Tomasz Duszyński. Dziwne przypadki Grzymółki Kownycza

Page 24

24

Tomasz Duszyński

Grzymółka i wampir Grzymółka spadał z okapu lotem zdechłej jaskółki. Robił to bez przekonania. Zamknął oczy i rozczapierzył palce, mając nadzieję, że lotem koszącym, spadając prosto na plecy wampira, na amen go ogłuszy. Wyjścia zbyt dużego nie miał. Wampir już poczuł woń czosnku, którą Grzymółka był przesiąkł, żując obrzydliwe warzywo ze świętym przekonaniem, że mu pomoże. Chwilę wcześniej Gacek wciągnął powietrze w wielkie owłosione nozdrza płaskiego nosa, odsłaniając lśniące bielą kły. Poczuł ofiarę, ofiarę losu – Grzymółkę Kownycza, który naraził mu się, kradnąc z ogródka ząbki świeżutkiego czosnku. Wampir byłby się zapewne w ogóle tym nie zeźlił, bo kradzieże na wsi były częste, ale przewróconego płotu, podeptanych grządek marchewki i połamanych krzewów młodej osiki darować nie mógł. Miarka się przebrała. Wampir zrobił zwinny krok w prawo, patrząc, jak niedorajda spada spod sufitu, kłapiąc niczym worek kartofli na deski podłogi. Zakurzyło się przy tym, zaskrzypiało i gruchnęło. Gacek patrzył z politowaniem na zupełnie nieruchomo leżącego Grzymółkę, rozwleczonego na podłodze niczym pająk na ścianie. Wysunął kły, czując, że wampirza natura, wcześniej latami tłumiona, budzi się w nim na powrót. Nie ukrywał, że poczuł


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.