Tomasz Duszyński. Dziwne przypadki Grzymółki Kownycza

Page 33

Grzymółka Kownycz

33

Grzymółka i Gabriel SA Coś nad Grzymółką czuwało we dnie i w nocy, to pewne. Lecz co to było? Kownycz nie miał pojęcia. Co gorsza, tego czuwania nie można było zaliczyć do udanych. Wręcz przeciwnie. Grzymółka podejrzewał, że ktoś świadomie wpycha go w kabały, jedna po drugiej. Z większości z nich Kownycz ledwo co uchodził z życiem, a już na pewno z nadwątloną równowagą psychiczną i obniżającą się odpornością na stresy. Trudne było to do zniesienia, nawet dla Grzymółki. Ostatnimi czasy bał się z domu wychodzić, bo wyglądało na to, że pech skupił się jakimś tajemniczym sposobem tylko na jego osobie. Każde opuszczenie bezpiecznych czterech kątów mieszkania kończyło się niemal tragicznie. Tydzień temu chociażby Kownycz zabalował na wiejskiej imprezie, a gdy się obudził, nachylał się nad nim jakiś dziwny koleś w złotej koronie, próbując wpić mu się w usta i nazywając go pieszczotliwie śpiącą królewną. Albo czwartek, tak ten czwartek, który niemal całkowicie wykończył Grzymółkę. Poszedł do lasu na jagody, nazbierał ich do koszyczka dosyć sporo, a już kilka chwil później złapał go myśliwy i zaciągnął do jakiejś starej chałupy. Tam Kownycz był świadkiem rzeczy, o których wolałby nie pamiętać. Starsza kobiecina, której nigdy by o to nie podejrzewał, pożarła na jego oczach


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.