Agnieszka Kocińska
Improwizacja w kontakcie. Taniec do szuflady. Taniec o umieraniu IMPROWIZACJE
Taniec do szuflady Poniedziałek 26 lat, około 170 cm wzrostu, 55 kilogramów. Zbiór cząstek o niezerowej masie spoczynkowej, traktowany jako całość, poddający się powszechnemu prawu grawitacji. Prędkość uzależniona od siły mięśni i kształtu układu kostnego. Powierzchnia ze skóry. Pochodzenie z innego ciała. Wtorek Płeć biologiczna: kobieta. Wartość niezmienna, zorientowana przez procesy fizjologiczne. Środa Płeć kulturowa: wartość zmienna, stworzona ze społecznych, kulturowych i psychologicznych znaczeń nabudowanych nad tożsamością biologiczną. Czwartek Ciało wychowane. Ciało uczone dyscypliny. Mające w pamięci (widelec w lewej, nóż w prawej ręce, siedź prosto, nie garb się). Ciało pokawałkowane na pojedyncze części (dwa kroki w prawo, trzy w lewo, obrót, wymach nogą, dziesięć brzuszków, bieg z unoszeniem kolan). Ciało powtarzające za (nieprawidłowo, równo, i na raz, w jednym tempie, szybciej, wolniej, jednakowo). Ciało, którego aktywność kontrolowano (nie wychylaj się, nie kołysz na krześle, nie mów zbyt głośno, nie krzycz). Ciało dysponujące zestawem dopuszczalnych, właściwych dla danej sytuacji gestów, określonych reakcji mięśniowych i emocjonalnych, wyznaczonych kierunków spojrzeń i przewidywalnych komunikatów słownych (trzymaj ręce przy sobie, nie trzymaj rąk w kieszeniach, nie dotykaj, nie gap się, przeproś panią). Ciało obserwowane przez władzę (cisza, nie zezwala się, zabrania się, zakaz wstępu, obiekt monitorowany, nieuzasadnione przejście będzie karane). Ciało poddające się samokontroli (nie powinno się, nie należy, nie wypada, nieładnie). Ciało oceniane i oceniające (w skali od jednego do dziesięciu, zachowanie dobre, dostateczne, celujące, gruby–chudy, ładny–brzydki, mądry–głupi, udany–nieudany). Ciało opakowane w komunikaty z tkanin – o statusie, roli, emocjonalności, ambicjach i motywacjach (dla puszystych, kobiet w ciąży, ekskluzywne butiki, ciuchlandy). Ciało mające pielęgnacyjne obowiązki (jesteś tego warta, i ty możesz być piękna, może to jej urok). Ciało nieświadome (bolą mnie korzonki, boli mnie krzyż, łamie mnie w kościach, rwie mnie w nodze). Ciało mityzowane (w zdrowym ciele zdrowy duch). Ciało wątpiące w instynkt samozachowawczy (nie przechodź na czerwonym, nie kołysz się na krześle). Ciało zracjonalizowane medycznie (zdrowy tryb życia, dieta cud). Ciało podczas kontaktu z drugim ciałem – odgrywane. „Ciało wierzy w to, co gra: płacze, kiedy naśladuje smutek. Nie przedstawia tego, co gra, nie zapamiętuje przeszłości, ciało w y k o n u j e przeszłość w ten sposób zniesioną jako przeszłość, ono ją ponownie przeżywa”1.
38
1 P. Bourdieu, Zmysł praktyczny, przeł. M. Falski, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2008, s. 99.
Piątek Zastanawia mnie, dlaczego Witold Gombrowicz, rozpoczynając dziennik w poniedziałek, pierwszy tydzień pisania zakończył na piątku, odpuściwszy sobotę i niedzielę, będące niewątpliwymi dopełnieniami znaczenia słowa „tydzień”. Co więcej, pisarz nie uwzględnił również poniedziałku, wtorku oraz środy i kolejny cykl tygodniowy rozpoczął dopiero od czwartku. Takie luki zdarzają się na przestrzeni całego „dziennika”, który jednocześnie przestaje spełniać wymogi bycia tym gatunkiem autobiograficznym, zakładającym sporządzanie notatek codziennie, a nie co kilka dni. „Ja”, złożone z psychofizycznej podmiotowości i kulturowo-społeczno-politycznej przedmiotowości, ma być i jest intrygujące. Tuż za „ja” podąża: sobie, mi, mnie, siebie, swojej, odmieniane przez przypadki i rodzaje. „Ja” prowokuje w polu obserwacji „inne ja”, a między „ja i ty” dzieje się przecież „teatr życia codziennego”. Jeśli w „ja” wsiąkną komunikaty społeczne, tresujące ciało, „teatr” zacznie się dziać również wewnątrz samego „ja”. Powierzchnia językowa jest odbiciem cielesności: zza rogu „ja” wychyla się ciało – codziennie w nieco innym kształcie, w którym zachodzą ledwie zauważalne zmiany, uwarunkowane przez procesy wewnętrznego rozpadu i odnawiania, ciało umierające. Czterodniowe „dziennikowe” „ja” Gombrowicza przypomina nie tylko o tym, że gramy społeczne, kreujące się i kreowane na bieżąco role, lecz także o tym, że „ja” rozpadnie się kiedyś, zostanie wchłonięte przez cykl natury – „ja” dąży do samounicestwienia. Gombrowicz pozostawił po sobie „dziennik” – utwór autobiograficzny udający utwór autobiograficzny, językową kreację siebie jako siebie wobec hipotetycznego „innego”, siebie w roli siebie samego wobec potencjalnego, wyobrażonego czytelnika, siebie scalonego z osoby piszącej i widza w sobie: czytelnika swojej twórczości. Ciało tańczące, jeśli zostanie zarejestrowane, pozostawia po sobie obraz siebie – autobiograficzną ruchową kreację. Ciało tańczące też miewa widza w sobie. Na ile jest on czynnikiem obniżającym jakość działania, na ile pobudzającym kreatywność, zależy od tego, który tańczy. Gdy jednak odpadnie obecny w ramach instytucji literatury czytelnik, gdy nie zaprosi się do tańca obserwatora, gdy praca ze słowem albo nad ruchem przeniesiona zostanie do przestrzeni laboratoryjnej, gdy celem będzie przysłowiowa szuflada w przypadku literatury lub ruchowe działanie dla samopoznania i doświadczania indywidualności w przypadku tańca, to widz samoistnie unicestwi się w osobie piszącej lub działającej. Co Gombrowicz napisałby w sobotę i niedzielę? Kolejne „ja”? „O improwizacji w kontakcie nie da się pisać – nie ma tu czegoś takiego, jak widz” – stwierdził podczas prywatnej rozmowy jeden ze znanych polskich publicystów i krytyków sztuki tańca. „Można oczywiście spojrzeć na improwizację w kontekście społecznym czy politycznym, pisać jako o zjawisku kulturowym” – zgodziliśmy nasze stanowiska. „Improwizacja jest metodą pracy. Jest ona przede wszystkim stanem