MAGAZYN EWANGELICKIEGO DUSZPASTERSTWA WOJSKOWEGO
ROK XIII nr 5 (68)
GRUDZIEŃ 2020 – STYCZEŃ 2021
TEMAT NUMERU
NA celowniku ewangelika
NA DUCHOWYM FRONCIE
Bez czerwonego dywanu
Od marazmu do nadziei
Wszystko ma swój czas
str. 8
str. 13
Str. 18
2. Życie liturgiczne Kościoła 3. Słowo od redakcji
ŻYCIE LITURGICZNE KOŚCIOŁA
5
Grudzień Hasło miesiąca: „Starajcie się o pomyślność miasta (…) i módlcie się za nie do Pana, bo od jego pomyślności zależy wasza pomyślność!” (Jr 29,7). 6 grudnia: 2. Niedziela Adwentu. 13 grudnia: 3. Niedziela Adwentu. 20 grudnia: 4. Niedziela Adwentu. 21 grudnia: Dzień apostoła Tomasza, zwanego Bliźniakiem. 24 grudnia: Wigilia Narodzenia Pańskiego – liturgicznie należy do adwentu, ale po zachodzie słońca przeżywana jest jako uroczyste przygotowanie do pamiątki przyjścia Zbawiciela na świat. 25 grudnia: 1. Dzień Świąt Narodzenia Pańskiego. 26 grudnia: 2. Dzień Świąt Narodzenia Pańskiego. Uroczystość św. Szczepana Męczennika. 27 grudnia: 1. Niedziela po Narodzeniu Pańskim. 28 grudnia: Dzień niewinnych dzieci betlejemskich – wspomnienie rzezi dokonanej na rozkaz króla Heroda. 31 grudnia: Zakończenie roku kalendarzowego.
Czas pytań i wyzwań – ks. Marcin Orawski Etyka – nasze refleksje Pandemia – historyczny epizod? – ks. mjr Tomasz Wola
4. Rozważanie Słowa Bożego
Aby działanie przynosiło radość – ks. por. Waldemar Gabryś
5. Relacje z pracy kapelanów ewangelickich i działalności EDW – Mateusz Jelinek
8. Temat numeru
10
Hasło biblijne roku 2021: „Bądźcie miłosierni, jak miłosierny jest Ojciec wasz.” (Łk 6,36)
Bez czerwonego dywanu – rozmowa z biskupem płk. Mirosławem Wolą
10. Wydarzenia z Kościoła Ewangelicko-
-Augsburskiego w RP – Mateusz Jelinek
12. Okiem cywila
Parowozem w nowoczesność? – ks. Tomasz Stawiak Czas niepewności – Marek Hause
13. Na celowniku ewangelika
Styczeń
Od marazmu do nadziei – Łukasz Cieślak
Hasło miesiąca: „Wielu mówi: Kto ukaże nam dobro? Wznieś nad nim światło oblicza swego, Panie!” (Ps 4,7). 1 stycznia: Nowy Rok, Święto nadania Zbawicielowi imienia Jezus. 3 stycznia: 2. Niedziela po Narodzeniu Pańskim. 6 stycznia: Epifania – Święto Objawienia Pańskiego (Trzech Króli). 10 stycznia: 1. Niedziela po Epifanii. Święto Chrztu Pańskiego. 18-25 stycznia: Ekumeniczny Tydzień Powszechnej Modlitwy o Jedność Chrześcijan. 17 stycznia: 2. Niedziela po Epifanii. 24 stycznia: 3. Niedziela po Epifanii. 25 stycznia: Dzień nawrócenia apostoła Pawła. 31 stycznia: Ostatnia niedziela po Epifanii.
15
14. Jedynie Słowo
„Moment” zrodzenia – Piotr Lorek
15. Tornister
Zaraza – mł. chor. w st. spocz. Andrzej Korus
16. Psycholog
Czas najwyższy – Alina Lorek
18. Na duchowym froncie
Wszystko ma swój czas – ks. prof. Marek Uglorz
19. Z kart historii
Ksiądz gen. bryg. Adam Pilch – Joanna Brzastowska Polecamy – Marek Hause
Bez czerwonego dywanu – rozmowa z biskupem płk. Mirosławem Wolą Redaktor naczelny: ks. Marcin Orawski Zastępcy redaktora naczelnego: Anna Hopfer-Wola, mł. chor. w st. spocz. Andrzej Korus Kolegium redakcyjne i stali współpracownicy: Joanna Brzastowska, Łukasz Cieślak, Ewa Grünhaut, Marek Hause, Mateusz Jelinek, Alina Lorek, Piotr Lorek, Daria Stolarska, Karolina Suchan-Okulska, ks. Marek Uglorz Zdjęcie na okładce: Medal „Soli Deo Gloria” na 100-lecie Ewangelickiego Duszpasterstwa Wojskowego. Fot. Archiwum EDW. Adres redakcji: 00-909 Warszawa, ul. Nowowiejska 26, tel.: 22 684 09 60, faks: 22 684 09 40, e-mail: redakcja@wiaraimundur.pl Redakcja nie zwraca tekstów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do ich redagowania, zmiany śródtytułów i tytułów oraz skracania tekstów. Skład, łamanie, opracowanie graficzne, druk oraz kolportaż: Drukarnia „TONO Bis”, Laski, ul. Brzozowa 75, 05-080 Izabelin. ISSN1898-598X Więcej na stronie: www.edw.wp.mil.pl
Nakład: 1500 egz.
– Chyba udało się całkiem sporo przez te 10 lat zrobić... Rys. Karolina Suchan-Okulska Jak myślisz?
Rok XIII nr 5 (68) grudzień 2020-styczeń 2021
nasze refleksje Pandemia – historyczny epizod?
Czas pytań i wyzwań Ludowa mądrość głosi, że: „Sam Bóg nie może sprawić, aby odwróciły się losy tego, co minęło”. Przychodzą mi te słowa na myśl, gdy słyszę – ostatnio często – „Niechże ten rok już się skończy.” Wielu z nas ma wrażenie, że dawno nie przeżywaliśmy tak trudnego czasu. I chociaż 31 grudnia zmienimy jedynie kartkę w kalendarzu, to symbolika ma znaczenie i w kolejną 365-dniową podróż wokół słońca chcielibyśmy wyruszyć z nową nadzieją i wiarą, że będzie lepiej. Tymczasem wciąż doświadczamy szybkich i głębokich zmian spowodowanych pandemią Covid-19, ale nie tylko. Nowe wyzwania postawił przed nami spór społeczny o zakres wolności wyboru, z aborcją w tle, a także watykańskie dokumenty ujawniające ciężkie nadużycia, a nawet przestępstwa niektórych hierarchów Kościoła rzymskokatolickiego. Wielu ludzi Kościoła, nie tylko tego dominującego liczebnie w Polsce, zastanawia się, co można powiedzieć człowiekowi, który wychodzi na ulice by protestować, jest sfrustrowany, reaguje przekleństwami, pragnie wolności, a jednocześnie poczucia bezpieczeństwa? Społeczną przestrzeń szybko zaczęły zagospodarowywać radykalne wspólnoty, a nawet „chrześcijańskie” bojówki. Czy widok obiektów kościelnych otoczonych kordonem policji, o dziwnych bojówkach nie wspominając, nie był jednym z najsmutniejszych obrazów? Przecież Kościół, tak jak Jezus Chrystus, ma być z ludźmi, w centrum ludzkich problemów, dramatów i pytań. Jak w tym kontekście reagować na społeczne konflikty, gdy często widać wyraźnie, że jesteśmy w nie wtłaczani dla doraźnych celów politycznych? Na wiele pytań nie znamy jeszcze odpowiedzi, ale mamy świadomość, że kryzys nas zmieni. Ufam, że wiele zmian będzie dobrych. Pojawią się nowe możliwości działania, staniemy się bardziej zmotywowani do mierzenia się z nowymi wyzwaniami, będziemy odważniejsi w podejmowaniu trudnych decyzji, a jednocześnie bardziej docenimy relacje z innymi, wartość wspólnoty, swobodę poruszania się, poczucie bezpieczeństwa. Mijający rok pokazał, że nasza rzeczywistość bywa krucha. Upadło kilka autorytetów. Doświadczyliśmy istnienia sił wyższych, na które – mimo XXI-wiecznej technologii – mamy jednak niewielki wpływ. Jednocześnie otrzymaliśmy czas i szansę na przemyślenie wielu spraw. Wierzę, że uda nam się odnaleźć i docenić te wartości, których „rdza i mól nie niszczą”, jak pięknie to ujęła ewangelia Niech rodzący się w Betlejem Jezus Chrystus wyciszy nasze lęki, pomoże odnaleźć mądre odpowiedzi, a ponad wszystko, niech zmienia nas na lepsze, aby i świat wokół nas był lepszy. Życzę miłej lektury
Marcin Orawski
Dziwnie to zabrzmi, ale rok 2020 jest częścią epizodu weryfikującego naszą obecność tu i teraz. On dobiega końca, ale pandemia jeszcze nie. W odniesieniu jednak do ludzkiej historii jest ona epizodem, o którym mało kto będzie pamiętać, gdy i my staniemy się historią. Dziennikarz naukowy Jacek Walczak na portalu Nauka Polska przytoczył obserwację naukowców z Uniwersytetu Łódzkiego: „Epidemia koronawirusa z roku 2020 nie jest dla historyka zjawiskiem wyjątkowym, ale zaledwie epizodem w długich dziejach zmagań człowieka z niewidzialnymi gołym okiem patogenami” (…). „Choć wydarzenia bieżące nie dobiegły jeszcze końca, nie będzie dużym ryzykiem konkluzja, iż epidemie europejskie, bez względu na epokę, państwo i społeczeństwo, których dotykały, posiadają pewne cechy wspólne: przychodzą z zewnątrz, obnażają niemoc medycyny, zmieniają bieg wydarzeń politycznych, głęboko przekształcają sytuację społeczną i gospodarczą.” Dla osób, których nie interesuje temat epidemii, „hiszpanka” jest zapewne jedyną, o której coś więcej mogą powiedzieć. Czy ktoś z nas słyszał o epidemii, która wybuchła w Atenach w latach 20. V wieku p.n.e., a została przywieziona z Etiopii? Historycznie patrząc, była tylko epizodem, choć doprowadziła do drastycznego zmniejszenia populacji starożytnej Grecji i ostatecznie utraty jej hegemonii. Tyfus – tak określono ten starożytny epizod. Średniowiecze też przyniosło epidemie. Wśród nich trwającą cztery miesiące „dżumę Justyniana”, która zdziesiątkowała Cesarstwo Wschodniorzymskie w latach 541-542 n.e. Przez wyludnienie wielu gospodarstw nastąpiły braki w zaopatrzeniu i głód. W połowie XIV wieku choroba zmniejszyła o połowę populację mieszkańców Chin, a Europejczyków o jedną trzecią. Potem dżuma wracała jeszcze trzykrotnie w XIV wieku. To tylko przykłady kataklizmów, które z perspektywy historyka nie są wyjątkowymi zdarzeniami. Podobnych przykładów można znaleźć wiele, właściwie w każdym wieku, włączając w to XX stulecie. Choć więc nasze obecne doświadczenia, straty, izolacje i fale strachu są dla nas rzeczywistym dramatem, to w odniesieniu do ludzkiej historii stanowią zaledwie epizod. Czy ktoś kiedyś będzie się o nim uczył? Tak czy inaczej, oby jak najszybciej obecna pandemia stała się co najwyżej wspomnieniem, a nawet wydarzeniem, o którym historycy powiedzą, że nie wydarzyło się nic wyjątkowego. Tekst powstał w oparciu o artykuł Jacka Walczaka: „Historycy: epidemia koronawirusa z roku 2020 nie jest zjawiskiem wyjątkowym, naukawpolsce.pap.pl
ks. mjr Tomasz Wola
redaktor naczelny
3
Rok XIII nr 5 (68) grudzień 2020-styczeń 2021
ROZWAŻANIE SŁOWA BOŻEGO
Aby działanie przynosiło radość „Sądzę, że nie ma dla człowieka nic lepszego niż to, żeby jego czyny sprawiały mu radość. To jest jego zapłatą, kto bowiem odsłoni przed nim, co się stanie.” Księga Kaznodziei Salomona 3,22 Zakończył się kolejny rok kościelny. Wkroczyliśmy w nowy czas adwentu, oczekiwania i przygotowywania się na przyjście tego, co tak doskonale już znamy. Radosne Święta Bożego Narodzenia obchodziliśmy przecież nie raz. Wiemy, jak się przygotowywać, i wiemy, jak będzie. Niewiele jest w stanie nas zaskoczyć. Jednak mamy co roku nadzieję, że będziemy zaskoczeni, że będzie inaczej, że święta te dadzą jakiś nowy początek. Przeżywając adwent próbujemy przygotować się na coś nowego, lecz jeśli chcemy być zaskoczeni, to nasze przygotowania są na wyrost. Jest bowiem adwentowy dysonans pomiędzy działaniem i prawdziwym oczekiwaniem. Przecież z narodzeniem Jezusa było tak, że mimo oczekiwania, wielu było zadziwionych i zdumionych. Ci, którzy wołali: „Przyjdź rychło Panie!” nie zauważyli. Bojaźń, zdziwienie, chwała Boża a później radość stały się udziałem tych, którzy pracowali, wypełniając swe zwyczajne obowiązki. Tak się składa, że jeśli coś nas zaskakuje, to zwykle negatywnie. Przełom roku kalendarzowego skłania nas do nostalgicznego spojrzenia wstecz i z nową nadzieją w przyszłość. Stoimy bowiem na umownej granicy czasu. To chwi-
Wszystko ma swój czas, ale nie wszystko bierzemy pod uwagę, nie wszystko chcemy ujmować w swoich planach, bo mamy nadzieję, że nieprzychylny i niechciany czas nie nastąpi. la tworzenia podsumowań, sprawozdań, ale i preliminarzy, planów na przyszłość. Kończymy rok 2020, w którym część naszych planów legła w gruzach, a preliminarze nie zostały wykonane nie z powodu naszego nadmiernego optymizm lecz bardziej z powodu realizmu. Miniony rok był trudny dla wielu z nas, pełen rozczarowań, goryczy, niespełnionych planów i nadziei. On przemodelował i na głowie postawił nasze życie. Na wielu płaszczyznach: prywatnej, wojskowej, kościelnej spodziewaliśmy się czegoś innego, bardziej racjonalnego i przewidywalnego. Mimo tego, że zarazy od zawsze
4
ks. por. Waldemar Gabryś
towarzyszyły ludzkości, to pandemia COVID-19 okazała się dla większości z nas czymś abstrakcyjnym, a niemalże niedorzecznością było branie jej pod uwagę w planach. Wszystko ma swój czas, ale nie wszystko bierzemy pod uwagę, nie wszystko chcemy ujmować w swoich planach, bo mamy nadzieję, że nieprzychylny i niechciany czas nie nastąpi. Działamy tak, jakbyśmy zapomnieli o tym, że wszystko, bez wyjątku, ma swój czas. Jest czas budowania i czas burzenia, czas śmiechu i czas płaczu. Planujemy rozwój, krok do przodu, przewidujemy progres. Nie bierzemy jednak pod uwagę tego, co mało prawdopodobne, i z czym nam po prostu nie jest po drodze. Mówimy: „To się nie może wydarzyć”, a matematycy przekonują , że nie ma rzeczy niemożliwych, a jedynie są wielce nieprawdopodobne. Na te ostatnie się nie przygotowujemy, bo to strata czasu i energii. To jednak sprawia, że zaskoczenie i chaos w otaczającym świecie są wprost proporcjonalne do poziomu nieprawdopodobieństwa zdarzeń. Być może nie zwracamy uwagi na znaki, nie potrafimy ich rozpoznać lub właściwie zinterpretować. Wydarzenia społeczno-polityczne ostatnich tygodni nie mogą zostać niezauważone, a jednak trudno przewidzieć ich owoce. Czy jest w nich tyle siły, aby mogły stanowić początek czegoś nowego, czegoś dobrego i wartościowego? W trakcie dywagacji na przełomie roku, spoglądania wstecz i w przyszłość, starotestamentowy mędrzec zwraca naszą uwagę na teraźniejszość. Podkreśla, jak ważne jest „teraz”. W dwóch zdaniach zawiera niezwykle trafną receptę na dobre życie, rozpięte pomiędzy przeszłością i przyszłością. To zachęta do zmiany myślenia i przeżywania swoich dni w nieco inny sposób. Odkłada nieco kwestię przesadnego, a przy tym niedoskonałego planowania. „Sądzę, że nie ma dla człowieka nic lepszego niż to, żeby jego czyny sprawiały mu radość. To jest jego zapłatą, kto bowiem odsłoni przed nim, co się stanie”. Prosta recepta. Starajmy się przeżywać kolejny rok tak, aby nasze działanie przynosiło radość, a nasze myśli, słowa i czyny budziły zadowolenie. Najlepszym bowiem stanem, którego nikt nam nie odbierze, jest odczuwanie szczęścia w tym, co robimy. Ta radość, to zadowolenie z działania ma być naszą zapłatą. I nie chodzi tu o brak wynagrodzenia, o pracę za przysłowiowe „Bóg zapłać”, ale o prawdziwą satysfakcję i zadowolenie płynące z naszych czynów. Nie możemy wszystkiego przewidzieć i na wszystko się przygotować, ale możemy sprawić, aby każdy nasz dzień był przepełniony radością. Impulsem do takiego działania niech będą także ekumeniczne słowa papieża Franciszka: „Rzeka nie pije swojej wody; drzewo nie je swoich owoców; słońce nie świeci dla siebie ani kwiaty nie wydają zapachu dla samych siebie. Życie dla innych jest regułą natury. Urodziliśmy się, aby pomagać innym. Nieważne, jak to jest trudne. Życie jest dobre, kiedy jesteś szczęśliwy, ale o wiele lepsze, gdy inni są szczęśliwi ze względu na ciebie”. Pozwólmy się zaskoczyć, chciejmy przemieniać nasze myślenie, żyjmy i działajmy tak, aby dawać radość sobie i bliźnim. Stawajmy się błogosławieństwem.
Rok XIII nr 5 (68) grudzień 2020-styczeń 2021
RELACJE Z PRACY KAPELANÓW EWANGELICKICH I DZIAŁALNOŚCI EDW www.edw.wp.mil.pl 20. rocznica otwarcia polskiego cmentarza w Miednoje 2 września w Warszawie, z okazji 20. rocznicy otwarcia Polskiego Cmentarza Wojennego w Miednoje, odbyła się uroczystość upamiętniająca blisko 5 tysięcy policjantów zamordowanych z rozkazu Stalina. W Komendzie Głównej Policji, przy Obelisku „Poległym Policjantom – Rzeczpospolita Polska“ odbył się apel pamięci i modlitwa za poległych. Następnie uczestnicy uroczystości, w tym zaproszeni goście, złożyli wieńce oraz dokonali wpisu do księgi pamięci. W rocznicowych obchodach udział wzięli udział między innymi: Komendant Główny Policji gen. insp. Jarosław Szymczyk, podsekretarz stanu w MSWiA Bartosz Grodecki, gen. bryg. Józef Guzdek – Biskup Polowy Wojska Polskiego, arcybiskup ppor. Jerzy Pańkowski – Prawosławny Ordynariusz Wojskowy i płk Mirosław Wola – Ewangelicki Biskup Wojskowy.
skupa płk. Mirosława Woli z płk. Timothy S. Mallardem, naczelnym kapelanem U.S. Army na Europę, któremu towarzyszył kapelan ppłk Mark C. Lee oraz dr Jerry M. Woodberry. W spotkaniu, z ramienia EDW, wziął również udział ksiądz ppłk Tadeusz Jelinek oraz Marcin Wróblewski. Podczas spotkania omówione zostały dotychczasowe osiągnięcia w dziedzinie współpracy pomiędzy kapelanami EDW a kapelanami i żołnierzami z jednostek armii USA rozmieszczonych w Polsce. Określone zostały również możliwości podjęcia dalszych działań w zakresie posługi duszpasterskiej w związku ze zwiększającą się obecnością żołnierzy armii USA w Polsce.
Święto Wojsk Lądowych Wojska Lądowe obchodzą swoje święto w rocznicę zwycięskiej bitwy pod Wiedniem (12 września 1683 r. polsko-cesarskie oddziały dowodzone przez króla Jana III Sobieskiego rozbiły pod Wiedniem stutysięczną armię turecką pod wodzą wezyra Kara Mustafy). Z tej okazji, 10 września odbyły się uroczystości na placu apelowym Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych w Warszawie, podczas których gen. Jarosław Mika, Dowódca Generalny RZS, podziękował wszystkim dowódcom i żołnierzom Wojsk Lądowych za codzienne zaangażowanie w wykonywanie obowiązków służbowych i wnoszenie osobistego wkładu w rozwój polskiej armii. W Cytadeli Warszawskiej, przy obelisku upamiętniającym śp. gen. broni Tadeusza Buka i pod tablicą pamiątkową poświęconą żołnierzom poległym podczas misji poza granicami kraju złożono wieńce i zapalono znicze. W obu uroczystościach udział wziął biskup płk Mirosław Wola oraz ksiądz ppłk Sławomir Fonfara.
Wręczenie odznaczeń i promocja książki 16 września w siedzibie EDW w Warszawie odbyła się szczególna uroczystość. Pierwszy raz w historii Duszpasterstwa wręczono odznakę okolicznościową – medal 100-lecia Ewangelickiego Duszpasterstwa Wojskowego „Soli Deo Gloria”.
Spotkanie z naczelnym kapelanem wojskowym USA na Europę 3 września, w siedzibie Ewangelickiego Duszpasterstwa Wojskowego w Warszawie odbyło się robocze spotkanie bi-
Biskup płk Mirosław Wola wręcza medal EDW zasłużonym dla duszpasterstwa ewangelickiego, Fot. Archiwum EDW.
Amerykańscy i polscy kapelani przed budynkiem siedziby EDW w Warszawie. Fot. Archiwum EDW.
Odznaczeniem tym, za wyjątkową otwartość, życzliwość i wsparcie działań EDW uhonorowani zostali: gen. Jarosław Mika, Dowódca Generalny Rodzajów Sił Zbrojnych, dr Jan Tarczyński, Dyrektor Centralnej Biblioteki Wojskowej oraz Zbigniew Błażejewski, Dyrektor Drukarni Wydawnictw Specjalnych. Odznaczenia wręczył Ewangelicki Biskup Wojskowy płk Mirosław Wola. Uroczystość ta stała się okazją do promocji nowej publikacji przygotowanej przez EDW „Z pamiętnika wojennego ks. Karola Grycza, ewangelickiego proboszcza wojskowego
5
Rok XIII nr 5 (68) grudzień 2020-styczeń 2021 Narodowej, nowych władz Uczelni, członków Senatu, studentów, doktorantów, pracowników oraz zaproszonych gości, wśród których był biskup płk Mirosław Wola. W głównej części uroczystości studenci I roku i doktoranci złożyli uroczyste ślubowanie. Wszyscy wyróżnieni i awansowani, w tym nowo mianowani doktorzy habilitowani, otrzymali dyplomy z rąk rektora – komendanta uczelni płk. prof. dra hab. inż. Przemysława Wachulaka. Tegoroczna inauguracja była wyjątkowa, bowiem rozpoczęła jubileuszowe obchody 70-lecia powstania Wojskowej Akademii Technicznej.
Przysięgi wojskowe w Krakowie”. Wprowadzeniem do tematyki książki była prelekcja prof. ChAT Jerzego Sojki „Ewangelicy w walce o niepodległą Polskę”.
Rocznica sowieckiej napaści na Polskę 17 września minęła 81. rocznica napaści sowieckiej na Polskę. Z tej okazji, z udziałem pary prezydenckiej odbyły się uroczystości, których gospodarzem był gen. dyw. SG Tomasz Praga, Komendant Główny Straży Granicznej, a miejscem Cmentarz Wojenny żołnierzy Korpusu Ochrony Pogranicza w Wytycznie. Obchody rocznicy rozpoczęły się wystawieniem warty honorowej przy Kopcu Chwały – pomniku ku chwale żołnierzy KOP oraz uroczystym meldunkiem złożonym prezydentowi RP Andrzejowi Dudzie. Po apelu poległych odmówiona została modlitwa ekumeniczna, miedzy innymi przez księdza płk. SG Kornela Undasa, a po niej nastąpiło złożenie wieńców. Uroczystość zakończył koncert Orkiestry Reprezentacyjnej SG oraz defilada Kompanii Reprezentacyjnej SG, występującej w mundurach wzorowanych na umundurowaniu formacji granicznych II RP.
2 października, na placu apelowym Wojskowej Akademii Technicznej w Warszawie odbyła się uroczysta przysięga podchorążych. Słowa roty przysięgi wojskowej wypowiedziało 650 kandydatów na żołnierzy zawodowych. W uroczystości wziął udział Sebastian Chwałek, sekretarz stanu w MON. Obecni byli również Weterani Powstania Warszawskiego. Duszpasterskiego błogosławieństwa nowo zaprzysiężonym podchorążym udzielił między innymi biskup płk Mirosław Wola.
Biskup płk Mirosław Wola udziela błogosławieństwa nowym żołnierzom Wojskowej Akademii Technicznej. Fot. WAT
16 października, na placu apelowym Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni odbyła się uroczysta przysięga podchorążych, którzy rozpoczęli studia na I roku. Błogosławieństwa nowo zaprzysiężonym udzielił między innymi ksiądz kmdr por. Marcin Pilch. 23 października, w Sali Tradycji Szkoły Podoficerskiej Wojsk Lądowych w Poznaniu odbyła się uroczysta przysięga wojskowa kadetów kursów podoficerskich. Ślubowanie od nowych żołnierzy przyjął st. chor. sztab. Paweł Urbański, Ksiądz płk Kornel Undas w towarzystwie naczelnych kapelanów uczestniczy w modlitwie ekumenicznej w Wytycznie. Fot. KGSG
W gdyńskich obchodach 81. rocznicy agresji sowieckiej na Polskę wziął udział ksiądz kmdr por. Marcin Pilch. Przed tablicą pamiątkową Marynarzy Polskich zamordowanych na wschodzie (znajduje się na ścianie budynku przy ul. Waszyngtona) oraz przy Pomniku Ofiar Katynia na Cmentarzu Wojennym w Redłowie, zmówił, wraz z innymi kapelanami, okolicznościowe modlitwy, upamiętniające ofiary tej zbrodni.
Inauguracja roku akademickiego WAT 1 października w Warszawie, w Klubie Wojskowej Akademii Technicznej odbyła się uroczysta inauguracja roku akademickiego z udziałem Mariusza Błaszczaka, Ministra Obrony
6
Ksiądz mjr Tomasz Wola wręcza medal EDW komendantowi st. chor. sztab. Pawłowi Urbańskiemu. Fot. chor. Andrzej Kędzierski
Rok XIII nr 5 (68) grudzień 2020-styczeń 2021 Komendant Szkoły. Błogosławieństwa udzielił im między innymi ksiądz mjr Tomasz Wola, który w trakcie uroczystości wręczył komendantowi szkoły medal 100-lecia Ewangelickiego Duszpasterstwa Wojskowego „Soli Deo Gloria”.
Święto Łączności w Wałczu 16 października, na placu apelowym w koszarach 100. Batalionu Łączności w Wałczu obchodzono Święto Wojsk Łączności i Informatyki. Jak co roku, wyróżniono żołnierzy za nienaganną postawę oraz profesjonalizm. Pułkownik Jacek Rolak, Dowódca Brygady Wsparcia Dowodzenia Wie-
Ksiądz mjr Tomasz Wola wręcza medal EDW w czasie Święta Wojsk Łączności i Informatyki. Fot. st. kpr. Przemysław Łukasik
lonarodowego Korpusu Północny-Wschód (w jej strukturze funkcjonuje batalion), ppłk Sławomir Rzadkiewicz, Dowódca 100. Batalionu Łączności i ppłk Dariusz Czajkowski, Dowódca 104. Batalionu Logistycznego wręczyli zasłużonym żołnierzom medale resortowe, listy gratulacyjne i nagrody rzeczowe. W trakcie tej uroczystości ksiądz mjr Tomasz Wola, w imieniu Ewangelickiego Biskupa Wojskowego, uhonorował płk. Jacka Rolaka oraz ppłk. Sławomira Rzadkiewicza okolicznościowym medalem 100-lecia Ewangelickiego Duszpasterstwa Wojskowego „Soli Deo Gloria”.
Nowy Ewangelicki Biskup Wojskowy Niemiec 22 października, w kościele St. Marien w Wittenberdzie odbyła się uroczystość wprowadzenia w urząd dr. Bernharda Felmberga, nowego Ewangelickiego Biskupa Wojskowego w Niemczech. Aktu tego dokonał bp Heinrich Bedford-Strohm, Przewodniczący Rady Ewangelickiego Kościoła Niemiec (EKD). Biskup wojskowy obejmie zwierzchnictwo nad 120. kapelanami służącymi żołnierzom i pracownikom wojska w kraju i za granicą. Ze względów bezpieczeństwa, przestrzegając obostrzeń związanych z sytuacja pandemiczną, w uroczystości wzięli udział tylko najważniejsi przedstawiciele sił zbrojnych, duszpasterstw, zaproszeni przedstawiciele kościoła i polityki zza granicy i dotychczasowych obszarów działalności zawodowej nowego biskupa. EDW reprezentował biskup płk Mirosław Wola, biorąc jednocześnie czynny udział w uroczystej liturgii.
dali hołd tym, którzy bohatersko walczyli o polskie ziemie. W Skoczowie, na cmentarzu ewangelickim i znajdującym się obok cmentarzu katolickim zapalili znicze przy pomnikach nagrobnych upamiętniających pochowanych tam żołnierzy Wojska Polskiego, poległych pod Skoczowem w wojnie czesko-polskiej w 1919 roku. W Cieszynie, na cmentarzu komunalnym zapalili znicze na grobie płk. SG Mirosława Orawca, ostatniego Komendanta Beskidzkiego OSG w Cieszynie. Na cmentarzu parafialnym w Zebrzydowicach zapalono znicze na wspólnym grobie siedmiu nieznanych żołnierzy poległych 26 stycznia 1919 roku w wojnie polsko-czeskiej o Śląsk Cieszyński. Na cmentarzu w Suchej Beskidzkiej zapalono znicz na grobie ppłk. Tadeusza Semika, żołnierza Korpusu Ochrony Pogranicza, który dowodził 151 Kompanią Forteczną biorącą udział w bitwie pod Węgierską Górką. Zapalono również znicze pod pomnikiem znajdującym się na terenie Komendy Śląskiego Oddziału Straży Granicznej w Raciborzu, upamiętniającym funkcjonariuszy Straży Granicznej i żołnierzy Korpusu Ochrony Pogranicza zamordowanych w 1940 roku w Katyniu. W Praszce, na cmentarzu komunalnym zapalono znicze na wspólnym grobie Obrońców granic Rzeczypospolitej (dziewięciu wymienionych z nazwiska i dwóch żołnierzy WP), którzy polegli w walce z Niemcami 1 września 1939 roku i przy pomniku nagrobnym poświęconym pamięci Bohaterów poległych w walkach o wolność Ojczyzny. Zapalono też znicz pod pamiątkowym obeliskiem przy moście na Prośnie, który nosi imię ppor. Józefa Góreckiego. Ten bohaterski żołnierz Wojska Polskiego (wówczas w stopniu starszego ułana) wraz z nieznanym funkcjonariuszem Straży Granicznej 1 września 1939 roku wysadził w powietrze most graniczny na Prośnie, opóźniając tym samym atak wojsk niemieckich na tereny Rzeczypospolitej Polskiej. Zapalono także znicz przy pomniku Powstańców Śląskich, znajdującym się na cmentarzu komunalnym w Opolu, których imię nosi Placówka SG w Opolu.
Ślubowanie nowych funkcjonariuszy Śląskiego Oddziału Straży Granicznej 4 listopada, w Komendzie Śląskiego Oddziału Straży Granicznej w Raciborzu odbyło się ślubowanie siedmiorga nowo przyjętych funkcjonariuszy Straży Granicznej, które odebrał płk SG Dariusz Bukowski, Zastępca Komendanta ŚOSG. Błogosławieństwa nowym funkcjonariuszom udzielił między innymi Dziekan Ewangelicki SG ksiądz płk SG Kornel Undas, który poprzedził je okolicznościową mową w oparciu o słowa Jezusowego Kazania na Górze: „Błogosławieni pokój czyniący, albowiem oni synami Bożymi będą nazywani”.
Straż Graniczna pamięta o tych, którzy odeszli W związku z obchodzoną 1 listopada Pamiątką Umarłych, funkcjonariusze Śląskiego Oddziału Straży Granicznej wraz z Dziekanem Ewangelickim Straży Granicznej księdzem płk. SG Kornelem Undasem odwiedzili miejsca pamięci oraz mogiły tych, którzy służyli ojczyźnie i bronili jej granic. Od-
Kapelani (w tym ksiądz płk SG Kornel Undas) wraz z nowymi funkcjonariuszami Śląskiego Oddziału Straży Granicznej. Fot. ŚOSG.
7
Rok XIII nr 5 (68) grudzień 2020-styczeń 2021
Bez czerwonego dywanu
– Możemy przekonać do siebie ludzi tylko dając się obserwować i dając przykład godny naśladowania, bo jeżeli ktoś myśli, że jest to miejsce i czas na misję kościelną, jest w błędzie – mówi biskup pułkownik Mirosław Wola, który 31 grudnia br. kończy 10-letnią kadencję Ewangelickiego Biskupa Wojskowego.
100-lecie Ewangelickiego Duszpasterstwa Wojskowego, którego świętowanie kończymy, obchodzone było, siłą rzeczy, w niespotykany dotąd sposób. Zamiast uroczystych nabożeństw i koncertów, odbywały się małe, kameralne spotkania w jednostkach, w których pracują kapelani, wydane zostały okolicznościowe publikacje, prezentowane także w Internecie. Czy bardzo to Biskupa smuci? Nie, chociaż planowaliśmy to zupełnie inaczej, bardziej radośnie. Cieszę się, że jesteśmy zdrowi, a rozsądek oraz szacunek do drugiego człowieka wymagają zachowania serdecznego dystansu. Taki czas. Dzieje duszpasterstwa też bywały różne na przestrzeni tych stu lat, bo był taki okres, kiedy duszpasterstwa w ogóle nie było. Sto lat to kilka pokoleń, więc okazuje się, że ciągle coś jest w stanie nas zaskoczyć. Bardzo żałuję jedynie tego, że okolicznościowe medale wręczałem bez świadków, a przecież wyróżniani ludzie są warci tego, by ich pokazać. Bardzo sobie cenię harmonijną współpracę z biskupem polowym generałem Józefem Guzdkiem oraz arcybiskupem Jerzym Pańkowskim, zwierzchnikiem Prawosławnego Ordynariatu Wojska Polskiego. Czy jest taka cecha duszpasterstwa środowiskowego, która charakteryzuje tę działalność w każdym czasie? Działalność duszpasterzy wojskowych jest problematyczna, to na pewno. Nie widać jej istoty wewnątrz życia Kościoła i pośród polityki kościelnej, i to nie jest tylko polska specyfika. Odwieczny kłopot duszpasterstw środowiskowych polega na tym, że trudno jest wyjaśnić pacyfiście lub komuś, kto nie wie jak od wewnątrz funkcjonują struktury służb państwowych, jak wygląda nasza służba w wojsku. Widać nas w mundurach na zdjęciach, w telewizji, podczas uroczystości państwowych – jeżeli organizator nie zapomni nas zaprosić – ale to nie jest nasze zasadnicze zajęcie. Będąc przez dziesięć lat w zwierzchnictwie tej struktury zauważyłem ciekawą prawidłowość, wielokrotnie powtarzającą się w działaniu, a polegającą na tym, że dla Kościoła jesteśmy zwykle zbyt konkretni, dla wojska – mówię tu ogólnie – wydajemy się czasem zbyteczni, natomiast dla człowieka – żołnierza okazujemy się niezbędni jako ci, którzy przypominają mu o tym, że wciąż jest człowiekiem.
8
A jest to istotny aspekt etyczny, szczególnie ważny podczas działań zbrojnych. Na czym zatem polega, zdaniem Biskupa, codzienna praca kapelana wojskowego? Jaki model działalności był Biskupowi szczególnie bliski? Praca kapelana to bezpośredni kontakt z żołnierzami w jednostkach, więc trzeba pamiętać, że reprezentuje się Kościół mniejszościowy w Polsce i żadne pohukiwanie tego nie zmieni. Możemy przekonać do siebie ludzi tylko dając się obserwować i dając przykład godny naśladowania. Bo jeżeli ktoś myśli, że jest to miejsce i czas na misję kościelną, to jest w błędzie. Praca duszpasterza wojskowego jest przede wszystkim służbą w terenie, i to na obcym, często nieznanym terenie. To zdecydowanie inny punkt wyjścia dla duchownego, który przyzwyczajony jest do sytuacji, w której to do niego, do jego parafii przychodzą wierni, i on jest gospodarzem miejsca. W wojsku, policji, straży granicznej, więziennictwie jest inaczej. To my idziemy do ludzi, na zewnątrz, i to my musimy dostosować się do warunków, które są nam
Dla Kościoła jesteśmy zwykle zbyt konkretni, dla wojska – mówię tu ogólnie – wydajemy się czasem zbyteczni, natomiast dla człowieka – żołnierza okazujemy się niezbędni. „oferowane“, bo jesteśmy „w gościach”, a nie u siebie. Sytuacja ta wyzwala w mądrym duchownych bardzo cenne i wartościowe uczucie – pokorę i poszanowanie dla inności oraz daje dobrą możliwość obserwacji czegoś nowego. Wreszcie, nie będąc u siebie, trzeba umieć się zachować, być otwartym, elastycznym, potrafić się odnaleźć, nie tracąc własnego charakteru. To nie jest łatwa sztuka, więc to nie jest też służba dla każdego, bo nie każdy jest wyposażony w tak zwane miękkie umiejętności społeczne. Kapelani przychodząc do służby w duszpasterstwie uczyli się dyscypliny oraz stawiani byli przed kolejnym zadaniem – zorganizowania sobie miejsca i obszaru pracy. To, jak się funkcjonuje i współpracuje w danej jednostce, z dowódcą, z kolega-
Rok XIII nr 5 (68) grudzień 2020-styczeń 2021 mi w urzędzie, jak kształtuje się współpraca ekumeniczna, zależy od bardzo wielu czynników. Trzeba też mieć na uwadze to, że nikt na nas nie oczekuje z rozwiniętym, czerwonym dywanem. Możliwości działania to nie są przysłowiowe miękkie kapcie, w które się wchodzi po poprzedniku. Najwięcej zależy od tak zwanego czynnika ludzkiego. Trzeba powoli wypracować własne metody i okazać się przydatnym. Kim jest człowiek, którego najczęściej spotyka się w pracy duszpasterskiej? Natrafiamy na człowieka ze wszystkimi jego słabościami, często obciążonego różnymi doświadczeniami, z najdziwniejszych środowisk i zakątków kraju, o różnym poziomie wiedzy i przekonaniach. Sztuka duszpasterska polega na towarzyszeniu mu, a zwiastowanie Ewangelii jest tylko narzędziem, które trzeba umiejętnie zastosować, żeby go wesprzeć, a nie urazić, skrzywdzić albo zmanipulować. Pracując w wojsku, jesteśmy także konfrontowani ze śmiercią w innym wymiarze, niż ten znany z życia codziennego. To duża odpowiedzialność. W tym roku kończy Biskup dziesięcioletnią kadencję. Czy zostały w pamięci jakieś szczególne sytuacje, wyjątkowe zdarzenia? Bardzo dużo ich było (niestety redakcja daje nam tylko osiem tysięcy znaków). Uczestniczyliśmy wielokrotnie w ciekawych ćwiczeniach, które – mam świadomość – nie wszystkim się podobają. Na przykład regularnie braliśmy udział, razem z żołnierzami, w ćwiczeniach na strzelnicy. Na pytanie, czy to konieczne i stosowne, nawet nie odpowiadałem, bo zdeklarowany pacyfista nie zrozumie żołnierza, który musi czasami zastosować środki przemocy, nawet gdy mu się to nie podoba. Jest to ultima ratio i wielokrotnie poruszaliśmy ten etyczny problem, chociażby na łamach naszego czasopisma. Żeby zrozumieć czyjąś służbę, a potem jeszcze się na ten temat wypowiadać, najlepiej jej po prostu spróbować. Pamiętam też scenę z przedszkola, do którego chodziła moja córka i – jak się później okazało – również córka operatora jednostki specjalnej. Ten potężnie zbudowany człowiek brał ją na ręce w taki sposób, że atencja, delikatność i wrażliwość tych żylastych, silnych dłoni na zawsze pozostaną mi w pamięci, jak fotografia. Zdradzała go nie tylko sylwetka, ale również „oczy dookoła głowy”, które zwykli ludzie znają tylko z filmów akcji. Spotkałem w wojsku wspaniałych ludzi. W moim domu, przy zwykłym drewnianym stole, siedziały wybitne znakomitości, generałowie i szeregowi, snajperzy i kucharze. Ten czas pozostanie we mnie na zawsze, niezapomniany. Jestem Bogu wdzięczny za niego. W naszej warszawskiej siedzibie pracują kompetentne, doświadczone osoby, które czują wojsko i są zawsze prawdziwym wsparciem dla kapelanów. Z czego jest Biskup szczególnie dumny? Jakie osiągnięcia EDW wydają się Biskupowi najważniejsze? Przez dziesięć lat udało się nam wypracować w zespole model sprawnego działania, zauważalny i szanowany przez strukturę, w której służymy. Mówiąc o zespole mam na myśli młodych duchownych, kreatywnych, wykształconych i bystrych. Stworzyliśmy drużynę rozumiejącą się bez zbędnych słów. W tym miejscu chciałem serdecznie i szczerze podziękować moim współpracownikom za poparcie, które od nich otrzymałem. To, w jaki sposób o zwierzchniku wyrażają się najbliżsi współpracownicy, gdy już przestaje pełnić funkcję, było dla mnie zawsze prawdziwą miarą człowieka w urzędzie. Sposób, w jaki traktujemy ludzi, od których nic już nie zależy, mówi też wiele o nas samych. To jest dla mnie wymierny sukces, że ludzie chętnie chcie-
li z nami współpracować, że szkoły podoficerskie wpisywały w program dydaktyczny zajęcia z etyki z naszym kapelanem i uznając, że wartości przekazywane podczas zajęć są budujące dla młodych żołnierzy. Jako duszpasterstwo byliśmy również niejednokrotnie ekumenicznym poligonem dla młodych adeptów teologii, którzy po studiach nabierali koniecznej praktyki i oswajali się z funkcjonowaniem w strukturach państwo-kościół. Zmieniliśmy profil czasopisma wydawanego przez EDW z historyczno-kościelnego na środowiskowo-społeczny, starając się stworzyć swoistą agorę dla różnych autorów, którzy opracowują tematy aktualne społecznie, prezentując jednocześnie luterański punkt widzenia i postrzegania świata. Bywamy ostatnio naśladowani, a to dla mnie największy komplement. Jako pierwsi poświęciliśmy uwagę rodzinie żołnierza. To najważniejszy filar, który daje zdrowe wsparcie w niełatwej służbie. Żona, dzieci, bezpieczna przystań, do której się wraca, nie mogą być pozostawione samym sobie. Czas szkolenia, wyjazdy służbowe, długie okresy rozłąki, stres oraz obciążenie psychiczne i przeprowadzki – to wszystko są czynniki, które w istotny sposób wpływają na kondycje człowieka, który ma być sprawny w działaniu. Nie lubię teoretyzować, dlatego powiem, że ja wielokrotnie korzystałem ze wsparcia otrzymywanego w domu. Mam szczęście być mężem mądrej, fantastycznej dziewczyny, która intuicyjnie „czuje“ człowieka, ma łatwość nawiązywania kontaktów i – mimo swojej pracy zawodowej – jest autentycznie zainteresowana tym, czym ja się zajmuję. Czas mojej służby to okres, kiedy nie było mnie fizycznie w domu. Żyliśmy jak prawdziwa wojskowa rodzina i wiemy jak to naprawdę wygląda. Definiując potrzebę udało nam się zaadaptować tak zwaną „Szynszylkę”, czyli ilustrowaną książeczkę o szynszyli wyruszającej z tatą-żołnierzem na misję. Ta na wskroś ciepła publikacja skierowana do dzieci i rodzin żołnierzy cieszyła się ona dużym zain-
Spotkałem w wojsku wspaniałych ludzi. W moim domu, przy zwykłym drewnianym stole, siedziały wybitne znakomitości, generałowie i szeregowi, snajperzy i kucharze. Ten czas pozostanie we mnie na zawsze, niezapomniany. teresowaniem. Przy jej tworzeniu, podobnie jak przy wielu innych projektach, posiłkowaliśmy się serdecznymi kontaktami z zaprzyjaźnionymi duszpasterstwami w Niemczech, Szwecji, Holandii, USA. W Polsce z kolei, mogliśmy zawsze liczyć na przyjazną współpracę z organizacjami weteranów, muzeami, biblioteką wojskową, ze szkołami wyższymi. To są dziesiątki godzin dobrych spotkań roboczych i szczegółowych, mozolnych ustaleń, których nie widać, i którymi nie sposób się chwalić. Człowiek dobrze wychowany nie obnosi się ze swoimi dokonaniami, bo one są widoczne i trzeba tylko chcieć je zobaczyć. Takim osiągnięciem jest na przykład doroczny charytatywny bieg EDW, dzięki któremu co najmniej pięcioro dzieci otrzymało konieczną, kosztowną rehabilitację. Z jakim uczuciem odchodzi się z takiej służby? Odchodzę spełniony i z przekonaniem dobrze wypełnionego zadania, parafrazując biblijną zasadę: komu dużo zostało dane, od tego wiele się będzie wymagać. Od pierwszego dnia objęcia urzędu starałem się pamiętać też o innej zasadzie, którą kiedyś usłyszałem : „Obejmując stanowisko, myśl o dniu, w którym będziesz musiał je opuścić”. Pytania pochodzą od redakcji WiM
9
Rok XIII nr 5 (68) grudzień 2020-styczeń 2021
WYDARZENIA Z KOŚCIOŁA EWANGELICKO-AUGSBURSKIEGO W POLSCE Mateusz Jelinek
www.luteranie.pl Nagrody Diakonii Polskiej 2020
26 września w prawosławnej katedrze metropolitalnej św. Marii Magdaleny w Warszawie odbyła się ekumeniczna Gala Ubi Caritas, podczas której organizacje charytatywne różnych Kościołów przyznały swoje nagrody za zaangażowanie na rzecz pomocy bliźniemu. W tym roku laureatem Nagrody Głównej – „Miłosiernego Samarytanina”, przyznawanej przez Diakonię Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w RP został ksiądz Klaus-Dieter Kottnik. Laureat jest duchownym Ewangelickiego Kościoła Krajowego w Wirtembergii (Niemcy). Przez lata swojej pracy zawodowej angażował się na różnorodnych płaszczyznach pracy diakonijnej. Był przewodniczącym zarządów kilku instytucji, a w latach 2007-2010 pełnił funkcję prezydenta Diakonii Niemieckiej. Obecnie jest przewodniczącym Misji Dworcowej,
Fot. Michał Karski
organizacji pomocowej, która jest w Niemczech wspólną inicjatywą Diakonii i Caritasu. W latach 2011-2018 ksiądz Klaus-Dieter Kottnik bezpłatnie doradzał Diakonii Polskiej. Dzielił się swoim bogatym doświadczeniem z przedstawicielami polskich parafii i instytucji diakonijnych. Dzięki jego doradztwu wiele z nich uzyskało konkretne wsparcie, nawiązane zostały indywidualne i instytucjonalne relacje.
Fot. luteranie.pl
logicznego Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie. Pożegnanie zmarłego profesora odbyło się 25 września w kościele ewangelicko-augsburskim Wniebowstąpienia Pańskiego w Warszawie. W liturgii pogrzebowej, obok rodziny i przyjaciół, uczestniczyła społeczność akademicka ChAT, a także przedstawiciele różnych Kościołów chrześcijańskich. 4 października, po długiej chorobie, w wieku 88 lat, zmarła siostra diakonisa Maria Czyż. W 1959 roku wstąpiła do Diakonatu Żeńskiego”Eben-Ezer” w Dzięgielowie. Przez lata opiekowała się siostrami emerytkami w Domu Sióstr Emerytek „Salem”. Za jego funkcjonowanie była odpowiedzialna w latach 1975-1999. Siostra Maria służyła także w macierzystym Domu Sióstr, gdzie swoimi talentami kulinarnymi dzieliła się również po przejściu na emeryturę. Uroczystość pogrzebową poprowadził duszpasterz diakonatu „Eben-Ezer” ksiądz Marek Londzin i biskup diecezji cieszyńskiej Adrian Korczago, który wygłosił kazanie. 7 października zmarł ksiądz Piotr Wowry – proboszcz parafii ewangelickiej w Ustroniu, radca Konsystorza,
Żegnamy zmarłych
11 września zmarł nagle prof. Janusz Maciuszko – polski historyk Kościoła, profesor nauk teologicznych, nauczyciel akademicki Wydziału Teo-
10
Fot. diakonia.pl
członek Rady Diakonii, delegat do Synodu Kościoła. Miał 57 lat, zachorował na COVID-19. Pogrzeb księdza Wowrego odbył się 10 października w kościele ap. Jakuba Starszego w Ustroniu. Nabożeństwo żałobne poprowadzili miedzy innymi: zwierzchnik Kościoła biskup Jerzy Samiec, biskup diecezji katowickiej Marian Niemiec, radca diecezji cieszyńskiej ksiądz Waldemar Szajhatuer, ksiądz Marek Londzin i ksiądz Marcin Makula. Na cmentarzu przemówienie pożegnalne wygłosił ksiądz Dariusz Lerch. 8 października, w szpitalu w Cieszynie zmarł biskup senior Jan Szarek – zwierzchnik Kościoła EwangelickoAugsburskiego (1991-2001), prezes
Fot. ekumenizm.pl
Polskiej Rady Ekumenicznej (1993-2001), prezes Diakonii Polskiej (2000-2005). Miał 84 lata, zachorował na COVID-19. Uroczystości pogrzebowe odbyły się 17 października. W nabożeństwie w kościele Zbawiciela w Bielsku-Białej, z uwagi na pogarszającą się sytuację epidemiologiczną, uczestniczyli jedynie najbliżsi oraz duchowni luterańscy ze zwierzchnikiem Kościoła biskupem Jerzym Samcem i prezesem Synodu Kościoła księdzem Adamem Maliną na czele. Obecni byli również duchowni różnych wyznań i przedstawiciele władz samorządowych. Po nabożeństwie odbyło się pożegnanie na cmentarzu ewangelickim w BielskuBiałej. Wota biblijne wypowiedzieli przedstawiciele wszystkich diecezji Kościoła, Ewangelickiego Duszpasterstwa Wojskowego oraz Kościoła Ewangelicko-Reformowanego.
Rok XIII nr 5 (68) grudzień 2020-styczeń 2021
13 października zmarł ksiądz Emil Gajdacz – emerytowany proboszcz pomocniczy parafii w Cieszynie, emerytowany proboszcz-administrator Parafii Ewangelicko-Augsburskiej w Dzię-
nie. W nabożeństwie żałobnym uczestniczyli: biskup Kościoła Jerzy Samiec, biskup diecezji warszawskiej Jan Cieślar oraz księża: Michał Makula, Wojciech Rudkowski, Marcin Undas, Wiesław Żydel oraz Arkadiusz Raszka. 25 października zmarł nagle ksiądz Mirosław Podżorski, duchowny ewangelicki w latach 1999-2016, katecheta. Miał 49 lat. Pożegnanie odbyło się 30 października w kościele Jezusowym w Cieszynie.
Fot. luteranie.pl
gielowie, dyrektor Domu Opieki Emaus i duszpasterz Diakonatu Żeńskiego Eben-Ezer. Miał 80 lat, chorował na COVID-19. Pożegnanie odbyło się 23 października w kościele Jezusowym w Cieszynie. Liturgię pogrzebową poprowadzili: biskup Kościoła Jerzy Samiec, biskup diecezji cieszyńskiej Adrian Koraczago, ksiądz Marek Londzin i ksiądz Marcin Brzóska, obecny proboszcz Parafii Ewangelicko-Augsburskiej w Cieszynie. 22 października w Łodzi, w wieku 88 zmarł ksiądz Mariusz Werner - emerytowany proboszcz parafii św. Mateusza w Łodzi oraz członek Zarządu Głównego Polskiego Czerwonego Krzyża. Był delegatem do Synodu Kościoła oraz konseniorem diecezji warszawskiej. 27 października, w koście-
Wznowienie nabożeństw w TVP3
Od niedzieli 18 października wznowiono transmisje nabożeństw luterańskich w Telewizji Polskiej. Nabożeństwa nagrane w kościołach ewangelicko-augsburskich w Polsce są emitowane w każdą niedzielę o godz. 15.50 na kanale TVP3. Więcej szczegółów na stronie internetowej Kościoła.
Zbiórka na obóz Moria
Konsystorz Kościoła EwangelickoAugsburskiego w Polsce ogłosił rozpoczęcie zbiórki środków na pomoc osobom z obozu Moria na wyspie Lesbos, który spłonął na początku września. Ostatni dobytek straciło kilkanaście tysięcy uchodźców, w tym wiele dzieci. Jednocześnie Konsystorz na ostatnim posiedzeniu zdecydował o przeznaczeniu 10 tys. złotych ze środków Kościoła na wsparcie projektów pomocowych na rzecz osób z obozu Moria. Zbiórka potrwa do poniedziałku 30 listopada. Więcej szczegółów na stronie internetowej Kościoła.
ska, w oparciu o reformacyjną naukę o dwóch władzach, wskazuje na wyraźny podział kompetencji Kościoła i państwa, a „misją Kościoła jest głoszenie Ewangelii i kształtowanie sumień, nie zaś forsowanie określonych rozwiązań moralnych poprzez narzucanie ich za pomocą regulacji prawnych w sferze państwa”. Jednocześnie Konferencja przypomniała „Oświadczenie Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w Sprawie Ochrony Życia” z roku 1991, w którym napisano: „(…) Zadaniem Kościoła nie jest wpływanie na ustawodawcę celem penalizacji aborcji. (…) Zadaniem Kościoła jest uczynić wszystko, aby aborcja przestała być sprawą priorytetową w dyskusji moralnej, a poprzez budowanie świadomości seksualnej i świadomego rodzicielstwa liczba zabiegów aborcyjnych została zminimalizowana”. Jednocześnie biskupi zaapelowali o wzajemny szacunek wszystkich stron sporu oraz o poszukiwanie kompromisu i pokojowego dialogu.
Kwartalnik Ewangelickiego Duszpasterstwa Policji
Na początku listopada ukazał się nowy periodyk wydawany przez Ewangelickie Duszpasterstwo Policji, który będzie dostępny tylko w wersji internetowej. Redaktorem czasopisma jest ksiądz Marek Twardzik, ewangelicki duszpasterz policji. Każdy numer kwartalnika zawierać będzie część tematyczną i informacyjną. Pierwszy numer porusza temat złości i agresji. Więcej informacji na stronie www.kapelanpolicji.pl.
Oświadczenie Konferencji Biskupów Luterańskich Fot. luteranie.pl
le ewangelicko-augsburskim św. Mateusza oraz na Starym Cmentarzu w Łodzi odbyło się ostatnie pożegna-
2 listopada Konferencja Biskupów Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w RP wydała oświadczenie w sprawie decyzji Trybunału Konstytucyjnego i związanych z tym protestów na ulicach. Biskupi podkreślili, że „teologia luterań-
11
Rok XIII nr 5 (68) grudzień 2020-styczeń 2021
Parowozem w nowoczesność? Nikt nie wlewa młodego wina do starych bukłaków, bo inaczej wino rozsadzi bukłaki, i wino i bukłaki zniszczeją. (Mk 2,22) Czy jest sens podróżować pociągiem prowadzonym przez stary parowóz, który podziwiamy za kunszt wykonania i dostojeństwo ruchu, ale do wagonów, które ciągnie, nikt nie wsiada, bo, poza zacną historią, w niczym nie dorównuje pendolino? Parowóz jest fantastyczny, ale nijak się ma do kolei dużych prędkości, i mimo sentymentu do niego, gdy przyjdzie nam się wybrać w podróż, to uwzględnimy opcję szybszą i wygodniejszą. I będzie to wybór logiczny i oczywisty. Dlaczego zatem na wielu innych płaszczyznach życia, a szczególnie związanych z Kościołem, tak bardzo obawiamy się zmian? Schowani w skorupie jako takiego bezpieczeństwa, a ponad wszystko realnej albo częściej wymyślonej strefy komfortu, łypiemy jednym okiem na toczący się walec przemijania, i zamiast robić wszystko, aby przejąć jego kierownicę, obgryzamy paznokcie w nadziei, że jeszcze tym razem nas nie rozjedzie. W Ewangelii nie czytamy, że stare wino jest złe. Jest często lepsze od młodego, ale bez dopływu młodego, stare się wyczerpie i nie będzie wina wcale. Młode jest konieczne, tylko nie wolno go wlewać do
starych bukłaków. Dlatego przesłaniem dla dzisiejszego Kościoła jest przesłanie Reformacji – ciągła, staranna zmiana i odnowa. Mimo lęków i mimo obaw. Przede wszystkim zmiana języka, zmiana komunikacji. Używamy wciąż wielu słów, które poza kościołem są kompletnie niezrozumiałe. Zbawienie, nawrócenie, Królestwo Boże, grzech, itd., to piękne i głębokie pojęcia, ale musimy je objaśniać, zastępować innymi i reinterpretować, ponieważ przez ludzi nie są rozumiane. Nie wolno nam się też obrażać na naukę i jej treści. Rozwój nauk przyrodniczych nie jest żadnym zagrożeniem dla chrześcijaństwa i warto to sobie powtarzać. I wreszcie powinniśmy odważnie nazywać realne zagrożenia. Agresja, przemoc, także domowa, dezinformacja, afirmacja ignorancji i nieuctwa, przykrytych religijnymi frazesami – to są realne zagrożenia. To nie sekularyzacja, która jest częścią rozwoju społeczeństw, ani żadne wyimaginowane ideologie, ale nasz egoizm, chciwość, brak rzetelności w nauczaniu i brak wiarygodności przekazu zagrażają naszej przyszłości. I tak, jak nie ma sensu wracać do parowozu czy bryczki, tak mija się z celem głoszenie Ewangelii językiem sprzed dziesiątków lat i komentowanie rzeczywistości przez pryzmat wiedzy sprzed stuleci.
OKIEM CYWILA
ks. Tomasz Stawiak
Czas niepewności Goniąc za pieniędzmi i dobrami doczesnymi, mamy jednak kilka okazji w roku, aby przystanąć, zastanowić się nad sensem życia i przemijania. Czynimy to najczęściej w czasie pasyjnym, w adwencie i w dzień pamiątki umarłych. Przywykliśmy do poukładanego życia, w którym dni, tygodnie, miesiące i pory roku decydują o tym, czy idziemy do pracy, kościoła, na koncert, do kina i teatru, czy wyjeżdżamy na wakacje letnie lub zimowe. Tak przynajmniej było do niedawna, do momentu, gdy o naszym życiu zaczęły decydować rozporządzenia Światowej Organizacji Zdrowia i nakazy rządowe. Zanim do tego doszło, naszym największym problemem wydawało się globalne ocieplenie, a właściwie jego skutki w postaci braku śniegu, a co za tym idzie, także szansy na białe święta i wyjazd na narty. Bo przecież wszystko ma swój czas, i dlatego zimą powinno być zimno i śnieżno. Na szczęście dla miłośników białego szaleństwa, mają oni jeszcze
12
możliwość wyjazdu na lodowiec, aby spędzić białe święta, choć przy dodatkowym nakładzie finansowym. Niestety, mijający rok pokazał, że pieniądze to nie wszystko i może być gorzej, niż tylko Gwiazdka bez śniegu. Nagle okazało się, że będąc zdrowym, nie można spotkać się z najbliższymi, nie można wyjść na spacer, do kina i teatru, nie można wyjechać na zagraniczne wakacje czy uprawiać ulubiony sport, a jeśli nawet jest to możliwe, to jedynie w maseczce i z zachowaniem dystansu. Nagle okazało się, że wszystko stoi na głowie i nie możemy już zagwarantować nie tylko białych świąt , ale również tego, czy one w ogóle się odbędą. Porządek świata został zachwiany, gdyż inni zadecydowali, że mamy zostać w domu. Choć patrząc z szerszej perspektywy, wszystko nadal ma swój czas, ponieważ jest czas wojny i czas pokoju. Teraz jest czas niepewności i lęku, a brak białych świąt i wakacji zagranicznych to najmniejszy problem ludzkości.
Marek Hause
Rok XIII nr 5 (68) grudzień 2020-styczeń 2021
Na celowniku ewangelika Łukasz Cieślak
Od marazmu do nadziei Przy okazji końca roku zawsze czekam na chwilę, w której zapiszę coś w nowym kalendarzu. Pierwsze ważne terminy w roku, jakieś spotkania, wizyty. Nowy początek i wielka niewiadoma, ale też koniec wpisów w starym kalendarzu, czyli nic już się nie zmieni, niczego nie da się naprawić ani zepsuć. Fakt przemijania dociera wtedy do mnie najmocniej. Uświadomiłem sobie, że z końcem 2020 roku minie 1/5 nowego stulecia. Gdybyśmy cofnęli się do roku 1920, żylibyśmy w państwie ledwo co odrodzonym, podnoszącym się po zawierusze I wojny światowej. Dziś jesteśmy w diametralnie innej rzeczywistości, i aż strach pomyśleć, jak w 2120 roku będą na nas spoglądać nasi potomkowie. Jak nas ocenią i co będą sądzić o naszych mniejszych czy większych wyborach. Tego się jednak nie dowiemy, gdyż sztuki podróżowania w czasie jeszcze nie opanowaliśmy. Mijający rok zapamiętam jako wyjątkowo nieprzyjemny. Wybuch pandemii Covid-19 i związane z tym utrudnienia, zachorowania bliższych lub dalszych znajomych, zgony osób, które znałem… Nie mam wątpliwości, że to nie był dobry rok. Chociaż nie. Mogę powiedzieć, że ma jedną dobrą cechę: skończy się 31 grudnia. Należy zauważyć, że mijający rok nie był źródłem jedynie pesymistycznych odczuć i wrażeń. Pandemia przyniosła też sporo dobra i życzliwości między nami, gdy można było komuś pomóc z zakupami, dostarczyć potrzebne leki czy choćby zadzwonić i porozmawiać. Sporo było okazji, by okazać pomoc i wsparcie. Wydarzenia mijającego roku skłaniają także do stawiania pytań, na które odpowiedź wkrótce poznamy. Czy uda się zachować pracę? Czy zamknięte tygodniami sklepy, hotele, baseny, siłownie podniosą się z finansowego dołka? Czy uda się pojechać lub polecieć na urlop? Bardzo chciałbym, aby rok 2021 odpowiedział na te pytania twierdząco. Pomimo lęków i niepokojów świat wkroczy w nowy rok, a potem w kolejny, i następny. Bagaż mijającego roku dość dobitnie pokazuje, że musimy umieć odłożyć nasze plany lub zrezygnować z zamiarów, i trzeba to robić bez popadania w rozpacz. Jak przekonuje autor Listu do Hebrajczyków: „Albowiem nie mamy tu miasta trwałego, ale tego przyszłego szukamy” (Hbr 13, 14). Trudno się z tym nie
zgodzić. Wskazówkę co do traktowania przemijania czy przyszłości pozostawił też Jezus, mówiąc: „Nie troszczcie się więc o dzień jutrzejszy, gdyż dzień jutrzejszy będzie miał własne troski. Dosyć ma dzień swego utrapienia.” (Mt 6, 34). Daleki jestem od przypisywania Jezusowi poglądów stoickich, ale przywołane słowa nietrudno traktować jako namawianie do czegoś, co powszechnie nazywa się stoickim spokojem. Przyznam, że w roku 2020 szczególnie często wracałem do tych właśnie słów Jezusa i zabieram je z sobą też w rok następny. Trudno jest walczyć z przemijaniem, nie mając żadnej adekwatnej broni. Pozostaje się z nim pogodzić i bacznie obserwować. Romantycznie rzecz ujmując, można za Wisławą Szymborską stwierdzić: „Żaden dzień się nie powtórzy, / nie ma dwóch podobnych nocy, / dwóch tych samych pocałunków, / dwóch jednakich spojrzeń w oczy”. Gdy się głębiej nad tym faktem zastanowić, to w przemijaniu najciekawsze jest właśnie to, że ono zawsze niesie ze sobą coś nowego. Jak wiemy, nowe nie musi zawsze równać się z dobre, ale na pewno nowe równa się z wymagające. Nie chcę zabrzmieć jak coach, ale nie mając wpływu na nieuchronność przemijania, nie mamy też innego wyboru, niż traktować ten fakt jako wyzwanie. Wychodząc z marazmu roku 2020 trzeba będzie od siebie wymagać tego, aby z przemijania wyciągać tylko właściwe wnioski, bo jak pisze poetka: „nie będziemy repetować / żadnej zimy ani lata”. Koniec roku w kościelnej terminologii to czas adwentu, oczekiwania na Boże Narodzenie. W tym roku będą to szczególnie dziwne święta, podobnie jak dziwna była Wielkanoc. Nadal jest więcej pytań niż odpowiedzi w kwestii tego jak je zorganizować i spędzić, gdy zalecane jest unikanie kontaktów towarzyskich. Może jednak święta ogołocone z zakupowo-prezentowego harmidru zyskają jakieś nowe znaczenie, jakiś nowy sens? Może uświadomią nam, że w Wigilii nie jest ważny barszcz z uszkami i śledzie, ale emocje wywołane spotkaniem się wokół stołu. A może okaże się, że wcale tych dwunastu potraw nie potrzebujemy, a zamiast tego pójdziemy na długi spacer? Albo uznamy, że tak naprawdę świąt nie lubimy i będzie okazja przestać się dłużej oszukiwać? Cóż, wszystko przed nami, ale rok 2020 uczy, że niestandardowe rozwiązania mogą okazać się jedynymi możliwymi. Patrząc więc na odchodzący rok i wchodząc w nowy rok, za apostołem Pawłem możemy powiedzieć: „A nie tylko to, chlubimy się też z ucisków, wiedząc, że ucisk wywołuje cierpliwość, A cierpliwość doświadczenie, doświadczenie zaś nadzieję; A nadzieja nie zawodzi, bo miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który nam jest dany” (Rz 5, 3-5). Oby to właśnie „nadzieja” była słowem roku 2021 i oby była to nadzieja spełniona w najlepszy dla każdego z nas sposób!
13
Rok XIII nr 5 (68) grudzień 2020-styczeń 2021
Jedynie Słowo Piotr Lorek
„Moment” zrodzenia W wypowiadanym podczas nabożeństw Nicejsko-konstantynopolitańskim credo najwięcej miejsca poświęcono Jezusowi, który występuje jako Syn Boży Jednorodzony, zrodzony z Ojca przed wszystkimi wiekami, zrodzony, a nie stworzony. Przytoczone fragmenty wyznania wiary ukazują Jezusa jako Syna zrodzonego w wieczności, co oznacza, że nigdy nie było takiego „momentu”, kiedy nie było Syna, i że nie przynależy on do stworzenia. To czyni go współistotnym Bogu Ojcu – drugą osobą Trójcy Świętej. Takie ujęcie „momentu” zrodzenia Syna pieczętuje ponad trzystuletnią dyskusję na temat statusu Jezusa jako Bożego Syna. A jak wyglądają początki tej wielowiekowej dyskusji? W którym „momencie” Jezus zostaje nazwany Synem Bożym? Zerknijmy do poszczególnych Ewangelii Nowego Testamentu układając je w porządku ich powstawania. Najstarsza, Ewangelia Marka, rozpoczyna się historią chrztu Jezusa przez Jana Chrzciciela. Gdy Jezus wychodzi z wody, zstępuje na niego Duch Święty i rozlega się głos z nieba: Tyś jest Syn mój umiłowany, którego sobie upodobałem (Mk 1,10-11). Powstające między innymi na bazie Ewangelii Marka, Ewangelie Mateusza i Łukasza przesuwają „moment” ogłoszenia czy ustanowienia Jezusa Synem Bożym na urodziny Jezusa. W Ewangelii Mateusza Józef dowiaduje się o tym, że Fot. Piotr Lorek poślubiona mu dziewica Maria jest brzemienna z Ducha Świętego i urodzi Syna (Mt 1,18.20.23; por. 2,15). Boże Synostwo Jezusa jest potwierdzane w wydarzeniu chrztu (Mt 3,17). W Ewangelii Łukasza sama dziewica Maria dowiaduje się o tym, że przez Ducha Świętego urodzi Syna Bożego (Łk 1,35), co także zostaje przedstawione w historii chrztu (Łk 3,22). Powstała pod koniec I wieku Ewangelia Jana jeszcze bardziej przesuwa „moment” powołania Syna, bowiem w niej dzieje się to przed stworzeniem świata (J 1,1-3).
14
Słowo będące u Boga Ojca, które przychodzi na świat, nazwane jest Jednorodzonym Bogiem (1,18) i Synem Bożym (1,34.49). Zatem Ewangelia Jana „moment” ustanowienia Syna Bożego przesuwa z chrztu Jezusa (Ewangelia Marka) i dziewiczego poczęcia z Marii (Ewangelie Mateusza i Łukasza) na „czas przed” stworzeniem. Taki pogląd był obecny już w latach 50. I wieku. Widać go w myśli apostoła Pawła, który w Liście do Kolosan wzmiankuje o Synu (Kol 1,13), będącym obrazem Boga niewidzialnego, pierworodnym wszelkiego stworzenia (Kol 1,15). W tych fragmentach Syn zrodzony jest przed stworzeniem, może nawet – jak głosi przytoczone wyżej credo – w wieczności, choć to nie jest jednak wyartykułowane w tekstach Nowego Testamentu. Najprawdopodobniej jeden z najstarszych „momentów” ustanowienia Jezusa Synem łączony jest z wydarzeniem jego zmartwychwstania. Paweł, na wstępie Listu do Rzymian, przedstawiając się gminie chrześcijańskiej w stolicy Imperium, pisze o Jezusie, który według ducha uświęcenia został ustanowiony Synem Bożym w mocy przez zmartwychwstanie (Rz 1,4). Zatem „od kiedy” Jezus jest Synem Bożym? Czy od momentu jego zmartwychwstania czy od momentu jego chrztu? A może od momentu jego poczęcia z dziewicy lub od momentu sprzed stworzenia świata? Dyskusja rozpoczęła się w momencie kształtowania się pierwszych gmin chrześcijańskich i trwa do dzisiaj. Przerwę ją w tym miejscu i przekieruję na inne tory. W kontekście Świąt Bożego Narodzenia można zastanawiać się nad własnym „momentem” stania się Córką czy Synem. Czy jest to moment pochodzenia od fizycznych rodziców czy może Twój „początek” sięga daleko wcześniej? Wiele osób, obok swych fizycznych urodzin, świętuje także swe duchowe narodziny, „moment” uświadomienia sobie swego duchowego pochodzenia przekraczającego materialny początek. Przyjęcie przez Ciebie wiary w Boga sytuuje Twoją genezę jako Córki i Syna Boskiego Ojca w „momencie” przed założeniem świata. Pozostanie zaś sceptycznym bądź przeciwnym wierze w istnienie Boga sprowadza Twój „moment” do doczesności i przekształceń tego, co materialne. Tak, jak zrozumiesz „moment” swego początku, tak też pewnie odczytasz „moment” swego kresu. Czyją jesteś Córką i czyim Synem? Od kogo zatem pochodzisz i dokąd ostatecznie zmierzasz?
Rok XIII nr 5 (68) grudzień 2020-styczeń 2021
Tornister mł. chor. w st. spocz. Andrzej Korus
Zaraza 11 marca br., w czasie codziennej odprawy poruszyłem temat choroby zwanej COVID-19 i zaproponowałem zawieszenie działalności do czasu wyjaśnienia się sytuacji. Długo będę pamiętał niedowierzanie i ironiczne uśmieszki. „Bez przesady”, „rozejdzie się”, „za kilka dni będzie po wszystkim” i nieśmiertelne w wojsku „nie panikuj” zakończyło tę niemiłą dla mnie odprawę. Byłem oczywiście wkurzony za olanie mnie i niezrozumienie mojego toku myślenia. Refleksja przyszła dopiero nad kubkiem ulubionej herbaty, w zaciszu mojego internackiego pokoju. Przypomniał mi się stary dowcip opowiadany w formie pytania przez jedną z moich ciotek w czasie „długich nocnych rozmów Polaków” (lata siedemdziesiąte ubiegłego wieku). Zapytała mnie, czy wiem co to jest starość. Mając wtedy wspaniałą trzydziestkę na karku, zacząłem wymieniać różne jej symptomy. „Nie!”, zagrzmiała ciotka, „Starość, mój chłopcze, Fot. Wikipedia to cena za doświadczenie życiowe!”. Nie do końca ją wówczas zrozumiałem. Dlaczego ta sytuacja przypomniała mi się właśnie teraz? Już wam, kochani, wyjaśniam. Był rok 1963. Chodziłem do czwartej klasy Szkoły Podstawowej nr 11 we Wrocławiu. Nadchodziły już gorące, czerwcowe dni, a za kilkanaście dni upragnione wakacje. Nagle rodzice zakazali mi wychodzenia z domu i grania w gałę z kolegami. Po zakończonych lekcjach miałem iść prosto do domu. Przebąkiwano coś o jakiejś chorobie. Wtedy po raz pierwszy usłyszałem to złowieszcze słowo – zaraza! Tak, to była zapomniana już dzisiaj epidemia ospy prawdziwej, zwanej wówczas czarną ospą. Po rozdaniu cenzurek nie pojechałem z siostrą do babci do Obornik Śląskich, tylko zostaliśmy w domu. Szczepienie polegało na kilkakrotnym nakłuciu skóry ramienia igłą, uprzednio zanurzoną w szczepionce. Po kilku dniach w tym miejscu pojawiał się brzydki swędzący strup. Dowiedziałem się także, że Wrocław jest miastem zamkniętym, a ludzi zamykają w izolatoriach. Jedno z nich było na placu Grunwaldzkim, w domu studenckim „Labirynt”. Kilkakrotnie tamtędy przejeżdżałem z tatą tramwajem. Widziałem funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej pilnujących wejścia i otoczenia. W bramie stały tablice ostrzegawcze oraz ludzie w białych
kitlach i okularach motocyklowych. Strasznie to wyglądało i wbiło się w moją pamięć. Dopiero w dobie internetu dowiedziałem się, że chorobę przywiózł do Polski oficer Służby Bezpieczeństwa powracający z Azji. Kiedy zorientowano się, że to nie żadna „wiatrówka” czy malaria, zamknięto miasto. Otoczono je szczelnym kordonem Milicji Obywatelskiej i nie można było z niego wyjechać. Wjazd następował tylko po okazaniu zaświadczenia o szczepieniu na ospę. Wszystko smarowano śmierdzącym płynem i często cysterny z Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania polewały wodą ulice, zmywając kurz i zarazki. Było strasznie i trochę ciężko. Za to życiem tętniła klatka schodowa w naszej starej, poniemieckiej kamienicy. Jak nie można było wychodzić na zewnątrz, to kocowe namioty ustawialiśmy na korytarzu. A było nas dużo, ponieważ po wojnie przyrost naturalny poszybował w górę i każda rodzina miała przynajmniej dwoje dzieci w mniej więcej równym wieku. Nikt się specjalnie nie dziwił i nie sprzeciwiał naszym głośnym zabawom. Dzisiaj taka zabawa skończyłaby się w najlepszym wypadku spotkaniem ze Strażą Miejską. Mając doświadczenia wieku dziecięcego wiedziałem, że zaraza, która aktualnie panoszy się na świecie, szybko nie wygaśnie. Wiedziałem, że trzeba być bardzo ostrożnym, stosować dezynfekcję, nie wychodzić z domu bez potrzeby i nie ryzykować kontaktami osobistymi. Wiedziałem także, że w czasach wolności, jaką dało nam demokratyczne państwo, nie uda się zamknąć poszczególnych miast ani natychmiast zatamować przemieszczania się obywateli naszego kraju. Wiedziałem, że to potrwa nie parę tygodni, jak mówili obecni na odprawie, tylko parę miesięcy, a co najmniej pół roku. Życie napisało jednak swój scenariusz, udowadniając, że ani ja nie miałem racji ani oni. Oni dlatego, że mówili „to potrwa tylko tydzień lub dwa”, a ja że z pół roku. Dzisiaj zadaję sobie pytanie, czy skończy się w pierwszej połowie przyszłego roku. Wracając do tamtej odprawy zrozumiałem, że moi interlokutorzy, znacznie młodsi wiekiem, nie mieli po prostu tego doświadczenia życiowego, które ja zdobyłem we wczesnej młodości. Nie zdawali sobie sprawy ze znaczenia słowa „zaraza”, „kwarantanna” i innych ograniczeń. Do marca tego roku los im tego oszczędził. Nie będę się rozpisywał nad heroizmem i głupotą moich rodaków, bo widzicie to sami na ulicach, w sklepach czy na ekranach telewizorów. Widzę i doceniam niezwykłe poświęcenie żołnierzy z Wojsk Obrony Terytorialnej, z których jeszcze niedawno naśmiewano się, że „pobiją SPECNAZ”. Teraz jest ich czas i oni udowadniają niedowiarkom, że są bardzo potrzebni. Jako człowiek stary (doświadczony) wiem jedno – każdy z nas tego wirusa złapie, to pewne. Ja także! Problem dotyczy jedynie tego czy doczekam szczepionki czy nie.
15
Rok XIII nr 5 (68) grudzień 2020-styczeń 2021
Czas najwyższy Ostatnie tygodnie mijają w atmosferze napięcia, wyczekiwania, utrzymywania ciała i umysłu w gotowości do walki na najróżniejszych frontach codzienności. Osobiście nie przepadam za metaforą walki, ale nie znalazłam innej, która korespondowałaby z tym, co czuję i słyszę niemal z każdej strony. Metafora ta pozwala mi jednocześnie wyrazić nadzieję, że nawet, jeśli przegramy kilka bitew, to z „wojny” wrócimy z tarczą. Silniejsi, dojrzalsi i wolni.
Alina Lorek
Lekarze walczą o nasze życie, o podstawowe leki dla chorych, o środki do dezynfekcji, o sen pomiędzy dyżurami. Jako pacjenci zmagamy się z bezradnością wobec machiny procedur, brakiem dostępu do lekarzy, strachem o bliskich i złością na służbę zdrowia. Choć wrogiem jest wirus, to jednak atakujemy tych, którzy walczą po naszej stronie i zostają czasem na tym froncie zupełnie sami, z własnym sumieniem i pytaniem “kogo ratować?”. Na czym miałaby polegać Twoja i moja wygrana w tej bitwie? Może będzie to dojrzałość wyrażająca się w większej odpowiedzialności za innych i w pokorze wobec doświadczenia zależności, chociażby od tego, czy sąsiad przyniesie Ci zakupy podczas kwarantanny. Bezcennym trofeum byłaby z pewnością wolność od tendencji do zbyt łatwego oceniania pracy medyków oraz innych służb. Siłą przez nas nabytą będzie umiejętność proszenia o pomoc i przekonanie się, że można pomagać lokalnie i realnie. Rodziny walczą o utrzymanie wewnętrznych relacji, o bezpieczeństwo i stabilność, często też o życie bliskich i o możliwość pożegnania się z umierającymi. Rodziny przechodzą liczne burze i kryzysy w relacjach. Mierzą się z własnymi egoizmami, ze strachem o życie, pragnieniem bliskości i tęsknotą za wspólnymi chwilami. Tracimy dotychczasowe skrypty i tworzymy nowe na wyrażanie bliskości wobec swoich rodziców czy przyjaciół. Zwykłe podanie ręki czy przytulenie się na powitanie zaczęło być ryzykowne ze względu na transmisję wirusa. Przechodzimy do kontaktu wirtualnego, gdy np. stojąc na podwórku czy ulicy, machamy do swoich dziadków, którym przed chwilą podrzuciliśmy zakupy pod drzwi mieszkania. Ta zmiana zachowania uruchamia w wielu z nas głębsze pokłady świadomości i refleksji właśnie wówczas, gdy tęsknimy i konfrontujemy się z nowymi realiami. Taki wysiłek to kolejna wygrana. Inną przestrzenią, w której pojawia się konieczność zmian, są relacje z tymi, z którymi mieszkamy. Praca zdalna w domu sprawiła, że zaczęły się ujawniać różnego rodzaju napięcia i pretensje schowane dotychczas pod dywan W związkach, w których już wcześniej dochodziło do przemocy jest jej jeszcze więcej, ponieważ sprawcy nie radzą sobie z bezradnością i brakiem kontroli, a sytuacja pandemii dostarcza właśnie takich stanów. Pomimo pandemii pracują instytucje, a w nich psycholodzy, którzy potrafią pomóc takim związ-
Fot. Alina Lorek
16
Rok XIII nr 5 (68) grudzień 2020-styczeń 2021 kom, mogą pomóc chronić się tym, którzy doświadczają przemocy, jak i tym, którzy dojrzeli do tego, aby wziąć na siebie odpowiedzialność za wyrządzaną krzywdę. Jeśli wiesz, że ktoś z Twojego otoczenia cierpi w takim związku, to możesz pomóc, dać sygnał, że wiesz co się dzieje i zareagujesz, jak będzie taka potrzeba. W związkach, w których praca i czas na zajęciach poza domem umożliwiały mijanie się i zachowanie dystansu, trwa, swego rodzaju, eskalacja kłótni o byle co i coraz dłuższe “ciche dni”, które przywracają ów dystans. Niektóre osoby dojrzewają do uznania, że to koniec ich związku, a niektóre dojrzewają do podjęcia starań o jego uratowanie. Czy można wygrać tę bitwę? Zbierz w sobie wszelkie siły i spróbuj ponownie odnaleźć dobro w tej osobie z rodziny, z którą jest Ci najtrudniej. Jeśli potrafisz to dobro dostrzec, niech Cię ono poruszy aż do trzewi. Potem zacznij rozmawiać o tym, co czujesz i czego potrzebujesz. Daj sobie czas na poukładanie myśli i uczuć, znajdź więcej możliwych rozwiązań. Pozwól sobie dojrzeć do decyzji. Zadbaj o chwile i miejsca, gdzie potrafisz czuć się wolnym od presji, oczyścić się z frustracji, skupić się na czymś na co masz bezpośredni wpływ. Pandemia jeszcze trochę potrwa. Przedsiębiorcy walczą o przetrwanie firmy, pracownicy o swoje zatrudnienie. Chylę czoła przed każdym, kto stara się nie zwalniać ludzi. Każdy dzień uczciwego przedsiębiorcy jest dniem wygranej kolejnej bitwy, chociaż zdaję sobie sprawę z tego, że nie sposób jest ocalić wszystkich miejsc. Pandemia uruchomiła do wzajemnej pomocy całe zespoły ludzi, które przekierowały energię z samego pomnażania majątku na odpowiedzialność społeczną biznesu. Być może dodatkową wygraną tej bitwy będzie większa wzajemna lojalność wewnątrz tych organizacji, które pokazały, jakimi wartościami się kierują, i że są gotowe reagować na kryzys. Doświadczyliśmy kilku lat wspaniałej koniunktury. Przyzwyczailiśmy się do prognoz, że każdy kolejny rok będzie lepszy, że stać nas na mniejsze i większe luksusy. Uznaliśmy, że jeśli ktoś zarabia mniej, to dlatego, że nie wykorzystuje swojego potencjału, i że jest to jego wina. Dla wielu osób bitwa ta łączy się zatem z koniecznością nauki oszczędzania, odmawiania sobie przyjemności i przewartościowania wpływów osiąganych dzięki finansom. Kobiety i ich mężczyźni (ale nie tylko oni), po wyroku Trybunału Konstytucyjnego walczą o wolność wyboru, politycy zaś o władzę, policjanci o honor a narodowcy o dominację. Dzień, w którym zapadł wyrok, wiele kobiet wspomina jako dzień, w którym utraciły poczucie bezpieczeństwa a poczuły strach i niepewność. Kobiety, które wyszły z domów by protestować, dzięki wykrzyczeniu złości i poczuciu wspólnoty, wzmocniły się i wróciły do równowagi emocjonalnej. Od dnia ogłoszenia wyroku TK, każda pacjentka podczas rozmowy terapeutycznej miała potrzebę przegadania tej sytuacji i wyrzucenia z siebie lęku, złości i rozczarowania. Jestem poruszona aktywnością tak dużej grupy osób,
które, protestując przez wiele dni, zmuszały tym samym polityków do najróżniejszych reakcji. Dotkliwe i realne zagrożenie utraty wolności, praw i bezpieczeństwa sprawiło, że ludzie wyszli z wygodnych i ciepłych domów by wyrazić swoją niezgodę. Życzyłabym sobie, żeby wygraną tej bitwy było społeczeństwo obywatelskie, bardziej aktywne, wrażliwe i świadome. Wygranej już gratuluję wielu policjantom oraz żołnierzom wezwanym do akcji, którzy, prowokowani z każdej strony, zachowali spokój i pozostali na straży bezpieczeństwa. Narodowcom życzę wygranej, która będzie odmienna od dominacji, bo będzie nią konieczność uszanowania Fot. Alina Lorek różnorodności naszego narodu i jego światopoglądowego bogactwa. Bitwa o zdrowie psychiczne. Silnie eksploatujący nas stres stanowi zarówno bezpośrednie zmierzanie się z zagrożeniem, jak i funkcjonowanie w czujności i gotowości do reakcji. W obecnym czasie bezwzględnie konieczne jest znalezienie bezpiecznego ujścia dla kumulujących się emocji strachu, lęku, niepokoju czy złości. Często słyszę od pacjentów, że wcale tak bardzo nie emocjonują się tym, co się dzieje, a jednak przychodzą do mnie, ponieważ ich fizjologiczne reakcje informują, że jest zupełnie inaczej. Oto przykłady reakcji organizmu na stres, które, jeśli się powtarzają, powinny zmobilizować Cię do zmiany funkcjonowania oraz skorzystania z profesjonalnej pomocy: przyspieszone tętno, nadmierna potliwość, kołatanie serca, nadmierne napięcie mięśniowe, sztywność karku, suchość w ustach, ucisk w gardle, naprzemienne uderzenia gorąca i zimna, mętlik w głowie. Stres i napięcie ujawniają się w naszych emocjach i nastroju. Zgłoś się po pomoc, jeśli towarzyszą Ci od kilku tygodni następujące objawy: drażliwość, lęk bez konkretnej przyczyny, napady złości, przygnębienie, poczucie samotności, problemy z podejmowaniem decyzji, obniżone poczucie własnej wartości. Wiele osób negatywne emocje odreagowuje w sferze bahawioralnej. Zatem, jeśli poniższe dolegliwości występują u Ciebie od dłuższego czasu, to znaczy, że już najwyższa pora szukać wsparcia: większa pobudliwość, występowanie nowych tików nerwowych, impulsywność, zaburzenia łaknienia (drastyczny spadek lub zwiększenie apetytu), zaburzenia snu, nagłe wybuchy płaczu lub gniewu, nadużywanie środków odurzających i nikotyny, konfliktowość, utrata satysfakcji zawodowej i zmniejszona wydajność. Niech Twoją wygraną będzie zadbanie o siebie i najbliższych.
17
Rok XIII nr 5 (68) grudzień 2020-styczeń 2021
Na duchowym froncie ks. Marek Jerzy Uglorz
Wszystko ma swój czas Wszyscy jesteśmy częścią wielkiego wszechświata, który jest w ciągłym ruchu. Chociaż od Wielkiego Wybuchu energia układa się we wszystkie możliwe wzory, tworzy nowe struktury i ulega ciągłej transformacji, to jednak nie może tak po prostu stać się niczym. Odkąd ludzka świadomość obudziła się na tyle, aby mogło zamanifestować się mistyczne doświadczenie, duchowi ludzie wiedzieli, że to, co raz zaistniało, przybierając obojętnie jaką formę energii, nie może przestać istnieć i stracić znaczenie. Współczesna fizyka potwierdza ten duchowy wgląd oraz intuicyjne poznawanie świata. Nasze życiowe związki są nieustannym tańcem energii. Partnerzy tańczący z nami nie pojawiają się w naszym życiu przypadkiem, ponieważ wspólnie mamy prowadzić się ku naszemu najlepszemu przeznaczeniu albo ku otchłaniom fatum. Przychodzimy więc i odchodzimy dokładnie wtedy, gdy jesteśmy gotowi na wspólny taniec i wzajemne obdarowywanie. Każde spotkanie, każde splecenie się dwóch pól energii wydarza się dokładnie w chwili największego potencjału zmiany. Podobnie jest z wydarzeniami społecznymi, procesami w sferze kultury i religii, wreszcie z doświadczeniami zawodowymi. Wszystkie mają przewidziany czas ze względu na potencjał zmiany, jaki pojawia się w naszym polu energii czyli w duchowym rozwoju. Rozpaczliwe próby zatrzymania ludzi, którzy pojawili się w naszym życiu, stanowisk, pozycji społecznej albo formy aktywności zawodowej, w efekcie obracają się przeciwko nam. Co miało być, już się zamanifestowało. Po fazie przypływu nadchodzi odpływ, aby mogła zamanifestować się kolejna fala energii. Sęk w tym, że zgoda na taniec zależy od współdziałania wielu czynników, które do siebie pasują w określonej chwili mocy, zaś oczekiwanie, że ta synergia będzie kontynuowana, jest przyczyną naszych cierpień, gdy sprawy układają się inaczej. Gdy wydaje się nam, że w życiu zapanowała równowaga, to mamy wielką pokusę, aby ją przedłużać. Zaczynamy wówczas snuć plany na przyszłość, mając za podstawę teraźniejszą równowagę pomiędzy energiami. To jest ten moment, w którym na własne życzenie zaczynamy zasypiać i ślepnąć, ponieważ jesteśmy przekonani, że osiągnęliśmy stan doskonałej harmonii. Do świadomości nie chce-
18
my dopuścić, że w fazie największego rozkwitu miłosnej relacji albo zawodowego projektu pojawiają się pierwsze symptomy odpływu i przyszłego rozpadu energetycznego wiru, który zawsze trwa w odpowiednim czasie i ani chwili dłużej. Gdy jesteśmy pewni, że wszystko układa się najlepiej, wtedy, nie wiadomo skąd, pojawia się pierwszy sygnał zmiany, który kwalifikujemy jako nieszczęście, a tymczasem to jedynie naturalna konsekwencja kontynuacji Wielkiego Wybuchu. Energii nie da się zatrzymać w jednym stanie skupienia. Ledwo osiągnie maksimum, już płynie ku minimum. Dzięki temu wszechświat żyje i rozwija się. Chwała Bogu, że to samo dzieje się w naszym życiu. Prawdziwym problemem jest nie tyle ciągłe zachodzenie zmiany, co powszechne pragnienie, żeby w chwili równowagi ów proces zatrzymał się na zawsze, albo przynajmniej na jakiś czas. Gdyby jednak do tego doszło, oznaczałoby to śmierć całego wszechświata. Wszystko ma swój czas, czyli moment mocy, dzięki któremu doświadczamy w życiu jakościowej zmiany. Niemożliwa jest równowaga całego ekosystemu i mniejszego, naszego osobistego systemu. Co więc jest możliwe? Dzięki czemu rozwijamy się, korzystając z pulsacyjnego przepływu energii? To, co chcielibyśmy uwiecznić jako życiową równowagę dla naszego dobra, manifestuje się jako harmonia zmiany. Gdy odczuwamy silną potrzebę przywiązania się do kogoś albo czegoś, niech nasza uwaga będzie skupiona na harmonii, począwszy od oddechu w postaci spokojnego wdechu i wydechu, poprzez harmonię pomiędzy pracą i odpoczynkiem, rodziną i karierą, związkiem partnerskim i życiem towarzyskim, obowiązkami i przyjemnościami, byciem dla siebie i dla innych, a skończywszy na harmonii pomiędzy energią gniewu i miłości albo smutku i radości. Kluczem do stworzenia życiowej harmonii jest uświadomienie sobie, że wszystko ma swój czas i spokojne poddanie się zmianom. Doprawdy, tracimy jedynie to, do czego się przywiązujemy. Bywa, że przywiązanie nazywamy utożsamieniem. Im większą ilością węzłów przywiązujemy się do tego, co tylko na chwilę pojawia się w naszym życiu, tym bardziej ograniczamy własną wolność. Z kolei każde utożsamienie się z czymś albo kimś, bez czego nie wyobrażamy sobie przyszłości, oznacza kolejną porcję cierpienia, goryczy i skargi, że życie pozbawia nas szczęścia i radości. Tymczasem warto wybrać się na ciemną stronę księżyca aby dostrzec, że utożsamiamy się z tym, co jest nietrwałe, więc najczęściej cierpimy z powodu straty czegoś, co w istocie nie jest wieczne. Wieczna jest tylko nasza istota, czyli nienaruszalne i prawdziwe JESTEM. Skoro na ziemi jesteśmy tylko przez krótki czas, pozwólmy wszystkiemu mieć swój czas, a sami wirujmy energią szczęścia i radości bez względu na intensywność i charakter zmian.
Joanna Brzastowska
Ludzie Ksiądz generał brygady Adam Pilch (26.06.1965 Wisła-10.04.2010 Smoleńsk) Setny jubileusz Ewangelickiego Duszpasterstwa Wojskowego jest czasem refleksji nad historią tej służby oraz sposobnością do wspomnienia ważnych dla niej ludzi. Jeden wiek działalności, to z jednej strony mało wobec ponad tysiąca lat polskiej państwowości, a z drugiej dużo, ponieważ formalnie funkcja ewangelickiego kapelana wojskowego pojawiła się dopiero w 1920 roku, w związku z odzyskaniem niepodległości przez Polskę. Trzeba jednak pamiętać, że w ciągu tych stu lat jest kilkudziesięcioletnia przerwa, ponieważ po 1945 roku duszpasterstwo wojskowe formalnie w ogóle nie istniało. Dopiero w 1995 roku reaktywowano jego działalność. Jednym z godnych naszej pamięci jest ksiądz Adam Pilch, wspominany jako człowiek wielkiej dobroci i pełen miłości do ludzi, nieprzypadkowo członek Kapituły Orderu Uśmiechu, która „skupia w swych szeregach ludzi gwarantujących niezależność myśli, obiektywizm ocen, sprawiedliwość sądów i odwagę cywilną, pozwalającą przeciwstawić się wszelkim naciskom zewnętrznym”.
Po maturze rozpoczął studia na wydziale teologii ewangelickiej Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie. Po ordynacji w 1990 roku pozostał w Warszawie, gdzie przez trzy lata piastował stanowisko wikariusza diecezjalnego Diecezji Warszawskiej. Następnych kilkanaście lat administrował parafią ewangelickoaugsburską Wniebowstąpienia Pańskiego w Warszawie, której był też proboszczem od 1995 roku. Równolegle zarządzał parafią w Żyrardowie i w Węgrowie. Ksiądz Adam Pilch był również wikariuszem biskupa Kościoła (1993-1994) oraz przewodniczącym Komisji Młodzieży przy Polskiej Radzie Ekumenicznej (1992-1995). W 1995 roku podjął pracę w Ewangelickim Duszpasterstwie Wojskowym, awansując jednocześnie na stopień majora. Wkrótce został zastępcą Ewangelickiego Biskupa Wojskowego, otrzymując stopień pułkownika. Przez ostatnie dwa lata życia pełnił obowiązki
Naczelnego Kapelana Wojskowego. Ten pracowity człowiek uczestniczył w spotkaniach z żołnierzami przebywającymi na pokojowych misjach w Kosowie, Libanie, Czadzie. Wychował też wielu teologów. Jego byli studenci wspominają go jako nauczyciela zorganizowanego, cierpliwego i pomocnego. 10 kwietnia 2010 roku poleciał do Smoleńska jako członek delegacji państwowej, której przewodniczył prezydent Polski. To miało być ostatnie wydarzenie, w którym miał uczestniczyć jako p.o. Naczelnego Kapelana, ponieważ planował złożyć rezygnację z tej funkcji. Niestety, był to ostatni dzień jego życia. Zapamiętajmy słowa modlitwy, którą miał zmówić w Smoleńsku: „Prosimy Panie, niech zapalone przez nas znicze będą dla nas znakiem żywej pamięci i zobowiązaniem do poszukiwania prawdy”. 15 kwietnia 2010 roku został pośmiertnie awansowany do stopnia generała brygady.
Marek Hause
KSIĄŻKA
FILM
MUZYKA
Woody Allen „A propos niczego”
„Tylko zwierzęta nie błądzą”
WhoMadeWho „Synchronicity”
Gdyby nie wydarzenia polityczne na świecie, pandemia i związany z nią kryzys ekonomiczny, to autobiografia Woody Allena „A propos niczego” byłaby zapewne jedną z ważniejszych tegorocznych premier książkowych. Ten 84-letni artysta, komik, scenarzysta, reżyser, aktor, muzyk jazzowy, obszernie i często humorystycznie opowiada w niej o swoim burzliwym życiu, o swoich małżeństwach, romansach i przyjaźniach. Co prawda, jego historię z dzieciństwa i dorosłego życia wzbudzają uśmiech, ale gdy Allen kokietuje swoimi słabościami i fobiami, naśmiewając się z własnego przerośniętego ego, opowieść nieoczekiwanie wyzwala uczucie współczucia. To błyskotliwa i szczera, a zarazem zwykła opowieść o niezwykłym życiu niezwykłego człowieka.
„Tylko zwierzęta nie błądzą” to francusko-niemiecki thriller zrealizowany przez Dominika Molla na podstawie powieści kryminalnej Colina Niela „Seules les bêtes”. Francuski reżyser stworzył film wielowątkowy i multikulturowy, którego sceny nagrano we Francji i na Wybrzeżu Kości Słoniowej. W rolach głównych występują gwiazdy francuskiego kina: Denis Menochet, Damien Bonnard, Laure Calamy i Valeria Bruni-Tedeschi. Pięcioro nieznajomych zostało uwikłanych w tajemnicę. Zanim wszystkie elementy zagadkowej układanki zaczną do siebie pasować, poznajemy bohaterów pochodzących z różnych środowisk, których łączy nietypowa sytuacja, w jakiej się znaleźli, jak również poczucie winy, chęć zmiany swojego położenia oraz pragnienie miłości.
WhoMadeWho to duńska grupa muzyków często nazywanych „mistrzami tanecznego popu”, która powstała w Kopenhadze przed 17 laty, i od tego czasu wydała siedem płyt z muzyką elektroniczną. Trio tworzą: perkusista Tomas Barfod (wcześniej DJ i producent), gitarzysta jazzowy i wokalista Jeppe Kjellberg (absolwent konserwatorium) oraz basista Tomas Høffding, grający wcześniej w garażowej kapeli. Od połowy listopada dostępny jest w sprzedaży ich najnowszy album o tytule „Synchronicity”. W nagraniach 12 utworów muzykom towarzyszyli goście-przyjaciele, między innymi: Michael Mayer, Axel Boman, Frank Wiedemann, Adan Twins. To przedstawiciele gatunku elektro, znani częściowo z innych utworów grupy WhoMadeWho.
Posłuchajmy wieści, która płynie w dal; niechaj każdy z serca śpiewa pieśni chwał Chrystus się narodził, ciesz się każdy, ciesz, wielki mały Pana witać prędko śpiesz. kolęda Aniołowie z niebios (Śpiewnik Ewangelicki nr 34)
Z okazji nadchodzących Świąt Bożego Narodzenia życzymy żołnierzom oraz pracownikom resortu Obrony Narodowej przede wszystkim zdrowia. Niech nowonarodzony Jezus będzie nam zwiastunem budzącej się nadziei, a jasno świecąca gwiazda betlejemska wskaże drogę ku temu, co dobre, wartościowe i ważne. Obyśmy w Jego słabości i niewinności potrafili dostrzec prawdziwą siłę miłości, aby obdarowywać nią bliźnich każdego dnia. Ewangelicki Biskup Wojskowy kapelani Ewangelickiego Duszasterstwa Wojskowego redakcja magazynu Wiara i Mundur