2

Trzeba przeczytać ten artykuł do końca żeby dowiedzieć się co zrobić, aby nie tylko działał, ale też nie korodował 

Zdjęcie Bartek Trzciński

ACADEMY

Co to jest norma EN 250:2014?

Producenci automatów nazywają ją „nową” normą, bo zastąpiła starą EN250. Jest to zbiór informacji, który wskazuje parametry materiałów, z których zbudowane powinny być automaty, poprzez określenie zachowań tych materiałów w różnych warunkach np. węże do automatów powinny utrzymać ciężar 100 kg, albo: automaty nie mogą się w żaden sposób zdeformować, jeżeli przez kilka godzin będą przechowywane w temperaturze różniącej się o 100 stopni Celsjusza (-30°C do +70°C). Czy np. to, jak powinny pracować automaty, badane są na głębokościach 30 i 50 m (stara norma dotyczyła badań automatów tylko na głębokości 50 m, nowa dodała bardzo ważne badanie na głębokości 30 m).

Jedną z najistotniejszych, dla nas nurków, częścią normy jest ta, opisująca jaką pracę możemy maksymalnie wykonać pod wodą oddychając przez automat. Ta część EN250:2014 kojarzy się z serwisowaniem automatów i ustawianiem oporu oddechowego*. Pamiętajmy, że na pracę oddechową ma wpływ nurek, który może używać różnych ustawień pokrętła regulacji oporów i dźwigni wspomagania (szczegóły opisałem w poprzednim numerze Perfect Diver).

* właśnie dlatego serwisant powinien być wyposażony w urządzenie pozwalające zmierzyć wielkość tego oporu

Wszystko to, aby nurkowanie było bezpieczne i sprzyjało relaksowi 

ciem bardzo dużego mięśnia zwanego przeponą i wielu innych mniejszych mięśni.

Czyli żeby móc oddychać, musimy się trochę napracować. Wysiłek związany z oddychaniem odczulibyśmy szybciej gdyby zanurzyć się na 50 m, gdzie gaz, którym oddychamy będzie, w dużym uproszczeniu, blisko 6 razy gęstszy. Czyli gdyby opaść na podwodną ławkę na 50 metrach i nic nie robiąc pooddychać sobie przez automat możemy się zmęczyć wielokrotnie bardziej niż oddychając na powierzchni?

Dokładnie tak, a sytuację możemy jeszcze bardziej pogorszyć ustawiając pokrętła regulacyjne w naszych 2 stopniach na „minus”.

Warto dodać, że nurkowie oprócz oddychanie poruszają się, pozują do zdjęć, uciekają przed rekinami czy zajmują się wydobywaniem sieci. Zatem nasza praca w czasie nurkowania będzie zdecydowanie większa niż ta, która wynika z samego oddychania przez automat.

Oddychanie związane jest z zaangażowaniem wielu mięśni – im głębiej nurkujemy, tym praca oddechowa będzie większa. Aby poprawić komfort nurkowania używajmy pokrętła oporów oddechowych i dźwigni efektu wspomagania ustawiając je na „plus” w czasie każdego nurkowania, minimalizując opory oddechowe. Innym sposobem na zmniejszenie pracy oddechowej jest zastosowanie helu jako dodatku do powietrza albo nitroksu, którym oddychamy. Taka mieszanina nazywana jest trimixem, z powodu użytych w niej 3 gazów. Trimixu używają nurkowie techniczni, na większych głębokościach, ale także zaawansowani nurkowie rekreacyjni na głębokościach 25–40 m. Taki „rekreacyjny” trimix nazywany jest zwykle triox.

Bądź świadomym nurkiem – naucz się używać i zawsze używaj pokrętła oporów oddechowych i dźwigni wspomagania tak, aby zminimalizować opory oddechowe. Jak to „jaką pracę możemy wykonać oddychając”?

Jeżeli usiądziemy wygodnie na dnie, na 10 m i w bezruchu skupimy się na oddychaniu to… wykonamy pracę związaną z uży-

Zdjęcie Karola Takes Photos

ACADEMY

Wróćmy do zalewania automatu

Przecież ciągle słyszymy, że nie wolno wkładać I stopnia do wody bez zabezpieczenia przyłącza, albo że nie wolno naciskać przycisku przedmuchującego w czasie płukania automatu, to skąd pomysł na to, że nic się nie stanie kiedy wlejemy wodę do środka?

Wiecie już, że to nie tyle pomysł, co norma dopuszczająca każdy automat do użycia, czyli automat musi działać niezależnie od tego jak bardzo jest zalany.

Jeżeli spojrzymy na sprawę bardziej technicznie, to łatwiej będzie nam zrozumieć dlaczego woda w automacie to nic nadzwyczajnego.

Ile wody może się zmieścić do I stopnia?

Jeżeli mamy któryś z największych I stopni, z obrotową głowicą, to bardzo się starając wlejemy do środka ok. 25 ml wody czyli 1–1,5 dużej łyżki, którą zjadamy zupę jarzynową. Tymczasem

Po wrzuceniu do wody, automat oddechowy potrzebuje dłuższego czasu aby woda go wypełniła. Jest to czas mierzony raczej w godzinach niż minutach. Zdarzyć się może, że wpadniemy na pomysł aby użyć automatu właśnie wyciągniętego spod wody, gdzie spędził kilka godzin. W takiej sytuacji, po wkręceniu I stopnia w zawór butli, a przed jego odkręceniem, należy nacisnąć i przytrzymać w czasie odkręcania zaworu przycisk przedmuchujący na II stopniu. Woda jest nieściśliwa i bezpieczniej będzie wskazać jej którędy ma opuścić nasz automat.

jeden bardzo spokojny wdech nurka to 500 ml czyli 20 razy więcej. Należy to rozumieć tak, że gdybyśmy kompletnie zalany automat podłączyli do butli i nacisnęli przycisk przedmuchujący, to osuszyłby się całkowicie po niespełna 2 sekundach 

Czy można zalać I stopień przez zanurzenie II stopnia z naciśniętym przyciskiem przedmuchującym?

Można, ale wymaga to czasu i wytrwałości. Im dłuższy wąż łączący I i II stopień tym zalewanie zajmie nam więcej czasu. Warto też wiedzieć, że ta sztuka nie uda się, jeżeli I stopień będzie miał nakręconą szczelną osłonę.

Tak czy inaczej, skutecznie oczyścimy wszystko z wody przez naciśnięcie by-passu, wzięciu oddechu, naciśnięciu przycisku dodawczego inflatora lub suchego skafandra. Krótkie użycie każdego z urządzeń podłączanych do poszczególnych węży da nam pewność, że są one oczyszczone z wody.

Warto dodać, że w nurkowaniu technicznym zalewanie automatów to sytuacja niemal codzienna w przypadku nurków używających kilku butli bocznych.

Co zrobić z automatem zalanym słoną wodą?

Należy pamiętać, że woda pozostawiona w automacie nawet na kilka godzin nie stanowi żądnego problemu. Kłopot zaczyna się rodzić wraz z częstym zalewaniem słoną wodą i pozostawianiem automatu zalanego na słono żeby sam wysechł. W takiej sytuacji wnętrze automatu zacznie z dużym prawdopodobieństwem korodować, a to oznacza konieczność wykonania serwisu. Bardzo zaniedbane automaty, przetrzymywane w słonym środowisku i suszone ze słoną wodą w środku mogą wymagać wymiany korpusu i innych elementów, które uległy uszkodzeniu w wyniku korozji.

Zalałem I i II stopień słoną wodą POMOCY!

I stopień

Po zalaniu słoną wodą i wyjęciu automatu na powierzchnię, należy go przedmuchać, aby usunąć słoną wodę, a następnie kilka razy zalać wodą słodką przedmuchując po każdym zalaniu. Im dokładniej zalejemy automat na słodko, tym lepiej oczyścimy go z soli (przy okazji można się przekonać jak trudno jest zalać automat 

Sposób szybszy od zanurzania w misce z wodą: wykręcamy dwa porty LP i przy użyciu strzykawki wlewamy do środka słodką wodę, albo… używamy do tego węża ogrodowego i śmiało płuczemy kilka razy automat.

Po każdym zalaniu przedmuchujemy, wciskając przycisk by-pass jeszcze przed odkręceniem zaworu butli.

II stopień

Zauważyliście, że po powrocie z serii nurkowań w słonej wodzie (np. safari w Egipcie) powietrze delikatnie ucieka przez II stopień? To dlatego, że na połączeniu gniazdo/grzybek czyli w zaworze II stopnia osadziła się sól. Aby się jej pozbyć należy zawsze dokładnie płukać II stopnie z wciśniętym przyciskiem przedmuchującym. Dokładnie, czyli przez pełne zanurzenie w słodkiej wodzie poruszając w tym czasie dynamicznie puszką automatu. Po wypłukaniu krótkie przedmuchanie usunie resztki wody ze środka.

Wiele czasu poświęciłem w obydwu częściach tego artykułu na opisanie powodów ograniczania wzrostu CO2 w czasie pobytu pod wodą.

Wiemy, że z różnych względów ilość CO2 może w naszym organizmie rosnąć. Bardzo ważne jest, aby nie pozwalać na zaleganie tego gazu i starać się go pozbywać. I stopnie automatów, z których węże wystają w górę, za głową nurka mogą uniemożliwiać podnoszenie głowy wysoko, a przez to utrudniać łatwe wydychanie CO2 z naszego organizmu. Prostym i bardzo skutecznym sposobem na inne poprowadzenie węży jest użycie specjalnych przyłączy kątowych pozwalających na poprawne skonfigurowanie węży w każdym automacie.

Ciekawostka pozwalająca na zaoszczędzenie niemałych pieniędzy!

Wiecie już, że dla zmniejszenia zużycia gazu, poprawy kontroli pływalności czy ograniczenia narkozy azotowej ważnym może być ustawienie pokrętła regulacji oporów oddechowych oraz efektu wspomagania na „plus”. Tymczasem bardzo wielu nurków kupuje automat wyposażony w możliwości regulacji i… ustawia jedną i drugą na „minus”.

Przypomina to jazdę sportowym samochodem ze stale zaciągniętym hamulcem pomocniczym.

Pomijając powody takiej decyzji warto wziąć ją pod uwagę kupując dla siebie automat.

Warto rozważyć użycie „kątówek” przy połączeniu węży LP z II stopniami automatów. Mogą one znacząco pogorszyć możliwość łatwego podawanie automatu w sytuacji „brak gazu” (OOG) . Dużo łatwiej jest chwycić wąż klasycznie skonfigurowany i podać automat biorcy.

Powiązaną sprawą jest właściwy dobór długości węży, bo może on wpłynąć nie tylko na łatwość operowania II stopniami automatów, zmniejszenie oporów w czasie pływania na skuterze czy niebezpieczeństwa związane z zahaczeniem pętlą węża np. o element wraku, ale także poprawić komfort oddychania pozwalając na lekkie przytrzymywanie automatu w ustach zamiast silnego zagryzania w obawie przed wyrwaniem go przez zbyt krótki wąż (co zwykle jest powodem stosowania wspomnianych przyłączy kątowych przy II stopniach).

Dobrze dobrana długość węży LP i HP powoduje, że przy pełnym komforcie używania, zawsze przylegają one do ciała nurka nie tworząc niepotrzebnych pętli. Dotyczy to każdego rodzaju konfiguracji stosowanych przez najbardziej początkujących do bardzo zaawansowanych nurków.

Zdjęcie Bartek Trzciński
Zdjęcie Karola Takes Photos

Wysokiej klasy automat, wyposażony w obydwie regulacje ustawione na „minus” działa dokładnie tak, jak jego kuzyn pozbawiony regulacji, ale jest on sporo tańszy. Jeżeli nie chcemy nauczyć się jak korzystać ze sprzętu nie wydawajmy niepotrzebnie dużych sum i kupmy automaty naprawdę nam odpowiadające.

Kolejnym elementem automatów oddechowych, który budzi czasem kontrowersje jest długość kierownicy wydechu. Pojawienie się tzw. „krótkich” kierownic związane było z redukcją ciężaru automatu, łatwiejszym operowaniem II stopniami przy ich częstych zmianach (np. jak w konfiguracji sidemount) czy pływaniu na skuterze. Producenci nazywają te kierownice zintegrowanymi, a nurkowie „krótkimi”. Wymyśliliśmy sporo różnych powodów, dla których te „krótsze” są gorsze od „dłuższych”. Jak złudna może być perspektywa niech pokaże zdjęcie obok.

Jeżeli zmierzyć krótką i długą kierownicę wydechu może okazać się że… 

Jeżeli ktoś nie jest zainteresowany częścią dla nurków zaawansowanych, to zachęcam aby zerknąć na przydatną końcówkę tego artykułu 

Dla zaawansowanych

Podobnie jak w poprzedniej części artykułu użyteczne informacje dla nurków zaawansowanych zamieszczam w formie hasłowej. Jeżeli coś Was zainteresuje – z przyjemnością rozwinę temat na kanałach Perfect Diver.

1. W czasie długich nurkowań OC warto rozważyć stosowanie puszek II stopni o większej pojemności. Takie automaty mają zbliżoną do neutralnej pływalność, co bardzo pomaga przy długiej dekompresji w zimnej wodzie.

2. Używanie uszczelnień o podwyższonej odporności na działanie tlenu (np. Viton) nie zapewnia całkowitej odporności o-ringów na tlen, szczególnie w czasie długotrwałych ekspozycji. Uszczelnienia tracą swoją elastyczność i zużywając się mogą niepotrzebnie komplikować trudne nurkowania. Proponuję rozważyć ich wymianę/serwis automatów tlenowych używanych często, 2 razy do roku.

3. „Overbalanced*” – w tym przypadku chodzi mi o zjawisko odcięcia gazu w automatach sterowanych membraną, wyposażonych w suchą komorą. Wszystkie automaty dostępne na naszym rynku testowane są zgodnie z normą EN do 50 m, a overbalanced zachodzi znacznie głębiej i związane jest z niedoskonałością konstrukcji automatów. W zasadzie każdy ze znanych, tak sterowanych automatów może się zablokować przy ciśnieniu otoczenia w przedziale 19–23 atmosfery. Różne charakterystyki automatów powodują, że nurek odczuwa zjawisko „przebalansowania” jako pozytywne (większa ilość dostarczanego gazu na bardzo dużych głębokościach), ale szybko okazuje się, że zaraz potem gaz jest odcinany. Najprostszym sposobem zapobiegania jest usunięcie uszczelnienia suchej komory. M.in. dlatego w wielu rebreatherach stosowane są automaty membranowe z mokrą komorą. Ze względu na budowę, zjawisko

Zdjęcie Bartek Trzciński

to nie dotyczy automatów tłokowych. Ciekawym rozwiązaniem tego problemu jest automat tłokowy z uszczelnieniem membranowym.

*overbalanced to również forma pracy automatu, związana z podawaniem większej ilości gazu mających równoważyć jego gęstość – uzyskuje się to przez zastosowanie wyższego IP.

Niestety nie wiem jak overbalanced określa się w języku polskim, za co bardzo przepraszam. Jako formę pracy automatu mówi się o wysterowaniu nadciśnieniowym, ale w kontekście opisywanego, negatywnego zjawiska nie spotkałem się z naszym określeniem.

Przy okazji: jeżeli ktoś z początkujących nurków dotarł do tego miejsca, to chciałbym wspomnieć, że przedziurawienie uszczelnienia suchej komory (nazywanej często membraną) nie stanowi żadnego problemu dla pracy automatu, a w przypadku nurkowań bardzo głębokich jest konieczne aby automat nie odciął gazu. Jeżeli masz swój automat, to pewnie pomyślisz: pewnie tak się dzieje w innych, bo mój to najlepszy automat wyprodukowany przez firmę: (tutaj należy wpisać producenta ). Niestety, z bardzo dużym prawdopodobieństwem Twój automat też przestanie podawać gaz jeżeli sterowanie będzie odbywać się za pośrednictwem suchej komory.

Aby wyjaśnić co jest bezpieczne, a co zdecydowanie nie, zerknijcie proszę na poniższe zdjęcie:

Element oznaczony 1. to uszczelnienie suchej komory. Jego przebicie, uszkodzenie czy wręcz usunięcie nie wpływa na charakterystykę pracy automatu, a w przypadku nurkowań głębokich podnosi bezpieczeństwo. Element oznaczony 2. to właśnie membrana sterująca automatem. To przez nią automat nazywany jest „membranowym” mimo, że jest ona niewidoczna.

4. Przy eksploracyjnych nurkowaniach w konfiguracji sidemount, prowadzonych w miejscach z mulistym, albo mikstowym dnem, dużo łatwiej jest oczyścić zapchany kamieniami II stopień automatu, kiedy nie ma w nim deflektora. Jednak usunięcie deflektora znacznie pogarsza komfort oddychania – mamy więc sytuację patową. Warto zapoznać się z konstrukcją II stopnia Tec2 Tecline, w którym przesunięcie kanału wylotowego gazu w obudowie zaworu II stopnia, spowodowało znaczny spadek oporów i możliwość całkowitej rezygnacji z deflektora.

5. Planując długie wyjazdy ekspedycyjne, w okolicy uniemożliwiającej szybki dostęp do części/serwisu sprzętu, warto zorientować się, czy producent oferuje uszczelnienia wykonane z materiału nazywanego EPDM, który ma znacznie lepsze właściwości od typowej gumy (NBR) w kontekście odwracalnej deformacji. Inaczej mówiąc, o-ringi z EPDM są dużo bardziej odporne na deformację przy długich obciążeniach mechanicznych od typowych o-ringów.

6. Powyższe opisy zdecydowanie należy brać pod uwagę w przypadku automatów używanych dla zasilania rebreatherów.

ACADEMY

Zakończenie, a może próba podsumowania?

Temat automatów to prawdopodobnie najczęstszy przyczynek do niekończących się dyskusji wśród nurków. Lubimy swój sprzęt i potrafimy jak lwy bronić swojego automatu niezależnie od tego czy argumenty naszego interlokutora mają jakieś podstawy czy nie 

Świat automatów zmienił się po wprowadzeniu normy

EN250:2014 – na rynku pozostały tylko najwyższej klasy urządzenia. Spowodowało to, że nawet początkujący nurek może kupić automat nie obawiając się, że dokonał złego wyboru, bo może wybrać ten, który najbardziej mu się podoba i… będzie on działał tak samo dobrze, jak najlepszy automat nurka technicznego o mrocznym spojrzeniu, w którym można wyczytać „co wy wiecie o automatach?” 

Nowa norma nie zmieniła za to konieczności nauki jak eliminować CO2 z procesu oddychania.

Poproście instruktora albo doświadczonego nurka o pomoc jeżeli mamy wątpliwości.

Czy wiesz, że zmywarka do naczyń może bardzo pomóc w utrzymaniu Twoich automatów w idealnym stanie? Może zaciekawi Cię to, że w przypadku bąblowania II stopnia przyczyny należy szukać w I stopniu? Zainteresowało Cię zjawisko overbalanced i chciałbyś sprawdzić na jakiej głębokości Twój automat przestanie podawać gaz?

…a może nie wierzysz w to, że można bezpiecznie zalać I stopień automatu ?

Zapraszam do Akademii Tecline.

Budujemy tu nie tylko urządzenie do testowania automatów mających pracować na ekstremalnych głębokościach, ale także pozwalamy każdemu chętnemu zalewać nasze automaty 

Do zobaczenia! WAF.

https://teclinediving.eu/pl/akademia-tecline/#/

Zdjęcie Ash Embi

Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.